Historia społeczna Trzeciej Rzeszy - ebook
Historia społeczna Trzeciej Rzeszy - ebook
Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech zmienia się wszystko, nawet chleb.
Korupcja jest surowo karana, chyba że dotyczy partyjnych elit.
Przeciwnicy władzy to „odpadki natury”.
Panuje kult „przywracania kobietom ich naturalnej godności”.
Partia decyduje, co można publicznie powiedzieć, u kogo kupować, jaką gazetę czytać, na co pójść do teatru, jak wychować dzieci.
Historia społeczna Trzeciej Rzeszy to jedyna książka, która tak kompleksowo opisuje codzienne życie w nazistowskich Niemczech.
W trzydziestu rozdziałach – każdy poświęcony jest innej dziedzinie życia – Richard Grunberger na licznych przykładach pokazuje, jak dwanaście lat istnienia Trzeciej Rzeszy wpłynęło na oświatę i kulturę, jak niszczono stare media i tworzono nowe, na czym w praktyce polegała nowa polityka rodzinna, jak w majestacie prawa gnębiono Żydów i homoseksualistów, jak szybko zmieniły się język i humor.
Lektura obowiązkowa, która uświadamia, jak cienka bywa granica między prawem a bezprawiem i jak niewiele trzeba, żeby naród ogarnęło zbiorowe szaleństwo.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-8630-6 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dlaczego po tylu latach wydawać po polsku książkę o Trzeciej Rzeszy, która w dodatku nie zajmuje się okupacją niemiecką w Polsce, podbojem Europy przez Hitlera, polityką zagraniczną czy zagładą Żydów, a codziennym życiem Niemców?
Po pierwsze dlatego, że od momentu, kiedy ukazała się po raz pierwszy, _Historia społeczna Trzeciej Rzeszy_ była wielokrotnie wznawiana, po drugie została przetłumaczona na inne języki, w tym na niemiecki i hiszpański, a po trzecie, i to jest zapewne najbardziej zaskakujący wniosek: ponieważ mówi zadziwiająco wiele o naszych czasach i zmusza nas do przeglądania się w lustrze historii. Nie oznacza to wcale, że Richard Grunberger pozwala nam wyciągnąć ze swojej wiwisekcji życia codziennego w Trzeciej Rzeszy łatwe wnioski, które można wykorzystać w dzisiejszych bataliach politycznych. Nie bierzemy udziału w polskiej rekonstrukcji Republiki Weimarskiej, nie jesteśmy w przededniu następnej wojny światowej, a ruchy nacjonalistyczne, prawicowo-populistyczne, które zagrażają liberalnej demokracji (jedynej, która dotąd sprawdziła się w Europie), nie są powtórką z historii totalitaryzmów. Nie wchodzimy dwa razy do tej samej rzeki i nikt nas tam też nie wrzuca. To jest nowa rzeka, i wcale nie musimy do niej wejść. Więcej: Grunberger pokazuje nam, że to jest dość leniwa i wolna rzeka w porównaniu z tą, która porwała Niemcy między 1933 a 1945 rokiem.
Podobnie jak Arthur Rosenberg w swojej książce o historii Republiki Weimarskiej, Grunberger rozpoczyna rozważania od Drugiej Rzeszy1*. Dla Rosenberga była ona wstępem do Republiki Weimarskiej, a Republika – kontynuacją Rzeszy, z jej instytucjami, elitami, panującymi normami, wyznawanymi wartościami, obyczajowością, podobnie jak później w obu republikach powstałych w alianckich strefach okupacyjnych można było rozpoznać daleko idące podobieństwa z obyczajowością i normami społecznymi (a czasami też normami prawnymi) Trzeciej Rzeszy. Dla Grunbergera _Kaiserreich_ to poletko, na którym można pokazać te tendencje społeczne, które czyniły zapóźnienie Rzeszy w stosunku do jej sąsiadów tak problematycznym i ostatecznie groźnym: „Głównymi źródłami kwestii niemieckiej były, najogólniej biorąc, spóźnione zjednoczenie (a tym samym spóźniony rozwój poczucia narodowego), dojrzewanie kapitalizmu w późnofeudalnych dekoracjach i specyficzna dla tego narodu inklinacja do bezkonfliktowej (_konfliktlose_) syntezy”. Na pierwszy rzut oka to uzasadnienie wydaje się banalne i niewiele wyjaśnia z zagadki, z którą historycy z całego świata próbowali się zmierzyć: dlaczego Trzecia Rzesza i jej zbrodnie zdarzyły się akurat w Niemczech.
Nie tylko Niemcy były wtedy zapóźnione. Nieudane próby zakorzenienia tożsamości narodowej w niższych warstwach społecznych i oparcie państwa narodowego na ideologii jednej klasy lub warstwy społecznej znamy też z innych krajów, w tym z Polski, gdzie dopiero druga połowa XIX wieku przyniosła rozprzestrzenianie się poczucia wspólnoty narodowej na mieszczaństwo, robotników i chłopów, a zręby państwa narodowego powstają dopiero po I wojnie. Swoistym chichotem historii jest, że niemieccy pisarze, obserwatorzy i politycy kpią wtedy z polskiej szlachty, która w ich mniemaniu nadal „wyzyskuje chłopów i przeciwstawia się modernizacji” (co wówczas oznacza też industrializację i urbanizację), podczas gdy często ci sami autorzy nie ukrywają swoich lęków przed tymi zjawiskami, które – tak im się wydaje – napędzają proletaryzację wielkich miast, rozwój kapitalizmu i ekspansję socjaldemokracji, a co za tym idzie: zanik tradycyjnych wartości silniej zakorzenionych na prowincji. Niemieccy konserwatyści idealizują w tamtym czasie życie rodzinne, produkcję rolniczą, „ciężką, ale uczciwą pracę fizyczną” (którą wykonują przede wszystkim ich poddani) i potępiają handel, pośrednictwo, produkcję przemysłową w anonimowych, nieprzejrzystych wielkich przedsiębiorstwach o skomplikowanej strukturze własnościowej (są to często spółki kapitałowe notowane na giełdzie), bankowość. Konserwatyści niemieccy zaczynają też wtedy propagować kolonializm – nie tylko chcąc zapewnić Rzeszy jej „należne słoneczne miejsce na świecie” (to znaczy równouprawnienie z tymi mocarstwami, które już mają kolonie), ale też aby ratować Niemców, niemieckich chłopów i handlowców przed upadkiem moralnym oraz anonimowym, rzekomo przeżartym przez żydowskie i socjalistyczne wpływy kapitalizmem. Niemcy mają emigrować, zakładać kolonie i tam nadal uprawiać ziemię i handlować, jakby era kapitalizmu jeszcze się nie rozpoczęła.
Oczywiście nie tylko Niemców cechowało dążenie do bezkonfliktowości. Tęsknotę za życiem w kraju nierozdartym przez walki partyjne najpełniej oddają słowa Wilhelma II do tłumu po wybuchu I wojny światowej: „Nie znam już partii, uznaję tylko Niemców”. Wystarczy przypomnieć słowa Piłsudskiego o „sejmokracji” i soczyste określenia, jakimi obdarza parlament, parlamentarzystów i procedury parlamentarne przed przewrotem majowym, , czy też narzekania dzisiejszych polityków marzących o „jedności narodu”, „końcu podziałów” albo narzekania dziennikarzy na to, że „naród jest głęboko podzielony”. Podobną tęsknotę znajdujemy w debatach Drugiej Rzeszy, kiedy konserwatywna elita utyskiwała nad istnieniem socjaldemokracji, która w imię „partykularnych” interesów klasowych rozbija jedność narodową, oraz Republiki Weimarskiej, gdzie rzekomo walka partii niszczy tę jedność wszystkich Niemców. Trzecia Rzesza przywraca ją radykalnie i z nawiązką – fizycznie eliminuje „obce elementy” i pozostałych zmusza do nieustannych rytuałów jedności i podporządkowania, zgodnie z hasłem „ty jesteś niczym, twój naród jest wszystkim”. Grunberger opisuje to w rozdziale _Rytuały i kult Führera_, dowodząc, że śmieszne i bałamutne z naszej perspektywy nowe obyczaje nazistów odegrały ważną rolę dla kontroli obywateli w życiu codziennym, bo pozwoliły szybko i sprawnie odseparować potencjalnych dysydentów od zwolenników nowej władzy i były nie tylko przestrzegane, aby uniknąć kłopotów, lecz także dawały poczucie pewności, stabilności i jedności na każdym kroku właśnie tym, którzy nie byli stuprocentowymi zwolennikami nowej władzy. _Volksgemeinschaft_ – nazistowska odpowiedź na niespełnioną tęsknotę milionów Niemców zniesmaczonych konfliktami społecznymi i politycznymi cesarstwa i Republiki Weimarskiej – było słowem kluczem, które wyjaśnia, dlaczego bardzo represyjny reżim mógł liczyć na poparcie tak dużej liczby obywateli i dlaczego opór przeciwko niemu był do końca tak słaby i marginalny.
Książka Grunbergera jest w odniesieniu do tej kwestii niesamowicie aktualna, bo pokazuje, że problem nie polegał wówczas na braku jedności, lecz na braku akceptacji różnorodności. Zamiast tworzyć mechanizmy i instytucje mogące zarządzać społecznymi i politycznymi konfliktami, schyłkowa Republika Weimarska, a po niej Trzecia Rzesza tworzyły jedynie narzędzia do tłumienia tych konfliktów siłą w postaci represji, prawa karnego, arbitralnych aresztowań, egzekucji, obozów koncentracyjnych i obozów pracy.
Przemoc republiki była skierowana do wewnątrz, przeciwko własnym obywatelom, bo po klęsce I wojny światowej Republika Weimarska była zbyt słaba, aby kierować agresję na zewnątrz: straciła wiele peryferyjnych terytoriów, w tym wszystkie kolonie, a także na skutek reparacji i warunków traktatu pokojowego miała mniej liczne wojsko. Układ ten zmienił się wraz ze stopniową likwidacją ładu pokojowego przez Hitlera.
Z tej perspektywy Trzecia Rzesza jawi się jako kontynuacja Drugiej Rzeszy i Republiki Weimarskiej. Ale w wielu aspektach Trzecia Rzesza była też zerwaniem, dość radykalnym, z poprzednim porządkiem politycznym – i to te aspekty pokazują, dlaczego błędem byłoby postrzeganie zagrożeń dla liberalnej demokracji w kategoriach powtórki z dojścia do władzy nazistów. Ruch nazistowski był wówczas młody, dynamiczny, niesamowicie popularny daleko poza granicami Niemiec i postrzegany jako postępowy, skierowany ku przyszłości. NSDAP i jej przybudówki długo przed styczniem 1933 roku przyciągały młodzież (która wówczas była demograficznie o wiele większą siłą niż jest dziś w naszych starzejących się społeczeństwach), postulowała instytucjonalne i personalne zerwanie ze światem zarówno demokracji, jak i monarchii, miały jasną, świetlistą wizję przyszłości, obiecując zastąpienie kłótni partyjnych, głębokich podziałów społeczeństwa i walki klas harmonijną, wręcz utopijną wspólnotą narodu, w ramach której nieważne jest miejsce w hierarchii społecznej, ważne jest jedynie, że wszyscy są Niemcami i Aryjczykami.
Czołowi naziści gardzili arystokracją i starymi elitami, zachwycali się postępem technologicznym, interesowali się lotnictwem, przemysłem, infrastrukturą, odrzucali kolonialistów (nawet ich prześladując), kierowali wsparcie państwa z rolnictwa na przemysł i infrastrukturę. Tak Grunberger opisuje zacofany świat społeczno-ekonomiczny Republiki Weimarskiej (i to, co w postaci warstw arcykonserwatywnych i przeciwstawiających się modernizacji wschodniopruskich posiadaczy ziemskich odziedziczyła po Drugiej Rzeszy): „Republika przyjęła strategię ochrony rolnictwa – zwłaszcza posiadłości na wschód od Łaby, zagrożonych zarówno ekonomicznie, jak i politycznie – posługując się pieniędzmi z podatków ściąganych z pozostałych trzech czwartych ludności Niemiec. Wysokie cła cesarskie, których celem była ochrona niemieckich producentów zboża przed obcą konkurencją, zostały utrzymane, a niemiecki konsument musiał teraz płacić zarówno wyższe ceny za żywność, jak i wyższe podatki na rzecz «13 tysięcy wielkich obszarników»”. Tu znowu Grunberger mówi wiele o naszych czasach, o konserwatystach deklarujących przywiązanie do postępu technologicznego (i niechęć do postępu społecznego), którzy kierują strumień podatków i dotacji z nowoczesnych gałęzi gospodarki na ochronę przestarzałych branż i których siła przebicia w zmaganiach lobbingowych oraz w dotarciu do korytarzy władzy jest większa.
Trzecia Rzesza zerwała z tym światem. Po przegranej wojnie niemieccy intelektualiści i historycy będą się spierać, czy pruska arystokracja pomogła Hitlerowi dojść do władzy, czy należy ją uznać za element oporu (ze względu na uczestnictwo niektórych jej członków w przygotowaniu zamachu na Hitlera i z racji pogardy, jaką wielu arystokratów żywiło względem Hitlera, uważając go za parweniusza z nizin społecznych). Jedno jest pewne: do beneficjentów jego polityki i jego wojen arystokracja pruska raczej nie należała. Stosunki między elitą nazistowską a pruską szlachtą były raczej szorstkie, niektórzy członkowie ścisłego kierownictwa nazistowskiego aparatu władzy marzyli o tytułach szlacheckich i podziwiali dworski savoir-vivre, inni gardzili starą pruską gwardią. Ale marsz nazistów ku pełni władzy coraz bardziej marginalizował starą arystokrację, tak samo jak elity weimarskie. Przeciętna wieku kierownictwa ruchu nazistowskiego była o kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat niższa niż przeciętna wieku rządzących elit Drugiej Rzeszy i republiki w czasach, kiedy to one trzymały jeszcze ster państwa w swoich rękach. Hitleryzm to był ruch młodych, ruch, który zapowiadał postęp, modernizację, „program _anti-ageing_” niemieckiego społeczeństwa, jak to kiedyś nazwał Götz Aly2*. I tak też hitleryzm był odbierany za granicą; przyłączyli się do niego młodzi Holendrzy, Francuzi, Belgowie, podziwiali nazistów francuscy, hiszpańscy i włoscy faszyści, a członkowie starych elit międzywojennych upatrywali w ruchu nazistowskim zwiastuna nowego, lepszego świata, który skończy z partyjniactwem, podziałami społeczeństwa, walką klas i demokracją. Zapisując się do NSDAP, można było w ciągu paru lat zrobić większą karierę niż przez całe pokolenia w zastygłej, społecznie mało mobilnej Drugiej Rzeszy, w której to, w jakiej rodzinie ktoś się urodził, w dużym stopniu decydowało o jego życiowych szansach. W NSDAP (podobnie jak w ruchu komunistycznym) można było z nizin społecznych dostać się na odpowiedzialną pozycję w administracji albo w partii, o czym świadczą kariery wielu niemieckich gauleiterów i lokalnych liderów partii.
Dziś ruchy autorytarne, antydemokratyczne i nawiązujące do włoskiego faszyzmu, ruchy prawicowo-populistyczne, które atakują demokrację, podział władzy i promują „silnych przywódców”, robią to z pozycji konserwatywnych, boją się zmian społecznych, ostrzegają przed przyszłością, idealizują przeszłość, występują w obronie tradycyjnych wartości. Nic dziwnego, napędza je lęk ponadprzeciętnie starych obywateli przed szybkimi zmianami społecznymi, politycznymi i technologicznymi, których przerażają globalizacja, nowe formy kapitalizmu, awangardowa kultura i rozprzestrzenianie się nowych wartości społecznych. Naziści nie podzielali lęku konserwatywnych elit przed zgubnymi skutkami industrializacji, nowymi technologiami – wykorzystali to wszystko dla swoich celów, aby prowadzić nowoczesną wojnę, zarządzać społeczeństwem, a nawet programem zagłady ludności żydowskiej.
Udział młodych w (starzejących się) społeczeństwach jest dziś nieporównywalnie mniejszy niż w latach trzydziestych XX wieku. Taki bunt młodych, który wyniósł do władzy nazistów i faszystów, dziś spotkałby się z niezrozumieniem licznej grupy starszych obywateli i wyborców, tym bardziej że współczesna młodzież nie musi już się bać bezrobocia i biedy, podczas gdy wśród młodych z Republiki Weimarskiej te lęki były bardzo powszechne.
Z tej perspektywy książka Grunbergera to ostrzeżenie przed ryzykiem wynikającym z utrwalenia ekonomicznego i społecznego zacofania, przed kierowaniem dochodów z nowoczesnych gałęzi gospodarki do zacofanych branż, odłączaniem się w ten sposób od trendów modernizacyjnych w innych państwach. Nie sprawdzi się jako ostrzeżenie przed powrotem systemów totalitarnych – dzisiejsze ruchy antydemokratyczne nie tworzą całościowych, metafizycznych wizji przyszłości, są one atrakcyjne dla zachowawczych warstw w starzejących się społeczeństwach, pełnych lęku o jutro, dlatego tak często odnoszą się do obrony tradycyjnych wartości, religii, rodziny, narodu, obyczajów. Nie mają w sobie siły przyciągania i perswazji znacznie bardziej agresywnych i dynamicznych ruchów totalitarnych XX wieku.
Grunberger zajmuje się wewnętrznym życiem Trzeciej Rzeszy. Wojnę, ekspansję, podbój innych krajów, politykę okupacyjną i Holocaust wymienia tylko w związku z innymi tematami. W rozdziale _Żydzi_ przedstawia krótki rys historyczny, opisując dzieje niemieckiego antysemityzmu, aż do prześladowań Żydów w Trzeciej Rzeszy. Nie jest to analiza Holocaustu ani stosunku, jaki miała do niego niemiecka ludność.
Grunberger twierdzi, co jest z grubsza zgodne z późniejszymi publikacjami na ten temat, że Niemcy w Trzeciej Rzeszy mogli mieć świadomość istnienia systemu obozów koncentracyjnych przed wojną, które przecież powstały głównie po to, aby zastraszyć potencjalnych oponentów, zdyscyplinować obywateli i izolować opozycję z lat trzydziestych. Cały ten system mógł być skuteczny tylko o tyle, o ile mieszkańcy Trzeciej Rzeszy o nim wiedzieli. Obozy śmierci powstały na peryferiach Rzeszy i na terenach okupowanych, okoliczną ludność wysiedlono, a szczegóły funkcjonowania obozów trzymano w tajemnicy. Pogłoski mimo to docierały do ludności w postaci listów od żołnierzy, dowcipów o kominach (które Grunberger cytuje) i historii, jakie pracujący w tych obozach i w ich pobliżu opowiadali swoim krewnym. Pojawiały się też informacje w BBC. Wiedza (dość niepewna i wówczas niebezpieczna) to jedno, trudniej już natomiast z wnioskami, jakie można było z niej wyciągnąć. Tu napotykamy dwa czynniki, które tę wiedzę czyniły praktycznie bezużyteczną: Niemcy nic z nią nie robili – i nie mogli zrobić. Miała ona tylko znaczenie _ex post_: jako argument moralny w rozliczeniach po wojnie.
Grunberger pisze: „Wielu Niemców, w przekonaniu, że państwo dobrze troszczy się o swoich obywateli, rozgrzeszało przywódcę z jego «peryferyjnych» zbrodni. Żyjąc w ramach najściślej zhierarchizowanego systemu rządów, jaki zna historia Zachodu, oddzielali oni jednak centralnie sterowane okrucieństwa od osoby stojącej na samym szczycie; ta postawa znalazła wyraz w takich frazesach, jak: «Wszystkiemu winni są ci pomniejsi Hitlerzy», albo: «Gdyby Adolf o tym wiedział…»”.
W odniesieniu do Hitlera to się zgadza, stereotyp o dobrym wodzu, który nie wie o zbrodniach podległych mu wykonawców, jest stary jak świat i nie ogranicza się ani do społeczeństwa niemieckiego, ani do Trzeciej Rzeszy. Podobnie reagowali chłopi polscy, a nawet austriaccy, pod zaborami: przeklinali swoich panów, którzy ich poniżali i wyzyskiwali, ale liczyli na pomoc cesarza czy cara, dobrego gospodarza kraju, który po prostu nie wiedział, co jego bojarzy wyprawiają na prowincji.
To jednak jeszcze nie wyjaśnia stosunku Niemców do masowych mordów na Wschodzie, nie tłumaczy, dlaczego ze stoickim spokojem przyjmowali do wiadomości, że dziecięce ubrania przysłane z frontu w paczkach od walczących tam synów były zakrwawione i miały dziury po kulach. Jeden powód, dla którego Niemcy do końca wojny pozostawali lojalni nie tylko wobec Hitlera, ale też wobec całego symbolizowanego przez niego systemu władzy, to masowe, niezachwiane poparcie dla narodowego socjalizmu i głęboka wiara w to, że wodzowie wiedzą najlepiej i zwyciężą. Ta niesamowita lojalność ma swoje źródła w autorytaryzmie, który Trzecia Rzesza odziedziczyła po Drugiej Rzeszy, po jej represyjnej, autorytarnej kulturze i jej świecie wartości. Ale ta lojalność miała też podłoże materialne: inaczej niż władze Niemiec podczas I wojny, naziści dbali o to, aby cały czas podnosić poziom i jakość życia. Podczas I wojny inflacja sprawiła, że Niemcy tracili swoje oszczędności, jedzenie było racjonowane, normy pracy – zwłaszcza w przemyśle zbrojeniowym – stawały się coraz bardziej restrykcyjne, a poziom płac realnie się obniżył. Druga Rzesza wykrwawiła się w tej wojnie, a skutkiem tego były bunty i strajki robotników, a na końcu nawet żołnierzy. Trzecia Rzesza odwróciła tę logikę – pod jej okupacją wykrwawiły się kraje okupowane. To tam, poza Niemcami, upadła wartość miejscowych walut, podnoszono normy pracy (stosowano powszechnie pracę przymusową) i obniżano racje żywnościowe. To też miało swoją cenę: mając do wyboru pracę w obozach czy niemieckim przemyśle albo ucieczkę do lasu, młodzi ludzie w krajach okupowanych zasilali ruchy partyzanckie, niespotykane na taką skalę w czasie I wojny. Ale za to „front domowy” w Niemczech pozostawał spokojny.
Drugim czynnikiem wyjaśniającym dlaczego z wiedzy Niemców o Holocauście nic konkretnego nie wynikało, jest sam charakter systemu władzy totalitarnej, który Grunbergera nie interesuje od strony teoretycznej. Opisuje go, cytując przywódcę Niemieckiego Frontu Pracy, Roberta Leya: „Naprawdę prywatne życie prowadzi w Niemczech już tylko ten, kto śpi”. O wszystkim innym władze wiedziały albo mogły wiedzieć i każdy obywatel zdawał sobie z tego sprawę. Powszechny system donosów Grunberger opisuje, opierając się na anegdotach, pewnie dlatego, że podstawowe dane porównawcze nie były jeszcze dostępne, kiedy opracowywał swoją książkę.
W przeliczeniu na milion mieszkańców późniejsza policja polityczna NRD, Stasi, zatrudniała ponad 15 razy więcej etatowych pracowników niż gestapo w Trzeciej Rzeszy. Liczebność oficerów gestapo wyniosła od 10 tysięcy na początku wojny do około 30 tysięcy pod jej koniec. To wystarczyło, aby zapanować nad społeczeństwem, które i tak było zindoktrynowane, lojalne, bierne i kontrolowało się nawzajem. Nie było zbrojnego ruchu oporu, do 1944 roku „opór” ograniczył się do małych zakonspirowanych kółek, które nieśmiało wyrażały swój sprzeciw moralny wobec niektórych działań władzy. Oddolnego oporu zbrojnego, jak w krajach okupowanych, w Niemczech nigdy nie było. Zamach z 14 czerwca można traktować co najwyżej jako próbę puczu, w której uczestniczyła część establishmentu, sprzeciwiająca się coraz bardziej bezradnemu przywódcy. Czy w warunkach braku jakiejkolwiek perspektywy wsparcia i wszechobecnej inwigilacji protest mógł mieć sens inny niż tylko moralny? Grunberger nie wymienia najbardziej znanego argumentu przeciwko takiej interpretacji: mały, trwający kilka dni w 1943 roku na Rosenstrasse w Berlinie i ostatecznie skuteczny protest niemieckich żon z mieszanych małżeństw przeciwko deportacji ich mężów żydowskiego pochodzenia3*. Można było protestować, ale problem w tym, że w takich warunkach trudno o jakąkolwiek samoorganizację (protest na Rosenstrasse zaczął się spontanicznie). Największy protest w obronie przeznaczonych do deportacji Żydów odbył się w Amsterdamie, nie w Berlinie, gdzie warunki do samoorganizacji były o wiele trudniejsze.
Atomizacja społeczna, rozbicie organizacji innych niż związanych z władzą, powszechna wzajemna inwigilacja Niemców i masowe poparcie dla władzy tworzyły system wszechobecnej abstrakcyjnej przemocy, która realną przemoc ze strony funkcjonariuszy systemu i ich pomocników często czyniła zbędną. Funkcjonariusze gestapo nie musieli grozić Niemcom, ponieważ każdy z nich i tak wiedział, że za drobne przewinienie może trafić do więzienia lub obozu. Ponieważ wszyscy zakładali, że opór jest bezskuteczny, nie podejmowano takich prób. Działało to na zasadzie samospełniającej się przepowiedni: nieważne, czy opór był możliwy; skoro wszyscy – rządzeni nawet bardziej niż rządzący – uważali, że nie ma on sensu, to nikt go nie stawiał.
To jest wniosek, który nasuwa się po lekturze Grunbergera. Zbyt często o nim zapominamy, rozpatrując sytuację w krajach okupowanych. Atomizacja społeczeństw pod władzą totalitarną, to, co Grunberger nazywa centralizacją (ale co daleko wykracza poza zwykłą centralizację władzy, bo obejmuje każdą sferę życia, nawet prywatnego), idzie tak daleko, że stawianie jakiegokolwiek oporu wydaje się z góry skazane na porażkę. Więcej, ta systemowa przemoc przenika wszystko i zmienia stosunki społeczne skuteczniej, niż można by to było osiągnąć za pomocą pojedynczych rozkazów lub nakazów. Nie każdy Niemiec w okupowanej Polsce zabijał Żydów lub Polaków, nie każdy Polak zabijał Żydów. Niektórzy Polacy ratowali Żydów, niektórzy Niemcy ratowali Polaków, ale wszyscy poruszali się w tym samym układzie systemowej przemocy, który spowodował, że działanie zgodne z logiką tego systemu bardzo się opłacało, a działanie przeciwko niemu było skrajnie ryzykowne. Zawężał on margines swobody wyboru dla każdego (poza rządzącymi) do minimum. Tymczasem my, potomni, nadal zastanawiamy się, dlaczego „Niemcy nie przeciwstawiali się Hitlerowi”, dlaczego ludzie wtedy woleli walczyć o swoje zamiast chronić innych. Zakładamy przy tym, że dokonywali oni swoich wyborów w warunkach podobnych do naszych współcześnie, gdzie swoboda wyboru jest nieskrępowana, a państwo i inni obywatele wręcz zachęcają nas do samodzielnego myślenia i działania. Książka Grunbergera umożliwia nam patrzenie na ten system z punktu widzenia tych, którzy byli jego beneficjentami, ale wcale nie musieli ani wiedzieć, ani chcieć wiedzieć, z czego dokładnie biorą się te ich benefity…
_Klaus Bachmann_
1* A. Rosenberg, _Entstehung und Geschichte der Weimarer Republik_, Frankfurt 1980 (pierwsze wydanie ukazało się w 1926 roku).
2* G. Aly, _Hitlers Volksstaat, Raub, Rassenkrieg und nationaler Sozialismus_, Frankfurt am Main 2005.
3* W. Gruner, _Widerstand in der Rosenstraße. Die Fabrik-Aktion und die Verfolgung der „Mischehen” 1943_, Frankfurt am Main 2005.OD AUTORA
Napisanie książki o przedmiocie tak rozległym wymaga współpracy wielu osób; zbyt wielu, abym mógł je tutaj wszystkie wymienić. Na moją szczególną wdzięczność zasłużyli: Tom Wallace, profesor Walter Laqueur, Elizabeth Wiskemann, Terence Prittie, Heinrich Fraenkel, dr David Schoenbaum, Tim Mason i wreszcie – ostatnia w tym wyliczeniu, ale z pewnością nie najmniej ważna – Janet Langmaid. Pozostaję także dłużnikiem następujących instytucji: Deutsche Forschungsgemeinschaft (której zawdzięczam subwencję badawczą), Institut für Zeitgeschichte w Monachium oraz – przede wszystkim – Institute of Contemporary History i Wiener Library w Londynie.
_Richard Grunberger_PRZYPISY
ROZDZIAŁ I
1 Ferdinand Friedensburg, _Die Weimarer Republik_, Hannover-Frankfurt 1957, s. 211.
2 _Ibid._
3 _Robert A. Brady_, The Spirit and Structure of German Fascism, _New York 1937_, _s. 13._
4 Ferdinand Friedensburg, _Die Weimarer Republik_, s. 211.
5 Edmond Vermeil, _The German Scene_, London 1956, s. 82–84.
6 _Louis R. Franek_, Economic and Social Diagnosis of National Socialism, _w antologii:_ The Third Reich, _London 1955_, _s. 540._
7 Ferdinand Friedensburg, _Die Weimarer Republik_, s. 243.
8 _Ibid._
9 Fritz Krone, _Die Soziologie der Angestellten_, Köln-Berlin 1962, s. 196.
10 J. Nothens, _Sozialer Auf- und Abstieg im Deutschen Volk_, „Kölner Vierteljahres- heft für Soziologie”, vol. 9, s. 70–73.
11 Theodor Geiger, _Die Soziale Schichtung des Deutschen Volkes_, Stuttgart 1932, s. 74, 75.
12 Heinrich Uhlig, _Die Warenhauser im Dritten Reich_, Köln-Opladen 1956, s. 25.
13 Theodor Geiger, _Die Soziale Schichtung…_, s. 73.
14 Claude William Guillebaud, _Social Policy of Nazi Germany_, London 1941, s. 9.
15 Ferdinand Friedensburg, _Die Weimarer Republik_, s. 222.
16 Arthur Schweitzer, _Big Business in the Third Reich_, London 1964, s. 89.
17 P.B. Wiener, _Die Parteien der Mitte_, w antologii: _Entscheidungsjahr 1932_, Tübingen 1965, s. 320.
18 Seymour Martin Lipset, _Political Man_, London 1960, s. 148.
19 Theodor Geiger, _Die Soziale Schichtung…_, s. 722.
20 Ferdinand Friedensburg, _Die Weimarer Republik_, s. 218.
21 _Warner Frederick Brook,_ _The Social and Economic History of Germany from 1888 to 1938_, _London 1938, s. 259._
22 Axel Eggebrecht, _Volk ans Gewehr_, Stuttgart 1959, s. 190.
23 Franz Neumann, _Behemoth_, New York 1942, s. 392.
24 Ferdinand Friedensburg, _Die Weimarer Republik_, s. 218.
25 _Ibid._
26 _Ibid._, s. 215.
27 Louis R. Franek, _Economic and Social…_, s. 550.
28 _Ibid._, s. 551.
29 Claude William Guillebaud, _Social Policy…_, s. 10.
30 _Ezra Ben-Natan,_ _Demographische und wirtschaftliche Struktur,_ w antologii: _Entscheidungsjahr 1932_, s. 124.
31 Claude William Guillebaud, _Social Policy…_, s. 14.
32 Friedrich Hussong, _Kurfürstendamm_, Berlin 1933, s. 100.
33 Hermann Hass, _Sitte und Kultur in Nachkriegsdeutschland_, Hamburg 1932, s. 165.
34 Hans Kohn, _The Mind of Germany_, London 1961, s. 309.
35 Andreas Flittner, _Deutsches Geistesleben und Nationalsozialismus_, Tübingen 1965, s. 33.
36 Helmut Kuhn, _Die Deutsche Universität im Dritten Reich_, München 1966, s. 32.
37 Andreas Flittner, _Deutsches Geistesleben…_, s. 45.
38 Helmut Kuhn, _Die Deutsche Universität_…, s. 30.
39 Werner A. Mosse, _Entscheidungsjahr 1932_, Tübingen 1965, s. 130.
40 W antologii: _The Third Reich_, s. 588.
41 Arthur Schweitzer, _Big Business_, s. 114, 156.
42 Werner A. Mosse, _Entscheidungsjahr 1932_, s. 165.
43 Hermann Hass, _Sitte md Kultur…_, s. 32.
44 _Ibid._, s. 232.
45 Friedrich Husong, _Kurfürstendamm_, s. 50.
46 Werner A. Mosse, _Entscheidungsjahr 1932_, s. 50.
47 William Sheridan Allen, _The Nazis’ Seizure of Power_, London-Chicago 1965, s. 79.
48 Werner A. Mosse, _Entscheidungsjahr 1932_, s. 48.
49 Ferdinand Friedensburg, _Die Weimarer Republik_, s. 154.
50 Thilo Vogelsang, _Neue Dokumente zur Geschichte der Reichswehr_, „Vierteljahreshefte für Zeitgeschichte”, München 1954, s. 417.
51 Ernst Nolte, _Der Faschismus in seiner Epoche_, München 1963, s. 415.
52 Seymour Martin Lipset, _Political Man_, s. 141.
53 Franz Neumann, _Behemoth_, s. 23.
54 Seymour Martin Lipset, _Political Man_, s. 145.
ROZDZIAŁ 2
1 Statistisches Handbuch für Deutschland 1928–1944, München 1949, s. 484.
2 Hans Kohn, _The Mind of Germany_, London 1961, s. 264.
3 Rolf Michaelis, _Das wandelbare politische Gesicht eines Dichters_, „Der Tagesspiegel”, 15 listopada 1962.
4 _The Word World of Nazi Germany_, „The Times Literary Supplement”, 30 września 1965, recenzja z książki Cornelii Berning: _Vom Abstammungsnachweis zum Zuchtwart_, Berlin 1965.
5 Tami Oelfken, _Das Logbuch_, Berlin 1955, s. 35.
6 Georg K. Glaser, _Geheimnis und Gewalt_, Stuttgart 1953, s. 511.
7 Erich Ebermayer, _Denn Heute gehört uns Deutschland_, Wien 1959, s. 264.
8 Ferenc Kermendy, _Warum ich Deutschland nicht verlasse_, „Die Welt”, 10 stycznia 1962.
9 Horst Kruger, _Das zerbrochene Haus_, München 1966, s. 51.
10 _Ibid._, s. 45.
11 Katherine Thomas, _Women in Nazi Germany_, London 1943, s. 33.
12 Charlotte Beradt, _Das Dritte Reich des Traums_, München 1966, s. 49–52.
13 Doniesienie SD.
14 Statistisches Handbuch für Deutschland 1928–1944, München 1949, s. 53.
15 Paul Klüke, _Hitler md das Volkswagenprojekt_, „Vierteljahreshefte für Zeitgeschichte” 1960, s. 365.
16 Statistisches Handbuch für Deutschland 1928–1944, s. 484.
17 Martin Gumpert, _Heil Hunger_, New York 1940, s. 37.
18 Statistisches Handbuch für Deutschland 1928–1944, s. 58–61.
19 _Ibid._, s. 663.
20 Sebastian Haffner, _Germany: Jekyll and Hyde_, London 1940, s. 114.
21 Hermann Bahr, wyd., _Kriegsbriefe gefallener Studenten_, Tübingen-Stuttgart 1952, s. 241 i s. 156.
22 Louis Hagen, _Follow My Leader_, London 1951, s. 351.
23 Heinz Boberach, _Meldungen aus dem Reich_, Neuwied-Berlin 1965, doniesienia SD, nr 83, zapis z 29 kwietnia 1940.
24 Helmut Krausnick i Hildegard von Kotze, _Es spricht der Führer_, Gütersloh 1966, s. 317.
25 Doniesienia SD, Bundesarchiv Koblenz, teczka R 58/186, zapis z 15 czerwca 1943.
26 _Ibid._, teczka R 58, zapis z 7 lutego 1944.
27 William Shirer, _Berlin Diary_, London 1940, s. 389, zapis z 5 września 1940.
28 Gustav Brecht, _Erinnerungen_, nakładem autora, 1964, s. 70.
29 Heinz Boberach, _Meldungen aus dem Reich_, zapis z 18 listopada 1943.
30 Doniesienia SD, Bundesarchiv Koblenz, teczka 58/186, zapis z 15 lipca 1943.
31 „Arbeiterzeitung”, Schaffhausen, 31 grudnia 1943.
32 Hans-George von Studnitz, _Als Berlin brannte_, Stuttgart, s. 80.
33 „Münchner Neueste Nachrichten”, 24 czerwca 1943.
34 Max Seydewitz, _Civil Life in Wartime Germany,_, New York 1945, s. 187.