Gospodarz Giles z Ham. Kowal z Przylesia Wielkiego. Przygody Toma Bombadila - ebook
Gospodarz Giles z Ham. Kowal z Przylesia Wielkiego. Przygody Toma Bombadila - ebook
Wyjątkowo edycja w jednym tomie dwóch magicznych opowieści Tolkiena oraz baśniowego cyklu wierszy, nawiązującego do jednej z najbardziej tajemniczych postaci z Władcy Pierścieni – Toma Bombadila
Zawarte w książce opowieści stanowią dowód niezwykłego poczucia humoru Tolkiena, który musiał "odreagować" wieloletnią pracę nad epopeją Władca Pierścieni. Pisarz w żartobliwy sposób wykorzystuje tu motywy heroiczne i rycerskie, robiąc sobie wakacje od "spraw wyższych, głębszych lub bardziej tajemniczych", o których traktuje trylogia.
W Gospodarzu Gilesie Tolkien śmieje się serdecznie z tego, co wcześniej traktował z największą powagą jako pisarz, uczony i krytyk, a przedstawia się nam jako wydawca i tłumacz dawnego rękopisu, opisującego powstanie pewnego królestwa w przedarturiańskiej Brytanii. Z kolei Kowal z Podlesia Większego stanowi próbę wytłumaczenia słowa "faerie" za pomocą krótkiej historyjki o kucharzu i jego cieście. Wreszcie Przygody Toma Bombadila to oryginalne, zabawne wiersze związane z anegdotami z Hobbita i Władcy Pierścieni.
Książka jest idealną okazją dla fanów Śródziemia do zapoznania się z mniej znanymi utworami Tolkiena, które oferują niezapomnianą podróż w świat pełen magii i czarów, i zachwyci czytelników w każdym wieku.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8202-162-2 |
Rozmiar pliku: | 698 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Królestwo baśni rozciąga się daleko wzdłuż i wszerz, w górę i w głąb i pełne jest najprzeróżniejszych rzeczy i stworzeń: znajdziesz tam wszelkiego rodzaju ptactwo i zwierzęta, niezliczone gwiazdy i bezbrzeżne oceany, czarowne piękno i czyhającą zewsząd grozę, radości i smutki przeszywające jak ostrze miecza. Ten, kto tam zbłądził, może chyba uznać się za szczęśliwca; ale odmienność i bogactwo tej krainy wiążą język wędrowcowi, który chciałby o nich opowiedzieć. A zadając zbyt wiele pytań, naraża się on na to, że zatrzasną się przed nim drzwi królestwa, a klucze do nich zaginą1.
J.R.R. TolkienGOSPODARZ GILES Z HAM
Aegidii i Ahenobarbi
Julii Agricole de Hammo
Domini de Domito
Aule Draconarie Comitis
Regni minimi Regis et Basilei
mira facinora et mirabilis exortus
czyli w języku gminu
Wspaniała, lecz prawdziwa opowieść
o gospodarzu Gilesie z Ham,
Pogromcy Gadziny,
panu na Smoczym Dworze,
królu Małego Królestwa
Przedmowa
Zachowało się niewiele fragmentów historii Małego Królestwa, ale tak się składa, że ocalały przekazy dotyczące jego powstania. Może nie tyle przekazy, ile legendy, w późniejszych czasach przerabiane, pełne cudownych zdarzeń zaczerpniętych nie z rzeczowych kronik, lecz z popularnych ballad, do których często nawiązuje ich autor. Dla niego opisywane wydarzenia były już odległą przeszłością, ale wydaje się, że mieszkał na terenie dawnego Małego Królestwa. Jego znajomość geografii ogranicza się wyłącznie do tego kraju i nie jest jego mocną stroną, a nadto ma niewielkie pojęcie o regionach leżących za granicą na północy czy na zachodzie.
Usprawiedliwieniem obecnego tłumaczenia tej ciekawej opowieści z wyspiarskiej łaciny na współczesny język Zjednoczonego Królestwa2 niechaj będzie chęć rzucenia światła na życie w mrocznym okresie dziejów Brytanii, nie wspominając o wyjaśnieniu pochodzenia dziwnych nazw geograficznych. Niektórzy mogą również uznać za godny uwagi sam charakter opowieści i przygody jej bohatera.
Wskutek niedostatku danych trudno jest określić granice Małego Królestwa, jego istnienie w czasie i przestrzeni. Od kiedy Brutus przybył do Brytanii, powstało i upadło wiele królestw. Podział na Locrin, Camber i Albanac był tylko pierwszym z wielu zmieniających się podziałów. Dążenia niepodległościowe małych księstw przeciwstawione pragnieniom królów do powiększania swoich królestw powodowały, że wojna splatała się z pokojem i radość z niedolą. Jak piszą historycy okresu panowania króla Artura, były to czasy niespokojnych granic, kiedy człowiek mógł szybko wspiąć się na sam szczyt i równie szybko upaść, a minstrelom nie brakowało tematów do pieśni i chętnych słuchaczy. Wydarzenia przedstawione w tej historii należy umiejscowić gdzieś w ciągu tych długich lat, może po okresie panowania króla Coela, a przed Arturem czy Siedmioma Królestwami Anglii. Rozgrywały się w dolinie Tamizy, przy czym wyprawy docierały na północny zachód aż pod mury Walii.
Stolica Małego Królestwa leżała z pewnością, podobnie jak nasza, w południowo-wschodniej części kraju, ale dokładnie tego nie można określić. Nie wydaje się, by królestwo sięgało daleko w górę Tamizy na zachód czy za Otmoor na północy. Przebieg wschodniej granicy jest jeszcze bardziej niejasny. We fragmentach legend o Georgiusie, synu Gilesa, i o jego paziuSuovetauriliusie (Suecie) znajdujemy napomknienia, że w pewnym okresie bezpieczeństwo i ochronę przed Średnim Królestwem zapewniała strażnica w Farthingho. Jednak to nie dotyczy tej historii, która zostanie przytoczona bez poprawek i dalszych komentarzy, choć oryginalny pompatyczny tytuł pierwotnego tekstu został odpowiednio skrócony do Gospodarza Gilesa z Ham.
Gospodarz Giles z Ham
Ægidius de Hammo mieszkał w środkowej części wyspy Brytanii. Jego pełne nazwisko brzmiało: Ægidius Ahenobarbus Julius Agricola de Hammo, ponieważ dawno temu, w owych szczęśliwych czasach, gdy wyspa była jeszcze podzielona na wiele królestw, ludzie szczycili się licznymi imionami. Czasu było wtedy więcej, a ludzi mniej, więc większość z nich się odznaczała. Ponieważ jednak tamte dni przeminęły, będę zwać tego człowieka krótko i w potocznej formie: był to gospodarz Giles z Ham i wyróżniał się rudą brodą. Ham zasługiwało jedynie na miano wioski, ale wsie w tamtych czasach były dumne i niezależne.
Gospodarz Giles miał psa. Pies nazywał się Garm. Psy musiały zadowolić się krótkimi imionami w miejscowym języku: książkowa łacina zarezerwowana była dla lepszych od nich. Poza tym Garm nie umiałby wykrztusić słowa nawet w psiej łacinie, chociaż używał pospolitej mowy (jak większość psów w tamtych dniach), by grozić, przechwalać się lub przymilać. Złorzeczył żebrakom i włóczęgom, chełpił się przed innymi psami, a przymilał do swojego pana. Giles wzbudzał dumę i strach w psim sercu, bo pomstował i przechwalał się lepiej od niego.
W owych czasach nie znano pośpiechu ani popędzania. W końcu popędzanie nie służy interesom. Ludzie wykonywali swoją pracę niespiesznie, a przy tym dużo czasu poświęcali na rozmowy. Mieli o czym mówić, bo dość często miały miejsce wypadki, które głęboko zapadały w pamięć. Jednakże w okresie początków tej opowieści nie wydarzyło się nic pamiętnego, a na dobrą sprawę w Ham nie działo się nic ciekawego już od dłuższego czasu. Taki stan rzeczy doskonale odpowiadał gospodarzowi Gilesowi, należał on bowiem do ludzi niedziałających pochopnie, mających swoje przyzwyczajenia i całkowicie pochłoniętych własnymi sprawami. Ciężko musiał pracować (jak mawiał), by mu się bieda do domu nie wkradła, to znaczy jeść tłusto i żyć w wygodzie, jak przed nim jego ojciec. Pies mu w tym dopomagał. Żaden z nich nie myślał o Szerokim Świecie, który rozciągał się gdzieś za ich polem, wioską i najbliższym targiem.
Ale Szeroki Świat istniał. Niedaleko od Ham rosła puszcza, a za nią na zachodzie i północy ciągnęły się Dzikie Wzgórza i zdradliwe bagniska górzystej krainy. Wśród wielu innych stworzeń, które tam mieszkały, nadal panoszyły się olbrzymy: grubiańskie i nieokrzesane, niekiedy sprawiające kłopoty. Jeden, większy i głupszy od swoich pobratymców, wyróżniał się szczególnie. Nie znalazłem w kronikach wzmianki, jakie nosił imię, lecz nie ma to większego znaczenia. Był ogromny, miał kostur podróżny wysoki jak drzewo i chodził ciężkim krokiem. Wiązy rozgarniał na boki niczym wysoką trawę, niszczył trakty i pustoszył ogrody, wielkimi stopami wybijał dziury głębokie jak studnie, a kiedy potknął się o dom, zostawiał tylko ruiny. A wszystkie te zniszczenia zdarzały się wszędzie tam, gdzie tylko się udał, bo głową sięgał wysoko nad dachy domów i rzadko patrzył pod nogi. Na domiar złego miał kiepski wzrok i był raczej przygłuchy. Na szczęście mieszkał daleko w Dziczy i rzadko odwiedzał tereny zamieszkane przez ludzi, a przynajmniej nie robił tego umyślnie. Mieszkał w górach w wielkim, na wpół zrujnowanym domostwie, ale z powodu głuchoty i głupoty — oraz niewielkiej liczby olbrzymów — brakowało mu przyjaciół. Miał zwyczaj przechadzać się samotnie po Dzikich Wzgórzach i po pustkowiach ciągnących się u ich podnóży.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki