Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Głos Pana Lema. Szkice z filozofii człowieka, wartości i kosmosu. W stulecie urodzin autora Summy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Głos Pana Lema. Szkice z filozofii człowieka, wartości i kosmosu. W stulecie urodzin autora Summy - ebook

Wiek XX nie wydał wielkich filozofów na miarę Kanta czy Leibniza, ale wśród tych wyróżniających się Lem zajmuje miejsce poczesne. Jaka jest zatem przyczyna niedostrzegania lub niedoceniania Lema-filozofa? Wskazać tu można trzy powody. Po pierwsze, w czasie największej aktywności twórczej Lema filozofia akademicka zdominowana była przez modne, ale nie posiadające większej wartości heurystycznej orientacje ideologiczno-filozoficzne. Wyższe uczelnie świata Zachodu propagowały scjentystyczną wiarę w nieustający postęp we wszystkich dziedzinach ludzkich pragnień. Ta nowa religia głosiła, że idziemy ku lepszej przyszłości; że będzie lepiej, i pod każdym względem, i dla każdego. Dzięki nauce i nowym technologiom starczy dla wszystkich. Welfare state jest tuż za progiem. Jasne jest, że na pesymizm dziejowy Lema nie było tu miejsca. Na uniwersyteckich wydziałach filozofii jak w kalejdoskopie zmieniały się fascynacje modnymi wówczas nurtami. Wykładowcy usiłowali epatować studentów neopozytywizmem, fenomenologią, egzystencjalizmem, neomarksistowską ideologią, a ostatnio postmodernizmem. W środkach masowego przekazu szalała propaganda okultyzmu, przemianowanego na „parapsychologię” lub „psychotronikę”. Forsowana była teza, że każdy może urządzić swoje życie stosownie do własnych pragnień i aspiracji. Na tle tych jałowych poznawczo doktryn (pomijając już kuriozalną „teorię myślenia pozytywnego”), czyniących w głowach młodych ludzi kolosalny zamęt, metafizyka Lema jawi się jako ożywczy powiew świeżego powietrza. Uderza tu przede wszystkim samodzielność myślenia i dociekliwość w rozpoznawaniu mechanizmów napędowych współczesnego świata. Zdumiewa także jego zdolność do antycypacji przyszłości. Dla osób, zwłaszcza młodzieży, których mózgi były wypełnione treściami parafilozoficznymi, taka filozofia była nierozpoznawalna, podobnie jak są dla monochromatyka różnice kolorów. Trzecim powodem ograniczonej znajomości filozofii Lema są trudności jej rozumienia. Przeszkodą jest tu zapewne język. Język filozofii ma swoje kody, często różni filozofowie nawet obiegowym pojęciom nadają swoiste dla siebie znaczenia. Język Lema, zwłaszcza ten z wcześniejszych jego dzieł, dla niewprawionego czytelnika rzeczywiście nie jest łatwy. Niniejsza książka napisana została z intencją zainteresowania filozofią Lema szerszych kręgów polskiego społeczeństwa. Wskazane wyżej utrudnienia w rozumieniu Lemowych idei, dzięki obszernym komentarzom autora, nie będą sprawiać kłopotów nawet nieobytym z językiem filozofii.

Z recenzji Zbigniewa Musiała

Dr hab. Paweł Okołowski (ur. 1963) – od 1993 r. pracownik Wydziału Filozofii UW, uczeń profesorów B. Wolniewicza i Z. Musiała. Zajmuje się głównie antropologią filozoficzną i aksjologią, prezentując w nich stanowisko własne. Autor książek: Materia i wartości. Neolukrecjanizm Stanisława Lema (Warszawa 2010), Między Elzenbergiem a Bierdiajewem. Studium aksjologiczno-antropologiczne (Warszawa 2012), Filozofia i los. Szkice tychiczne (Kraków 2015); także licznych rozmów i wykładów na YouTubie. Inicjator i redaktor naukowy tomu: B. Wolniewicz, Filozofia i wartości. Post factum (Komorów 2021); prezes Fundacji Katedra Bogusława Wolniewicza.

Spis treści

Wstęp

1. Filozofia Lema

2. Problem z Lemem

3. Stanisława Lema pogląd na świat i świata wzgląd na Lema

4. Literat czy filozof?

5. Stanisław Lem: Lukrecjusz ze Lwowa

6. Antropologia Lema

7. Czym jest styl myślowy? Fleck a Lem

8. Czy Lem był egzystencjalistą? Camus a Lem

9. Lukrecjusz i Lem: antyklerykalizm, ascetyczny hedonizm i apologetyka religii

10. Dwie religie materializmu: Lukrecjusz i Lem

11. Patriotyzm i mizantropia u Lema i Lukrecjusza

12. Turpizm i wierność. O neolukrecjańskiej erotyce Stanisława Lema

13. Kosmos: przeznaczenie i łut szczęścia. Stanisława Lema filozofia losu

14. Podstawy prewidyzmu Stanisława Lema

15. Wolna wola na gruncie naturalizmu Lukrecjusza i Lema

16. Paradoks wskrzeszania z atomów

17. O innych rozumach. Poniechane Polowanie Stanisława Lema

18. Ciało jako fundament rozumu w noologii Stanisława Lema

19. Stanisława Lema myślenie słowami i myślenie obrazami

20. Oszukiwanie zmysłów. Rzeczywistość wirtualna według Stanisława Lema

21. Kołakowski a Lem

22. Lem o Leninie i Wellsie, oraz losie ludzkości

23. Państwo prawa w ujęciu Stanisława Lema

24. Dwa nihilizmy: ziemia Ulro według Stanisława Lema

25. Predestynacja a wolna wola. Młodzieńcze opowiadanie Stanisława Lema

26. Stanisława Lema teologia diabła

27. Lem a Gehlen. Kwestia wolicjonalności

28. Technologia i aksjologia: pentalog biolatryczny według Stanisława Lema

Aneks 1. Wiktor Jaźniewicz, Filozofia Stanisława Lema w świetle statystyk

Aneks 2. Lema teksty bez książek

Hauptsturmfuhrer Koestnitz

Wells, Lenin i przyszłość świata

Musztarda po obiedzie

Krach ostateczny

Lubią albo muszą

Człowiek wielkich przestrzeni

Kropla paląca

Rozważania sylwiczne: CXXX

Nota bibliograficzna

Spis ilustracji

Indeks nazwisk

Indeks rzeczowy

Kategoria: Filozofia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-242-6578-7
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Już po pierwszym zdaniu niniejsza książka utraci część czytelników: zasadniczo nie traktuje ona bowiem o Lema beletrystyce, ale o filozofii. Literatura piękna unika zwykle prawdy (ta science fiction zwłaszcza) albo wystawia ją na dowolność interpretacji. Stanisław Lem natomiast w połowie swej twórczości był rzeczowy i kategoryczny – stał przy prawdzie. I o tym – o rzeczywistości – traktuje niniejszy tom. A to odbiera mu kolejne rzesze czytelników, tych nastawionych dziś na „dyskursy” i „narracje”, czyli na propagandę i rozrywkę.

Twórczość Lema była na poły ludyczna (i tym się zajmuje większość lemologów), na poły epistemiczna (tu i tam po dwadzieścia tytułów książek!).

W fuzji tej tkwi unikatowość i moc Autora, o dziejowych wręcz rozmiarach. Niniejszym bierzemy z Lema to tylko, co u niego powiedziane serio. Jego tak zwana proza dyskursywna (prace non-fiction) mieści w sobie ogrom poglądów apodyktycznych, co jest wyrazem dążenia do prawdy właśnie. Składają się te sądy Lema na metafizykę ogólną (Kosmosu), metafizykę człowieka (teorię natury ludzkiej) oraz na filozofię praktyczną. Te trzy dziedziny wypełniają niniejszą pracę. W upodobaniu do nich i w postawie zasadniczej – to jest w pokorze wobec losu – autor był podobny myślicielom starożytności i średniowiecza. Dlatego głos Pana Lema wciąż jest głosem wołającego na puszczy; jego pozycja na filozoficznym firmamencie – nadal słaba; na filozoficzne salony myśl Lema wpuszczana bywa rzadko i niechętnie. Próbuje się nawet zbyć ją (za jej posępne oblicze) jednym zdaniem: na przykład w Wikipedii czytamy, że Lem „miał depresję” i „trwałą frustrację, nasilającą się w ostatnich latach życia”1. (Brzmi to jak słowa św. Hieronima o Lukrecjuszu, z IV wieku). Lem szedł bowiem i idzie pod prąd ducha czasu. Czy stulecie jego urodzin tę sytuację poprawi? Bo że się ona w ogóle zmieni, nie ulega wątpliwości.

Stanowisko filozoficzne Lema, jego pogląd na świat, zadziwiająco rozmijały się i nadal rozmijają z dominującymi stylami myślowymi. Nie trafia ani w scjentyzm, ani w marksizm, ani w tomizm (tym bardziej w chrześcijański modernizm, a najbardziej chybia postmodernizmowi). Głównie dlatego przełożono na język angielski tylko jedną jego ważną książkę eseistyczną (Summę). Autor, jako literat, tak pisał o tego rodzaju ostracyzmie:

Nie mam złudzeń. Obawiam się, że nie zostanę usłyszany, ponieważ nie istnieją już autorytety uniwersalne. Rozpad czy też rozkład specjalistyczny posunął się dostatecznie daleko, aby odpowiedni fachowcy odmawiali mi kompetencji, ilekroć wkroczę na ich tereny. (…) Odkrycie moje nie znalazło ich uznania dlatego, ponieważ takiego nikt z nich sobie nie życzył. Styl myślenia, jaki reprezentowałem, był w owych środowiskach czymś degustującym, ponieważ nie dawał pola retorycznej kontrargumentacji2.

Lem-eseista czy publicysta dla wielu jest „degustujący”. Weźmy kilka jego wypowiedzi z brzegu, już z XXI wieku (2003 rok):

Mnie najbardziej zafrapowało u Leśmiana to, że w swoim czasie mówił z pewną zgrozą o fatalnym pogorszeniu się życia pozagrobowego.

Łączy się z tym określona perspektywa doczesna:

(…) Tak naprawdę nadchodzą czasy, w których nie daje się żyć. …Nieprzyjemnie będzie żyć.

(…) Cała kultura epoki wygląda tak, jakby po niej przejechał walec drogowy, tak niesłychanie jest spłaszczona.

A konkretniej autor powiada:

Odległość dzieląca wszystkie zespoły elit politycznych od spraw tej kultury i tego chrześcijaństwa, tego dziedzictwa, o którego wpisanie w preambułę Unii Europejskiej walczą rozmaite ligi rozmaitych rodzin, jest niewiarygodna, rozziew jest straszliwy. Zapewne papież się tym bardzo martwi.

I dodaje, o religii – jako czymś niezniszczalnym:

(…) Ta potrzeba powstała razem z człowiekiem.

Po czym mówi nagle:

Po mojej śmierci będzie ze mną dokładnie to samo, co było przed moim urodzeniem. Czyli nic, po prostu. I to jest dla mnie obietnica szczęścia.

A na koniec mamy już kuriozum zupełne (choćby z punktu widzenia „Gazety Wyborczej” – która przytoczone passusy drukuje):

(…) Ten Lwów, który we fragmentach widzę w snach, już nie istnieje. Ale ja liczę na to, to brzydkie może, co powiem, a może nie brzydkie, że Lwów wróci do Polski. To było miasto polskie od, no chyba od Bolesława Chrobrego…3

Te i podobne słowa należy rozjaśnić, bo dla wielu nie ma w nich sensu. I temu ma służyć niniejsza książka. Głos Pana Lema jest jak odebrany z kosmosu4 neutrinowy sygnał z jego powieści – wymaga rozszyfrowania.

Styl myślowy Lema jest wyłącznie partykularny, czyli intersubiektywny – ale każdy styl jest taki. Wiadomo to najlepiej od Ludwika Flecka (1896–1961). Mówi on w swoim głównym dziele (1935):

Pojęcie myślenia w ogóle pozbawionego emocji nie ma żadnego sensu. Nie istnieje wolność od emocji jako takiej ani czysta racjonalność jako taka – w jaki sposób można by ją stwierdzić? Istnieje tylko zgodność lub różnica emocjonalna, a powszechna zgodność emocjonalna w danej zbiorowości uważana jest – w jej obrębie – za wolność od emocji5.

Dla Lema to jeden z aksjomatów poglądu na świat. Głos Pana Lema – jak w Głosie Pana – jest tylko jednym z synchronicznie obecnych głosów w sprawie świata, głosem szczególnego kolektywu myślowego. Tylko czas może rozstrzygnąć – i uczyni to, wbrew twardemu relatywizmowi – który spośród zantagonizowanych dziś kolektywów i ich stylów weźmie (diachronicznie) górę nad innymi. Czytamy:

(…) Wszelkie współczesne antagonizmy mam za zjawiska przejściowe w takim samym sensie, w jakim przejściowe były państwa Aleksandra Wielkiego czy Napoleona6.

Być może górę weźmie styl najszerszy, pochłaniając niejako te myślowo ciaśniejsze, anachroniczne. Racjonalizm Lema plus jego chrystianocentryzm stwarzają nadzieję, że myślenie na jego modłę doprowadzi do jakiejś wielkiej syntezy7 na miarę naszych czasów. Chociaż czasy te, znów za Lemem mówiąc, to „elektroniczna epoka jaskiniowa”.

***

Zacząłem publikować zebrane tu szkice o myśli Lema w roku 2003, „przymuszony” okolicznością powstawania trzytomowej pracy zbiorowej Polska filozofia powojenna (red. W. Mackiewicz). Lem był w niej postacią nie do pominięcia. Z mojej próby uchwycenia jego poglądów był rad8. Nic w tym dziwnego, zważywszy, iż wspomagał mnie w owej robocie, inspiracją i w wykonaniu (co wiadome nie jest), Profesor Bogusław Wolniewicz (1927–2017). Odczuwam imperatyw, by to jasno powiedzieć. Nestor naszej filozofii akademickiej tak pisał kilkanaście lat później:

Uniwersytecka filozofia staje się jałowa, podobnie jak w późnym średniowieczu scholastyka. Prawdziwa filozofia rodzi się poza uniwersytetami. Największym chyba filozofem polskim drugiej połowy XX wieku był Stanisław Lem (1921–2006), który przecież profesorem nie był9.

Tryb warunkowy w tej wypowiedzi logika pojawia się ze względu na pewne u Lema sprzeczności, z których zresztą ten ostatni zdawał sobie świetnie sprawę. Można by je oględnie skwitować jako „antynaturalistyczny naturalizm” (na czym rzecz polega wyjaśni się wewnątrz tomu). Na nim się zasadza, paradoksalnie, słabość, ale i wielkość Lema. Chociaż sprzeczność to przywara główna intelektu, Lema śmiałość teoretyczna wraz z tendencją jasnościową (między innymi do unikania sprzeczności) – jako naczelne cnoty rozumu – nie mają sobie wielu równych. A w połączeniu z klasą i rozgłosem literackim tego pisarza pozostają bez żadnej już konkurencji.

Po śmierci Stanisława Lema ukończyłem monografię Materia i wartości (2010), a po niej opublikowałem niemal dwa tuziny artykułów ją uzupełniających (w czasopismach i monografiach zbiorowych). Te ostatnie stanowią trzon niniejszej pracy, a dziewięć z nich drukowana jest po raz pierwszy. Książka jest zatem zbiorem samodzielnych szkiców (por. Nota bibliograficzna), po latach doszlifowanych, zmienionych. Można je czytać na wyrywki, wedle uznania, na koniec zostawiając Gehlena, Flecka, a zwłaszcza Antropologię – teksty najdłuższe i najtrudniejsze. Wszystko wszak zostało tak ułożone, by kolejne partie były dzięki wcześniejszym zrozumiałe. Choć część spraw się w tomie powtarza w stosunku do Materii…, gdyż wymagała tego całościowa perspektywa ujęcia myśli Lema, to większość zawartości stanowią rzeczy nowe, pisane w ostatniej dekadzie. Inaczej niż w Materii…, w tej pracy nie usiłuję przekonywać do neolukrecjańskiego systemu mego bohatera, daję tylko corpus Lemianum – zbiór fundamentalnych poglądów autora na różne metafizyczne i aksjologiczne kwestie osobne. „To samo” – ktoś powie. Otóż nie, wówczas hipotetycznie założyłem neolukrecjanizm Stanisława Lema, starając się dedukcyjnie swą ideę uzasadnić. Teraz podaję oryginalne tezy autora, (mimo sugestii) pozostawiając czytelnikowi wolność indukcji i przyjemność samodzielnego sklasyfikowania jego stylu myślowego.

Za zgodą Pana Tomasza Lema w Aneksie znalazło się osiem mało znanych publikacji jego Ojca (są takich jeszcze, poza książkami, setki) plus fragmenty niepublikowanych listów (o egzystencjalizmie i o Golemie), sui generis znamienitych, ale i pięknie ilustrujących moje wywody. Za to jestem wdzięczny. Dziękuję też Wiktorowi Jaźniewiczowi, od lat już kilkunastu memu bratu w Lemie, za jego z ducha One human minute „Lema w statystykach” (tu przedrukowanego), i za to, że ośmiokrotnie moje szkice o Lemie poszły w świat po rosyjsku, jego słowami. Dziękuję autorom i właścicielom fotografii, którymi mogłem inkrustować monotonię niemal pięciuset stron tego tomiszcza.

***

Ta książka ma swój nastrój. Ale nie o literacki chodzi, tylko myślowy. Pisał Fleck na końcu swego dzieła:

(…) Wykonane według stylu prace wywołują natychmiast u czytelnika solidarny nastrój i to właśnie nastrój jest tym, co już po kilku zdaniach zmusza do oceny książki i czyni ją bardzo efektywną10.

Nie wszystkim nastrój tej książki się udzieli, to jasne. Wykuta bowiem została ze stopu szczególnego, w stylu dziś ambiwalentnym, i raczej mało efektywnym.

Ale miałem to szczęście, że choć w miałkiej epoce, przyszło mi żyć w cieniu i jakiejś bliskości trzech geniuszów: Miłosza, Wolniewicza i Lema. Mam poczucie, że tylko dzięki temu – i żonie z synem! – życia nie roztrwoniłem. Z pierwszym nie miałem w ogóle okazji się spotkać; dla drugiego „byłem ciężarem” przez 32 lata; o osobę trzeciego jedynie się fizycznie otarłem (podarował mi, choćby, fotografię zdobiącą tę okładkę) – a trzydzieści już lat zgłębiam solaryjski ocean jego myśli (a raczej: uczestniczę w jakimś jemu poświęconym Masters Voice). I upierałbym się dziś, co Lem zapewne nazwałby „przesadą”, że w roku Dostojewskiego i Norwida do obu jubilatów dołączył sto lat młodszy, równorzędny kompan – na wieki. Z owej przesady wyrosła ta książka.

Paweł Okołowski

1 Stanisław Lem, w: Wikipedia, dostęp: 14.08.2019.

2 S. Lem, Głos Pana, w: tegoż, Dzieła, t. 4, Warszawa 2008, s. 25-27.

3 Tenże, Między czosnkiem a wiecznością, w: S. Lem, E. Lipska, T. Lem, Boli tylko, gdy się śmieję… Listy i rozmowy, Kraków 2018, s. 234; 251; 237; 242; 243; 254; 256.

4 Stosujemy rozróżnienie kosmos (fizyki) / Kosmos (metafizyki); pierwszy ma początek w czasie, drugi jest wieczny (bądź poza czasem).

5 L. Fleck, Powstanie i rozwój faktu naukowego. Wprowadzenie do nauki o stylu myślowym i kolektywie myślowym, w: tegoż, Psychosocjologia poznania naukowego, Lublin 2006, s. 77-78.

6 S. Lem, Głos Pana, dz. cyt., s. 126.

7 Por. tamże, s. 114.

8 Chodzi o dwie publikacje, które mu posłałem (ich zmienioną wersją jest Antropologia Lema w niniejszym tomie). Tuż przed śmiercią, w felietonie Lektury świąteczne („Tygodnik Powszechny”, 8.01.2006, s. 16) Lem pisał: „(…) znalazł się wśród nich trzeci tom historii powojennej filozofii w Polsce, gdzie jest też hymn na moją cześć jako filozofa”. Przedr. w: S. Lem, Rasa drapieżców. Teksty ostatnie, wybór i posłowie T. Fiałkowski, Kraków 2006, s. 250-255.

9 B. Wolniewicz, W stronę rozumu, Warszawa 2015, s. 130.

10 L. Fleck, Powstanie i rozwój faktu naukowego, dz. cyt., s. 163.1. Filozofia Lema1

Oto słowa Stanisława Lema, wypowiedziane kiedyś mimochodem:

Panowie (i panie, należałoby dodać poza literackim kontekstem – P.O.), wskutek braku czasu i niesprzyjających okoliczności większość ludzi schodzi z tego świata, nie zastanowiwszy się nad nim2.

Lem zszedł – zastanowiwszy się, to rzecz bezdyskusyjna. Nikt chyba inny w jego epoce nie poświęcił tyle wieloaspektowej uwagi światu: światu jako całości, a uwagi przekutej w przenikliwe wersety. Stawia go to w jednym szeregu z Janem Pawłem II, Kotarbińskim, Leśmianem, Miłoszem czy Piłsudskim – o których pisarz wyrażał się z najwyższą atencją. W jego osobie straciliśmy jednego z największych Polaków XX wieku.

1.

Dzieło Stanisława Lema to ponad 40 książek, przetłumaczonych na ponad 40 języków w nakładzie ponad 40 mln egzemplarzy – co daje mu bezspornie tytuł najbardziej znanego na świecie polskiego pisarza. O prawdziwej wielkości Lema przesądza jednak jego myśl – solidny pogląd na świat. Inaczej mówiąc: o jego randze stanowi oryginalna i poruszająca filozofia – formułowana w prozie dyskursywnej, a odbita w beletrystyce.

Zastanawiające jest, że skąpiło się i skąpi Lemowi w Polsce miana filozofa. Tym bardziej, że pisarzowi zależało na tym określeniu – nobilitowało go ono, a przede wszystkim legitymizowało jego zupełnie wyjątkowy w naszej literaturze przypadek; scalało rozmaite jego dokonania, czyniąc je nieprzypadkowymi. Za filozofa uznali go wpierw Niemcy i Rosjanie, włączając po prostu hasło „Lem” do swoich słowników filozoficznych. U nas od pewnego czasu nazywa go tak Jerzy Jarzębski. Z licznych laudacji ku czci zmarłego i z jego nekrologów wynika jednak, że Polacy jak ognia boją się określać Lema tym epitetem3. Dlaczego?

Oprócz „wybitny pisarz”, zwykle pojawia się w wypowiedziach o Lemie słowo „myśliciel” – wyraźnie niebędące jednak synonimem terminu „filozof”. Ale kto to taki myśliciel – quasi-filozof, myślący pisarz? Sprawa nie jest jasna. Można by pomyśleć, że wstrzemięźliwość w tytułowaniu wypływa tu wprost z intelektualnej asekuracji: z trudności w zreferowaniu filozoficznych poglądów Lema. Lecz to nieprawda. Każdy, kto Lema uważnie czytał, wie z grubsza, jakie są jego poglądy. I to właśnie, jak sądzę, jest przyczyną owej powściągliwości „lemologów” i „lemofilów”. Lem mówi bowiem rzeczy dziwne, obce jakieś; „niefilozoficzne”, bo niezgodne z duchem naszych czasów.

2.

Stawiano mi wielokrotnie – wiedząc, czyją twórczością się zajmuję – proste niby pytanie, które zawsze przyprawiało mnie o konfuzję: dlaczego Lem jest filozofem? To znaczy: po czym poznać, że jest? Odpowiadałem krótko i życzliwie, że jest nim, gdyż merytorycznie dyskutuje w swych książkach z największymi w tym fachu: z Platonem, Arystotelesem, św. Augustynem, Leibnizem, Kantem, Heglem czy Marksem. Chociaż zwykle nie wywołuje ich imiennie, treść polemik dobitnie świadczy o tym, z którym z nich wiedzie spór.

I tak, z Platonem spiera się w kwestii genezy świata (jako ewolucjonista), a także uniwersaliów czy istoty państwa. Z Arystotelesem polemizuje w kwestii celowości przyrody (Lema dysteleologizm). Odrzuca św. Augustyna prywatywną koncepcję zła (choć bliski jest mu jego manicheizm), także Leibniza ideę „świata najlepszego z możliwych”. Przeciw dwóm ostatnim, opowiada się za niemożliwością teodycei. Kantowi natomiast odparowałby pewnie: „niebo gwiaździste i prawo moralne nade mną, nad nimi zaś statystyka”. Lem neguje Heglowską ideę „jednej jedynej Prawdy”; jego zdaniem istnieje wiele niezależnych prawd. Z Marksem łączy go z kolei determinizm społeczny. Główna teza Lema – że „technologia jest zmienną niezależną cywilizacji” – to wyraz oryginalnej wersji materializmu dziejowego. Odrzuca natomiast Marksowską wiarę w postęp i pogląd na naturę ludzką.

Czy Lem był jednak kompetentny w zakresie klasycznej problematyki filozoficznej? – mógłby ktoś zaoponować. Nie odebrał przecież w tej dziedzinie uniwersyteckiego wykształcenia, nie parał się też historią filozofii. Był tylko pisarzem i jak wielu pisarzy „filozofował”. Tymi, którzy tak myślą, włada – moim zdaniem – schematyczność myślenia, idąca w parze z duchowym egalitaryzmem. Dotyczy to także wielu ludzi wykształconych. Otóż za filozofa bierze się dziś niejako mechanicznie akademickiego uczonego – najlepiej profesora filozofii bądź historyka badającego czyjeś filozofie. Lem stosownego, a właściwie żadnego dyplomu nie miał, historii filozofii zaś nie lubił (niechętny był też – generalnie – współczesnej filozofii akademickiej). Sprawa jest więc dla niektórych jasna. A przecież nie jest. Kilku wybitnych filozofów niezwiązanych z uniwersytetem zalicza się nawet do geniuszów – jak Kartezjusza, Leibniza, Spinozę. Historyk zaś może znać doskonale cudzą literaturę o rzeczywistości, a nie ogarniać tej ostatniej. Mawiano we Lwowie o jednym z naszych wielkich: „wszystko wie, a nic nie rozumie”. Większość wybitnych historyków filozofii to nie są filozofowie.

Henryk Elzenberg (1887–1967) napisał: „Kto uprawia filozofię, kocha nie filozofię, tylko byt”4. To do Lema pasuje idealnie. On kochał Kosmos, czyli byt właśnie. Zajmowały go kosmiczne problemy, nie filozofowie i ich filozofie. Mówił przecież, choć z pewną dozą przesady: „ja interesuję się tym, co będzie za miliard lat, a tym, co za milion, to już mniej”5. Parafrazując lwowskie powiedzenie, można by o nim rzec: „prawie wszystko wiedział i rozumiał”. Konstatacja taka nie usuwa jednak naszych głównych wątpliwości. „Lemolodzy” powyższe rzeczy dobrze znają, a określenia „filozof” Lemowi uparcie szczędzą.

3.

Na pytanie „dlaczego Lem jest filozofem?” można też odpowiedzieć inaczej, niejako z definicji. Trzeba podać taką charakterystykę filozofa, żeby Lem się w niej mieścił, i pokazać, jak się ma to pojęcie zakresowo do innych, którymi go słusznie raczono. Weźmy wpierw określenie filozofa pochodzące od kogoś, kto sam niezaprzeczalnie za niego uchodzi – od Tadeusza Kotarbińskiego (1886–1981). Cytujemy z niewielkimi skrótami, w miejsce ogólnego „filozof” wstawiając konkretne słowo „Lem” (Stanisław). Powiada Kotarbiński:

to bądź myśliciel, badający analitycznie i krytycznie mądrość ludzką w różnych jej przejawach – a więc logik w szerszym znaczeniu tego słowa; bądź to moralista; bądź wreszcie ktoś, kto oddaje się budowaniu poglądu na świat.

Trzeci wariant polega na uprawianiu metafizyki z aksjologią, czyli konstruowaniu systemu. Autor dodaje: „To ostatnie rozumienie przeważa w dziełach z zakresu historii filozofii”. To ważne: nie w dziejach przeważa, tylko w dziełach. Filozofia systemowa – dość jednak rzadka – zawsze uchodziła za najważniejszą i to ona przede wszystkim się ostaje, trafiając do podręczników. Dalej Kotarbiński pisze – barokowym niemal stylem, ale jakże wyraźnie (a my konsekwentnie zastępujemy definiowane pojęcie słowem „Lem”).

ani nie rachuje, ani nie eksperymentuje. Uprawia on myślicielstwo, doskonaląc zagadnienia, pojęcia, twierdzenia (…) i czyniąc to głównie przez wysiłek wewnętrzny, zmierzający ku zrozumieniu właściwej intencji myśli szukającej po omacku, ku racjonalniejszemu ukształtowaniu problematów, ku doprowadzeniu do jasności zupełnej pojęć, na ogół niewyraźnych, ku uzyskaniu oczywistości twierdzeń i solidności system(u) (…). toczy walkę z mętnością, chwiejnością, nieokreślonością, plątaniną myślenia, uzbraja się przeciwko wszelkiej w myśleniu nietrzeźwości, jakże częstej skutkiem ulegania zatwardziałemu przesądowi lub ponętnej dla serca ułudzie, lub stronniczości wreszcie, która wyrasta z sytuacji osobistej lub społecznej samego myśliciela6.

To słowa jakby szyte na miarę, na zamówienie. Gdyby znalazły się, na przykład, w komentarzu Jerzego Jarzębskiego do Summa technologiae, byłyby tam czymś zupełnie naturalnym.

Powtórzymy teraz ten wywód, dodając rzeczowe argumenty. Lem nie ulegał zatwardziałym przesądom, o czym świadczy fakt, że tępił okultyzm albo ideę zielonych – destrukcyjności energetyki atomowej. Nie ulegał ponętnej dla serca ułudzie, gdyż nie wierzył w skuteczność pacyfizmu czy abolicjonizmu. Odrzucał stronniczość osobistą, bo starzejąc się i chorując, negował nadzieje współczesnej medycyny na doczesną nieśmiertelność. Był także – pomimo własnych i złych doświadczeń w przeszłości – rzecznikiem silnej, sojuszniczej Ukrainy. Odrzucał stronniczość społeczną, patrząc krytycznie na Polskę i Polaków, na lewicę i prawicę; wzorcowo przy tym kochał ojczyznę. I kochał prawdę. Zgodnie z postulatami Kotarbińskiego mówił:

(…) Nikt nie ma prawa przekreślania prawd, które są niezbite i zarazem silnie deprymujące! Nie wiem, dlaczego mielibyśmy poświęcić prawdę dla pięknych, szlachetnych i uwznioślających nasz gatunek wykładni7.

Lem był filozofem w trojakim sensie (wyżej streszczonym pokrótce), co w jego przypadku wyczerpuje się w jednym: wielce oryginalnej działalności systemotwórczej, w wyjątkowym poglądzie na świat. Tego jeszcze może nie widać, bo czas Lema w tym znaczeniu ciągle nie nadszedł. Nie sposób jednak wątpić, że był on filozofem w jakimkolwiek z wymienionych znaczeń.

Ci, co pytają „dlaczego?”, nieszczerze przecież, to zwykle nie studenci, lecz oponenci – myśliciele z dyplomami. Wyrażają tym swą niechęć, przede wszystkim do racjonalizmu, ale także do aksjologii o ewangelicznych korzeniach i do rzymskiego prawa. Czyli do filarów cywilizacji Zachodu, której Lem był wytworem i protektorem.

4.

W języku potocznym używa się zwykle dwóch poważnych synonimów terminu „filozof”, mianowicie „myśliciel” i „mędrzec”. W stosunku do Lema nie uchodzą one jednak za takie; bierze się autora Solaris jedynie za myśliciela. Zacznijmy więc od tego właśnie terminu. Wedle Słownika języka polskiego myśliciel to „człowiek dążący do poznawania i rozumienia rzeczywistości, realizujący to dążenie w pracy myślowej”. Daje się tu odczuć, że o myślicielstwie przesądza jakieś dzieło – książki czy wykłady. Intuicja językowa podpowiada jednak dalej, że dążenie owo wykraczać musi jakoś poza samą naukę w stronę tez ogólnych o całości świata, czyli metafizyki. Najlepszy nawet specjalista w dziedzinie biologii czy algebry to jeszcze nie myśliciel.

Słowo „mędrzec” Słownik… ujmuje wyjątkowo lakonicznie: „człowiek mądry”. Można się domyślać, że chodzi o rozumność w podwójnym sensie Arystotelesa: teoretyczną i praktyczną. Mędrcem nie nazywa się bowiem czystego teoretyka ani analfabety, który żyje jak święty. Sami dalibyśmy następującą definicję: mędrzec jest to ktoś, kto ma rozległą i ugruntowaną wiedzę w różnych dziedzinach oraz daje przykład dobrego życia (zawsze z punktu widzenia jakiejś wspólnoty). Daje innym wzór, jak żyć – jako człowiek po prostu, poza własną profesją (niekoniecznie także słowem). Mędrzec zawsze jest autorytetem moralnym (odwrotnie nie). I o to właśnie może iść spór – i zapewne idzie, choć niejawnie – w przypadku Lema. Dla wielu nie jest on autorytetem moralnym, a zatem nie jest też mędrcem. Skoro nim nie jest, a także jego wykształcenie sprawy nie przesądza (jak u Kotarbińskiego), nie można nazywać go filozofem (bo to synonimy). Nie chodzi nam tu jednak o paralogizmy wtórnie tłumaczące ludzkie postawy.

Dla wielu Polaków Lem mędrcem stać się nie mógł z tej prostej przyczyny, że był zdeklarowanym niewierzącym. Nie oznacza to wcale, że żył nie po katolicku. Wręcz przeciwnie, można go śmiało nazwać w tym właśnie sensie „ateistą katolickim”. Ks. Boniecki zapytany przez telewizję tuż po śmierci pisarza, co ów niewierzący robił przez tyle lat w „Tygodniku Powszechnym”, odparł zręcznie (cytuję z pamięci): „Lem nie wierzył w Boga, ale widocznie Pan Bóg wierzył w Stanisława Lema”. Można by dodać: bo ten żył jednak po bożemu. Ale by być za życia uznanym za mędrca, nie wolno jednocześnie sprzeniewierzyć się obowiązującej doktrynie i wierzeniom mas.

A taki był los Lema. Nie został dotąd przez rodaków uznany za filozofa, w przeciwieństwie do innych, często bardzo przeciętnych postaci, gdyż w jego przypadku filozof może znaczyć wyłącznie „mędrzec” i nic innego. (Powszechnie czuło się to, jeszcze za jego życia, lecz duch czasu kazał milczeć). Lem rzekł kiedyś w rozmowie z Beresiem: „Osoby wybitne i znakomite zawsze pochodzą z dalekich stron”. Zza grobu, a to są już dalekie strony, można jeszcze mędrcem zostać.

Omawiane wyżej pojęcia w ogólności tak się do siebie mają jak na rysunku 1.

Rys. 1. Stosunki zakresowe epitetów odnoszonych do Stanisława Lema

Systematyczni myśliciele, nie jedynie zdawkowi aforyści, rozumiani są na tym rysunku jako filozofowie. Są pośród nich twórcy systemów (obszar A) oraz wyłącznie moraliści (obszar B), i wyłącznie logicy w szerokim sensie (obszar C) – zgodnie z Kotarbińskim. Wszyscy oni mogą być autorytetami moralnymi, a nawet mędrcami (choć nie muszą). Stanisław Lem znajduje się w części wspólnej zbioru mędrców i zbioru twórców systemów – w punkcie L (oznaczonym kropką). Dla porównania – Sokrates byłby mędrcem z obszaru B lub C; o. Bocheński – z obszaru C. Poza filozofami, mędrcami mogą być także pisarze, uczeni, teologowie, pasterze ludu czy politycy – wszyscy o wielkich horyzontach myślowych. Z uwzględnionymi na rysunku obszarami krzyżuje się też w jakiś sposób zbiór ludzi genialnych. Filozof i mędrzec genialni być nie muszą, a Lem był.

5.

Najważniejszym rysem filozofii Lema jest to, mówiąc znów za Kotarbińskim, że „toczył walkę z mętnością”. I to w największej możliwej skali. Zmagał się bowiem z obrazem świata, jaki wyłania się z dokonań współczesnej nauki – głównie fizyki cząstek, astrofizyki oraz biologii molekularnej z genetyką. Obraz ten jawił mu się nieludzki, to znaczy niepojęty dla ludzi (weźmy sferę kwantów czy stochastyczne procesy ewolucyjne trwające miliardolecia) oraz ludziom wrogi. (Lem wyrażał ten fakt genialnie także w swojej beletrystyce, na przykład w powieściach Solaris, Śledztwo, Pamiętnik znaleziony w wannie). Przez większość życia Lem objaśniał ludzki sens owego obrazu – nieprzejrzyste znaczenie tego, co się na świecie faktycznie dzieje.

A mógł to czynić jedynie – wartościując. Weźmy małą próbkę.

W najrozleglejszym dziele Lema, Fantastyce i futurologii (1970), zatopiony jest (tak, że trudno do niego dotrzeć) arcyważny i dość obszerny ustęp o manipulacjach dokonywanych na pojęciu ojcostwa8. Autor rozważa możliwe okoliczności biotechnologiczne. Bierze pod uwagę trzy sytuacje. W pierwszej – Jan, który zmarł 300 lat temu, pozostawił zamrożone plemniki. Zostaje nimi zapłodniona kobieta, która będzie matką Piotra. „Czy Jan i wtedy będzie Piotra ojcem? Niewątpliwie tak” – powiada Lem. W sytuacji drugiej – inżynieria genowa sporządza plemnik zmarłego Jana w oparciu o jego DNA z zachowanej dowolnej komórki (na przykład nabłonka). Kwestia ojcostwa nie jest już jednoznaczna. W sytuacji trzeciej – brak jest w ogóle DNA zmarłego, lecz zachowała się jego ostatnia wola, testament. Jan życzył sobie mianowicie, by niedoszła matka jego syna urodziła dziecko „wybitnie do Jana podobne” – na drodze partenogenezy plus „rzeźbienia” przez genetyków cech Janowych (z ocalałych zdjęć, nagrań itd.) w materiale chromosomowym kobiety. Teraz – „podług jednych sensów Jan tym ojcem jest, a podług innych – nie jest. (…) Niezbędne są dookreślenia wyznaczone przez kulturowe normy społeczeństwa” – kwituje sprawę Lem.

Ale na tym jeszcze nie koniec. Dodajmy, dla pełności obrazu, sytuację czwartą, nad konsekwencjami której filozof rozmyślał najczęściej, zwłaszcza w późnej eseistyce i publicystyce. Co będzie, jeżeli sklonujemy Jana? Czy zostanie on ojcem Piotra-klona? A kobieta, która Piotra powije, czy będzie mimo bólów porodowych jego matką, skoro nie dała mu własnych genów? Kim byłby Piotr dla naturalnych dzieci tej pary? Nic tu nie jest normalne. Świat zostaje wywrócony do góry nogami czy wręcz świat się kończy. Apokaliptyczne w wizji Lema jest to, że w relacjach rodzinnych tworzy się całkowity chaos. Nie wiadomo, kto jest kim, co jest czym; niczego praktycznie w tej sferze życia już nie wiadomo. Podziwiany przez Lema Czesław Miłosz rzekł kiedyś ogólnie: „apokalipsa polega na kompletnej płynności, na braku fundamentów”. Opory moralne względem biotechnologicznych eksperymentów na ludziach nie dotyczą zatem jedynie uśmiercania zygot. Może przede wszystkim zasadzają się one na przeczuciu owej apokalipsy. A ona jest tylko przedsionkiem dalszej – autoewolucyjnej. Nikt nie pokazał tego w literaturze lepiej niż Lem9.

6.

Na bezczelne w istocie pytanie „po czym poznać, że Lem jest filozofem?”, można w końcu odpowiedzieć najchytrzej (a najkrócej i zarazem najgłębiej): po jego systemie. Rzecz w tym, że to góra lodowa, której jedynie wierzchołek jest dziś widoczny. Dzieło Lema od strony strukturalnej to absolutna magma. Tytuły jego prac niewiele mówią, bo są literackie; brak jest w tych pracach merytorycznych rozdziałów, brak indeksów rzeczowych; autor przeskakuje z tematu na temat, dając wciąż „teorie wszystkiego”. Dwie rzeczy usprawiedliwiają ten brak należytej dyscypliny: teoretyczny rozmach i pewna obiektywna okoliczność z nim związana. Tę drugą uchwycił celnie sam autor, choć raczej bezwiednie. Pisze on:

Żyjemy w czasach fatalnych dla gawędziarzy, bo to, co opowiadają przystępnie, jest anachroniczną starocią, a to, co mówią rewelacyjnie, wymaga całych stron encyklopedii i podręcznika uniwersyteckiego10.

Otóż wielość specjalizacji w przypadku Lema-erudyty jest tak ogromna, a chęć podzielenia się ważnymi wnioskami z ich obszaru tak wielka, że należy wybaczyć mu jego nie dość zorganizowaną polifoniczność, a nawet żargon niektórych wywodów.

Samej prozy dyskursywnej zostawił Lem kilkanaście tysięcy stronic, jest się więc w czym zagubić. Na szczęście są u niego liczne idee genialne (jak ta omówiona w poprzednim punkcie), przy których Lema intelekt pracował jak skalpel. We wszystkich jego książkach występują ponadto stale powtarzające się tropy, pozwalające ustalić Lemową hierarchię spraw. Sytuacja z magmą nie jest w dziejach nowa. System Platoński także nie został podany expressis verbis, a w utworach literackich jego pełne krystalizowanie się trwało setki lat. Podobnie dzieło Lema – wymaga długich lat żmudnej obróbki, zanim stanie się filozoficznym dobrem powszechnym.

System metafizyczny Lema, jeżeli go skrupulatnie rekonstruować, jest całkiem podobny do kilku innych i do żadnego jednocześnie. Przyrównywanie go, przykładowo, do dzieła francuskich encyklopedystów jest o tyle niewspółmierne, że bliżej stoją Kotarbiński i szkoła lwowsko-warszawska jako faktyczna inspiracja. Lem przekroczył jednak ten nurt potężną wizją, której tamtemu brakowało. Najkrócej ująłbym rzecz tak: myśl Lema to pewna nowa synteza – neolukrecjańska – a Lem to Lukrecjusz XX wieku. Jego system prezentuje materialistyczny pogląd na świat w najgłębszej, jaka istniała, odmianie. Unosi się nad nim wszechobecny duch parenklizy, czyli przypadku, a zdobi go geniusz słowa. Dwie potężne korekty różnią ów system, co w pełni zrozumiałe, od starożytnego wzorca: naukowa (przy dzisiejszej wieży nauki rzymska była zabawką!) oraz chrystianocentryczna (w obrębie aksjologii). Rdzeń pozostaje ten sam. I podobnie jak dziś Lema, tak w Rzymie Lukrecjusza (97–55 p. Chr.) pomijano raczej milczeniem, schodząc mu z drogi. Ale są to już zagadnienia daleko wykraczające poza ramy tego tekstu.

Można jeszcze jednak słowo dodać o owym rdzeniu. Obraz świata Lema dla większości współczesnych jest zupełnie obcy, co już zaznaczaliśmy. Sprawia to lukrecjański kosmocentryzm. Wyczuwa go, na przykład, Grzegorz Miecugow, który w wywiadzie z Lemem zagaja tak: „To straszna świadomość, że jest się efektem, wytworem ciasta kosmicznego i zbiegu przypadków”. Na co Lem, zupełnie naturalnie: „Nie wydaje mi się, to rzecz gustu”11.

Zakończmy iście lukrecjańską deklaracją natury eschatologicznej z ostatniego wywiadu, jakiego autor udzielił. Peroruje w nim tak:

W niezmiernej gwiazdowej pustce nagle zjawia się maleńki, wręcz mikroskopijny przebłysk świadomości – mojej albo pańskiej (…) – a potem, gdy kończy się życie, on gaśnie i dalej trwa ta niezmierzona nicość. Wydaje mi się, że warto, aby ta świadomość zabłysła12.

Lem, jak Lukrecjusz, był człowiekiem wielkiej i szacownej wiary, chociaż nie jest to wiara, która mogłaby wydać powszechny Kościół. Miłość prawdy nie jest w ludziach aż tak wielka.

1 Poprawiona wersja wykładu wygłoszonego w Instytucie Filozofii UW (12.04. 2006), krótko po śmierci Lema.

2 S. Lem, Sto trzydzieści siedem sekund, w: tegoż, Ciemność i pleśń (wybór opowiadań), Kraków 1988, s. 244.

3 Por. na przykład „Tygodnik Powszechny” z 09.04.2006. (Wyjątkiem są tylko klepsydry, które dali premier Marcinkiewicz oraz Uniwersytet Opolski).

4 H. Elzenberg, Kłopot z istnieniem, Kraków 1963, notatka z 25.01.1945.

5 S. Lem w rozmowie z Grzegorzem Miecugowem, w: G. Miecugow, Inny punkt widzenia, Gliwice 2005, s. 204.

6 T. Kotarbiński, Filozof , w: tegoż, Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk, Warszawa 1986, s. 474-476.

7 Tako rzecze Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Kraków 2002, s. 390.

8 S. Lem, Fantastyka i futurologia, Kraków 1989, t. 1, s. 282-285.

9 W zakresie literatury pięknej por. Lema Podróż dwudziestą pierwszą (Ijona Tichego) z Dzienników gwiazdowych.

10 S. Lem, Sto trzydzieści siedem sekund, dz. cyt., s. 246.

11 G. Miecugow, dz. cyt., s. 200.

12 S. Lem, Matka Boska się nie zjawi (rozmawiał P. Szubartowicz), „Przegląd”, 31.12.2005.2. Problem z Lemem

Z doktorem Pawłem Okołowskim z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, autorem książki Materia i wartości. Neolukrecjanizm Stanisława Lema rozmawia Anna Karwat.

Anna Karwat: „Urodziłem się, żeby filozofować w czasie, kiedy w królestwie filozofii nie było już możliwe tworzenie całościowych systemów” – pisał Stanisław Lem. Ten wybitny filozof w świadomości ogółu bardziej jest jednak znany jako futurolog. Dlaczego jest spychany na margines filozofii?

Paweł Okołowski: Ludzie myślą schematycznie. Współcześnie za filozofa bierze się kogoś, kto jest profesorem filozofii, a większość z nich to historycy cudzej myśli. Lem historykiem nie był. Nie poszukuje się zaś dzisiaj twórców nowych filozoficznych idei, co jest wyrazem nihilizmu naszej epoki. Lem był w filozofii samoukiem, ale wbrew własnym, przytoczonym słowom zbudował system – jak kiedyś Platon czy Kant. Lema nie bierze się też w filozofii serio ze względu na sposób, w jaki wyrażał swoje idee. Jego prace nie mają charakteru akademickiego, ale literacki bądź mieszany, jak choćby słynne sylwy pisane dla „Odry”. Gdyby Lem swoje książki adresował do filozofów, toby się zapewne znalazł wśród tytułowanych tym mianem. On je jednak kierował do wszystkich wrażliwych i inteligentnych ludzi. Jest tu wyraźna paralela z Lukrecjuszem, do którego Lema przyrównuję. Ten też był raczej kimś obcym dla rzymskich elit, i – później już zupełnie – dla chrześcijan.

Zatem problem polega na tym, że nie da się Lema zaszufladkować?

Lem nie był ani komunistą, ani katolikiem. Chociaż w konkretnym sensie można by go uznać za marksistę – wierzył w fatalizm dziejów, ich niepodatność na nasze manipulacje – z katolicyzmem natomiast był silnie związany przez żonę i przyjaciół. Jedna z tez mojej książki głosi, że Lema aksjologia, czyli jego teoria wartości jest chrystianocentryczna. Autor ten uznał bowiem moralność chrześcijańską za najdoskonalszą, z Kościołem wchodził zaś w spory, uważając, że Dekalog nie wystarcza w dzisiejszym świecie. Jego zdaniem do dziesięciorga powinny zostać dołączone przykazania kolejne. Nie ma jednak nikogo, kto by takie zaszczepił, ba, podał nawet. Filozofowie chrześcijańscy powiadają, że wielkie problemy współczesności – choćby kwestie bomby demograficznej, klonowania czy eutanazji – da się rozwiązać z pozycji dotychczasowej nauki Kościoła. Lem odrzucał ten pogląd. Uważał, że warunki życia w cywilizacji naukowo-technicznej stają się całkowicie nowe, nieznane. Wymagają zatem Nowego Objawienia jako uzupełnienia tradycji – tak bym to ujął. A wracając do tematu, Lem jest filozofem w tradycyjnym sensie tego słowa. Strukturą umysłu przypomina filozofów starożytnych i średniowiecznych: bierze pod uwagę świat jako Kosmos i rozważa w nim system wartości. Dla współczesnych problem z Lemem polega chyba na tym, że jego twórczość jest zbyt zamaszysta, zbyt rozległa. System Lema, jak te klasyczne, stoi na potężnej metafizyce, na epistemologii i aksjologii. Zwłaszcza ta ostatnia, ale i pierwsza, w świecie akademickim nie jest dziś w cenie. Lem zaś jako pisarz i filozof bezustannie wartościował – poddawał świat i ludzkie dokonania bezlitosnej krytyce. Robił to konsekwentnie przez 60 lat. Autora tego nie da się interpretować przez pryzmat filozofii XX wieku czy nawet filozofii nowożytnej: w żadnym materializmie czy scjentyzmie ostatnich stuleci on się nie mieści. Józef Maria Bocheński i inni „analitycy” głosili tezę, że skończyły się już czasy systemów filozoficznych, a filozofia powinna przyjąć postawę minimalistyczną – zajmować się konkretnymi sprawami, za to skrupulatnie. Lem werbalnie to potwierdzał, ale faktycznie zawsze wyłamywał się z tej wizji – stale brał na warsztat świat jako całość. Był nasiąknięty kulturą klasyczną i współczesną nauką. Dało to niezwykły rezultat.

Fantastyka naukowa Lema, choć bywa trudna, ma swoich wiernych czytelników na całym świecie. Co można powiedzieć o Stanisławie Lemie jako fizyku, jako uczonym?

On sam w rozmowie ze Stanisławem Beresiem mówił, że z fizykami nie dyskutuje, tylko się od nich uczy. Wielokrotnie podkreślał to także w stosunku do biologii. Nie był i nie uważał siebie za naukowca w sensie właściwym, nie prowadził przecież naukowych badań, a tylko głęboki namysł nad całością bytu. Był natomiast niedościgłym erudytą. Formalnie wykształcenie miał medyczne, choć nie zdobył dyplomu, gdyż w tamtym czasie groziło to wcieleniem do armii, gdzie musiałby pracować jako lekarz wojskowy. A najpewniej – po prostu nie chciał być lekarzem. Znajomość z dr. Mieczysławem Choynowskim, psychologiem i filozofem, umożliwiła mu żywy kontakt z nauką współczesną. Pisarz pracował jako młodszy asystent w Konserwatorium Naukoznawczym, publikował artykuły z zakresu medycyny w „Polskim Tygodniku Lekarskim” (1947) i „Życiu Nauki” (1948–1949). Dzięki tej pracy poznał wyniki ówczesnych badań naukowych prowadzonych w USA i Kanadzie. Czytał wtedy między innymi książki twórców cybernetyki, na przykład Norberta Wienera, i te wszystkie rzeczy, które były wówczas naukowymi „szlagierami”. Chciał się zawodowo zajmować biologią teoretyczną, ale uniemożliwił to stalinizm. W latach 60., już jako uznany beletrysta, autor Solaris i Astronautów zyskał w ZSRR niemalże renomę mędrca. Tam miał styczność z elitą nauki światowej, był przyjmowany przez radzieckich noblistów, między innymi Piotra Kapicę. Zakres wiedzy Lema był potężny. Dialogi wydane w 1957 roku dowodzą znajomości tematów, które były wtedy awangardą w nauce. W 1953 roku Crick z Watsonem odkryli strukturę DNA, a w Dialogach Lem pisze o kwasie rybonukleinowym i jednostkach dziedziczności. Mówi tam, że jest to coś, z czego, jak z klocków, można składać niemal wszystko. Pod koniec życia Lem zaczął narzekać na fizykę. Czuł się zagubiony pośród równolegle istniejących, rozmaitych a sprzecznych koncepcji, na przykład dotyczących powstania kosmosu. Miał poczucie, że fizyka dryfuje w stronę tandetnej metafizyki. Tak jak w starożytności niektórzy uważali, że świat powstał z wielkiego jaja, tak współcześnie – uznał Lem – powstaje mitologia na gruncie nauki. Rolę mitycznego jaja odgrywa dziś matematyka. Rozmaite bowiem konstrukcje matematyczne wymyślane są i interpretowane z taką nonszalancją i swobodą, że tysiące zrodzonych z tego hipotez nie ma żadnego zaczepienia o świat realny. Lem był bardzo sceptyczny względem tej wieży Babel w fizyce współczesnej. Uparcie trzymał się empirii.

Profesor Andrzej Zachariasz na kwietniowej konferencji „Większość a różnorodność w społeczeństwie demokratycznym” mówił o pustce intelektualnej, o tym, że zajmujemy się tym, co tu i teraz, wskutek czego człowiek pozbawiony wielkiej wizji intelektualnej dopuszcza do sytuacji, aby w miejsce, które opuściła filozofia, weszła religia. Czy Lem miał zbliżony pogląd na tę sprawę? Co stanowi przyczynę takiego stanu rzeczy?

Nie miał zbliżonego poglądu. Już w latach 60. Lem starł się z Leszkiem Kołakowskim w kwestii wpływu nowoczesnych technologii na kulturę. Zdaniem Lema ten wpływ jest destrukcyjny – niszczy infrastrukturę duchową, czyli dobre nawyki i skłonności naszej cywilizacji. Ani Kołakowski nie był w stanie tego zrozumieć, ani do dziś wielu innych. Lem uważał, że rozwój technologii pociąga za sobą nieodwracalne a groźne zjawiska. Drobny przykład: lawinowo rośnie liczba książek, a jak mówił Lem – „łatwiej znaleźć wielkie dzieło pośród dziesięciu tytułów niż sto pośród tysiąca”. Niebotyczny wzrost liczby książek, wykładów, studentów itd. rodzi kolejną wieżę Babel. Nie ma filtrów, żeby odsiewać plewy. Jednym z ostatnich pozostała instytucja habilitacji, którą chce się dziś zlikwidować. Jeżeli to nastąpi, rozpasany egalitaryzm pochłonie zupełnie wyższe uczelnie. W mediach, w języku potocznym, a zwłaszcza w sztuce panuje – o czym Pani wspominała – pustka intelektualna. Nie zawsze rozumie się to sformułowanie właściwie. Nie oznacza ono fizycznej próżni, a duchową tandetę. Pustka duchowa na tym polega, że to, co było wartościowe, co tkwiło w cywilizacyjnej tradycji, zostało wyparte przez „owoce nowoczesności”, czyli przez słomę albo siano. Przez jakieś byle co, głównie hedoniczne. Nad tym bolał Lem, co spotykało się ze zrozumiałą niechęcią wyedukowanych mas. Co do religii – ona nie wchodzi w miejsce filozofii, co najwyżej jakieś filozofie religijne wypierają filozofie inne. Zmienia się dominująca ideologia, czyli te filozoficzne treści, na które podatne są masy. Ale Polakom i ludziom Zachodu zagraża dziś nie tyle własny fundamentalizm religijny, co świecki humanizm, a przez niego fundamentalizm obcy. Lem zdawał sobie z tego sprawę. Generalnie był dobrego zdania o religii, zwłaszcza chrześcijańskiej, podobnie – dobrego zdania o filozofii. Krytykował tylko ich wynaturzenia.

Jak Pan ocenia zdolności prorocze pisarza, który kilkadziesiąt lat temu opisał dość dokładnie nasze czasy?

Lem, mówiąc jego felietonowym stylem, psy wieszał na futurologii, choć sam za futurologa uchodził. Przyszłość jest nieprzewidywalna – mówił. On wytyczał tylko horyzonty cywilizacji naukowo-technicznej; przepowiadał, jakimi drogami i w jakim kierunku najprawdopodobniej podąży ludzkość. Prognozował „grube” zjawiska, które nastąpią, ale bez podawania dat i szczegółów, bo tych rozpoznać się nie da. To widać wyraźnie w Summie technologicznej wydanej w 1964 roku. Autor przewidział w niej wiele faktów, choć uważał, że nie ziszczą się za jego życia. Lem nie jest prorokiem w sensie starożytnym. Jego przepowiednie biorą się nie tylko z rzetelnej wiedzy dotyczącej natury ludzkiej, ale także stanu nauki. Jest filozofem antropologiem, dysponującym potężną dozą informacji na temat metafizycznej konstrukcji człowieka, ale również mechanizmów dziejowych i budowy świata. Na podstawie takiej wiedzy pewne rzeczy można odpowiedzialnie przepowiadać. Lem wiedział choćby, że człowiek lubi się bawić, więc będzie się nurzał w fantomatyce czy rzeczywistości wirtualnej, które są w zasięgu jego ręki. Wiedział też, że jesteśmy rasą egoistów i drapieżców – a raczej bezinteresownych szkodników – zatem z brzytwą technologii w dłoni doprowadzimy do jakichś zdarzeń fatalnych…

Śmierć Stanisława Lema (2006), a następnie Leszka Kołakowskiego (2009) – dwóch ważnych osobistości w filozofii polskiej XX wieku – zakończyły pewien okres, który być może zostanie jakoś nazwany przez przyszłe pokolenia. Jak Pan nazwałby ten czas w filozofii polskiej?

Nie uważam, że coś się skończyło, że to kulturowa cezura. To, że obydwaj umarli, a przed nimi nie mniejszy Miłosz, nie znaczy, że ich formacje duchowe przestały istnieć. Nikt nie żyje na samotnej wyspie. Ci najwięksi, jak Lem czy Miłosz, zanurzeni są we wspólnotach, które trwają dalej i niosą „pochodnię życia” (jak mówił Lukrecjusz). Ważne, że ludzie mają co nieść. Szkoła Kołakowskiego to szkoła myślenia, która nadal jest modna. Lem takiej nie zostawił, ale co zasiał, wzejdzie. Można więc na sytuację przez Panią wskazaną spojrzeć optymistycznie – tak jak na śmierć Platona, po której zaczął krzepnąć i obrastać w pióra platonizm. Gdyby coś takiego spotkało myśl Stanisława Lema, byłaby to rzecz wielka. Choć obawiam się, że Lem nie jest autorem na dzisiejsze czasy. Z rozmaitych powodów: bo tradycjonalista, bo bardzo wybredny, bo pesymista. Nasza epoka sprzyja łatwiźnie, choć zapewne przyjdą czasy cięższe… Ciekawe, jak się zachowa narodowa kultura względem Lema? My, Polacy, nie cenimy zwykle swoich wielkich duchów za ich życia; ich notowania idą jednak w górę im dalej od ich śmierci. Dlatego sądzę, że Lem przez Polaków zostanie należycie doceniony, ale to wymaga czasu.

Dziękuję za rozmowę.Spis treści

Wstęp

1. Filozofia Lema

2. Problem z Lemem

3. Stanisława Lema pogląd na świat i świata wzgląd na Lema

4. Literat czy filozof?

5. Stanisław Lem: Lukrecjusz ze Lwowa

6. Antropologia Lema

7. Czym jest styl myślowy? Fleck a Lem

8. Czy Lem był egzystencjalistą? Camus a Lem

9. Lukrecjusz i Lem: antyklerykalizm, ascetyczny hedonizm i apologetyka religii

10. Dwie religie materializmu: Lukrecjusz i Lem

11. Patriotyzm i mizantropia u Lema i Lukrecjusza

12. Turpizm i wierność. O neolukrecjańskiej erotyce Stanisława Lema

13. Kosmos: przeznaczenie i łut szczęścia. Stanisława Lema filozofia losu

14. Podstawy prewidyzmu Stanisława Lema

15. Wolna wola na gruncie naturalizmu Lukrecjusza i Lema

16. Paradoks wskrzeszania z atomów

17. O innych rozumach... Poniechane Polowanie Stanisława Lema

18. Ciało jako fundament rozumu w noologii Stanisława Lema

19. Stanisława Lema myślenie słowami i myślenie obrazami

20. Oszukiwanie zmysłów. Rzeczywistość wirtualna według Stanisława Lema

21. Kołakowski a Lem

22. Lem o Leninie i Wellsie, oraz losie ludzkości

23. Państwo prawa w ujęciu Stanisława Lema

24. Dwa nihilizmy: ziemia Ulro według Stanisława Lema

25. Predestynacja a wolna wola. Młodzieńcze opowiadanie Stanisława Lema

26. Stanisława Lema teologia diabła

27. Lem a Gehlen. Kwestia wolicjonalności

28. Technologia i aksjologia: pentalog biolatryczny według Stanisława Lema

Aneks 1. Wiktor Jaźniewicz, Filozofia Stanisława Lema w świetle statystyk

Aneks 2. Lema teksty bez książek

Hauptsturmführer Koestnitz

Wells, Lenin i przyszłość świata

Musztarda po obiedzie

Krach ostateczny

Lubią albo muszą

Człowiek wielkich przestrzeni

Kropla paląca

Rozważania sylwiczne: CXXX

Nota bibliograficzna

Spis ilustracji

Indeks nazwisk

Indeks rzeczowy
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: