Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Gdy kota nie ma, myszy harcują - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
20 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdy kota nie ma, myszy harcują - ebook

Charles Bukowski w nowym wydaniu!

Pod koniec życia Charles Bukowski dał się namówić na spisywanie dziennika. Wiedział, że jest nieuleczalnie chory i zbliża się jego czas. W nieregularnie prowadzonych zapisach dokumentuje codzienne wydarzenia i dzieli się refleksjami na temat swojego życia, pisania, sławy oraz ogólnymi spostrzeżeniami społecznymi i egzystencjalnymi. W tym „boksowaniu się ze śmiercią” – jak sam mawiał – jest szczery, bezpośredni i całkowicie wolny, bo już niczego nie musi. Znakomitym dopełnieniem tekstu są rysunki Roberta Crumba, znanego amerykańskiego twórcy komiksów, który po latach wspominał Bukowskiego: „To był bardzo trudny człowiek na żywo, ale na papierze wypadał świetnie”.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7392-833-6
Rozmiar pliku: 4,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

+--------------------------------------+--------------------------------------+
| 28.08.1991 | 23:28 |
+--------------------------------------+--------------------------------------+

Udany dzień na wy­ści­gach, ob­sta­wia­łem nie­mal bez­błęd­nie.

Ale i tak ogar­nia czło­wieka nuda, mimo że wy­grywa. Te chwile cze­ka­nia na ko­lejną go­ni­twę, ży­cie wy­cieka w prze­strzeń. Lu­dzie po­kryci są sza­ro­ścią, jak gdyby ktoś po nich dep­tał. Ale je­stem tu z nimi. Bo i gdzie in­dziej miał­bym pójść? Do Mu­zeum Sztuki? Pa­ja­co­wać cały dzień w domu, ba­wiąc się w pi­sa­rza? Jesz­cze by mi przy­szło do głowy, żeby za­ło­żyć sza­li­czek. Pa­mię­tam jed­nego po­etę, który no­sił się jak me­nel. Roz­darta ko­szula, za­rzy­gane spodnie, kłaki wła­żące do oczu, roz­plą­tane sznu­ro­wa­dła, ale długi szal trzy­mał w czy­sto­ści. To miało sy­gna­li­zo­wać, że był po­etą. A jego po­ezjo­wa­nie? Cóż, to prze­milczmy...

Wró­ci­łem do domu, wla­złem do ba­senu, po­tem uzdro­wi­sko. Moja du­sza jest w nie­bez­pie­czeń­stwie. Za­wsze była.

Sie­dzie­li­śmy z Lindą na ka­na­pie, do­bro nocy za­gar­niało nie­bo­skłon, kiedy usły­sze­li­śmy pu­ka­nie do drzwi. Linda wstała zo­ba­czyć.

– Le­piej tu po­dejdź, Hank...

Pod­sze­dłem do drzwi, boso, w szla­froku. Młody blon­dyn, młoda gruba dziew­czyna i jesz­cze jedna – taka ni to gruba, ni to szczu­pła.

– Chcą twój au­to­graf.

– Nie przyj­muję lu­dzi do sie­bie – rze­kłem do nich.

– My chcie­li­by­śmy tylko pana au­to­graf – tłu­ma­czył blon­dyn. – Obie­cu­jemy, że po­tem nie bę­dziemy już prze­szka­dzać.

Za­czął chi­cho­tać i dra­pać się po gło­wie. Dziew­czyny ga­piły się bez wy­razu.

– Ale nikt z was nie ma pa­pieru ani ni­czego do pi­sa­nia.

– O – zo­rien­to­wał się blon­dyn, zdej­mu­jąc rękę z głowy. – Wró­cimy z książką! Może w bar­dziej od­po­wied­nim mo­men­cie...

Szla­frok. Gołe stopy. Może dzie­ciak wziął mnie za eks­cen­tryka. Może wła­śnie nim by­łem.

– Nie przy­łaź­cie z rana – rzu­ci­łem do nich.

Pa­trzy­łem za nimi, jak od­da­lają się od domu, po czym za­mkną­łem drzwi...

A te­raz sie­dzę tu na pię­trze i pi­szę o nich. Z ta­kimi nie na­leży się zbyt­nio cac­kać, ina­czej ob­lezą cię jak mrówy. Mam za sobą okropne do­świad­cze­nia przy blo­ko­wa­niu tych drzwi. Tylu z nich my­śli, że ja­kimś cu­dem za­pro­szę ich do środka i do bia­łego rana będę z nimi pić. Wolę pić sam. Za­da­niem pi­sa­rza jest pi­sać. Pi­sarz nie jest wi­nien ni­czego wię­cej oprócz do­stępu do tego, co prze­lał na pa­pier. Co gor­sza, wielu z tych, co pu­kają, wcale nie czyta – oni po pro­stu coś tam o to­bie usły­szeli. Czy­tel­nik, a za­ra­zem naj­lep­szy sort czło­wieka to ten, który na­gra­dza mnie tym, że nie mu­szę na nią albo na niego pa­trzeć.+--------------------------------------+--------------------------------------+
| 29.08.1991 | 22:55 |
+--------------------------------------+--------------------------------------+

Mo­zolny dziś dzień na wy­ści­gach, moje prze­klęte ży­cie dyn­da­jące na haku. Je­stem tam co­dzien­nie. Nie wi­dzia­łem, żeby ktoś był tam co­dzien­nie, poza pra­cow­ni­kami. Naj­pew­niej na coś cho­ruję. Sa­royan stra­cił głowę na wy­ści­gach, Fante przy po­ke­rze, Do­sto­jew­ski przy ru­letce. I wcale nie jest to kwe­stia forsy, chyba że ci się skoń­czy. Mia­łem kie­dyś kum­pla ha­zar­dzi­stę, który ma­wiał: „Nie ob­cho­dzi mnie, czy wy­gram, czy nie, ja po pro­stu chcę grać”. Mam wię­cej sza­cunku dla pie­nię­dzy; mia­łem ich bar­dzo nie­wiele przez więk­szość ży­cia. Wiem, co to ławka w parku albo pu­ka­nie go­spo­da­rza. Z pie­niędzmi są tylko dwa pro­blemy: albo masz ich za dużo, albo masz ich za mało.

Cóż, za­pewne za­wsze znaj­dzie się coś, czym ze­chcemy po­drę­czyć sa­mych sie­bie. A na wy­ści­gach ma się oka­zję po­czuć in­nych lu­dzi, mrok ich de­spe­ra­cji oraz to, jak ła­two po­tra­fią re­zy­gno­wać. Tłum na wy­ści­gach to świat w pi­gułce, ży­cie roz­bi­jane o śmierć i prze­graną. Ko­niec koń­ców nie ma tu wy­gra­nych – pra­gniemy je­dy­nie ulgi, chwili wy­tchnie­nia. (Kuźwa, przy­pa­li­łem so­bie palce pa­pie­ro­sem, kiedy du­ma­łem nad tą bez­sen­sow­no­ścią. To mnie obu­dziło, wy­rwało z tego sar­tre’owskiego stanu!) Cho­lera, trzeba nam hu­moru, trzeba nam śmie­chu. Kie­dyś wię­cej się śmia­łem, kie­dyś w ogóle wszyst­kiego ro­bi­łem wię­cej, oprócz pi­sa­nia. Te­raz nic, tylko pi­szę i pi­szę, i pi­szę – im je­stem star­szy, tym wię­cej pi­szę, tań­cu­jąc ze śmier­cią. Nie­zły szoł. I są­dzę, że to, co pi­szę, jest w po­rządku. Jed­nego dnia po­wie­dzą: „Bu­kow­ski nie żyje” i wów­czas na­prawdę mnie od­kryją, i po­wie­szą na ohyd­nych ja­snych lam­pach. Mam to w du­pie. Nie­śmier­tel­ność to idio­tyczny wy­mysł śmier­tel­nika. Wi­dzi­cie, co wy­ścigi ro­bią czło­wie­kowi? Spra­wiają, że ko­lejne zda­nia płyną. Grzmot i fart. Śpiew ostat­niego nie­bie­skiego ptaka. Wszystko, co pi­szę, brzmi do­brze, bo ja ry­zy­kuję, kiedy pi­szę. Inni są zbyt ostrożni. Stu­diują, na­uczają i prze­gry­wają. Za­cho­waw­czość spra­wia, że nie mogą roz­pa­lić w so­bie ognia.

Czuję się le­piej tu, na dru­gim pię­trze, z moim kum­plem ma­cin­to­shem.

A w ra­diu leci Mah­ler, pły­nie na peł­nym lu­zie, śmiało po­dej­mu­jąc ry­zyko, czło­wiek cza­sem tak musi. Po­woli na­ra­sta moc. Dzię­kuję ci, pa­nie Mah­ler, je­stem twoim do­zgon­nym dłuż­ni­kiem.

Za dużo palę, za dużo piję, ale pi­sać nie mogę za dużo, to po pro­stu wciąż przy­cho­dzi, a ja wo­łam o wię­cej i to nad­jeż­dża, mie­sza­jąc się z Mah­le­rem. Cza­sem świa­do­mie sie­bie za­trzy­muję. Mó­wię so­bie: daj so­bie chwilę, idź po­spać albo po­patrz na 9 ko­tów, albo po­siedź z żoną na ka­na­pie. Tylko sie­dzisz na wy­ści­gach albo przed ma­cin­to­shem. I wtedy prze­staję, wci­skam ha­mu­lec, par­kuję to cho­ler­stwo. Do­staję cza­sem li­sty od lu­dzi, któ­rzy pi­szą mi, że moje pi­sa­nie po­mo­gło im cią­gnąć da­lej. Mnie też po­mo­gło. Pi­sa­nie, róże i 9 ko­tów.

Mam tu­taj mały bal­kon; przez otwarte drzwi wi­dzę stąd świa­tła sa­mo­cho­dów na Har­bor Fre­eway wio­dą­cej na po­łu­dnie. Ten ciąg świa­teł nie ma końca. Ci wszy­scy lu­dzie. Co oni ro­bią? O czym my­ślą? Wszy­scy umrzemy, wszy­scy co do jed­nego, co za cyrk! Już sam ten fakt po­wi­nien wzbu­dzać w nas mi­łość do sie­bie na­wza­jem, ale tak się nie dzieje. Je­ste­śmy udrę­czeni i przy­gnie­ceni co­dzien­nymi bzde­tami, bez reszty zżarci przez bła­hostki.

Wła­śnie tak, pa­nie Mah­ler! Za­ła­twi­łeś mi cu­downy wie­czór. Da­lej, su­kin­synu! No, da­lej!

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: