Getto warszawskie 1943 - ebook
Getto warszawskie 1943 - ebook
W odległych zakątkach Generalnego Gubernatorstwa, na okupowanych ziemiach II Rzeczpospolitej, gdzie w latach trzydziestych znajdowała się największa na kontynencie żydowska diaspora, wydarzyło się coś, co niemal po osiemdziesięciu latach, wciąż wymyka się naszej percepcji - Holokaust, anihilacja polskich Żydów w niemieckich obozach śmierci. W Treblince, Bełżcu, Sobiborze, Chełmie nad Nerem, w Auschwitz i na Majdanku. I dlatego wydarzenia, które rozegrały się w pierwszej połowie 1943 roku, w najbardziej niepokornej ze wszystkich okupowanych przez Niemców stolic – w Warszawie, dla wielu Żydów po dziś dzień stanowią rodzaj światła, które rozprasza najmroczniejszy, w dziejach tego narodu, okres fizycznej eksterminacji.
Bohaterski czyn zbrojny grupy bojowców z byłej dzielnicy żydowskiej, w drugim największym na świecie, po Nowym Jorku, przedwojennym skupisku społeczności żydowskiej, przeszedł do historii pod nazwą powstania w getcie warszawskim. Żydzi nie walczyli już o zachowanie. Walczyli o coś zgoła innego. Nie chcieli umierać samotnie, w ciszy i bezimiennie, pragnęli nie tylko dać odpór katom, ale przede wszystkim wysłać w świat komunikat z otchłani piekła, z wymarłego getta. W niniejszej książce autor opisuje kulisy żydowskiej walki. Stara się ukazać powstanie w getcie warszawskim z trzech perspektyw: ofiary – Żydów, oprawcy – niemieckich nazistów, jak i świadków – Polaków. Przywołuje także te wydarzenia w szerszej perspektywie czasowej, ukazując sylwetki żydowskich bohaterów, skutki i przyczyny zbrojnego zrywu, kreśląc szkic postaw polskich, analizując reakcję polskiej konspiracyjnej prasy, opisując działania podziemia, ulicy, a w końcu postawę samych Niemców.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-15036-2 |
Rozmiar pliku: | 3,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W tej jesiennej listopadowej aurze 1918 roku we wszystkich niemal stolicach Europy wyczuwało się nie tylko chłód i zmęczenie przedłużającymi się operacjami militarnymi, ale także – o ileż silniejsze – pragnienie życia. Fala euforii, która przetoczyła się po kapitulacji II Rzeszy przez miasta, wsie i peryferie kontynentu, przyniosła powiew nadziei. Wśród gruzów zabudowań, pośród – opłakujących wciąż swych utraconych bliskich – rodzin rodziło się nowe, lepsze jutro. Życie społeczne, ekonomiczne, kulturalne – wykolejone przez czteroletnią zawieruchę – powoli wracało na właściwe tory. Wydawało się, że tym razem system bezpieczeństwa, wykreowany przez polityczny establishment na salonach Wersalu, stanie się zaporą nie do przekroczenia. A tymczasem on, przy ponurym akompaniamencie finansowego krachu, runął jak domek z kart w ciągu zaledwie dwudziestu lat.
W drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku nad Europą znów „gasły latarnie”, choć w niejednostajnym tempie, nie wszystkie, nie naraz. Najpierw nastąpiło zahamowanie wzrostu ekonomicznego i związana z tym pauperyzacja społeczeństw, potem załamanie gospodarek i bieda milionów gospodarstw domowych, w końcu radykalizacja nastrojów, postępujące spustoszenie duchowe i wreszcie totalitaryzm. Katalizatorem kolejnych wstrząsów stały się wydarzenia z marca 1933 roku. Wraz z upadkiem Republiki Weimarskiej i narodzinami III Rzeszy coś nieodwracalnie przeminęło; na mapie Europy pojawiły się rysy, które z biegiem lat zmieniały się w szczeliny. Pośrodku kontynentu, w jego centralnym punkcie, zrodziła się ideologia nazizmu, pojawił się wirus sterylizacji, eugeniki, eutanazji, antysemityzm przekraczający wszelkie znane granice, ustawy rasowe, aneksja Austrii, układ monachijski… W cieniu polityki ustępstw – appeasementu – rósł w siłę niemiecki rewizjonizm.
Ludzie: społeczeństwa, rodziny, narody, nie były gotowe na nową konfrontację. Zanim jednak największe mocarstwa przebudziły się z inercji, szczeliny zamieniły się w przepaść. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy ogień wojny trawił już całą Europę. Praga. Warszawa. Oslo. Kopenhaga. Haga. Luksemburg. Bruksela. Paryż. Belgrad. Ateny. Ryga. Tallin. Kowno. Mińsk. Kijów. Hitler triumfował. Wróciły demony przeszłości.Wstęp
W odległych zakątkach Generalnego Gubernatorstwa, na okupowanych ziemiach II Rzeczypospolitej, gdzie w latach trzydziestych XX wieku mieszkała największa na kontynencie europejskim żydowska diaspora, wydarzyło się coś, co niemal po osiemdziesięciu latach wciąż wymyka się naszej percepcji: Holocaust, anihilacja polskich Żydów w niemieckich obozach śmierci. W Treblince, Bełżcu, Sobiborze, Chełmnie nad Nerem, Auschwitz i na Majdanku.
W latach 1939–1942 okupant stosował wobec tej ludności trójstopniową politykę, realizowaną środkami segregacji, koncentracji i eksterminacji. Przechwycony przez wywiad w styczniu 1943 roku niemiecki telegram mówił o milionie trzystu tysiącach Żydów zlikwidowanych w ramach operacji „Reinhard”. Innymi słowy, tysiącletnią historię polsko-żydowskich relacji przerywały silniki diesla zainstalowane w miejscach kaźni. Prawie w tym samym czasie – w grudniu 1942 roku – Rząd Rzeczypospolitej na uchodźstwie przeprowadził jedną z największych kampanii informacyjnych, ukazując bezmiar niemieckiego okrucieństwa i tragiczny los ofiar. Relacje Jana Karskiego dotarły do najwyższych dygnitarzy alianckiego obozu. Prasa konspiracyjna Polskiego Państwa Podziemnego (szeroko omówiona w mojej książce Pod obuchem zagłady), wbrew stereotypowym opiniom, podjęła ten temat w licznych artykułach, wysyłając do społeczeństwa klarowny i jednoznaczny komunikat:
„Całe społeczeństwo polskie zajęło wobec masowego mordu Żydów stanowisko zdecydowane, pełne oburzenia i pogardy wobec morderców . Za pomoc Żydom, którzy w znikomej ilości zdołali wymknąć się oprawcom, Niemcy wyznaczyli karę śmierci. Każdy uczciwy człowiek z pogardą traktuje te groźby, bo wie, że pomoc w nieszczęściu, ratowanie zagrożonego śmiertelnie bliźniego jest obowiązkiem silniejszym niż śmierć. Obowiązkiem każdego Polaka jest pomoc ofiarom niemieckiego bestialstwa”.
Anihilacja wciąż jednak trwała. I właśnie na tym tle wydarzenia, które rozegrały się w pierwszej połowie 1943 roku, w najbardziej niepokornej ze wszystkich okupowanych przez Niemców stolic, w Warszawie, dla wielu Żydów po dziś dzień stanowią rodzaj światła, które rozprasza najmroczniejszy w dziejach tego narodu okres fizycznej eksterminacji. Bohaterski czyn zbrojny grupy bojowców z byłej dzielnicy żydowskiej w drugim największym na świecie, po Nowym Jorku, przedwojennym skupisku społeczności żydowskiej przeszedł do historii pod nazwą powstania w getcie warszawskim.
Żydzi, którzy zerwali się do boju, nie walczyli już o zachowanie życia, bo dla wielu z nich skończyło się ono wraz z likwidacją getta. Oni walczyli o coś zgoła innego: nie chcieli umierać samotnie, w ciszy i bezimiennie. Pragnęli nie tylko dać odpór katom, ale przede wszystkim wysłać w świat komunikat z otchłani piekła, z wymarłego getta: musieliśmy zginąć, ale nie śmiercią nędzną, nikomu niepotrzebną, tylko śmiercią w obronie godności i honoru. Postanowiliśmy iść śladami Bar Kochby.
Komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) Mordechaj Anielewicz pisał w liście do Icchaka Cukiermana „Antka”: „Mam poczucie, że dzieją się rzeczy wielkie, że to, na co się ważyliśmy, ma znaczenie doniosłe . Marzenie mego życia się spełniło”.
W kwietniu 1943 roku Żydzi w Warszawie usiłowali przełamać osamotnienie. Na postrzępionym skrawku nadziei wierzyli, że ich bohaterska śmierć przestawi zwrotnice na tory życia. W nierównej walce jakby niemi, z góry skazani na przegraną, krzyczeli z całych sił o odwet ciskanymi we wroga butelkami z benzyną i wystrzeliwanymi pociskami.
W jednej z konspiracyjnych gazetek pojawiło się porównanie bojowników z getta do wrześniowych obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Wtedy po pierwszy raz pomyślałem: żydowskie Westerplatte?
Z punktu widzenia polskiej tradycji walk o niepodległość i polskich powstań narodowych samo sformułowanie „powstanie” nie wytrzymuje krytyki ze względu m.in. na: brak celów politycznych walki podjętej przez żydowskich bojowników w rozumieniu wywalczenia państwa i wolności; brak realnych szans na zwycięstwo; brak szerszego zaplecza politycznego, struktur politycznych, odpowiedniej aprowizacji, łączności, wsparcia itp. Konfederacja barska, insurekcja kościuszkowska, powstania: listopadowe, styczniowe, wielkopolskie, śląskie, warszawskie oraz inne o mniejszej skali, niezależnie od skrajnych emocji, które budzą w społeczeństwie, wśród badaczy i pasjonatów historii, te niezbędne warunki spełniały.
A co z owym pięknym zestawieniem tragicznej, nierównej walki garstki bojowców z trwającą siedem długich wrześniowych dni brawurową obroną Westerplatte? Czy faktycznie ta paralela skrywa w sobie swoisty klucz do zrozumienia wydarzeń w getcie?
W tej książce przedstawiam kulisy żydowskiej walki. Staram się, w ramach swoich skromnych możliwości, ukazać powstanie w getcie warszawskim z trzech perspektyw: ofiar, czyli Żydów; oprawców, czyli niemieckich nazistów; oraz świadków, czyli Polaków. Zarazem próbuję ukazać te wydarzenia w szerszej perspektywie czasowej, kreśląc sylwetki żydowskich bohaterów, pokazując przyczyny i skutki ich zrywu zbrojnego, analizując postawy Polaków, reakcję polskiej prasy konspiracyjnej, podziemia, ulicy, a w końcu także samych Niemców.
To aksjomat: izolacja Żydów była priorytetem niemieckiej polityki wobec nich, toteż czuli się oni osamotnieni, pozostawieni samym sobie. Jednakże samobójcza śmierć przedstawiciela żydowskiego przy Radzie Narodowej RP w Londynie Szmula Zygielbojma uświadamia nam, że to osamotnienie zaczęło się już w końcu lat trzydziestych. Polityka limitów emigracyjnych wprowadzonych w przededniu wojny postawiła Żydów europejskich w beznadziejnym położeniu. Nawet jeśli chcieli, nie mieli dokąd uciec, a międzynarodowa konferencja w Évian przyniosła rozczarowanie. Dramatyczny los 937 pasażerów transatlantyku „St. Louis”, którzy po miesiącu tułaczki byli zmuszeni wrócić do Europy, również wpisuje się w to osamotnienie i izolację Żydów. Zarazem jednak nielegalne transporty uchodźców organizowane przez syjonistyczne podziemie, takie jak misja Ruth Klüger i losy stateczku „Tiger Hill”, pokazują, że – wbrew stereotypowym opiniom – nie wszyscy Żydzi ulegli bierności. Takich prób ucieczki z kontynentu w przededniu wojny i w czasie, gdy już trwała, było znacznie więcej. Staram się, na podstawie anglojęzycznej literatury, przybliżyć owe mniej lub bardziej znane epizody.
Bez wątpienia pomiędzy tymi wydarzeniami a walką bojowców z getta istnieje związek przyczynowo-skutkowy. To przecież młodzież z syjonistycznych organizacji, takich jak Haszomer Hacair czy Hechaluc, chwyciła w Warszawie za broń. Udział w powstaniu wzięli także syjoniści-rewizjoniści powiązani z Betarem, czyli Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). Ci młodzi ludzie pragnęli swoją śmiercią pokonać samotność i przerwać milczenie mocarstw ówczesnego świata.
------------------------------------------------------------------------
1 Zbrodnia, jakiej nie było dotąd, „WRN” nr 18 (100) z 28 IX 1942, s. 1–3.
2 Nieoczekiwanym wsparciem okazał się przedruk artykułów z prasy konspiracyjnej: P. Szapiro, Wojna żydowsko-niemiecka, Londyn 1992, G. Nowik (red.), „Przegląd Historyczno-Wojskowy” nr specjalny 2 (195), Warszawa 2002 (przedruk „Biuletynu Informacyjnego” cz. II, roczniki 1942–1943).Na postrzępionym skrawku nadziei. Emigracja Żydów europejskich w przededniu wojny
W tej trudnej sytuacji europejscy Żydzi nie zachowywali się biernie ;
próbowali emigrować, ale drzwi do emigracji były zatrzaśnięte .
Garstka, jeszcze przed wojną, próbowała zbrojnego oporu, ale ich wrogowie stosowali odwet na masową skalę, jak pokazali to hitlerowcy podczas Kristallnacht .
Niektórzy próbowali się modlić, ale Bóg ich opuścił.
Jeśli nawet byli sternikami swoich dusz, to nie byli panami własnego losu.
Swą daremną krzątaniną przypominali muchy zamknięte w butelce,
powoli duszące się z braku powietrza.
Zupełnie bezbronni, prawie całkowicie pozbawieni przyjaciół i powoli tracący resztki nadziei, europejscy Żydzi w przededniu swojej zagłady czekali na barbarzyńców.
Bernard Wasserstein, W przededniu
Konferencja w Évian
Są zaniechania niekoniecznie zamierzone, które urastają nieraz do roli symboli. Konferencja w Évian les-Bains (w skrócie: w Évian) jest epizodem mało znanym i często pomijanym w publikacjach. Annette Shaw uznała ją za Hitler’s green light for genocide, czyli zielone światło dla ludobójstwa Hitlera. Profesor Ervin Birnbaum ocenił, że to The most fateful conference of all times in Jewish history (najbardziej brzemienna w skutki konferencja w całej historii Żydów). Niemieckie władze wyraziły „zdumienie”, że państwa, które oskarżyły je o antysemityzm, nie okazały się bynajmniej skłonne otworzyć dla prześladowanych Żydów swoich drzwi. Bernard Wasserstein zauważył, że Żydzi „próbowali emigrować, ale drzwi do emigracji były zatrzaśnięte”. Chaim Weizman, po wojnie pierwszy prezydent Izraela, powiedział dla „Manchester Guardian”: „Świat wydaje się podzielony na części: tę, w której Żydzi nie mogą żyć, i tę, do której nie mogą wjechać”. Najdalej idący wniosek wysnuła Anne O’Hare McCormick na łamach „The New York Timesa”: It is a test of civilization (To jest test cywilizacji).
Przebieg międzynarodowego spotkania, które odbyło się 6–15 lipca 1938 roku w miejscowości Évian-les-Bains, w pełni zasługuje na naszą uwagę. Delegaci 32 państw, wśród których zabrakło przedstawiciela Polski, nie mogli chyba wyobrazić sobie piękniejszego miejsca na negocjacje. Iście królewski hotel „Royal” – luksusowy, usytuowany w uroczym krajobrazie nad jeziorem, otoczony parkami i ogrodami – zapewniał tego upalnego lata nie tylko profesjonalne warunki do pracy, ale też kusił wieloma atrakcjami. Nad wszystkim czuwał znakomicie wyszkolony personel. Ale harmonogram konferencji, zwołanej z inicjatywy prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Delano Roosevelta, wydawał się bardzo napięty.
Problemów, i to przekraczających punkty graniczne, istotnie nie brakowało. A o ich ważności świadczy fakt, że Roosevelt, który przez dłuży czas nie podejmował żadnej inicjatywy w kwestii naprawdę fatalnego położenia Żydów niemieckich (i austriackich), ugiął się pod naciskiem opinii publicznej. Do Évian przybyło wielu gości, około dwustu dziennikarzy oraz przedstawiciele organizacji żydowskich, w tym także działacze z Brytyjskiego Mandatu Palestyny. Wśród nich była Golda Meir, przyszła „żelazna dama” i czwarta premier państwa Izrael, nie miała jednak prawa głosu, lecz status obserwatora. Przed odtworzeniem na podstawie stenogramów przebiegu posiedzeń w Évian warto pokrótce nakreślić położenie Żydów niemieckich w przededniu konferencji.
Lata trzydzieste ubiegłego wieku były dla wszystkich wyjątkowo ciężką próbą. Przez świat przetoczył się kryzys ekonomiczny, który nadszarpnął podstawy bytu milionów rodzin, część z nich spychając na margines egzystencji. Nieodłącznymi składowymi tego procesu stały się: bezrobocie, bieda, głód i niepewność. Dotyczyło to oczywiście także Żydów.
Niemieccy Żydzi, obywatele Republiki Weimarskiej, wiedli życie zupełnie inne niż ich współbracia w odległych sztetlach Europy Wschodniej. Bez większych oporów przyjmowali zwyczaje, język i ubiór społeczeństwa, w którym sprawnie funkcjonowali, i nawet jeśli nie asymilowali się w pełni, to jednak akulturacja była wśród nich zjawiskiem powszechnie akceptowalnym.
Pracowali na uniwersytetach, w bankach, w ministerstwach, byli urzędnikami, wojskowymi (często odznaczonymi za zasługi wojenne), tworzyli silne środowisko adwokatów, prawników, lekarzy, pisali książki, prowadzili badania, przyjmowali pacjentów, działali w grupie dużego kapitału, angażowali się w działalność kulturalną, zajmowali się filozofią, historią, psychiatrią i wielu innymi dziedzinami nauki. Byli silnie związani z tradycją niemiecką, wrośli w system krwionośny niemieckiego społeczeństwa i mieli swój wkład w jego rozwój. Co więcej, czuli się lepsi od biednych współbraci, którzy w celach zarobkowych przybywali czasem z ubogich terenów Europy Wschodniej, i niekiedy przejawiali wobec nich lekceważenie wymieszane z poczuciem wyższości.
Półmilionowa społeczność żydowska, stanowiąca niecały procent społeczeństwa niemieckiego, odprowadzała podatki do skarbu państwa, napędzała gospodarkę, przejawiała aktywność na wielu polach. Niemieccy Żydzi, ubrani na wzór europejski, akceptujący europejski styl życia, byli w istocie Europejczykami, reprezentowali społeczność zachodnią opartą na wysokiej kulturze i wysokim poziomie egzystencji.
O ile plan Dawesa implementowany w 1924 roku dawał obciążonemu w wyniku postanowień wersalskich państwu niemieckiemu chwilę oddechu, o tyle plan Younga z 1929 roku oznaczał istotną zmianę: nadchodził czas spłaty długów. Na początku lat trzydziestych drastycznie pogorszyła się sytuacja ekonomiczna kraju, a to otworzyło drzwi na salony radykalnym i skrajnym grupom, które przez lata pozostawały na politycznym marginesie. W marcu 1933 roku, wraz z uchwaleniem Ustawy o pełnomocnictwach, stery władzy przejęli definitywnie Hitler (od stycznia kanclerz Rzeszy) i jego nazistowska partia, obierając kurs na konfrontację z wrogami nowego ładu. III Rzesza wystawiła rachunek opozycji, socjalistom, komunistom, mniejszościom nieniemieckim i Żydom, nawet tym zasymilowanym, którzy mieli niemieckie obywatelstwo, nie praktykowali judaizmu i bardziej czuli się Niemcami niż Żydami. A symbolem prześladowań i rozliczeń stał się obóz koncentracyjny Dachau.
W ciągu kilku zaledwie lat wprowadzono ustawy rasowe, definiujące m.in. pojęcia: Aryjczyk, Żyd, pół-Żyd, mieszaniec pierwszego stopnia, mieszaniec drugiego stopnia. Słynne ustawy norymberskie z 1935 roku wykluczały Żydów z głównego nurtu życia społecznego i zezwalały na pozbawianie ich obywatelstwa niemieckiego. Żydów zaczęto szykanować i prześladować. Zaczęły się wymierzone przeciwko nim akcje o charakterze przestępczym, takie jak: dewastacje ich sklepów, pobicia na ulicy, szykany w prasie i mediach, wytykanie palcem w miejscach zamieszkania, na uniwersytetach, w szkołach. Mimo to wielu Żydów zachowało jeszcze swoje aktywa, biznesy, sklepy, nieruchomości, dostęp do kultury. Kiedy jednak prześladowania się nasilały, a „nowy porządek” się umacniał, część z nich zaczęła myśleć o ucieczce. Rozpoczynał się, co warte podkreślenia, kolejny exodus żydowskiej ludności.
Już w 1933 roku wyjechało z Niemiec około 37 tysięcy Żydów, głównie do krajów sąsiednich: Francji, Belgii, Holandii, Danii. Kierunki emigracji były bowiem w czasie załamania gospodarczego na świecie bardzo ograniczone. Stany Zjednoczone, które w latach 1881–1929 przyjęły 2 314 668 osób pochodzenia żydowskiego, ustawami z lat 1921 (Emergency Immigration Act) oraz 1924 (Johnson Act) wprowadziły politykę limitów imigracyjnych – Quota Laws, drastycznie ograniczając napływ szerszego strumienia imigrantów z Europy. Ostatecznie wskaźnik ten w skali roku nie mógł przekroczyć 150 tysięcy osób, a poszczególne mniejszości narodowe uzyskiwały roczne przydziały do 2% ogólnej ich liczby już zamieszkałej w USA, według spisu powszechnego z 1890 roku. W praktyce oznaczało to, że diaspora żydowska w Stanach Zjednoczonych, licząca pod koniec 1927 roku 4 228 029 osób i stanowiąca 3,58% społeczeństwa amerykańskiego, straciła możliwość absorpcji swoich współbraci, nawet jeśli znajdowali się oni w najbardziej krytycznym położeniu.
Dla kontrastu: w tym czasie, według danych z 1931 roku, w II Rzeczypospolitej mieszkało 3 113 900 osób pochodzenia żydowskiego, co stanowiło 9,8% społeczeństwa. Liczba emigrantów polskich, w tym również Żydów, którzy mogli wyjechać do USA, spadła do niespełna 6000 osób rocznie. Daje to ogólny obraz trudności. Konsulaty amerykańskie zostały dosłownie zalane falą podań o wydanie wiz wielokrotnie przewyższającą ustalone limity. Procedura była zresztą tak skomplikowana i zbiurokratyzowana, że nawet bardzo zamożni, wpływowi i mający kontakty ludzie napotykali duże trudności.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.W popularnonaukowej serii pt. „Historyczne bitwy” ukazały się ostatnio:
M. Staniszewski, FORT PILLOW 1864 • B. Nowaczyk, CHOJNICE 1454 ŚWIECINO 1462 • W. Kalwat, KAMPANIA LANGIEWICZA 1863 • J. Molenda, WOJNY GUARAŃSKIE 1628–1756 • R. Warszewski, BOLIWIA 1966–1967 • M.A. Piegzik, GUADALCANAL 1942–1943 • A. Murawski, GÓRY PINDOS 1943–1949 • P. Korzeniowski, FLANDRIA 1940 • M. Franz, A. Pastorek, TEXEL 1673 • Ł. Migniewicz, kleidion 1014 • P. Groblewski, ANTIETAM 1862 • P. Rochala, VERCELLAE 101 p.n.e. • L. Kania, WILNO 1944 • P. Zarzycki, Iłża 1939 • T. Fijałkowski, ATLANTYK 1939–1945 • R. Warszewski, Cuzco 1536–1537 • J. Wojtczak, Minnesota 1862 • Ł. Burkiewicz, Aleksandria 1365 • K. Plewako, CAMBRAI 1917 • M. Kuczyński, WOJNA CZU Z HAN 209–202 P.N.E. • L. Wyszczelski, LWÓW 1920 • M.A. Piegzik, HOLENDERSKIE INDIE WSCHODNIE 1941– 1942 • W. Polakiewicz, LIMANOWA 1914 • A. Lorbiecki, M. Wałdoch, CHOJNICE 1939 • M. Leszczyński, pomorze 1945 • G. Lach, IPSOS 301 p.n.e. • R. Warszewski, KONGO 1965 • A. Toczewski, FESTUNG KÜSTRIN 1945 • J. Wojtczak, CALLAO 1866 • R. Dzieszyński, KRAKÓW 1768–1772 • T. Jarmoła, KRETA 1941 • R.F. Barkowski, CROTONE 982 • Z. Stąpor, BERLIN 1945 • S. Kaliński, BOLIMÓW 1915 • W. Zawadzki, POMORZE 1920 • A. Zieliński, MALTA 1565 • M. Grzeszczak, IGNACEWO 1863 • R.F. Barkowski, POŁABIE 983 • D. Kupisz, PSKÓW 1581–1582 • J. Wojtczak, FILIPINY 1898–1902 • S. Rek, MANZIKERT 1071 • R. Rabka, MACEDONIA–EPIR–ALBANIA 1912–1913 • R.F. Barkowski, POITIERS 732 • S. Rek, KOSOWE POLE 1389 • R. Warszewski, KUBA 1958–1959 • J. Dobrzelewski, INDIE–PAKISTAN 1971 • P. Krukowski, NAD WIEPRZEM 1920 • R.F. Barkowski, LECHOWE POLE 955 • M.A. Piegzik, MORZE KORALOWE 1942 • W. Włodarkiewicz, WOŁYŃ 1939 • T. Romanowski, Massilia 49 p.n.e. • A.A..Majewski, MOSKWA 1617–1618 • T. Greniuch, NATAL 1899–1900 • R.F. Barkowski, KRUCJATA POŁABSKA 1147 •
W przygotowaniu: T. DUDEK, Kostiuchnówka 1916