Historia myśli filmowej. Podręcznik - ebook
Historia myśli filmowej. Podręcznik - ebook
Alicja Helman i Jacek Ostaszewski podjęli próbę uporządkowania i omówienia wszystkich liczących się teorii filmu. A było ich niemało, bowiem na przestrzeni ubiegłego stulecia naturze „siódmej sztuki” przyglądano się z wszelkich możliwych punktów widzenia, m.in. lingwistyki, antropologii, psychologii oraz ideologii, jak również łączono badania nad filmem z najrozmaitszymi kierunkami myśli humanistycznej. Autorzy nie tylko streszczają klasyczne koncepcje, ale i pokazują, jak zmieniało się podejście teoretyków do przedmiotu ich badań: od początkowego zainteresowania techniką, przez debatę na temat funkcji estetycznych kina, po bardziej współczesne ujmowanie filmu w kategoriach semiotycznych lub w kontekście kultury audiowizualnej. Jednocześnie książka jest opisem ciekawego fenomenu – utopijnej wiary w możliwość znalezienia jednej, uniwersalnej teorii filmu.
Spis treści
Słowo wstępne (Jacek Ostaszewski)
Rozdział 1
Początki refleksji nad filmem (Alicja Helman)
Rozdział 2
Hugo Münsterberg (Alicja Helman)
Rozdział 3
Francuska teoria w kręgu awangardy (Alicja Helman)
Rozdział 4
Jean Epstein (Alicja Helman)
Rozdział 5
Karol Irzykowski (Alicja Helman)
Rozdział 6
Béla Balázs jako przedstawiciel formatywnej teorii filmu (Jacek Ostaszewski)
Rozdział 7
Radziecka szkoła montażu (Alicja Helman)
Rozdział 8
Formalizm (Jacek Ostaszewski)
Rozdział 9
Strukturalizm praski (Alicja Helman)
Rozdział 10
Rudolf Arnheim (Alicja Helman)
Rozdział 11
Gramatyki filmu (Jacek Ostaszewski)
Rozdział 12
Roman Ingarden (Alicja Helman)
Rozdział 13
Filmologia francuska (Łucja Demby)
Rozdział 14
Edgar Morin (Łucja Demby)
Rozdział 15
André Bazin (Alicja Helman)
Rozdział 16
Siegfried Kracauer (Alicja Helman)
Rozdział 17
Jean Mitry (Alicja Helman)
Rozdział 18
Teoria autorska (Alicja Helman)
Rozdział 19
Semiotyka strukturalna (Jacek Ostaszewski)
Rozdział 20
Teorie komunikacji audiowizualnej (Alicja Helman)
Rozdział 21
Generatywizm (Alicja Helman i Jacek Ostaszewski)
Rozdział 22
Psychoanalityczna teoria filmu (Alicja Helman)
Rozdział 23
Krytyka ideologiczna (Alicja Helman przy współpracy
Jacka Ostaszewskiego)
Rozdział 24
Koncepcje feministyczne (Alicja Helman)
Rozdział 25
Pragmatyka (Jacek Ostaszewski)
Rozdział 26
Kognitywna teoria filmu (Jacek Ostaszewski)
Rozdział 27
Gilles Deleuze (postmodernistyczna filozofia kina) Małgorzata Jakubowska
Zamiast zakończenia. Krajobraz po bitwie (Alicja Helman)
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7453-189-4 |
Rozmiar pliku: | 871 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zacznijmy od kwestii podstawowej, czyli od wyjaśnienia, czym można się zajmować w ramach t e o r i i f i l m u, na czym polega jej uprawianie, czyli t e o r e t y z o w a n i e. W kontekście podstawowego podziału na sferę p r a k t y k i i t e o r i i rzeczą raczej oczywistą jest, że praktyka polega na działaniu, czyli – w odniesieniu do kina – na realizowaniu filmów, teoria zaś na obserwowaniu praktyki, wyciąganiu z niej wniosków i rozważaniu prawidłowości nią rządzących. Nie każda jednak refleksja nad filmem jest uznawana za teorię. Przywołując chociażby podstawowy dla filmoznawstwa podział na historię i teorię filmu, można zauważyć, że historyka filmu (który w tym podstawowym sensie także oczywiście nie jest praktykiem) interesuje rozwój i przemiany kina w czasie. Teoretyk natomiast nad perspektywę diachroniczną przedkłada obserwowanie relacji synchronicznych; interesują go typowe i powtarzalne cechy całej klasy filmów, czy też wręcz ich ogółu.
Takie rozważania nad filmem jako przedmiotem aktywności ludzi w obrębie kultury upodobniają teorię filmu na przykład do teorii literatury czy teorii teatru. W ramach tych rozważań stawia się hipotezy co do sposobu funkcjonowania kina i oddziaływania filmów, wykraczając poza horyzont czysto technicznych definicji zjawiska i próbując wyjaśnić miejsce kina w kontekście innych praktyk artystycznych czy społecznych. Teorie – czy też po prostu teorię jako formę dyskursu – łączy to, że odznaczając się wysoce abstrakcyjnym myśleniem, cechują się też swoistą procedurą postępowania. W ramach teorii dominuje logika dedukcyjna, to z jej pomocą teoretyk zmierza do skonstruowania hipotetycznego modelu opisu zjawiska, a potem stopniowo może przechodzić od ogólnego modelu ku wariantom, które jednocześnie uczestniczą w nim i od niego odbiegają.
Można chyba zatem uznać, że pierwszą, wyrazistą cechą uprawiania teorii (teoretyzowania) jest oddawanie się s p e k u l a c j o m m y ś l o w y m, którymi rządzą reguły logiki tudzież inne stopniowo akceptowane w ramach tej tradycji procedury postępowania. Teoria nie ogranicza się jednak wyłącznie do aktywności „spekulatywnej”, inaczej bowiem nie różniłaby się wiele od – na przykład – plotkarskich dywagacji na temat źródeł zamożności sąsiada. Teoretyzowanie – jako tryb aktywności myślowej – wyróżnia się także analitycznością i systemowością. A n a l i t y c z n y c h a r a k t e r oznacza, że w ramach teorii filmu rozważa się nie tylko między innymi proces komunikacji filmowej, estetyczną funkcję kina czy (emocjonalne) zaangażowanie widza w film, lecz także próbuje dociec, co wiąże się z takimi pojęciami jak: komunikacja, intencja autora, znaczenie, podmiot, język, tekst, gatunek czy filmowe przejawy kulturowego statusu płci. Konsekwencją tak abstrakcyjnej refleksji nad filmem jest to, że dla teoretyka sprawą nie mniej ważną od samych filmów jest aparat pojęciowy, za pomocą którego się o nich mówi. Wynika to stąd, że teoretycy – zwłaszcza od czasu, kiedy zaczęto uprawiać metateorię (refleksję teoretyczną nad samą teorią) – zdają sobie sprawę, iż pogląd na to, czym jest film, wobec jego nieuchwytności jako przedmiotu obserwacji, zależy od pojęć, jakich używa się do jego opisu. Oznacza to, że sposób, w jaki teoretyk zobaczy i wyjaśni film, zależy od przyjętej koncepcji języka, komunikacji czy osobowości.
By uniknąć chaosu w tej konceptualizacji, chaosu, który mógłby wyniknąć chociażby ze swobodnego wykorzystywania terminów, bez oglądania się na znaczenie, jakie posiadają one w tradycji, z której zostały zaczerpnięte, wskazana jest konsekwencja, którą można też określić mianem p o d e j ś c i a s y s t e m o w e g o. Z jednej strony oznaczać ma ono, że teoria zajmuje się złożonymi, systemowymi relacjami między wieloma czynnikami kultury, które determinują funkcjonowanie filmów (i kina), z drugiej zaś strony sama teoria powinna mieć charakter systemowy, to znaczy powinna przestrzegać raz przyjętych metod i konsekwentnie posługiwać się aparaturą pojęciową, która na mocy założonych czy dowiedzionych przesłanek została rozpowszechniona w środowisku badaczy i jest akceptowana na gruncie badań humanistycznych. I tak, postawienie przez teoretyka hipotezy, że filmy, tak jak wypowiedzi językowe, stanowią formę komunikacji, może go skłonić do traktowania filmu, jak gdyby był językiem, a następnie do opisywania go w terminach językoznawczych czy posługiwania się modelem języka w badaniu kina jako zbioru wypowiedzi filmowych. Ponieważ jednak teoretycy odwołują się do metod, narzędzi i pojęć wypracowanych w ramach różnych dyscyplin, które próbują „systemowo” odnieść do filmów, teoria nabiera charakteru dyskursu i n t e r d y s c y p l i n a r n e g o, korzystającego z dorobku różnych dyscyplin. W konsekwencji okazuje się nierzadko, że rzeczą niezbędną do zrozumienia argumentacji teoretyka filmu jest orientacja – przynajmniej na podstawowym poziomie – w tradycji takich dyscyplin jak: językoznawstwo, literaturoznawstwo, filozofia, psychologia czy antropologia.
Cel, do jakiego zmierza się w ramach działalności teoretycznej, najlepiej można ująć, przywołując dowcipne stwierdzenie Jonathana Cullera, sformułowane w odniesieniu do teorii literatury. Uznał on mianowicie, że „teoria jest k r y t y k ą z d r o w e g o r o z s ą d k u, kwestionuje pojęcia uznawane za naturalne”¹. Rzecz w tym, że teoria nie może ograniczać się do zwykłych hipotez na temat swojego przedmiotu (czyli na przykład filmu). Sądy potoczne i oczywiste – z punktu widzenia przysłowiowego zdrowego rozsądku, łatwe zarówno do dowiedzenia, jak i zbicia – nie odgrywają większej roli w teoretyzowaniu. Krytyka zdrowego rozsądku bynajmniej jednak nie oznacza nielogiczności czy absurdalności twierdzeń, lecz – po pierwsze – związana jest z daleko posuniętym krytycyzmem wobec powszechnie akceptowanych poglądów (i łączącą się z tym „negacją rzekomej wiedzy”) oraz – po drugie – ze stawianiem tez, które poprzez wskazywanie na złożone relacje i wprowadzanie nowych kontekstów zaskakują śmiałością. I tak na przykład: jeśli wrażenie realności, jakiego doznajemy, oglądając film fabularny, można by tłumaczyć wiernością reprodukcji fotograficznej, to teoretyk – weźmy klasyka, Hugona Münsterberga – uzna, że wrażenie to jest rezultatem zgodności i ścisłej korespondencji zachodzącej między filmem (działaniem aparatu kinematograficznego) i umysłem widza (aktywnością naszego aparatu mentalnego). Kilkadziesiąt lat później teoretycy poststrukturalni (przedstawiciele nurtu krytyki ideologicznej) będą mogli z kolei utrzymywać, że wrażenie realności w kinie jest rezultatem odzwierciedlania – już na poziomie samej technologii produkcji – dominującej, kapitalistycznej ideologii i służy jej podtrzymywaniu, twórca filmu jest zaś tylko jej bezwolnym narzędziem.
Patrząc na teorię filmu z perspektywy jej blisko stuletniej tradycji, można – z grubsza – wyróżnić trzy okresy w sposobie jej uprawiania. Pierwszy okres to t e o r i e e s e n c j a l i s t y c z n e. Ich przedstawicielami są tacy klasycy myśli filmowej jak: Hugo Münsterberg, Béla Balázs, Wsiewołod Pudowkin, Rudolf Arnheim i André Bazin. Przy całej rozległości zainteresowań i różnorodności przyjętych stanowisk łączyło ich jedno: dążenie do udzielenia odpowiedzi na pytanie, jaka jest istota kina, na czym polega niepowtarzalność oglądania filmu. To dążenie do opisywania filmów poprzez ich trwałe i swoiste własności, do definiowania kina w kategoriach Arystotelesowskiej „esencji”, pozwala właśnie na nazwanie większości koncepcji przynależnych do historii myśli filmowej (1895–1960) mianem esencjalistycznych.
Druga faza rozwoju teorii filmu to okres t e o r i i s y s t e m o w y c h. Za sprawą działalności w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych filmologów francuskich, a potem semiologów, do teorii filmu przeniknęła zasada posługiwania się modelami z innych dziedzin badań humanistycznych oraz zasada przestrzegania rygoru metodologicznego. Korzystano zatem z wybranego narzędzia (językoznawstwa strukturalnego czy psychoanalizy Jacques’a Lacana) i z jego pomocą starano się wyjaśnić podstawowe kwestie komunikacji filmowej i jej uwarunkowania. Cecha systemowości oraz programowej interdyscyplinarności wiązała się także z faktem, że w latach sześćdziesiątych teoria filmu uzyskała status dyscypliny uniwersyteckiej. Formuła teorii systemowych znajduje swą pełnię, ale zarazem i kres w wyróżniających się doktrynalnością teoriach poststrukturalnych – można tutaj wymienić teorię psychoanalityczną, radykalną teorię feministyczną czy nurt krytyki ideologicznej.
W latach dziewięćdziesiątych teorie systemowe powoli zastępuje model t e o r e t y z o w a n i a f r a g m e n t a r y c z n e g o (piecemeal theorizing). W jego ramach – na przykład w teorii kognitywnej – rezygnuje się z ambicji kompleksowego rozpatrywania zjawiska kinematograficznego na rzecz wyjaśniania konkretnych aspektów filmów bądź ich grup. W ten sposób następuje odejście od opracowywania abstrakcyjnych idei na rzecz rozpatrywania zjawisk empirycznych oraz odrzucenie hegemonii jednej metody na rzecz pluralizmu metodologicznego w ramach interdyscyplinarnej dziedziny, jaką stała się teoria filmu.
Warto przy tym pamiętać, że nie tylko zmieniał się sposób uprawiania teorii filmu i przywoływane metody, lecz ewoluowało także samo podejście do przedmiotu i kontekst, w jakim rozpatrywano film. Prekursorów teorii filmu początkowo interesowała w kinie sama technika kinematografu, wynalazek, w którym dostrzegano narzędzie zapisu historii, a – kto wie – być może także aparat do zastosowania w badaniach naukowych. Potem, gdy kino przekształciło się w formę popularnej i prostej rozrywki, rozgorzała debata estetyczna nad statusem kina. Ostateczny triumf idei kina jako nowej sztuki potwierdziły dzieła schyłkowego okresu kina niemego. Z kolei wprowadzenie dźwięku ożywiło dyskusję nad wrażeniem realności doświadczanym w obcowaniu z fikcją filmową. Jej konkluzji można upatrywać w ujmowaniu filmów w kategoriach semiotycznych, w których to kino stawało się wielokodowym procesem znakowym, filmy zaś systemami tekstualnymi. Wreszcie inwazja techniki wideo i wpływ telewizji – co często bywa określane jako „rozszerzanie się sfery audiowizualności” – sprawiły, że na kino zaczęto patrzyć jako na medium, rozpatrując jego aspekty: estetyczne, komunikacyjne, kulturowe, ideologiczne, techniczne i ekonomiczne. Jak zatem widać, zmieniało się nie tylko podejście (esencjalistyczne, systemowe, fragmentaryczne), nie tylko narzędzia (estetyka neokantowska, teoria formalna, semiotyka strukturalna, marksizm strukturalny, teoria psychoanalityczna i – później – kognitywna), lecz także sam przedmiot (aparat jako wynalazek, jarmarczna forma rozrywki, narzędzie mechanicznej reprodukcji rzeczywistości, dzieło sztuki, system komunikacji znakowej czy jedno z mediów audiowizualnych).Rozdział 1 Początki refleksji nad filmem
Refleksja nad istotą zjawiska kina, możliwościami jego rozwoju i oddziaływaniem na publiczność towarzyszyła filmowi od chwili jego urodzin. Rzecz prosta, niewiele miała ona wspólnego z teorią filmu we współczesnym rozumieniu tego słowa, lecz pewne zalążkowe koncepcje, które rozwinęły się później w dojrzałe systemy, kształtowały się od samego początku. Mimo że kino nie mogło pretendować do rangi sztuki, ani nawet rozwiniętego przemysłu, koncentrowało na sobie uwagę ludzi różnych zawodów i orientacji, którzy dostrzegli, że z jakichś względów zjawisko to zasługuje na szczególną uwagę.
Trudno dziś oddać pełną sprawiedliwość pionierom myśli filmowej. Jedne teksty weszły w światowy obieg, należą do powszechnie uznawanego kanonu, inne – głównie z racji języka, w którym zostały opublikowane – są znane tylko lokalnie, jeszcze inne pozostały w zapomnieniu i czekają na swoich odkrywców.
1.1. Bolesław Matuszewski
Jednym z bezspornych pionierów na tym polu był Polak, Bolesław Matuszewski (1856 – data śmierci nieznana). Jego dwa ważne teksty ukazały się w języku francuskim w Paryżu w 1898 roku. Był z zawodu fotografem, od 1897 nadwornym fotografem cara Mikołaja II, realizował także zdjęcia filmowe – reportaże, filmy medyczne, obrazki z życia. Wspomniane teksty były pokłosiem jego osobistych doświadczeń i przemyśleń związanych z nowym wynalazkiem. W pierwszym z nich: Nowe źródło Historii (o założeniu składnicy kinematografii historycznej), upomniał się o archiwizowanie materiałów filmowych, zwracając uwagę na ich wartość dokumentalną. Traktował film jako cząstkę historii, którą – choć nie może on pokazać jej w pełnym kształcie – obrazuje w sposób prawdziwy. Pisał: „żywa fotografia ma cechy autentyczności, dokładności i precyzji jej tylko właściwe. Jest ona świadkiem naocznym par excellence, wiarygodnym i nieomylnym”¹. Choć „fakt historyczny nie zdarza się tam, gdzie się go oczekuje”², a skutki łatwiejsze są do uchwycenia niż przyczyny, to wiele możemy się spodziewać po ciekawości, odwadze i intuicji fotografa.
W drugim tekście, znacznie obszerniejszym, zatytułowanym Ożywiona fotografia czym jest, czym być powinna, Matuszewski zwraca uwagę na fakt, iż pierwsi wynalazcy kinematografii mieli na uwadze udoskonalenie metod badania naukowego, ale tak pomyślane kino dzielił tylko jeden krok od wykorzystania go do celów rozrywkowych. Tymczasem to najdoskonalsze narzędzie w walce z zapominaniem może służyć celom znacznie bardziej doniosłym jako środek nauczania, instrument badań, sposób „oddziaływania na dusze ludzkie”. Matuszewski wskazuje na możliwości, które później istotnie wykorzystywano na szeroką skalę, na przykład na rolę filmu w przemyśle (tu zrodziła się też idea sięgania po zdjęcia do celów reklamowych) i medycynie (filmowanie pewnych faz operacji, obserwacja zachowań pacjentów klinik dla nerwowo chorych).
Kinematograf, sługa historii, mógłby także służyć postępowi moralnemu. Matuszewski szczególnie mocno podkreśla rolę, jaką narzędzie to mogłoby odegrać w życiu wojska. W dalszym ciągu swego wywodu wskazuje na fakt, iż kino pojawiło się w porę, by ocalić od zapomnienia zanikające lokalne obyczaje, a także utrwalać obrazy bieżącego życia, które za chwilę stanie się przeszłością.
Ciekawe, iż Matuszewski był przekonany, że kino w podstawowy sposób różni się od sztuki, a „operator nie posiada żadnej możliwości osobistego interpretowania tematu”³. Niemniej może służyć celom artystycznym, dokumentując i analizując sztukę – pracę dyrygenta, tancerki, aktora.
1.2. Václav Tille
Pionierski charakter trzeba też przyznać wystąpieniu Václava Tillego (1867–1937), profesora uniwersytetu w Pradze, który zajmował się badaniami porównawczymi w dziedzinie literatury i teatru. Jego tekst zatytułowany Kinema ukazał się już w roku 1908 na łamach trzech kolejnych numerów czasopisma „Novina”. Był to prawdopodobnie pierwszy tekst traktujący kino jako nową formę ekspresji artystycznej.
Zainteresowanie Tillego filmem wynikało, po pierwsze, z masowego charakteru kina, mającego szansę stać się sztuką najbardziej demokratyczną, oraz, po drugie, z analogii z teatrem – dziedziną, którą się zajmował. Z czasem jego zainteresowania ewoluowały, coraz więcej uwagi poświęcał filmowi popularnonaukowemu i jego oddziaływaniu na społeczeństwo, ale na etapie Kinemy ważna była dlań odpowiedź na pytanie, czy film może być sztuką i dzięki czemu.
„Tille – czytamy we wprowadzeniu do antologii Czeska myśl filmowa – uchwycił w Kinemie najbardziej kluczowy moment w historii kina – jego oddzielanie się od innych mediów i form kultury (fotografii, teatru rozrywkowego itp.), dzięki któremu w świadomości elit kulturalnych nabierało ono charakteru zjawiska osobnego, przybierającego stopniowo coraz bardziej złożoną postać narracyjno-wizualną”⁴.
Tille z zadziwiającą przenikliwością potrafił wskazać na istotne, swoiste cechy filmu: metodę „składania zdjęć” (montaż), decydującą o czasoprzestrzennej strukturze filmu; rytm narracji, dla którego ważna jest „artystycznie motywowana pauza”; znaczenie tła i detalu dla stylu gry aktorskiej oraz możliwości wynikające z funkcji kamery. Autor nie posługiwał się terminologią obowiązującą dzisiaj, ale intuicyjnie rozpoznawał istotę fenomenów, które wówczas jawiły się jako decydujące. Mówił o „oddaleniu aparatu”, gdy miał na myśli pełny plan, odnosił do niemego aktorstwa taki termin jak „wymuszona pantomima”, Mélièsowskie rozwiązania montażowe określał mianem „sztucznej przerwy”.
Ponadto wskazał na więź między fragmentaryzacją i syntezą jako na konstytutywną cechę formy filmowej: dzięki więzi tej powstaje ciągłość z nieciągłych epizodów, rozgrywających się w różnym czasie i w odległych od siebie miejscach. Doceniał znaczenie ruchu, jego wyjątkową plastyczność, doniosłość tak dla kształtowania przebiegu akcji, jak i organizowania przebiegu dzieła (szybkie następstwo momentów akcji dzięki rozbiciu ciągłości czasowej).
Widział wiele filmów i był ich wnikliwym obserwatorem, upatrując ich szczególne walory zarówno we wrażeniu autentyczności, którego doznaje widz, jak i w specyficznej dynamice czasoprzestrzeni.
Tille wyprowadza fenomen filmu z odległej tradycji widowisk wykorzystujących grę cieni: teatru azjatyckiego, camery lucidy i laterny magiki. „W człowieku prymitywnym – pisze Tille – już barwne odbicie w wodzie, ruchliwy cień ciała i obłoków, fantasmagoryczne księżycowe cienie przedmiotów, fatamorgana i widmo Brockenu wywoływały przerażenie, rozbudzając fantazję, i zmuszały go do myślenia o sprawach nadprzyrodzonych i boskich. Proste dusze odbiorców kultury rzutują swoje sny na ciemne i zmienne kontury nocnych cieni i składają z nich swe niebiańskie czy piekielne wizje. Nowoczesny aparat fotograficzny zmechanizował wywoływanie takich wizji na płótnie, zmechanizował ów proces, w którym realny obiekt zmienia się na siatkówce ludzkiego oka w obraz przenikający do świadomości, i tym samym dał twórcom dzieł sztuki narzędzie, za pomocą którego ze zdjęć zmiennej rzeczywistości tworzą na płótnie ruchomy, żywy świat ludzkiej fantazji”⁵.
Kinema nie była jedyną publikacją Tillego na temat filmu. Powracał doń w artykułach z lat dwudziestych i trzydziestych (napisał ich około czterdziestu), rozszerzając krąg problematyki. Pozostał jednak wierny optyce porównawczej, pisząc nadal o relacjach między filmem a teatrem i literaturą. Komentatorzy podkreślają też doniosłość jego rozważań na temat społecznej funkcji kina, brak uprzedzeń autora – zwolennika idei demokratyzmu w sztuce. Zachowały się notatki Tillego do cyklu pięćdziesięciu siedmiu planowanych wykładów uniwersyteckich na temat filmu, obejmujące kompletny rejestr problemów poruszanych w okresie wczesnego kina dźwiękowego.
1.3. Ricciotto Canudo
Historycy myśli filmowej szczególnie wyeksponowali rolę, jaką odegrał Ricciotto Canudo (1879–1923), Włoch, działający we Francji, autor głośnego Manifestu siedmiu sztuk (1911)⁶. Był człowiekiem wszechstronnym – muzykologiem, pisarzem, poetą, dramaturgiem, krytykiem teatralnym i filmowym; założył Klub Przyjaciół Siódmej Sztuki – odpowiednik dzisiejszego dyskusyjnego klubu filmowego. Zbiór jego tekstów ukazał się w 1927 roku pod tytułem L’usine aux images.
Sformułowania Manifestu brzmią dziś pompatycznie i naiwnie, niemniej to właśnie Canudo ogłosił (jeśli nawet nie był pierwszy, to i tak przyznano mu palmę pierwszeństwa), że film jest sztuką nie tylko równie wartościową jak wszystkie pozostałe, lecz wręcz najważniejszą z nich. Jest bowiem sztuką totalną, realizującą odwieczne marzenie ludzkości. Jednoczy naukę i sztukę jako „dziecko Maszyny i Sentymentu”.
Canudo reprezentował pogląd, że pierwotnie istniały dwie sztuki, które towarzyszyły człowiekowi od początku rozwoju kultury i stanowiły punkt wyjścia do rozwoju wszelkiej ekspresji artystycznej – były nimi architektura i muzyka. Potem pojawiły się malarstwo i plastyka jako uzupełnienie architektury oraz poezja i taniec jako poszerzenie wyrazu muzycznego. Film pośredniczy między tym, co Schopenhauer nazywał „sztukami przestrzeni” i „sztukami czasu”, posiada własności „sztuk plastycznych” i równocześnie „sztuk rytmicznych”. Dzisiaj „«ruchome koło» estetyki” zamyka się, następuje powrót do źródeł, czego przypieczętowaniem jest absolutna fuzja sztuk, z jaką mamy do czynienia w kinematografie.
Ta siódma sztuka, propagująca ideę totalnej formy artystycznej, ewidentnie łączy dwa porządki, dzięki czemu obrazy w ruchu mogą się rozwijać zgodnie z prawami rytmu. Canudo kładł szczególny nacisk na swoistość filmu, podkreślając, że nie ma on nic wspólnego ze sztuką teatralną zarówno w zakresie formy, jak i środków wyrazu. Upatrywał w filmie „sztukę życia”, która nie polega na ilustrowaniu słów obrazami ani na wyjaśnianiu obrazów za pomocą słów, lecz jest „totalną reprezentacją Dusz i Ciał”. Przy czym sformułowanie „sztuka życia” nie wynikało z przeświadczenia, iż film reprodukuje w prosty sposób fakty. Apeluje on do uczuć, poprzez grę świateł ewokuje stany duszy.
W latach dwudziestych Canudo deklarował się jako zwolennik kina dokumentalnego, upatrując w nim najwyższą formę czystego kina, którego misją byłoby ukazywanie więzi człowieka z otaczającym go światem.
Canudo należy też do autorów, u których stosunkowo wcześnie pojawia się pojęcie języka filmu. Pisząc na ten temat, sięga do początków komunikacyjnych praktyk ludzkości, utrzymując, że przed wszelkimi próbami porozumiewania się za pomocą artykulacji dźwięków istniał „pierwotny, syntetyczny język wizualny”. Także pierwsze próby utrwalenia „umykających aspektów życia, zewnętrznego lub uczuciowego”, otrzymywały postać wizualną. Człowiek jaskiniowy, chcąc utrwalić swoje wrażenia i przekazać innym swoje doświadczenia, rył obrazy w kamieniu.
Języki ideograficzne (chiński) lub hieroglify (egipski) przypominają jeszcze wizualnie swoje obrazowe początki, które trudno odnaleźć w językach alfabetycznych. Canudo uważa, że z jednej strony kino sięga do owych prehistorycznych początków, odnawiając pismo, wracając do bezpośredniej ekspresji wizualnej wszystkich ludzkich uczuć i doznań. Kształtuje się w ten sposób „język o nieprzeczuwalnych możliwościach”, nieodzowny do tego, by „ująć wszelkie upostaciowania życia”, odnowić wszelkie sposoby artystycznej kreacji. Z drugiej strony jednak kino jest zjawiskiem nowym i młodym, toteż jego język dopiero szuka – jak formułuje to autor – „swoich głosek i słów”, sposobów na wzmocnienie swej „optycznej wymowy”, środków zaradzenia dotychczasowemu „brakowi elegancji”.
W latach siedemdziesiątych Giovanni Dotali odnalazł wcześniejszy niż Manifest tekst Canuda poświęcony kinu, opublikowany na łamach florenckiego „Nuovo Giornale” z 25 listopada 1908 roku, zatytułowany Triumf kinematografu. Tekst ten wyprzedza sformułowania Manifestu, stanowiącego jego rozszerzoną wersję. Canudo pisze: „Spośród cudów nowoczesnej wynalazczości Kinematograf przewyższa pozostałe. Łączy je wszystkie pod postacią symbolu albo realności . Aspekt symboliczny to szybkość. Cały podlega owemu przyspieszeniu, które go tworzy. Sam spektakl jest rezultatem tej szybkości, otrzymuje się go dzięki przyspieszonemu ruchowi taśm w stosunku do źródła światła i trwa on krótko, przedstawienie ma gwałtowny przebieg. Lecz jeszcze bardziej niż ruch obrazów i gwałtowność przedstawienia, prawdziwie symboliczny w swej nowoczesnej szybkości jest Gest postaci. Sceny najbardziej tłumne, pełne największego zamieszania rozwijają się w przyspieszeniu z gwałtownością niemożliwą w rzeczywistości, a także z matematyczną precyzją zegarowego mechanizmu, zaspokajając organiczny głód najbardziej zachłannego pożeracza przestrzeni . Aspekt realny kinematografu jest złożony z elementów, które w cudowny sposób odnoszą się do psychologii publiczności i do realizacji spektaklu”⁷. Zdaniem Canuda, widz przeżywa kino w aurze ludowego festynu, dzięki jego apelowi do emocji i zmysłu groteski. Kino, karykaturując życie, dobywa jego ironiczny aspekt.
1.4. Manifest futurystyczny
W sposób naturalny film stał się obiektem zainteresowania w kręgach twórców awangardowych, których liczne formacje, rozwijające się nader żywo w latach dwudziestych, upatrywały w nim sojusznika w walce o nowe oblicze sztuki. Jak pisze Ryszard Kluszczyński, polski badacz formacji awangardowych, twórcy wywodzący się z tych kręgów fascynowali się kinem ze względu na jego „zdolność kreowania świata wolnego od wszystkich praw rządzących rzeczywistością realną”⁸. Brak tradycji postrzegany był jako atut, umożliwiał otwarcie na wszystko, co nowe, wyzwalając pasję eksperymentowania, a zarazem poddając destrukcji to, co zastane.
Pierwszy impuls wyszedł ze środowiska futurystów włoskich, grona poetów, pisarzy, malarzy, kompozytorów i fotografików skupionych wokół przywódcy ruchu Filippa Tommasa Marinettiego. W roku 1916 opublikowali oni manifest zatytułowany Kinematografia futurystyczna. Swoje przekonania o istocie kina wyrazili typową dla futuryzmu formułą:
„Malarstwo + rzeźba + dynamizm plastyczny + słowa na wolności + intonowane hałasy + architektura + teatr syntetyczny = Kinematografia futurystyczna.
D e k o m p o n u j e m y i p o n o w n i e k o m p o n u j e m y w t e n s p o s ó b W s z e c h ś w i a t z g o d n i e z n a s z y m i c u d o w n y m i k a p r y s a m i, aby ustokrotnić potęgę geniuszu włoskiego twórcy i jego absolutną wyższość w świecie”⁹.
W hasłach tych znalazły odzwierciedlenie zarówno postulaty, jak i dokonania futuryzmu na gruncie innych sztuk. Ruch futurystyczny był wyrazem niespokojnego ducha epoki, głosił anarchiczny bunt przeciw zapatrzeniu w przeszłość, orientując się na przyszłość. Futuryści byli apologetami współczesnej cywilizacji przemysłowo-technicznej, piewcami życia miast, miłośnikami maszyn, tłumnych emocji, destrukcyjnych gestów. Jak pisze autor monografii futuryzmu włoskiego Tadeusz Miczka, poprzedzający manifest kinematografii tekst Marinettiego Akt założycielski i manifest futuryzmu, z 1909 roku, pozwalał ujrzeć futuryzm jako „pierwszą próbę stworzenia globalnej ideologii, obejmującej wszystkie obszary ludzkiej działalności”¹⁰.
Ale futuryzm przyniósł też oryginalną próbę teorii filmu, a co do jej doniosłości historycy myśli filmowej nigdy nie byli zgodni. Futuryści pragnęli „uwolnić kino jako środek ekspresji, aby uczynić je idealnym instrumentem nowej sztuki, daleko bardziej bogatym i sprawnym niż wszystkie sztuki istniejące”¹¹. Kinematografia, uczestnicząc w dziele powszechnej odnowy, wyeliminuje gazetę, dramat i książkę. Jako sztuka „poliekspresyjna” osiągnie cel, do którego zmierzają współczesne poszukiwania artystyczne.
W sposób nieco chaotyczny sformułowane zostały zalecenia pod adresem przyszłego wyzwolonego kina, trudno im jednak odmówić fantazji i pomysłowości. Futuryści skłaniali się ku „sfilmowanym analogiom”, filmowym poematom i dyskursom, symultanicznym przenikaniom akcji i obrazów, poszukiwaniu wizualnych odpowiedników kategorii muzycznych, rejestrowaniu kamerą stanów duszy, budowaniu relacji obrazowych pozbawionych logiki i chronologii, tworzeniu dramatów ożywionych i spersonifikowanych przedmiotów, transformacji ciał ludzkich i zachowań mimicznych, odwoływaniu się do czysto plastycznego wyrazu postaci, zdarzeń, emocji, zapachów, odgłosów itp., a także do „słów na wolności”, pojmowanych tu jako dramaty struktur typograficznych czy też dramaty ortograficzne, geometryczne i numeryczne.
Futuryści w tym samym 1916 roku próbowali także dać artystyczny wyraz swoim ideom, realizując film Życie futurystyczne. Marinetti zaproponował jego reżyserię Albertowi Ginnie. Z filmu zachowały się jedynie fragmenty, kilka różnych wersji scenariusza, notatki Ginny, fotosy, a także późniejsze próby opisu warstwy obrazowej. Film miał być „montażowym połączeniem krótkich syntez ilustrujących także problemy filozoficzne, psychologiczne i moralne, jakie podsuwa samo życie futurystyczne”¹².
Pomysły futurystów stworzyły podwaliny pod rozwój kina abstrakcyjnego. Programowo odrzucali oni teatralną widowiskowość i tradycyjną narrację, typową dla dziewiętnastowiecznych powieści realistycznych (z dramatyczną intrygą i bohaterem uwikłanym w toku akcji w konflikt). Natomiast opowiadali się za „muzyką chromatyczną” – filmy czyste, zaprezentowane publiczności przez braci Corradinich, opierały się na rytmie form i były tematycznymi kombinacjami plam, świateł oraz dymów¹³.
1.5. Vachel Lindsay
Niezależnie od tradycji myśli europejskiej podobne wątki pojawiły się na gruncie amerykańskim. Nicolas Vachel Lindsay (1879–1931), malarz i poeta, wydał pierwszą w Stanach Zjednoczonych książkę poświęconą filmowi, zatytułowaną The art of the moving picture (Sztuka ruchomego obrazu), w roku 1915, uzupełniając ją w 1922. Pisząc tę pracę, kierował się przekonaniem, że film ma szczególną rolę do odegrania właśnie na tym kontynencie, gdyż może w istotnym stopniu przyczynić się do stopienia wielonarodowej społeczności w integralną kulturowo całość (tą drogą zacofana w kulturze plastycznej Ameryka winna także zbliżyć się do wielkiej sztuki).
Lindsay pisze, że kino jest tym dla współczesnych mieszkańców slumsów, czym były początki pisma obrazkowego dla jaskiniowców, a więc ekspresją odwiecznej potrzeby, która w spiralnym rozwoju osiągnęła nową postać. Uważa, że język filmowy jest jeszcze nierozwinięty i dopiero z upływem czasu „alfabet kinowy osiągnie bogactwo i pełnię znaczenia”. W jego przekonaniu stadia rozwoju języka filmowego, mimo podobieństwa tego języka do hieroglifów, nie muszą powtórzyć historii pisanych stadiów języka werbalnego, a zatem język filmowy „może się rozwinąć w coś zupełnie innego niż język werbalny”. Istota koncepcji Lindsaya zasadza się na zalecaniu twórcom zachowania delikatnej równowagi między dosłownym, literalnym znaczeniem obrazu a jego znaczeniem wtórnym, przenośnym. Obraz filmowy ukazujący na przykład lwa na poziomie literalnym przedstawia to zwierzę, ale może też przywodzić na myśl odwagę, królewskość, dzikość i wiele innych znaczeń.
Lindsay podzielił też film na gatunki, wyodrębniając film akcji, film intymny i film widowiskowy.
Film akcji określa Lindsay metaforycznie jako „rzeźbę w ruchu”, pokrewną dramatowi, stanowiącą najwyrazistszą manifestację „kinowości”. Na najogólniejszym poziomie w filmie akcji mamy do czynienia z pantomimą, z gestykulacją i mimiką zwykłych policjantów, które przeciwstawia się manieryzmowi stereotypowego kaznodziei. „Film akcji nie posiada środków do pogłębienia prawdziwie osobistych uczuć czy do subtelnego studium charakterów, nadającego uczuciom siłę autentyzmu w prawdziwym dramacie. Ludzie są tu jedynie typami wartko przesuwanymi na szachownicy”¹⁴. Filmy akcji wykorzystują przede wszystkim ruch i przedstawiają proste, szybko rozwijające się fabuły. W tym właśnie tkwi – jego zdaniem – przyczyna tego, iż stały się one domeną kina komercyjnego.
Film intymny nazywa Lindsay „malarstwem w ruchu” i porównuje do poezji lirycznej. Ma on wymiar kameralny i może zgłębić szczegóły zarówno natury wizualnej, jak i przede wszystkim psychologicznej. Analizuje naturę i stan uczuć człowieka, zawsze czerpiąc swą siłę z „intymności wnętrza”. „Jedynymi określonymi postaciami są bohater i bohaterka pierwszego planu, niekiedy ktoś trzeci. Jeżeli ci troje ubrani są nawet w stroje balowe, trójkąt, jaki tworzą, jest rodzajem wnętrza, podczas gdy bezosobowe postacie dalszego planu są tylko elementami ogólnej scenerii”¹⁵.
Film widowiskowy to „architektura w ruchu”, odpowiednik rodzaju epickiego. „Film widowiskowy może pokazywać katedry z zewnątrz i wewnątrz, może zebrać w panoramę cyklopiczny zwał chmur, bór uginający się pod wiatrem, spiętrzone skały. Podobnie może nam pokazać skłębiony tłum bezosobowych postaci ludzkich, olbrzymie armie posuwające się jak oceany. Z takiego materiału mogą korzystać różne rodzaje filmu widowiskowego: baśniowe, tłumne, patriotyczne i religijne. Efekty fotograficzne są równie użyteczne dla wszystkich tych form i mają tę samą siłę magiczną”¹⁶.Rozdział 4 Jean Epstein
Jean Epstein (1897–1953) był zarówno reżyserem, jak i teoretykiem filmu. Związany z kręgami francuskiej awangardy filmowej jako twórca pozostał od niej niezależny; jako teoretyk sformułował bardzo osobistą wizję kina, które było dlań środkiem umożliwiającym akces do świata niedostępnego zmysłowemu poznaniu. Utrzymywał, iż kino jest z samej swej istoty ponadnaturalne. Pisał przez całe życie, lecz historycy myśli filmowej rozpatrują przede wszystkim jego wczesny, pionierski dorobek, nie doceniając w pełni późniejszego.
Epsteina nie interesowały możliwości reprodukcyjne kina, lecz to, co jest ono zdolne dodać do faktu mechanicznej rejestracji, przekształcając naturalne widzenie świata. Jako myśliciel i artysta dążył do tego, by rozszerzyć możliwości przedstawieniowe kina tak, by mogło oddać psychologiczną złożoność literatury i ekspresję właściwą muzyce i poezji.
W systemie poglądów Epsteina znalazły się wszystkie kluczowe pojęcia charakteryzujące ówczesną estetykę filmu. Wśród nich także przekonanie o językowej naturze kina. Pisał na ten temat, poczynając od wczesnych książek z lat dwudziestych aż do ostatniej, Esprit de cinéma (1955). Podsumowanie jego poglądów na ten temat może skłaniać do mniemania, że są one wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony bowiem j ę z y k f i l m u jest – jego zdaniem – „prymitywny w swych kategoriach i ideach”, z drugiej zaś – złożony i niewiarygodnie subtelny. Tę sprzeczność można objaśnić komplementarnym charakterem koncepcji Epsteina. Kino bowiem wydaje się zbliżać do języka pojmowanego na wzór języka werbalnego, ale przede wszystkim jest mową uczuć, które mogą być komunikowane nie tylko poza słowem, ale niejako przed słowem, w fazie poprzedzającej jego narodziny. W Le cinématographe vu de l’Etna (1926) pisał: „Powstał uniwersalny język panujący nad sześcioma tysiącami dialektów naszego globu , język dziwny, który asymilujemy naszym wzrokiem, a nie słuchem. Powstał w ciemnościach sal kinowych sprzyjających fenomenom telepatii, a więc najbardziej odległym skojarzeniom, najbardziej intymnym związkom duchowym. To, że ten język widzimy, a nie słyszymy, jest najbardziej subtelnym i wyspecjalizowanym ćwiczeniem, jakiemu poddane zostało nasze oko”¹.
Epstein przestrzega przed złudnymi analogiami. Pisze, że chciałby stworzyć pierwsze przesłanki gramatyki filmu, ale wzory języka werbalnego, choć zachęcają do porównań (na przykład plan ogólny to rzeczownik, detal precyzujący cechy przedmiotu – przymiotnik itp.), okazują się nieprzydatne, gdyż gramatyka filmu rządzi się odrębnymi prawami.
Cechą języka filmowego, na którą Epstein kładzie szczególny nacisk, jest a n i m i z m. Ta właśnie cecha nadaje pozór życia wszystkim przedmiotom, które przedstawia, dramatyzuje je, wyposaża w osobowość. Zbliżenie rewolweru to nie po prostu rewolwer, lecz pragnienie zbrodni bądź samobójstwa lub wyrzuty sumienia z ich powodu. Przedmiot wydaje się mieć charakter, wspomnienia, wolę i duszę.
W późniejszych pracach Epstein wskazuje na fakt, iż w języku werbalnym decydujący jest mechanizm dedukcyjny, w który nie został wyposażony język filmowy. Dysponuje on wprawdzie pewną racjonalną logiką, pewnym rodzajem artykulacji, manierą gramatyczną i syntaktyczną, ale obraz filmowy źle poddaje się schematyzacji, która pozwalałaby na klasyfikację potrzebną logicznej architekturze języka.
Epstein przejął od Louisa Delluca pojęcie f o t o g e n i i, lecz je rozwinął i pogłębił. O ile dla Delluca fotogenia łączyła się przede wszystkim z wizualnymi właściwościami obrazu (światło, aktorstwo, dekoracja i rytm), takim sposobem postrzegania rzeczywistości, który odsłaniałby jej niewidoczne gołym okiem aspekty, o tyle Epstein wpisywał to pojęcie we własny system filozoficzny. Nazywał l i r o z o f i ą pewien rodzaj postawy poznawczej, która łączyłaby podejście rozumowe z emocjonalnym. Fotogenia była dlań – jak pisze Alina Madej – rodzajem lirozoficznej syntezy filmowanej rzeczywistości². „Kino – by sięgnąć do oryginalnego sformułowania Epsteina z 1922 roku – posiada specyficzny aspekt psychiczny. Przedstawia ono kwintesencję, przedmiot podwójnie przedestylowany. Oko dostarcza mi idei formy; taśma filmowa zawiera w sobie również ideę formy – ideę tkwiącą na zewnątrz mej świadomości, ideę ukrytą i tajemniczą. Z ekranu dociera do mnie idea idei, idea mojego oka odbita w idei obiektywu, to znaczy – tak ta algebra jest skomplikowana – logarytm idei”³.
Epstein nie łączył fotogenii ze statycznie pojmowanym wyglądem rzeczy, lecz z ruchem. Jest ona źródłem piękna, którego istota polega na zmienności, objawia się ono przez czas niezwykle krótki, tkwi raczej w pewnej potencjalności niż w spełnieniu. Piękny jest na przykład nie uśmiech, lecz usta skłaniające się do uśmiechu. W Le cinématographe vu de l’Etna daje następującą definicję fotogenii: jest to „każdy aspekt przedmiotów, bytów i uczuć, który pomnaża swą duchową wartość dzięki filmowej reprodukcji. Ów spotęgowany walor duchowy dostrzec można jedynie w samym ruchu świata, przedmiotów i uczuć”⁴.
Epstein przywiązywał szczególne znaczenie do ruchu i czasu, gdyż w tych elementach upatrywał rozwój jedynych w swym rodzaju możliwości kina. W Le cinématographe continue… (1930) pisał, że kino daje szczególny rodzaj poznania, przedstawia bowiem świat w jego nieustającej mobilności, co pozwala nam przekroczyć granice fizjologiczne. To, co ciągłe, stałe, nie odgrywa już roli. Kino pozwala nam się dostosować do nowej rzeczywistości, gdzie nic nie ulega zatrzymaniu, wartości istnieją jako zmienne, fenomeny pozbawione życia wydają się nie do pomyślenia.
Kino jest jedynym instrumentem – dodawał w La photogénie de l’impondérable (1935) – który rejestruje wydarzenia w czterech wymiarach (tym czwartym wymiarem jest czas), przewyższając w tej mierze zdolności ludzkie, jako że człowiek nie jest zdolny do opanowania czasoprzestrzeni, uciekając do bezczasowego wycinka świata, który nazywa teraźniejszością. By ujrzeć równocześnie czas i przestrzeń nieodzowna jest możliwość jasnowidzenia, a tą dysponuje jedynie kinematograf. Pozwala także na rozliczne modyfikacje koordynatów czasowych poprzez ruch zwolniony i przyspieszony, inwersję biegu czasu, nadając zmysłowe formy tym postaciom egzystencji, których nie ogarnia nasza percepcja.
Epstein jest bodajże pierwszym teoretykiem, który z perspektywy filozoficznej rozważał problem ruchu i dynamiki zmiany. Fotogenia, w jego rozumieniu, miała wynikać właśnie z tego, że film jako proces oparty jest na zmienności i z samej swej natury prezentuje istotę idei zmienności (po latach z podobnej perspektywy spojrzy na kino Gilles Deleuze⁵).
Interesowały go wszelkie szczególne formy ruchu i ekspresji wizualnej, zapewniały bowiem dostęp do tego, czego nie widzi oko w codziennym doświadczeniu. Analizował ruch zwolniony, przyspieszony, odwrócony, kładł nacisk na zbliżenie, powtórzenia, ruchy aparatu, na wszystko, co dobywa niezwykłe aspekty bytów i rzeczy.
Interesowało go to wszystko, co łamie naturalne widzenie, kierując się potrzebą odejścia od tego, co zapewnia prosta rejestracja realności. Ale nie zmierzał w tym samym kierunku co współcześni mu przedstawiciele awangardy, uciekający się do rozwiązań w duchu abstrakcjonizmu i surrealizmu. Dla Epsteina kino pozostawało machiną analizującą, dekomponującą i rekomponującą realność. Pejzaż nie miał być autentyczny, lecz widziany subiektywnie, aktorzy niezawodowi; odrzucał też zbyt złożone konstrukcje dramaturgiczne, pisząc: „nie ma historii. Nigdy ich nie było. Są tylko sytuacje bez głowy i ogona, bez początku, środka i końca”⁶.
Na podkreślenie zasługuje również twórczy stosunek Epsteina do dźwięku – proponował, by eksploatować sferę dźwięków naturalnych w podobny sposób jak wizualne aspekty realności, rozbijając złożone układy na elementy składowe drogą zwolnionej rejestracji dźwięku. Na ten temat pisał: „Ucho, podobnie jak oko, ma bardzo ograniczoną zdolność rozdzielczą. Oko musi uciekać się do zwalniania ruchu… Tak samo uchu potrzebny jest dźwięk przedłużony w czasie tj. dźwiękowy ruch zwolniony, by mogło odkryć, że – na przykład – wycie burzy jest, przy wnikliwym potraktowaniu rzeczywistości, zbiorowością oddzielnych dźwięków, dotąd nieznanych ludzkiemu uchu, apokalipsą krzyków, gruchań, bulgotów, wrzasków, wybuchów, tonów i akcentów w większości dotychczas nienazwanych”⁷.
Gdy widz widzi to, co normalnie niewidoczne, i słyszy to, czego w rzeczywistości usłyszeć nie może, jego doznanie jest zarazem głęboko intensywne i nader przyjemne. Epstein był przekonany, że kina doświadczamy cieleśnie. Kamera, bardziej niż samochód czy samolot, zmieniające charakter percepcji, oddziałuje na naszą fizyczność. Jego zdaniem, percypowany obiekt jest zawsze związany z percypującym podmiotem, z zajmowanym przezeń punktem widzenia.
Upodobanie do onirycznej poetyki filmu znalazło szczególny wyraz w ostatnich książkach Epsteina – L’intelligence d’une machine (1946) i Le cinéma du diable (1947). Tutaj najpełniej wyraził Epstein swoje przekonanie, iż kino przekształca i unieważnia zespół pojęć określających nasz naukowy pogląd na świat, takich jak ciągłość i nieciągłość, determinizm i przypadek, realność i nierealność, ruch i spoczynek, czas i przestrzeń, przyczyna i skutek. Tracą one swoją precyzję, spójność i konieczność, realność przybiera charakter warunkowy, płynny, alegoryczny, przerywany – w sumie poetycki. Epstein nazywa kinematograf „maszyną snów”, pisząc, że szczególny dyskurs snu, jego logikę i architektonikę możemy odnaleźć w cechach przypisywanych stylowi filmowemu. Na przykład w marzeniu sennym i kinie często spotykaną figurą jest synekdocha. Szczegół, sam w sobie banalny, wyolbrzymiony, powtarzający się, urasta do rangi motywu przewodniego bądź punktu centralnego sceny. W języku filmu, podobnie jak w języku snu, obrazy niosą ze sobą transpozycję sensu, symbolizację, takie bogactwo skojarzeń, których nie wyczerpie żadna wypowiedź słowna. I sen, i film wyrażają z całą psychologiczną wiernością nasze życie wewnętrzne; odkrywają nowe porządki rządzone orientacją emocjonalną. Film, posługujący się obrazami nasyconymi walorami uczuciowymi, jest bliższy irracjonalnemu systemowi materii onirycznej niż logice myśli na jawie. Gdy wykorzystuje swoje powinowactwa ze snem i marzeniem, tworzy system ekspresji o niezwykłej subtelności, wielkiej sile oddziaływania i w pełni oryginalny.