Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Gragezon. Cykl Pendorum. Część VIII - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Sierpień 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gragezon. Cykl Pendorum. Część VIII - ebook

Dalsze części cyklu Pendorum V – IX opowiadają historię z perspektywy syna Anrei, który przybywa na kontynent swej matki, aby wypełnić jej przepowiednię. Jednak już na początku drogi napotyka on tajemniczą, niemą niewolnicę i od tego momentu jego misja coraz bardziej się komplikuje. Z kolei nad Pendorum zbierają się ciemne chmury, oto przybywają tu dawni, gniewni i krwawi Bogowie żądni jedynie pomsty i władzy.

Części V – IX można czytać bez znajomości wcześniejszych części cyklu.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-977-7
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I. RAZEM CZY OSOBNO

Roksin zostaje bezpowrotnie wygnana. Gdybym pragnął się temu przeciwstawić, zaryzykowałbym otwarty konflikt i przelew krwi pomiędzy dwoma allearskimi obozami; moim oraz Nail. Staje się bowiem to, czego w żaden sposób nie mogłem przewidzieć. Coś, o czym nie śniłem nawet w największych koszmarach. Oto bliska memu sercu osoba jest odtąd moim głównym rywalem do sprawowania władzy nad Allearami. I przeanalizowawszy sprawę, dochodzę to wniosku, iż zarówno ja, jak i Nail posiadamy dla Allearów atrybuty, które w pewien sposób się równoważą.

Ta ciemnoskóra kobieta zyskuje sobie szacunek i autorytet swą walecznością, zdecydowaniem oraz mądrością, co przyciąga do niej ludzi niczym do jakiejś świetlistej Bogini, którą przecież nie jest. W tym po jej stronie stają zakonnice srebrzystej łani, jaki i zakonnicy czerwonego lwa oraz niemal połowa allearskich wojowników.

Ja natomiast, choć z boską krwią w żyłach, mym głównym atutem, to daję się poznać jako kłamca i lawirant, a dodatkowo nieudolny przywódca, który prowadzi na śmierć wielkich mistrzów zakonnych. Lecz z powodu faktu, że jestem mężczyzną, mam po swej stronie tradycjonalistyczną starszyznę, która nie odda się pod całkowite władanie kobiety, a do tego obcego przybysza z zewnątrz. Taką postawę podzielają najwyraźniej liczni, allearscy wojownicy, bowiem nie wiem, co innego mogłoby ich skłonić, aby trzymali moją stronę. Niemniej jednak stają oni w dużej części właśnie za moimi plecami, czyniąc w allearskiej społeczności istotny podział. Ja zaś dochodzę do wniosku, że obecne zaistnienie dwóch niezależnych allearskich obozów to woda na młyn wrogom Pendorum. Dlatego też postanawiam temu niezwłocznie przeciwdziałać.

Pragnę schować w sobie powstałą urazę i gniew do Nail spowodowane trwałym okaleczeniem Rokisn i jej wygnaniem. W to miejsce wspominam fakt, że swoim śmiałym wymierzeniem kary ciemnoskóra kobieta prawdopodobnie ratuje życie matki mego dziecka i jego samego.

Summa summarum pełen dobrych chęci staję w progu namiotu Nail, aby jak równy z równym allearski wódz negocjować z nią trudny temat, mianowicie połączenie naszych sił. Jednakże wobec widoku, który zostaje mi ukazany, zastygam jak zamurowany.

Za połami zielonego sukna w namiocie dostrzegam klęczącą Nail. Jest ona naga, ma uniesioną głowę i zamknięte oczy. Zaś swym również pozbawionym ubrania ciałem, niczym wąż oplata ją nieznany mi mężczyzna, składający co raz pocałunki na kobiecym łonie, udach, to pośladkach.

Doprawdy nie wiem, czego tak naprawdę jestem świadkiem, ponieważ obserwowana przeze mnie scena przypomina raczej odprawianie jakiegoś rytuału, a nie cielesne zbliżenie. A zaraz czuję na ramieniu wątłą dłoń leciwej kobieciny ze starszyzny i słyszę jej skrzypiący szept:

– Kobiecie trudno jest przewodzić Allearom… Jej pozycja jest stale zagrożona przez mężczyzn, allerskich wodzów poszczególnych klanów, których musi darzyć należytymi względami i przyjmować ich zaloty. To właśnie obserwujesz. A kiedy któryś z nich wreszcie dopnie swego i stanie się jej mężem, ona utraci swoją pozycję. Choć teraz jest ona wyjątkowo silna, albowiem ciemnoskóra kobieta nie ma nad sobą zwierzchnictwa starszyzny…

– Rozumiem… – odpowiadam ściszonym głosem i jednocześnie obserwuję, jak mężczyzna w namiocie próbuje skraść Nail pocałunek w usta. Ta jednak nawet nie otwierając oczu, umiejętnie schodzi z linii obcych ust podobnie, jak niegdyś z moich. Następnie nie okazując emocji, lekko odpycha niedoszłego kochanka od siebie. Ten niebawem daje za wygraną. Ubiera się i odchodzi. Lecz w jego miejsce pojawia się innym. I chociaż na tego wodza Nail także nie spogląda, ciągle nie podnosząc powiek, to odnoszę wrażenie, że pozwala mu już na więcej. Nie zdejmuje cudzych rąk ze swego biustu i godzi się na intymne pieszczoty, mając ciągle zadartą wysoko głowę.

Niestety wynikiem obserwowanych, intymnych scen jest to, że szybko gaśnie we mnie uprzedni entuzjazm, aby w jakiś sposób połączyć swe siły z Nail. Podziwianie tej bliskiej mi osoby w obcych, męskich ramionach wbija w me serce bolesne kolce zazdrości i skutecznie odwodzi tym samym od pierwotnego zamysłu, aby to ciemnoskórą kobietę uczynić na ten czas swoją małżonką.

Jednak właśnie dostrzegam jak wzgardza ona, choć w subtelny sposób, kolejnymi adoratorami. Czemu więc miałaby łaskawie przyjąć mnie, tego, który sam już nią wzgardził, wybierając Larien? Nie, dość upokorzeń i próżnych nadziei – myślę sobie, że moją skomplikowaną relację z Nail czas wreszcie definitywnie zakończyć. Zbyt wiele bowiem pojawiło się już na naszej wspólnej drodze przeszkód, aby można je było teraz z sukcesem pokonać.

Snując takie rozważania, oddalam się od namiotu i szukam sobie ustronnego miejsca. Pragnę w spokoju przemyśleć bieżącą sytuację i podjąć stosowne kroki odnośnie do najbliższej przyszłości.

Tak, Pendorum umiera, a ja nie mam zamiaru się temu biernie przyglądać czy walczyć o pełnię władzy w allearskiej puszczy. W końcu poniesione zostają już znaczące ofiary: Larien, Hamri, Agron. A co zostaje zyskane? Nic, zupełnie nic. Okrutni Bogowie opanowują kolejne krainy i nikt nie jest w stanie im się choć trochę skutecznie przeciwstawić. Zatem dość tego! Idę na wojnę, ale nie sam. Tym razem osobiście będę bezwzględnie zjednywał sobie sojuszników i nieważne przekupując kogo trzeba, grożąc mu, czy wyciągając pomocną dłoń. Najważniejsza jest przyszłość Pendorum, to z tą krainą nieodzownie wiążę swój los. Ja i Pendorum to teraz jedność. Zaś Nail może pozostać tutaj i bronić allearskich kniei, jeśli taka jej wola albo też odważnie podążyć moją drogą i stanąć u mego boku. Tę decyzję pozostawiam tej ciemnoskórej kobiecie, własną niniejszym już podejmuję.

W związku z tym jeszcze tego samego dnia ogłaszam, że wszyscy, którzy pozostają pod moją komendą, mają przygotować broń, rumaki oraz prowiant na drogę, bowiem skoro świt wyruszamy w kierunku konfederacji Favers. Tak oto w wiernej mi części allearskiego obozu ponad pięć setek podległych mi wojowników i wojowniczek szykuje się na wojenną wyprawę.

Lecz niespodziewanie wśród sprzyjających mi kobiet odnajduję zakonniczkę srebrzystej łani. A jest to ta sama osoba, z którą kocham się w noc święta Harremid nad brzegiem strumienia. Nie, bynajmniej nie obawiam się, iż w obliczu obecnych podziałów będzie ona szpiegiem w moim obozie nasłanym przez Nail. Jednak chcę się upewnić w moich domysłach, dlaczego opuszcza ona swe siostry zakonne i oddaje się pod moje władanie.

Gestem ręki przyzywam ją do siebie i wskazuję miejsce na pniakach drewna w cieniu liściastych drzew. Kierujemy się tam, a wtedy bez ogródek dumnie oświadczam:

– Wiem od świętej pamięci wielkiej mistrzyni Hamri, że nosisz imię Lisotia i jesteś ponoć osobą, na której jak najbardziej można polegać. Wiem także, że jesteś niemową. – Kobieta z długimi, jasnymi włosami związanymi w kitkę i o dość pospolitej urodzie czyni na potwierdzenie lekkie skinięcie głową. Ja zaś kontynuuję: – Skoro przechodzisz na moją stronę i zamierzasz wyruszyć ze mną na drugi kraniec Pendorum, niech tak będzie, ale z góry pragnę jasno nakreślić sytuację między nami.

– „Zatem”? – gestykuluje łagodnie Lisotia.

– Otóż zgodnie ze swoim pragnieniem możesz zostać na pewien czas moją partnerką. Będziemy sypiać razem w jednym namiocie, ale to wszystko. Nie obiecuję ci miłości, małżeństwa ani tego, że będę ci wierny. Również nie wiem, ile potrwa nasz związek. Czy mój przekaz jest jasny? – zapytuję, a odpowiedź sprawia, że niemal zsuwam się z zajmowanego pniaka:

– „Przekaz jest jasny, lecz ty wydajesz się ciemny, a wręcz mroczny ze swymi insynuacjami”.

– Ale…? – Zbity z tropu wytrzeszczam oczy, a kobieta wyjaśnia:

– „Swego czasu uratowałeś mnie, więc odpłaciłam ci rozkoszą swego ciała. Ale już spłaciłam swój dług. Ty natomiast sam wcale mi się nie podobasz. Jesteś rudy i jakiś taki, jakby bez charakteru” – Krzywi się na twarzy kobieta. – „Ja z kolei jestem przede wszystkim zakonniczką srebrzystej łani. Moją powinnością jest nieść wybawienie i ulgę potrzebującym, a nie szukać sobie partnera do uciech cielesnych” – kończy z pewnym wyrzutem.

– Więc… dlaczego dołączasz do mnie, a opuszczasz swe siostry zakonne…? – Głowię się nad tą niezrozumiałą dla mnie decyzją.

– „Dołączam nie tyle do ciebie, ile do planu, który ponoć zamierzasz realizować” – odpowiada Lisotia. – „Nasza wielka mistrzyni, jak wspominasz, nie żyje. Zaś pozostałe zakonniczki srebrzystej łani przystępują do ciemnoskórej. Ale czego one tu będą chronić, lasów”? – Kobieta rozpościera szeroko ramiona i zdecydowanie gestykuluje: – „Chcę walczyć i działać dla dobra Pendorum dzień w dzień. Zresztą pokonywać wrogów mogę także i nocą. To moja prawdziwa powinność, a nie iść ślepo jak owca za moim dotychczasowym stadem, szczególnie że nie posiada ono na ten czas przewodnika”.

– Zatem to głos serca tobą kieruje… – zauważam już trochę zorientowany w sprawie.

– „Serca i rozumu” – Lisotia uderza się zdecydowanie w klatkę piersiową, a potem czoło i czyni następne gesty, które tym razem wyjaśniają więcej, niż chciałbym wiedzieć: – „Kiedy gniłeś w niewoli w twierdzy Harenson z wielką mistrzynią, ja cały czas byłam tu. Siedziałam na miejscu z rozkazu Hamri i nie zrobiłam w tym czasie zupełnie nic, aby wspomóc ludzi z Pendorum. Ten rozkaz przełożonej był niczym niewolące mnie kajdany”. – Wyciąga przed siebie ręce. – „Jednak poza tym, że tkwiłam tu bezużytecznie, również nasłuchiwałam. Allearska starszyzna od dawna ma cię za nic, twierdzi, że jak na syna Anrei jesteś słaby. I ostatecznie to jest powodem, dla którego po okaleczeniu Roksin starszyzna staje za twymi plecami. Oni obawiają się Nail, która jest silna. Oni wolą, byś to ty był na czele, aby tobą manipulować. Inne zakonniczki srebrzystej łani też widzą te zależności i z braku wielkiej mistrzyni oddają się pod komendę kogoś, kogo uważają za roztropniejszego. Ponadto honorowi zakonnicy czerwonego lwa odstępują od ciebie, bo pragną godnej śmierci, a raz im już tę możliwość odebrałeś. W ten sposób uratowałeś ich życie, ale straciłeś serca”.

Po tym wywodzie kobiety zamykam twarz w dłoniach i silnie pocieram ją, marszczą się paskudnie. Aż zmęczonym głosem zapytuję:

– Więc co ty jeszcze koło mnie robisz…? Odejdź, jak wszyscy, którzy przejrzeli na oczy…

– „Otóż jam teraz twą światłością na twej prawej drodze” – Lisotia nieoczekiwanie się uśmiecha i krzepiąco klepie mnie po plecach. – „Tak, twoją pochodnią w mroku, ale nie partnerką, rozumiesz”?

– Tak, chyba tak… – stwierdzam na dobre skołowany. A zaraz staje koło nas góra mięśni i kości w osobie wojownika Ambum i ten, spoglądając na Lisotię, bezczelnie wypala:

– Pindżałka!

– Nie… raczej nie… – odpowiadam bez przekonania i szybko się poprawiam: – To znaczy nie tylko pindżałka, Ambum, nie tylko… – Następnie kieruję spojrzenie na zakonniczkę. Kłaniam jej się lekko i mówię: – Dziękuję ci z całego serca za to, że mnie wspierasz i wiedz, że zrobię wszystko, aby cię nie zawieść. Teraz natomiast… – Wstaję ociężale i na pożegnanie grobowym tonem rzucam: – Idę rozmówić się ze… starszyzną, pozdrawiam…

Tak, jak zapowiadam, tak też czynię i już niebawem zjawiam się na niewielkim palcu z wydeptaną ziemią, gdzie w kręgu znajduje się znacząca ilość wysłużonych pniaków drewna. Jest to tradycyjne miejsce zbierania się allearskiej starszyzny. W jej skład od zawsze wchodzi kilkanaście do kilkudziesięciu osób, a są nimi postacie, które obowiązkowo znaczy już pełna siwizna włosów i niegdyś były one klanowymi wodzami bądź żonami wodzów.

W tej chwili, czyli w porze wczesnego popołudnia, na pniakach zasiada raptem pięciu leciwych mężczyzn i trzy stare kobiety. W liczniejszym zgromadzeniu starszyzna zbiera się jedynie w celu uradzenia donioślejszych spraw. Ja jednak nie potrzebuję szerokiego gremium, aby po prostu przekazać to, co zamierzam. Lecz moje słowa zostają uprzedzone przez pokurczoną staruszkę, która skrzypliwym tonem oznajmia:

– Doszły nas słuchy, że nasz wielki wódz, czyli ty sam, Avezanie… szykujesz armię do wymarszu, aby prowadzić wojny w odległych krainach…

– To bardzo nieroztropne, nieroztropne… – wtrąca łysawy starzec, którego wąskie płaty prostych włosów zwisają mu aż do pasa.

– Właśnie, wręcz nieodpowiedzialne… – podchwytuje trzecia osoba ze starszyzny, nieco otyła, u której ciężko rozeznać płeć z powodu siwych włosów częściowo zasłaniających twarz. Tymczasem głos powraca do pierwotnie wypowiadającej się staruszki:

– Wielki wybraniec Allearów musi przede wszystkim ugruntować swoją pozycję tu, na miejscu, w allearskim obozie. Zaś musi to uczynić, strącając z piedestału ciemnoskórą kobietę. To niedopuszczalne, by to ona współrządziła, to zagraża naszej jedności…

– A może waszej pozycji i władzy? – Sam w końcu zabieram głos, czyniąc to dość ostrym tonem. Na co starcy patrzą na mnie z pewnym politowaniem i jeden przez drugiego się odzywają:

– W obliczu tego, kim naprawdę jesteś, pamiętaj, co nam obecnie zawdzięczasz…

– Słowem wszystko…

– Podporządkuj się, jak wypada na młodszego syna…

– Będziemy ci prawdziwymi ojcem i matką.

– Będziemy ci radą i przestrogą.

– Słuchaj nas.

– Złóż odpowiedzialność na tych, którzy na dobre poznali już świat…

– Zawsze przyjmę dobrą radę – odpowiadam, czym wzbudzam na bezzębnych twarzach adwersarzy lekkie uśmiechy. Lecz te raptem gasną, kiedy dodaję: – Jednakże zaznaczam, że w żaden sposób nie poczuwam się do posłuchu wobec przedstawianych mi sugestii. Zatem wiedzcie, że jutro, skoro świt, bezwzględnie wyruszam z całą podporządkowaną mi armią. Natomiast z wami nie przybyłem tego konsultować, a jedynie przekazać mą wolę. Wolę przywódcy Allearów i obecnego wybrańca, którego, czy wam się to podoba, czy nie, sami namaściliście na wodza. – Po tych nieco wyniosłych słowach odwracam się z zamiarem odejście. Wtedy zza pleców słyszę, niczym krzyżujący się ze sobą oręż, zgrzytliwie wypowiadane słowa:

– Larien też sądziła, że sama może przewodzić…

– Tak i myślała, że jest taka sprytna…

– I tylko zobacz, co ją spotkało…

– Zobacz to, przejrzyj na oczy i zastanów się dobrze, czy będąc równie krnąbrnym, jak ona, szybko nie podzielisz jej losu, nasz wodzu…

Na te niecne sugestie gwałtownie spoglądam przez ramię. Wszyscy starcy raptem wbijają wzrok w ziemię, patrzą po sobie bądź na liściaste korony drzew. Z kolei do mnie jak grom z jasnego nieba dociera, czemu to właśnie Nail, jako zabójczynię Larien, wskazała Roksin. Zapewne ktoś zręcznie jej ten zamysł podsunął. I już wiem kto. Niestety nie mam żadnych dowodów i zbyt mały autorytet, aby wymierzyć stosowną karę, którą niechybnie byłaby śmierć. A skoro tak, to odchodzę. Ale od te pory bacznie będę oglądał się za plecy i podczas snu wyznaczał stosowną straż przy moim namiocie. Jednocześnie dobrze zapamiętam kogo i dlaczego w przyszłości dosięgnie mój słuszny gniew.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: