Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Gloria victis. (R. 1863) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gloria victis. (R. 1863) - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 177 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Le­ciał wiat świa­tem, cie­ka­wy, nie­spo­koj­ny, słu­chał gwa­rzeń, opo­wia­dań wód, zbóż, kwia­tów po­lnych, drzew przy­droż­nych i - szu­miał. Szu­miał o wszyst­kim, co wi­dział, co sły­szał na sze­ro­kim, wiel­kim, na prze­dziw­nym świe­cie, i le­ciał, aż przy­le­ciał do kra­iny, w wody, tra­wy i drze­wa bo­ga­tej, któ­ra na­zy­wa się Po­le­sie li­tew­skie.

Hej, prze­stwo­rza wol­ne, prze­stwo­rza roz­ło­ży­ste wia­tro­wi pręd­kie­mu, na rów­ni­nach, co skra­je nie­bios do­ko­ła pod­pie­ra­ją bez prze­szkód, bez za­słon. Nie ude­rzy się tu wiatr pręd­ki o żad­ną górę ani o ża­den pa­gó­rek, nie po­wstrzy­ma lotu jego żad­ne wy­so­kie mia­sto i chy­ba tyl­ko las przed nim sta­nie z ob­li­czem ciem­nym i nad łą­ka­mi bez­kre­sny­mi, nad roz­la­ny­mi po nich wo­da­mi za­szep­cze sło­wo: ta­jem­ni­ca!

Ale dla wia­tru las ta­jem­nic nie ma. Są to dwaj przy­ja­cie­le. Prze­ni­ka wiatr le­śne gę­stwi­ny od skra­ju do skra­jo i one mu wszyst­ko, co wi­dzia­ły, sły­sza­ły, opo­wia­da­ją. Prze­ni­ka­ją się wza­jem­nie i w noce gwiaź­dzi­ste, w dnie od śnie­gu bia­łe, w wie­czo­ry je­sien­ne od chmur po­sęp­ne, od desz­czu szem­rzą­ce, wio­dą ze sobą dłu­gie przy­ja­ciół roz­mo­wy.

Le­ciał tedy wiatr nad Po­le­siem, gdy let­nie słoń­ce mia­ło się ku za­cho­do­wi i w bla­sku jego smół­ki na łą­kach sta­ły za­ru­mie­nio­ne jak zo­rze, a wody ob­le­ka­ły się w bar­wy tę­czo­we.

Na wo­dach, w szy­by wie­lo­ra­mien­ne, w stru­gi le­ni­we roz­la­nych, ja­śnia­ły fio­let, pur­pu­ra i zło­to, a nad nimi, w po­wie­trzu, roz­po­ście­ra­ła się ci­sza błę­kit­na, głę­bo­ka.

Wiatr ci­szy nie mą­cił, al­bo­wiem nie był z wia­trów ta­kich, co grzmią i hu­czą, wstrzą­sa­ją i oba­la­ją, ale z ta­kich, co ko­cha­ją świat. La­tał po świe­cie, aże­by zbie­rać jego praw­dy i ba­śnie, mi­nio­ne dzie­je, wy­ro­nio­ne jęki, echa sta­cza­nych walk, aże­by zbie­rać pył­ki jego na­dziei, żuż­le jego ża­lów, tony jego pie­śni i nieść je w prze­strzeń, w dal, w czas, w pa­mię­cie, w ser­ca…

Prze­le­ciał wiatr pręd­ki nad łą­ka­mi roz­le­gły­mi, ła­god­ną piesz­czo­tą mu­ska­jąc w lo­cie ru­mia­ne smół­ki i czer­wo­ne szcza­wie, ła­god­ną swa­wo­lą w drob­ne fale marsz­cząc tę­czo­we wód po­wierzch­nie, aż roz­wi­nę­ła się przed nim wstę­ga wody wca­le niż tam­te in­nej, ci­cho sto­ją­cej w ko­ry­cie, rę­ko­ma ludz­ki­mi wy­żło­bio­nym.

Wie­dział wiatr, co to za woda i jak się na­zy­wa. Przed po­ło­wą stu­le­cia tu był i wie­dział, że jest to Ka­nał Kró­lew­ski. Hej, hej, ten pa­sek wody bla­do­błę­kit­nej, sen­nej, ja­każ mu to prze­szko­da!

Za­nim mo­tyl zdo­łał wzbić się z przy­brzeż­nej tra­wy na szczyt situ, u któ­re­go zwi­nął do snu po­zła­ca­ne skrzy­dła, wiatr prze­le­ciał nad Kró­lew­skim Ka­na­łem i oko w oko spo­tkał się z roz­to­czo­nym jak wzro­kiem się­gnąć, wy­so­ko­pien­nym, cie­ni­stym, prze­zro­czy­stym la­sem.

Od­kąd tu był, pół stu­le­cia upły­nę­ło, jed­nak po­znał przy­ja­cie­la.

– Jak się masz? – za­dmu­chał we­so­ło. Las w od­po­wie­dzi za­szu­miał:

– Wi­taj, miły la­taw­cze!

I wle­ciał wiatr do lasu ura­do­wa­ny, zwin­ny, prze­la­ty­wał wśród świer­ków, brzóz, olch, dę­bów, ra­mio­na­mi owi­ja­jąc pnie sta­rych przy­ja­ciół i skrzy­dła­mi na ich ko­na­rach skła­da­jąc po­ca­łun­ki przy­wi­tal­ne.

– Jak się ma­cie? – szem­rał i szep­tał. – Co­ście przez czas ten wi­dzia­ły, sły­sza­ły? Co się tu u was, do­ko­ła was, dzia­ło, sta­wa­ło?

A sta­re świer­ki, dęby, brzo­zy roz­ło­ży­ste, ra­mio­na­mi po­wie­wa­jąc, od­po­wia­da­ły:

– Dzia­ły się tu i sta­wa­ły rze­czy dziw­ne, rze­czy gło­śne, dzwo­nią­ce, pła­czą­ce, roz­le­ga­ją­ce się krzy­ka­mi, ję­ka­mi…

– Co, co, co się dzia­ło? Ja­kie, ja­kie, ja­kie rze­czy? – z szyb­ko­ścią nie­zmier­ną szu­miał, py­tał wiatr, gdyż po to tyl­ko ist­niał, aby dzie­je ziem­skie zbie­rać i po zie­mi je roz­no­sić albo na­wet nie­kie­dy pod samo nie­bo wzno­sić i nie­bu po­ka­zy­wać.

Po le­sie błą­ka­ły się świa­tła za­cho­dzą­ce­go słoń­ca, w sze­ro­kie, zło­te pasy ubie­ra­jąc pnie drzew sta­rych, na mchach i pa­pro­ciach mi­go­cząc mnó­stwem iskier, w roz­kwi­tłych ró­żach dzi­kich za­pa­la­jąc ru­bi­no­we ser­ca.

Róż dzi­kich, traw, pa­pro­ci peł­ną była po­la­na bar­dzo roz­le­gła, wy­nio­sły­mi drze­wa­mi ze­wsząd oto­czo­na, na któ­rą wiatr wle­ciał i wnet po niej uwi­jać się po­czął z szyb­ko­ścią nad­zwy­czaj­ną, wzno­sząc się i opa­da­jąc, ba­da­jąc, szu­ka­jąc, na róż­ne tony szu­miąc:

– Co się tu dzia­ło? Co się tu, na tej po­la­nie, dzia­ło? Coś oso­bli­we­go, coś nad­co­dzien­ne­go dziać się tu mu­sia­ło! Czu­ję krew! O! dłu­go, przed­łu­go zie­mia wy­da­je z sie­bie woń krwi swych dzie­ci, lu­dzi! Sły­szę jęki! O, dłu­go, przed­łu­go po­wie­trze trzy­ma pod ob­li­czem nie­ba jęki dzie­ci jego, lu­dzi! Tu był bój ja­kiś i tu były zgo­ny! Tu były rany, tę­ten­ty koni, krzy­ki! Mów­cie, drze­wa ko­cha­ne, opo­wia­daj­cie mów­cie!

Drze­wa mil­cza­ły, tyl­ko po ich ga­łę­ziach prze­biegł dreszcz lek­ki, krót­ki, jak­by z zim­na na­głe­go po­wsta­ły, co dziw­nym było w ten cie­pły dzień let­ni.

A wła­śnie w tej chwi­li wiatr z gwał­tow­no­ścią u nie­go nie­zwy­kłą, z szu­mem na­mięt­nym za­py­ty­wać po­czął:

– A toż co? a to co jest ta­kie­go? Tego na­tu­ra nie uczy­ni­ła! To uczy­ni­ły ręce ludz­kie? Tu nig­dzie na­tu­ra pa­gór­ków nie usy­py­wa­ła! Ten usy­pa­ny jest przez lu­dzi! Kto? po co? dla­cze­go?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: