- W empik go
Hajdamacy - ebook
Hajdamacy - ebook
„Hajdamacy” to poemat wydany w 1841 roku. Jego autorem jest Taras Szewczenko – ukraiński bohater i poeta narodowy, a także działacz polityczny. Zarówno w literaturze, jak i działalności politycznej podejmował tematykę niepodległości Ukrainy, za co został wtrącony do więzienia. Hajdamakami nazywano zbrojnych rabusiów szabrujących na Ukrainie. Jednak w odróżnieniu od zwykłych bandytów ucieleśniali społeczny protest ukraińskich chłopów przeciwko wyzyskowi panów.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-890-6 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lecz o tym, skąd idzie i kędy przepada –
I dureń, i mądry nie wiedzieć co gada...
Ten żyje, ów kona... Owo się rozwinie,
A tamto zwiędnieje, na wieki zwiędnieje –
I liście pożółkłe gdzieś wicher rozwieje.
A świat tak i będzie, taki sam wschód słońca,
I gwiazdy tak samo popłyną bez końca,
I ty, jak i zwykle, o mój białolicy!
Po niebios błękitach w noc jasną przelecisz,
Popatrzysz się w czyste zwierciadło krynicy
I w morze bez granic – i znowu zaświecisz,
Jak nad Babilonu wiszącym ogrodem,
Nad starą mogiłą i biednym jej rodem.
O wieczny mój! z tobą, sam nie wiem dlaczego,
Jak z bratem czy siostrą rozmawiam z ochotą
I dumkę ci śpiewam z natchnienia twojego...
Ach, radźże mi dzisiaj z tą krwawą tęsknotą!
Nie jestem samotny, nie jestem sierotą...
Mam dziatki – a nie wiem, co robić mam z nimi!
Grzech ukryć je w sobie – te duchy żyjące,
Bo może to braci pocieszy na ziemi,
Gdy ujrzą te słowa i łzy te palące,
Którymi pieśń moja płakała nad nimi...
O, nie! nie ukryję – wszak to duch żyjący!
Jak błękit niebieski bez granic widnieje,
Tak duch bez początku i śmierci istnieje...
Lecz gdzież to on będzie?... dźwięk przemijający!...
Ach! dajcież przynajmniej choć pamięć mi swoją,
Bo ciężką jest piersi bezsławna mogiła...
Kochała was ona, o kwiaty wy moje!
I dolę tę waszą opiewać lubiła...
Tymczasem do świtu zaśnijcie, me dzieci,
A ja wam Watażki poszukam po świecie.
*
Hajże, zuchy, Hajdamacy!
Świat wielki do woli,
Lećcie chłopcy, pohulajcie,
Poszukajcie doli.
Syny moje niedorosłe,
Nierozumne dzieci,
Kto was szczerze, sierot biednych,
Przygarnie na świecie?...
Syny moje! orły moje!
Ej, na Ukrainę!
Choć i licho tam się zdarzy,
Toć pośród rodziny.
Tam znajdziecie dusze szczere,
Zginąć wam nie dadzą;
A tu... a tu... ciężko, dziatki!
Kiedy w dom wprowadzą,
Powitają was ze śmiechem,
Ten już zwyczaj mają –
Wszyscy wielcy, drukowani,
Słońce nawet łają...
„Nie z tej strony – mówią – wschodzi,
I nie dobrze świeci,
Tak by – mówią – należało...”
Co tu robić, dzieci!
Trzeba słuchać, któż wie? może
Nie tak słońce wschodzi –
Toć piśmienni wyczytali...
Rozum dziwy płodzi!
A cóż na was rzekną oni?
O, znam waszę sławę!
„Niech, powiedzą, spoczywają
Póki ojciec wstanie
I rozpowie po naszemu
O tym tam hetmanie!
Co tam kiep ten wygaduje
Zmarłemi słowami –
I jakiegoś tam Jaremę
Prowadzi przed nami,
Odzianego w świtę szarą
I w łapcie łyczane...
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.