Halucynacje - ebook
Halucynacje - ebook
Halucynacje zawsze odgrywały ważną rolę w naszym życiu umysłowym i w naszej kulturze. Można się nawet zdziwić tym, jak wielką rolę doświadczenie halucynacji odegrało w naszej sztuce, folklorze, nawet religii…
Czy geometryczne wzorce towarzyszące migrenie i innym dolegliwościom legły u podstaw motywów, które występują w sztuce Aborygenów? Czy to z halucynacji z udziałem liliputów (wcale nie tak rzadkich) zrodziły się elfy, chochliki i krasnale? Czy to nie z przepojonych lękiem nocnych halucynacji, kiedy jakaś obca, wroga istota szarpie nami i nas dusi, zrodziły się wizje demonów, czarownic, złowrogich przybłędów? Czy „ekstatyczne” ataki, w rodzaju tych, których doświadczał Dostojewski, odegrały jakąś rolę w naszym poczuciu boskości? Czy doświadczenia oderwania od ciała stały się inspiracją do przypuszczeń, że można istnieć także i bez niego? Czy niesubstancjalność halucynacji podsyca wiarę w zjawy i duchy? Dlaczego we wszystkich znanych nam kulturach szukano i znajdowano halucynogenne substancje, które przede wszystkim wykorzystywano do celów sakralnych?
Na te i wiele innych pytań z tym związanych próbuje odpowiedzieć Oliver Sacks w swojej najnowszej bestsellerowej książce Halucynacje. Z jednej strony jest ona swego rodzaju antologią halucynacji, w której opisuje on na podstawie konkretnych przypadków doświadczenia i siłę ich wpływu na tych, którzy ich doznają, co pozwala nam uzmysłowić sobie, jak szeroki jest zakres i jak bogate zróżnicowanie doświadczeń halucynacyjnych, stanowiących istotną składową kondycji ludzkiej. Z drugiej natomiast jest próbą odpowiedzi na podstawowe pytanie o źródła i znaczenie halucynacji dla psychiki człowieka, halucynacja bowiem – co udowadnia doktor Sacks - to zupełnie swoista kategoria życia świadomości i umysłu.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8202-181-3 |
Rozmiar pliku: | 661 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy w wieku XVI zaczęto używać słowa „halucynacja”, znaczyło ono jedynie „roztargniony umysł”. Dopiero w latach trzydziestych XIX wieku francuski psychiatra Jean-Étienne Esquirol nadał mu dzisiejsze znaczenie; wcześniej to, co nazywamy obecnie halucynacjami, występowało jako „zjawy”, „omamy”. Precyzyjne definicje „halucynacji” różnią się jednak znacznie, a to głównie z tej przyczyny, że nie zawsze łatwo poprowadzić granicę oddzielającą halucynacje, złudzenie i iluzję, najczęściej jednak halucynacją nazywa się spostrzeżenie zmysłowe bez jego realnego obiektu, widzenie i słyszenie rzeczy, których nie ma1.
Spostrzeżenia są do pewnego stopnia wspólne. Łatwo się zgodzimy, że mamy przed sobą drzewo, ja i ty, kiedy jednak powiadam: „Widzę tam drzewo”, a ty we wskazanym miejscu niczego takiego nie dostrzegasz, uznasz „moje drzewo” za halucynację, coś sprokurowanego przez mój mózg czy umysł, niewidocznego jednak dla ciebie czy kogokolwiek innego. Niemniej dla osób doznających halucynacji są one jak najbardziej rzeczywiste; naśladują spostrzeżenia pod każdym względem, zaczynając od tego, iż projektowane są w świat zewnętrzny.
Halucynacje najczęściej zaskakują, co niekiedy wynika z ich treści — gigantyczny pająk pośrodku pokoju albo malutkie ludziki wielkości sześciu cali — najczęściej jednak i przede wszystkim chodzi o brak „wspólnego uwiarygodnienia”: nikt inny nie widzi tego, co wy, zaszokowani więc dochodzicie do wniosku, że wielki pająk czy liliputy muszą tkwić „w waszej głowie”.
Kiedy coś sobie wyobrażacie — prostokąt, twarz przyjaciela czy wieżę Eiffla — obrazy pozostają w waszej głowie, nie są projektowane w zewnętrzną przestrzeń, jak w przypadku halucynacji, brak im też szczegółowej dokładności spostrzeżenia czy halucynacji. Tworzycie takie obrazy dobrowolnie i możecie je korygować, jeśli macie taką ochotę. Natomiast w przypadku halucynacji jesteście pasywni i bezradni: przytrafiają się wam autonomicznie, pojawiają się i znikają, kiedy chcą, a nie kiedy wy chcecie.
Istnieje pewna odmiana halucynacji — niekiedy nazywana pseudohalucynacją — kiedy nie jest ona projektowana w zewnętrzną przestrzeń, lecz widzi się ją jakby pod powieką; występują one najczęściej w stanie bliskim snu, gdy mamy zamknięte oczy. Owe wewnętrzne halucynacje odznaczają się jednak wszystkimi kluczowymi cechami halucynacji: nie są zamierzone, nie podlegają kontroli, mogą mieć nienaturalne barwy i detale czy przybierać dziwaczne, zmienne formy — w czym są zupełnie niepodobne do zwykłych wyobrażeń.
Halucynacje mogą się krzyżować ze złudzeniami i iluzjami. Kiedy spoglądając na czyjąś twarz, widzę tylko jej połowę, jest to złudzenie. Różnica przestaje być oczywista w bardziej skomplikowanych przypadkach. Patrzę na kogoś, kto stoi przede mną, ale widzę nie jedną, lecz pięć identycznych postaci — jest owa „poliopia” złudzeniem czy halucynacją? Widzę oto, że ktoś przechodzi przez pokój z lewej do prawej, a potem jeszcze kilkakrotnie widzę go przemierzającego pokój w ten sam sposób — czy to powtórzenie jest aberracją wzrokową czy halucynacją? W takich przypadkach mówimy o złudzeniach czy iluzjach, jeśli jest coś, co stanowi dla nich punkt wyjścia — na przykład ludzka postać — podczas gdy halucynacja bierze się „znikąd”. Jednak wielu moich pacjentów doświadcza oczywistych halucynacji, iluzji i skomplikowanych złudzeń i nie zawsze da się je precyzyjnie od siebie odgraniczyć.
Chociaż zjawiska halucynacji są pewnie tak stare jak ludzki mózg, nasze rozumienie ich bardzo się pogłębiło w ciągu kilku ostatnich dekad2. W wielkiej mierze pozwoliła na to możliwość obrazowania mózgu w trakcie halucynacji, śledzenia jego aktywności elektrycznej i metabolicznej. Techniki te, uzupełnione o badania pacjentów ze wszczepionymi elektrodami (u wymagających operacji pacjentów z nieuleczalną epilepsją), pozwoliły ustalić, jakie części mózgu są odpowiedzialne za różne odmiany halucynacji. Jeśli na przykład pewien obszar w prawej korze dolnoskroniowej, normalnie uczestniczący w rozpoznawaniu twarzy, jest nadmiernie pobudzony, często towarzyszą temu halucynacje twarzy. Po drugiej stronie mózgu odpowiada temu obszar normalnie aktywny przy czytaniu — widziane słowa związane są z pewnym obszarem w zakręcie wrzecionowatym. Jeśli jest on nienormalnie pobudzony, pojawiają się halucynacje liter czy pseudosłów.
Halucynacje to zjawiska „pozytywne” — w odróżnieniu od symptomów negatywnych, spowodowanych wypadkiem czy chorobą deficytów lub ubytków, na których bazowała klasyczna neurologia. Ponieważ fenomenologia halucynacji często odsyła do struktur mózgu i jego mechanizmów, może pozwolić na głębszy wgląd w jego funkcjonowanie.
Halucynacje zawsze odgrywały ważną rolę w naszym życiu umysłowym i w naszej kulturze. Może wręcz budzić zdziwienie, jak wielką rolę doświadczenie halucynacji odegrało w naszej sztuce, folklorze, nawet religii. Czy geometryczne wzorce towarzyszące migrenie i innym dolegliwościom legły u podstaw motywów, które występują w sztuce Aborygenów? Czy to z halucynacji z udziałem liliputów (wcale nie tak rzadkich) zrodziły się elfy, chochliki i krasnale? Czy to nie z przepojonych lękiem nocnych halucynacji, kiedy jakaś obca, wroga istota szarpie nami i nas dusi, zrodziły się wizje demonów, czarownic, złowrogich przybłędów? Czy „ekstatyczne” ataki, w rodzaju tych, których doświadczał Dostojewski, odegrały jakąś rolę w naszym poczuciu boskości? Czy doświadczenia oderwania od ciała stały się inspiracją do przypuszczeń, że można istnieć także i bez niego? Czy niesubstancjalność halucynacji podsyca wiarę w zjawy i duchy? Dlaczego we wszystkich znanych nam kulturach szukano i znajdowano halucynogenne substancje, które przede wszystkim wykorzystywano do celów sakralnych?
Nie jest to bynajmniej jakaś nowa myśl. Alexandre Brière de Boismont w roku 1845 w pierwszej medycznej książce, która na poważnie zajęła się problemem halucynacji, kwestie takie rozważa w rozdziale zatytułowanym: Halucynacje i ich związek z psychologią, historią, moralnością i religią. Tacy antropolodzy jak Weston La Barre i Richard Evans Schultes przedstawili rolę, jaką odgrywają halucynacje w różnych społecznościach na całym globie3. Z czasem poszerzało się i pogłębiało nasze zrozumienie wielkiego kulturowego znaczenia tego, co w pierwszej chwili można by uznać za neurologiczną anomalię.
W tej książce bardzo niewiele będę mówił o rozleglej i fascynującej dziedzinie snów (które, jak ktoś śmiało mógłby argumentować, są w pewnym sensie halucynacjami), co najwyżej napomykając o sennej jakości niektórych halucynacji i o „sennych stanach”, które towarzyszą niektórym atakom. Pewni badacze sugerowali, aby uznać, że stany senne i halucynacje należą do tego samego kontinuum (co może być prawdą w przypadku halucynacji hipnagogicznych i hipnopompicznych), ogólnie jednak halucynacje są zupełnie niepodobne do snów.
Nierzadko może się wydawać, że z racji swej precyzyjności i uzewnętrznienia halucynacje mają kreatywność wyobraźni, snów czy fantazji, jednak nie są nimi, aczkolwiek w niektórych przypadkach mogą z nimi dzielić ten sam mechanizm neurofizjologiczny. Halucynacja to zupełnie swoista kategoria życia świadomości i umysłu.
Osobnego rozważenia — a nawet osobnej książki — wymagają halucynacje doświadczane przez schizofreników, niepodobna ich bowiem oddzielić od często ich głęboko zmienionego życia wewnętrznego i warunków ich egzystencji. Właśnie dlatego stosunkowo rzadko będę tu sięgał po przykłady halucynacji schizofrenicznych, skupię się natomiast na tych, które mogą występować przy „organicznych” psychozach, psychozach tymczasowych, często towarzyszących delirium, epilepsji, odurzeniom narkotycznym i pewnym dolegliwościom medycznym.
W wielu kulturach halucynacje — podobnie jak sny — uznawane były za swoiste uprzywilejowane stany świadomości, do których celowo dążono poprzez pewne praktyki duchowe, medytację, narkotyki czy samotność. We współczesnej kulturze Zachodu halucynacje często jednak uważa się za oznakę szaleństwa albo jakichś poważnych zaburzeń umysłowych, mimo iż w zdecydowanej większości przypadków nie mają one tak ponurych implikacji. Obecnie jest tu jakiś wielki stygmat i pacjenci często boją się przyznać do halucynacji w obawie, że znajomi czy nawet lekarze uznają ich za wariatów. Ja miałem szczęście do pacjentów i korespondentów (związki z nimi uważam za nieocenione rozszerzenie mej praktyki lekarskiej), którzy nie wahali się dzielić ze mną swoimi doświadczeniami. Wielu z nich wyrażało przy tym nadzieję, że ich szczerość pomoże rozproszyć tragiczne niekiedy nieporozumienia, które wiążą się z kwestią halucynacji.
Dla mnie książka ta jest swego rodzaju naturalną historią czy antologią halucynacji, w której opisuję doświadczenia i siłę ich wpływu na tych, którzy ich doznają, gdyż moc halucynacji można pojąć, tylko słuchając ludzi ich doświadczających.
Niektóre z rozdziałów książki są zorganizowane według kategorii medycznych (ślepota, deprywacja zmysłowa, narkolepsja itd.), inne wedle odmienności sensorycznych (widzenie, doznawanie zapachów), ale dwie te grupy często się ze sobą pokrywają, a bardzo podobne halucynacje mogą występować w skrajnie odmiennych warunkach. Owa więc prezentacja, mam nadzieję, pozwoli poczuć, jak szeroki jest zakres i jak bogate zróżnicowanie doświadczeń halucynacyjnych, stanowiących istotną składową kondycji ludzkiej.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------
1 Ja najbardziej lubię definicję podaną przez Williama Jamesa w wydanych w roku 1890 Zasadach psychologii: „Halucynacja to zmysłowa forma świadomości, tak pełna i wierna od strony wrażeniowej, jak gdyby obiekt był rzeczywiście obecny”. Wielu badaczy proponowało swoje definicje, a Jan Dirk Blom w swojej pracy Dictionary of Hallucinations wylicza ich kilkadziesiąt.
2 Nie możemy być pewni, czy także inne zwierzęta ulegają halucynacjom, aczkolwiek „zachowania halucynacyjne” zaobserwowano w warunkach i laboratoryjnych, i naturalnych. Piszą o tym w studium poświęconym temu problemowi Ronald K. Siegel i Murray E. Jarvik.
3 W rozdziale swej pracy z roku 1975 La Barre przedstawił szeroki przegląd antropologicznego podejścia do halucynacji.