Gdy rozpęta się piekło. Poradnik survivalowy na czas kataklizmu - ebook
Gdy rozpęta się piekło. Poradnik survivalowy na czas kataklizmu - ebook
Ta książka przedstawia przerażający i brutalny świat, jaki znamy z gry Fallout, z filmu Mad Max czy z Drogi MacCarthy’ego. Przeżyją tylko nieliczni.
- Jak uzdatniać wodę ze ścieku?
- Jak przyrządzić „szczura z rożna”?
- Jak w razie potrzeby zutylizować zwłoki?
Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby przetrwać, gdy nadejdzie kataklizm!
Cody Lundin znany z programu Dwa oblicza survivalu w praktyczny sposób uczy, jak poradzić sobie w ekstremalnej sytuacji zagrożenia. Jak być samodzielnym i samowystarczalnym, gdy świat, który znamy, legnie w gruzach?
Dowiedz się, co spakować do „awaryjnego” plecaka, jak urządzić schronienie dla rodziny, zdobyć pożywienie w piwnicy, a nawet jak wykąpać się bez wody.
Grozę apokaliptycznych wizji rozbijają rysunki Russa Millera, rysownika kultowych komiksów Marvela.
Lundin survivalu nauczył się, mieszkając w dziczy i w aborygeńskiej wiosce. Obecnie osiedlił się w Arizonie, gdzie żyje w zgodzie ze swoją filozofią. Jego dom jest wyposażony w pasywny system ogrzewania, kompostownik i urządzenie do zbierania deszczówki, za to nie ma w nim energii elektrycznej!
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-946-8 |
Rozmiar pliku: | 17 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wszelkie scenariusze kryzysowe wiążą się z sytuacją zagrożenia życia. Niektóre z informacji zawartych w tej książce mogą się okazać zabójcze, jeśli wykorzysta się je w niewłaściwy sposób. Każdy, kto oferuje trening GWARANTUJĄCY pełne bezpieczeństwo w trudnych sytuacjach, jest głupcem lub wręcz kłamcą. Autor, wydawca i wszystkie inne osoby uczestniczące w tworzeniu tej książki, nie biorą odpowiedzialności za nieprzewidziane skutki wykorzystania materiału zawartego na jej kartach.
„Każde społeczeństwo, które poświęci odrobinę wolności, by zyskać na bezpieczeństwie, nie zasługuje na żaden z tych przywilejów i w końcu straci oba”
—Benjamin Franklin
Podziękowania
Pragnę podziękować moim dziadkom – Agnes, Gene’owi, Monie i Adolfowi – za wprowadzenie mnie na ścieżkę samodzielności. Nigdy nie zapomnę patroszenia ryb, pielenia ogródków warzywnych, napawania się zapachem świeżo ściętej trawy, przycinania drzew owocowych, robienia przetworów, grabienia siana, chowania się przed tornadem w piwniczce i przed śnieżycą w domu, pieczenia kołaczy i przekładańców z daktylami, a przede wszystkim osobliwej umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach z uśmiechem na twarzy. Prawość, uczciwość i odwaga moich dziadków były zdumiewające, co więcej, traktowali innych ludzi tak, jak sami chcieli być traktowani. Nieważne, jak niewiele posiadali – ich dom był zawsze otwarty dla przyjaciół lub nieznajomych w potrzebie.
Dziękuję wam, drodzy dziadkowie, za wspomnienia i wartości, które do dziś kształtują moje życie.
Słowa uznania kieruję również do Russa Millera za zabawne ilustracje oraz do Christophera Marchettiego za fotografie. Wam obu, którzy od zawsze bezgranicznie wierzyliście w magiczną moc szaleństwa, jestem najbardziej wdzięczny za samo towarzystwo – niech opatrzność czuwa nad wami! Dziękuję również Markowi Bryansowi za nieoceniony wkład w powstanie rozdziału o samoobronie. Ty sam w sobie jesteś jednym wielkim rozdziałem!
Wreszcie słowa podziękowania kieruję do zespołu wydawniczego Gibbs Smith za znoszenie mojego ekscentrycznego zachowania, napadów złości, przekleństw i wszelkich szaleństw.
Dziękuję Freji Jane za wyjątkową cierpliwość oraz mojej słodkiej rodzince, z którą łączą mnie więzy krwi i przyjaźni; tym, którzy wierzyli we mnie i w to, co robię, lub przynajmniej schodzili mi z drogi, oraz moim Braciom i Siostrom na całym świecie – ta książka jest dla Was.
Wstęp:
Dlaczego napisałem tę książkę
Ta książka powstała po to, by przekazać ludziom sensowne i sprawdzone w praktyce narzędzia i techniki, które pomagają osiągnąć spokój ducha, harmonię oraz niezależność w trudnych czasach. Jej podstawą są moje wykłady i umiejętności, które przekazałem już tysiącom studentów. Bazując na zdrowym rozsądku i zhierarchizowanych ludzkich potrzebach psychologicznych i fizjologicznych, Poradnik survivalowy w zwięzły sposób przedstawia proste kroki niezbędne do właściwego przygotowania siebie i swojego domostwa na zagrożenia.
Nie warto się łudzić, że ta książka pomoże w sytuacji, gdy dom zalała powódź i trzeba się liczyć z perspektywą zamieszkania w przyczepie. Informacje zawarte w tym poradniku należy przestudiować i wykorzystać prewencyjnie, czyli ZANIM pojawi się zagrożenie. Gdy łódź tonie, jest już za późno, by sięgać po lekturę i uczyć się pływać! Właściwe przygotowanie do sytuacji kryzysowej może mieć ogromne, wprost fundamentalne znaczenie dla czyjegoś życia.
Gęsia skórka
Nieważne, jak dobrze jesteś zaopatrzony, jeśli nie jesteś przygotowany psychicznie, twoje zakopane w ogródku lub schowane w garażu zapasy na nic się nie zdadzą. Nie zamierzam siać paniki. Chcę tylko nauczyć was, jak zachować spokój w chwilach chaosu. Pewność siebie i wiara we własne umiejętności zminimalizuje strach – wasz i waszych bliskich.
Kozy
To nie jest książka o prowadzeniu domu czy gospodarstwa. Nie piszę o sadzeniu drzewek owocowych, uprawianiu ogródka czy dojeniu kóz, choć zapewne przydałoby się, gdyby kryzys miał trwać dłużej. Są na ten temat poradniki, zachęcam więc do ich lektury.
Broń
Jest wiele przewodników survivalu, które oferują wyłącznie informacje jak ugotować swojego pupila, zrobić ładunek wybuchowy czy zdobyć maski przeciwgazowe. Moja książka, w przeciwieństwie do innych, ma przygotować do sytuacji, gdy nie można po prostu skoczyć do warzywniaka po coś do jedzenia.
Złoto
Nie jestem i nie chcę być finansistą. Pisząc tę książkę, chciałem jedynie pokazać ludziom, co jest naprawdę ważne w sytuacji, gdy człowiek jest zdany tylko na siebie. Pochodzący z Niemiec dziadek mojego przyjaciela opowiadał o mieszkańcach miast, którzy udawali się na handel na wieś. Pojawiali się we wsi z walizkami pełnymi srebrnej zastawy, złota, biżuterii, a opuszczali ją obładowani drogocennymi warzywami. Prawdziwa wartość przedmiotów zależy od sytuacji.
Głupcy
Moja książka nie będzie interesująca dla ekstremalnych survivalowców: nie ma tu instrukcji jak zrobić minę, zakamuflować się czy przygotować bombę. Z pewnością przeczytam w Internecie kpiące recenzje nabazgrane przez niedoinformowanych guru survivalu, siedzących w swych wygodnych domach zaopatrzonych w wodę, kanalizację, ogrzewanie, klimatyzację, prąd i łączność ze światem. Ta książka powstała na bazie mojego doświadczenia. Żyję tak jak uczę – buduję domy, które chłodzą i ogrzewają się same. Energię czerpię ze słońca, a wodę z deszczu, sam robię kompost i uprawiam ogród. Mój poradnik ma pomóc czytelnikom zrozumieć, jakie umiejętności przydają się w miejskim survivalu.
Sprzęt
W nagłych wypadkach odpowiedni sprzęt jest oczywiście bardzo ważny, ale nie mam zamiaru zmuszać nikogo do kupowania niepotrzebnych rzeczy. Tego, co najważniejsze – umiejętności i wiary w siebie – nie da się kupić.
To nie jest książka o świetnym sprzęcie survivalowym i o tym, gdzie go zdobyć. Nie daj się wkręcić ludziom usiłującym sprzedać ci „niezbędny” do przetrwania sprzęt. Wielu z nich nie ma pojęcia o survivalu, znają się za to świetnie na zarabianiu pieniędzy. Kupuj tylko niezbędny, prosty i funkcjonalny sprzęt i nie zapominaj, do czego ma służyć. Skomplikowane urządzenia przysparzają więcej problemów niż pożytku.
Wiele tematów poruszanych w tej książce dotyczy zasad powszechnie znanych, lecz niestety zapomnianych, mimo że w sytuacji kryzysowej mogłyby odgrywać kluczową rolę. Są i tematy mniej oczywiste, rady, których opracowanie wymagało ode mnie wielu godzin badań.
Jak powszechnie wiadomo, tylko regularne powtarzanie sprawia, że uczymy się i zapamiętujemy, dlatego też będę powtarzał najważniejsze punkty omawiane w kolejnych rozdziałach.
Styl, jakim się posługuję, oraz wybrane przeze mnie ilustracje nie są przypadkowe. Jeśli zazwyczaj czytujesz wyłącznie literaturę piękną, popijając Earl Greya, ta książka nie jest dla ciebie. Nie zamierzam wznosić się na literackie wyżyny, by nie stracić z oczu celu, w jakim powstała ta książka.
Z zawodu jestem instruktorem sztuki survivalu i tak zarabiam na życie. To, czego uczę, jest także moją pasją i wiem, jak sprawić, by moi uczniowie nie zasypiali na zajęciach.
Przeczytaj uważnie tę książkę, ale nie traktuj jej jak wyroczni. Zastanów się, jak dostosować zawarte w niej rady do sytuacji, w jakiej się znajdujesz – sam musisz odpowiedzieć sobie na pytanie: czego najbardziej może potrzebować twoja rodzina, gdy rozpęta się piekło. Musisz też przygotować się na okoliczności, których nie jestem w stanie przewidzieć ani ja, ani nikt inny – i stawić im czoła, wykorzystując zdobytą wiedzę.
Mam nadzieję, że zawarte w tej książce informacje wystarczą, by przygotować odpowiedni plan.
Twój
Cody LundinJak korzystać z książki
Jerry Lizak
Jako że rozdziały tego poradnika są krótkie, bez trudu znajdziesz informację, której akurat potrzebujesz. Omawiane tematy dotyczą przede wszystkim tego, co najskuteczniej ochroni cię w sytuacji prawdziwego zagrożenia.
Oczywiście, najlepiej przeczytać książkę od deski do deski – wówczas trening przetrwania będzie skuteczniejszy.
Na początek warto zapamiętać prostą zasadę: wyjście bez szwanku z sytuacji kryzysowej w 90% zależy od stanu psychicznego, a tylko w 10% od działania i dostępnego sprzętu. Dlatego jako pierwszy wychodzi na scenę energiczny Jerry, odpowiedzialny za twoją pewność siebie i pozytywne myślenie.
Jerry pojawia się na kartach książki, by zachęcać do podejmowania wysiłku, prowokować do myślenia, bawić i dodawać otuchy. Wspierają go w tym mądre sentencje znanych i docenianych ludzi z całego świata. Jego rola polega głównie na przypominaniu, że nikt nie jest osamotniony i nigdy nie należy tracić nadziei.
Nie pomijaj fragmentów, w których pojawia się Jerry, gdyż stanowią one bazę tego, na czym należy zbudować swój plan przetrwania. Techniki na nic się zdadzą, jeśli paraliżujący strach nie pozwali z nich właściwie skorzystać.
Wskazówki Jerry’ego
Wskazówki Jerry’ego dotyczą rzeczy rekomendowanych jako niezbędne do przetrwania (przedstawiam je w drugiej części książki). Specjalistyczne rozdziały, poświęcone m.in. zapewnieniu odpowiednich warunków sanitarnych w sytuacjach kryzysowych, wodzie, transportowi, żywności i komunikowaniu się, zostały skonstruowane tak, byś szybko i bez trudu znalazł interesujący cię temat.
Każdy rozdział prezentuje liczne warianty rozwiązania danego problemu. Na przykład w części o „kryzysowym” oświetleniu podsuwam wiele pomysłów (użycie latarki, świec, lampionów, lamp naftowych, a nawet lamp solarnych), ale to ty sam powinieneś wybrać opcję odpowiadającą potrzebom i budżetowi rodziny. Nie ulegaj pokusie kupowania dokładnie takich sprzętów, jakie opisuję. Myśl przede wszystkim o realiach, w jakich żyjesz, i sam decyduj, co jest niezbędne, a co nie.
Bardzo krótkie podsumowanie
Znajdziesz je na końcu każdego rozdziału. Taka pigułka okaże się idealna dla osób, które nie mają zbyt wiele czasu. Także dla tych, którzy, kartkując książkę, chcą wrócić pamięcią do omawianych zagadnień. I wreszcie dla średnio zainteresowanych czymkolwiek leni, traktujących cię jako wariata owładniętego wizją rychłej zagłady.
Hardcorowe rady
Pod tym szyldem znajdziesz związane z tematem rozdziału zaawansowane techniki przetrwania, których zakres znacznie przekracza podstawowe potrzeby większości rodzin.
Rysunkowy Gang
Członkowie gangu występujący w książce – Vinny, Robbie, Trevor, Daisy – mają jedno ważne zadanie – podtrzymywać was na duchu, bo jak wiadomo, dobry humor jest najważniejszy. Poza tym, każdy z nich jest kwintesencją tych cech i umiejętności, które powinniście w sobie odnaleźć i tym samym zwiększyć szanse na przeżycie swoje i swojej rodziny.
Vinny
Vinny’ego Karalucha, eleganckiego i dowcipnego przewodnika po świecie zagrożeń, charakteryzują przede wszystkim: pozytywne nastawienie do rzeczywistości i duża pewność siebie – dziedzictwo wielu pokoleń jego przodków żyjących w koszach na śmieci i kuchniach VIP-ów. Bogate, oparte na latach praktyki doświadczenie, świadomość i intuicyjna wiedza pozwalają mu z łatwością i w naturalny sposób odnajdywać najlepsze sposoby na przetrwanie. Vinny zawsze potrafi się urządzić – zarówno w trakcie, jak i po totalnej katastrofie. Ma talent przewidywania rozwoju wypadków i rozumienia motywów kierujących ludźmi. Dzięki temu potrafi zaproponować optymalne strategie przetrwania. Vinny ma tylko jedną wielką słabość – ser brie.
Karaluchy należą do najbardziej niezależnych stworzeń w świecie przyrody, a co za tym idzie – są doskonałym i jednocześnie dość osobliwym przykładem do naśladowania. Ich zdolność adaptacji i niesamowita odporność przeszły już do legendy.
Znamy prawie 4 tys. gatunków tych owadów, które żyją na ziemi od ponad 400 mln lat. Z tej liczby zaledwie tuzin uznano za szkodniki.
Karaluchy potrafią przeżyć nawet tydzień bez głowy, padając w końcu z odwodnienia, ponieważ nie mogą się napić. Co ciekawe, ich układ nerwowy, rozciągnięty na całej długości ciała, nadal funkcjonuje. Potrafią wstrzymać oddech na 45 minut, jedzą dosłownie wszystko (mają oddzielne „uzębienie” wewnątrz układu trawiennego, umożliwiające pożywianie się w trakcie przemieszczania się), mogą też biegać z prędkością do 5 km/godz. Nie szkodzi im promieniowanie odpowiadające radiacji eksplozji termonuklearnej (dla karaczana prusaka 90–105 tys. remów jest dawką „do przyjęcia”, dla człowieka dopuszczalne jest zaledwie 800 remów).
Karaluchy mają jeden duży nerw łączący głowę z odwłokiem, działający podobnie jak detektor ruchu, a jednocześnie ostrzegający przed niebezpieczeństwem czyhającym z tyłu. Szczypce na odnóżach umożliwiają im wspinanie się po ścianach, a oczy, zbudowane z 4 tys. samodzielnych soczewek, obracają się na wszystkie strony. Aby uniknąć zagrożenia, korzystają z wysoce wrażliwych i wyspecjalizowanych czułków, składających się ze 150–170 połączonych w całość członów, które umożliwiają im wykonanie do 25 zwrotów ciała na sekundę (pod tym względem są rekordzistami w świecie zwierząt).
Serce karalucha to zwykła tuba z zastawkami, która pompuje krew w obu kierunkach. Owad potrafi zwolnić akcję serca lub całkowicie ją zatrzymać bez jakichkolwiek konsekwencji. Jeśli karaluch nagle traci odnóże, nie odtwarza go jak inne owady w kilku cyklach linienia, lecz opóźnia najbliższe linienie, koncentrując całą energię na odtworzenie kończyny. Karaluchy wyróżniają się też pod względem umiejętności przetwarzania cennych składników odżywczych w źródło energii, które pomaga zneutralizować lub osłabić działanie groźnych chemikaliów.
Te owady doskonale wiedzą, że nie należy trwonić energii – 75% czasu spędzają na nicnierobieniu. Najnowsze badania ujawniły, że wypracowały one pewne złożone sposoby zachowań społecznych, jak choćby grupowe podejmowanie decyzji odnośnie podziału zapasów żywności. Większość gatunków karaluchów rodzi żywe młode – co jest anomalią w świecie owadów – zapobiegając w ten sposób zjadaniu jaj przez konkurencję. Jeśli brakuje pożywienia, młode karaluchy podejmują próbę przetrwania, żywiąc się odchodami rodziców.
Robbie
Specjalny bonus!
Aktualny rekord świata w jedzeniu żywych karaluchów na czas należy do Kena Edwardsa z angielskiego hrabstwa Derbyshire. W 2001 r. Ken zjadł w minutę 36 syczących karaczanów madagaskarskich.
Smacznego, Ken!
Robbie Śmieciarz urodził się, a jakże, na wysypisku śmieci, w pobliżu miejscowości Arivaca w Arizonie. Zaprosiłem go, by nauczył nas, jak zrobić coś z niczego. Jest bożyszczem bywalców wysypisk, podziwianym za swą pomysłowość i szacunek dla ograniczonego budżetu. Biegła znajomość alternatywnych źródeł zasobów w miastach i na prowincji, szczególnie zaś bogactwa użytecznych śmieci, w połączeniu z umiejętnościami i zdolnością do improwizacji czyni z Robbiego nieocenionego sojusznika, gdy trzeba stworzyć tanie, wielofunkcyjne narzędzie. Dla niego liczy się konkret; jest złotą rączką i potrafi posługiwać się fachową terminologią, dzięki czemu przekazuje wiedzę w prosty i jasny sposób. Jego motto brzmi: „Jeśli coś nie jest zepsute, to tego nie naprawiaj. Jeśli jest zepsute, napraw samodzielnie!”.
Trevor
Trevor jest mistrzem prostoty we wszystkim, co robi. Potrafi wskazać najprostszy sposób wykonania każdego zadania. Cechuje go spokój i opanowanie.
Daisy
Krowa Daisy jest patronką odwagi w działaniu. Zawsze znajduje wyjście z trudnej sytuacji, potrafi dodać otuchy i patrzy optymistycznie w przyszłość, choć jednocześnie jest przygotowana na najgorsze. Słynie z talentu do kreatywnej współpracy, dociekliwości i świetniej organizacji. Z determinacją i wytrwałością chwyta byka za rogi i mierzy się ze wszystkimi oczekującymi załatwienia sprawami.Flashback:
Powracające zapowiedzi katastrofy
„Wolność oznacza odpowiedzialność. Dlatego większość ludzi się jej boi”
—George Bernard Shaw
Pamiętam to wielkie finalne odliczanie. Odbywało się realiach czasu atlantyckiego, więc my, mieszkańcy południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, mieliśmy kilka godzin więcej na przygotowania do nadchodzącej katastrofy – pluskwy milenijnej, matki wszelkich Armagedonów. Pięć, cztery, trzy, dwa, JEDEN! Szczęśliwego Nowego Roku! I dzięki Bogu on nastąpił.
W miesiącach poprzedzających zapowiadaną megakatastrofę uczestniczyłem w wielu spotkaniach, na których przerażeni ludzie zasypywali gradem pytań i oskarżeń grono pośpiesznie zebranych „ekspertów”.
„Co ja zrobię, gdy zabraknie prądu?!” – martwiła się pewna staruszka.
Największą korzyścią płynącą z organizowania takich paneli dyskusyjnych było uspokojenie nastrojów twierdzeniem, że zrobiono wszystko, co możliwe, aby ochronić naszą globalną wioskę przed paniką wywołaną wizją przerw w dostawie prądu, załamania się kursów giełdowych i opóźnień w pracy poczty elektronicznej. Niektórzy „eksperci”, jak np. pewien makler giełdowy udzielający instrukcji uzdatniania wody, popisywali się wiedzą ściągniętą pośpiesznie z Internetu.
Obserwowałem zebranych z trwogą w sercu. Nigdy wcześniej nie byłem świadkiem takiego strachu. Ludzie pragnęli powierzyć swe bezpieczeństwo w ręce innych, w rzeczywistości żądając, by się nimi zaopiekowano.
Wysyp „ekspertów” do spraw sytuacji kryzysowych nastąpił w ciągu jednej nocy. W rzeczywistości należałoby ich nazwać „ekspertami od pazerności”, zamierzającymi wykorzystać podszytą strachem wrzawę, by sprzedawać z ogromnym zyskiem kontenery mrożonek, panele słoneczne, psy obronne i suplementy diety. Dopiero na końcu tej listy znalazły się generatory prądotwórcze. Wszyscy obiecywali ocalenie, nadzieję i dostąpienie wszelkich łask w zamian za wprawienie w ruch wszechmocnego dolara i zakup dóbr konsumpcyjnych. Jedna z gazet reklamowała domowej roboty zestawy niezbędne do przetrwania, broń defensywną (oczywiście, nielegalną), oraz wiele innych rzeczy, wskazywanych jako niezbędne w czasie końca świata. Kilka osób, które nie rozmawiały ze mną od wielu lat, znów się chciało ze mną zaprzyjaźnić – tak na wszelki wypadek, jak się domyślam.
Dni, tygodnie i miesiące po niedoszłej apokalipsie upływały dosyć spokojnie, dostarczając światu wielu wątpliwej przydatności sprzętów ratunkowych po absolutnie przystępnych cenach. Wreszcie kryzys minął. Byliśmy już bezpieczni, prawda? Teraz można było pozbyć się całego tego majdanu, by spłacić zaciągnięte wcześniej pożyczki. Ludzie, którzy tak gorąco się modlili o koniec świata, stali się pośmiewiskiem i celem drwin.
Na pierwszy rzut oka porywamy się z motyką na słońce. Nawet pobieżny przegląd wiadomości może przyprawić o szybsze bicie serca. Po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła „strach na świecie” pojawia się 25 milionów linków, a liczba ta systematycznie rośnie. Media nakręcają spiralę strachu, bombardując świat wizją nadchodzącego nieszczęścia i scenariuszami typu „A co, jeśli…”. Niestety, w dzisiejszych czasach tematów do przedyskutowania jest sporo.
Ponad 170 tys. ludzi zginęło w ciągu kilku minut w Azji na skutek uderzenia tsunami, które wywołało najsilniejsze w dokumentowanej od 1899 r. historii aktywności sejsmicznej trzęsienie ziemi. Południowe wybrzeże Stanów Zjednoczonych wciąż jeszcze się nie pozbierało po huraganie Katrina, prawdopodobnie najstraszniejszej naturalnej katastrofie, jaka kiedykolwiek nawiedziła amerykańską ziemię. Mimo obietnic składanych przez polityków, większość Nowego Orleanu ciągle leży w ruinie. Dwa pasażerskie odrzutowce, które wbiły się w bliźniacze wieże World Trade Center w Nowym Jorku, pozbawiając życia ponad 2,7 tys. osób, wstrzymały na chwilę życie świata, wieszcząc nową erę działań wojennych opartych na terrorze. Strach z powodu tego, co się stało lub co się może wydarzyć, odgrywa istotną rolę we wszystkich ważnych wyborach prezydenckich współczesnego świata.
W ostatnich latach rozpoczęła się era zmian prowadzących w nieznanym kierunku. Być może społeczeństwa miejskie uświadomiły sobie boleśnie naszą zupełną zależność od technologii. Za każdym razem, kiedy w gniazdkach nie ma prądu, mieszczuchy na całym świecie okazują się kompletnie zaskoczeni, nieprzygotowani i bezradni. Dyktowane strachem zapotrzebowanie na pomoc „ekspertów” przy stawianiu czoła miejskim katastrofom tylko podsyca chaos i bezsilność.
Ciągle wierzymy, że czarny scenariusz nie dotyczy ani naszej ulicy, ani naszego kraju. Do czasu aż – ku naszemu zdumieniu i przerażeniu – zaczyna ich dotyczyć.Miejski i podmiejski survival – z czym to się je
„Drogi Panie Lundin! Dziękuję za pańskie zainteresowanie stanowiskiem instruktora pomocniczego Pionu Zarządzania Kryzysowego stanu Arizona. Chociaż pańskie usługi mogą być przydatne w przyszłości, obecnie nie ma niestety zapotrzebowania na instruktorów o tego typu kwalifikacjach”
—treść odmownego listu podpisanego przez dyrektora ds. treningu i ćwiczeń Pionu Zarządzania Kryzysowego w Departamencie Bezpieczeństwa i Spraw Wojskowych stanu Arizona, który otrzymałem w czerwcu 2006 r.
B ez względu na to, czy chodzi o survival miejski czy zielony (nastawiony na przetrwanie w warunkach poza cywilizacją), książka ta na pewno pomoże poradzić sobie w chwilach zagrożenia, zarówno na terenach wiejskich, jak i gęsto zaludnionych. Termin „miejski survival” kojarzy się bardzo różnie. Dla niektórych oznacza ratunek przed zombie, inni wiążą go z bronią lub zagmatwaną historią w stylu _Mad Maksa_, _Armagedonu_ czy kolizji Ziemi z asteroidą.
Jednak pierwszą i najważniejszą sprawą w każdych warunkach kryzysowych, jest podjęcie działań zmierzających do zachowania życia. Utrzymanie temperatury ciała na poziomie około 37ºC ma tu zasadnicze znaczenie. W rzeczywistości najłatwiej stracić życie w terenie poprzez wystawienie się na „działanie czegoś” i tym samym utratę kontroli nad termoregulacją organizmu. Największe związane z tym zagrożenia to hipotermia (wyziębienie organizmu) i hipertermia (przegrzanie organizmu). Generalna zasada mówi, że wszystkie scenariusze survivalowe muszą brać pod uwagę walkę z ekstremalnymi temperaturami i ich śmiertelnymi dla ludzkiego organizmu skutkami.
Wiele lat temu szkoliłem grupę, mającą za sobą kurs z „przewodnikiem”, który ostrzegał przed dewastacją planety po uderzeniu asteroidy. Ich trening dziwnie się pokrywał z filmami traktującymi o tego typu nieszczęściach – _Nagłe zderzenie_ i _Armagedon_. Zaspokojenie ich oczekiwań okazało się dość trudne, chcieli bowiem przeżyć epicki grill planety, po którym 90% ludzkości usmaży się jak kaczki. Pewien przedsiębiorczy uczestnik kursu sprawił sobie na tę okoliczność nowiutkiego hummera, wyposażając go w dodatkowe zbiorniki paliwa na dachu. Ciekawe, jak zamierzał po katastrofie zdobywać paliwo? Dokąd (i po czym?) chciał jeździć?
Ludzie mają bardzo różne pojęcie o tym, co będzie potrzebne, gdy dojdzie do katastrofy. Facet od hummera w swych przygotowaniach nie poświęcił zbyt wiele uwagi wodzie, schronieniu czy żywności, koncentrując się na możliwości tankowania na wypalonym pustkowiu swojej terenówki, znanej skądinąd z tego, że pali niemiłosiernie dużo. Co więcej, kupił ten samochód już po moich zajęciach, chociaż dam sobie głowę uciąć, że nie wspominałem o zaletach tego pojazdu w okolicznościach tak bardzo przypominających koniec świata.
Podsumowując, książka ta koncentruje się wokół trzech zagadnień:
1.ROZPOZNANIE, CZEGO LUDZIE NAPRAWDĘ POTRZEBUJĄ, BY PRZEŻYĆ W KRÓTKIM I DŁUŻSZYM OKRESIE CZASU.
2.WSKAZANIE RZECZY NAPRAWDĘ NIEZBĘDNYCH W WARUNKACH, W KTÓRYCH UZUPEŁNIENIE ZAPASÓW W POBLISKIM (I W ŻADNYM INNYM) SKLEPIE NIE WCHODZI W GRĘ.
3.INSTRUKCJE, JAK NA BAZIE TEGO, CO AKURAT MA SIĘ POD RĘKĄ, ZASPOKOIĆ W ZAIMPROWIZOWANY SPOSÓB WIELE SWOICH POTRZEB, PODNOSZĄC PRZY TYM KOMFORT PSYCHICZNY I EMOCJONALNY RODZINY.
W tym poradniku staram się wskazać uniwersalne i podstawowe rzeczy niezbędne w sytuacji kryzysowej, jednak ty sam musisz ocenić, co w twoim przypadku sprawdzi się najlepiej i co będzie najbardziej potrzebne. Zależy to od wielu czynników, jak położenie geograficzne, rzeźba terenu, klimat, liczba członków rodziny, ich wiek, stan zdrowia, mobilność, dostęp do wody pitnej itp. Istotnych różnic znalazłoby się znacznie więcej, ale nie ma sensu wszystkich ich tutaj wymieniać.
Ta książka, jak i żadna inna, nie podaje na talerzu gotowych rozwiązań problemu, który mógłby zagrozić twojej rodzinie. Przekazuję w niej całą dostępną mi wiedzę, która według mnie może się przydać w sytuacjach zagrożenia, ale podkreślam: przeczytanie poradnika od deski do deski i przygotowanie domu w oparciu o zawarte w nim rady NIE GWARANTUJE PRZETRWANIA. Każdy scenariusz survivalowy zawiera dwie zmienne. Jedną jest ludzka natura, drugą – Matka Natura. Obie mogą zawieść w najmniej oczekiwanym momencie, stawiając wyzwania, o jakich nie śniło się autorom książek czy filmów poświęconych survivalowi.
Niniejsza książka ma dostarczyć czytelnikowi solidnej i dość szczegółowej wiedzy, która wzmocni wiarę w sens zmagań z żywiołami, wyczuli na dochodzące ze świata sygnały niebezpieczeństwa i pozwoli się możliwie najlepiej przygotować na sytuację kryzysową.
Przestudiuj zamieszczone w poradniku informacje, a potem pomyśl o sobie. W przygotowania możesz zaangażować także inne osoby, przecież z wyzwaniem nie trzeba się mierzyć samodzielnie.Podstawy samodzielności… i zaufania
„Sam musisz dorosnąć, bez względu na to, jak wysoki był twój dziadek”
—irlandzkie przysłowie
Samodzielność jest najważniejsza, a bycie samodzielnym oznacza zdolność zaspokajania swoich potrzeb w oparciu o własne umiejętności. Oczywiście ważne jest również to, żeby móc na kimś lub na czymś polegać, komuś lub czemuś ufać, gdyż zawsze przyda się pomocna dłoń, kiedy sprawy zaczną wyglądać naprawdę źle. Grunt to rodzina!
Oprócz rodziny, można również obdarzyć zaufaniem swoje miasto, a raczej urzędników, wierząc w to, że w sytuacji kryzysowej wyciągną nas z opresji. A zaufanie do państwa? Chciałoby się mieć nadzieję, że dla rządu sprawy twojej (i każdej innej) rodziny są równie ważne jak dla ciebie.
Pasożyty względne i bezwzględne: metaforyczna historia miłosna
PASOŻYT _rzeczownik_ 1. organizm zwierzęcy albo roślinny żyjący kosztem innego organizmu 2. człowiek żyjący z cudzej pracy
W świecie przyrody – począwszy od roślin przez ryby, owady i zwierzęta, a na ludziach skończywszy – występuje wiele typów pasożytów. Różnią się m.in. zdolnościami adaptacyjnymi. Niektóre, kiedy umiera ich żywiciel, migrują w poszukiwaniu kolejnego, inne spokojnie czekają, aż sam się pojawi – jedne i drugie nazywamy pasożytami względnymi. Są również pasożyty bezwzględne – organizmy, które, gdy ich żywiciel umiera, giną razem z nim, bo same nie potrafią przetrwać.
Można przyjąć, że podobne kategorie dotyczą ludzi. Naszym „żywicielem” może być państwowa służba zdrowia, nudny, aczkolwiek bogaty kochanek czy małżonek, bezpieczna praca w wielkiej korporacji, opiekuńczy rodzice lub inni członkowie rodziny, podarowana karta kredytowa (oczywiście do wykorzystania wyłącznie w sytuacjach awaryjnych) czy wreszcie jakakolwiek inna współczesna metoda „usidlenia”, powodując powolne pozbawianie człowieka siły, motywacji, charakteru i poczucia własnej wartości.
Do pewnego stopnia jesteśmy bezradni wobec faktu, że stajemy się pasożytami. Warto jednak pogłębiać świadomość, kim są nasi żywiciele i starać się pracować nad poszerzeniem obszaru wolności. Warto wiedzieć, kto lub co rządzi twoim światem.
Masz nadzieję, że wszystkie urzędy – lokalne i państwowe – robią, co tylko możliwe, by w pełni zaspokoić potrzeby twoje i twoich bliskich. Powinieneś się jednak głęboko zastanowić, komu naprawdę możesz zaufać, kto wykona całą tę robotę właściwie i bez niedoróbek. Warto o tym pomyśleć, gdy rodzi się pokusa przerzucenia odpowiedzialności na kogoś innego. Przecież za nasze bezpieczeństwo nie odpowiada żaden rząd, ale my sami. Łańcuch reakcji na zagrożenia jest tak silny, jak słabe jest jego najsłabsze ogniwo. Zadbaj zatem o to, by nie być najsłabszym ogniwem.
Być jak skała...
Jak wspomniałem, wytrzymałość każdego łańcucha zależy od jego najsłabszego ogniwa. Podstawą dobrego planu przetrwania jest właściwe przygotowanie i, co oczywiste, odrobina szczęścia. Większość ludzi budujących współczesną cywilizację stoi na jednej nodze. W czasach gwałtownych zmian brakuje im stabilności i równowagi. Stali się nadmiernie uzależnieni od otaczającej ich infrastruktury. Wystarczy wyciągnąć wtyczkę z gniazdka lub wyłączyć światło, by ich świat diabli wzięli, a wszystko to z powodu braku planu awaryjnego – większość społeczeństwa nie dba lub nawet nie dostrzega potrzeby posiadania takiego planu.
Nasi przodkowie doskonale wiedzieli, jak założyć ogród, przechowywać żywność i uzdatnić wodę do picia. Większość z nich twardo stąpała po ziemi, opierając się na dwóch nogach, gdyż mieli dogłębną wiedzę na temat tego, jakie umiejętności są niezbędne do przetrwania.
Moi dziadkowie z obu stron byli bardzo biedni. Żyli w rolniczej Dakocie Południowej, dorastając w czasach wielkiego kryzysu. W młodości mieszkali na farmach, polegając na darach natury, dobrej pogodzie, pracowitości i przyjaznych sąsiadach. Mój dziadek ze strony mamy zwoził z pola siano traktorem jeszcze jako 83-latek. Dopiero gdy traktor się przewrócił podczas podjazdu na skarpę, uznał to za sygnał do „przejścia na emeryturę”.
W czasach moich dziadków rządził zdrowy rozsądek. Gromadzenie zapasów i rzeczy potrzebnych do przetrwania nie było objawem paranoi. Osoby w potrzebie mogły liczyć na sąsiadów po kolejnym tornadzie, śnieżycy czy burzy z piorunami. Matka Natura raczej nie zmieniła swego charakteru, a jeśli już, to stała się jeszcze bardziej nieobliczalna. Mądrzy ludzie nadal robią zapasy na trudne czasy, gdy nie będzie się dało pojechać po zakupy nawet najwytrzymalszą terenówką.
Dorastałem w wyjątkowej atmosferze, w świecie ogrodów warzywnych, sadów owocowych, przetworów, polowań i wreszcie czegoś, co moja rodzina wciąż nazywa „starym, dobrym pionierskim duchem”. Był to czas, kiedy rządziła prostota i ludzie pomagali sobie wzajemnie, ponieważ tego chcieli, a nie czuli, że muszą. I w tym właśnie duchu piszę książkę o miejskim survivalu.
Mrówka i konik polny
„ODROBINA WIEDZY PRAKTYCZNEJ JEST WARTA NIESKOŃCZENIE WIĘCEJ NIŻ MNÓSTWO WIEDZY NIEUŻYTECZNEJ”
—Kahlil Gibran
Pewnego letniego dnia konik polny skakał sobie w najlepsze po polu, słuchając przez słuchawki muzyki i śpiewając. Minęła go mrówka, dźwigająca na plecach worek pszenicy, a do tego słoik miodu, pojemnik mleka w proszku i soli – wszystko to miało trafić do mrowiska.
– Czemu nie przystaniesz i nie porozmawiasz ze mną, zamiast tak się trudzić? – zapytał konik polny.
– Pomagam gromadzić zapasy na zimę – odrzekła mrówka. – I tobie, koleś, radzę zrobić to samo.
– Po co się martwić zimą? Przecież mamy w bród jedzenia!
Ale mrówka nie odpowiedziała i ruszyła swoją drogą. Kiedy nadeszła zima, konikowi polnemu szybko zabrakło jedzenia i stanęło przed nim widmo głodowej śmierci. Gdy zobaczył, jak mrówki korzystają z zapasów żywności, które zgromadziły latem, zrozumiał, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie na chudsze czasy.
Posłużyłem się tą nieco uwspółcześnioną wersją bajki Ezopa z oczywistych powodów. Jesteś mrówką czy konikiem polnym? Skoro kupiłeś tę książkę, bez wątpienia masz zadatki na mrówkę. _Pamiętaj jednak, że nie będziesz nią, dopóki nie wprowadzisz w życie treści, o których czytasz._
A może jednak daleko ci do mrówki? Może nieustannie gadasz, a robisz niewiele, bo wolisz założyć słuchawki, by się zrelaksować?
Znam wiele osób trąbiących nieustannie o Armagedonie, proroctwach Indian Hopi, końcu kalendarza Majów, powrocie Elvisa, statku-bazie, „Nowym Porządku Świata”, czarnych dziurach, epidemiach, zarazach, kurczącej się powłoce ozonowej, dniu Sądu Ostatecznego, zabójczych asteroidach oraz eksplodujących i umierających słońcach. Ludzie tego pokroju kończą zwykle swe wywody stwierdzeniem: „Cóż, w razie czego wiem, dokąd skierować swe kroki!”. Jeśli już mają się gdzieś udać, to prosto do mojego rondla, więc mam nadzieję, że przynajmniej przy okazji tej niepożądanej wizyty nieco się podtuczą.
Kiepscy naśladowcy mrówek, strzeżcie się! Wasza działalność prowadzi prosto do wybuchu masowej histerii. Zamknijcie się, proszę, i zróbcie wreszcie coś pożytecznego, zamiast straszyć innych. A przy okazji: trudno sobie wyobrazić coś bardziej aroganckiego niż założenie, że „w razie czego” skorzystacie ze schronienia i strawy kogoś, kto zadał sobie trochę trudu i odpowiednio przygotował, podczas kiedy wy nie robiliście absolutnie nic poza gadaniem.
Czymś innym jest pomoc tym, którzy starali się osiągnąć samodzielność, ale popadli w tarapaty na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.
Jeśli jesteś zatwardziałym konikiem polnym, a niniejszą książkę, którą podsunęła ci zaprzyjaźniona mrówka, czytasz, choćby pobieżnie, to już należą ci się gratulacje! Wkrótce może się zdarzyć, że się zainteresujesz przymiotami mrówki, nawet jeśli będzie to wynikać wyłącznie z ciekawości.
Łowca i zdobycz:
klucz do psychologii przetrwania
„Wątpliwość i strach są rodzicami ludzkiego zachowania, a reszta przyzwyczajeń to ich dzieci”
—Pearl Dorris
To, co człowiek okazuje na zewnątrz, jest zaledwie echem tego, co się dzieje w jego wnętrzu. Jeśli w głębi duszy myślisz, że jesteś palantem, to nie spodziewaj się, że ludzie będą cię postrzegać w inny sposób.
Drapieżniki, do których zalicza się również człowiek, z upodobaniem polują na słabsze osobniki. W świecie zwierząt, jeśli np. wilk porwie się na silnego i zdrowego łosia, podejmuje ryzyko – gdy odniesie poważne, zagrażające życiu obrażenia, zaważą one na jego zdolności przetrwania lub nie, rzutując na jego łowieckie zdolności w przyszłości. Drapieżniki – zarówno zwierzęta, jak i ludzie – są mistrzami w odczytywaniu mowy ciała i subtelnych niuansów dotyczących potencjalnej zdobyczy. Drobny przestępca na ulicy ocenia swą przyszłą ofiarę w podobny sposób jak lew na prerii gazelę. Nie potrzeba do tego żadnych słów. Albo jest się odpowiednim celem, albo nie.
Drapieżność na ogół nie występuje na poziomie jednostkowym. Dotyczy grup, organizacji, a nawet miast i narodów. Do rzadkości należą skuteczne rozwiązania praktyczne pozwalające zmniejszyć poczucie lęku, bo często nikt nie zna jego prawdziwego źródła. Najpierw wkrada się wątpliwość, która albo wzmocni, albo znacznie osłabi naszą pewność siebie. Jeśli poczujemy się niepewnie, ktoś inny zacznie decydować, co jest najodpowiedniejsze dla naszego bezpieczeństwa.
Co gryzie Trevora
„JEŚLI NIE MOŻESZ ICH PRZEKONAĆ, ZDEZORIENTUJ ICH”
—Harry S. Truman
W tej części wiele uwagi poświęcono zwalczeniu lęków, z którymi boryka się Trevor. Im więcej się o nich mówi, tym bardziej poważniejsze i trudniejsze do pokonania się wydają. To z kolei generuje strach i złość. Najpierw trzeba sobie poradzić z główną przyczyną problemu. Zajmowanie się wyłącznie skutkami ustawia nas w pozycji obronnej, skąd blisko do frustracji i bezsilności. Możemy się przez cały dzień opędzać od much, ale jeśli nie zareagujemy na przyczynę ich obecności, usuwając np. nieczystości z obejścia, to nie pozostanie nam nic innego, jak przywyknąć do ich towarzystwa. Jednym z najlepszych sposobów radzenia sobie z przyczyną problemu jest uczciwe i rzetelne postawienie sprawy.
W dzisiejszym świecie mało kto wie, co jest naprawdę konieczne i niezbędne do życia. Tym bardziej więc pozwalanie innym, by o tym za ciebie decydowali, przyczynia się do tego, że staniesz się obiadem na stole drapieżnika. Dlatego podstawą powinna być samodzielność i pewność siebie. To właśnie te cechy pomogą ci stawić czoła niezliczonym wyzwaniom w sytuacji zagrożenia. Gdy zadbasz o zaspokojenie podstawowych potrzeb, cała reszta na liście przygotowań zyska drugorzędne znaczenie.
Potrzeby i sposób, w jaki zabiera się do ich zaspokajania są kwestią indywidualną. Niektóre spośród koniecznych do przetrwania elementów, jak choćby woda do picia, żywność i schronienie niezbędne do zachowania prawidłowej temperatury ciała, nie podlegają dyskusji. Inne mają jednostkowy charakter – mogą dotyczyć na przykład lekarstw czy rzeczy przywracających równowagę i spokój ducha. Oddzielenie potrzeb rodziny od jej wymagań jest bez wątpienia jednym z najważniejszych zadań, które trzeba wykonać w drodze do niezależności.