Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gimnastyka słowiańska - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Gimnastyka słowiańska - ebook

Gimnastyka słowiańska ma wiele wspólnego z jogą, lecz wywodzi się z naszego kręgu kulturowego. To praktyka, która przez wieki była przekazywana z pokolenia na pokolenie, z matki na córkę. Przez lata zapomniana, obecnie została odkryta na nowo. Pomaga kobietom odnaleźć wewnętrzny spokój, siłę i poczucie wspólnoty, nawiązać więź z naturą i swoją rodzinną ziemią.
Dzięki tej książce dowiesz się, jakie są korzyści z jej regularnego uprawiania oraz jak ułożyć zestaw ćwiczeń dopasowany do indywidualnych potrzeb twojego ciała i umysłu!
Ty również możesz skorzystać dobrodziejstw gimnastyki słowiańskiej:
poprawisz postawę ciała i wysmuklisz sylwetkę,
zniwelujesz bóle pleców, szyi i kręgosłupa,
uregulujesz działanie układu hormonalnego oraz złagodzisz związane z nim dolegliwości,
wzmocnisz mięśnie dna miednicy,
zredukujesz stres,
odkryjesz na nowo swoją kobiecość!
Sięgnij po nasze słowiańskie rozwiązania, by zachować zdrowie i dobre samopoczucie!

Kategoria: Zdrowie i uroda
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788381039826
Rozmiar pliku: 5,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

POCZĄTEK

Parę lat temu, przeglądając strony internetowe, natknęłam się na ogłoszenie o warsztatach gimnastyki słowiańskiej dla kobiet. Był to szczególnie trudny czas w moim życiu, okres dużych zmian, definiowania mojej egzystencji na nowo.

Po roz­sta­niu z mężem roz­sy­pa­łam się na drob­ne ka­wa­łecz­ki. Jed­nak po ja­ki­mś cza­sie za­częłam po­wtór­nie skła­dać w ca­ło­ść moje ży­cie i samą sie­bie. Od lat prak­ty­ko­wa­łam jogę i ta­niec in­tu­icyj­ny, to nie­wąt­pli­wie dało mi siłę do po­zbie­ra­nia się i do­strze­że­nia do­brych stron za­ist­nia­łej sy­tu­acji. Ale… ale cze­goś za­częło mi bra­ko­wać… Po­trze­bo­wa­łam ko­bie­ce­go wspar­cia, pod­nie­sie­nia swo­jej że­ńskiej ener­gii. Pew­ne­go ro­dza­ju „uko­bie­ce­nia”…

Nie­po­zor­ne ogło­sze­nie in­ter­ne­to­we wzbu­dzi­ło moją cie­ka­wo­ść. Po pro­stu po­czu­łam, że chcę uczest­ni­czyć w tym wy­da­rze­niu. Nie wie­dzia­łam jesz­cze, czym jest tak na­praw­dę gim­na­sty­ka sło­wia­ńska, ale per­spek­ty­wa week­en­du spędzo­ne­go z sa­my­mi ko­bie­ta­mi i prak­ty­ko­wa­niem wy­łącz­nie ko­bie­cej for­my ru­chu, spra­wi­ła, że szyb­ko pod­jęłam de­cy­zję. Jadę! W po­śpie­chu za­ła­twi­łam for­mal­no­ści, zor­ga­ni­zo­wa­łam opie­kę dla dzie­ci, za­pa­ko­wa­łam wa­liz­kę, wrzu­ca­jąc do niej ko­niecz­ną (we­dług or­ga­ni­za­to­rów) dłu­gą spód­ni­cę. Wsia­dłam w sa­mo­chód i po­je­cha­łam…

Warsz­ta­ty od­by­wa­ły się w ma­low­ni­czym miej­scu – dom pod la­sem, pra­wie na ko­ńcu świa­ta. Spo­tka­łam tam ko­bie­ty w ró­żnym wie­ku, ka­żda z nich mia­ła inny ba­gaż do­świad­czeń. Wszyst­kie były ubra­ne w dłu­gie su­kien­ki. Wy­gląda­ły prze­pi­ęk­nie. W tej sce­ne­rii snu­ły­śmy opo­wie­ści o sło­wia­ńskich ko­bie­tach i mężczy­znach. Pa­no­wa­ła nie­zwy­kła at­mos­fe­ra wspar­cia i bli­sko­ści, stwa­rza­jąca prze­strzeń do roz­wo­ju. No i gim­na­sty­ka… gim­na­sty­ka, któ­ra mnie za­uro­czy­ła. Już wte­dy, na pierw­szych za­jęciach, wie­dzia­łam, że chcę po­znać ją głębiej i prze­ka­zy­wać w da­rze wie­dzę o niej in­nym ko­bie­tom.2.

OD GIMNASTYKI ARTYSTYCZNEJ DO SŁOWIAŃSKIEJ

Chodziłam wtedy do pierwszej klasy szkoły podstawowej, miałam siedem lat. Spędzałam popołudnie u ukochanych dziadków, rodziców mojej mamy.

Trwa­ła aku­rat let­nia olim­pia­da lub inne mi­strzo­stwa spor­to­we. Sie­dzie­li­śmy ra­zem, przy­tu­le­ni do sie­bie na ka­na­pie i ogląda­li­śmy gim­na­sty­kę ar­ty­stycz­ną. Mło­dziut­kie, smu­kłe i nie­zwy­kle gib­kie dziew­czy­ny pre­zen­to­wa­ły ukła­dy ta­necz­no-gim­na­stycz­no-akro­ba­tycz­ne do utwo­rów mu­zy­ki kla­sycz­nej. Swo­je wy­stąpie­nia uatrak­cyj­nia­ły ko­lo­ro­wy­mi pi­łka­mi, ob­ręcza­mi, drob­ny­mi ma­czu­ga­mi oraz nie­zwy­kle ma­low­ni­czy­mi szar­fa­mi, któ­re ta­ńczy­ły wraz z nimi i do­da­wa­ły tym po­ka­zom nie­ma­lże ma­gicz­nej aury. Za­ko­cha­łam się w tym, co zo­ba­czy­łam. Za­częłam snuć ma­rze­nia, że i ja będę tak kie­dyś ta­ńczyć. Za­pra­gnęłam z ca­łe­go ser­ca być taka jak one, lek­ka i zwin­na, płyn­nie wy­ko­ny­wać wszyst­kie ru­chy, jak­bym uno­si­ła się nad zie­mią, ni­czym wró­żka.

Moi ro­dzi­ce za­wsze sta­ra­li się spe­łniać ma­rze­nia – moje i mo­jej sio­stry. W cza­sach PRL-u, kie­dy było na­praw­dę o wszyst­ko trud­no, ja­ki­mś cu­dow­nym zbie­giem oko­licz­no­ści ro­dzi­com za­wsze uda­wa­ło się „wy­cza­ro­wać” dla nas to, cze­go naj­bar­dziej pra­gnęły­śmy. Szcze­gól­nie sta­ra­li się za­spo­ko­ić na­sze po­trze­by ru­chu, kon­tak­tu ze sztu­ką oraz wła­snej kre­acji. Podąża­li za nami, sta­ra­li się pa­trzeć na świat na­szy­mi ocza­mi, wy­łącza­jąc wła­sne am­bi­cje. Two­rzy­li dla nas prze­strzeń, w któ­rej mo­gły­śmy do­świad­czać tego, co fa­scy­no­wa­ło nas w da­nej chwi­li, bez pre­sji czy przy­mu­su.

Moje ma­rze­nie o ćwi­cze­niu gim­na­sty­ki ar­ty­stycz­nej spo­wo­do­wa­ło, że w dru­giej kla­sie za­częłam uczęsz­czać na za­jęcia w domu kul­tu­ry. Je­stem bar­dzo wdzi­ęcz­na ro­dzi­com, że za­pi­sa­li mnie wła­śnie tam, a nie na przy­kład do klu­bu spor­to­we­go, w któ­rym zo­sta­ła­bym pod­da­na twar­dej dys­cy­pli­nie, mor­der­cze­mu tre­nin­go­wi i re­stryk­cyj­nej die­cie. W domu kul­tu­ry, pod okiem uko­cha­nej pani Eli, mo­głam do­świad­czać ru­chu, ta­ńca i mu­zy­ki w swo­im cie­le, roz­po­zna­wać wła­sne po­trze­by i mo­żli­wo­ści oraz two­rzyć au­tor­skie ukła­dy. Roz­wi­ja­łam w ten spo­sób swo­ją kre­atyw­no­ść i do­kład­nie tak jak ma­rzy­łam – po­ru­sza­łam się ni­czym wró­żka.

Od tam­tej pory ta­niec i ruch już ze mną zo­sta­ły. Na­wet kie­dy po sied­miu la­tach sko­ńczy­łam swo­ją przy­go­dę z gim­na­sty­ką ar­ty­stycz­ną i ba­le­tem, po­zo­sta­ła we mnie ta wra­żli­wo­ść na mu­zy­kę i po­trze­ba podąża­nia za nią w ta­ńcu, wy­ra­ża­nia sie­bie po­przez ruch, tego kim je­stem, co mnie po­ru­sza, do­kąd zmie­rzam. We­szłam na ście­żkę ta­ńca in­tu­icyj­ne­go, w któ­rym prze­ja­wia­ła się rów­nież moja du­cho­wo­ść. Był jed­nak czas, kie­dy to wszyst­ko szczel­nie za­mknęłam gdzieś głębo­ko w za­ka­mar­kach swo­je­go cia­ła i pra­wie zu­pe­łnie o tym za­po­mnia­łam.

Po uko­ńcze­niu szko­ły pod­sta­wo­wej po­szłam do re­no­mo­wa­ne­go li­ceum i prze­sta­łam mieć czas na co­kol­wiek poza na­uką. Te­raz my­ślę, że to wła­śnie wte­dy za­częłam się od­da­lać od sie­bie. Za­blo­ko­wa­łam swo­ją po­trze­bę kre­acji. Sku­pi­łam się wy­łącz­nie na tym, co na­le­ży, podąża­jąc za ocze­ki­wa­nia­mi in­nych. Sta­łam się ra­cjo­nal­na i przy­ziem­na, bar­dziej od­twór­cza niż twór­cza. Po­trze­bę du­cho­wo­ści za­spo­ko­iłam, za­czy­tu­jąc się po­ezją.

W li­ceum się za­ko­cha­łam, dla­te­go za­raz po ma­tu­rze za­miesz­ka­łam z moim part­ne­rem, jed­no­cze­śnie stu­dio­wa­łam i pro­wa­dzi­łam dom. Jak pew­nie wie­le ko­biet za­ło­ży­łam so­bie, że będę we wszyst­kim per­fek­cyj­na, a zwi­ąz­ku z tym, że wci­ąż się uczy­łam i by­łam na utrzy­ma­niu mo­je­go przy­szłe­go męża, w ra­mach re­kom­pen­sa­ty prze­jęłam wszyst­kie obo­wi­ąz­ki do­mo­we. Sama za­fun­do­wa­łam so­bie to, co po­tem po wie­lu la­tach z mo­zo­łem pró­bo­wa­łam zmie­nić. Wzi­ęłam na swo­je bar­ki całą od­po­wie­dzial­no­ść za dom, a po­tem ko­lej­no: za pra­cę i dzie­ci, na­kła­da­jąc na sie­bie pęta kon­tro­li. W tym dąże­niu do per­fek­cji nie­ste­ty za­po­mnia­łam o so­bie. My­śla­łam, że jak si­łacz­ka ze wszyst­kim dam so­bie radę. Do­dat­ko­wo wci­ąż sta­wia­łam so­bie ko­lej­ne cele, któ­re chcia­łam osi­ągnąć, oczy­wi­ście nie re­zy­gnu­jąc z do­tych­cza­so­wych obo­wi­ąz­ków. Po­szłam na ko­lej­ne stu­dia, zwi­ęk­szy­łam licz­bę go­dzin pra­cy. Le­d­wo da­wa­łam radę ogar­nąć to co mam, a wci­ąż do­kła­da­łam so­bie ko­lej­ne wy­zwa­nia. Mimo że z po­zo­ru by­łam szczęśli­wa pod ka­żdym względem – za­rów­no w ma­łże­ństwie i ro­dzi­ciel­stwie, jak i w pra­cy – to czu­łam we­wnątrz ja­kąś ogrom­ną pust­kę, któ­rej nie po­tra­fi­łam ni­czym za­pe­łnić.

Za­częłam cho­ro­wać. Nic po­wa­żne­go, ale jed­nak ci­ągle coś. Nie­ko­ńczące się in­fek­cje, jed­na za dru­gą, pro­ble­my z żo­łąd­kiem i je­li­ta­mi, bóle mi­ęśnio­we, któ­re nie ustępo­wa­ły, dla­te­go z cza­sem na­uczy­łam się z nimi żyć. Moje cia­ło krzy­cza­ło do mnie: „ZA­TRZY­MAJ SIĘ i zo­bacz, gdzie i kim je­steś!”. Ja jed­nak nie chcia­łam tego sły­szeć, nie wi­dzia­łam in­nej dro­gi. Po­zo­sta­wa­łam na­dal w ci­ągłym bie­gu, w pe­łni kon­tro­lo­wa­łam sie­bie i rze­czy­wi­sto­ść. Nie po­tra­fi­łam i nie chcia­łam so­bie od­pu­ścić. Ba­łam się oka­zać sła­bo­ść, więc uda­wa­łam sil­ną. W ogó­le nie łączy­łam mo­je­go sta­nu zdro­wia ze sta­nem mo­je­go du­cha. Kom­plet­nie od­ci­ęłam się od sie­bie. Nie za­uwa­ży­łam na­wet, kie­dy za­częły się psuć moje re­la­cje z mężem…

Pew­ne­go pi­ąt­ko­we­go wie­czo­ru sta­ło się to, co się w ko­ńcu stać mu­sia­ło. Mój mąż oznaj­mił, że już mnie nie ko­cha i od­cho­dzi do in­nej ko­bie­ty. Wszech­świat dba, że­by­śmy kro­czy­li od­po­wied­nią ście­żką. W ta­kich sy­tu­acjach zsy­ła naj­częściej ja­kieś trud­ne do­świad­cze­nia, któ­re kom­plet­nie zmie­nia­ją na­szą per­spek­ty­wę. Po­zwa­la­ją spoj­rzeć na wszyst­kie spra­wy z zu­pe­łnie in­nej stro­ny. Wy­wra­ca­ją ży­cie do góry no­ga­mi, że­by­śmy mo­gli w cha­osie od­na­le­źć sie­bie. Tak też się sta­ło. Świat się dla mnie za­trzy­mał. To było jak po­ra­że­nie pio­ru­nem. Cały czas my­śla­łam, że na­sze ma­łże­ństwo jest moją przy­sta­nią, czy­mś trwa­łym, nie­zmien­nym, co prze­trwa wszyst­kie bu­rze i za­wie­ru­chy ży­cia. Wie­lu rze­czy się ba­łam, ale tego, co się wy­da­rzy­ło, kom­plet­nie się nie spo­dzie­wa­łam.

Utknęłam w mar­twym punk­cie. Nie mo­głam jeść, nie mo­głam spać, nie umia­łam sku­pić na ni­czym uwa­gi. Stra­ci­łam ra­do­ść i chęć ży­cia. Nie wie­dzia­łam, kim je­stem ani gdzie idę. Zo­ba­czy­łam, że ostat­nie kil­ka­na­ście lat po­strze­ga­łam sie­bie je­dy­nie jako żonę, part­ner­kę i mat­kę. Po­czu­łam, że mam jak­by ode­rwa­ną część cia­ła i ka­wał ser­ca, a z taką raną trud­no jest na­wet eg­zy­sto­wać, a co do­pie­ro w pe­łni żyć. Zro­zu­mia­łam, że czas od­na­le­źć sie­bie i stać się na po­wrót ca­ło­ścią.

O! jak iry­to­wa­ły mnie w tam­tym cza­sie opo­wie­ści o szu­ka­niu w part­ne­rze dru­giej po­łów­ki! O cze­ka­niu na ksi­ęcia, któ­ry przy­je­dzie na bia­łym ko­niu i przy któ­rym znik­ną wszyst­kie pro­ble­my tego świa­ta. O tym w ko­ńcu, że tyl­ko w zwi­ąz­ku mo­że­my być szczęśli­we i w pe­łni zre­ali­zo­wa­ne. Z ogrom­ną mocą do­ta­rło do mnie, że tyl­ko dwie ca­ło­ści mogą stwo­rzyć jed­no­ść i że nad­sze­dł dla mnie czas od­na­le­zie­nia sie­bie w pe­łni, po dłu­gim cza­sie zdra­dza­nia wła­snej oso­by. We­szłam na ście­żkę roz­wo­ju.

Idę tą dro­gą już do­bre parę lat, bar­dzo pil­nu­jąc, żeby wszyst­ko, co ro­bię, było zgod­ne ze mną, na­wet wbrew ak­tu­al­nym mo­dom i ocze­ki­wa­niom spo­łecz­nym. Nie jest to jed­nak ła­twe za­da­nie. Po­zby­cie się lęku przed oce­ną i pusz­cze­nie we­wnętrz­nej kon­tro­li to dwa naj­trud­niej­sze za­da­nia, z któ­ry­mi zma­gam się ka­żde­go dnia. Mam wra­że­nie, że fak­tycz­nie, jak mó­wił Shrek, skła­dam się z warstw ni­czym ce­bu­la. Kie­dy po­ra­dzę so­bie z czy­mś na dro­dze roz­wo­ju oso­bi­ste­go i my­ślę, że już mam wszyst­ko za­ła­twio­ne, za­raz oka­zu­je się, że zdjęłam tyl­ko jed­ną war­stwę, a jesz­cze wie­le kry­je się pod spodem.

Pierw­szą rze­czą, któ­rą za­częłam ro­bić, aby na nowo od­na­le­źć sie­bie, było przy­po­mnie­nie so­bie, kim by­łam i co lu­bi­łam, za­nim we­szłam w zwi­ązek z moim mężem. Wró­ci­łam więc do słu­cha­nia mu­zy­ki z tam­tych lat. Za­częłam spe­łniać swo­je nie­zre­ali­zo­wa­ne ma­rze­nia z mło­do­ści. Si­ęgnęłam do sta­rych fil­mów i ksi­ążek. Cof­nęłam się do cza­su, kie­dy mia­łam czter­na­ście, pi­ęt­na­ście, szes­na­ście lat. Przy­po­mnia­łam so­bie o ta­ńcu i gim­na­sty­ce, o tym, czym wte­dy ży­łam. Otwo­rzy­łam moc­no za­ry­glo­wa­ne we­wnątrz mnie drzwi, za któ­ry­mi szczel­nie za­mknęłam ten ka­wa­łek sie­bie, któ­ry da­wał mi wów­czas ra­do­ść, wol­no­ść i spe­łnie­nie.

I sta­ło się. Za­częłam na nowo ta­ńczyć, ale nie we­dług wy­uczo­nych kro­ków i nie z kimś w pa­rze. By­łam sama ze sobą w in­tu­icyj­nym ta­ńcu, po­ru­sza­jącym ka­żdy ka­wa­łek mo­je­go cia­ła i ka­żdy aspekt mo­jej oso­bo­wo­ści. Od­kry­wa­łam w nim swo­je emo­cje, wy­rzu­ca­łam lęki i kon­tro­lę. Sta­wa­łam się na nowo wol­na jak ptak i lek­ka jak wró­żka. Zo­ba­czy­łam, że po­przez ruch ła­twiej jest mi do­trzeć do blo­kad i prze­ko­nań, któ­re w so­bie no­si­łam, że po­przez pra­cę z cia­łem mogę się od nich uwol­nić i zro­bić miej­sce na coś no­we­go, mo­je­go. Im bli­żej sie­bie by­łam, tym bar­dziej roz­wi­ja­ła się moja ko­bie­ca in­tu­icja, po­głębiał się mój kon­takt ze świa­tem. Prze­sta­wa­łam być za­mkni­ęta tyl­ko w swo­jej ba­ńce, pa­trzy­łam co­raz sze­rzej na świat. Ta­ńczy­łam wie­czo­ra­mi, kie­dy dzie­ci szły spać i ćwi­czy­łam po­ran­ka­mi, przed ich obu­dze­niem. To był mój czas, któ­re­go z ni­kim nie dzie­li­łam, a w któ­rym wzra­sta­łam i pod­no­si­łam się jako nowa ja.

Ko­lej­nym, mi­lo­wym wręcz, kro­kiem do od­na­le­zie­nia sie­bie sta­ły się spa­ce­ry z psem, któ­ry po­ja­wił się u nas w domu po ode­jściu mo­je­go męża. Lolę do­sta­li­śmy w pre­zen­cie od mo­jej sio­stry. Ta mała czwo­ro­no­żna isto­ta mia­ła po­móc nam – mi i moim dzie­ciom – prze­żyć ten trud­ny czas. Za­miesz­kał więc z nami ła­cia­ty anio­łek, któ­ry jak mówi moja cór­ka, ura­to­wał nam ży­cie. Z psem, jak wia­do­mo, wi­ąże się też spo­ro obo­wi­ąz­ków, któ­re spo­częły oczy­wi­ście na mo­ich bar­kach. Jed­nak co­dzien­ne spa­ce­ry oka­za­ły się dla mnie czy­mś nie­zwy­kle przy­jem­nym. Miesz­kam w pi­ęk­nym miej­scu na skra­ju lasu, więc ka­żde­go po­ran­ka wędro­wa­łam le­śny­mi ście­żka­mi, czu­jąc co­raz wi­ęk­szy kon­takt i więź z przy­ro­dą. Wsłu­chi­wa­łam się w śpiew pta­ków, tak od­mien­ny w ró­żnych po­rach roku. De­lek­to­wa­łam się za­pa­chem drzew i gle­by, któ­ry nie­sie wiatr. Ogląda­łam zmia­ny za­cho­dzące w przy­ro­dzie ka­żde­go ty­go­dnia i mie­si­ąca. Znaj­do­wa­łam przy­jem­no­ść w do­ty­ka­niu kory i li­ści drzew, ostrych źdźbeł traw, szorst­kich ga­łązek ja­gód i wil­got­nej gle­by. Z dnia na dzień czu­łam co­raz wi­ęk­szą wdzi­ęcz­no­ść za ten nie­zwy­kły czas, któ­ry zo­stał mi dany przez los.

Jed­nak sa­mot­ne ro­dzi­ciel­stwo nie na­le­ży do ła­twych. Wy­mu­si­ło na mnie sta­nie się jed­no­cze­śnie mat­ką i oj­cem, ko­bie­tą i mężczy­zną. Po­sta­wi­ło mnie w roli, któ­rą przy­jęłam z przy­mu­su, ale wca­le nie była ona dla mnie kom­for­to­wa. Mu­sia­łam być twar­da, de­cy­zyj­na i zde­cy­do­wa­na. A w mo­jej ko­bie­cej na­tu­rze leży ra­czej lek­ko­ść, de­li­kat­no­ść i ela­stycz­no­ść. Sta­ra­łam się go­dzić w so­bie ten męski i ko­bie­cy aspekt, oczysz­cza­jąc się wie­czo­ra­mi w ta­ńcu. Tro­chę mi to po­ma­ga­ło, ale cały czas czu­łam we­wnątrz taką twar­do­ść, jak­bym była prze­szy­ta ja­ki­mś gru­bym, zim­nym, me­ta­lo­wym prętem. Bar­dzo mi to prze­szka­dza­ło. Ten ka­wal że­la­za, któ­ry nio­słam w so­bie, nie po­zwa­lał mi do­trzeć do mo­jej esen­cji, do mo­jej ko­bie­co­ści.

Po dwóch la­tach sta­wa­nia się na nowo sobą, pew­ne­go wie­czo­ru usły­sza­łam, że ktoś wcho­dzi do domu. Dzie­ci już spa­ły, a ja nie spo­dzie­wa­łam się go­ści. Ze­szłam na dół i zo­ba­czy­łam, że w sie­ni stoi mój mąż – smut­ny i za­ła­ma­ny. Spusz­czo­na gło­wa, zgar­bio­na syl­wet­ka, przy­gnie­cio­ne tro­ska­mi ra­mio­na. Zu­pe­łnie jak nie on, prze­cież za­wsze cho­dził wy­pro­sto­wa­ny i dum­ny. Stał i pa­trzył swo­imi du­ży­mi ocza­mi z nie­mą pro­śbą o wpusz­cze­nie do domu. Wte­dy po­czu­łam, jaki jest dla mnie wa­żny, po­mi­mo roz­sta­nia i tego wszyst­kie­go, co się wy­da­rzy­ło mi­ędzy nami w ostat­nich la­tach. Ge­stem ręki za­pro­si­łam go do środ­ka, a po­tem ob­jęłam. Na chwi­lę, na mo­ment, tyl­ko po to, żeby mu po­móc, do­dać otu­chy. Jed­nak pod­czas tego uści­sku pierw­szy raz od bar­dzo daw­na po­czu­łam, jak że­la­zo w moim wnętrzu się roz­ta­pia i jak wra­cam do domu. Mój mąż po­czuł chy­ba w tam­tej chwi­li to samo, bo choć przy­je­chał po­pro­sić tyl­ko o noc­leg, za­py­tał, czy może już zo­stać.

Nie by­łam wów­czas go­to­wa na po­now­ne we­jście w ten zwi­ązek. Do­pie­ro co za­częłam czuć się do­brze sama ze sobą, by­łam wol­na, nie­za­le­żna i spe­łnio­na. W ogó­le nie spo­dzie­wa­łam się po­wro­tu mo­je­go męża. Nie tęsk­ni­łam za nim ani za tam­tym cza­sem, kie­dy by­li­śmy ra­zem. Nie wie­dzia­łam więc, co mam o tym wszyst­kim my­śleć i jak po­stąpić w ta­kiej sy­tu­acji. By­łam roz­dar­ta. Z jed­nej stro­ny w ko­ńcu za­częłam nowe ży­cie w ca­łko­wi­tej zgo­dzie ze sobą, ale z dru­giej stro­ny mie­li­śmy wspól­ne dzie­ci i wspo­mnie­nie bli­sko­ści, któ­ra była kie­dyś mi­ędzy nami, a któ­rej echo nie­spo­dzie­wa­nie wró­ci­ło w owym ob­jęciu.

Po­sta­no­wi­łam jed­nak spró­bo­wać, zgo­dzi­łam się, żeby zo­stał. Po­wo­li, z dnia na dzień za­częli­śmy wra­cać do sie­bie i do ży­cia sprzed roz­sta­nia. Tyl­ko, jak mówi po­wie­dze­nie, nie da się dwa razy we­jść do tej sa­mej rze­ki. Ka­żde z nas było już zu­pe­łnie inną oso­bą. Ka­żde z nas doj­rza­ło i się zmie­ni­ło. Ka­żde z nas nio­sło już nowy ba­gaż do­świad­czeń, prze­żyć i emo­cji. On był roz­dar­ty mi­ędzy ogrom­nym po­czu­ciem winy, a wła­sny­mi po­trze­ba­mi. Ja mia­łam wiel­ki żal w ser­cu i wci­ąż by­łam na dro­dze do od­na­le­zie­nia sie­bie. Nie mo­gli­śmy już wró­cić do tego, co kie­dyś było mi­ędzy nami. Nie po­tra­fi­li­śmy też zbu­do­wać no­wej re­la­cji. Zna­le­źli­śmy się w po­trza­sku. Do­dat­ko­wo zwi­ąza­ni obiet­ni­ca­mi szep­ta­ny­mi w po­cząt­ko­wej czu­ło­ści, że już ni­g­dy, że na za­wsze… Krok po kro­ku od­da­la­li­śmy się od sie­bie i będąc w jed­nym domu, w jed­nej ro­dzi­nie, pro­wa­dzi­li­śmy zu­pe­łnie od­ręb­ne ży­cia. Po roku ta­kiej eg­zy­sten­cji po­sta­no­wi­li­śmy się roz­stać, ale miesz­kać da­lej ra­zem ze względu na dzie­ci.

Na­stał je­den z naj­trud­niej­szych okre­sów w moim ży­ciu. Chy­lę czo­ła przed lu­dźmi, któ­rzy po roz­wo­dzie, często ze względów fi­nan­so­wych, na­dal miesz­ka­ją ra­zem. Dom jest ta­kim miej­scem, któ­re po­win­no być na­szym azy­lem, schro­nie­niem, w któ­rym mo­że­my w pe­łni od­po­cząć, od­ci­ąć się od świa­ta, w któ­rym zdej­mu­je­my ma­ski, co­dzien­nie przez nas na­kła­da­ne, gdy go opusz­cza­my. Przy­sta­nią, w któ­rej mo­że­my być sobą, z pe­łnym spek­trum na­szych na­stro­jów, bez ma­ki­ja­żu, w dre­sie. Nie­ste­ty, de­cy­zja, któ­rą pod­jęli­śmy ze względu na dzie­ci, po­zba­wi­ła mnie ta­kie­go miej­sca. Na­wet w domu nie czu­łam się w pe­łni wol­na i bez­piecz­na. Na­ra­sta­ło mi­ędzy nami na­pi­ęcie i ja­kaś nie­zna­na do tej pory wro­go­ść. Mimo obiet­nic, że już wi­ęcej nie zdra­dzę sie­bie i będę żyć zgod­nie z mo­imi we­wnętrz­ny­mi pra­gnie­nia­mi, zno­wu się za­gu­bi­łam i po­now­nie za­częłam cho­ro­wać. Te­raz jed­nak mia­łam już świa­do­mo­ść tego, co się dzie­je, ro­zu­mia­łam cia­ło, któ­re krzy­cza­ło. Za­częłam szu­kać dro­gi wy­jścia z tego im­pa­su. Wie­dzia­łam, że na­wet w wi­ęzie­niu mo­żna być wol­nym, że to jest kwe­stia zmia­ny my­śle­nia, wy­jścia poza sche­ma­ty, zo­ba­cze­nia spraw z in­nej per­spek­ty­wy.

Wte­dy wła­śnie na­tknęłam się na ogło­sze­nie o warsz­ta­tach gim­na­sty­ki sło­wia­ńskiej. Od razu wie­dzia­łam, że chcę wzi­ąć w nich udział. Zrzu­cić z sie­bie na­pi­ęcie, któ­re w so­bie nio­słam, po­czuć cie­pło i bli­sko­ść w kręgu ko­biet. Nie mia­łam jesz­cze wte­dy świa­do­mo­ści, że owa gim­na­sty­ka to nie tyl­ko pra­ca z cia­łem na po­zio­mie fi­zycz­nym, ale rów­nież głębo­ka prak­ty­ka umy­słu i du­cho­wo­ści. To ho­li­stycz­ne po­de­jście do tego, czym jest ko­bie­co­ść.

Te warsz­ta­ty zmie­ni­ły wszyst­ko – moje cia­ło, przez lata kszta­łto­wa­ne gim­na­sty­ką ar­ty­stycz­ną i ta­ńcem, bez opo­ru we­szło w nowy ruch. Od razu po­czu­łam nie­sa­mo­wi­tą moc tych ćwi­czeń. Mia­łam wra­że­nie, że ich pier­wot­na for­mu­ła od razu do­tknęła sa­me­go rdze­nia, jądra mo­jej ko­bie­cej na­tu­ry, a cia­ło do­świad­czy­ło prze­pły­wu ener­gii, któ­ra wy­pe­łni­ła mnie świa­tłem i dała po­czu­cie otu­le­nia oraz głębo­kie­go spo­ko­ju we­wnętrz­ne­go. Prak­ty­ka po­łączo­na z afir­ma­cją wska­za­ła mi kie­ru­nek roz­wo­ju. Do­sta­łam na­rzędzie do pra­cy nad sobą, z któ­re­go za­mie­rza­łam sko­rzy­stać. Wró­ci­łam do domu dum­na z tego, że je­stem ko­bie­tą, by­łam lżej­sza i szczęśliw­sza. Czu­łam, że zna­la­złam swo­ją dro­gę.

Za­częłam in­ten­syw­nie ćwi­czyć. Ka­żde­go po­ran­ka wsta­wa­łam jesz­cze wcze­śniej, żeby mieć czas na pe­łną prak­ty­kę gim­na­sty­ki sło­wia­ńskiej. Kon­se­kwent­nie i wy­trwa­le pra­co­wa­łam nad sobą. Bar­dzo szyb­ko za­częłam od­czu­wać zmia­ny za­cho­dzące w moim ży­ciu. Pierw­szą rze­czą, na któ­rą zwró­ci­łam uwa­gę, było wy­pro­sto­wa­nie syl­wet­ki. Prze­sta­łam się gar­bić, a moja bro­da dum­nie unie­sio­na do góry, po­ka­zy­wa­ła pew­no­ść sie­bie, jaka we mnie za­go­ści­ła. Mia­łam wra­że­nie, że pro­ste ple­cy i dzi­ęki temu otwar­ta klat­ka pier­sio­wa, spo­wo­do­wa­ły, że od razu za­częłam pa­trzeć na świat z po­zio­mu ser­ca. Prze­sta­ło mi być wy­god­nie w spodniach. Dżin­sy za­częły mnie uwie­rać. Za­pra­gnęłam cho­dzić w dłu­gich, po­włó­czy­stych spód­ni­cach i su­kien­kach. Z cza­sem ca­łko­wi­cie wy­mie­ni­łam gar­de­ro­bę. Nowe stro­je i re­gu­lar­na prak­ty­ka spo­wo­do­wa­ły rów­nież, że za­częłam ina­czej się ru­szać. Moje ge­sty sta­ły się de­li­kat­niej­sze, a krok bar­dziej płyn­ny. Zna­jo­mi zwra­ca­li uwa­gę na tę me­ta­mor­fo­zę.

Po­nad­to co­raz bar­dziej od­czu­wa­łam więź z przy­ro­dą. Ćwi­cze­nie po­zy­cji gim­na­sty­ki sło­wia­ńskiej na ło­nie na­tu­ry, oprócz nie­zwy­kłej wręcz przy­jem­no­ści, za­częło da­wać mi po­czu­cie in­te­gral­no­ści ze świa­tem. Prze­sta­łam od­dzie­lać sie­bie jako czło­wie­ka od śro­do­wi­ska na­tu­ral­ne­go, sta­łam się jego częścią. Mo­głam swo­bod­nie prze­cha­dzać się po le­sie bez bu­tów, sia­dać na mchu i kła­ść się na łące. To nie­zwy­kłe po­łącze­nie za­częło mi da­wać siłę.

W domu rów­nież za­uwa­ży­łam zmia­ny. Wza­jem­na wro­go­ść i nie­chęć mi­ędzy mną a moim mężem stop­nio­wo za­ni­ka­ła. Wró­ci­ły swo­bod­ne roz­mo­wy i wza­jem­ne żar­ty. Za­częli­śmy co­raz chęt­niej spędzać ra­zem czas. Zo­ba­czy­łam w moim mężu na nowo mężczy­znę, któ­re­go kie­dyś po­ko­cha­łam – cie­płe­go, dow­cip­ne­go, pe­łne­go pa­sji. Z cza­sem za­częli­śmy ro­man­so­wać. Po­zna­jąc się na nowo i do­pa­so­wu­jąc do sie­bie, da­li­śmy po­czątek zu­pe­łnie no­wej re­la­cji, w któ­rej dwie ca­ło­ści mo­gły stwo­rzyć pe­łnię.

Nie była to dro­ga ła­twa i pro­sta. Wie­le mu­sia­łam zro­zu­mieć, a przede wszyst­kim wy­jść poza sta­re sche­ma­ty i prze­ko­na­nia, któ­re trzy­ma­ły mnie w sza­chu. Po tych kil­ku la­tach emo­cjo­nal­nej za­wie­ru­chy, trud­no mi było od­pu­ścić i po­zwo­lić mężczy­źnie dzie­lić ze mną ży­cie, na nowo mu za­ufać, we­jść w ko­bie­cą ener­gię mi­ło­ści, de­li­kat­no­ści, otwar­to­ści. Z po­mo­cą przy­szło mi ćwi­cze­nie gim­na­sty­ki sło­wia­ńskiej ze świa­ta dol­ne­go (o trzech świa­tach gim­na­sty­ki do­wiesz się wi­ęcej z dal­szej części ksi­ążki), któ­re daje sa­mot­nej ko­bie­cie moc ochro­ny sie­bie i bli­skich, ale po­ma­ga ta­kże od­dać kon­tro­lę i po­zwo­lić mężczy­źnie, któ­ry po­ja­wia się w jej ży­ciu, sta­nąć w męskiej ener­gii da­jącej opie­kę i bez­pie­cze­ństwo. My­ślę, że wła­śnie ta prak­ty­ka, wy­ko­ny­wa­na prze­ze mnie z dużą de­ter­mi­na­cją, otwo­rzy­ła przed nami drzwi do zwi­ąz­ku pe­łne­go wza­jem­nej ak­cep­ta­cji, mi­ło­ści i za­ufa­nia. Re­la­cji, w któ­rej ka­żde z nas mo­gło przy­jąć wła­ści­we dla sie­bie role i roz­si­ąść się w ko­bie­co­ści oraz męsko­ści.

Gim­na­sty­ka sło­wia­ńska na do­bre zo­sta­ła w moim ży­ciu, oka­za­ła się dla mnie dro­go­wska­zem. Po­przez ćwi­cze­nia, skła­da­jące się rów­nież z afir­ma­cji, za­częłam się zmie­niać, otwie­rać na nowe, przyj­mo­wać to, co nie­sie ży­cie z za­ufa­niem i we­wnętrz­nym spo­ko­jem. Zro­bi­łam mi­lo­wy krok w kie­run­ku po­ko­cha­nia sie­bie i pe­łnej ak­cep­ta­cji tego, kim je­stem i skąd po­cho­dzę. Za­częłam od­czu­wać więź z przod­ka­mi oraz mi­ło­ść i wspar­cie, któ­re pły­nie od prze­szłych po­ko­leń. Po­czu­łam się za­ko­rze­nio­na, sil­na, pe­łna we­wnętrz­nej mocy. Otwo­rzy­łam ser­ce i za­wie­rzy­łam in­tu­icji. Wró­ci­łam do sie­bie.

Z cza­sem za­pra­gnęłam uczyć inne ko­bie­ty tej prze­pi­ęk­nej for­my ru­chu, któ­ra daje nam po­łącze­nie ze sobą i świa­tem oraz wpro­wa­dza nas na ście­żkę we­wnętrz­ne­go roz­wo­ju. Chcia­łam w ten spo­sób dzie­lić się tym, co sama od­kry­łam, zgłębi­łam i do­świad­czy­łam. Za­pra­gnęłam po­ma­gać in­nym w od­naj­dy­wa­niu sie­bie, choć z cza­sem za­częłam my­śleć, że to bar­dziej pro­ces two­rze­nia sie­bie na nowo.

Kil­ka lat temu uko­ńczy­łam kurs na­uczy­ciel­ski i je­stem tu z wami, żeby po­ka­zać dro­gę do esen­cji ko­bie­co­ści z gim­na­sty­ką sło­wia­ńską.

3.

CZYM JEST GIMNASTYKA SŁOWIAŃSKA?

Zgodnie z definicją gimnastyka słowiańska to system ćwiczeń przeznaczony wyłącznie dla kobiet, wywodzący się ze słowiańskiego kręgu kulturowego. Te dwa aspekty zdecydowały o tym, że zaczęłam ją praktykować.

Z jed­nej stro­ny szu­ka­łam cze­goś wy­łącz­nie ko­bie­ce­go, po­trze­bo­wa­łam od­skocz­ni od męskie­go świa­ta, w któ­rym przy­szło mi żyć. W tam­tym cza­sie no­si­łam w so­bie dużo zło­ści w sto­sun­ku do mężczyzn. Mia­łam sta­ry, za­sie­dzia­ły, nie­prze­pra­co­wa­ny wów­czas żal do mo­je­go taty oraz bar­dzo świe­ży, go­rący jesz­cze i pe­łen pa­sji żal do part­ne­ra. Moc­no po­czu­łam, że po­trze­bu­ję że­ńskiej ener­gii w swo­jej co­dzien­no­ści. Chcia­łam od­ci­ąć się od tego, co męskie – twar­de, sil­ne, do­mi­nu­jące i zde­cy­do­wa­ne. Ma­rzy­łam o otu­le­niu się tym, co ko­bie­ce – de­li­kat­ne, mi­ęk­kie, płyn­ne, in­tu­icyj­ne.

Z dru­giej stro­ny gim­na­sty­ka sło­wia­ńska wy­wo­dzi się z na­sze­go, sło­wia­ńskie­go kręgu kul­tu­ro­we­go. A co za tym idzie, jest nam bli­ższa niż joga po­cho­dząca prze­cież z In­dii. Przez wie­le lat swo­je­go ży­cia nie iden­ty­fi­ko­wa­łam się wła­ści­wie z żad­ną na­ro­do­wo­ścią, re­gio­nem czy częścią świa­ta. Wy­da­wa­ło mi się, że mogę w za­sa­dzie żyć wszędzie. Ma­rzy­łam na­wet o za­miesz­ka­niu w któ­ry­mś z kra­jów, któ­re od­wie­dza­łam. Tak się jed­nak uło­ży­ło, że zo­sta­łam w Pol­sce, z któ­rą po­zor­nie nie­wie­le mnie łączy­ło. Mi­ja­ły lata, a ja za­częłam czuć, że to jest moje miej­sce na Zie­mi. Z upły­wa­jącym cza­sem co­raz moc­niej od­czu­wa­łam, że stąd po­cho­dzę, że tu­taj żyli i umie­ra­li moi przod­ko­wie, że je­stem zwi­ąza­na z tą zie­mią i tu­taj chcę za­pu­ścić ko­rze­nie, trwać… Gim­na­sty­ka sło­wia­ńska wpi­sa­ła się więc ide­al­nie w owe od­czu­cia. Joga, mimo ogro­mu swo­ich za­let, ci­ągle wy­da­wa­ła mi się tro­chę obca kul­tu­ro­wo. Pra­gnęłam za­an­ga­żo­wać się w coś, co jesz­cze bar­dziej ze­spo­li mnie z miej­scem, w któ­rym żyję.

Mamy więc ko­bie­co­ść i za­ko­rze­nie­nie, ale co jesz­cze? Co to w ogó­le jest ta gim­na­sty­ka sło­wia­ńska? Część lu­dzi twier­dzi, że jest to sztucz­ny twór, wy­my­ślo­ny w obec­nych cza­sach tyl­ko po to, aby za­ro­bić pie­ni­ądze, gdyż ak­tyw­no­ść fi­zycz­na po­łączo­na z roz­wo­jem du­cho­wym jest te­raz w mo­dzie. Jed­nak gim­na­sty­ka sło­wia­ńska jest fak­tycz­nie pra­sta­rą prak­ty­ką, któ­ra przez wie­ki była upra­wia­na przez ko­bie­ty. Jed­nak kul­ty­wo­wa­nie tej tra­dy­cji z ja­kiś po­wo­dów nie prze­trwa­ło cza­sów po­wo­jen­nych. Do­pie­ro w la­tach 90. XX w. zo­sta­ła ona od­kry­ta na nowo. Przy­czy­nił się do tego bia­ło­ru­ski fi­lo­zof i ba­dacz kul­tu­ry Sło­wian – Gien­na­dij Ada­mo­wicz, któ­ry w tym cza­sie wy­kła­dał na Pa­ństwo­wym Uni­wer­sy­te­cie Pe­da­go­gicz­nym w Mi­ńsku. Na za­jęciach, któ­re pro­wa­dził, otrzy­mał od stu­dent­ki in­for­ma­cję o rze­ko­mych ćwi­cze­niach prze­ka­zy­wa­nych z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie przez bia­ło­ru­skie ko­bie­ty. Za­in­te­re­so­wa­ny te­ma­tem, po­sta­no­wił go zgłębić i pod­dać szer­szej ana­li­zie. Wraz ze stu­den­ta­mi roz­po­czął ba­da­nia w te­re­nie, je­żdżąc po bia­ło­ru­skich wsiach i szu­ka­jąc ko­biet, któ­re wy­ko­nu­ją ową gim­na­sty­kę. Oka­za­ło się, że ta­kich pań nie bra­ku­je, dla­te­go ze­bra­nie ma­te­ria­łów na ten te­mat nie było trud­ne. Ada­mo­wicz opi­sał zgro­ma­dzo­ną do­ku­men­ta­cję, do­pra­co­wał me­to­dy­kę i stwo­rzył sys­tem pra­cy z cia­łem i du­cho­wo­ścią zwa­ny gim­na­sty­ką sło­wia­ńskich cza­row­nic.

Hi­sto­ria ta po­ka­zu­je, że gim­na­sty­ka sło­wia­ńska si­ęga swo­imi ko­rze­nia­mi cza­sów wie­rzeń sło­wia­ńskich. Prze­ka­zy­wa­na z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie, z mat­ki na cór­kę, była swo­istym da­rem ko­biet z ca­łej ro­dzi­ny dla do­ra­sta­jącej dziew­czyn­ki, pew­ne­go ro­dza­ju ele­men­tem ini­cja­cji w mo­men­cie osi­ągni­ęcia doj­rza­ło­ści płcio­wej. Kie­dy na­sto­lat­ka do­sta­wa­ła pierw­szą mie­si­ącz­kę, otrzy­my­wa­ła od mat­ki lub bab­ki ze­staw sied­miu ćwi­czeń. Re­gu­lar­na ich prak­ty­ka mia­ła po­móc jej w zna­le­zie­niu i za­trzy­ma­niu przy so­bie mężczy­zny, za­jściu w ci­ążę, ła­twym po­ro­dzie, utrzy­ma­niu cia­ła w zdro­wiu i sile oraz w znaj­do­wa­niu mądro­ści i we­wnętrz­nej mocy, dzi­ęki któ­rej ko­bie­ta z bie­giem lat zmie­nia­ła się w sza­no­wa­ną se­nior­kę swo­je­go rodu i ca­łej spo­łecz­no­ści.

4.

GIMNASTYKA SŁOWIAŃSKA DZIELI SIĘ NA TRZY

Analizując gimnastykę słowiańską, możemy zobaczyć, że złożona jest z trzech części, z trzech słowiańskich światów. Wyróżniamy: świat górny, czyli wszystkie ćwiczenia w staniu; świat średni zawierający pozycje w klęku oraz świat dolny, gdzie wykonujemy ćwiczenia w opadzie, z uniesionymi do góry biodrami.

Jed­nak ka­żdy z tych świa­tów to coś wi­ęcej niż tyl­ko po­zy­cje do ćwi­czeń, bo gim­na­sty­ka sło­wia­ńska to coś wi­ęcej niż tyl­ko tre­ning cia­ła. To pra­ca nie tyl­ko nad na­szą cie­le­sno­ścią, ale rów­nież nad na­szą du­cho­wo­ścią. Prak­ty­ka nie ty­leż fi­zycz­na, co psy­cho­fi­zycz­na, to roz­wi­ja­nie się i do­sko­na­le­nie na wie­lu po­zio­mach. Tak więc w owych trzech sło­wia­ńskich świa­tach pra­cu­je­my (po­dob­nie jak w jo­dze) nad zin­te­gro­wa­niem i po­łącze­niem trzech ob­sza­rów na­szej ludz­kiej na­tu­ry: cia­ła, umy­słu i du­szy. Zaj­mu­je­my się trze­ma struk­tu­ra­mi umy­słu: nadświa­do­mo­ścią, świa­do­mo­ścią i podświa­do­mo­ścią. Przy­wra­ca­my w na­szym cie­le swo­bod­ny prze­pływ trzech ko­bie­cych ener­gii: bia­łej, czer­wo­nej i czar­nej. Wzra­sta­my do pe­łni ak­cep­ta­cji i mi­ło­ści: do sie­bie, świa­ta i przod­ków.

Nie­za­le­żnie od tego, z któ­rej stro­ny po­pa­trzy­my na gim­na­sty­kę sło­wia­ńską, mamy trzy części, trzy ob­sza­ry, któ­re zin­te­gro­wa­ne ze sobą, two­rzą ca­ło­ść. Ca­ło­ść na­sze­go czło­wie­cze­ństwa, pe­łnię ko­bie­co­ści. Przyj­rzyj­my się te­raz ka­żde­mu z tych aspek­tów gim­na­sty­ki sło­wia­ńskiej.5.

TRZY ŚWIATY GIMNASTYKI SŁOWIAŃSKIEJ

Jak już wspominałam, gimnastykę słowiańską ćwiczymy w trzech pozycjach. Mówimy, że praktykujemy ją w trzech światach. Ich nazwy związane są z wierzeniami słowiańskimi. Mamy więc świat Prawi, Jawi i Nawi.

Świat gór­ny (Pra­wi) to we­dług sta­rych sło­wia­ńskich po­dań świat bo­gów, źró­dło na­tu­ral­ne­go po­rząd­ku, myśl twór­cza i siła spraw­cza oraz nie­sko­ńczo­ny po­ten­cjał kre­acji Wszech­świa­ta. Od­po­wia­da mu ko­lor bia­ły, będący sym­bo­lem świa­tła, czy­sto­ści, a ta­kże ży­cio­wej ener­gii. Po­wi­ąza­ny jest z pra­cą nad na­szą nadświa­do­mo­ścią, czy­li tą częścią na­sze­go umy­słu, któ­ra od­po­wia­da za wy­ższe idee, wie­dzę in­tu­icyj­ną oraz po­strze­ga­nie rze­czy­wi­sto­ści z szer­szej per­spek­ty­wy.

Prak­ty­ko­wa­nie ćwi­czeń świa­ta gór­ne­go daje nam po­czu­cie spo­ko­ju, we­wnętrz­nej rów­no­wa­gi, po­ma­ga od­dać kon­tro­lę i po­zwa­la wy­da­rze­niom to­czyć się swo­im ryt­mem, daje nam pew­no­ść sie­bie w po­łącze­niu ze zgo­dą na to, co się wy­da­rza. Brzmi pi­ęk­nie, praw­da? Oso­bi­ście lu­bię prak­ty­ko­wać w świe­cie Pra­wi ze względu na kon­tem­pla­cyj­no­ść tych ćwi­czeń. Szcze­gól­nie moc­no od­czu­wam ich dzia­ła­nie, kie­dy ro­bię je w miej­scu z pi­ęk­nym wi­do­kiem np. w gó­rach czy na nad­mor­skim kli­fie. Wy­ko­ny­wa­nie ich daje mi po­czu­cie po­łącze­nia z Bo­giem, Wszech­świa­tem.

Świat śred­ni (Jawi) to na­sza ziem­ska co­dzien­no­ść wśród lu­dzi, zwie­rząt, ro­ślin, ta­niec uczuć i emo­cji, are­na wal­ki do­bra ze złem, nie­ustan­na ka­ru­ze­la ży­cia: ak­tyw­no­ści, ra­do­ści, mi­ło­ści, kre­acji, przy­wi­ąza­nia, lęku, stra­ty i cier­pie­nia. To ci­ągłe by­cie w re­la­cji z in­ny­mi i świa­tem ze­wnętrz­nym, in­ten­syw­ne do­świad­cza­nie na wie­lu po­zio­mach, ale rów­nież prze­strzeń po­mi­ędzy świa­tłem i ciem­no­ścią, mi­ędzy bie­lą świa­ta bo­skie­go i czer­nią świa­ta przod­ków, ci­ągłe dąże­nie do rów­no­wa­gi. Ko­lo­rem Jawi jest czer­wo­ny, sym­bo­li­zu­jący ży­cie, mi­ło­ść, kre­ację i pi­ęk­no, ale rów­no­cze­śnie siłę, gniew i wła­dzę. Prak­ty­ko­wa­nie ćwi­czeń świa­ta śred­nie­go to pra­ca z na­szą świa­do­mo­ścią, czy­li to­żsa­mo­ścią, oso­bo­wo­ścią cha­rak­te­rem. Wła­śnie na po­zio­mie świa­do­mo­ści kreu­je­my sie­bie, po­dej­mu­je­my de­cy­zje, do­ko­nu­je­my wy­bo­rów, po­rów­nu­je­my, oce­nia­my i in­ter­pre­tu­je­my rze­czy­wi­sto­ść.

Ćwi­cze­nia świa­ta śred­nie­go wy­ko­nu­je­my w klęku. Są one bar­dzo ró­żno­rod­ne, bra­ku­je w nich ci­ągło­ści, wy­ni­ka­nia jed­nej po­zy­cji z dru­giej, jak to jest w świe­cie gór­nym i dol­nym. Od­zwier­cie­dla­ją zmien­no­ść ży­cia i nie­ustan­ną hu­śtaw­kę emo­cji. W roz­ma­ito­ści i nie­sta­bil­no­ści na­szej eg­zy­sten­cji po­trze­bu­je­my bar­dzo sil­ne­go kręgo­słu­pa, rów­nież mo­ral­ne­go, we­wnętrz­nej siły, ale i ela­stycz­no­ści, aby móc pew­nie kro­czyć ście­żką ży­cia i po­zo­stać wier­ny­mi so­bie. Dla­te­go pod­czas wy­ko­ny­wa­nia tych ćwi­czeń pra­cu­je­my moc­no nad gib­ko­ścią i wzmac­nia­niem na­szych ple­ców po­przez skło­ny, skręty i wy­gi­ęcia bocz­ne.

Świat dol­ny (Nawi), jest zwi­ąza­ny z…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnejBIBLIOGRAFIA

ROZDZIAŁ 11.
SŁO­WIA­ŃSKIE CZA­KRY, CZY­LI CEN­TRA ENER­GE­TYCZ­NE

Bera A., _Pod­róż po cza­krach_. _Po­ko­chaj swo­je ży­cie z jogą kun­da­li­ni_, Ko­pen­ha­ga 2021.

https://jutes.ru/pl/9-chakr-cheloveka-i-ih-znachenie-chakry-cheloveka-i-ih-znacheniya-chto-takoe/, dostęp: 10.04.2022.

https://studopedia-su.translate.goog/19_97835_mirovospriyatie-drevnih-slavyan.html?_x_tr_sl=ru&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc&fbclid=IwAR3zPvEUEecUJYShiLw8lwMsO6eyhdJmoS4ZL3Zd-yWLHLpuJ-QvwzD_Mmk, dostęp: 10.04.2022.

https://pl.imigrant.sk/opis-czakr-slowianskich-ich-cech-102, dostęp: 10.04.2022.

https://akademiaducha.pl/czakry-czlowieka-wedlug-wiedzy-slowiansko-aryjskiej/, dostęp: 10.04.2022.

https://www.odkrywamyzakryte.com/slowiansko-aryjski-system-czakr/, dostęp: 10.04.2022.

https://ezowymiar.pl/czakry-energetyczne-osrodki-czlowieka/, dostęp: 10.04.2022.

http://www.uzdrowiciele.pl/?czakry,15, dostęp: 10.04.2022.

ROZDZIAŁ 12.
PRA­CA Z UKŁA­DEM HOR­MO­NAL­NYM W GIM­NA­STY­CE SŁO­WIA­ŃSKIEJ

https://www.medonet.pl/choroby-od-a-do-z/choroby-endokrynologiczne,hormony---charakterystyka--mechanizm-dzialania-i-rola-w-organizmie,artykul,26806482.html, dostęp: 10.04.2022.

https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/hormony/androgeny-hormony-androgenowe-funkcje-badania-normy-dla-kobiet-i-mezczyzn-aa-nDfp-3Mxf-7Tp7.html, dostęp: 10.04.2022.

https://sofimed.pl/blog/czym-sa-hormony/, dostęp: 10.04.2022.

https://zpe.gov.pl/a/uklad-hormonalny/D8fZrWlSe, dostęp: 10.04.2022.

https://fizjoterapeuty.pl/narz-wewn/gruczoly-dokrewne.html, dostęp: 10.04.2022.

ROZDZIAŁ 13.
MI­ĘŚNIE DNA MIED­NI­CY A GIM­NA­STY­KA SŁO­WIA­ŃSKA

Ko­cur D., _Wie­dza ko­biet na te­mat mi­ęśni dna mied­ni­cy_, „Sek­su­olo­gia Pol­ska”, 2016, 4, 1, s. 31–38, https://jo­ur­nals.via­me­di­ca.pl/sek­su­olo­gia­_pol­ska/ar­tic­le/ view/31-38/35543, do­stęp: 19.04.2022.

Kur­czab P., _Tre­ning mi­ęśni dna mied­ni­cy w prak­ty­ce jogi. Warsz­tat jogi te­ra­peu­tycz­nej przy pro­ble­ma­ty­ce nie­trzy­ma­nia mo­czu_, pra­ca dy­plo­mo­wa, Wro­cław 2021.

Opa­ra J.A., So­cha T., Po­świa­ta A., _Ćwi­cze­nia mi­ęśni dna mied­ni­cy naj­lep­szym spo­so­bem pre­wen­cji w wy­si­łko­wym nie­trzy­ma­niu mo­czu u ko­biet upra­wia­jących wy­czy­no­wo sport_, „Fi­zjo­te­ra­pia”, 2013, 21, 2, s. 57–63.

https://www.researchgate.net/profile/Socha-Teresa/publication/305875780_Pelvic_floor_muscle_exercise_as_the_best_stress_urinary_incontinence_prevention_method_in_women_practising_competitive_sport/links/58ddab9daca27206a8a1c0b8/Pelvic-floor-muscle-exercise-as-the-best-stress-urinary-incontinence-prevention-method-in-women-practising-competitive-sport.pdf, dostęp: 19.04.2022.

https://fizjoterapeuty.pl/uklad-miesniowy/miesnie-dna-miednicy.html, dostęp: 19.04.2022.

https://www.emc-sa.pl/dla-pacjentow/blog/cwiczenia-miesni-dna-miednicy-dlaczego-sa-wazne-dla-kobiet-i-mezczyzn, dostęp: 10.04.2022.

ROZDZIAŁ 14.
KO­BIE­CE PIER­SI

https://www.zlap-balans.pl/blog/article/wyrzuc-stanik-odzyskaj-zdrowie?fbclid=IwAR2CQCh5uvk9ZFRQYTmXs5w62MR8-I_bpinWe_mrbCQasdkoVIIpjeR3y2g, dostęp: 10.04.2022.

ROZDZIAŁ 16.
KĄPIE­LE LE­ŚNE A GIM­NA­STY­KA SŁO­WIA­ŃSKA

Li Q., _Shin­rin-yoku. Sztu­ka i teo­ria kąpie­li le­śnych_, tłum. O. Sia­ra, In­si­gnis, Kra­ków 2018.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: