- W empik go
Gratis i Apoftegmata - ebook
Gratis i Apoftegmata - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 249 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ziemianin, Pleban
Z. Pomaga Bóg, ks. plebanie.
P. Dziękuję wam, mój łaskawy panie.
Z. Cóż tu u was nowego słychać?
P. Nic dobrego, wojna w Krakowie, ja żałuję, żem swego Albertusa na Podole wysłał, więcej by tu był mógł wysłużyć, bo słyszę płacą dobrze.
Z. Jakoż to wojna ma być w mieście stołecznym?
P. Jużci nie wiem, skąd ją zacząć. Posłałem tam był do Krakowa Matyasza na naukę, aby się w Kollegium Wielkim uczył. Teraz, gdy mię nawiedził, powiada mi dziwne historye, jako jezuici swoje szkoły poczęli zaczynać; akademicy poczuwając się w tym, że swojej dosyć czynią powinności, co się tycze nauk wszelakich, bronią tego jezuitom.
Z. A dlaczego mają rzeczy dobrej dobrym ludziom zabraniać?
P. Nie każdą rzecz dobrą dobrzy ludzie czynić powinni, zwłaszcza jeśli prawa i przywileje kogo w czym obwarowały. Dobra to rzecz jest szafować sakramentami świętemi kościelnemi, jednak nie każdemu to chrześcijaninowi wolno, tylko temu, którego na to Pan Bóg przez swoje namiestniki powoła.
Z. Nie od rzeczy to WM. powiadasz. Ale dla Boga, czy to nie lepiej, gdy darmo uczą, jako jezuici czynią?
P. Darmo? Obacz jeno WM., jako to darmo. Pamiętam ja, gdy naprzód jezuici do Polski przyszli, byłem na ten czas w Poznaniu na tumie. Pokora w nich wielka była, układność, nabożeństwo, w szarych rewerendach chodzili i tym ludzi za sobą wiele pociągnęli; szkoły naprzód poczęli otwierać: co żywo do nich, tym nawięcej pretekstem, że darmo uczyli, i zda się to każdemu, nie głęboko w rzeczy zaglądającemu, że darmo, bo sześci groszy od chłopca na kwartał nie wezmą, nie wybierają cretales, jajec dla rekreacyej znosić nie każą, jako na małych miasteczkach za mnie bywało; ale wejźrzawszy w ich postępki, które mają przy fundowaniu swoich szkoł, i potym, co z tej nauki mają za pożytki, każdy mądry musi przyznać, że nie darmo, ale barzo drogo uczą.
Z. Jakim to sposobem, dla Boga, nie mogę zrozumieć.
P. Uczynię tak, abyś WM. zrozumiał. Naprzód, gdy swe szkoły fundują, warują to sobie, aby ich nie fundowali, aż pierwej mają tak wiele dochodów, coby się wszyscy, ile ich tam ma mieszkać, dobrze wychowali, zamykając w tym wychowaniu szaty, żywność i wszelakie dostatki, do dobrego mienia należące. To już mając, dopiero swe szkoły zaczynają. Wiem o tym pewnie z ust jednego zacnego i wielkiego biskupa, że gdy ich pytał, czemu by w Łucku teologiej nie uczyli, odpowiedzieli mu, że „jeszcze nie mamy tak wiele na to fundacyej, aby się teologia czytała”. A jeśli darmo uczą, cóż im po fundacyej?
Z. Nie wiedziałem ja o tym, aby tak opatrzni byli.
P. I owszem ich reguły inaczej im nie każą czynić. Nawet, żeby im ni na czym nie schodziło, obligują ich, aby gdziekolwiek są, ogród swój mieli, a to dla rekreacyej, bo też i to należy do bytu dobrego: widzieć pięknie. Przypatrz że się WM., co jeszcze z tego za pożytki mają, abyś WM. osądził, jeśli darmo uczą, abo nie. Czy się to mała rzecz WM. zda przez uczenie małych dziatek do znajomości ludzkiej drogę sobie otworzyć, a przy znajomości i do pożytku?
Z. Niemała. Ale jako to?
P. Tak. Gdy kto do starych szkół dał dziecię, zmówił z bakałarzem na kwartał dać złoty, taler, czerwony złoty i nic więcej mu nie dał, bo nie powinien. Jezuici zaś nie targują się o płacą: uczą pospołu bogatego z ubogim, na dyskrecyą służą i dla tego więtszą nagrodę biorą. A co ubogiego darmo uczą, to mu pan in quadruplo przy swym synku nagrodzi. A to się dzieje w ten sposób. Pobędzie synaczek w infimie, pocznie już repetować: Quae maribus tribuuntur; pomknie się potym z szkoły do szkoły, otrzyma za praemium obrazek jeden i drugi, zostanie imperatorem Romanorum abo Graecorum: da znać panu ojcu, paniej matce, panu wujaszkowi, ciotuchnie, pośle nadto obrazik cum indulgentiis z radości. Przyjedzie ociec do syna, gdzie się uczy, abo stryj, powinny, wuj, ciotuchna: alić ich dzieciątko z oracyjką piękną przywita; alić ono pięknie odprawuje komedyą; alić ono nadobnie w komeszce, w wianeczku koło ołtarza się uwija, świeczki długim drzewcem gasi, dzwoni we dzwoneczek, pięknie się kłania, spowiada się co tydzień: Jego M. ks. rektor też z drugą a dłuższą oracyą przyjdzie: „Miłościwy Panie, dobrodzieju nasz, Miłościwa dobrodziejko, macie WM. za co Panu Jezusowi dziękować, że Pan Bóg WM. dał tę roztropność, iż to dzieciątko oddaliście tu do naszych Ojców, bo za mały czas wzięło znaczne postępki, naprzód w bojaźni bożej, w nabożeństwie, w cnotach, w nauce i przykładem wielkim jest drugim dziatkom. On wstyd, ona skromność jego, ona pilność, ona chęć do nauk, że wszystkich inszych celuje. Nie włóczy się po Kleparzu, po Gramatykach, po przechadzkach, w każdą godzinę wie o nim r-dus magister i znacznej WM. pociechy z zacnym domem swoim doczekacie”.
Z. Mój drogi ks. plebanie, dalibóg, słychałem właśnie taką oracyą, gdy ją w Lublinie do jednego sąsiada mówili, a miło jej było sąsiadowi memu słuchać.
P. Dla Boga, jako się ociec i matka, także i powinni cieszyć nie mają, gdy ich wypłókanie, ich krew, tak usilnie zalecają, choć w rzeczy samej nie masz co. Sam WM. zrozumiej po sobie, któremu Pan Bóg potomstwo dał. Więc rodzicy, słysząc taką nowinę a pocieszną, nie on taler abo czerwony złoty kwartału umownego, coby go był dał prostemu bakałarzowi, ale wnet z workiem co znacznego, wnet kielich, wnet na sutannę, na antependium, na dzwon, więc wołów kilka abo ryb beczek, jeśli z Podola, więc miodu przasnego, więc zboża łasztem jakim.
Z. Prawda, bo i stamtąd siła nabrali.
P. A zaś w mieście kupiecki człowiek to lagę oliwy, to kamieniem korzenia, rozynków, cukrów, biskoktów, koców białych, materyej, półcien dla ojców, sukna i o co się jedno przymówi, rodzicy żadną miarą się nie wymówią. Uczęstują Jego Mci ks. rektora, udarują privatim, a on odchodząc, zaleca zakon swój (cudzego zakonu i świeckich księżej pewnie nie zaleci), swoich też na inszym miejscu blisko onego dobrodzieja mieszkających kommenduje, w łaskę szrobuje, ochędostwo nabożeństwa ich wychwala, r-dum magistrum onego dzieciątka specialiter zaleca; potym, aby się te rzeczy nie łatwie rozrywały, sam odszedszy, pośle prędko magistrum r-dum; magister zaś r-dus w rogatej czapeczce, w stojącym kołnierzu, jak w pasztecie, z pacioreczkami przyjdzie, uśmiechając się, przywita pięknie, Ich Mci dzieciątko zaleca i więcej, niźli Jego M. ks. rektor. Alić magistrum r-dum uszanują, uczestują, udarują privatim i dla patresów też ad communem usum hojnie. Tu już WM. patrzże: in centuplo nagradza się im od jednego możniejszego, którego ex discretione rzkomo darmo uczą, że i za sto równych uboższych zapłaci się im lepiej, aniżliby się był zmówił na kwartał, I tak WM. baczysz, że o dawnych szkołach i tych nowych jezuitskich może się mówić on dawny wiersz:
Mercurius, pueri, minimo placabilis. Ille
Lacte vel agresti melle litatus erit.
Non sic Alcides. Aries aut agnus opimus
Poscitur, aut aliquo de grege lecta pecus.
Dicis: at ille lupos arcet; quasi referat, utrum
Custos anne rapax perdat ovile lupus.
Nie wiem ci, jeśli tam nie masz czego contra quantitatem. Stary ja żak, mogłoby się o tym szeroko mówić; wszak też oni, o czym dobrze wiemy, contra quantitatem biorą.
Z. Otworzyłeś mi WM., ks. plebanie, oczy; już teraz ich postępki lepiej baczę.
P. Dopieroć to początek; słuchaj jeno WM. dalej, do czego to przywiodę, a przyznasz mi WM., że tak, a nie inaczej.
Z. Aboś WM. u nich kiedy w zakonie mieszkał, żeś WM. tych rzeczy jezuitskich świadom?
P. Nie mieszkałem, ale jako mię WM. widzisz, mam lat siedemdziesiąt i pięć, jako jeno ich pamiętać mogę, upatrowałem ich obyczaje i tu w Polszcze i w Wielkim Księstwie Litewskim; więc gdy kto ma eksperyencyą przez lat czterdzieści abo pięćdziesiąt, gdy eksperyencyą pierwszego, wtórego roku etc… porówna eksperyencyą dziesiątego, jedenastego i tak per consequens, siła rzeczy może zrozumieć i drugich nauczyć, czego nie mogą przez słabość rozsądku obaczyć.
Z. Proszę, powiadaj WM. dalej.
P. Pokazałem WM. jeden a wielki pożytek, który jezuici mają z uczenia dziatek. Drugi zaś ten jest, że nie dla nas świeckich (policzę się też w ten poczet), ale dla samych siebie dzieci tak wiele uczą. WM. się gospodarstwem bawisz, dla tegoż stąd ja zacznę. Mądry gospodarz, gdy ma stado, zna każde źrzebię i rozsądek czyniąc, z rozmaitych znaków zwykł je brakować: to będzie dobre, to leda co; owo zostawi i zażywa na swą potrzebę, tego zaś popchnie między ludzi, napiątnowawszy jednak, aby potym, gdy się u kogo trafi wzmianka dobrego konia, on poznał i dał o nim iudicium: „Przyjacielu, taki to koń, dostań go, abo niechaj”. Także oni wszystkie dzieci, co ich jest w prowincyej, radziby uczyli; jeśli jakie jest dobre ingenium, pilne, solidum, bonae exspectationis, successionis, spei, ratunku od powinnych, zacnych, aby je do siebie zaciągnęli na rozkrzewienie i pożytek zakonu swego. A mają na to dziwne swoje namowy, któremi miękuchne serca młodzi tak uwodzą gładko, skutecznie, że trudno się lada komu obaczyć; wielkiej na to w rzeczach i postępkach ludzkich potrzeba eksperyencyej, aby obaczyć, na co owe częstowania cukrami, dozwalanie rekreacyj po medytacyach nie gwałtownych, więc owe nadymanie serc dziecińskich przyszłą sławą: „Będziesz potym apostołem do Nowego Światu, będziesz świętym, będą cię malować z promieniami od głowy pochodzącemi”. Któremi namowami młody człowiek, wspominając sobie na obrazki, które mu w gramatyce za praemia dawali, dobrze przedtym do tego rzecz swoję prowadząc, jako się nie ma zmiękczyć i namawianiu ich podać? Więc inszych tak wielu sposobów różnych wedle różności osób, lat, kondycyej, urodzenia, których teraz nie będę wyliczał; oni to pierwej dobrze wybaczą z młodziej różnemi sposobami a nieznacznie. Jeśli zaś którego zaciągnąć nie mogą, abo że go rodzicy gwałtem wezmą, abo że sam u nich nie chce być, to już miasto napiątnowania, że takiego słowa zażyję, konjurują go, ut beneficii accepti sit memor, pomniąc na to, że Deo, parentibus et praeceptoribus non potest reddi aequivalens, aby ich jako swoich dobrodziejów i nauczycielów nie zapominał, aby za wszelaką okazyą promowował, aby nawiedzał, aby się często spowiadał, aby in saeculo żyjąc (jakoby oni extra saeculum zaszli daleko), ich zakonowi świętemu życzliwym był, aby do kongregacyej sam i z swojemi chodził, i inszych tak wiele kondycyj, któremi umysł młodego człowieka uwichlą, upętają, że trudno do wolności rozsądku przyść.
Z. Cóż ja to od WM. słyszę.
P. Takci jest, a nie inaczej; wiem, co mówię. Dałbym WM. wiele przykładów. A to jeszcze WM. uważ, że gdy swój zakon zalecają, jakoż i sam przyznać muszę, że jest zalecenia godzien, tedy tak inszych lekce poważają, tak ich udają, aby ich pokazali jako napodlejszemi, nie tylko privatim, ale i publice kazania o nich czyniąc, komedye strojąc, aby tak ad odium do ludzi księżą świecką, bądź profesorów, bądź studentów przywiedli. Pomnię na zamku krakowskim w kościele jednego jezuitę każąc o świętej spowiedzi, o której gdy już wiele powiedział, naostatek to przydał: „A gdzieś się spowiadał? – U księdza świetskiego? – O, wiesz to Bóg, jaka to tam spowiedź”. – Słyszało to siła prałatów zacnych. Więc inszy zakonnicy nie przyjmą do zakonu, aż się naprosi, nullo alio respectu, tylko devotionis, a oni proszą, namawiają, perswadują i tylko z tego zakonu zbawienie ukazują.
Z. I naukęć swojętak udają, że lepsza być na świecie nie może.
P. Jam się u nich nie uczył, tylko explorandi gratia przypatrowałem się jeszcze w Poznaniu, gdy mieli dość godnych ludzi, którzy byli z Akademiej Krakowskiej do ich zebrania wstąpili. Ale proszę, uważ to WM., com ja zrozumiał, równając nową instytucyą do dawnej, w której miałem zacnych nauczycielów z Akademiej. Przedtym, gdy się dziatki uczyły w szkołach dawnych, liczyli nauki, to naprzód grammatica, potym rhetorica, potym dialectica i dalej, jako dowcip i przyrodzona inklinacya kogo prowadziła, bo nihil invita Minerva. Teraz zaś w tych nowych szkołach jednę samę grama – tykę rozpłatali na wiele części: tu infima, tu grammatica mniejsza, tu grammatica więtsza, tu syntaxis, tu humanitas etc. Więc to u prostych i nieuważnych rodziców jest plausibile, gdy usłyszą, że ich syn w pierwszej, w drugiej, w trzeciej, w czwartej, w piątej szkole, a jeszcze owe crepundia dziecińskie w każdej szkole, że został imperatorem Graecorum abo Romanorum abo praetor, abo otrzymał praemium, wziął obrazek abo co innego – aza tam tego jest mało? Z czego wszystkiego cieszy się ociec, matka, powinni,. że tak wiele ław, tak wiele progów ich synaczek liczy w takich dygnitarstwach, a nie widzą tego, że to jedna tylko nauka, że to przecię grammatica.
Z. Dla Boga, tak jest właśnie; bacznie WM. o tym sądzisz.
P. Mój drogi panie, poradź się WM. w tym i namędrszego, co się zna na naukach i może dobrze osądzić, quibus terminis fines artium distinguuntur; nie inaczej WM. powie. Bo jako WM. grunt z sąsiedzkim gruntem ma pewne granice, o których sądzi urząd na to postanowiony, tak i o naukach WM. rozumiej, których w szkołach dawno uczono. Mnie WM. widzisz starego, siwego, a tego wszystkiego, co się oni uczą w tak wielu szkołach, progi różne przechodząc, ja za moich dawnych czasów nauczyłem się na jednej ławie, w jednej izbie, czasem na ostatku siedząc; czytano tam pierwszym coś trudniejszego, a przecię słuchając przychodziło do tego, żem to porozumiewał. Patrzże WM., jako siła czasu przyjdzie trawić w tak wielu szkołach na regułach różnych, trudnych, nieuważnie pisanych. Co się chłopiec przedtym jednej reguły uczył, nomina virorum, teraz już dwoja praca. Naprzód się uczyć: Quae maribus solum tribuuntur, mascula sunto; aby to zrozumiał potrzeba drugiej eksplikacyej, to jest, nomina virorum etc… sunt generis masculini, a potym dopiero exempla. Przedtym nomina mulierum sunt feminini generis, ut Barbara; teraz femineum dices, quod femina sola reposcit, i na to znowu wykład i przykład. Cóż to było po tych wielu regułach? Zaś tak wiele czasu strawiwszy na gramatyce, przez retorykę prowadzą discipuła do filozofiej. Tu już zabawić się było potrzeba, a oni to nazwali cursum philosophiae znacząc, że filozofią przebieżeć tylko potrzeba, nie zastanowić się na niej. Pomnię o tym zdanie człowieka wielkiego dowcipu i rozsądku, ks. Stanisława Sokołowskiego, o którym WM. słychał.
Z. Ten to, który był w poszanowaniu wielkim u króla Stefana?
P. Ten jest Piszą historycy o Atenach, że gdy się jaki dobry człowiek z Aten pokaże, bywa nader dobry, a gdy zaś jaki zły, bywa nader zły, właśnie jako i ziemia koło Aten i miód przednie dobry i truciznę prędko zabijającą, cicutam zowią (nie wiemci, jako po polsku nazwać), z siebie wydaje. Toż się może powiedzieć o tym zakonie świętym, że podawa z siebie ludzi wiele uczonych, świątobliwych; ale gdy się zaś jaki łotr stamtąd wywali, przedni łotr abo heretyk z niego bywa, jako to był Francken, także Marcus Antonius de Dominis. Bogdaj o takich kacerzach nie słychać więcej. Ale przy tych kursach dosyć krótce o tym namienić, wszak szerzej WM. potym mogę o tych rzeczach powiedzieć uważne niektóre konsyderacye. Do tego to wiodę, że na tak wiele szkół, a mało nauk potrzeba czasu nie mało; a nade wszystko uważ to WM., że najwiętszy czas na gramatyce trawią, której mógłby się każdy za krótszy czas i dobrze nauczyć. Ale oni grammaticam Alvari, która barzo trudna jest do zrozumienia i nauczenia, ucząc dzieci, przy niej czas wielki trawią z wielu przyczyn. Pierwsza; aby długo bawiąc w szkolę, ów kwest, wyższej wspomniony, co nadłużej brali. Druga, aby humory dziatek zrozumiewali długim się bawieniem w szkole. Trzecia, aby młodego wilczaszka na swe kopyto wyćwiczyli i młodością jego kierowali. Czwarta, gdyby dziecię od nich wziąć chciano, aby wymówki mieli: niech wżdy przynajmniej gramatyki, która jest fundamentem, nauczy się, a potym wolno go będzie wziąć. Piąta, aby młodość jego ad aetatem virilem zabawili w szkołach, a zabawiwszy go i w lata wprowadziwszy, jeśli jakie ingenium dobre, jeśli stateczny, jeśli exspectans successionem, jeśli auxilium od powinnych, jeśli nadzieja bene augendi res suas patribus, aby go u siebie zatrzymali i nie wypuszczali. A jeśli też ladajakie ingenium, abo rodzicy chcą go wziąć, abo sam się nie chce uczyć, abo u nich nie chce zostać, to wolno puszczają. Coż ono żaczysko już z wąsem będzie czynić? Za pacholę służyć? – prosty byk z wąsem za sługę? – Diak głupi; uczyć by się, jeśli nauk już czas minął? Jeśli w rzemiosło, wstyda się. Cóż tu uczynić? Musi ich prosić, aby mu conditionem obmyślili. Alić oni abogo inspektorem abo pisarkiem do swego dobrodzieja podadzą, abo kapelanem abo plebanikiem, abo go potym jako instrumentu jakiego do swoich rzeczy i pożytków zażywali.
Z. Miły ks. plebanie, jużci na wyższe beneficia przez nie wszyscy idą.
P. Do tego wiodę; tylko to pokazuję teraz, że te ingenia, które podlejsze są i nie zejdą się do nich, tak je na małe rzeczy udają, insze zaś do dworu, do kapituł, na biskupstwa, o czym niżej. I tak już WM. baczysz, że lada co się to zda uczyć dzieci, praca sordida; jednak to u nich nawiętszy fundament, aby w prowincyej tej, gdzie są, nie uczył nikt, jeno oni, i to mają za fundament do znajomości ludzkiej, do miłości, do spospolitowania się z ludźmi ad acquirendas facultates. Gdyby nie była, tylko illorum institutio, toby już żaden ksiądz i kanonik, i biskup, i pleban, i proboszcz, i wikaryj żaden nie był, jeno ten, kogo by oni chcieli. W świeckich zaś żaden pan, żaden senator, żaden poseł, żaden wójt, burmistrz, starszy przysiężnik, jeno illorum promotionis. A kiedy by starszy byli illorum institutionis, to wszystkie ich instrumenta et totam caperent provinciam. Imci to służy: Docete, docete pueros; sic regna possidebitis.
Z. A owi zaś, co ich do zakonu przyjmują tak wiele, na co ich obracają?
P. Siła by o tym mówić. WM. podobno rozumiesz, aby już jezuitami byli.
Z. Nie inaczej pewnie.
P. Mylisz się WM. na tym. A ja zaś tak mówię, że w kilkudziesiąt collegia jezuitskich mało jest prawdziwych jezuitów, to jest, którzy już formam essentialem mają, przez którą są jezuitami i od inszych zakonników są różni.
Z. Tego nie mogę pojąć.
P. Prawda, że człowiek forma essentiali różny jest od inszych zwierząt na świecie?
Z. A co WM. zowiesz formam essentialem? Jam już dawno słuchał o tych rzeczach.
P. Forma essentialis człowieka jest to, co człowieka czyni być człowiekiem, jako jest rozum i dlatego filozofowie mówią, że człowiek jest animal rationale; kiedy tego nie ma, choć ma figurę, postać człowieczą, tedy nie jest człowiekiem .
Z. Już teraz rozumiem.
P. Tymże WM. sposobem o jezuitach rozumiej, że choć oni w tym habicie chodzą, nie zaraz są jezuitami.
Z. Dla Boga, pojąć tej subtelności nie mogę.
P. Dobrześ ją WM. nazwał subtelnością i prawdziwie wielka jest subtelność. Wiedz WM. o tym, że oni wstąpiwszy do zakonu, długo próbują, nie rok, jako w inszych zakonach, ale kilkanaście, czasem kilkadziesiąt; siła czasu wynidzie, nim którego ad quintam essentiam przywiodą; już będzie uczył, już będzie kapłanem, przecię jeszcze nie jest jezuitą prawdziwym.
Z. Cóż czyni jezuitę prawdziwego? Nie przeciw się WM., że tak często przerywam; gdy czego nie rozumiem, muszę się pytać.
P. Dobrze WM. czynisz. Mają oni w swoim zakonie cztery vota: pierwsze paupertatis, wtóre castitatis, trzecie oboedientiae, ale to są spólne z inszemi zakonami.