Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya, literatura i krytyka: pisma - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya, literatura i krytyka: pisma - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 472 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZA­RYS OB­RA­ZU HI­STO­RYCZ­NE­GO LI­TE­RA­TU­RY POL­SKIEJ OD NAJ­DAW­NIEJ­SZYCH AŻ DO NA­SZYCH CZA­SÓW.

ku nie­zbęd­ne­go każ­de­go or­ga­ni­zmu, a za­tem i or­ga­ni­zmu na­uki. Obce pier­wiast­ki w skład Hi­sto­ryi Li­te­ra­tu­ry Pol­skiej wcho­dzą­ce spra­wia­ją, że dzie­ło M. Wisz­niew­skie­go obej­mu­je wszyst­ko nie­mal, co się wią­że z jego przed­mio­tem, sam zaś przed­miot naj­nie­do­kład­niej czę­sto przed­sta­wia: są tu przy­go­to­wa­nia a nie ma naj­czę­ściej tego wła­śnie, o co rzecz idzie. Przy po­dob­nem ro­strze­le­niu się na wszyst­ko i wy­ciecz­kach na­uko­wo – li­te­rac­kich róż­nos­fron­nych p. Wisz­niew­ski nie da­le­ko zajść zdo­ła, a czy skoń­czy czy nie skoń­czy, nie tyle ol­brzy­mie­go co do ob­ję­to­ści, ile po­twor­ne­go (mon­stru­al­ne­go) w ukła­dzie dzie­ła swo­je­go, za­wsze zo­sta­nie ży­ją­cym przy­kła­dem owej praw­dy w baj­ce Kra­sic­kie­go.

"Gdzie mnó­stwo przy­go­to­wań, tam nic z dy­alo­gu."

Pra­ca W. A. Ma­cie­jow­skie­go we wzglę­dzie Hi­sto­ryi Li­te­ra­tu­ry Pol­skiej, do­pro­wa­dzo­na do po­ło­wy XVII wie­ku, zna­na już jest po czę­ści z uryw­ków umiesz­cza­nych po róż­nych pi­smach cza­so­wych: jest tu wie­le po­strze­żeń traf­nych obok wia­do­mo­ści bi­blio­gra­ficz­nych, któ­re au­tor Hi­sto­ryi Pra­wo­dawstw Sło­wiań­skich i Pol­ski do po­ło­wy XVII wie­ku, miał spo­sob­ność ze­brać w swo­ich po­dró­żach na­uko­wych i śmia­ło rzec moż­na, że pod wzglę­dem bi­blio­gra­ficz­nym dzie­ło jego (zna­ne mi po­czę­ści w rę­ko­pi­smie) za­słu­gu­je na wiel­ką uwa­gę; po­ka­zu­je bo­wiem, jak są ro­spro­szo­ne ma­te­ry­ały do na­pi­sa­nia praw­dzi­wej Hi­sto­ryi Li­te­ra­tu­ry Pol­skiej, od­po­wied­niej ca­łe­mu zna­cze­niu i mocy tego wy­ra­zu.

Nim jed­nak ma­te­ry­ały ze­bra­ne zo­sta­ną, pra­co­wać trze­ba nad go­to­we­mi, ma­jąc pod ręką tyle nie­obro­bio­nych do­tąd, nie­tknię­tych na­wet a tem­bar­dziej nie prze­pra­co­wa­nych, nie prze­tra­wio­nych ogniem kry­ty­ki fak­tów. Za­pa­try­wa­nie się na dzie­je Li­te­ra­tu­ry kra­jo­wej ze sta­no­wi­ska na­uko­we­go, przed­sta­wie­nie jej zja­wisk nie tyl­ko w po­rząd­ku sys­te­ma­tycz­nym ze­wnętrz­nym, ale i we­wnętrz­nym, uwa­ża­jąc je za wy­raz jed­nej ca­ło­ści or­ga­nicz­nej, ży­wej; sło­wem przed­sta­wia­nie przed­mio­tu w taki spo­sób, aby się jed­ne jego czę­ści wy­wią­zy­wa­ły z dru­gich i sta­no­wi­ły ra­zem nie me­cha­nicz­ne sku­pie­nie fak­tów, ale ca­łość nie­ro­ze­rwal­ną i wy­ni­kłość roz­wo­ju or­ga­nicz­ne­go ży­cia umy­sło­we­go, oto jest wy­ma­ga­nie wie­ku, po­trze­ba umy­słu na­sze­go: tego chce­my i wy­ma­gać po­win­ni­śmy od hi­sto­ry­ka li­te­ra­tu­ry. W tym wzglę­dzie rzu­cam obec­nie kil­ka po­my­słów.

Nie przed­się­bio­rę ob­szer­nej w tym ro­dza­ju pra­cy zwie­lu bar­dzo przy­czyn, le­żą­cych czę­ścią w pi­szą­cym, czę­ścią w przed­mio­cie sa­mym. Przed­sta­wiam tyl­ko rzu­ty hi­sto­rycz­no-fi­lo­zo­ficz­ne w tym wzglę­dzie. Niech to bę­dzie grosz wdo­wi na oł­ta­rzu li­te­ra­tu­ry oj­czy­stej. Lek­kie to, pierw­sze za­ry­sy ob­ra­zu hi­sto­rycz­ne­go li­te­ra­tu­ry, któ­rej dzie­je, któ­rej za­sa­dy, roz­wi­ja­nie się, naj­ży­wiej nas ob­cho­dzić po­win­ny.

Na tle pi­śmien­nic­twa na­sze­go roz­wi­ja się bar­wa śre­dnio­wie­ko­wa i no­wo­żyt­na li­te­ra­tu­ry po­wszech­nej, a ca­łość dzie­jów po­ka­zu­je się w związ­ku z dzie­ja­mi Eu­ro­py, z cy­wi­li­za­cyą świa­to­wą. W isto­cie! nie było ani jed­ne­go pi­sa­rza zna­ko­mi­te­go w dzie­jach li­te­ra­tu­ry na­szej, któ­ry­by nie wy­ra­żał wie­ku swo­je­go lub zwro­tu zna­ne­go w Eu­ro­pie, za­cząw­szy od naj­daw­niej szy­li do naj­now­szych cza­sów. Ś. Woj­ciech i zwrot uczu­cio­wo-re­li­gij­ny, i w ogól­no­ści cho­ro­bli­we (anor­mal­ne) roz­wi­ja­nie się li­te­ra­tu­ry pol­skiej w XVII i XVIII wie­ku, nor­mal­ny ro­skwit my­śli i uczuć dziś i w XVI wie­ku, rów­nie jak pseu­do­fi­lo­zo­fia i pseu­do-klas­sy­cyzm, spół­cze­sny jesz­cze, t… j… dziś jesz­cze po­ka­zu­ją­cy się a ra­czej tle­ją­cy w zim­nym po­pie­le na­uko­wo­ści, ode­rwa­nej od ży­cia, są wy­ra­zem z jed­nej stro­ny czer­stwo­ści i świe­żo­ści sił, a z dru­giej obłę­du uczu­cia lub my­śli. Nie samą my­ślą ani sa­mem uczu­ciem żyje czło­wiek, i dla tego to: raz nie­znaj­du­ją ży­wio­łu w odu­rza­niu się fra­ze­olo­gią i for­muł­ka­mi zim­nej ana­li­zy ba­da­nia, wy­rze­ka się ro­zu­mu i przy­wią­zu­je się do go­rącz­ko­wej syn­te­zy uczu­cia, a od­rzu­ca świa­tło, pod któ­re­go bło­gim wpły­wem doj­rze­wa uczu­cie, doj­rze­wa wola, czyn, ro­skwi­ta ży­cie; dru­gi raz zno­wu nie chce wia­ry, któ­ra go za­spo­ko­ić nie może, i dla ro­zu­mu wy­rze­ka się uczu­cia, wy­rze­ka się… cie­pła ży­cia dla świa­tła, jak­by jed­no bez dru­gie­go ostać się mo­gło. Za­sa­da ogól­na, ludz­ka: myśl i uczu­cie prze­bi­ja się obec­nie w li­te­ra­tu­rze na­szej.

Ob­raz li­te­ra­tu­ry spół­cze­snej le­d­wie tknię­ty jest i to ra­czej ogól­nie, w sa­mych na­po­mknie­niach, niż w fak­tach. Może te na­po­mknie­nia do­cze­ka­ją się roz­wi­nię­cia w pi­smach roz­le­glej­sze­go za­kre­su, ob­szer­niej­szej tre­ści. Z ca­łe­go toku rze­czy po­ka­zu­je się, że dla oce­nie­nia za­sad­nie Li­te­ra­tu­ry na­szej (w ostat­nich mia­no­wi­cie cza­sach), nie do­syć ukształ­co­ne­go sma­ku, roz­wi­nię­te­go że tak po­wiem in­stynk­tu, czu­cia war­to­ści utwo­rów dzi­siej­szych; trze­ba do tego nie tyl­ko obe­znać się… z sa­mym przed­mio­tem, ale nad­to znać za­sa­dy fi­lo­zo­fii, znać do­brze dzie­je wła­sne i obce; bo dzie­je są naj­lep­szem ob­ja­śnie­niem sta­nu obec­ne­go li­te­ra­tu­ry, je­że­li wy­kształ­ce­ni ile moż­no­ści wszech­stron­nie na­uko­wo, chro­nić się bę­dzie­my jed­no­stron­no­ści po­glą­du i za­pa­try­wać się na rze­czy z wy­traw­no­ścią, wła­ści­wą doj­rza­łe­mu są­do­wi. Za­sa­dy na­sze wten­czas tyl­ko uświę­ci prze­ko­na­nie ogó­łu my­ślą­cych, kie­dy te wy­tłu­ma­czą pro­sto i ja­sno zja­wi­ska hi­sto­ryi li­te­ra­tu­ry, czy­li tak zwa­ne fak­ta t… j… byty, czy­ny dzie­jo­we.

Zwra­ca­łem głów­nie w pra­cy, któ­rą od­da­ję pod sąd my­ślą­cych, uwa­gę na treść, myśl roz­wi­ja­nia się hi­sto­ryi li­te­ra­tu­ry, i dla tego śle­dząc za my­ślą i że tak rze­kę ro­zu­mem dzie­jów, nie mo­głem opi­sy­wać dzieł bi­blio­gra­ficz­nie; ani sio zaj­mo­wać tak zwa­ną kry­ty­ką niż­szą, zwłasz­cza, że mamy już tyle dzieł po­świę­co­nych szcze­gó­łom bi­blio­gra­ficz­nym i bio­gra­ficz­nym. Jak­kol­wiek moc­no prze­ko­na­ny je­stem o ko­niecz­no­ści ob­ra­bia­nia przed­mio­tu ze­wnętrz­nie, ży­wiej jesz­cze czu­ję po­trze­bę nie­odbi­tą opra­co­wy­wa­nia go we­wnętrz­nie t… j… przej­ścia od for­my do tre­ści ma­te­ry­ałów da­nych. Na pi­sa­rzów i dzie­ła ich za­pa­try­wa­łem się, jako na wy­ra­zy tego lub owe­go zwro­tu li­te­ra­tu­ry; ba­da­łem więc tyl­ko ma­ją­cych zna­cze­nie or­ga­nicz­ne, o na­śla­dow­cach zaś wspo­mnia­łem naj­czę­ściej tyl­ko ogól­nie. Po­nie­waż w ba­da­niu szło głów­nie o treść dzieł, ich myśl, zna­cze­nie, mniej prze­to uwa­ża­łem na do­kład­ność chro­no­lo­gicz­ną i bi­blio­gra­ficz­ną, nie wszę­dzie przy­ta­cza­łem lata i na­pi­sy dzieł szcze­gó­ło­wo, a epo­kę ist­nie­nia pi­sa­rza umyśl­nie wy­ra­ża­łem ogól­nie, aby uwa­gi nie przy­wią­zy­wać do szcze­gól­no­stek i nie od­wra­cać jej tym spo­so­bem od głów­nej my­śli.

Co do au­to­rów ła­ciń­skich, ce­ni­łem ich po więk­szej czę­ści tak samo, jak pi­sa­rzy spe­cy­al­nych, a za­tem cho­ciaż pod­cią­gną­łem pod jed­ną ca­łość dzie­jo­wą, nie wy­pa­da­ło jed­nak­że zaj­mo­wać się ich roz­bio­rem szcze­gó­ło­wym, któ­ry na­le­ży ra­czej do hi­sto­ryi nauk spe­cy­al­nych (szcze­gó­ło­wych) niż do li­te­ra­tu­ry wła­ści­wej, jak ją dziś poj­mu­je­my. W ca­łym cią­gu pra­cy da­wał mi się do­tkli­wie czuć brak dzieł, o któ­rych tyl­ko bi­blio­gra­ficz­ne nie­raz mamy wia­do­mo­ści a zresz­tą do­my­ślać się chy­ba ich tre­ści trze­ba. Z dru­giej zno­wu stro­ny nie mo­głem w spo­sób wy­czer­pu­ją­cy roz­wi­nąć przed­mio­tu, ma­jąc na­wet źró­dło­wych na­szych pi­sa­rzy pod ręką; bo samo opra­co­wa­nie hi­sto­ry­ków, praw­ni­ków i t… p… nie­jed­ne­go­by roku wy­ma­ga­ły za­ję­cia, i swo­bod­niej­szej my­śli, i chwil wol­niej­szych od pra­cy. Po­my­sły te szki­ca­mi są tyl­ko do ob­ra­zu hi­sto­rycz­ne­go li­te­ra­tu­ry na­szej, i naj­pew­niej na­zaw­sze w tym po­zo­sta­ną za­kre­sie; bo pra­ce obo­wiąz­ko­we, bo spe­cy­al­ne i inne ogól­ne pra­ce na­uko­we, nie po­zwa­la­ją mi po­świę­cić się wy­łącz­nie opra­co­wa­niu dzie­jów pi­śmien­nic­twa kra­jo­we­go. Czu­ję całą waż­ność przed­mio­tu, nad któ­rym od­daw­na już pra­co­wa­łem; ale prze­ko­na­ny je­stem rów­nie głę­bo­ko, że dzie­dzi­na ba­dań hi­sto­rycz­no-fi­lo­zo­ficz­nych, li­te­ra­tu­ry po­wszech­nej, i w ogó­le na­uko­wo­ści, uwa­ża­nej wszech­stron­nie, leży u nas do­tąd odło­giem i w za­pusz­cze­niu tem tyl­ko na niej ro­sną mnie­mań oso­bi­stych i uro­jeń nie­doj­rza­łe owo­ce, a prze­cież li­te­ra­tu­ra po­wszech­na, hi­sto­rya albo pra­wo i t… p… na­uki uwa­ża­ne ze sta­no­wi­ska fi­lo­zo­ficz­ne­go, są to przed­mio­ty rów­nie waż­ne jak dzie­je i li­te­ra­tu­ra kra­jo­wa, opra­co­wa­niu więc ich rów­nie po­świę­cać się po­trze­ba.

Koń­cząc rzecz obec­ną wy­zna­ję, że bez za­so­bów, ja­kich mi do­star­czył pięk­ny księ­go­zbiór pol­ski czci­god­ne­go sta­ro­żyt­ni­ka i ba­da­cza na­sze­go K. Wł. Wój­cic­kie­go, nie był­bym opra­co­wał kry­tycz­nie kil­ku waż­nych tej ca­ło­ści ustę­pów np. o pie­śniach, dra­ma­cie it… p. Dra­mat np. Reja o Jó­ze­fie, dzie­ło nad­zwy­czaj­nie rzad­kie, na­strę­czy­ło mi po­mysł o związ­ku na­szych sztuk dra­ma­tycz­nych z dra­ma­ta­mi no­wo­żyt­ne­mi, i za­ra­zem rzu­ci­ło świa­tło na Od­pra­wę po­słów Ko­cha­now­skie­go.

Pi­sma bar­dzo waż­ne Re­ge­nvol­scius'a (Wę­gier­skie­go) i Lu­bie­niec­kie­go, na któ­re do­tąd za­pa­try­wa­no się, jako na źró­dła waż­ne tyl­ko pod wzglę­dem bi­blio­gra­ficz­nym, z in­ne­go oce­nia­łem sta­no­wi­ska; cha­rak­te­ry­zo­wa­łem je wszak­że z pa­mię­ci, czy­ta­jąc za gra­ni­cą przed kil­ku laty. Gdy­bym te dzie­ła, rów­nie jak kil­ka in­nych bar­dzo waż­nych, miał pod ręką, nie omiesz­kał­bym dać ich roz­bio­ru szcze­gó­ło­we­go. Tym­cza­sem zwra­cam tyl­ko na nie bacz­ność my­ślą­cych, jako na zja­wi­ska nad­zwy­czaj waż­ne, a do­tąd jesz­cze za­sad­nie i bez­stron­nie w dzie­jach pi­smien­nic­twa kra­jo­we­go nie oce­nio­ne.

Je­że­li mi czas i oko­licz­no­ści po­zwo­lą, przed­sta­wię z cza­sem w dal­szym cią­gu czy­li ra­czej roz­wi­nię­ciu obec­nych Po­my­słów, roz­bio­ry nie­któ­rych pi­sa­rzy na­szych, a wte­dy rzecz się nie­wąt­pli­wie wy­ja­śni, uwy­dat­ni, wy­kształ­tu­je, doj­rze­je. Te­raz pod sąd naj­su­row­szy spra­wie­dli­wej kry­ty­ki pod­da­ję te pier­wot­ne za­ry­sy: prze­ciw­ne zda­nie przyj­mę z wdzięcz­no­ścią, je­że­li bę­dzie uza­sad­nio­ne i le­piej rze­czy ob­ja­śni, bo wte­dy wpły­nąć ono może na dal­szą pra­cę przy ob­ro­bie­niu szcze­gó­ło­wem, prze­pra­co­wa­niu kry­tycz­nem fak­tów i prze­pro­wa­dze­niu my­śli oży­wia­ją­cej obec­ne pi­smo w roz­bio­rach dzieł, o któ­rych obec­nie z lek­ka się tyl­ko nie­raz na­po­mknę­ło. Za­sto­so­wa­nie za­sa­dy ogól­nej do szcze­gó­łów przed­sta­wić do­pie­ro może ob­raz wy­koń­czo­ny, świa­tło i cie­nie rzu­ci na rysy szki­co­wa­ne tu jak­by od nie­chce­nia, a jed­nak nie bez za­mia­ru, gdyż pi­szą­ce­mu szło wię­cej o myśl ca­ło­ści, t… j… za­rys ca­łe­go ob­ra­zu, niż o wy­koń­cze­nie szcze­gó­łów.

Przed­sta­wiam tu trzy doby czy­li zwro­ty, któ­re­by okre­sa­mi (pe­ry­oda­mi, epo­ka­mi) na­zwać moż­na chy­ba w zna­cze­niu prze­no­śnem; wła­ści­wie bo­wiem nie mają one ozna­czo­nych ram cza­su i za­cho­dzą za sie­bie, spły­wa­ją jak bar­wy świa­tła, jak bał­wa­ny wód, albo fale ob­ło­ków. Za­sa­da po­dzia­łu, prze­pro­wa­dzo­na przez całe pi­smo, za­słu­żyć po­win­na z wie­lu wzglę­dów na uwa­gę my­ślą­cych, i dla tego to ob­szer­niej się nie­co nad tym przed­mio­tem roz­wo­dzę w od­dziel­nym na­wet ustę­pie p… n. Trzy zwro­ty. Zda­je mi się, że to jest po­mysł waż­ny, bo po­da­je naj­prost­szy i naj­na­tu­ral­niej­szy spo­sób przed­sta­wie­nia ży­wot­ne­go roz­wo­ju dzie­jów i naj­ja­śniej nam tło­ma­czy zja­wi­ska hi­sto­rycz­ne: zwrot re­li­gij­ny i ra­cy­onal­ny cza­sy pseu­do-klas­sy­cy­zmu i pseu­do­fi­lo­zo­fii, mi­sty­cy­zmu, wy­obra­żeń na­re­ście zwie­trza­łych, od­zy­wa­ją­cych się do­tąd z całą ko­mi­ką po­wa­gi po pi­smach, któ­re bu­dzą w ogó­le czy­ta­ją­cych nie­smak, ckli­wość, a na­wet wstręt i obu­rze­nie, gro­zę mi­mo­wol­ną: cho­ciaż się hi­sto­rycz­nie tłu­ma­czą i nie są bez zwo­len­ni­ków, nie ma bo­wiem zwro­tu bez zwo­len­ni­ków, nie ma zło­ści i głup­stwa naj­więk­sze­go bez wy­znaw­ców na świe­cie, gdzie tyle si­deł roz­sta­wio­nych na sła­bość woli, rów­nie jak na sła­bość i ogra­ni­cze­nie gło­wy, pro­sto­tę ser­ca ludz­kie­go.

Od lat kil­ku po­wsta­wa­łem na osta­tecz­ność wia­ry i nie­wia­ry krze­wią­cej się po pi­smach na­szych: tu więc szcze­gól­nie mi się raz jesz­cze roz­sze­rzyć wy­pa­da­ło nad temi zwro­ta­mi, bo to są dwa prze­ciw­ne bie­gu­ny, w któ­rych się zbie­ra­ją dwie prze­ciw­ne elek­trycz­no­ści ży­cia: myśl i wia­ra, ro­zum i uczu­cie, spły­wa­ją­ce w środ­ku ży­cia, har­mo­ni­zu­ją­ce w du­szy czło­wie­ka z ser­cem i gło­wą, zo­bo­jęt­nio­ne w lu­dziach bez czu­cia i my­śli, w lu­dziach zim­nych jak że­la­zo, i któ­rych tyl­ko siła po­trzeb ma­te­ry­al­nych wstrzą­snąć zdo­ła. Za­koń­cze­nie rze­czy obec­nej sta­no­wi przej­ście do ba­dań we wzglę­dzie hi­sto­ryi, li­te­ra­tu­ry i fi­lo­zo­fii, tu­dzież roz­bio­rów kry­tycz­nych dzieł, gdzie się w za­sto­so­wa­niu po­ka­zy­wać po­win­ny za­sa­dy tu przed­sta­wio­ne; roz­bio­rów, po­dług moż­no­ści i sił po­dej­mo­wa­nych dla upo­wszech­nie­nia wy­obra­żeń ja­snych, pro­stych i czy­stych w dzie­dzi­nie li­te­ra­tu­ry mia­no­wi­cie na­uko­wej, któ­ra u nas obec­nie wy­ma­ga ko­niecz­nie wpra­wy tem mo­zol­niej­szej, im więk­sze po­ro­sły ją chwa­sty a po­krzy­wa, cier­nie i dzi­ko ro­sną­ce gło­gi przy­głu­szy­ły szla­chet­ne szcze­py, zwrot rów­nie zba­wien­ny dla na­uki i ży­cia.

Pi­sa­łem w War­sza­wie, 1846.Sta­no­wi­sko za­pa­try­wa­nia się na Hi­sto­ryę Li­te­ra­tu­ry.

Naj­wyż­szem za­gad­nie­niem ży­cia jest ży­cie samo, jego po­tę­ga, god­ność czło­wie­ka czy­li ra­czej na­tu­ry jego, czło­wie­czeń­stwa w dzie­jach ludz­ko­ści, a za­tem roz­wi­ja­nie się wszyst­kich władz: po­tę­gi my­śli i uczuć, w har­mo­nii z wolą, czy­nem, ży­ciem spo­łe­czeń­stwa. Ży­cie to, jako źró­dło nie­prze­bra­ne, jest ziar­nem wszel­kiej do­sko­na­ło­ści, któ­ra z tego ziar­na wy­kwi­ta, roz­wi­ja się w peł­ni jak kwiat i zno­wu daje owoc, ziar­no ży­cia. Naj­głęb­sze po­my­sły, naj­pięk­niej­sze uczu­cia bez tej bar­wy ży­cia mar­nie­ją, stra­co­ne są dla ludz­ko­ści, a wszyst­ko w świe­cie o tyle tyl­ko ma wagi i tre­ści, o ile ma w so­bie cel ży­cia, bo ta ce­lo­wość czy­li ra­czej dą­że­nie do ob­ja­wie­nia ży­wo­ta jest naj­wyż­szą spoj­nią, zwor­nią, (je­że­li tak się wy­ra­zić wol­no) na­tu­ry i spo­łe­czeń­stwa, naj­wyż­szą jed­no­ścią stwo­rze­nia, jego, jak zwy­kle mó­wią, du­chem, isto­tą, tre­ścią nie­prze­mi­ja­ją­cą. Li­te­ra­tu­ra, i w ogól­no­ści ba­da­nia umy­sło­we nie mogą mieć in­ne­go celu, in­ne­go dą­że­nia, nad ży­cie samo. Ję­zyk czy­li ra­czej mowa na­ro­du, rów­nie jak jego po­ję­cia o świe­cie i ży­ciu, o wszyst­kiem, co nas ota­cza, co jest, co ma byt: jest ob­ja­wem du­cha, rów­nie jak wy­la­nie uczuć, wy­ra­że­nie się spo­łe­czeń­stwa w czy­nach, dzia­ła­niu prak­tycz­nem (byt hi­sto­rycz­ny). Duch ludz­ki czy­li czło­wiek uwa­ża­ny w isto­cie swo­jej, usi­łu­je przedew­szyst­kiem po­jąć to, co jest, a co na nie­go dzia­ła bez­u­stan­nie: stąd wy­ni­ka­ją po­ję­cia, wy­obra­że­nia i uspo­so­bie­nie we­wnętrz­ne ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa; któ­re nie ma­rzy, ale my­śli prak­tycz­nie, prze­tra­wia na­by­te po­ję­cia w ogniu czy­sco­wym ży­cia, prze­ra­bia w tło jego my­śli, i uczu­cia swo­je. Za­trud­nie­nia, za­ba­wy na­wet, zwy­cza­je i oby­cza­je, są wy­pły­wem du­cha na­sze­go: są to kwia­ty, a ra­czej pło­dy, owo­ce, ja­kie wy­da­je ży­ją­ce w nas i sto­krot­nie roz­ra­dza­ją­ce się ziar­no nie­śmier­tel­ne­go, bo wiecz­nie ist­nie­ją­ce­go śród spo­łe­czeń­stwa po­cząt­ku, pier­wiast­ku rzec moż­na nad­ziem­skiej, bo nig­dy nie wy­czer­pa­nej, nie­prze­bra­nej okwi­to­ści, du­cha ludz­ko­ści.

Duch ludz­ko­ści (czy jak­kol­wiek na­zwie­my pier­wia­stek wiecz­nie trwa­ły w ży­ciu spo­łe­czeń­stwa) wy­ra­ża się rzec moż­na teo­re­tycz­nie w po­ję­ciach, wy­obra­że­niach, spo­so­bie my­śle­nia i uwa­ża­nia rze­czy, tu­dzież prak­tycz­nie w ży­ciu sa­mem, któ­re daje świa­dec­two wie­rze hi­sto­rycz­nej, t… j… wy­obra­że­niom spo­łe­czeń­stwa. Dzia­łal­ność teo­re­tycz­na jest wy­pły­wem za­sta­no­wie­nia się, my­śle­nia; prak­tycz­na, skut­kiem czy­li wy­ni­kiem woli: pierw­sza w naj­wyż­szem uogól­nie­niu swo­jem sta­no­wi przed­miot Fi­lo­zo­fii, gdzie się wy­ra­bia po­ję­cie za­sa­dy ży­cia; dru­ga jest tre­ścią Hi­sto­ryi, gdzie to po­ję­cie rwie się do ży­cia i prze­cho­dzi w tło, prze­ra­bia się w tka­ni­nę jego. Nie od­ra­zu wszak­że wy­ra­bia­ją się po­ję­cia czy­sto na­uko­we, czy­li tak zwa­ne fi­lo­zo­ficz­ne, po­cho­dzą­ce z prze­pra­co­wa­nia ży­cia, z za­sta­no­wie­nia się nad niem za po­śred­nic­twem uwag i po­strze­że­ni prak­tycz­nych, ży­cio­wych. Zresz­tą po­ję­cia wy­ro­bio­ne, na­wet doj­rza­łe w kra­mie my­śle­nia, nie za­wsze się zga­dza­ją z uczu­ciem czło­wie­ka, któ­re je ogrzać po­win­no. Z dru­giej stro­ny zno­wu nie za­wsze czyn, ży­cie samo prak­tycz­ne za­spo­ka­ja czło­wie­ka, któ­ry dla­te­go szu­ka do­peł­nie­nia ży­cia uczu­ciem, i cał­ko­wać je pra­gnie mu­zy­ką we­wnętrz­ną du­cha, do­śpie­wać w ser­cu dla har­mo­nii uczu­cia to, cze­go le­d­wie sła­bym dźwię­kiem, od­bi­ciem, na­po­mknie­niem jest ży­cie. Jest więc śro­dek, przez któ­ry prze­cho­dzić musi każ­da myśl, aby się sta­ła wy­ra­zem ży­cia i tchnę­ła cie­płem jego; prze­cho­dzić musi każ­de po­ję­cie, aby się sta­ło czy­nem, wcie­li­ło się w ży­wot spo­łe­czeń­stwa. Tym środ­kiem, uczu­cie, ze­środ­ko­wa­nie my­śli i woli, któ­re w tem ogni­sku har­mo­ni­zu­ją ze sobą i ży­cie na my­śli, my­śli na ży­cie wpły­wać za­czy­na­ją. Myśl się oży­wia świe­żo­ścią i wdzię­kiem uczu­cia! a ży­cie, to roz­ma­ite, pstre ży­cie, mie­sza­ni­na do­bre­go i złe­go, szczę­ścia i nie­do­li, gdy je uczu­cie ogrze­wać za­cznie, ujed­no­staj­nia się, ugod­nia i do­cho­dzi do wy­so­ko­ści my­śli, har­mo­nii ogól­nej stwo­rze­nia. Ży­cie ludz­kie, ogrza­ne uczu­ciem, opro­mie­nio­ne jego au­re­olą, na­masz­czo­ne świę­to­ścią uczu­cia, sta­no­wi pięk­no es­te­tycz­ne, gdzie się łą­czy myśl i czyn, do­bro i praw­da w jed­nem ogni­sku. Uczu­cie uwa­ża­ne jako ze­środ­ko­wa­nie do­bra i praw­dy w tle­ją­cem bez ustan­ku ogni­sku, co roz­nie­ca w du­szy czło­wie­ka za­mi­ło­wa­nie praw­dy i mi­łość do­bra po­wszech­ne­go, wy­ra­ża się w li­te­ra­tu­rze.

Naj­wyż­szem więc za­gad­nie­niem li­te­ra­tu­ry jest ży­cie, ale ży­cie (jak wi­dzi­my) ze­środ­ko­wa­ne, spro­mie­nio­ne t… j… ze­bra­ne w uczu­ciu pięk­na. Oce­nić czy­ny czło­wie­ka t… j… dzia­łal­ność jego ży­cio­wą, prak­tycz­ną, jest przed­mio­tem bio­gra­fii, hi­sto­ryi. Oce­nić za­sa­dy my­śli i po­ję­cia czło­wie­ka o roz­ma­itych przed­mio­tach jest rze­czą fi­lo­zo­fii, nauk spe­cy­al­nych. Li­te­ra­tu­ra, ce­niąc utwo­ry es­te­tycz­ne, bez­stron­nie są­dzić je po­win­na t… j… uwa­żać głów­nie jako wy­pływ ca­łe­go ży­cia, uspo­so­bie­nia we­wnętrz­ne­go, po­wsta­ją­ce­go w nas w skut­ku po­łą­czo­nej dzia­łal­no­ści teo­re­tycz­nej i prak­tycz­nej, wy­ro­bio­ne­go przez my­śle­nie i ży­cie, pod któ­rych wpły­wem sta­li­śmy się tem, czem je­ste­śmy. Tak do­pie­ro, wszech­stron­nie uwa­ża­jąc rze­czy, zdo­ła­my przy­zwo­ite na­zna­czyć miej­sce każ­de­mu zja­wi­sku w dzie­jach li­te­ra­tu­ry i to le­piej roz­ja­śni nam ca­łość dzie­jów, niż po­tę­pia­nie tego lub owe­go pi­sa­rza, tego lub owe­go zwro­tu wy­obra­żeń w li­te­ra­tu­rze. Tak uwa­ża­ne dzie­je li­te­ra­tu­ry będą praw­dzi­wym wy­ra­zem ży­cia, gdzie naj­róż­no­rod­niej­sze bar­wy, naj­więk­sze sprzecz­no­ści jed­nę wiel­ką i pięk­ną, peł­ną praw­dy mu­zy­kę ży­cia sta­no­wią.

Każ­dy na­ród ma swo­ję cy­wi­li­za­cyą ro­dzi­mą t… j… wy­ni­ka­ją­cą bez­po­śred­nio, wprost z jego na­tu­ry (isto­ty); ma i na­śla­dow­czą t… j… przy­ję­tą za po­śred­nic­twem in­nych, od na­ro­dów, któ­re pew­ne uspo­so­bie­nie., pew­ny zwrot ży­cia już roz­wi­nę­ły.

Ze wszyst­kich na­ro­dów Eu­ro­py jed­na tyl­ko Gre­cya twór­czo się roz­wi­ja­ła i kształ­ci­ła wszyst­ko tak sa­mo­dziel­nie, że nie czuć pra­wie związ­ku cy­wi­li­za­cyi Gre­cyi ze Wscho­dem. Na Wscho­dzie za­wsze pań­stwo upa­da­ło za pań­stwem, a na zwa­li­nach jed­nych wzno­si­ły się inne pań­stwa. Tak samo i wy­obra­że­nia, re­li­gij­ne mia­no­wi­cie, po­wsta­wa­ły jed­ne po dru­gich. Gre­cya sta­nę­ła i pod wzglą­dem cy­wi­li­za­cyi spo­łecz­nej i oświa­ty na­uko­wej, ży­cia ar­ty­stycz­ne­go wy­żej nad Wschód cały; bo za­kres dzia­łal­no­ści po­li­tycz­nej i ar­ty­stycz­nej jest już bliż­szem okre­śle­niem tego, co przy re­li­gij­nym zwro­cie na Wscho­dzie nie­ozna­czo­ne było. Cy­wi­li­za­cya czy­li ra­czej oświa­ta grec­ka mu­sia­ła mieć w so­bie coś głę­bo­ko ludz­kie­go, po­cią­ga­ją­ce­go całe na­ro­dy, gdy z jed­nej stro­ny wy­war­ła wpływ nie mały na Wschód (Azyę za­chod­nią, Afry­kę pół­noc­ną), z dru­giej na Za­chód (Eu­ro­pę)

na całą prze­strzeń pa­no­wa­nia Rzy­mian, któ­rzy na­śla­du­jąc na­uki i sztu­ki sa­mo­dziel­nie się je­dy­nie w za­kre­sie ży­cia spo­łecz­ne­go, a mia­no­wi­cie w dzie­dzi­nie pra­wa po­li­tycz­ne­go i pry­wat­ne­go (za Ce­sa­rzów) roz­wi­ja­li, i w tym wzglę­dzie sta­li się wzo­rem dla po­tom­no­ści. Na­ro­dy no­wo­żyt­ne ukształ­ci­ły się na wzór Rzy­mu np. pań­stwa ro­ma­no­ger­mań­skie, po­wsta­ją­ce na zwa­li­nach Rzy­mu a na­wet sło­wiań­skie, jak­kol­wiek od­da­lo­ne i po­śred­nio tyl­ko sty­ka­ją­ce się z grec­ko-ro­mań­skim świa­tem. Wy­jąw­szy Gre­cyę, w któ­rej pier­wia­stek ro­dzi­my ro­skwi­tał prze­ślicz­nie, wszyst­kie inne na­ro­dy i sta­ro­żyt­ne i no­wo­żyt­ne tem wy­żej sta­nę­ły, im wię­cej na nie ob­cych dzia­ła­ło wpły­wów; w skut­ku więc na­śla­dow­nic­twa roz­wi­kła­ła się cy­wi­li­za­cya i w ogó­le obu­dzi­ła się twór­czość, do ja­kiej zdol­ne były wznieść się te na­ro­dy. Dość zwró­cić w Sta­ro­żyt­no­ści i w Wie­kach śred­nich uwa­gę na Egipt i Ara­bów, aby się prze­ko­nać: że wszyst­kie mo­nar­chie, nie­tyl­ko naj­więk­sza w sta­ro­żyt­no­ści rzecz­po­spo­li­ta (Rzym), dro­gą na­śla­do­wa­nia się kształ­ci­ły. Egipt środ­ko­wał w so­bie za­byt­ki umy­sło­we Wscho­du i Za­cho­du (Alek­san­drya); Ara­bo­wie zaś ko­rzy­sta­li z li­te­ra­tu­ry in­dyj­skiej i grec­kiej, chrze­ści­jań­stwa i po­gań­stwa, ko­rzy­sta­li ze wszyst­kie­go, jak im się naj­le­piej zda­wa­ło; przez co im, rów­nie jak Rzy­mo­wi, Eu­ro­pa win­na pu­ści­znę po­tę­gi umy­sło­wej Sta­ro­żyt­no­ści, cho­ciaż w star­tych na proch okru­chach. – Z na­ro­dów no­wo­żyt­nych Fran­cya na­śla­do­wa­ła wszyst­kie nie­mal na­ro­dy sta­ro­żyt­ne i no­wo­żyt­ne, za­cząw­szy od Gre­cyi i Rzy­mu do Hisz­pa­nii, Włoch, An­glii i Nie­miec, naj­oświe­ceń­szych są­sia­dów swo­ich; na­śla­do­wa­ła na­wet za­mor­skie Sta­ny Zjed­no­czo­ne pod wzglę­dem spo­łecz­nym i pań­stwo­wym (so­cy­al­nym i po­li­tycz­nym)… Nie od­gro­dził Fran­cyi oce­an od Ame­ry­ki, jak jej nie od­gra­dza­ła cie­śni­na mor­ska od oj­czy­zny Szek­spi­ra i Baj­ro­na; Ren ani Alpy i Pi­re­ne­je od Szyl­le­ra, Ge­te­go, Kal­de­ro­na, Tas­sa: i to wła­śnie nada­ło Fran­cyi ów cha­rak­ter ko­smo­po­li­tycz­ny, bar­wę en­cy­klo­pe­dy­zmu, któ­re­mi się to pań­stwo przed in­ne­mi w Eu­ro­pie od­zna­cza­ło. Jak wo­do­trysk bi­ją­cy w górę wra­ca wodę do źró­dła, z któ­re­go ją bie­rze, jak deszcz zie­mi wra­ca na zie­mię, aby ją orzeź­wić świe­żo­ścią i za­si­lić, tak wy­obra­że­nia świa­to­we (wy­ro­bio­ne pod wpły­wem ota­cza­ją­ce­go Fran­cyę świa­ta) sze­rzą się, udzie­la­ją z ła­two­ścią są­sia­dom, jako ich po­krew­ne w du­chu i praw­dzie, a po­tem ro­spły­wa­ją się na wszyst­kie stro­ny, prze­ni­ka­ją wszę­dzie, gdzie się tyl­ko prze­ci­śnie świa­teł­ko cy­wi­li­za­cyi, gdzie tyl­ko brzask oświa­ty dnieć za­cznie.

Za fakt więc pew­ny przy­jąć na­le­ży, że tyl­ko przez na­śla­do­wa­nie cy­wi­li­za­cyi, pań­stwa do sa­mo­dziel­no­ści ży­cia przy­cho­dzi­ły. Nie mó­wiąc już o Egip­cie i Per­syi, któ­re w sta­ro­żyt­no­ści środ­ko­wa­ły w so­bie tyle pier­wiast­ków i przed­sta­wia­ły w so­bie niby treść tam­to­cze­sne­go ży­cia, cy­wi­li­za­cyą świa­ta ca­łe­go, wi­dzi­my w na­ro­dach no­wo­żyt­nych, gra­ją­cych ja­kąś rolę w dzie­jach ludz­ko­ści, tem więk­szy po­stęp, im na nie wię­cej pier­wiast­ków dzia­ła­ło, a gdzie nie do­cho­dzi­ły wpły­wy ogól­ne, świa­to­we, tam się wszyst­ko da­le­ko nie­do­kład­niej roz­wi­nę­ło, np. na Li­twie i t… d.

Na­śla­dow­nic­two to ko­niecz­ne nie było li bier­ne, bo we wszyst­kich na­ro­dach no­wo­żyt­nych prze­ja­wia się duch twór­czy, nie­zna­ny ani w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie, ani w no­wym Rzy­mie (Bi­zan­cy­um). Sami tak zwa­ni bar­ba­rzyń­cy czu­li ko­niecz­ną, nie­zbęd­ną, ni­czem nie­odbi­tą po­trze­bę trzy­ma­nia się cze­goś sta­łe­go w na­uce i ży­ciu; bo bez form, bez tego pla­stycz­ne­go wcie­le­nia du­cha, na­tchnie­nie twór­czo­ści ga­śnie, jak ogień bez ma­te­ry­ału pal­ne­go. No­wo­żyt­ny Włoch jesz­cze za cza­sów wo­jen wło­skich (w XVI wie­ku) na­zy­wał bar­ba­rzyń­ca­mi Fran­cu­zów i wszyst­kie za­al­pej­skie na­ro­dy; toż w cza­sie wy­praw krzy­żo­wych Gre­cy w pań­stwie Wschod­nio-rzym­skiem, odzie­dzi­czyw­szy snać po swo­ich przod­kach (Hel­le­nach) w pu­ści­znie chęć bar­ba­ry­zo­wa­nia wszyst­kie­go, co nie swo­je; któ­ra to za­sa­da (po­gań­ska) do dziś dnia u Tur­ków i Ży­dów prze­trwa­ła, bo dla nich wszyst­ko obce jest bar­ba­rzyń­skie, pod wzglę­dem re­li­gij­nym (nie­wier­ne). Każ­dy na­ród w Eu­ro­pie na­śla­do­wał cy­wi­li­za­cyę grec­ko­rzym­skie­go świa­ta. Ludy ro­ma­no-ger­mań­skie uczu­ły przedew­szyst­kiem wpływ Rzy­mu, i dla tego Fran­cya, Hisz­pa­nia, An­glia i Niem­cy na­le­ża­ły od daw­na do środ­ka cięż­ko­ści eu­ro­pej­sko-chrze­ści­jań­skie­go, prze­ciw­ne­go azy­atyc­ko-po­gań­skie­niu t… j… hor­dom dzi­kim, na­pły­wa­ją­cym na Eu­ro­pę ze wszech stron, za­cząw­szy od. Hun­nów i Ara­bów, do Ta­ta­rów, Tur­ków i t… p. Pol­ska nie mia­ła tak­że cy­wi­li­za­cyi ory­gi­nal­nej pod wzglę­dem ar­ty­stycz­nym, a za­tem i pod wzglę­dem li­te­ra­tu­ry, któ­ra jest wień­cem sztu­ki. Jak wszyst­kie na­ro­dy przej­mo­wa­li­śmy dłu­go oświa­tę, na­uki i sztu­ki, po­ję­cia na­wet re­li­gij­ne i po­li­tycz­ne od świa­ta ro­ma­no-ger­mań­skie­go, któ­ry wy­kształ­ce­nie swo­je wi­nien był bez­po­śred­nio Rzy­mo­wi, po­śred­nio ca­łej Sta­ro­żyt­no­ści.

Tyl­ko na­pół dzi­kie ple­mio­na, ja­kie­mi są do dziś dnia ludy tak zwa­ne dzi­kie, roz­pro­szo­ne po pu­sty­niach pia­sczy­stych, pusz­czach le­śnych i ste­pach, po świe­cie wy­spo­wym albo na­ro­dy na pół ucy­wi­li­zo­wa­ne z bar­wą azy­atyc­ką, zresz­tą od­cię­te mu­rem chiń­skim nie­ludz­kich prze­są­dów od Eu­ro­py, nie mają związ­ku z dzie­ja­mi cy­wi­li­za­cyi świa­to­wej Eu­ro­py, cy­wi­li­za­cyi w ca­łem zna­cze­niu wy­ra­zu.

Ludy ro­ma­no-ger­mań­skie w na­tu­ral­nym bie­gu rze­czy naj­pier­wej wpływ Rzy­mu uczu­ły: dla tego po­mi­ja­jąc Wło­chy (któ­re dum­ny Włoch (*) do dziś dnia po daw­ne­mu Ita­lią zo­wie, aby ży­cia klas­sycz­nej Romy być dzie­dzi­cem; gdy na­zwa na­sza przy­po­mi­na, że kra­ina ta jest mie­sza­ni­ną ob­cych ży­wio­łów, któ­re na Rzym na­pły­nę­ły) – Fran­cya, – (*) Wło­chy, We­lsze jest to mie­sza­ni­na bar­ba­rzyń­ców z Rzy­mia­na­mi np. He­ru­lów, Go­tów i w. i…

An­glia, Niem­cy od cza­sów naj­daw­niej­szych na­le­ża­ły do środ­ka cięż­ko­ści chrze­ści­jań­sko-rzym­skie­go, wbrew prze­ciw­ne­go Ara­bom i po­gań­stwu czy­li nie­chrze­ścia­nom w ogól­no­ści. Każ­dy tu na­ród miał swo­je ze­słan­nic­two dzie­jo­we. Wło­chy roz­wi­nę­ły pier­wia­stek ro­mań­ski, Niem­cy ger­mań­ski, Fran­cya ro­ma­no-ger­mań­ski, An­glia, sta­no­wiąc świat prze­cho­do­wy do Skan­dy­na­wów, wy­da­ła cóś ory­gi­nal­ne­go z prze­wa­gą ger­ma­ni­zmu (Szek­spir), Hisz­pa­nia to samo, ale z prze­wa­gą ro­ma­ni­zmu (Kal­de­ron de la Bar­ka) a na­ro­dy na wscho­dzie i pół­no­cy Eu­ro­py sta­nę­ły w ta­kiem nie­mal od­nie­sie­niu wzglę­dem świa­ta ro­ma­no-ger­mań­skie­go, w ja­kim sto­sun­ku te ludy nie­gdyś sta­ły wzglę­dem grec­ko-rzym­skich. Pol­ska za­słu­gu­je na uwa­gę dla tego, że ra­zem z całą Eu­ro­pą na­le­ża­ła do sys­te­ma­tu chrze­ści­jań­sko-ła­ciń­skie­go a przy­tem naj­ory­gi­nal­niej się roz­wi­nę­ła, przed­sta­wia­jąc w ży­ciu sa­mem, twór­czość ar­ty­stycz­ną. Rzecz god­na uwa­gi, że u nas z jed­nej stro­ny dzia­ła prze­waż­nie pier­wia­stek ko­smo­po­li­tycz­ny, rzym­ski, obej­mu­jąc for­mą swo­ją nie­mal wszyst­ko, za­cząw­szy od form na­uki do ko­ścio­ła i rzą­du; z dru­giej stro­ny pier­wia­stek swoj­ski, ro­dzi­my do­cho­dzi do naj­wyż­sze­go stop­nia roz­wi­nię­cia w ży­ciu sa­mem i wszech­władz­two po­li­tycz­ne zle­wa się w na­ród szla­chec­ki, król zaś zo­sta­je pra­wie bez wła­dzy. Pier­wia­stek ro­ma­ni­zmu czy tam ger­ma­ni­zmu (miej­sco­wo­ści) od­bił się u nas w or­ga­ni­za­cyi szlach­ty, któ­ra się jed­nak tem róż­ni od ry­cer­stwa t… j… ka­sty wo­jen­nej resz­ty Eu­ro­py, że wszech­władz­two na­ro­du w tem cie­le po­li­tycz­nem się środ­ku­je. Do­szedł więc pier­wia­stek ger­mań­ski pod wzglę­dem po­li­tycz­nym do osta­tecz­no­ści, co się od­bi­ja i w li­te­ra­tu­rze, gdzie ra­cy­ona­lizm (któ­ry się po­ka­zu­je hi­sto­rycz­nie pier­wiast­kiem świa­ta ger­mań­skie­go), u nas tak­że osta­tecz­nie doj­rze­wa w XVI wie­ku, wy­ra­ża­jąc od­środ­ko­wość miej­sco­wą, nie świa­to­wosć. Zbyt wie­le zresz­tą dzia­ła­ło na Pol­skę wpły­wów naj­róż­no­rod­niej szych, aby cha­rak­ter rze­czy­po­spo­li­tej, miesz­czą­cej w so­bie tyle na­ro­dów, po­dać moż­na w jed­nem okre­śle­niu i jed­ną ozna­czyć na­zwą. Z jed­nej stro­ny dzia­ła na Pol­skę świat ucy­wi­li­zo­wa­ny i ta na­śla­du­je Wło­chy, Fran­cyę, Hisz­pa­nię, Niem­cy; z dru­giej stro­ny świat nie­ucy­wi­li­zo­wa­ny i na­śla­du­je Ta­ta­rów lub Tur­ków, któ­rych np. wy­ra­zy i ubio­ry spo­ty­ka­my obok hisz­pań­skich i wło­skich w XVI wie­ku. Wi­dać wy­raź­nie, że­śmy żyli na gra­ni­cy Eu­ro­py i Azyi.

Po­dob­ne wpły­wy jed­na­kie skut­ki nie­raz wy­da­ją, bo na­tu­ra ludz­ka jed­na i ta sama jest, je­że­li ule­ga dzia­ła­niu jed­nych przy­czyn, po­wo­dów roz­wi­nię­cia tego lub owe­go zwro­tu w ży­ciu i wy­obra­że­niach spo­łe­czeń­stwa. U nas się roz­wi­nę­ła su­ro­wość oby­cza­jów, cno­ta (vir­tus) rzym­ska, praw­dzi­wie sta­ro­żyt­na a obok tego re­li­gij­ność, jak w Hisz­pa­nii, bo przod­ko­wie nasi wal­czy­li z Tur­ka­mi, Ta­ta­ra­mi, jak Hisz­pa­nie z mau­ry­tań­ską dzi­czą. Ra­cy­ona­lizm był nam spól­ny z Niem­ca­mi i dla tego przy­ję­li­śmy ten sam zwrot co i oni w XVI wie­ku, pod wzglę­dem re­li­gij­nym a Fran­cu­zi w XVIII, pod in­ne­mi wzglę­da­mi. Hu­mor się po­ka­zu­je w tylu pło­dach za­cząw­szy od Reja i Ko­cha­now­skie­go, a dą­że­nie do ar­ty­stycz­ne­go wy­kształ­ce­nia li­te­ra­tu­ry trwa­ło cią­gle i dla tego przej­mo­wa­li­śmy for­my klas­sycz­ne, grec­ko – rzym­skie to wprost z li­te­ra­tu­ry ła­ciń­skiej, to za po­śred­nic­twem klas­sy­cy­zmu fran­cu­skie­go: obu­dzo­na do­pie­ro tylu wpły­wa­mi sa­mo­dziel­ność w my­śle­niu i ży­ciu spra­wia, że dziś z jed­nej stro­ny uzna­je­my wła­sne siły i poj­mu­je­my, dla cze­go na nie dzia­ła­ły pier­wiast­ki obce i ja­kie te pier­wiast­ki mają zna­cze­nie w roz­wo­ju ży­cia ludz­ko­ści; z dru­giej zaś stro­ny po­stę­pu­je­my już mniej wię­cej z uzna­niem a po­stę­po­wa­nie daje świa­dec­two my­śle­niu, uświę­ca je.

Ze Chrze­ści­jań­stwo i Sta­ro­żyt­ność dzia­ła­ły na li­te­ra­tu­rę kra­jo­wą, to nie ule­ga żad­nej wąt­pli­wo­ści. Chrze­ści­jań­stwo i cy­wi­li­za­cya ła­ciń­ska były to szcze­py szla­chet­ne śród ro­dzi­mych, dzi­ko ro­sną­cych la­to­ro­śli, za­ro­dów sła­bo roz­wi­nię­tych li­te­ra­tu­ry i ży­cia po­li­tycz­ne­go, re­li­gij­ne­go. Wy­so­ko po­su­nię­ta upra­wa umy­sło­wa (an­tro­po­lo­gij­na) sta­ro­żyt­no­ści klas­sycz­nej obok chrze­ści­jań­stwa roz­wi­jać się u nas mu­sia­ła i roz­wi­ja­ła się w sa­mej rze­czy: stąd to w cza­sie naj­pięk­niej­sze­go roz­wo­ju li­te­ra­tu­ry na­szej po­ka­zu­je się bar­wa ra­cy­ona­li­zmu czy­li ra­czej zwrot an­fro­po­lo­gij­ny t… j… ro­zu­mo­wo-ludz­ki. Jest to do­wo­dem spół­czu­cia do hu­ma­ni­zmu sta­ro­żyt­ne­go t… j… że do nas prze­ma­wia­ło to, co było ludz­kie, god­ne czło­wie­ka.

Wszyst­kie pier­wiast­ki obce, ma­ją­ce zna­cze­nie wpły­wo­we t… j… pier­wiast­ki, któ­re na nas dzia­ła­ły a mia­no­wi­cie Chrze­ści­jań­stwo i ła­ci­na, sta­no­wią po­kła­dy póź­niej­sze­go po­cho­dze­nia. Pier­wiast­ki te dzia­ła­ły na ludy ma­ją­ce już ja­kie ta­kie po­ję­cie o świe­cie i ży­ciu, jaką taką upra­wę to­wa­rzy­ską, spo­łecz­ną, czy­li oby­cza­jo­wą, np. świat ger­mań­ski, ro­mań­ski, skan­dy­naw­ski, sło­wiań­ski i t… p., ludy więc te nie mo­gły przyj­mo­wać bier­nie wpły­wów ob­cych. Sto­sun­ki po­li­tycz­ne i to­wa­rzy­skie czy­li praw­ne w naj­ob­szer­niej­szem zna­cze­niu tego wy­ra­zu, wy­wią­za­ły się ze sto­sun­ków na­tu­ral­nych, pier­wot­nych, ko­niecz­nych a wy­obra­że­nia re­li­gij­ne i t… p… przy­ję­ty się dla lego, że le­ża­ły w. uspo­so­bie­niu spo­łe­czeństw, któ­re się na po­sa­dzie Eu­ro­py roz­sze­rzy­ły. Dzi­kie hor­dy, nie­zdol­ne przy­jąć cy­wi­li­za­cyi chrze­ści­jań­sko-ła­ciń­skiej, zni­kły np. Hun­no­wie, Awa­ro­wie a te tyl­ko zo­sta­ły, któ­re się zdol­ne były wcie­lić do sys­te­ma­tu chrze­ści­jań­sko-eu­ro­pej­skie­go, po­mi­mo su­ro­wo­ści na pół dzi­kiej, pra­wie zwie­rzę­cej np. świat skan­dy­naw­ski, ger­mań­ski i ła­god­niej­szy od nich sło­wiań­ski: w nich zaś się ro­spro­szy­ły, roz­la­ły i wsię­kły, zni­kły tłusz­cze za­gra­ża­ją­ce cy­wi­li­za­cyi, o któ­rej mowa.

I świa­tło a ra­czej cie­pło wia­ry dla serc i oświa­ta ro­zu­mo­wa dla umy­słów krze­wi­ły się z chrze­ści­jań­stwem i ła­ci­ną śród przod­ków na­szych wte­dy, gdy ci już mie­li urzą­dzo­ne w pew­ny spo­sób sto­sun­ki praw­ne, mie­li pew­ną wia­rę hi­sto­rycz­ną, roz­wi­nię­te zdol­no­ści i uspo­so­bie­nie, od­zna­cza­ją­ce ich wy­bit­nie od in­nych na­ro­dów, a to w skut­ku przy­czyn ziem­nych (tel­lu­rycz­nych) i przez ze­tknię­cie się z roz­ma­ite­mi lu­da­mi czy to w pier­wiast­kach swe­go po­cho­dze­nia, czy w póź­niej­szych wę­drów­kach na­ro­dów. Po­jęć pier­wot­nie na­by­tych i sto­sun­ków pier­wot­nych nie moż­na było znisz­czyć ob­ce­mi wpły­wa­mi, bo po­ję­cia ludu, rów­nie jak jego sto­sun­ki ko­niecz­ne, wy­ni­ka­ją­ce z na­tu­ry rze­czy, zwy­cza­je i oby­cza­je, zro­słe są z ży­ciem, sta­no­wią iści­znę i że tak po­wiem, nie­ro­ze­rwal­ność jego bytu: nie­po­dob­na ich wy­rwać ani odłą­czyć od bytu żad­nym a żad­nym w świe­cie spo­so­bem, jak nie­po­dob­na po­zba­wić cia­ła cięż­ko­ści, czło­wie­ka czu­cia, na­ka­zać mu aby nie sły­szał, nie wi­dział, lub spo­łe­czeń­stwu aby – nie mó­wi­ło, nie czu­ło, nie my­śla­ło, nie żyło.

Oświa­ta, czy­li ra­czej cy­wi­li­za­cya owa pier­wot­na, oświa­ta spo­łecz­na peł­na ży­cia, ser­decz­na i roz­sąd­na oświa­ta ludu, wiel­ka i po­tęż­na, bo ro­dzi­ma: od­bi­ja się w cią­gu wie­ków ca­łych, dłu­gim, prze­cią­głym od­gło­sem ży­cia, i do dziś dnia cho­wa się po­śród ludu, w jego uspo­so­bie­niu, wie­rze, i wy­obra­że­niach o świe­cie i ży­ciu, w po­wie­ściach, pie­śniach i przy­sło­wiach ludu na­sze­go.

To co jest istot­ne, pier­wot­ne, ro­dzi­me, po­win­no przedew­szyst­kiem zwró­cić uwa­gę my­ślą­cych. Co jest istot­ne, to się wy­ra­zić ko­niecz­nie musi, uro­dzić się w po­sta­ci zja­wisk: a co pier­wot­ne, ko­niecz­ne, nie­prze­mi­ja­ją­ce, to się ode­zwać musi w dzie­jach ży­cia ludz­kie­go, i bić tara w każ­dym ra­zie jak puls ży­cia bez ustan­ku, je­że­li nie w my­śle­niu, to w czy­nach; je­że­li nie w czy­nach, to w my­śle­niu i uczu­ciach spo­łe­czeń­stwa. U nas ży­cie samo przy­czy­nia­ło się do roz­wi­ja­nia oświa­ty wy­snu­tej z we­wnątrz, zro­słej z isto­tą na­szą; nie zaś na­by­tej, pły­ną­cej z ze­wnątrz. Taka oświa­ta czy­li cy­wi­li­za­cya zro­sła z isto­tą spo­łe­czeń­stwa, wy­ra­ża­ją­ca się we wszyst­kich ob­ja­wach ży­cia ludu, jest źró­dłem i wy­try­skiem dzia­łal­no­ści teo­re­tycz­nej i prak­tycz­nej na­ro­du, w naj­ob­szer­niej­szym zna­cze­niu tego wy­ra­zu. Sta­no­wi ona iści­znę bytu na­ro­dów, i dla tego ro­do­wo­ścią się zo­wie t… j… jed­no­ścią uspo­so­bie­nia na­ro­du, i tego co się ro­dzi, po­wsta­je z na­tu­ry czy­li uspo­so­bie­nia spo­łe­czeń­stwa, w któ­rem ży­je­my.

Jest to przy­miot ko­niecz­ny, nie­zbęd­ny spo­łe­czeń­stwa, jest to wa­ru­nek bytu, jak po­wie­trze ota­cza­ją­ce nas a nie­od­łącz­nej od nas, jak zmysł czu­cia lub po­jęt­ność, ro­zum.

Nie każ­dy jed­nak lud ma uczu­cie na­ro­do­wo­ści w ca­łem zna­cze­niu tego wy­ra­zu, bo nie moż­na tak na­zwać np. ro­do­wo­ści lu­dów dzi­kich lub zo­sta­ją­cych w for­mach sztucz­nych np. Mon­go­łów, Chiń­czy­ków, Ja­po­nów i t… p. Zwy­cza­je, oby­cza­je, wy­obra­że­nia i czy­ny, w któ­rych nie ma nic ludz­kie­go, god­ne­go czło­wie­ka nie sta­no­wią ro­do­wo­ści zna­cze­niu praw­dzi­wem tego wy­ra­zu: to tyl­ko bę­dzie ja­pońsz­czy­zną, chińsz­czy­zną; bę­dzie to su­ro­wość na­tu­ry nie­okrze­sa­na lub for­my za­bi­ja­ją­ce na­tu­rę ludz­ką w jej ar­cha­niel­skim po­lo­cie. Czło­wie­czeń­stwo, ludz­kość, prze­ja­wia się je­dy­nie w na­ro­dzie któ­ry się jej or­ga­nem sta­je. Dla tego to po­jąć co jest ludz­kie, god­ne na­tu­ry na­szej, pierw­szem jest za­gad­nie­niem bu­dzą­cej się ro­do­wo­ści, co się prze­ja­wić po­win­no w na­ukach i sztu­kach, ży­ciu i li­te­ra­tu­rze. Od chwi­li tego po­czu­cia się w je­ste­stwie swo­jem; za­czy­na się ro­do­wość w ży­ciu: od chwi­li uzna­nia, świa­do­mo­ści tego zwro­tu ro­do­wość w li­te­ra­tu­rze.ZWROT PIERW­SZY LI­TE­RA­TU­RY POL­SKIEJ.

Dzie­je są or­ga­ni­zmem jak sama na­tu­ra a po­czą­tek, byt czy­sto fi­zy­olo­gicz­ny każ­de­go na­ro­du, sta­no­wi nie­ja­ko spoj­ne ogni­wo na­tu­ry i dzie­jów. Na­ród nie jest dzie­łem przy­pad­ku, ale wy­ni­kło­ścią wyż­szej ko­niecz­no­ści, któ­ra byt jego na­masz­cza i uświę­ca. – Duch na­ro­du, wy­ra­ża się w jego ję­zy­ku, re­li­gii, usta­no­wie­niach spo­łecz­nych, po­da­niach, i t… p. Nie dzia­ła on w ode­rwa­niu, ale wla­ny w cia­ła po­je­dyn­czych lu­dzi, wy­ra­ża­ją­cych pew­ną dąż­ność, je­den ton w pew­nym ogól­nym zwro­cie, i w każ­dem szcze­gó­ło­wem po­ło­że­niu ży­cia… Dziś w du­chu mi­ło­ści chrze­ści­jań­skiej, za­pa­tru­je­my się na urze­czy­wist­nie­nie ce­lów ludz­ko­ści, i za­mia­rów opatrz­no­ści, je­dy­nie przez czło­wie­ka; bo w nim tyl­ko sło­wo i ży­cie, uzna­nie i czyn ze­środ­ko­wać się mogą. – Za­mia­rem roz­wi­ja­nia się ludz­ko­ści, jest nie­tyl­ko sze­rze­nie cy­wi­li­za­cyi, po co­raz więk­szych ob­sza­rach zie­mi, pod­gar­nia­jąc co­raz wię­cej na­ro­dów pod sztan­dar Chry­stu­sa; ale nad­to, krze­wie­nie jej i co­raz buj­niej­szy wzrost we wszyst­kich bez wy­jąt­ku po­kła­dach spo­łe­czeń­stwa; aby wszę­dzie czło­wiek po­czu­wał god­ność swo­ję pod cho­rą­gwią bra­ter­stwa i mi­ło­ści bliź­nie­go, pa­no­wał nad sobą, dzia­łał za­wsze w du­chu i praw­dzie i tym spo­so­bem do­peł­nił prze­zna­cze­nia swe­go.

My­śli Au­to­ra o Hi­sto­ryi. – Al­bum War­szaw­skie str. 182, 184. –
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: