Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Grun­wald 1410 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 czerwca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,81

Grun­wald 1410 - ebook

La­ta po­prze­dza­ją­ce bez­po­śred­nią woj­nę, po­mię­dzy za­ko­nem Naj­święt­szej Ma­rii Pan­ny, krzy­ża­ka­mi zwa­nych wszę­dzie tam, gdzie za­kon ten zna­ny, był ze swej złej sła­wy. A kró­lem Pol­skim Wła­dy­sła­wem Ja­gieł­łą i księ­ciem Li­tew­skim Wi­tol­dem wy­peł­nio­ne by­ły, sta­ra­nia­mi dy­plo­ma­cji i po­selstw, a szcze­gól­nie księ­dza Ar­cy­bi­sku­pa Gnieź­nień­skie­go. Kanc­le­rza Ko­ron­ne­go, Mi­ko­ła­ja Ku­row­skie­go oraz je­go imien­ni­ka, Pod­kanc­le­rze­go Ko­ron­ne­go księ­dza Mi­ko­ła­ja Trą­by o to, aby po­kój ja­ko ta­ki, z za­ko­nem Naj­święt­szej Ma­rii Pan­ny, za­cho­wać. I nie przy­czy­niać się do roz­le­wu krwi po­mię­dzy chrze­ści­ja­ny. Jest mie­siąc gru­dzień ro­ku pań­skie­go 1408 sto­sun­ki po­mię­dzy, za­ko­nem a kró­lem pol­skim są z dnia na dzień co­raz gor­sze, i tyl­ko jed­na nie­roz­waż­nie za­pa­lo­na iskra mo­że, do­pro­wa­dzić do dłu­go­trwa­łej, krwa­wej i strasz­nej woj­ny.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8041-039-8
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Grun­wald 1410

La­ta po­prze­dza­ją­ce bez­po­śred­nią woj­nę, po­mię­dzy za­ko­nem Naj­święt­szej Ma­rii Pan­ny, krzy­ża­ka­mi zwa­nych wszę­dzie tam, gdzie za­kon ten zna­ny, był ze swej złej sła­wy. A kró­lem Pol­skim Wła­dy­sła­wem Ja­gieł­łą i księ­ciem Li­tew­skim Wi­tol­dem wy­peł­nio­ne by­ły, sta­ra­nia­mi dy­plo­ma­cji i po­selstw, a szcze­gól­nie księ­dza Ar­cy­bi­sku­pa Gnieź­nień­skie­go. Kanc­le­rza Ko­ron­ne­go, Mi­ko­ła­ja Ku­row­skie­go oraz je­go imien­ni­ka, Pod­kanc­le­rze­go Ko­ron­ne­go księ­dza Mi­ko­ła­ja Trą­by o to, aby po­kój ja­ko ta­ki, z za­ko­nem Naj­święt­szej Ma­rii Pan­ny, za­cho­wać. I nie przy­czy­niać się do roz­le­wu krwi po­mię­dzy chrze­ści­ja­ny. Jest mie­siąc gru­dzień ro­ku pań­skie­go 1408 sto­sun­ki po­mię­dzy, za­ko­nem a kró­lem pol­skim są z dnia na dzień co­raz gor­sze, i tyl­ko jed­na nie­roz­waż­nie za­pa­lo­na iskra mo­że, do­pro­wa­dzić do dłu­go­trwa­łej, krwa­wej i strasz­nej woj­ny. Ksiądz Ar­cy­bi­skup Gnieź­nień­ski Mi­ko­łaj Ku­row­ski ja­ko że to był, i krew­ki szlach­cic, a co gor­sza dla za­ko­nu, je­go za­cię­ty i nie­ustę­pli­wy wróg. Król Wła­dy­sław Ja­gieł­ło, za­wsze i chęt­nie ob­da­rzał go mi­sja­mi, któ­rych on tyl­ko mógł być zwy­cięz­cą. Tak za po­mo­cą wła­sne­go, ostre­go dow­ci­pu. Ar­cy­bi­skup Ku­row­ski, za po­mo­cą owe­go dow­ci­pu jak i kwie­ci­ste­go ję­zy­ka dy­plo­ma­ty, za­wsze zwy­cię­sko­wy­cho­dził z każ­dej po­wie­rzo­nej mu mi­sji. Jak też i dzię­ki god­no­ści Ar­cy­bi­sku­piej, za­wdzię­czał sza­cu­nek i uzna­nie a god­no­ści swej, nie nad­uży­wał ni­g­dy, nad tą, któ­rą to spra­wo­wał w ko­ro­nie, od daw­na. Jeź­dził on, do Mal­bor­ka kil­ka­krot­nie, i znał tam wszyst­kich do­stoj­ni­ków za­kon­nych. Zaś za to, po­sel­stwo za­ko­nu Krzy­żac­kie­go, do Kra­ko­wa jesz­cze czę­ściej wę­dro­wa­ło. Pan Piotr ma­lar­czyk oraz je­go kom­pan pi­sar­czyk kró­lew­ski imć Krzysz­tof, obaj by­li przy każ­dym nie­mal, po­sel­stwie któ­re przy­jeż­dża­ło do Kra­ko­wa. A za każ­dym ra­zem z Kanc­le­rzem Ku­row­skim, do Mal­bor­ka, sto­li­cy krzy­żac­kiej ta­ko sa­mo, wę­dro­wa­li. Od ich szpie­go­wa­nia na rzecz kró­la na­sze­go w ro­ku ubie­głym. By­li oni, od po­wro­tu z zie­mi za­kon­nej, od­da­ni nie­mal do wy­łącz­nej, dys­po­zy­cji księ­dza pod­kanc­le­rze­go Ar­cy­bi­sku­pa Mi­ko­ła­ja Trą­by, któ­re­mu, obaj pi­sa­li li­sty na wszyst­kie waż­niej­sze dwo­ry eu­ro­py. A ma­lar­czyk Piotr, owe li­sty, w pięk­ne li­te­ry i ob­raz­ki wy­myśl­ne ma­lo­wał. Bo oto, ksiądz Mi­ko­łaj Trą­ba wła­śnie, był do tej ro­li przez kró­la Ja­gieł­łę wy­zna­czo­ny, i ro­bił co mógł aby woj­ny z za­ko­nem unik­nąć. A przy­naj­mniej za­cho­wać po­zo­ry, dla utrzy­ma­nia po­ko­ju z Krzy­ża­ka­mi. Cho­ciaż i on ja­ko szlach­cic, za nią bar­dzo ob­sta­wał, po ci­chu. Ma­wiał do pi­sar­czy­ka czę­sto, tak wła­śnie ja­ko i te­raz. Wiesz ty co?

Mój skry­bo nie­sfor­ny?

Im prę­dzej urwie­my łeb, tej hy­drze z krzy­żem na pier­siach, tym spo­kój i sen do­bry w no­cy, bę­dzie­my mie­li wszy­scy. Ja tam śpię po no­cach spo­koj­nie ra­czej, rzekł pi­sar­czyk.

A wa­sza mi­łość, księ­że ar­cy­bi­sku­pie, co?

Sy­piać nie mo­że?

Za­le­ży ja­ka noc­ka wy­pad­nie, po­wie­dział pod­kanc­le­rzy. Jak wa­sza mi­łość sy­piać nie mo­że?

To do me­dy­ka, na­sze­go Ku­ny ko­lej­kę mo­gę księ­dzu za­jąć. On dria­kwie na­sen­ne ma zna­ko­mi­te, ja­ko mi sam nie­raz przy kie­li­chu, o nich po­wia­dał. Nie chce ja dria­kwi żad­nych, od nie­go. Me­dyk nasz, Ku­na sam niech je, so­bie po­ły­ka. I w zdro­wiu, za kró­lem ła­zi. Al­bo krzy­ża­kom le­piej nie­chaj, je za­da. Prę­dzej miał by król, nasz z ni­mi ko­niec po­czę­ty i to, bez woj­ny żad­nej. Rzekł wzdry­ga­jąc się, Ar­cy­bi­skup Trą­ba. Jam mu to sa­mo, za­wsze po­wia­dał. A on ga­da com głu­pi osioł jest, i na me­dy­cy­nie no­wo­cze­snej, się nie wy­zna­ję. Ga­da on ta­ko sa­mo ja­ko i ty, bo ra­zem przy piw­sku sia­da­cie. Bar­dziej niź­li czę­sto. A z cze­go to wa­sza mi­łość wie?

Bom wi­dział nie raz, was ra­zem w ko­mi­ty­wie wiel­kiej. A ju­ści praw­da. Rzekł pi­sar­czyk, za­wie­dzio­ny że ksiądz Mi­ko­łaj. Wię­cej wie o nim sa­mym, niż on sam, o so­bie. Tak­że i tym ra­zem w tym ro­ku, za­po­wie­dzie­li się po­sło­wie Wiel­kie­go Mi­strza. A król Wła­dy­sław już je­sie­nią 1408 ro­ku w No­wo­gród­ku spo­tkał się ze swym bra­tem stry­jecz­nym księ­ciem Wi­tol­dem i o bar­dziej niż, ry­chłym wy­po­wie­dze­niu, woj­ny bez­względ­nej krzy­ża­kom, wspól­nie pod­ję­li de­cy­zje. Ale nikt o tym, nie wie­dział nic bli­żej. A Krzy­ża­cy naj­mniej.

Aby zo­rien­to­wać się co król Pol­ski, Wła­dy­sław II Ja­gieł­ło, za­mie­rza w spra­wie Żmu­dzi czy­nić. Czy wspo­mo­że swe­go bra­ta stry­jecz­ne­go księ­cia Wi­tol­da na Li­twie?

Wiel­ki mistrz Ulryk von Jun­gin­gen, tak sta­rał się prze­ko­ny­wać kró­la pol­skie­go, o swo­ich po­ko­jo­wych za­mia­rach, że po­sło­wie krzy­żac­cy sa­mi uwie­rzy­li w to. Co za każ­dym ra­zem, mó­wi­li. A mó­wi­li wie­le, a cią­gle jesz­cze wię­cej czy­ni­li, w tym naj­wię­cej na­pa­dów, na za­miesz­ku­ją­cych ich te­re­ny miesz­kań­ców Pol­skie­go po­cho­dze­nia. Spra­wo­wa­li wie­le, są­dów nad Po­la­ka­mi i in­ny­mi miesz­kań­ca­mi swe­go pań­stwa. Wszyst­ko by­ło ubra­ne w sza­ty od­święt­ne, i nie war­te na­wet jed­ne­go ich sło­wa. Pod spodem zaś, brud­ne plu­ga­we, i krwią są­sia­dów zbru­ka­ne. Każ­de ze czcią wy­po­wie­dzia­ne gdzie­kol­wiek ich sło­wo, za­wsze by­ło tyl­ko i wy­łącz­nie sa­mym po­zo­rem, praw­dy prze­cie. To­też o zbrod­niach swo­ich mil­cze­li i uda­wa­li po­ko­jo­wo na­sta­wio­ny za­kon ry­cer­ski w sto­sun­ku do kró­la pol­skie­go. Je­no gro­my, jak zwy­kle, wa­li­ły się na nie­po­kor­ną Żmudź, na Li­twę i Ruś że za­ko­no­wi oko­niem stoi. A król nasz też wo­bec za­ko­nu nie chciał być, zbyt­nio szcze­ry i od­po­wia­dał krzy­ża­kom za­wsze mgli­ście jak i oni sa­mi. Ja­gieł­ło był jesz­cze bar­dziej szczwa­ny lis, niż wiel­ki mistrz. Krę­cił za­ko­nem jak, na sznur­ku z uwią­za­nym ka­mie­niem. Pusz­czo­nym przez wy­rost­ka wio­sko­we­go, w ruch i na­gle wy­pusz­czo­nym jak z pro­cy. Po­sel­stwo Krzy­żac­kie, wła­śnie przy­pły­nę­ło do Kra­ko­wa Wi­słą, dwo­ma szku­ta­mi za­kon­ny­mi. A te­raz sie­dli na ol­brzy­mie ko­nie, i je­cha­li w du­żym or­sza­ku, w bia­łych płasz­czach. Z czar­ny­mi teu­toń­skim krzy­ża­mi na wszyst­kim co pra­wie, mie­li na so­bie.

By­ło to już trze­cie po­sel­stwo od wi­zy­ty Ar­cy­bi­sku­pa Ku­row­skie­go w Mal­bor­ku w 1407 ro­ku. Ten zaś umó­wio­ny z wiel­kim mi­strzem na rok przy­szły a 1409, nie dzi­wił się też na­tręt­no­ści za­ko­nu. Bo po­sel­stwo ich za po­sel­stwem do Kra­ko­wa szło. Pi­sar­czyk tak, o tych czę­stych po­sel­stwach krzy­żac­kich, do Kra­ko­wa ma­wiał. Jak go­spo­dy­ni z kuch­ni swej, do ry­ba­ka na rze­ce. Krzy­ża­cy le­zą co chwi­lę, że to jej nie­świe­żą i cuch­ną­cą ry­bę sprze­dał. I chce ona gwa­ran­cji no­wej i ry­bę, in­ną świe­żą. A ry­bak do ba­by po­wia­da. Ry­ba mo­ja świe­ża, by­ła. Je­no, ście ja­ko, ją mo­ja go­spo­dy­ni, mi­ła trzy­ma­li ty­dzień, w ko­mo­rze to się, i za­śmiar­dła ze sta­ro­ści. A go­spo­dy­ni mu na to. Sam, eś jest nie­świe­ży i śmier­dzą­cy ry­ba­mi swo­imi, trut­niu rzecz­ny. A mnie ry­bę da­waj no­wą bo ja­ko nie?

Ta­koż cię szma­tą przez łeb twój ry­bi, prze­ja­dę, aż ci się mor­skie od­mę­ty przed śle­pia­mi ro­ze­wrą. Ta­koż i sa­mo z krzy­ża­ka­mi u Ja­gieł­ły by­ło. Je­no za­praw­dę nie wia­do­mo by­ło, kto tu ba­ba a kto ry­bak?

Na co ma­lar­czyk za­wsze po­wia­dał. No. Po­sel­stwo wy­peł­zło ze szkut swo­ich, i la­zło wzglę­dem Wa­we­lu, jak owa ba­ba do ry­ba­ka, nie pa­trząc na nic. Swe­go chcie­li wie­dzieć i otrzy­mać, co im się przy­śni­ło od kró­la i kwi­ta. Ca­ły Kra­ków nie­mal, wy­legł nad Wi­słę po­sel­stwo krzy­żac­kie oglą­dać. Bo za­wsze dla ga­wie­dzi dziw to był, nie by­le ja­ki. Lep­szy na­wet od wy­stę­pów ku­gla­rzy na sta­rym ryn­ku, czy ści­na­nie ja­kie­goś, ob­wie­sia przez ka­ta gro­do­we­go. Na spo­tka­nie po­słów na dzie­dzi­niec Wa­wel­ski wy­le­gło wszyst­ko, co cie­ka­we by­ło ry­ce­rzy w bia­łych płasz­czach. Mieszcz­ki w so­wi­tych spód­ni­cach kra­śnych Kra­kow­skich. Wraz z wy­stro­jo­ny­mi bar­dzo bo­ga­to i od­święt­nie miesz­cza­na­mi, po­mie­sza­ni z ry­cer­stwem, sta­li na bło­niach tłum­nie i wszy­scy gwa­rzy­li o Krzy­ża­kach, jak na Kra­ko­wian zgod­nie. A naj­wię­cej psi by­li ura­do­wa­ni, bo gło­śno ob­szcze­ki­wa­li krzy­ża­ków do­oko­ła i bar­dzo na­mięt­nie. Idzie­my i my rzekł, ksiądz Mi­ko­łaj. Po­szli zaś po scho­dach trzesz­czą­cych na dół, wzglę­dem po­sel­stwa krzy­żac­kie­go. Pan Piotr z pi­sar­czy­kiem ta­koż za su­tan­ną księ­dza Ar­cy­bi­sku­pa Ku­row­skie­go, i księ­dza Trą­by, sta­nę­li. I jak zwy­kle by­li do­brze za księż­mi, scho­wa­ni. Ja­dą, pa­trzaj! Ja­dą psu­bra­ty! Pi­sar­czyk za­krzyk­nął z ci­cha. Na prze­dzie po­sel­stwa, je­chał sam kom­tur ze Szczyt­na, Ku­no von Lich­ten­ste­in, wraz z od­wiecz­nym i naj­gor­szym wro­giem kró­le­stwa pol­skie­go. A zna­jom­kiem ich bar­dziej niż, nie­sław­nym. Kom­tu­rem Tu­chol­skim, He­in­ri­chem von Szwel­bor­nem. Któ­ry miał je­den miecz, przy swo­im zło­tym za­kon­nym, pa­sie ry­cer­skim. Mie­cze, wy­ku­te by­ły jak i więk­szość bro­ni krzy­żac­kiej, w tu­chol­skich kuź­niach za­ko­nu. Wiózł jesz­cze ja­ko zwy­kle, dwa ob­na­żo­ne bez po­chew mie­cze, na wo­zie, któ­ry z po­dar­ka­mi świet­ny­mi, dla kró­la je­chał za po­sel­stwem. Je­chał z ni­mi też i kom­tur Świec­kiej kom­tu­rii pod­stęp­ny, He­in­rich von Plau­en.

Od 1407 ro­ku pań­skie­go za­rzą­dza­ją­cy, zam-kiem kom­tu­rii, w Świe­ciu. Kto wie, czy nie od­po­wie­dzial­nym był on, za na­paść na wieś Grucz­no w swo­jej dziel­ni­cy?

Je­cha­li owi po­sło­wie dum­nie, z głu­chym stu­ko­tem ko­pyt, po bru­ko­wa­nym, ko­ci­mi łba­mi po­chy­łym pod­jeź­dzie, zam­ku na Wa­we­lu. W oto­cze­niu, kil­ku waż­niej­szych ry­ce­rzy za­kon­nych. By­ło u nich też tak, w zwy­cza­ju że im waż­niej­sza po­stać. Tym bar­dziej wy­krzy­wio­na gę­ba, z pod heł­mu dum­nie na­wet, na kró­la na­sze­go pa­trzy­ła. Nie mó­wiąc już o tym, z ja­ką po­gar­dą w oczach, na po­spól­stwo kra­kow­skie, zgro­ma­dzo­ne na bło­niach pa­trza­ło. Pro­wa­dził po­sel­stwo, ry­cerz kró­lew­ski Po­wa­ła z Ta­cze­wa. Oraz sam prze­świet­ny, Zyn­dram z Masz­ko­wic, w któ­re­go oto­cze­niu Krzy­ża­cy czu­li się pew­niej. Bo to je­go wła­śnie i czę­sto, król Wła­dy­sław do ta­kiej ro­li prze­zna­czał. Bo­wiem to Po­wa­ła i Zyn­dram cho­ciaż z po­cho­dze­nia Nie­miec.

W świe­cie ry­cer­skim nie­wie­le mniej, by­li zna­ni niż sam Za­wi­sza Czar­ny z Gar­bo­wa. Krzy­ża­cy lu­bu­ją­cy się w sła­wie ry­cer­skiej, za za­szczyt so­bie bra­li iż to wła­śnie ci ry­ce­rze ich do kró­la pro­wa­dzą. Ale gdy­by wie­dzie­li, o tym kto ich knech­tów w Grucz­nie wy­ciął za­miast sza­cun­ku w nie­na­wiść by swo­je, uwiel­bie­nie ob­ró­ci­li. Ale te­go, nie wie­dzie­li jesz­cze na szczę­ście swo­je. Te­raz gdy z du­mą i z pod­nie­sio­nym przy­łbi­ca­mi. Wkra­cza­li do tej pra­sta­rej sto­li­cy, Or­ła Bia­łe­go. Ja­ko jesz­cze pro­szą­cy o po­kój, za­kon­ni­cy. Je­cha­li z po­ko­rą i ni­by z mo­dli­twą na ustach. Ale i prze­py­chem, któ­ry je­den dru­gie­mu za­prze­czał. Cie­kaw je­stem, ja­koż to kom­tur Szwel­born, mor­dę swo­ją ucie­szo­ną, z wi­do­ku gęb na­szych, po­ka­że?

WER­SJA DE­MOCzęść II

Nie masz wa­sza kró­lew­ska mość, za co na nas, się krzy­wić. Bo prze­cie two­ja to, za­ło­ga zam­ku na Byd­gosz­czy po­je­cha­ła pod Świe­cie. Na zie­mie na­szą na­pa­dła, kom­tu­ra na­sze­go, po­rwa­ła i tu aż, do zam­ku wa­sze­go, upro­wa­dzi­ła. Aż to, mu­sie­li­śmy kom­tu­ra He­in­ri­cha V von Plau­ena, z rąk wa­szych w Byd­gosz­czy od­bi­jać. I kto wi­nien jest?

Owej utarcz­ki?

Za­kon nasz?

Czy­li wy sa­mi?

Po­wia­daj­cie?

Ja­śnie Pa­nie?

Za­py­tał kró­la Pol­skie­go, nie­co bez­czel­nie, wiel­ki mistrz, Ulryk von Jun­gin­gen. Na to Ja­gieł­ło, że i w gę­bie był mo­cen ja­ko i w po­lu, po­wia­da szyb­ko, py­ta­niem na py­ta­nie od­po­wia­da­jąc. Utarcz­ki ja­kieś, po­wia­dasz mi­strzu?

A kto was?

Za­pra­szał do Byd­gosz­czy, na Kraj­nę i na­szą, zie­mie Do­brzyń­ską?

Ja zaś?

Czy, ktoś z mo­ich wo­je­wo­dów?

A w go­ści­nę też ja­ko po­wia­dasz?

Na Ma­zow­sze że­ście zbroj­nie wje­cha­li?

A po ostat­nie, wy­da­je mi się wiel­ki mi­strzu, że usi­łu­jesz, za­kpić so­bie ze mnie, nie zwa­ża­jąc na god­ność któ­rą pia­stu­ję. Na zie­mie, Księ­cia Ja­nu­sza Ma­zo­wiec­kie­go, na­je­cha­li­ście ja­ko na swo­je. Zaś za przy­pad­kiem, ja­kimś to uczy­ni­li­ście?

Czy ta­koż so­bie, po są­siedz­ku, z es­ty­my za Byd­go­skim gro­dem?

I in­ny­mi co w na­szych gra­ni­cach sto­ją! Jam was ja­ko król, nie pro­sił w od­wie­dzi­ny. Rzekł Ja­gieł­ło. Kto nas, tu za­pra­szał?

Od­parł py­ta­niem, na py­ta­nie kró­la, Wiel­ki Mistrz, Ulryk von Jun­gin­gen. Kanc­lerz twój ko­ron­ny, ja­śnie pa­nie. Sam wasz, kanc­lerz ko­ron­ny ty­tu­lar­ny, Mi­ko­łaj Ku­row­ski, nas w zie­mie wa­sze za­pra­szał. Woj­nę nam wy­po­wie­dział. Prze­cie w Mal­bor­ku, pierw­sze­go sierp­nia. Cał­kiem i bar­dzo nie­daw­no, to prze­cie, by­ło. Jam ja­ko, król Pol­ski i Li­twy, Ar­cy­bi­sku­pa Ku­row­skie­go o nic ta­ko­we­go nie pro­sił, ani, m mu nic ta­kie­go nie na­ka­zy­wał. Je­śli je­go za­pro­sze­nie ma­cie?

Po­każ­cie owo, te­raz mi przed oczy. Rzekł król Wła­dy­sław. Na co, Wiel­ki mistrz nie­co, w roz­ter­ce od­rzekł. Daj­my zaś po­kój, z za­pro­sze­nia­mi jed­ni, do dru­gich, pod­pisz­my wa­sza kró­lew­ska mość. Ro­zejm i roz­jedź­my się w po­ko­ju. Rzekł, zno­wu bar­dziej niż po­jed­naw­czo, Wiel­ki mistrz. A zaś ro­zej­mu prze­strze­gać bę­dzie­cie?

Za­py­tał Ja­gieł­ło. Bę­dzie­my, je­śli i wy ja­ko kró­le­stwo Pol­skie, prze­strze­gać go tak­że bę­dzie­cie. Od­parł wiel­ki mistrz. No, niech ci bę­dzie wiel­ki mi­strzu. Nie­chaj, na ro­zejm wam, bę­dzie zgo­da wspól­na i pod­pi­sze­my, ów obaj. A na jak dłu­go, ów ro­zejm, ze mną chce­cie pod­pi­sać?

Wiel­ki mi­strzu?

Za­py­tał król. My­ślę ja, że choć­by do czerw­ca 1410 ro­ku, pań­skie­go rzekł wiel­ki mistrz. Nie­chaj jest, ja­ko po­wia­dasz mi­strzu. Je­no mo­że, da­tę?

Wy­znacz­my ja­kąś?

Bar­dziej skład­nie, po­wie­dział Ja­gieł­ło. Aby wia­do­mo by­ło, cze­go się trzy­mać ma­my obaj, ja­ko stro­ny ro­zej­mu. Nie­chaj bę­dzie na 24 czerw­ca przy­szłe­go ro­ku. Zgo­da. Na to Ja­gieł­ło, po­wie­dział. Pój­dzie­my zaś na za­mek, mo­że gdzieś znaj­dzie­my, ja­kiś stół, tam ca­ły?

I pod­pi­sze­my ten ro­zejm. A przy oka­zji mi­strzu roz­pa­trzę się ja­ki, ście to ba­ła­gan. Na zam­ku mo­im zo­sta­wi­li. My zaś ba­ła­gan, we for­te­cy, uczy­ni­li­śmy?

Nie chce wa­szej mi­ło­ści, przy­po­mi­nać po­now­nie, kto?

Do for­te­cy swo­jej z har­mat strze­lał. Ja­gieł­ło mach­nął rę­ką. I po­ka­zał mi­strzo­wi i krzy­ża­kom dro­gę, na za­mek. Za ni­mi po­szła ca­ła ra­da kró­lew­ska, i pi­sar­czyk z Ma­lar­czy­kiem, za księ­dzem Mi­ko­ła­jem Trą­bą z ty­łu. Cho­wa­jąc się, skrom­nie za su­tan­ną księ­dza Ar­cy­bi­sku­pa. Głów­nie przed ich przy­ja­cie­lem do­zgon­nym, a kom­tu­rem tu­chol­skim, He­in­ri­chem Szwel­bor­nem, spraw­cą na­pa­du na Byd­goszcz. Ja­koś obaj czu­li się za ple­ca­mi księ­dza, Trą­by bar­dziej bez­piecz­nie. Niź­li na­wet jak, by za kró­lem sa­mym szli. Ar­cy­bi­skup Ku­row­ski tym­cza­sem da­lej w na­mio­cie kró­lew­skim sie­dział, ci­cho jak mysz pod mio­tłą. Ob­wie­sie szli, zaś na za­mek wy­so­ki, z obo­wiąz­ku swe­go. Uni­ka­jąc kom­tu­ra tu­chol­skie­go, Szwel­bor­na jak ognia. A po­leź­li obaj, bo prze­cie pi­sar­czyk ja­ko skry­ba kró­lew­ski, mu­siał ów ro­zejm wy­pi­sać wraz z pi­sa­rzem krzy­żac­kim. A sta­ro­daw­nym oby­cza­jem Ro­zejm ta­ki po­sia­dać mu­siał pięk­nie wy­ma­lo­wa­ne. Li­ter­ki i ob­raz­ki. Któ­re to Piotr mu­siał szyb­ko zma­lo­wać. We­szli zaś wszy­scy, przez dzie­dzi­niec głów­ny, ca­ły za­sy­pa­ny gru­zem, i odłam­ka­mi ce­gieł i szy­ba­mi z wy­tłu­czo­nych okien. Wa­la­ją­cych się po ca­łym bru­ko­wa­nym du­żym, na wzór krzy­żac­kich zam­ków, pla­cu we­wnątrz for­te­cy byd­go­skiej. A już pa­choł­ko­wie kró­la na­sze­go i ry­cer­stwo młod­sze, gru­zy i krzy­ża­ków po­le­głych uprząt­nę­li. Wiel­ki Mistrz, na­ka­zał po­le­głych ry­ce­rzy za­kon­nych, i knech­tów, na swo­je wo­zy wsa­dzić. Po czym, te za­raz ru­szy­ły w stro­nę zam­ku na Tu­cho­li bo i był bli­żej na­wet niż do To­ruń­skiej kom­tu­rii. Po­tem aż do zam­ku i ka­te­dry Kwi­dzyń­skiej, gdzie po­cho­wa­ni mieć by­li. We­szli zaś na pię­tro, do sa­li re­fek­ta­rza głów­ne­go, gdzie za­ku­rzo­ne w czę­ści, po­ła­ma­ne i po­przew­ra­ca­ne me­ble, już by­ły uprząt­nię­te. Je­no w oknach ni, jed­ne­go wi­tra­ża, ni żad­nej szy­by nie by­ło, ca­łej. Zaś wiatr je­sien­ny hu­lał po au­li, i gwiz­dał wro­go na ów ro­zejm. Któ­ry za­raz pod­pi­sać, obie stro­ny mia­ły. Za­raz po pod­pi­sa­niu, ukła­du. Krzy­ża­cy po­że­gna­ni ozię­ble, ra­czej niż wy­lew­nie przez kró­la pol­skie­go i ze szcze­gól­ną ra­do­ścią przez ob­wie­siów kró­lew­skich. Któ­rzy w oba­wie przed Szwel­bor­nem, uda­wa­li że wca­le, go nie zna­ją. Ani na oczy ni­g­dy nie wi­dzie­li. Za­ję­li się wraz ze wszyst­ki­mi, bę­dą­cy­mi na zam­ku i z kasz­te­la­nem byd­go­skim, na­pra­wą i po­rząd­ko­wa­niem wszyst­kie­go. Co by­ło znisz­czo­ne przez nie­ste­ty, wła­sne dzia­ła któ­re jed­nak, nie wy­rzą­dzi­ły aż tak wiel­kich szkód. Ja­kie na po­cząt­ku po obej­rze­niu zam­ku się, zda­ły być wi­docz­ne. Pierw­szą spra­wą któ­ra za­rzą­dził sam Ja­gieł­ło. By­ło we­zwa­nie szkla­rzy z ca­łej oko­li­cy, na­wet ze są­sied­nich gro­dów. I po wi­tra­ży­stów po­sła­no na­wet do Kra­ko­wa, któ­rzy po­ła­ma­ne i po­tłu­czo­ne wi­tra­że, wsta­wia­li i skła­da­li na no­wo. Król z ry­ce­rza­mi na zam­ku w sa­mej Byd­gosz­czy, spę­dził pra­wie dwa mie­sią­ce. Zaś po na­pra­wie wszyst­kie­go, zo­sta­wił za­mek w ta­kim sta­nie, ja­ki był przed wła­snym ata­kiem na nie­go. Na­wet lep­szym bo wi­tra­że i no­we szy­by wraz ze skrzy­dła­mi okien by­ły no­we i wia­tru do środ­ka nie pusz­cza­ły. Mu­ry zam­ko­we by­ły moc­no wzmoc­nio­ne, ce­gła­mi z Ko­ro­no­wa po­bli­skie­go. Gdzie z uwa­gi na za­so­by gli­ny ce­giel­nia sta­ła. Wszel­kie ubyt­ki, no­wy­mi ce­gła­mi uzu­peł­nio­ne. Na pierw­szy rzut śle­piem, jak ma­wiał pi­sar­czyk. Moż­na by­ło, mieć wra­że­nie, że to za­mek za­praw­dę Gniew­ski al­bo w Ra­dzy­niu Cheł­miń­skim, czy ja­kiś in­ny za­mek krzy­żac­ki. Prze­to po­wia­dam ci ku­mo­trze mój ku­dła­ty, że to. Nie dzi­wu­ję się krzy­ża­kom wca­le. Iż ja­ko swo­ją for­ta­li­cje, za­mek z Byd­gosz­czy, mie­li i pew­ni­kiem zmy­li­li się. My­śląc że to za­mek ich któ­ry, a nie nasz wła­sny. Bo ni­ja­kiej róż­ni­cy w wy­glą­dzie po­mię­dzy ni­mi nie ma. Je­no ta chy­ba tyl­ko, że na da­chu i wie­żach fla­gi z or­łem bia­łym wie­wa­ją, a nie z czar­nym krzy­żem teu­toń­skim. Kpisz so­bie ty czy o dro­gę py­tasz?

WER­SJA DE­MO
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: