Grzegorz VII - ebook
Grzegorz VII - ebook
Czy średniowieczny święty może być ciekawym tematem dla współczesnego czytelnika? Cantarella w swojej świetnie napisanej biografii świętego papieża Grzegorza udowadnia, że zdecydowanie tak. Z kart jego książki schodzi fascynująca postać wielkiego reformatora, człowieka twardego, wizjonera i świadomego wielkiej odpowiedzialności za wiarę i Kościół. A wszystko na tle czasów niezwykle dynamicznych, gdzie Rzym, władza i autorytet przechodzą z rąk do rąk. A wśród tego zamętu cesarz Henryk korzy się przed papieżem w Canossie. I choć to zwycięstwo chwilowe jedynie, to Kościół i Europa po Grzegorzu zostają ujęte w nowe ramy porządku, według wizji tego wielkiego męża stanu na papieskim tronie, i tak trwają do dzisiaj.
Spis treści
Słowo wstępne
Część I HILDEBRAND Z SOVANY
I. Prolog: ostatnie chwile
II. Geneza
1. Papieże
2. Rzym
3. Ówczesny świat
4. Papieski horyzont
III. Pierwsze trzydzieści lat
1. Sceneria
2. Lata nauki
3. Od Grzegorza VI do Leona IX (1046–1049)
IV. Zdobywanie doświadczenia w służbie papieży
1. Leon IX (1048–1054)
2. Od Leona IX do Mikołaja II
3. Aleksander II i schizma Cadalusa
Część II GRZEGORZ VII
V. Pierwsze kroki w roli papieża
1. Początki, czyli „May I introduce myself?”
2. Rok 1073
3. Rok 1074
VI. Od sporów do sporu
1. Rok 1075: koniec pokoju
2. Rok 1076: początek wojny
3. Rok 1077: Canossa – wątpliwy triumf
4. Rok 1077: po Canossie
Część III GRZEGORZ VII I HENRYK IV
VII. Wahania
1. Lata 1078–1079: wyczekiwanie i manewry
2. Rok 1080: bez odwrotu
VIII. Wojna
1. Rok 1081: w okopach
2. Rok 1082: pęknięcia
3. Rok 1083: wyrwa w obronie Rzymu
IX. Koniec końca
1. Lata 1084–1085: ostatnie walki
2. Ostatnie słowa
X. Spuścizna Grzegorza VII
Przypisy
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8196-252-0 |
Rozmiar pliku: | 4,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ponad pół wieku temu, w 1965 roku, Ovidio Capitani postawił środowisko naukowe i akademickie przed prawdziwym wyzwaniem, gdy opublikował jeden z typowych dla siebie esejów, tekst bogaty w treść i niełatwy, lecz o niezwykle jasnym i prowokacyjnym tytule: Czy istniała epoka gregoriańska?
I daje odpowiedź: niewątpliwie istniała, od 1073 do 1085 roku².
I nikt nie ośmielił się zakwestionować tej jego tezy, choć dotychczas mianem epoki gregoriańskiej określano bardzo długi okres, w ciągu którego wykształcił się model Kościoła katolickiego, jaki w swych zasadniczych rysach przetrwał aż do naszych czasów.
Był to okres reformy gregoriańskiej, zdefiniowany tak przez Augustyna Flichego w 1924 roku³; okres ożywienia instytucji kościelnych i duchowości; ożywienia rozbudzonego przez różne czynniki i różnych inicjatorów: początkowo mnichów kluniackich (dawna teza, która ma swe korzenie w roznamiętnionej i przesadnej apologetyce katolickiej XIX wieku – wieku Restauracji i II Cesarstwa, opiekuna papieża-króla)⁴, a prawdopodobnie także mnichów z Gorze, w każdym razie sił nierozłącznie związanych z papiestwem i z nim zgodnych; a na przeciwległym biegunie – cystersów św. Bernarda i wraz z nimi także kanoników regularnych Norberta z Xanten. Reforma zatem, która trwać miała półtora wieku, choć z przerwą w ostatnim ćwierćwieczu, spowodowaną starciem między starą reformą a nową reformą w czasie schizmy w latach 1130–1138. Lecz niezależnie od tego, czy była starą czy nową, pozostawała reformą. I niezmiennie reformą gregoriańską.
Oczywiście było zawsze rzeczą ogólnie znaną, że pontyfikat Grzegorza VII trwał tylko od 1073 do 1085 roku. Lecz tak wielka była siła przemian, które dokonały się w XI wieku, tak kluczowe było znaczenie tego papieża, a walka o inwestyturę, jaka wybuchła z cesarstwem, tak wszechogarniająca, że skłoniło to do nazwania jego imieniem okresu obejmującego sto pięćdziesiąt lat historii.
Czy istniała zatem epoka gregoriańska? Oczywiście, że istniała, od 1073 do 1085 roku. Tak jak istniała epoka leoniańska, od 1048 do 1054 roku, czy epoka paschalijska, od 1099 do 1118 roku – by wymienić tylko dwóch papieży (Leona IX i Paschalisa II), niezmiernie ważnych i rzetelnie zbadanych przez historyków, choć mało znanych szerszej publiczności.
Jest to epoka Grzegorza VII, człowieka „wybranego przez Boga”, jak został określony prawie trzydzieści lat temu, i którego nie należy „uważać (…) za jakiś odizolowany przypadek, lecz za człowieka z krwi i kości, w którym idee reformy Kościoła, kiełkujące już od dłuższego czasu, znalazły konkretne – i dramatyczne – urzeczywistnienie”⁵.
Przed epoką gregoriańską istniał okres pregregoriański, a po niej postgregoriański, ale jest to oczywiste. I nie miałoby sensu tego w tym miejscu podkreślać, gdyby współczesna historiografia jako całość (pomijając francuską, która zawsze była i jest oporna na jakiekolwiek propozycje pogłębienia tej sprawy) nie pokazała, że wcale nie chce się tego uznać za bezdyskusyjne; zbyt łatwo jest kierować się nadal ogólnikowymi kategoriami, przyjętymi ponad sto lat temu; zbyt wygodnie jest nie stawiać sobie zbyt wielu pytań, co ponadto zniweczyłoby jakąkolwiek możliwość stworzenia modelu, to znaczy tego, do czego się dzisiaj dąży, a nawet – czego się dzisiaj wymaga. Jednym słowem, zajęcie stanowiska naprawdę naukowego okazuje się zbyt skomplikowane…, przy czym pojęcia naukowy i akademicki nie zawsze idą ze sobą w parze⁶.
Nie ma też sensu ciągle protestować i ubolewać nad całkowitym i wręcz żenującym znajomości historiografii włoskiej na ten temat, co sprawia, że jako nowe stawia się problemy i kwestie, które były już obszernie dyskutowane w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat; lepiej przejść nad tym do porządku dziennego i obnażać, odwołując się do konkretnych przykładów, ułomność i powierzchowność ostatnich tendencji. Zauważmy tylko, że we Włoszech prace takie, jak na przykład rozprawa Maureen C. Miller z prestiżowego uniwersytetu w Berkeley, nie zostałyby przyjęte nawet na najbardziej peryferyjnym uniwersytecie i to nawet jako projekt pracy licencjackiej⁷. Zresztą, sądząc na podstawie pewnych, powtarzających się przypadków, na przykład Floriana Mazela, wcale nie można już nawet powiedzieć: „Italicum est, non legitur”⁸ (jak napisał swego czasu wzburzony Ovidio Capitani o pewnym francuskim historyku, Marcelu Pacaut) – Mazel najwyraźniej tak dobrze czyta po włosku, że wręcz przejmuje całe jego akapity, zapominając przy tym o podaniu autorów (w cytowanym wypadku jednego autora, co zresztą jest bez znaczenia)⁹.
Mając to wszystko na względzie, idźmy jednak dalej. Najlepsza, szczegółowa, niezrównana biografia Grzegorza VII powstała zaledwie dwadzieścia lat temu. Jest nią monumentalne dzieło H.E.J. Cowdreya – 743 gęsto zapisane strony¹⁰. I postawmy sprawę od razu jasno: epoka gregoriańska nie zaczyna się od działań i kariery Hildebranda z Sovany (Soany) zanim przyjął on imię Grzegorza VII.
Hildebrand z Sovany i Grzegorz VII byli, by tak rzec, dwiema różnymi osobami. Było to wynikiem sprawowanych funkcji: również w stosunku do papieża obowiązuje bowiem zasada noblesse oblige. Obowiązywała i została uznana w przypadku Brunona z Toul – Leona IX, dlaczego nie miałaby obowiązywać w przypadku Grzegorza VII? Tylko z powodu rozleniwienia zaalpejskiej¹¹ historiografii?
Minęło ponad tysiąc lat. Człowiek bardzo nam odległy. Świat bardzo nam odległy. Grzegorz VII jest gigantem historii. Ponieważ zachował się Rejestr (Registrum) jego listów, jesteśmy w stanie prześledzić tok jego myśli i działania niemal krok po kroku. Oczywiście, scalając różne elementy, niczym w kolażu, w wymagającej cierpliwości układance – na tym polega przecież profesja historyka; i robi to każdy historyk, niezależnie od tego, jaką epoką czy postacią się zajmuje. Jednakże dzięki Rejestrowi świadectwa o Grzegorzu VII oraz przekazane przez Grzegorza VII o sobie samym, nie są jedynie wymagającymi pozszywania strzępami. Grzegorz VII nie jest swego rodzaju górą lodową, oderwaną od lodowca i błądzącą po wodach oceanów, której szlak należałoby odtwarzać, cofając się; jest raczej potężnym i masywnym przylądkiem, który góruje nad oceanem, a nawet stanowi dla niego wyzwanie. I to jest fakt zasadniczy.
Nie mamy jednak żadnych jego współczesnych przedstawień. W czasach nowożytnych nigdy nie stał się bohaterem powieści historycznej. W przeciwieństwie do Karola Wielkiego, „ojca Europy”, nie budził zainteresowania twórczości filmowej i audiowizualnej. A przecież właśnie temu papieżowi zawdzięcza się budowę nowoczesnego Kościoła katolickiego pod egidą papiestwa – tworu, mimo wszystko, znacznie solidniejszego i trwalszego niż idea Europy. I jeśli nie jemu samemu, to z pewnością procesom zapoczątkowanym w czasach jego pontyfikatu, zawdzięczamy „nowoczesne” oblicze Europy – oblicze końca ery karolińskiej, świata miast, uniwersytetów, biurokracji itd.¹² I właśnie do tego przednowoczesnego świata musimy wrócić. Do tego świata tak odległego w czasie od początków nowoczesności.I. PROLOG: OSTATNIE CHWILE
W niedzielę, dwanaście lat, jeden miesiąc i sześć dni po swoim wyborze na papieża, na łożu śmierci w Salerno, Grzegorz miał powiedzieć: „Umiłowałem sprawiedliwość, a znienawidziłem nieprawość: dlatego umieram na wygnaniu”; i może przypomniał sobie, jak niegdyś stwierdził, iż to „przemoc” ludu rzymskiego zmusiła go do „przyjęcia władzy apostolskiej, której w gruncie rzeczy niegodny”; i może też przypomniał sobie z goryczą, że ten sam lud rzymski zmusił go później do opuszczenia Stolicy Apostolskiej i Wiecznego Miasta. W ten sposób, uwarunkowany tą podwójną presją, Grzegorz VII opuszczał scenę ziemskiej historii.
Niedziela 25 maja 1085 roku. „Umiłowałem sprawiedliwość, a znienawidziłem nieprawość: dlatego umieram na wygnaniu” (Psalm 44, 8 lub List św. Pawła do Hebrajczyków 1, 9). Opisał to Paweł z Bernried około pół wieku później (około 1130 roku), w czasach Innocentego II i jego „imperialnego” papiestwa, to znaczy w czasach, gdy zaczynała się już kształtować idea papiestwa jako imitatio imperii, którą zainicjował Kalikst II (1119–1124), choć jej korzeni szukać trzeba, jak zobaczymy, właśnie u Grzegorza VII. A przede wszystkim pisał w czasach, gdy papieża zaczęto już nazywać – później papież przyznał sobie ten tytuł na wyłączność – Wikariuszem Chrystusa, Vicarius Christi, „tym, który sprawuje funkcję zastępcy Chrystusa”, a więc zastępcy Mesjasza, na ziemi. I, aby nie było żadnych wątpliwości, ten późniejszy biograf Grzegorza natychmiast dodaje następujące słowa, wkładając je w usta pewnego anonimowego biskupa, który miał wówczas asystować umierającemu: „Nie możesz, o Panie, umrzeć na wygnaniu; ty, który z woli Bożej w imieniu Chrystusa i Jego Apostołów przejąłeś ludy, dziedzictwo i władzę na ziemi”¹³.
Ale: Grzegorz VII jako Mesjasz, jako Syn Boży? On sam nigdy by się w ten sposób nie wyraził… i rzeczywiście, mimo że był żarliwym zwolennikiem zbawiennej roli Kościoła rzymskiego, nigdy tego nie napisał. Możemy zatem spokojnie usunąć ten passus z jego biografii, żeby nie popaść w anachronizm czy antyhistoryczność, gdyż byłoby to, jak odniesienie do czasów Fryderyka Wilhelma III, czyli zanim królowi Prus ofiarowana została korona całych nieistniejących jeszcze Niemiec, słynnych słów wypowiedzianych przez Bismarcka o Canossie (przytoczymy je dalej)… Stwierdzenie banalne, XII wiek nie należy do porządku dziennego roku 1085. Odon z Ostii, przyszły papież Urban II, który w 1084 roku był zaangażowanym krzewicielem eklezjologii Piotrowej w Niemczech, stwierdza: „liczni książęta świeccy i książęta duchowni sprzymierzyli się przeciwko Chrystusowi, Synowi Boga Wszechmogącego, oraz przeciwko jego apostołowi Piotrowi w celu unicestwienia religii chrześcijańskiej i szerzenia heretyckiej bezbożności”. Nic więcej¹⁴. Również Rangeriusz, biskup Lukki, autor Vita swego poprzednika Anzelma II, który przez pewien czas był typowany na następcę Grzegorza, u schyłku XI stulecia nie posunie się poza wyrażenie „sługa Chrystusa, pomocnik Chrystusa”. Aktywna działalność, choćby najbardziej zaangażowana, posługuje się – rzecz oczywista – językiem swoich czasów i nie jest w stanie wyprzedzić przyszłości.
Rzymski Liber Pontificalis ogranicza się do stwierdzenia: „miły Bogu, katolik i człowiek niezwykle roztropny, obrońca Kościoła przeciw atakom heretyków, opiekun biednych, pocieszyciel uwięzionych, miłosierny dla sierot”. Zapis oficjalny, neutralny, o zerowym wydźwięku emocjonalnym. Zupełnie odmienny w tonie od tego, co kilka lat później, gdy walka między królestwem a kapłaństwem (czyli walka o inwestyturę) będzie już w pełnym toku, napisze Bonizo z Sutri – polemista, zaangażowany w tę walkę do tego stopnia, że został (prawdopodobnie) zamordowany: „Zaprawdę trzykrotnie, a nawet czterokrotnie błogosławiony on, który znosił zniewagi w imię Chrystusa. I on zaprawdę króluje w niebiosach razem z Piotrem”. Bonizo nie tylko uznał go już za świętego, ale także postawił go na równi ze św. Piotrem; bardzo słusznie zresztą, zważywszy, że Apostoł Piotr był stałym punktem odniesienia dla zmarłego papieża, prawie męczennika¹⁵. Ale jednocześnie był to ton propagandy, motyw z repertuaru kaznodziejstwa. Paweł z Bernried – obraz papiestwa z początku drugiego ćwierćwiecza XII wieku; Bonizo z Sutri – strumentalizacja w zawziętej walce toczonej pod koniec XI wieku. Historyczna interpretacja była, jak zwykle, nieunikniona i Grzegorz VII, nieuchronnie, stał się jej przedmiotem.
Powróćmy jednak do Salerno.
Grzegorz VII miał rację: w Salerno znajdował się na wygnaniu. Pod opieką, a może i pod kontrolą, Normanów Roberta Guiscarda. Wcale nie był pierwszym papieżem, zmuszonym do ucieczki z Rzymu, nie był też ostatnim. Lecz dla niego było to szczególnie dotkliwe, gdyż, mimo że pochodził z Tuscii¹⁶, był bardzo silnie zakorzeniony w Rzymie, a także dlatego, że miał zawsze w rzymianach oparcie dla swych rządów. Aż do kilku lat poprzedzających wygnanie. Wówczas poparcie ze strony rzymian stopniowo zaczęło słabnąć, aż do całkowitego załamania się w następstwie splądrowania miasta właśnie przez Normanów Guiscarda.
Wszystko zaczęło się 29 maja 1084 roku. Bonizo opowie te wydarzenia w tonie bardzo emfatycznym (propaganda, retoryka, liczby, jak zwykle, przesadzone, zgodnie z sięgającą starożytności konwencją), lecz warto go tu przytoczyć: „Przepotężny książę Robert zaatakował Rzym i zdobył orężem to perfidne miasto nie po trzech latach, jak Henryk, lecz nazajutrz po przybyciu, i uwolnił papieża z oblężenia, i – zwycięski – opanował ogniem i mieczem prawie wszystkie dzielnice miasta Rzymu. Ponadto, zatrzymawszy się przez dłuższy czas w pałacu na Lateranie sprzedał wielu rzymian, niczym Żydów, a wielu z nich uprowadził z sobą do Kalabrii jako więźniów. I słusznie zostali dotknięci taką karą; oni, którzy jak Żydzi zdradzili swego pasterza”.
Rzym spustoszony ogniem i mieczem, przy czym nie oszczędzono nawet kościołów; nie posunął się do tego ani Alaryk w 410, ani Genzeryk w 455 roku. Wszystkie źródła z jednej i z drugiej strony są co do tego zgodne. I niewątpliwie nie można nie podzielić opinii Gwidona, biskupa Ferrary, wybitnego polemisty, stojącego po stronie antypapieża Klemensa III: „ zaatakował rzymian, wzniecił pożar w dużej części miasta, wymordował licznych mieszkańców, zniszczył kościoły i rozkazał, by przyprowadzono do jego namiotów, ze skrępowanymi z tyłu rękami, wszystkie pojmane kobiety, dziewice i zamężne. Oburzony tymi bezeceństwami lud rzymski zapałał nieprzejednaną nienawiścią do Hildebranda i przeniósł całe swe sympatie na króla Henryka, wiążąc się z nim tak silnymi więzami przyjaźni, że dla tego władcy obraza doświadczona przez rzymian, stała się cenniejsza niż sto tysięcy złotych monet”.
Gwido z Ferrary jest bliższy tym wydarzeniom niż Bonizo, choć zaledwie o kilka lat (Gwido pisze na przełomie lat 1086–1087, Bonizo – po 1088, a może nawet i w połowie lat dziewięćdziesiątych), jednakże niewątpliwie zgadzają się ze sobą, choć piszą z przeciwstawnych pozycji. Źródła są o wiele wymowniejsze niż jakikolwiek komentarz historyka, ponieważ one same stanowią komentarze, a nie tylko relacje. Interpretują i przekazują interpretację. A zatem wcale nie wydaje się nieprawdopodobne, że rzymianie-więźniowie zostali sprzedani jako niewolnicy; niewolnictwo było wówczas szeroko praktykowane, choć było niedopuszczalne w stosunku do chrześcijan – i oto rzymianie przestają być chrześcijanami, lecz stają się żydami, niewiernymi i przeniewiercami. W ten oto sposób Guiscard i Grzegorz VII mają czyste sumienia. Co zaś się tyczy gwałtów na kobietach, nie tylko wydają się prawdopodobne, lecz można wręcz mieć pewność, że do nich doszło; potwierdzają to zarówno dawne, jak i współczesne dzieje. I trudno oczekiwać, by rzymianie podzielili radość papieża za wybawienie go z opresji i byli wdzięczni papieskim wybawcom, zważywszy, jak oni postąpili…
Także dlatego, że gdy nadszedł Guiscard, nikt już bezpośrednio papieżowi nie zagrażał. Cesarz Henryk IV opuścił bowiem Rzym 21 maja i maszerował w kierunku Pizy, do której wkroczył 5 czerwca: a zatem, od jakiego to bezpośredniego niebezpieczeństwa miał być wybawiony Grzegorz VII? Robert Guiscard zastał wprawdzie bramy Rzymu zamknięte i być może maczały w tym palce rody antyhildebrandowe (bo nazwanie ich antygregoriańskimi byłoby mylące), jak Sant’Eustachio, rezydujący w rejonie Panteonu, lub filii Astaldi a Coloseo, którym jednak w rejonie Koloseum przeciwstawiali się Frangipane, stronnicy Grzegorza VII; czy wreszcie niedobitki rodu Cencjusza syna Stefana, wygnanego po 1077 roku. Wszelako pozostaje jednak faktem, że Robert wkroczył do Rzymu, wyważając cichaczem jedną z bram, zabrał Grzegorza VII z Zamku Świętego Anioła (Castel S. Angelo) i zaprowadził go na Lateran. Musiał przemierzyć pół miasta (właśnie w niewielkiej odległości od Panteonu) i obejść, jeśli nie wręcz zniszczyć, rejon Kapitolu, gdzie jednak rezydowali także i Pierleoni, i Corsi, inni stronnicy papieża, i, kto wie, może rzymianie stawili mu jakiś opór, czego – o ile nam wiadomo – nawet nie próbowali uczynić w przypadku Henryka IV (który niegdyś odebrał Kapitol rodzinie Corsich, by ustanowić tam swą kwaterę główną w czasie pobytu w Rzymie). W każdym razie wydaje się niemożliwe, by był to przemarsz pokojowy: dewastacja m.in. kardynalskiej bazyliki Czterech Koronatów (SS. Quattro Coronati), usytuowanej wprawdzie w rejonie rzadko, a nawet bardzo rzadko zaludnionym, lecz w ważnym punkcie przy drodze wiodącej na Lateran, może stanowić emblematyczny przykład tej normańskiej furii (którą można by się starać usprawiedliwić jedynie niemożliwą do udowodnienia hipotezą o zajęciu tego rejonu przez jakieś elementy im wrogie)¹⁷. Tak czy owak, dni grabieży, pożarów, zniszczeń, mordów i gwałtów rzuciły cień na tego, kogo uznano za ich główną przyczynę; zaś Grzegorz VII już od dłuższego czasu tracił poparcie ludu rzymskiego, które niegdyś było źródłem jego siły…
Stracił je, gdy w latach 1082–1084 oblężenie miasta przez Henryka IV wycieńczyło Rzym. Późną wiosną 1083 roku Henryk IV zdołał nawet wkroczyć do miasta i uzyskać ze strony rzymian przysięgę, w której zobowiązywali się do udzielenia mu poparcia, a w razie śmierci czy ucieczki Grzegorza VII, do uznania za papieża jego przeciwnika, Klemensa III¹⁸. Poprzedził te działania listem-orędziem wystosowanym rok wcześniej do rzymian; a jeszcze w 1081 roku oświadczył, że uznawał w rzymianach, i tylko w nich, prawomocne źródło korony cesarskiej (zobaczymy dalej, co to znaczyło): „Przybywamy do Was, aby od Was otrzymać tę należną i dziedziczną godność przy powszechnej zgodzie i poparciu Was wszystkich, a także abyście partycypowali wszelkiego rodzaju zaszczytami w dobrze zasłużonych łaskach”. Po czym przed bramami miasta uwieńczył się wreszcie koroną cesarską, lecz oczywiście bez udziału Grzegorza VII i, jak zobaczymy dalej, w znacznie odbiegający od zwyczaju sposób, następnie wyruszył na północ, nie bez wyrządzenia po drodze licznych szkód¹⁹. I w 1082 roku ponownie przypisuje rzymianom, jako cesarz, a więc jako gwarant pokoju i bezpieczeństwa Rzymu, rolę najwyższych i ostatecznych arbitrów Stolicy Apostolskiej:
Otóż, przy łasce Bożej, przybędziemy do Rzymu w ustalonym terminie. Jeśli chcecie, tam odbędzie się sąd; jeśli wolicie wyjść nam naprzeciw razem z naszymi posłami, również na to się zgadzamy (…). Jeśli powinien i może pozostać na Stolicy Apostolskiej, my okażemy mu posłuszeństwo; w przeciwnym razie niech zostanie wybrany inny, nieodzowny dla Kościoła, według Waszego i naszego wyroku”²⁰.
Lecz najskuteczniejszym argumentem miało się okazać trwające czterdzieści dni, czyli cały okres Wielkiego Postu, oblężenie Rzymu, które wycieńczyło mieszkańców. Po czym raz jeszcze Henryk się wycofał. Ale już w 1083 roku ponownie stanął u wrót Wiecznego Miasta, tym razem z większymi siłami. W czasie tygodnia Zesłania Ducha Świętego zaatakował Miasto Leonowe (Civitas Leoniana, Città Leonina), a 3 czerwca zajął Bazylikę Świętego Piotra „nie tyle dzięki sile swoich ludzi, co z powodu bezczynności mieszkańców (…). Jako że pospólstwo rzymskie, to znaczy najliczniejsza część ludności miasta, zmęczone dwoma latami wojen, było wyczerpane dotkliwym głodem (…). I liczni z powodu głodu opuścili Miasto”. Możemy dać wiarę tej interpretacji, ponieważ przekazała ją relacja z synodu, który odbył się 20 listopada, gdy katastrofalne malaryczne rzymskie lato zdziesiątkowało garnizon pozostawiony tam przez cesarza, a on sam opuścił już Rzym z większością swoich sił; a zatem to Kościół rzymski, pod przewodnictwem Grzegorza VII, opisywał te zdarzenia.
Pod koniec 1083 roku Henryk po raz kolejny stanął u bram Rzymu. W styczniu 1084 roku dołączył do niego Klemens III, przepotężny arcybiskup Rawenny. Henryk otrzymał ponadto wsparcie pieniężne z Konstantynopola, gdyż cesarz bizantyński usilnie pragnął pozbyć się Normanów Roberta Guiscarda i w jego politycznej kalkulacji silna wyprawa Henryka IV do Włoch skłoniłaby jego przeciwnika, Guiscarda, do opuszczenia Albanii, żeby stanąć na straży własnego księstwa. Henryk i Klemens III wkroczyli do pałacu na Lateranie 21 marca; trzy dni później, w Niedzielę Palmową, w Bazylice Świętego Piotra został intronizowany nowy papież, który mógł wreszcie formalnie przyjąć imię Klemensa III; tydzień później, w dzień Wielkanocy 1084 roku, Klemens III włożył koronę cesarską na skronie Henryka IV, który został okrzyknięty imperatorem i patrycjuszem. I tak w końcu wszystko zostało sformalizowane zgodnie z prawem – nie zapominajmy, że Klemens III jest antypapieżem tylko dla nas, ponieważ ostatecznymi zwycięzcami okazali się w końcu inni papieże rzymscy²¹…
I wreszcie (wreszcie – z punktu widzenia Grzegorza VII) wyruszył z południa Robert Guiscard. Nie był to żaden Blitzkrieg, jak pokazaliśmy, lecz zorganizowany i zdyscyplinowany marsz. I powiedzieliśmy już, jak się on zakończył.
Taki był koniec.
Lecz zacznijmy od początku.
Dwanaście lat, 1 miesiąc i 7 dni wcześniej, 21 kwietnia 1073 roku, zmarł papież Aleksander II. Był to pontyfikat bardzo burzliwy. A 22 kwietnia był już nowy papież, który przyjął imię Grzegorza VII. W liście z 26 kwietnia do Wiberta (Wilberta, Guiberta), potężnego arcybiskupa Rawenny i przyszłego (lecz 12 lat i 26 dni później) antypapieża Klemensa III, tak opisał swą wersję tych wydarzeń:
Nie mamy wątpliwości, że wieść rozniosła się i wyprzedziła ten mój list i że zarówno do Was, jak i do wielu innych dotarła już wiadomość o śmierci naszego pana papieża Aleksandra. W chwili jego śmierci lud rzymski zrazu zachował się – wbrew swemu zwyczajowi – bardzo spokojnie i pozostawił decyzję w naszych rękach, tak że wydało się oczywiste, iż było to dziełem Bożego miłosierdzia. A zatem, po namyśle, postanowiliśmy, że po trzydniowym poście, po odmówieniu litanii i modlitw (…) przy Bożej pomocy podejmiemy najstosowniejszą decyzję w sprawie wyboru nowego papieża. Lecz nieoczekiwanie, gdy wspomniany wyżej nasz zmarły papież odprowadzany był na miejsce wiecznego spoczynku w kościele św. Zbawiciela, doszło do wielkich rozruchów wśród ludu i do wielkiego poruszenia, i rzucili się na mnie jak szaleńcy, nie dając mi żadnego sposobu ani możliwości zabrania głosu czy powzięcia jakiejkolwiek decyzji, i siłą i wbrew mej woli zawiedli mnie na miejsce sprawowania władzy apostolskiej, której zdecydowanie jestem niegodny.
Natomiast tzw. protokół nieoficjalny, który w rzeczywistości jest jak najbardziej oficjalny, gdyż został włączony do zbioru listów Grzegorza VII, a więc do ze wszech miar oficjalnego zbioru dokumentów (Registrum), relacjonuje, co następuje:
Za rządów Pana Naszego Jezusa Chrystusa, roku najłaskawszego Jego Wcielenia tysiącznego siedemdziesiątego trzeciego, indykcji i księżyca jedenastego, X kalend maja, w poniedziałek, w dzień pogrzebu pana Aleksandra, dobrej pamięci II-go, aby Stolica apostolska długo nie smuciła się z powodu braku własnego pasterza, zgromadzeni w bazylice św. Piotra w Okowach my rzymskiego katolickiego i apostolskiego Kościoła kardynałowie, duchowni (niższych święceń) akolici, subdiakonowie, diakonowie, presbiterowie, za zgodą obecnych czcigodnych biskupów i opatów, duchownych i mnichów, wśród zgodnych okrzyków wielu tłumów obojej płci i różnego stanu, wybraliśmy sobie na pasterza i najwyższego kapłana męża pobożnego, celującego znajomością obojga nauk, najżarliwszego miłośnika równości i sprawiedliwości, mężnego wobec przeciwności, umiarkowanego wśród pomyślności i wedle wskazań apostolskich, odznaczającego się dobrymi obyczajami, powściągliwego, skromnego, trzeźwego, czystego, gościnnego, dobrze rządzącego swym domem, w łonie Matki tego Kościoła od dzieciństwa wcale znakomicie wychowanego i wykształconego na łonie Kościoła i za zasługi życia do godności archidiakona (po dziś dzień) podniesionego, mianowicie Hildebranda archidiakona, którego odtąd i na zawsze nazywać Grzegorzem papieżem i apostolskim chcemy i uznajemy. Podoba się wam? Podoba! Chcecie go? Chcemy! Chwalicie go? Chwalimy!²²
Jest to dokument dość problematyczny, poczynając od samej konstrukcji gramatycznej i syntaktycznej²³.
Czy mamy tu do czynienia z dwiema różnymi wersjami? Nie. Raczej wzajemnie się uzupełniającymi. Nieoficjalny protokół podawał prawdę oficjalną w bezpośredniej bliskości tego wydarzenia; list nowego papieża – prawdę rzeczywistą podaną w wyważony i przemyślany sposób, typowy dla gatunku epistolarnego. Nie jest to żadna sprzeczność, lecz dwa różne momenty.
Grzegorz VII. Rzymianie zmusili go do sławy, rzymianie skazali go na wygnanie, zdarzenia losowe zmusiły go do sprawowania takich rządów, jakie sprawował. Rzym był centralny, okoliczności okazać się miały determinujące.
Lecz w tym miejscu powinniśmy się cofnąć, zanim zaczął się jego pontyfikat. Stulecie XI było stuleciem skomplikowanym i przełomowym – nie bez racji określane jest jako pomost.PRZYPISY
SŁOWO WSTĘPNE
¹ W przypisach staraliśmy się podawać jak najmniej przypisów łacińskich z wyjątkiem przypadków (ograniczonych do niezbędnego minimum), kiedy są one wyjątkowo ważne dla tematu. Skróty podstawowych wydań źródłowych: JL = Ph. Jaffé et al., Regesta Pontificum Romanorum ab condita Ecclesia ad annum post Christum natum MCXCVIII, Lipsiae, Veit et Comp., 1885, vol. I; MGH = Monumenta Germaniae Historica (CC = Constitutiones et Acta publica imperatorum et Regum, DD = Diplomata Regum et Imperatorum Germaniae, LdL = Libelli de Lite imperatorum et pontificum saeculis XI et XII conscriptis, SS = Scriptores in folio, SSRRGG = Scriptores Rerum Germanicarum in usum scholarum separatim editi); PL = Patrologiae Latinae Cursus Completus: Series Latina, oprac. J.-P. Migne, Parisiis 1844–. Przytoczone w tekście cytaty łacińskie w tłumaczeniu autora, chyba że jest zaznaczone inaczej.
² O. Capitani, Esiste un’„età gregoriana”? Considerazioni sulle tendenze di una storiografia medievistica, „Rivista di storia e letteratura religiosa” 1965, s. 454–481, następnie wyd. w: idem, Gregorio VII: il papa epitome della Chiesa di Roma, red. B. Pio, Spoleto (Cisam) 2015, s. 3–30.
³ A. Fliche, La Réforme grégorienne, Formation des idées grégoriennes, Louvain–Paris (Champion) 1924.
⁴ Por. np. V. Davin, Saint Grégoire VII, Paris–Tournai (Casterman) 1861, s. 37n.
⁵ G. Fornasari, Nell’epistolario di Gregorio VII: „dispensatio” e „dissimulatio” (1992), następnie wyd. w: idem, Viaggio al centro del Medioevo. Questioni, luoghi, personaggi, Napoli (Liguori) 2014, s. 292, 293.
⁶ Por. G.M. Cantarella, Imprevisti e altre catastrofi. Perché la storia è andata come è andata, Torino (Einaudi) 2017, s. vii–x.
⁷ Por. M.C. Miller, The Crisis in the Investiture Crisis Narrative, „History Compass” 2009, 7/6, s. 1570–1580.
⁸ Po włosku, więc się tego nie czyta (przyp. tłum.).
⁹ Por. F. Mazel, Féodalités, 888–1180, Paris (Belin) 2010, rozdział: La rupture grégorienne, une révolution culturelle. Mimo że może się to wydać w złym guście (choć nie tak, jak przywłaszczenie sobie cudzych idei jako swoich bez podania nazwiska ich autora), odsyłam do dwóch moich prac sprzed trzydziestu trzech i trzynastu lat: La rivoluzione delle idee nel secolo undicesimo Il papa ed il sovrano. Gregorio VII ed Enrico IV nella lotta per le investiture, red. G.M. Cantarella, D. Tuniz, Novara (Europia) 1985, s. 7–63; oraz: Il sole e la luna. La rivoluzione di Gregorio VII papa, 1073–1085 (dalej cytowane jako Il sole e la luna), Roma–Bari (Laterza) 2005; już sam szybki przegląd stron internetowych, na których występuje wyrażenie (leksem) „rewolucja gregoriańska” (po francusku, włosku, niemiecku, angielsku; i wachlarz ten można by mnożyć) pozwala zauważyć, kiedy się ono pojawia. Nie zapominając o dziele, niewiele wcześniejszym i nam nieznanym: H.J. Bermann, Law and Revolution. The Formation of the Western Legal Tradition, Cambridge Mass.–London (Harvard Univ. Press) 1983, s. 115, w którym pojawia się określenie: „the Papal Revolution”. Nasze stwierdzenie odnosi się do: O. Capitani, Italicum est, non legitur, „Studi Medievali” 1967, serie 3, vol. 8, s. 745–761.
¹⁰ H.E.J. Cowdrey, Pope Gregory VII 1073–1085, Oxford (Clarendon Press) 1998 (dalej cytowane jako: Cowdrey).
¹¹ Zaalpejskiej w znaczeniu francuskiej (przyp. tłum).
¹² Por. Bermann, Law and Revolution: „Tak jak papieska rewolucja dała początek nowoczesnemu państwu zachodniemu, tak dała też początek nowoczesnemu zachodniemu systemowi prawnemu, którego pierwszym stadium był nowoczesny system prawa kanonicznego”.
I. PROLOG: OSTATNIE CHWILE
¹³ Vita Gregorii P.P. VII a Paulo Bernriedensi conscripta, ed. J.M. Watterich, Pontificum Romanorum qui fuerunt inde ab exeunte saeculo IX usque ad finem saeculi XIII vitae (dalej cytowane jako: Paweł z Bernried), Lipsiae (Engelmann) vol. I, 1862, 110, s. 540; nie zgadzam się w tym z poglądem Cowdreya, s. 682, za którym U.-R. Blumenthal, Gregor VII. Papst zwischen Canossa und Kirchenreform (dalej cytowane jako: Blumenthal), Darmstadt (Primus) 2001, s. 330; M. Maccarrone, Vicarius Christi. Storia del titolo papale, Romae, Facultas Theologica Pontificii Athenaei Lateranensis, 1952 (Lateranum, n.s. XVIII), s. 93, 94n.
¹⁴ The Epistolae Vagantes of Pope Gregory VII (dalej cytowane jako: Vag.), wyd. i tłum. H.E.J. Cowdrey, Oxford (Clarendon Press) 1972, 54 (lipiec–listopad 1084), s. 128–130.
¹⁵ Vita metrica s. Anselmi episcopi auctore Rangerio Lucensi, wyd. E. Sackur, G. Schwartz, B. Schmeidler, MGH SS, Leipzig (Hiersemann) 1934, XXX, 2, v. 6413, s. 1290; U. Prerovsky, Liber Pontificalis nella recensione di Pietro Guglielmo OSB e del card. Pandolfo, glossato da Pietro Bohier OSB, vescovo d’Orvieto, „Studia Gratiana” 1978, XXII, CLVIII 50, 51, s. 606; Bonizonis ep. Sutrini Liber ad amicum, wyd. E. Dümmler, MGH LdL I, IX, s. 615.
¹⁶ Tuscia – rozległa kraina historyczna we Włoszech obejmująca obszar dzisiejszej Toskanii, Umbrii i północne Lacjum (przyp. tłum.).
¹⁷ Por. C. Wickham, Rzym średniowieczny. Stabilizacja i kryzys miasta w latach 900–1150 (dalej: Wickham), tłum. A. Bugaj, Kęty 2018, s. 230–231, 241–250, 259–260; I.S. Robinson, Henry IV of Germany, 1056–1106 (dalej: Robinson), Cambridge (Cambridge Univ. Press) 1999, s. 233–234; Il sole e la luna, s. 283–286; T. di Carpegna Falconieri, Il clero di Roma nel Medioevo. Istituzioni e politica cittadina (secoli VIII–XIII) (dalej: Carpegna), Roma (Viella) 2002, s. 111, przyp. 30, s. 214, przyp. 67, s. 277.
¹⁸ Il sole e la luna, s. 267–271.
¹⁹ Die Briefe Heinrichs IV. (dalej: BHIV), ed. C. Erdmann, MGH, Deutsches Mittelalter. Kritische Studientexte, Leipzig, Hiersemann, 1937, n. 16, s. 22–23 (cytaty s. 23, 22, 23 = Fontes historiam Heinrici IV. imperatoris illustrantes. Quellen zur Geschichte Kaiser Heinrichs IV. , neu übersetz von F.-J. Schmale und I. Schmale-Ott, Berlin (Dbr) 1963, n. 16, s. 74–76). Por. Robinson, s. 216n.; T. Struve, Die Salier und das römische Recht. Ansätze zur Entwicklung einer säkularen Herrschaftstheorie in der Zeit des Investiturstreites, Stuttgart (Steiner) 1999.
²⁰ BHIV, n. 17 (1082), s. 24–26 (= QGKHIV, n. 17, s. 76–82).
²¹ Por. T. di Carpegna Falconieri, Popes through the Looking Glass, or „Ceci n’est pas un pape” Framing Clement III, (Anti)Pope, 1080–1100, red. U. Longo, L. Yawn, „Reti Medievali – Rivista” 2012, 13, 1, s. 127–128 (http://rivista.retimedievali.it).
²² Cytat wg Walka Cesarstwa z Papiestwem. Teksty źródłowe do nauki historii w szkole średniej, tłum. i opr. W. Semkowicz, Kraków 1924, s. 7–8 (przyp. tłum.).
²³ Das Register Gregors VII (dalej jako: Reg.), wyd. E. Caspar, MGH, Epistolae selectae in usum scholarum separatim editae, Berlin 1955, 2 voll., I 3, s. 5; Reg., I 1*, s. 1–2; tłum. wł. w: Il sole e la luna, s. 81 i 85. Sformułowanie to w: O. Capitani, Il papato di Gregorio VII nella pubblicistica del suo tempo: notazioni sul „Liber ad Gebehardum” La riforma gregoriana e l’Europa. Atti del Congresso internazionale di Salerno, 25–28 maggio 1985, „Studi Gregoriani” 1989, 13, s. 393 (następnie wydane w: idem, Gregorio VII: il papa epitome della Chiesa di Roma, op. cit., s. 233).
¹¹⁴ Mam nadzieję, że czytelnik wybaczy mi tę żartobliwą aluzję, zaczerpniętą z majstersztyku humoru francuskiego, jakim jest książka P. Daninosa, Notatnik majora W. Marmaduke’a Thompsona: major Thompson odkrywa Francję, tłum. Z. Szymański, Warszawa 1959, lecz wydaje mi się, że ten tytuł dobrze oddaje treść rozdziału.
²⁸² Odtąd konieczne będzie podawanie tekstów po łacinie, gdyż sprawa staje się bardzo problematyczna i zawikłana.