Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Godni przeciwnicy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 lipca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Godni przeciwnicy - ebook

Bestsellerowa autorka powieści obyczajowych.

Jak być kobietą sukcesu w świecie zdominowanym przez mężczyzn?

Spencer od zawsze wiedziała, że jej przeznaczeniem jest przejąć rodzinny biznes. Dom towarowy Brooke’s został założony przez jej dziadka w 1920 roku i stał się najbardziej luksusowym i prestiżowym miejscem w Nowym Jorku.

Kobieta szybko wychodzi za mąż, chcąc wypełnić pustkę po śmierci dziadka. Gdy jej mąż nalega na sprzedaż firmy, Spencer za wszelką cenę chce chronić imperium i decyduje się na rozwód, zostając sama z dwójką dzieci.

Gdy firma wpada w kłopoty finansowe, oferta biznesowa od bogatego inwestora wydaje się być odpowiedzią na wszystkie problemy. Spencer staje przed trudnym wyborem – zaryzykować stratę rodzinnego biznesu czy uzależnić przyszłość firmy od jego decyzji? A może Mike i jego propozycja są tym, czego potrzebowała?

„Godni przeciwnicy” to przejmująca opowieść o kobiecie biznesu, której przeznaczenie daje szansę, by obdarzyć zaufaniem kogoś więcej niż tylko samą siebie.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9649-7
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Spencer Brooke była niewysoką, szczupłą kobietą o subtelnym, ale bardzo określonym poczuciu stylu. Jej elegancja wyróżniała ją z tłumu. W pracy upinała włosy w kok, a w domu je rozpuszczała. Miała trzydzieści siedem lat i prowadziła dużą firmę. Była właścicielką i dyrektorką generalną jednego z najbardziej renomowanych domów towarowych w Nowym Jorku, Brooke and Son, powszechnie znanego jako Brooke’s. Jej bardziej odlegli przodkowie oraz cztery ostatnie pokolenia rodziny jej matki byli związani z bankowością, natomiast rodzina ojca działała w branży handlowej. Ona należała do czwartego pokolenia handlowców. Miała to we krwi. Uwielbiała sklep i wszystko, co z nim związane – było tak od dzieciństwa. Zachwycał ją unoszący się w nim delikatny zapach perfum, który czuło się już od progu, i była dumna z ekskluzywnego asortymentu, którym handlowali.

Miała czternaście lat, kiedy jej dziadek Thornton Brooke powiedział jej, że pewnego dnia zostanie dyrektorką sklepu. Nigdy wcześniej sobie tego nie uświadamiała, ale od tego momentu czuła z tego powodu ogromną dumę. Dziadek miał wtedy osiemdziesiąt lat. Przekazał jej wszystkie potrzebne umiejętności, a potem sprawdzał jej wiedzę. Brooke’s w swojej obecnej formie stanowił spełnienie młodzieńczych marzeń Thorntona.

Ojciec Thorntona, Jeremiah, był właścicielem największego i najlepiej prosperującego domu towarowego w Nowym Jorku. Założył go z partnerem w 1920 roku dzięki odziedziczonej fortunie. Nazwali sklep Johnson and Brooke, a kiedy Jeremiah rok później wykupił udziały partnera, nie zmienił tej nazwy. Ich klienci należeli do najściślejszej elity miasta. Wszyscy przodkowie Brooke’a od strony ojca byli bankierami, a sam ojciec sceptycznie patrzył na decyzję syna, by przeznaczyć odziedziczone pieniądze na sklep. Jeremiah jednak chciał zająć się handlem. Miał do tego dryg. Wiedział dokładnie, co chcą kupować mężczyźni i kobiety, i zapewniał im to, sprowadzając najwyższej jakości produkty z Europy oraz pięknie zaprojektowane ubrania najbardziej luksusowych amerykańskich marek.

Thornton miał dziewięć lat, kiedy wszystko nagle się zmieniło. Z początku nie rozumiał, co się stało. Rodzina przeprowadziła się z posiadłości przy Piątej Alei do niewielkiego mieszkania przy parku Gramercy. Bank dziadka został zamknięty, a rodzice szeptali o bankructwie sklepu. Jeremiah stracił sklep w dziewięć lat po tym, jak go założył, czyli w tym samym roku, kiedy urodził mu się syn. Dopiero jako dwunastolatek Thornton zrozumiał, że stracili wszystko z powodu krachu giełdowego z 1929 roku – właśnie dlatego Jeremiah musiał zamknąć sklep i zacząć pracować jako sprzedawca męskiej odzieży. Matka Thorntona bez przerwy płakała, a ojciec stale chodził nachmurzony. Służba, przy której dorastał Thornton, zniknęła. Została im tylko jedna gosposia. Posiłki z rodzicami były odbywaną w ciszy torturą. Thornton nie mógł się doczekać, aż będzie mógł uciec do swojego pokoju. W przeciwieństwie do znajomych, którzy stracili jeszcze więcej i popadli w długi, rodzina miała dość funduszy na skromne życie. Ledwo co wiązali koniec z końcem, ale mieli dach nad głową i nie głodowali. Ojciec bardzo się postarzał i zaczął niedomagać na zdrowiu, ale i tak chodził do pracy. Nawet jako dorosły Thornton wciąż dobrze pamiętał, jak bardzo ojciec posiwiał. Wszystko zszarzało – włosy i twarz ojca, a także atmosfera w domu.

Zaoszczędzili dość pieniędzy, by wysłać syna na studia. Poszedł na Princeton, kontynuując rodzinną tradycję. W 1941 roku, kiedy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor, miał dwadzieścia jeden lat i był na ostatnim roku. Dwa miesiące później zaciągnął się do armii. Spędził wojnę w Europie i przeżył inwazję w Normandii. W tym czasie jego pięćdziesięciosiedmioletni ojciec Jeremiah zmarł na gruźlicę. Po powrocie Thornton zastał matkę wątłą i chociaż miała zaledwie pięćdziesiąt lat, bardzo się postarzała. Dobre czasy nie wróciły. W wolnych chwilach na wojnie Thornton marzył o otwarciu sklepu – nie takiego ogromnego, jak ten, który mieli wcześniej, ale nieco mniejszego, lecz równie ekskluzywnego. Nie miał pojęcia, jak to zrobi, ale był zdeterminowany. Miał bardziej towarzyską, radosną i optymistyczną naturę niż rodzice. Wrócił z wojny starszy i mądrzejszy, z ogniem w sercu i głową pełną marzeń.

Sześć miesięcy po powrocie z Europy i zwolnieniu z wojska Thornton poznał Hannabel Phillips. Hannabel była piękną, pełną energii dziewczyną z Wirginii. Thornton oszalał na jej punkcie. Ojciec zostawił mu niewielki spadek. Pieniędzy nie było dużo, ale wystarczyło na początek. Pobrali się w 1945 roku. Hannabel pracowała w ekskluzywnym salonie sukien w północnej części Manhattanu i miała własny styl. Dzieliła pasję męża do mody i luksusowych produktów. Była rok młodsza od Thorny’ego, jak nazywali go przyjaciele. Nie skończyła studiów, ale była inteligentna. Nie obawiali się ze sobą sprzeczać. Thornton uwielbiał żywe dyskusje, także te, które prowadził z żoną, a ona była godną przeciwniczką. Miał wyrobione opinie na wiele tematów i nigdy nie zapomniał o swoich marzeniach.

W pierwszą rocznicę ślubu urodził im się syn Tucker. Podczas porodu doszło do komplikacji i lekarze powiedzieli Hannabel, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci, ale jej i Thorntonowi do szczęścia wystarczył jedyny syn. Tucker był chłopcem na schwał.

Nie odziedziczył ognistej, towarzyskiej natury rodziców, ale już jako dziecko wykazywał zdolności matematyczne i pasję do finansów. Chciał zostać bankierem albo księgowym. Potrafił dodawać i odejmować, zanim nauczył się czytać. W jego żyłach płynęła krew przodków-bankierów bez domieszki „handlowej krwi” dziadka Jeremiah czy ojca.

Tucker był milczącym dzieckiem. Niewiele łączyło go z ojcem, którego zresztą prawie nie widywał. Thorny pracował na dwa etaty w dni robocze i na trzeci w weekendy. Hannabel zajmowała się w domu synem i wynajdywała inteligentne sposoby na pomaganie Thorny’emu w oszczędzaniu. Szyła ubrania dla rodziny, tapicerowała ich meble i szyła zasłony. Cztery lata po powrocie z wojny Thorny miał dość pieniędzy, żeby pójść do banku i sprawiać wrażenie kogoś wystarczająco przyzwoitego i zabezpieczonego finansowo, żeby pożyczyć resztę pieniędzy potrzebnych do otwarcia sklepu. Dwadzieścia jeden lat po tym, jak jego ojciec musiał zamknąć najbardziej ekskluzywny dom towarowy w mieście, Thorny otworzył własny bardzo elegancki sklep, oddalony od centrum, gdzie znajdował się kiedyś znacznie większy sklep ojca. Thornton miał trzydzieści lat i głowę pełną świetnych pomysłów. Doskonale orientował się w modzie męskiej, a Hannabel nauczyła go wszystkiego, co musiał wiedzieć o damskiej.

Sklep natychmiast zaczął odnosić wielkie sukcesy i stał się prawdziwą żyłą złota. Dziesięć lat później, w 1960 roku, Thorny kupił stary budynek znajdujący się w tej samej biednej dzielnicy, co jego niewielki wytworny sklep, a potem pięknie urządził jego wnętrze. Stworzył ukryty skarb w miejscu, gdzie nikt by się go nie spodziewał. Sklep Brooke’s już wtedy słynął ze sprzedaży luksusowych, eleganckich ubrań dla mężczyzn i kobiet. Inspirujący się najnowszymi europejskimi trendami pracownicy sklepu angażowali najlepszych amerykańskich projektantów i nierzadko mieli wpływ na wygląd oferowanych ubrań. Brooke’s miał wyjątkowy asortyment. Sklep był prawdziwym klejnotem, chociaż z zewnątrz budynek nie prezentował się pięknie. Znajdował się na obrzeżach mało prestiżowej okolicy, więc Thorny kupił budynek tanio, ale – jak się spodziewał – nikomu nie przeszkadzała lokalizacja. Wnętrze sklepu było urządzone wykwintnie i okazale, pachniało skórą i drogimi perfumami. Wystrój był awangardowy i pasował do panujących wówczas trendów. Najbardziej eleganckie kobiety z elit Nowego Jorku przyjeżdżały z centrum na zakupy do Brooke’s. Wiedziały, że zawsze znajdą tam coś wyjątkowego, coś, czego nie będzie miał na sobie nikt inny: ręcznie robione dzianiny z Włoch albo suknie wieczorowe z Paryża. Zamawiały suknie szyte na miarę przez projektantów zatrudnionych przez Brooke’s i kupowały torebki ze skóry aligatora we wszystkich kolorach.

Thornton był zachwycony pracą. Uwielbiał sprzedawać ubrania. Sklep był powszechnie znany z jakości i stylu. Niekiedy przynosił Hannabel do domu próbki, żeby spytać ją o radę, a ona przychodziła do sklepu, żeby mu doradzić w sprawie ekspozycji i asortymentu. Stanowili drużynę – ich związek był bardzo nowoczesny, mimo że Hannabel nie pracowała w sklepie. Nie musiała. Miała świetne wyczucie w kwestiach związanych z modą. Podobnie jak Thornton znała na pamięć katalog ich produktów i nawet lepiej niż on wiedziała, co kobiety będą chciały nosić w następnym sezonie czy roku. Korzystając z intuicji żony i własnej, Thornton sprawił, że sklep Brooke and Son stał się intratnym interesem. Spodziewał się, że jego syn Tucker będzie pracować w sklepie po ukończeniu studiów na Princeton. Thorny zabierał młodego Tuckera do Princeton, kiedy jeździł na coroczne spotkania absolwentów. Z łatwością przekonał syna do podjęcia tam studiów, ale próby zainteresowania młodzieńca sprawami związanymi ze sklepem niemal spełzły na niczym. W żyłach Tuckera płynęła krew innej gałęzi rodu. Interesował się tylko finansami. Nie miał jednak wyboru i musiał się zastosować do żądań ojca. Thornton bardzo wcześnie wytłumaczył synowi, że oczekuje, iż będzie pracował w sklepie. Tucker czuł, jakby po ukończeniu studiów pierwszego stopnia czekało na niego dożywotnie więzienie. Błagał o pozwolenie na pójście na studia magisterskie z zarządzania tylko po to, żeby opóźnić rozpoczęcie pracy. Thornton przychylił się do prośby syna, uznawszy, że tego rodzaju wykształcenie może sprawić, że Tucker bardziej się przyda w rodzinnej firmie.

Tucker ożenił się z Eileen, dziewczyną z bardzo konserwatywnej bostońskiej rodziny. Młoda kobieta była równie mało zainteresowana handlem, co jej mąż. Jej rodzina – posiadacze starej fortuny i przestarzałych poglądów – szczerze gardziła tym, że rodzice Tuckera są „sklepikarzami”. Po ślubie Tucker pracował w Brooke’s, ale czuł z tego powodu wstyd i zakłopotanie, podobnie jak jego żona. Tucker udzielał się w księgowości i Thornton widział go w przyszłości jako dyrektora do spraw finansów, ale nie dyrektora generalnego. Thornton żartobliwie mówił Hannabel, że będzie musiał po prostu sam zarządzać sklepem, dopóki nie pojawi się wnuk, który będzie mógł go zastąpić. Tucker nie mógłby pełnić tej funkcji. Eileen nie interesowała się modą i nosiła się w sposób równie nudny i konserwatywny, co jej matka. Wszystkie jej ubrania wyglądały niemodnie i były bezkształtne. Choć była atrakcyjną kobietą, starała się to ukryć za pomocą ubrań, a Tuckerowi to odpowiadało. Oboje cechowała daleko idąca ostrożność i niechęć do ryzyka. Czekali z zajściem w ciążę do czasu, kiedy Eileen miała prawie trzydzieści dziewięć lat, a Tucker niemal czterdzieści – byli już dwanaście lat po ślubie. Nie spieszyło im się do rodzicielstwa, sądzili nawet, że lepiej byłoby, gdyby w ogóle nie mieli dzieci, ale ostatecznie poddali się presji rodziny i środowiska. Uważali, że dziecko będzie intruzem w ich małżeństwie.

Kiedy Eileen zaszła wreszcie w ciążę, nie mieli wątpliwości, że urodzi syna. Thornton był podekscytowany tą perspektywą. Nie zastanawiali się nawet nad tym, jakie imię nadaliby dziecku, gdyby okazało się dziewczynką. Mieli całkowitą pewność, że będzie to chłopiec. Tucker żywił nadzieję, że syn pewnego dnia zostanie bankierem. Eileen również chciała uniknąć dla niego losu „sklepikarza”, jak pogardliwie określała swojego teścia. Postanowili dać mu na imię Spencer – po wielu członkach rodziny Eileen. Thornton obawiał się, że w ogóle nie będą mieli dzieci, więc czuł ogromną ulgę, wiedząc, że na świecie pojawi się wnuk. Chciał, by kontynuował on tradycję firmy Brooke’s. Tucker i Eileen byli w szoku, kiedy dowiedzieli się, że mają córkę. Ani przez chwilę się tego nie spodziewali i byli głęboko zawiedzeni, ale i tak dali jej na imię Spencer.

Z całą pewnością była pięknym dzieckiem, o jasnych blond włoskach, ale nie była chłopcem. Tucker nie wyobrażał sobie szyldu na sklepie z napisem „Brooke i Córka”. Wraz z Eileen zachowywali się tak, jakby spadło na nich nieszczęście, i uważali płeć Spencer za upokarzającą porażkę. W rezultacie przez większość czasu ignorowali ją i pozostawiali pod opieką niani. Mogliby zaakceptować syna, ale nie córkę.

Dziadek Spencer pogodził się z pojawieniem się dziewczynki szybciej niż jej ojciec i od razu się zorientował, jak bardzo jest bystra. Kochała dziadków, którzy traktowali ją z ciepłem i miłością. Hannabel rzadko wychodziła z domu bez kapelusza z szykowną woalką, a wnuczka uwielbiała przymierzać jej nakrycia głowy. Jej pozbawieni polotu rodzice zawsze traktowali ją, jakby była błędem albo obcym dzieckiem. Dziewczynka bardzo różniła się od rodziców i zdecydowanie miała dużo więcej wspólnego z dziadkami.

Spencer już jako nastolatka uwielbiała pomagać w sklepie. Mając siedemnaście lat, spędziła wakacje, pracując w magazynie, a w kolejnym roku objęła posadę sprzedawczyni. Bacznie obserwowała modowe trendy i chłonęła informacje, którymi dzielił się z nią dziadek. Zapamiętywała wszystko. Jego słowa były dla niej święte. Uczęszczała jednocześnie do szkoły wzornictwa Parsons i college’u Eugene’a Langa, gdzie uzyskała licencjat z zarządzania przedsięwzięciami związanymi z modą. Po krótkim okresie, kiedy chciała zostać projektantką, uznała, że woli wykorzystać szansę, którą daje jej sklep. Poza tym uległa naciskom ojca i zdobyła tytuł MBA na Columbii.

Natychmiast po ukończeniu studiów zaczęła pracować w sklepie na pełny etat. Pierwszy rok spędziła na bardzo udanej, bliskiej współpracy z dziadkiem. Dzielił się z nią tajnikami pracy w handlu. Nauczyła się od swojego mistrza więcej, niż kiedykolwiek się spodziewała, a na dodatek świetnie się razem bawili. Do jego ulubionych mott należały: „Nigdy nie obawiaj się zmiany” i „Nie padnij ofiarą nawyku tylko dlatego, że coś zawsze robiłaś w pewien określony sposób”. Dziadek wyznawał wyjątkowo progresywne, nowoczesne poglądy na temat marketingu i reklamy. Miał wtedy dziewięćdziesiąt jeden lat i święcił największe sukcesy – wciąż był pełen energii i nowych pomysłów, które chciał wypróbować. Uważnie słuchał komentarzy pracowników i zawsze znajdował sposób, by oryginalnie łączyć tradycję z nowymi pomysłami.

Ojciec Spencer nadal był dyrektorem finansowym, choć nienawidził każdego roku, który przepracował w firmie, i nie mógł się doczekać, aż będzie mógł w wieku sześćdziesięciu sześciu lat przejść na emeryturę po przeciętnej karierze w cieniu ojca. Ale Spencer wciąż jeszcze musiała się wiele nauczyć, zanim będzie gotowa przejąć stery firmy, a Thornton nie miał najmniejszej ochoty na to, by przekazać kontrolę komukolwiek, nawet ukochanej wnuczce. Wciąż zbyt dobrze się bawił, zarządzając sklepem, żeby przejść na emeryturę.

Hannabel często przychodziła do sklepu i krytycznym okiem spoglądała na towary, dzieląc się z mężem użytecznymi uwagami. Thornton zawsze słuchał jej uważnie. Rzadko się myliła. Style się zmieniały, ale zasady skutecznej sprzedaży pozostały te same. Spencer bardzo dużo się nauczyła od ich obojga. Uwielbiała pracować dla dziadka.

Wielokrotnie dyskutowano o tym, czy nie przenieść sklepu do lepszej, bardziej reprezentacyjnej lokalizacji, ale Thornton zawsze się temu sprzeciwiał. Mimo że okolica zyskała w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat, wciąż graniczyła z niebezpiecznymi osiedlami. Wydawało się, że klientom przyjeżdżającym z centrum to nie przeszkadza, a sklep w coraz większym stopniu stanowił wyróżniającą się atrakcję pośród nieciekawej okolicy. Thornton sądził, że dodawało mu to szyku. Był właścicielem budynku i nie miał zamiaru sprzedawać go i się przeprowadzać. Uważał, że gdyby się przenieśli do centrum, sklep wyglądałby tam zbyt zwyczajnie. Była to jedyna sprawa, przy której zawsze się upierał, a w związku z tym, że jego intuicja we wszystkich innych kwestiach okazała się słuszna, jego doradcy nie proponowali mu już przenosin. Sklep został tam, gdzie był, na pograniczu obecnego Chelsea – w okolicy wciąż znajdowało się kilka kamienic czynszowych. Thornton w ogóle nie martwił się tą lokalizacją. Przedsiębiorstwo przynosiło znacznie więcej zysków, niż kiedykolwiek marzył. Było prawdziwą żyłą złota.

Kiedy Thornton w nocy przed swoimi dziewięćdziesiątymi drugimi urodzinami doznał rozległego udaru i zmarł, wszyscy byli całkowicie zaskoczeni, zwłaszcza Spencer, a przede wszystkim jego żona. Żałoba całkowicie sparaliżowała Hannabel. Byli małżeństwem od sześćdziesięciu siedmiu lat. Wszyscy byli zdruzgotani, także pracownicy. Następnego dnia sklep pozostał zamknięty przez wzgląd na szacunek dla zmarłego właściciela. Świeży umysł i niewiarygodna energia Thorntona Brooke’a pozwalały wierzyć, że jest nieśmiertelny i będzie żył wiecznie. Jego nagła śmierć wszystkich zaskoczyła.

Spencer nie mogła sobie wyobrazić życia bez niego, a Hannabel zachowywała się tak, jakby nagle wyczerpały się jej baterie. Po raz pierwszy w życiu wydawała się zagubiona i zdezorientowana. Spencer pomogła jej przetrwać najtrudniejsze tygodnie, ale babcia po śmierci męża nigdy już nie była taka jak wcześniej. Odpłynęło z niej życie, a Spencer uświadomiła sobie, że miłość dziadków napędzała ich oboje – byli ze sobą nierozerwalnie związani. Trudno było patrzeć, jak Hannabel stacza się po równi pochyłej i nie może się otrząsnąć. Nie chciała żyć bez Thorntona. Nie wiedziała jak.

Tucker był równie zrozpaczony, ale z innych powodów. Jego ojciec zmarł zbyt wcześnie mimo swoich dziewięćdziesięciu dwóch lat. Dwudziestosześcioletnia Spencer była za młoda, by przejąć firmę – zaledwie rok wcześniej skończyła studia i nie miała dość doświadczenia. Tucker desperacko pragnął wydostać się z branży, której nienawidził całe życie, ale nikt inny nie mógł zająć miejsca ojca. Miał mu to za złe. Wyobrażał sobie, że ugrzęźnie w firmie na wiele kolejnych lat, a nie miał najmniejszej ochoty umrzeć w pracy jak ojciec. Chciał odejść, a nie wyobrażał sobie, żeby mogło się to stać w najbliższym czasie. Świadomość, że utknął w pracy, której nienawidził, bardzo go przygnębiała.

Był to mroczny okres dla Spencer. Po śmierci dziadka babcia przestała przychodzić do sklepu, co odbiło się zarówno na kondycji sklepu, jak i jej własnej. W ciągu czterech miesięcy od śmierci Thorntona doznała dwóch rozległych zawałów i zmarła w wyniku drugiego, co bardzo przeżyli starsi pracownicy sklepu, którzy doskonale znali starszych państwa Brooke’ów. Nadszedł koniec pewnej ery.

Tucker szybko podjął szereg bardzo złych decyzji – zrezygnował z kilku ważnych serii ubrań, ponieważ uważał, że nie były dość intratne, a klienci zaczęli się skarżyć, że asortyment nie jest już tak atrakcyjny jak w czasach, kiedy żył Thornton.

W pierwszym roku po jego śmierci dochody zmalały. Podobnie stało się w drugim. Tucker nie chciał słuchać rad córki ani nikogo innego w sprawie ubrań, które przestali sprzedawać. Nie obchodziło go to. Spencer pełniła wtedy funkcję zastępczyni Marcy Parker – dyrektorki sklepu do spraw mody, która pracowała w firmie od trzydziestu lat. Marcy miała duże doświadczenie w marketingu dla luksusowych marek i sprzeciwiała się działaniom Tuckera, ale nie przynosiło to rezultatu. Ostro się sprzeczali, a Spencer bardzo się bała, że Marcy Parker odejdzie z pracy. Matka Spencer bez przerwy była w złym humorze. Chciała, żeby mąż przeszedł na emeryturę, równie mocno, jak on sam – było tak od lat. Thucker jednak nie uważał, że może po prostu opuścić firmę z dnia na dzień. Ktoś musiał nią zarządzać, więc to robił, choć wbrew własnej woli. Spencer i Marcy zgadzały się, że szkodzi interesom, ale on ich nie słuchał i przeprowadził serię niekorzystnych inwestycji, które jeszcze bardziej uderzyły w przedsiębiorstwo.

Spencer skonsultowała się z Bartonem White’em, doradcą inwestycyjnym, z którego usług firma korzystała już wcześniej, w sprawie portfolio ich akcji. White był młody i solidny, a także bardzo inteligentny. Ukończył Yale. Podzielał jej obawy dotyczące ryzykownych inwestycji ojca, zwłaszcza przeniesienia aktywów z akcji na towary. Jako że była to firma rodzinna, nikt nie mógł powstrzymać Tuckera. Był teraz dyrektorem generalnym i miał pełną kontrolę. Thornton nigdy nie ufał synowi w sprawie inwestycji, zresztą niektóre z decyzji finansowych Tuckera były bardzo niepokojące. Thornton zawsze sprawował wyłączną kontrolę nad kierunkiem, w którym zmierza firma, oraz sprawami finansowymi. Teraz rządził jego syn. W odróżnieniu od ojca Tucker bardziej kochał władzę niż sklep. Dla Thorntona przedsiębiorstwo było żywym organizmem.

Podczas rozmowy dotyczącej portfolio Barton White zaprosił Spencer na kolację. Z wdzięcznością się zgodziła, ponieważ chciała porozmawiać z kimś, kto ma dużą wiedzę, kimś obiektywnym, inteligentnym i zrównoważonym. Po śmierci dziadka nie było już nikogo, komu ufałaby na tyle, by wysłuchiwać jego rad, poza Marcy, która jednak znała się na modzie, a nie na finansach.

Bart był bardzo ostrożny i konserwatywny pod każdym względem, co z punktu widzenia inwestycji było uspokajające, ale nie robiło z niego szczególnie ekscytującego towarzysza podczas randek. Do tego czasu spotykała się głównie z mężczyznami, których poznała w college’u albo na studiach magisterskich. Bart był doroślejszy, chociaż miał tylko sześć lat więcej niż ona. Był solidny i stabilny, ale nie ekscytujący.

Spencer przeżyła w college’u zawód miłosny, który zniechęcił ją do dłuższych związków – jej najważniejszym zobowiązaniem był obecnie sklep. Pozbawiona dobrych rad dziadka czuła się tak zagubiona, że związała się z Bartem bliżej i szybciej, niż stałoby się to w innej sytuacji. Czuła się samotna i była bardzo wrażliwa. Wciąż kłóciła się z ojcem, a cudowny dziadek odszedł. Straciła ważną część swojego życia i miała poczucie ogromnej pustki.

Czuła się bezbronna, a niekiedy nawet przerażona, co było dla niej niezwykłe. Dramatycznie przyspieszyło to rozwój jej relacji z Bartem – bardzo się do niego zbliżyła i zaczęła na nim polegać.

Zaczęła się spotykać z Bartem w czasie, gdy była samotna i pełna obaw, więc bardzo potrzebowała bratniej duszy. Jej ojciec w pełni korzystał z niedawno uzyskanej posady dyrektora generalnego – nikt nie kontrolował jego działań, a każda jego rozmowa ze Spencer prowadziła do kłótni. Wreszcie miał wolność, której pragnął, chociaż nienawidził swojej pracy i sklepu. Tucker nie chciał słuchać racjonalnych argumentów, a Bart zapewniał Spencer, że jej teorie i obawy są uzasadnione. Upewniał ją w tym myśleniu.

Bart był pod wrażeniem jej inteligencji i tego, jak bardzo jest dojrzała na swój wiek. Ostrożnie podejmowała decyzje, a wiedza, którą zdobyła dzięki dziadkowi, dobrze jej służyła. Bart nie był przyzwyczajony do obcowania z kobietami tak zdolnymi jak Spencer, zwłaszcza w tak młodym wieku.

Od lat była doskonale przygotowywana do prowadzenia przedsiębiorstwa. Sprawiało to, że była dla Barta atrakcyjna, stanowiła też nowe doświadczenie. Jego matka nigdy nie pracowała, była członkinią kilku komitetów dobroczynnych i nie wykazywała zainteresowania światem biznesu. Dziewczyny, z którymi dotychczas się spotykał, albo nie zajmowały się niczym poważnym, albo w ogóle nie pracowały. Prowadziły głównie życie towarzyskie, imprezowały i nie stanowiły dla niego wyzwania intelektualnego. Zazwyczaj wystarczało mu to, że były ładne i zabawne. Spencer miała znacznie więcej zalet. Świetnie się znała na biznesie, a przy tym pozostała kobieca. Mógł z nią rozmawiać o swojej pracy, a także o jej projektach, lubił też doradzać jej w sprawie błędnych decyzji jej ojca, które za każdym razem zauważał.

Bart poradził Spencer, żeby zatrudniła kogoś, kto będzie mógł w przyszłości zostać dyrektorem generalnym. Prędzej czy później jej ojciec przejdzie na emeryturę i wtedy będzie potrzebowała kogoś, kto za nią poprowadzi sklep, żeby mogła korzystać z życia. Roześmiała się, usłyszawszy ten pomysł.

– Tym kimś będę ja, Bart. Ten sklep to moje życie.

Nie uświadamiał sobie dotąd, jak bardzo jej na tym zależało, i na początku jej nie uwierzył.

– Teraz tak mówisz. Nie będziesz chciała tego robić całe życie. Pewnego dnia zapragniesz wyjść za mąż i mieć dzieci.

Nigdy nie podzieliła się z nim głębokim przekonaniem, że można mieć i jedno, i drugie – mieć rodzinę i prowadzić firmę. Była pewna, że sobie poradzi, ale bała się powiedzieć to Bartowi, ponieważ mógłby pomyśleć, że jest mało kobieca albo zbyt twarda. Ale miała nadzieję, że pewnego dnia wyjdzie za mąż i urodzi dzieci, nie przestając prowadzić sklepu.

Widząc, jak źle jej ojciec zarządza przedsiębiorstwem, nie miała najmniejszej ochoty przekazywać biznesu komuś innemu, kiedy Tucker wreszcie przejdzie na emeryturę. Robiła wszystko, co mogła, żeby zdobyć całą wiedzę, której będzie potrzebowała później. Działała cicho i metodycznie, a Bart nie miał pojęcia, jak bardzo poważnie podchodzi do swojej kariery. Uważał, że prowadzenie sklepu to dla niej tylko sposób na zajęcie sobie czasu przed małżeństwem i że nigdy nie traktowała tego jako kariery na lata.

Spencer była zaskoczona, kiedy pół roku po tym, jak zaczęli się ze sobą spotykać, Bart jej się oświadczył. Lubiła z nim być i pokochała go za to, jak wiele dawał jej wsparcia i rad. Opierała się na nim, a on wydawał się idealnym kandydatem na męża, ponieważ można było na nim polegać i dużo wiedział o jej przedsiębiorstwie. Nie przepadał za rozrywką, w przeciwieństwie do niektórych mężczyzn, z którymi spotykała się wcześniej, ale wydawał się dobrym długoterminowym partnerem na życie. Podjęła decyzję po długim zastanowieniu, i w końcu się zaręczyli.

Pobrali się po sześciu miesiącach od zaręczyn, rok po tym, jak zaczęli się ze sobą spotykać. Minęło wystarczająco dużo czasu, żeby zaplanować ślub – Spencer znalazła piękną suknię i Marcy zamówiła ją przez firmę. Chcieli mieć dzieci, ale Spencer planowała poczekać z zajściem w ciążę jeszcze kilka lat. Czuła się na to zbyt młoda i zależało jej, aby najpierw sytuacja przedsiębiorstwa stała się stabilna, kiedy uda się naprawić szkody wyrządzone przez jej ojca. Przyjmowała, że Bart się z nią zgadza, chociaż nigdy nie rozmawiali o tym szczegółowo.

Z Bartem łączyło ją między innymi to, że ich rodzice byli bardzo podobni do siebie. Ich matki nigdy nie pracowały ani nie wykazywały zainteresowania biznesem i pracą swoich mężów. Wolały mniej poważne, uznawane za bardziej kobiece zajęcia. Ich rodzice byli bardzo konserwatywni i mieli nieco staroświeckie poglądy, co wydawało się nie przeszkadzać Bartowi, ale w Spencer zachowanie jej rodziców budziło irytację. Bart był bardziej tolerancyjny wobec swojej matki i ojca i zgadzał się z nimi znacznie częściej, niż uświadamiała to sobie jego żona. Nigdy w pełni nie zdała sobie sprawy z tego, jak bardzo był konserwatywny – znacznie bardziej niż ona. Dziadek zachęcał ją do tego, by myślała przyszłościowo, nowatorsko i stawiała na nowoczesność. Nikt nie wpłynął w podobny sposób na Barta, który miał znacznie bardziej tradycyjne podejście do świata, niż był skłonny przyznać. Nie chciał jej się wydawać staroświecki. A ona nie chciała mu się wydawać zbyt arogancka i zuchwała.

Pierwszy wielki wstrząs w ich małżeństwie przyszedł szybko, krótko po miesiącu miodowym, który spędzili na nartach w Aspen. Spencer się przeziębiła, a zaraz potem złapała zapalenie oskrzeli. Miejscowy lekarz przepisał jej antybiotyk, który pomógł, ale spowodował, że jej tabletki antykoncepcyjne przestały działać. Kilka tygodni po miesiącu miodowym odkryła, że jest w ciąży.

Spencer była w szoku. Dziecko, które pragnęła mieć za kilka lat, a nie miesięcy, było już w drodze. Bartowi bardzo się podobała ta perspektywa, ale Spencer była przerażona, zwłaszcza gdy się okazało, że to będą bliźnięta. Po raz pierwszy Bart powiedział jasno, czego od niej oczekuje – że zrezygnuje z pracy, kiedy urodzą się dzieci. Chciał, żeby jego dzieci miały taką matkę, jaką miał on – pozostającą w domu, a nie prowadzącą sklep. Wtedy zaczęły się kłótnie. Spencer odmówiła odejścia z firmy i pracowała przez całą ciążę. Wolne zrobiła sobie dopiero dwa tygodnie przed porodem. Przez całe dziewięć miesięcy toczyli o to prawdziwe batalie. Nie zgadzała się na to, by opuścić sklep dziadka i nie rozumiała, dlaczego miałaby to zrobić. Rodzice Barta całkowicie się z nim zgadzali i potępiali synową. Matka Spencer trzymała stronę jej teściów. Spencer czuła się winna, ale pozostała wierna swoim poglądom i uparcie nie rezygnowała z pracy. Jej postawa stanowiła ciągłe źródło sporów z Bartem.

Urodziła dwóch chłopców dziesięć miesięcy po ślubie z Bartem. Dali im na imię Ben i Axel. Obaj ważyli po dwa i pół kilo. Ze względu na nieoczekiwaną ciążę, szok wywołany przyjściem na świat bliźniaków, stres związany z pracą, ciągłe spory z ojcem, lęk o sklep i o to, jak jest zarządzany, oraz kłótnie z Bartem z powodu jej niechęci do rezygnacji z pracy, małżeństwo zaczęło niejako tracić wysokość zaraz po starcie.

Spędzili cały pierwszy rok i pierwszą rocznicę na kłótniach. Spencer zalała się łzami, kiedy Bart kazał jej sprzedać sklep. Stwierdził, że jej praca jest zbyt wymagająca i nie pozwala jej należycie dbać o małżeństwo i wychowanie bliźniąt. Jej ojciec nienawidził swojej pracy i tylko kwestią czasu było jego przejście na emeryturę, a Bart nie chciał, żeby Spencer zarządzała sklepem. Pragnął, żeby została w domu z chłopcami. Tucker zgadzał się z Bartem, że powinni sprzedać firmę.

– Nie zamierzam sprzedawać sklepu tylko dlatego, że urodziły nam się bliźniaki – oznajmiła Bartowi oburzona. – To idiotyczny pomysł.

Mimo poczucia winy wróciła do pracy osiem tygodni po urodzeniu chłopców. Wraz z Bartem zatrudnili kompetentną nianię, która miała doświadczenie w pracy z bliźniakami.

– Bardziej idiotyczne jest to, że wróciłaś do pracy po ośmiu tygodniach i przestałaś karmić je piersią – odparował.

Nie zgadzała się z pomysłami męża na wychowanie dzieci. Jego matka nigdy nie pracowała i zajmowała się nim i jego bratem sama, bez niani. Spencer, dorastając, miała pokojówkę, która pomagała jej rodzicom się nią zajmować. Spędziła z tą kobietą więcej czasu niż z własną matką, mimo że ta nie pracowała, za to często wychodziła na lunch ze znajomymi albo grała z nimi w brydża.

– Jakie są twoje priorytety? – spytał gniewnie Bart.

Wydawało się, że bez przerwy potępia wszystko, co robiła. Spencer czuła się wystarczająco winna z powodu zostawienia dzieci, aby wrócić do pracy, ale była też odpowiedzialna za sklep. Była zdeterminowana, by wypełniać obie role jak najlepiej.

– Moje priorytety są takie same jak wcześniej. Ty, teraz także dzieci oraz sklep – odparła z zapałem.

Nigdy tego nie ukrywała.

– Nie możesz robić tego wszystkiego. Musisz się na coś zdecydować – powiedział ze złością. – Nie możesz być matką i pracować.

– Tak, mogę. Mogę pracować, będąc żoną i matką.

Szczerze w to wierzyła i próbowała z całych sił. Niekiedy było jej trudno, ale wystarczyło jej miejsca w sercu dla wszystkich życiowych zadań.

– Nie wygląda mi na to. Wracasz do domu codziennie o ósmej. Kiedy ostatni raz poszliśmy razem na kolację albo do kina? – spytał.

Miał rację. Kiedy to powiedział, poczuła się jeszcze bardziej winna. Codziennie wracała do domu wyczerpana pracą. Miała oko na wszystko i wykonywała swoje zadania bardzo sumiennie. Ale chciała również być dobrą żoną i matką.

– Wciąż przystosowujemy się do życia z bliźniakami – rzekła asekuracyjnie.

A Bart musiał się jeszcze przyzwyczaić do niani Francine – nie podobało mu się, że ktoś obcy mieszka w ich domu. Ale bez niani Spencer musiałaby całymi nocami nie spać, karmiąc i przewijając dzieci. Dzięki pomocy Francine mogła przynajmniej nieco się wysypiać, żeby być w stanie funkcjonować w biurze.

– To nam się nie uda, jeśli czegoś nie zmienisz, Spencer – ostrzegł ją Bart. – A twój ojciec doprowadzi firmę do ruiny, zanim zdołasz przejąć nad nią kontrolę. Możesz ją równie dobrze sprzedać już teraz, póki jeszcze dostaniesz za nią dobrą cenę.

Kiedy to powiedział, złamał jej serce. Nie chciała prowadzić z nim wojny ani otrzymywać od niego ultimatum – widziała, że niedługo każe jej odejść z pracy i sprzedać sklep. W pewnym sensie Bart od zawsze zazdrościł jej sklepu, ponieważ znaczył dla niej bardzo dużo, a ona nigdy tego nie ukrywała. Wyjaśniła mu to, kiedy tylko zaczęli się ze sobą spotykać, a on twierdził, że mu to nie przeszkadza. Ale teraz, kiedy byli małżeństwem i mieli dwoje dzieci, zmienił zdanie i chciał, żeby sprzedała sklep. Próbował również przekonać do tego jej ojca. Nie chciała podejmować takiego wyboru – ani dla niego, ani dla kogokolwiek innego. Była przekonana, że zdoła poradzić sobie ze wszystkim. Bart poruszał tę sprawę za każdym razem, kiedy się kłócili, do czego dochodziło coraz częściej. Później jej życie znów wywróciło się do góry nogami.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: