Haft Punch Needle. Poznaj nową technikę haftowania - ebook
Haft Punch Needle. Poznaj nową technikę haftowania - ebook
Punch Needle to łatwa technika haftowania, która skradła serca kobiet na całym świecie i podbija Internet. To sztuka tworzenia piękna wokół siebie. Oto pierwsza w Polsce książka, która nauczy cię tego odkrytego na nowo rzemiosła.
Wystarczy, że opanujesz kilka prostych ruchów, a będziesz w stanie wyczarować poduszkę do medytacji, organizer na ścianę, osłonki na doniczki, dywaniki, niepowtarzalne torebki, których nie znajdziesz w żadnym sklepie, i wiele innych efektownych dekoracji do swojego domu.
Dzięki tej książce:
· szybko opanujesz technikę Punch Needle i zachwycisz się jej prostotą,
· zrealizujesz krok po kroku niepowtarzalne 22 projekty,
· zrelaksujesz się, bo haftowanie techniką Punch Needle to pasja w stylu slow life
· dasz się zaskoczyć tym, że haftować można nawet ze... ścinek!
Potrzebujesz tak niewiele, żeby wyczarować cuda techniką haftowania punch needle:
o igłę tkacką,
o materiał,
o mulinę, włóczkę itp.,
o tamborek,
ü TĘ książkę.
„Haft Punch Needle przeżywa pewnego rodzaju renesans dzięki wizjom takich twórców jak Rose Pearlman. Artystka dzieli się dwudziestoma dwoma projektami i pokazuje, jak pracować z kompozycją, paletami kolorów i nieoczywistymi materiałami, by stworzyć efektowne dzieła w nowoczesnym stylu do domu. Rose prezentuje oryginalne i inspirujące podejście do tego tradycyjnego rzemiosła”.
„Embroidery: The Textile Art Magazine”
Rose Pearlman jest artystką, nauczycielką i projektantką tkanin artystycznych. Ma spore doświadczenie w dziedzinie sztuk pięknych, a w sercu miłość do dobrze zaprojektowanych przedmiotów codziennego użytku. W jej pracach zaciera się granica między sztuką a rzemiosłem. Rose wyznacza nowe trendy, wykorzystując nieoczywiste techniki i materiały. W Nowym Jorku, gdzie mieszka z rodziną, prowadzi comiesięczne warsztaty haftu Punch Needle. Efekty jej pasji można podziwiać w branżowych magazynach, galeriach sztuki i na wielu stronach internetowych poświęconych designowi.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7735-9 |
Rozmiar pliku: | 54 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dorastałam otoczona dzierganymi dywanikami i nie tylko. Ręcznie wytwarzane przedmioty wypełniały nasz dom – poduszki (zarówno ozdobne, jak i te do siedzenia) oraz wszelkiego rodzaju dywany i kilimki znajdowały się w każdym kącie. Wielkie ramy do napinania materiału i koszyki wypełnione kłębkami wełny bądź przędzy chowały się za kanapą. Moja mama uwielbiała robótki ręczne, a ja byłam świadkiem procesu powstawania kolejnych dzieł: najpierw cięcia wełnianego materiału na długie, cienkie paski, następnie szkicowania wzoru na tkaninie, robienia pętelek drewnianym narzędziem podobnym do szydełka i stopniowego wypełniania „obrazu”.
Jednak tkanie było zaledwie jednym ze sposobów artystycznego wyrazu w naszej rodzinie. Moi rodzice są malarzami, pracowali w dziedzinach związanych ze sztuką: mama sprzedawała przybory plastyczne, a tata był dyrektorem programu praktyk artystycznych. W naszym domu znajdowały się dwie pracownie malarskie i magazyn przyborów plastycznych. Kiedy dzieła sztuki i materiały artystyczne nie mieściły się już w tych pomieszczeniach, wylewały się z nich szeroką falą, trafiając na stoły i wypełniając wszystkie szafy i komody.
Kreatywność przenikała atmosferę naszego domu, w którym odbywały się praktyki artystyczne. Oznaczało to codzienne zasiadanie do stołu z ludźmi z całego świata. Co miesiąc przyjeżdżała nowa grupa i zaczynał się cykl wykładów, odczytów, wernisaży… Dorastając więc w małym miasteczku na północy Vermontu, brałam udział w ekscytującym życiu artystycznym.
Kontakt ze sztuką i tworzeniem był dla mnie od początku bardzo stymulujący, ale wiele lat zabrało mi odkrycie środka artystycznego wyrazu, który najbardziej by mi odpowiadał. Jako nastolatka zajęłam się robieniem zdjęć. Ta pasja zaprowadziła mnie do Nowego Jorku, gdzie zdobyłam licencjat z fotografii. Potem uczyłam plastyki w szkołach państwowych i muzeach, koncentrując się na różnych aspektach sztuki i kultury. Badałam tradycyjne praktyki artystyczne na świecie: plecione kosze i tkaniny rdzennych Amerykanów i Latynosów, afrykańskie maski czy chińską porcelanę. Podobało mi się to, że piękno nie spoczywało w ramach na ścianie, lecz kryło się w przedmiotach codziennego użytku. Przy tym były one czymś więcej niż tylko rzeczami funkcjonalnymi; ceniono je i traktowano z szacunkiem ze względu na kunszt wykonania i walory estetyczne. Jednym słowem była to sztuka połączona z formą i użytecznością.
Spektrum moich zainteresowań artystycznych jest szerokie. Posiłkując się taśmą malarską, robiłam nadruki na tkaninach; wykorzystując klej, tworzyłam na materiałach wzory techniką batiku i farbowałam je; ze sznurka kuchennego wyplatałam makramy, mieszałam mąkę i pastę modelującą, tworząc glinę; wycinałam pieczątki ze styropianowych opakowań spożywczych i wyplatałam smycze z jednorazowych reklamówek foliowych. Mam smykałkę do zmieniania przeznaczenia materiałów znajdujących się w moim otoczeniu, do wynajdywania im nowego zastosowania. Lubię za pomocą prostych środków tworzyć rzeczy piękne i użyteczne. Uczę się w praktyce – kiedy widzę coś, co mi się podoba, próbuję zrobić to samodzielnie. Takie próby często kończyły się porażką, ale bywało i tak, że udane projekty wykorzystywałam w szkole albo podczas warsztatów.
Mimo wszystkich technik, które poznawałam, i materiałów, z których korzystałam, zawsze wracałam do malarstwa, które było obecne w moim życiu już od dzieciństwa. Ciągnęło mnie do kolorów i form, do mnóstwa możliwości manipulowania nimi w taki sposób, by stworzyć wrażenie przestrzeni czy ruchu. Ogromny wpływ wywarła na mnie sztuka tworzona przez moich rodziców i reprezentowany przez nich ruch ekspresjonizmu abstrakcyjnego.
Kiedy na świat przyszedł mój syn, trudno mi było pozostać równie kreatywną co wcześniej. Nie mając ani czasu, ani przestrzeni koniecznej do wykonywania projektów nieuchronnie skutkujących sporym bałaganem, zaczęłam rozglądać się za formą artystycznej ekspresji najbardziej zbliżoną do malowania. Wystarczyła jedna rozmowa telefoniczna z moją mamą. W ciągu tygodnia przysłała mi wszystko, czego potrzeba, żeby zacząć twórczą zabawę z _punch needling_, czyli ręcznym haftowaniem dywanów. Zajęłam się więc zgłębianiem tajników tego rękodzieła z równym zapałem, z jakim niegdyś „badałam” inne techniki. Wzięłam do ręki igłę tkacką, pobieżnie przeczytałam instrukcję i… zabrałam się do dzieła! Początkowo zrobienie dywanika wymagało dużego wysiłku, a ja popełniałam naprawdę podstawowe błędy – ściegi były zbyt duże, nitka się plątała, zostawiałam łyse placki, w których prześwitywała tkanina… Ale było w tej technice coś, co mnie urzekło i (tak, dobrze myślicie!) połknęłam bakcyla! Niekiedy nie widzimy tego, co mamy tuż pod nosem – mnie odkrycie tej metody tworzenia zajęło niemal trzydzieści lat; technika łącząca w sobie wszystkie moje pasje i najbardziej odpowiadająca moim potrzebom była zawsze tuż obok, dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Cieszyłam się, że znalazłam taką formę artystycznego wyrazu, którą w dodatku z łatwością można gdzieś schować, kiedy akurat nie pracuję nad danym projektem. Zajmując się jednocześnie sprawami domu i rodziny, mogłam nadal tworzyć, wykorzystując na haftowanie każdą nadarzającą się spokojną chwilę w ciągu dnia. Zamieniając pędzle na igłę tkacką, zrobiłam dokładnie to samo co moja mama, kiedy moja siostra i ja byłyśmy małe. Był to świetny sposób na pogodzenie potrzeb artystki i obowiązków, jakie wiążą się z byciem mamą. Stupięćdziesięcioletnią historię tego rękodzieła tworzą kobiety, które znajdowały czas na tworzenie pomimo dni wypełnionych pracą zawodową, opieką nad domem, wychowywaniem dzieci i gotowaniem. Przez długie dni, tygodnie, miesiące czy wręcz lata wykradały skrawki czasu, by zrobić dywaniki, z których z radością korzystały następnie ich rodziny.
Minęło już ponad dziesięć lat, odkąd po raz pierwszy sięgnęłam po narzędzie do haftowania. W tym czasie moje umiejętności się rozwinęły, udoskonaliłam technikę i stałam się odważniejsza. W nowych projektach przydało się moje zamiłowanie do zabawy z techniką i eksperymentowania z rozmaitymi, niedrogimi materiałami, którym nadawałam drugie życie, wykorzystując je do całkiem nowych celów.
Dziś – tak jak dziesięć lat temu, gdy po raz pierwszy sięgnęłam po igłę tkacką – znów jestem często padającą ze zmęczenia i niewyspania mamą małego brzdąca, która pośród codziennych zmagań sięga po igłę, gdy tylko jej córeczka uda się na drzemkę.
Niniejsza książka odzwierciedla moją własną drogę twórczą. Znajdziesz w niej spontaniczność i kreatywny design, przy jednoczesnym zacieraniu granic pomiędzy sztuką przez wielkie „S” a rękodziełem. Oby stała się dla ciebie przewodnikiem, dostarczając wiedzy i inspiracji potrzebnych, by zacząć przygodę z _punch needling_ i naprawdę to polubić.
WSTĘP
Można śmiało stwierdzić, że _punch needling_ przy użyciu igły tkackiej* ma teraz swoje pięć minut. Na całym świecie amatorzy tego rzemiosła artystycznego, które można wykonywać na dowolnej tkaninie, nadają stupięćdziesięcioletniej amerykańskiej sztuce całkiem nowy wymiar, wzbogacając ją świeżymi pomysłami i poszerzając jej zakres.
Jedną z przyczyn wielkiej popularności tego rodzaju haftu jest łatwość jego wykonania. Nawet kiedy wytwarzamy skomplikowany, sporych rozmiarów wzór, używamy tylko jednego świetnie zaprojektowanego narzędzia i wykorzystujemy niezmienną technikę, polegającą na wbijaniu igły miejsce w miejsce. Nietrudno stworzyć tą metodą naprawdę niezwykłe przedmioty; w dodatku łatwo naprawić popełniony podczas pracy błąd albo zmienić wzór, gdy wpadnie nam do głowy ciekawszy pomysł. Powolny, powtarzający się, systematyczny ruch igły działa kojąco, co sprawia, że sam proces twórczy jest równie satysfakcjonujący co jego efekt.
Tej techniki nauczyła mnie moja mama, która nabyła wiedzę na jej temat samodzielnie, z książek. Im dłużej haftowałam, tym lepszej jakości materiały wykorzystywałam w swojej przygodzie z dywanikami. Igła „Oxford” sprawiła, że ta i tak już łatwa technika stała się jeszcze wygodniejsza i niemal wcale niewymagająca wysiłku, a cudowna, specjalna przędza do tego typu haftu, w ogromnej gamie kolorów (na przykład taka, jaką można kupić od Seal Harbor Rug Company), pozwoliła mi na ich dobór z równą łatwością i precyzją co podczas malowania farbami.
Z czasem nabierałam doświadczenia i próbowałam nowych pomysłów. Robiłam dywaniki na podłogę, kilimy do zawieszenia na ścianie, poduszki, zabawki dla dzieci i różne drobne akcesoria. Eksperymentowałam z łączeniem włókna i farby, wplatałam w dywaniki sznurek przemysłowy, plastikowe torby, wykorzystywałam stare ubrania, prześcieradła i filc. Przy tworzeniu dywaników nie można się nudzić – możliwości jest nieskończenie wiele!
CZYM WŁAŚCIWIE JEST _PUNCH NEEDLING_?
Początki haftowania dywanów tym sposobem (ang. _rug hooking_) sięgają lat czterdziestych XIX wieku. Metoda ta powstała w Nowej Anglii, Nowej Fundlandii i regionie Martimes**. Uważano ją wówczas za rzemiosło dla ubogich: dywaniki tworzone za pomocą prostych narzędzi, z materiałów ponownie wykorzystywanych, i to niekoniecznie zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem, miały naśladować kosztowne, tkane dywany i kilimy znajdujące się w domach zamożnych rodzin kupieckich.
Pierwszym i najpowszechniej używanym narzędziem służącym do wykonywania dywaników był przypominający nieco szydełko haczyk umieszczony w drewnianej obsadce. Za jego pomocą przewlekano przez tkaninę długie i cienkie paski materiału, pochodzące często ze starych ubrań. Niekiedy farbowano je roślinnymi lub chemicznymi barwnikami, kiedy indziej – pozostawiano w pierwotnej kolorystyce, w zależności od fantazji wytwórcy. Materiał pozyskany z wielkich worków na zboże – łatwo dostępny i tani – zapewniał sztywny i mocny podkład. Taki worek rozcinano, a następnie mocno napinano na ramie z drewnianych listewek. Luźny splot juty, z której zrobione były worki, pozwalał łatwo przepchnąć haczyk i stworzyć małe pętelki. Kawałkiem zwęglonego drewna rysowano na tkaninie wzór, tworząc coś w rodzaju szablonu, który następnie wypełniano dowolnym rodzajem włókna.
Haczykowate narzędzie służy do robienia pętelek na wierzchniej stronie podkładu. Podczas gdy jedna ręka przytrzymuje włókno od spodu, druga manewruje haczykiem na powierzchni tkaniny w taki sposób, by wyciągnąć nitkę na wierzch i zrobić pętelkę. Dłoń, która znajduje się na górze i trzyma haczyk, przeciąga nić przez splot tkaniny, tworząc pętelkę – proces ten powtarza się aż do uzyskania pokrytej runem*** powierzchni.
Technikę przepychania włókna przez tkaninę podkładu (ang. _punch_) wynaleziono w latach osiemdziesiątych XIX wieku jako sposób szybszy i łatwiejszy niż posługiwanie się haczykowatym szydełkiem. Pozwala ona utworzyć pętelki na spodzie tkaniny: igłę wbija się od góry, odwracając tym samym tradycyjny sposób zahaczania nici. Właśnie z tego względu wzór pojawi się (w formie pętelek) nie na wierzchu, lecz na dolnej (spodniej) stronie podkładu.
Pierwsza igła do haftu miała skomplikowany system dźwigni i bloczków. W niewielkim stopniu przypominała igły używane dzisiaj. Istnieje wiele wersji tego narzędzia, jednak igła „Oxford”, wymyślona przez Amy Oxford w 1995 roku, stała się ulubionym przyrządem hobbystów ze względu na ergonomiczny kształt i prostotę użytkowania. Aż do niedawna dywaniki najczęściej wykonywano za pomocą „haczyka”, chociaż bez wątpienia jest to technika bardziej żmudna.
Tradycyjnie to kobiety zajmowały się tworzeniem dywaników, często w wolnych od prac domowych chwilach, kiedy już uporały się z rozlicznymi obowiązkami rodzinnymi. Zanim pojawiły się pierwsze gotowe wzory i szablony, w czasach, kiedy głos kobiet rzadko bywał upamiętniany dla potomnych, to właśnie haftowane kilimy i dywany stanowiły autentyczny sposób wyrażania siebie. Za pomocą nici i tkaniny kobiety przedstawiały codzienne życie swoich rodzin, wspólnot, w których żyły, zwierzęta domowe i piękną przyrodę. Nie była to więc wyłącznie rozrywka, ale zajęcie niosące pociechę w trudzie życia, a zarazem zapis historii rodziny i całej wioski. Dywaniki wytwarzano również na sprzedaż – przynosiły wówczas dodatkowy dochód, pozwalając kobietom przyczynić się do wzmocnienia domowego budżetu. Dobrze wykonany dywanik jest mocny i trwały – może przetrwać przez pokolenia. Zarówno w domach prywatnych, jak i w muzeach na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych wciąż można zobaczyć dywaniki mające nawet ponad sto lat. Uwiecznione na nich historie i sceny pozwalają nam zajrzeć do domów oraz do codziennego życia ludzi, którzy już dawno odeszli, a także poznać ich twórczą wyobraźnię.
O ile niegdyś tworzenie dywaników związane było z praktyczną stroną życia, zaradnością i chęcią przekazania historii, o tyle dziś możemy po prostu cieszyć się tym hobby, które dostarcza autentycznej radości tworzenia namacalnego piękna.
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
* Angielskie określenie _punch needle_ tłumaczone jest w tej książce jako „igła tkacka”. W nielicznych (póki co) poradnikach czy na blogach można się spotkać z użyciem oryginalnej angielskiej nazwy lub innych określeń (np. „pióro dziewiarskie / tkackie”, „igła do dziurkowania” czy „szydło do haftu”) – przyp. tłum.
** Martimes – region w północno-wschodniej Kanadzie, w skład którego wchodzą trzy prowincje: Nowy Brunszwik, Nowa Szkocja i Wyspa Księcia Edwarda – przyp. tłum.
*** Runo dywanu – rodzaj i forma przędzy, z jakiej wykonany jest dywan. W zależności od sposobu wykonania dywanu może być gęste lub rzadkie. Runem w metodzie _punch needling_ nazywamy pętelki pokrywające dywanik – przyp. red.