- W empik go
Happy Birthday Woody Allen & Keep Going! - ebook
Happy Birthday Woody Allen & Keep Going! - ebook
W komedii tej niezależni filmowcy obnażają mechanizm indywidualnej ekonomii popędów, kontrolowanej przez koncerny medialne i mniej lub bardziej krwiopijcze kancelarie, albowiem realizują uświęcający środki cel, a mianowicie film. Immanentną zaś siłę sprawczą reprezentują „mecenasi” przemysłu kulturowego spersonifikowani jako sprzedawcy prażonej kukurydzy, która jako przekąska do oglądania dzieła staje się asumptem do jego powstania, by jeszcze bardziej spotęgować wpływy ze sprzedaży.
Kategoria: | Kino i Teatr |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65236-69-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ewolucja technologiczna umożliwiła powstanie zapisów życia w formie niemal bezpośredniego jego odbicia. Kuszący imperatyw poruszenia zastygłych na zdjęciu figur ludzkich postaci i zamrożonych pierwotnie w migawce aparatu przedmiotów, w dzisiejszych czasach przybrał wymiar globalnego procesu komunikacji społecznej. Różnego rodzaju portale prześcigają się z informacjami obrazkowymi goniąc za komercjalizacją przekazu. Nastała era tabloidyzacji zmieniająca widzialność obrazu. Nie istotna jest już jego harmonia, nie liczy się jakość wykonania, ale tylko przypadkowy moment utrwalenia samego wydarzenia. Obrazy przekształciły się w filmy a technologia rozwinęła do tego stopnia, iż prawie każdy nosi przy sobie miniaturową kamerkę ukrytą w narzędziach smartfona. Zmiana percepcji spowodowała, że zaakceptowaliśmy bez większego problemu estetykę mobilnego obrazu. Gigantyczne fermy serwerów zbierają w pamięci życie i dorobek cywilizacyjny ludzkości. Zatarła się granica między pamięcią indywidualną a pamięcią zbiorową. Większość naszych działań zostaje upubliczniana, a coraz częściej nawet te najbardziej intymne momenty. Można by zatem zapytać: Co z pamięcią kulturową? Stajemy się ponownie społeczeństwem obrazkowym. To już nie słowa czy zdania. To ruchome obrazy, które implikują wielość różnych interpretacji, odkrywania warstw i tego co w nich żywotne, a z istoty swojej składające się z wzajemnie na siebie nastrajanych elementów. Bo nie tylko obrazów, ale i dźwięków, słów, muzyki, zespolonych w jedno medium — film. Medium, które zastępuje, a co najmniej skraca granicę między światem realnym a jego odbiciem. I choć tylko nieznacznie modyfikuje codzienność — lekko koloryzując, to jednocześnie nie może zbyt od niej odbiegać, by nie wzbudzać wrażenia, rozmijania się z modelowym odbiorcą. I tu wreszcie pojawia się przywołany w tytule Woody Allen stwierdzając: “Uwielbiam być redukowany do stereotypów”. Ale takie właśnie są media, iluzorycznie ukazujące życie, pełne stereotypów. W jednym z najbardziej znanych obrazów Allena “Manhattan” jego bohater krytykuje telewizję, która systematycznie od lat obniża wymagania. Skoro tak, to jak to jest możliwe, że filmy Allen są obecne nie tylko w kinach ale i w telewizji? Otóż sportretował on bohatera silnie niezrównoważonego emocjonalnie, znerwicowanego, skłonnego do popadania w stany lękowe, idealnie wpasowującego się w stereotyp artysty. Allen naświetlał nasz umysł tworząc rozbudowane metafizyczne sceny konwergujące z symbolicznymi, których iluzoryczna prostota nie predysponuje do uzyskania głębi wyrazu i dlatego właśnie sens ten zdobywa. Woody Allen stał się jednocześnie twórcą i tworzywem. Balsamując sam siebie w swoich filmach, podał nam prosty przekaz, jak nie ulec atomizacji. Egzystujemy w świecie immanentnej iluzji ogarniającej wymiar optyczny, towarzyszącej wszechobecnemu konsumpcjonizmowi, wynikającemu z niezaspokojonych popędów tkwiących w aporii społecznej komunikacji. Na szczęście jednak w porę udało się mi uniknąć atrofii. Mogłem świadomie nawiązywać do kulturowych źródeł dzieł sztuki jako postmodernistyczny absorbent zmysłowej rzeczywistości. W 2011r. rozpocząłem dekonstrukcję, której podstawą było zapoznanie się nie tylko z twórczością Woody’ego Allena ale i jego życiem osobistym, przenikającym do realizowanych filmów oraz metodologią pracy nad ich powstaniem. Po to by w świetle osobistej refleksji powstał ten tekst — właśnie dla Woody’ego z okazji jego urodzin. W komedii tej niezależni filmowcy obnażają mechanizm indywidualnej ekonomii popędów, kontrolowanej przez koncerny medialne i ich departamenty prawne czy mniej lub bardziej krwiopijcze kancelarie, albowiem realizują uświęcający środki cel, a mianowicie film. Immanentną zaś siłę sprawczą reprezentują “mecenasi” przemysłu kulturowego spersonifikowani jako sprzedawcy prażonej kukurydzy, która jako przekąska do oglądanego dzieła staje się asumptem do jego powstania. Następuje kolejna zamiana sytuacji. To dzięki opłacalności produkcji tego dodatku powstaje film, by jeszcze bardziej spotęgować wpływy ze sprzedaży. Jednak na drodze producentom staną pseudo-heteroseksualni porywacze z twarzami zakrytymi tkaniną barwną niczym tęcza i na dodatek paradujący w złotych obcisłych spodenkach. To oni zamierzają uprowadzić Allena by napisał specjalnie dla nich scenariusz musicalu. Nie zabrakło również charakterystycznych agentów Mossadu wyruszających z misją ochrony ikony kultury jaką jest niewątpliwie Woody Allen. Mógłbym zagłębiać się dalej w analizie semiotycznej komedii ale będzie to tylko jedna z możliwych wersji. Zaprzestanę więc w tym momencie, i zaproszę do lektury tekstu dramatu, gdyż każde kolejne odtworzenie będzie inną interpretacją i wykonaniem. Ożywającym na nowo na oczach odbiorców.
Darmowy fragment