Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Hippolyt Boratyński. Tom 3-4: romans historyczny Alex. Bronikowskiego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hippolyt Boratyński. Tom 3-4: romans historyczny Alex. Bronikowskiego - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 441 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

XVII.

Już od­głos dzwo­nów nie­szpor­nych pierw­sze­go dnia Bo­że­go Na­ro­dze­nia roku pań­skie­go 1548. prze­brzmiał po wszyst­kich ko­ścio­łach, i w ka­te­dral­nym i w siedm­dzie­się­ciu in­nych; sale kró­lew­skie­go zam­ku rzę­si­stem już świa­tłem ja­śnia­ły, a w bo­ga­to przy­ozdo­bio­nych kom­na­tach, ma­gna­ci pań­stwa i wie­lu za­gra­nicz­nych ksią­żąt i pa­nów, cze­ka­ło na uka­za­nie się Zyg­mun­ta Au­gu­sta. Taki był pod­ów­czas dwor­ski oby­czaj, że król po skoń­czo­nej służ­bie Bo­żej, uda­wał się na salę au­dien­cial­ną, a z nim ra­zem Kró­lo­wa mat­ka, jako go­spo­dy­ni tego dwo­ru, po­zdra­wia­ła przy­tom­nych. – Ale dzi­siaj Bona Me­dio­lań­ska nie po­ja­wi­ła się, a cho­ciaż czas zwy­czaj­ny już był upły­nął, wsze­la­ko nic jesz­cze nie ob­wiesz­cza­ło zbli­że­nia się Mo­nar­chy. Przy­tom­ni ku­piąc się w gro­ma­dy sta­li po­szep­tu­jąc i od­wra­ca­li wzrok od wy­so­kich po­dwo­ji od ga­le­ryi pro­wa­dzą­cej z kró­lew­skie­go sy­pial­ne­go po­ko­ju na salę, aby cie­ka­wie i po­dejrz­li­wie uwa­ża­li na minę i roz­mo­wę bliz­ko sto­ją­cych; Li­tew­scy pa­no­wie sta­li od­dziel­nie od wy­so­kiej szlach­ty ko­ron­nej; a wej­rze­nia, któ­re na sie­bie re­pre­zen­tan­ci obu­dwu na­ro­dów po­łą­czo­nych pod­jed­nem ber­łem wza­jem­nie rzu­ca­li, nie na­der były przy­ja­ciel­skie. Nie je­den z nich pro­wa­dził ręką po rę­ko­je­ści orę­ża do­by­wa­jąc go nie­co, jak gdy­by chciał się za­pew­nie o jego do­bro­ci na po­trze­bę, któ­ra może wkrót­ce na­stą­pi i po­glą­dał zu­chwa­łym wy­zy­wa­ją­cym wzro­kiem na mnie­ma­ne­go prze­ciw­ni­ka, jak gdy­by chciał go bacz­niej­szym uczy­nić na giest nie­przy­ja­zny.– Kie­dy nie­kie­dy otwie­ra­ły się drzwi od we­wnętrz­nych po­ko­ji a wszyst­kich oczy zwra­ca­ły się pręd­ko na wcho­dzą­ce­go; ale za­wsze był to tyl­ko kró­lew­ski po­ko­jo­wy, co na pal­cach prze­my­ka­jąc się przez salę i z głę­bo­kie­mi ukło­na­mi zbli­ża­jąc się do jed­ne­go, lub dru­gie­go z naj­zna­ko­mit­szych po­mię­dzy przy­tom­ny­mi, po­szep­ty­wał mu kil­ka wy­ra­zów, któ­rym za­gad­nio­ny przy­słu­chu­jąc się ze wszel­kie­mi ozna­ka­mi moc­no na­tę­żo­nej uwa­gi, szedł po­tem w śla­dy za po­słań­cem i nik­nął poza ma­te­ry­al­ne­mi fi­ran­ka­mi od na­pół otwar­tych po­dwo­ji. – Tym spo­so­bem mało po­ma­łu naj­zna­ko­mit­si pa­no­wie obu­dwu na­ro­dów, two­rzą­cy taj­ną radę kró­lew­ską opu­ści­li salę au­dien­cial­ną, a nie­cier­pli­wość resz­ty od chwi­li do chwi­li za­czę­ta się co­raz wy­raź­niej oka­zy­wać w pod­no­szą­cym się szme­rze i pręd­kiem prze­cha­dza­niu się tu i owdzie. Ci, któ­rych wia­do­mo­ści nie pod­no­si­ły się nad to, co tyl­ko same wie­ści roz­sze­rzy­ły o tem, co się sta­ło i co jesz­cze stać się mo­gło, za­czę­li się gro­ma­dzić w oko­ło tych, co le­piej świa­do­mi byli rze­czy uło­żyw­szy mi­ster­nie minę i rzu­ca­jąc pręd­kie za­py­ta­nia; i wnet po­mię­dzy naj­nie­świa­dom­szy­mi na­wet, nie było wąt­pli­wo­ści że to jest nie­po­spo­li­ty dzień dwor­ski i że wkrót­ce oso­bliw­sze rze­czy da­dzą się wi­dzieć.

W od­le­głym za­ką­cie ob­szer­nej sali, stał ze swo­jim bra­tem sta­ro­sta Sam­bor­ski. – Piotr zda­wał się tyl­ko pół uchem słu­chać py­tań mło­dzień­ca, któ­re ten czy­nił mu wzglę­dem świet­ne­go wi­do­wi­ska dwo­ru, ja­kie dziś po raz pierw­szy wi­dział. Za­fra­so­wa­ny i za­my­ślo­ny po­glą­dał przed sie­bie, a Hip­po­lyt po­znaw­szy uspo­so­bie­nie bra­ta za­milk­nął, i za­czął czę­ściej zwra­cać oczy ku drzwiom we­wnętrz­nych gma­chów, jak gdy­by z nie­cier­pli­wo­ścią ocze­ki­wał cze­goś ztam­tąd; a po­źniej zno­wu z po­sęp­nym uśmie­chem na sta­re­go Jana Łąc­kie­go, któ­ry za­raz po swo­jem wej­ściu na salę Au­dien­cial­ną opu­ścił swo­jich pol­skich krew­nych i przy­łą­czył się do współ­ro­da­ków, któ­rzy go ze wszel­kie­mi ozna­ka­mi wy­so­kie­go po­wa­że­nia wo­ko­ło oto­czy­li.

" Patrz Hip­po­ly­cie!" – mó­wił po­ci­chu Piotr do swe­go bra­ta; – " jak to in­a­czej się dzie­je na zam­ku kró­lew­skim, ani­że­li w sta­ro­żyt­nym do­mie przod­ków; je­den krok na tej pięk­nej po­sadz­ce do­sta­tecz­ny jest do od­da­le­nia od sie­bie tych, któ­rych dłu­ga przy­jaźń i związ­ki po­kre­wień­stwa od­daw­na już tąż samą dro­gą pro­wa­dzi­ły. Szczę­śli­wi, je­że­li tyl­ko nie sta­ną się nie­przy­ja­cioł­mi na tej sliz­kiej jak lód i nie­be­spiecz­nej dro­dze! – Patrz! jak on zu­chwa­le na nas po­glą­da! sza­now­ny ten sta­rzec! Jesz­cze na pro­gu tych drzwi by­łem dla nie­go sio­strzeń­cem i przy­ja­je­lem; ale sko­ro go tyl­ko prze­kro­czył, wnet wy­stą­pił roz­ka­zu­ją­cy… sto­su­nek po­mię­dzy Li­twi­nem a len­ni­kiem ko­ron­nym, po­mię­dzy krew­nym pani Bar­ba­ry a jej prze­ciw­ni­kiem. I ktoż może wie­dzieć, co nam na­stę­pu­ją­ca chwi­la przy­nie­sie i czy nie ode­rwie bra­ta od bra­ta, któ­rzy się zno­wu po dłu­giem roz­dzie­le­niu złą­czy­li?" –

Gdy pan Piotr tak mó­wił, otwar­ty się po­dwo­je sze­rzej ani­że­li do­tąd się otwie­ra­ły; ude­rze­nie hal­le­bar­dą w zie­mię za­po­wie­dzia­ło uka­za­nie się pana wyż­sze­go do­sto­jeń­stwa, a po­mię­dzy za­sło­na­mi, któ­re odźwier­ni pręd­ko na obie stro­ny uchy­li­li, uka­zał się mąż, co lubo w po­de­szłym wie­ku, oka­zy­wał jed­nak że słusz­nie daw­niej sły­nął i ucho­dził za naj­pięk­niej­sze­go po­mię­dzy ma­gna­ta­mi pol­ski­mi. Jego bo­ga­ty ubior z per­skiej; w pięk­ne kwia­ty srebr­nej ma­te­ryi, przy­ozdo­bio­ny był wie­lą ru­bi­na­mi; kosz­tow­ne ka­mie­nie te­goż sa­me­go ga­tun­ku błysz­cza­ły u pasa i na rę­ko­je­ści sza­bli; stru­sie pió­ro od czap­ki któ­rą trzy­mał w ręku zwie­szo­nem, spa­da­ło aż do czer­wo­nych bó­lów, któ­re miał na no­gach, pra­wą zaś ręką trzy­mał cięż­ką srebr­ną… la­skę, znak swo­je­go do­sto­jeń­stwa.

Z lek­kim, ale uprzej­mym ukło­nem, Jan Fir­lej, Wo­je­wo­da Lu­bel­ski, mar­sza­łek na­dwor­ny ko­ro­ny Pol­skiej, zna­ny po­wszech­nie na­czel­nik pro­te­stanc­kiej szła – chty, we­szedł po­mię­dzy przy­tom­nych i mó­wił to­nem za­nie­dba­nej dwor­no­ści któ­ry naj­po­ufal­szy po­wier­nik Bony Sfor­cii przy­brał, na­stę­pu­ją­ce wy­ra­zy:

"Mo­ści pa­no­wie! Jego Kró­lew­ska Mość po po­wro­cie swo­jim z ko­ścio­ła ka­te­dral­ne­go, do­kąd mi wy­zna­nie re­li­gij­ne to­wa­rzy­szyć mu nie do­zwo­li­ło; roz­ka­zał oznaj­mić wam, że waż­ny in­te­res prze­cią­gnął nie­co chwi­lę jego po­ja­wie­nia się, a ja imie­niem na­sze­go Nay­mi­ło­ściw­sze­go pana upra­szam was tym­cza­sem, je­że­li się tak bę­dzie po­do­ba­ło, aby­ście się uda­li na po­bliz­kie po­ko­je i tani ocze­ki­wa­li chwi­li, w któ­rej bę­dzie mo­gło za­cząć się po­słu­cha­nie! "

To po­wie­dziaw­szy, ob­ró­cił się do pana Pio­tra Bo­ra­tyń­skie­go, po­mó­wił z nim kil­ka wy­ra­zów po­ci­chu, a po­tem zwró­cił oczy na na­sze­go Hip­po­ly­ta, któ­ry ze skrom­no­ścią od­stą­pił na stro­nę, by nie sły­szeć ci­chej roz­mo­wy star­szych i zna­ko­mit­szych mę­żów.

" Oto jest brat mój! " – po­wie­dział pan Sam­bor­ski do mar­szał­ka Na­dwor­ne­go z gie­stem przed­sta­wia­ją­cym, a mar­sza­łek po­glą­dał na mło­dzień­ca uważ­nie i jak zda­wa­ło się z upodo­ba­niem; ale po­tem na­gle jak­by so­bie przy­po­mniał rzecz ja­kąś, ob­ró­cił się do nie­go i do dru­gich z bliz­ko sto­ją­cej mło­dzie­ży, mó­wiąc te wy­ra­zy:

" No! czas już mo­ści pa­no­wie, aby­ście sie na swo­ję miej­sce uda­li! – W tym oto ma­łym z lam­pe­ry­ja­mi po­ko­ju, ocze­kuj­cie roz­ka­zów pana!"

Szlach­ta prze­zna­czo­na do to­wa­rzy­sze­nia żo­nie kró­lew­skiej, po­słusz­na była na wska­za­nie Jana Fir­le­ja i opu­ści­ła sale. Wszyst­ko, co tyl­ko było przy­tom­nych Li­twi­nów, przy­łą­czy­ło się do od­cho­dzą­cych, a na ich cze­le szedł Mi­ko­łaj Ra­dzi­wiłł Kanc­lerz Wiel­kie­go Księz­twa i sta­ry Jan Lac­ki. Kie­dy ostat­ni prze­cho­dził oko­ło sio­strzeń­ca swo­je­go Pio­tra, poj­rzał na nie­go po­nu­rym, wy­zy­wa­ją­cym wzro­kiem; ale sta­ro­sta Sam – bor­ski po­trzą­snąw­szy gło­wą, udał się za Wo­je­wo­dą Lu­bel­skim do kró­lew­skiej kom­na­ty.

Nie bar­dzo tara miły przed­miot za­trud­niał zgro­ma­dze­nie, któ­re w chwi­li wej­ścia obu­dwu pa­nów prze­rwa­ło żywą a na­wet nie­co gwał­tow­ną roz­mo­wę; każ­dy zda­wał się bydź tyl­ko od­da­ny swo­jim wra­że­niom, ja­kie to, co się sta­ło zro­bi­ło na nim. Z za­chmu­rzo­nem czo­łem i z za­ci­śnio­ne­mi zę­ba­mi, Zyg­munt Au­gust wspie­rał się na po­zła­ca­nem krze­śle, z któ­re­go w gwał­tow­no­ści swo­jej pod­niósł się był na­gle; ciem­ny szkar­łat gnie­wu, i zwy­czaj­na bla­dość zmie­nia­ły się ko­le­ją na jego li­cach, a oczy rzu­ca­ły na ota­cza­ją­ce go oso­by wej­rze­nia nie­uf­no­ści i wzgar­dy. – Naj­bli­żej przy nim znaj­do­wał się Bi­skup Kra­kow­ski, i kie­dy nie­kie­dy po­szep­ty­wał ta­jem­ne wy­ra­zy do ucha swo­je­mu panu. A na prze­ciw obu­dwu w po­środ­ku sali, uj­rzał Bo­ra­tyń­ski Księ­cia Pry­ma­sa i Mar­szał­ka Wiel­kie­go. Ostat­ni zda­wał się nad­zwy­czaj­ne po­ru­sze­nie pod po­sta­cią pew­no­ści I za­spo­ko­jo­nej dumy ukry­wać. A prze­ciw­nie Ar­cy­bi­skup, któ­ry do­pie­ro co prze­stał mó­wić, zwró­co­ne miał oczy na swój krzyż pra­łac­ki i tyl­ko kie­dy nie­kie­dy rzu­cał szyb­kie z pod oka wej­rze­nia na obec­nych, jak gdy­by chciał wy­ba­dać skut­ku, jaki to co po­wie­dział na nich spra­wi­ło. Z boku za­ję­li miej­sce Wo­je­wo­do­wie. Ja­kand z Bru­dze­wa Sie­radz­ki, Ja­nusz La­tal­ski Po­znań­ski, a tuż przy nich An­drzej Gór­ka Kasz­te­lan tego ostat­nie­go mia­sta.

Krzysz­tof Szy­dło­wiec­ki Pod­kanc­le­rzy, i Bo­nar Kasz­te­lan Bic­ki, któ­ry wie­le zna­czą­cy pod­ów­czas urząd, na­czel­ni­ka ko­pal­ni sol­nych pia­sto­wał, sta­li nie opo­dal Kró­la w nie­przy­ja­znej pra­wic po­sta­wie na prze­ciw dru­gim. Po­mię­dzy obu­dwo­ma par­ti­ja­mi prze­cha­dzał się An­drzej Bi­skup Ku­jaw­ski, po­ci­chu roz­ma­wia­jąc, nie zda­wa­ło się jak­by wy­ra­zy jego do żad­ne­go z przy­tom­nych wiel­kie­go przy­stę­pu nie mia­ły – Na stro­nie we fra­mu­dze u okna, stał opar­ty Jan Tar­now­ski, któ­re­go to, co się dzia­ło wo­ko­ło nie­go zda­wa­ło się ze wca­le nic nie ob­cho­dzi, i w uda­nem roz­tar­gnie­niu prze­su­wał zwol­na pal­ca­mi ogni­wa zło­te­go łań­cu­cha za­wie­szo­ne­go na szy­ji.

Kie­dy Jan Fir­lej wszedł do kom­na­ty, przej­rzał pręd­kim rzu­tem oka całe zgro­ma­dzo­nie, nie­do­strze­żo­ny uśmiech prze­mknął się po jego ustach a on zbli­żył się do An­drze­ja Ze­brzy­dow­skie­go, jak gdy­by miał mu po­wie­dzieć, że po te­raź­niej­szem wy­da­rze­niu pój­dzie za jego przy­kła­dem; ale prze­cho­dząc oko­ło mar­szał­ka wiel­kie­go, po­zdro­wił go z na­der wiel­kiem po­wa­że­niem. – Po­wi­ta­nie i po­zdro­wie­nie wza­jem­ne obu­dwu tych pa­nów, były bar­dzo przy­ja­ciel­skie i pra­wie po­ufa­łe; wej­rze­nie, ja­kie mniej ule­ga­ją­cy Kmi­ta rzu­cił za prze­cho­dzą­cym, zda­wa­ło się mó­wić ze wła­śnie te­raz ja­kieś nie­po­ro­zu­mie­nie za­cho­dzi­ło po­mię­dzy po­ufa­ły­mi Bony Sfor­cii, któ­rzy roz­dzie­le­ni mnie­ma­nia­mi re­li­gij­ne­mi i po­li­ty­ką, wten­czas tyl­ko wła­ści­wie łą­czy­li się, kie­dy po­trze­ba było sta­wić czo­ło ko­muś trze­cie­mu, to jest wła­śnie temu, co sam je­den był tyl­ko wi­dzem tej sce­ny, Het­ma­no­wi Wiel­kie­mu, Ja­no­wi Tar­now­skie­mu.

" Pa­nie Bo­ra­tyń­ski! " – za­czął Król po nie­ja­kim prze­stan­ku. – " We­zwa­li­śmy tu was, aby w jed­nej oko­licz­no­ści cał­kiem no­we­go i oso­bliw­sze­go ro­dza­ju usły­szeć mnie­ma­nie na­sze­go ry­cer­stwa, a oso­bli­wie wa­szę; bo już nie raz by­li­ście mow­cą w imie­niu swo­jich bra­ci! Nic wy­szło nam by­najm­niej z pa­mię­ci to, co­ście w War­sza­wie u stop­ni Tro­nu na­sze­go mó­wi­li; My Król za­cho­wa­li­śmy w pa­mię­ci wa­sze, rów­nie jak i wie­lu in­nych mnie­ma­nie, aże­by w przy­zwo­ji­tym cza­sie po­sta­no­wić w tej mie­rze we­dług Na­szej Naj­wyż­szej siły i wła­dzy. Obec­ny przy­pa­dek, lubo jest po­łą­czo­ny z tem, co na sej­mie zda­rzy­ło się na­szej mi­ło­ści, wsze­la­ko jest inny. Nie jest tu mowa o tem, jak da­le­ce przy­własz­cze­nia na­szej szlach­ty mogą za­ćmić blask tro­nu i przy – nieść ujmę pra­wom kró­lew­skim oraz i ludz­ko­ści, póź­niej­sze­mu to cza­so­wi jest zo­sta­wio­ne. – Tu jest – – "

" Póź­niej­sze­mu cza­so­wi? " – prze­rwał Mo­nar­sze Ja­kand z Bru­dze­wa; – "wsze­la­koż mnie i wie­lu mo­jim pa­nóm bra­ciom zda­je się, ja­ko­by daw­no już był czas, zwo­łać sejm i za­koń­czyć te nie­po­ro­zu­mie­nia, któ­re nie­szczę­ściem za­gra­ża­ją kra­jo­wi!"

" Nie do was te­raz mó­wi­my, pa­nie Sie­radz­ki! " – od­po­wie­dział Król wy­nio­słym to­nem do zu­chwa­łe­go mo­ów­cy: – "za­czem tu­szy­my so­bie, że wte­dy tyl­ko mó­wić bę­dzie­cie, aże na was ko­lej na­stą­pi. Znaj­du­je­cie się tu nic na sali Se­na­to­rów, ale na po­ko­jach wa­sze­go Pana!"

Gdy to mó­wił Król, Se­na­to­ro­wie usu­nę­li się na stro­nę ze wszel­kie­mi ozna­ka­mi nie­chę­ci. – "Tu jest py­ta­nie, " – mó­wił da­lej mo­nar­cha ob­ró­ciw­szy się do Pio­tra Bo­ra­tyń­skie­go gło­sem od gnie­wu wzru­szo­nym, – " aza­liż kró­lo­wi na Jego dwo­rze, nie słu­ży pra­wo do­mo­we, któ­re­go i naj­niż­szy na­wet w na­szym na­ro­dzie swo­bod­nie uży­wa? – Otoż idzie tu oto, aże­by­śmy się do­wie­dzie­li, czy­li ta, któ­rą­śmy aż do na­szej god­no­ści pod­nie­śli za­po­mo­cą pra­we­go mał­żeń­stwa, czy­li mó­wię ta, któ­ra jest żoną na­szą we­dług praw bo­skich i ludz­kich, ma stra­cić pra­wa każ­dej ko­bie­cie słu­żą­ce dla tego, że to król po­dał jej rękę a nie je­den z naj­ostat­niej­szych w na­szym na­ro­dzie? – Czy­li nam upo­rna ar­bi­tral­ność zu­chwa­łych wa­sa­lów może za­bro­nić Bar­ba­rę Ra­dzi­wił­łów­nę w ob­li­czu dwo­ru i zgro­ma­dzo­nej szlach­ty uka­zać jako żonę ich pana len­ne­go, czy kto ośmie­li się w domu oj­ców na­szych pani tego domu od­mó­wić usza­no­wa­nia, ja­kie jej przy­na­le­ży? Nig­dy nie znaj­du­je­my w rocz­ni­kach dzie­jów przy­kła­du ta­kie­go znie­wa­że­nia praw mo­nar­szych i ludz­kich, a wsze­la­ko nie­któ­rzy Ja­śnie Wiel­moż­ni Pa­no­wie Se­na­tu mnie­ma­ją, że Zyg­munt Au­gust Ja­gieł­ło wy­ma­ga po nich nie­sły­cha­nych rze­czy; słu­dzy za­sie ko­ścio­ła w swo­jej du­mie ka­płań­skiej urą­ga­ją się świę­te­mu sta­tu­to­wi ko­ścio­ła! – Owoż chcie­li­śmy do­wie­dzieć się, aza­liż i inne sta­ny na­sze­go pań­stwa po­dzie­la­ją to zgub­ne mnie­ma­nie, i czy­li dwor­ność i ry­cer­ski oby­czaj, na­wet i ry­cer­skie­mu sta­no­wi ko­ro­ny tak są obce, że po­wa­ży się żą­dać od pierw­sze­go ze swo­jich człon­ków, tego, co jest prze­ciw­nem pra­wom ho­no­ru? "

" Nie jest to zgro­ma­dze­nie sta­nów, praw­nie we­dług ustaw kra­jo­wych ze­bra­ne!" Od­po­wie­dział Piotr Bo­ra­tyń­ski po­mil­czaw­szy nie­co, umiar­ko­wa­nym, ale sta­łym to­nem. – " Znaj­du­ję się ja tu na ra­dzie taj­nej kró­lew­skiej, do któ­rej się wca­le nie li­czę. – A przy­tem na tę obec­ną chwi­lę i na tę oko­licz­ność, moji pa­no­wie a bra­cia nie dali mi żad­ne­go po­le­ce­nia; niech mi za­tem wol­no bę­dzie odło­żyć to ob­ja­śnie­nie, któ­re­go wa­sza kró­lew­ska Mość żą­dasz ze mnie, aż do tej chwi­li, gdy to, co Król ze swo­ją radą po­sta­no – wił, po­da­ne zo­sta­nie we­dług sta­re­go zwy­cza­ju ca­łe­mu na­ro­do­wi do roz­strzy­gnie­nia; a i to o tyle tyl­ko, o ile sza­now­ny stan ry­cer­ski uzna mnie bydź god­nym swe­go za­ufa­nia. – Ale je­że­li naj­ła­skaw­szy Pa­nie, py­ta­nie Two­ie ob­ra­casz do mnie, jako do Pio­tra Bo­ra­tyń­skie­go, jako do wier­ne­go i wy­la­ne­go sług rze­czy­po­spo­li­tej i kró­la; to nic będę ukry­wał przed Tobą mo­je­go zda­nia, ale je wier­nie i otwar­cie przed­sta­wię, tak jak na pol­skie­go szlach­ci­ca przy­sta­ło! "

"Otoż jako szlach­ci­ca py­ta­my was pa­nie Sam­bor­ski! " – od­po­wie­dział Zyg­munt. – "Nie jest nam taj­no że­ście wro­dzo­ne swo­je przy­mio­ty przez dłu­gi po­byt w cu­dzych kra­jach udo­sko­na­li­li i tych na usłu­gi na­sze­go pań­stwa i świę­tej pa­mię­ci Kró­la, ojca Na­sze­go nie­raz chwa­leb­nie uży­wa­li. Spo­dzie­wa­my się tak­że, " – do­dał rzu­ca­jąc peł­ne zna­cze­nia wej­rze­nie na sto­ją­cych wo­ko­ło: – "że mniej twar­de ser­ce w pier­siach wa­szych no­si­cie, nad to, co bije pod nie jed­nym zna­kiem rów­nie wy­so­kie­go do­sto­jeń­stwa, ja­kiem jest to, któ­rem oj­czy­zna do­tąd wa­sze usłu­gi wy­na­gro­dzi­ła. "

"Dzię­ki ci skła­dam Naj­ja­śniej­szy Pa­nie, że tak ła­ska­wie sa­dzić o mnie ra­czysz!" – od­po­wie­dział Piotr uchy­liw­szy nie­co gło­wy, – "i spo­dzie­wa­ni się, że to co mam po­wie­dzieć, nie zmniej­szy do­bre­go ro­zu­mie­nia o mnie. Owoż na­przód po­zwól so­bie przy­po­mnieć, Mi­ło­ści­wy Kró­lu! że to, co wam po­do­ba­ło się na­zwać przy­własz­cze­niem szlach­ty i ar­bi­tral­no­ścią zu­chwa­łych wa­sa­lów, wy­jąw­szy dzię­ki Bogu rzad­kie do­tąd zda­rze­nia, uwa­żać na­le­ży ra­czej jako za­cho­wa­nie umo­wy, któ­rą Lu­dwik Wę­gier­ski i Two­ji sław­ni przod­ko­wie, za­war­li ze sta­na­mi pań­stwa i ty sam Kró­lu pod czas ko­ro­na­cii przed ośm­na­stą laty po­twier­dzi­łeś. "

" Do­rze­czy!" – za­wo­łał Zyg­munt Au­gust nie­cier­pli­wie i roz­ka­zu­ją­cym to­nem. " Nic dla­te­go­śmy was py­ta­li aże­by sły­szeć, ja­ke­śmy już nie­raz sły­sze­li o tem, co kró­lo­wi przy­sto­ji. Do rze­czy pa­nie Sta­ro­sto!"

Na te sło­wa Piotr Bo­ra­tyń­ski pod­nió­sł­szy gło­wę mó­wił po­waż­nym, i pra­wie ostrym to­nem: – "Otoż wła­śnie trzy­ma­my się rze­czy Mo­ści Kró­lu; bo to com do­pie­ro po­wie­dział, jest za­sa­dą od­po­wie­dzi na Wa­sze py­ta­nie. Ta zaś od­po­wiedź w krót­kich wy­ra­zach za­mknąć się może. Sejm War­szaw­ski Bar­ba­ry Ra­dzi­wił­łow­ny, wdo­wy po Sta­ni­sła­wie Ga­stol­dzie, te­raź­niej­szej żony Two­jej Kró­lu, nie uznał za Kró­lo­we pol­ską. Gdy­by więc we­dług tego, ten albo owy przy­znać jej chciał to, co po­sta­no­wie­nie ca­łe­go na­ro­du jej od­mó­wi­ło, a chciał przy­znać ze szko­dą ustaw i pak­tów kon­wen­tów, to nig­dy tego uczy­nić nie może bez po­są­dze­nia o zdra­dę; bo w kra­ju pol­skim nic wol­no jest szcze­gól­nym człon­kom od­stę­po­wać od tego, co po­sta­no­wił cały na­ród, jak­kol­wiek­by wy­so­kie do­sto­jeń­stwo pia­sto­wał: – a przy­najm­niej do póty, " – do­dał umiar­ko­wań­szym, gło­sem a do­bit­nym to­nem, – "aże nowy sejm, nowe po­sta­no­wie­nie wyda. "

" Za­praw­dę " – od­po­wie­dział Król z gorz­kim uśmie­chem, – " ostat­nie zgro­ma­dze­nie sta­nów nie bar­dzo nas ochot­ny­mi czy­ni do po­no­wie­nia tego, co się na nim zda­rzy­ło. A co się was do­ty­czy pa­nie Bo­ra­tyń­ski, to wca­le nie dzi­wię się że go żą­da­cie; bo nic bę­dzie tam zby­wa­ło na oko­licz­no­ściach, po­pi­sa­nia się z wa­szą szko­lar­ską mą­dro­ścią, i zna­le­zie­nia w obro­nie za­sta­rza­łych nad­użyć wie­lu po­dzi­wia­ją­cych się świad­ków, kie­dy za­cznie­cie uwła­czać po­wa­dze kró­lew­skiej, jak to już, chlub­nie za­czę­li­ście w War­sza­wie. – Omy­li­li­śmy się na was pa­nie Sam­bor­ski, i ża­łu­je­my iże­śmy ro­zu­mie­li, że po­byt w kra­jach po­łu­dnio­wych na­uczył was le­piej po­win­no­ści pod­da­nych wzglę­dem Mo­nar­chy i roz­pro­szył ciem­no­ści i prze­są­dy, któ­re was i wa­szych współ­o­by­wa­te­li ota­cza­ją. "

Kie­dy Król mó­wił te sło­wa, zda­wa­ło się że przy­tłu­mio­ne wes­tchnie­nie pod­no – sito pierś sta­ro­sty Sam­bor­skie­go; rzu­cił on po­sęp­ne wej­rze­nie na het­ma­na wiel­kie­go, ale ten w po­zor­nem roz­tar­gnie­niu nie od­po­wia­da­jąc mu żad­nem ski­nie­niem cią­gle tyl­ko ba­wił się z ogni­wa­mi swo­je­go łań­cu­cha. I po­tem Piotr Kmi­ta mó­wił:

"Nie wi­dzę ja w wy­ra­zach tego szla­chet­ne­go rnę­ża ni­cze­go, coby wam Naj­ja­śniej­szy Pa­nie, albo jemu sa­me­mu mia­ło bydź z ujmą; ni­cze­go coby Wa­szej Kró­lew­skiej Mo­ści nie było już wia­do­mem. Po­sta­no­wie­nie sej­mu "War­szaw­skie­go zna­jo­me jest wszyst­kim, i do­pó­ty jest pra­wo­moc­ne aże zgro­ma­dzo­ne sta­ny będą wi­dzia­ły po­trze­bę od­mie­nie­nia go. Wsze­la­ko zda­je mi się, że nie jest jesz­cze czas wy­wo­ły­wa­nia go przez nowy sejm; bo król do­syć jesz­cze ma do urzą­dze­nia pier­wej, nim to wy­paść może ko­rzyst­nie. "

" Ja z mo­jej stro­ny, " – dał się sły­szeć Fir­lej, Wo­je­wo­da Lu­bel­ski, – " za­wsze wiel­ką wagę przy­wią­zu­ję do głę­bo­kie­go zda­nia Mar­szał­ka Wiel­kie­go, i cał­kiem zga­dzam się z nim w tej mie­rze, iż oprócz usta­no­wie­nia praw pani Bar­ba­ry, ślub­nej żony na­sze­go mi­ło­ści­we­go Pana, wie­le jesz­cze oko­licz­no­ści usku­tecz­nić po­trze­ba co do for­my i kształ­tu, na któ­rych im zby­wa! Wsze­la­ko ro­zu­miał­bym, że po­dob­ne oko­licz­no­ści ra­czej po­win­ny­by przy­spie­szyć spi­sa­nie sej­mu, ani­że­li je od­kła­dać; bo po­wszech­ne nie­do­sta­tecz­no­ści, któ­re tu i owdzie dają się uczuć, są zda­niem mo­jem tego ro­dza­ju, że chy­ba samo tyl­ko po­sta­no­wie­nie ze­bra­ne­go na­ro­du sku­tecz­nie im za­ra­dzić po­tra­fi. "

" Je­że­li Pan Mar­sza­łek na­dwor­ny mówi, o ile do­ro­zu­mie­wać się mogę, o in­te­re­sie swo­jich spół­wy­znaw­ców, " – rzekł Pry­mas Dzierz­gow­ski: – " któ­rym się na­rzu­cił za szer­mie­rza, to przy­najm­niej w tem jed­nem ma słusz­ność, że po­trze­ba pręd­kich środ­ków za­rad­czych, aże­by od­da­lić złe, co pań­stwu i ko­ścio­ło­wi nie­be­spie­czeń­stwem za­gra­ża. Ja za­tem jako Ksią­że se­na­tu, daje zda­nie moje na zwo­ła­nie ry­cer­stwa, i wzy­wa­ni kró­la w mocy mo­je­go do­sto­jeń­stwa, aże­by nie opie­rał się mo­je­mu za­da­niu!"

" Prze­wie­leb­ny pan Gnieź­nień­ski słusz­nie po­wie­dział! " – mó­wił Wo­je­wo­da Po­znań­ski; – " bo dla cze­góż od­kła­dać to, co za­raz uczy­nić moż­na? "

" Rzecz oso­bliw­sza, sły­szeć Mar­szał­ka Wiel­kie­go mó­wią­ce­go o od­ro­cze­niu, "– uczy­nił uwa­gę Pod­kanc­le­rzy Szy­dło­wiec­ki, – "i moż­na­by do­ro­zu­mie­wać się, że ja­kieś szcze­gól­niej­sze po­wo­dy zna­gla­ją go na ten raz do od­stą­pie­nia swo­je­go zwy­cza­ju!" " Duch Naj­ja­śniej­sze­go ojca czu­wa nad na­szym Pa­nem! " – mó­wił Bi­skup Ma­cie­jow­ski: – "a jak­kol­wiek są burz­li­we cza­sy, po­win­ni­śmy za­ufać jemu i jego mą­dro­ści! "

" Ale po­wi­ni­śmy też za­ufać i na­szej!" – prze­rwał mu Ar­cy­bi­skup. – "Bo czy­liż nada­rem­nie no­si­my na­zwi­sko se­na­to­rów? Po­wta­rzam tedy wam zda­nie moje Naj­ja­śniej­szy Kró­lu, wzy­wam Was aby – scie przy­zwo­li­li na słusz­ne żą­da­nie Rze­czy po­spo­li­tej! "

"Nie by­najm­niej! " – od­po­wie­dział Król z ży­wo­ścią. – " Do­świad­cze­nie na­by­te z nie­bar­dzo daw­no upły­nio­nych cza­sów, na­uczy­ło Nas, ile każ­dy zjazd osła­bia pra­wa na­sze­go do­sto­jeń­stwa; pa­mię­ta­my jesz­cze to, co się dzia­ło we Lwo­wie za cza­sów Na­sze­go ojca, i po­sta­no­wi­li­śmy o ile to bydź tyl­ko może w Na­szej mocy, za­cho­wać w ca­ło­ści przod­ków Na­szych dzie­dzic­two i wła­dzę Na­szę nie­usz­czu­plo­ną!"

"A więc zgo­da! " – za­wo­łał Ksią­że Pry­mas. – "Je­że­li Król wzbra­nia się, to ja zwo­łam sta­ny, jako na­miest­nik Pań­stwa! "

"Nie! Mo­ści Ar­cy­bi­sku­pie! " – wy­krzyk­nął Zyg­munt Au­gust, po­stę­pu­jąc z za­pa­lo­nym wzro­kiem, i po­bla­dłem z gnie­wu li­cem ku du­chow­ne­mu panu. – "Nig­dy nie bę­dzie­cie śmie­li tego uczy­nić, bez naj­wyż­szej woli Na­szej i Na­sze­go przy­zwo­le­nia! "

Obec­ni se­na­to­ro­wie przy­bli­ży­li się do mó­wią­cych i oto­czy­li ich wo­ko­ło. Wy­raz dumy ob­ra­żo­nej w oso­bie naj­pierw­sze­go po­mię­dzy nimi, za­sę­pił po­waż­ne ob­li­cza – Ci, któ­rzy kró­lo­wi byli przy­chyl­ni, za­czę­li się lę­kać, a An­drzej Ze­brzy­dow­ski nada­rem­nie sta­rał się ci­che­mi po­szep­ta­mi uła­go­dzić za­pa­la­ją­ce się umy­sły. – Tyl­ko Kmi­ta, Fir­lej, i Het­man Wiel­ki tak jak pier­wej sta­li zda­le­ka roz­ma­wia­jąc na­prze­mia­ny ze sta­ro­stą Sam­bor­skim. Wsze­la­ko zda­wa­ło się, że Zyg­munt Au­gust po­znał tę sta­now­czą chwi­lę; po­wścią­gnął się więc z wiel­ką usil­no­ścią, usiadł po­waż­nie na swo­jem krze­śle, i wkrót­ce uda­ło się mu z całą spo­koj­ną wy­nio­sło­ścią po­glą­dać na ota­cza­ją­cych go: z wy­nio­sło­ścią, któ­ra oprócz prze­mi­ja­ją­cych chwil gwał­tow­ne­go gnie­wu, albo też po­ufa­łej roz­mo­wy rzad­ko go opusz­cza­ła.

A wte­dy Ja­kand z Bru­dze­wa pan Sie­radz­ki tak mó­wił: – " Je­że­li Król ocią­ga się w wy­peł­nie­niu wy­so­kie­go urzę­do­wa­nia, któ­re mu rzecz­po­spo­li­ta pwie­rzy­ła; aza­tem Pry­mas wstę­pu­je w pra­wa, ja­kie mu do­sto­jeń­stwo jego na­da­je, jako ksią­że Se­na­tu, jako in­ter­rex! "

" Za­nad­to pręd­ko przy­stę­pu­je­cie do dzie­ła Pa­nie Wo­je­wo­do!" – prze­rwał mu Pod­kac­le­rzy Szy­dło­wiec­ki: – " i zda­je­cie się obec­ne za­nie­dba­nie tak wy­so­kie­go obo­wiąz­ku re­gen­cii, brać za chwi­lo­wy opór prze­ciw gwał­tow­ne­mu a przy­najm­niej co do for­my nie­przy­zwo­ji­te­mu przy­własz­cze­niu. Ale ktoż po­wa­żyć się może naj­ja­śniej­szy szczep Ja­giel­loń­ski po­ma­wiać o pierw­sze?"

"Je­ste­śmy Se­na­to­ra­mi! " – dał się sły­szeć twar­dym gło­sem Ja­nusz La­tal­ski. – " Po­wszech­na mowa na­zy­wa nas rę­ka­mi kró­lew­skie­mi; a więc Król, nic bez nas zro­bić nie może, "

" Nie od rąk zwy­kło się rady za­się­gać; ale od gło­wy Mo­ści Po­znań­ski!" – mó­wił Bi­skup Ku­jaw­ski z lek­kiem szy­der­stwem.

" Ja je­stem żoł­nierz, Mo­ści pa­nie Bi­sku­pie! " – od­po­wie­dział Ja­nusz: –

" a cho­ciaż nie uczy­łem się w Rot­te­ro­da­mie i nie umiem kunsz­tow­nie ukła­dać wy­ra­zów; wsze­la­ko zda­je mi się, że le­piej zna­ni sta­tu­ta kra­jo­we, ani­że­li Wy wasz bre­wi­jarz! – Ale gdy in­a­czej już bydź nie może, to da­je­my Kró­lo­wi czter­na­ście dni cza­su do na­my­słu; sko­ro zaś te upły­ną, wów­czas Ar­cy­bi­skup może czy­nić to, co do jego urzę­du na­le­ży! "

W cza­sie tej roz­mo­wy, ob­li­cze kró­lew­skie nie­raz zmie­nia­ło ko­lor, po­rwał się ze swe­go krze­sła, i chciał już, nie­po­mny na to, co mu na­ka­zy­wa­ła roz­trop­ność, nie­po­mny na swo­je ży­cze­nie, na­kło­nić ma­gna­tów do swo­je­go przed­się­wzię­cia; chciał już zu­chwa­łe­mu mow­cy od­po­wie­dzieć to­nem roz­gnie­wa­ne­go wład­cy, gdy Piotr Bo­ra­tyń­ski na­gle wy­stą­pił w koło ma­gna­tów:

" Za po­zwo­le­niem, Mo­ści Pa­no­wie Se­na­to­ro­wie!" – za­czął gło­śnym to­nem. – " Do­zwól­cie mi użyć mego pra­wa, ja­kie mi wstęp do tego naj­ja­śniej­sze­go zgro­ma­dze­nia na­da­je! – I od­ką­dże to wol­no jest Se­na­to­rom, bez uczest­nic­twa sta­nu ry­cer­skie­go czy­nić po­sta­no­wie­nia i sprze­ci­wiać się woli kró­lew­skiej? – Cała tyl­ko rzecz po­spo­li­ta wyż­szą jest nad Kró­la, a szcze­gól­nym sta­nom przy­sto­ji bydź mu po­słusz­nym. Ale nig­dy sejm nie może bydź zwo­ła­ny pier­wej, aż go po­prze­dzą sej­mi­ki wo­je­wódz­kie, na któ­rych wy­bie­ra­ni są mę­żo­wie, co po­dług swo­jich wia­do­mo­ści i su­mie­nia, na­ra­dza­ją się o do­bru pań­stwa na po­wszech­nem zgro­ma­dze­niu. Gdy­by zaś uni­wer­sarz na ta­kie zgro­ma­dze­nie sta­nu pod­pi­sa­ny był przez pana Ar­cy­bi­sku­pa Gnieź­nień­skie­go Pry­ma­sa Rze­czy­po­spo­li­tej, kie­dy Król jest przy­tom­ny i żyje w szczę­ściu a po­myśl­no­ści; to tak nie­zwy­kłe po­stę­po­wa­nie, moji pa­no­wie a bra­cia! mia­no­wi­cie w od­da­lo­nych oko­li­cach, cho­ciaż te­raz jest ma­łe­go zna­cze­nia, sta­ło­by się da­le­ko nie­be­spiecz­niej­szem ani­że­li to się bydź zda­je; a je­dy­nie przez to samo sta­ło­by się ta­kiem; owszem na­wet mo­że­by jesz­cze roz­wi­nio­no cho­rą­giew bun­tu w tak sta­now­czym cza­sie! A za­tem pro­te­stu­ję się w imie­niu ca­łe­go ry­cer­stwa Ma­ło­pol­skie­go i Ru­skie­go, prze­ciw nie­pra­wym przy­własz­cze­nióm pry­ma­sa, a oraz prze­ciw zda­niu pa­nów se­na­to­rów, któ­rzy je wspie­ra­ją; i w moc otrzy­ma­ne­go zle­ce­nia, któ­re te­raz przy­mu­szo­ny je­stem oświad­czyć, za­no­szę do stóp tro­nu proś­bę z przy­zwo­ji­tą po­ko­rą: aże­by Naj­ja­śniej­szy pan ra­czył, wy­pra­wiw­szy okol­nik do Wo­je­wództw, zwo­łać je­ne­ral­ny sejm od któ­re­go nie tyl­ko rzecz­po­spo­li­ta, ale na­wet i dóm kró­lew­ski, nie bez słusz­no­ści ocze­ki­wać może za­ła­twie­nia roz­ma­ji­tych nie­po­ro­zu­mień oboj­ga! "

Tu za­milkł Piotr Bo­ra­tyń­ski. – Król po­glą­dał py­ta­ją­cem, nie prze­cież nie­przy­ja­znem wej­rze­niem na sto­ją­ce­go przed sobą szla­chet­ne­go męża; Wiel­ki Het­man za­raz po pierw­szych wy­ra­zach Sta­ro­sty Sam­bor­skie­go po­stą­pił bli­żej, wy­raz życz­li­wo­ści i za­do­wol­nie­nia wy­ry­ty był na jego ob­li­czu, wy­raz któ­ry bo­ha­te­ro­wi a oraz mę­dr­co­wi za­zwy­czaj przy­sto­ji, kie­dy w bez­ład­nym po­stę­pie na­mięt­no­ści zbli­ża się kto do nie­go, co mu jest po­dob­ny i któ­re­go on sam ro­zu­mi. – I Wo­je­wo­do­wie Kra­kow­ski i Lu­bel­ski ta­koż dali po­znać, wsze­la­ko z in­nych może po­bu­dek, ze cał­kiem po­prze­sta­ją na zda­niu star­sze­go Bo­ra­tyń­skie­go; du­chow­ny Pan Kra­kow­ski nic bez ta­jem­ne­go ukon­ten­to­wa­nia usły­szał upo­mnie­nie Ar­cy­bi­sku­pa, a na­wet ci, co na­le­że­li do stron­nic­twa tego ostat­nie­go, ob­ja­wi­li w krót­kich wy­ra­zach dank, któ­re­go mow­cy ry­cer­skie­go sta­nu od­mó­wić nie mo­gli.

A wte­dy za­brał głos Piotr Kmi­ta: – " Bez­po­ży­tecz­nie by­ło­by, " – mó­wił – " chcieć przy­dać co do tego, co do­stoj­ny pan sta­ro­sta po­wie­dział; tyl­ko mnie to za­dzi­wia, iże tego po­trze­ba było do zwró­ce­nia uwa­gi tak sza­now­nych pa­nów i bie­głych po­li­ty­ków, na bez­po­ży­tecz­ność, któ­rych pięt­no nosi na so­bie ta cała sce­na. "

" Żeby też zno­wu tak cał­kiem to bez­po­ży­tecz­nem bydź mia­ło, to nie za­praw­dę!" – Mó­wił Wo­je­wo­da Sie­radz­ki. " A treść tego, co sza­now­ny pan Piotr Bo­ra­tyń­ski mó­wił w imie­niu za­cne­go ry­cer­skie­go sta­nu, któ­re­go praw, my po­cho­dzą­cy z tego sa­me­go szcze­pu by­najm­niej na­ru­szać nie chce­my; uwa­żać na­le­ży jako moc­ne, i słusz­ne po­par­cie ży­cze­nia, któ­re se­nat oświad­cza. Spo­dzie­wa­my się za­tem że Król nie bę­dzie się już sprze­ci­wiał, wy­raź­nie ob­ja­wio­nym ży­cze­niom obu­dwu sta­nów. "

" Wszy­scy, któ­rzy są tu obec­ni, " – za­czął Zyg­munt Au­gust po nie­ja­kie chwi­li; – " ob­ja­wi­li nam swo­je mnie­ma­nie, jed­ne­go tyl­ko wi­dzi­my sto­ją­ce­go w mil­cze­niu zda­le­ka; pierw­sze­go po­mię­dzy na­szy­mi świec­ki­mi do­stoj­ni­ka­mi. – I ja­kież jest wa­sze zda­nie, Mo­ści Hra­bio Tar­now­ski? "

" Wa­sza Kró­lew­ska Mość sły­sza­łeś już ży­cze­nie se­na­tu i ry­cer­stwa, " – mó­wił Het­man Wiel­ki Ko­ron­ny – "i nie – ra­czysz mieć o mnie tak złe­go mnie­ma­nia, aże­bym ja mógł i chciał wy­rzec się mo­jich pa­nów a bra­ci, owszem przy­łą­czam się do nich i za­no­szę proś­by moje do cie­bie Kró­lu, aże­byś ra­czył tak po­stę­po­wać, jak na pra­we­go mo­nar­chę a syna sław­ne­go ojca two­je­go przy­sto­ji: "

A wte­dy mó­wił Król to­nem ła­god­ne­go wy­rzu­tu: – " Kσί σύ είζ έχεινον zαί σύ πχτήζ ? (1)" Ale Kasz­te­lan Kra­kow­ski nic nie od­po­wie­dział na te sło­wa, bo dłu­gie na­stą­pi­ło mil­cze­nie. – Na­ko­niec Zyg­munt Au­gust sta­łym gło­sem mó­wił w na­stęp­ny spo­sób:

" Niech więc tak bę­dzie! I my w moc na­szej Naj­wyż­szej Kró­lew­skiej wła­dzy, we­zmie­my na roz­wa­gę za­da­nie, któ­re se­nat i ry­cer­stwo przez swo­jich mow­ców u tro­nu na­sze­go zło­ży­ło. Ale kto po­mię­dzy wami ro­zu­mi, " – mó­wił gło­śniej, ru­ca­jąc za­pa­lo­ne­mi oczy­ma: – "że – (1) I ty ta­kie po­mię­dzy nimi, i ty tak­że oj­cze?

w nie­po­ha­mo­wa­nej du­mie na sej­mie je­ne­ral­nym wy­mo­że na nas to, co znie­wa­ża po­wa­gę tro­nu i uwła­cza na­sze­mu do­sto­jeń­stwu Mo­nar­chy i god­no­ści czło­wie­ka, ten nie­chaj do­brze ba­czy! bo mógł­by po­znać iże sto­ji przed pra­wnu­kiem Wła­dy­sła­wa, a sy­nem Zyg­mun­ta sta­re­go!"

"Nic po­do­ba­li się wa­szej Kró­lew­skiej Mo­ści, " – py­tał Jan Fir­lej z głę­bo­kim ukło­nem: – " zgro­ma­dzo­ny dwór przy­tom­no­ścią swo­ją za­szczy­cić? Sale od­daw­na już są na­peł­nio­ne i wie­lu tak­że cu­dzo­ziem­ców ocze­ku­je za­scz­czy­tu, aby mo­gli bydź przed­sta­wie­ni To­bie Mi­ło­ści­wy Pa­nie; a po­mię­dzy in­ny­mi Ksią­żę­ta na Li­gni­cy i Ra­ci­bo­rzu, i księż­nicz­ka Ma­zo­wiec­ka Pani Anna Od­ro­wą­żo­wa ze swo­ją cór­ka. "

"Coż zno­wu za los spro­wa­dza w tej chwi­li na dwór hasz tę ko­bie­tę? " – mó­wił Król do Tar­now­skie­go po­ci­chu z za­chmu­rzo­nem czo­łem. – " Wła­śnie że z po­mię­dzy ży­ją­cych naj­mniej ży­czył­bym so­bie z nią spo­tkać się; bo jak ro­zu­miem, przed nią tyl­ko jed­ną nig­dy śmia­ło oczu pod­nieść nie mogę. Aza­liż nie do­syć już na nie­sczę­ściach te­raź­niej­szo­ści, trze­baż­li jesz­cze aby nie­szczę­ścia prze­sło­ści po­łą­czy­ły się z nie­mi, gdy ja tego do­tąd na­pra­wić nie mo­głem?" – Po­tem do­dał gło­śniej: – "I gdzież są Li­tew­scy pa­no­wie? – Ani jed­ne­go z nich nie wi­dzi­my tu na­tem zgro­ma­dze­niu, kie­dy przed­miot, któ­ry­śmy roz­trzą­sa­li, prze­cież tak bliz­ko ich się do­ty­czy? "

"Ksią­że Kanc­lerz a z nim inni, " – od­po­wie­dział Mar­sza­łek Na­dwor­ny, – "uda­li się do Ja­śnie Oświe­co­nej Bar­ba­ry, ma­jąc w jej or­sza­ku to­wa­rzy­szyć na salę po­słu­chań. "

"Czy­nią to, co im przy­sto­ji! – od­po­wie­dział Król; – " bo ten ho­nor przy­na­le­ży mał­żon­ce pana dzie­dzicz­ne­go Li­twy, przy­na­le­ży ich Wiel­kiej Księż­nej; ona za­sie jako taka – –"

Jesz­cze nie skoń­czył król, gdy na ob­li­czach wszyst­kich obec­nych za­czę­ło się zno­wu ma­lo­wać za­le­d­wo po­wścią­gnio­ne nie­ukon­ten­to­wa­nie; wte­dy Jan Tar­now­ski przy­bli­żył się pręd­ko do kró­la i rzekł po­ci­chu uskrzy­dlo­ne­mi wy­ra­za­mi:

" I coż za­my­ślasz czy­nić Kró­lu mój Mi­ło­ści­wy? Aza­liż za­po­mnia­łeś Pa­nie tego, coś tak czę­sto na­zy­wał wiel­kim ce­lem dą­że­nia swo­je­go, – za­po­mnia­łeś o po­łą­cze­niu dwóch na­ro­dów? Chcesz­li Naj­ja­śniej­szy Pa­nie roz­łą­czyć na za­wsze to, co zjed­no­czyć po­sta­no­wi­łeś? "

" Naj­mi­ło­ściw­sza Kró­lo­wa Mat­ka", – za­brał głos Bi­skup Ku­jaw­ski zwol­na i do­bit­nie, – " po­le­ci­ła mi oświad­czyć Wa­szej Kró­lew­skiej Mo­ści, że na­gła sła­bość za­trzy­mu­je ją dzi­siaj na jej po­ko­jach; ale inne damy naj­wyż­sze­go do­sto­jeń­stwa go­to­we są do po­wi­ta­nia pani Bar­ba­ry Ra­dzi­wił­łów­ny, wa­szej do­stoj­nej mał­żon­ki, na zam­ku Jej Kró­lew­skie­go męża. "

W pierw­szej chwi­li gniew­ne­go wy­buch­nie­nia Zyg­munt Au­gust ude­rzył nogą o zie­mię i wy­rzekł wło­skie prze­klęc­two na pół za­mknię­te­mi usty; ale wkrót­ce po­tem ob­ró­cił się do przy­tom­nych ma – gna­tów i rzekł z wy­nio­sło­ścią, ale ła­god­niej­szym to­nem niż do­tąd:

"Owoż Ja­śnie Oświ­ce­ni i Ja­śnie Wiel­moż­ni Pa­no­wie! za kil­ka chwil bę­dzie­cie mie­li za­szczyt bydź przed­sta­wio­ny­mi żo­nie wa­sze­go len­ne­go pana, i spo­dzie­wa­my się a ocze­ku­je­my, że każ­dy z was, któ­ry tyl­ko żąda bym dla nie­go prze­dłu­żał na­szę kró­lew­ską ła­skę, oka­że jej po­sza­no­wa­nie i odda cześć, ja­kiej obo­wiąz­ki ku nam a oraz uprzej­mość i szla­chet­ny oby­czaj po nim wy­mga­ją,"
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: