Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Gaudensia. Zwycięstwo pożądania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 grudnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gaudensia. Zwycięstwo pożądania - ebook

Człowiek, jako gatunek, mierzy się z kolejnym etapem ewolucji życia na Ziemi, a wszystko przez fakt, że naszej naturze nie wystarczy już samo przedłużanie gatunku. Nagły rozwój ludzkości w ostatnich tysiącleciach wynika stąd, że życiem jednostek, a nierzadko także losem całych narodów, rządzą namiętności. Bez względu na to, jak często sami dajemy im upust, one zawsze w nas tkwią. Ta największa z namiętności – miłość – potrafi opanować życie każdego w najmniej oczekiwanym momencie, w niespodziewany sposób, z zaskakującym rezultatem…

„Gaudensia” to opowieść o grupie przyjaciół, mierzących się z różnymi obliczami i nieposkromioną mocą uczuć drzemiących w ich wnętrzach – ludzi takich jak Ty. Zobacz więc, co może Cię czekać, ponieważ prędzej czy później sam znajdziesz się w sytuacji, w której przyjdzie Ci ulec sile własnej namiętności.

Pewnego dnia po raz ostatni wchłonę w swoje ciało Ciebie. Nie będziemy wiedzieć, że to był ostatni raz, bo przecież nigdy nie będziemy na niego czekać. Kiedyś ostatni raz ześlizgniesz się ustami z moich warg i nie wiemy, komu z nas przyjdzie zachować dla siebie ich smak. Wreszcie nastanie taki moment, że po raz ostatni oddech wzbudzi dreszcze na szyi… Ostatni oddech? Czy ostatnie dreszcze?
I ten ostatni dotyk życia na opuszkach palców – gilgoczący, subtelny, wzbudzający lęk – oby będący muśnięciem zmarszczek. Któregoś dnia ostatni raz zaczeszesz dłonią moje włosy, przypominając sobie, jak często ściskałeś je w namiętności, odchylając mnie do tyłu, by zdobyć moją szyję i piersi.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8313-248-8
Rozmiar pliku: 653 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Z góry przepraszam wszystkich fanów rżnięcia piłą mechaniczną; starałam się napisać erotyk, do którego ewentualnej ekranizacji nie trzeba byłoby zatrudniać kaskaderów.

Ponadto nie ma to być kolejna opowieść, w której bogaty książę w pozłacanym jachcie gdzieś na Pacyfiku testuje na swoim Kopciuszku zakazane cenzurą najśmielszej wyobraźni fragmenty Kamasutry. Znajdziecie tu życie – realne, naturalne. Eksperyment polega na tym, że odsiałam z fabuły kwestie dotyczące oczywistych przeżyć bohaterów (poza rzeczami koniecznymi), pozostawiając tylko te elementy, które mają związek z erotyczną stroną życia, nawet jeśli nie są bezpośrednimi opisami aktów. Dlatego wątki poboczne nie są zbytnio eksponowane, choć czasem wymagają, aby poświęcić im kilka zdań więcej. Główny temat to seksualność bohaterów tej opowieści i to, jaki wpływ na nią mają doświadczenia.

Przekonajmy się, jak dużo jest erotyki w naszym życiu i jak jest to dla nas istotne! I jak inne od obrazu wytworzonego przez zwyrodniałych pornografistów! Mam nadzieję, że podniesiecie poziom nie tylko endorfin… A jednocześnie ominą Was niesmak i szok. Przecież nawet gdy jest ostro, może tak być w granicach miłości i szacunku.

Na wszelki wypadek imiona, nazwy niektórych miast i ulic zostały zmienione, a gdyby ktoś rozpoznał pośród opisanych tu osób siebie lub w którejś przygodzie swoją własną, niech wie, że jest to niezamierzony przypadek.

_Vallerina P._

_styczeń 2022 roku_PROLOG

Pewnego dnia po raz ostatni wchłonę w swoje ciało Ciebie. Nie będziemy wiedzieć, że to był ostatni raz, bo przecież nigdy nie będziemy na niego czekać. Kiedyś ostatni raz ześlizgniesz się ustami z moich warg i nie wiemy, komu z nas przyjdzie zachować dla siebie ich smak. Wreszcie nastanie taki moment, że po raz ostatni oddech wzbudzi dreszcze na szyi… Ostatni oddech? Czy ostatnie dreszcze?

I ten ostatni dotyk życia na opuszkach palców – gilgoczący, subtelny, wzbudzający lęk – oby będący muśnięciem zmarszczek. Któregoś dnia ostatni raz zaczeszesz dłonią moje włosy, przypominając sobie, jak często ściskałeś je w namiętności, odchylając mnie do tyłu, by zdobyć moją szyję i piersi. A może to ja zaczeszę Twoje włosy? Czy nadal będą takie gęste? Czy będą? Czy będziemy?

Posegregujemy wspomnienia w snopki i zmęczeni po raz ostatni zaśniemy na polu pośród żniw naszego życia. Ostatni promień słońca na twarzy – dopóki nie zajdzie za chmury rozstania. Ostatni ciepły deszcz na policzkach. A może pierwszy, nie bez przyczyny? Ostatni wspólny sen, już niezakończony pobudką.

I pomyśleć, że chciałoby się, aby do tych chwil dotrwała nasza pierwsza miłość.

Zatem, nim stanie się to wszystko po raz ostatni, dajmy sobie szansę na pierwszy raz! Przecież od czegoś musimy zacząć! Przegapimy wszystkie ostatnie razy, to pewne! Nie przegapmy jednak pierwszych uczuć!Rozdział pierwszy

1.

Powoli wychodził ze snu. Czuł całym brzuchem i torsem jej ciepło. Wciąż obejmował ją prawą ręką na wysokości piersi tak, że mieścił w dłoni oba sutki. Leżała na jego lewej, zdrętwiałej ręce. Chyba to go obudziło, ale nie chciał się wyswobadzać, wolał chłonąć jej bliskość. Tym bardziej, że jego męskość szukała swego miejsca między jej udami. A może właśnie to go obudziło?

Miał ochotę poruszać się coraz śmielej do przodu, ale skrępowanie, jakie odczuwał, było silniejsze od podniecenia. Nie chciał jej budzić i drażnić. Z drugiej strony irytacja podpowiadała mu, by skorzystać z okazji, zaznać ulgi i udać, że wszystko stało się przez sen.

Nie, to ją zamknie na kolejne tygodnie. Nie, lepiej nie. Ułożył się na plecach i wyjął delikatnie rękę spod głowy partnerki. Dziwne doznanie… jakby stado mrówek przetransportowało krwinki z członka do ramienia. Tamten zamarł, ręka ożyła. Oba uczucia zbawienne, choć fizycznie niezbyt miłe.

Ledwo doszedł do siebie, a dziewczyna odwróciła się i ułożyła na jego piersi, zarzucając na niego swoją nogę. Znów poczuł rosnące napięcie w kroczu, a krew tym razem odpłynęła chyba z głowy, bo szybko zasnął.

2.

Kelner oddalił się powolnym krokiem od stolika. Nie miał śmiałości powtarzać po raz drugi, że otwierają dopiero za godzinę. Odwrócił się, by raz jeszcze objąć wzrokiem ignorującą go postać. Piękna! Wysoka, smukła, wysportowana! Jej piersi nawet pod marynarką wydawały się wyrzeźbione z kamienia. Idealnie, jak na figurkach z czarnego lądu, szpiczaste i sterczące, tyle że większe i pełniejsze. Niezwykły kolor skóry – czekoladowo–brązowy. Ostre rysy afrykańskie, złagodzone słowiańską domieszką. Duże, czarne oczęta, wycięte szpadą pod skośnymi brwiami. Bardzo ciepłe i niewinne, a jednocześnie jakże dzikie i przerażające! Tak, w ich wypadku te cechy się nie wykluczały. I włosy niedbale złapane z tyłu głowy w największy kok, jaki w życiu widział. Śliczna! Apetyczna! Chciał podejść, całować jej grube, soczyste wargi, gryźć je, wpić się w jej szyję! Jedno spojrzenie! Kilka sekund kontaktu. A fantazja będzie rzeźbiła w jego umyśle te obrazy miesiącami!

Standard – tak działała na każdego, włącznie z kobietami. To była jej siła. Dlatego nie wahała się samodzielnie rozłożyć krzesła wokół stolika przed zamkniętą jeszcze restauracją. Nie była na tyle niegrzeczna, by już składać zamówienie, ale postawiła przed sobą duży termo–kubek z własną kawą. Nie zwróciła uwagi na to, co mówi kelner, gdyż na horyzoncie wypatrywała osobę, z którą była umówiona.

Wstała, by się przywitać i zaproponować miejsce obok siebie.

– To my rozmawiałyśmy przez telefon – zaczęła nieśmiało około trzydziestopięcioletnia kobieta. Okulary w złym rozmiarze, odrosty po farbowaniu włosów, spuchnięte dłonie.

– Zaiste. – Salome spojrzała na nią znad okularów.

– Przepraszam za tak wczesną porę, ale muszę zdążyć z dzieckiem do przedszkola – kontynuowała przybyła.

– Z dzieckiem? Pani dzieckiem?

– Tak – zatrzymała się w pół oddechu. – Ale to nic nie szkodzi. Ja zaraz wyjaśnię wszystko.

– Dobrze, proszę o numer umowy kredytowej.

Salome sprawdziła dane, starając się, by jej rozmówczyni nie mogła zajrzeć do laptopa.

– Nie mogę pani pomóc, przykro mi. Zaszło jakieś nieporozumienie – starała się być grzeczna, ale stanowcza.

– Nie zaszło. Wszystko omówiłyśmy przez telefon. Tak jak polecił pan Maks. Umówiłyśmy się, że pani weźmie ode mnie tylko dane i da mi informację, gdzie mam pojechać. Jesteśmy gotowi podjąć tę pracę. Nie chcemy komornika na karku, musimy spłacić ten kredyt, a ta praca…

– Pani czegoś nie rozumie. To nie jest praca dla matek z dziećmi. To zajęcie dla samotnych osób.

– Ależ wszystko w porządku. – Kobieta nie ustępowała. – Bo to nie ja pojadę, ale mój mąż. Jesteśmy gotowi na rozłąkę, jeśli to pomoże.

Salome zamknęła laptop. Chwyciła kobietę za spracowaną dłoń. Kelner przyglądający się temu z wnętrza lokalu skwitował: „Piękna i Bestia”. I chodziło nie tylko o porównanie urody kobiet, ale również o postawę ciała i wyraz oczu Salome, jednocześnie piękne i bestialskie.

– Jestem tylko pośrednikiem. Przykro mi, w tym wypadku nie mogę pomóc. Gdybyśmy rozmawiały szczerze od początku, nie musiałaby pani dzisiaj tu przychodzić.

3.

Przywykł do tego, że gdy miał dzień wolny od pracy w środku tygodnia, budził się sam w łóżku. Chociaż czekało na niego gotowe śniadanie i liścik z miłym powitaniem, i dowcipem na dzień dobry, wolałby jednak mieć ją przy sobie, tulić, dotykać, całować…

– Nie odbiera ci ochoty fakt, że wali nam niemiłosiernie z paszcz, Maks? – usłyszał głos Maksymki jak żywy, wyrywający się z jego pamięci.

To go otrzeźwiło. Zawsze tak działało, ale nie spodziewał się, że teraz zadziała „eksternistycznie”, bez obecności właścicielki tego argumentu.

Czas zacząć taniec godowy, pomyślał. Przez żołądek do…

4.

Salome siedziała niepocieszona w swoim biurze. Co chwilę dotykała na telefonie ikony Maksa w WhatsAppie. Że też on nie dodał swojego zdjęcia do profilu! Tylko fotkę Schwarzeneggera i to w wieku 70 lat! Cwaniak! Jak to, że akurat dzisiaj musi mieć wolne! Potrzebowała choćby w wyobraźni przywołać na pamięć jego szerokie ramiona i wydatny tors. Był niższy od niej, taki typowy pracownik biurowy, ale atletyczna i wysportowana budowa jego ciała tworzyła atmosferę bezpieczeństwa. Te ramiona – mógłby nimi objąć i ochronić trzy kobiety na raz! Gdyby tak chciał choć raz objąć ją. W pasie. Wtulić jej plecy w swoją klatkę piersiową. A dłonie złożyć na jej brzuchu i powoli przesuwać wyżej.

Poczuła ten dotyk i szybsze bicie serca. To był jej narkotyk – nieustające podniecenie. Ponadto myśli o Maksie wyzwalały w niej najdziksze instynkty związane z walką. Mogła mieć każdego faceta – podkreślmy – każdego! I miała każdego, którego zapragnęła. Prędzej czy później. Większość sama do niej przychodziła. Pozostali przypełzali, błagając, by mogli choć powąchać skrawka jej garderoby. A tu niespodzianka, gdyż garderoby zazwyczaj już na sobie wówczas nie miała. A Maks? Wiedziała, że tylko udaje twardziela. Ukradkiem przygląda się jej ciału i często aż wstrzymuje oddech. Posmakowałaby go. Rozczochrałaby go i zadusiła udami! Oooch, nie zrozumie jej nikt, kto nie ma tak silnego libido jak ona! I takiego Maksa w zespole!

Miała ochotę do niego zadzwonić i powiedzieć mu te wszystkie świństewka. Podniecało ją wyobrażanie sobie, jak robi w toalecie fotki swojego nagiego ciała i wysyła je Maksowi, a on odsyła po czasie zdjęcia, na których pokazuje jej, jak ona działa na niego.

Chrzanić jego lojalność wobec tej czarnowłosej łodyżki. Co taka mała dziunia może mu zaoferować?! A Salome? Przy niej nie chodziłby taki nabuzowany, wyposzczony… widzi przecież, jak jest.

Zaraz, zreflektowała się, szukała jego numeru w telefonie, gdyż chciała ustalić spotkanie „służbowe”, by wyjaśnić sprawę ostatniej klientki. Tak, to okazja, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Och, gdyby mogła być tą drugą pieczenią, którą on by ze smakiem schrupał!

5.

Zapłacił za kwiaty. Wychodząc z kwiaciarni, rzucił jeszcze okiem na kwiaciarkę. Myślał o niej „moja kwiaciarka”, tak jak myśli się „moja fryzjerka”, „mój cukiernik” albo „mój ksiądz”.

Nienawidziła przygotowywać bukietów dla Maksymki (och, jak dobrze, że to niezbyt często się zdarzało!), jego jedynego obsługiwała jak zapchlonego psa! Przez długi czas myślał, że to niewychowana jędza, aż zrozumiał wszystko, widząc jej nienaganny stosunek do innych klientów, i gdy dostrzegł, jak chłonie zapach jego perfum, węsząc za nim wśród silnego aromatu kwiatów. Trochę jej współczuł, ale nie przejmował się nazbyt jej problemem. Przejdzie jej, jak kogoś pozna, w końcu jest dość atrakcyjną dziewczyną, na pewno ktoś zada sobie trud, by odwrócić jej uwagę od Maksa.

Tymczasem dziś też cisnęła mu w dłoń wiązankę kwiatów, jakby chciała powiedzieć: „Masz, włóż jej w d… doniczkę! – pomimo tego, że są cięte”.

Oj, włożyłby chętnie! Może nie zaraz w… doniczkę i nie kwiaty… Ale miał nadzieję, że kwiaty w tym pomogą. Niech no tylko Maksymka wróci z pracy.

6.

– Dziewczyny, powinnyście mieć kanał na YouTubie! Ale wycisk! – Grupka spoconych i rozgrzanych kobiet o sylwetkach, wybaczcie, proszę, rozgotowanych pierogów wdzięczyła się do Maksymki i Róży.

– To dla was pierwszy tak wysiłkowy trening – uspokoiła grupę Maksymka. – Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować w komplecie.

– Nie zapomnijcie o zakupach z myślą o diecie. Lepiej mieć w domu tylko produkty, których potrzebujecie – dołożyła Róża. – Więcej się nie powtarzam. Gdy patrzycie na siebie w lustrze, dostrzegajcie osobę, którą kochacie i akceptujecie. Gdy macie fryzurę, która się wam nie podoba, nie rozpaczacie nad sobą, tylko idziecie do fryzjerki. No, ewentualnie potem rozpaczacie nad portfelem… Trening to taka wizyta u fryzjera modelującego całe ciało, tyle że kilka lat dłuższa. Cierpliwości, dziewczyny, dajcie sobie czas.

– Teraz kilka tygodni zajęć ogólnych, ale nie rezygnujemy ze spotkań indywidualnych – zakończyła Maksymka.

– Chciałabym mieć twój tyłeczek – wyrwało się jednej uczestniczce, na co wszystkie inne zachichotały.

– Zachowam biust tak samo jak ty? – zwróciła się do Róży inna, z piersiami jak amerykańskie naleśniki. To akurat komplement nie był, zważywszy na fakt, że opis piersi Róży nadawałby się na słowiańskie życzenia świąteczne: obfite, pełne radości, gorące, słodkie i białe. A do tego naturalne. Dwa wielkie błogosławieństwa!

– Kwestia genetyki – uśmiechnęła się Róża.

Pożegnały się krótko i poszły do biura na zapleczu siłowni.

Róża usiadła na stole na środku pomieszczenia, a Maksymka na krześle tuż obok niej. Róża wplotła palce we włosy Maksymki i z czułością je rozczesywała. Po chwili zaczęła ściszonym tonem:

– Wpadłam na pewien pomysł. Chyba wiem, jak rozwiązać wszystkie nasze problemy za jednym zamachem. Ale musiałybyśmy działać już teraz, bo mi zaczyna się śpieszyć! – Uniosła w górę luźną koszulkę skrywającą jej ciało. Oczom Maksymki ukazał się brzuch i plecy pełne siniaków.

Maksymce łzy popłynęły po policzkach.

– Dzwoniłaś na policję? – Wstała i przytuliła serdeczną przyjaciółkę.

– Nie mogę, kochana. Wiesz, przecież. Dlatego wymyśliłam coś innego. Ale będzie to wymagało zaangażowania Maksa.

– W pomoc?

– Nie tylko. Też w nasze…

Maksymka położyła palec na ustach Róży.

– Obie nigdy nie chciałybyśmy go stracić – dodała szybko. – Zaraz kolejna grupa. Pogadajmy dzisiaj wieczorem. Jeśli jesteś bezpieczna. Jeśli on jak zwykle po tym wyjechał do matki.

– Tak. Nie martw się. Będę sama. Tym razem dłużej, bo Piotr wyjechał, ale nie do matki… Zaufaj mi, plan jest bardzo dobry. – Róża próbowała pocieszać samą siebie.

– Ten dzień musiał kiedyś nadejść. – Maksymka usiadła zamyślona, jakby nie na temat komentując słowa Róży.

– Chodźmy – rzuciły chórem i poderwały się do wyjścia.

Tymczasem Maks układał bukiet czerwonych róż w wazonie, pielęgnując nadzieję, że to dziś jego ukochana dziewczyna będzie jego kochanką, nie mogąc przecież podejrzewać, jakie plany mają wobec niego kobiety.

7.

Uporał się z obiadem. Stół nakryty dla dwojga, gorące żeliwne garnki dbały o zachowanie ciepła potraw, zmywarka skryła skutki uboczne jego twórczej pracy. Wszystko gotowe, pachnące, relaksujące. Chętnie poszukałby jeszcze jakiejś muzyki, ale Maksymka nie lubiła muzyki. Po pracy wolała ciszę. Jeszcze tylko podłoga – posprząta, by czuła świeży zapach i była spokojna, że niczym nie musi się zajmować.

Gdy skończył, przypomniał sobie jeszcze o naderwanym wieszaku w przedpokoju, tym samym, przy którym Maksymka wygłaszała poetyckie wręcz litanie, nie mogąc wieszać na nim kurtki. Zatem akcja „Zostań bohaterem we własnym domu”. Obiecał, że naprawi, to naprawi – od ręki (po trzech miesiącach cierpliwego znoszenia ponagleń).

Jeszcze wyrównanie brody, prysznic, ten słodko zajeżdżający zapach perfum w dziwnej butelce, który go dusił przez pół godziny po aplikacji, ale który tak bardzo lubiła Maksymka i… gotowe!

8.

– Ale mnie nażarłeś! Albo pęknę, albo eksploduję. – Uśmiechnęła się do niego zalotnie, układając teatralnie usta w tak zwanego kaczorka. (Wolałbym, abyś seksplodowała, pomyślał). Opadła na oparcie krzesła z rękami za głową. – Po męsku wypełniłeś mnie po brzegi! – dorzuciła, wyraźnie się z nim drocząc.

Patrzył na nią lekko zakłopotany. Jej wzrok, gdy robił się tak wilgotny i magnetyczny, zawsze go onieśmielał. Tyle wystarczyło, by poczuł, że materiał spodni nie jest w stanie utrzymać unoszącego się w górę jak ciekawska surykatka penisa. Przyglądał się kosmkom włosów wysuniętych z jej fryzury na boki twarzy. Uwielbiał jej baby hair, herbaciany odcień skóry i tę pewność siebie, gdy badała jego spojrzenie.

– Myślałam, że wolisz mnie w rozpuszczonych włosach – rzuciła zaczepnie.

– Nie wiem, nie dodawałem nigdy sody kaustycznej do twojego szamponu.

Rozbawiło ją to. Ale nie przerywała swojej gry. Wstała od stołu i podeszła do niego, podciągając w górę sukienkę. Odsłaniała uda stopniowo z każdym krokiem, by w końcu opleść jego biodra i krzesło swoimi nogami.

– Dziękuję za wieszak – szepnęła mu do ucha. Poczuł dreszcze, ale zauważył, że ona też zadrżała. Pod sukienką miała na sobie tylko cienką bieliznę, a on oprócz spodni tylko koszulę i kapcie. Doskonale więc rozpoznawała, jak jest mu ciężko nad sobą panować. – I za kwiaty – powiedziała już głośno, przeciągając przy tym po jego żołędzi całą długością waginy kilka razy tam i z powrotem.

Chciał w tym czasie chwycić ją za pośladki, ale wstała raptownie.

– Szkoda tylko, że powielasz nudny schemat.

– Słucham? O co chodzi…

– Zawsze kupujesz pięć kwiatów, zawsze czerwonych, zawsze takich samych pięć. Zawsze z podobnym przystrojeniem. Zazwyczaj dzieje się to, gdy masz dzień wolny i gdy gotujesz. – Odwróciła się, by pozbierać talerze. Sukienka pozostawała powyżej dolnej linii pośladków, co bardzo go podniecało, pomimo jej zniechęcających wyrzutów. – I zawsze dlatego, że chcesz seksu ze swoją niunią.

Stał już obok niej, gdy nagle przywarła do niego tyłem, łapiąc go za pośladek i przyciągając do swojej pupy.

– Chcesz seksu ze swoją niunią? – rzuciła znowu innym, zalotnym tonem. Obezwładniała go ruchami bioder, które utonęły w jego dłoniach. Trzymał ją mocno i przyciskał do stołu, wymuszając pochylenie.

– Pamiętasz, jak byliśmy kiedyś w kwiaciarni, powiedziałaś, że takie kompozycje lubisz najbardziej…

– I dodałam, że nie lubię przystrojeń… – wchodziła mu w słowo, choć nie przerywał swojej wypowiedzi.

– Więc ta kwiaciarka szykuje dla ciebie, co najlepsze…

– A ty?

– A ja dbam, żeby było piękne dla ciebie…

– A ty coś wybierasz?

Zamilkł, zrozumiawszy, jak się pomylił w swoich argumentach. Zresztą zrozumiał też intencje kwiaciarki.

Opuściła sukienkę na uda.

– Maks, tak się nie zdobywa kobiety.

Kurde, to jak się zdobywa kobietę? Użył jej ulubionych perfum, ugotował, posprzątał, w końcu coś dla niej naprawił, nawet kwiaty kupił! Wszystko super, ale z kwiatami coś nie tak? Poczuł na podniebieniu smak irytacji. Atmosfera prysła, choć zdawało mu się, że jeszcze kilka sekund wcześniej zmierzali do jednego. Jak długo może wytrzymać bez seksu młody facet w jednym domu z kobietą doprowadzającą go do szaleństwa? Z kobietą, z którą mógłby zrosnąć się w niekończącym się akcie; takie miała walory! Każdy myślał, że z kim jak z kim, ale z nią Maks uprawia seks kilka razy dziennie! Tymczasem te kilka razy rozkładały się na kilka miesięcy…

Gdy już decydowała się na współżycie, robiła to z początku jakby wbrew sobie, ale nigdy potem nie żałowali żadnego zbliżenia. Zatem, jak się zdobywa kobietę, którą już się posiada? Jak się nie pęka ze złości, ale buduje taką atmosferę, by dać upust swoim naturalnym popędom, potrzebom, instynktom?

Coraz trudniej było mu panować nad emocjami i znosić kolejne rozczarowania, ale wciąż jeszcze się starał.

9.

Nie chciał stracić szansy, jaką dawał ten wieczór. Robił, co mógł, choć w powietrzu wisiało coś gęstego między nimi. Wiedział, że jego ukochana potrzebuje czasu na złamanie niezrozumiałego dla niego napięcia, które pojawiało się w niej zawsze, gdy próbowali się do siebie zbliżyć. Poprawka – gdy on inicjował zbliżenie. Ona nigdy tego nie robiła, choć czasem „wracała do tematu” po całym dniu jego zabiegów, gdy przebudzili się w nocy już prawie połączeni na skutek jego nocnych erekcji. Była wtedy niesamowita! Dokładnie tak niesamowita, jak trudna przed samym zbliżeniem.

Zawsze miał wrażenie, że odgrywa przed nim dwojaki taniec. Z jednej strony wdzięczy się przed nim, by zdobyć jego uwagę, by go uwieść i rozpalić do granic wytrzymałości, aby w ten sposób uwięzić go tylko dla siebie. Z drugiej strony, zanim ujawni mu swoją głębię kobiecości, musi sama siebie przekonać, że tego chce, że inne rzeczy jednak jej nie drażnią i nie studzą, że ten denerwujący świerszcz jednak nie zafałszował i nie musi się na nim skupiać, szukając punktu zaczepienia do rozbudzenia swojej niemałej przecież namiętności. Że wiatr nie wieje pod prąd i od sąsiada nie śmierdzą smażone sandały (bo jak uprawiać seks w takim smrodzie). Albo że prześcieradło zmieniała wczoraj i nie jest jeszcze zbyt brudne, by hasać na nim bez bielizny.

To jej rozdwojenie jaźni było dla niego wielką tajemnicą. Jednak, pomimo tego, że potrzebował więcej cielesności, niż mogła mu dać, cieszył się z ich więzi duchowej i emocjonalnej. Byli przyjaciółmi, rozumieli się i potrzebowali. Byli jak zrośnięci. Mało kto ze znajomych pamiętał jej prawdziwe imię, wszyscy mówili na nią Maksymka, tak bardzo ją z nim kojarzyli. To było ważniejsze niż jego w tym stanie pięciokrotne na dzień zapotrzebowanie na seks.

10.

Nie zdążył kupić nowych kwiatów. Maksymka nie była w nastroju do rozmów, choć starała się być ciepła i serdeczna. Wyraźnie coś ją przytłaczało i nijak wpisywała się w erotyczny nastrój Maksa. Na szczęście dała się namówić na wieczorny spacer – to zawsze ją relaksowało i otwierało.

– Puścisz mnie na noc do Róży, Maksiu? – poprosiła go z takim wyrazem oczu, że nie potrafił jej odmówić, choć wszystko w nim krzyczało „Nie!”.

– Piotr pojechał do matki? Przecież Róża może przyjechać do nas, zawsze tak…

– Proszę, to wyjątkowa sytuacja. Wynagrodzę ci to, nie pożałujesz – nalegała.

– Mam odczucie, że coś bardzo cię martwi i może mieć związek z Różą. Zawsze razem obgadujemy problemy. A od jakiegoś czasu oddalamy się od siebie, o co chodzi?

– Kto się oddala, Maks? Od kiedy jesteśmy ze sobą, Róża daje nam swobodę. Nie jesteśmy już trójką przyjaciół, tylko parą mającą wspólną przyjaciółkę. Róża nie narzuca siebie nam, ale my, babki nadal mamy swoje sprawy i tego nic nie zmieni. Zresztą, to pierwszy raz, gdy mamy jakiś problem, o którym wolimy nikomu nie mówić zawczasu. Czy mamy do tego prawo? Czy będziesz zazdrosny?

– Tak, macie prawo – przyznał, choć poczuł się odtrącony. Zaniepokoił się pomyślnością Róży i wiedział już, że nie namówi Maksymki nawet na szybki numerek przed wyjazdem. – Obiecaj mi, że to tylko jedna noc.

– To tylko dzisiaj. Potem będę tylko do twojej dyspozycji. Kochany jesteś!

A niech to! Leciało na niego kilka kobiet z jego otoczenia, a on był związany akurat z tą, która seks traktowała jak sezonowe owoce, niespecjalnie będące w jej guście! Ilu facetów w takiej sytuacji pozostałoby wiernych? Maks był; główną zasadą, jaka prowadziła go przez życie, była lojalność. Chciał się kiedyś oświadczyć i związać z Maksymką. Wiedział, że to jest również jej marzenie. I od kiedy wyznał jej miłość, nie dopuszczał możliwości intymnego obcowania z innymi kobietami. Płacił świadomie za swoją wierność, ale był przekonany, że czym większą szlachetną cenę zapłaci za ten związek, tym bardziej będzie on trwały, a to liczyło się najbardziej.

Rozdział drugi

1.

Wiedział, że nieprędko zaśnie. Następny dzień nie zapowiadał się różowo. Salome poprosiła w prywatnych wiadomościach, by zarezerwował czas na spotkanie służbowe. Dobrze wiedział, że to oznacza jakieś kłopoty (sprawy służbowe sygnalizowane z prywatnego numeru oznaczały zagadnienia, o których dyrekcja ich banku nie mogła się dowiedzieć) i późny powrót do domu. Zatem de facto nie zobaczy Maksymki kolejny dzień. Czuł się zniechęcony i powalony.

Przeżuwał kolację przy kuchennym stole, wpatrując się w czystą kartkę. Planował napisać do Maksymki list, aby zbudować dobrą atmosferę, zanim zaprosi ją na szczerą rozmowę. To nie mogło tak wyglądać. Jeśli mieli razem żyć, musieli wypracować wspólne stanowisko co do seksu. Przecież to jeden z podstawowych elementów małżeństwa!

Miętosił w garści spodenki Maksymki, które znalazł w sypialni. Próbował wyczuć na nich zapach jej krocza. Momentami wstydził się tego przed sobą, ale usprawiedliwiał się, że w samotności ludzie robią o wiele bardziej dziwne czy obrzydliwe rzeczy. Na osobności każdy może przestać grać i nie być potępiany za bycie sobą. Świntuszą wszyscy. Każdy miewa myśli i fantazje, do których się nigdy nie przyzna. Większość mężczyzn w jego położeniu właśnie oddałaby się masturbacji, ejakulując wprost na bieliznę swoich kobiet. Albo wprost na stół z laptopem, na którym oglądaliby pornusy. Ale nie Maks. Na drugi dzień miałby wrażenie, że każda osoba, która na niego spojrzy, domyśli się, co robił. Zaspokajał się niezmiernie rzadko, gdy wyjątkowo nie potrafił już znieść oczekiwania na akt.

Spodenki Maksymki miały raczej rekompensować mu jej nieobecność, a nawet bardziej – natchnąć go do pisania. Uśmiechnął się w duchu, gdy dotarło do niego, jak to brzmi. Wyobraził sobie, że napisał do Maksymki nie list, ale całą książkę i wydał ją. Teraz udziela wywiadu i na pytanie „Skąd bierze pan natchnienie do pisania takich tekstów?” odpowiada: „Gacie je skrywają. Trzeba je tylko dostarczyć przez nozdrza do mózgu”. W roztargnieniu, zamiast chusteczką wytarł usta spodenkami.

2.

„Zakochałem się. Dzień, w którym się to stało, nie pojawił się nagle, natychmiast – wzrastał w miarę starzenia się kalendarza. Tworzył fundament na długo, zanim obudził się jego własny blask. A gdy się to stało, był dojrzały, gotowy, uroczysty. Pamiętam ten moment doskonale, bo wtedy cała przestrzeń mojego serca wypromieniała, jak _oganesson_ z laboratoryjnej probówki. A Ty, ratując moje serce przed kolapsem do czarnej dziury, wypełniłaś je nową przestrzenią, z nowym wszechświatem doznań. Od tamtej pory moje serce kurczy się na skutek życiowej udręki, chcąc zniknąć światu z oczu, ale ciśnienie Twojego istnienia, Twoje siły rozkurczają je na nowo. Jesteś stale ekspandującym wszechświatem wewnątrz mego serca!

W ten dzień w szczególny sposób patrzyłem na Twoje proste włosy upięte wysoko na głowie i bezwładnie rzucone wzdłuż pleców aż do pasa. Patrzyłem na Twe smukłe i delikatne ramiona, które prosiły, by otulić je ciepłymi pocałunkami – wabiły, nęciły, powalały!

Byłem skłonny przyznać, że widzę anioła! Tyle że kolor Twoich włosów bardziej kojarzył się z Transylwanią aniżeli z niebem – perfekcyjnie czarne, a przy tym jedwabiście lśniące, były jak obsydianowe zwierciadło, w którym zapadała się moja jaźń. Przysiągłbym, że widziałem skrzydła na Twoich plecach, ale były to moje dłonie, którymi w wyobraźni obejmowałem Twe barki i rozkładając palce jak pióra, schodziłem po ramionach w dół.

Niżej było jeszcze bardziej niebezpiecznie! Twoje biodra samą swoją obecnością kazały mi się usprawiedliwiać, dlaczego jeszcze nie pieszczę ich delikatnymi ruchami pozwalającymi na uniesienie w górę tak ciasno opinającej je sukienki.

No dobrze, a jeśli wobec tego byłaś demonem? Drgnąłem. Ale kiedy spojrzałem w Twoje oczy – kaukaskie, wolne i radosne – nie znalazłem w nich nic niepokojącego oprócz ich siły przyciągania. Miałem wrażenie, że Twój uśmiech, to wstęp do nieustających pieszczot, którymi wypełnione będzie nasze życie, kiedy tylko uzmysłowię Ci, że jesteś moja i tylko moja!

Tkwiłaś w klatce mojego spojrzenia, nie wiedząc, że właśnie stałaś się moją siłą i determinacją.

Uległaś. Byłaś twarda jak diament, ale udowodniłem Ci, że możesz spłonąć jak węgiel, gdy znajdziesz się niebezpiecznie blisko ogniska, jakie potrafię rozpalać. Rozpłynęłaś się przy nim. Oddzieliłaś się od swojego serca. Ono pozostało czarne, dzikie, niczyje. Ty, bez reszty stałaś się moja. Wtopiłaś swoje ciało w moje ramiona, zniknęłaś w moich ciepłych dłoniach. Połączyłaś się z każdym słowem, jakim wypełniłem Twój czas, jakim wzbudzałem w Tobie zachwyt rzeczami, które do tej pory Cię nie interesowały. Zapadłaś się we mnie tak bardzo, że wszyscy zapomnieli, kim byłaś wcześniej. Nikt nie pamiętał, jak miałaś na imię i skąd przybyłaś. On to Maks, Ona to Maksymka – tak bardzo zrośli się ze sobą, upodobnili się i nauczyli rozumieć bez słów!

Wnikliwsi obserwatorzy czasem nazywali nas Makstrioszką (taką Matrioszką z Maksa i Maksymki). Ja chowam Cię w swej głębi jak słodką tajemnicę, a Ty w swojej głębi… tajemnicę. Tajemnicę, której nie potrafię rozgryźć. Tajemnicę, której odsłonięcie jest nam teraz niezwykle potrzebne!

Zauważyłaś? Nigdy nie pytałem, na jakim etapie ewolucji jest Twoja miłość. Chyba założyłem z góry, że rozwija się wraz z moją, ale tak wcale nie musi być! Ale też nigdy nie byłaś skłonna o tym mówić. Raczej słuchałaś i milczałaś. Kochałaś to, jak ja kocham. Uzależniałaś się od tego, jak ziemskie życie od energii Słońca i kaprysów wszechświata. Podpisałaś cyrograf, kupując moją duszę. Stałem się Twój. Dysponowałaś mną, ale jednocześnie byłaś moja. Zyskałem do Ciebie pełnię praw.

Bo widzisz, na podstawie różnych praw ludzie uroili sobie swoją rzeczywistość. Ja wybrałem sobie te, które w tej sytuacji były najsmaczniejsze. Prawo pierwokupu, prawo pierwszej nocy i prawo męża (i to jeszcze przed ślubem). Nie zdawałem sobie sprawy, że o moim losie u boku takiej dziewczyny, decyduje prawo dżungli. To sprawiedliwe prawo równości, regulujące przepływ siły życiowej przez komórki organizmu, jakim jest Ziemia. Zabrzmiało tajemniczo? Tak miało zabrzmieć, w końcu nie na darmo Maksymka coś ukrywa. A Maks musi się temu poddać jak realnym prawom – nie zmyślonym, nie zmodyfikowanym, niepozwalającym czerpać egoistycznych korzyści – prawom natury.

Gdy po raz pierwszy drżałaś, szlochając, przyciśnięta moim ciężarem i opleciona moimi ramionami, wypełniona i napełniona moim ciałem, gdy czułaś spełnienie oraz że dajesz mi szczęście, towarzyszył Ci smutek, że odbierasz to szczęście sobie. Dlaczego? Uwielbiałaś orgazmy! I ten, i każdy kolejny był Twoim upragnionym kieliszkiem ambrozji! Ja, perfekcjonista Maks, nie zostawiałem Cię nigdy w połowie drogi! Ale skąd miałem wiedzieć, że droga do Twojego spełnienia wiedzie innymi, nieznanymi mi szlakami?

Dlatego po erupcji namiętności, do której dojść musiało w naturalny sposób, nasz wulkan musiał zacząć stygnąć. Z czasem stałem się nabrzmiałą kalderą, z której upuszczasz ciśnienie przez małe szczeliny i gorące gejzery. Coś nie pozwala Ci raz jeszcze otworzyć w pełni krateru!

Usiądźmy, proszę i porozmawiajmy o przyczynach, o ich źródłach i poszukajmy metody”.

Jeszcze tylko ładna koperta, kilka kropel roztopionego wosku jako pieczęć z odciskiem kciuka. Maksymka nie spodziewa się takiego prezentu, ale gdy go nazajutrz rozpakuje…

Pokładał wielkie nadzieje w tym, że ten list dużo między nimi zmieni na lepsze.

3.

Rozciągała się na łóżku jak mocno napięta struna owinięta w bordową atłasową pościel. Przy słabym świetle w sypialni była w tej scenerii niemal niedostrzegalna. Chciała, by Maks grał na tej strunie, najpierw delikatnie przesuwając po niej palcami, powodując słabe drgania, potem, by komponował na niej coraz zmyślniejsze melodie i w końcu szarpał nią, szarpał, a ona krzyczałaby refren rozkoszy! Ale przecież była niewidzialna… Jak miał ją tu znaleźć? Nawet jej nie szukał…

Cholera, nawet nie odpisywał na wiadomości!

Salome nie musiała spędzać tej nocy sama, gdyby tylko chciała, ale… chciała. Uwielbiała swoje ciało tak samo, jak wszyscy, na których rzucała swój erotyczny urok. I gdy osobiście się nim zajmowała, był to czas, kiedy w jej wyobraźni zdobywał ją Maks. To były jedyne orgazmy, których smak mieszał się z prawdziwą tęsknotą. Bała się w takich chwilach, że go bezgranicznie kocha, gdyż nie potrafiłaby związać się z nikim, nawet z nim. Nie potrafiłaby być wierna, a nie chciała nikogo ranić. Na szczęście, gdy łapała oddech ulgi po wszystkim, stwierdzała, że to tylko namiętność.

– Maks, obiecaj mi – szeptała do poduszki, wprowadzając się w trans uniesienia – że jutro będziesz niewierny! Że zajrzysz we wszystkie zakamarki mojej czarnej duszy… i ciała, że się tam zapuścisz całym sobą, że twój przyspieszony oddech spali moją skórę, że wlejesz we mnie rozpalone pragnienie cielesnej miłości…

– Nie ma problemu, do zobaczenia jutro, spokojnej nocy – pojawiło się w odpowiedzi na ekranie telefonu.

Zachichotała na ten zbieg okoliczności.

4.

– Przepraszam, Maks, czy mógłbyś podejść do mojego stanowiska? Klientka z zaległymi ratami kredytu chce rozmawiać koniecznie z tobą – asystentka rzuciła to zdanie po krótkim „puk, puk”, nie przekraczając nawet progu otwartych drzwi.

– Oczywiście. – Maks od razu się podniósł i zaczął porządkować biurko, zanim wyszedł na korytarz.

– A ty, gdzie, kochanie? Papieros? Zaraz do ciebie dołączam – usłyszał męski głos z korytarza, wyraźnie skierowany do asystentki.

– Nie palę. I jak widzisz, zmierzam w przeciwnym kierunku, do toalety…

– Skoro tam zaczekasz… – Męski głos kontynuował zaczepkę w momencie, gdy Maks wyszedł ze swego kantorka.

Dziewczyna zrobiła tylko niesmaczną minę do swojego rozmówcy, znikając za drzwiami.

– Co jest, stary? Dlaczego dokuczasz koleżance? – Maks rzucił z uśmiechem.

– Ja tam żadnej lasce nie przepuszczam…

– Nie zapominaj o granicach – powiedział łagodnie, aczkolwiek już bez uśmiechu.

– Co jest, Maks, ty lasek nie zarywasz? Czyli na najbliższej imprezie działowej ciebie mam z głowy…

– Cezary, Jola jest mężatką, a w naszym zespole nie ma miejsca na seksistowskie zachowania. – Stanowczość we wzroku Maksa wystarczyła, by kolega wrócił do szeregu.

Przekraczając próg kolejnych drzwi, Maks wciąż miał spiętą minę. Od razu dostrzegł klientkę czekającą po drugiej stronie szyby. Poprawiła za duże okulary i nie czekając, aż Maks zdąży się przywitać, zaczęła mówić, pochylając się do przodu:

– Ja w sprawie rat kredytu, który pomógł nam pan dostać. Pamięta pan, udało się, choć nie mieliśmy za bardzo dochodów. – Doskonale rozpoznał osobę, przypomniał sobie nazwisko i wyszukał wszelkie dane w systemie, nie przerywając rozmówczyni. – I my teraz, to znaczy od poprzedniego miesiąca nie mamy, jak tego płacić. No rata jest za duża, może część byśmy mogli, ale to i tak się nie zmieni, bo mąż już nie ma tej pracy. Pamięta pan, jak pan zadzwonił i podał mi numer, pod który miałam dzwonić w razie kłopotów i ktoś miał dać nam pracę, abyśmy mogli ten kredyt spłacić…

Maks spiął się tak bardzo, że aż zgrzytnął zębami. Przy każdym okienku klient mogący potencjalnie to usłyszeć, a tu babka kopie pod nim solidne dołki.

– Proszę po kolei – przerwał jej, choć i tak miał wrażenie, że za późno. – Jak się pani nazywa?

Gdzie mieszka, kredyt na panią, ktoś inny żyrował, nie było mowy o dochodach męża… Aha, ktoś powiedział, że dostał większy kredyt, bo mógł spłacać z zaoferowanej zagranicznej pracy i tak teraz robi… Ale co pani opowiada, nasz bank nie oferuje takich usług! Ktoś się z panią spotkał? Odmówił? Proszę pani, żaden bank nie oferuje takich usług…

Niezmiernie się nagimnastykował, aby rozmowa toczyła się półtonem. Jeszcze trudniej było dać klientce do zrozumienia, że to miejsce nie jest odpowiednie na tę rozmowę, nie mówiąc jej o tym wprost. W ostateczności umówili się na telefon.

Maks spocił się tak bardzo, że był przekonany, iż na marynarce w okolicach pach wystąpiła sól wytrącona z potu. Najwspanialszą rzeczą, jaka go w tym momencie mogła spotkać, było opuszczenie budynku banku przez tę klientkę.

5.

– Co to ma być! – rzucił ostro, choć ściszonym głosem. Szybko nakreślił sytuację sprzed paru chwil i nie dając dojść Salome do głosu, kontynuował: – Napędzam ci te klientki, o które prosiłaś, a ty je spławiasz? Ile było takich osób? Cholera, jak ktoś wyżej to zauważy, to pójdziemy siedzieć. W najlepszym wypadku stracimy pracę. Pomyśl o wszystkich latach realizowania planów, wszystko przepadnie. Zdajesz sobie sprawę, że w tym kraju z prokuratorem można pójść na cichą ugodę, ale fiskus to wyrok śmierci? W co ty mnie wrabiasz…

– Nie rozmawiamy o tym tutaj – rzuciła, nie poruszając ustami. – Stąd pomysł na „spotkanie służbowe”. Zmykaj do domu, odśwież się i czekam na ciebie… u mnie.

– Co? – Nie krył oburzenia. Ale im dłużej patrzył w jej oczy, tym bardziej akceptował ten pomysł; w końcu będą mogli swobodnie porozmawiać.

Powoli złość ustępowała miejsca fascynacji. Jej spojrzenie było takie głębokie i opanowane. Była zrelaksowana i jakby… wdzięczna? Tak, to dobre określenie, choć nielogiczne. Zdawała się mówić, że wszystko jest okej, że wszystko układa się zgodnie z planem. Uspokoiło go to.

A jednocześnie zaniepokoiło. Czuł, jakby planowała zajść go od tyłu i wbić mu swoje kły w czaszkę. Nie znosił uczucia czytania w jego myślach, którego przy niej doznawał. I wrażenia, że jest zadowolona z faktu, iż go wykorzystała, choć on nie wie co, jak i kiedy się stało.

6.

Na stole leżał list zaadresowany: „Dla mojej Jagódki”, a na nim wyjątkowo duża borówka. Maksymka wiedziała, że Maks może wrócić późno, ale ta niespodzianka ją przeraziła. Gdy zwracał się do niej po imieniu, oznaczało to jakąś konfrontację. Oczywiście, domyślała się, czego może dotyczyć list i tym bardziej ją to stresowało.

Po lekturze nabrała pełne płuca powietrza i wstrzymała oddech, tamując łzy. Sięgnęła po telefon.

– Róża – wypowiedziała jej imię tak emocjonalnie, że dało się w tym usłyszeć gest chwytania kogoś za ramię, by powstrzymać go w czasie biegu – teraz ja potrzebuję twojej pomocy. Posłuchaj tego…

7.

Podniósł ramię, by nacisnąć na dzwonek, ale dostrzegł, że drzwi są uchylone. Nagle usłyszał głos Salome:

– Otwarte, byku, wchodź i prosto do jadalni!

Do jadalni? No tak, nie zdążyli przecież zjeść obiadu.

– Myślałem, że to spotkanie służbowe… – zaczął, rozglądając się po przedpokoju i wieszając marynarkę. – Nie musisz się kłopotać…

– To nie kłopot, tylko przywilej. – Wychyliła się zza futryny, wskazując, którędy ma podążać.

– Przywilej? Zjeść ze mną?

– Zjeść z szefową w jej chacie. – Wybuchła śmiechem.

Teraz dostrzegł, że Salome jest ubrana po prostu w szlafrok, ma zmyty makijaż, mokre włosy… Delikatny, świecący jedwab, choć stanowił nieprzebytą zasłonę dla oczu, w taki sposób opływał jej ciało, iż zdawało się być po prostu nagie. Na szczęście podomka sięgała prawie do kostek. Pierwsze pytanie w głowie Maksa? Czy pod spodem znajduje się jakaś bielizna? Drugie – jak ona to robi?! Ten afrykański instynkt! Salome bowiem odwróciła się, by spojrzeć na Maksa akurat w momencie, gdy gładził wzrokiem jej pośladki. Nie zdążył tego ukryć. Trach, złapany _in flagranti_.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: