- W empik go
Historya religij - ebook
Historya religij - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 866 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
P. D. Chantepie de Ia Saussaye, autor, a raczej kierownik i redaktor Historyi Religij, którą dajemy w opracowaniu polskiem – pomimo czysto francuskie nazwisko nie jest bynajmniej Francuzem. Jest to Holender, zapewne z rodu hugonotów, profesor uniwersytetu w Leydzie, badacz religii i mitologii, zwłaszcza greckorzymskiej oraz germańskiej. Dzieło niniejsze jest pracą zbiorową, wykonaną przez specyalistów, których nazwisko pod każdym rozdziałem jest zaznaczone. Dzieło to, wydane pierwiastkowo po niemiecku w r. 1904 wyszło w przekładzie francuskim. Przekład francuski został znakomicie rozszerzony i uzupełniony: dla tej przyczyny do edycyi polskiej wybraliśmy przekład francuski; zapewne po r. 1904 niejeden szczegół z dziedziny religii został odkryty i dodany: nie nastąpiło jednak nic zasadniczo nowego w istotnej treści tej gałęzi wiedzy. Tembardziej nic na zmianę wartości tego podręcznika wpłynąć nie mogło, że metoda jaką wybrali autorzy jest nad wyraz objektywna i eklektyczna, poza wszelką doktryną i tendencyą. Gdyby więc nowe fakta odkryto – istoty dzieła w niczem to nie zmienia: jak nie zmienia się język, mimo rozrostu słownika, dopóki niezmienioną jest gramatyka.
Książka P. D. Ch… de Saussaye'a jest tak trzeźwa, tak zwięzła i zwarta, tak pozbawiona wszelkiej ornamentyki i literackości, że przez to samo zawiera ona w sobie możliwie wielką na dzisiaj sumę prawdy t… j… takiego rozumienia rzeczy, które jest w bezwzględnej harmonii z całą sumą dzisiejszej wiedzy w tym przedmiocie.
Zanim pójdziemy dalej, muszę w tem miejscu zwrócić uwagę czytelnika na jedno, że mianowicie opracowanie tego dzieła w języku polskim nie jest przekładem dosłownym, ale streszczeniem oryginału. Z przyczyn niezależnych odemnie przystałem na żądanie wydawców, którzy domagali się takiej formy opracowania. Rzecz to była niezmiernie trudna, ile że oryginał w swojej redakcyi pierwotnej jest tak zwięzły i treściwy, że sam na streszczenie wygląda; jest tak oszczędny w słowa, że jedno zdanie czasem zastępuje tu całe stronice. Owóż w opracowaniu musiałem oszczędność słowa doprowadzić do maximum. Droga to niebezpieczna, gdyż streszczając tak obszerne dzieło mimowoli wybierasz to, co ci bardziej do smaku przypada: oczywiście, gdyby kto inny dzieło to streszczał, inne by wybrał szczegóły; staraliśmy się jednak wszystkie te trudności ominąć – i dać czytelnikowi objektywną kwintesencyę dzieła Chantepie de la Saussaye'a. Nie usunęliśmy nawet tych punktów, z któremi się w poglądach nie zgadzamy: np. opinia autora o Wedach albo o Marku Aureliuszu i i… wydaje się nam nie właściwa; jednakże pozostawiamy ją na odpowiedzialność oryginału.
Mimo tę nadmierną treściwość, która wynikła z postawionego mi zadania, wierzymy jednak, że czytelnik znajdzie niemałe zadowolenie w tej książce, gdyż niezmierzona suma wiadomości czysto rzeczowych, jaką podaje oryginał, w istocie nie została bynajmniej uszczuplona.
Badanie religij obejmuje niezmiernie szerokie dziedziny i ma tyle stron, że nowsi badacze zmuszeni są specyalizować się coraz bardziej. Mamy więc fenomenologię religii, mitologię, symbolikę, metafizykę, naukę o ceremoniach, o czartach, o wróżbach, o ofiarach, o stanach psychologicznych i zjawiskach społecznych, związanych z religią. Antropologia i etnografia, folklor i językoznawstwo, socyologia i psychologia, mistyka i badanie pozytywnych systemów wierzeń – wszystko to w rozmaity sposób styka się i graniczy z nauką religioznawstwa. Dodać tu trzeba, że, jakkolwiek kuszącem jest zagadnienie: co to jest religia? i jak powstała religia? – to jednak nowsi badacze unikają na nie odpowiedzi, tak jak psychologowie omijają pytanie: co to jest dusza?
Implicite przypuszcza się, że istota religii – czy to w najszerszem czy w najbardziej zacieśnionem znaczeniu – sama przez się jest zrozumiała. Nawet ten, który jak Chantepie de la Saussaye bada historyę religii – nie zajmuje się jej genezą, przyjmując gotowy fakt po 1) jej istnienia; po 2) jej powszechnego istnienia u wszystkich ludów całej ziemi we wszystkich czasach.
Istnieją na całej ziemi pewne zjawiska, psychospołeczne, mające naraz znaczenie praktyczne i pozapraktyczne, mianowicie religijne; cechą tych zjawisk jest ich powszechność i jednorodność. Staje się to zwłaszcza uderzającem przy badaniu wierzeń ludów tzw. dzikich; pomimo olbrzymią rozmaitość szczegółów, zależnych od klimatu, gleby, warunków geograficznych, fauny i flory i t… d., mamy niezmierną jednorodność fenomenów religijnych na całej ziemi, świadczących przedewszystkiem o jedności psychicznej rodu ludzkiego. P. Levy Brühl w dziele pt: Les fonctions mentales dans les societ é s inf é rieures – wobec osobliwych saltus in concluendo, ja – kie napotykamy u ludzi pierwotnych – przypuszcza, że ich myślenie było różne od naszego i chce odtworzyć tzw.: "logikę przedhistoryczną". Te skoki myślowe, utrwalając się drogą tradycyi, tworzą kanon wiary i filozofii pierwotnej: stąd pochodzą zasady takie jak tabu, totem, fetysz i inne dziwaczne sploty, w których umysł europejski z trudem się może zoryentować; tu należy skomplikowany a szczególny system, który odkrywa nam Fison i Howitte w dziele pt. Kamilaroi and Kurnai.
Mimo b… kunsztowne dowodzenia Levy Brühla, nie zdaje się, aby logika ludzi pierwotnych była odmienna od naszej: raczej wiedza ich jest inna i dla tego wnioski inne. Zresztą z jednej przesłanki można wyprowadzić wręcz sprzeczne zasady. Np. Hindowie mówią: "Ogień jest żywiołem czystym, a zatem oczyszcza wszystko, nawet trupa" – i dla tego palą trupy. – Persowie zaś mówią: "Ogień jest żywiołem czystym, a zatem niewolno go zanieczyszczać niczem, a zwłaszcza trupem" – i dla tego nie palą trupów.
Andrew Lang – w pierwszym okresie swej działalności – również rozróżniał dwoistość myślenia u ludów dzikich, ale rozumiał rzecz inaczej: istnieje w człowieku, nawet najniżej stojącym pod względem kultury, pewne immanentne poczucie tajemniczej potęg; ponad i poza człowiekiem: jest to poczucie religijne; z drugiej strony masz u dzikich ludów pewien specyalny, a powszechny na całej ziemi kompleks poglądów na naturę, smierć, życie, stosunki między istotami i t… d.; jest to pierwiastek mitologiczny.
Lang zatem rozdziela te dwie rzeczy: religię i mitologię. Pierwiastek religijny – zowie on logicznym; pierwiastek baśniowy – nielogicznym. Np. Jowisz jest ojcem bogów i ludzi, jest nieskończonością (religia), ale zarazem przybiera on kształty łabędzia, byka, mrówki i t… d… w celach erotycznych (mitologia). Negritowie (na w. Audamańskich) czczą bóstwo niewidzialne, mądre i wszechmocne, ale małżonką tego bóstwa jest zielony węgorz.
Na ogół biorąc mitologia (grecka, indyjska, murzyńska czy irokezańska) jest stekiem niedorzecznych baśni; ale te same ludy mają wierzenia metafizyczne nieraz bardzo szlachetne i czyste. U Greków czy Hindów baśni te pozostały z okresu dzikości; u Murzynów czy Negritów przetrwały do dzisiaj. Wielką rolę w nich grają zwierzęta. Dla tego Lang zowie pierwiastek religijny – ludzkim, antropomorficznym; pierwiastek mitologiczny – zwierzęcym, zoomorficznym.
Zwierzę – wielką rolę gra w dawnej mitologii, a nawet późniejszej. Dzicy czczą wprost zwierzę (jak zresztą chłopi w Grecyi czcili np. Demeter w postaci kobyły), bogowie egipscy mają ciało ludzkie ale głowę zwierzęcą, bogowie babilońscy stoją na zwierzęciu, bogowie greccy mają za towarzysza zwierzę, a zresztą sami nieraz kształt zwierzęcy przybierają.
Ten stosunek człowieka do zwięrzęcia jest obrazem stosunku człowieka do natury w ogóle; człowiek pierwotny nie widzi różnicy między sobą a naturą; nie umie nad nią panować, ale są śród ludzi tacy, którzy znają tę tajemnicę: to czarownicy. Czarownik "wielka medycyna", mag – to kapłan. Jak zaś tenże Lang w innem dziele (The making of religion) wykłada – czarownik to razem magnetyzer i medyum, który też odpowiednie ma siły medyumiczne; czarownik nie jest to bynajmniej oszust, a jego czary – to poprostu seanse spirytystyczne – które są zupełnie takie same na wyspach Fidżi czy w opisie Biblii czy za naszych czasów. Zjawiska medyumiczne, jakkolwiek do dziś niewytłumaczone, stanowią jeden z pierwszych nabytków wiedzy ludzkiej – i podłoże zarówno magii i wróżbiarstwa z jednej strony, jakoteż mistyki i religii z drugiej. Nie zdaje się wykluczoną możliwość takiego przypuszczenia: ekstazy, stany katalepsyi i jasnowidzeń hypnotycznych – zawsze i wszędzie jednakowe, są źródłem tożsamości lub analogii wierzeń ludzkich w rozmaitych końcach świata. Ponieważ nieraz wróżby, zaklęcia, zamawiania, wykład snów, cudowne wyleczenia i t… p… rzeczy realizowały się istotnie, mogła powstać wiara w siły magiczne nadczłowiecze i w jednostki taką siłą obdarzone. Jednostki takie tworzyły klasę kapłańską, która później rozwinęła się w stan zorganizowany, w teokracyę i t… d.
Wracając teraz do kwestyi światopoglądu ludów dzikich, podług A. Langa składają go następujące pierwiastki:
1) Dzicy uważają wszystkie żywioły za istoty obdarzone duszą, za istoty ludzkie.
2) Wszystkie te istoty łączy węzeł pokrewieństwa – i każde plemię wyprowadza swój ród od jakiegoś zwierzęcia, które jest jego znakiem (totem). Zwierzęcia tego nie zabija się i nie jada, z osobami tegoż znaku się nie żeni.
3) Czarownicy mogą przybierać dowolnie formy wszelkich zwierząt, mogą też stawać się niewidzialni; panują nad słońcem i chmurami, nad życiem, zdrowiem i śmiercią innych ludzi i t… d.Ściśle biorąc bóstwo ludów dzikich jest to poprostu czarownik, powiększony i wyidealizowany.
Religia w każdym razie nie jest do pomyślenia poza społeczeństwem: jest ona wytworem społecznym i wiązadłem życia społecznego. I jeżeli W. James podkreśla "indywidualizm uczucia religijnego", to dla tego, że ma on zawsze na oku gotową religię pozytywną chrześcijaństwo – fenomen społeczny, a w niem odmiany niezliczone, gdyż ten fenomen powszechny w każdej jednostce załamuje się inaczej. Ale w religji niewątpliwie jednostka jest pierwszorzędnej wagi. Sołowiew tak określa różnicę między filozofią, a religią: "Filozofia jest wytworem jednostki, religia – wytworem narodu" Aby jednak ukazać się mógł Platon, koniecznem było przedtem tysiąc lat pracy duchowej całego narodu greckiego. I naodwrót, aby mógł powstać myt czy legenda, koniecznym był człowiek wyjątkowy, człowiek wyższy, człowiek natchniony. Żadna bowiem zasada religijna, żadna baśń boska lub bohaterska – nie powstała sama przez się, ale stworzył ją jakiś czarownik, mag, riszi, nabhi, słowem jednostka wyższa, głęboko zresztą tkwiąca w psychice swego otoczenia. Śród najdzikszych plemion zawsze i wszędzie mógł się ukazać taki człowiek natchniony, wieszcz, który swoje natchnienia narzucił plemieniu, podnosząc je o jeden stopień wyżej na skali ducha. Ten, który stworzył legendę polinezyjską o Mauim – był to swego rodzaju Hezyod. Rozmawiał z Bogiem – i Bóg powierzył mu swe tajemnice w odpowiedniej formie. Tworzył baśni, opowiadał swoje sny i jasnowidzenia, budował naród i społeczność. Baśni jego utrwaliły się na długie lata, a potem zaczęły się uogólniać, oczyszczać i doskonalić. Tak dzikie baśni o Jowiszu przekształcają się na głębokie myśli Platona o eterze i bóstwie. Słowem, aby powstała mitologia, konieczny był inicyator, wynalazca, twórca bogów. Imię tego wynalazcy – najczęściej jest nie znane: kto objawił Egipcyanom lub Grekom ich religię? Sam będąc wytworem swego narodu, sam go przetwarzał. Tak kolejno się toczy wpływ jednostki na masę i masy na jednostkę.
Człowiek natchniony może mieć oczywiście rozmaite stopnie natchnienia: najwyższy jego stopień zowie się objawieniem. Objawienie jest tajemnicą, jak każda twórczość: bądź jak bądź objawiciel, uważany zwykle za awatar samego Boga, odsłania rąbek tajemnicy boskiej – i na tysiącolecia rzuca światło w dusze ludzkie. Ci którzy poszli za objawicielem, ofiarowali na jego ołtarzu część swojej osobistości – i tworzą pewną organizacyę religijną. Najczęściej ta organizacya schodzi się z granicami narodu: takie były np. religie Egipcyan, Hindów, Greków, Żydów: inne są religie powszechne, jak Buddyzm, Islam, Chrześciaństwo.
Po za tą wielką linią religij – mamy szczegółowe zjawiska pojedynczych wiar – i pewne niezmiernie powszechne na ziemi konstrukcyę myślowe, które świadczą o jedności ducha ludzkiego na całej ziemi. Gromadząc pewien typ jednorodnych faktów sród różnych ludów – uczeni najczęściej, ulegając właściwej duchowi ludzkiemu jednostronności, na jednej wyłącznej drodze szukają tajemnicy, która jest przedmiotem ich badań. Tak powstają tak zwane "systemy". Nie jest wykluczonem, że każdy system zawiera pewne jądro prawdy, ale nie jedyne i nie wyłączne. Bardzo być może, że wiążąc wszystkie systemy w jedność, znajdziemy się na właściwej drodze. Ale tu zamiast tworzyć jedność żywą, możemy łatwo wpaść w mechaniczny eklektyzm.
Rozważymy tu pokrótce niektóre systemy. Jednym z pierwszych był system Maksa Müllera, wypływający z językoznawstwa, a tłumaczący formacyę pojęcia bogów – jako wynik spostrzeżeń i doświadczeń nad zjawiskami natury, jak wschód i zachód słońca, księżyca i zorzy, burza, wicher, deszcz – i połączona z niemi sprawa rozkwitu zbóż, owoców i zwierząt domowych. – Rzeczom tym człowiek nadawał imię, to znaczy określał je słowem; słowo z biegiem czasu zatracało swe pierwotne znaczenie, przybierało charakter osobowy, zmieniało się w ducha i w boga. Nomen-numen. Etymologia jest sztuką tak giętką, że nadaje się do wszelkich tłumaczeń tego rodzaju. Okazało się jednak, że pierwotne nazwy bogów są czysto metafizyczne, oderwane od zjawisk przyrodzonych, jak Deva, Asura, Bhaga, Savitar (1). Dla tego teorya Maksa Müllera nie – (1) Tak dowodzą przeciwnicy M. Müllera. Jest to poprostu nieporozumienie. Większość imion starych bogów oznacza światło. P. Regnaud (Essais de linguistique evoluliomiste) podaje ciekawy szereg pojęć, które wyprowadza z pierwiastków oznaczających świecić: sanskryt ma nieprzebraną ilość tych pierwiastków, jak np. as. yas, aś, ak, aksz, vas, ark, arcz, id, ind, usz, sczand, czand, ghar, gharsz, dżwal, dżwaksz, łap, tidż, div, bha, bhradż, świt, śwet, rucz, lucs, śucz, sphur, varcs, svar, ag, arg, alg i t… d. Polowa słownika da się stąd wyprowadzić. Oto linki metafor, płynących z idei blask: 1) świecić 2) palić 3) piec 4) czuć gorąco 5) schnąc, być suchym 6) kłuć 7) przenikać 8) sprawiać ból, gorączkę; 9) być nieszczęśliwym; 10) być chorym; 11) być wstrząśnionym, wzburzonym, rozgniewanym; 12) być wzruszonym, podnieconym; 13) być czynnym, energicznym; 14) być ożywionym, radosnym, wesołym; 15) być szybkim, prędkim, pędzić, spieszyć, gonić; 16) być zręcznym, umiejętnym; 17) być pięknym, świetnym; 18) być boskim; 19) mieć dany kolor; 20) być oświetlonym, oświeconym, widzieć; 21) rozważać, uważać; 22) vide or, ukazywać się, zdawać się, być widzialnym, oczywistym; 23) być podobnym; 24) mieć dany kształt; 25) rozumieć, wiedzieć, znać; 26) przenikać myślą, myślić, wyobrażać, odczuwać, 27) czytać, liczyć, uczyć się; 28) cenić, mierzyć i t… d. – Tak np. as (skąd as-mi jestem) znaczy pierwotnie toż co yas – jaśnieć – i w owych to czasach pewnie powstały imiona boskie Asu, Asura to jest: jasny; aś, ak (skąd a ktu promień) daje aś-man (po zendzku niebo i kamień, u greków Akmon – ojciec Uranosa, po skr. kamień), Aś-winas (Kastor i Polluks to jest; jaśni); podobnież Deva, Bhaga i t… d… są to wszystko synonimy na oznaczenie światła. Widać stąd, że pierwotnym u Aryów był kult światła. Jakkolwiek tak zwana metoda lingwistyczna, nie dała wyników, jakich od niej oczekiwano, to jednak stało się to zapewne dlatego, że studya były nienależycie prowadzone, I można przypuścić, że do tej metody będziemy nieraz wracali; zapewne bez nadużycia, gdyż nie ma takiego klucza, co by wszystkie zamki otwierał.
dała się utrzymać. System filologów nosił nazwę naturalizmu. Pewną jego odmiana jest, modny przez pewien czas, system astralny który wszystkie religie tłumaczy astrologią i wyprowadza je z Babilonu. Jest to oczywiście konstrukeya jeszcze bardziej jednostronna, niż naturalizm. Wprowadza ona nadto inny, bardzo upowszechniony dawniej błąd, że wszystko na całym świecie zostało zapożyczone z jednego punktu, albo też wogóle wędrowało z kraju do kraju. Nie są wyłączone takie pożyczki, ale bardzo wiele pojęć na różnych krańcach powstało samoistnie dzięki jednorodności umysłu ludzkiego.
II. Animizm (szkoła antropologiczna) jest to teorya, którą najbardziej wsławił się E. B. Tylor. Przypuszcza on, że człowiek pod wpływem snów, katalepsyj, choroby i tym podobnych zjawisk, w których widuje samego siebie, umarłych i nieobecnych – rozwija w sobie wiarę w duchy, sobowtory i t… d. Duchy żyją w przestrzeni, a są dwojakie: duchy przodków duchy, które nigdy w żadnem ciele nie przebywały. Człowiek jest w zależności od tych duchów – i wchodzi z nimi w komunikacyę za pomocą modłów, ofiar i t… d. Ponieważ dla człowieka pierwotnego wszystko jest ożywione i wszystko ma w sobie ducha – przeto wszystko może być bogiem etc. – Czy istotnie można przypuścić, że człowiek pierwotny nie odróżnia snu od jawy? Jedną hypotezę wolno postawić: że sen, jakiegoś jasnowidza – czarodzieja mógł się stać dla niego i plemienia źródłem mytu? Skłonni jesteśmy zawsze narzucać tak zwanym dzikim ludziom zbyt ograniczoną zdolność myślenia: zapewne, że często myśl ich jest dla nas nielogiczna, ale niewątpliwie mają też oni myślenie czysto logiczne, nie różne od naszego. A jednak, byle z animizmu nie robić jedynej i wyłącznej podstawy religii, zawiera on wiele danych prawdziwych a które wyjaśniają nie jeden szczegół wierzeń ludów dzikich i półcywilizowanych.
III. Fetyszyzm – jest to właściwie nie system religijny, ale sposób czarnoksięzki, zapomocą którego dziki stara się zakląć swoją fortunę. Wybiera sobie jakiś przedmiot, na ogół martwy, zresztą byle jaki (kawałek szkła, drzewa, kamienia), w którym zdaniem czciciela mieści się duch, jego duch opiekuńczy. System jest ogólny, ale sam fetysz pojedynczy jest ściśle związany z danym osobnikiem albo wreszcie z rodem, gdyż bywają iei fetysze rodowe. Nie jest to zdaje się religia, ale raczej jeden z rodzajów magii. Uważać go za pierwotny stopień religii albo za jedno z koniecznych stanowisk ewolucyi religijnej – zdaje się niewłaściwe.
IV. Totemizm jest jednem z najciekawszych zjawisk socyalno-religijnych. Pisano o nim wiele: A. Lang w pierwszym swoim okresie uważał go za jedną z podstaw myślenia ludów dzikich. Czy totemizm był bezwzględnie na całej ziemi upowszechniony – nie da się to udowodnić: ale był bardzo szeroko i daleko praktykowany – tak, że można go uważać za jedno ze zjawisk, prawie nieuniknionych w rozwoju społeczno-religijnym. Totemizm znajduje się w związku z zoolatryą – i pomimo różny wykład jego rodowodu stale powtarza on pewne nakazy i zakazy u wszystkich plemion, które go uprawiają. Jednak są też wielkie odchylenia: tak np. naogół człowiek danego znaku nie żeni się z kobietą tegoż znaku (eksogamia), tymczasem w Egipcie bardzo pospolite było małżeństwo między bratem a siostrą, choć właśnie w Egipcie najwięcej napotykamy praktyk totemicznych.
V. Magizm należy do niemniej, jak totemizm, upowszechnionych form religijnych lub pobocznych religii – Czarownik jak widzieliśmy jest to kapłan, a bóg jest tylko wyidealizowanym czarownikiem. Czarownik jest to medyum, operujące świadomie sitami medyumicznemi. Dla tego A. Lang w jednej ze swoich nowszych prac, w której wystawia działanie szamanów – dochodzi do wniosku, że ich operacye są zupełnie szczere: są to bowiem poprostu operacye hipnotyczne, ekstazy, katalepsye, jasnowidzenia. Po zatem magia ma charakter wiedzy, często tak zwanej tajemnej – a przez uogólnienia dochodzi do pewnej teozofii; istotą magii jest pewien wykład przyczynowości w naturze. Oczywiście między szamanem a szamanem bywa różnica: granica zresztą między wieszczem a szarlatanem chwilami jest niewyraźna, jak to było w Rzymie, gdzie ostatecznie augur czy huruspex stali się jakby tem samem. Fakir indyjski bywa święty, ale bywa też i pospolity kuglarz jarmarczny. Ponieważ, operacye magiczne oddziaływają na bogów i demonów, przeto w magii znaleźć możemy istotę wielu obrzędów: zaklęć, modłów, ofiar i t… d., które naogół mają charakter magiczny, jak niemniej rozmaite przepisy, nakazy i zakazy, przesądy, które zachowały się u nas śród ludu wiejskiego albo które napotykamy w Talmudzie, księdze w znakomitej części – czysto magicznej.
VI. Szkoła socyologiczna, której przedstawicielem głównym jest Durkheim – uważa religię w sposób, który najlepiej streszczają słowa następujące tegoż Durkheima: "Ani człowiek, ani natura nie mają sami z siebie charakteru i cech świętości, religijności, muszą je przeto mieć skądinąd. A więc p oza ludzkiem indywiduum i poza naturą fizyczną musi być jakaś inna rzeczywistość, w stosunku do której ten pewien rodzaj delirium, jakiem jest każda religia, nabiera znaczenia i okazuje się czemś uzasadnionem".
Tą rzeczywistością pozaludzką jest społeczeństwo. W istocie po za społeczeństwem religia jest nie do pomyślenia. Dla tego tak zwana szkoła socyologiczna – nie mało posiada danych słusznych i logicznych. – Nie będziemy tu wchodzić w szczegóły różnych innych odcieni tych sześciu głównych systemów albo ich kombinacyi i t… d. Można dyalektycznie każdy z nich uczynić zasadniczą istotą wszystkiej religii; można wszystkie najsurowiej ocenić i odrzucić, stworzywszy jakiś nowy system; można wreszcie w każdym z nich znaleźć materyał prawdziwy, byle go nie traktować jako jedyną i wyłączną prawdę, do czego ludzie mają skłonność.
Aug. Comte podzielił myślenie ludzkie na trzy okresy: teologiczny, mistyczny i pozytywny, rozłączone jaskrawo i nieubłaganie. W istocie jednak ludzie w okresie teologicznym umieli myśleć pozytywnie o rzeczach, które się tego domagały – i dziś w okresie pozytywnym potrafią o rzeczach mistycznych myśleć mistycznie. Wynika stąd, że każdy z systemów proponowanych przez szkołę antropologiczną czy naturalistyczną czy inną, ma walor konstrukcyi nieraz bardzo kunsztownej ale nie jedynej. Należałoby być może przeprowadzić syntezę tych różnych, nie jednego zresztą stopnia, systemów, aby dojść do jakiejś teoryi niejednostronnej.
Tłumacz francuski dzieła pr. Chantepiego z żalem podkreśla, że autor w drugiej edycyi swego dzieła usunął tak zwaną fenomenologię religii. Fenomenologia obejmuje "fakta religijne", które właściwie należałoby studyować przed wykładem pojedynczych systemów religijnych, tak jak biologia studyuje fakta biologiczne przed badaniem życia. Szkoda istotnie, zwłaszcza, jeżeli rozważymy takie zjawiska, jak przenoszenie się, szczepienie religii z narodu do narodu oraz jej zachowanie się dzięki tradycyi. Przeszczepianie i zachowanie wytwarzają ciągłość w rozwoju religii i wiążą w niej przeszłość z przyszłością. Z drugiej strony idea religii jest ponajwiększej części bardzo niejasno ujmowana, a to dzięki mięszaniu różnych momentów religii, jak bóstwo, świątynia, kapłan, ołtarz, modlitwa, ofiara, zarząd kościelny i t… d… – rzeczy coraz inne, ale które w umyśle przeciętnego człowieka są połączone w jedność.
Przedmowa nasza zbyt się rozszerzyła, choć byłoby tu nie mało jeszcze problematów. Podamy na zakończenie kilka określeń religii, z których jednak żadne – nie jest bezwzględnie zadowalającem – i Durkheim wszystkie surowo ocenia. Maks Müller powiada: Religia jest to uzdolnienie umysłu, które pozwala ująć nieskończoność pod rozmaitemi imionami i w zmiennych przebiorach; bez tego uzdolnienia żadna religia byłaby niepodobieństwem, nawet na najniższym stopniu stojący kult bałwanów i fetyszów – i jeżeli tylko przyłożymy ucho, w każdej religii usłyszymy jęk ducha, odgłos wysiłku by pojąć niepojęte, wypowiedzieć niewypowiedziane, pożądanie lotu w nieskończoność". (Wstęp do Nauki Religii).
M. A. Réville powiada: "Religia jest to określenie życia ludzkiego uczuciem związku, łączącego ducha ludzkiego z duchem tajemniczym, którego panowanie nad światem i nad samym sobą człowiek uznaje i z którym ostatecznie czuje się zjednoczonym". (Prolegomena do Hist. Religij).
Morris Jastrow w The study of Religion daje taką definicyę: "Religia składa się z trzech elementów, które nie zależą od nas, a te są: 1) uznanie potęgi lub potęg, niezależnych od nas; 2) uczucie zależności od tej potęgi lub potęg; 3) wejście w związek z tą potęgą lub potęgami. Ta wiara (uznanie) i to uczucie powodują 1) pewną organizacyę; 2) akty specyficzne; 3) urządzenie naszego życia w celu układu stosunków życzliwych między nami a tą potęgą lub potęgami".
Ale te wszystkie niepoznawalne tajemnice wychodzą właściwie po za zakres motywów, stanowiących treść Historyi Religij.
A. L.PRZEDMOWA AUTORA
DO EDYCYI DRUGIEJ.
W tem nowem wydaniu nasza Historya Religij musiała uledz całkowitej przeróbce.
Trzeba było zmienić pian. Trzeba było albo bardzo rozwinąć fenomenologię albo ją całkowicie pominąć. Wybrałem to drugie częściowo w tym celu, aby zyskać miejsce, częściowo dlatego, że fenomenologia jest nauką pośrednią między historyą a filozofią. Z drugiej strony podział pierwotny na część etnograficzną i część historyczną – słusznie był krytykowany; w tej nowej edycyi różne religie idą kolejno w porządku naraz etnograficznym i historycznym. W końcu postanowiłem dodać rozdział o religii żydowskiej.
Nie było dla mnie podobieństwem samemu opanować całą olbrzymią masę materyałów, zgromadzonych w ciągu ostatnich lat dziesięciu. Zapewniłem sobie współpracownictwo specyalistów, którzy dzięki znajomości języków obcych – stali bliżej źródeł, niż ja. Oczywiście współpracowników wybrałem śród uczonych, zajmujących się badaniem religii. Dzięki temu współpracownictwu uzyskałem wynik potrójny: 1) wszystkie części dzieła postawione zostały na wysokości nauki współczesnej i żadna nie została zaniedbana; 2) historya badań, zajmująca zbyt wiele miejsca, zredukowaną została na korzyść samego badania religii; 3) każda religia sama przez się zbadaną została lepiej, niż w edycyi pierwszej. Książka jest historyą religii, nie zaś historyą rozwoju religii. Należało wybrać jeden z dwóch punktów widzenia, których przeciwieństwo staje się oczywistem przy badaniu religij semickich. Kładziemy teraz nacisk na to wszystko, co każda z poszczególnych cywilizacyi semickich przedstawia odrębnego. Tak religię Izraela badamy nie jako religię semicką, ale jako fenomen sam w sobie, wielkiego znaczenia w historyi powszechnej.
Zresztą duch ogólny dzieła został niezmieniony. Celem tej księgi nie jest poszukiwanie, ale przedstawienie rzeczy; noty zredukowano do minimum a w bibliografii wskazujemy wyłącznie dzieła nieodzowne i dostępne dla wszystkich, którzy się chcą w tych studyach zoryentować. Dziękuję gorąco swoim współpracownikom, że się tak życzliwie zachowali wobec ducha i planu tej pracy.
Dzięki ich dobrej woli jedność dzieła nie poniosła najmniejszego uszczerbu; nie ma to znaczenia, że poddziały księgi są nierówne; nie jest też złem, że ton zmienia się przy przejściu od jednego narodu do drugiego; takie różnice znalazłbyś i wówczas, gdyby takie dzieło pisał jeden człowiek. Ale od początku do końca – nie ma w tej książce sprzeczności Niewątpliwie specyaliści wyczytają między liniami różnice u poszczególnych autorów. Już w pierwszem wydaniu starałem się zachować stanowisko eklektyczne, bardzo rozsądne w każdym razie. W obecnej edycyi taż sama ostrożność. Uważam za dwie podstawy pracy, bardzo płodne i konieczne dla postępu nauki – dwie teorye: mitologii porównawczej i szkoły antropologicznej. Ich zwolennicy zwalczają się namiętnie, ale przywódcy szkoły (którymi są Max Müller i E. Tylor) zawdzięczają sobie wzajem bardzo wiele. Historyk religij musi przyjąć obie teorye, jakkolwiek trudno zdecydować jak i w jakich rozmiarach. Największy postęp osiągnięto w studyum religii wedyckiej; mistrzowski wykład Oldenberga (patrz też Barth, Journal des Savants, 1896) zrobił już bilans rezultatów uzyskanych przez rozmaite metody, przyczem wyjaśnienie antropologiczne daje wyniki najlepsze. Niewątpliwie moi współpracownicy mają w tym przedmiocie – nie jednorodne opinie. Ponieważ jednak poprzestają na wykładzie faktów, ponieważ żaden nie należy wyłącznie do jednej szkoły, jedność książki nie ucierpiała natem, Nie znajdziemy też jednolitego systemu, ściśle przeprowadzonego – w transkrypcyi wyrazów obcych. Transkrypcya ściśle naukowa zmieniłaby do niepoznania np. imiona egipskie; unikaliśmy nadużycia znaków dyakrytycznych, ale czytelnik zauważy wszędzie pod tym względem skrupuły naukowe, na które mnie samemu nie pozwalała moja nieznajomość języków.
Większość rozdziałów uległa gruntownej przeróbce; niektóre przejrzano i poprawiono poważnie. Starannie też przejrzałem redakcyę moich współpracowników; zresztą co do niektórych dzięki uprzedniemu porozumieniu taka korekta stała się zbyteczną. W ścisłem znaczeniu współpracowałem tylko z dwoma z tych panów,
Jeszcze parę słów. Kwestye ogólne były traktowane w sposób zwięźlejszy i skondensowane w §§ 1 i 2. Nie wydawało mi się koniecznem zwracać się do specyalisty w sprawie religij ludów dzikich. Studyum ogólne ich położenia, przedhistorycznego do pewnego stopnia (nawet jeżeli ono trwa do dziś) należy raczej do etnografii i fenomenologii religijnej. Nie podobna ominąć tej rzeczy w Mato – ryi religij. Ale sądziłem, że wystarczy, gdy sam przeprowadzę w tym dziale rewizyę mojej pierwszej pracy.
Dr. Buckley, który długi czas był profesorem w Japonii podjął się napisać § 6 o Mongołach oraz §§ 13 i 14 o Japończykach co uzupełnia lukę pierwszej edycyi. Rozdziały o Chinach, prócz §' 12, o Taoizmie zostały nie zmienione. Zawdzięczam jeszcze temu uczonemu amerykaninowi kilka szczegółów co do redakcyi § 86 (za pośrednictwem D-ra Lehmanna).
Rozdziały o religii egipskiej oraz o religiach asyro-babilońshiej i syro-fenickiej doprowadzono do stanowiska najnowszej wiedzy w tym przedmiocie. Co do pierwszej, to prace Maspero pozwalają nam dzisiaj przedstawić wyniki tych badań; co do drugich, [o problematy domagające się rozwiązania są jeszcze bardzo liczne a synteza materyałów gromadzących się nieustannie jest być może przedwczesna. Dzięki składam pomocy, jaką mi okazali pp. O. H. Lange oraz Dr. F. Jeremias, jakkolwiek odmienne są ich wykłady.
Najtrudniejszą dla zrozumiałych powodów rzeczą było znalezienie specyalisty, któryby zgodnie z moim planem mógł rozważać religię Izraela. Tem bardziej winien jestem wdzięczność profesorowi, Valeton, memu przyjacielowi i koledze od wielu lat; zgodził się podjąć to zadanie i wykonał je znakomicie. Nie dowierzałbym w tym przedmiocie ani apologecie, lekceważącemu krytykę źródeł starego Testamentu, ani racyonaliście, któryby zapoznawał wyjątkowy charakter objawienia izraelskiego. Podzielam zupełnie poglądy kolegi swego pra Valeton, ale nigdy nie byłbym w stanie urzeczywistnić to, na co mu pozwoliło dwadzieścia lat pracy uniwersyteckiej. Daje on istotnie historyę religii, nie zagłębiając się w historyę polityczną albo krytykę źródeł, choć czujemy, jak on je zna doskonale. Rozdziały napisane przez pra Valeton niemało wartości nadają dziełu.
Niemniej dłużen jestem wdzięczność drugiemu koledze memu z Utrechtu, p-rowi Houtsma, który się zajął Islamem. Jako filolog interesował się on historyą religii muzułmańskie; od początku swej karyery naukowej. Doświadczona jego ręka przekształciła jeden z najsłabszych rozdziałów pierwszej edycyi znałem tylko żywot proroka na jeden z najmocniej wyciosanych.
Od początku dr. Lehmann był moim głównym współpracownikiem, od wielu lat jestem z nim w stosunku naukowym, czynnym i sympatycznym. Długie jego studya z rozmaitych gałęzi historyi religij, pod kierownictwem Fausboelia, Geldnera, Ermana, Jensena i doskonała jego znajomość bibliografii uczyniły go szczególnie zdolnym do wykładu niezmiernie ważnych w szeregu wielkich religij – Hindyjskiej i Perskiej. Pomagał mi też przy rewizyi rozdziałów o Grekach. Napisał w całości niemal §§ 103, 104, 105, 108, 109, 113 w których redakcyi brałem udział. Byłoby do życzenia, aby dr. Lehmann, który, po swej w języku durtskim napisanej książce o cywilizacyi w Zend-Aweście ukazuje się tu jako historyk religij nie zaniedbał przysparzać swych trudów dla postępu naszej nauki.
Co do rozdziałów o Rzymianach – poprzestałem na rewizyi osobistej. Paragrafy 134 – 140 są zupełnie nowe. Trzeba było uzupełnić luki, dotyczące Słowian i Celtów. Co do § 134 o ludach Bałtyckich i Słowianach, to zawdzięczam wiele p-rowi Uhlenbeckowi, memu koledze Co do Germanów to oddawna już przygotowuję dzieło obszerniejsze, które stanowić ma osobny tom w Hand books on the History of Religions (ogłaszanych przez prof. Jastrowa w Filadelfii). Wiem tedy lepiej niż ktobądż jak to trudno dać streszczony obraz danego przedmiotu. Ale ponieważ religia germańska zajmowała bardzo skromne miejsce w historyi ogólnej – musiałem mówić krótko.
Obyż ta nowa edycya Historyi Religij, dla której nie oszczędziliśmy żadnego wysiłku, mogła zachować dawnych przyjaciół i pozyskać nowych. Jako wierne streszczenie faktów – książko ta być może oddała pewne usługi. Dzięki mym współpracownikom, zachowa też swe stanowiskoJAPONIA.
(Nap… dr. Edm. Buckley z Chicago).
§ 13. UWAGI WSTĘPNE.
Japończycy pochodzą od dwóch hord mongolskich, które w VI – V oraz II – I w. przed Chr. wypłynęły z Korei dla opanowania Japonii. Druga gromada podbiła pierwszą, a pierwotni mieszkańcy tych wysp, Ainowie, odepchnięci na północ wyspy Yeso, wymierają powoli. Oprócz krwi ainoskiej w Japończykach jest też niemało krwi malajskiej, która zalewała wyspy od południa.
Od III w. po Chr. cywilizacya chińska rozszerzyła się stopniowo po Japonii, a w V upowszechnił się Buddyzm, który pochłonął starą religię narodową Szinto. Nawrócenie przyspieszyła sekta Ryobu, która bogów Szinto uważała poprostu za rozmaile przejawy wiecznego Buddy. Ryobu panowała w Jap… aż do r. 1700. W owym czasie na wzór chińczyka Tshu-ki, uczeni japońscy zaczęli badać starożytną religię narodową i w r. 1868 Szinto została przywrócona jako religia państwowa.
Najstarsze dokumenta co do religii Szinto zawiera księga starych historyj, Koziki. W r. 712 po Chr. zredagowano ostatecznie tę księgę z tendencyą utrwalenia praw cesarza.
Oprócz Koziki istnieje też Nihongi. nieco później opracowane, ale pełne wpływów chińskich, gdy Koziki zawiera tradycye czysto japońskie. Tu nie formalizm Szukingu, ale malownicza i naiwna w swej nieprzyzwoitości panuje mitologia.
Podług K. na początku było niebo i ziemia; potem narodziły się trzy bóstwa, następnie dwa i jeszcze dwa, wreszcie pięć par. Imiona tych dwanaściorga świadczą, że mamy tu wcielenia abstrakcyj. Nie – które tylko miały swój kult, ale i te oddawna są zapomniane. Uczony Kurne starał się wykazać, że najwyższy z tych bogów byt identyczny z chińskim Tien i że pierwotnie byt to jedyny bóg japoński: dowodzenia te są chybione. Ostatnia para bogów – Izanagi i Izanami przetrwała w mitologii i w kulcie. Wstrząsnęli oni wodami oceanu za pomocą włóczni (phallus); woda opadając z ostrza stworzyła pierwszą wyspę Onagoro-phalluso-kształtną. Para zaczęła wówczas Krążyć dokoła słupa niebieskiego (jeszcze phallus) i stworzyła resztę wysp japońskich – jako też i niezliczone bogi. Po śmierci swej małżonki Izanagi odwiedza ją w piekle. Tu z lewego oka wydobywa on boginię słońca – Amaterasu, z prawego zaś – boga księżyca, z nosa – Susano, boga deszczu i burzy. Susano niszczy kraj (wylewy), Amaterasu uchodzi do jaskini (ciemność okresu deszczów). Poczem Susano zabija boginię Tsuyn (ziemię), z czego rodzą się zboża. Wreszcie zabija smoka i z jego ogona robi miecz. Następca jego Oku-nimuszt, bóg księżyca – umiera i zmartwychwstaje (fazy księżyca): zabija swych 80 braci (gwiazdy). Saruta-hiko – bóg piorunów stał się bogiem ulicznym i phallicznym. Waka na Tama – duchy odrębne wypełniają funkcyę różnych zjawisk ziemi; Tsuyn (Ziemia) najważniejsza z tych boginek. Wszędzie są po domach malutkie posążki Ziemi; zowie się ona tutaj Inari.
Zimmu-Tenno, pierwszy ludzki cesarz japoński, wyprowadza swój ród od bogini Amaterasu; wnuk bogini przybył z nieba (z Korei) na wyspę Kyu-syu. Izumo zaś, potomek Susmio, zwyciężony przez Mikada – zeszedł w podziemia i został królem świata " rzeczy niewidzialnych" t… j… ukrytych przed królem ziemi. I w okresie Buddyzmu Susano czczony był jako bóg życia przyszłego. Prócz Mikada, niemało rodów szlacheckich i kapłańskich, wiązało swe pochodzenie z postaciami mitologii.
Tu Koziki opuszcza mity natury i przechodzi do legend i podań dziejowych.
Przechowuje się w różnych formach kult ognia; kult amuletów seksualnych; kult niektórych drzew np. sakaki (cleyera japonica); kult zwierząt jak np. koguta – poświęconego słońcu, lisa – pośw. bogini ziemi, szczura – pośw. bogu bogactwa, W świątyniach bywa hodowany biały koń, a u wrót stoją psy kamienne; w kumo czczą węże. Nadto istnieją chochliki złośliwe (Oni) i geniusze natury (Teugu lub Tembu).
Kult przodków jest zarówno domowy jak i publiczny, ale dzięki wpływom Buddyzmu – mniej rozwinięty niż w Chinach. Szerszy natomiast kult bohaterów: słynie tu Sukuna-Kiko – bóg cywilizator, bóg medycyny. Tenżin-Stima jest bogiem kaligrafii: jestto właściwie jeden z dawnych ministrów. Hakhi-Man-San jest bogiem wojny (jest to cesarz Odzini. Często kult heroiczny mięszał się z mitem przyrodniczym np. w rodzie królewsko-kapłańskim Sengi, żyjący naczelnik rodziny, która się wyprowadza z Amaterasu i Susano, aż do r. 1868 uważany był za boga pod nazwą Iki-gami t… j… bóg żyjący.
Niższych bogów liczą koło 800 myryad; zowią się oni Kami to znaczy "wyższe" (w stosunku do świata): ciała niebieskie, kamienie, rośliny, zwierzęta, żywioły, nawet ludzie są karni (złe czy dobre) t j… duchy, geniusze.
Japończycy zowią swą religię Szinto (wyraz chiński) albo też Kamino Michi droga Kami (ku odróżnieniu od drogi Konfucyusza i Buddy). W religii tej mamy kuli natury, kult przodków, kult bohaterów. Zresztą jedno z drugiem się mięsza: bohaterowie pochodzą od żywiołów, żywioły przybierają kształt ludzki.
Doktryna kami uczy, że Japończyk powinien słuchać Mikada i iść za popędem swego serca, a ponieważ serce jest dobre, daje dobre rady.
§ 14. KULT I CEREMONIAŁ.
Yengishiki czyli kodeks ceremoniału – ułożony był podług starych źródeł w 927 r. naszej ery. Jest tu obrzędów 27; charakter ich barbarzyński. Niema tu właściwych modlitw, ale liturgia wskazuje pobudki ofiar, zwykle w celach korzyści ziemskich. Wyjątek stanowi obarai. ofiara wyższego stopnia. Jest to rytuał najbardziej szanowany: tekst wylicza różne grzechy i dodaje, że gdy kapłan wygłasza pewną modlitwę, wykonywa pewien obrzęd i składa pewną ofiarę, Kami nieba i ziemi go słyszy, zaś Kami rzeki, morza i t… d… grzech unosi. Ofiara polega natem, że rozcinają trzcinę, na cienkie paski i rzucają je w sąsiednią wodę.
Uroczystości religijne przypadają 1 – 3 Stycznia – na Nowy Rok; 4 Lutego – modlitwa o żniwa; 15 Czerwca – święto duchów pokrewnych familii cesarskiej; 15 Września – święto dojrzałości zbóż; 23 Paźd… – święto żniw. Dwa razy do roku 30 Czerwca i 31 Grudnia –
święto oczyszczenia, na którem czyta się obarai. Nadto święci się od czasu do czasu Kagura, ceremonia pokutna na cześć któregoś z bogów. Przedmiotem ofiary są: ryt, ryby, dziczyzna, piwo, owoce, jarzyny, woda.
Kapłani Szinto mogą się żenić i zmieniać zawód; funkcyą ich zazwyczaj jest dziedziczna, a niektórzy wyprowadzają swój ród od starych bogów i bohaterów. Kostyum specyalny noszą tylko w czasie służby bożej. Jako kapłanki służą ich córki, dopóki nie wyjdą zamąż.Świątynie zdaje się pierwotnie należały do kultu przodków; poczem wniknął tu kult natury. Wyraz Miya znaczy razem: świątynia i pałac, jak Kami znaczy bóg i książę. Świątynia do dziś przechowuje formy dawnego domu barbarzyńców. Kolo sanktuaryum jest sala dla wiernych, cysterna z wodą święconą, kapliczki dla różnych bogów, lamus dla ofiar, platforma do tańca, stajnia dla konia świętego i t… d. Świątynie zwrócone są na wschód, wyjąwszy Oku – ninushi, zwróconej na zachód. Najsławniejsze są świątynie w Ise i Izumo. Santkuaryum składa się z dwóch izb: izba wewnętrzna jest zamknięta i zawiera "przedstawiciela dusz" t… j… miecz, zwierciadło, ornament kamienny (ntagalanm) i inne rzeczy; czasami poduszka, ile że ta izba uważa się za mieszkanie boga. Przedpokój jest otwarty i służy dla Gohei t… j… dla oblacyj wyższych. Symbolem boga nie jest posąg, ale Gohei. Gohei robi się ze wstążek białego papieru, zawieszonych na żerdzi. Papier ten znów wyobraża ofiarę płótna, które zawieszano na drzewie. Dzisiaj jest to znak absolutnego poddania się bóstwu
(haraibei – ofiara oczyszczenia). W ostatnim razie Gohei uważa się jako siedziba bóstwa – shintai "ciało boże".
Każda rodzina japońska posiada tabliczkę świętą, kurni, za wyjątkiem pewnych sekt buddyjskich. Na tabliczce maleńkie szufladki: w jednej amulet papierowy, symbol bóstwa; w drugiej – Gohei; w trzeciej małe ligurynki bogów szczęścia. Tabliczka otrzymuje ofiary i co wieczór pali siej przed nią lampka.
Do obowiązków japończyka należą pielgrzymki do miejsc świętych: tą drogą zdobywa on sobie szczęście i powodzenie.
W Japonii nie spotykamy nic w rodzaju chińskiego Faig-Shui, coby powstrzymywało rozwój narodu i jego postęp. Praktyki magiczne są szeroko uprawiane. Amulety z papieru i innych materyj są powszechnie noszone. Praktykuje się cnvoutement; figurki podobne używają się i w obrzędach oczyszczenia. Znane też są inkantacye zaklinawcze. Ryż i sól, Gohei i Sake są używane przy oczyszczeniach zwykłych.
Metody wróżenia były rozmaite: na sposób chiński z łuski żółwiej, z palonych łopatek jelenia, ze słów przechodzących na ulicy ("wróżby uliczne"). W razie bitwy czy łowów pierwsza wypuszczona strzała była proroczą. Sen byt również motywem wróżb i wykładów. Zdolność wróżenia zdobywano długiem ćwiczeniem w ekstazie; wróżbita w stanie katalepsyi uśpiony przemawia wówczas, jakby sam był Kami.
Dawnemi czasy umarłego 8 dni przetrzymywano w domu; dawano mu jadło i napój; chowano go po nocy, twarzą na północ. W grobowcach mieszczono żywność, ubranie, różne przyrządy, broń, konia i sługę; zamiast żywego konia i niewolnika w późniejszych czasach składano podobne figury z gliny wielkości naturalnej.
Kolory święte są: czerwony i biały. Liczba święta – 8.