- W empik go
Henryk Ibsen: wykład zasadniczej idei zawaretej w dramatach Ibsena - ebook
Henryk Ibsen: wykład zasadniczej idei zawaretej w dramatach Ibsena - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 208 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rzucając okiem na główne postaci, jakie literaturze świata zajęły dziś stanowisko naczelne, spostrzegamy ten niespodziowany fenomen, że nie są to bynajmniej młodzi pisarze, ale przeciwnie wielcy starcy. Do niedawna jeszcze John Ruskin w Anglii, Lew Tołstoj w Rossyi, wreszcie Henryk Ibsen na północy – oto ci starcy, którzy zapładniają dusze nowoczesne krwią najżywotniejszą; dodać możnaby do nich jednego, który pomimo lat niewielu swego żywota, przeżył tyle, że dusza jego nie była zdolną wytrzymać tego ciężaru myśli, jakie w nim wirowały, i umysł jego przeszedł w stan śmierci, zanim jogo ciało w proch się rozpadło: był to Fryderyk Nietzsche. Znajdujemy dziś niejedną ciekawą postać literacką (Swinburne. Maeterlink, d'Annunzio, Hauptmann, Anatole France, Juliusz
Zeyer, Campoamor), ale zdaje mi się, ci czterej grają przeważnie rolę tego, co niemcy zowią Erzieh er – wychowawca.
Czterej ci myśliciele są to właściwi wychowawcy dusz nowych pokoleń. Nie mam tu zamiaru rozbiorać każdego z nich po koloi; każdy z nich jest zupełnie odrębny, i w każdym znajdziemy pewne cechy szczególne, będące raczej wyrazem maniery, a zatem ujemne, niżeli dodatnie. Ujemne to strony naruszają doskonałość ich siły wychowawczej. Nie podnoszę tu zalet tych autorów, zalet, które im zdobyły królestwo dusz, gdyż zawiodło by to nas za daleko. Chcę raczej wady ich podkreślić.
John Ruskin jest to pisarz natchniony i pełny niezmiernych jasnowidzeń: ale jednocześnie jest on bardzo gadatliwy, bardzo łatwo daje się unosić byle jakiemu skojarzeniu wyobrażeń – i ostatecznie nieraz przeczy sam sobie albo czasami z najwyższą powagą i wysiłkiem dowodzi, że południe bywa o godzinie dwunastej. Napotykamy u Johna Ruskina obok cudownych błyskawic geniuszu – cale stronice jałowo i banalne.
Lew Tołstoj – jest pierwszorzędnym artystą; jest wielkim znawcą człowieka społecznego i psychicznego i umie przechodzić z równą łatwością od rysunku najwyższych do najniższych sfer społecznych, jako też i od najprostszych do najsubtelniejszych uczuć ludzkich; skala duszy jest u niego obszerna i wielostronna; jest to narzędzie muzyczne o wielu tonach. Ale jako myśliciel – jest on przedewszystkiem nihilistą i rozumowania jego prowadzą zawsze do zupełnej nogacyi. Wychodząc ze starych teoryj J. J. Rousseau – występuje on jako wróg cywilizacyi i żąda powrotu do natury; ściślej zaś biorąc – jest przeciwnikiem miasta, a zwolennikiem wsi. W naturze, na wsi – człowiek jest bardziej chrześcianinem niż w mieście. Cywilizacya jest złem, ale walki z nią czy w niej zakazuje Tołstoj; nie sprzeciwiać się złu – oto jego Chrześcianizm. W gruncie rzeczy Chrześcianizm Tołstoja schodzi się z nihilizmem; jego pokora staje się biernością buddyjską, unicestwia człowieka. Potężny! w krytyce dzisiejszego świata – jest on nietwórczy zupełnie, skoro idzie o jakiebądź twierdzenie. Paradoksalność rozumowań prowadzi go zawsze do – przeczenia bez żadnej nadziei. A chociaż formuła jego: królestwo boże jest wewnątrz nas – pozornie brzmi bardzo ewangelicznie – w istocie jest to raczej religia chińska Laotse, który tak samo jak Tołstoj głosi: nie działać!
Fryderyk Nietzsche jest przedziwnym poetą; ma on nadzwyczajne wybuchy natchnienia – i rzekłbyś, w granicie ryte frazesy… Ale umysł jego nigdy nie panował nad całością myśli własnej. Chwilami słabnie zupełnie – i poprostu wiąże nieskładne wyrazy – albo też wygłasza niedorzeczności bez wewnętrznej treści. Filozofia jego jest to często zwykła gra wyrazów; odwrócenie kota ogonem, odwrócenie wartości. Słabość przemawiająca z energią; dobroć, która sama siebie nienawidzi i żąda przemiany w surowość i twardość woli; a stąd potępienie litości, pokory, przebaczenia, równości, chrześciaństwa, socyalizmu, i t… d.; stąd zatrata granicy dobra i zła; słowem odwieczna sofistyka Pirrona. Jego ideał ubermenscha, sam w sobie doskonały, nadaje się do tak potwornych wypaczeń, że w słabe umysły… rzucony – do fatalnych doprowadzić może rezultatów. Fryd. Nietzsche ma ogromne głębie i straszliwe płytkości: głębie jego są dostępne nielicznym, ale to, co w nim jest płytkie i jaskrawe – rozlewa się szeroko i łacno przechodzi w karykaturę.
Pomimo tych wadliwości trzech powyższych pisarzy – natchniony i płomienny, rozkochany w pięknie i naturze duch Johna Ruskina; miażdżący zmysł analizy i ogromna miłość człowieka prostego – jaką widzimy u Tołstoja; wreszcie pełny niespodziewanych błysków ironii, oburzenia, żądzy prawdy, opętany nadludzkim wysiłkiem duchowym, – umysł Nietzachego – budzą w czytelniku ferment i zapładniają go tysiącem myśli i uczuć; nie to, co oni mówią, ale proces ich myślenia odtwarza się w nas – i daje nam jakby nową oś dla naszych własnych myśli. Jest w nich jak gdyby kwas azotowy, który pobudza nowe reakcye w naszej duszy. Henryk Ibsen – o którym na dalszych stronicach tej książki znajdzie czytelnik studyum wyczerpujące i z wielką przenikliwością ułożone – jest czwartym z pośród tej grupy wielkich starców. Jest on natchniony jak John Ruskin, jest czcicielem osobistości ludzkiej jak Nietzsche, jest przepełniony troską moralną jak Tołstoj. Ale nigdy on nie wpada w jałowe gadulstwo jak wielki esteta angielski, nigdy nie dochodzi do ubóstwienia egoizmu, jak autor Zarathustry; nigdy nie dopływa do nihilistycznej bierności, jak Tołstoj. – Jest on bezwarunkowo najgłębszym umysłem, najszlachetniejszem sercom i najbardziej ucywilizowanym człowiekiem – pomiędzy nimi. Żadnego z zarzutów, jakie postawiliśmy tamtym pisarzom, jemu postawić nie można. Jeżeli nawet czasami bywa niejasny i zawikłany; jeżeli bywa posępny i gorzki; jeżeli bywa surowy i okrutny: to jednak niejasności jego dadzą się wytłumaczyć, jego posępna gorycz rozlewa się w podniosłej wierze w ducha ludzkiego, jego surowość i okrucieństwo – to bezwzględna miłość prawdy. Nie jest to bynajmniej spektator i fotograf rzeczywistości. Jest to duch, szarpany zwątpieniem i żądzą doskonałości; stawia on surowo wymagania moralne społeczności, ale nie mniej surowe postawił wymagania samemu sobie. Sądzi on zawsze – nietylko społeczność, ale i samego siebie. Główna jego idea, którą Axel Garde po mistrzowsku wykłada, streszcza się w dwóch słowach: Bądź sobą – to znaczy znajdź najgłębszą prawdę swej duszy, wykrzesz z niej najczystsze pierwiastki, wydobądź z niej najwyższe tony. I to jest zadanie twego życia. Cała twórczość Ibsena polega natem, że z jednej strony przedstawia on ludziom, jak w rozmaity sposób odbywać się może owo kształtowanie jaźni (jego doskonałość i błędy), a z drugiej jest to dlań poszukiwanie samego siebie.
Każdy człowiek w samym sobie znajdzie własną prawdę i własne zadanie, każdy człowiek w sobie samym wytworzyć może doskonałość, – albowiem, mówiąc słowami ewangelii, królestwo boże jest wewnątrz nas. W istocie, choć innemi słowami, Ibsen powtarza tylko tę prawdę ewangelii. Ale Ibsen żąda działania.
A. Lange.
Henryk Ibsen
WSTĘP.
Kiedy rozważamy niezmiernie bujną i bogatą twórczość Henryka Ibsena – to, pragnąc przed swem okiem duchowem wywołać portret poety, dostrzegamy przedewszystkiem surowe i poważne oblicze, w kącikach ust pomarszczone, jest to oblicze męża, który całą społeczność przed sąd powołuje, który obnaża do najtajniejszej głębi każde serce człowiecze – i surowemi słowy ogłasza wyrok nad każdym żywotem i działaniem. Jest to wrażenie pierwsze i górujące, lecz nie całkowite. Zwolna występują pojedyncze linie obrazu – i oko zaczyna rozróżniać mniej albo więcej wyraziste rysy oddzielne; widzimy wtedy rnęża, pełnego zwątpień, który zeszedł w najciemniejsze głębie kopalni, – który jak górnik, przedziera się wciąż dalej, by wśród surowych żwirów i głazów wyszukać złoto – i wydobyć je z tej nikczemnej treści.
Wali młotem, wali miotem,
Po ostatni życia dzień!
Żadnej jutrzni, żadnej zorzy,
Wieczna, czarna, ciemna noc.
Albo też zdaje się on nam jak lekarz, którego badania naukowe nad bakteryami doprowadziły do poznania trawiących chorób życia społecznego. Pomieszcza bakterye pod mikroskopem, lecz przerażony patrzy na swój Czas i jemu wszystkie grzechy przypisuje. I w grozie nad tą gnuśnością i apatyą czasu – rzuca okiem wstecz.
Kościół, zamek niegdyś piękne,
W dawnych dniach wybudowane,