Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Hipnoza w terapii, czyli hipnoterapia dla odważnych - ebook

Data wydania:
18 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hipnoza w terapii, czyli hipnoterapia dla odważnych - ebook

Autorka odkrywa przez czytelnikami niektóre tajemnice swojego gabinetu, pokazuje, jak pomaga klientom w lepszej organizacji wewnętrznego świata doświadczeń, przeżyć, emocji i decyzji; podkreśla rolę hipnoterapii w leczeniu zaburzeń odżywiania, ilustrując ją bajką dla anorektyczek i bulimiczek. Uczy, w jaki sposób porzucić traumy, cierpienie i wyzwolić się od współuzależnienia. Pomaga dzieciom pozbawić się lęku przed dentystą, zjawami i innymi strachami.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397287914
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Trzy, dwa, jeden… śpij! Czyli zamiast wstępu

Ktoś powiedział:

– Wprowadza nas w trans.

Ktoś inny odrzekł:

– Przeciwnie, wybudza nas z transu.

R.A. Wilson, _Z powrotem na Ziemię_

Do napisania tej książki skłoniły mnie godziny sesji z moimi pacjentami/klientami, niezwykłe historie, jakie mi opowiedzieli oraz zmiany, jakie zadziały się w nich oraz w ich życiu. A także, _last but not least_, ogólny brak świadomości czym jest hipnoza i hipnoterapia, nawet wśród osób, które się do mnie zgłaszają.

Kiedy ludzie pytają mnie, czym się zajmuję, i odpowiadam, że hipnoterapią, nie ma człowieka, który nie ponawiałby pytania, tylko tym razem z takim wyrazem twarzy, który ma mi zasugerować, że się na pewno przejęzyczyłam.

Nawet ostatnio dziennikarka, która przeprowadzała ze mną wywiad do pewnej gazety, zapytała mnie znienacka: „A co Twoi rodzice na to, że zajmujesz się hipnozą?”. I to takim zaniepokojonym głosem, jakby chciała się dowiedzieć, czy moi rodzice wiedzą, że jestem seryjnym mordercą. Kiedy padło to pytanie, miałam 40 lat, więc ze zdumieniem przetarłam uszy (robię to gorliwie jak Kaczor Donald – wkładam jeden koniec chusteczki do ucha i wyciągam go drugim, bo nie wierzę, że to słyszę). I od razu przypomniałam sobie scenę z serialu _Alternatywy 4_, kiedy dyrektor spółdzielni mieszkaniowej każe przynieść ponad sześćdziesięcioletniemu mężczyźnie, ubiegającemu się o przydział mieszkania, zaświadczenie od nieżyjących rodziców, że lokum jest mu na pewno potrzebne. Lepiej niż u Barei! – myślę.

Chcę Ci przez to powiedzieć, Drogi Czytelniku, że hipnoza i hipnoterapia nie cieszą się w polskim społeczeństwie wielką popularnością. Powiedziałabym nawet, że cieszą się wielką i irracjonalną niepopularnością podszytą dreszczykiem lęku, nie licząc tych nagłych zrywów, kiedy w telewizji śniadaniowej, gdzieś pomiędzy gorliwą dyskusją o nowych metodach smażenia kotleta a śmiertelnie poważną konwersacją na temat właściwej długości nogawek spodni tej wiosny i nowym obowiązującym kształtem marchewki zatwierdzonym po dziesięciotygodniowych obradach przez Unię Europejską, jakiś biedny, spocony specjalista tudzież ekspert od hipnozy ma minutę i 42 sekundy, żeby przekonać dziwnie na niego patrzących gospodarzy programu śniadaniowego, że hipnoza działa.

Wtedy ludzie nagle zapominają, że „hipnoza jest straszna”, że mogę „wyprać komuś mózg”, że „można się nie obudzić”, że „można zrobić komuś krzywdę” i że „tak naprawdę to hipnoza nie istnieje” i zgłaszają się na terapię.

Wiadomo: telewizja kłamie.

Ale poza takimi narodowymi zrywami, które tak, jak szybko wybuchły, tak szybko ucichają, oprócz pacjentów otwartych i pozbawionych obaw spotykam się z różnymi opiniami i strachem przed hipnozą. Te z kolei reakcje upewniają mnie w przekonaniu, że fantazja jest jak Kosmos – nie ma granic.

Pewnego razu trafiła do mnie w środku nocy pewna pani, która błagała mnie przez telefon o natychmiastowe spotkanie, bo „sprawa jest pilna”. Ponieważ byłam wtedy piękna, młoda i głupia, zgodziłam się. Pani przyjechała nie tylko spóźniona dwie godziny, ale kiedy w końcu dotarła razem z mężem, zaczęła kłócić się z nim w mojej obecności, nie przebierając w słowach. Mąż bowiem, patrząc na mnie wzrokiem mordercy w afekcie, próbował ją ze wszech sił odwieść od zamiaru poddania się hipnozie, wykrzykując: „Ona _(czyli Ela Szwaczkiewicz – przyp. red.)_ zrobi z ciebie roślinę…”, „Wypierze ci mózg…”, „Jak to zrobisz, już nigdy się do ciebie nie odezwę”. Wobec takiego skandalu miałam już ich wyrzucić za drzwi, kiedy nagle pani zaczęła mnie wypytywać, czy nie zrobię jej krzywdy, czy nie wypiorę jej mózgu i czy ona się obudzi.

Kiedy porozmawiałam z nią i wszystko jej dokładnie wyjaśniłam, zrobiła minę, jakby to mnie zależało na tym, aby ona poddała się hipnozie i powiedziała:

– No dobra, spróbuję, ale ja i tak w hipnozę nie wierzę.

Poczułam wówczas nieodpartą ochotę, żeby ją udusić, ale pohamowawszy swoje mordercze instynkty, rzekłam:

– W takim razie skoro hipnoza nie istnieje, to tym bardziej nie ma się czego bać, czyż nie?

Ona, jakby tego nie słysząc, odpowiedziała:

– Wie pani co…? Tak na panią patrzę i widzę, że mózg u pani działa, a mówiła pani, że była pani wielokrotnie hipnotyzowana. W takim razie mnie też się nic nie stanie.

I tym zaskakującym argumentem sprawiła, że rozwiały się jej wszelkie obawy.

Kiedyś, po wyprowadzeniu pewnego pana z transu, zapytałam:

– I jak się pan czuje?

– Dobrze – odpowiedział. – Ale ja nie byłem w hipnozie.

– Dlaczego pan tak uważa?

– Bo przecież – odpowiada pan z rozbrajającą szczerością – w telewizji widziałem pokaz, że jak się jest w hipnozie, to się skacze, i robi bardzo dziwne rzeczy, a ja tego nie robiłem…

Kiedyś zadzwoniła do mnie pogrążona w wielkim smutku matka pewnej dziewczyny, że córka zadaje się z chłopakiem, z którym nie powinna. Pytam, jak mogę jej pomóc, a ona mówi, że ma taki pomysł: przywiezie do mnie córkę, mówiąc, że to wizyta u dentysty, potem ja ją siłą zahipnotyzuję w gabinecie, i zanim się spostrzeże, wtłoczę jej do głowy, że ma się odkochać, a potem wyjdzie z hipnozy i będą żyć długo i szczęśliwie, a jak przyjdzie odpowiedni czas, kochana mamusia wybierze jej odpowiedniego kandydata na życiowego partnera.

Nie wspomnę już o nagminnych przypadkach, kiedy ktoś prosi mnie o zahipnotyzowanie członka rodziny, który ma problemy z alkoholem. Kiedy pytam, czy ten potencjalny klient ma świadomość swojego problemu i chce się leczyć, zazwyczaj słyszę w odpowiedzi, że nie i wcale się do mnie nie wybiera. I dlatego jestem proszona o wizytę domową, bym ukradkiem i znienacka zahipnotyzowała biednego delikwenta, żeby przestał pić…

Te wszystkie i inne przypadki, których nie będę tu przytaczać, żeby wrażliwemu Czytelnikowi oszczędzić wytrzeszczu oczu, sprawiły, że uświadomiłam sobie, jak mają się hipnoza i hipnoterapia w polskim społeczeństwie, z czego wcześniej zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, żyjąc w błogiej naiwności. Teraz już wiem, że to wolne żarty. Zaczęłam się jednak zastanawiać: dlaczego tak jest?

Gdy przeciętny Polak słyszy słowo „hipnoza”, w jego głowie zaczynają powstawać przeróżne dziwne fantastyczne, magiczne bądź enigmatyczne i tajemnicze obrazy. Hipnoza często kojarzy się ludziom z parapsychologią, wróżkarstwem, a nawet magią, oszustwem, złymi mocami, szarlatanerią. Jeśli już człowiek coś tam o hipnozie wie, to najczęściej myśli, że hipnoterapeuta to ktoś, kto odkrywa poprzednie wcielenia. Te skojarzenia są zasługą różnych przekazów i interpretacji wkładanych do głów przeciętnych ludzi – od oczerniania hipnozy przez Kościół katolicki, który w Polsce miał zawsze wielkie wpływy, przez amerykańskie filmy klasy B, w których hipnotyzer jest złą postacią i wprowadza ludzi w stan hipnozy, by pod jej wpływem dopuszczali się złych uczynków, aż po najbardziej medialną i popularną formę hipnozy – hipnozę sceniczną, która w spektakularny sposób pokazuje w telewizji, co można zrobić z człowiekiem. Również sami hipnotyzerzy w grubych tomiszczach traktują o tym, jak ich pacjenci odkrywali w sobie podczas sesji poprzednie wcielenia.

Oczywiście wśród hipnotyzerów mogą znaleźć się szarlatani, tak jak wśród lekarzy konowały, a wśród polityków zdrajcy, a wśród urzędników mafiosi, dlatego rozważania, czy hipnoza jest zła, czy nie, pominę, ponieważ to dla mnie dobre narzędzie do pomocy udzielanej sobie (autohipnoza) albo ludziom (hipnoterapia). Nie zastanawiam się też, czy prosić księdza o pozwolenie na używanie noża, bo przecież nóż jest zły (można nim zabić). Ale też można nim pokroić chleb i się nim podzielić, albo nawet zjeść samemu i dzięki temu nie umrzeć z głodu. Rozkminianie tego typu zagadnień to dla mnie demagogia i na szczęście nie wchodzi w zakres moich zainteresowań.

Co do hipnozy estradowej czy scenicznej… Czytelnik powinien uświadomić sobie, że to zupełnie inny rodzaj hipnozy niż ta terapeutyczna. Po pierwsze: hipnoterapia (czyli hipnoza terapeutyczna) nie jest tak spektakularna jak hipnoza na scenie. Ba! Ona w ogóle nie jest spektakularna. Klient leży albo siedzi, coś tam gada, czasem słucha, czasem trochę popłacze, czasem się zaśmieje. I tyle. Z kolei hipnotyzer sceniczny ma za zadanie sprawić, aby zahipnotyzowany zachowywał się jak najbardziej widowiskowo, bo główną intencją tego jest zabawa i rozrywka zapodana publiczności.

Tą formą hipnozy w ogóle się nie zajmuję, ponieważ uważam ją za mało ciekawą. O wiele bardziej interesuje mnie człowiek, który poszukuje samego siebie wśród swoich automatyzmów, wewnętrznych przekonań, trudnych wspomnień, lęków, dziwnych wyobrażeń, snów i tego wszystkiego, co się w nim znajduje. To dla mnie wielki osobisty sukces, kiedy wiem, że swoją pracą przyczyniam się do tego, że ktoś układa swoje puzzle, przeżywa własną eurekę. Na tym właśnie skupia się hipnoza terapeutyczna, bo jej intencja to nie zabawa, tylko terapia albo uzyskiwanie określonego wpływu na samego siebie (w przypadku autohipnozy).

Co do hipnozy wcieleniowej – istnieje wiele książek, w których hipnoterapeuci spisują grube stronice wspomnień przeszłych wcieleń swoich pacjentów. Niektórzy z moich kolegów hipnoterapeutów się z tego śmieją. Jestem daleka od drwin, gdyż naukowe podejście do rzeczywistości i tłumaczenie wszystkiego w sposób racjonalny to jedynie złudzenie, że wyjaśniliśmy sobie tajemnicę, jaką jest życie i los człowieka. Niemniej należy zwrócić uwagę na to, że wartość naukowa takich relacji równa się zeru. To znaczy: nie da się udowodnić, że ten człowiek faktycznie przeżył to przed wiekami, nie zmyśla i nie konfabuluje. Dlatego nauka nie interesuje się takimi przypadkami, ponieważ nie zdoła ich w żaden sposób zweryfikować. Relacje owe pozostają więc, jak religia, kwestią wiary.

Kolejny zarzut sceptyka: osoby doświadczające wspomnień hipnotycznych zawsze w przeszłości bywają (tak relacjonują) królami, możnowładcami, faraonami, cesarzami czy wpływowymi osobami znanymi z kart historii. Nikt nie wspomina, że w poprzednim wcieleniu żył jak zwykły człowiek. Albo wręcz odwrotnie: pojawiają się zapisy ofiar – czarownic palonych na stosie, Żydów straconych w krematorium, biednych cierpiętników niesłusznie skrzywdzonych przez innych, „Chrystusów”. Wobec tego nasuwa się pytanie: do jakich terapeutów i na jakie terapie chodzą ci, którzy byli katami – esesmanami, gestapowcami, judaszami i innymi „złymi” ludźmi. Bo, jak widać, nie na hipnoterapie. To bardzo interesujące zjawisko psychologiczne.

Jednak w moim odczuciu nieistotne, czy te indywidualne przeżycia są prawdą, czy fałszem, i czy można je udowodnić. w terapii nie chodzi bowiem o historyczny zapis, ale o subiektywne odczucia i przeżycia człowieka. Jeżeli komuś odkrycie, że był Marią Antoniną, przynosi ulgę lub powoduje korzystną zmianę w jakimś aspekcie jego życia, uwalnia ważne dla tego człowieka emocje, to staje się to ważne i warte zbadania.

W swojej praktyce hipnoterapeutycznej mało zajmuję się odkrywaniem poprzednich wcieleń, chyba że ktoś z taką intencją przychodzi na sesję albo spontanicznie podczas spotkania takie przeżycia się w kliencie objawią. Zazwyczaj pacjenci pytają mnie po takiej sesji, czy to możliwe, że tak się zadziało. Odpowiadam: to możliwe, że to nasze poprzednie wcielenie, ale, według moich przemyśleń, możliwe również, że to przeżycia naszych przodków, które ze względu na swój ładunek emocjonalny (jeśli historie były dramatyczne) odcisnęły na nas takie piętno, że po prostu w nas żyją. Wtedy, co wielokrotnie obserwowałam, przeżycie poprzednich wcieleń w hipnozie pomaga klientom, aby odeszły wraz z emocją, która w nich była.

Słowo „hipnoza” wywołuje w ludziach obraz czegoś niespotykanego i niezwykłego ale człowiek nie zdaje sobie sprawy, że hipnoza znajduje się wszędzie. Dosłownie wszędzie. I że bywa w mniejszym lub większym stopniu świadomie lub nieświadomie wykorzystywana przez innych i przez nas samych.

Hipnoza to fenomen psychologiczny. I to na tyle tajemniczy i do końca niezbadany, że nie istnieje jedna jej kompleksowa definicja akceptowana przez ogół badaczy. Definicji hipnozy funkcjonuje wiele, a samo zjawisko ludzkość zna od swoich początków. Hipnoza wydaje się tajemnicza, ale otacza nas wszędzie. Jeśli przyjąć jako definicję hipnozy tę, którą zaproponował Dave Elman¹, to na chłopski i babski rozum brzmi ona mniej więcej tak: hipnoza to taki stan, w którym przestajesz myśleć krytycznie, a Twoje myślenie, postrzeganie rzeczywistości i nawet działanie charakteryzują się wybiórczością, selektywnością. Po głębszym namyśle wychodzi na to, że wpadamy w stan hipnozy wiele razy w ciągu dnia. Hipnotycznie oddziałuje na nas społeczeństwo, rodzina, przyjaciele, media, social media, reklamy, ale także my sami wpływamy na siebie w sposób hipnotyczny. Im mniej jesteśmy tego świadomi, tym bardziej działają na nas te czynniki, a potem dziwimy się, że postąpiliśmy w taki czy inny sposób. Albo przeciwnie: tłumaczymy się przed sobą, że postąpiliśmy tak, bo przecież inni też tak robią.

Jedna z moich pacjentek przed podjęciem studiów dziennikarskich pisała namiętnie od dzieciństwa wszelkiego rodzaju opowiadania. Wygrywała różne konkursy literackie, zdobywała nagrody a potem na studiach rzuciła pisanie całkowicie.

Kiedy ją zapytałam dlaczego, odpowiedziała, że jest w tym beznadziejna. Drążyłam, jak doszła do takiego wniosku. A ona mi na to, że dowiedziała się o tym na studiach dziennikarstwa, na które poszła właśnie dlatego, że pisanie było jej pasją, i chciała związać z tą pasją swoje życie zawodowe.

– Ale wcześniej pisała pani przecież i wygrywała konkursy, więc nie może być pani beznadziejna w pisaniu. A ona mi na to odpowiedziała poważnie i szczerze:

– Tak, ale wtedy nie wiedziałam, że jestem beznadziejna. Ale teraz już o tym wiem, bo powiedziała mi o tym jedna z moich wykładowczyń. Więc nie piszę już, bo po co?

Jak widzisz, Czytelniku: to nic innego jak hipnoza. I to bardzo skuteczna. Młoda, niepewna siebie dziewczyna usłyszała od kogoś, kogo uznawała za autorytet, że pisze beznadziejnie i od tamtej pory spełnia cudze oczekiwania. Realizuje usłyszaną sugestię, bezwzględnie i całkowicie bezrefleksyjnie. Jej absolutna wiara w autorytety, absolutna wiara w to, że jest gorsza od innych (z takim problemem zgłosiła się na terapię), doprowadziła ją do porzucenia czegoś, co dawało jej radość, satysfakcję i z czym wiązała swoją zawodową przyszłość.

Jesteśmy hipnotyzowani przez rodziców. Przyjmuję całe tabuny dorosłych pacjentów i pacjentek, które przychodzą z płaczem i mówią przez łzy:

„Mam młodszą siostrę i tata zawsze powtarzał, że z niej będzie coś dobrego, bo ona jest mądra ładna i zdolna, a ze mnie nic nie będzie, bo jestem głupia. I właśnie tak się czuję. Całe życie czuję się gorsza od innych”. Albo: „Mama zawsze mi powtarzała, że jestem tłusta. I miała rację. Sama pani widzi, jak wyglądam”. I mówi to ważąca 40 kilogramów kobieta, ale ile by nie wskazywała waga, ciągle czuje się gruba. Albo przeciwnie: to samo opowiada mi inna kobieta, z bardzo widoczną nadwagą. Ale w obu przypadkach realizowana jest hipnotyczna sugestia kochanej mamy, bo każda z pań podświadomie udowadnia sobie, że mama miała rację. Bo przecież mama zawsze ma rację.

Jesteśmy hipnotyzowani przez producentów dóbr wszelakich, którzy próbują nas przekonać, że ich produkt to ten najlepszy. Musisz go mieć, ponieważ jego posiadanie sprawi, że staniesz się wyjątkowy, Twoje życie stanie się lepsze, poczujesz się szczęśliwszy i pełnowartościowy. I będziesz tak atrakcyjny jak James Bond albo tak piękna jak trzynastoletnia modelka reklamująca krem przeciwzmarszczkowy dla pań 50+.

Jesteśmy hipnotyzowani przez politykę społeczną. W Polsce od wielu lat wmawiano kobietom, że będą lepsze, jak zrobią karierę, bo „siła jest kobietą”. Teraz wmawia się nam, że o równość między płciami trzeba walczyć, i że nie ma żadnej różnicy między płciami, a w ogóle, że płci jest kilkadziesiąt, a może nawet i kilkaset. Ta hipnoza postępuje i w tym temacie zahipnotyzowanych jest coraz więcej ludzi .

W kontekście powyższych rozważań pracę moją oraz każdego innego hipnoterapeuty należałoby raczej nazwać odhipnotyzowaniem a nie zahipnotyzowaniem. Albo odczarowaniem zaczarowanych ludzi².

W _Spotkaniach z wybitnymi ludźmi_ Gurdżijew opowiada, jak był kiedyś świadkiem następującej sceny: kilku chłopców narysowało wokół młodego Jezydy krąg, a „zaklęty” w kręgu Jezyda nie był w stanie z niego wyjść. I trwało to tak długo, dopóki nie znalazł się ktoś, kto przerwał krąg. Oczywiście nie istniały żadne racjonalne powody, dla których chłopiec nie mógł opuścić narysowanego kręgu. Nikt nie używał wobec niego siły, aby go zmusić do pozostania w nim. Zaciekawiony Gurdżijew przeprowadził później kilka eksperymentów na innych Jezydach i za każdym razem sytuacja rozwijała się tak samo – „zaklęty” w kręgu nie potrafił z niego wyjść. Kiedy takiego nieszczęśnika wyciągano z kręgu siłą, zapadał on w stan katalepsji i trwał w nim nie mniej niż kilkanaście godzin, przy czym, aby go podnieść, należało użyć nieproporcjonalnie więcej siły niż normalnie do przeniesienia człowieka, nawet bezwładnego.

Przytaczam ten przykład, ponieważ podczas lektury książki Gurdżijewa przyszło mi do głowy, że właśnie tak symbolicznie wygląda sytuacja zahipnotyzowanego człowieka. Z jakiegoś powodu nie może on czegoś zrobić, czegoś się boi, coś go hamuje, coś mu nie pozwala, coś go ciągnie w dół. I nie są to racjonalne powody. Nikt nie stosuje też wobec niego siły. A jednak działa, coś co trzyma go w zaklętym kręgu własnej niemocy, nie pozwalając mu go opuścić.

Czasami spotykam ludzi, którzy ostentacyjnie wykrzykują: „Mnie nie da się wprowadzić w hipnozę. Jestem niepodatny”. Człowiek, który tak mówi, jest podwójnie bezbronny wobec wszelkiej hipnozy, ponieważ nie ma świadomości wpływów, jakim ulega. Sądzi, że myśli, uczynki i słowa pochodzą od niego samego, tymczasem to złudzenie. w rzeczywistości powtarza zasłyszane opinie i frazesy, odtwarza pożyczone emocje i przewija w głowie cudze twierdzenia. Nieświadomie powiela wzorce relacji, jakich wyuczono go w domu, przyjmując role, jakich się od niego oczekuje. Gra rolę ofiary, kata, silnej kobiety, bohatera, nieudacznika, Casanovy, samotnika, brzyduli, mądrali, świętego, biednego inwalidy i wszelkie inne, które sam, Drogi Czytelniku, możesz poprzez obserwację, siebie bądź innych, dostrzec.

Człowiek bez przerwy ulega zewnętrznym wpływom, nawet jeśli tego nie chce. Działają na niego: moment doby i pora roku, przestrzeń, w której przebywa, ludzie, z którymi się zadaje, atmosfera społeczna kraju, w którym żyje, polityka, jedzenie, które spożywa, hormony, które wytwarza, przedmioty, jakimi się otacza, obrazy, które widzi i słowa, które słyszy oraz te, które sam wypowiada. Od urodzenia (albo i jeszcze wcześniej) jest bombardowany przeróżnymi przekazami, i tysiącami informacji, czy tego chce, czy nie.

Zadanie hipnoterapii to pomóc człowiekowi w wyjściu spod tych wpływów, jakim nie chce ulegać, a jednak ciągle to robi, bo nieznana mu siła ciągnie go do tego, tak, jak w przypadku Jezyda obca moc nie pozwalała mu wyjść z narysowanego kręgu. Zadaniem hipnoterapii jest pomóc człowiekowi w tym, aby nauczył się w łatwy sposób ulegać wpływom wewnętrznym, czyli świadomie wpływać na samego siebie.

Hipnoterapia to nic innego jak przerwanie zaczarowanego kręgu. Na przykład gram rolę głupka, bo tak nauczono mnie w szkole i tego się ode mnie oczekuje. Żeby z niej wyjść, muszę spełnić dwa warunki: po pierwsze, zauważyć, że ją gram, a po drugie, odkryć, dlaczego to robię – co takiego sprawia, że znowu udaję, że jestem idiotą, co mnie do tego zmusza? Gdy obudzi się we mnie świadomość tego wpływu, przestanę mu ulegać, bo jak pisał C.G. Jung: „Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało twoim życiem, a ty będziesz nazywał to przeznaczeniem”.

Czasami jednak samo uświadomienie nie wystarczy i trzeba spełnić jeszcze jeden warunek – przeżyć emocje związane z powstałą traumą, fiksacją czy wydarzeniem inicjującym dany problem. Na przykład: wiem, że mam bulimię, bo uważam, że jestem brzydka i gruba. Ale mimo że to wiem, moja bulimia trwa. Dopiero ponowne przeżycie emocji związanych z powstaniem tego destrukcyjnego przekonania i przetransformowanie ich w pozytywne wyobrażenie na swój własny temat uwalnia od problemu – tak w wielkim skrócie.

Na hipnoterapię zgłaszają się zazwyczaj (choć nie jest to regułą) ludzie, którzy spełnili już pierwszy warunek, czyli wiedzą, że znajdują się pod wpływem czegoś, co im przeszkadza. Wbrew pozorom niełatwo dokonać takiego samoodkrycia. I Ty, Czytelniku, znasz zapewne alkoholików, którzy nie wiedzą, że nimi są, bo twierdzą, że nad swoim piciem panują, uzależnionych od nikotyny mówiących, że palenie to ich wybór, hazardzistów zapewniających, że skończą z grą, jak tylko się odegrają, anorektyczki zaklinające się, że nie jedzą, bo nie lubią jeść. I tak dalej.

Przy słowie wybór, które pozwoliłam sobie wyróżnić, chciałabym zwrócić Czytelnikowi uwagę na fakt, że wybór istnieje wtedy, kiedy nie ma nawyku. Natomiast w momencie, kiedy jakaś czynność staje się nawykiem, jak na przykład palenie papierosów, przestaje automatycznie być wyborem.

Zazwyczaj więc przychodzą do mnie ludzie, którzy są świadomi, że w nich dzieje się coś, co jakby znajduje się poza nimi i nad czym nie mają kontroli. Mnie jako hipnoterapeucie pozostaje więc punkt drugi – odkryć razem z zainteresowanym, dlaczego tak się dzieje, a także punkt trzeci – doprowadzić do ponownego przeżycia emocji i ich transformacji.

Człowiekowi, który nawet przy dostępnej mu pewnej dozie autorefleksji nie potrafi spojrzeć na samego siebie z boku, być wobec siebie obiektywny, trudno wniknąć w swoje psychiczne procesy, zwłaszcza że są one nieświadome (jak sama nazwa mówi – dzieją się poza świadomością) i nie ma on do nich świadomego dostępu.

Często ludzie pytają, czy każdego można zahipnotyzować. Tak, każdego, kto tego chce. Jeśli ktoś nie chce zostać zahipnotyzowany, to do hipnozy nie dojdzie. Chociaż faktycznie – niektórzy ludzie są bardziej podatni na hipnozę, inni mniej. Im bardziej człowiek otwarty, ufny, inteligentny, o dużej wyobraźni, tym bardziej podatny na hipnozę. Trudno zahipnotyzować ludzi, którzy są zamknięci, nie rozumieją komunikatów w danym języku, mają małą wyobraźnię, są przestraszeni, zamknięci, sztywni i nieufni. Trudno zahipnotyzować ludzi, którzy nie ufają terapeucie, boją się zostać oszukani, którym trudno mówić o własnych emocjach w sposób szczery. Trudno hipnotyzować ludzi, którzy są samokrytyczni i krytyczni wobec innych. Trudno hipnotyzować ludzi, którzy traktują wszystko bardzo serio i którzy przychodzą z takim nastawieniem, że od sesji zależy całe ich życie, ponieważ wytwarzają w sobie wtedy tak wielkie napięcie, jakby mieli zdawać najważniejszy egzamin w życiu – i to napięcie buduje w nich strach, krytycyzm i niepokój, że na pewno się nie uda. I najczęściej tak się wtedy dzieje.

Kiedyś mój gabinet odwiedziła pani w średnim wieku szczycąca się wysoką pozycją zawodową, ubrana w najlepsze kreacje, a jej skórzane kozaki kończyły się niemalże przy samej pupie. w swoich oczach perfekcyjna i idealna, miała wizerunek zgodny z najnowszymi trendami. Istniał tylko taki mały problemik: od 30 lat jest bulimiczką – najada się i wymiotuje, ale w sumie to nie tak źle, bo dzięki temu może jeść, co chce i jednocześnie zachować szczupłą sylwetkę. Wilk syty i owca cała. Choć zazwyczaj noszę spódnice i sukienki, wtedy założyłam za duże i potargane dżinsy. Pamiętam, jak spojrzała na mnie i oceniła ze szczerym poczuciem wyższości. Wiedziałam, że ta sesja będzie bardzo trudna i z pewnością usłyszę, że nie sprostałam jej oczekiwaniom. Nikt bowiem nie chce otwierać się przed kimś, kogo uznaje za gorszego lub głupszego od siebie, a już tym bardziej nie chce słuchać jego głupich mądrości. Oczywiście mogłabym przyjmować w zabytkowej willi ze złotymi klamkami, w stroju od Versace, ze szklaną kulą na środku pokoju, ze ścianami z marmuru i namalowanym trzecim okiem na czole.

I to w dodatku otwartym.

Zapewne działałoby to na podświadomość wielu pacjentów i byłoby mi łatwiej wprowadzić ich w trans. Ale nie robię tak, bo uważam, że pacjentom wcale nie ma być łatwiej. Po drugie zaś pacjent nie przychodzi do terapeuty po to, aby oceniać wystrój wnętrz albo stylizację czy makijaż. A jeśli przychodzi właśnie po to i według niego tak właśnie powinna wyglądać relacja z drugim człowiekiem i ze samym sobą – ma być grą pozorów – to w takim razie miejsce takich pacjentów jest u papieża w Watykanie albo na audiencji u angielskiej królowej. Tyle że królowa angielska zmarła w 2022 roku, a papież, z tego co mi wiadomo, nie zajmuje się hipnoterapią, i pewnie jeszcze długo nie będzie.

Ludzie boją się hipnozy. Ale kiedy zasiadamy przed telewizorem, to już po pięciu minutach, jak pokazują badania, naturalnie zapadamy w stan hipnotyczny. Nasze fale mózgowe zwalniają i jesteśmy podatni na sugestie. Chłoniemy informacje niemal bezkrytycznie, przyswajamy reklamy. Nie bez przyczyny producenci płacą niemałe pieniądze za reklamę w TV. Bo działa! Nawet wtedy, gdy myślimy, że jesteśmy świadomi, bo to tylko reklama i że niczego nie damy sobie wmówić… I nie kupimy.

Kiedy człowiek jest rozluźniony i zrelaksowany, a umysł zwalnia obroty, otwiera się dostęp do podświadomości, czyli do emocji, przeżyć, myśli, sytuacji i zdarzeń, jakie były jego doświadczeniem w całym życiu, nawet jeśli zapomniał o tym albo obraz wydarzeń mu się zamazał. w podświadomości, jak na kliszy: wszystko zostało zapisane. Kiedy znajdujemy się w stanie hipnozy, czyli transu, mamy dostęp do tego zapisu. Możemy go odtworzyć, przypomnieć sobie i na nowo przeżyć. Dzięki temu dostępowi do podświadomości możemy nie tylko dotrzeć do przyczyn i zdarzeń, które wywołały w nas różne nerwice, fobie, lęki i nałogi. Dzięki odtworzeniu i ponownym przeżyciu tych sytuacji można całkowicie się z nich wyleczyć, tak jakby zresetować umysł i odfiksować się.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: