- W empik go
Gwiazda Syberyi: dramat w 3 aktach a 4 odsłonach - ebook
Gwiazda Syberyi: dramat w 3 aktach a 4 odsłonach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 214 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
POD ZARZĄDEM J. HARASIMOWICZA.
O s o b y:
Jenerał TATROW. OLGA, jego córka. Major GRAWICZYN Kniaź ANZELM, KAZIMIERZ, ZDZISŁAW, ALEKSANDER, WIKTOR, HENRYK, STANISŁAW – więźniowie syberyjscy. DU KOCHER, kapitan marynarki francuskiej. OFICER. DOZORCA I. DOZORCA II.
STRAŻ. – WIĘ?NIOWIE. (Rzecz dzieje się w Syberyi w roku 1854).
AKT I.
(Scena przedstawia salon bokach; po lewej od widi
SCENA I. tatrow, grawiczyn.
GRAWICZYN
(siedzi przy stole i przegląda depesze).
Rzecz dziwna! nie do pojęcia; Oto już trzecia depesza z Tobolska, zalecająca ostrożność z więźniami; gdy tymczasem załoga nasza dostała rozkaz, odpłynąć najspieszniej do Bomersundu!
Widać, że się wzmaga coraz bardziej burza, którą zjednoczone państwa Zachodu, wstrząsnąć pragną podstawą Ros yi. Flota nieprzyjacielska podpłynęła pod Bomersund; a to klucz Kronstadu, Kronstad kluczem do Petersburga, serca całego Carstwa.
Nie dziw, że Car Najjaśniejszy, żelazną falangą chce zasłonić swoją stolicę.
Dla tego to dziś tyle twierdz Syberyi zostawiają bez wszelkiej prawie załogi, pod strażą tylko komendantów i garstki nadzorców.
TATROW (stojąc obok niego).
GRAWICZYN.
tatków.
Komendantów, którzy za więźniów głową ręczą.
GRAWICZYN (z uśmiechem).
Poręka niezbyt bezpieczna dla rządu, a mniej jeszcze dla komendantów. W mojem przekonaniu, mniej może niebezpieczną dla Rosyi flota angielska i bagnety Francuzów w Krymie, niż mogłaby być ucieczka więźniów sybirskich. To mrowie rozbiegłoby się po całej Europie, roznosząc wieści zmyślone o okrucieństwach naszych.
TATROW.
A może i prawdziwe majorze.
GRAWICZYN.
Wasza Wysokość raczy wybaczyć, ale surowość, o którą Rosyę obwiniają, tyczy się głównie wygnańców sybirskich; a przedewszystkiem Polaków–najstraszliwszych wrogów naszych. Jak dwa słońca świecić nie mogą na niebie, tak i te dwa państwa, Rosya i Polska, nie mogą obok siebie istnieć. Tylko grób Polski może być piedestałem potęgi rosyjskiej.
TATROW.
Dyplomatą nie jestem, tylko żołnierzem. Przywykłem wypełniać rozkazy wyższych i wymagam równegoż pełnienia od podwładnych moich, Z więźniami powierzonymi mojej pieczy, postępuję wedle słuszności, o ile mogę po ludzku.
GRAWICZYN.
Święta prawda; ze wszystkich twierdz Syberyi, tu więźniowie najmniej doznają ucisku. Ale też w kopalniach roboty, pod ich ręką idą żółwim krokiem, (z przyciskiem): za co też gubernator, podczas ostatniej swojej bytności, dość jawnie swoje nieukontentowanie objawić raczył.
TATROW.
Nie miałem nigdy sumienia, knutem lub biczem zmuszać do nadludzkiej pracy, ludzi – i tak już obarczonych nieszczęściem; a dla łaskawego słówka mego zwierzchnika, a choćby i orderu nowego, nie myślę zaprzedawać mojego sumienia; a więc nie dbam i o zły humor gubernatora.
grawiczyn
Niebaczne to słowo!
TATROW.
I któż słyszeć je może? Wszakżeśmy tu sami. Majorze! Tobie ufam bo wiem żeś moim przyiacielem.
GRAWICZYN.
Na to Wasza Wysokość możesz wiecznie liczyć, ale tu – w Syberyi i mury czasem słyszą.
TATROW.
Prawda–niechętnem na mnie patrzą okiem u dworu bo…… bo jestem żołnierzem tylko……. a dworakiem nie byłem nigdy.
GRAWICZYN.
Czy Wasza Wysokość sądzi, że….
TATROW.
O! nie gniewaj się majorze? Nie mówię tego do ciebie; choć wiem, że byłeś na dworze petersburskim i zaznałeś tej, nieznanej mi praktyki. Co do mnie, spędziłem życie całe w wojskowym zawodzie. Byłem na Kaukazie, w Pensyi, a teraz na starość od lat dwudziestu zakopano mnie w tych lodach. Wiem, że jeneralskie szlify nietrudno zamienić na szynel sołdacki, lub się dostać do robót katorznych w razie gdyby który z więźniów uszedł. Strzegę ich więc wedle sił moich; wszak tu idzie o moją głowę i o szczęście mojego dziecka. Zresztą nie stoję o łaskę gubernatora, bo powinność i rozkazy wypełniam zawsze.
GRAWICZYN (z szyderczym uśmiechem).
Czy zawsze wszystkie rozkazy?
TATROW.
Majorze! – Cóż znaczy to pytanie:: GRAWICZYN.
Pozwól mi Wasza Wysokość uczynić jedną uwagę: Ten starzec od lat tylu zamknięty w lewej narożnej baszcie….
TATROW (pomieszany, z pohamowanym gniewem).
Panie majorze! Nie przejrzeliśmy jeszcze wszystkich depesz?… Tobolska…. Obaczymy co ta ostatnia zawiera, (siada przy stole).
GRAWICZYN (otwiera depeszę).
Co widzę?
TATROW.
Cóż takiego?
GRAWICZYN.
Zaledwie oczom moim wierzę…. ale to być nie może…. „Amnestya dla wszystkich więźniów”.
(Po chwili):
Ale oto jest i przyłączona tajemna instrukcya dla Waszej Wysokości.
TATROW (chodzi szybko po pokoju).
Czytaj majorze!…. czytaj!….
GRAWICZYN (czyta).
„Jenerale komendancie! Jeżelibyś miał dowód, że więźniowie, twojej straży powierzeni, myślą o ucieczce korzystając zwyjścia załogi, a siłą nie mógłbyś ich powstrzymać, każesz im się zebrać na pokład stojący przy twojej twierdzy statku „Taganroga”, którego dno otwiear się za pociśnięciem śrub kilku. Twój adjutant, major Gra-wiczyn obeznany z tym mechanizmem, spuść się na niego" (mówi): a tu jest podpis gubernatora.
TATROW.
Szczęściem, że to ostatnia tylko konieczność, wszak rozkaz wyraźnie zawiera: „Jeżelibyś miał dowód”.
GRAWICZYN. Tak…. jest dowód. (n… s.) W tem moja głowa.
SCENA II. TATKÓW, GRAWICZYN, OFICER.
OFICER (salutując).
Mam zaszczyt donieść Waszej Wysokości, że zawinął do zatoki kupiecki statek francuski.
TATROW.
Francuski?
OFICER.
Tak jest, kapitan ma pozwolenie na piśmie od Jego Wysokości Gubernatora. Oto jest. (Oddaje pismo, Tatrów je przegląda).
GRAWICZYN. Statek francuski w tych czasach?
TATROW.
Wszak wiesz majorze, że stosunki handlowe nie ustały przez wojnę, nasza zatoka otwarta dla wszystkich statków kupieckich.
OFICER.
Kapitan prosił o pozwolenie zwiedzenia kopalni.
GRAWICZYN (cicho do Tatrowa).
Na to zezwolić nie można, może jaka styczność z więźniami.
TATROW.
Nie lękaj się tego (pisce kilka słów i oddaje ojice-rewi). Pod strażą zaprowadzić go można, ale uważać, by ani słowa z więźniami nie mówił. (Oficer odchodzi na skinienie jenerała).
scena nr.
TATROW, GRAWICZYN.
GRAWICZYN.
To zjawienie się niespodziewane statku francuskiego, dziś gdy odpłynąć ma nasza załoga; może by nie bez znaczenia. Gdyby to było w jakim związku z naszymi więźniami.
TATROW.
Podwoie należy ostrożność, bo wydalać go nie możemy w brew rozkazowi.
GRAWICZYN.
Zawsze to może niepotrzebny świadek wyprawy morskiej naszych więźniów. (Śmieje się).
TATROW.
Nie mówmy już o tem; więźniowie są pod moimi tylko rozkazami i pod moją odpowiedzialnością. Rozkaz sam żąda dowodu, a dopokąd go mieć nie będę, statek „Taganrog” nie wypłynie z zatoki. (Po chwili milczenia): Czy sądzisz majorze, że jest w istocie niebezpieczeństwo? Że oni myślą o ucieczce?
GRAWICZYN.
Jestem pewny, i jeżeli statek „Taganrog” dziś jeszcze nie odpłynie, zaraz po odejściu załogi, może jutro już będzie zapóźno.
TATROW (gwałtownie). Dowodu!…. dowodu mi trzeba [ (po chwili mówi Spokojnie'): Majorze, widzisz podstęp i zdradę wszędzie. Ale czy sądzisz, że ja mniej czujnym jestem od ciebie? Wszak tu idzie o moją głowę; a gdyby mnie dziś do podziemnych lochów wtrącono, cóżby się stało z moja córką Olgą? Ża-dnejby nie znalazła podpory na tym świecie…. Ty wiesz, że źyć pragnę tylko dla szczęścia mego dziecka – więc nigdy nie dam ujść więźniom.
GRAWICZYN.
Przestroga moja pochodziła z serca.
TATROW.
Wierzę, wierzę temu; ale o więźniów moich spokojny jestem; wiesz jaki mnie łączy stosunek z Kazimierzem?
GRAWICZYN.
Kazimierz, ten kniaź litewski! To ich dusza! W niego wierzą wszyscy, to prawda, a więc i skinienia jego usłuchać gotowi.
TATROW.
Kazimierz uratował moje dziecię z toni morskich, gdy stojąc na skale niedaleko miejsca gdzie pracowali więźniowie, noga jej się pośliznęła…. Przestałem być odtąd dla niego komendantem; on przestał być moim więźniem; mój dom stanął dla niego otworem i widziałem w nim przyjaciela. Szlachetny! prawy młodzieniec! a ja winienem mu wszystko, co mam najdroższego w świecie.
GRAWICZYN.
Znając tę słabą stronę i szlachetność Waszej Wysokości, kniaź Kazimierz nieomieszkal z tego korzystać i nie jedno wyjednał dla więźniów.
TATROW.
Prawda – niczego nie umiałem mu nigdy odmówić, a jeśli dawniej byłem może zbyt surowym, teraz jestem dla nich pobłażającym. Ale oni cenią Kazimierza i kochają, choć wiedzą, że bywa w moim domu. Wpływ jego nie jest bez znaczenia.
GRAWICZYN.
Nie bez znaczenia, pewnie, i skoroby dziś pan Kazimierz na więźniów skinął, ani jednego nic mielibyśmy już w kopalniach.
TATROW.
O! nie, nie! Kazimierz mnie nie zdradzi! U tam jemu. Zresztą wiesz, że on kocha moją Olgę.
GRAWICZYN.
Wiem o tem!
TATROW.
Czy sądzisz, że on byłby zdolnym oddać biały włos jej ojca na hańbę i poniżenie! Ojca dziewicy, którą tak ubóstwia, którą wszyscy więźniowie nawet kochają jak anioła opiekuńczego i nazywają „Gwiazdą Syberyi”. (Ta trwy siada przy staie i przegląda pisma),
GRAWICZYN. I jakiż jest zamiar Waszej Wysokości?
TATROW.
Jaki? Pragnę tylko szczęścia mego dziecka; wydam Olgę za Kazimierza, a gdy będzie moim zięciem, jesteśmy bezpieczni.
GRAWICZYN (po chwili namysłu). a więc moje westchnienia i nadzieje spełzną już na niczem f
TATROW.
Szczęście mego dziecka cenię nad wszystko wświerie. Olga kocha Kazimierza i z innym nie byłaby już szczęśliwą. Majorze! ty pojmujesz ten obowiązek ojcowski, że sercem dziecka dla żadnych innych widoków nie wolno nam frymarczyć.
GRAWICZYN. (namyśla się, potem mówi z udaną siczerością).
Nadto szanuję i cenię powody, które skłaniają Waszą Wysokość do tego kroku. Kochałem waszą córkę. Ale dziś…. jeżeli tego potrzeba dla szczęścia Waszego dziecka….
TATROW.
Jesteś szlachetnym, majorze, prawym Rosjaninem. Ty uwzględnić umiesz całą trudność mego położenia; bez gniewu więc!…. podaj mi rękę!…. (ściska rękę Majora). Bądź zawsze moim przyjacielem; liczę na ciebie!
GRAWICZYN.
Na przyjaźń Rosyanina liczyć można. Ale na przyjaźń Lacha…. nigdy!….
TATROW.
A ja wierzę Kazimierzowi. On by mię przestrzegł, gdyby nam groziło niebezpieczeństwo (Z przedsięwzięciem); Ale gdyby on mnie zdradził!…. Biada jemu wtedyl…. Biada im wszystkim!…. „ (patrzy na majora, który przegląda iakieś pismo). Cóż to za pismo nowe trzymasz tam w ręku:
GRAWICZYN.
To nie nowe pismo, bo od roku 1840 leży tu między aktami, (z ironia): a teraz przypadkowo pod rękę mi wpadło.
TATROW (bierze pismo).
Ha!…. ten wyrok nieszczęsny! zawsze jak widmo staje przedemną.
GRAWICZYN.