Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach - ebook
Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach - ebook
Nie mieszkają na Olimpie, ale obok nas. Znasz ich twarze z telewizji. Gdy stają na linii startu, cała Polska wstrzymuje oddech z emocji, ale oni zachowują olimpijski spokój. O wyniku może zadecydować podmuch wiatru, niewygodne buty albo… warkocz.
Czy wiesz, ile labiryntów musieli pokonać, ile mitów obalić i jak wiele poświęcić, by stanąć na podium?
Co takiego pokazał na stadionie skoczek Władysław Kozakiewicz, że prawie odebrano mu medal?
Dlaczego o pechowym warkoczu Elżbiety Krzesińskiej – upartej lekkoatletki – dyskutowała cała Polska?
Dlaczego bokser Jerzy Kulej w decydującym pojedynku… stał jak wmurowany – i jak pomogło mu to wygrać?
Czy to prawda, że Otylii Jędrzejczak wyrosły od pływania błony między palcami?
Za każdym medalem kryje się inna, niezwykła historia.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7540-9 |
Rozmiar pliku: | 37 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Oj, będzie się działo, bo igrzyska to przecież największa i najbardziej znana impreza sportowa na świecie. Chyba każdy słyszał o olimpiadzie – nawet ci, którzy zupełnie nie interesują się sportem. W igrzyskach biorą udział zawodnicy ze wszystkich kontynentów i niemal wszystkich krajów. Także tych malutkich, o których rzadko wspomina się na lekcjach geografii. Cały świat spotyka się w jednym miejscu, żeby uczestniczyć w emocjonującej sportowej rywalizacji.W programie igrzysk znajdują się tylko dyscypliny powszechnie uprawiane w wielu krajach, żeby zawodnicy z różnych stron świata mieli szanse w każdej z konkurencji. Ponadto odbywają się igrzyska letnie i zimowe, więc każdy zawodnik może powalczyć o najcenniejszy, olimpijski medal, niezależnie od tego, czy jego dyscyplina zakłada zmagania na piaszczystej plaży, czy na obsypanych śniegiem górskich stokach. Choć od razu dodajmy, że to letnie igrzyska są najbardziej popularne. To od nich wszystko się zaczęło, a sama olimpiada wywodzi się ze starożytnej Grecji, gdzie w Olimpii organizowano zawody ku czci boga Zeusa. Letnie igrzyska są również znacznie większe, więcej jest dyscyplin (ponad 50) i uczestników. Nic w tym dziwnego, w końcu sporty zimowe bardzo trudno jest uprawiać w ciepłych krajach, podczas gdy te letnie można w czasie zimy trenować w hali. I to właśnie na letnich olimpiadach się skupimy.
Dla samych sportowców są to przeważnie najważniejsze zawody w ich karierze i już samo uczestnictwo w igrzyskach to wyróżnienie. Można zdobywać mistrzostwa swojego kraju, kontynentu czy nawet całego świata, ale w większości dyscyplin to właśnie olimpijski medal ma największą wartość. Tylko podczas tych zawodów cały świat patrzy, gdy zwycięzca wchodzi na podium. Możecie nie interesować się strzelectwem czy wioślarstwem i nie mieć pojęcia, kto jest w tych dyscyplinach mistrzem świata, ale jeśli zawodnik z Polski zdobędzie olimpijski medal, na pewno o tym usłyszycie, a może nawet obejrzycie finałowy pojedynek. Zapamiętacie jego nazwisko. Olimpijski medal jest tak wyjątkowy również dlatego, że szansa wywalczenia go pojawia się tylko raz na cztery lata. Dlatego medaliści traktowani są jak bohaterowie, a ci ze złotymi krążkami niemal od razu stają się sportowymi legendami.
Może przy różnych okazjach słyszeliście nazwiska takie jak Szewińska, Kusociński, Korzeniowski czy Jędrzejczak. Może nawet dobrze wiecie, jakie dyscypliny uprawiali i jakie medale zdobyli. Ale zawody i trofea to nie wszystko. Za każdym medalem kryje się inna, niezwykła historia i właśnie te historie wam opowiem.Zaczniemy od najwyższego stopnia podium i pierwszego złotego medalu Polski na igrzyskach olimpijskich. Przenosimy się do 1928 roku, czyli musimy cofnąć się o prawie 100 lat. Olimpiada odbywała się wtedy w Amsterdamie. Była końcówka lipca, ale pogoda nie była za bardzo letnia. Padał deszcz, wiało i było zimno, kiedy na ogromnym stadionie lekkoatletycznym pojawiły się uczestniczki finału rzutu dyskiem. Konkurs nie zapowiadał się najlepiej. Halina Konopacka wzięła do ręki mokry, przez co nieco śliski dysk, a gdy stanęła w kole, przygotowując się do rzutu, poczuła pod stopami rozmiękłe i mokre podłoże. To nie były sprzyjające warunki. Sporo rzeczy mogło pójść nie tak. Ale ona dobrze wiedziała, po co tu przyjechała. Chciała wygrać i tylko na tym się koncentrowała.
To były dopiero drugie igrzyska olimpijskie, na które pojechali polscy sportowcy. Wcześniej nie mieliśmy swojej reprezentacji, ponieważ… Polska oficjalnie nie istniała. Nie było jej na mapach. Nasz kraj przez ponad 100 lat znajdował się pod zaborami. Dopiero po I wojnie światowej odzyskaliśmy niepodległość. Po raz pierwszy nasza reprezentacja wzięła udział w igrzyskach w Paryżu w 1924 roku, gdzie zdobyliśmy dwa medale (srebrny w kolarstwie i brązowy w jeździectwie). Cztery lata później medali było już pięć, w tym ten najcenniejszy, złoty, zdobyty właśnie przez Halinę.
Już przed zawodami była jedną z faworytek w swojej dyscyplinie, a w finałowym pojedynku nie miała sobie równych. W drugiej próbie rzucony przez Halinę dysk wylądował na granicy 40 metrów, co wzbudziło zachwyt kibiców, ponieważ w ten sposób został ustanowiony nowy rekord świata. Po zmierzeniu okazało się, że dokładny wynik wyniósł 39,62 metra. Rywalki próbowały rzucić równie daleko, ale nie były w stanie zagrozić Halinie. Trudno było im choćby zbliżyć się do małej chorągiewki z flagą Polski, oznaczającej miejsce, gdzie doleciał dysk naszej zawodniczki! Dyskobolka (tak nazywa się zawodniczki rzucające dyskiem), która zajęła drugie miejsce, rzuciła aż o 2,50 metra bliżej niż Halina. Zwycięstwo było bezdyskusyjne. Konopacka stanęła na najwyższym stopniu podium, polska flaga pojawiła się na maszcie i nasz hymn wybrzmiał na stadionie.
Igrzyska w tamtym czasie nie były jeszcze aż tak wielkimi i popularnymi zawodami jak obecnie, ale była to impreza międzynarodowa, a medal pozwolił Polsce zaznaczyć swoją obecność. Dlatego było to coś więcej niż tylko wydarzenie sportowe. Coś więcej niż tylko złoto naszej dyskobolki. To był prawdziwy sukces narodowy. Halina dała wszystkim Polakom powód do dumy i zrobiła to w 10-lecie odzyskania niepodległości. To było symboliczne podkreślenie obecności naszego kraju na światowej arenie.
Tuż po zwycięstwie Halina otrzymała gratulacje od prezydenta Ignacego Mościckiego, a po powrocie do Polski gościł ją u siebie marszałek Józef Piłsudski, podkreślając, jak wiele znaczy jej złoty medal dla całego kraju. Stała się bohaterką narodową i najpopularniejszą kobietą w Polsce. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że stała się celebrytką, a nawet kimś więcej, bo w tamtych czasach tylko nieliczni zyskiwali tak dużą sławę. Halinę wszędzie rozpoznawano i gdzie tylko się pojawiła, od razu witano ją owacjami i gratulacjami. Trudno było jej nie zauważyć, gdyż jej znakiem rozpoznawczym był czerwony beret, w którym bardzo często występowała. Ale nawet poza stadionami wzbudzała ogromne zainteresowanie. Również dlatego, że była wyjątkowo ciekawą, wszechstronnie wykształconą i piękną kobietą. Bardzo lubiła poezję i wydała nawet tomik swoich wierszy, a po zakończeniu kariery sportowej także malowała!
Przede wszystkim jednak była niezwykle utalentowaną sportsmenką. Zanim okazało się, że najlepiej odnajduje się w lekkoatletyce, jeździła na nartach, konno, grała w tenisa i w koszykówkę. O takich ludziach jak ona mówi się, że są urodzonymi sportowcami. Miała świetne warunki fizyczne, uwielbiała ruch i rywalizację. Uprawianie sportu było dla niej tak naturalne jak oddychanie, więc niemal we wszystkim okazywała się dobra. Nie inaczej było, kiedy spróbowała rzutu dyskiem. Podobno już w pierwszej próbie rzuciła go tak daleko, jakby miała walczyć o nowy rekord Polski, a nie tylko sprawdzić, jak poradzi sobie w nowej dyscyplinie. Choć to oczywiście nie znaczy, że późniejsze sukcesy przyszły same. Miała talent – tak, ale musiała też włożyć mnóstwo wysiłku w treningi. Dopiero połączenie tych dwóch elementów zaowocowało zwycięstwami.
Trenowała także inne dyscypliny lekkoatletyczne. W tamtych czasach podejście do sportu było inne niż dzisiaj i zawodnicy nie byli tak wyspecjalizowani, czyli nie ograniczali się tylko do jednej konkurencji. Dzisiaj mamy sprinterów, dyskoboli czy skoczków, wtedy byli po prostu lekkoatleci – wszechstronni sportowcy, którzy konkurowali w różnych dyscyplinach. W ten sposób Halina w swojej karierze uzbierała w sumie aż 26 tytułów mistrzyni Polski. Najlepsza była w rzucie dyskiem, ale wygrywała też w pchnięciu kulą, rzucie oszczepem, skoku wzwyż, trójboju, pięcioboju i biegach sztafetowych na różnych dystansach.
Na igrzyskach olimpijskich zdobyła jeden medal – wspomniane złoto w Amsterdamie. Może miałaby ich więcej, gdyby kobiety mogły rywalizować w wielu innych dyscyplinach lekkoatletycznych. Ale już samo to, że Halina i jej rywalki w ogóle wystąpiły wtedy na stadionie, było dużym wydarzeniem. To wszystko działo się bardzo dawno temu i nie tylko sport, ale i świat wyglądał wtedy zupełnie inaczej. Chociażby w tym względzie, że kobiety nie były traktowane tak samo jak mężczyźni. Dla nich organizowano osobne zawody – Światowe Igrzyska Kobiet, na których zresztą Halina zdobyła trzy medale. Dzisiaj wydaje się to nie do pomyślenia, ale wtedy samo dopuszczenie lekkoatletek do udziału w olimpiadzie wywoływało ogromne kontrowersje i głośny sprzeciw. Również dlatego medal Haliny był tak wyjątkowy. Została pierwszą mistrzynią olimpijską w dyscyplinie lekkoatletycznej. A później, już po zakończeniu kariery, aktywnie działała na rzecz kobiet w sporcie.
A czy wiecie, że Polska zawdzięcza Halinie także inne złoto, i to zupełnie niezwiązane ze sportem?… W 1939 roku wybuchła II wojna światowa. Mąż Haliny, Ignacy Matuszewski, był ministrem skarbu i kiedy wojska niemieckie zaatakowały Polskę, organizował ewakuację złota z Banku Polskiego, żeby nie rozgrabili go wrogowie (czyli po prostu żeby nie ukradli tego, co należało do Polski). Tony złota wywożono autobusami i ciężarówkami, a ostatnią z nich prowadziła właśnie nasza mistrzyni olimpijska! Wcześniej Halina brała też udział w rajdach samochodowych. Dobre panowanie nad samochodem przydało się w tej niezwykle trudnej i niebezpiecznej misji. Złoto udało się wywieźć i uratować, przekazując je polskiemu rządowi na uchodźstwie, czyli za granicą ogarniętego wojną kraju. Niestety, podczas tej podróży zaginął bagaż Haliny, w którym miała swój olimpijski medal! Pomagając chronić złoto Polski, straciła swoje złoto. Ale ten krążek to przecież tylko symbol. Pierwszego polskiego zwycięstwa na olimpiadzie nikt jej nie odbierze.
_Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji_