- W empik go
Heart Breaker. Buntownicy z Rushmore. Tom 2 - ebook
Heart Breaker. Buntownicy z Rushmore. Tom 2 - ebook
Łamacz serc, kobieciarz, playboy... Andreas nieustannie bywa nazywany podobnymi określeniami. Wychowanie przez mającego skłonność do przemocy ojca nauczyło go skrywać swoje bardziej wrażliwe oblicze pod maską pewności siebie. Życie chłopaka jest pełne nieistotnych jednonocnych przygód. Tak naprawdę pragnie on tylko jednej dziewczyny, ale związek z nią jest zupełnie poza jego zasięgiem.
Jane to młodsza siostra najlepszego przyjaciela Andreasa, Troya. Jest urocza i niewinna, przez co zdecydowanie nie pasuje do cynicznego podrywacza, jakim jest Andreas. Mimo to od czasu, gdy na początku znajomości wymienili pocałunek, chłopak nie jest w stanie wyrzucić jej ze swoich myśli i serca.
Choć Jane uchodzi za idealną pannę z wyższych sfer, jest już zmęczona odgrywaniem tej roli. Chce wreszcie wyrwać się spod kontroli zaborczej matki i zacząć podejmować własne decyzje, dotyczące nie tylko swojej przyszłości, ale i tego, z kim pragnie się spotykać. Jest zakochana w Andreasie, odkąd się poznali, i zamierza wreszcie zrobić pierwszy krok, by go zdobyć.
Żeby być razem, oboje będą musieli stoczyć walkę nie tylko ze swoimi rodzinami, ale i z wewnętrznymi demonami. Ich związek to przepis na katastrofę. Nie mogą jednak się powstrzymać przed jej wywołaniem…
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67247-89-4 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jane
Sama już nie wiem, ile razy wmawiałam sobie, że powinnam zapomnieć o moim planie i wrócić do domu. Ale zaszłam już tak daleko i jeśli teraz stchórzę, przez resztę życia będę się zastanawiać, co by się stało, gdybym to jednak zrobiła.
Męczy mnie wzdychanie do Andreasa z daleka. Kiedy się poznaliśmy, miałam piętnaście lat, a on studiował na pierwszym roku w Rushmore i był nowym kolegą mojego brata z drużyny.
Uroczy, spostrzegawczy i tak piękny, że trudno było nie zakochać się w nim od pierwszego wejrzenia. Wtedy jeszcze nie słyszałam o jego reputacji, ale to i tak by nie wpłynęło na to, co zrobiłam potem. Dopuściłam się impulsywnego i kretyńskiego czynu, po którym do dzisiaj zżera mnie wstyd. Od tamtej sytuacji Andreas trzyma się ode mnie na dystans. Stałam się tylko młodszą siostrą jego najlepszego przyjaciela.
Wszyscy powtarzają, że to zwykły playboy. Właśnie dlatego Troy zakazał mi w ogóle patrzeć w jego stronę. Jednak ja musiałam sama się o tym przekonać i dlatego znalazłam się w tej sytuacji. Jest pieruńsko zimno, a ja stoję w nocy przed budynkiem, w którym mieszka Andreas. Przebrałam się za Harley Quinn, jednak ten czarno-czerwony strój w ogóle nie chroni przed zimnem. I nie mogę się ruszyć.
Do jasnej cholery, Jane. Łap byka za rogi. Teraz albo nigdy.
Jestem kłębkiem nerwów. Mija mnie cała masa ludzi, którzy przychodzą na imprezę z okazji Halloween albo z niej wychodzą. Wbijam wzrok w ziemię, bojąc się, że ktoś zauważy, że jestem tylko licealistką i nie powinno mnie tu być.
Poprawiam czapkę Harley Quinn, żeby zakryć swoje blond włosy. Na twarzy mam makijaż, który wykonała Charlie, dziewczyna mojego brata. Na wszelki wypadek nawet nie pryskałam się perfumami, żeby się nie wyróżniać. Mam wyrzuty sumienia, bo ją okłamałam. Charlie pomyślała, że idę na imprezę ze znajomymi z liceum. Liczę na to, że w tym stroju nie rozpozna swojego arcydzieła.
Zbliżam się do wejścia, moje serce przyspiesza, pulsuje w rytm muzyki, która dobiega z mieszkania Andreasa. Kiedy tylko przekraczam próg, ktoś wciska mi w rękę czerwony kubek. Trzymam go przez chwilę, próbując wmieszać się w tłum, ale za nic na świecie się z niego nie napiję.
Najpierw szukam Troya i Charlie. Muszę ich zlokalizować, żeby móc się trzymać z dala od nich. Mieszkanie Andreasa składa się z czterech sypialni i salonu z aneksem kuchennym. Jak na studencką norę jest ogromne. Przyszło tutaj tylu ludzi, że powinnam z łatwością wtopić się w tłum i pozostać niezauważona.
Andreas ma tylko jednego współlokatora, Danny’ego Hudsona, którego od razu zauważam ze względu na jego blond loczki. Podobnie jak mój brat, jest przebrany za jeźdźca Apokalipsy i ma pełny makijaż. Właśnie rozmawia z jakąś ładną dziewczyną w stroju Gamory ze _Strażników Galaktyki_. Wygląda na to, że wszyscy się dzisiaj wymalowali.
Zauważyłam kilka znajomych twarzy, na przykład chłopaków z drużyny futbolowej. Jak na razie jednak nigdzie nie dostrzegam mojego brata, Charlie albo Andreasa. Dociera do mnie, że może się spóźniłam. Sporo osób już zdążyło się nachlać. Jeśli Andreasa nie ma w zasięgu wzroku, możliwe, że zabawia się z jakąś laską. Czuję w sercu bolesny ucisk.
Karcę się za to idiotyczne uczucie. Nie mam pojęcia, czego oczekiwałam. Przecież nikt nie otrzymuje tytułu największej męskiej dziwki na uczelni bez powodu. Nagle ktoś wpada na mnie od tyłu i zawartość kubka wylewa się na mój kostium. Drink wydaje się czerwony, ale za nic nie mogę rozpoznać, co to jest. Wiem jednak, że muszę to jak najszybciej zmyć, zanim zostawi plamę. Obracam się na pięcie i zaczynam przeciskać się przez tłum w stronę korytarza prowadzącego do łazienki.
Kiedyś przyszłam do tego mieszkania z Troyem, gdy Andreas się wprowadził, więc wiem, za którymi zamkniętymi drzwiami znajduje się jego sypialnia. Powinnam skierować się do łazienki, ale nogi prowadzą mnie na sam koniec korytarza. Wyciągam rękę w stronę klamki i zamieram. A co, jeśli jest tam z dziewczyną? Mój żołądek zwija się w supeł. Ten widok pewnie mnie zniszczy, ale z drugiej strony dzięki temu będę mogła o nim na dobre zapomnieć.
Biorę głęboki wdech i przygotowuję się na najgorsze, ale nie mam nawet szansy zapukać, bo w tym momencie drzwi się otwierają. Tracę równowagę i wpadam na solidną klatkę piersiową Andreasa. Łapie mnie za ramiona, by pomóc mi się pozbierać.
– Wow, ostrożnie, mała. – Chichocze.
Serce podchodzi mi do gardła i tam się zatrzymuje. Unoszę głowę, przerażona tym, że Andreas może mnie rozpoznać. Jednak od razu dociera do mnie, że tak się nie stanie. Jego oczy są lekko zaszklone, kąciki ust seksownie się unoszą; mnie nigdy nie zaszczycił takim uśmiechem. Dreszcz przebiega mi po kręgosłupie.
– Mnie szukałaś? – pyta, kiedy się nie odzywam.
Język staje mi kołkiem w gardle. _Dalej, Jane, nie spieprz tego teraz. To twoja szansa._
– Tak – chrypię.
Jego uśmiech się rozszerza.
– To znalazłaś, skarbie. Chcesz wejść?
– Chyba tak.
_Chyba? Rany boskie, dziewczyno. Przecież umrzesz, jak_ _tam nie wejdziesz._
Szerzej otwiera drzwi i mnie przepuszcza. Zatrzymuję się pośrodku pokoju, starając się nie okazać zdenerwowania. Serce bije mi jak szalone, w uszach słyszę własny puls. O mój Boże. Jestem w sypialni Andreasa.
– Podoba mi się twój strój – oznajmia, zatrzymując się obok mnie.
Odwracam się. Jego makijaż czaszki jest lekko rozmazany, a włosy bardziej zmierzwione niż zazwyczaj. Przez moment zastanawiałam się, czy przede mną była tu jakaś inna dziewczyna, ale łóżko wygląda nienagannie.
– Dzięki. Twój też jest mega.
Znowu się uśmiecha, a następnie wyciąga rękę, żeby przyłożyć mi ją do policzka.
– Jak masz na imię?
– Harley – wypalam.
Andreas chichocze.
– Serio? To urocze.
Podchodzi bliżej. To cud, że jeszcze nie upadłam, bo trzęsę się jak galareta. Andreas przesuwa kciukiem po moich ustach. Przebiega mnie dreszcz przyjemności, a oddech grzęźnie mi w gardle.
– Jesteś piękna – oznajmia i nachyla się.
Zaraz się pocałujemy. Zalewa mnie fala zatrważającej paniki. A co, jeśli on pamięta?
– Skąd wiesz? – pytam piskliwie.
– Wierz mi, skarbie. Nie mam co do tego wątpliwości.
Zmniejsza dystans między nami i delikatnie przyciska swoje usta do moich. Na początku jest ostrożny. Myślałam, że będę na to gotowa, ale chyba już zapomniałam, jak to jest się z nim całować. To uczucie można porównać do wystrzału fajerwerków. Moje ciało topnieje, a wszystkie myśli wyparowują z głowy.
Zaciskam palce na jego bicepsie, żeby utrzymać równowagę. Andreas wsuwa mi język do ust, pogłębiając pocałunek. Wyczuwam alkohol i coś słodkiego, intensywnego, ale nie potrafię tego rozpoznać. Doznania uderzają mi do głowy, jakbym nagle dostała gorączki. Puszczam jego ramiona, żeby założyć mu ręce na szyję. Z jego gardła wydobywa się zaborczy pomruk, który tylko podsyca trawiący mnie ogień.
Andreas odsuwa się nagle, a ja chwieję się i nie mogę zebrać myśli.
– Co się stało? – pytam głupio.
– Nic, skarbie. Chciałem tylko zapytać, czy nie masz nic przeciwko.
Mam papkę zamiast mózgu i nie mogę sklecić żadnej spójnej odpowiedzi.
– Gdybym miała, toby mnie tutaj nie było – odpowiadam, udając pewność siebie.
Zaciska dłoń na moim karku i znowu mnie całuje. Jego usta są wygłodniałe, łapczywe, niszczycielskie. Przez niego staję w płomieniach i nic nie jest w stanie ugasić tego ognia poza jego obecnością.
To jakieś szaleństwo. Przyszłam tutaj po to, żeby w końcu położyć kres mojej obsesji na jego punkcie. A w tej chwili pragnę się rozebrać i mu się oddać, nawet jeśli tylko na jedną noc. Nie jestem w stanie o nim zapomnieć.
Znowu przerywa pocałunek, żeby wyszeptać przy moich ustach:
– Mam ochotę cię zerżnąć. Powiedz mi, że też tego pragniesz.
Próbuję powstrzymać grymas, bo jego słowa wydają mi się takie dosadne. Nie raz wyobrażałam sobie tę chwilę, ale w żadnym scenariuszu Andreas nie był wtedy pijany ani nieświadomy mojej tożsamości. Lecz on jest moją słabością, narkotykiem, z którym nie mogę skończyć. Pragnę go każdą komórką mojego ciała. Całowałam się z wieloma chłopakami, jednak przy żadnym z nich nie czułam się tak jak z Andreasem.
– Tak. Bardziej niż czegokolwiek – mamroczę.
W jego zielonych oczach pojawia się błysk ulgi. Andreas rzuca się na mnie, zamyka moje usta gorącym i głębokim pocałunkiem. Szybko odnajduje niewidoczny zamek na moich plecach i zdejmuje mi kostium, zostawiając mnie w samej bieliźnie. Czuję na ciele gęsią skórkę, bo w pokoju jest chłodno. Andreas dalej łapczywie odkrywa moje ciało, nie przerywając pocałunku. Jego palce przesuwają się po moich ramionach, a potem po piersiach, które ściska przez stanik.
Z moich ust wydobywa się jęk, a on chichocze z aprobatą. Opuszcza ręce i robi krok w tył, by mi się przyjrzeć.
– Cholera, jesteś piękniejsza, niż sobie wyobrażałem.
Jego rozpalone spojrzenie sprawia, że ogarnia mnie niepewność i krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
– Co ty robisz? Nie zakrywaj tych pięknych cycków, mała. – Opuszcza mi ręce i prowadzi w stronę swojego łóżka.
Trzęsę się tak bardzo, że kiedy siadam na materacu, zalewa mnie fala ulgi. Andreas dalej stoi nade mną i lekko marszczy brwi.
O Boże. W końcu mnie rozpoznał.
– Co?
Kręci głową.
– Nic.
Ściąga koszulkę i rzuca ją na bok. Jego mięśnie brzucha są tak doskonałe, że wyglądają jak po retuszu w Photoshopie. Jest ucieleśnieniem męskiej perfekcji. Przełykam ślinę. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam ochoty polizać czegoś tak bardzo jak jego jędrnej skóry. Szokują mnie te myśli. Nie sądziłam, że mam takie skłonności.
Kącik jego ust się unosi, ale on nie komentuje tego, że się na niego gapię. Zaczyna ściągać spodnie i bokserki. Szczęka opada mi do podłogi, kiedy dostrzegam jego erekcję. Nie jestem żadną cnotką. Widziałam niejednego pornosa. Ale po raz pierwszy mam przed oczami prawdziwego faceta. Panika ściska mi serce. Nie mam pojęcia, co powinnam teraz zrobić. Przecież on się zorientuje, że to mój pierwszy raz. Szlag.
Gdy ja histeryzuję w duchu, on podchodzi bliżej mnie. Jego penis znajduje się tuż przed moją twarzą. Boże, on chce, żebym zrobiła mu loda. Nie ruszam się jednak i gapię na penisa jak idiotka. Co za katastrofa. Może powinnam była strzelić kielona, zanim postanowiłam uwieść Andreasa. Ale przecież nie miałam pojęcia, że tak to się skończy.
– Jeśli chcesz, możesz mnie dotknąć, mała – zachęca najbardziej zachrypniętym głosem, jaki w życiu słyszałam.
Moja szparka pulsuje jeszcze bardziej. Boże, jeśli on jest w stanie tak mnie podniecić samymi słowami, to co może zrobić ustami?
Wyciągam rękę po jego członek i zaciskam na nim palce, póki jeszcze nie spietrałam. Andreas syczy i chce zdjąć mi czapkę. Cholera. Nie może tego zrobić. Jeśli zobaczy moje włosy, od razu się zorientuje, kim jestem.
– Nie chcę wychodzić z roli – oznajmiam.
– Nie mam nic przeciwko. – Gładzi mój policzek. To zaskakująco czuły gest.
Emocje zalewają moje serce, ale muszę się upomnieć, że to przecież nic nie znaczy. Dla niego jestem tylko laską na jedną noc.
Ponownie skupiam uwagę na jego członku. Jego skóra jest gładka i ciepła, a kiedy przesuwam po niej ręką, erekcja jeszcze się powiększa.
– Właśnie tak, skarbie – mruczy.
Zachęcona jego słowami wkładam żołądź do ust i liżę ją z wahaniem. Andreas jęczy głośno, co motywuje mnie do działania. Na początku mam wrażenie, że wszystko robię źle. Nie wiem, czy powinnam poruszać ręką i jednocześnie ssać. Na szczęście jeśli okaże się, że idzie mi kiepsko, to on przynajmniej nie będzie wiedział, że to ja. Szybko jednak odnajduję właściwy rytm i odpycham od siebie wszelkie obawy.
Kiedy z gardła Andreasa wydobywa się zbolały jęk, szybko się odsuwam, zmartwiona tym, że mogłam go przez przypadek drasnąć zębami.
– Co zrobiłam? – pytam, szeroko otwierając oczy.
– Nie chcę skończyć w twoich ustach. Mówiłem, że cię zerżnę, i nie kłamałem.
Podchodzi do szafki nocnej i bierze kondom z szuflady. Zalewa mnie jeszcze silniejszy dreszcz niż wcześniej. To się naprawdę dzieje. O Boże.
Wraca do mnie i marszczy brwi.
– Nie musimy kontynuować, jeśli nie chcesz.
Potrząsam głową.
– Nie zmieniłam zdania.
Tylko dlaczego gapisz się na niego jak jeleń stojący w światłach nadjeżdżającego samochodu? Na potwierdzenie swoich słów rozpinam stanik. Materiał spada na moje kolana, a Andreas nie może oderwać wzroku od tego, co widzi. Moje sutki są twarde jak kamienie i nie wiem, czy to z powodu z niskiej temperatury w pokoju, czy jego rozpalonego spojrzenia.
– Jezu, czy ty próbujesz mnie zabić? – pyta.
– Wcale nie – odpowiadam, ale dociera do mnie, że jego pytanie było retoryczne.
Rumieniec płonie na mojej twarzy.
Andreas patrzy mi w oczy i uśmiecha się, pokazując urocze dołeczki. Mam motyle w brzuchu. Te dołeczki rozbroiły mnie, kiedy poznaliśmy się trzy lata temu, i wciąż mają nade mną władzę. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, Andreas otwiera zębami foliową paczuszkę.
Przełykam gulę w gardle, kiedy wkłada ją na swoją męskość. A więc to się dzieje naprawdę. Już nie ma odwrotu – nie żebym chciała to powstrzymać. Andreas rozbudził we mnie jakieś pierwotne żądze. Przez niego w moim sercu i duszy wybuchł bunt. Jestem już zmęczona byciem dobrą dziewczynką i posłuszną córką. To, że chcę się dzisiaj z nim przespać, nie jest związane tylko z tym, że wzdycham do niego od lat – chodzi również o zrzucenie moich własnych kajdan.
Kiedy Andreas kończy zakładać gumkę, siada obok na łóżku. Skupia wzrok na moich wargach i wyciąga rękę, żeby przyłożyć ją do mojego policzka. Ten delikatny dotyk zupełnie nie pasuje mi do jego szorstkiej dłoni, a mimo to czuję dreszcze przebiegające mi po plecach. W milczeniu przysuwa swoje usta do moich. Spodziewałam się delikatnego pocałunku, ale jego język okazuje się bardziej zaborczy.
Razem opadamy na materac, tuż obok siebie. Andreas pieści moje usta i jednocześnie bawi się moimi piersiami. Następnie przesuwa dłoń po brzuchu, łaskocząc mnie. Kiedy jego palce zaczynają powoli wsuwać się pod moje majtki, krzyczę cicho i zamieram.
Andreas odchyla się i patrzy mi w oczy.
– Mam przestać?
W uszach słyszę pulsowanie, krew buzuje w moich żyłach. Jest tylko jedna możliwa odpowiedź.
– Nie.
Chcę ponownie poczuć jego usta na swoich, ale on utrzymuje kontakt wzrokowy i powoli przesuwa dłonie coraz niżej. Rozsuwa moje wargi sromowe i zaczyna prześlizgiwać między nimi palec wskazujący. Wyginam plecy w łuk, zamykając oczy, bo po moim wnętrzu rozlewa się najcudowniejsze uczucie. Już wcześniej robiłam sobie dobrze, ale teraz jest dziesięć tysięcy razy lepiej.
– Cholera, ale jesteś na mnie gotowa, mała.
Bawi się moją łechtaczką, ale kiedy przysuwa palce do szparki, gwałtownie otwieram oczy i łapię go za nadgarstek.
– Nie chcę tam twoich palców, tylko fiuta.
Boże, czy ja naprawdę powiedziałam to na głos? Moja twarz płonie. Dzięki Bogu, że mam makijaż.
– Jak sobie życzysz, piękna.
Zdejmuje mi majtki i kładzie się nade mną. Jego żołądź napiera, prawie we mnie wchodzi. Całuję go mocno, żeby jakoś ukryć to, że trzęsę się jak drzewo podczas huraganu. Z entuzjazmem reaguje na moją zachętę i wchodzi we mnie. Pierwsze pchnięcie to istna agonia. Jego penis jest tak wielki, że nie mam pojęcia, jakim cudem się we mnie mieści. Ale wraz z każdym kolejnym posuwistym ruchem ból zaczyna być coraz bardziej znośny, a potem jest jeszcze lepiej.
– O mój Boże. Jesteś tak cholernie ciasna – mamrocze przy moich ustach.
Instynktownie unoszę nogi i krzyżuję je w kostkach za jego tyłkiem. Sądząc po jego coraz głośniejszych jękach i coraz bardziej natarczywych pchnięciach, chyba podoba mu się ta nowa pozycja. Powoli zaczyna we mnie narastać znajome mrowienie. Mam wrażenie, że zaczynam lewitować w powietrzu. Kiedy jednak orgazm w końcu mnie dopada, w ogóle nie jestem na niego przygotowana. Krzyczę w usta Andreasa, gryzę jego dolną wargę i drapię go po plecach. W trakcie masturbacji nigdy nie czułam czegoś takiego.
Chwilę później Andreas również dochodzi. On jednak nie krzyczy, tylko przeklina pod nosem i urywa dopiero wtedy, kiedy jego ciało przestaje się trząść. Opada na mnie, dysząc mi ciężko w szyję.
Moje serce bije tak szybko, że mogłoby zaraz wyrwać się z klatki piersiowej. Zrobiłam to. Przeleciałam Andreasa tak, jak wyobrażałam to sobie tysiąc razy wcześniej. Powinno mnie dręczyć poczucie winy, bo ukryłam przed nim swoją tożsamość, ale w tej chwili jestem zbyt szczęśliwa, by się przejmować.2
Andreas
Dwa miesiące później
Rozlega się piszczenie jednego z moich alarmów, ale nie mogę znaleźć źródła dźwięku. Obracam się gwałtownie i strącam łokciem worek z mąką, który spada na podłogę. W kuchni wznosi się chmura pyłu.
– Ja pierdolę!
Danny wchodzi do kuchni, pocierając zaspane oczy.
– Co się stało? – pyta, ziewając.
– Nie mogę znaleźć tego pieprzonego alarmu.
Unosi jedną brew.
– I w ramach zemsty postanowiłeś wyżyć się na worku z mąką?
– Tak, właśnie taki był mój zamiar, głąbie.
Mój współlokator okrąża rozsypaną mąkę i znajduje urządzenie pod książką kucharską.
– Tego szukasz?
Wyrywam mu minutnik z ręki.
– Tak. Ach, mój biszkopt już jest gotowy.
Danny rzuca spojrzenie na syf na blacie – nie jestem kucharzem, który utrzymuje w kuchni porządek – i wyjmuje kolejny minutnik, który leżał między cukrem a jajkami.
– Po co ci kolejny?
– Bo różne rzeczy pieką się w różnym czasie.
– To ma sens. A co dzisiaj robisz?
– Tort dla Lorenza.
– Och, nie wiedziałem, że to już. Jak go udekorujesz? – Danny bierze zestaw miarek na kółku i zaczyna obracać je na palcu.
Wyrywam mu je niecierpliwie. Dobrze wie, że nie lubię, jak inni bawią się moimi akcesoriami.
– Nic szalonego.
– Co? To nie będzie _Psiego Patrolu_? – Uśmiecha się, a ja rzucam mu drwiące spojrzenie.
– On ma dwanaście lat, nie pięć.
Danny wzrusza ramionami i idzie do salonu.
– Ja tam bym chciał dostać na urodziny tort z _Psim Patrolem_.
– Zapamiętam – mamroczę.
– Pytanie tylko, dlaczego ty pieczesz tort. To nie jest przypadkiem działka twojej macochy?
Na wspomnienie tej żmii mój dobry humor szlag trafia. Już wystarczy, że muszę znosić jej obecność podczas rodzinnych uroczystości. Wolę, by mój współlokator mi o niej nie przypominał.
– Pewnie tak. Ale chcę, by Lorenzo też coś ode mnie dostał. Poza tym on uwielbia moje wypieki.
Danny pada na kanapę i rzuca mi pytające spojrzenie.
– Chcesz, żebym poszedł z tobą na tę imprezę, stary?
Waham się. Danny dobrze wie, dlaczego nie znoszę odwiedzać ojca. Raz przesadziłem z alkoholem i wszystko mu wyśpiewałem.
– Nie masz wtedy randki czy coś?
Wzrusza ramionami.
– Mogę odwołać. Ta laska aż tak mi się nie podoba.
Kusząca propozycja, ale nie chcę wciągać Danny’ego w mój osobisty koszmar.
– Dzięki, ale nie trzeba. Zostanę tylko na tort, a potem się wymiksuję. Mogę uczcić urodziny Lorenza innym razem.
– Okej. Ale przestań tak świrować na punkcie pieczenia. To tylko ciasto. – Włącza telewizor.
– Wcale nie świruję – zżymam się.
– Jasne, jasne.
– Po prostu nie lubię robić rzeczy na odpierdol.
– Gościu, ale ty wcale nie robisz na odpierdol. Pieczesz lepsze ciasta niż moja matka. Tylko nie mów jej, że to powiedziałem.
On nie rozumie, co jest przyczyną mojego zachowania. Jego matka ma go za idealnego syneczka, który nigdy nie robi nic złego. Mój ojciec za to uważa, że ja psuję wszystko, czego się dotknę. Niezależnie od tego, ile daję z siebie na boisku albo ile meczy wygram, on nigdy nie jest usatysfakcjonowany. Zawsze naciska na mnie, bym grał ostrzej, był lepszy, i to za wszelką cenę.
Świetnie. Teraz mój humor naprawdę poszedł się jebać.
Gdyby dowiedział się, że mam jakieś hobby, musiałbym się zmierzyć z jego gniewem. Kiedy byłem młodszy, ta myśl mnie przerażała. Ale już tak nie jest. Ojciec chce, żebym cały wolny czas poświęcał na treningi. Wywiera na mnie presję, bym zaczął się ubiegać o miejsce w drużynie zawodowców. Nawet wykorzystał swoje znajomości i zaprosił łowców talentów, by obejrzeli mój mecz. Uważam, że jestem dobrym zawodnikiem, ale nie na tyle, by dostać się do National Football League. To jednak nie zniechęca ojca i dalej wierzy w te swoje idiotyczne pomysły.
Nigdy nie marzyłem o tym, żeby zostać zawodowym futbolistą. Zawsze jednak fascynowało mnie pieczenie. Kiedy byłem młodszy, obserwowałem w kuchni moją mamę, która czasami pozwalała mi pomagać. Po jej śmierci zepchnąłem te piękne wspomnienia w najdalsze zakamarki umysłu. Myślenie o tym za bardzo mnie bolało. Na szczęście reality show – o dziwo – przypomniało mi o moim zainteresowaniu. Zobaczyłem jeden odcinek _The Great British Baking Show_ i przepadłem.
Teraz wiem, co chcę w życiu robić. Zmieniłem studia z biznesu na hotelarstwo, bo w Rushmore nie ma takiego kierunku jak gastronomia – a poza tym mój parszywy ojciec by za to nie zapłacił. Chcę mieć kiedyś własną cukiernię, a hotelarstwo przyda mi się do tego bardziej niż zwykły biznes. Ojciec tego nie pochwali, dlatego nie zamierzam prosić go o pozwolenie.
Kiedyś gość był legendą rajdu NASCAR. Zrobił karierę w latach dziewięćdziesiątych i zarabiał kupę siana. Skoro swego czasu był kimś znanym, nie akceptuje myśli, że jego potomstwo mogłoby nie zostać sławne. Dlatego fakt, że jego pierworodny nie zamierza być profesjonalnym futbolistą, godzi w jego ego.
Odpycham od siebie myśl o nim i skupiam się na torcie dla Lorenza. To będzie jedyna dobra rzecz tego dnia i nie chcę tego popsuć rozmyślaniem o ojcu i podłej macosze.
Specjalnie przyjeżdżam spóźniony na przyjęcie mojego brata. Po prostu nie chcę przebywać w domu ojca godzinami i wolę zjawić się tylko na krojenie tortu. Mój ojciec mieszka w wielkiej posiadłości w Malibu, niedaleko ojca Troya.
Nie dziwi mnie to, że przed domem czeka parkingowy, ale nie zamierzam skorzystać i sam parkuję moje bronco po drugiej stronie ulicy. Chcę stąd prysnąć tak szybko, jak tylko się da. Biorę tort i wchodzę do domu wejściem dla pracowników. To najkrótsza droga do kuchni, czyli najmniejsze prawdopodobieństwo, że trafię tutaj na którąś z fałszywych przyjaciółek Crystal, które są równie okropne jak ona.
W kuchni panuje tłok i całe pomieszczenie przypomina raczej restaurację niż dom. Natychmiast zauważam tort, który Crystal zamówiła dla Lorenza. Jest cudaczny, wygląda bardziej jak abstrakcyjna rzeźba niż ciasto. Idę o zakład, że kosztował kupę hajsu. Czuję się jak idiota, bo przyniosłem własny. Mówi się trudno, najwyżej zjem go razem z Lorenzem.
– A ty to kto? – pyta z francuskim akcentem mężczyzna w czapce szefa kuchni.
– Brat solenizanta. – Odkładam tort na blat w kącie.
– Nie powinno cię tu być. Pani Rossi będzie niezadowolona.
– Proszę wybaczyć język, ale chuja mnie obchodzi pani Rossi. – Moja odpowiedź wręcz ocieka jadem. Aż dziwne, że się nim nie zadławiłem.
Jezu, Andreas. Ogarnij się.
– Andy! – Głos braciszka natychmiast wyrywa mnie z zamyślenia. – Przyjechałeś.
Podchodzi, żeby na chłodno uściskać mi rękę, ale to mi nie wystarczy. To mój młodszy brat i należy go porządnie wyściskać.
– Wszystkiego najlepszego, gnomie. – Czochram mu włosy.
– Daj mi spokój, ziom. – Próbuje mi się wyrwać, ale mam nad nim mięśniową przewagę. Ale kiedyś mnie dogoni. Jest już niemal tak wysoki jak ja.
W końcu go zostawiam, śmiejąc się, gdy próbuje poprawić fryzurę.
– A co to ma być? – zagajam, wskazując na ekstrawaganckie potrawy, których mój brat nawet nie tknie. Jestem tego pewien.
Wzrusza ramionami.
– To pomysł Crystal. Ta impreza ma raczej zaimponować jej przyjaciołom, niż uczcić moje urodziny.
– A zaprosiłeś chociaż swoich znajomych?
– Tak, kilku.
– A jakieś niezłe lalunie? – Szturcham go łokciem.
– Niezłe lalunie? – Chichocze. – Znowu oglądałeś _Cobra Kai_?
– Masz mnie. To całkiem niezły serial.
– A nie mówiłem?
Kocham mojego brata. Potrafi poprawić mi humor nawet wtedy, gdy mam doła. Kiedy osiem lat temu zmarła nasza mama, miałem wrażenie, że nie pozostało nam na tym świecie nic oprócz siebie nawzajem. Ojciec nigdy się nami nie interesował, chyba że chciał nastraszyć mnie groźbami i biciem. Po śmierci mamy było jeszcze gorzej.
– Nie przejmuj się tą imprezą. Zrobimy w tym tygodniu coś fajnego.
– Dobra. Ale przyjdziesz jutro na wyścig, prawda?
– Tak, jasne. – Udaję entuzjazm.
Nie chodzi o to, że nie chcę wspierać mojego brata, po prostu przyjście na jego zawody kartingowe oznacza spotkanie się z naszym ojcem. Lorenzo po raz pierwszy występuje w grupie juniorów i muszę tam być.
– Pierre, wciąż czekam na… Andy, kiedy przyszedłeś? – Crystal wbija we mnie bezduszne spojrzenie i moja radość błyskawicznie wyparowuje.
Podchodzi do nas, kręcąc biodrami. Ma na sobie obcisłe wdzianko, które na pewno nie jest odpowiednie na imprezę dziecka. Jej sztuczne cycki nawet nie drgną – nie żebym się na nie gapił. Za bardzo nienawidzę tej suki, żeby widok jej ciała mnie podniecił.
Lorenzo robi unik i zostaję skazany na jej objęcia, na które wcale nie mam ochoty. Zapach jej mdląco słodkich perfum zdążył się już wymieszać z wódką, którą w siebie wlała, i robi mi się niedobrze. Nie odwzajemniam jej uścisku. Znoszę te katusze sztywny jak kij od miotły.
Kiedy się ode mnie odsuwa, posyłam jej mordercze spojrzenie. Crystal przeciąga dłonią po swojej sukience, wygładzając niewidzialne zagniecenia. Poprawia dekolt, żeby jeszcze bardziej wyeksponować cycki. Stara się użyć tych samych sztuczek co kiedyś, tylko że już nie jestem łatwowiernym czternastoletnim prawiczkiem.
– Myślałem, że to ma być impreza Lorenza. Nie przypominam sobie, by ostatnio został fanem kuchni francuskiej – zauważam.
– Nigdy nie jest za późno, by zacząć doceniać w życiu dobre rzeczy – odpowiada wyniośle.
Sądząc po tym, jak się wyraża, można by założyć, że urodziła się w bogatej rodzinie, ale tak naprawdę jest tylko pospolitą naciągaczką.
– Gdzie mój tort? – pyta Lorenzo, przerywając naszą rozmowę.
Obracam się i wskazuję na biały karton stojący w kącie.
– Tam. Mam nadzieję, że ci posmakuje.
– Przyniosłeś mu tort? Po co? – pyta Crystal piskliwym głosem. – Wydałam fortunę w najlepszej cukierni w L.A.
– Wali mnie to. Możesz wypchać się swoim tortem – odpowiada Lorenzo z chichotem.
– Ale z ciebie bachor. Czekaj, niech tylko twój ojciec o tym usłyszy.
Obraca się na szpilce i wychodzi z kuchni, niemal wpadając na kelnera, który właśnie wszedł. Spodziewam się, że opieprzy go za to z góry na dół, ale ona wypada z pomieszczenia, nawet na niego nie patrząc.
Lorenzo się krzywi.
– Cholera. Jeśli powie tacie, że jej dokuczałem, to pewnie mnie uziemi.
Tata nigdy nie podniósł ręki na Lorenza, a przynajmniej w mojej obecności, ale komentarz mojego brata sprawia, że krew się we mnie gotuje. Gdy z nimi mieszkałem, Crystal zawsze odwalała ten sam numer, ale robiła to tylko ze mną. Naiwnie wierzyłem, że kiedy się wyprowadzę, skończy ze swoimi manipulacjami.
Nie chcę, by jeszcze bardziej popsuła przyjęcie Lorenza, więc idę za nią, licząc na to, że uda mi się przekonać tę harpię, by przestała czepiać się mojego brata. On jest jedyną osobą na świecie, dla której jestem gotów się poświęcić i dobrowolnie z nią rozmawiać.
Udaje mi się ją złapać w drodze do głównej łazienki.
– Crystal, zaczekaj.
Obraca się na szpilce i niemal potyka. Ale jest narąbana jak szpak i nawet nie wydaje się zawstydzona.
– Andy, chcesz mnie przeprosić?
– Za co? Nie zrobiliśmy nic złego.
Szlag. Mogłem tego nie mówić. Zazwyczaj szybko starałem się załagodzić sytuację. Ale chyba już dłużej nie mogę udawać przy niej miłego.
– Doprawdy? – Unosi jedną brew, w jej ciemnych oczach pojawia się szelmowska iskra.
Otwiera drzwi do łazienki i zaciąga mnie do środka. Nie opieram się od razu tylko dlatego, że wzięła mnie z zaskoczenia. Rzuca się na mnie, chociaż drzwi ledwie zdążyły się domknąć.
– Och, Andy, tak za tobą tęskniłam. – Przyciska się do mnie i robi mi się niedobrze.
Odpycham ją, zniesmaczony, a ona z trudem łapie równowagę.
– Co ty, kurwa, wyprawiasz?
– Daję ci to, czego chcesz. Z czym masz problem? – prycha gniewnie.
– Nie przyszedłem tutaj po to. Masz zostawić Lorenza w spokoju. Dzisiaj ma urodziny, do cholery.
– Och, Andy, zawsze bardzo troszczyłeś się swojego brata. Ale jakoś nie przeszkodziło ci to pieprzyć się z jego nianią, prawda?
Nigdy nie uderzyłbym kobiety, ale gdyby Crystal była facetem, przyłożyłbym jej bez wahania.
– Pierdol się.
Wychodzę z łazienki wściekły jak osa i rzucam się w stronę drzwi wyjściowych. Kątem oka widzę, że mój ojciec rozmawia z gościem. Słyszę, jak mnie woła, ale się nie zatrzymuję. Jestem pewien, że chce się do czegoś przypierdolić, najpewniej skrytykować mój wczorajszy mecz. Nie, dziękuję.
Cieszę się, że zaparkowałem przed domem. Jezu, spodziewałem się, że ojciec na mnie naskoczy, ale nie sądziłem, że zrobi to jego szurnięta żona. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś czułem coś do tej kobiety. Jest odpychającym człowiekiem i teraz doskonale to widzę. Jednak dla naiwnego nastolatka była pieprzonym aniołem.3
Jane
Głowa zaraz mi eksploduje. Moja matka siłą zaciągnęła mnie na jeden z tych swoich babskich lunchów i jak na razie razem ze swoimi prostackimi przyjaciółkami rozmawiają tylko o nadchodzącym balu debiutantek, który pomagają zorganizować. Moja mama jest przewodniczącą komitetu, co oznacza, że w tym roku również muszę brać udział w całej tej szopce.
Bale debiutantek nie są w Kalifornii zbyt popularne, ale to wydarzenie wymaga zaplanowania supereksluzywanego, superwystawnego przyjęcia oraz wielu spotkań integracyjnych przed nim, a to wszystko spoczywa teraz na barkach mojej matki. Jeśli usłyszę życiorys jeszcze jednej kandydatki do klubu, to chyba się porzygam.
Tak się składa, że ściska mnie w żołądku i mam ochotę zwrócić sałatkę, którą właśnie zjadłam. Cholera. Chyba naprawdę zwymiotuję. Przepraszam zebrane kobiety i pospiesznie opuszczam salę balową. Naprzeciwko widzę znak toalety, ale kiedy przed drzwiami zauważam grupkę dziewczyn w moim wieku, szybko zmieniam kierunek. Gdyby usłyszały, że haftuję w łazience, plotki rozniosłyby się błyskawicznie i dotarły do mojej matki. Nie chcę, żeby mamusia pomyślała sobie, że jestem w ciąży. Bo na pewno z marszu założyłaby to, a nie zaburzenie odżywiania.
Cholera. A co, jeśli naprawdę jestem w ciąży? Jak się nad tym zastanowić, nie miałam okresu, odkąd przespałam się z Andreasem. Minęły niemal dwa miesiące. O mój Boże.
Rzucam się korytarzem, licząc na to, że znajdę inną łazienkę, której nie zajmuje nikt, kogo znam. Czuję skręt kiszek i dociera do mnie, że chyba nie mam zbyt dużo czasu. Kierowana instynktem podążam za osobą, która stała za biurkiem w recepcji i właśnie weszła do pomieszczenia z napisem „Tylko dla pracowników”. Znajduję się w wąskim korytarzu, a po każdej ze stron zauważam kilkoro drzwi. Na jednych z nich jest napisane „Toaleta”. Dzięki niebiosom.
Udaje mi się dotrzeć do kabiny, zanim sałatka podchodzi mi do gardła. Moje dramatyczne stęknięcia odbijają się echem od ścian wyłożonych płytkami i cieszę się, że nie ma tutaj nikogo, kto byłby świadkiem mojego upokorzenia. Klęczę przed toaletą, aż w końcu nie mam czym wymiotować. Moje czoło jest pokryte potem, a w głowie mi pulsuje.
Udało mi się uniknąć ogromnej katastrofy, jednak moje serce ściska się boleśnie. Nie mogę uwierzyć, że do tej pory nie wpadłam na to, że mogę być w ciąży. Użyliśmy z Andreasem gumki i widziałam, jak ją później wyrzuca. Ale co, jeśli pękła?
Przesuwam ręką po twarzy, nagle czując się zupełnie zagubiona. Nie mogę powiedzieć o tym żadnej z koleżanek, bo prędzej czy później ktoś się wygada swojemu rodzicowi, a wtedy dowie się również moja matka. Nie mogę pójść z tym do Andreasa. On nawet nie wie, że przespał się ze mną w trakcie imprezy halloweenowej. Ale to popieprzone.
Oszołomiona wychodzę z kabiny i myję twarz i usta. Matka pewnie zastanawia się, gdzie zniknęłam. Jestem tak pogrążona w myślach, że nie zauważam osoby, która właśnie wpada do łazienki. Dziewczyna upuszcza torebkę, z której wypadają ulotki.
– Przepraszam – rzucam, chociaż tak naprawdę to zderzenie nie było moją winą.
– Spokojnie. Ja zawsze taranuję innych ludzi, bo ciągle się dokądś spieszę. Tak już mam.
Przyklęka, żeby pozbierać kartki z podłogi. Postanawiam jej pomóc. Moją uwagę przyciągają żywe kolory – grupa dziewczyn w obcisłych ubraniach, kaskach i na wrotkach. Zaintrygowana odczytuję treść.
– Interesujesz się derbami na wrotkach? – pyta.
– Nigdy nie brałam w tym udziału. – Dalej przyglądam się kartce.
– To odjazdowy sport. Powinnaś przyjść w następną sobotę. Jestem w drużynie. – Stuka palcem w twarz jednej z dziewczyn. – To ja. Jestem jammerką.
Unoszę głowę i zauważam, że uśmiecha się do mnie promiennie.
– Super. Postaram się dotrzeć. Jak nazywa się wasza drużyna? – Obie wstajemy z kucek.
– Second Time Around Divas. Wiem, trudne do wymówienia, ale pasuje do nas.
– Podoba mi się. Lepiej już pójdę, zanim matka wyśle po mnie ekipę poszukiwawczą.
– Jesteś gościem w tym hotelu? – Unosi brwi.
– Nie do końca. Przyszłam tutaj na lunch.
– Dlaczego korzystasz z łazienki dla pracowników? Zgubiłaś się?
Kręcę głową.
– To długa historia. Dzięki za ulotkę.
– Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że przyjdziesz na zawody, żeby opowiedzieć mi swoją długą historię. – Puszcza do mnie oko.
Kiwam głową i wychodzę z łazienki. Dopiero kiedy wracam do holu pełnego przepychu, dociera do mnie, że nie zapytałam jej o imię. Ponownie zerkam na ulotkę, a potem składam ją w schludny kwadracik i chowam do stanika. Brawo, Jane. Nie mogę jednak pozwolić, by matka to zobaczyła. Od razu skrytykuje mój pomysł. Ale coś mnie w tych dziewczynach urzekło i chcę się dowiedzieć, co to takiego.
Kiedy wracam do stołu, zauważam, że podano kolejne danie. To zupa, która najpewniej już wystygła. Ale i tak bym nic teraz nie przełknęła. Nie chcę znowu zwymiotować.
Gdy tylko zajmuję swoje miejsce, matka pyta:
– Gdzieś ty była?
– Musiałam skorzystać z toalety. – Rzucam jej znaczące spojrzenie, licząc na to, że odpuści. Niech myśli, że miałam sraczkę. To lepsze niż prawda.
– Cóż, w takim razie chyba nie powinnaś już nic jeść.
– Racja. – Rozpieram się na krześle, czując ulgę, że już nie muszę niczego więcej w siebie wpychać, jednak dalej umieram ze strachu, bo przyczyna moich mdłości wydaje się przerażająca.
Mama wraca do rozmowy z przyjaciółkami na temat balu debiutantek, a ja się wyłączam. Gdy tylko się stąd wydostanę, będę musiała wymknąć się z domu i iść do apteki po test ciążowy. Nie mogę żyć w niepewności, ale z drugiej strony boję się zrobić test sama. Znam tylko jedną osobę, której mogłabym zaufać, bo wiem, że nie piśnie ani słowa. To Charlie, dziewczyna mojego brata.
Podryguję zniecierpliwiona przed domem Troya i Charlie. Na początku byli współlokatorami, ale teraz mieszkają tutaj jako para. Jeszcze nigdy nie spotkałam bardziej dopasowanych osób.
Charlie w końcu otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka. Uprzedziłam ją o swoim przyjeździe, ale najpierw upewniłam się, że nie natknę się na swojego brata. Jeśli usłyszałby, że mogę być w ciąży, odbiłoby mu. A gdyby dowiedział się, że Andreas byłby ojcem, zabiłby go. Dobra, przesadzam, ale ich przyjaźń na pewno by się skończyła.
Witam się z Charlie uściskiem, a ona mierzy mnie pytającym wzrokiem.
– Co jest, Jane?
Wykręcam sobie palce i pytam:
– Troya nie ma w domu, prawda?
– Nie, załatwia jakieś sprawy dla waszej babci. Co się dzieje?
Biorę głęboki oddech. Raz kozie śmierć.
– Mam ogromne kłopoty. Myślę, że jestem w ciąży.
Charlie unosi brwi wysoko.
– Co? Jak do tego doszło?
Odgarniam włosy, mocno ściągając je z tyłu.
– Będziesz na mnie wściekła.
– Jane, niezależnie od tego, o co chodzi, obiecuję, że się nie wkurzę.
Przełykam wielką gulę duszącą mnie w gardle.
– To się wydarzyło w Halloween.
Patrzy na mnie przez chwilę, nic nie mówiąc, co jeszcze bardziej mnie niepokoi.
– Czyli możliwe, że ojcem jest ktoś z twojej szkoły?
Kręcę głową.
– Nie. Ta część ci się nie spodoba. Okłamałam cię. Nie poszłam na imprezę z moimi znajomymi. Tylko na imprezę do Andy’ego.
Charlie zaciska szczęki. Tamten wieczór skończył się dla niej i Troya katastrofą, a ja tylko pogarszam sytuację.
– Troy i ja wyszliśmy z imprezy dość wcześnie – mamrocze.
– Wydaje mi się, że kiedy się zjawiłam, ciebie już nie było.
Dotyka mojej ręki.
– Proszę cię, powiedz mi, że cokolwiek się wydarzyło, doszło do tego za twoją zgodą.
Cholera. Dlaczego ona myśli, że ktoś zrobił mi krzywdę? Udzieliła jej się opiekuńczość mojego brata?
– O tak. Chciałam, by do tego doszło. I to bardzo – odpowiadam z przekonaniem.
Dopiero po chwili docierają do niej moje słowa. Szeroko otwiera oczy, kiedy w końcu udaje jej się połączyć kropki. To bystra dziewczyna; pewnie zauważyła, że jestem beznadziejnie zakochana w Andreasie.
– O mój Boże. To Andy.
– Tak. – Wsuwam ręce do kieszeni; teraz, gdy prawda wyszła na jaw, czuję się koszmarnie niezręcznie.
– Troy wpadnie w szał.
– Nie możesz mu o tym powiedzieć. Obiecaj mi, Charlie – błagam ją.
Stawiam ją w bardzo niezręcznej sytuacji, ale w tej chwili nie jestem w stanie wymyślić żadnego innego sposobu.
– Czy Andy wie?
Prycham.
– On nawet nie wie, że ze mną spał.
Charlie ściąga brwi.
– Jak to?
– Nie rozpoznał mnie. Taki był mój plan od początku; chciałam pozostać incognito. Po prostu musiałam sama się przekonać, czy plotki na jego temat są prawdziwe.
Charlie krzyżuje ramiona na piersi i patrzy na mnie, mrużąc oczy.
– Tak, łapię, dobra? – warczę. – Ale ty nie wiesz, jak to jest wzdychać do kogoś przez lata, wiedząc, że nigdy do niczego nie dojdzie. – Łzy pieką mnie pod powiekami i obracam się, zawstydzona swoim wybuchem.
Charlie podchodzi i zamyka mnie w uścisku.
– Wszystko będzie w porządku, kochana.
– Nie jestem tego pewna. Jak sama mówiłaś, że Troy wpadnie w szał, a moja matka… o Boże, żywcem obedrze mnie ze skóry.
– Jeśli to w czymś pomoże, to powiem ci, że według mnie Andy cię lubi.
Wyrywam się z jej uścisku i kręcę głową.
– Ja mu się tylko podobam. Nic więcej. To zwykły playboy. Teraz nie mam co do tego cienia wątpliwości.
Wzdycha ciężko.
– Okej, jeden problem naraz. Musimy się dowiedzieć, czy rzeczywiście jesteś w ciąży. Wtedy będziemy się zastanawiać.
Wyciągnęłam z torebki reklamówkę z apteki.
– Kupiłam wszystkie rodzaje testów, jakie mieli.
– Na twoim miejscu zrobiłabym to samo. – Uśmiecha się. – Możesz skorzystać z mojej łazienki na górze. Chcesz, żebym poszła z tobą? Poczekam na korytarzu.
– Nie, chyba będzie lepiej, jeśli zostaniesz tutaj. Pewnie za bardzo bym się stresowała nasikać na patyczek, jeśli wiedziałabym, że czekasz za drzwiami.
– W porządku. To zrobię herbatę. Chcesz?
– Tak. W tej chwili chyba nic innego w siebie nie wcisnę.
Andreas
Rozładowanie gniewu zajęło mi dobre dwie godziny. Nie mogę uwierzyć w to, że Crystal próbowała się do mnie dobrać na przyjęciu urodzinowym Lorenza. To dopiero żałosna zagrywka. Choć w ogóle nie jestem zdziwiony. Ta kobieta jest obrzydliwą żmiją.
Po imprezie poszedłem prosto na siłownię, bo musiałem dać upust złości. Przeważnie lubię trenować z partnerem, ale dzisiaj nie miałem nastroju na towarzystwo. Po powrocie do domu upiekłem blaszkę muffinek i kiedy mieszkanie przesiąkło ich zapachem, poczułem się nieco lepiej.
Teraz jadę do domu Troya i Charlie, żeby zostawić im pudełko słodkości. Jak zwykle zrobiłem ich za dużo i jeśli szybko się ich nie pozbędę, Danny i ja pochłoniemy je wszystkie. Trener Clarkson nie będzie zadowolony, jeśli zmienimy się w dwa pulchne prosiaczki.
Przekonanie się do Charlie zajęło mi trochę czasu, głównie dlatego, że kiedy ją poznałem, zachowywała się jak skończona suka. Ona i Troy od początku skakali sobie do gardeł, a ja nie lubię, kiedy ktoś zadziera z moimi przyjaciółmi. Koniec końców zrozumiałem, że ich wzajemna nienawiść to zwykła gra wstępna. Teraz wiem, że Charlie szaleje na punkcie mojego najlepszego przyjaciela, więc według mnie jest spoko.
Wchodzę do domu bez pukania. Oni nigdy nie zamykają drzwi na klucz, niezależnie od tego, jak często powtarzamy z Dannym, że to niebezpieczne. Mam zamiar zostawić muffiny i się zmyć. Wiem, że Troya nie ma w domu, a skoro nie zadzwoniłem wcześniej, nie wiem, co robi Charlie. Zazwyczaj jest bardzo zajęta.
Na parterze nikogo nie zostaję. Zauważam czajnik stojący na kuchence, ale woda się w nim nie gotuje. Charlie pewnie jest w swoim pokoju, bo przed domem widziałem jej samochód. Już chcę zostawić pudełko nas stole w kuchni, gdy nagle rozlega się dźwięk spłukiwanej wody w toalecie. Chwilę później Charlie wychodzi z łazienki koło schodów.
– Andy? Co ty tutaj robisz? – pyta piskliwym głosem.
– Och, przepraszam, że tak wszedłem bez pukania. Przyjechałem tylko zostawić muffiny. Nie zamierzam zostać.
Nagle z piętra rozlega się dziewczęcy wrzask, a potem szybkie kroki. Nawet nie mam czasu zapytać, kto to jest, bo po chwili słyszę krzyk Jane:
– Nie jestem w ciąży!
Chwilę później pojawia się u szczytu schodów, trzymając w ręce test ciążowy. Widok mrozi mi krew w żyłach. Nasze spojrzenia się spotykają, a jej ekscytacja natychmiast przechodzi w przerażenie. Próbuje ukryć test za plecami, ale jest za późno. Mój szok zastępuje furia. Ktoś tknął Jane, niemal zrobił jej dziecko, co oznacza, że muszę zabić drania.
– Andy, c-co ty tutaj robisz? – jąka.
Moje nozdrza falują.
– Mów, kim on jest – warczę.