- W empik go
Galiciana: kilka obrazków z pierwszych lat historyi galicyjskiej - ebook
Galiciana: kilka obrazków z pierwszych lat historyi galicyjskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 258 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Władysława Łozińskiego
We Lwowie
Nakładem Karola Wilda
1872.
Pierwsze lata porozbiorowe niemal zupełnie nieznane są dzisiejszemu pokoleniu. Historya pisana prowadzi czerwoną nić swej opowieści o ostatnich wypadkach publicznych w Polsce do wielkiej katastrofy upadku i tu ją urywa, zasłaniając oczy przed widokiem opłakanych losów, które po straszliwem rozbiciu przechodzić musiała każda z trzech części rozszarpanej ziemi ojczystej. Najwięcej jeszcze mamy wiadomości o tych ziemiach, które otrzymały później nazwę Królestwa Kongresowego, najmniej zaś a prawie nic nie wiemy o pierwszych kolejach porozbiorowych Galicyi.
W żadnem z dzieł naszych historycznych, traktujących o ostatnich latach XVIII stulecia, w żadnem z tych nawet które specyalnie zajmują się dziejami porozbiorowemi, nie znajdujemy dokładnego, na szczegółach opartego skreślenia stanu Galicyi w najpierwszych latach jej "rewindykacyjnego" istnienia.
Nieoszacowany materyał do smutnej a chaotycznej historyi tej prowincyi zawierała w sobie tradycyjną opowieść naszych dziadów, ale niestety wątek jej zaginął już dzisiaj. Owe niesłychanie charakterystyczne i ciekawe podania z pierwszych chwil gospodarstwa niemieckiego w tej części Polski, przez nikogo nieprzechowane w pamięci a nie spisane nigdy, poszły do grobu wraz z świadkami smutnego rozbicia. To, co zostało a przystępnem jest dla ciekawych, składa się z kilku wzmianek pamiętnikowych, z zapisków jakiegoś nudzącego się szlachcica, jak np. pana Ewarysta Kuropatnickiego, Kasztelana Bełzkiego, z drobnych szczegółów rozrzuconych po raptularzach i Silvae rerum, dalej z Pillerowskiego Intelligenzblattu, z olbrzymiego stosu Gesetzsammlungu, a w końcu z nielicznych, szczęśliwym jakimś trafem zachowanych lub skopiowanych aktów ministeryalnych i gubernialnych, które niewiadomą drogą dostały się do niektórych naszych zbiorów publicznych.
Sto lat właśnie mija, odkąd w liczbę prowincyj austryackich weszła pod tytułem Królestw Galicyi i Lodomeryi nasza prowincya, biedna ofiara najrozmaitszych eksperymentów biórokratycznych, o której pisał współczesny jej powstaniu Karpiński:
Po wesołej w Polsce chwili
Jużeśmy prawie wkroczyli
W kraj, gdzie śmiać się zapomniano,
I gdzie płakać zakazano!
W kraj pełny uniwersałów,
Wiecznych prawnych foljałów
I kursoryj, instruktarzów,
Ostrzeżeń i cyrkularzów.
I właśnie po stu latach, z tej tylko pisanej plagi, na którą się zżyma autor sielanek, z tego bezliku biurokratycznych aktów, można wyrobić sobie jakie takie wyobrażenie o początkach galicyjskiej historyi.
Może kto obdarzy nas kiedyś zupełną historyą tej prowincyi polskiej, historyą, która w wysokim stopniu byłaby ciekawą i pouczającą, bo objęłaby obraz ciężkiej walki o byt, o ideję polską, o zachowanie narodowego charakteru przed przeważnym naciskiem najnieprzyjaźniejszych niekiedy wpływów – ja poprzestaję tylko na kilku pomniejszych obrazkach, które dziś właśnie, kiedy doczekaliśmy się smutnej stuletniej rocznicy upadku, nie będą może obojętne dla publiczności.
W Grudniu 1871 r.
Autor.HOMMAGIUM.
W pierwszych dniach grudnia roku 1773 szlachta Galicji "rewindykowanej", która w owym czasie zaledwie-miała rok istnienia, we wszystkich okolicach kraju dążyła do miast dystryktowych, dokąd zawezwali ją pod wszelkiemi możliwemi rygorami panowie dyrektorowie.
Nie była to niestety podróż wesoła. Nie głośno, butnie i bundziuczno, z gęstą miną i szablą przy pasie, jak tak niedawno jeszcze na ostatnie sejmiki, ale milczkiem, posępnie i z ciężkim frasunkiem w sercu odbywała ją szlachta, wczoraj jeszcze wolna i polska, dziś galicyjska… Nie odbywano też podróży tej z własnej ochoty i dla pięknych oczu Niemca, który się zwał c… k. Districts-Dyrektorem, ale z gorzkiej konieczności.
Na kilka dni przedtem zjawił się w każdym dworze i dworku szlacheckim woźny dystryktowy i wręczał pismo złowrogie, a w piśmie tem odwoływali się Niemcy na tuzin patentów i pół tuzina cyrkularzy, nakazując, aby na dzień oznaczony
"pan Polak" stawił się nieochybnie do dystryktu, jeźli mu miła kieszeń i spokój domowy.
Podczas gdy tak biedna szlachta z kwaśną miną wybierała się w drogę, pan Districts-dyrektor nie próżnował także. Nie dość, że Niemczynie palce popuchły od nieskończonej pisaniny, nad którą kilkanaście dni przedtem siedział, ale nadto teraz, w samem oczekiwaniu panów szlachty, nie mało miał do czynienia.
Zjazd był ważny i wymagał nadzwyczajnych przygotowań. Pan Districts-dyrektor kazał się gładziutko ogolić, wypudrował przepysznie perukę i harcop spleciony świąteczną przewiązał wstążeczką, ubrał się w długi frak mundurowy i ćwiczył się dzień cały w układaniu twarzy w najpoważniejsze, najuroczystsze fałdy, jakich kiedykolwiek wymagać mogła die k… k. Amtsmiene.
Tymczasem budynek urzędowy myto zawzięcie, a dwugłowego orła, który nad nim czarne rozpościerał skrzydła, strojono w zieloną choinę. Co więcej, pan Districts-dyrektor po raz pierwszy zmuszonym był wypytywać się pilnie, jakie wina szlachta jego dystryktu pija najchętniej, i jakie potrawy najmilsze są "rewindykowanemu'' polskiemu żołądkowi? Zgoła uroczystość wielka miała się odbyć w stolicy dystryktu.
Uroczystością tą był wybór deputatów do złożenia przysięgi wierności poddańczej, alias "Hommagium" alias "Eid der Unterthans – und Basallen Treue".
Choć jej grzeczne przyjęcie zgotowano i jeść nawet dać miano, wiedziała szlachta, że czeka ją później – smutna bardzo, czynność. Zabór, z początku kordonem tylko upozorowany, później na tytułach korony węgierskiej oparty i pięknie "rewindykacją" ochrzczony, miał teraz otrzymać ostatnią sankcję, bo sankcję samego ludu. Galicja miała składać hołd poddaństwa austrjackim rządom – a to co się właśnie miało odbyć w dystryktowem mieście, było pierwszym aktem całego ceremonjału.
Nie wątpię, że nie będą dziś obojętne szczegóły tego aktu, którym prowincja nasza, mianowana królestwem Galicji i Lodomerji, zniewoloną została złożyć przysięgę wierności nowym rządom. Szczegóły te nie są znane, a są tem ciekawsze, że na urzędowych wyłącznie datach oparte.
Rząd austrjacki zamierzał pierwotnie zaraz po faktycznem zajęciu dzisiejszej Galicji nakazać mieszkańcom jej złożenie przysięgi wierności i poddaństwa. Bezpośrednio po fizycznem objęciu kraju, miało nastąpić objęcie jego moralne. Przeciw temu planowi podniosły się atoli głosy w łonie samego rządu. Złożono komisję i postawiono jej pytanie, czyli nie wypada wymagać przysięgi natychmiast, na które to pytanie odpowiedziano przecząco.
"Pytanie to – mówi "der allerunterthänigste Bericht" de datto 6. Sept. 1772… – pytanie to ma ważne powody za sobą i przeciw sobie. Za sobą ma wiele przykładów, które dowodzą, że przy wielu podobnych sposobnościach hołd połączony był natychmiast z objęciem w posiadanie. Przeciw sobie ma zaś tę ważną wątpliwość, że się tym sposobem poddanych, nie uwolnionych jeszcze od dawnych swych powinności przez poprzedniego monarchę, faktycznie do perjurium zmusza, i że taki przymusowy, krzywoprzysiężny hołd (eine solche gezwungene, meineidige Pflicht) według wszelkiego prawa, żadnego obowiązku sumienia za sobą pociągać nie może, na czem przecież właściwie i głównie skutek przysięgi polega; że zatem tym sposobem popełniałoby się czyn, ważne wątpliwości nastręczający, nie osiągając mimo to celu takiego czynu" (1)
Jeżeli jednak bezpośrednie wymaganie hołdu wierności i poddaństwa wywołało takie skrupuły, pomyślano później o tem, aby odroczenie tego hołdu nie było przeszkodą w faktycznem rozgospodarowaniu się w zabranych ziemiach. "Oprócz tego – rozumuje dalej sprawozdanie cytowane powyżej – nie jest hołd tak samo jak koronacja żadną esencjonalną częścią (kein essentieles Stück) do ugruntowania z jednej strony władzy, z drugiej zaś strony, poddańczej uległości (der unterthänigen Unterwürsigkeit). Hołd taki jest tylko jej symbolem i zewnętrznem potwierdzeniem. Z czego wypływa, że wszystkie acta supremi dominii i udzielnego zwierzchnictwa wykonywane być mogą tak przed hołdem, jak po nim, zatem zdaje się, iż nie istnieje przyczyna, któraby wymagała spiesznego złożenia rzeczonego hommagium." (2)
Rząd przychylił się do tych argumentów, i dla tego też, nie czekając przysięgi wierności, rozgospodarowano się wygodnie w nowej prowincji. Dopiero, gdy władza rządów austryackich faktycznie weszła w życie, gdy p… gubernialrath Koczian zorganizował administracyę i pozaprowadzał dystrykty i kapitanaty, wzięto się do urządzenia hommagium. Z instrukcyi, udzielonej w tym celu dnia 18. listopada 1773 r. dyrektorom dystryktów, (3) i z drukowanych patentów, dadzą się zebrać następujące szczegóły tej czynności:
Na termin hołdowniczej przysięgi oznaczono dla kraju dzień 29. grudnia rok 1773. Akt cały odbywał się klasami. Klas ustanowiono pięć:
1) Kler (regularis i saecularis).
2) Szlachta, mianowicie possessionata.
3) Miasta.
4) Miasteczka i wsie.
5) Gminy żydowskie.
Wszystkie te wyliczone klasy składać miały przysięgę (den Eid der Basallen – und Unterthan-Treue) jednego i tego samego dnia, częścią we Lwowie, częścią po dystryktach. Naprzód już tedy sporządzili dyrektorowie dystryktów dokładne spisy szlachty, duchowieństwa, miast, wsi i kahałów żydowskich. Patent cesarski, wydany w sprawie składania przysięgi, rozrzucono w niezliczonych egzemplarzach po kraju, rozlepiono po miejscach publicznych, głoszono po urzędach i z ambon kościelnych.
Co do duchowieństwa trzymano się następującej reguły: Znakomitsi dygnitarze kościelni, do których liczono arcybiskupów, biskupów, prałatów, dziekanów kapitulnych, opatów, prowincjałów zakonnych i pełnomocników zakonów żeńskich, składali przysięgę wierności za siebie i za wszystkich swoich podwładnych we Lwowie. Biskupi, którzy mieli siedzibę swoją poza granicami Galicji, a których dyecezyą częścią do Galicji należała., byli wolni od obowiązku przysięgi. Za to jednak duchowni galicyjskiej części ich dyecezji składali przysięgę u dyrektora swego dystryktu, i podpisywali ją nadto de individuo in individuum, jak tego instrukcya wymagała.
Ponieważ główną treścią tego wspomnienia jest akt przysięgi, złożonej przez szlachtę, a zatem, aby nie przerywać dalszego toku opowiadania, rzucimy zaraz natem miejscu kilka szczegółów co do sposobu, w jaki składały hołd wierności i poddaństwa miasta, miasteczka, wsie i kahały żydowskie.
W dzień oznaczony, którym, jak to już wiemy, był dzień 29. grudnia, zbierały się gminy nie w mieście dystryktowem, ale w najbliższem miejscu, ku temu wygodnem. Spędzano tedy całe gminy na oznaczone miejsca, nie czyniąc żadnego wyjątku, gdyż instrukcja wyraźnie opiewała: alle Mit – glieder der Gemeinde ohne Ausnahme, ohne auch noch das mindeste Individuum zu übergehen.
Przełożeni gmin miejskich i mandatarjusze przewodniczyli tym zgromadzeniom. Przysięgę poprzedzała przemowa do ludu, w której podnoszono znaczenie aktu i straszliwemi barwami malowano zgubne skutki niewierności. Instrukcya, wydana do dyrektorów dystryktu nakazuje, aby zgromadzonym oświadczono: Die Berbindung des Unterthans gegen seinen Landesfürsten ist eine ohnverbrüchliche und theuere Pflicht, die nicht ohne die größte Beleidigung Gottes, der in der Clausel der Eidesformel zum Zeugen angerufen wird, noch ohne Berletzung der natürlichen Pflichten übertreten werden kann der also dawider handelt, begehet das verabscheuende Laster des Meineides, und verwirket den Berlust Hab' und Gut's, auch nach Umständen seiner Lebens selbstens..
Gdy w myśl tej formułki przemówiono już do ludu, właściciele wsi sami lub ich mandatarjusze odczytywali rotę przysięgi, a tłum powtarzał, podniósłszy prawą rękę do góry. Dla ormian i żydów koniec roty był odpowiednio zmieniony. Następnie z odbytego aktu spisywał się dokument, który podpisywali właściciele wsi lub ich mandatarjusze, i trzech najstarszych kmieci z gromady. Dokumenta takie odsyłano do Wiednia, damit – jak się wyraża instrukcya – solche zu unvergeßlichen Andenken und Beweis der Pflicht der galizischen Unterthanen ansbehalten werden können.
Powróćmy teraz do odświeżonego, wymytego i przystrojonego świątecznie gmachu dystryktowego, do pana dystryktsdyrektora, opatrzonego w wszystkie widome oznaki swej c… k… godności, i do szlachty, zgromadzonej na wybór deputatów. Pierwotnie rząd zamierzał zwołać wszystką szlachtę osiadłą do Lwowa i tu od niej odebrać przysięgę. Obawiano się jednak nie tylko kosztów, ale i samego zjazdu tylu tysięcy szlachty, pełnej jeszcze animuszu, buty i żalu za utraconą ojczyzną – i dla tego też odstąpiono od tego zamiaru, a akt homagialny odbywał się w ten sposób, że szlachta, zgromadzona po dystryktach, wybierała dwóch deputatów. Ci deputaci dystryktowi zjeżdżali się w cyrkule i z łona swego wybierali znowu sześciu deputatów, którzy już wprost udawali się do Lwowa i tam imieniem Galicji składali przysięgę poddaństwa i wierności.
Przyznać należy Niemcom, że obmyślając całą tę ceremonię, usiłowali uwzględniać zwyczaje a nawet słabostki szlachty. Czynili to głównie w własnym interesie, obawiając się dać powód do zajść burzliwych. Dyrektorowie dystryktów i kapitanowie cyrkułami mieli nakaz traktować tego dnia zgromadzoną szlachtę z najsłodszą grzecznością – a aby nie wywołać waśni sejmikowej między samymiż członkami zjazdu, nie zapomniano nawet o drobnych rzeczach formy. I tak n… p… zakazano dyrektorom dystryktów odbierać od szlachty głosy według abecadłowego porządku imion, zapewne w przewidywaniu, że mogłoby to dać powód do niejednej urazy. Według stopnia dygnitarstw polskich nie wolno było głosować, bo nowy rząd dygnitarstw tych nie uznawał; kazano tedy rozstrzygać losowi. W dwojaki sposób odbywało się tedy głosowanie, albo szlachta wotowała kartkami, albo też każdy szlachcic rzucał kartkę z swem imieniem do urny, a następnie urzędnik dystryktowy wyjmował kartkę po kartce i porządkiem tak wylosowanych imion szlachta głosowała ustnie.
Nim atoli odbył się taki wybór deputatów, miał p… dyrektor mowę do szlachty. W najobszerniejszym pokoju dystryktowego zabudowania umieszczono ławki dla szlachty, a na przeciw ustawiono krzesło dla p… dyrektora.
Gdy się już wszyscy zgromadzili, zasiadał pan districts-dyrektor na krześle in facie totius concursus Nobilium, a za nim stawał pisarz dystryktowy, władający językiem polskim. Pan dyrektor dobywał mowy nadesłanej w tym celu von Oben i siedząc, czytał ją w tekście łacińskim. Mowa ta opiewała jak następuje w dosłownym przekładzie polskim:
"Dzisiejszy wesoły dzień, w którym mam honor i przyjemność, oglądać całą szanowną szlachtę powierzonego memu zarządowi najmiłościwiej dystryktu, daje mi zarazem sposobność, oświadczyć szlachetnemu zgromadzę – niu na mocy rozdzielonych i ogłoszonych już w dystrykcie patentów, jako w skutek najmiłościwiej przez Jego ces. Apostolską Mość zarządzonego homagium wszyscy obecni pod Najwyższą opiekę monarszej miłości i troskliwości przyjęci być mają, i jako szlachetne zgromadzenie w celu złożenia hołdu wybrać ma na dniu dzisiejszym z swego łona dwóch deputatów, którzy jako pełnomocnicy na wybory w c… k… urzędzie cyrkularnym w N. N. dnia 9. grudnia ann… curr. stawić się mają, i znowu razem z deputatami reszty dystryktów z pośród siebie sześć osób wybiorą, które za siebie i za wszystkich mieszkańców cyrkułu kondycyi szlacheckiej dnia 29. grudnia przysięgę hołdu i wierności złożyć są obowiązane.