Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdy spełniają się marzenia - ebook

Data wydania:
25 czerwca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
59,00

Gdy spełniają się marzenia - ebook

Wydawnictwo Naukowe PWN ma zaszczyt polecić Państwu wyjątkową publikację popularną poświęconą wybitnemu polskiemu inżynierowi – prof. Mieczysławowi G. Bekkerowi. Celem książki Gdy spełniają się marzenia. Droga Mieczysława G. Bekkera ze Strzyżowa na Księżyc jest prezentacja sylwetki i wspaniałych dokonań tego wybitnego naukowca polskiego pochodzenia. Jest to postać prawie w Polsce nieznana pomimo wybitnych osiągnięć naukowych i inżynierskich w świecie. Jest on nazywany powszechnie „Ojcem Terramechniki”, nauki z obszaru mechaniki stosowanej dotyczącej poruszania się pojazdów w terenie. Największym osiągnięciem prof. M. Bekkera – zwieńczeniem jego kariery naukowej – było zaprojektowanie układu jezdnego do pojazdów księżycowych LRV wykorzystanych w lotach kosmicznych Apollo 15/16/17. Olbrzymim atutem publikacji Gdy spełniają się marzenia. Droga Mieczysława G. Bekkera ze Strzyżowa na Księżyc jest fakt, że w środku publikacji Czytelnik znajdzie unikatowe, nieznane wcześniej ilustracje i zdjęcia pochodzące m.in. z największego archiwum dotyczącego życia i dokonań profesora M. G. Bekkera. Książka Gdy spełniają się marzenia. Droga Mieczysława G. Bekkera ze Strzyżowa na Księżyc, naszym zdaniem, wypełni lukę informacyjną, a jej lektura poprowadzi czytelnika przez mało znany świat unikalnej wiedzy i dokonań Polaka w kosmosie. Polecamy ją wszystkim ciekawym świata i dokonań wybitnych Polaków, polskiej myśli technicznej, zainteresowanym kosmosem i srebrnym globem, a także historią wybitnych jednostek XX w.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-23595-6
Rozmiar pliku: 16 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Kiedy poproszono mnie o napisanie kilku zdań do przekazywanej w Państwa ręce książki, nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, kim był Mieczysław Grzegorz Bekker.

Przed napisaniem tych kilku zdań dokładniej przyjrzałem się osobie oraz dorobkowi pana Bekkera i doznałem wspaniałego odkrycia. Jeszcze jeden człowiek wielkiego formatu, który wychował się i wykształcił w Polsce, a dokonał tak wiele w Stanach Zjednoczonych Ameryki.

Lista jego osiągnięć jest bardzo długa i nie mam zamiaru jej cytować. Tę rolę spełnia całkowicie niniejsza książka. Wspomnę tylko te najważniejsze, które na zawsze zostały utrwalone na stronach historii rozwoju naszej cywilizacji. Czego dokonał M.G. Bekker? Był prekursorem nowej dziedziny nauki nazwanej terramechaniką oraz współtwórcą pojazdu księżycowego (LRV – Lunar Roving Vehicle) dla programu Apollo. Trzykrotnie został mu nadany tytuł doktora honoris causa wyższych uczelni i jego nazwisko zostało na zawsze zapisane w Alei Zasłużonych w Badaniach Kosmosu (Space Walk of Fame). Właściwie to już wystarczy, aby pochylić głowę nad jego dokonaniami i napisać o nim książkę.

To, że ukaże się ona w dwóch wersjach językowych, polskiej i angielskiej, pozwoli na dotarcie do większej grupy czytelników – nie tylko polskojęzycznych, ale także Amerykanów oraz tych, którzy nie władają już językiem ojczystym, lecz poszukują swoich korzeni i chcieliby się utożsamiać z takimi Polakami, jakim był Bekker.

prof. Zbigniew Brzeziński

politolog i doradca do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA Jimmy’ego Cartera w latach 1977–1980SYMBOLICZNE LĄDOWANIE NA KSIĘŻYCU

Źródło: NASA

Jest 30 lipca 1971 roku, na Księżycu ląduje Apollo 15. Z wnętrza lądownika astronauci wypakowują dodatkowe urządzenie – pojazd księżycowy LRV (Lunar Rover Vehicle).

Właśnie tego „samochodu”, specjalnie skonstruowanego na potrzeby misji Apollo, użyli astronauci David Scott i James Irwin. Był to pierwszy kierowany przez człowieka pojazd, jaki poruszał się po powierzchni Księżyca. Oczywiście oczy całego świata były skierowane na kierowców/astronautów i ich samochód. Ameryka siedząca przed telewizorami zamarła, podobnie jak wtedy, gdy pierwszy człowiek stanął na powierzchni Księżyca.

Astronauci Apollo 15: David Scott, Alfred Worden, James Irwin. Źródło: NASA

Ale w tle tego wydarzenia są twórcy rewolucyjnego jak na owe czasy pojazdu LRV. To cały sztab ludzi pracujących w General Motors, gdzie powstała konstrukcja zlecona przez NASA. Jedną z kluczowych w tym projekcie osób był pochodzący z Polski absolwent Politechniki Warszawskiej Mieczysław Grzegorz Bekker. W tym momencie staje się on osobą publiczną. Wychodzi z cienia nauki zwanej terramechaniką i pokazuje światu, że wybitne osiągnięcia naukowe w dziedzinie poruszania się pojazdów w terenie można wykorzystać w praktyce, i to w tak spektakularny sposób. Choć nie był nigdy na Księżycu, tworzy „na Ziemi” układ jezdny pojazdu, który bezproblemowo będzie się poruszał po powierzchni Srebrnego Globu.

Przechadzając się po Alei Zasłużonych w Badaniach Kosmosu (Space Walk of Fame) w Titusville na Florydzie, wśród wyróżnionych osób dostrzec można nazwisko Mieczysława Bekkera – Polaka, dzięki któremu ludzkość zrobiła kolejny krok w podboju Kosmosu.

W ten sposób został on uhonorowany za swoje wybitne osiągnięcia.

M.G. Bekker (kierujący), Ferenc Pavlics oraz astronauci przy pojeździe LRV na poligonie General Motors w Santa Barbara. Źródło: z archiwum Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej

M.G. Bekker uhonorowany tytułem Zasłużonego dla Podboju Kosmosu (dyplom). Źródło: z archiwum Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej

Aleja Zasłużonych w Badaniach Kosmosu w Titusville na Florydzie. Fot. Photobulb/Dreamstime

Dzięki temu kolejne pokolenia odwiedzające ośrodek NASA będą się mogły dowiedzieć o istnieniu M. Bekkera i jego udziale w programie Apollo. Programie, który na zawsze pozostanie symbolem podboju Kosmosu. Słowa wypowiedziane przez astronautę Neila Armstronga stały się jednym z symboli rozwoju cywilizacji w XX wieku. Za zdaniem „To jeden mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości”, powtarzanym miliony razy, można by dodać drugie: „To pierwszy obrót kół pojazdu poruszającego się poza Ziemią” – bo tak mogliby powiedzieć astronauci David Scott i James Irwin. Pierwszy krok wykonany przez Armstronga został wydłużony.

Intencją wydawcy i autora niniejszej książki jest to, aby wiedza o dokonaniach M.G. Bekkera dotarła do jak największej liczby osób po obu stronach oceanu.OD AUTORA.
DROGA DO POWSTANIA KSIĄŻKI

M.G. Bekker za swoje osiągnięcia został uhonorowany wieloma zaszczytami i wyróżnieniami. Napływały one z całego świata, lecz nie było wśród nich tych najbardziej oczekiwanych, w tym nagrody od jego macierzystej uczelni – Politechniki Warszawskiej. Przecież wielokrotnie w swoich wspomnieniach powtarzał konsekwentnie jedno zdanie: „Wszystko, co w życiu osiągnąłem, zawdzięczam podstawom swojego wykształcenia w jednej z najświetniejszych uczelni Europy, Politechnice Warszawskiej”. To zdanie brzmi nam w uszach i wywołuje podświadomie poczucie winy i wstydu. Nie wolno nam zapomnieć o tym, że były próby nadania Bekkerowi tytułu doktora honoris causa polskich uczelni: w Politechnice Warszawskiej, gdzie inicjatorem był prof. Gustaw Tyro, oraz w Politechnice Poznańskiej, gdzie starał się o to prof. Janusz Deresiewicz. Obydwie „utonęły” w biurkach urzędników Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki.

Dlaczego tak się stało?

Spójrzmy dzisiaj na to z dystansu kilkudziesięciu lat, jakie minęły od jego śmierci.

Mówiono o jego dokonaniach w wielu krajach, lecz prawie w ogóle w Polsce. A przecież był to naukowiec i inżynier, który w istotny sposób przyczynił się do powstania pierwszego, i dotychczas jedynego, pojazdu księżycowego bezpośrednio sterowanego przez człowieka. Powstał „samochód” dla astronautów i można żartobliwie powiedzieć, iż powstał dlatego, że żaden Amerykanin nie mógł żyć bez samochodu, nawet na Księżycu.

Oczywiście Bekker był obecny w tzw. drugim obiegu. Do jego domu w Santa Barbara w Kalifornii w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych docierali naukowcy i dziennikarze z Polski. Sam Bekker zaś przy okazji swoich podróży do Europy starał się zawsze odwiedzać też Polskę, a zwłaszcza miejsca, z którymi był związany przed opuszczeniem ojczyzny.

Dopiero po śmierci Bekkera w 1989 roku i zmianach politycznych w Polsce i Europie Wschodniej otworzyły się nowe możliwości uczczenia jego osoby. Główne

Pismo Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki w sprawie z procesu uzyskania zgody na nadanie M.G. Bekkerowi tytułu doktora honoris causa. Dokument z archiwum Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Ciężkich Politechniki Warszawskiej

audytorium Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej zostało nazwane jego imieniem. W Koninie i Strzyżowie, z którymi najmocniej był związany, odsłonięte zostały tablice pamiątkowe. Jednak przez wiele lat, a właściwie do tej pory, Bekker ciągle pozostaje w cieniu historii.

Oczywiście są wspaniałe inicjatywy, takie jak choćby książeczki dla dzieci, ale jest to tylko kropla w morzu potrzeb. Na pytanie: „Czy słyszałeś kiedyś o Bekkerze?”, odpowiedź zwykle brzmi „Nie”. Wiem, że bardzo mało Polaków kojarzy nazwisko Mieczysława Bekkera.

Teraz, kiedy podejmujemy próbę poinformowania czytelników o nim, nasuwają się oczywiste pytania:

• Dlaczego dotychczas nie słyszałem o Bekkerze?

• Dlaczego tak długo czekano z szerokim przedstawieniem tej istotnej dla nauki światowej postaci w Polsce?

Złożyło się na to bardzo wiele czynników.

Jest jednak faktem, że gdzieś daleko, na kontynencie Ameryki Północnej, uczony o polskich korzeniach pracował dla Armii Kanadyjskiej. Konstruował pojazdy dla wojska oraz brał udział w wyścigu kosmicznym w ramach tzw. zimnej wojny po niewłaściwej stronie. Do 1989 roku nie był to dobry życiorys!

Faktem jest, że i później niewiele o Bekkerze się mówiło. Nie wiemy dokładnie, jakie były tego przyczyny. To taki efekt zaniechania wynikający z tego, że może miał on „cichych” wrogów.

Szczęśliwie było wiele osób, które zawsze były pod wrażeniem jego osiągnięć i starały się zrobić w tym temacie jak najwięcej. Wiele z nich przewinie się w treści tej książki.

Pozostawmy te dywagacje historii i skupmy się na tym, jak doszło do powstania tej książki.

Za doprowadzeniem tej inicjatywy do szczęśliwego finału stało wiele osób, absolutnie przekonanych, że to bardzo dobry pomysł. Książka także musiała zostać napisana, aby była naturalnym uzasadnieniem woli społeczności Politechniki Warszawskiej umieszczenia w uczelni popiersia jej wybitnego absolwenta.

Ostatecznie w auli Gmachu Głównego Politechniki Warszawskiej umieszczone zostanie jego popiersie i Mieczysław Bekker znajdzie się w gronie takich postaci jak Maria Curie-Skłodowska, Ignacy Mościcki, Eugeniusz Kwiatkowski, Jan Czochralski i Mieczysław Wolfke. A za tym poszła też poświęcona mu książka.

Spotkał mnie ogromny zaszczyt, że było mi dane napisać pierwszą w Polsce książkę o M.G. Bekkerze. A zawdzięczam to szczęśliwemu splotowi wydarzeń. Wprawdzie nigdy nie miałem okazji, by porozmawiać z profesorem osobiście, ale poprosiłem jego rodzinę, współpracowników, znajomych oraz inne osoby, które się z nim zetknęły, o podzielenie się ze mną swoją wiedzą. Odnalazłem także trochę spisanych wspomnień, w tym ręką Bekkera.

Osobiście mam swoje wspomnienia związane z Bekkerem. Są to głównie wspomnienia o tym, czego doświadczyłem już po jego śmierci.

Tak je zapamiętałem.

M.G. Bekkera widziałem tylko raz, kiedy w 1978 roku prowadził wykład na Politechnice Warszawskiej. Byłem dopiero trzy lata po studiach i pracowałem na uczelni. Profesor opowiadał o swoich osiągnięciach naukowych w kontekście jego udziału w tworzeniu pojazdu księżycowego.

Kim był dla mnie, młodego pracownika Wydziału Maszyn Roboczych i Pojazdów (dawna nazwa obecnego Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych)? Wielkim naukowcem, autorem trzech kluczowych monografii o pojazdach poruszających się po bezdrożach. Był on kimś tak odległym jak Księżyc dla ludzkości, zanim wylądował na nim pierwszy człowiek. Ponadto był człowiekiem z innego świata – legendarnej Ameryki. Czyli po prostu „Człowiek Legenda”.

Następne moje lata to praca na uczelni, blisko mechaniki gruntów, w której osiągnięcia M.G. Bekkera także były znaczące. W końcu w sprzyjających okolicznościach i dzięki aktywności polskich profesorów, Janusza Hamana, Andrzeja Sołtyńskiego i Gustawa Tyro, została utworzona polska sekcja Międzynarodowego Towarzystwa Mechaniki Układu Pojazd-Teren (The International Society for Terrain-Vehicle Systems – ISTVS), którego M.G. Bekker był współzałożycielem. Miałem to szczęście, że przez jakiś czas byłem sekretarzem polskiej sekcji ISTVS. To również zbliżyło mnie do Bekkera.

Przez wiele lat w życiu zawodowym moich kolegów i moim pojawiała się osoba M.G. Bekkera. Korzystaliśmy z jego książek i wzorów, a także ze stworzonych przez niego metod badawczych i obliczeniowych. Później zaś odbyły się dwie istotne konferencje ISTVS, w których brałem udział – Trzecia Europejska Konferencja w Warszawie w 1986 roku oraz Dziewiąta Międzynarodowa Konferencja w Barcelonie w 1987 roku. W tej drugiej uczestniczyła duża grupa osób z Polski, a zaraz po niej w Bolonii (Università degli Studi, Bologna) odbyła się uroczystość nadania M.G. Bekkerowi trzeciego już z kolei tytułu doktora honoris causa. Laureat nie mógł już odebrać tego wyróżnienia osobiście ze względu na postępującą chorobę.

Niespełna dwa lat później, 8 stycznia 1989 roku w Santa Barbara w Kalifornii M.G. Bekker zmarł w wieku 84 lat.

W tym samym roku, po transformacji ustrojowej, zostałem wybrany na prodziekana ds. studenckich w pierwszym składzie władz wydziału w „Nowej Polsce”. Polsce, na którą zapewne z nadzieją czekał. Zmieniły się okoliczności i w nowej sytuacji politycznej można było powrócić do „sprawy Bekkera”. Przyszła pora na właściwe – opisane wyżej – uhonorowanie jego osoby przez macierzystą uczelnię, Politechnikę Warszawską. Doktoraty h.c. przyznaje się tylko żyjącym. Poszukując więc innej, godnej formy uhonorowania, zdecydowano się na nadanie największemu audytorium Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej imienia profesora Mieczysława Grzegorza Bekkera. Uroczystości z tym związane odbyły się 2 października 1991 roku. W owym czasie tylko tyle można było zrobić!

Brałem udział w organizowaniu poświęconych mu uroczystości. Z racji pełnionej funkcji prodziekana zajmowałem się zaproszonymi gośćmi, wśród których byli członkowie najbliższej rodziny profesora, jego przyjaciele oraz przedstawiciele organizacji ISTVS.

Kolejnym krokiem była decyzja władz uczelni o moim wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, którego głównym celem było przywiezienie do Polski materiałów, jakie zostały w domu M.G. Bekkera po jego śmierci. Taka była wola profesora. Pragnął, aby archiwum zawierające jego dorobek zawodowy znalazło się w Politechnice Warszawskiej. Wykonawcą jego testamentu był przyjaciel rodziny Bekkerów prof. Juliusz Łukasiewicz z Carleton University w Ottawie. Uczelni, z którą Bekker był związany przez wiele lat.

Kilka miesięcy później wyruszyłem zatem w podróż „śladami Bekkera” do Kalifornii. Z lotniska w Los Angeles odebrała mnie córka profesora Ewa Heuser i już razem pojechaliśmy do Santa Barbara, gdzie przekroczyłem próg domu państwa Bekkerów przy 224 East Islay Street. Był to niewielki dom wybudowany w typowo kalifornijskim stylu, przy jednej ze spokojnych uliczek. I chyba nie było zaskoczeniem, że jego klimatyczne wnętrze kryło tyle śladów polskości.

Spędziłem tam kilkanaście dni, zajmując się głównie przeglądaniem i selekcjonowaniem pozostawionej przez profesora spuścizny. Moim miejscem pracy był gabinet, w którym przez wiele lat (1960–1989) przesiadywał i pracował profesor Bekker. W tym pomieszczeniu powstawały wspaniałe pomysły, rozwiązywane były problemy techniczne. Przez rozciągające się przez całą długość pokoju okna można było patrzeć na kwitnące i owocujące nieprzerwanie drzewka pomarańczowe. Taki widok sprzyjał kreatywnej pracy. Ja także byłem pod ich wpływem.

W tym czasie odbyłem też wiele rozmów z panią Jadwigą, żoną profesora Bekkera, z jego córką Ewą i wnuczką Joy. Z panią Jadwigą rozmawialiśmy oczywiście po polsku, a żona profesora Bekkera posługiwała się językiem polskim, jakby kilka dni temu wyjechała z Warszawy.

Były także wizyty w laboratorium GM, w którym powstawały pojazdy księżycowe, oraz spotkania ze znaczącymi przedstawicielami Polonii kalifornijskiej. W imieniu Politechniki Warszawskiej złożyłem też kwiaty na grobie M.G. Bekkera. Były również nieśmiałe próby założenia fundacji im. M.G. Bekkera.

Efektem mojej pracy było spakowanie dwóch bardzo dużych płóciennych worków, jakie wykorzystywała poczta amerykańska, i wysłanie pozyskanych materiałów do Polski na Politechnikę Warszawską.

Taka była wola profesora i jej realizacja była naszym obowiązkiem. Ale zabierałem też ze sobą z Santa Barbara całe mnóstwo wiedzy i wspomnień o tym człowieku. Dzięki pobytowi w Santa Barbara i ludziom, których spotkałem, a szczególnie wspaniałej rodzinie, zabierałem także do Polski mały kawałek świata, w którym Bekker przebywał. To niby nic, a jednak tak wiele. Sądzę, że właśnie dzięki temu mogła powstać ta książka.

To nie był koniec mojej wędrówki. Na zaproszenie prof. Łukaszewicza udałem się do Kanady. W Ottawie odwiedziłem Carleton University, uczelnię, na której także pracował M.G. Bekker i która nadała mu tytuł doktora honoris causa. Rozmawiałem tam z wieloma osobami, które spotkały Bekkera.

Czy po tym wszystkim można się nie czuć, jakby się było kimś bliskim Bekkerowi?

Nie wiem, czy ktoś jeszcze miał tak wspaniałą okazję, aby wejść na tak długo do gabinetu uczonego, usiąść w jego fotelu i przeglądać książka po książce, półka po półce wszystko, co zgromadził przez lata pracy zawodowej. Miałem niepowtarzalną okazję poczuć rano zapach kawy rozchodzący się po całym domu Bekkerów – kawy, którą parzyła pani Jadwiga – i usiąść przy stole w kuchni, aby tę kawę razem wypić. W tej atmosferze dowiadywałem się o rodzinnych „sekretach”. Chyba dlatego czasami czuję się trochę tak, jakby Bekker był dla mnie kimś bliskim.

Do tego w szafie obok mojego pokoju na Politechnice Warszawskiej – gdzie od 1991 roku na ścianie wisiał portret pana Mieczysława z pojazdem księżycowym – spoczywało archiwum M.G. Bekkera. Czy to nie kawałek jego gabinetu zabrany z Santa Barbara?

Przez wszystkie lata, gdy dysponowałem materiałami zgromadzonymi w archiwum, wielokrotnie zwracano się do mnie z prośbą o ich udostępnienie. Takie sytuacje były ważne, ponieważ pozwalały wierzyć, że uczony nie został zapomniany, a ja pomagam przedłużać pamięć o nim.

Na zdjęciach wykonanych w 1967 roku w Uppsali odnajdujemy prawdziwą osobowość Mieczysława Bekkera. Takiego uśmiechniętego człowieka z twarzą oddającą emocje powinniśmy zapamiętać.

Seria zdjęć M.G. Bekkera wykonana w Uppsali (Szwecja) w 1967 r. Źródło: z archiwum Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej

Ostatecznie profesor Bekker stał mi się bardzo bliski. Zajrzałem do jego świata, spotkałem się z jego bliskimi, przez co udało mi się pokonać barierę obcości. To była wędrówka w czasie i przestrzeni.

To wszystko, co się wydarzyło, spowodowało, że jestem tu z wami, czytelnikami tej książki, jako jej autor.

Ostatni „znak”, jaki od niego dostałem, był naprawdę zaskakujący. W 2019 roku spotkałem pewnego Hiszpana pracującego w Polsce. Nasze relacje spowodowały, że chciał mi sprawić przyjemność jakimś podarunkiem. Jakież było moje zdziwienie, gdy wręczył mi komplet trzech dzieł M.G. Bekkera o terramechanice.

Pierwsze zaskoczenie, że zostałem skojarzony z jego postacią. Moje wieloletnie poruszanie się w obszarach z nim związanych przyniosło jakiś efekt, chociaż nie spodziewałem się, że jestem tak postrzegany. Ale aby tego było mało, po otwarciu książek znalazłem dedykacje napisane własnoręcznie przez Bekkera. Dla kogo były one przeznaczone? Dla Sama Romano, kierującego projektem budowy pojazdu księżycowego LRV w strukturach General Motors, z którym Bekker współpracował przez blisko dziesięć lat.

Nawet w najśmielszych wyobrażeniach trudno napisać taki scenariusz. Książki z domowej biblioteki Sama Romano po jego śmierci „wyruszają w świat”. Zostają odnalezione i podarowane autorowi książki o Bekkerze. Kiedy w 2022 roku podzieliłem się tą historią z amerykańskim pisarzem i dziennikarzem Earlem Swiftem, autorem książki o pojeździe księżycowym LRV, ten nie zwlekał z przekazaniem opowieści o wędrówce książek synowi Sama Romano. Jego reakcja była również adekwatna do sytuacji: „Jak to było możliwe?!”.

Jednak się wydarzyło!

Podstawowe pytanie – zaplanowane działania czy splot przypadków?PRZYPISY

Prezentowana Przedmowa została napisana na prośbę autora do książki wydanej w 2015 roku. Wydanie to nie zostało jednak udostępnione do powszechnej dystrybucji. W związku z tym autor zdecydował o zamieszczeniu tej Przedmowy w niniejszej książce o Mieczysławie G. Bekkerze, która jest całkowicie inna niż książka z 2015 roku.

A. Ludwig-Słomczyńska, Mieczysław Bekker. Inżynier pojazdu księżycowego, Czarna Owca, Warszawa 2021; G. Chlasta, Łazik na Księżycu. O Mieczysławie Bekkerze, Egmont Polska, Warszawa 2018.

E. Swift, Across The Airless Wilds – The Lunar Rover and the Triumph of the Final Moon Landings, HarperCollins Publishers, 2021.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: