- W empik go
Hau. Psy, pieski i bestie w baśniach, mitach i wierzeniach - ebook
Hau. Psy, pieski i bestie w baśniach, mitach i wierzeniach - ebook
W relacji łączącej człowieka ze zwierzęciem jest coś prawdziwego, coś starego, coś mądrego i coś pięknego. I temu, kogo nigdy nie budził ostrożny dotyk pyska ani nie słyszał ogona uderzającego energicznie o nocny stolik, umknęło w życiu coś naprawdę cennego. Bo jak mówi indiańskie przysłowie, „Bóg stworzył ziemię, niebo i wodę, księżyc i słońce. Stworzył człowieka, ptaki i zwierzęta. Ale psa nie stworzył. Bo psa już miał”.
Tor Åge Bringsværd przekopał historię świata i literaturę ludową w poszukiwaniu śladów najlepszego przyjaciela człowieka. W tej książce o naturze psa i jego miejscu w naszym życiu Bringsværd przekazuje mity, legendy, baśnie, podania ludowe i mnóstwo zaskakujących ciekawostek dotyczących psów ze wszystkich miejsc i czasów, od mitologii greckiej do ludów Afryki, od religii i filozofii do kreskówek i filmów. Są tu opowieści o psach bogów i czarownic, historia opowiadana przez lud Nyanga w Kongo o tym, jak pies podarował człowiekowi ogień, legenda Inuitów o kobiecie, która poślubiła psa oraz saga o psie, który został królem. Są tu psy niebiańskie, baśniowe i piekielne, a także masa przykładów psiej mowy.
Dzięki temu powstała arcyciekawa i bogato ilustrowana książka o wielowymiarowej historii kultury, ale przede wszystkim o przyjaźni.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66671-40-9 |
Rozmiar pliku: | 9,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na początku wszyscy ludzie byli Inuitami.
Potem zdarzyło się, że pies pojął za żonę dziewczynę,
i z ich potomstwa wywodzi się biały człowiek.
Grenlandia, przylądek Kap York
Opowiedziane Knudowi Rasmussenowi przez Masaatsiaqa
.
Indianin z plemienia Kato
.
Kato – lub Catho – to plemię Indian zamieszkujących Kalifornię, znanych ze swojej wyjątkowej miłości do psów. Indianom Kato nie mieściło się w głowie, że można chodzić po świecie, nie mając psa za towarzysza. Zwróćcie uwagę na to, że na początku świata Bóg nie musiał stwarzać psa – bo już go miał. A zatem pies pochodzi z „czasów przed czasem”, a co za tym idzie, jest stworzeniem nadprzyrodzonym. Mit został zaczerpnięty z pracy Pliny’ego Earle’a Goddarda, Kato Texts , Uniwersytet Kalifornijski, Oakland 1909.
Bóg i jego pies
Indianie Kato (Ameryka Północna)
Nagaicho – Stwórca, Wielki Wędrowiec – postanowił stworzyć świat. Zabrał ze sobą swojego psa i przystąpił do pracy.
By utrzymać niebo w górze, wbił wielkie pale w każdy z czterech rogów świata. Potem z ziemi stworzył mężczyznę, a następnie kobietę.
Słońce było gorące, księżyc zimny, a wszędzie wokół wyrosły drzewa. Woda w morzu zmarszczyła się i tak powstały fale. Wszystkie morskie stworzenia pływały raz tu, raz tam i były szczęśliwe.
Nagaicho zrozumiał, że istoty lądowe również potrzebują wody, więc własnymi stopami wyrył głębokie bruzdy w ziemi, tworząc w ten sposób rzeki i strumienie. A potem wbił w ziemię palce, dając początek źródłom.
– Ptaki i wiewiórki będą pić wodę – powiedział. – Jelenie, łosie i pantery będą ją pić.
Spojrzał na psa.
– Pij – zachęcił go.
Pies napił się czystej wody, a wtedy Nagaicho również położył się na ziemi i skosztował wody.
– Smaczna – powiedział. – Wszyscy będą ją pić.
Wstał i ułożył kamienie wokół brzegów wody, tworząc jeziora i sadzawki.
– Napij się tej dobrej wody – zwrócił się ponownie do psa. – Pij, mój przyjacielu.
Pies posłuchał. Nagaicho zanurzył twarz w wodzie i również się napił.
– Dobra – ocenił. – Będą ją pić i niedźwiedzie, i ludzie.
Potem sprawił, że w rzekach zamieszkały salamandry, żółwie i małe węgorze, a w górach niedźwiedzie grizzly, pantery i zające.
W ten sposób Nagaicho stworzył wszystko, co żyje: węże i osy, sowy i sójki. Szczury wodne i czaple. Każda istota otrzymała właściwe miejsce.
– Idź tuż za mną – zwrócił się do psa Nagaicho. – Obejrzyjmy całe dzieło stworzenia.
Drzewa były wysokie, rzeki pełne ryb. Małe doliny zdążyły się już rozrosnąć i wypełnić kwiatami i zaroślami.
– To dobry kraj – powiedział bóg do psa.
Żołędzie i kasztany zwisały z drzew. Krzewy obfitowały w jagody. Były tam również ptaki i węże. Trawa urosła, koniki polne skakały z jednego źdźbła na drugie. Gdzieniegdzie kwitła koniczyna.
– Wykonaliśmy dobrą pracę – stwierdził Nagaicho. I ruszyli z powrotem. Bóg i jego pies.
Góry były wysokie, kraj szeroki, strumienie pełne pstrągów. Świeża woda opłukiwała kamienie.
– Wkrótce będziemy w domu – powiedział Nagaicho. – Ale teraz chciałbym się jeszcze napić wody. Ty też się napij.
Powierzchnia ziemi była pokryta roślinami, które kiełkowały i rosły. Wszystkie żywe stworzenia rozmnażały się.
A Nagaicho ruszył z powrotem na północ razem ze swoim psem.
OGON
W innych częściach Kalifornii istnieje wersja, według której bóg Nagaicho stworzył świat ze zwłok wielkiego smoka! I dopiero wtedy – gdy ukończył swe dzieło – wybrał się na spacer ze swoim psem, przyglądając się z bliska wszystkim nowym stworzeniom. (Ale także w tej wersji Nagaicho miał psa „od zawsze”!)
Również na Filipinach pies pojawił się na świecie wyjątkowo wcześnie w procesie tworzenia – w każdym razie istniał przed górami i dolinami! Na wyspie Luzon popularnością cieszy się mit mówiący o tym, że bóg nieba Kabigat zszedł pewnego razu na ziemię ze swoimi psami, by wybrać się na polowanie. W tamtych czasach ziemia była zupełnie płaska i podekscytowane psy biegały wszędzie w poszukiwaniu zdobyczy. Ale Kabigat nie słyszał ich szczekania. „Świat jest zbyt płaski, by można było usłyszeć echo psiego ujadania”, powiedział sam do siebie i od razu zabrał się za tworzenie gór, pagórków i dolin, które dawałyby prawdziwe echo. Krótko mówiąc: potężne góry powstały przede wszystkim po to, by można było usłyszeć szczekanie psów!
.
A zatem Bóg zawsze miał psa. Ale jak psy trafiły do ludzi? Oto jedna z wielu wersji zaczerpnięta z pracy Morrisa Oplera Mity i opowieści Apaczów Jicarilla („Memoirs American Folklore Society”, t. 31, New York 1938). Jicarilla to jeden z sześciu szczepów plemienia Apaczów zamieszkujących południowo-zachodnie tereny USA. W ich mitach o stworzeniu wszystko zaczęło się w podziemnym świecie, gdzie żyły istoty nadprzyrodzone zwane Hactcinami. To one stworzyły niebo i ziemię. Najpotężniejszym z nich był Czarny Hactcin, który zaczął kreować poszczególne formy życia. Dwunogie istoty jeszcze wtedy nie istniały, ale właśnie powstawał pies...
Towarzysz psa
Apacze Jicarilla (Ameryka Północna)
Czarny Hactcin zabrał słońcu trochę złotego blasku i namalował żółte pola na oczach psa, potem zabrał porannemu niebu trochę światła i na każdej psiej łapie namalował białą plamę. To były znaki mówiące o tym, że pies będzie zawsze strzegł i bronił ludzi na świecie .
Gdy Czarny Hactcin ukończył swe dzieło, spytał psa, czym chciałby się zająć, i pies odrzekł:
– Och, Najlepszy Ojcze, czy mógłbyś stworzyć dla mnie towarzysza życia?
Wówczas Czarny Hactcin położył się na ziemi i wyciągnął ręce w bok.
– Obrysuj mnie swoją łapą – powiedział.
Pies obrysował Stwórcę, a wtedy Czarny Hactcin wstał i przyjrzał się swojej sylwetce.
– Odejdź trochę i nie odwracaj się – polecił psu.
Pies zrobił kilka kroków, ale nie mógł się powstrzymać, by nie spojrzeć za siebie.
– Och, ktoś leży na twoim miejscu, Najlepszy Ojcze! – zawołał.
– Odsuń się trochę dalej i nie podglądaj – powiedział Czarny Hactcin do psa.
Pies odszedł kawałek, ale znowu nie wytrzymał i odwrócił się.
– Teraz ktoś tam siedzi, Najlepszy Ojcze!
– Nie patrz. I odejdź jeszcze dalej – rozkazał Czarny Hactcin.
Pies posłuchał. W końcu Stwórca przywołał go do siebie.
– Teraz możesz patrzeć!
– Och, Najlepszy Ojcze! – zawołał pies. – On się rusza!
Apacz ze szczepu Jicarilla
Stali obok siebie i przyglądali się uważnie mężczyźnie leżącemu na ziemi.
– Nie najgorszy – ocenił Czarny Hactcin.
– Jest fantastyczny! – zachwycał się pies.
Czarny Hactcin stanął za mężczyzną i pomógł mu wstać.
– Przesuń stopę do przodu – powiedział. – A teraz idź!
Mężczyzna poszedł.
– Teraz możesz biec – rzekł Stwórca.
Chwycił mężczyznę i pokazał mu, jak się biegnie. I mężczyzna pobiegł.
– Mów – rozkazał człowiekowi Czarny Hactcin. Ale mężczyzna milczał. Trzy razy Stwórca powtórzył polecenie. – Powiedz coś – namawiał go. I w końcu mężczyzna powiedział kilka słów.
– Teraz krzyknij – rzekł Czarny Hactcin. Wydał z siebie potężny ryk, żeby pokazać, co ma na myśli. I mężczyzna również ryknął.
– Czy mam zrobić coś jeszcze? – spytał mężczyzna.
Czarny Hactcin zastanowił się.
– Śmiej się – powiedział po namyśle. – Śmiej się, śmiej się, śmiej się!
Gdy Stwórca wypowiedział „śmiej się” po raz czwarty, mężczyzna zaczął się śmiać.
Pies bardzo ucieszył się z tego, że mężczyzna się roześmiał. Skoczył na niego, zaczął biegać dookoła, a potem znowu na niego skoczył. I robił tak jeszcze przez chwilę, dokładnie tak, jak robią to dzisiaj psy, kiedy chcą pokazać, że przepełnia je radość i miłość.
Mężczyzna nie przestawał się śmiać.
– Teraz jesteś w stanie żyć – powiedział Stwórca.
I tak oto pies i mężczyzna wyruszyli razem w świat.
.
Inuici, rdzenne ludy zamieszkujące Grenlandię, byli zawsze uzależnieni od psów pociągowych i psich zaprzęgów. Wielki duński podróżnik, badacz Arktyki i etnograf Knud Johan Victor Rasmussen, spisał poniższy mit, przebywając na północnogrenlandzkim przylądku Kap York, a opowiedział mu go folklorysta o imieniu Arnaaluk. Korzystałem z dzieła Knuda Rasmussena Myter og Sagn fra Grønland , t. 3, Gyldendalske Boghandel, København 1925.
Dawno, dawno temu,
gdy pojawili się ludzie
Inuici (Grenlandia)
Nasi przodkowie często rozmawiali o tym, jak powstała Ziemia i ludzie – kiedyś, dawno, dawno temu. Nie potrafili ukrywać słów w kreskach, tak jak robił to biały człowiek, więc tylko o tym mówili. Ludzie, którzy mieszkali przed nami, opowiadali o wielu rzeczach i stąd my również o nich wiemy, ponieważ od wczesnego dzieciństwa wiele razy słyszeliśmy te same opowieści. Stare kobiety nie gadają po próżnicy i dlatego wierzymy ich słowom. Na starość się nie kłamie.
Dawno, dawno temu, gdy powstawał świat, Ziemia spadła z góry. Ziemia, góry i kamienie – wszystko spadło z nieba. Tak powstała ziemia.
Potem powstali ludzie. Powiadają, że ziemia ich ukształtowała. Małe dzieci wystrzeliły z gleby, wzeszły w zaroślach wierzb, pełne liści, i leżały tam między karłowatymi krzewami, mając zamknięte oczy, i bezradnie przebierały rączkami i nóżkami, bo nawet nie potrafiły raczkować. Jedzenie otrzymywały z ziemi.
Potem opowiadają o mężczyźnie i kobiecie – ale co dokładnie o nich wiemy? To zagadkowa sprawa... bo kiedy tych dwoje się spotkało, kiedy stali się dorośli? Nie wiem. W każdym razie kobieta szyje ubranka dla dzieci i zaczyna wędrówkę. Znajduje małe dzieci, ubiera je i zabiera ze sobą do domu.
W ten sposób ludzi przybywa.
Teraz, kiedy jest ich już dużo, pragną mieć również psy. Mężczyzna wychodzi z domu, niosąc w ręce uprząż dla psa. Tupie w ziemię i woła: „Hop – hop – hop!”. Wkrótce ze wszystkich kopczyków przybiegają psy i otrząsają się porządnie, bo wciąż są całe ubrudzone piaskiem.
I tak ludzie dostali psy.
OGON
Jeśli chcemy mieć szybkiego i silnego psa, to – przynajmniej tak radzą w północnej części Grenlandii – na szyi szczenięcia należy zawiesić kamyk, który spadł z ptasiego klifu. Spadający kamień jest szybki i silny, i właśnie takie cechy zyska noszący go pies.
Obecnie psie zaprzęgi zostały zastąpione skuterami śnieżnymi i samochodami z napędem na cztery koła, ale tam, gdzie zaprzęgi są nadal w użyciu – i śmigają na płozach z utwardzonego tworzywa sztucznego – zgodnie z przepisami ruchu drogowego mają pierwszeństwo przed samochodami!
PIES POWSTAŁ RÓWNIEŻ TAK!
Kalewala, fiński epos narodowy będący zbiorem pieśni ludowych i legend – przede wszystkim z Karelii – został opracowany i spisany przez Eliasa Lönnrota w 1849 roku. Według Kalewali ojcem psa jest lodowaty wiatr, a matką – ślepa wiedźma.
Inuici Unisak zamieszkujący okolice Cieśniny Beringa wierzą, że renifery powstały z włosów Kruka i jego żony, a psy – z paznokci ich rąk.
W starym azteckim micie o stworzeniu świata jest mowa o tym, że dwoje pierwszych ludzi uratowało się z wielkiej powodzi dzięki temu, że zamknęło się w pustym pniu drzewa i tak przetrwało burzę. Kiedy w końcu mogli zejść na ląd w nowym świecie, byli – co wydaje się oczywiste – bardzo głodni. Wokół nich leżało dużo martwych ryb, które upiekli i zjedli. Ale podczas pieczenia powstało mnóstwo dymu, który wzniósł się do nieba, co zirytowało bogów. Dlatego Tezcatlipoca, jeden z bogów-stwórców, zszedł na ziemię, żeby sprawdzić, co się dzieje. Na widok dwojga ludzi piekących ryby niebywale się rozzłościł i spuścił im lanie. Bił ich tak, że ludzie upadli i zaczęli chodzić na czworakach – zamienili się w psy.
W innym azteckim micie Xolotl, boski pies, towarzysz Słońca, został wysłany do podziemnego świata zmarłych po kości przodków (istot z innych czasów), z których miała powstać pierwsza para ludzi. Xolotl wyruszył w podróż, wykopał kości umarłych, chwycił je pyskiem i już miał zawrócić, gdy nagle zjawił się potężny bóg śmierci, Mictlantecuhtli. Był wściekły! Xololt uciekł przerażony, ale potknął się i wypuścił kości z pyska. Kości upadły na skałę i roztrzaskały się na drobne kawałki, z których powstały wszystkie plemiona i rasy ludzkie.
Xolotl
Według mitu o stworzeniu świata indiańskiego plemienia Mbaya, zamieszkującego Gran Chaco na obu brzegach rzeki Paragwaj, na początku wszyscy ludzie mieszkali pod ziemią. Ale pewnego dnia pies szedł z nosem przy ziemi, węsząc, i nagle poczuł zapach ludzi. Wykopał ich i od tej pory słońce świeci nam w twarz...
Na wyspie Nowa Irlandia będącej prowincją Papui-Nowej Gwinei panuje przekonanie, że początkowo psy były karłami, silnymi i aktywnymi, których ludzie okropnie się bali. Karły chodziły wyprostowane, potrafiły bardzo szybko biegać, a kiedy kogoś ścigały, zawsze go doganiały i zabijały. Któryś z mieszkańców wyspy wpadł na pomysł, żeby upiec nasiona chlebowca i wyłożyć je na ścieżkach najczęściej uczęszczanych przez karły, tak aby poparzyły sobie stopy i upadły na dłonie. I tak też się stało! Karły nie były już w stanie chodzić na dwóch nogach i w ten sposób powstały psy.
Indianin z plemienia Odżibwejów
.
Plemię w Kanadzie nazywane Odżibwejami, a w USA Czipewejami, zamieszkuje tereny położone na północ od i wzdłuż brzegów Jeziora Górnego. Na początku XVII wieku, gdy po raz pierwszy spotkali białego człowieka, Odżibwejowie byli prawdopodobnie najliczniejszym odrębnym ludem na północ od Meksyku. Są znani ze swoich szybkich kanoe z kory brzozowej i pisma zapisywanego na zwojach kory brzozowej (wiigwaasabak), na których za pomocą słów i rysunków dokumentowali swoją historię, pieśni, sporządzali mapy oraz spisywali wiedzę matematyczną. Historia mówiąca o tym, jak Indianie otrzymali psy, pochodzi ze strony internetowej Native Languages of the Americas, gdzie trafiła z książki Jamesa Cliftona, autora People of the Three Fires: The Ottawa, Potawotami and Ojibway of Michigan , Gritc Pub, 1986.
Jak Indianie otrzymali psy
Odżibwejowie (Ameryka Północna)
Gwałtowna burza sprawiła, że kanoe dwóch Indian z plemienia Odżibwejów odpłynęło daleko od brzegu. Mężczyźni byli głodni i wyczerpani. Nie mieli sił wiosłować, więc płynęli z wiatrem.
W końcu ich kanoe zostało wyrzucone na brzeg. Ucieszyli się, ale ich radość nie trwała długo, bo kiedy szukali tropów zwierząt, ujrzeli ogromne ślady stóp i zrozumieli, że w pobliżu musi znajdować się olbrzym. Przerażeni ukryli się w zaroślach. Właśnie kucali, drżąc ze strachu, gdy tuż obok nich wbiła się w ziemię wielka strzała. Olbrzym podszedł do nich. U jego pasa zwisał renifer, ale mężczyzna był tak potężny, że zwierzę przypominało raczej zająca. Olbrzym oznajmił, że nie ma w zwyczaju krzywdzić ludzi, wręcz przeciwnie: lubi przyjaźnić się z małymi ludźmi, którzy w jego oczach wydają się zupełnie bezradni. Zaprosił Indian do swojego domu, a ponieważ nie mieli jedzenia, a ich broń wypadła za burtę podczas burzy, przystali na to i poszli z olbrzymem.
Zły duch windigo (potwór ludożerca) przyszedł do domu olbrzyma i zdradził Indianom w wielkim zaufaniu, że ich gospodarz uwięził i ukrył w lesie wielu mężczyzn, by później móc ich zjeść. Windigo udawał, że jest przyjacielsko nastawiony, a tymczasem to on był ludożercą. I bardzo się rozzłościł, gdy olbrzym odmówił mu wydania Indian. W końcu olbrzymowi również puściły nerwy. Chwycił kij i za jego pomocą odwrócił wielką misę, która stała do góry dnem. Ukazało się dziwne zwierzę, którego Indianie nigdy wcześniej nie widzieli. Leżało na podłodze i spoglądało na nich. Z wyglądu przypominało wilka, ale olbrzym nazywał je „Psem”. Zwrócił się do zwierzęcia i rozkazał mu zabić złego ducha windigo. Pies natychmiast podniósł się, otrząsnął – i zaczął rosnąć i rosnąć. Im dłużej się otrząsał, tym większy i groźniejszy się stawał. Jednym susem doskoczył do windiga i zabił go. Potem zaczął się zmniejszać, a kiedy był już całkiem mały, znowu wpełzł pod miskę.
Olbrzym widział, że Indianie są zaskoczeni i zafascynowani zwierzęciem. Obiecał, że podaruje im Psa, chociaż był to jego pupil. Powiedział też, że nakaże Psu, żeby odprowadził ich bezpiecznie do domu.
Nie rozumieli, w jaki sposób ma się to odbyć, chociaż przekonali się już, że olbrzym posiada magiczne moce. Mimo wszystko podziękowali mu za hojny dar.
Dobry olbrzym zaprowadził mężczyzn na brzeg. Tam wydał Psu polecenie. I natychmiast zwierzę zaczęło rosnąć, aż stało się prawie tak duże jak koń.
Olbrzym posadził Indian na grzbiecie Psa i nakazał im mocno się go trzymać.
Wtedy Pies rzucił się w morze, wciąż nie przestając rosnąć, a gdy woda była dostatecznie głęboka, zaczął płynąć.
Po długiej chwili Odżibwejowie ujrzeli zarys znajomego wybrzeża i Pies obrał kurs na ląd. Im było bliżej brzegu, tym stawał się mniejszy, tak że ostatni kawałek Indianie musieli przepłynąć o własnych siłach.
Pies przyprowadził ich niemal pod same wigwamy, a potem zniknął w lesie. Kiedy mężczyźni opowiedzieli swoim współplemieńcom o tym, czego doświadczyli, ci uznali, że tamci tylko się przechwalają i robią sobie z nich żarty. „Pokażcie nam to małe magiczne zwierzę, wtedy wam uwierzymy”, powiedział wódz.
Minęło kilka miesięcy, aż pewnego ranka, kiedy wszyscy jeszcze spali, Pies wrócił do dwóch Indian. Pozwolił im się pogłaskać i jadł im z ręki.
Pozostali członkowie plemienia aż zaniemówili z wrażenia, ujrzawszy to dziwne stworzenie.
Zwierzę zostało w wiosce.
I właśnie tak było, kiedy zjawił się pierwszy pies.
OGON
Najstarsza ze wszystkich współczesnych ras psów najprawdopodobniej pochodzi z czasów przedsemickich Sumerów, którzy pod koniec IV tysiąclecia p.n.e. stworzyli wysoko rozwiniętą cywilizację (trwającą do ok. 1800 roku p.n.e., gdy Sumerowie zostali podbici przed Amorytów) w południowej Mezopotamii, w dorzeczu rzek Eufratu i Tygrysu, tam, gdzie leży Ur, chaldejskie, biblijne miasto patriarchy Abrahama. Podczas wykopalisk prowadzonych w starożytnych miastach takich jak Ugarit i Ur odnaleziono gliniane tablice z wyrytym imieniem Ku Assa. W sumeryjskim piśmie klinowym znaczy to mniej więcej „pies od koni” albo „pies pilnujący stada koni”. Z czasem Sumerowie udali się w długą podróż na północ i zachód, prawdopodobnie przepędzeni przez wrogów przybyłych ze wschodu. Taki jest początek (a przynajmniej jeden z początków) plemion, które wiele, wiele lat później (po opuszczeniu tymczasowych siedlisk w dorzeczu Wołgi) przekroczyły Karpaty i przybyły do krainy rozległych równin, którą dzisiaj nazywamy Węgrami^() – prawdziwego raju dla koniarzy! I oczywiście plemiona te przyprowadziły ze sobą swoje piękne białe psy...
Mijały wieki, starożytne pisma sumeryjskie przepadły (pismo klinowe jest najstarszym pismem na świecie), ale słowa zostały zapamiętane i Ku Assa powoli przekształciło się w Kuvasz. Na Węgrzech kuvasz stał się przede wszystkim psem króla i szlachty. Podobno król Maciej Korwin (1443–1490) posiadał liczne psiarnie i swoim dworzanom oraz gościom chętnie rozdawał szczenięta. Sam nigdy nie pokazywał się bez kuvasza, a podczas posiłków – w których zawsze uczestniczyło mnóstwo psów! – pozwalał swoim gościom, aby używali ich śnieżnobiałej sierści zamiast królewskich ręczników i serwetek...
Randolph Caldecott (1883)
Czy psom zdarza się żałować, że przestały być wilkami? Niewiele o tym wiemy. Za to słynny grecki bajkopisarz Ezop (urodzony ok. 620 roku p.n.e.) opowiadał, że wilki są przeszczęśliwe, że nigdy nie zdecydowały się na ten wielki krok:
Wilk, zbliżywszy się razu jednego do psa dobrze wykarmionego, będąc sam zgłodniałym i wynędznionym, zazdrościł jego wybornéj tuszy. Przyjacielu! – odezwał się do niego – widząc cię tak tłustym i gładkim, łatwo wnosić można, że życie prowadzisz w rozkoszy i obfitości. Nie wątp o tém bynajmniej, odpowiedział brysio. W istocie, mój bracie wilku, kiedy pomyślę sobie o tém, że ty sypiasz w lesie i zawsze prawie pod gołém niebem, że pospolicie umierasz z głodu nienawidzony od wszystkich i prześladowany, nie mogę pojąć, jak ty znieść możesz życie tak przykre. Co do mnie, wcale inaczéj się mam; dobrze sypiam, dobrze jadam, pan mój okrywa mię tysiącznemi pieszczoty, przeto łatwo pojąć możesz, że jestem szczęśliwy. Wierzaj mi, uczyń ty tak jak ja, rób to co ja, a podobny los memu mieć możesz. A cóż ja będę musiał robić, przystawszy do człeka? – zapytało się zgłodniałe wilczysko. Nic prawie – odpowiedział pies – odganiać złodziei, a niekiedy pochlebiać panu, zresztą będziesz jadł, pił i spał. Przyjacielu! – rzekł wilk przejęty radością – kiedy tylko o to chodzi, tedy nic łatwiejszego do wykonania. To rzekłszy, udał się z nim w drogę do folwarku. Idąc atoli obok psa, postrzegł, że ten miał szyję trochę obchemłaną, i zapytał go o przyczynę tego. Ej, to nic – odpowiedział pies – to musi być od obroży, na któréj mię przywięzują. – Przywięzują! – zawołał wilk. – To ty nie jesteś wolny? – Nie zawsze. – Kiedy tak, bywaj zdrów. Lepiéj mieć mniéj bytu, a więcej wolności.
Zależeć od woli uciemiężającego pana, twardy jest to los dla człowieka, chociażby do sytości był karmiony, gdyż bez wolności, wszystkie rozkosze są prawie niczém.^()
Morał: lepiej głodować na wolności niż być tłustym niewolnikiem.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------WYKAZ ILUSTRACJI
-------- -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
strona
2 Fot. Rodrigo Gianesi
4 Psi zaprzęg Indian z plemienia Mandanów, reprodukcja obrazu Karla Bodmera (1809–1893) / The Bridgeman Art Library
10 Malowidło jaskiniowe z Sahary (ok. 4000 roku p.n.e.)
11 Kadr z komiksu Mutts Patricka McDonnella: Sierść i łapy
12 Marmurowa płyta z inskrypcją, Cesarstwo Rzymskie (ok. 200 roku n.e.)
13 Rysunek George’a du Mauriera z magazynu „Punch”, 1886
16 Mężczyzna z plemienia Kato. Fot. autor nieznany
20 Apacz ze szczepu Jicarella. Fot. autor nieznany
25 Xolotl. Artysta nieznany
26 Rybak z plemienia Odżibwejów. Fot. autor nieznany
30 Rysunek Randolpha Caldecotta (1883)
-------- -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wydawnictwo Marginesy dołożyło należytej staranności w rozumieniu art. 335 par. 2 kodeksu cywilnego w celu odnalezienia aktualnych dysponentów autorskich praw majątkowych do zdjęć i ilustracji opublikowanych w książce. Z uwagi na to, że przed oddaniem niniejszej książki do druku nie odnaleziono niektórych właścicieli praw, Wydawnictwo Marginesy zobowiązuje się do wypłacenia stosownego wynagrodzenia z tytułu wykorzystania materiałów ilustracyjnych aktualnym dysponentom autorskich praw majątkowych niezwłocznie po ich zgłoszeniu do Wydawnictwa Marginesy.