Gdy życie zdaje się nie mieć sensu. Psychoterapia na dziś - ebook
Gdy życie zdaje się nie mieć sensu. Psychoterapia na dziś - ebook
Kto myśli, że ludzkie życie musi kroczyć od sukcesu do sukcesu, jest jak głupiec, który stoi na placu budowy kręcąc głową, bo jest zdziwiony, że kopią w głębinach, gdy ma powstać katedra. Każdy człowiek potrzebuje sensu życia, który nada mu kierunek i perspektywę oraz pozwoli wieść zdrowe – pod względem psychicznym – życie. Bez odpowiedzi na pytanie „po co?”, cierpimy. Ta paraliżująca pustka jest chorobą naszych czasów. W ubiegłym wieku Viktor E. Frankl opracował koncepcję terapeutyczną zwaną logoterapią, czyli leczeniem poprzez odnajdywanie sensu, dzięki której można skutecznie radzić sobie z tą egzystencjalną próżnią. Książka Gdy życie zdaje się nie mieć sensu. Psychoterapia na dziś daje wgląd w tę koncepcję i dzięki wielu przykładom ilustruje, w jaki sposób można uporać się z cierpieniem wynikającym z pustki egzystencjalnej. Książka jest zapisem wykładów wygłoszonych przez Viktora E. Frankla w Warszawie na zaproszenie Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, na Uniwersytecie w Zurychu na zaproszenie Fundacji Limmat oraz w Monachium na zaproszenie Fundacji Carla Friedricha von Siemensa.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-23726-4 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Każdy człowiek potrzebuje sensu życia, który nada mu kierunek i perspektywę oraz pozwoli wieść zdrowe pod względem psychicznym życie. Bez odpowiedzi na pytanie „po co?” cierpimy świadomie lub nieświadomie. Ta paraliżująca pustka jest chorobą naszych czasów. Już w ubiegłym wieku Viktor E. Frankl, wielki psychoterapeuta, opracował koncepcję terapeutyczną zwaną logoterapią, czyli leczeniem poprzez odnajdywanie sensu, dzięki której można skutecznie radzić sobie z tą egzystencjalną próżnią. Książka ta daje wgląd w tę koncepcję i dzięki wielu przykładom ilustruje, w jaki sposób można uporać się z cierpieniem w życiu pozbawionym sensu.
O autorze
Viktor E. Frankl (1905−1997) był profesorem neurologii i psychiatrii oraz twórcą logoterapii. Wykładał i prowadził badania między innymi w Wiedniu, Harvardzie i Stanford. Stracił krewnych w obozach koncentracyjnych i sam ledwo uniknął śmierci w jednym z nich. Jego książki zostały przetłumaczone na 22 języki. Otrzymał 29 tytułów doktora honoris causa.PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO
LOGOTERAPIA JAKO TERAPIA OSOBY
_PIOTR SZCZUKIEWICZ_
KRAKOWSKI INSTYTUT LOGOTERAPII
Przypuszczam, że większość Czytelników, która będzie trzymała w rękach tę książkę Viktora Emila Frankla (1905−1997), już wcześniej mogła poznawać jego poglądy i wie „o czym” jest logoterapia. Gdy o to pytam moich rozmówców, zazwyczaj słyszę odpowiedź, że „o sensie życia”, albo szerzej „o frustracji egzystencjalnej i szukaniu sensu”. I myślę, że to są dobre odpowiedzi. Jeśli ktoś jeszcze nie poznał koncepcji tego wiedeńskiego neurologa, psychiatry i psychoterapeuty (a może nawet kojarzy mu się ona tylko z terapią logopedyczną), to takie ujęcie tego, o czym jest ten nurt psychoterapii, naprowadzi go na właściwy kierunek. Bowiem logoterapia może pomagać – i to nie tylko cierpiącym osobom – poszukiwać i odkrywać niepowtarzalny sens, jaki tkwi w każdej sytuacji czy relacji. Ponadto może też pomóc człowiekowi przyjąć, że życie naprawdę ma sens, niezależnie od warunków, w których to życie się realizuje. Traumatyczne doświadczenia wojenne twórcy logoterapii, przede wszystkim pobyt w obozach koncentracyjnych i śmierć najbliższych sprawiły, że ta koncepcja terapeutyczna została potwierdzona także jego osobistą postawą – kogoś, kto umiał odnaleźć sens życia w najtrudniejszych sytuacjach.
Dlatego trafne będzie twierdzenie, że logoterapia koncentruje się na ludzkim dążeniu do sensu, rozumianemu jako fundamentalna „wola sensu”, a nie jako „potrzeba sensu”, która jest co najwyżej jedną z wielu potrzeb. Viktor Frankl prezentował założenia swojego podejścia, odnosząc się do myśli innych znamienitych twórców szkół psychoterapeutycznych działających w Wiedniu na początku XX wieku. Dlatego przeciwstawiał się stawianiu na pierwszym miejscu „dążenia do przyjemności” (Zygmunt Freud), czy „dążenia do mocy” (Alfred Adler). Nie negował istnienia tych dążeń, ale argumentował, że najważniejszym dążeniem człowieka jest jednak ukierunkowanie na sens. Dopiero uznanie kluczowej roli sensu pozwala w pełni zrozumieć ludzkie cierpienie i zastosować adekwatne środki, aby ulżyć w cierpieniu lub pomóc zająć wobec niego postawę godną człowieka. To właśnie koncentrowanie się na „woli sensu” sprawiło, że logoterapia była nazywana III Wiedeńską Szkołą Psychoterapii.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że na koncepcję wiedeńskiego lekarza można spojrzeć nie tylko od strony prymatu sensu. Otóż zachęcam Czytelników, aby zobaczyli, że logoterapia jest „o osobie”. To znaczy, jest o specyficznie ludzkich właściwościach istnienia, których nie mają inne stworzenia na tym świecie. Autor zdaje się przekonywać lekarzy, psychologów czy psychoterapeutów, a nawet tych, którzy nie zajmują się profesjonalnym pomaganiem, że tylko odwołanie się do tych właściwości, np. ludzkiej podmiotowości, godności, wolnej woli, sumienia, umożliwi skuteczną pomoc drugiemu człowiekowi. Koncentrując się w działaniach terapeutycznych na tym, co specyficznie ludzkie, co należy przede wszystkim do człowieka, Frankl stał się jednym z prekursorów podejścia egzystencjalno-humanistycznego w psychologii i psychoterapii. Czerpiąc z filozofii egzystencjalnej i fenomenologii, znalazł się w gronie takich osób jak Ludwik Binswanger, Medard Boss, Karl Jaspers, a potem Carl Rogers, Abraham Maslow, Rollo May, James Bugental czy Irvin Yalom. Nieco parafrazując powiedzenie R. Maya można stwierdzić, że przedstawicieli tego podejścia łączyło przekonanie, że aby pomóc człowiekowi w jego cierpieniu psychicznym lub duchowym, nie jest ważne, co ma on wspólnego z psem, małpą czy szczurem, ale co go od tych zwierząt odróżnia. Ten paradygmat w psychoterapii podkreśla – także i teraz w trzeciej dekadzie XXI wieku – konieczność sformułowania jawnych założeń antropologicznych stojących u podstaw działań terapeutycznych. Frankl dobitnie dawał temu wyraz w swoich wielu publikacjach, także w tej książce (patrz s. 89).
Podkreślanie potrzeby przyjęcia adekwatnej koncepcji człowieka – a więc nieredukującej bytu ludzkiego do czegoś niższego – zbliża twórcę III Wiedeńskiej Szkoły Psychoterapii do nurtu filozoficznego, jakim jest personalizm. Ma on swoje różne odmiany, ale generalnie akcentuje nadrzędną wartość osoby ludzkiej wobec różnych uwarunkowań (np. ekonomicznych czy społecznych) oraz wskazuje na wykraczanie bytu ludzkiego poza naturę i historię. Nie znajdziemy w pracach Frankla jakiejś deklaracji przynależności lub opowiadania się za filozofią personalistyczną. A jednak w różnych miejscach formułuje on stwierdzenia, które mają bardzo personalistyczny charakter. Chyba najwyraźniej zawarł je w swojej książce Lekarz i dusza. Wprowadzenie do logoterapii i analizy egzystencjalnej (wyd. polskie 2017), w której zamieścił „Dziesięć tez na temat osoby”. Możemy tam przeczytać m.in.: „Osoba (…) ustanawia fizyczno-psychiczno-duchową jedność i całość, która staje się istotą zwaną «człowiekiem» (…) Zwierzę nie jest osobą choćby z tego powodu, że nie jest w stanie stanąć ponad sobą samym, nie jest w stanie skonfrontować się ze sobą (…) Osoba rozumie sama siebie tylko z poziomu transcendencji” (s. 264, 266).
Termin „osoba” w niniejszym zbiorze wykładów Frankla tylko kilka razy pojawia się w tym filozoficznym znaczeniu, które akcentuje m.in. odrębność i nadrzędność osoby. Autor mówi wtedy o „duchowo-personalnej egzystencji człowieka” (s. 40) lub używa określenia „osoba duchowa” (patrz s. 78). Jednak personalistyczny charakter logoterapii mocno zaznacza się w przeciwstawianiu się przez Frankla próbom redukowania życia ludzkiego tylko do sfery fizycznej i psychicznej. Wiedeński myśliciel orientuje logoterapię na wymiar duchowy, gdyż tylko w tym wymiarze człowiek może działać – przynajmniej do pewnego stopnia – ponad determinizmami somatycznymi, psychicznymi czy społecznymi. Ten wymiar może być trudno dostrzegalny w niektórych chorobach, może być „zakryty”, dlatego lekarz, aby wydobyć duchową naturę osoby, musi w nią… uwierzyć: „Niemniej jednak praktyka medyczna zawsze na nowo potwierdza to, co kiedyś nazwałem moim psychiatrycznym credo: niezachwianą wiarę w duchową osobowość również pacjenta psychotycznego” (s. 71).
Powiązania między logoterapią a myślą personalistyczną zasługują na profesjonalną uwagę badaczy, np. filozofów i etyków. Pojawiły się np. próby znalezienia podobieństw (i różnic) między filozoficznymi założeniami logoterapii a myślą personalistyczną Karola Wojtyły. Jak wiadomo, przyszły papież inspirował się myśleniem Maxa Schelera, z którego czerpał także Viktor Frankl. Z pewnością także wśród Czytelników znajdą się tacy, którzy, dysponując odpowiednim aparatem analitycznym, będą mogli pogłębić wiedzę o antropologicznych założeniach, które stanowią istotę podejścia logoterapeutycznego. Z jednej strony warto pamiętać, że w logoterapii nie tyle chodzi o poglądy, a nawet nie o światopogląd, ale o specyficznie ludzkie doświadczenie spotkania z indywidualną, niepowtarzalną osobą. Jednak także sposób rozumienia osoby będzie miał wpływ na to, jak i o co będziemy pytać – oraz – o co nie zapytamy pacjenta. A także na to, jakie odpowiedzi mogą się pojawić. Pewnego razu w czasie rozmowy z mężczyzną, który przyszedł do mnie będąc w poważnym kryzysie psychicznym związanym z pracą i sytuacją rodzinną, zwróciłem się do niego z pytaniem o to, co teraz jest ważne w jego życiu. Nie spodziewałem, się że będzie to specjalnie trudne. Tymczasem ten pan, po dłuższym namyśle, powiedział: „pana pytania mnie bolą, odsłaniają moją życiową pustkę… Myślałem, że zapyta mnie pan o dzieciństwo, mogę też opowiadać o tym, co złego przeżyłem, ale ja nie wiem nawet, po co rano mam wstać, wszystko jest ważne i nieważne zarazem”. Poznawaniu logoterapii zawdzięczam, że dziś takie odpowiedzi nie zbijają mnie z tropu, bo wiem, że jeśli pustka życiowa kogoś boli, to znaczy, że może trudno mu rozpoznawać sens, ale nadal ma „wolę sensu”. Każde stworzenie chce uniknąć bólu, ale tylko człowiek może się w swoim bólu doszukać wskazówki czego mu w życiu naprawdę brakuje.
W podejściu logoterapeutycznym fascynujące jest skupienie się na tym, co prawdziwie ludzkie. Przyznam, że już kiedy po raz pierwszy spotkałem się z twórczością Frankla, pociągnęło mnie coś, co wtedy nazwałem „prawdziwym humanizmem”. Było to ponad 35 lat temu, kiedy na początku studiów zetknąłem się z niedużą książką Psycholog w obozie koncentracyjnym. Dopiero potem, na studiach doktoranckich, zobaczyłem, że humanizm logoterapii polega właściwie na spojrzeniu na ludzki los przez pryzmat myślenia personalistycznego. Dostrzeżenie, że istotą logoterapii jest nie tylko sens życia, ale także osoba ludzka, zawdzięczam promotorowi mojego doktoratu, ks. prof. Kazimierzowi Popielskiemu, ówczesnemu kierownikowi Katedry Psychoterapii i Psychologii Zdrowia KUL. Prof. Popielski poznawał logoterapię u źródeł, nie tylko ucząc się tego podejścia od samego Viktora Frankla w wiedeńskiej klinice, ale też goszcząc w jego domu i zaprzyjaźniając się z nim i jego żoną tak, że mógł bliżej poznać go jako człowieka. To właśnie Kazimierz Popielski stał się moim pierwszym mistrzem w logoterapii i kimś, kto pokazał, że w centrum logoterapii stoi tak naprawdę odpowiednia koncepcja osoby. Gdy w mojej pracy psychologa i psychoterapeuty zacząłem obcować z różnego rodzaju cierpieniem pacjentów, mogłem we własnym doświadczeniu przekonać się, że dostrzeganie tego, co „czyni człowieka człowiekiem” jest w poradnictwie i psychoterapii tak samo ważne jak wielowątkowa diagnoza czy dobra relacja terapeutyczna.
Sądzę, że koncepcja logoterapii ma olbrzymi potencjał, aby odpowiadać na potrzeby ludzi, którzy szukają pomocy „kiedy życie traci sens”, bo skupiała się i skupia na tym, co najbardziej ludzkie. W czasach współczesnych pogłębia się zjawisko społecznej anomii i chaos aksjologiczny, na który zwracał uwagę Frankl. Konsekwencje tego dostrzegamy na różnych płaszczyznach życia i to nie tylko w gabinetach terapeutycznych. Pustka egzystencjalna stanowi dziś nie mniejsze zagrożenie niż w drugiej połowie XX wieku. Dotyka często już młodych ludzi, którzy wchodząc w dorosłość, nie znajdują trwałego oparcia w czymś większym od nich samych, w jakiejś jednoczącej filozofii życiowej. Zatem „szukają siebie” i chcą „żyć autentycznie”. Jednak w praktyce coraz bardziej określają siebie przez doświadczanie emocji lub posiadania, albo negacji. Jestem sobą, gdy coś przeżywam albo Jestem sobą, gdy coś posiadam ewentualnie Jestem sobą, gdy jestem przeciwko. Szukają zatem coraz mocniejszych przeżyć, chcą mieć coraz więcej tego, co daje odpowiedni status lub tkwią w postawach buntu. Ale to nie zaspokaja ich dążenia do prawdziwego sensu, chcą być sobą, ale uciekają od bycia osobą. W związku z tym coraz bardziej czują się zagubieni lub nieszczęśliwi. Logoterapia nikogo nie zostawia w takim stanie. Zarówno lektura Frankla, jak i dialog terapeutyczny może uruchomić refleksję, która każe wyjść poza własne „ja” i może rozjaśnić, co to znaczy być osobą. Wtedy lęk, przygnębienie, uzależnienie czy inne cierpienie, a nawet „ból egzystencji” da się odczytać jako wskazówkę do zrozumienia czego mi naprawdę brak. Cierpienie jest wtedy jak palec, który pokazuje cel. Nie można wpatrywać się ciągle w ten palec i analizować jaki jest, trzeba patrzeć na to, co on wskazuje. Logoterapia daje sposoby, aby spojrzeć dalej niż czubek palca. Mam nadzieję, że lektura tej książki pomoże Czytelnikom popatrzeć tak na siebie i na tych, którym niosą pomoc.