- W empik go
Gwardia Słonecznej. Tom 1. Trylogia Deina - ebook
Gwardia Słonecznej. Tom 1. Trylogia Deina - ebook
Gwardia Słonecznej to pierwszy tom trylogii Deina, będącej sequelem wobec trylogii Mitrys. Opisuje dzieje młodego wojownika Deina rozgrywające się dziewiętnaście lat po zdobyciu Nemedor i pokonaniu Semaela. Eania zmieniła się, Noran i Winea nabrali życiowych doświadczeń. Stare problemy pozostają.
Wychowany w górach Dein robi wszystko, by spełnić marzenie o karierze w szeregach Gwardii Słonecznej, elitarnej jednostki chroniącej królową Amadal. Jego niespodziewana relacja z Morienne, dziedziczką królewskiego rodu Myriadii, przestaje wyglądać na przypadek w świetle nadchodzącego konfliktu. Nikczemne plany błękitnoskórych Sitlarów nieuchronnie prowadzą świat sprzymierzonych ras ku katastrofie. Jedno wydarzenie gasi wszelkie nadzieje. Jedna noc rujnuje marzenia, nadające życiu sens. Mrok przyjmuje nową, straszliwą formę. Eania potrzebuje nowych bohaterów, nawet tych złamanych przez tragedie i kłamstwa.
Czy mroczna część natury Deina pozostanie tajemnicą? Czy Dwuświat jest gotowy na pojawienie się niezwykłej, lecz również zabójczej technomii? Czy bogowie pozostaną bezczynni?
Nic nie jest oczywiste, wszystko się zmienia, wszystko wpływa.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-968698-4-5 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
podsumowanie trylogii Mitrys
Śmierć króla Reingarda, ostatniego z rodu Błogosławionych, zamyka Erę Lwa i rozpoczyna Erę Miecza. Wojna domowa na kontynencie Elise i kolejne próby rebelii rasy ludzkiej próbującej wyzwolić się spod jarzma niewoli Semaela na kontynencie Amadal stają się tłem dla historii szamanki Winei i zabójcy Norana.
Wychowana wśród Darzan Winea kończy naukę u Najstarszego na wyspie Orin. Z sukcesem wypełnia Test Ostatecznego Przejścia, uzyskując tytuł Szarim, i dołącza do społeczności magów rządzących krainą Sid. Realizując sekretną misję zleconą przez arcymaga, przenika przez mityczny portal Mitrys i trafia w sam środek rozpoczynającego się buntu Sprzymierzonych Ras na Amadal. Staje po stronie sojuszu uciskanych ludzi, Ghallów oraz starających się zachować neutralność Myriadów. Na czele połączonych sił wygrywa bitwę na Słonecznych Równinach, w której trakcie pokonuje w pojedynku Mehona, króla Orogonów.
Mający kłopoty w gildii zabójców Noran rusza z zadaniem wykonania wyroku śmierci na tajemniczym doradcy służącym Drenarowi – samozwańczemu władcy północy Elise. W trakcie misji towarzyszą mu: jego mentor Leśniad, Druwian, druid w służbie króla Daczysława, oraz potężny Gromir przybyły z kontynentu Amadal. W podziemiach Twierdzy Kozia w ramię Norana niespodziewanie wżera się Drakonion, legendarny artefakt z czasów Wojny Bogów. Niedająca się ściągnąć bransoleta kryje w sobie straszliwego Burghala, który w sytuacji zagrożenia życia zmienia Norana w demonicznego wojownika bogów Mroku.
Doradcą Drenara okazuje się sam Semael, arcymag Mroku planujący z pomocą wojsk podległych Kronogrodowi wyruszyć ze stolicy północy i podbić kontynent Elise. W konfrontacji z Semaelem Noran nie ma żadnych szans. Aby uratować życie Leśniada, decyduje się ulec szantażowi Najmroczniejszego i zostać czempionem jego armii. Prowadzi armie Semaela walczące na kontynencie Amadal z rebeliantami pod wodzą Winei zwanej też Słoneczną Panią. W konsekwencji mierzy się z nią w bitwie Wszystkich Ras na Słonecznych Równinach. Nie chcąc jej zabić, pozwala się pokonać. Po ucieczce Leśniada będącego zakładnikiem w twierdzy Nemedor, Noran dołącza do armii Sprzymierzonych Ras i pomaga zdobyć warownię, przyczyniając się do ostatecznego zwycięstwa rebelii. Po podbiciu Nemedor, ostatniego bastionu armii Semaela, Winea zostaje królową Amadal i całego Dwuświata zwanego też Eanią.
Tymczasem na kontynencie Elise wojska Drenara wspierane przez magię Semaela i okrutne komanda Darkonów z łatwością zajmują stolicę kontynentu Lwieszno oraz pokonują oddziały południa. Semael atakuje ostatni punkt oporu Elisejczyków na wyspie Orin, którego bronią głównie darzańscy Szarim. Mroczny arcymag daje się jednak podejść Najstarszemu, który dzięki podarowanemu mu przez boginię Ea sześcianowi wymiarów przenosi Semaela do innego świata. Odsiecz żołnierzy pod wodzą Druwiana wraz z oddziałami zgromadzonymi przez watażkę Mila zapobiega zdobyciu podziemnych fortyfikacji Orin. Armia wierna wygasłemu rodowi Błogosławionych i zamordowanemu królowi Daczysławowi pokonuje formacje Drenara i kończy wojnę domową. Druwian zostaje namiestnikiem Winei pełniącym służbę na kontynencie Elise. W uznaniu zasług Mil otrzymuje stanowisko namiestnika Kronogrodu po śmierci Drenara.
Nie mogąc odnaleźć się jako dziedzic Błogosławionej Krwi, Noran postanawia udać się do Śnieżnego Azylu i zostać uczniem Bruneiry, tajemniczej czarodziejki biegłej w mrocznej magii…PROLOG
KOPALNIE IDRYTU
Era Miecza, rok 30, kontynent Amadal
– Nawet gdybyś płacił w prętach platyny, to niczego nie zmieni. – Czerwonoskóry Ving wzruszył górną parą potężnych ramion, patrząc ze spokojem na dużo niższego człowieka. – Nasz lud zajmuje się wydobyciem idrytu od wielu pokoleń. Wiemy, co jest możliwe, a co nie. Zgromadzenie oczekiwanych przez ciebie ilości minerału zajmie całe lata, zatem nie mogę zawrzeć umowy z terminem do końca pory rozkwitu.
Szczupły brunet o nieco krostowatej cerze i wydatnym, garbatym nosie uniósł kącik ust. Światło kilku pochodni obejmowało blaskiem jedynie część dawnej sztolni, w której obecnie dokonywano uzgodnień handlowych. W nieruchomym powietrzu unosiła się intensywna, dusząca woń, a z oddali dochodziły stłumione odgłosy kilofów uderzających w skałę.
– Wierz mi, zacny Vagorze, że rozmawiam z tobą właśnie ze względu na ogromny szacunek, jakim darzę najlepszych górników w całym Amadal. – Kupiec dał znak stojącym za nim mężczyznom, nie odrywając przy tym wzroku od olbrzyma. – Wy, legendarni czteroręcy, nigdy nie mieliście sobie równych w sprawnym dostarczaniu tego cennego surowca. Szczególnie jeśli chodzi o najczystszą formę idrytu zwaną przez was idrytium, którą to Kronogród jest żywotnie zainteresowany.
Kolos poruszył szeroką, kanciastą żuchwą, zerkając kątem oka na spore skrzynie stawiane przez odzianych na czarno ludzi przybyłych razem z wysłannikiem Elise.
– Uzyskanie wysokiej jakości idrytium wymaga zarówno pracochłonnego oczyszczenia rudy, jak i odpowiedniego potraktowania w końcowej fazie. – Kierujący kompleksem północnych kopalń Ving skrzyżował nad brzuchem dolną parę muskularnych ramion. – Ty, Krugenie, miałeś już okazję widzieć, jak żmudne i złożone jest to działanie. Tylko najbardziej utalentowani i doświadczeni z nas potrafią sprostać temu wyzwaniu.
Towarzysze Elisejczyka unieśli wieka wypełnionych srebrem kufrów, a następnie się wycofali.
– To główny powód, dla którego nie przyszło mi nawet na myśl, by rozmawiać o tym zamówieniu z Ghallami – rzekł Krugen, perfidnie nawiązując do jedynych konkurentów w dziedzinie wydobycia idrytu.
Zarządca prychnął z lekceważeniem, rozdymając przy tym szerokie nozdrza.
– Te żałosne brodate karły powinny się ograniczyć do wypasania mulonów i zbierania chrustu.
Krugen roześmiał się głośno, próbując ukryć sztuczność rozbawienia, po czym wskazał na przyniesioną zapłatę.
– Przypłynę po dwa tuziny garnców najlepszego idrytium na początku gorącej pory z taką samą liczbą księżyców, jaką dziś zostawiam ci w ramach zaliczki – rzucił lekkim tonem, sugerującym zawarcie transakcji.
Zwalisty Ving pokręcił głową.
– Nawet gdybyśmy zaangażowali każde ramię na wszystkich złożach całego Arendaal, nie podołamy temu. Nie w przypadku czystego idrytium. To nie kwestia zapłaty, tylko możliwości. Swoją drogą po co północnej stolicy Nowego Kontynentu aż tyle surowca? – Ving przekrzywił bryłowatą, nieforemną głowę, przyglądając się badawczo rozmówcy. – Macie aż tak mroźne zimy? Taka ilość zawiera w sobie energię pozwalającą na ogrzewanie dużego miasta przez cały rok.
Tym razem najbardziej zaufany człowiek namiestnika Kronogrodu uśmiechnął się szczerze i szeroko. Zignorował pytanie.
– Nie ukrywam, Vagorze, że spodziewałem się takich wątpliwości z twojej strony. Dlatego dorzucę ci coś wyjątkowego w ramach dodatkowego wynagrodzenia. – Znów dał znak swoim podwładnym, obdarzając zarządcę tajemniczym spojrzeniem. – Jestem przekonany, że to skłoni cię do przyjęcia warunków gwarantujących nam przywilej pierwszeństwa, a nawet czasową wyłączność na wszystkie kopaliny.
Po chwili ludzie Krugena z wysiłkiem wtoczyli do groty masywny obiekt owinięty pieczołowicie w tkaniny. Kościsty wysłannik Elise podszedł do niego energicznym krokiem i kilkoma zdecydowanymi ruchami zerwał materiałowe osłony, ukazując olbrzymi cylinder z mnóstwem ramion, dźwigni i pokręteł. Całość wykonana z poczernionego, matowego metalu, jedynie miejscami wykończona smolnym drewnem, przypominała swoim kształtem przyczajonego monstrualnego żuka. Niespodziewanie w kręgu światła pojawili się inni czteroręcy, czujnie kładąc dłonie na styliskach ogromnych oskardów i młotów.
– Nasi technomowie nazwali swoje dzieło Łupaczem Skał – rzekł dobitnie Krugen i pogłaskał pieszczotliwie jedną z gałek. – Jest w stanie bardzo sprawnie oczyszczać rudę. Najpierw kruszy kamień, potem oddziela go od surowca na specjalnych sitach, a na końcu przesiewa cenny minerał, który w sproszkowanej formie trafia do ujścia.
Prezentujący urządzenie rozejrzał się z zagadkowym grymasem po zacieśniających krąg muskularnych Vingach. Z milczącym zainteresowaniem przyglądali się podarunkowi, podchodząc coraz bliżej.
– Zobaczmy zatem to coś w działaniu i przekonajmy się o prawdziwości obietnicy – rzucił tubalnie Vagor.
– Ano, zobaczmy – zawtórował mu spokojnie Krugen.
Dał sygnał swoim ludziom, by otworzyli tylną komorę. Gdy Vingowie wrzucili do niej pokaźnych rozmiarów skalne odłamy, dziwaczna machina drgnęła z głośnym chrzęstem, uniosła się na masywnych podporach i zaczęła poruszać wszystkimi częściami naraz. Łoskot jej działania szybko narastał, aż osiągnął taki poziom, że zmusił Elisejczyków do zakrycia dłońmi uszu. Coraz liczniej gromadzący się wokół Vingowie przypatrywali się z niekłamanym zainteresowaniem. Po niedługim czasie do owalnego zbiornika zaczął się sypać czerwonawy proszek. Vagor wziął sporą szczyptę substancji między grube paluchy, powąchał ją i przyjrzał się jej, marszcząc przy tym wydatne brwi. Westchnął z podziwem.
– Niewiarygodne! – Czteroręki olbrzym zaryczał, by przebić się przez rytmiczny huk, z nietypowym dla siebie wyrazem zachwytu na szerokiej, kanciastej twarzy. – Wystarczy to poddać wyparzaniu w solance i będzie z tego znakomite idrytium!
– Po wykonaniu naszego zlecenia możecie zatrzymać sobie to… narzędzie! – wykrzyczał Krugen i machnął ręką lekceważąco.
Gdy całość skał zniknęła w brzuchu metalowego potwora, wysięgniki i sita zaczęły zwalniać, aż ostatecznie maszyneria syknęła i zamarła w bezruchu. Stojący dookoła górnicy żywiołowo komentowali pokaz, gestykulując w uniesieniu obiema parami ramion.
– Nie wiem, jaka magia napędza to urządzenie, ale nigdy nie widziałem niczego podobnie imponującego. – Wyraźnie zaaferowany ceglastoskóry Ving potarł mocno podbródek.
– To nie magia – rzekł z dumą kruczowłosy wysłannik Kronogrodu. – To technomia.
„To coś, co w połączeniu z twoim idrytem zmieni cały nasz świat” – dodał już tylko w myślach wypełniony poczuciem spełnienia życiowej misji.