- W empik go
Gromiwoja: komedya - ebook
Gromiwoja: komedya - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 229 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KRAKÓW
G. GEBETHNER I SP.
1910
KRAKÓW. – DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI.
I.
Niema zapewne w dziejach starożytnego świata epoki drugiej, oświeconej taką pełnią historycznego światła, jak schyłek piątego stulecia przed Chrystusem w dziejach Grecyi, epoka bratobójczych zapasów między Atenami a Spartą.
Z jednej strony mamy tu posąg ze spiżu ulany, w który wielki historyk Tucydydes włożył wszystkie swoje miłości i wszystkie boleści a przedewszystkiem nadzwyczajną miłość dla prawdy; z drugiej strony okalają ten posąg piękne, zwinne, uśmiechnięte postacie Arystofane-soWskiej muzy, wplatające w poważne i zimne na pozór linie Tucydydesowskiej historyi komentarz pełen powszedniości, życia i śmiechu. Uwijają się po wielkim torsie dzieła wiekopomnego, jak owe dzieci, igrające na słynnej postaci Nilu w watykaliskiem muzeum: a jeżeli prawda przez usta dzieci najczęściej się objawia, to tym dzieciom s wy wolnym Arystofanesa w zupełności zasługę tę przyznamy i wdzięczni za nią będziemy.
To trafne porównanie, jakiem Kazimierz Morawski scharakteryzował wielką poezyę Arystofanesa, podnosi nie tylko piękno, lecz podkreśla wymownie niezmierną jej wartość historyczną.
Tragiczna kultura Hellady piątego wieku wyłoniła nad sobą słońce, któremu światło dał Tukidydes, a ciepło Arystofanes: dopiero te dwa czynniki, razem działające, tworzą vim viłalem, silę życiodajną, która zdolna jest wydać roślinę zdrową i piękną, a imię jej jest prawda dziejowa, czyli historya w pojęciu najbardziej nowoźytnem.
Jak z olbrzymiego reflektoru, rzuca z historyi swej Tukidydes snopy światła na ówczesnych wielkich ludzi i wielkie wypadki dziejowe, ale dopiero Muza Arystofanesa oblewa tych ludzi rumieńcem krwi i barwy, ukazując nam ówczesnego Ateńczyka, jakby w kinematografie.
Wprowadza nas do domu i do świątyni, na agorę i na Pnyks, ukazuje zajęcia, troski, radości i obyczaj grecki: widzimy najdokładniej wszystkie warstwy i stany: rycerza, arystokratę, kapłana, kupca, uczonego, poetę, żołnierza, majtka, rzemieślnika, chłopa, niewolnika i dzikiego barbarzyńcę; wchodzimy w zażyłość familijną, poznając kobietę ateńską, jej zajęcia, obowiązki wady i rozmaite grzeszki: jej aspiracye sufra-zstki i dążenia emancypacyjne; idziemy wraz z ateńskimi chłopcami do szkoły śpiewu, muzyki i gimnastyki, poznajemy ich wychowanie, zabawy, przymioty i zdrożności. Bierzemy żywy udział w obrzędach religijnych, w klubach, w literackich prądach i starciach, w zagadnieniach i kwestyach naukowych, społecznych i politycznych. Poznajemy gwarne życie ulicy, rynku, targu; przesuwają się przed nami dygnitarze, sędziowie, pieniacze, skąpcy, viveury, gogi, pieczeniarze, hetery, sportsmeni, wróże, lichwiarze, celnicy, woźni, przekupki, policyanci, niemowlęta, nawet psy ateńskie), wreszcie typy niemal wszystkich szczepów helleńskich wraz z ich odrębną gwarą; słowem historya helleńska wtedy dopiero przed oczyma naszemi wstaje i żyje, kiedy zacznie w niej krążyć ciepła, czerwona, serdeczna krew poezyi Arystofanesa.
II.
Wieść o klęsce sycylijskiej uderzyła w Ateny, jak piorun: nie było domu, nie było rodziny, nie było człowieka, któryby nie opłakiwał najdroższych. Jęk, płacz i bezbrzeżna rozpacz przysiadły wieńcem fijołków zdobne, przesławne Ateny; tak w ciągu dwu pokoleń odwróciła się szala losu i powtórzyła się na opak scena z Persów Ajschylosa:
Gdzie spojrzeć, wszędzie drobne ręce Zasłonv z "'Iowy dra; Łona goreją w ciągłej męce I wzrok zachodzi łza!
) Osy, w. 892–994: pies Kidatenej i Labes ze szczeniętami przed sądem… i
Persa zona nieszczęśliwa! Serca tęskny żal przeszywa Za tym, z którym żyła krótko, Za sypialnią ich milutką. Pełna młodych uciech woni, Za któremi dziś jej cicha Boleść wzdycha J łzy roni!
Tylko tym razem nieszczęście nie spadło na perskie niewiasty, lecz na matki ateńskie, żony i dzieci tego miasta, które utraciły ojców, me żów, synów.
Ach, okręty ich zabrały, Na okrętach zastęp cały: Ida na śmierć… Idą męże, ziemi naszej kwiat, Idą w Hadesowy świat!
Tak zawodzi w Atenach już nie chór starców perskich i nie Kserkses na teatrze, ale cały naród ateński na jawie rzeczywistej i ponurej, jak śmierć!
Ares, Ares, Jonów bóg, Statki nasze na proch stłukł! On wykosił lud nasz dzielny Na równinie tej śmiertelnej!)
Zaczął się dla Aten istny sąd ostateczny. Miasto ogołocone z obrońców, opuszczają i zdradzają sprzymierzeńcy na wyścigi; śmiertelny
) Persowie Ajschylosa, tłóm. K. Raszewski.
wróg, Sparta, stoi przed bramami; jeszcze na wiosnę tego fatalnego roku (413) zajął król Agis, jak wspomniano, Dekeleję, idąc za radą mściwego Alkibiadesa, a był to punkt strategicznie ważny, trzy mile od Aten leżący, – i zamienił to miasteczko na silną fortecę, osadziwszy się w niemna stałe; stamtąd rozpuszczał zagony po całej Attyce. Przerażone chłopstwo zbiegło do miasta, nie próbując nawet zasiać roli, inwentarz zmarniał, niewolnicy zbiegali całemi hordami do Sparty. Tukidydes szacuje liczbę zbiegłych na 20.000, w tem większość zdolnych rzemieślników, stąd upadek rzemiosł, przemysłu i handlu, tych źródeł dobrobytu attyckiego. Skarb państwa poniósł nieobliczalne straty, gdyż stanęły kopalnie srebra w Laurion dla braku robotnika; sprzymierzeńcy nie płacili daniny tak… że z olbrzymich zapasów złota pozostało w kasie związkowej na Akropoli zaledwie 1000 talentów (5 milionów koron) żelaznego, nienaruszalnego, funduszu.
Klęska sycylijska pociągnęła nadto inne i to dotkliwe straty: najbogatsza wyspa związku, Chios, zbuntowała się i przyjęła za radą Alkibiadesa flotę spartańską, tak samo potężny Milet i Efez, stolice Jonii i Eolii azyatyckiej, wreszcie wyspy Lesbos i zasobny Rodos – przyjęły persko-spar-tańskie załogi. Ironia dziejowa: Tyssafernes, satrapa perski, i król Agis, potomek Heraklidy Leonidasa, biją razem Ateńczyków i to za radą Ateńczyka Alkibiadesa; wkrótce oba naczelne szczepy helleńskie łasić się zaczną przed barbarami na wyścigi skamłać o perskie złoto na bratobójczą wojnę!
Lecz duch tragiczny tkwił jeszcze w ludzie ateńskim. Nie upadli Ateńczycy pod nawa-lem tylu nieszczęść: z podziwienia godną energią jęli się obrony. Pomimo, że warstaty okrętowe opustoszały, pomimo, że brakło żołnierza, brakło pieniędzy, brakło niemal rąk, duch ofiarny sprawił, że rychło wystawili nową flotę i w kilku utarczkach odniósłszy przewagę, obronili przed peloponeską flotą wyspę Samos.
Ponieważ zwykłe ustawy w tej groźnej chwili nie wystarczały, przeto wybrano dziesięciu nadzwyczajnych urzędników, probuloi, których nazywam senatorami i oddano im władzę w ręce.
Oni mieli teraz rozstrzygać samoistnie o polityce, oni kierowali finansami państwa; Rada z roku 41312, mówiąc właściwie, abdy kowala na ich korzyść, lud mogł tylko zatwierdzać ich działanie, jeżeli go zwołano.
By] to zatem niejako komitet bezpieczeństwa publicznego, jak podczas wielkiej rewolucyi co-miti de salut public 9 a składał się z ludzi bardzo poważnych: między nimi był wielce szanowany Hagnon, sędziwy ojciec Teramenesa i poeta Sofokles, liczący wtedy ponad ośmdziesiątkę, osobistość niesłychanie popularna w Atenach, kapłan świątyni boga Amynosa, były wielki podskarbi i były strategos-hetman.
Z góry upoważniono ich do użycia pieniędzy skarbowych z owego funduszu żelaznego.
Wkrótce tez zaczęła się szala pomyślności zwolna chylić ku Ateńczykom.
Ten sam Alkibiades, który ojczyznę pogrążył w toń upadku, zaczął myśleć nad sposobem pojednania się z nią. Pod Samos leżała właśnie flota ateńska: z jej admirałami wszedł w tajemne rokowania, poczem wybadawszy grunt ostrożnie, oświadczył wyraźnie, że skłoni króla perskiego do przymierza z Ateńczykami, jeżeli u siebie zgniotą demokracyę i zaprowadzą ład oligarchiczny; dla siebie żądał zupełnej amnestyi. Pejsandros, jeden z dowódców floty, wyprawiony został z tą radosną wieścią do Aten; w tej chwili okazały wszystkie kluby oligarchiczne gotowość do czynu, potajemnie knując zamach stanu. Na wiosnę r. 411 wyprawiono Pejsandra i dziesięciu pełnomocników do Azyi, aby zawarli formalny, choć tajemny, układ z Alkibiadesem i Tyssafer-nesem, a nawet przymierze zaczepno-odporne z Persami.
Takie jest tło historyczne naszej komedyi, wystawionej właśnie w tym momencie powikłań, niepewności i ogólnego niepokoju.
III.
Otoż na wiosnę, tego roku, pełnego zamętu, gwałtów, tajemnych lub zuchwałych mordów politycznych, gdy nieszczęsne miasto zaledwie łzy osuszyło po klęsce sycylijskiej, wśród powszechnego przesilenia ekonomicznego, niesłychanej drożyzny, wywołanej przeludnieniem i przy-musowem, już od lat dwu, zaniechaniem uprawy roli w znacznej części ziemi attyckiej, wystawia poeta, w lutym, podczas świąt Lenajskich, Lysi-stratę-Gromiwoję, komedyę, w której szalony, śmiechem i dowcipem pieniący się pomysł, idzie o lepsze z głębią myśli polityczno-społecznej.
Rozumiał to poeta doskonale, że jeżeli kiedy, to teraz właśnie nadszedł czas, aby wystąpić z mądrą i zbawczą radą zaniechania bratobójczej walki. Tliła w nim jakaś iskra nadziei, że, jak przed lat dziesiątkiem, w r. 421, swoją komedya, p… t. Pokój przygotował i przepowiedział pokój Nikiasa, tak i w tej opłakanej chwili rada jego nie przebrzmi bez echa, byle tę radę podać w formie przekonywującej, a ponętnej, wesołej, krzepiącej ducha i serce.
Chciał udowodnić rodakom, że mają we własnej mocy ratunek jedyny, t… j… zawarcie pokoju; tych, którzy szukali ratunku w skarbcu króla perskiego, uważał za szaleńców i zbrodniarzy;
touc tpocoxóJvra; pucóv iy… twv (iocp(idtpojv – tych, co się łasili do złota, barbarzyńców, nienawidził poeta, wiedząc, że przez nich przepadnie błogosławione dzieło Leonidasów i Temistokle-sów i że tylko w powszechnej zgodzie zabliźnią się rany Hellady.
Przez usta Gromiwoi podał rodakom genialną radę, która jedynie mogła państwo uratować, radę, równouprawnienia wszystkich Hellenów, wchodzących w skład związku ateńskiego: był to zaprawdę jedyny środek odrodzenia ojczyzny i zapewnienia jej trwałej potęgi i rozkwitu.
Oto, co mówi Gromiwoja do Senatora (Tro-bulosa), przyrównując obywateli i politykę do wełny:
Naprzód tedy, jak się z brudu
Myje wełnę na potoku,
Tak kołtuństwo trzeba z ludu
Zmyć i z miasta, jako wióry
Gnać, a kłęby powikłane
Polujących na godności
I na tłuste synekury –
Zgrzebłem międlić bez litości –
I urywać łby skalane!
Potem czesać czystą wełnę,
W jeden kosz swobody wspólnej
Wszystkich kładąc: wiec wmieszkanych
Pobratymów i związkowych
Nawet i dłużników owych,
Co stracili prawa ludzkie,
Trzeba mieszać w ten kosz wspólny.
Przebóg, wszystkie miasta one,
Zakładane, jak osady
Naszej macierzystej ziemi,
Wiedz, że jako rozrzucone
Pasma leża, zatem słabe.
Więc te pasma
Zebrać wszystkie w ten kosz pełny,
Potem zbić na jeden wełny
Zwał, chociażby nie bez trudu
I tkać nowy płaszcz dla ludu!
Tą odezwą wystawił sobie Arystofanes największy pomnik, jako myśliciel, jako polityk, jako obywatel.
Jeden z największych historyków dzisiejszej doby, Edward Meyer, autor wielkiego dzieła: Geschichte Alterthums (nawiasem mówiąc, najlepsza historya Grecyi), dociekając, jakie przyczyny zgubiły tak świetnie rozwijające się pań-rwo ateńskie, dowodzi bardzo trafnie, że przyczyną była okoliczność, iż Ateńczycy nadali wprawdzie związkowym równouprawnienie prywatne, ale z niesłychaną zazdrością odmówili im równouprawnienia politycznego. Potężne sukcesy Rzymu polegają w pierwszej linii na wspaniałomyślnej polityce równouprawnienia obywatelskiego; Rzym nigdy nie wahał się obcym gminom a nawet dopiero co zawojowanym wrogom nadawać praw obywatelstwa, tak samo jak i wyzwolonym niewolnikom i przez to właśnie rzucił podwaliny do zdobycia trwałego panowania nad Italią i całym światem. Gdyby teraz Ateny w ten sam sposób działały, t j… gdyby przypuściły m e t o j k ó w (osiedleńców attyckich wmieszkanych) do praw obywatelskich a związkowe gminy krok za krokiem, zaczynając od naj bardziej zaufania godnych i najbliższych, przyjęły do attyckiego ścisłego sojuszu, dając ich mieszkańcom pełne prawa obywatela ateńskiego, to można było przezwyciężyć partykularyzm i przemienić cały obszar związkowy naprawdę w jedno potężne państwo, które mogło było stawić czoło wszystkim huraganom: byłaby w takim razie powstała na obszarze morza Śródziemnego szczelnie zwarta helleńska potęga, dla ktr3rej żadne zadanie nie byłoby za wielkie (nawet zdobycie Sycylii, o którą rozbiła się tak tragicznie nawa zaborczego rządu Aten). Tego rodzaju pomysły nie były obce Ateńczykom; w strasznej sytuacyi po klęsce sycylijskiej wyraża je tak Arystofanes: Włóżcie do tej ivełny (t… j… do wspólności praw obywatelskich) metojków i każdego obcego, który jest wam przyjazny, nawet dłużnika państwa: a dalej zrozumiejcież, że te miasta, które sa koloniami naszego kraju (t… j. Jonia i wyspy) leżą teraz izolowane, jako pojedyncze pasma wełny: pozbierajcie je, znieście tutaj wszystkie na jeden wańtuch, zróbcie z tego jeden wielki kłąb i utkajcie dla Demosu płaszcz! (Aristoph. Lys. 51–586). Ale dopiero wtedy, gdy już było za późno, zrobiły Ateny krok w tym kierunku… i t… d. (Geschichte Al-terthums IV, Band 3. Buch str. 11, 12, 13. Stuttgart 1901).
A dalej na str. 559 i 560 w tymże tomie pisze znakomity historyk, kreśląc niedole 411 roku, ro przytaczam w oryginale: Jetzt rachle sich die engherzige Politik der attischen Deiaokratie gegen die Biindner: wie ganz andere Leistungen waren móglich gewesen, wenn das Reich wirklich eine połitische Einheit gebildet hatte und die athenische Regierung liber seine militarischen Krafte frei hatte verfugen kónnen. Der Gedanke, die Schranken zwischen Herrschern und Unterthanen aufzuheben und aus Athen und den Bundnern einen einzi-gen Staat und ein Volk z u bil den… ist in den Nóthen der Zeit allerdings ventilirt worden (Aristoph. Lysistr. 51, ff.) aber jetzt war es zu spat… i t… d.
Zwracamy uwagę czytelnika, że tu również ten wielki historyk cytuje tylko Arystofanesa… bo nikt inny ze współczesnych tej genialnej rady nie podał, przynajmniej śladu lub dowodu na to nie mamy.
Niestety głos natchnionego wieszcza był głosem wołającego na puszczy; przezornej myśli, najdonioślejszej, jaką kiedykolwiek wypowiedział Ateńczyk, którą należało przyjąć jako program dyplomatyczny, współczesność nie zrozumiała, a gdy zrozumiała, było już… za późno.
Nie chwycono się na czas tego środka, który stał się cementem i nierozerwalnem spoidłem im-peryum rzymskiego: tylko to równouprawnienie, czyli nadanie rzymskiego obywatelstwa wszystkim ludom i narodom sprawiło, że choć się waliły formy rządu w Rzymie, choć buchały płomieniem wojny domowe, choć mordowano jednych i wynoszono na tron drugich Cezarów, budowa państwa trwała niewzruszona siłą swej spoistości i poczucia jedności, a gdy część zachodnia padła w IV. w. po Chrystusie, to wschodnia połowa na mocy tejże spoistości równouprawnienia trzymała się aż do XV wieku naszej ery!
Jeżeli z tej głębi a raczej wysokości wieków spojrzymy na dzisiejsze mocarstwa, widzimy, że tę sztukę władania przyswoili sobie jedynie Anglicy, którzy z lekcy i, danej im przez Waszyngtona, wyciągnęli bardzo pojętnie tę naukę, iź jedynie przez owo rzymskie równouprawnienie wszechstronne można ludy i ziemie, najbardziej nawet odległe, utrzymać stale i wcielić w organizm niepożyty: zabawka w panów i poddanych, w nadludzi i minderwarthige Nationen jest zawsze i wszędzie niebezpieczna.
Jeszcze pobojowiska krwawych zapasów z Boerami bielą się kośćmi i tych, co się bronili i tych, co się wdarli, a już podbity, niewątpliwie dzielny i szlachetny naród pogodził się ze zwycięzcami na zawsze, bo dostał to wszystko, co ma wolny Anglik.
IV.
Mądra, wyższa, patryotyczna kobieta postanowiła zmusić Hellenów do zawarcia pokoju. Gromiwoja obmyśliła sposób, aby pogromić wojujące strony: widząc, że zwykłymi środkami nie zaradzi się temu, już dwadzieścia lat trwającemu obłędowi, użyła sposobu wyjątkowego, na który mamy dziś wyraz zanadto dobrze znany aby go nie użyć: białoglowski strejk.
Poeta wyprowadza na scenę niewiasty, walczące doskonale tą bronią, jaką im dała natura, a celem tej walki jest powszechny pokój.
Pomysł poety świadczy, że kobieta w Atenach miała swoje aspiracye, dążące do emancypacyi; dążenia te, nawet dziś tu i owdzie ironicznie pojmowane, niekiedy namiętnie zwalczane, przedstawia poeta w sposób, zapewne, wielce komiczny, lecz niezmiernie sympatyczny: jego Gromiwoja nie jest śmieszną, lecz owszem dzielną i wielką obywatelką, której się słusznie wszystkie należą prawa.
Jak wykonał poeta ten pomysł?
W naszem ręku leży zbawienie Hellady, woła bohaterka komedyi, piękna i mądra Gromiwoja, do zwołanych z całej Grecyi przedstawicielek płci pięknej.
Czy warn się nie przykrzy bez mężów? Czy wam nie tęskno do ojców waszych dzieci?
Tak, odpowiadają na wyścigi, a najpiękniej sza, Lampito, obywatelka z Lakedajmonu, reprezentantka Sparty (sławne to imię w Sparcie i częste: Lampito, nazywała się np. matka króla Agisa, leżącego obozem w Dekelei), skarży się, że mąż jej stracił się gdzieś na tej wojnie, jak ptak, bez śladu, widu i słychu.
) Platon. Alkib. I. 123.
Więc zmusimy ich zaprzestać tej obmierzłej wojny, jeżeli zgodzimy się na jedno… Od dziś kwita z wszelkich czułości.
I godzą się na jedno. Z rozkazu Gromiwoi zajmują abstynentki Akropole i skarb związkowy by nie dać ani grosza na wojnę: równocześnie tak samo czynią kobiety w innych państwach. Na zamku, w obronnym grodzie, pod opieką dziewiczej Pallas Ateny, przebywają tak długo, aż wreszcie mężowie, zrazu oburzeni, potem prywacyą kobiet, jak powiadał o sobie w więzieniu petersburskiem sławetny Imci Pan Jan Kiliński), srodze znękani, składają broń przedtem pospolitem kobiet ruszeniem, zawierając pokój panhelleński, oczywiście tylko na scenie.
Może nie od rzeczy będzie zaznaczyć pewną właściwość tej komedyi, która stanowi dowód, że już Arystofanes nie bardzo ściśle zachowywał tak zwaną jedność czasu: akcya zaczyna się, jak zwykle u tego poety, o wschodzie słońca i biegnie, napozór nieprzerwanie, aż do końca dnia. Tymczasem, z wiersza 25 i 880 wynika, że pomiędzy zajęciem Akropoli, a przybyciem poselstwa ze Sparty upływa co najmniej sześć dni.
Scena przedstawia na tle Akropoli wejście do Propylejów: od wewnątrz zatarasowały się
) Pamiętniki Niemcewicza i Kilińskiego.
białogłowy, od zewnątrz usiłuje zdobyć bramę chór Starców, stojąc na placu przed Propylejami: tu się odbywa cała główna akcya. Z miasta przychodzą tylko mężczyźni, ze zamku wypadają, przywołane na pomoc bojowe niewiasty i stąd próbują uciec piękne buntownice, powstrzymane energiczną ręką jeszcze piękniejszego hetmana w spódnicy.
Arystofanes, wprowadzając na scenę przedstawicieli innych szczepów helleńskich, używa zawsze właściwego im dyalektu, co sprawia, że figury te występują niezmiernie plastycznie i charakterystycznie, zwłaszcza na tle boskiego attycyzmu, w którym poeta jest niedościgłym wzorem dla wszystkich czasów i ludzi.
Lampito i poselstwo spartańskie mówią wyłącznie dyalektem doryckim, którego ton męski, zwięzły, trochę twardy, śmiało obrazujący, należało w tłómaczeniu polskiem zaznaczyć.
Dla doryku, nadaje się nasze przepiękne, górnopolskie, podtatrzańskie narzecze, niezmiernie składnią zbliżone do starej polszczyzny, która tam, w Tatrach, ostała się do naszych czasów.
O tem, co z życia przeniesione być może żywcem na scenę, miała starożytność inne, aniżeli my, pojęcie.
Śmiałem słowem przemawia Grek w życiu i na scenie; wyobrażenia helleńskie o przyzwoitości, zwłaszcza scenicznej, różnią się od dzisiejszych, o zewnętrzną tylko przyzwoitość dbających. Nasza scena przemyca częstokroć prawdziwą i potworną zgniliznę, ale ten jeden warunek musi być zachowany: o wszystkiem wolno mówić, byle parafrazą, przyzwoicie i mniejsza o to, że pod tą osłoną wypranych, wyprasowanych i ublanszowanych wyrazów, siedzi treść płytka i niemoralna, zgniła.
Tłómacz, chcący oddać poetę, jakim był, nie może trzymać się tej recepty: zbyt wielki to umysł, aby go przykrawać do pojęć cnotliwego emeryta lub zwagneryzowanego pajaca.
Niech więc nikogo, jak pisze wielki znawca Arystofanesa, K. Morawski,
…. nie razi, że tu greckie panie Mówią dość śmiałą mowa, a panienki, Niepowstrzymane swem greckiem sumieniem, Zwą często rzeczy… właściwem imieniem…
bo myśli i cele każdej komedyi Arystofanesa, a tej przedewszystkiem, są, w całem tego słowa znaczeniu, nawskróś etyczne.
Jednak należałoby się zastanowić, aby dojść do zrozumienia, czem jest ta okrzyczana, osławiona rozwiązłość Arystofanesa.
Otóż, niewątpliwie jest w jego poezyi swawola, ale niema wyuzdania: opiewa zmysłowość, ale nie drażni zmysłów.
Jego bezwzględna nagość nie jest nigdy rozpustna: odsłania się w pełnym blasku słońca z niewinnością leśnej łani i prostotą gołębia.
Żądza cielesna jest u Hellena rzeczą tak naturalna, jak gJód lub pragnienie i nie ukrywa on zarówno łóża, jak stołu w jadalni.
Często porównywano Arystofanesa z Rabe laisem: w jednym punkcie stykają się w istocie ich dusze: obaj są, pomimo swojej rozwiązłości, duchowo zdrowi, to też obaj nie mogą zarazić nikogo uwiądem serca, lub suchotami ducha.
Nawet owe brudy, rozsypane w poezyi Arystofanesa, ukrywają, podobnie, jak nawóz ua roli, całe skarby siły żywotnej i odrodczej. (Przeciwnie, poezye Marcyalisa; tam jest rzeczywiście pieszczenie się błotkiem i zachwalanie gno-jóweczki moralnej).
Arystofanes ma jednak i to, czego niedostaje Rabelaimu, ma młodzieńcze piękno rasy i skrzydła geniuszu u ramion, a ducha wolnego od wszelkich przeszkód i pęt, który urodził się w blaskach południowego słońca i żył w promieniach najpiękniejszego z światów. Nie ciąży na tym Charyt kochanku żadna średniowieczna zmora, żaden strach nocny nie mroczy mu ducha. Służbie zmysłów oddaje się zgodnie ze swoim krajem, ludem i religią.
Rabelais żyje w krańcowo odmiennych wa runkach; Arystofanes nie wykracza przeciw przykazaniom swego stulecia; Rabelais musi te przykazania deptać. Arystofanes, to tragicznym poglądem, tragiczną filozofią, patrzący na świat umysł, to Satyr, który widzi i przeczuwa koniec pięknego helleńskiego świata, lecz Satyr, parskający właśnie, wskutek poglądu tragicznego, weselem i śmiechem, śmiało szydzący i gromiący własny lud i jego kapłany.
Rabelais, to mnich, który zrzucił habit (i to nie raz), złamał śluby i akta wiary, i drży, aby go zbyt dobrze nie zrozumiano, bo wtedy czeka go stos, lub dożywotne więzienie: stąd różnice w poezyi. Arystofanes może i potrafi wszystko powiedzieć, gdyż ma pewność, że ludzi i bogów do śmiechu pobudzi, Rabelais musi się ustawicznie krępować, nie wypowiada się nigdy cały, jest tylko polową strun organu swej duszy.
Jest w mitologii helleńskiej postać bożka Pana, co stąpa na koźlich kopytkach, a nóżki ma obrosłe siercią, jak zwierzątko leśne: od pasa jest młodzieńcem pięknym, a pierś jego tak nieskalanie biała, że się w niej odbijają gwiazdy niebios.
Takim jest anioł poezyi Arystofanesa.
Jest między Salamina a brzegiem attyckim maleńka, plaska wysepka, okrągła, szara tafla skalna, na smaragdach Salamińskiej cieśniny: to Psyttaleja, sławna pogromem Persów, ulubiona siedziba Pana: tam on zwykle przebywa i jak Ajschylos powiada:
Po niej rad krzesa Kozionóźka zwyrtny, Tanecznym skokiem wieńczący jej brzeg.
Byłem tam w noc jasną, miesięczną i chłonąłem w siebie to czarowne piękno cieśniny Salamińskiej, oświeconej pełnią księżyca, buchającego światłem jasnozielonem na szarą skrzyżal Psyttalei. Jasno rysowały się wysokie brzegi górzystej Salaminy. Cisza i spokój: tylko przy brzegu chlupie drobno-skoczna fala polyphlois-boio thalattes. Psyttaleja była pustą i cichą, i nie splatał jej wieńca tańcem swoim Pan, bożyc koźlołapy. Ale wydało mi się, że tam, na tej okrągławej płycie, jakby na olbrzymiej orchestrze, tańczy i tańczyć będzie nieśmiertelna Muza Arystofanesa.
OSOBY
GROMiwojA (lysistrata), pani w Atenach znaczna.
KALONiKe, młode mężatki ateńskie.
myrrinb,
LAMPiTO, Spartanka znamienitego rodu.
senator (probulos), jeden z dziewięciu ówczesnych zarządców państwa ateńskiego.
kinesjas, małżonek Myrriny.
Synek Kinesjasa i Myrriny, chłopczyk dwuletni.
herold spartański.
pełnomocnicy spartańscy.
ateńscy.
mężatka beotka, wysłannice swych kraiów.
koryntka,
CHÓRY:
półchór dwunastu starców ateńskich, z przodownikiem strymodorosem.
półchór dwunastu białogłów ateńskich, z przodownica stratyllidą.
STATYŚCI:
Scytka, niewolnica, giermek Gromiwoi.
Czterej scytyjscy łuczniczy, miejskie pachołki.
Manes, niewolnik Kinesjasa.
Oddział kobiecej bojówki.
Gawiedż.
Dwaj fletniści spartańscy.
Wysłannice krajów helleńskich.
Pani Zgoda, bóstwo pokoju.
Orszak Ateńczyków i Atenek; służba, niewolnicy.
Rzecz dzieje się w Atenach na Akropolis, przed Propy – lajaini, roku 411 przed Chr.
PROLOG.
(1–253).
Scena przedstawia stok Akropolisy wiodący ku
Propylajom. W głębi widoczny jest portyk Pro-
pylajów i pięciobramne wejście po marmurowych
schodach. Bardzo wczesny poranek, poczem, w miarę rozwoju akcyi, pełny dzień i wieczór.
Gromiwoja, dostojna mężatka ateńska, przecha-
dza się i niecierpliwie wypatruje przed siebie.
SCENA PIERWSZA.
GROMIWOJA
(z wzrastającą niecierpliwością)
i Na igry Bakcha, Afrodyty tańce,
Na orgie Pana, Koliady) łamańce,
Na pląs, na skoki… zaprosić kobiety…
Byłby ich legion – z bębny, z kastaniety!
Dzisiaj ni jedna nie przyszła mężatka!
(pauza – patrzy w dal…)
Ach! idzie któraś…
(z radością)
…to moja kamratka!
(wchodzi Kalonike)
SCENA DRUGA.
Gromiwoja i Kfllonike, młoda mężatka ateńska.
GROMIWOJA
Ach! Kalonike!
KALONIKE
(dygając i wstając)
Pokłon Gromiwoi!
Czemu się chmurzysz? Cóź to, dąsy, fochy?
Brwi w kabłąk marszczyć… tobie nie przystoi!
GROMIWOJA
Lecz, Kalonike, porzuć ten ton płochy…!
io Mnie gniew unosi na nas, na niewiasty.
Twierdzą mężczyźni i tak… bez pochyby,
Iżeśmy szelmy…
KALONIKE
(mrugając oczkiem)
Skończone – tak – niby…
GROMIWOJA
Gdy się orzekło, że mają przyjść tutaj,
By obradować nad rzeczą olbrzymią,
Z obojętnością gęsi doma drzemią…
Spi gnuśne ciało!
KALONIKE
Ależ, Aten chwało,
Przyjdą! Wszak trudno wyjść z domu kobiecie:
Ta się nad mężem trzęsie czule zrana,
Ta budzi czeladź, ta świeże pieluszki
Ściele, ta kąpie, owa karmi dziecię…
GROMIWOJA
(ironicznie)
20 Tak… wszystko dla nich… to nie faramuszki –
Prócz mego dzieła –!
KALONIKE
Cóż to jest za dzieło?
Czy to przypadkiem nie jest kawał gruby?
GROMIWOJA
Mniej… więcej… gruby.
KALONIKE
Mężny?