Gdyby nie pogoda. Jak pogoda zmieniała historię - ebook
Gdyby nie pogoda. Jak pogoda zmieniała historię - ebook
Książka jest zbiorem ciekawych faktów ze światowej historii, które w jakiś sposób wiążą się z pogodą, poczynając od wielkiego zlodowacenia, które prawie zmiotło ludzkość z powierzchni ziemi, aż po wiszące nad górami chmury, które pomogły zaludnić Australię.
Autorka stara się odpowiedzieć na pytania: czy deszcz i błoto pomogły Anglikom odeprzeć francuski najazd podczas wojny stuletniej? Czy nagła burza z piorunami pomogła zakończyć schizmę w kościele katolickim? Czy zima, która jest najsilniejszą bronią potężnej Rosji, spowodowała upadek Napoleona i Hitlera?
Okazuje się, że pogoda miała wpływ nie tylko na losy bitew i wojen, ale także np. na skrzypce Stradivariusa, fale polowań na czarownice, niepowodzenia pierwszych konstruktorów maszyn latających czy wynalezienie maszynki do golenia.
Czytelnik może dowiedzieć się, w jaki sposób zniknęły pierwsze osady na Grenlandii, jak mieszkańcy Syberii zaludnili Amerykę Północną, a nawet – czego boi się postać ze słynnego obrazu Muncha Krzyk.
W historycznych relacjach przewija się pytanie, czy ludzkość potrafi kontrolować pogodę. Autorka poświęca cały rozdział, opisując próby naukowców zapanowania nad klimatem. Czy zakończone sukcesem? Warto poszukać odpowiedzi w książce.
Kategoria: | Naukowe i akademickie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7427-801-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ludzkość zagrożona wymarznięciem
Potop z roztopionego lodowca
Sztormowa teoria zasiedlenia Australii
Morskie bryzy ratują cywilizację zachodnią
Burza w Lesie Teutoburskim
Dlaczego nad wyspami brytyjskimi nigdy nie zachodzi słońce
Pierwszy kamikadze ocalił Japonię
Brzemienna w skutki przeprawa krzyżowców przez rozpalone pustkowie
Grenlandzcy wikingowie – ofiary zmian klimatycznych i uporu kulturowego
Traktat, który spadł z nieba
Piorun i Wielka Schizma
Błoto, które stworzyło Anglie
Mgła, która zakończyła Wojnę Dwóch Róż
Konsekwencje syberyjskich korzeni rdzennych Amerykanów
Klimatyczne inspiracje polowań na czarownice
Protestancki wiatr niszczy Wielką Armadę
Wiatr, który uczynił losy zaginionej kolonii największą tajemnicą Ameryki
Rany! Ale w Rosji jest strasznie zimno, część I. Karol XII atakuje Rosję
Chłodna tajemnica skrzypiec Stradivariusa
Protestancki wiatr tym razem przywiewa nowego króla na angielski tron
Beniamin Franklin i piorunowe początki elektryczności
Przez ciemne i burzliwe dnie
Aura wspiera Amerykanów w walce o niepodległość
Gradowy cios, który doprowadził do rewolucji francuskiej
Deszcz, który zniszczył Robespierre’a
Deszcz niweczy szanse na niepodległość Irlandii
Powstanie niewolników zmyte przez deszcz
Rany! Ale w Rosji jest strasznie zimno, część II. Napoleon rusza na Rosję
Aura znowu sprzyja Amerykanom w kolejnej walce o niepodległość
Tecumseh zginął we mgle
Woda pod Waterloo
Rany! Ale w Rosji jest strasznie zimno, część III. Wojna krymska przedłużona przez pogodę
Jak błoto położyło kres dowodzeniu przez pewnego generała Unii
Meteorologiczne skutki odległego wybuchu na obrazie Muncha
Podmuch wiatru i tajemnica pierwszego lotu
El Nińo i zniweczone marzenia o biegunie
Golenie na mrozie i maszynka do golenia
Nieudana prognoza i śmierć lorda Kitchenera
Deszczowe chmury kładą kres epoce sterowców
Rany! Ale w Finlandii jest strasznie zimno – wojna zimowa
Rany! Ale w Rosji jest strasznie zimno, część IV. Hitler atakuje ZSRR
Meteorologiczna ruletka z D-Day
Nowy typ chmur: grzyb atomowy
Chmury nad Kokurą wydały wyrok na Nagasaki
Francuski błąd w ocenie monsunów w Wietnamie
Demokraci triumfują dzięki deszczom
Kanadyjski mróz ratuje park narodowy przed skażeniem promieniotwórczym
Upał i beczułka z prochem, które zahamowały rozwój Detroit
Amerykanie sterują pogodą w Wietnamie
Długi archeologii wobec pogody
Pustynna burza udaremnia operacje odbicia zakładników w Iranie
Meteorologia i rakiety
Krwawy deszcz i III wojna światowa
Natura nie zagląda w paszportNota do wydania amerykańskiego 2005 r.
Gdy przygotowywaliśmy tę książkę od druku, huragan Katrina właśnie zniszczył południe Stanów Zjednoczonych – wydarzenie to przypomniało nam, że pomimo rozwoju technologii i wiedzy naukowej, jaką dysponujemy, wciąż zamieszkujemy planetę rządzoną przez bezosobowe siły natury, które są potężniejsze niż nasze próby okiełznania ich.
W chwili gdy to piszę (4 września 2005 roku), nie da się przewidzieć, jak dalekosiężne skutki będzie miała ta tragedia dla Stanów Zjednoczonych lub dziejów świata. Ale bez względu na to, czy zostanie zapamiętana jako punkt zwrotny w historii, wydarzenie na wielką skalę, czy nie, jest to, bez wątpienia, ważny moment dla tysięcy ludzi.
Książkę tę poświęcam wszystkim tym, których losy zostały zmienione przez burze lub inne siły natury.Wstęp
„Dwaj generałowie, którym może zaufać Rosja, to generał Styczeń i generał Luty”. car Mikolaj I
Na rzecz Rosji latami działała pewna tajna broń, potężniejsza niż głowice jądrowe, które uczyniły z tego kraju supermocarstwo. Kiedy wszystkie nadzieje upadną, a ofiary wojny się mnożą, Rosjanie niemal zawsze wygrywają własny rodzaj zimnej wojny: wojnę z żywiołami. Mieszkańcy Rosji chlubią się paskudną pogodą: o dniu z czterdziestostopniowym mrozem mówią z taką samą dumą, jak rybak o wielkim marlinie, którego schwytał. Na terenie Rosji znajduje się najzimniejsze miasto na ziemi, Jakuck. Co ciekawe, jeden z angielskich badaczy odkrył, że Brytyjczycy prędzej niż Rosjanie mogliby umrzeć od mrozu. Dlaczego? Ponieważ żaden mieszkaniec Syberii nigdy nie był zaszokowany odkryciem, że na zewnątrz panuje mróz. A fakt, że jest tam zimno, jest równie pewny jak to, że Bill Gates ma dużo pieniędzy. W styczniu typowy Jakut nie wyjdzie z domu okutany w mniej niż 4,26 warstw odzieży (taka jest średnia ustalona przez naukowca, Jakuci nie tną ubiorów na ćwiartki). Londyńczyk natomiast wyjdzie jedynie w kurtce. To zrozumienie natury żywiołów doskonale mieszkańcom Rosji służy. Szczerze mówiąc, gdyby nie ta umiejętność, Rosjanie być może mówiliby dziś po francusku.
W 1812 roku Napoleon zebrał największą armię w historii europejskich wojen – ponad sześćset tysięcy żołnierzy. Zamierzał śmiało wedrzeć się w głąb Rosji. W ogóle nie martwił się nadciągającą zimą. Pewność siebie Napoleona wydawała się uzasadniona, gdy jego żołnierze zdobyli Moskwę. Splądrowali miasto, ukradli klejnoty i futra na prezenty dla swoich żon.
Potem aż nadto oczywisty stał się fakt, którego Napoleon nie wziął pod uwagę: że Rosja może być naprawdę mroźna. Gdy armia cesarska wymaszerowała ze zrujnowanego miasta wraz ze swoimi łupami, temperatura spadła do –40 stopni Celsjusza. Żołnierze umierali z odmrożeń i głodu. W ciągu jednej tylko doby padło z zimna pięćdziesiąt tysięcy koni. Ludzie owijali się w skradzione futra, ale na próżno. Z sześciuset tysięcy, którzy wkroczyli do Rosji, zaledwie sto pięćdziesiąt tysięcy dowlokło się do domów. Był to początek końca cesarstwa Napoleona i sygnał wyniesienia Rosji do pozycji europejskiej potęgi.
Napoleon nie był ostatnim, który nie docenił znaczenia klimatu jako broni. Adolf Hitler, najwyraźniej marny znawca historii, postanowił naśladować Napoleona – powtórzyć atak na Moskwę, włącznie z etapem śmierci od mrozu. We wrześniu 1941 roku operacja „Tajfun” (jedna z dwóch operacji wojskowych nazwanych od groźnych zjawisk pogodowych) wdarła się w głąb Związku Radzieckiego. Niemiecka armia była pewna, że pobije żołnierzy Stalina. Kilkanaście jednostek wiozło nawet mundury galowe na zwycięską defiladę na placu Czerwonym. Nie pomyślano jednak o ubraniach zimowych. Na początku grudnia termometry wskazywały –35 stopni, zaczął padać gęsty śnieg. Niemieccy żołnierze, w letnich mundurach, bez sukcesów próbowali wykopać sobie ziemianki w zamarzniętej ziemi. Ich pojazdy, samoloty i broń nie były projektowane do działania na mrozie – ciężarówki psuły się, szyny pękały, samoloty nie mogły latać, karabiny maszynowe zamarzały. Tymczasem żołnierze ściągnięci z Syberii działali w takich warunkach przez całe swoje życie. Odziani w kilka warstw odzieży, zaopatrzeni w walonki i ciepłe płaszcze, z czołgami zaprojektowanymi do operacji na lodzie i śniegu, zaatakowali słabnących Niemców. Gdy mróz zelżał, najeźdźcy doświadczyli kolejnego rosyjskiego fenomenu, rasputicy.
Rasputica to pora roku, gdy topnieje śnieg, a drogi stają się nieprzejezdne. W Rosji temperatura wzrasta i spada z zadziwiającą szybkością. W jednej godzinie jest poniżej zera, w następnej temperatura rośnie, i to tylko po to, by znowu gwałtownie opaść. Prowadzi to do powstawania wypełnionych błotem kałuż. Trudno je zauważyć: wypełnione błotem zagłębienia pokryte cienką warstwą lodu są niewidoczne pod przykrywającymi je kopczykami rozmiękłej ziemi lub śniegu. Po tych doświadczeniach nawet Hitler powinien przemyśleć, czy podbój Rosji jest rzeczywiscie tak wartościowy. Ale wódz bagatelizował rosyjskie klimat i pogodę . Jego wynikłe z meteorologii klęski w Związku Radzieckim, pod Moskwą i Stalingradem, stały się punktami zwrotnymi II wojny światowej.
Rozmowy o pogodzie uważa się za synonim bezmyślnej paplaniny, ale nie dajmy się temu zwieść. Wiatry mają dość siły, aby kształtować narody i kultury. Zachmurzone niebo wpływa na nasze poglądy i oczekiwania. Deszcze mogą zmieniać nastroje, politykę, liczbę pacjentów w szpitalach, a nawet historię.
Rozmowy o pogodzie nie zawsze uważano za banalne. Dla naszych przodków dostrojenie się do rytmu natury nie było kwestią wyboru, ale koniecznością. Pogoda dyktowała, kiedy żeglować, kiedy siać, kiedy zbierać i kiedy ruszać w głuszę. Była sprawą życia lub śmierci. Wielkie niepokoje społeczne często następowały po okresach niepogody. W książce tej przedstawimy rządy, które upadły z powodu wywołanych przez pogodę plag, zamieszki spowodowane przez upały i niepokoje religijne podsycane uderzeniami piorunów.
Mgła, która zakończyła Wojnę Dwóch Róż
Podczas wojny domowej niełatwo odróżnić przyjaciela od wroga. Najlepiej można to zademonstrować na przykładzie bitwy pod Barnet, znaczącego starcia z czasu Wojny Dwóch Róż. W gęstej mgle pomyłka nie była niczym niezwykłym. Spora liczba ofiar padła z rąk ich sprzymierzeńców, a ponieważ wszyscy pamiętali wątłe sojusze i rodzinne zdrady, bitwa w końcu zmieniła się w chaos.
Korzenie wojny o koronę angielską, nazywanej Wojną Dwóch Róż, sięgają panowania Edwarda III. Dwie rodziny zgłosiły jako prawowitych dziedziców tronów dwóch osobnych kandydatów, potomków różnych synów Edwarda III.
Henryk V (z rodu Lancasterów, pieczętującego się czerwoną różą) niedługo cieszył się swoim zwycięstwem pod Azincourt. Zmarł w 1422 roku, pozostawiwszy jako spadkobiercę dziewięciomiesięcznego Henryka VI. Nie miało znaczenia, czy chłopiec miał osobowość przywódcy, czy też nie. Był synem króla – to wystarczyło. Gdy Henryk był dzieckiem, jego dwaj wujowie walczyli o władzę sprawowaną w imieniu małoletniego księcia.
Młody następca tronu wyrósł na człowieka nieśmiałego i spokojnego. Nienawidził konfliktów i wojny, większość czasu spędzał na nauce i rozdzielaniu jałmużny. Są to cechy chwalebne, ale raczej u mnicha. Dla króla piętnastowiecznej Anglii były bezużyteczne. Ustępujący regent wybrał dla Henryka na żonę Francuzkę silnego charakteru, Małgorzatę Andegaweńską. Królowa, w przeciwieństwie do męża, miała cechy przywódcze. Z ich powodu przysporzyła sobie wielu wrogów, którym nie odpowiadały takie cechy u kobiety.
Za panowania Henryka VI Anglia, za sprawą Joanny d’Arc i Karola VII, straciła resztę francuskich posiadłości. Kraj pogrążył się w długach. Sytuację pogarszała choroba umysłowa króla. Gdyby Henryk był umiejętnym przywódcą, ród Yorków (herbu Biała Róża) prawdopodobnie nigdy nie ubiegałby się o tron. Przecież Lancasterowie dzierżyli koronę od 1399 roku. Ale Henryk, przy widocznych objawach szaleństwa, zupełnie nie nadawał się do pełnienia obowiązków monarchy. Richard Neville, hrabia Warwick (zwany potem twórcą królów), postawił na czele państwa Ryszarda, księcia Yorku z linii Plantagenetów (wnuka Edwarda III). Jednak kiedy Henryk wyzdrowiał, zapragnął odzyskać tron. Jeszcze silniejsze naciski w tej kwestii wywierała jego żona, Małgorzata. Obie strony mobilizowały swoich zwolenników i po chwili okazało się, że Anglicy walczą z Anglikami.
Nie będziemy omawiać każdej z licznych bitew i rozmaitych zwrotów akcji, gdy szala raz przechylała się na stronę Lancasterów, raz Yorków. Zawiłe intrygi oper mydlanych wydają się przy nich nudne. Skupimy się na roku 1465. Wtedy to Henryk VI został złożony z tronu i uwięziony w Tower. Do celi zaprowadził go hrabia Warwick, ówczesny bliski doradca człowieka, który zajął miejsce Henryka, byłego księcia Yorku, króla Edwarda IV. Gdy Edward celebrował objęcie tronu, Warwick popłynął do Francji. Zgodnie z tradycją angielscy królowie poślubiali francuskie księżniczki, a król Ludwik XI miał akurat na wydaniu szwagierkę. Związki te miały zapewniać pokój między państwami. W przeszłości sposób się nie sprawdzał, ale, do diabła, w końcu musiał zadziałać.
Podczas gdy Warwick szukał odpowiedniej narzeczonej za granicą, król potajemnie poślubił wdowę z rodu Lancasterów. Nowa królowa, Elżbieta Woodville, została królewską swatką i zaczęła aranżować politycznie użyteczne małżeństwa krewnym – często ze szkodą dla rodu hrabiego Warwicka.
W końcu Edward ogłosił sojusz z Burgundią, obejmujący małżeństwo jego siostry, Małgorzaty York, z Karolem Śmiałym. Umowa wpłynęła na relacje Warwicka z królem francuskim. Warwick był wściekły i twórca królów zdecydował, że czas pozbyć się Edwarda. Z pomocą dawnego wroga, Małgorzaty Andegaweńskiej, i króla Ludwika, Warwick obalił Edwarda i przywrócił na tron Henryka. Młodsza córka hrabiego, Anna Neville, wyszła za nastoletniego syna Henryka, Edwarda, księcia Walii. Gdyby Henryk utrzymał się na tronie, pewnego dnia Anna mogłaby zostać królową.
Tym samym dochodzimy do bitwy pod Barnet, podczas której były król Edward i hrabia Warwick, jego była prawa ręka, walczyli przeciwko sobie. Po obu stronach starli się ludzie, których połączył sojusz, chociaż dawniej znajdowali się po przeciwnych stronach barykady.
Była Niedziela Wielkanocna 1471 roku.
Rany! Ale w Rosji jest strasznie zimno, część IV. Hitler atakuje ZSRR
Hitler nie zapomniał historii Napoleona, kiedy postanowił zaatakować Rosję. On po prostu ją zignorował. Führer nie miał zamiaru tolerować jakichkolwiek rozmów swoich generałów i doradców o Napoleonie. Operacja „Barbarossa” nie będzie w ogóle przypominała niefortunnej wyprawy francuskiego cesarza, dowodził. Niemieckie zwycięstwo nad ZSRR było gwarantowane. Rosja należała niegdyś do mocarstw, z którymi należało się liczyć, ale Hitler doskonale wiedział o czystkach wśród generałów radzieckich i obserwował skutki radzieckiej wojny z Finlandią. Co więcej, Stalin czuł się uspokojony paktem o nieagresji między dwoma państwami oraz powszechnym przekonaniem, że Hitler nie jest aż tak szalony, żeby zaczynać drugą wojnę, zanim skończy pierwszą. Blitzkrieg – wojna błyskawiczna, taktyka tak skuteczna w innych częściach Europy – miała z pewnością powalić również Stalina. Wszystko, czego potrzebował niemiecki wódz, to jedna, krótka kampania. Rosyjska zima nie grała tu roli. Niemcy nie zostaną tam aż tak długo. Naród radziecki, ofiary komunistycznego uścisku, z pewnością powita Hitlera jako wyzwoliciela. „Trzeba tylko kopnąć w drzwi, a cała ta zgniła budowla rozpadnie się na kawałki”– powiedział Hitler. Nie docenił jednak zarówno woli radzieckiego narodu, jak i okrucieństwa rosyjskiej pogody.
Zima przełomu lat 1941 i 1942 miała być łagodna. Franz Bauer, znany niemiecki synoptyk, który jako jeden z pierwszych eksperymentował z długoterminowymi prognozami pogody, jeszcze bardziej umacniał Hitlera w jego decyzji. Poprzednie trzy zimy były ostre, ta musi być cieplejsza. Cztery tak surowe zimy pod rząd nie zostały odnotowane w stupięćdziesięcioletnich rosyjskich zapisach pogodowych.
Osiemnastego grudnia 1940 roku Hitler wydał rozkaz, że „główny trzon radzieckiej armii stacjonującej na zachodzie ZSRR ma zostać zniszczony w serii śmiałych ataków. Należy zapobiegać cofaniu się nietkniętych jednostek w bezkresne serce Rosji”.
Wyznaczona początkowo na 15 maja 1941 roku operacja „Barbarossa” została zaplanowana jako atak z trzech stron. Pierwsza dywizja miała zaatakować od strony państw bałtyckich i wkroczyć do Leningradu; druga dostała rozkaz uderzenia na wschód w stronę Moskwy; trzeciej przypadło zadanie zdobycia Kijowa i zorganizowania okupacji Ukrainy.
Operacja opóźniła się o sześć tygodni, ponieważ Niemcy musiały zabezpieczyć najpierw front na Bałkanach. Ofensywa ruszyła dopiero 22 czerwca 1941 roku na hasło „Dortmund”.
Była to największa i najlepiej dopracowana operacja w historii. Związek Radziecki był największym państwem na świecie, rozciągał się przez dwa kontynenty i zajmował niemal jedną szóstą powierzchni Ziemi. Miał trzecią co do wielkości populację na świecie i, co dla Hitlera najważniejsze, olbrzymie zasoby naturalne. Nawet jeśli trzymać się z daleka od „bezkresnego serca Rosji”, obszar operacyjny obejmował terytorium kilkakrotnie większe niż to w Europie Zachodniej. Rozciągał się na przestrzeni 3200 kilometrów, przez góry, lasy, pustynie, rzeki i bagna. Zanosiło się na wojnę o skali godnej eposu.
Lato 1941 roku było suche, z nieznośnymi upałami sięgającymi 40 stopni Celsjusza. W owym czasie tylko nieliczne rosyjskie drogi były utwardzone. Słońce wypalało ziemię, a niemieckie czołgi wzbijały tumany kurzu. Zapychały się chłodnice i filtry. Zlani potem, spaleni słońcem żołnierze, cierpiący z pragnienia, zdejmowali z siebie odzież i porzucali ją.
Mimo to pierwsza faza „Barbarossy” okazała się wielkim sukcesem Rzeszy. Niemcy, wbrew wszelkim przeciwnościom, zaatakowali Rosję z zaskoczenia. Szybko wdarli się w głąb terytorium radzieckiego, do lipca pokonali dwie trzecie drogi do Moskwy i wzięli do niewoli 3 miliony Rosjan. W pierwszych dwóch dniach walk Związek Radziecki stracił ponad 2000 samolotów, a w ciągu dwóch tygodni zginęło 747 850 żołnierzy Armii Czerwonej. W niektórych miejscach Niemcy poruszali się z prędkością ponad 80 kilometrów dziennie.
Niemcy mieli powody, by wierzyć, że naród radziecki nie mówi jednym głosem ze swoim przywódcą, i że powita niemieckie wojska jak wyzwolicieli. Z pewnością nie wszyscy obywatele radzieccy kochali Stalina i komunistyczno-radziecki styl życia. Ukraińcy, Białorusini i wielokulturowe ludy Zakaukazia mieli własne historię, kulturę, religię i język. Niedawno anektowane państwa bałtyckie – Estonia, Łotwa, Litwa oraz Mołdawia – podobnie jak Republika Karelsko- -Fińska, wydarta Finlandii podczas konfliktu radziecko-fińskiego, mogły stanąć po stronie Rzeszy, aby uniezależnić się od Moskwy (tak właśnie postąpili Finowie).
Niemcy przybyli jako wyzwoliciele, zaopatrzeni w plakaty ogłaszające koniec znienawidzonych kołchozów. „Wolni rolnicy na swojej własnej ziemi! Pomóżcie nam skrócić wojnę!”. Najwyraźniej na początku część radzieckich obywateli patrzyła w ten sposób na niemieckich żołnierzy. W pewnej wsi oddział generała Heinza Guderiana – tego, który szedł na Moskwę – powitały kobiety. Przyniosły „drewniane tace z chlebem, masłem i jajkami i oświadczyły, że nie pójdę dalej, dopóki wszystko nie zostanie zjedzone”.
Jednak jeśli ktoś chce zyskać życzliwość ludzi, nie może ich traktować jak przedstawicieli gorszej rasy i kultury. Niemieccy okupanci, gorliwi wyznawcy faszystowskiej ideologii, często brutalnie traktowali „gorszych” Słowian. Była to walka o oczyszczenie świata z „żydowsko-bolszewickiej zarazy”. Każdy, kto stanął na ich drodze, musiał zostać zlikwidowany. Słowianie może i byli lepsi niż Żydzi, ale wciąż pozostawali Untermenschen (podludźmi), a nie przedstawicielami rasy aryjskiej.
Niemcy nie mieli żywności dla jeńców. Głodzili ich więc, do momentu aż wyglądali „bardziej jak szkielety zwierząt niż ludzi”. W ciągu sześciu miesięcy w niemieckiej niewoli zmarło z głodu ponad 2 miliony jeńców radzieckich. Według niektórych relacji, ich ciał używano do wypełniania dziur w drogach. Za żołnierzami maszerowały szwadrony śmierci, które wyłapywały i mordowały Żydów oraz komunistów.
Jeśli nawet istniała szansa na bunt jakichś antykomunistycznych stronnictw lub radzieckich republik przeciwko ZSRR, została bezpowrotnie stracona. Stalin z kolei spoglądał na masy po ojcowsku. Potrafił zjednoczyć wolę narodu i zmobilizować ojczyznę do walki z brutalną obcą siłą. Radzieccy żołnierze i cywile ruszali na spotkanie z wrogiem z fanatyczną determinacją. Uzbrojona ludność cywilna organizowała ataki na mosty i składy żywności, oraz, zgodnie z rosyjską tradycją wojskową, kiedy konieczny był odwrót, zatruwała studnie, skazując Niemców na odwodnienie i choroby.
Dwudziestego ósmego lipca radzieckie Najwyższe Dowództwo wydało osławiony rozkaz nr 227. „Ani kroku w tył!”. Radzieccy żołnierze mieli odpierać Niemców albo ginąć w walce. Na wypadek gdyby nie mogli wykrzesać z siebie dość odwagi, Armia Czerwona stworzyła bataliony karne złożone z tych, którzy okazali się tchórzami. Wysyłano je w najbardziej niebezpieczne miejsca na froncie. Była to armia ludzi, którzy nie mieli nic do stracenia.
Pod koniec sierpnia 1941 roku armia niemiecka odnosiła tak wielkie sukcesy, że Hitler rozkazał generałom przerwać marsz na Moskwę i skręcić na Ukrainę, żeby zdobyć bogate w zboża ziemie. Opóźnienie to miało mieć dla Niemców poważne konsekwencje.
Tajna broń Rosjan, pogoda, znowu miała odwrócić losy wojny. Hitler nie wziął pod uwagę jednej z charakterystycznych cech tamtejszego klimatu, w okresie nazywanym rasputicą, kiedy to ziemia zmienia się w zupę. Chociaż wiedział co nieco na temat nieszczęśliwych przygód Karola XII i Napoleona i spodziewał się wiosennego błota, ale wierzył, że do tego czasu nad Moskwą będzie już powiewała flaga ze swastyką i problem nie będzie go dotyczył. Nie słuchał rad meteorologów, którzy ostrzegali go przed błotnistą jesienią.
Hitler nakazał wznowić marsz na Moskwę 2 października 1941 roku, więc miasto ogłosiło stan pogotowia. Dzień w dzień mieszkańcy Moskwy, w tym starcy i dzieci, kopali długie na 98 kilometrów rowy przeciwpancerne, a nad Teatrem Wielkim i placem Czerwonym zawisły balony zaporowe. „Elementy społecznie ważne” zostały ewakuowane, a trumnę Lenina przewieziono na prowincję. Tymczasem na przedmieściach miasta pojawiły się nowe bataliony z Syberii. Potem Niemcy poznali, czym jest rasputica.
Czołgi zapadły się po osie. Każdy krok kosztował wiele wysiłku. Gruntowe drogi stały się grzęzawiskiem nie do przebrnięcia, potem poddały się nawet żwirówki. Ciężarówki z zaopatrzeniem jakoś się przez błoto przedzierały, ale zostawiały głębokie koleiny. Pojazdy ciągnięte przez konie, ważny element wysiłku wojennego, zatrzymywały się wpół drogi, gdy konie padały wycieńczone, zapadnięte po brzuchy w bagnie.
Siły radzieckie oczywiście również musiały zmagać się z błotem, ale były do tego o wiele lepiej przygotowane. Ich czołgi miały szersze gąsienice i wyższe zawieszenie. Oprócz tego toczyły wojnę defensywną, co oznaczało, że nie zależy im tak bardzo na szybkim przemieszczaniu się.
Rozmiękła ziemia była niemieckim przekleństwem aż do chwili, gdy w listopadzie nastał mróz. Dopiero wtedy najeźdźcy mogli znowu ruszyć na Moskwę. 1 grudnia 6. Dywizja Pancerna znalazła się 24 kilometry od Kremla, ale nocą słupek rtęci spadł do –40 stopni Celsjusza. W tym czasie żołnierze z frontu skontaktowali się z synoptykiem Hitlera, Franzem Bauerem, i powiedzieli mu o skali mrozu. Spytali, czy dalej upiera się przy prognozie, że zima ma być łagodna. „Obserwacje musiały być błędne”– stwierdził Bauer.
Jednak dla żołnierzy sytuacja była bardzo trudna. Takie warunki atmosferyczne powodują pękanie iglic, zamarzanie karabinów maszynowych, śnieg tłumił wybuchy pocisków. Niemieccy żołnierze w letnich mundurach cierpieli z powodu odmrożeń. Drogi, wcześniej nieprzejezdne z powodu błota, teraz zasypał śnieg.
Rosjanie nie byli odporni na mróz, ale mieli o wiele lepsze wyposażenie. Rezerwy zmierzające teraz na front szły prosto z Syberii. Tamtejsi ludzie dorastali w zimnie; co ważniejsze, byli też odpowiednio ubrani. Większość czerwonoarmistów nosiła watowane kurtki i białe stroje maskujące. Wyposażeni byli w czapki z nausznikami i walonki. Natomiast buty żołnierzy piechoty niemieckiej podbijano żelaznymi gwoźdźmi, co jeszcze szybciej prowadziło do odmrożeń.
Hitler musiał nakazać odwrót. Do końca 1941 roku Niemcy cofnęli się o 150 kilometrów od Moskwy. Wtedy stało się jasne, że Blitzkrieg nie sprawdza się w Rosji i Hitler stanął w obliczu długiej wojny pozycyjnej. Aby przetrwać, musiałby zapanować nad polami naftowymi Baku, co zapewniłoby paliwo Niemcom, a armię ZSRR odcięło od źródła surowców. Po drodze wojsko Hitlera miało zagarnąć strategicznie położone nad Wołgą miasto Stalingrad (obecnie Wołgograd). Zajęcie tego miasta stanowiłoby wielki efekt psychologiczny.
W czerwcu 1942 roku wojska niemieckie skierowały się na południe. Podczas łagodnych, letnich miesięcy Niemcy ponownie znaleźli się w swoim żywiole. Z wielkim zapałem zaatakowali Stalingrad. Po bombardowaniach z powietrza w przeważającej części drewniane miasto spłonęło do cna, a z pozostałych zabudowań zostały ruiny. Potem do miasta wkroczyło 100 tysięcy Niemców – dwukrotnie więcej, niż liczył kontyngent radziecki.
„Rosjanie są skończeni!”, ogłosił nieco przedwcześnie Hitler. Jeszcze raz nie docenił zawziętości i uporu narodu walczącego o przetrwanie własnego państwa i kultury, znów zlekceważył też rosyjską zimę.
Dwudziestego siódmego sierpnia generał Gieorgij Żukow awansował na zastępcę głównodowodzącego, podległego bezpośrednio Stalinowi. Planował uśpić czujność Niemców fałszywym poczuciem bezpieczeństwa, osłabiać ich „czynną obroną”, a zyskany czas wykorzystać na potajemne przygotowanie się do ogromnego kontrataku. Czas i tajemnica miały tu decydujące znaczenie. Przez następne dwa miesiące Żukow ukradkiem przerzucał wielkie masy ludzi i sprzętu na pozycje na wschód od Stalingradu. Niemałą rolę odegrała tu pogoda, która nie pozwalała na regularne loty rozpoznawcze.
Do września Niemcy dotarli do centrum miasta.