Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdy rozpęta się piekło. Poradnik survivalowy na czas kataklizmu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Gdy rozpęta się piekło. Poradnik survivalowy na czas kataklizmu - ebook

Ta książka przedstawia przerażający i brutalny świat, jaki znamy z gry Fallout, z filmu Mad Max czy z Drogi MacCarthy’ego. Przeżyją tylko nieliczni.

  • Jak uzdatniać wodę ze ścieku?
  • Jak przyrządzić „szczura z rożna”?
  • Jak w razie potrzeby zutylizować zwłoki?

Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby przetrwać, gdy nadejdzie kataklizm!

Cody Lundin znany z programu Dwa oblicza survivalu w praktyczny sposób uczy, jak poradzić sobie w ekstremalnej sytuacji zagrożenia. Jak być samodzielnym i samowystarczalnym, gdy świat, który znamy, legnie w gruzach?

Dowiedz się, co spakować do „awaryjnego” plecaka, jak urządzić schronienie dla rodziny, zdobyć pożywienie w piwnicy, a nawet jak wykąpać się bez wody.

Grozę apokaliptycznych wizji rozbijają rysunki Russa Millera, rysownika kultowych komiksów Marvela.

Lundin survivalu nauczył się, mieszkając w dziczy i w aborygeńskiej wiosce. Obecnie osiedlił się w Arizonie, gdzie żyje w zgodzie ze swoją filozofią. Jego dom jest wyposażony w pasywny system ogrzewania, kompostownik i urządzenie do zbierania deszczówki, za to nie ma w nim energii elektrycznej!

 

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8103-946-8
Rozmiar pliku: 17 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRAWDZIWE REALIA

Wszel­kie sce­na­riu­sze kry­zy­so­we wi­ążą się z sy­tu­acją za­gro­że­nia ży­cia. Nie­któ­re z in­for­ma­cji za­war­tych w tej ksi­ążce mogą się oka­zać za­bój­cze, je­śli wy­ko­rzy­sta się je w nie­wła­ści­wy spo­sób. Ka­żdy, kto ofe­ru­je tre­ning GWARANTUJĄCY pełne bezpieczeństwo w trudnych sytuacjach, jest głupcem lub wręcz kłamcą. Autor, wydawca i wszystkie inne osoby uczestniczące w tworzeniu tej książki, nie biorą odpowiedzialności za nieprzewidziane skutki wykorzystania materiału zawartego na jej kartach.

„Ka­żde spo­łe­cze­ństwo, któ­re po­świ­ęci odro­bi­nę wol­no­ści, by zy­skać na bez­pie­cze­ństwie, nie za­słu­gu­je na ża­den z tych przy­wi­le­jów i w ko­ńcu stra­ci oba”

—Ben­ja­min Fran­klin

Podziękowania

Pra­gnę po­dzi­ęko­wać moim dziad­kom – Agnes, Gene’owi, Mo­nie i Adol­fo­wi – za wpro­wa­dze­nie mnie na ście­żkę sa­mo­dziel­no­ści. Ni­g­dy nie za­pom­nę pa­tro­sze­nia ryb, pie­le­nia ogród­ków wa­rzyw­nych, na­pa­wa­nia się za­pa­chem świe­żo ści­ętej tra­wy, przy­ci­na­nia drzew owo­co­wych, ro­bie­nia prze­two­rów, gra­bie­nia sia­na, cho­wa­nia się przed tor­na­dem w piw­nicz­ce i przed śnie­ży­cą w domu, pie­cze­nia ko­ła­czy i prze­kła­da­ńców z dak­ty­la­mi, a przede wszyst­kim oso­bli­wej umie­jęt­no­ści ra­dze­nia so­bie w trud­nych sy­tu­acjach z uśmie­chem na twa­rzy. Pra­wo­ść, uczci­wo­ść i od­wa­ga mo­ich dziad­ków były zdu­mie­wa­jące, co wi­ęcej, trak­to­wa­li in­nych lu­dzi tak, jak sami chcie­li być trak­to­wa­ni. Nie­wa­żne, jak nie­wie­le po­sia­da­li – ich dom był za­wsze otwar­ty dla przy­ja­ciół lub nie­zna­jo­mych w po­trze­bie.

Dzi­ęku­ję wam, dro­dzy dziad­ko­wie, za wspo­mnie­nia i war­to­ści, któ­re do dziś kszta­łtu­ją moje ży­cie.

Sło­wa uzna­nia kie­ru­ję rów­nież do Rus­sa Mil­le­ra za za­baw­ne ilu­stra­cje oraz do Chri­sto­phe­ra Mar­chet­tie­go za fo­to­gra­fie. Wam obu, któ­rzy od za­wsze bez­gra­nicz­nie wie­rzy­li­ście w ma­gicz­ną moc sza­le­ństwa, je­stem naj­bar­dziej wdzi­ęcz­ny za samo to­wa­rzy­stwo – niech opatrz­no­ść czu­wa nad wami! Dzi­ęku­ję rów­nież Mar­ko­wi Bry­an­so­wi za nie­oce­nio­ny wkład w po­wsta­nie roz­dzia­łu o sa­mo­obro­nie. Ty sam w so­bie je­steś jed­nym wiel­kim roz­dzia­łem!

Wresz­cie sło­wa po­dzi­ęko­wa­nia kie­ru­ję do ze­spo­łu wy­daw­ni­cze­go Gibbs Smith za zno­sze­nie mo­je­go eks­cen­trycz­ne­go za­cho­wa­nia, na­pa­dów zło­ści, prze­kle­ństw i wszel­kich sza­le­ństw.

Dzi­ęku­ję Fre­ji Jane za wy­jąt­ko­wą cier­pli­wo­ść oraz mo­jej słod­kiej ro­dzin­ce, z któ­rą łączą mnie wi­ęzy krwi i przy­ja­źni; tym, któ­rzy wie­rzy­li we mnie i w to, co ro­bię, lub przy­naj­mniej scho­dzi­li mi z dro­gi, oraz moim Bra­ciom i Sio­strom na ca­łym świe­cie – ta ksi­ążka jest dla Was.

Wstęp:
Dla­cze­go na­pi­sa­łem tę ksi­ążkę

Ta ksi­ążka po­wsta­ła po to, by prze­ka­zać lu­dziom sen­sow­ne i spraw­dzo­ne w prak­ty­ce na­rzędzia i tech­ni­ki, któ­re po­ma­ga­ją osi­ągnąć spo­kój du­cha, har­mo­nię oraz nie­za­le­żno­ść w trud­nych cza­sach. Jej pod­sta­wą są moje wy­kła­dy i umie­jęt­no­ści, któ­re prze­ka­za­łem już ty­si­ącom stu­den­tów. Ba­zu­jąc na zdro­wym roz­sąd­ku i zhie­rar­chi­zo­wa­nych ludz­kich po­trze­bach psy­cho­lo­gicz­nych i fi­zjo­lo­gicz­nych, Po­rad­nik su­rvi­va­lo­wy w zwi­ęzły spo­sób przed­sta­wia pro­ste kro­ki nie­zbęd­ne do wła­ści­we­go przy­go­to­wa­nia sie­bie i swo­je­go do­mo­stwa na za­gro­że­nia.

Nie war­to się łu­dzić, że ta ksi­ążka po­mo­że w sy­tu­acji, gdy dom za­la­ła po­wó­dź i trze­ba się li­czyć z per­spek­ty­wą za­miesz­ka­nia w przy­cze­pie. In­for­ma­cje za­war­te w tym po­rad­ni­ku na­le­ży prze­stu­dio­wać i wy­ko­rzy­stać pre­wen­cyj­nie, czy­li ZA­NIM po­ja­wi się za­gro­że­nie. Gdy łódź to­nie, jest już za pó­źno, by si­ęgać po lek­tu­rę i uczyć się pły­wać! Wła­ści­we przy­go­to­wa­nie do sy­tu­acji kry­zy­so­wej może mieć ogrom­ne, wprost fun­da­men­tal­ne zna­cze­nie dla czy­je­goś ży­cia.

Gęsia skórka

Nie­wa­żne, jak do­brze je­steś za­opa­trzo­ny, je­śli nie je­steś przy­go­to­wa­ny psy­chicz­nie, two­je za­ko­pa­ne w ogród­ku lub scho­wa­ne w ga­ra­żu za­pa­sy na nic się nie zda­dzą. Nie za­mie­rzam siać pa­ni­ki. Chcę tyl­ko na­uczyć was, jak za­cho­wać spo­kój w chwi­lach cha­osu. Pew­no­ść sie­bie i wia­ra we wła­sne umie­jęt­no­ści zmi­ni­ma­li­zu­je strach – wasz i wa­szych bli­skich.

Kozy

To nie jest ksi­ążka o pro­wa­dze­niu domu czy go­spo­dar­stwa. Nie pi­szę o sa­dze­niu drze­wek owo­co­wych, upra­wia­niu ogród­ka czy do­je­niu kóz, choć za­pew­ne przy­da­ło­by się, gdy­by kry­zys miał trwać dłu­żej. Są na ten te­mat po­rad­ni­ki, za­chęcam więc do ich lek­tu­ry.

Broń

Jest wie­le prze­wod­ni­ków su­rvi­va­lu, któ­re ofe­ru­ją wy­łącz­nie in­for­ma­cje jak ugo­to­wać swo­je­go pu­pi­la, zro­bić ła­du­nek wy­bu­cho­wy czy zdo­być ma­ski prze­ciw­ga­zo­we. Moja ksi­ążka, w prze­ci­wie­ństwie do in­nych, ma przy­go­to­wać do sy­tu­acji, gdy nie mo­żna po pro­stu sko­czyć do wa­rzyw­nia­ka po coś do je­dze­nia.

Złoto

Nie je­stem i nie chcę być fi­nan­si­stą. Pi­sząc tę ksi­ążkę, chcia­łem je­dy­nie po­ka­zać lu­dziom, co jest na­praw­dę wa­żne w sy­tu­acji, gdy czło­wiek jest zda­ny tyl­ko na sie­bie. Po­cho­dzący z Nie­miec dzia­dek mo­je­go przy­ja­cie­la opo­wia­dał o miesz­ka­ńcach miast, któ­rzy uda­wa­li się na han­del na wieś. Po­ja­wia­li się we wsi z wa­liz­ka­mi pe­łny­mi srebr­nej za­sta­wy, zło­ta, bi­żu­te­rii, a opusz­cza­li ją obła­do­wa­ni dro­go­cen­ny­mi wa­rzy­wa­mi. Praw­dzi­wa war­to­ść przed­mio­tów za­le­ży od sy­tu­acji.

Głupcy

Moja ksi­ążka nie będzie in­te­re­su­jąca dla eks­tre­mal­nych su­rvi­va­low­ców: nie ma tu in­struk­cji jak zro­bić minę, za­ka­mu­flo­wać się czy przy­go­to­wać bom­bę. Z pew­no­ścią prze­czy­tam w In­ter­ne­cie kpi­ące re­cen­zje na­ba­zgra­ne przez nie­do­in­for­mo­wa­nych guru su­rvi­va­lu, sie­dzących w swych wy­god­nych do­mach za­opa­trzo­nych w wodę, ka­na­li­za­cję, ogrze­wa­nie, kli­ma­ty­za­cję, prąd i łącz­no­ść ze świa­tem. Ta ksi­ążka po­wsta­ła na ba­zie mo­je­go do­świad­cze­nia. Żyję tak jak uczę – bu­du­ję domy, któ­re chło­dzą i ogrze­wa­ją się same. Ener­gię czer­pię ze sło­ńca, a wodę z desz­czu, sam ro­bię kom­post i upra­wiam ogród. Mój po­rad­nik ma po­móc czy­tel­ni­kom zro­zu­mieć, ja­kie umie­jęt­no­ści przy­da­ją się w miej­skim su­rvi­va­lu.

Sprzęt

W na­głych wy­pad­kach od­po­wied­ni sprzęt jest oczy­wi­ście bar­dzo wa­żny, ale nie mam za­mia­ru zmu­szać ni­ko­go do ku­po­wa­nia nie­po­trzeb­nych rze­czy. Tego, co naj­wa­żniej­sze – umie­jęt­no­ści i wia­ry w sie­bie – nie da się ku­pić.

To nie jest ksi­ążka o świet­nym sprzęcie su­rvi­va­lo­wym i o tym, gdzie go zdo­być. Nie daj się wkręcić lu­dziom usi­łu­jącym sprze­dać ci „nie­zbęd­ny” do prze­trwa­nia sprzęt. Wie­lu z nich nie ma po­jęcia o su­rvi­va­lu, zna­ją się za to świet­nie na za­ra­bia­niu pie­ni­ędzy. Ku­puj tyl­ko nie­zbęd­ny, pro­sty i funk­cjo­nal­ny sprzęt i nie za­po­mi­naj, do cze­go ma słu­żyć. Skom­pli­ko­wa­ne urządze­nia przy­spa­rza­ją wi­ęcej pro­ble­mów niż po­żyt­ku.

Wie­le te­ma­tów po­ru­sza­nych w tej ksi­ążce do­ty­czy za­sad po­wszech­nie zna­nych, lecz nie­ste­ty za­po­mnia­nych, mimo że w sy­tu­acji kry­zy­so­wej mo­gły­by od­gry­wać klu­czo­wą rolę. Są i te­ma­ty mniej oczy­wi­ste, rady, któ­rych opra­co­wa­nie wy­ma­ga­ło ode mnie wie­lu go­dzin ba­dań.

Jak po­wszech­nie wia­do­mo, tyl­ko re­gu­lar­ne po­wta­rza­nie spra­wia, że uczy­my się i za­pa­mi­ętu­je­my, dla­te­go też będę po­wta­rzał naj­wa­żniej­sze punk­ty oma­wia­ne w ko­lej­nych roz­dzia­łach.

Styl, ja­kim się po­słu­gu­ję, oraz wy­bra­ne prze­ze mnie ilu­stra­cje nie są przy­pad­ko­we. Je­śli za­zwy­czaj czy­tu­jesz wy­łącz­nie li­te­ra­tu­rę pi­ęk­ną, po­pi­ja­jąc Earl Greya, ta ksi­ążka nie jest dla cie­bie. Nie za­mie­rzam wzno­sić się na li­te­rac­kie wy­ży­ny, by nie stra­cić z oczu celu, w ja­kim po­wsta­ła ta ksi­ążka.

Z za­wo­du je­stem in­struk­to­rem sztu­ki su­rvi­va­lu i tak za­ra­biam na ży­cie. To, cze­go uczę, jest ta­kże moją pa­sją i wiem, jak spra­wić, by moi ucznio­wie nie za­sy­pia­li na za­jęciach.

Prze­czy­taj uwa­żnie tę ksi­ążkę, ale nie trak­tuj jej jak wy­rocz­ni. Za­sta­nów się, jak do­sto­so­wać za­war­te w niej rady do sy­tu­acji, w ja­kiej się znaj­du­jesz – sam mu­sisz od­po­wie­dzieć so­bie na py­ta­nie: cze­go naj­bar­dziej może po­trze­bo­wać two­ja ro­dzi­na, gdy roz­pęta się pie­kło. Mu­sisz też przy­go­to­wać się na oko­licz­no­ści, któ­rych nie je­stem w sta­nie prze­wi­dzieć ani ja, ani nikt inny – i sta­wić im czo­ła, wy­ko­rzy­stu­jąc zdo­by­tą wie­dzę.

Mam na­dzie­ję, że za­war­te w tej ksi­ążce in­for­ma­cje wy­star­czą, by przy­go­to­wać od­po­wied­ni plan.

Twój

Cody Lun­dinJak korzystać z książki

Jerry Lizak

Jako że roz­dzia­ły tego po­rad­ni­ka są krót­kie, bez tru­du znaj­dziesz in­for­ma­cję, któ­rej aku­rat po­trze­bu­jesz. Oma­wia­ne te­ma­ty do­ty­czą przede wszyst­kim tego, co naj­sku­tecz­niej ochro­ni cię w sy­tu­acji praw­dzi­we­go za­gro­że­nia.

Oczy­wi­ście, naj­le­piej prze­czy­tać ksi­ążkę od de­ski do de­ski – wów­czas tre­ning prze­trwa­nia będzie sku­tecz­niej­szy.

Na po­czątek war­to za­pa­mi­ętać pro­stą za­sa­dę: wy­jście bez szwan­ku z sy­tu­acji kry­zy­so­wej w 90% za­le­ży od sta­nu psy­chicz­ne­go, a tyl­ko w 10% od dzia­ła­nia i do­stęp­ne­go sprzętu. Dla­te­go jako pierw­szy wy­cho­dzi na sce­nę ener­gicz­ny Jer­ry, od­po­wie­dzial­ny za two­ją pew­no­ść sie­bie i po­zy­tyw­ne my­śle­nie.

Jer­ry po­ja­wia się na kar­tach ksi­ążki, by za­chęcać do po­dej­mo­wa­nia wy­si­łku, pro­wo­ko­wać do my­śle­nia, ba­wić i do­da­wać otu­chy. Wspie­ra­ją go w tym mądre sen­ten­cje zna­nych i do­ce­nia­nych lu­dzi z ca­łe­go świa­ta. Jego rola po­le­ga głów­nie na przy­po­mi­na­niu, że nikt nie jest osa­mot­nio­ny i ni­g­dy nie na­le­ży tra­cić na­dziei.

Nie po­mi­jaj frag­men­tów, w któ­rych po­ja­wia się Jer­ry, gdyż sta­no­wią one bazę tego, na czym na­le­ży zbu­do­wać swój plan prze­trwa­nia. Tech­ni­ki na nic się zda­dzą, je­śli pa­ra­li­żu­jący strach nie po­zwa­li z nich wła­ści­wie sko­rzy­stać.

Wskazówki Jerry’ego

Wska­zów­ki Jer­ry’ego do­ty­czą rze­czy re­ko­men­do­wa­nych jako nie­zbęd­ne do prze­trwa­nia (przed­sta­wiam je w dru­giej części ksi­ążki). Spe­cja­li­stycz­ne roz­dzia­ły, po­świ­ęco­ne m.in. za­pew­nie­niu od­po­wied­nich wa­run­ków sa­ni­tar­nych w sy­tu­acjach kry­zy­so­wych, wo­dzie, trans­por­to­wi, żyw­no­ści i ko­mu­ni­ko­wa­niu się, zo­sta­ły skon­stru­owa­ne tak, byś szyb­ko i bez tru­du zna­la­zł in­te­re­su­jący cię te­mat.

Ka­żdy roz­dział pre­zen­tu­je licz­ne wa­rian­ty roz­wi­ąza­nia da­ne­go pro­ble­mu. Na przy­kład w części o „kry­zy­so­wym” oświe­tle­niu pod­su­wam wie­le po­my­słów (uży­cie la­tar­ki, świec, lam­pio­nów, lamp naf­to­wych, a na­wet lamp so­lar­nych), ale to ty sam po­wi­nie­neś wy­brać opcję od­po­wia­da­jącą po­trze­bom i bu­dże­to­wi ro­dzi­ny. Nie ule­gaj po­ku­sie ku­po­wa­nia do­kład­nie ta­kich sprzętów, ja­kie opi­su­ję. Myśl przede wszyst­kim o re­aliach, w ja­kich ży­jesz, i sam de­cy­duj, co jest nie­zbęd­ne, a co nie.

Bardzo krótkie podsumowanie

Znaj­dziesz je na ko­ńcu ka­żde­go roz­dzia­łu. Taka pi­gu­łka oka­że się ide­al­na dla osób, któ­re nie mają zbyt wie­le cza­su. Ta­kże dla tych, któ­rzy, kart­ku­jąc ksi­ążkę, chcą wró­cić pa­mi­ęcią do oma­wia­nych za­gad­nień. I wresz­cie dla śred­nio za­in­te­re­so­wa­nych czym­kol­wiek leni, trak­tu­jących cię jako wa­ria­ta owład­ni­ęte­go wi­zją ry­chłej za­gła­dy.

Hardcorowe rady

Pod tym szyl­dem znaj­dziesz zwi­ąza­ne z te­ma­tem roz­dzia­łu za­awan­so­wa­ne tech­ni­ki prze­trwa­nia, któ­rych za­kres znacz­nie prze­kra­cza pod­sta­wo­we po­trze­by wi­ęk­szo­ści ro­dzin.

Rysunkowy Gang

Człon­ko­wie gan­gu wy­stępu­jący w ksi­ążce – Vin­ny, Rob­bie, Tre­vor, Da­isy – mają jed­no wa­żne za­da­nie – pod­trzy­my­wać was na du­chu, bo jak wia­do­mo, do­bry hu­mor jest naj­wa­żniej­szy. Poza tym, ka­żdy z nich jest kwin­te­sen­cją tych cech i umie­jęt­no­ści, któ­re po­win­ni­ście w so­bie od­na­le­źć i tym sa­mym zwi­ęk­szyć szan­se na prze­ży­cie swo­je i swo­jej ro­dzi­ny.

Vin­ny

Vin­ny’ego Ka­ra­lu­cha, ele­ganc­kie­go i dow­cip­ne­go prze­wod­ni­ka po świe­cie za­gro­żeń, cha­rak­te­ry­zu­ją przede wszyst­kim: po­zy­tyw­ne na­sta­wie­nie do rze­czy­wi­sto­ści i duża pew­no­ść sie­bie – dzie­dzic­two wie­lu po­ko­leń jego przod­ków ży­jących w ko­szach na śmie­ci i kuch­niach VIP-ów. Bo­ga­te, opar­te na la­tach prak­ty­ki do­świad­cze­nie, świa­do­mo­ść i in­tu­icyj­na wie­dza po­zwa­la­ją mu z ła­two­ścią i w na­tu­ral­ny spo­sób od­naj­dy­wać naj­lep­sze spo­so­by na prze­trwa­nie. Vin­ny za­wsze po­tra­fi się urządzić – za­rów­no w trak­cie, jak i po to­tal­nej ka­ta­stro­fie. Ma ta­lent prze­wi­dy­wa­nia roz­wo­ju wy­pad­ków i ro­zu­mie­nia mo­ty­wów kie­ru­jących lu­dźmi. Dzi­ęki temu po­tra­fi za­pro­po­no­wać opty­mal­ne stra­te­gie prze­trwa­nia. Vin­ny ma tyl­ko jed­ną wiel­ką sła­bo­ść – ser brie.

Ka­ra­lu­chy na­le­żą do naj­bar­dziej nie­za­le­żnych stwo­rzeń w świe­cie przy­ro­dy, a co za tym idzie – są do­sko­na­łym i jed­no­cze­śnie dość oso­bli­wym przy­kła­dem do na­śla­do­wa­nia. Ich zdol­no­ść ad­ap­ta­cji i nie­sa­mo­wi­ta od­por­no­ść prze­szły już do le­gen­dy.

Zna­my pra­wie 4 tys. ga­tun­ków tych owa­dów, któ­re żyją na zie­mi od po­nad 400 mln lat. Z tej licz­by za­le­d­wie tu­zin uzna­no za szkod­ni­ki.

Ka­ra­lu­chy po­tra­fią prze­żyć na­wet ty­dzień bez gło­wy, pa­da­jąc w ko­ńcu z od­wod­nie­nia, po­nie­waż nie mogą się na­pić. Co cie­ka­we, ich układ ner­wo­wy, roz­ci­ągni­ęty na ca­łej dłu­go­ści cia­ła, na­dal funk­cjo­nu­je. Po­tra­fią wstrzy­mać od­dech na 45 mi­nut, je­dzą do­słow­nie wszyst­ko (mają od­dziel­ne „uzębie­nie” we­wnątrz ukła­du tra­wien­ne­go, umo­żli­wia­jące po­ży­wia­nie się w trak­cie prze­miesz­cza­nia się), mogą też bie­gać z pręd­ko­ścią do 5 km/godz. Nie szko­dzi im pro­mie­nio­wa­nie od­po­wia­da­jące ra­dia­cji eks­plo­zji ter­mo­nu­kle­ar­nej (dla ka­ra­cza­na pru­sa­ka 90–105 tys. re­mów jest daw­ką „do przy­jęcia”, dla czło­wie­ka do­pusz­czal­ne jest za­le­d­wie 800 re­mów).

Ka­ra­lu­chy mają je­den duży nerw łączący gło­wę z od­wło­kiem, dzia­ła­jący po­dob­nie jak de­tek­tor ru­chu, a jed­no­cze­śnie ostrze­ga­jący przed nie­bez­pie­cze­ństwem czy­ha­jącym z tyłu. Szczyp­ce na od­nó­żach umo­żli­wia­ją im wspi­na­nie się po ścia­nach, a oczy, zbu­do­wa­ne z 4 tys. sa­mo­dziel­nych so­cze­wek, ob­ra­ca­ją się na wszyst­kie stro­ny. Aby unik­nąć za­gro­że­nia, ko­rzy­sta­ją z wy­so­ce wra­żli­wych i wy­spe­cja­li­zo­wa­nych czu­łków, skła­da­jących się ze 150–170 po­łączo­nych w ca­ło­ść czło­nów, któ­re umo­żli­wia­ją im wy­ko­na­nie do 25 zwro­tów cia­ła na se­kun­dę (pod tym względem są re­kor­dzi­sta­mi w świe­cie zwie­rząt).

Ser­ce ka­ra­lu­cha to zwy­kła tuba z za­staw­ka­mi, któ­ra pom­pu­je krew w obu kie­run­kach. Owad po­tra­fi zwol­nić ak­cję ser­ca lub ca­łko­wi­cie ją za­trzy­mać bez ja­kich­kol­wiek kon­se­kwen­cji. Je­śli ka­ra­luch na­gle tra­ci od­nó­że, nie od­twa­rza go jak inne owa­dy w kil­ku cy­klach li­nie­nia, lecz opó­źnia naj­bli­ższe li­nie­nie, kon­cen­tru­jąc całą ener­gię na od­two­rze­nie ko­ńczy­ny. Ka­ra­lu­chy wy­ró­żnia­ją się też pod względem umie­jęt­no­ści prze­twa­rza­nia cen­nych skład­ni­ków odżyw­czych w źró­dło ener­gii, któ­re po­ma­ga zneu­tra­li­zo­wać lub osła­bić dzia­ła­nie gro­źnych che­mi­ka­liów.

Te owa­dy do­sko­na­le wie­dzą, że nie na­le­ży trwo­nić ener­gii – 75% cza­su spędza­ją na nic­nie­ro­bie­niu. Naj­now­sze ba­da­nia ujaw­ni­ły, że wy­pra­co­wa­ły one pew­ne zło­żo­ne spo­so­by za­cho­wań spo­łecz­nych, jak cho­ćby gru­po­we po­dej­mo­wa­nie de­cy­zji od­no­śnie po­dzia­łu za­pa­sów żyw­no­ści. Wi­ęk­szo­ść ga­tun­ków ka­ra­lu­chów ro­dzi żywe mło­de – co jest ano­ma­lią w świe­cie owa­dów – za­po­bie­ga­jąc w ten spo­sób zja­da­niu jaj przez kon­ku­ren­cję. Je­śli bra­ku­je po­ży­wie­nia, mło­de ka­ra­lu­chy po­dej­mu­ją pró­bę prze­trwa­nia, ży­wi­ąc się od­cho­da­mi ro­dzi­ców.

Rob­bie

Spe­cjal­ny bo­nus!

Ak­tu­al­ny re­kord świa­ta w je­dze­niu ży­wych ka­ra­lu­chów na czas na­le­ży do Kena Edward­sa z an­giel­skie­go hrab­stwa Der­by­shi­re. W 2001 r. Ken zja­dł w mi­nu­tę 36 sy­czących ka­ra­cza­nów ma­da­ga­skar­skich.

Smacz­ne­go, Ken!

Rob­bie Śmie­ciarz uro­dził się, a ja­kże, na wy­sy­pi­sku śmie­ci, w po­bli­żu miej­sco­wo­ści Ari­va­ca w Ari­zo­nie. Za­pro­si­łem go, by na­uczył nas, jak zro­bić coś z ni­cze­go. Jest bo­żysz­czem by­wal­ców wy­sy­pisk, po­dzi­wia­nym za swą po­my­sło­wo­ść i sza­cu­nek dla ogra­ni­czo­ne­go bu­dże­tu. Bie­gła zna­jo­mo­ść al­ter­na­tyw­nych źró­deł za­so­bów w mia­stach i na pro­win­cji, szcze­gól­nie zaś bo­gac­twa uży­tecz­nych śmie­ci, w po­łącze­niu z umie­jęt­no­ścia­mi i zdol­no­ścią do im­pro­wi­za­cji czy­ni z Rob­bie­go nie­oce­nio­ne­go so­jusz­ni­ka, gdy trze­ba stwo­rzyć ta­nie, wie­lo­funk­cyj­ne na­rzędzie. Dla nie­go li­czy się kon­kret; jest zło­tą rącz­ką i po­tra­fi po­słu­gi­wać się fa­cho­wą ter­mi­no­lo­gią, dzi­ęki cze­mu prze­ka­zu­je wie­dzę w pro­sty i ja­sny spo­sób. Jego mot­to brzmi: „Je­śli coś nie jest ze­psu­te, to tego nie na­pra­wiaj. Je­śli jest ze­psu­te, na­praw sa­mo­dziel­nie!”.

Tre­vor

Tre­vor jest mi­strzem pro­sto­ty we wszyst­kim, co robi. Po­tra­fi wska­zać naj­prost­szy spo­sób wy­ko­na­nia ka­żde­go za­da­nia. Ce­chu­je go spo­kój i opa­no­wa­nie.

Da­isy

Kro­wa Da­isy jest pa­tron­ką od­wa­gi w dzia­ła­niu. Za­wsze znaj­du­je wy­jście z trud­nej sy­tu­acji, po­tra­fi do­dać otu­chy i pa­trzy opty­mi­stycz­nie w przy­szło­ść, choć jed­no­cze­śnie jest przy­go­to­wa­na na naj­gor­sze. Sły­nie z ta­len­tu do kre­atyw­nej wspó­łpra­cy, do­cie­kli­wo­ści i świet­niej or­ga­ni­za­cji. Z de­ter­mi­na­cją i wy­trwa­ło­ścią chwy­ta byka za rogi i mie­rzy się ze wszyst­ki­mi ocze­ku­jący­mi za­ła­twie­nia spra­wa­mi.Flashback:
Po­wra­ca­jące za­po­wie­dzi ka­ta­stro­fy

„Wol­no­ść ozna­cza od­po­wie­dzial­no­ść. Dla­te­go wi­ęk­szo­ść lu­dzi się jej boi”

—Geo­r­ge Ber­nard Shaw

Pami­ętam to wiel­kie fi­nal­ne od­li­cza­nie. Od­by­wa­ło się re­aliach cza­su atlan­tyc­kie­go, więc my, miesz­ka­ńcy po­łu­dnio­wo-za­chod­niej części Sta­nów Zjed­no­czo­nych, mie­li­śmy kil­ka go­dzin wi­ęcej na przy­go­to­wa­nia do nad­cho­dzącej ka­ta­stro­fy – plu­skwy mi­le­nij­nej, mat­ki wszel­kich Ar­ma­ge­do­nów. Pięć, czte­ry, trzy, dwa, JE­DEN! Szczęśli­we­go No­we­go Roku! I dzi­ęki Bogu on na­stąpił.

W mie­si­ącach po­prze­dza­jących za­po­wia­da­ną me­ga­ka­ta­stro­fę uczest­ni­czy­łem w wie­lu spo­tka­niach, na któ­rych prze­ra­że­ni lu­dzie za­sy­py­wa­li gra­dem py­tań i oska­rżeń gro­no po­śpiesz­nie ze­bra­nych „eks­per­tów”.

„Co ja zro­bię, gdy za­brak­nie prądu?!” – mar­twi­ła się pew­na sta­rusz­ka.

Naj­wi­ęk­szą ko­rzy­ścią pły­nącą z or­ga­ni­zo­wa­nia ta­kich pa­ne­li dys­ku­syj­nych było uspo­ko­je­nie na­stro­jów twier­dze­niem, że zro­bio­no wszyst­ko, co mo­żli­we, aby ochro­nić na­szą glo­bal­ną wio­skę przed pa­ni­ką wy­wo­ła­ną wi­zją przerw w do­sta­wie prądu, za­ła­ma­nia się kur­sów gie­łdo­wych i opó­źnień w pra­cy pocz­ty elek­tro­nicz­nej. Nie­któ­rzy „eks­per­ci”, jak np. pe­wien ma­kler gie­łdo­wy udzie­la­jący in­struk­cji uzdat­nia­nia wody, po­pi­sy­wa­li się wie­dzą ści­ągni­ętą po­śpiesz­nie z In­ter­ne­tu.

Ob­ser­wo­wa­łem ze­bra­nych z trwo­gą w ser­cu. Ni­g­dy wcze­śniej nie by­łem świad­kiem ta­kie­go stra­chu. Lu­dzie pra­gnęli po­wie­rzyć swe bez­pie­cze­ństwo w ręce in­nych, w rze­czy­wi­sto­ści żąda­jąc, by się nimi za­opie­ko­wa­no.

Wy­syp „eks­per­tów” do spraw sy­tu­acji kry­zy­so­wych na­stąpił w ci­ągu jed­nej nocy. W rze­czy­wi­sto­ści na­le­ża­ło­by ich na­zwać „eks­per­ta­mi od pa­zer­no­ści”, za­mie­rza­jący­mi wy­ko­rzy­stać pod­szy­tą stra­chem wrza­wę, by sprze­da­wać z ogrom­nym zy­skiem kon­te­ne­ry mro­żo­nek, pa­ne­le sło­necz­ne, psy obron­ne i su­ple­men­ty die­ty. Do­pie­ro na ko­ńcu tej li­sty zna­la­zły się ge­ne­ra­to­ry prądo­twór­cze. Wszy­scy obie­cy­wa­li oca­le­nie, na­dzie­ję i do­stąpie­nie wszel­kich łask w za­mian za wpra­wie­nie w ruch wszech­moc­ne­go do­la­ra i za­kup dóbr kon­sump­cyj­nych. Jed­na z ga­zet re­kla­mo­wa­ła do­mo­wej ro­bo­ty ze­sta­wy nie­zbęd­ne do prze­trwa­nia, broń de­fen­syw­ną (oczy­wi­ście, nie­le­gal­ną), oraz wie­le in­nych rze­czy, wska­zy­wa­nych jako nie­zbęd­ne w cza­sie ko­ńca świa­ta. Kil­ka osób, któ­re nie roz­ma­wia­ły ze mną od wie­lu lat, znów się chcia­ło ze mną za­przy­ja­źnić – tak na wszel­ki wy­pa­dek, jak się do­my­ślam.

Dni, ty­go­dnie i mie­si­ące po nie­do­szłej apo­ka­lip­sie upły­wa­ły do­syć spo­koj­nie, do­star­cza­jąc świa­tu wie­lu wąt­pli­wej przy­dat­no­ści sprzętów ra­tun­ko­wych po ab­so­lut­nie przy­stęp­nych ce­nach. Wresz­cie kry­zys mi­nął. By­li­śmy już bez­piecz­ni, praw­da? Te­raz mo­żna było po­zbyć się ca­łe­go tego maj­da­nu, by spła­cić za­ci­ągni­ęte wcze­śniej po­życz­ki. Lu­dzie, któ­rzy tak go­rąco się mo­dli­li o ko­niec świa­ta, sta­li się po­śmie­wi­skiem i ce­lem drwin.

Na pierw­szy rzut oka po­ry­wa­my się z mo­ty­ką na sło­ńce. Na­wet po­bie­żny prze­gląd wia­do­mo­ści może przy­pra­wić o szyb­sze bi­cie ser­ca. Po wpi­sa­niu w wy­szu­ki­war­ce Go­ogle ha­sła „strach na świe­cie” po­ja­wia się 25 mi­lio­nów lin­ków, a licz­ba ta sys­te­ma­tycz­nie ro­śnie. Me­dia na­kręca­ją spi­ra­lę stra­chu, bom­bar­du­jąc świat wi­zją nad­cho­dzące­go nie­szczęścia i sce­na­riu­sza­mi typu „A co, je­śli…”. Nie­ste­ty, w dzi­siej­szych cza­sach te­ma­tów do prze­dys­ku­to­wa­nia jest spo­ro.

Po­nad 170 tys. lu­dzi zgi­nęło w ci­ągu kil­ku mi­nut w Azji na sku­tek ude­rze­nia tsu­na­mi, któ­re wy­wo­ła­ło naj­sil­niej­sze w do­ku­men­to­wa­nej od 1899 r. hi­sto­rii ak­tyw­no­ści sej­smicz­nej trzęsie­nie zie­mi. Po­łu­dnio­we wy­brze­że Sta­nów Zjed­no­czo­nych wci­ąż jesz­cze się nie po­zbie­ra­ło po hu­ra­ga­nie Ka­tri­na, praw­do­po­dob­nie naj­strasz­niej­szej na­tu­ral­nej ka­ta­stro­fie, jaka kie­dy­kol­wiek na­wie­dzi­ła ame­ry­ka­ńską zie­mię. Mimo obiet­nic skła­da­nych przez po­li­ty­ków, wi­ęk­szo­ść No­we­go Or­le­anu ci­ągle leży w ru­inie. Dwa pa­sa­żer­skie od­rzu­tow­ce, któ­re wbi­ły się w bli­źnia­cze wie­że World Tra­de Cen­ter w No­wym Jor­ku, po­zba­wia­jąc ży­cia po­nad 2,7 tys. osób, wstrzy­ma­ły na chwi­lę ży­cie świa­ta, wiesz­cząc nową erę dzia­łań wo­jen­nych opar­tych na ter­ro­rze. Strach z po­wo­du tego, co się sta­ło lub co się może wy­da­rzyć, od­gry­wa istot­ną rolę we wszyst­kich wa­żnych wy­bo­rach pre­zy­denc­kich wspó­łcze­sne­go świa­ta.

W ostat­nich la­tach roz­po­częła się era zmian pro­wa­dzących w nie­zna­nym kie­run­ku. Być może spo­łe­cze­ństwa miej­skie uświa­do­mi­ły so­bie bo­le­śnie na­szą zu­pe­łną za­le­żno­ść od tech­no­lo­gii. Za ka­żdym ra­zem, kie­dy w gniazd­kach nie ma prądu, miesz­czu­chy na ca­łym świe­cie oka­zu­ją się kom­plet­nie za­sko­cze­ni, nie­przy­go­to­wa­ni i bez­rad­ni. Dyk­to­wa­ne stra­chem za­po­trze­bo­wa­nie na po­moc „eks­per­tów” przy sta­wia­niu czo­ła miej­skim ka­ta­stro­fom tyl­ko pod­sy­ca cha­os i bez­sil­no­ść.

Ci­ągle wie­rzy­my, że czar­ny sce­na­riusz nie do­ty­czy ani na­szej uli­cy, ani na­sze­go kra­ju. Do cza­su aż – ku na­sze­mu zdu­mie­niu i prze­ra­że­niu – za­czy­na ich do­ty­czyć.Miejski i podmiejski survival – z czym to się je

„Dro­gi Pa­nie Lun­din! Dzi­ęku­ję za pa­ńskie za­in­te­re­so­wa­nie sta­no­wi­skiem in­struk­to­ra po­moc­ni­cze­go Pio­nu Za­rządza­nia Kry­zy­so­we­go sta­nu Ari­zo­na. Cho­ciaż pa­ńskie usłu­gi mogą być przy­dat­ne w przy­szło­ści, obec­nie nie ma nie­ste­ty za­po­trze­bo­wa­nia na in­struk­to­rów o tego typu kwa­li­fi­ka­cjach”

—tre­ść od­mow­ne­go li­stu pod­pi­sa­ne­go przez dy­rek­to­ra ds. tre­nin­gu i ćwi­czeń Pio­nu Za­rządza­nia Kry­zy­so­we­go w De­par­ta­men­cie Bez­pie­cze­ństwa i Spraw Woj­sko­wych sta­nu Ari­zo­na, któ­ry otrzy­ma­łem w czerw­cu 2006 r.

B ez względu na to, czy cho­dzi o su­rvi­val miej­ski czy zie­lo­ny (na­sta­wio­ny na prze­trwa­nie w wa­run­kach poza cy­wi­li­za­cją), ksi­ążka ta na pew­no po­mo­że po­ra­dzić so­bie w chwi­lach za­gro­że­nia, za­rów­no na te­re­nach wiej­skich, jak i gęsto za­lud­nio­nych. Ter­min „miej­ski su­rvi­val” ko­ja­rzy się bar­dzo ró­żnie. Dla nie­któ­rych ozna­cza ra­tu­nek przed zom­bie, inni wi­ążą go z bro­nią lub za­gma­twa­ną hi­sto­rią w sty­lu _Mad Mak­sa_, _Ar­ma­ge­do­nu_ czy ko­li­zji Zie­mi z aste­ro­idą.

Jed­nak pierw­szą i naj­wa­żniej­szą spra­wą w ka­żdych wa­run­kach kry­zy­so­wych, jest pod­jęcie dzia­łań zmie­rza­jących do za­cho­wa­nia ży­cia. Utrzy­ma­nie tem­pe­ra­tu­ry cia­ła na po­zio­mie oko­ło 37ºC ma tu za­sad­ni­cze zna­cze­nie. W rze­czy­wi­sto­ści najła­twiej stra­cić ży­cie w te­re­nie po­przez wy­sta­wie­nie się na „dzia­ła­nie cze­goś” i tym sa­mym utra­tę kon­tro­li nad ter­mo­re­gu­la­cją or­ga­ni­zmu. Naj­wi­ęk­sze zwi­ąza­ne z tym za­gro­że­nia to hi­po­ter­mia (wy­zi­ębie­nie or­ga­ni­zmu) i hi­per­ter­mia (prze­grza­nie or­ga­ni­zmu). Ge­ne­ral­na za­sa­da mówi, że wszyst­kie sce­na­riu­sze su­rvi­va­lo­we mu­szą brać pod uwa­gę wal­kę z eks­tre­mal­ny­mi tem­pe­ra­tu­ra­mi i ich śmier­tel­ny­mi dla ludz­kie­go or­ga­ni­zmu skut­ka­mi.

Wie­le lat temu szko­li­łem gru­pę, ma­jącą za sobą kurs z „prze­wod­ni­kiem”, któ­ry ostrze­gał przed de­wa­sta­cją pla­ne­ty po ude­rze­niu aste­ro­idy. Ich tre­ning dziw­nie się po­kry­wał z fil­ma­mi trak­tu­jący­mi o tego typu nie­szczęściach – _Na­głe zde­rze­nie_ i _Ar­ma­ge­don_. Za­spo­ko­je­nie ich ocze­ki­wań oka­za­ło się dość trud­ne, chcie­li bo­wiem prze­żyć epic­ki grill pla­ne­ty, po któ­rym 90% ludz­ko­ści usma­ży się jak kacz­ki. Pe­wien przed­si­ębior­czy uczest­nik kur­su spra­wił so­bie na tę oko­licz­no­ść no­wiut­kie­go hum­me­ra, wy­po­sa­ża­jąc go w do­dat­ko­we zbior­ni­ki pa­li­wa na da­chu. Cie­ka­we, jak za­mie­rzał po ka­ta­stro­fie zdo­by­wać pa­li­wo? Do­kąd (i po czym?) chciał je­ździć?

Lu­dzie mają bar­dzo ró­żne po­jęcie o tym, co będzie po­trzeb­ne, gdy doj­dzie do ka­ta­stro­fy. Fa­cet od hum­me­ra w swych przy­go­to­wa­niach nie po­świ­ęcił zbyt wie­le uwa­gi wo­dzie, schro­nie­niu czy żyw­no­ści, kon­cen­tru­jąc się na mo­żli­wo­ści tan­ko­wa­nia na wy­pa­lo­nym pust­ko­wiu swo­jej te­re­nów­ki, zna­nej skądi­nąd z tego, że pali nie­mi­ło­sier­nie dużo. Co wi­ęcej, ku­pił ten sa­mo­chód już po mo­ich za­jęciach, cho­ciaż dam so­bie gło­wę uci­ąć, że nie wspo­mi­na­łem o za­le­tach tego po­jaz­du w oko­licz­no­ściach tak bar­dzo przy­po­mi­na­jących ko­niec świa­ta.

Podsumowując, książka ta koncentruje się wokół trzech zagadnień:

1.ROZPOZNANIE, CZEGO LUDZIE NAPRAWDĘ POTRZEBUJĄ, BY PRZEŻYĆ W KRÓTKIM I DŁUŻSZYM OKRESIE CZASU.

2.WSKAZANIE RZECZY NAPRAWDĘ NIEZBĘDNYCH W WARUNKACH, W KTÓRYCH UZUPEŁNIENIE ZAPASÓW W POBLISKIM (I W ŻADNYM INNYM) SKLEPIE NIE WCHODZI W GRĘ.

3.INSTRUKCJE, JAK NA BAZIE TEGO, CO AKURAT MA SIĘ POD RĘKĄ, ZASPOKOIĆ W ZAIMPROWIZOWANY SPOSÓB WIELE SWOICH POTRZEB, PODNOSZĄC PRZY TYM KOMFORT PSYCHICZNY I EMOCJONALNY RODZINY.

W tym po­rad­ni­ku sta­ram się wska­zać uni­wer­sal­ne i pod­sta­wo­we rze­czy nie­zbęd­ne w sy­tu­acji kry­zy­so­wej, jed­nak ty sam mu­sisz oce­nić, co w two­im przy­pad­ku spraw­dzi się naj­le­piej i co będzie naj­bar­dziej po­trzeb­ne. Za­le­ży to od wie­lu czyn­ni­ków, jak po­ło­że­nie geo­gra­ficz­ne, rze­źba te­re­nu, kli­mat, licz­ba człon­ków ro­dzi­ny, ich wiek, stan zdro­wia, mo­bil­no­ść, do­stęp do wody pit­nej itp. Istot­nych ró­żnic zna­la­zło­by się znacz­nie wi­ęcej, ale nie ma sen­su wszyst­kich ich tu­taj wy­mie­niać.

Ta ksi­ążka, jak i żad­na inna, nie po­da­je na ta­le­rzu go­to­wych roz­wi­ązań pro­ble­mu, któ­ry mó­głby za­gro­zić two­jej ro­dzi­nie. Prze­ka­zu­ję w niej całą do­stęp­ną mi wie­dzę, któ­ra we­dług mnie może się przy­dać w sy­tu­acjach za­gro­że­nia, ale pod­kre­ślam: prze­czy­ta­nie po­rad­ni­ka od de­ski do de­ski i przy­go­to­wa­nie domu w opar­ciu o za­war­te w nim rady NIE GWA­RAN­TU­JE PRZE­TRWA­NIA. Ka­żdy sce­na­riusz su­rvi­va­lo­wy za­wie­ra dwie zmien­ne. Jed­ną jest ludz­ka na­tu­ra, dru­gą – Mat­ka Na­tu­ra. Obie mogą za­wie­ść w naj­mniej ocze­ki­wa­nym mo­men­cie, sta­wia­jąc wy­zwa­nia, o ja­kich nie śni­ło się au­to­rom ksi­ążek czy fil­mów po­świ­ęco­nych su­rvi­va­lo­wi.

Ni­niej­sza ksi­ążka ma do­star­czyć czy­tel­ni­ko­wi so­lid­nej i dość szcze­gó­ło­wej wie­dzy, któ­ra wzmoc­ni wia­rę w sens zma­gań z ży­wio­ła­mi, wy­czu­li na do­cho­dzące ze świa­ta sy­gna­ły nie­bez­pie­cze­ństwa i po­zwo­li się mo­żli­wie naj­le­piej przy­go­to­wać na sy­tu­ację kry­zy­so­wą.

Prze­stu­diuj za­miesz­czo­ne w po­rad­ni­ku in­for­ma­cje, a po­tem po­my­śl o so­bie. W przy­go­to­wa­nia mo­żesz za­an­ga­żo­wać ta­kże inne oso­by, prze­cież z wy­zwa­niem nie trze­ba się mie­rzyć sa­mo­dziel­nie.Podstawy samodzielności… i zaufania

„Sam mu­sisz do­ro­snąć, bez względu na to, jak wy­so­ki był twój dzia­dek”

—ir­landz­kie przy­sło­wie

Samo­dziel­no­ść jest naj­wa­żniej­sza, a by­cie sa­mo­dziel­nym ozna­cza zdol­no­ść za­spo­ka­ja­nia swo­ich po­trzeb w opar­ciu o wła­sne umie­jęt­no­ści. Oczy­wi­ście wa­żne jest rów­nież to, żeby móc na kimś lub na czy­mś po­le­gać, ko­muś lub cze­muś ufać, gdyż za­wsze przy­da się po­moc­na dłoń, kie­dy spra­wy za­czną wy­glądać na­praw­dę źle. Grunt to ro­dzi­na!

Oprócz ro­dzi­ny, mo­żna rów­nież ob­da­rzyć za­ufa­niem swo­je mia­sto, a ra­czej urzęd­ni­ków, wie­rząc w to, że w sy­tu­acji kry­zy­so­wej wy­ci­ągną nas z opre­sji. A za­ufa­nie do pa­ństwa? Chcia­ło­by się mieć na­dzie­ję, że dla rządu spra­wy two­jej (i ka­żdej in­nej) ro­dzi­ny są rów­nie wa­żne jak dla cie­bie.

Pa­so­ży­ty względ­ne i bez­względ­ne: me­ta­fo­rycz­na hi­sto­ria mi­ło­sna

PASOŻYT _rze­czow­nik_ 1. organizm zwierzęcy albo roślinny żyjący kosztem innego organizmu 2. człowiek żyjący z cudzej pracy

W świe­cie przy­ro­dy – po­cząw­szy od ro­ślin przez ryby, owa­dy i zwie­rzęta, a na lu­dziach sko­ńczyw­szy – wy­stępu­je wie­le ty­pów pa­so­ży­tów. Ró­żnią się m.in. zdol­no­ścia­mi ad­ap­ta­cyj­ny­mi. Nie­któ­re, kie­dy umie­ra ich ży­wi­ciel, mi­gru­ją w po­szu­ki­wa­niu ko­lej­ne­go, inne spo­koj­nie cze­ka­ją, aż sam się po­ja­wi – jed­ne i dru­gie na­zy­wa­my pa­so­ży­ta­mi względ­ny­mi. Są rów­nież pa­so­ży­ty bez­względ­ne – or­ga­ni­zmy, któ­re, gdy ich ży­wi­ciel umie­ra, giną ra­zem z nim, bo same nie po­tra­fią prze­trwać.

Mo­żna przy­jąć, że po­dob­ne ka­te­go­rie do­ty­czą lu­dzi. Na­szym „ży­wi­cie­lem” może być pa­ństwo­wa słu­żba zdro­wia, nud­ny, acz­kol­wiek bo­ga­ty ko­cha­nek czy ma­łżo­nek, bez­piecz­na pra­ca w wiel­kiej kor­po­ra­cji, opie­ku­ńczy ro­dzi­ce lub inni człon­ko­wie ro­dzi­ny, po­da­ro­wa­na kar­ta kre­dy­to­wa (oczy­wi­ście do wy­ko­rzy­sta­nia wy­łącz­nie w sy­tu­acjach awa­ryj­nych) czy wresz­cie ja­ka­kol­wiek inna wspó­łcze­sna me­to­da „usi­dle­nia”, po­wo­du­jąc po­wol­ne po­zba­wia­nie czło­wie­ka siły, mo­ty­wa­cji, cha­rak­te­ru i po­czu­cia wła­snej war­to­ści.

Do pew­ne­go stop­nia je­ste­śmy bez­rad­ni wo­bec fak­tu, że sta­je­my się pa­so­ży­ta­mi. War­to jed­nak po­głębiać świa­do­mo­ść, kim są nasi ży­wi­cie­le i sta­rać się pra­co­wać nad po­sze­rze­niem ob­sza­ru wol­no­ści. War­to wie­dzieć, kto lub co rządzi two­im świa­tem.

Masz na­dzie­ję, że wszyst­kie urzędy – lo­kal­ne i pa­ństwo­we – ro­bią, co tyl­ko mo­żli­we, by w pe­łni za­spo­ko­ić po­trze­by two­je i two­ich bli­skich. Po­wi­nie­neś się jed­nak głębo­ko za­sta­no­wić, komu na­praw­dę mo­żesz za­ufać, kto wy­ko­na całą tę ro­bo­tę wła­ści­wie i bez nie­do­ró­bek. War­to o tym po­my­śleć, gdy ro­dzi się po­ku­sa prze­rzu­ce­nia od­po­wie­dzial­no­ści na ko­goś in­ne­go. Prze­cież za na­sze bez­pie­cze­ństwo nie od­po­wia­da ża­den rząd, ale my sami. Ła­ńcuch re­ak­cji na za­gro­że­nia jest tak sil­ny, jak sła­be jest jego naj­słab­sze ogni­wo. Za­dbaj za­tem o to, by nie być naj­słab­szym ogni­wem.

Być jak skała...

Jak wspo­mnia­łem, wy­trzy­ma­ło­ść ka­żde­go ła­ńcu­cha za­le­ży od jego naj­słab­sze­go ogni­wa. Pod­sta­wą do­bre­go pla­nu prze­trwa­nia jest wła­ści­we przy­go­to­wa­nie i, co oczy­wi­ste, odro­bi­na szczęścia. Wi­ęk­szo­ść lu­dzi bu­du­jących wspó­łcze­sną cy­wi­li­za­cję stoi na jed­nej no­dze. W cza­sach gwa­łtow­nych zmian bra­ku­je im sta­bil­no­ści i rów­no­wa­gi. Sta­li się nad­mier­nie uza­le­żnie­ni od ota­cza­jącej ich in­fra­struk­tu­ry. Wy­star­czy wy­ci­ągnąć wtycz­kę z gniazd­ka lub wy­łączyć świa­tło, by ich świat dia­bli wzi­ęli, a wszyst­ko to z po­wo­du bra­ku pla­nu awa­ryj­ne­go – wi­ęk­szo­ść spo­łe­cze­ństwa nie dba lub na­wet nie do­strze­ga po­trze­by po­sia­da­nia ta­kie­go pla­nu.

Nasi przod­ko­wie do­sko­na­le wie­dzie­li, jak za­ło­żyć ogród, prze­cho­wy­wać żyw­no­ść i uzdat­nić wodę do pi­cia. Wi­ęk­szo­ść z nich twar­do stąpa­ła po zie­mi, opie­ra­jąc się na dwóch no­gach, gdyż mie­li do­głęb­ną wie­dzę na te­mat tego, ja­kie umie­jęt­no­ści są nie­zbęd­ne do prze­trwa­nia.

Moi dziad­ko­wie z obu stron byli bar­dzo bied­ni. Żyli w rol­ni­czej Da­ko­cie Po­łu­dnio­wej, do­ra­sta­jąc w cza­sach wiel­kie­go kry­zy­su. W mło­do­ści miesz­ka­li na far­mach, po­le­ga­jąc na da­rach na­tu­ry, do­brej po­go­dzie, pra­co­wi­to­ści i przy­ja­znych sąsia­dach. Mój dzia­dek ze stro­ny mamy zwo­ził z pola sia­no trak­to­rem jesz­cze jako 83-la­tek. Do­pie­ro gdy trak­tor się prze­wró­cił pod­czas pod­jaz­du na skar­pę, uznał to za sy­gnał do „prze­jścia na eme­ry­tu­rę”.

W cza­sach mo­ich dziad­ków rządził zdro­wy roz­sądek. Gro­ma­dze­nie za­pa­sów i rze­czy po­trzeb­nych do prze­trwa­nia nie było ob­ja­wem pa­ra­noi. Oso­by w po­trze­bie mo­gły li­czyć na sąsia­dów po ko­lej­nym tor­na­dzie, śnie­ży­cy czy bu­rzy z pio­ru­na­mi. Mat­ka Na­tu­ra ra­czej nie zmie­ni­ła swe­go cha­rak­te­ru, a je­śli już, to sta­ła się jesz­cze bar­dziej nie­obli­czal­na. Mądrzy lu­dzie na­dal ro­bią za­pa­sy na trud­ne cza­sy, gdy nie będzie się dało po­je­chać po za­ku­py na­wet naj­wy­trzy­mal­szą te­re­nów­ką.

Do­ra­sta­łem w wy­jąt­ko­wej at­mos­fe­rze, w świe­cie ogro­dów wa­rzyw­nych, sa­dów owo­co­wych, prze­two­rów, po­lo­wań i wresz­cie cze­goś, co moja ro­dzi­na wci­ąż na­zy­wa „sta­rym, do­brym pio­nier­skim du­chem”. Był to czas, kie­dy rządzi­ła pro­sto­ta i lu­dzie po­ma­ga­li so­bie wza­jem­nie, po­nie­waż tego chcie­li, a nie czu­li, że mu­szą. I w tym wła­śnie du­chu pi­szę ksi­ążkę o miej­skim su­rvi­va­lu.

Mrów­ka i ko­nik po­lny

„ODROBINA WIEDZY PRAKTYCZNEJ JEST WARTA NIESKOŃCZENIE WIĘCEJ NIŻ MNÓSTWO WIEDZY NIEUŻYTECZNEJ”

—Kah­lil Gi­bran

Pew­ne­go let­nie­go dnia ko­nik po­lny ska­kał so­bie w naj­lep­sze po polu, słu­cha­jąc przez słu­chaw­ki mu­zy­ki i śpie­wa­jąc. Mi­nęła go mrów­ka, dźwi­ga­jąca na ple­cach wo­rek psze­ni­cy, a do tego sło­ik mio­du, po­jem­nik mle­ka w prosz­ku i soli – wszyst­ko to mia­ło tra­fić do mro­wi­ska.

– Cze­mu nie przy­sta­niesz i nie po­roz­ma­wiasz ze mną, za­miast tak się tru­dzić? – za­py­tał ko­nik po­lny.

– Po­ma­gam gro­ma­dzić za­pa­sy na zimę – od­rze­kła mrów­ka. – I to­bie, ko­leś, ra­dzę zro­bić to samo.

– Po co się mar­twić zimą? Prze­cież mamy w bród je­dze­nia!

Ale mrów­ka nie od­po­wie­dzia­ła i ru­szy­ła swo­ją dro­gą. Kie­dy na­de­szła zima, ko­ni­ko­wi po­lne­mu szyb­ko za­bra­kło je­dze­nia i sta­nęło przed nim wid­mo gło­do­wej śmier­ci. Gdy zo­ba­czył, jak mrów­ki ko­rzy­sta­ją z za­pa­sów żyw­no­ści, któ­re zgro­ma­dzi­ły la­tem, zro­zu­miał, jak wa­żne jest od­po­wied­nie przy­go­to­wa­nie na chud­sze cza­sy.

Po­słu­ży­łem się tą nie­co uwspó­łcze­śnio­ną wer­sją baj­ki Ezo­pa z oczy­wi­stych po­wo­dów. Je­steś mrów­ką czy ko­ni­kiem po­lnym? Sko­ro ku­pi­łeś tę ksi­ążkę, bez wąt­pie­nia masz za­dat­ki na mrów­kę. _Pa­mi­ętaj jed­nak, że nie będziesz nią, do­pó­ki nie wpro­wa­dzisz w ży­cie tre­ści, o któ­rych czy­tasz._

A może jed­nak da­le­ko ci do mrów­ki? Może nie­ustan­nie ga­dasz, a ro­bisz nie­wie­le, bo wo­lisz za­ło­żyć słu­chaw­ki, by się zre­lak­so­wać?

Znam wie­le osób trąbi­ących nie­ustan­nie o Ar­ma­ge­do­nie, pro­roc­twach In­dian Hopi, ko­ńcu ka­len­da­rza Ma­jów, po­wro­cie Elvi­sa, stat­ku-ba­zie, „No­wym Po­rząd­ku Świa­ta”, czar­nych dziu­rach, epi­de­miach, za­ra­zach, kur­czącej się po­wło­ce ozo­no­wej, dniu Sądu Osta­tecz­ne­go, za­bój­czych aste­ro­idach oraz eks­plo­du­jących i umie­ra­jących sło­ńcach. Lu­dzie tego po­kro­ju ko­ńczą zwy­kle swe wy­wo­dy stwier­dze­niem: „Cóż, w ra­zie cze­go wiem, do­kąd skie­ro­wać swe kro­ki!”. Je­śli już mają się gdzieś udać, to pro­sto do mo­je­go ron­dla, więc mam na­dzie­ję, że przy­naj­mniej przy oka­zji tej nie­po­żąda­nej wi­zy­ty nie­co się pod­tu­czą.

Kiep­scy na­śla­dow­cy mró­wek, strze­żcie się! Wa­sza dzia­łal­no­ść pro­wa­dzi pro­sto do wy­bu­chu ma­so­wej hi­ste­rii. Za­mknij­cie się, pro­szę, i zrób­cie wresz­cie coś po­ży­tecz­ne­go, za­miast stra­szyć in­nych. A przy oka­zji: trud­no so­bie wy­obra­zić coś bar­dziej aro­ganc­kie­go niż za­ło­że­nie, że „w ra­zie cze­go” sko­rzy­sta­cie ze schro­nie­nia i stra­wy ko­goś, kto za­dał so­bie tro­chę tru­du i od­po­wied­nio przy­go­to­wał, pod­czas kie­dy wy nie ro­bi­li­ście ab­so­lut­nie nic poza ga­da­niem.

Czy­mś in­nym jest po­moc tym, któ­rzy sta­ra­li się osi­ągnąć sa­mo­dziel­no­ść, ale po­pa­dli w ta­ra­pa­ty na sku­tek nie­szczęśli­we­go zbie­gu oko­licz­no­ści.

Je­śli je­steś za­twar­dzia­łym ko­ni­kiem po­lnym, a ni­niej­szą ksi­ążkę, któ­rą pod­su­nęła ci za­przy­ja­źnio­na mrów­ka, czy­tasz, cho­ćby po­bie­żnie, to już na­le­żą ci się gra­tu­la­cje! Wkrót­ce może się zda­rzyć, że się za­in­te­re­su­jesz przy­mio­ta­mi mrów­ki, na­wet je­śli będzie to wy­ni­kać wy­łącz­nie z cie­ka­wo­ści.

Łowca i zdobycz:
klucz do psy­cho­lo­gii prze­trwa­nia

„Wąt­pli­wo­ść i strach są ro­dzi­ca­mi ludz­kie­go za­cho­wa­nia, a resz­ta przy­zwy­cza­jeń to ich dzie­ci”

—Pe­arl Dor­ris

To, co czło­wiek oka­zu­je na ze­wnątrz, jest za­le­d­wie echem tego, co się dzie­je w jego wnętrzu. Je­śli w głębi du­szy my­ślisz, że je­steś pa­lan­tem, to nie spo­dzie­waj się, że lu­dzie będą cię po­strze­gać w inny spo­sób.

Dra­pie­żni­ki, do któ­rych za­li­cza się rów­nież czło­wiek, z upodo­ba­niem po­lu­ją na słab­sze osob­ni­ki. W świe­cie zwie­rząt, je­śli np. wilk po­rwie się na sil­ne­go i zdro­we­go ło­sia, po­dej­mu­je ry­zy­ko – gdy od­nie­sie po­wa­żne, za­gra­ża­jące ży­ciu ob­ra­że­nia, za­wa­żą one na jego zdol­no­ści prze­trwa­nia lub nie, rzu­tu­jąc na jego ło­wiec­kie zdol­no­ści w przy­szło­ści. Dra­pie­żni­ki – za­rów­no zwie­rzęta, jak i lu­dzie – są mi­strza­mi w od­czy­ty­wa­niu mowy cia­ła i sub­tel­nych niu­an­sów do­ty­czących po­ten­cjal­nej zdo­by­czy. Drob­ny prze­stęp­ca na uli­cy oce­nia swą przy­szłą ofia­rę w po­dob­ny spo­sób jak lew na pre­rii ga­ze­lę. Nie po­trze­ba do tego żad­nych słów. Albo jest się od­po­wied­nim ce­lem, albo nie.

Dra­pie­żno­ść na ogół nie wy­stępu­je na po­zio­mie jed­nost­ko­wym. Do­ty­czy grup, or­ga­ni­za­cji, a na­wet miast i na­ro­dów. Do rzad­ko­ści na­le­żą sku­tecz­ne roz­wi­ąza­nia prak­tycz­ne po­zwa­la­jące zmniej­szyć po­czu­cie lęku, bo często nikt nie zna jego praw­dzi­we­go źró­dła. Naj­pierw wkra­da się wąt­pli­wo­ść, któ­ra albo wzmoc­ni, albo znacz­nie osła­bi na­szą pew­no­ść sie­bie. Je­śli po­czu­je­my się nie­pew­nie, ktoś inny za­cznie de­cy­do­wać, co jest naj­od­po­wied­niej­sze dla na­sze­go bez­pie­cze­ństwa.

Co gry­zie Tre­vo­ra

„JEŚLI NIE MOŻESZ ICH PRZEKONAĆ, ZDEZORIENTUJ ICH”

—Har­ry S. Tru­man

W tej części wie­le uwa­gi po­świ­ęco­no zwal­cze­niu lęków, z któ­ry­mi bo­ry­ka się Tre­vor. Im wi­ęcej się o nich mówi, tym bar­dziej po­wa­żniej­sze i trud­niej­sze do po­ko­na­nia się wy­da­ją. To z ko­lei ge­ne­ru­je strach i zło­ść. Naj­pierw trze­ba so­bie po­ra­dzić z głów­ną przy­czy­ną pro­ble­mu. Zaj­mo­wa­nie się wy­łącz­nie skut­ka­mi usta­wia nas w po­zy­cji obron­nej, skąd bli­sko do fru­stra­cji i bez­sil­no­ści. Mo­że­my się przez cały dzień opędzać od much, ale je­śli nie za­re­agu­je­my na przy­czy­nę ich obec­no­ści, usu­wa­jąc np. nie­czy­sto­ści z obe­jścia, to nie po­zo­sta­nie nam nic in­ne­go, jak przy­wyk­nąć do ich to­wa­rzy­stwa. Jed­nym z naj­lep­szych spo­so­bów ra­dze­nia so­bie z przy­czy­ną pro­ble­mu jest uczci­we i rze­tel­ne po­sta­wie­nie spra­wy.

W dzi­siej­szym świe­cie mało kto wie, co jest na­praw­dę ko­niecz­ne i nie­zbęd­ne do ży­cia. Tym bar­dziej więc po­zwa­la­nie in­nym, by o tym za cie­bie de­cy­do­wa­li, przy­czy­nia się do tego, że sta­niesz się obia­dem na sto­le dra­pie­żni­ka. Dla­te­go pod­sta­wą po­win­na być sa­mo­dziel­no­ść i pew­no­ść sie­bie. To wła­śnie te ce­chy po­mo­gą ci sta­wić czo­ła nie­zli­czo­nym wy­zwa­niom w sy­tu­acji za­gro­że­nia. Gdy za­dbasz o za­spo­ko­je­nie pod­sta­wo­wych po­trzeb, cała resz­ta na li­ście przy­go­to­wań zy­ska dru­go­rzęd­ne zna­cze­nie.

Po­trze­by i spo­sób, w jaki za­bie­ra się do ich za­spo­ka­ja­nia są kwe­stią in­dy­wi­du­al­ną. Nie­któ­re spo­śród ko­niecz­nych do prze­trwa­nia ele­men­tów, jak cho­ćby woda do pi­cia, żyw­no­ść i schro­nie­nie nie­zbęd­ne do za­cho­wa­nia pra­wi­dło­wej tem­pe­ra­tu­ry cia­ła, nie pod­le­ga­ją dys­ku­sji. Inne mają jed­nost­ko­wy cha­rak­ter – mogą do­ty­czyć na przy­kład le­karstw czy rze­czy przy­wra­ca­jących rów­no­wa­gę i spo­kój du­cha. Od­dzie­le­nie po­trzeb ro­dzi­ny od jej wy­ma­gań jest bez wąt­pie­nia jed­nym z naj­wa­żniej­szych za­dań, któ­re trze­ba wy­ko­nać w dro­dze do nie­za­le­żno­ści.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: