Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Himilsbach. Ja to chętnie napiłbym się kawy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 października 2022
Ebook
42,90 zł
Audiobook
42,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Himilsbach. Ja to chętnie napiłbym się kawy - ebook

Miał ochrypły głos i cięty dowcip. Powtarzał, że alkohol pity z umiarem nie szkodzi. Włóczył się po Polsce, a potem po Nowym Świecie. Chwytał się różnych zawodów: był kamieniarzem, grabarzem, aktorem. Tym ostatnim na dłużej. Zagrał w kilkudziesięciu filmach, m.in. w absolutnie kultowych Rejsie i Wniebowziętych.

Jan Himilsbach. Dziś powiedzielibyśmy, że żył życiem celebryty, lubił towarzystwo, bawił się, udzielał setek wywiadów. Ile jednak z tego, co sam o sobie mówił, wydarzyło się naprawdę? Czy może jego życie było barwniejsze, niż sobie wyobrażamy?

Anegdoty o „nieokrzesanym skandaliście”, jakim był Himilsbach, zebrał znany z fanpejdżu Anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne Ryszard Abraham (aktor znakomicie poinformowany o życiu artystów). Wśród nich są te, które zbudowały jego legendę, ale i takie, które bohater książki najchętniej zabrałby z sobą do grobu. Ile był winien Piotrowi Fronczewskiemu? O jaką przysługę poprosił Tadeusza Konwickiego? Skąd kazał wypier*ć Gustawowi Holoubkowi?

Z tej oryginalnej jak sam Himilsbach opowieści wyłania się także obraz PRL-u i ówczesnego środowiska artystycznego.

Pewna aktorka starszego pokolenia zwróciła się kiedyś do niego: „Panie Janku, a co Pan robi, kiedy jest Pan trzeźwy?”. Janek, patrząc jej w oczy, najspokojniej w świecie odpowiedział swoim charakterystycznym, zachrypniętym głosem: „Wie Pani, kiedy jestem trzeźwy to myślę, k*a, co zrobić kiedy będę pijany”. Nie było już dalszej rozmowy. Janka trzeba było przyjmować takim, jaki był, z jego naturalnym ciepłem, rubasznością i głęboką wrażliwością. Był jedną z najbarwniejszych postaci tamtych lat.

Anna Nehrebecka

 

Legendy mają to do siebie, że nie da się o nich opowiedzieć wszystkiego. Dlatego – tak jak Jan Himilsbach – są legendami.

Artur Barciś

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-277-3322-1
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Nie przejmował się faktami”, Stare Miasto w Warszawie, 1974 r.

Zamiast wstępu

Wiadomo, że nic nie wiadomo, w każdym razie – że niewiele. A to, co wiadomo, jest bardzo niepewne. Za życia stał się legendą i wiele robił, żeby swój mit podtrzymywać. Janowi Himilsbachowi absurd towarzyszył od początku istnienia. W metryce urodzenia urzędniczka wpisała nieistniejącą datę: 31 listopada 1931. Inni mówią, że za pomyłkę odpowiada ojciec mojego bohatera, który po intensywnym świętowaniu narodzin syna nie mógł sobie przypomnieć właściwego dnia. Tak czy owak, prawdopodobnie zawinił alkohol spożywany nieumiejętnie (bo pity z umiarem – jak często Himilsbach powtarzał, podobno za Tuwimem – nie szkodzi nawet w dużych ilościach). Żona aktora twierdziła natomiast, że Jan świętował swoje urodziny zawsze na początku maja. Sam zainteresowany zwykł komentować to w charakterystyczny dla siebie sposób: „Jeden dzień w tą, jeden dzień w tamtą, co to za różnica!?”. I konsekwentnie pozostał wierny kreacji rzeczywistości do końca żywota – nie ustalono dokładnej daty jego śmierci. Prawdopodobnie przyszła 11 lub 12 listopada 1988 roku.

Już samo zestawienie zawodów, którymi się zajmował: kamieniarz, pracownik kopalni i piekarni, pomocnik gajowego, rębacz, poławiacz śledzi na kutrze rybackim, ślusarz, palacz, grabarz, niedzielny poeta, pisarz z awansu społecznego i aktor--naturszczyk, stanowi mieszankę wybuchową. Na pytanie, za kogo się uważa, odpowiadał: „Mogę powiedzieć, że jestem aktorem i dać telefon do wytwórni; mogę powiedzieć, że piszę zawodowo i pokazać legitymację ZLP, mogę też powołać się na zakład kamieniarski, gdzie powiedzą: «Pracował u nas i chętnie możemy go znowu przyjąć»”.

Swój życiorys, który przy różnych okazjach opowiadał, za każdym razem modyfikował i przedstawiał jego kolejną wersję. Nie przejmował się faktami, które uważał za mało istotny szczegół. Przyłapany na nieścisłościach z rozbrajającą szczerością mówił: „Ile można pier*ć to samo!”.

Ewie Berberyusz z tygodnika „Film” w chwili szczerości powiedział: „Ja właściwie składam się z setek pomysłów setek ludzi. A głównym pomysłodawcą Jana Himilsbacha jest niejaki Jan Himilsbach”.

Jego całe życie było kreacją. Krzysztof Mętrak twierdził, że na trzeźwo Himilsbach zastanawiał się, co ma po pijaku powiedzieć. Nałożył maskę, którą z całą premedytacją obnosił i pokazywał innym, wiedząc, że się na to nabierają. A tak naprawdę był wnikliwym obserwatorem i miał niesamowitą wrażliwość. Henryk Bereza powiedział o nim: „ Himilsbach swoje prawo pisania tak, jak mu się podoba, opłacił swoim życiem nie do pozazdroszczenia. Przywileju tak swobodnego bawienia się literaturą nikt nie przyznaje. Taki przywilej można sobie uzurpować i tylko wtedy, gdy się jest gotowym jak Himilsbach znosić takie życie, jakie on znosi – i zdaje się – lubi. Tylko wtedy można pisać tak jak się chce: źle, dobrze, mądrze, głupio, z sensem, bez sensu, prawdziwie i nieprawdziwie”.

Niniejsza publikacja jest zbiorem anegdot i opowiastek o niezwykłym artyście. Mniej lub bardziej prawdopodobnych. Zmyślonych i prawdziwych. Taki obraz Jana Himilsbacha w społeczeństwie funkcjonuje do dziś, choć minęło ponad trzydzieści lat od jego śmierci. Tak jest postrzegany i tak został zapamiętany. Oddałem w niektórych miejscach głos samemu bohaterowi, bo nikt tak jak on nie potrafił gawędzić. Historia zatoczyła koło. Zanim stał się osobą publiczną, słynął w Warszawie z opowiadania przeróżnych historyjek i legend osnutych na własnych przeżyciach, które dopiero po pewnym czasie z mozołem spisywał i publikował. Dziś jego legenda znów ożywa. Mnożą się niebywałe wręcz opowieści o przygodach tej nietuzinkowej osoby.

Nie ma chyba w dziejach polskiej kultury drugiej takiej persony, która byłaby inspiracją tylu anegdot i opowiastek. Opowiadania te żyją własnym życiem. Jedno jest niezmienne: ich bohaterem jest zawsze ten sam facet we flanelowej koszuli z nieodłącznym petem w ustach i siarczyście przeklinający – Jan Himilsbach.

Ryszard Abraham, Warszawa, kwiecień 2022 rokuDzień ślubu cywilnego z Barbarą, czyli Basicą – już za 20 lat wezmą ślub kościelny, Warszawa, 1975 r.

Co jest życiem, co nadużyciem

1

Przyszedł na świat w 1931 roku w Mińsku Mazowieckim. Ojca nie pamiętał, matka zmarła, gdy był małym chłopcem. Przygarnęła go przyjaciółka rodzicielki, Mańka Pędzel. Wychowywał się w trudnych warunkach. Brakowało wszystkiego, nawet obuwia. Mańka zwykła mawiać: „Skoro apostołowie chodzili boso, to i ty możesz”.

Jako dziecko musiał pomagać w utrzymaniu domu. Wraz z kolegami kradł węgiel z przejeżdżających pociągów towarowych. Kilkoro jego przyjaciół przypłaciło życiem te rabunki. Bezpieczniejsze było buchnięcie z jadącego wozu buraków, które później służyły jako pożywienie dla rodziny.

– Tak mi to weszło w krew, i nie tylko mnie – opowiadał po latach – że jak się skończyła wojna, to okradaliśmy Rosjan, którzy wracali obładowani łupami. Tak zaczęło mi się w życiu powodzić. Młodość przehulałem, a resztę życia zachowałem sobie na czarną godzinę.

2

W autobiograficznym opowiadaniu Kombatanci Himilsbach opisał swoją alkoholową inicjację, która podobno przypadła na dzień 12 września 1939 roku, krótko przed wkroczeniem do Mińska Mazowieckiego wojsk niemieckich. Wówczas matka Jasia urządziła kolację dla trzech naszych żołnierzy. To oni właśnie wpadli na pomysł, aby poczęstować alkoholem małego Janka. – „To dziecko – oponowała jego matka. – Dziecko, ale Polak, i pić musi” – kategorycznie orzekli żołnierze. Od tamtej pory picie stało się dla niego patriotycznym obowiązkiem. Himilsbach ze wstrętem spoglądał więc na niewyskokowe trunki, mówiąc:

– Wody nie piję, bo w wodzie rybki się pier*ą.

3

Pozostawiony bez opieki, samotny, przez nikogo nieszukany, wyruszył w wędrówkę po kraju, imając się różnych dorywczych zajęć, często nocując pod gołym niebem i popadając w konflikt z prawem. Skutkowało to pobytami w ośrodkach dla trudnej młodzieży, aresztach i więzieniach. Z domu poprawczego za dobre sprawowanie wysłali go do kamieniołomów. Tam nauczył się podstaw fachu kamieniarskiego. Ciężka fizyczna robota, ale bardziej przez Jana szanowana niż znienawidzona praca na roli przy wykopie buraków. Początki w kamieniarstwie wspominał w jednym z wywiadów:

– Przeważnie nam się nie chciało. Zwłaszcza że odkryliśmy niedaleko stary, zalany wodą kamieniołom na terenie dawnego obozu Gross-Rosen. Tam walało się sporo gotowych bloków, trzeba było tylko trochę z wierzchu oskrobać. Pchaliśmy nasze wózki w tamtą stronę, a z powrotem właziliśmy na kamienie. Z góry fajnie się zjeżdżało. A w niedzielę chodziliśmy nad ten zatopiony kamieniołom i spuszczaliśmy wózki po szynach. Przyjemnie było patrzeć, jak ten ciężki wózek leci po szynach, nabiera szybkości, potem fruwa w powietrzu i wali się do 70-metrowego dołu. Najpierw było słychać plusk wody, a potem ogromna fontanna strzelała pod niebo. To była frajda i czysty wandalizm. Ale nie mieliśmy nawet radia, a z nudów człowiek może wszystko zrobić.

4

Wszystkie drogi prowadzą do domu, więc i Jan ponownie zawitał w rodzinne okolice. W opowiadaniu Droga kariery, opartym na autentycznym wydarzeniu z curriculum vitae autora i aktora, czytamy, że w Mińsku Mazowieckim pracował jako grabarz na cmentarzu:

,,Miałem przed sobą świetną przyszłość jako starszy grabarz, tym bardziej że z jednej strony byłem partyjny, a z drugiej należałem do kółka różańcowego. Gdybym wtedy był nie rozrabiał i siedział cicho na miejscu jak człowiek, to z czasem mogłem zostać nawet kwaterowym, mieć swój rejon na cmentarzu, gdzie nikt oprócz mnie i dyrektora zarządu cmentarza nie miał nic do gadania, ale to już tak w życiu bywa, że jak ktoś głupi ma chleb, to jeszcze szuka bułki. Tak samo było i ze mną. Miałem robotę jak się patrzy, świeży grosz w kieszeni, nikt się do mnie nie przypieprzał, co w życiu człowieka ma również niemałe znaczenie, i kiedy wydawać by się mogło, że do szczęścia brak mi tylko ptasiego mleka, właśnie wtedy odbiła mi szajba. Napisałem kilka wierszy, cholera wie po co, i to mnie zgubiło”.

5

Zanim na dobre zajął się pisaniem, nadal przeżywał niezliczone przygody.,,Himilsbach twierdził – pisze Janusz Głowacki – że raz uciekał łódką przez Bałtyk, a kiedy dogonili go motorówką żołnierze z Wojsk Ochrony Pogranicza, długo bronił się wiosłem, ale ostatecznie złapali go na lasso. Ponieważ był pijany i upierał się, że zabłądził, potraktowano go łagodnie. Zaprowadzono na komisariat, gdzie mieszkało dwóch milicjantów kawalerów. Wybierali się na ślub kolegi, więc zostawili Janka samego, prosząc, żeby przyjmował telefony. Rano go z wdzięcznością wypuścili”.

6

Aktor-kamieniarz przez wiele lat nie posiadał dowodu osobistego, a legitymował się wycinkiem z prasy informującym o zagubieniu przezeń dokumentu tożsamości. Za to z pieczołowitością przechowywał certyfikaty poświadczające jego wykształcenie:

– świadectwo ukończenia kursu kamieniarskiego, wydane przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu (nr 9014/51), świadczące o odbytych 414 godzinach praktycznych i stawieniu się w dniach 26 i 28 lutego 1949 roku na egzaminie, który zakończył się oceną dostateczną; wydane w Strzegomiu 1 marca 1949 roku;

– legitymację członka Związku Literatów Polskich (nr 1394), wydaną 22 stycznia 1980 roku i podpisaną przez prezesa Jarosława Iwaszkiewicza.

Najsłynniejszy w PRL-u naturszczyk dwa lata przed śmiercią wstąpił w szeregi zawodowych aktorów i otrzymał:

– dyplom aktora estradowego (nr TE-III-1121/24/86), poświadczający pozytywne zdanie egzaminu w dniu 13 października 1986 roku przed Państwową Komisją Egzaminacyjną dla artystów estrady i członkami Ministerstwa Kultury i Sztuki (departament teatru i estrady) pod przewodnictwem Lecha Terpiłowskiego i Jerzego Bisiaka. Dyplom wydano 30 grudnia 1986 roku.

7

Himilsbach często się przechwalał, że pracował przy odbudowie Warszawy ze zgliszczy wojennych: Starówki, MDM. Udowadniał to, podając przykłady elementów ozdobnych i fragmentów rzeźb, które rzekomo wyszły spod jego dłuta. Odbył ze Zbigniewem Jerzyną rozmowę na ten temat:

– Wtedy był zapał, entuzjazm. Nigdy nie zapomnę, jak ustawialiśmy kolumnę Zygmunta na placu Zamkowym.

– To symboliczny moment…

– A wiesz, jak ją ustawialiśmy? Tak na oko.

– Czyli jak?

– W kilkunastu chłopa, grube liny i … panie Heniu, trochę w lewo, panie Jasiu, ciut w prawo… I stoi do dzisiaj – podsumował Himilsbach.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: