- promocja
- W empik go
Gdybyśmy zaczynali od nowa - ebook
Gdybyśmy zaczynali od nowa - ebook
Każdy dzień to okazja, żeby pokochać na nowo.
Jedną z najtrafniejszych definicji miłości wypowiedział ktoś, kto miał za sobą wiele lat małżeństwa: „Miłość jest tym wszystkim, przez co się razem przeszło”.
John i Betty Drescherowie przeżyli ze sobą ponad sześćdziesiąt lat. Swoją wiedzą na temat małżeństwa dzielili się podczas licznych rekolekcji i seminariów. Pomogli wyjść z kryzysu dziesiątkom par, które stwierdziły, że w ich związku coś się bezpowrotnie wypaliło, a miłość wygasła.
W tej książce, będącej owocem ich wspólnego życia, pomagają odkryć uniwersalne i praktyczne działania, które zawsze sprawdzają się przy budowaniu dobrych relacji. Korzystając z wieloletniego doświadczenia, mówią, co zrobiliby, gdyby mieli budować swoje małżeństwo od nowa i raz jeszcze wychować swoje dzieci.
Autorzy przedstawiają ciekawe pomysły na mierzenie się z problemami typowo małżeńskimi: seks, finanse, wychowywanie dzieci. To książka dla każdego, kto chce przyglądnąć się swojemu funkcjonowaniu w rodzinie. Zawiera ważne przesłanie, że każdy z nas każdego dnia zaczyna od nowa i warto wykorzystać jak najlepiej tę kolejną szansę.
Marta i Marek Babik
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-277-2694-0 |
Rozmiar pliku: | 373 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedmowa
I. Budowalibyśmy na zobowiązaniu
Zobowiązanie sednem sprawy
Ważniejsze niż problemy
Miłość jest zobowiązaniem
II. Kontynuowalibyśmy adorację
Uczcie się kochać od nowa
Dzieci zbierają żniwo
Nowe odkrycia
Droga na dziś
III. Spędzalibyśmy ze sobą więcej czasu
Dbajcie o właściwą hierarchię wartości
Strzeżcie się złodziei
Pielęgnujcie więź rodzinną
Dialog
IV. Postanowilibyśmy prowadzić dialog
Łatwy do rozwiązania
Różne poziomy
Otwieranie się
Poszanowanie sfery osobistej
Przekraczając samego siebie
V. Dostrzegalibyśmy zalety, a pomniejszali wady
Jesteśmy różnymi osobami
Uczcie się wzajemnie akceptować
Afirmacja a dzieci
Przypomnienie
VI. Zachwycalibyśmy się dobrem i pięknem współżycia... seksualnego
Udane współżycie seksualne
Współżycie seksualne jako wyraz jedności
Dobry i przyjemny
Cierpliwość i praktyka
Nie wolno lekceważyć
Przez trudności
VII. Przestalibyśmy próbować zmieniać siebie nawzajem
Poślubiamy osoby, których potrzebujemy
Zbyt wielkie oczekiwania
Szukajcie tego, co najlepsze
Wierni w rzeczach małych
VIII. Bylibyśmy wielkimi w rzeczach małych
To, co pamiętamy
Pomnożone skarby
Katastrofa nie zjawia się nagle
Wpływ na dzieci
Bóg dawcą
IX. Porozumiewalibyśmy się w sprawach finansowych
Pieniądze mówią o nas
Życie to nie tylko sprawy materialne
Wskazana jest kontrola wydatków
Na ścieżkach Bożych
X. Staralibyśmy się o mocny „trójkąt”
Święte przymierze
Dlaczego nie korzystają?
Umacnianie stabilności i siły
W radości
XI. Mielibyśmy świadomość, że nigdy nie jest za późno
Zmiana jest zawsze możliwa
Jak piękny dom
Gdybym jeszcze raz wychował swoje dzieci
Słowo wstępne
Przedmowa do książki
Gdybym jeszcze raz wychowywał swoje dzieci
Bardziej kochałbym żonę
Częściej śmiałbym się z moimi dziećmi
Słuchałbym z większą uwagą
Starałbym się być bardziej uczciwy
Przestałbym się modlić za swoją rodzinę
Starałbym się więcej czasu spędzać z rodziną
Częściej chwaliłbym swoje dziecko
Przywiązywałbym większą wagę do małych spraw
Starałbym się rozwijać poczucie więzi
Ukazywałbym Boga w codziennym życiu
BibliografiaI. Budowalibyśmy na zobowiązaniu
Zeszłego lata odwiedziliśmy przyjaciół z lat studenckich. Rozmawialiśmy o drogach naszego życia, o małżeństwie, rodzinie. John i Ellen powiedzieli nam, że powtarzają sobie nawzajem słowa przysięgi małżeńskiej przynajmniej dwa razy w tygodniu, i to już od trzydziestu lat.
– Dwa razy w tygodniu? – nie dowierzaliśmy.
– Tak – potwierdzili. – Nauczyliśmy się jej na pamięć, więc dlaczego mielibyśmy wypowiedzieć ją tylko raz, na ślubie?
Znaliśmy małżeństwa, które powtarzały słowa przysięgi z okazji każdej rocznicy ślubu, ale żeby dwa razy w tygodniu – to była sensacja.
Rozmyślając i dyskutując o praktyce Johna i Ellen, zdołaliśmy, jak sądzimy, odkryć tajemnicę ich sukcesu małżeńskiego i życiowego. Tak, John i Ellen na pewno przeżywali ciężkie chwile, tak jak każde małżeństwo, lecz stale odnawiane zobowiązanie pomagało im je przezwyciężać i uczyniło ich wspólną wędrówkę radosną i trwałą.
Jakub i Amanda Friesenowie mieszkają w Mountain Lake, w stanie Minnesota. Któregoś dnia Jakub telefonicznie zaprosił nas do siebie. Powiedział:
– Chociaż mnie możecie zapomnieć, to gwarantuję, że nigdy nie zapomnicie mojej żony.
Jakub i Amanda pobrali się w 1936 roku. W kilka lat po ślubie Amanda nabawiła się ostrego artretyzmu, który spowodował zesztywnienie wszystkich stawów. Nie mogła się nawet schylić. Od tego czasu upłynęło ponad czterdzieści lat i oboje są nadal razem. Amanda ogląda ludzi i czyta za pomocą grubych szkieł. Jakub zrobił dla niej specjalne łóżko, które ma elektryczny mechanizm umożliwiający zmianę pozycji z poziomej na pionową.
Podczas naszych odwiedzin Jakub i Amanda zgodnie stwierdzili, że ich związek mógł tak długo przetrwać jedynie dzięki głębokiemu przeświadczeniu, że dotrzymają obietnicy, jaką złożyli sobie i Bogu. Dozgonne zobowiązanie pomogło Jakubowi być szczęśliwym, miłym i delikatnym mężem, wychodzącym naprzeciw potrzebom Amandy. To samo dozgonne zobowiązanie wobec Boga i męża pozwoliło Amandzie pozostać kochającą, szczęśliwą i wdzięczną osobą, która rozwinęła dobre cechy swego charakteru i znajdowała upodobanie w rzeczach i ludziach, jak również w modlitwie, mimo iż jej ciało było nieruchome.
Tego dnia oboje stwierdzili, że we współczesnych dyskusjach o małżeństwie brakuje, ich zdaniem, słowa „zobowiązanie”. Głębokie zobowiązanie stało się podstawą wszelkich działań, które wzmacniały ich związek, utwierdzały miłość i wierność.
Zobowiązanie sednem sprawy
Wiele dyskutowaliśmy ze sobą i z innymi ludźmi, na rekolekcjach i na seminariach małżeńskich, o znaczeniu małżeństwa. W wyniku tych dyskusji doszliśmy do wniosku, że gdybyśmy zaczynali nasze małżeństwo od nowa, bylibyśmy bardziej świadomi znaczenia zobowiązania i budowalibyśmy na nim w większym stopniu, niż to czyniliśmy w przeszłości. Jednocześnie przyznajemy, że właśnie świadomość naszej obietnicy danej Bogu i sobie nawzajem oraz świadomość znaczenia trwałości więzi małżeńskiej pomagały nam w trudnych chwilach i pogłębiały naszą miłość.
„Kochanie kogoś – mówi Erich Fromm w O sztuce miłości – to nie tylko sprawa silnego uczucia – to również decyzja, osąd, obietnica”. Wierzymy w trwałość małżeństwa i nauczanie, które mówi: „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,9).
Nasza córka i jej mąż napisali wspólną wersję przysięgi małżeńskiej. Uderzyła nas w niej powaga, z jaką potraktowali swoje zobowiązanie, umieszczając w niej następujące słowa: „Nie będziemy uważali rozwodu za alternatywę”. Sądzimy, że samo przyjęcie tej alternatywy powoduje osłabienie małżeństwa od samego początku, jest zaprzeczeniem świętości związku małżeńskiego, którą głosi Pismo Święte i Kościół.
Joseph Bayly tak pisze w czasopiśmie „Eternity”: „Trzeba w jakiś sposób przywrócić świętość przysięgi małżeńskiej. Może należałoby wprowadzić dwie różne ceremonie: jedną dla tych par, które wyrzekają się rozwodu i powtórnego związku, zaś inną dla tych, które uznają alternatywę rozwodu i ponownego związku, «jeśli to małżeństwo okaże się nieudane». Chciałbym zobaczyć, jak wyglądałyby ceremonie tego drugiego rodzaju w urzędzie stanu cywilnego”.
W swoim artykule Build on the Dignity of Marriage Waylon Ward pisze: „Wydaje się, że jednym z najbardziej znaczących czynników mających wpływ na małżeństwo jest przeświadczenie małżonków, że powinni budować swój związek na «miłości», a nie na «zobowiązaniu». Jednocześnie większość par pojmuje miłość jako uczucie o charakterze emocjonalnym, przemijającym. Zakochują się, pobierają, odkochują się i rozwodzą”.
Judson i Mary Landisowie podkreślają, że zobowiązanie do stałości małżeńskiej jest jedynym logicznym punktem wyjściowym, od którego należy zacząć budować udany związek. W swojej książce Building a Successful Marriage piszą, że ci, którzy pobierając się, dopuszczają możliwość rozwodu, już są na drodze do niego. Niemożliwa jest bowiem pomyślna współpraca w małżeństwie, jeśli narzucimy jej jakieś granice. Chęć uzyskania sukcesu małżeńskiego znajduje motywację przeważnie w zobowiązaniu do stałości.
Bez tego zobowiązania nawet niewielkie trudności prowadzą do rozstania. Wszyscy małżonkowie, nawet z kilkuletnim stażem małżeńskim, wiedzą, że nie można zbudować sensownego, trwałego małżeństwa, przyjmując założenie: „Będziemy ze sobą, dopóki będziemy się kochać”. Trwałe może być tylko małżeństwo opierające się na zobowiązaniu: „Będziemy razem, póki nas śmierć nie rozłączy”.
Cóż jest większego dla dwojga dusz ludzkich
niż myśl, iż złączone są na wieki –
by siebie wspomagać we wszelakiej pracy,
by w sobie znajdować ukojenie w bólu,
by jedność stanowić w cichych, niewypowiedzianych wspomnieniach
w chwili ostatecznej rozłąki.
George Eliot
Ważniejsze niż problemy
Jesteśmy teraz przekonani, że nasze wzajemne zobowiązanie pozwala przetrwać trudne dni w małżeństwie. Jeśli zobowiązujemy się do stałości, nasz związek ostanie się pomimo różnych problemów natury finansowej, zdrowotnej czy innych, jakie mogą wystąpić w małżeństwie. Jeśli nasze zobowiązanie będzie silniejsze niż napotykane problemy, zdołamy rozwiązać wszystkie trudności. Gdy natomiast będzie słabe, wówczas nawet niewielkie przeszkody, urazy i rozczarowania rozdzielą nas. Po prostu nie podejmiemy trudu ich przezwyciężenia.
To, że czasem w małżeństwie coś się nie układa, nie oznacza, że jest ono z góry skazane na niepowodzenie. Obserwujemy, że niekiedy młodzi małżonkowie w ferworze uczuć i wzajemnej fascynacji skłonni są traktować pierwszą kłótnię jako ostateczną klęskę ich związku. A przecież może ona zapoczątkować ich drogę do jedności, która wiedzie tylko przez trud, łzy i wspólne rozmowy.
Najszczęśliwsze małżeństwa, jakie znamy, to nie te, które mają najmniej problemów, lecz te, które zobowiązują się wspólnie pokonywać trudności ze świadomością, że ich wzajemne zobowiązanie jest silniejsze od wszelkich problemów. Teraz wiemy, że w każdym małżeństwie jest dosyć czynników powodujących, że związek może być nieudany. Jedynie silne zobowiązanie jest w stanie sprawić, że żadna choroba nie osłabi miłości, żaden zły los jej nie zburzy, żadne trudności jej nie rozproszą ani żadna rozłąka nie zachwieje dostojnej stałości uczucia i niezłomnej wierności.
Jedną z najtrafniejszych definicji miłości wypowiedział ktoś, kto miał za sobą wiele lat małżeństwa: „Miłość jest tym wszystkim, przez co się razem przeszło”. Tak jak diament to tylko kawałki czarnego węgla stopione w jedną całość pod działaniem wielkiego ciśnienia, tak głęboka miłość małżeńska jest najcenniejszym skarbem, którego wartość wzrasta z każdym wspólnie przeżytym dniem czy rokiem.
Miłość jest zobowiązaniem
Teraz wiemy, że miłość jest nie tyle uczuciem, ile zobowiązaniem do kierowania się w życiu miłością, do działania pobudzanego miłością. Kiedy w dwa lata po ślubie urodziło się nasze pierwsze dziecko, skończyły się spokojne noce. Wstawaliśmy o różnych porach, aby je karmić, nie dlatego, że sprawiało nam to jakąś szczególną przyjemność, ale dlatego, że kierowała nami miłość. Jeśli będziemy biernie oczekiwać na impulsy do okazania naszej miłości, to niewiele tej miłości będziemy mogli okazać. Doświadczyliśmy, że działanie z miłości powoduje wzrost miłości.
Teraz wiemy, że miłość egoistyczna, która mówi: „Muszę być sobą”, i pyta: „Co ja z tego będę miał?”, a nie: „Co mogę dla ciebie zrobić?” – niszczy szczęście. Pragnienie zaspokojenia tylko własnych potrzeb nie sprzyja osiągnięciu małżeńskiego szczęścia. Nastawienie na samozaspokojenie niszczy sam rdzeń poświęcenia dla drugiego człowieka. Jest ono charakterystyczne dla wieku młodzieńczego, w którym dominuje potrzeba niezależności, a nie dla osób dorosłych, które już mają świadomość potrzeby wzajemnej zależności.
Teraz wiemy, że jednym z największych darów, jakie dziecko może otrzymać od rodziców, jest głębokie przeświadczenie, iż matka i ojciec postanowili być razem w doli i niedoli. Jeśli dziecko nie ma tej pewności, traci grunt pod nogami, traci równowagę psychiczną tak potrzebną, by podołać problemom w życiu i aby zbudować własny trwały związek małżeński w przyszłości.
Kiedy dzieci jeszcze rosły, musiałem czasami wyjeżdżać w sprawach służbowych. Rozmawialiśmy o nadchodzącej rozłące. Z reguły w przeddzień każdego dłuższego wyjazdu jedno z naszych dzieci z niewiadomych przyczyn dostawało gorączki. Wreszcie zasięgnęliśmy porady lekarskiej i w diagnozie lekarz użył określenia „tatusizm”. Odtąd inaczej podchodziliśmy do tych wyjazdów. Nie mówiliśmy o nich wcześniej i staraliśmy się więcej czasu poświęcać na wspólny rodzinny wypoczynek.
Oto słowa pewnego mądrego pisarza, które warto mieć zawsze przed oczyma: „Opierając się na zbiorowym doświadczeniu ludzkości, moglibyśmy dać każdej parze rozpoczynającej miłosną wędrówkę następujące pouczenie: «Odtąd bądźcie zawsze razem. Trwajcie w swym związku, nawet jeśli wydaje się wam, że wasza droga jest mroczna i ponura, że nie rozświetla jej żaden promień światła. Bądźcie ze sobą, nawet gdy to boli»”.
Tak, gdybyśmy zaczynali nasze małżeństwo od nowa, budowalibyśmy je na zobowiązaniu, zobowiązaniu, które byłoby silniejsze od wszystkich trudności.
Będziemy iść razem przez ogród miłości, w którym wszystkie rośliny miłości, radości i pokoju, tak niezbędne pięknu i szczęściu, są uprawiane i pielęgnowane; w którym wszystkie kwiaty życzliwości, uprzejmości i miłych wspomnień rozkwitają i wysyłają w przestrzeń swoją woń; gdzie drzewa kwitną i rodzą obfity owoc troskliwości i czułości, których łaknie życie i bez których umiera.