Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

hatebook - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

hatebook - ebook

Książka zawiera kilkadziesiąt autentycznych historii dotyczących skutków hejtu, dyskryminacji oraz nietolerancji, których doświadczają ludzie mieszkający w Polsce. O swoich trudnych doświadczeniach opowiadają zarówno osoby z zespołem Downa, Tourette’a, jak i z niepełnosprawnością, LGBT+, ofiary przemocy seksualnej, domowej czy mieszkające kiedyś w domu dziecka. To historie, które mogłyby się nie wydarzyć, gdyby nie brak empatii i podłość gatunku ludzkiego.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8324-839-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

POLSKA.

Kraj, który pod względem liczby samobójstw popełnionych wśród młodzieży jest na niechlubnym, drugim miejscu w Europie. Tak wynika z raportu „Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę” (zestawienie z 2017 r.).

W 2022 roku w Polsce aż 150 nieletnich popełniło samobójstwo. W czym dwie osoby miały poniżej 12 lat. A aż 2013 nieletnich, dopuściło się próby samobójczej. To aż o 150% więcej niż w 2020 roku!

Polska to również kraj, w którym osoby LGBT+ spotykają się z licznymi aktami agresji i wykluczenia, oraz z największą w Europie dyskryminacją na tle orientacji seksualnej (2020 i 2021 rok). Takie dane z kolei przedstawiło międzynarodowe stowarzyszenie ILGA, które co roku tworzy ranking Rainbow Europe — ujawnia on powszechną i prawie całkowitą stagnację w zakresie praw człowieka osób LGBT+.

Powyższe informacje potwierdzają niestety panujący pogląd zgodnie, z którym Polska jest miejscem pełnym nienawiści, hejtu i nietolerancji. Te raporty to już nie intuicja i subiektywna ocena jednego środowiska. To twarde dane, z których wyłania się obraz kraju zacofanego i wręcz wrogiego dla inności. Walczymy ze sobą permanentnie, a w dyskursie publicznym, internecie i domowym zaciszu wielu posługuje się stereotypami, generalizuje i odmawia innym prawa do bycia sobą. Piętnuje się ułomności i inność, pieczołowicie pracując nad zaszczepieniem w powszechnej świadomości prawd jedynie słusznych, jedynie słusznego wyznania, modelu rodziny i jedynie akceptowalnych kanonów piękna.

Różnimy się przecież pod wieloma względami — od przekonań religijnych (rozumianych jako posiadanie przekonań teistycznych, nieteistycznych lub ateistycznych), przez idee i poglądy polityczne, aż po gust muzyczny czy wygląd zewnętrzny. Dlaczego więc mimo — wydawało, by się — znajomości tych różnic oraz zapoznania się z zasadami współżycia społecznego ktoś, kto siedzi przed ekranem komputera i natrafi na portalu społecznościowym na zdjęcie kobiety noszącej większy rozmiar niż ten uważany za standard, nie ma żadnego hamulca przed nazwaniem jej tłustą świnią? Co daje mu prawo do publicznego wyrażania opinii na temat innej osoby, o której zresztą wie tylko tyle, ile zobaczył na zdjęciu? Fotografia nie opowie, że być może ta osoba choruje na bulimię czy bierze leki, których skutkiem ubocznym jest przyrost wagi. A może po prostu dobrze czuje się w swoim ciele. I nic nam do tego.

Czy poniżanie innych to sposób na podniesienie własnej wartości? A może sadystyczna przyjemność z zadawania bólu innym?

Warto w tym miejscu wspomnieć, że w krytyce kobiecego wyglądu przodują mężczyźni, którzy bardzo często sami borykają się z problemem nadwagi czy otyłości. Sami często nie mogą poszczycić się szczupłą sylwetką, a mimo to uzurpują sobie prawo do dyscyplinowania kobiet, tak aby wpisywały się one w przyjęty przez komentujących kanon piękna. Uzależniane od płci wymagania i oczekiwania dotyczące wyglądu oraz dbania o siebie są bezsprzecznym przykładem hipokryzji.

Mimo że hejterzy wydają się pewni siebie, często publikują swoje opinie za pośrednictwem fikcyjnych kont. Czym jest to spowodowane? Być może strachem przed odpowiedzialnością karną, opinią znajomych czy utratą pracy. Nie umniejsza to jednak w żaden sposób konsekwencji, z jakimi wiążą się ich praktyki. Odmienna orientacja seksualna i społecznie nieakceptowana tożsamość płciowa skazuje często młodego człowieka na rozpaczliwą samotność. Mierzyć musi się on z odrzuceniem przez rodzinę, znajomych, członków Kościoła, w którego duchu został wychowany, czy organy władzy różnego szczebla. Przypina mu się łatkę odmieńca, nierzadko zwyrodnialca i gwałciciela dzieci. A jeśli głęboko nie ukryje swojej orientacji, ryzykuje, że agresja słowna, któregoś dnia przerodzi się w czyny. Dla wielu to zbyt wielkie obciążenie psychiczne. Trudno się, więc dziwić, że coraz częściej podejmowane są przez nich próby samobójcze.

Poglądy głoszone w przestrzeni publicznej niejednokrotnie niewiele różnią się od tych wirtualnych. Na domiar złego, zdarza się, że podpisują się pod nimi ludzie, którzy z definicji powinni być uosobieniem powściągliwości i klasy. Wystarczy przywołać w pamięci duchownych mówiących o tęczowej zarazie czy głowę polskiego państwa przekonującą, że LGBT+ to nie ludzie, a ideologia. Co gorsza, za tymi słowami idą czyny. Marginalizacja społeczna, ograniczanie wolności jednostki, piętnowanie… Lista przykładów jest długa.

Fala nienawiści wobec osób nieheteroseksualnych przybrała w ciągu ostatnich kilku lat kuriozalne formy. Do rangi znienawidzonego symbolu urasta kolorowa tęcza, która dla wielu ma tak prowokacyjny charakter, że za symbol zepsucia uznają dziecięcą spinkę do włosów, a za atak na moralność i cnotę T-shirt w tęczowych barwach. Wykorzystywanie tęczy w zupełnie naturalnym kontekście jest demonizowane i interpretowane jako działanie ideologiczne. Wśród obrazów religijnych też znajdą się dzieła z namalowaną tęczą. Dlaczego tam nikt nie doszukuje się ukrytych ideologii?

Wydawać by się mogło, że odmienne pochodzenie czy właśnie wspomniana orientacja seksualna są w Polsce jedynym paliwem dla hejterów. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej tematowi, okazuje się, że każda odmienność, nawet choroba czy wada genetyczna naraża człowieka na bezpardonowy, nieuprawniony atak i staje się powodem do drwin. „Ty downie!” wypowiedziane wśród dzieci to obraza bardzo dotykająca osoby urodzone z jednym chromosomem więcej. Wypowiadający te słowa nadaje zespołowi Downa pejoratywne konotacje, podczas gdy z wyzwiskiem słowa te mają tyle wspólnego, co nazwanie kogoś cukrzykiem czy epileptykiem.

W podobnym kontekście używa się stygmatu choroby psychicznej. Odmienne zdanie, nieszablonowe zachowanie — tyle wystarczy, by usłyszeć od kogoś „jesteś chory/a psychicznie”. Utrwalany latami stereotyp człowieka zmagającego się z zaburzeniami psychicznymi potrafi zrobić z niego niebezpiecznego dla otoczenia świra. Depresja? Nerwica? To przewlekłe choroby, które w niczym nie ustępują nadciśnieniu, cukrzycy czy tak powszechnej obecnie niedoczynności tarczycy. Jednak przez znaczenie, jakie nadajemy słowom, ludzie obawiają się sięgnąć po fachową pomoc. Boją się leczyć, by nie skazać się na kpiny, odrzucenie czy np. utratę pracy, kiedy przyniosą zwolnienie od psychiatry. Pamiętajcie, że spotkania z terapeutą, psychologiem czy psychiatrą nie są żadnym powodem do wstydu, a wręcz przeciwnie, świadczą one o Waszej sile i odwadze sięgnięcia po profesjonalne wsparcie.

To tylko słowa, dowodzą niektórzy. I nie chcą zrozumieć, że owe słowa potrafią ranić mocniej niż najostrzejszy nóż. Głosiciele haseł odsyłających Żydów do gazu odcinają tęgich od koryta, gejów kierują na kastrację, a osoby z zespołem Downa do wariatkowa, uważają, że mają do tego prawo. Dowodzą, że kobieta plus size zamieszczająca swoje zdjęcie w sieci liczyć się musi z krytyką, a jeśli nie przyjmuje słów krytyki z dystansem, powinna „coś ze sobą zrobić” bądź przynajmniej „nie epatować brzydotą”. Głosy sprzeciwu zaś uznają za odbieranie im prawa do krytyki czy wolności słowa. Opinia z wyzwiskami, obrażającymi tekstami na temat wyglądu danej osoby czy grożenie to nie jest konstruktywna krytyka. To hejt! Dobrze mieć z tyłu głowy cytat: „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka” (Alexis de Tocqueville).

Wydawać by się też mogło, że w czasach, gdy swoboda myśli i poglądów jest walutą dostępną dla wszystkich, ludzie będą po nią sięgali bez zahamowań. Nic bardziej mylnego. W dobie niemal nieograniczonego dostępu do wiedzy coraz częściej człowiek bezmyślnie podąża za stadem, przyjmując głos tłumu jako własny. Karmiony medialną papką przyjmuje ją bezkrytycznie, nawet nie próbując wyrobić sobie własnego poglądu na otaczający go świat i wydarzenia. Z łatwością jednak przypisuje sobie prawo do bycia lepszym, mądrzejszym, budując swoje poczucie wartości na umniejszaniu innym.

Dlaczego próbuje się zmuszać innych do życia inaczej, niż sami wybrali? Czemu ludzie aż tak interesują się cudzym życiem, skoro nie ma ono żadnego wpływu na ich własne? Dlaczego stygmatyzujemy odmienność i dlaczego nie dbamy o tę piękną różnorodność sprawiającą, że świat jest niepowtarzalny, a każdy z nas wyjątkowy?

W celu napisania tej książki zaprosiłam do rozmowy wielu gości, którzy podzielili się ze mną swoimi doświadczeniami. Zadałam im wiele pytań, jednak odpowiedzi na niektóre z nich przysporzyły problemów. Były zbyt intymne czy przywołujące traumatyczne wydarzenia. Ze względu na to część rozmówców poprosiła mnie o anonimowość. Zadawałam pytania, których nie powinno się zadawać. Czasem odmówiono mi odpowiedzi. Niektóre pytania powtarzałam u osób, które należą do tej samej grupy społecznej. Chciałam, abyście mieli szerszy pogląd na daną kwestię. Aby odpowiedź jednej osoby nie rzutowała np. na wszystkie osoby LGBT+, a żeby było jednak widać, że każdy z nas jest różny i posiada inne poglądy.

Bardzo bym chciała, abyście wczuli się w emocje przeżywane przez moich bohaterów i w miarę możliwości zastanowili się, jakby to było, gdybyście sami doświadczali trudności związanych z niepełnosprawnością, chorobą czy nieheteronormatywnością. Chciałabym, abyście spróbowali wyobrazić sobie ich życie. Marzy mi się, by te historie zostały przez Was zapamiętane, a gdy tylko spotkacie się z podobną sytuacją, niech zapali się w Was lampka — czujność i wrażliwość na złe traktowanie drugiego człowieka. Zależy mi na zwiększaniu świadomości krzywdy wyrządzanej innym bez żadnych racjonalnych podstaw.

Sprawiłoby mi niezwykłą radość, gdyby choć jedna osoba po przeczytaniu tej książki stała się kimś lepszym nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla innych. Dodam, że cała książka jest napisana prostym językiem, by czytało się ją lekko, a przekaz trafił do każdego człowieka. Mam nadzieję, że ta książka będzie ważnym elementem Waszej domowej biblioteczki — czego życzę sobie i całemu odmiennemu społeczeństwu.Zespół Downa

Zespół Downa (inaczej Trisomia 21) ma jedno na 600 rodzących się dzieci. To tylko jeden chromosom więcej, a zmienia się wszystko. Osoby z zespołem Downa wyglądają w charakterystyczny sposób — mają skośne oczy, okrągłą twarz oraz krótki, płaski nos o szerokiej nasadzie i zapadniętym grzbiecie, są niskie i mają zazwyczaj krótkie ręce. Cech zewnętrznych jest znacznie więcej, w opracowaniach naukowych znaleźć ich można kilkanaście, jednak to właśnie te kilka podstawowych powoduje, że bez trudu możemy „postawić diagnozę”. Na wyglądzie lista się nie kończy, Trisomia 21 to również cały zespół wad wrodzonych. Lekka, umiarkowana lub ciężka niepełnosprawność intelektualna, obniżona odporność, wady wzroku, słuchu, wady serca. Dzieci rozwijają się wolniej, a czasem dotyka je jeszcze ADHD, autyzm czy padaczka. 90 proc. dorosłych po 40 roku życia zapada na chorobę Alzheimera. Tyle encyklopedycznej wiedzy podanej w telegraficznym skrócie. Trudno bowiem w opracowaniach naukowych znaleźć informacje, że zazwyczaj są to ludzie wyjątkowo ciepli, rozmowni i łatwo wchodzący w interakcje z innymi. Szukają bliskości drugiego człowieka i z radością nawiązują kontakty, bez problemu skracając dystans, dzięki swojej bezpretensjonalności i bezpośredniości.

Od lat naukowcy starają się znaleźć lek na Zespół Downa. Bezskutecznie. Wiadomo jednak, że rozwój, liczba objawów i ich nasilenie nie jest warunkowane jedynie genetyką. Ważne są również warunki środowiskowe — innymi słowy praca, jaką wykona osoba niepełnosprawna i jej otoczenie.

Czy z Zespołem Downa można normalnie żyć?

Na przełomie lat 80. i 90. w Polsce i na Świecie rekordy popularności bił amerykański serial „Dzień za dniem”. Była to historia rodziny Thatcherów, a przede wszystkim Corkyego, chłopca dotkniętego Zespołem Downa. Na oczach widzów niepełnosprawny syn Thatcherów dorastał, skończył powszechną szkołę, zakochał się i ożenił z dziewczyną taką jak on, a nawet rozważał powiększenie rodziny. Chris Burke, aktor, który wcielił się w rolę Corkyego dziś ma 55-lat, zagrał w kilku filmach, wydał książkę „A Special Kind of Hero: Chris Burke’s Own Story” i od lat działa na rzecz osób z Zespołem Downa, przekonując, własnym życiorysem, że z tą niepełnosprawnością można żyć, a nawet stać się telewizyjną gwiazdą i szanowanym działaczem społecznym. Jak sam mówi — wystarczy odkryć swoje talenty i je rozwijać. Mówi się, że nie ma na świecie człowieka, który zrobiłby więcej dla zmiany postrzegania osób z Trisomią 21. Choć na rodzimym podwórku również możemy przekonać się jak ze stereotypami, własnymi ograniczeniami i codziennością mierzą się osoby z zespołem Downa za sprawą telewizyjnego programu „Down the road. Zespół w trasie!”, który prowadzony jest przez Przemysława Kossakowskiego. Udało mi się porozmawiać z dwiema bohaterkami tego programu.

Ola Mandryga to uczestniczka pierwszej edycji programu „Down the road. Zespół w trasie”. To doświadczenie mocno zmieniło jej życie. Jak sama powiedziała, stała się teraz gwiazdą i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa. Myślę, że dla osób, które zazwyczaj są wyśmiewane, omijane i dyskryminowane, nowością i bardzo miłym uczuciem jest, gdy ludzie nagle interesują się Tobą, robią sobie zdjęcia i po prostu chcą rozmawiać. Ta interakcja jest bardzo dla nich ważna. Ogólnie to odnoszę wrażenie, że dla osób ze zespołem Downa, towarzystwo innej osoby jest najważniejsze. Podam Wam taki jeden przykład. Wielu ludzi podróżuje samotnie do najbardziej oddalonych zakątków świata. Cieszą się pogodą, widokami, pysznym jedzeniem czy przyrodą. Są szczęśliwi! Przyjeżdżają później do domu i pokazują wszystkie zrobione zdjęcia i nagrania, pokazując piękno danego kraju. Ola, biorąc udział w programie „Down the Road. Zespół w trasie”, wyruszyła w podróż życia z zapewnioną ogromną ilością atrakcji. Jednak, gdy zapytałam ją o to, co najlepiej w tej całej wycieczce wspomina, to odpowiedziała, że taniec z Przemkiem Kossakowskim w Weronie oraz moment, w którym mogła porozmawiać z Dominiką (uczestniczka programu), która doradziła jej w problemie dotyczącym związków. Niezwykłe, prawda?

Kto zna się z osobą mającą zespół Downa, na pewno potwierdzi, że te osoby cieszą się z najmniejszych rzeczy! Doceniają wszystko! W sumie to nawet im tego zazdroszczę. Ich marzenia są często skromne. Ola zawsze chciałaby być przy swoim psie. Marzy również o ogromnym rysunku na ścianie w swoim pokoju. Dalej chciałaby również kontynuować swoją karierę i występować w telewizji. Ola miała również marzenie, które jakiś czas po naszej rozmowie, udało się jej spełnić! Zrobiła swój wymarzony tatuaż z motywem wilka!

Jednak w tej całej radości z drobnych rzeczy, kryje się za nimi brak samoakceptacji. To powoduje u nich smutek. Ola nie za bardzo siebie akceptuje. Jak sama mówi, nie lubi mieć zespołu Downa. Zwraca uwagę na to, że ludzie od razu rozpoznają, że ma wadę genetyczną. A ona chce być taka jak inni, chce być normalnie traktowana. Musi ona zmagać się również z wieloma przeszkodami. „Chciałabym mieć dziecko, ale mam chorą tarczycę, więc nie urodzę tego dziecka tak czy siak. Nawet jakby urodziło mi się dziecko to i tak bym je przyjęła i wzięła do domu, byłabym szczęśliwą matką”. To są słowa Oli. Piękne, ale jednocześnie smutne, gdy ma się świadomość, że ciąża i macierzyństwo osób z zespołem Downa to bardzo ciężki temat.

Ola w zespole Downa najbardziej nie lubi zmiany zachowań. Często nie panuje nad emocjami, łatwo się wzrusza i szybko robi się jej przykro. Jest pod stałą opieką psychologa. Ola bardzo chciałaby umieć robić rzeczy tak samo dobrze, jak inni. Np. myć naczynia, sprzątać czy po prostu zająć się sobą. Jednak zespół Downa powoduje trudności w nawet tak, wydaje się prostych czynnościach. O wiele trudniej znaleźć również zatrudnienie.

Temat związków również nie jest łatwy. Ola, gdyby miała mieć partnera, to chciałaby, żeby ta osoba również miała zespół Downa. A czy mogliby zostać małżeństwem? Prawnie osoby z zespołem Downa mogą wziąć ślub, ale w rzeczywistości bywa różnie. Artykuł 12 par. 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego mówi o tym, że „nie może zawrzeć małżeństwa osoba dotknięta chorobą psychiczną albo niedorozwojem umysłowym. Jeżeli jednak stan zdrowia lub umysłu takiej osoby nie zagraża małżeństwu, lub zdrowiu przyszłego potomstwa i jeżeli osoba ta nie została ubezwłasnowolniona całkowicie, sąd może jej zezwolić na zawarcie małżeństwa”. Jak to wygląda w praktyce? Urzędnik stanu cywilnego może zezwolić lub odmówić zawarcia małżeństwa osobom, które według niego nie poradzą sobie przy opiece nad dzieckiem oraz w codziennym życiu. W przypadku odmowy sprawę można zgłosić do sądu. On po zapoznaniu się z opinią biegłych, wyda decyzję czy dana para będzie mogła stać się małżeństwem, czy nie. Bardzo długo szukałam informacji o tym, czy w Polsce udzielono ślubu osobie z zespołem Downa, ale niestety niczego nie znalazłam. Bardzo prawdopodobne więc, że do zawarcia małżeństwa z osobą cierpiącą na zespół Downa, nigdy nie doszło. Za to za granicą są pary z jednym chromosomem więcej, które już od ponad 20 lat są w związku małżeńskim!

Jako że osoby z zespołem Downa są zazwyczaj wrażliwe to bardzo łatwo je zranić. Ola wspomina sytuację, w której mijający ją chłopak powiedział głośno: „Patrz, zespół Downa!”. Jak sama mówi, niby nic takiego, a zrobiło jej się bardzo przykro. Nie jest dla niej miłe, gdy ktoś tak mówi. Wokół zespołu Downa jest też wiele stereotypów. Ola najczęściej spotyka się ze strachem innych osób. Boją się oni, że osoba z zespołem Downa może zrobić krzywdę, zaatakować.

Gdy rodzi się dziecko z zespołem Downa, to nie jest to łatwe ani dla rodziców, ani dla rodzeństwa. Muszą oni nauczyć się i postarać się zrozumieć świat, jaki widzą osoby z tą wadą genetyczną. Siostra Oli z wielkim wstydem przyznaje, że kiedyś czasem „wstydziła” się za zachowania Oli. Było jej czasem głupio, gdy zrobiła coś niekulturalnego. Teraz jednak rozumie, że Ola nie miała intencji, by źle się zachować. Ona po prostu nie trzyma nic dla siebie. Jest taka, jaka jest i potrzeba było czasu, by to zrozumieć. Cieszy ją również to, że Ola nigdy nie odczuła, że komuś jest za nią głupio. Siostra zawsze stała murem za Olą i od razu gasiła wszelkie złośliwe komentarze. Nawet jeśli sama wewnętrznie czuła, że zachowanie Oli jest niestosowne. To naturalne. Każdy człowiek musi nauczyć się i przyzwyczaić do sytuacji, które są dla nas nowe i nieznane. Gorzej jest z osobami, które po prostu nie chcą edukować ani zrozumieć. Stąd bierze się nietolerancja.

Jakie zachowania u osób z zespołem Downa mogą być dla nas czasem kłopotliwe wśród innych osób?

U Oli jest to np. wydawanie różnych, śmiesznych dźwięków. Często się u niej to uaktywnia, gdy coś robi, skupia się na czymś. Dla Oli to nic takiego, ale jednak w odbiorze dla innych może wydawać się czasem dziwne.

A co Ola chciałaby przekazać wszystkim, którzy czytają tę książkę?

„Żeby byli otwarci na innych, by pomagali innym, co mają trudno. By byli szczęśliwi, akceptowali siebie, szukali pracy i hobby”.

Z zespołem Downa urodziła się także Paula Rakowska. Brała ona udział w drugiej edycji programu „Down The Road. Zespół w trasie”. Jest ona niezwykle wrażliwą i inteligentną osobą. Poruszającą kwestię seksualności wśród osób takich jak ona. Pisze nawet powieści erotyczne! Jest również wolontariuszką w bydgoskim schronisku dla zwierząt.

U Pauli tak samo, jak u Oli widać, że najważniejszy dla niej jest kontakt z innymi ludźmi. Po podróży, w którą wyruszyła, najbardziej ceni sobie to, że zyskała przyjaciół. Oraz to, że otrzymuje wiele wiadomości ze wsparciem i wyrazami sympatii od osób mniej i bardziej znanych. A najmilej w całej podróży wspomina kolację pożegnalną, podczas której wszyscy uczestnicy uświadomili sobie, że są wartościowy ludźmi. Piękne, prawda? Mimo wszystko Paula nie za bardzo siebie akceptuje. Jest bardzo samokrytyczna z powodu tego, że jest inna. Nie akceptuje tego, że przez swoją niepełnosprawność ma tak wiele ograniczeń. Ma słabą orientację w terenie i trudno jej przemieszczać się po mieście. Ma również problem z załatwianiem spraw urzędowych i liczeniem pieniędzy. W zespole Downa nie lubi wszystkiego! Podczas naszej rozmowy powiedziała, że najbardziej wkurza ją to, że nie może zostać, kim chce i to, że nie może się usamodzielnić i zamieszkać sama, ale wiecie co? Jakiś czas po naszej rozmowie, Paula zamieszkała sama! I świetnie sobie radzi! Skończyła nawet kurs baristy! Jest ona przykładem na to, że ograniczenia są często tylko w naszej głowie.

Paula ma jeszcze mnóstwo marzeń! Chciałaby zostać muzykiem, stać na scenie, śpiewać. Chciałaby zostać również aktorką, reżyserką, stworzyć grę komputerową. Marzy o byciu policjantką. I o tym, aby wszyscy ludzie na świecie byli szczęśliwi i byli jedną, wielką rodziną. Oraz żeby zmienili nastawienie do osób niepełnosprawnych. Jednak największe jej marzenie to zostanie mamą! Bardzo tego pragnie! Nawet jeżeli dziecko urodziłoby się z zespołem Downa, to kochałaby je nad życie!

Paula była kiedyś w związku, w którym została zraniona i do dziś bardzo to przeżywa. W przeciwieństwie do Oli Mandrygi, Paula wolałaby, aby jej partner był pełnosprawny. Są też wtedy większe szanse na ciążę oraz jakiś procent nadziei, że dziecko nie będzie miało zespołu Downa.

Przykre jest jednak to, że osobom z jednym chromosomem więcej jest trudniej znaleźć pracę. Paula uważa, że pracodawcy boją się, że nie dadzą sobie rady z powodu ograniczeń. Była ona na kilku stażach, po których niestety nie została zatrudniona. A na jedną ze złożonych przez Paulę aplikacji o pracę, oddzwonił przedstawiciel pewnej firmy. Powiedział, że CV Pauli go przekonało i zapytał o orzeczenie o niepełnosprawności. Wydawało się, że Paula już ma tę pracę. Gdy dowiedział się, że to zespół Downa odpowiedział: „To my się jeszcze zastanowimy, oddzwonię”. Nie oddzwonił.

Paula niestety również doświadczyła nienawiści ze strony innych osób. W szkole publicznej była obrażana i wyzywana od downów. Bardzo ją to bolało i do dziś ma z tego powodu kompleksy. „Ty downie!” to słowa, które sprawiają jej największą przykrość. Nie znosi tego określenia, ale dziś stara się już tego nie przeżywać tak bardzo, jak kiedyś. Osoby z zespołem Downa często też spotykają się z sytuacją, gdzie rodzice straszą swoje dzieci, mówiąc, że jeżeli będą niegrzeczne, to będą wyglądać tak jak ta Pani/Pan. Nie pozwalają także na wspólną zabawę, przez co osoby z zespołem Downa nie mają wielu rówieśników, z którymi mogliby spędzać czas.

Zarówno Paula, jak i Ola powiedziały mi, że ludzie często zwracają się do nich i traktują je jak dzieci. Pomimo że mają prawie 30 lat. Co na pewno na dłuższą metę jest irytujące. Zapytałam też Paulę, z jakimi stereotypami na temat zespołu Downa spotyka się najczęściej. Odpowiedziała, że ludzie myślą, że osoby z zespołem Downa nie są zbyt bystre. Myślą też, że wszyscy są tacy sami. Że np. wszyscy lubią się tulić, a to nie jest prawda. Wszyscy są różni, inni i nie należy danych zachowań, upodobań przypisywać do każdej osoby z zespołem Downa.

Niestety Paula nie do końca jest szczęśliwa. Bardzo żałuje, że przez niepełnosprawność nie może być, kim chce, a do szczęścia brakuje jej partnera, dziecka i pracy. I to jest kolejny przykład, jak bardzo dla osób z zespołem Downa jest obecność drugiego człowieka. Oni nie marzą o bogactwie, domu z basenem czy wyjeździe do ciepłych krajów. Chcą czuć się kochani. I dzielić się swoją miłością z innymi.

Paula również ma Wam coś do przekazania:

„Chciałabym, abyście zmienili nastawienie do takich osób, jak ja, osób z zespołem Downa. My jesteśmy takimi samymi ludźmi, jak Wy. Może trochę inaczej wyglądamy, może mówimy trochę mniej wyraźnie, ale mamy takie same potrzeby, uczucia, marzenia. Jeśli spotykacie nas na ulicy, nie patrzcie na nas dziwnie. Możecie podejść, porozmawiać. Nas nie trzeba się bać”.

Wiersz Pauli Rakowskiej:

Życia smak

Ukrytą mam dziś moc, odkrywać życie wciąż.

Zrozumieć jego sens, pokazać cząstkę mnie.

Do wyboru marzeń ścieżki dwie,

którą wybrać, by nie zgubić się?

Intuicja podpowie mi i nie poddam się.

Będę walczyć z każdym dniem.

Daj mi rękę, uwierz mi. Poznamy życia smak.

Odkryjemy to, co w naszych duszach gra.

Podskoczymy aż do gwiazd, dotkniemy chmur.

Poczujemy smak wolności. Przed siebie będziemy biec.

I choć słaba jestem, ale walczyć mogę wciąż.

Bohaterem zostać chcę i pokazać światu

co od zawsze w sercu mam.

To jest mój czas.

Chcę z uśmiechem witać ludzi i podawać wszystkim dłoń,

w gęstym tłumie gubić się, by na nowo odnaleźć się.Choroba afektywna dwubiegunowa

Choroba afektywna dwubiegunowa to stan zdrowia psychicznego, który może powodować skrajne zmiany nastroju i poziomu energii. Dotyka miliony ludzi na całym świecie i może mieć znaczący wpływ na ich życie. Osoby z chorobą afektywną dwubiegunową doświadczają okresów depresji, manii lub hipomanii, co może utrudniać normalne życie. Ważne jest, aby zrozumieć objawy choroby afektywnej dwubiegunowej i w razie potrzeby szukać pomocy. Dzięki odpowiedniemu planowi leczenia osoby z chorobą afektywną dwubiegunową mogą prowadzić zdrowe i satysfakcjonujące życie.

Epizod maniakalny charakteryzuje się podwyższonym nastrojem oraz pobudzeniem psychoruchowym, które utrzymują się co najmniej 4 dni. Może występować wtedy, gonitwa myśli, odhamowanie seksualne, trudności w koncentracji, drażliwość, zmniejszona potrzeba snu, gadatliwość i co charakterystyczne — skłonność do podejmowania lekkomyślnych decyzji oraz zawyżona samoocena.

W przeciwieństwie do manii epizod depresyjny charakteryzuje się obniżeniem nastroju i spadkiem aktywności psychoruchowej. Chory podczas takiego epizodu może prezentować objawy, takie jak utrata wiary w siebie, brak zainteresowań, nieracjonalne poczucie winy, bezsenność, spadek apetytu, podatność na zmęczenie, problemy z pamięcią i koncentracją. By psycholog lub psychiatra mógł rozpoznać epizod depresyjny, objawy muszą utrzymywać się przez co najmniej 2 tygodnie.

Leczenie choroby dwubiegunowej polega na leczeniu podtrzymującym, które ma charakter profilaktyczny i ma zapobiegać powstawaniu epizodów chorobowych; oraz na leczeniu doraźnym aktualnych, ostrych rzutów choroby w postaci manii lub depresji. W obu rodzajach leczenia stosuje się grupę tzw. leków normotymicznych — są to leki stabilizujące nastrój. W przypadku epizodów depresyjnych dołączane są jeszcze leki przeciwdepresyjne. W przypadku manii — przeciwpsychotyczne. Doraźnie podawane są również leki nasenne i przeciwlękowe. Równie ważnym elementem jest postępowanie niefarmakologiczne, psychoterapia.

Dwubiegunowość przedstawia się równie jako cudny sen i nagłe przebudzenie. Prawie każdy z nas zna te sny o potędze, w których wszystko się udaje, a co najważniejsze, jesteśmy zawsze pewni, że się uda. Nie znamy strachu, bo jesteśmy niezniszczalni, kochamy najpiękniej, karty kredytowe pękają od poprzedzonych potężnymi cyframi zer, możemy pozwolić sobie na wszystko i robimy to bez cienia obawy i wyrzutów sumienia. A potem nagle sceneria zmienia się i ogarnia nas nieopisany lęk. Sen przechodzi w koszmar, a bezradność paraliżuje nogi. Co gorsza, kiedy dzwoni budzik, okazuje się, że jest środek listopada, szósta rano, na dworze śnieg z deszczem, w pracy zapowiada się koszmarny dzień, a karta płatnicza jest niemal w zaniku, jak nieużywany organ. Jednym słowem — wszechogarniająca beznadzieja. W taki schemat wpisuje się choroba afektywna dwubiegunowa.

Kontrowersyjna jest kwestia częstości samobójstw w przebiegu choroby afektywnej dwubiegunowej. Z jednych badań wynika, że przy tym zaburzeniu odsetek prób samobójczych jest wyjątkowo wysoki, z innych natomiast, że wcale nie różni się znacząco od liczby przypadków targnięcia się na swoje życie w „zwykłej” depresji, zwanej dla odróżnienia chorobą afektywną jednobiegunową.

Depresja w ChAD to ta sama depresja, o której ostatnio coraz częściej mówi się w mediach. Naraża dotkniętego nią m.in. na znaczący spadek nastroju, brak wiary w siebie, nawracające lęki, niezdolność do wykonywania najprostszych czynności, w skrajnych przypadkach nawet mycia się czy wstania rano z łóżka.

W manii z kolei jest jak we wspomnianym śnie o potędze: człowiek nie musi jeść, spać, odpoczywać, ma nadmiar sił, pomysłów, wiary w siebie i swoją moc sprawczą. Uważa, że w ciągu kwadransa jest w stanie rozwiązać problem głodu w Trzecim Świecie, naprędce wymyślić lekarstwo na raka i rozładować konflikt na linii Chiny-Tybet.

Ponieważ rozbuchane jest libido, nie należą do rzadkości przypadkowe romanse (bywa, że w ilościach hurtowych), przypadkowe dzieci, a później przypadkowe dramaty. Mania nie jest stanem stuprocentowo pozytywnym: ponieważ człowiek ogarnięty nią szybciej myśli, szybciej mówi i wszystko robi „lepiej” niż inni, delikatnie mówiąc, rozdrażniony bywa niezrozumieniem, sprzeciwem i niewcielaniem w życie jego idei.

Wyłącza mu się zdolność przewidywania następstw swoich działań, bezsensownie inwestuje duże pieniądze w coś zupełnie niepotrzebnego, rzuca pracę, bo uważa, że będzie zarabiał krocie, grając na trąbce, a w samochodzie wciska gaz do dechy, przecież jest nieśmiertelny. Zdarza się, że pacjenci cierpiący na manię nagle zaczynają nadużywać alkoholu czy innych używek, chociaż do tej pory było im to obce. Dochodzi do przypadków, w których osoby zadłużają się w bankach, biorą kredyty i pożyczki, ażeby bezmyślnie wydawać zdobyte pieniądze. Zdarza się również hazard.

Pacjenci dotknięci manią mają wybujałe ego, wysokie mniemanie o własnej osobie, optymizm dotyczący teraźniejszości czy przyszłości jest wręcz przesadny. Wyostrzenie zmysłów sprawia, że chorzy o wiele bardziej intensywnie odczuwają barwy, dźwięki czy smaki, prowadzi do często do bardzo głośnego słuchania muzyki, noszenia przesadnie kolorowych/jaskrawych ubrań.

Lżejszą wersją manii jest hipomania, mówiąc w uproszczeniu bardzo dobry humor niedoprowadzony do skrajności, jak w manii. Hipomania wiąże się z mniejszą ilością objawów i ich nasileniem. Osoby z hipomanią podejmują się zadań, których nie kończą. Działania i czyny chorych są lekkomyślne, jednak są one częściowo kontrolowane, odwrotnie niż w manii. Hipomania charakteryzuje się mniejszą potrzebą snu, dużą aktywnością oraz energią życiową, chorzy mają poczucie, że mogą wszystko oraz że mają czas na wszystko.

Wszystko, co sobie zaplanują, musi zostać wykonane „tu i teraz”, co często prowadzi do frustracji i rozdrażnienia, kiedy plan się nie powodzi. Pacjenci doświadczają okresów niejedzenia i objadania się.

Faktem jest, że epizody hipomaniakalne nie zawsze wskazują na dwubiegunowość, jednak warto poddać to konsultacji i obserwacji przez specjalistów. Chorzy często uważają, że nic im nie jest, nie chcą poddawać się terapii, a bliscy nie rzadko traktują stany hipomaniakalne jako wyzwolenie z depresji, nadrabianie straconego czasu.

Epizod mieszany to kolejny przykład. Występują jednocześnie symptomy depresji, hipomanii oraz manii. Duża aktywność pacjentów może być otoczona smutkiem, brakiem sensu życia i myślami samobójczymi. Stany wesołe przeplatają się z beznadziejnością, pobudzenia występuje z depresją. Takie sytuacje wymagają szczególnej obserwacji lekarskiej, ponieważ może dojść do samobójstwa.

W sumie to każdy z nas jest dwubiegunowy. Świat jest dwubiegunowy, pogoda, pory roku, giełda. To są wszystko wykresy EKG, sinusoidy do góry i na dół. Każdy jest czasem w euforii, bo zarobił kupę forsy albo się zakochał, a potem w dole, bo nic mu nie wychodzi, ale człowiek zdrowy sam z tego wyjdzie. Natomiast chory ma zdecydowanie głębsze doły, a odjazdy tak wysokie, że bez leków nie da rady. Tyle że leki nie leczą, doprowadzają tylko chorych do takiego stanu, by można było z nimi rozmawiać i zacząć terapię.

Osoby z chorobą dwubiegunową często popadają w zakupoholizm. Czytałam kiedyś wywiad z mężczyzną, który kupił fortepian do 50-metrowego mieszkania. Następie zakupił kontrabas i zapisał się do szkoły muzycznej. W swoim życiu miał ponad 100 stanów depresji i 80 psychoz.

Z powodu choroby dwubiegunowej cierpi w Polsce ok. 360 tys. osób. W Polsce od niedawna obchodzony jest Światowy Dzień Choroby Dwubiegunowej. Kulminacją obchodów był 30 marca, dzień urodzin najsławniejszego dwubiegunowca Vincenta van Gogha. Organizatorzy chcą budować świadomość, czym jest ChAD i przeciwdziałać stygmatyzacji oraz wykluczeniu społecznemu.

Rozmowę na temat choroby dwubiegunowej przeprowadziłam z chorującą na nią dziewczyną. Chciała ona pozostać anonimowa.

ZACZNIJMY OD TEGO, ŻE JESTEŚ OSOBĄ, KTÓRA CIERPI NA CHOROBĘ DWUBIEGUNOWĄ. CZY MOGŁABYŚ OPISAĆ TĘ CHOROBĘ TAK SWOIMI SŁOWAMI? CZYM ONA SIĘ OBJAWIA?

Choroba dwubiegunowa polega na popadaniu ze skrajności w skrajność. Raz jest się jak w depresji, a za kilka minut zachowuję się, jakbym była naćpana. Inne osoby, które spotykałam, zazwyczaj się też tną.

CZY MÓWIŁAŚ O TEJ CHOROBIE SWOIM RÓWIEŚNIKOM?

Najpierw miałam inną diagnozę. Schizofrenia. Zdiagnozowali mi to w szpitalu psychiatrycznym (moim pierwszym), gdy wyszłam, się dowiedzieli. Przestali się ze mną zadawać. Ja i tak miałam domowe nauczanie, więc ich nie spotykałam na co dzień. Potem mi zdiagnozowali dwubiegunówkę, ale w tym czasie wycofałam się od ludzi. Nie mówiłam nikomu. Skończyłam podstawówkę i musiałam iść do normalnej szkoły. Bałam się wejść do szkoły/klasy, a co dopiero powiedzieć o chorobie.

CZY POD WPŁYWEM CHOROBY ZROBIŁAŚ COŚ, CZEGO ŻAŁUJESZ DO DZIŚ?

Dużo rzeczy żałuję. Szczególnie gdy przez moje zachowanie cierpi rodzina.

CHOROBA DWUBIEGUNOWA CHARAKTERYZUJE SIĘ ZABURZENIAMI NASTROJU, WYSTĘPUJĄCYMI POD POSTACIĄ CYKLICZNYCH NAPRZEMIENNYCH EPIZODÓW: DEPRESJI, MANII, HIPOMANII I EPIZODÓW MIESZANYCH. POMIĘDZY NIMI WYSTĘPUJE TEŻ ETAP REMISJI, CZYLI OKRES STOSUNKOWO NORMALNEGO FUNKCJONOWANIA, GDZIE OBJAWY MAJĄ NIEWIELKIE NASILENIE LUB NIE MA ICH W OGÓLE. KTÓRY EPIZOD NAJCZĘŚCIEJ CI TOWARZYSZY?

Najczęściej jestem w manii. Wtedy muszą mnie wszyscy uspokajać i mówią, że przesadzam.

W EPIZODZIE MANII JEST SIĘ GŁÓWNIE W STANIE EUFORII! JEST SIĘ NADPOBUDLIWYM I W OGÓLE NIE CZUJĘ SIĘ STRACHU. WYKONUJE SIĘ WTEDY CZĘSTO RZECZY LEKKOMYŚLNE. CZYTAŁAM O PRZYPADKACH, GDZIE OSOBY W EPIZODZIE MANII UPRAWIAŁY SEKS Z PRZYPADKOWYMI OSOBAMI, JEŹDZILI SAMOCHODEM, ZNACZNIE PRZEKRACZAJĄC PRĘDKOŚĆ, NADUŻYWAŁY ALKOHOLU I SUBSTANCJI PSYCHOAKTYWNYCH, A TAKŻE BRAŁY POŻYCZKI NA WYSOKIE KWOTY, KTÓRE WYDAWAŁY NA KOMPLETNIE NIEPOTRZEBNE IM RZECZY. JAK OBJAWIAŁO SIĘ TO U CIEBIE?

Często miałam kontakt z policją za ucieczki. Nie myślałam o konsekwencjach. Jestem mniejsza od nich, ale nie bałam się, że są więksi i silniejsi. Szarpałam, kopałam, gryzłam. Zazwyczaj kończy się to tak, że jestem zakuta w kajdanki. Raz był użyty kaftan bezpieczeństwa.

JAK CZĘSTO TE EPIZODY SIĘ ZMIENIAJĄ? MOGĘ SIĘ ZMIENIAĆ KILKA RAZY W CIĄGU DNIA CZY RACZEJ SĄ TO ZMIANY TYGODNIOWE, MIESIĘCZNE?

Najczęściej kilka razy w ciągu dnia, ale to zależy od różnych bodźców.

A JAKA SYTUACJA ZWIĄZANA Z TWOJĄ CHOROBĄ BYŁA DLA CIEBIE NAJBARDZIEJ PRZYKRA? USŁYSZAŁAŚ KIEDYŚ JAKIEŚ NIEMIŁE SŁOWA, KTÓRE MOCNĄ CIĘ ZABOLAŁY?

Miałam taką sytuację w okresie depresyjnym. Pocięłam się, nie miałam opatrunku i zadzwoniłam do osoby z mojej rodziny. Przyniosła, co trzeba i opatrzyła. Nic nie mówiłyśmy, ale ona zaczęła płakać. Spytałam dlaczego? W tym momencie usłyszałam coś, czego nigdy nie zapomnę „Jeśli tak robisz, to nie masz uczuć”. Ja też zaczęłam płakać. Nie mam jej tego za złe, ale mnie to bardzo zabolało.

UWAŻASZ, ŻE NASZE SPOŁECZEŃSTWO JEST DOBRZE WYEDUKOWANE NA TEMAT CHORÓB PSYCHICZNYCH?

Moim zdaniem, nie. Nawet osoby typu lekarze/psycholodzy nie rozumieją takich chorób do końca. Osoby chore też nie rozumieją. Ja nie rozumiem, a co dopiero społeczeństwo.

JAK RADZIŁAŚ SOBIE W TRAKCIE TRWANIA PANDEMII? CZY MIAŁAŚ UTRUDNIONY DOSTĘP DO SPECJALISTÓW, CZY JEDNAK BEZ PROBLEMU MOGŁAŚ KONTYNUOWAĆ LECZENIE? CZY OGRANICZENIA ZWIĄZANE Z KORONAWIRUSEM (ZAKAZ PRZEMIESZCZANIA SIĘ, ZAMKNIĘTE KINA, RESTAURACJE ITD.) WPŁYNĘŁY JAKOŚ NA TWOJE SAMOPOCZUCIE?

Na początku pandemii był problem z psychologiem. Musiałam rozmawiać przez telefon, ale teraz już jest lepiej, jest tak samo tylko w maseczkach. Jeśli chodzi o kina czy restauracje, to nie zauważyłam ich zamknięcia, nie chodziłam tam. Nie lubię takich miejsc. Wolę góry, a tam na szczęście można jeździć. Jedyna rzecz, która może mieć wpływ na moje samopoczucie to brak odwiedzin w szpitalach.

CZY TARGNĘŁAŚ SIĘ KIEDYŚ NA WŁASNE ŻYCIE? JEŚLI TAK TO CZY BYŁO TO SPOWODOWANE EPIZODEM DEPRESYJNYM, CZY NIE POTRAFIŁAŚ PORADZIĆ SOBIE Z FAKTEM, ŻE JESTEŚ CHORA? CO WTEDY CZUŁAŚ?

Próbowałam, ale to było spowodowane epizodem depresyjnym. Zanim coś zrobiłam, długo się zastanawiałam. Jeśli za dużo myślę, to zaczynam wspominać wszystko, co złe.

A CZY CHCIAŁABYŚ KIEDYŚ ZAŁOŻYĆ WŁASNĄ RODZINĘ?

I tak i nie. Tę chorobę można przekazać genetycznie. Nie chciałabym niewinnej istocie zafundować takiego życia ani matki.

JAK WYGLĄDA POBYT W SZPITALU PSYCHIATRYCZNYM?

W szpitalu zawsze jak przychodziłam, to dawali mnie najpierw na salę obserwacyjną. Następnie musiałam połknąć leki, po których przez kilka pierwszych dni niezbyt kontaktowałam. Potem to się normowało. Zasady są proste. Zawsze było przeszukanie rzeczy, jak przywieźli coś rodzice albo mają podejrzenie, że mamy coś zakazanego typu papierosy, żyletki, sznurki. Przy podawaniu leków musimy otworzyć usta i pokazać, że połknęliśmy. Jeśli jesteśmy agresywni lub sobie/ komuś zagrażaliśmy, to dawali nas w pasy.

Dzień — po śniadaniu były leki, terapia grupowa, art-terapia, terapia indywidualna (raz w tygodniu), obiad, lekcje, znowu leki, dalej lekcje, potem wolny czas. W międzyczasie jeszcze kolacja. O 21:00 leki do pokoju, a o 22:00 cisza nocna. Łazienki są otwarte od 6 do 10 rano. I od 19 do 22. Nie umiem powiedzieć dokładnie, co i kiedy, ale to było jakoś tak. Szpital, który opisałam, znajduje się w Sosnowcu. W innych jest trochę inaczej. Dla pacjentów są 2—3 telefony na cały oddział. Uważam, że są tam naprawdę fajni ludzie.

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ!LGBT+/Dom dziecka

LGBT+ — co właściwie oznacza ten skrót? Już tłumaczę!

LGBT+ to skrót pochodzący z języka angielskiego — Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender. Tłumacząc na polski: lesbijka, gej, osoba biseksualna i transpłciowa. Plus oznacza wszystkie pozostałe tożsamości płciowe i orientacje seksualne. Przy czym tożsamość płciowa rozumiana jest jako wewnętrzne identyfikacja i osobiste doświadczenie płci, a orientacja seksualna to nic innego jak pociąg seksualny (ale nie tylko) lub jego brak do określonej płci (w określonych przypadkach więcej niż jednej).

Większości społeczeństwa najmniejszej trudności nie nastręcza rozszyfrowanie słowa lesbijka (kobieta czująca pociąg seksualny i tworząca zawiązki z kobietami), gej (mężczyzna, którego pociągają inni mężczyźni), biseksualista (osoba, którą pociągają obydwie płcie), czy osoba transpłciowa (taka, której tożsamość płciowa nie zgadza się z tą, z którą się urodziła. Często dążą do wykonania korekty płci).

Pod tajemniczym plusem kryje się m.in.:

Transseksualista — osoba transpłciowa po korekcie płci, na tę, z którą się utożsamia.

Osoba interpłciowa — czyli taka, która urodziła się z cechami obydwu płci lub niejednoznacznie męskimi, lub żeńskimi (rzecz nie dotyczy jedynie genitaliów).

Osoba niebinarna — nie definiuje się jednoznacznie w kategoriach płci męskiej ani żeńskiej.

Queer — to osoby nieuznające sztywnych norm płciowych ani definicji orientacji seksualnych.

Panseskualiści — nawiązują relacje intymne i emocjonalne bez względu na tożsamość płciową danej osoby.

Osoby aseksualne — nie czerpią przyjemności i nie potrzebują kontaktów seksualnych z innymi osobami.

Społeczność LGBT+ poczyniła ogromne postępy w walce o równość i uznanie w ciągu ostatnich kilku dekad. Mimo to jest jeszcze długa droga do przebycia, zanim każdy poczuje się akceptowany i szanowany za to, kim jest. Ważne jest, aby nadal podnosić świadomość i bronić praw osób LGBT+ na całym świecie.

Najbardziej kontrowersyjne tematy, jeżeli chodzi o osoby LGBT+ to małżeństwo oraz posiadanie przez nich potomstwa. Skupię się jednak na adopcji dzieci, bo mówi się o tym bardzo mało. Dla wielu ta kwestia wywołuje zgorszenie. Według sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” z grudnia 2019 roku 73,3 proc. polskiego społeczeństwa jest przeciwna adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Negatywny stosunek Polaków do takiego rozwiązania potwierdzają także inne sondaże, m.in. CBOS, IPSOS oraz Estymatora.

Dlaczego? Lista „przeciw” jest bardzo długa, przede wszystkim jednak, choć nie ma na to żadnego naukowego poparcia, homoseksualny dom rodzinny to narażanie dziecka na dysfunkcje społeczne, stany lękowe, upośledzenie relacji międzypłciowych czy wreszcie, nie tak rzadko — przestępstwa seksualne wobec dziecka i wychowywanie go „na homoseksualistę, dewianta i zboczeńca”. Co łagodniejsi w swych osądach przeciwnicy adopcji dowodzą, że dziecko wychowywane przez jednopłciowych rodziców narażone jest na ostracyzm społeczny i dyskryminację w środowisku rówieśniczym. Częstym argumentem przeciwników adopcji dzieci przez pary homoseksualne jest to, że będą one przez to wyśmiewane w szkole. Czy Wy naprawdę myślicie, że podopieczni z Domów Dziecka nie są szykowani i źle traktowani? Że rodzice nie mówią do swoich dzieci: „Z tym z bidula to się nie baw, bo nie wiadomo, jaka to patologia”. Że za znoszone czy nie markowe ubrania są wyśmiewane? Dzieci, które są wychowane przez obojga heteroseksualnych rodziców, też są w szkole wyśmiewane np. za sylwetkę, za to, że ktoś jest kujonem czy gdy chłopak ma długie włosy. Uważam, że łatwiej jest radzić sobie z trudną rzeczywistością, kiedy ma się obok kochające osoby. Także argument o wyśmiewaniu dziecka wychowywanego przez osoby tej samej płci jest dla mnie tak naprawdę żadnym argumentem. Tym bardziej że zaczynają powstawać już nawet przedszkola dla dzieci, które są wychowywane przez pary homoseksualne.

Do domów dziecka najczęściej trafiają dzieciaki odebrane rodzicom, którzy nie potrafili im zapewnić bezpieczeństwa i minimalnych warunków do normalnego rozwoju. Większość podopiecznych takich placówek, wbrew wzruszającym filmom z happy endem, nie straciło obojga rodziców w tragicznym wypadku samochodowym i nie czeka na nich gdzieś szalona ciotka u szczytu kariery, która zmieni całe swoje życie, by dać im ciepły i kochający dom. Dlaczego więc tylko małżeństwa składające się z kobiety i mężczyzny są uznawane za te prawidłowe, skoro domy dziecka przepełnione są w większości właśnie przez ich niewłaściwe postępowanie z dziećmi?

Na koniec 2020 roku w Polsce funkcjonowało 1205 placówek pieczy. Osobiście odwiedziłam kilkadziesiąt z nich, organizując akcje charytatywne, które miały na celu m.in. spełnienie marzeń podopiecznych różnego rodzaju placówek. Wśród tych ponad tysiącu instytucji są takie, gdzie osoby nimi zarządzające wkładają serce w swoją pracę, starając się stworzyć, chociaż namiastkę prawdziwej rodziny i ciepłego domu. Natknęłam się nawet na przypadek zdemontowania napisu „dom dziecka” na budynku, by dzieciaki nie czuły się źle, wracając ze szkoły z kolegami „z normalnych rodzin”. Są takie, w których podopieczni, dzięki opiekunom i akcjom społecznym, nie odstają ubiorem i dostępem do nowoczesnych technologii od swoich rówieśników. Takie, gdzie Dyrektora co roku na święta, za własne pieniądze kupuje każdemu podopiecznymi placówki prezent na święta, bo traktuje je jak własne pociechy. Tylko ile ich jest? A ile jest takich, w których dzieci są tylko irytującym obowiązkiem w nielubianej pracy? W ilu placówkach prezenty ze zbiórek społecznych, zamiast trafić do wychowanków, trafiają do krewnych i znajomych pani z kuchni, świetlicy czy administracji? Osobiście byłam świadkiem takiej sytuacji. Zanim ktoś odpowie, że to nieuczciwe i krzywdzące pomówienia warto zauważyć, że to i tak najłagodniejszy z potencjalnych scenariuszy. Wystarczy przypomnieć zarzuty, poparte nagraniami, które w maju 2021 roku swoim opiekunom postawili dawni podopieczni placówki z Lublina. Sprawą zajmuje się prokurator. Z badań przeprowadzonych kilka lat wcześniej wynika, że co 3 wychowanek domu dziecka wskazuje, że wychowawca stosował wobec niego przemoc fizyczną. Dwupłciowe rodziny zastępcze, choć w ogromnej większości wykonują ogromną i nieocenioną pracę tworząc poturbowanym przez życie dzieciakom namiastkę domu, również nie wszystkie wpisują się w ten obrazek. Przemoc, wykorzystywanie seksualne, zmuszanie do pracy ponad siły, odbieranie godności i warunki życiowe znacznie odbiegające od przyjętej normy — to nie scenariusz koszmarnego filmu. To fakty potwierdzone wyrokami sądu.

Zakładając jednak, że pozbawione opieki rodziców dziecko trafia do placówki pełnej fachowców z pasją i powołaniem oddających się swoim obowiązkom, nadal nie można oczekiwać, że przed nim życie spokojne i pełne pozytywnych emocji. Pamiętać bowiem należy, że do takiej instytucji trafiają dzieci poturbowane emocjonalnie, z traumami, chore, a czasem zdegenerowane. Trudno to nazwać przyjaznym środowiskiem do rozwoju jednostki, która na domiar zmagać się musi ze stygmatyzacją społeczną, a żadna zabawka, zbiórka społeczna, akcja charytatywna nie zaspokoi podstawowej potrzeby — bezwarunkowej miłości rodzica.

Nikogo więc nie powinno dziwić, że dorośli ludzie, których los skazał na takie dzieciństwo zapytani przeze mnie, czy gdyby mieli wybór placówka wychowawczo opiekuńcza, czy homoseksualni rodzice nie mają wielu wątpliwości, stawiając na to drugie:

„Mieszkałam w domu dziecka od niespełna 6 roku życia. Bardzo smutne jest to, że według kogoś życie w domu dziecka jest lepsze niż adopcja przez pary jednopłciowe. Przecież nikt nie wie, jakimi rodzicami mogą okazać się te dwie kobiety/tych dwóch mężczyzn — być może są w stanie dać dużo więcej ciepła/miłości/ są w stanie poświęcić swój własny czas/ służyć radą i po prostu być i wspierać to dziecko. Bardzo smutne również jest to, że żyjemy w kraju, w którym jedni chcą decydować za drugich, decydować o tym, jak mają żyć, tylko dlatego, że sami mają odmienne poglądy. Każdemu należy się szczęście”.

„Byłam w domu dziecka i sto razy bardziej wolałabym mieć dwie matki czy dwóch ojców, niż gnić w 6-osobowym pokoju, z czego 2 dziewczyny notorycznie lały w łóżka, bo molestował je ojciec, jedna miała fas, jedna była agresywna, a jedna ciężko chora i czasem płakała po nocach z bólu. Fakt, na łeb nie leciało, wszystko miałam zapewnione, ale byłam tylko jednym z wielu dzieci, nikomu w zasadzie bardzo na mnie tam nie zależało. Byłam po prostu dzieckiem z domu dziecka. Wolałabym mieć dwóch zajebistych ojców albo dwie spoko matki, niż wysłuchiwać codziennie, jak chłopaki się biją, i tym, żeby nie schodzić w piżamie, żeby „nie kusić” chłopaków, słuchać o tym, jak ktoś kiedyś wciągnął kogoś do łazienki, albo jak ktoś nie wrócił trzy dni i przywiozła go policja…”

Byłam również w Domu Dziecka, w którym na święta NIGDY nie zawitał Mikołaj. Podopieczni nigdy nie dostawali w ten dzień prezentów. Oni przestali już w to nawet wierzyć. Dlatego, gdy poprosiłam ich o listę do Mikołaja, to znajdowały się tam takie marzenia jak paczka gum do żucia, puszka coli, leki na serce, przytulanka czy czapka na zimę. Po raz kolejny moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków. Oczywiście zdecydowaliśmy nadrobić im te wszystkie lata i dzięki wspaniałym darczyńcom, dzieci dostały wypasione paczki! Nawet aparaty fotograficzne, hulajnogi czy tablety!

Bardzo często również podchodziły do mnie dzieci, które pytały mnie, czy razem z nimi pobawię się otrzymanymi zabawkami. Pamiętam chłopczyka, z którym układałam klocki. Ciągle chwaliłam go za to, jak mu dobrze idzie, że ja bym nie umiała zbudować takiej wieży, a on był bardzo dumny z siebie. Po skończonej zabawie zapytał mnie, czy go zaadoptuję. To sytuacja, której najbardziej się obawiałam. Zwróćcie uwagę, że dla tego chłopca nie miało znaczenia, kim jestem, jaka jest moja orientacja czy to, że nawet nie byłam wtedy pełnoletnia. On po prostu poczuł, że jest w centrum zainteresowania. Że to na niego zwrócona jest cała uwaga, że ktoś bawi się tylko z nim, a nie całą grupą i chwali go. Poczuł się kochany!

Do wychowania dziecka jest potrzebna przede wszystkim miłość! Jeśli ona jest, to nic innego nie ma znaczenia.

Czy trzeba dodawać coś więcej?

O swoim doświadczeniach w domu dziecka, opowiedziała mi Martyna Zarach:
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: