- promocja
- W empik go
Historia Armii Rzymskiej 753 przed Chr. – 476 po Chr. - ebook
Historia Armii Rzymskiej 753 przed Chr. – 476 po Chr. - ebook
„Potężna ilość informacji, czytelnie poukładana i przystępnie napisana”.
„Wszechstronna i przystępnie napisana książka historyczna”. – BRITISH MUSEUM MAGAZINE
„Każdy, kto choć odrobinę interesuje się przeszłością, może mieć trudności z odłożeniem tej książki”. – MINERVA
„Naukowa, lecz przystępna”. – DR PETER JONES
Armia rzymska dzierżyła palmę pierwszeństwa przez ponad 1000 lat. Od Brytanii po Syrię i od Renu oraz Dunaju po Afrykę Północną znajdujemy liczne dowody działalności legionistów i żołnierzy wojsk pomocniczych. Po pokonaniu Antoniusza i Kleopatry w roku 30 przed Chr., August przekształcił wojska republikańskie w pierwszą całkowicie stałą armię, w której szeregi rekrutowano mężczyzn z całego rzymskiego świata. Około ćwierć miliona żołnierzy chroniło granice i pilnowało porządku w Imperium, ostatecznie opierając się na liniach pogranicznych, takich jak Wał Hadriana. Książka ta obejmuje swym zakresem kompletną historię armii rzymskiej, poczynając od 753 r. przed Chr., a kończąc na roku 476, opisując zarówno zwycięstwa, jak i porażki w walkach przeciwko wrogom Rzymu, takim jak Galowie, Kartagińczycy, Goci i Persowie. Życie rzymskiego żołnierza nie sprowadzało się tylko do toczenia bitew. Tak szeregowi, jak i centurionowie oraz starsi oficerowie pozostawili po sobie mnóstwo różnych dokumentów, z których wiele użyto w tej książce, aby zrekonstruować życie codzienne i walkę z ich perspektywy.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7889-927-3 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Armia rzymska istniała przez niemal tysiąc lat, od czasów królów, poprzez okres Republiki, aż po Cesarstwo, a w zmienionej formie przetrwała jeszcze dłużej na bizantyjskim Wschodzie. W czasie owych dziesięciu stuleci swojego funkcjonowania ulegała gruntownym przemianom, co powoduje, że badania nad armią Rzymu w ramach tradycyjnie przyjętych dat, 753 przed Chr. – 476 po Chr., można porównać do badań nad historią armii brytyjskiej od czasów wojowników Wilhelma Zdobywcy walczących pod Hastings w roku 1066, aż po pierwszą wojnę światową lub armii francuskiej od Karola Wielkiego po Napoleona.
Podział wydarzeń historycznych na łatwiejsze do opracowania części jest co najmniej sztuczny, ale dzieje armii rzymskiej w sposób niejako naturalny dzielą się na trzy główne okresy, które pojawiają się również w tej książce: armia królów i wczesnej Republiki, armia Cesarstwa od Augusta aż po III w. po Chr. oraz armia późnego Cesarstwa. We wszystkich tych okresach wojskowość nigdy nie przestawała rozwijać się i ewoluować, co spowodowało, że chociaż za każdym razem była ona inna, to jednak zmiany zachodziły stopniowo, bez ostrych i nagłych linii podziałów pomiędzy nimi. Korzenie armii cesarskiej łatwo odnaleźć w okresie Republiki, a siły zbrojne Cesarstwa przekształciły się w armię znaną z okresu późnego Rzymu.
Jednym z głównych problemów związanych z organizacją materiału dotyczącego historii armii rzymskiej jest fakt, że mamy go znacznie mniej dla okresu królów i Republiki, niż armii cesarskiej. Informacje ponownie zanikają w późnym Cesarstwie Rzymskim, kiedy jest ich albo bardzo niewiele, albo nie ma ich w ogóle. Spowodowało to, że wiele książek poświęconych rzymskiej wojskowości koncentruje się głównie na I i II w. po Chr., co wynika z olbrzymiej ilości źródeł archeologicznych, epigraficznych, numizmatycznych oraz literackich, które są nam dostępne z tego okresu, podczas gdy dla armii republikańskiej i późnego Cesarstwa tego typu narzędzi jest znacznie mniej. Dla armii republikańskiej dysponujemy tylko niewielką liczbą znalezisk archeologicznych i materiału ikonograficznego, co powoduje, że informacja należąca do jednego konkretnego kontekstu często musi być rozpatrywana w szerszym kontekście. Dużo więcej wiemy na temat tego, co w ciągu pięciu stuleci swego istnienia armia ta dokonała, niż jak była zorganizowana. Brak tego typu informacji wyklucza podejście tematyczne, na które możemy sobie pozwolić w przypadku armii Cesarstwa, dla której możemy stworzyć całe rozdziały poświęcone różnym rodzajom jednostek, ich powstawaniu, wyposażeniu, uzbrojeniu i metodach walki. Pod koniec I w. przed Chr. rzymski historyk, Liwiusz, udokumentował dokonania armii od czasów najwcześniejszych, które potraktował jako integralną część swojej historii Rzymu. Pojawia się pytanie, na ile wiarygodna jest praca Liwiusza w kwestii historii armii wczesnej Republiki? W źródłach, z których korzystał, pojawiały się liczne luki, które mógł wypełnić własnymi spekulacjami, chociaż, mimo wszystko, sprawia on wrażenie sumiennego i uczciwego badacza, o ile nie koliduje to z jego chęcią gloryfikacji Rzymu. Pomimo tego stara się jednak dokumentować rzymskie klęski i zwycięstwa, a co więcej, pisząc o swoich źródłach, od czasu do czasu przyznaje, że istnieją w nich pewne rozbieżności i nie jest do końca pewien, jak było naprawdę. Trudno jest, przynajmniej dla autorki tej książki, nie dać się porwać opisom Liwiusza, co jednak nie oznacza, że wszystko co napisał powinno być akceptowane bez wahania.
W badaniach nad historią armii późnego Rzymu napotykamy na frustrujący brak informacji źródłowych z III w. po Chr., a więc dokładnie z tego okresu, kiedy miały miejsce najważniejsze zmiany. Zwyczaj wykonywania inskrypcji stopniowo zanika w III w., tak że z tego okresu mamy dużo mniej tego typu informacji niż z wieków poprzednich, a dzieła najważniejszych ówczesnych historyków, Kasjusza Diona i Herodiana, obejmują tylko pierwsze dziesięciolecia III w. Nie udało się też ustalić pełnej chronologii wydarzeń, gdyż wiele wojen domowych i uzurpacji wymaga dokładniejszego udokumentowania. Porównanie armii rzymskiej z wieku II i IV dowodzi, jak wiele rzeczy uległo zmianie, ale nie udało się dotąd ustalić jak i kiedy owe zmiany nastąpiły.
Materiał źródłowy do studiów nad armią rzymską jest różnorodny i obfity, chociaż nie zawsze spójny i koherentny. Jednym z głównych źródeł informacji na temat wyglądu żołnierzy, tego gdzie i jak mieszkali, narzędzi i artefaktów, z których korzystali, są badania archeologiczne oraz znaleziska pochodzące z różnych krajów, na terytoriach których rozciągało się Cesarstwo Rzymskie. Dane archeologiczne uzupełniane są przez cały szereg innych źródeł. Rzymianie pozostawili po sobie liczne archiwa dotyczące administracji ich armii, które spisywali na papirusie, kamiennych płytach i drewnianych tabliczkach. Istnieją nawet niemal codzienne zapiski czynione na fragmentach rozbitych naczyń glinianych, które były rzymskim odpowiednikiem notatników, a które później zapewne przepisywali urzędnicy wojskowi. Tego typu zapiski, wraz z nagrobkami, ołtarzami oraz inskrypcjami upamiętniającymi prace budowalne, dostarczają nam cennych informacji na temat armii rzymskiej oraz kontekstu, w którym działała. Posiadają one oczywiście liczne luki, ale, wraz z upływem czasu, pojawia się ich coraz więcej, i starsze opinie badane są w świetle nowych dowodów. Zapewne nigdy nie powstanie praca, która całkowicie wyczerpie temat armii rzymskiej i autorka niniejszej książki także nie rości sobie praw do doskonałości. Pretekstem do jej stworzenia, jeżeli istnieje taka potrzeba, niech będzie to, że rzymska wojskowość zawsze była moją obsesją.
Największy zasięg terytorialny Cesarstwo Rzymskie osiągnęło pod panowaniem cesarza Trajana na początku II w. po Chr. Niniejsza mapa ukazuje prowincje z tego właśnie okresu, ale ich nazwy oraz granice nie pozostały niezmienne. Następca Trajana, Hadrian, opuścił część terytoriów podbitych przez poprzednich cesarzy nad Dunajem i na wschodzie, a późniejsi władcy Rzymu dzielili lub łączyli prowincje nadając im inne nazwy. Autorem mapy jest Greame Stobbs.
Dioklecjan zreformował zarząd prowincjami łącząc je w diecezje i ustanawiając dodatkowych urzędników, którzy nimi zarządzali. Na czele każdej diecezji stał vicarius, który odpowiadał przed prefektem pretorianów, ale system ten nie został w pełni potwierdzony aż do czasów Konstantyna. Autorem mapy jest Greame Stobbs.
W ramach diecezji prowincje były podzielone na dużo mniejsze jednostki organizacyjne, co powodowało, że potrzebna była duża ilość urzędników, którzy mogliby nimi zarządzać. Od tego momentu, z pewnymi wyjątkami, zaczęto rozdzielać sprawy cywilne i wojskowe, którymi zajmowali się cywilni namiestnicy, praesides, oraz dowódcy wojskowi, duces. Autorem mapy jest Graeme Stobbs.
Kiedy, w roku 395 po Chr., zmarł Teodozjusz I jego synowie, Arkadiusz i Honoriusz, zostali cesarzami we wschodniej z zachodniej części Cesarstwa. Nie był to formalny podział państwa, które stało się faktem dużo później, ale od V w. po Chr. historia części wschodniej i zachodniej potoczyła się całkiem odmiennymi torami. Autorem mapy jest Greame Stobbs.
W V i VI w. po Chr. prowincje zachodnie stopniowo przekształciły się w oddzielne królestwa, ale Cesarstwo Wschodnie zachowało rzymskie formy władzy przez wiele kolejnych stuleci pod władzą cesarzy bizantyjskich. Autorem mapy jest Greame Stobbs.3 ARMIA WCZESNEJ REPUBLIKI, LATA 509-400
W ostatnich latach VI wieku oraz przez cały wiek V wczesna Republika rzymska dopiero się kształtowała i adaptowała do okoliczności. Po ostatecznym wygnaniu królów należało stworzyć nową formę władzy, co mogło być długim i skomplikowanym procesem. Tradycyjnie przyjęta jako początek Republiki data, 509 r., nie musi być dokładna, a pierwsze pojawienie się dwóch wybieranych corocznie konsulów wcale nie musiało nastąpić od razu. Sami Rzymianie mieli świadomość, że nie było to takie proste, aby datować koniec monarchii i początek Republiki na ten sam rok. Liwiusz stwierdza, że istniały rozbieżności w różnych źródłach dotyczących tych wczesnych lat, a co za tym idzie, nie było mu wcale łatwo zdecydować jaka była ostateczna kolejność, w jakiej następowali po sobie poszczególni konsulowie, jak również nie zawsze mógł odkryć, które wydarzenie należało do którego roku. Fasti Capitolini, najbardziej kompletna lista konsulów, rozpoczyna się w roku 509, ale pierwszymi urzędnikami mogli być pretorzy, jeden lub kilku, a kolegialny konsulat mógł pojawić się dopiero później.
Wiek V charakteryzowało ogólne spowolnienie gospodarcze niemal wszystkich krajów otaczających Morze Śródziemne. Badania archeologiczne wskazują, że przez kilka dziesięcioleci obroty handlowe wyraźnie spadły, zmniejszył się import oraz spadła liczba dóbr luksusowych. Ceramika ateńska, która dotąd dominowała w wielu miejscach w Italii, w V w. niemal całkowicie zniknęła. Jedną z przyczyn mogła być dominacja Etrusków i Kartagińczyków w zachodniej części Morza Śródziemnego, co zmusiło Greków do skierowania się w celach handlowych na północ oraz do Galii.
Rozwój polityczny w V w.
Jak można było się tego spodziewać, nowopowstała Republika doświadczała licznych problemów wewnętrznych, takich jak „walka klas” pomiędzy plebejuszami i patrycjuszami, która na przestrzeni kilku następnych stuleci będzie stopniowo rozwiązywana. Pierwsza secesja plebsu miała miejsce na samym początku V w., co zapewne było związane z różnego rodzaju kryzysami związanymi z długami, chociaż nie jest to do końca zrozumiałe. Ponieważ Rzym był tylko jednym z wielu państw, z których wszystkie usiłowały prowadzić ekspansję, dochodziło do nieustannych starć z Latynami, Sabinami, Wolskami i Ekwami. W V w. pojawiły się pierwsze kolonie, które zakładano na terenach otaczających Rzym. Miały też wówczas miejsce pewne osiągnięcia, jeżeli rozpatrujemy je z punktu widzenia społecznego i kulturalnego, takie jak stworzenie urzędu trybunów ludowych w roku 471 oraz spisanie prawa XII Tablic dwie dekady później.
Pod koniec VI w., kiedy królowie zostali wygnani, terytorium Rzymu rozrosło się poza pierwotne siedem wzgórz. Znajdujący się naprzeciwko miasta prawy brzeg Tybru i przejścia pozwalające przekroczyć rzekę były pod kontrolą Rzymu, podobnie jak lewy brzeg na całej swojej długości, aż do morza. Wielokrotnie podejmowano próby oszacowania powierzchni państwa rzymskiego na początku V w., ale najistotniejsze jest to, że Rzym był już wówczas największym miastem w Lacjum.
Traktat podpisany w roku 509 z Kartaginą dowodzi, w jaki sposób Rzymianie postrzegali swoją pozycję polityczną w Lacjum i Kampanii. Traktat ten nie jest akceptowany przez wszystkich badaczy, gdyż wydaje się zdecydowanie zbyt wczesny i wiele wskazuje na to, że lepiej udokumentowany układ podpisany pomiędzy Rzymem i Kartaginą w roku 348 powiela większość postanowień rzekomego traktatu z końca VI w. Dlatego też istnieje uzasadnione podejrzenie, że wcześniejszy traktat mógł zostać sfabrykowany przy wykorzystaniu dokumentów z IV w. jako jego podstawy. Jednak źródłem pierwszego traktatu jest Polibiusz, powszechnie szanowany za swoje badania i dokładność. Stwierdza on mianowicie, że widział tekst traktatu na brązowej płycie, i że został on spisany w archaicznej łacinie, którą w II w. jedynie nieliczni byli w stanie zrozumieć. Traktat rozpoczynał się deklaracją przyjaźni pomiędzy Kartaginą i Rzymem oraz ich sojusznikami. Dominację Kartaginy na morzu potwierdza fakt, że Rzymianom nie wolno było żeglować poza Piękny Przylądek, a jeżeli ich okręty były zmuszone do lądowania, musieli odpłynąć w ciągu pięciu dni zabierając ze sobą tylko to, czego potrzebowali do ich naprawy. Kwestionowana część tekstu dotyczy klauzuli, zgodnie z którą Kartaginie zabroniono wyrządzać szkód takim miastom, jak Ardea, Ancjum, Larentium, Circei oraz Tarracina, które należały do Rzymu. W roku 509 wydaje się to raczej mało prawdopodobne. Ancjum i Tarracina były odcięte od rzymskiej kontroli przez wojowniczych Wolsków i minęło jeszcze ponad sto lat, zanim ta część traktatu zbliżyła się do prawdy. Włączenie tych nazw do traktatu mogło być co najwyżej deklaracją na temat przyszłych planów, niż prawdziwym opisem stanu faktycznego.
Kartagińczycy mogli zacząć zauważać Rzym i zdecydować się na sojusz, gdyż siła ich etruskich sprzymierzeńców właśnie chyliła się ku upadkowi. Kartagińczycy współpracowali z Etruskami przeciwko Grekom, ale ich wpływy wyraźnie słabły i w ciągu kolejnych trzech dziesięcioleci zostały praktycznie wyeliminowane, kiedy Grecy pokonali Etrusków w bitwie morskiej pod Kumae w roku 474. Pod koniec V w. Kumae zostało skolonizowane przez Greków. Ponieważ w Etrurii brak było władzy centralnej czy też jakiegoś centralnego ośrodka władzy politycznej, Kartagina mogła zawierać przymierza z różnymi państwami etruskimi, jak również z Rzymem Tarkwiniuszy. Było zatem jak najbardziej rozsądne sprzymierzenie się również z nową władzą, która Tarkwiniuszy zastąpiła. Z punktu widzenia Rzymian zawsze mądrze było szanować sąsiadów, tym bardziej że Kartagińczycy byli teraz potęgą, której obecność handlowa zaczynała się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej w Caere. Potwierdza to inskrypcja umieszczona na złotej płytce, napisana po etrusku i punicku, która została odnaleziona w roku 1964 w trakcie wykopalisk w Pyrdze.
Secesja plebsu i jej wpływ na armię, 494 r.
Niedługo po ustanowieniu Republiki, w roku 494, część mieszkańców Rzymu opuściła miasto i odmówiła służby w armii. Wydarzenie to generuje jednak duże trudności. Pojawiły się nawet wątpliwości, czy rzeczywiście miało ono miejsce w roku 494, chociaż przyjmuje się, że podobne zdarzenia następowały w latach późniejszych. Istniał oczywisty rozdźwięk wśród ludności, związany być może z eskalacją zadłużenia. Liwiusz opowiada historię o starym żołnierzu z Rzymu, którego ledwo można było rozpoznać, ubranego w szmaty, uciskanego długami, gdyż po powrocie z jednej z wojen odkrył, że jego gospodarstwo i plony zostały zniszczone przez najazd wrogów, co spowodowało, że nie był w stanie zapłacić podatków i był zmuszony pożyczyć pieniądze, nie mając nawet nadziei na to, aby oddać to, co pożyczył. Wobec braku kruszcowych monet w ówczesnym Rzymie używano ważonego brązu, któremu nadawano kształt prętów, a na nich umieszczano różne wzory. Zwyczajowy obraz ówczesnego Rzymu ukazuje wstrętnych patrycjuszy trzymających biedny, niewinny plebs w niewoli, który to obraz podgrzewały jeszcze świadectwa tego i owego historyka. W drugiej księdze swojej historii Rzymu Liwiusz szczegółowo opisuje wydarzenia, które doprowadziły do secesji i przynajmniej część z tego, co pisze, może być zgodna z prawdą, chociaż nie wiadomo, z jakich źródeł korzystał. W istocie, Liwiusz wyjaśnia, że służba w armii mogła zaszkodzić egzystencji poszczególnych żołnierzy, zwłaszcza jeżeli popadali w długi, gdyż ich gospodarstwa ucierpiały z powodu wrogich najazdów, jak było w przypadku opisywanym powyżej. Edykt konsula Publiusza Serwiliusza ilustruje, co mogło wydarzyć się w Rzymie, ponieważ uznawał za nielegalne więzienie dłużników, bowiem uniemożliwiałoby zmobilizowanie armii. Zakazano również zajmowania majątków i gospodarstw dłużnika, jeżeli ten odbywał w tym czasie służbę wojskową. Jeżeli rzecz nie jest całkowicie sfabrykowana, może stanowić ilustrację tego, w jaki sposób zaistniały kryzys i secesja plebsu były ze sobą powiązane. Według Liwiusza w momencie opublikowania edyktu Serwiliusza dłużnicy, którzy byli więzieni w domach wierzycieli zostali zwolnieni i natychmiast zgłosili się do armii, którą pośpiesznie organizowano, aby odeprzeć nadciągających Wolsków. Atak został odparty i armia mogła zostać rozwiązana, ale w tym momencie Sabinowie zaczęli mobilizować swoje siły i wojsko było ponownie potrzebne. Problem polegał jednak na tym, że w międzyczasie Appiusz Klaudiusz unieważnił edykt Serwiliusza, co natychmiast spowodowało, że z całą siłą powrócił problem długów wraz z towarzyszącym mu niezadowoleniem. Kiedy powołano armię do walki z Sabinami, ludzie, którym obiecano pewną ulgę w kwestii długów, a następnie odebrano im nadzieję, zdecydowali teraz, że niewiele uzyskają idąc na wojnę i odmówili zgłoszenia się do armii. Liwiusz stwierdza, że ludzie odmówili podania swoich imion w trakcie poboru, a później opisuje jeszcze kilka epizodów tej samej natury w okresie jeszcze zanim plebs zdecydował się wycofać na należące do nich wzgórze, którym miał być, według jednej wersji, Awentyn, lub też Święta Góra, położona około pięciu kilometrów od Rzymu, po drugiej stronie rzeki Anio. Liwiusz wyraźnie opowiada się za tą ostatnią wersją i wyjaśnia, że właśnie tam mieli zostać wybrani pierwsi trybuni plebejscy. Jedna z wariantów opowieści podaje, że pierwotnie wybrano dwóch trybunów, a później ich liczbę powiększono do pięciu, podczas gdy inny mówi, że dwaj trybuni mieli wybrać trzech kolejnych, co od początku dawało liczbę pięciu trybunów. Później ich liczba wzrosła do dziesięciu. Pomimo że ich celem była ochrona plebsu, nie wydaje się, aby nowopowstały trybunat był w stanie wyeliminować problem zadłużenia, czy też rozwiązać problem groźby wycofania się ze służby wojskowej.
W opinii Liwiusza nie ma wątpliwości, że ludzie, którzy opuścili Rzym, służyli w armii. Ukazuje on konsula Serwiliusza jako rozjemcę godzącego lud i wkłada w jego usta mowę, w której wyjaśnia, że senatorowie chcieli uczynić wszystko, co tylko mogli najlepszego dla ludu, który stanowił większość mieszkańców miasta, ale, mimo wszystko, była to tylko część całej społeczności. Pomimo tych pozornie pomocnych informacji jest ciągle zbyt mało precyzyjny, aby całkowicie wyjaśnić tą kwestię, ponieważ niekoniecznie odnosi się do plebsu jako jednolitej grupy. Termin plebs najwyraźniej nabrał obraźliwej konotacji, podobnie jak ma to dzisiaj miejsce z określeniami warstw niższych, chociaż nie każdy przedstawiciel plebsu był biedakiem i nie można ich wszystkich porównywać z bezrolnym miejskim motłochem, który, według klas z praw Serwiusza Tuliusza bez względu na to, kiedykolwiek została ona ustanowiona, należał do najniższej grupy pozbawionej jakiegokolwiek znaczenia na scenie politycznej. Ludzie ci nie służyli w jakikolwiek sposób w armii, więc jeżeli plebs jako całość byłby częścią owej grupy z nizin społecznych, potencjalne zagrożenie związane z ich odmową służby w armii byłoby bez znaczenia.
Problem ten został omówiony przez współczesnych badaczy, ale dla historii wojskowości najważniejsza debata dotyczy skutku, jaki miało dla Rzymu wycofanie się plebsu ze służby wojskowej. Jaką rolę militarną pełnił plebs i czy jego wycofanie się zagrażało możliwościom armii rzymskiej w polu? Pojawiły się tu bardzo rozbieżne teorie. Z jednej strony wysunięto sugestię, że plebs musiał stanowić trzon armii hoplitów i dlatego też większość z nich byłaby rolnikami, którzy, kiedy organizowano armię, byli mobilizowani z własnym uzbrojeniem. Przeciwstawna jej teoria zakładała z kolei, że nie byli oni hoplitami, ale raczej wojskami lekkozbrojnymi, które towarzyszyły armii. W tym kontekście przywołuje się zazwyczaj historię opowiedzianą przez Dionizjusza z Halikarnasu. Stwierdza on, że Appiusz Klaudiusz uważał zagrożenie, jakie stanowiła secesja plebsu, za nonsens, gdyż patrycjusze mogli zorganizować alternatywną armię składającą się z ich popleczników lub klientów. Implikuje to, podobnie jak sama wersja Dionizjusza, że klienci uważani byli za inną kategorię, odrębną od patrycjuszy i plebejuszy.
Odmowa służby w armii przez plebs ma sens jedynie wówczas, jeżeli należący doń ludzie składali się na jedną lub nawet kilka serwiańskich classes, w których o przynależności decydował posiadany majątek. Teoria ta sugeruje, że pięć serwiańskich classes, lub przynajmniej pewna ich liczba, które tworzyły określony pierwowzór późniejszego systemu, zostało ustanowionych już w V w. Według niektórych badaczy jest to założenie nieomal heretyckie, ale, jak uważa John Rich, co najmniej warte rozważenia. Jeżeli plebs obejmował wszystkich ludzi, którzy nie byli patrycjuszami, należeliby wówczas do niego ludzie z szerokim spektrum własności, ziemi i statusu. Na tej podstawie mogli być podzieleni na różne grupy klasyfikowane według ich relatywnego bogactwa, co tym samym określałoby ich miejsce w armii z V w. Plebs nie musiał tworzyć kośćca armii hoplitów, jak było to sugerowane, ale mógł być jej znaczącą częścią. Pozostaje to tylko pewną spekulacją, ale stanowi odpowiedź na pytanie, dlaczego plebejusze uważali, że posiadają przekonującą możliwość wywierania nacisku politycznego w postaci rezygnacji ze służby wojskowej i jak bardzo wpłynęłoby to na Rzym, jeżeli by tak uczynili.
Przemiany militarne w V w.
Chociaż Liwiusz i Dionizjusz opisują różne wojny, trudno dzisiaj określić w jaki sposób ewoluowała armia oraz jak ją wykorzystywano w V w. Liwiusz dostarcza nam urzekających szczegółów i wydaje się w tym bardzo wiarygodny, gdyż wielokrotnie odwołuje się do prac innych autorów oraz źródeł, z których korzystał, nie podając jednak ich tytułów. Chociaż zarówno Liwiusz, jak i Dionizjusz są bardzo szczerzy pisząc o wojnach, bitwach i wyczynach różnych bohaterów, to jednak pojawiają się tu pewne wątpliwości. Czy źródła, z których korzystali, były współczesne opisywanym w nich wydarzeniom, a jeżeli tak, to czy same źródła były dokładne, i czy kompilatorzy, tacy jak Liwiusz, Dionizjusz lub jakikolwiek inny antyczny historyk, nieświadomie włączyli jakieś anachronizmy pochodzące z ich własnych czasów?
Organizacja armii z początkowego okresu Republiki nie jest udokumentowana, co powoduje, że badacze polegają przede wszystkim na domysłach opartych na tym, co wiadomo z późniejszych czasów. Aby móc dowodzić armią, oficer rzymski, pod jakimkolwiek tytułem znany był w okresie wczesnorepublikańskim, potrzebował specjalnych uprawnień, które nadawały mu comitia curiata. Wszystkie te uprawnienia zostały zebrane pod mianem imperium. Nie można dokładnie określić, kiedy dokładnie miały one swój początek, podobnie jak nie można być zbyt pedantycznym w kwestii wyliczania pierwszych konsulów oraz dat ich urzędowania. W pewnym momencie konsulowie stanęli na czele armii i otrzymali imperium, z którego musieli zrezygnować w momencie przekraczania granic miasta, pomerium, kiedy wracali do Rzymu. Zakazane było wkraczanie do Rzymu w charakterze wodza armii, nawet wówczas, jeżeli nie towarzyszyły mu wojska, a klątwa czekała tych, którzy wkroczyliby do miasta na czele zbrojnych oddziałów. W I w. owego haniebnego czynu dopuścił się Lucjusz Korneliusz Sulla, co stanowiło rzecz niesłychaną i za co został potępiony, ale przykra rzeczywistość była taka, że jeżeli jakiś wódz zdecydował się zignorować te prawa, jak uczynił to Sulla, nie było przed tym żadnej ochrony. Istniejące tabu nie powstrzymało Sulli przed zagarnięciem dowództwa, którego pragnął oraz późniejszym przyjęciem tytułu dyktatora. Zaskakującym elementem jest to, że przez niemal pięć stuleci, aż do czasów Sulli, żaden z wodzów nie zdecydował się wcześniej na taki krok.
Na początku V w. każdy z konsulów mógł dowodzić 3000 ludzi i być może około 1200 lekkozbrojnych, ale liczba ta opiera się na przyjęciu teorii, że armia liczyła 6000 żołnierzy od czasów Serwiusza Tuliusza i, kiedy zaczęto corocznie powoływać dwóch konsulów, została podzielona na dwie części. Żołnierze byli zorganizowani w oparciu o system plemion terytorialnych, ale po sformowaniu każdy żołnierz składał przysięgę posłuszeństwa konsulom. Podobna przysięga mogła istnieć w czasach królów, ale zapewne zmodyfikowano ją na tyle, aby pasowała do nowych realiów Republiki.
W połowie V w. ustanowiono nowych urzędników i dowódców wojskowych, których w określonych latach zastępował konsulów, chociaż nie usunął ich całkowicie. Były to grupy trybunów wojskowych, wybieranych w grupach od trzech do sześciu, chociaż w niektórych latach bywało ich nawet ośmiu. Każdy trybun wojskowy posiadał władzę konsularną. Nikt nie wie dlaczego system ten został przyjęty w latach 445-367. Wiadomo zaledwie o kilku przypadkach, kiedy w tym okresie dokonano wyboru konsulów. Możliwym wyjaśnieniem, które jednak nie opiera się na faktach, jest to, że zaistniała wówczas konieczność powołania wielu armii, a zatem potrzeba było też większej liczby dowódców i, zamiast obalać zasadę, że zawsze powinno być dwóch konsulów, Rzymianie wymyślili inne stanowisko o innej nazwie. Jest to dobra teoria, ale, jak dotąd, nie udało się dowieść, że gdy powoływano trybunów z władzą konsularną, w polu znajdowało się więcej armii, a w niektórych przypadkach, gdy istniała potrzeba utworzenia więcej niż tylko jednej armii, Rzymianie wyznaczali dyktatora, pozwalając mu i jego dowódcy jazdy (magister equitum), aby wespół z konsulami dowodzili tymi armiami, co wskazuje, że nie istniała jakaś pilna potrzeba stworzenia nowego stanowiska. Mimo to nie wszyscy spośród trybunów rzeczywiście dowodzili armiami. Inna teoria zakłada, że ów nowy system związany był z próbami uzyskania dostępu do wyższych urzędów przez plebejuszy w czasie, kiedy konsulat był jeszcze przed nimi zamknięty. Godność trybuna wojskowego była dostępna dla plebejuszy, ale nie można dowieść, że plebs jakoś nagle rzucił się, by konkurować o ten urząd, ani nawet tego, że kandydowali, ale nie zostali wybrani.
Nie ma wiarygodnych źródeł, które pozwoliłyby wyjaśnić, jakie działania prowadziła armia w V w., ale pewne ogólne tematy można dostrzec w dziełach starożytnych historyków. Rzym był zaledwie jednym z wielu miast w Lacjum i wszystkie one miały ambicje oraz wolę, by walczyć o supremację. Nic nie wskazywało na to, że Rzymianie wczesnej republiki będą w stanie zdominować inne państwa latyńskie, ale najwyraźniej wyróżniali się spośród miast Lacjum, gdyż w przeciwnym razie Latynowie nie czuliby się zmuszeni do buntu już na początku V w. W trakcie walk przeciwko Latynom młoda Republika odniosła swój pierwszy sukces militarny, kiedy zostali oni pokonani nad jeziorem Regillus. Według Liwiusza bitwa miała zostać stoczona w roku 499, zaś według Dionizjusza z Halikarnasu w 496, chociaż sam Liwiusz wiedział, że istniały różne tradycje na temat tej daty. Nie wiadomo na ile jego przekaz jest wiarygodny. Dyktatorem został Aulus Postumiusz, a jego dowódcą jazdy (magister equitum) Tytus Ebutius. Poprowadzili oni armię składającą się z piechoty i kawalerii nad jezioro Regillus, gdzie w trakcie marszu natknęli się na armię Latynów. Mówiono, że Latynom miał towarzyszyć Tarkwiniusz, co zachęciło Rzymian do wytrwalszej walki. Kiedy wreszcie doszło do bitwy, w walkę zaangażowali się również obaj rzymscy dowódcy, chociaż ich dokonania mogą być przesadzone lub nawet fikcyjne, zwłaszcza że podczas wielu bitew z tego okresu miały rzekomo zdarzać się takie same incydenty. Postumiusz ciągle znajdował się na pierwszej linii, kiedy nagle najechał na niego Tarkwiniusz, ale został odparty, a Ebutius zaatakował przywódcę Latynów, Oktawiana Mamiliusza. Obaj odnieśli rany, Ebutius wycofał się z pola walki, a Mamiusz przeniósł się na tyły Latynów, skąd ciągle dowodził swoją armią. W skład jego oddziałów wchodziło wielu wygnańców z Rzymu, którzy zaatakowali wojska dyktatora i odrzucili je do tyłu. Postumiusz nakazał jednak oddziałom tworzącym jego straż przyboczną, aby wycięli wszystkich Rzymian, którzy uciekali, co przekonało innych, aby wrócić do walki. Następnie Postumiusz skierował do boju swoją gwardię, która, będąc wciąż w pełni sił, zaatakowała wygnańców i wielu spośród nich zabiła. Rozkazał, aby jeźdźcy zsiedli z koni i pieszo ruszyli aż na pierwszą linię walk, gdzie piechota była już bardzo zmęczona, ale żołnierze, zainspirowani widokiem młodych arystokratów, wyraźnie się ożywili. Od tego momentu zwycięstwo było już nieuchronne.
Chociaż dokonania poszczególnych wybitnych wodzów angażujących się osobiście w walkę mogą być częścią bohaterskiego mitu, to inne szczegóły, które pojawiają się w opisie Liwiusza, są bardzo interesujące, jak na przykład udział gwardii dyktatora w bitwie, czy też spieszenie kawalerii, która przyłączyła się do pierwszej linii, a następnie ponownie dosiadła koni, aby podjąć pościg za uciekającymi Latynami. Istniała tradycja, że po stronie Rzymian walczyć mieli również Kastor i Polluks, synowie Jowisza, których miano widzieć także po bitwie, kiedy poili swoje konie na Forum. W roku 484 została im dedykowana świątynia na Forum. Imponujące ruiny, które można ciągle oglądać w tym miejscu pochodzą z czasów panowania Augusta i okresu późniejszego.
Według Liwiusza, Latynowie byli tak straszliwie pobici po tej bitwie, że kiedy przybyli do nich wysłannicy Wolsków namawiając ich do sojuszu przeciwko Rzymianom, miasta latyńskie wolały ich przekazać w ręce Rzymian, za co zostały nagrodzone zwolnieniem ich 6000 jeńców, którzy nad jeziorem Regillus trafili do niewoli. Liwiusz nie omieszkał przy tym dodać, że jeńcy ci byli traktowani w Rzymie wyjątkowo dobrze.
Po tym znaczącym zwycięstwie, w roku 493, konsul Spuriusz Kasjusz wynegocjował lub narzucił Latynom traktat. Jego tekst został umieszczony na brązowej kolumnie i wystawiony na Forum w Rzymie, gdzie przetrwał przynajmniej aż do I w. Liwiusz i Dionizjusz z Halikarnasu podają streszczenie jego warunków, chociaż współcześni badacze uważają, że ich informacje są dalekie od kompletności. To co ocalało, jest jednak znaczące. Jest tam traktat pokojowy pomiędzy obiema wspólnotami i każda ze stron zgadza się nie udzielać pomocy wrogom drugiej strony. Sojusz był odwzajemniony w tym aspekcie, że Rzymianie mogli wezwać sprzymierzeńców (socii), aby udzielili im militarnego wsparcia, a sprzymierzeńcy mogli prosić Rzymian o obronę przeciwko atakom. Istniała klauzula gwarantująca, że łupy wojenne będą równo dzielone pomiędzy Latynów i Rzymian. Latynowie byli narażeni na najazdy sąsiednich plemion, w szczególności Ekwów i Wolsków, i w interesie Rzymu było wspieranie Latynów, aby utrzymać wrogów na dystans. Przymierze z roku 493 zostało zawarte pomiędzy Rzymianami i Latynami jako całym ludem, a nie z poszczególnymi latyńskimi miastami lub wspólnotami, co być może spowodowane było tym, że na początku V w. nie rozwinęła się jeszcze w Lacjum koncepcja miasta-państwa. Osady mogły w zdecydowanej większości mieć jeszcze charakter rolniczy z rozproszonymi wioskami, które dopiero z czasem zaczęły łączyć się w prymitywne miasta ze wspólnotową władzą.
Warunki owego pierwszego przymierza nie wykluczały niezależnych działań podejmowanych przez część Latynów. W V w., a nawet jeszcze później, Latynowie wyruszali na wojnę, kiedy uznali to za konieczne – w celu obrony swego terytorium, ale czasami były to agresywne wyprawy na ich sąsiadów. Liwiusz pisze, że tuż przed wybuchem buntu Latynów przeciwko Rzymowi, w roku 341 zjednoczyli się z ludami z Kampanii i przeprowadzili z nimi wyprawę przeciwko Samnitom, którzy szukali wsparcia u Rzymian, z którymi niedawno podpisali przymierze. Zasadniczo Samnici zażądali, aby odwołali oni swoich poddanych, chociaż w tym momencie Latynowie nie podlegali Rzymianom. Ci ostatni odpowiedzieli Samnitom, że w traktacie z Latynami nie ma nic, co dałoby Rzymowi władzę, aby przeszkodzić Latynom w wyruszaniu na wojnę przeciwko temu, komu chcieli.
W ciągu kilku lat owa wolność działania latyńskich sprzymierzeńców zostanie cofnięta. Przymierze z początków V w. zawarte z Latynami różni się od późniejszych sojuszy. Po roku 338, kiedy Rzymianie ponownie stłumili rewoltę latyńskich miast-państw, podpisali oddzielne traktaty z każdym z nich, a nie z Latynami jako całą społecznością. Każde państwo zostało zobligowane do dostarczenia wojsk, ale zakazano im podejmować współpracę z innymi państwami, lub organizować działania wojenne bez zgody Rzymu.
Traktat podpisany z Latynami w V w. przetrwał ponad sto lat, chociaż nie bez pewnych problemów w relacjach z Rzymianami. Obie strony nie były do końca szczere, zwłaszcza gdy Wolskowie i Ekwowie przestali stanowić zagrożenie. Potrzeba sojuszu obronnego zniknęła, więc Latynowie nie potrzebowali tak pilnej i niezawodnej pomocy od Rzymu. W roku 486 Rzymianie zdołali zaaranżować traktat z Hernikami – plemieniem, które sprzymierzyło się z Wolskami. Wątpliwe jest, czy istniało wzajemne porozumienie pomiędzy Rzymianami, Latynami i Hernikami dające wszystkim trzem stronom możliwość współpracy z innymi. Sojusz ten został zorganizowany w taki sposób, aby utrzymać Latynów i Herników z dala od siebie, ale jednocześnie jak najmocniej związać ich z Rzymem.
Oddziały sprzymierzeńców walczyły u boku Rzymian, chociaż nie wiemy zbyt wiele na temat ich organizacji. Informacje o sprzymierzeńcach pozostają nieliczne lub nie ma ich w ogóle, aż do momentu, kiedy grecki pisarz Polibiusz opisał w III w. armię rzymską. Wydaje się prawdopodobne, że sojusznicze oddziały latyńskie służyły pod rozkazami oficerów rzymskich, a nie własnych dowódców. Jeżeli Latynowie byli w stanie wystawić oddziały hoplitów, zapewne łączono ich z siłami rzymskimi. Choć żołnierze mogli być wyposażeni tak jak hoplici, w okrągłe tarcze i długie włócznie, to nie wiadomo, czy zawsze walczyli w falandze. Oddziały lekkozbrojne prawdopodobnie były również włączone do oddziałów pomocniczych. Latynowie mogli wystawiać też oddziały jeźdźców, którzy przybywali na pole bitwy konno, ale walczyli w szyku spieszonym z piechotą, chociaż Liwiusz sugeruje, że było rzeczą niezwykłą, kiedy dyktator Postumiusz rozkazał swoim kawalerzystom zsiąść z koni i stanąć obok Rzymian walczących nad jeziorem Regillus. Szybko jednak na powrót wskoczyli na swoje wierzchowce, kiedy Latynowie złamali swoje szyki i uciekli. Niektóre elementy tego opisu mogły być zgodne z prawdą, chociaż do owych wczesnych bitew z łatwością mogły trafić wydarzenia wymyślone i entuzjazm Liwiusza można tu winić w równym stopniu, jak każdego innego. Nie znamy szczegółów dotyczących techniki walki. Broń i wyposażenie, jak też sposób ich wykorzystania, są w źródłach literackich wspominane jedynie z rzadka i pozbawione szczegółowych opisów. Konsul Werginiusz, kiedy jego armia stanęła do walki w Wolskami, miał dać rozkazać swoim ludziom, aby wsparli swoje włócznie o ziemię i stali nieruchomo, aż dojdzie do samego ataku, a następnie z bliskiej odległości walczyć za pomocą mieczy. Wolskowie mieli być też zmęczeni dźwiganiem swojego ciężkiego wyposażenia, podczas gdy Rzymianie byli ciągle wypoczęci, co umożliwiło im odniesienie zwycięstwa.
Naczelnym dowódcą w V w. mógł być jeden lub obaj konsulowie, lub też dyktator i jego magister equitum, dowódca jazdy, wyznaczani na sześć miesięcy. Oficerowie niższego szczebla niemal w ogóle nie pojawiają się w źródłach. W trakcie bitwy nad jeziorem Regillus Liwiusz opisuje kilka wydarzeń, w trakcie których dowódcy poszczególnych oddziałów armii Rzymian i Latynów nagle mieli spostrzec swoich osobistych wrogów walczących w szyku i ruszali, aby zmierzyć się z nimi w pojedynkach, co przypomina sceny z współczesnych filmów, w których bohaterski wódz ściera się osobiście z dowódcą wrogów i, w zależności od długości filmu, zostaje ciężko ranny, aby następnego dnia stanąć do walki, lub zwycięża przynosząc pokój swojemu ludowi. W innym miejscu Liwiusz wspomina, że obok kawalerii nad jeziorem Regillus do boju musieli stanąć także wyżsi oficerowie.
Znaczenie przymierza z Latynami i Hernikami polegało na tym, że umożliwiało Rzymianom poważne zwiększenie swoich możliwości mobilizacyjnych. Od pierwszych lat Republiki mogli oni wystawić w polu dużo większe armie niż ich rywale, nawet wówczas, gdy plemiona lub państwa tworzyły antyrzymskie przymierza. Był to istotny czynnik, który pozwolił Rzymowi przetrwać ataki, a następnie zdominować Italię, później cały basen Morza Śródziemnego i przejść od tego miejsca do stworzenia fundamentów Cesarstwa. Kiedy w V w. Rzymianie stanęli w obliczu jednoczesnego ataku Sabinów, Wolsków i Ekwów, powołali pod broń, jak twierdzi Liwiusz, dziesięć legionów, z których cztery były dowodzone przez dyktatora i po trzy przez obu konsulów. Jeżeli „legion” nie jest tu pojęciem anachronicznym, kiedy stosuje się go dla V w., zakładając, że każdy z nich mógł liczyć 4000-4500 ludzi, oznaczałoby to, że Rzym wystawił co najmniej 40 000 żołnierzy, którym towarzyszyła zapewne taka sama liczba sprzymierzeńców i oddziałów lekkozbrojnych. Historia ta jest także dowodem świadczącym, że Rzym był w stanie prowadzić jednoczesne walki na więcej niż jednym froncie z różnymi armiami działając pod różnymi dowódcami.
Wojny toczone w V w. nie były tak długotrwałe, jak miało to miejsce później, ani nie toczyły się w większej odległości od Rzymu lub Lacjum. Kampanie wojenne kończyły się późnym latem lub jesienią i zazwyczaj ich efektem była ugoda lub przynajmniej rozejm, po czym wszyscy wracali do domu. Wojny zazwyczaj nie kończyły się podbojem lub aneksją terytoriów, co oznaczało, że kolejny sezon wojenny zaczynał się od wznowienia działań w miejscu, gdzie zakończyły się one w poprzednim roku. Walka, podobnie jak to miało miejsce pod rządami królów, polegała na nieustannych sąsiedzkich najazdach, próbach odzyskania skradzionej własności oraz obronie własnych granic i pól. Jednak od końca V w. wojnom zaczęto stawiać określone cele. Nagle odkryto, że mogą one także przynosić zyski, i nie chodziło tu już tylko o prestiż zwycięskich wodzów, ale łupy, które trafiały do Rzymu, gdzie oddawano je bogom, oraz ziemię, którą można było zagarnąć i osiedlić na niej rosnącą liczebnie ludność zamieszkującą Rzym. Kiedy pojawił się ten typ wojny, problemy z utrzymaniem ludzi pod bronią przez odpowiednio długi czas oraz konieczność przemierzania większych odległości spowodowały zmiany w organizacji armii. Główna zmiana polegała na pojawieniu się luźniejszej, bardziej mobilnej formacji, która powstała zapewne w IV w. i zostanie omówiona w następnym rozdziale, ale już wcześniej mogły istnieć pewne precedensy, w których Rzymianie musieli swój szyk bojowy dostosować do okoliczności oraz terenu.
W V w. najprawdopodobniej armia nie była zwoływana każdego roku. Większość potwierdzonych źródłowo walk toczyła się w pierwszej połowie wieku i ponownie pod koniec stulecia, pozostawiając lukę od roku 454 do 411, kiedy odnotowanych zostało tylko czternaście wojen. Po ostatecznym pokonaniu Sabinów i Latynów, Rzymianie borykali się z nieustannymi problemami z plemionami Wolsków oraz Ekwów, którymi często zajmują się starożytne relacje, dopóki nie zostały one ostatecznie pokonane w pierwszej połowie IV w., kiedy też w mniejszym lub większym stopniu znikają. Innym lokalnym problemem było miasto Weje. Spór pomiędzy oboma miastami miał w równej mierze charakter militarny, co handlowy. Wszystko zależało od tego, który z rywali kontrolował Fidenae położone na lewym brzegu Tybru. Jeżeli okupowały je Weje, wówczas rzymska kontrola nad brzegiem rzeki oraz szlakiem wiodącym na północ i południe była zagrożona. Z kolei kiedy Rzym kontrolował prawy brzeg Tybru, wówczas Weje były odcięte od morza oraz solanek znajdujących się na wybrzeżu.
Po walkach z Wejami, które toczyły się w latach 483-474 i ponownie 438-425, Rzymianie ostatecznie przejęli kontrolę nad Fidenae, ale nie spowodowało to zakończenia konfliktu. W roku 406 Rzymianie rozpoczęli oblężenie Wejów. Miało ono trwać przez dziesięć lat, co może jednak mieć więcej wspólnego z oblężeniem Troi, niż jakąkolwiek prawdą historyczną. Wystarczy więc stwierdzić, że trwało bardzo długo. Starożytni autorzy byli pewni, że w tych właśnie okolicznościach został po raz pierwszy wprowadzony żołd (stipendium). Oblężenia nie można było zwyczajnie przerwać, a następnie wznowić w czasie kolejnego sezonu, tak aby ludzie mogli powrócić do domu na żniwa, co w konsekwencji mogło spowodować, że nie będą w stanie przez dłuższy czas zapewnić sobie żywności. Według Liwiusza Senat podjął decyzję, aby im płacić. Rodzi się tu pytanie, w jaki sposób byli opłacani i co robili z tym, co otrzymali. Pieniądze najprawdopodobniej zostały wypłacone w ważonym brązie, ale nie jest jasne, czy można go było wykorzystać do zakupu żywności lub paszy w okolicznych wsiach. Być może żołnierze mogli opłacić kogoś, kto zbierze ich plony, lub też korzystali z obu możliwości, co pozwoliło, aby armia pozostała w polu i była ciągle odpowiednio wyposażona i zaopatrzona. Wynagrodzenie mogło obowiązywać przez cały czas trwania kampanii i zaprzestawano jego wypłacania, kiedy się kończyła.
Oblężenie Wejów rodzi kolejne pytania. W trakcie poprzednich konfliktów pomiędzy tym miastem a Rzymem, inne społeczności etruskie wysyłały pomoc dla Wejów, ale pod koniec V w. wydaje się, że żadne miasto Etrurii nie chciało udzielić wsparcia. Potęga Etrusków chyliła się w tym czasie ku upadkowi i, ponieważ nigdy nie doszło do zjednoczenia Etrurii, nie zrobiono nic, aby zmusić inne etruskie miasta do wysłania żołnierzy, aby zaatakowały Rzymian. Etruskowie mogli zdawać sobie sprawę, że Rzym jest teraz zbyt potężny, aby go pokonać, zwłaszcza, że mógł wezwać swoich sprzymierzeńców do zmobilizowania większej armii, gdyby zostali zaatakowani pod Wejami lub bliżej domu. Weje zostały pozostawione swojemu losowi. Nie wiemy, czy było to konwencjonalne oblężenie z żołnierzami wspinającymi się na drabinach na wały otaczające miasto lub miotającymi pociski na wroga z maszyn oblężniczych, czy też należy je klasyfikować raczej jako blokadę. W V i IV w. wały miejskie były z pewnością częściej spotykane. Ardeę chroniły trzy wały ziemne oraz rowy, a w Lavinium zbudowano kamienny mur. Miasta z południowej Etrurii zaczęły budować wały w V w., kiedy poczęły tracić swoją dominację i wpływy. Jednak bez względu na to, czy było to oblężenie, czy też blokada, na początku IV w. Weje zostały ostatecznie zdobyte i zrównane z ziemią. Było to coś nowego. Dotąd miasta były zazwyczaj zajmowane i okupowane, albo niszczono je, chociaż nie do tego stopnia, że nie mogły być ponownie zamieszkane, oraz łączono za pomocą traktatu ze zwycięzcą. Zniszczenie Wejów uważane było za pierwszą oznakę rzymskiego imperializmu. Po zdobyciu miasta większość jego mieszkańców została niewolnikami, podczas gdy niewielkiej grupie nadano obywatelstwo rzymskie. Kryterium, które zdecydowało o tak różnym potraktowaniu tych dwóch grup, było zapewne posiadane bogactwo. Wszystkie ziemie, które należały do Wejów zostały przejęte przez Rzymian i określono je mianem ager publicus, ziemia państwowa, aby je następnie podzielić na działki i rozdysponować pomiędzy rzymskich osadników. Stanowiło to pierwszą znaczącą ekspansję rzymskiego terytorium, bynajmniej jednak nie ostatnią.