Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya religij - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya religij - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 866 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA TŁU­MA­CZA.

P. D. Chan­te­pie de Ia Saus­saye, au­tor, a ra­czej kie­row­nik i re­dak­tor Hi­sto­ryi Re­li­gij, któ­rą da­je­my w opra­co­wa­niu pol­skiem – po­mi­mo czy­sto fran­cu­skie na­zwi­sko nie jest by­najm­niej Fran­cu­zem. Jest to Ho­len­der, za­pew­ne z rodu hu­go­no­tów, pro­fe­sor uni­wer­sy­te­tu w Ley­dzie, ba­dacz re­li­gii i mi­to­lo­gii, zwłasz­cza grec­ko­rzym­skiej oraz ger­mań­skiej. Dzie­ło ni­niej­sze jest pra­cą zbio­ro­wą, wy­ko­na­ną przez spe­cy­ali­stów, któ­rych na­zwi­sko pod każ­dym roz­dzia­łem jest za­zna­czo­ne. Dzie­ło to, wy­da­ne pier­wiast­ko­wo po nie­miec­ku w r. 1904 wy­szło w prze­kła­dzie fran­cu­skim. Prze­kład fran­cu­ski zo­stał zna­ko­mi­cie roz­sze­rzo­ny i uzu­peł­nio­ny: dla tej przy­czy­ny do edy­cyi pol­skiej wy­bra­li­śmy prze­kład fran­cu­ski; za­pew­ne po r. 1904 nie­je­den szcze­gół z dzie­dzi­ny re­li­gii zo­stał od­kry­ty i do­da­ny: nie na­stą­pi­ło jed­nak nic za­sad­ni­czo no­we­go w istot­nej tre­ści tej ga­łę­zi wie­dzy. Tem­bar­dziej nic na zmia­nę war­to­ści tego pod­ręcz­ni­ka wpły­nąć nie mo­gło, że me­to­da jaką wy­bra­li au­to­rzy jest nad wy­raz ob­jek­tyw­na i eklek­tycz­na, poza wszel­ką dok­try­ną i ten­den­cyą. Gdy­by więc nowe fak­ta od­kry­to – isto­ty dzie­ła w ni­czem to nie zmie­nia: jak nie zmie­nia się ję­zyk, mimo roz­ro­stu słow­ni­ka, do­pó­ki nie­zmie­nio­ną jest gra­ma­ty­ka.

Książ­ka P. D. Ch… de Saus­saye'a jest tak trzeź­wa, tak zwię­zła i zwar­ta, tak po­zba­wio­na wszel­kiej or­na­men­ty­ki i li­te­rac­ko­ści, że przez to samo za­wie­ra ona w so­bie moż­li­wie wiel­ką na dzi­siaj sumę praw­dy t… j… ta­kie­go ro­zu­mie­nia rze­czy, któ­re jest w bez­względ­nej har­mo­nii z całą sumą dzi­siej­szej wie­dzy w tym przed­mio­cie.

Za­nim pój­dzie­my da­lej, mu­szę w tem miej­scu zwró­cić uwa­gę czy­tel­ni­ka na jed­no, że mia­no­wi­cie opra­co­wa­nie tego dzie­ła w ję­zy­ku pol­skim nie jest prze­kła­dem do­słow­nym, ale stresz­cze­niem ory­gi­na­łu. Z przy­czyn nie­za­leż­nych ode­mnie przy­sta­łem na żą­da­nie wy­daw­ców, któ­rzy do­ma­ga­li się ta­kiej for­my opra­co­wa­nia. Rzecz to była nie­zmier­nie trud­na, ile że ory­gi­nał w swo­jej re­dak­cyi pier­wot­nej jest tak zwię­zły i tre­ści­wy, że sam na stresz­cze­nie wy­glą­da; jest tak oszczęd­ny w sło­wa, że jed­no zda­nie cza­sem za­stę­pu­je tu całe stro­ni­ce. Owóż w opra­co­wa­niu mu­sia­łem oszczęd­ność sło­wa do­pro­wa­dzić do ma­xi­mum. Dro­ga to nie­bez­piecz­na, gdyż stresz­cza­jąc tak ob­szer­ne dzie­ło mi­mo­wo­li wy­bie­rasz to, co ci bar­dziej do sma­ku przy­pa­da: oczy­wi­ście, gdy­by kto inny dzie­ło to stresz­czał, inne by wy­brał szcze­gó­ły; sta­ra­li­śmy się jed­nak wszyst­kie te trud­no­ści omi­nąć – i dać czy­tel­ni­ko­wi ob­jek­tyw­ną kwin­te­sen­cyę dzie­ła Chan­te­pie de la Saus­saye'a. Nie usu­nę­li­śmy na­wet tych punk­tów, z któ­re­mi się w po­glą­dach nie zga­dza­my: np. opi­nia au­to­ra o We­dach albo o Mar­ku Au­re­liu­szu i i… wy­da­je się nam nie wła­ści­wa; jed­nak­że po­zo­sta­wia­my ją na od­po­wie­dzial­ność ory­gi­na­łu.

Mimo tę nad­mier­ną tre­ści­wość, któ­ra wy­ni­kła z po­sta­wio­ne­go mi za­da­nia, wie­rzy­my jed­nak, że czy­tel­nik znaj­dzie nie­ma­łe za­do­wo­le­nie w tej książ­ce, gdyż nie­zmie­rzo­na suma wia­do­mo­ści czy­sto rze­czo­wych, jaką po­da­je ory­gi­nał, w isto­cie nie zo­sta­ła by­najm­niej uszczu­plo­na.

Ba­da­nie re­li­gij obej­mu­je nie­zmier­nie sze­ro­kie dzie­dzi­ny i ma tyle stron, że now­si ba­da­cze zmu­sze­ni są spe­cy­ali­zo­wać się co­raz bar­dziej. Mamy więc fe­no­me­no­lo­gię re­li­gii, mi­to­lo­gię, sym­bo­li­kę, me­ta­fi­zy­kę, na­ukę o ce­re­mo­niach, o czar­tach, o wróż­bach, o ofia­rach, o sta­nach psy­cho­lo­gicz­nych i zja­wi­skach spo­łecz­nych, zwią­za­nych z re­li­gią. An­tro­po­lo­gia i et­no­gra­fia, folk­lor i ję­zy­ko­znaw­stwo, so­cy­olo­gia i psy­cho­lo­gia, mi­sty­ka i ba­da­nie po­zy­tyw­nych sys­te­mów wie­rzeń – wszyst­ko to w roz­ma­ity spo­sób sty­ka się i gra­ni­czy z na­uką re­li­gio­znaw­stwa. Do­dać tu trze­ba, że, jak­kol­wiek ku­szą­cem jest za­gad­nie­nie: co to jest re­li­gia? i jak po­wsta­ła re­li­gia? – to jed­nak now­si ba­da­cze uni­ka­ją na nie od­po­wie­dzi, tak jak psy­cho­lo­go­wie omi­ja­ją py­ta­nie: co to jest du­sza?

Im­pli­ci­te przy­pusz­cza się, że isto­ta re­li­gii – czy to w naj­szer­szem czy w naj­bar­dziej za­cie­śnio­nem zna­cze­niu – sama przez się jest zro­zu­mia­ła. Na­wet ten, któ­ry jak Chan­te­pie de la Saus­saye bada hi­sto­ryę re­li­gii – nie zaj­mu­je się jej ge­ne­zą, przyj­mu­jąc go­to­wy fakt po 1) jej ist­nie­nia; po 2) jej po­wszech­ne­go ist­nie­nia u wszyst­kich lu­dów ca­łej zie­mi we wszyst­kich cza­sach.

Ist­nie­ją na ca­łej zie­mi pew­ne zja­wi­ska, psy­cho­spo­łecz­ne, ma­ją­ce na­raz zna­cze­nie prak­tycz­ne i po­za­prak­tycz­ne, mia­no­wi­cie re­li­gij­ne; ce­chą tych zja­wisk jest ich po­wszech­ność i jed­no­rod­ność. Sta­je się to zwłasz­cza ude­rza­ją­cem przy ba­da­niu wie­rzeń lu­dów tzw. dzi­kich; po­mi­mo ol­brzy­mią roz­ma­itość szcze­gó­łów, za­leż­nych od kli­ma­tu, gle­by, wa­run­ków geo­gra­ficz­nych, fau­ny i flo­ry i t… d., mamy nie­zmier­ną jed­no­rod­ność fe­no­me­nów re­li­gij­nych na ca­łej zie­mi, świad­czą­cych przedew­szyst­kiem o jed­no­ści psy­chicz­nej rodu ludz­kie­go. P. Levy Brühl w dzie­le pt: Les fonc­tions men­ta­les dans les so­ciet é s inf é rieu­res – wo­bec oso­bli­wych sal­tus in conc­lu­en­do, ja – kie na­po­ty­ka­my u lu­dzi pier­wot­nych – przy­pusz­cza, że ich my­śle­nie było róż­ne od na­sze­go i chce od­two­rzyć tzw.: "lo­gi­kę przed­hi­sto­rycz­ną". Te sko­ki my­ślo­we, utrwa­la­jąc się dro­gą tra­dy­cyi, two­rzą ka­non wia­ry i fi­lo­zo­fii pier­wot­nej: stąd po­cho­dzą za­sa­dy ta­kie jak tabu, to­tem, fe­tysz i inne dzi­wacz­ne splo­ty, w któ­rych umysł eu­ro­pej­ski z tru­dem się może zo­ry­en­to­wać; tu na­le­ży skom­pli­ko­wa­ny a szcze­gól­ny sys­tem, któ­ry od­kry­wa nam Fi­son i Ho­wit­te w dzie­le pt. Ka­mi­la­roi and Kur­nai.

Mimo b… kunsz­tow­ne do­wo­dze­nia Levy Brüh­la, nie zda­je się, aby lo­gi­ka lu­dzi pier­wot­nych była od­mien­na od na­szej: ra­czej wie­dza ich jest inna i dla tego wnio­ski inne. Zresz­tą z jed­nej prze­słan­ki moż­na wy­pro­wa­dzić wręcz sprzecz­ne za­sa­dy. Np. Hin­do­wie mó­wią: "Ogień jest ży­wio­łem czy­stym, a za­tem oczysz­cza wszyst­ko, na­wet tru­pa" – i dla tego palą tru­py. – Per­so­wie zaś mó­wią: "Ogień jest ży­wio­łem czy­stym, a za­tem nie­wol­no go za­nie­czysz­czać ni­czem, a zwłasz­cza tru­pem" – i dla tego nie palą tru­pów.

An­drew Lang – w pierw­szym okre­sie swej dzia­łal­no­ści – rów­nież roz­róż­niał dwo­istość my­śle­nia u lu­dów dzi­kich, ale ro­zu­miał rzecz in­a­czej: ist­nie­je w czło­wie­ku, na­wet naj­ni­żej sto­ją­cym pod wzglę­dem kul­tu­ry, pew­ne im­ma­nent­ne po­czu­cie ta­jem­ni­czej po­tęg; po­nad i poza czło­wie­kiem: jest to po­czu­cie re­li­gij­ne; z dru­giej stro­ny masz u dzi­kich lu­dów pe­wien spe­cy­al­ny, a po­wszech­ny na ca­łej zie­mi kom­pleks po­glą­dów na na­tu­rę, smierć, ży­cie, sto­sun­ki mię­dzy isto­ta­mi i t… d.; jest to pier­wia­stek mi­to­lo­gicz­ny.

Lang za­tem roz­dzie­la te dwie rze­czy: re­li­gię i mi­to­lo­gię. Pier­wia­stek re­li­gij­ny – zo­wie on lo­gicz­nym; pier­wia­stek ba­śnio­wy – nie­lo­gicz­nym. Np. Jo­wisz jest oj­cem bo­gów i lu­dzi, jest nie­skoń­czo­no­ścią (re­li­gia), ale za­ra­zem przy­bie­ra on kształ­ty ła­bę­dzia, byka, mrów­ki i t… d… w ce­lach ero­tycz­nych (mi­to­lo­gia). Ne­gri­to­wie (na w. Au­da­mań­skich) czczą bó­stwo nie­wi­dzial­ne, mą­dre i wszech­moc­ne, ale mał­żon­ką tego bó­stwa jest zie­lo­ny wę­gorz.

Na ogół bio­rąc mi­to­lo­gia (grec­ka, in­dyj­ska, mu­rzyń­ska czy iro­ke­zań­ska) jest ste­kiem nie­do­rzecz­nych ba­śni; ale te same ludy mają wie­rze­nia me­ta­fi­zycz­ne nie­raz bar­dzo szla­chet­ne i czy­ste. U Gre­ków czy Hin­dów ba­śni te po­zo­sta­ły z okre­su dzi­ko­ści; u Mu­rzy­nów czy Ne­gri­tów prze­trwa­ły do dzi­siaj. Wiel­ką rolę w nich gra­ją zwie­rzę­ta. Dla tego Lang zo­wie pier­wia­stek re­li­gij­ny – ludz­kim, an­tro­po­mor­ficz­nym; pier­wia­stek mi­to­lo­gicz­ny – zwie­rzę­cym, zoo­mor­ficz­nym.

Zwie­rzę – wiel­ką rolę gra w daw­nej mi­to­lo­gii, a na­wet póź­niej­szej. Dzi­cy czczą wprost zwie­rzę (jak zresz­tą chło­pi w Gre­cyi czci­li np. De­me­ter w po­sta­ci ko­by­ły), bo­go­wie egip­scy mają cia­ło ludz­kie ale gło­wę zwie­rzę­cą, bo­go­wie ba­bi­loń­scy sto­ją na zwie­rzę­ciu, bo­go­wie grec­cy mają za to­wa­rzy­sza zwie­rzę, a zresz­tą sami nie­raz kształt zwie­rzę­cy przy­bie­ra­ją.

Ten sto­su­nek czło­wie­ka do zwię­rzę­cia jest ob­ra­zem sto­sun­ku czło­wie­ka do na­tu­ry w ogó­le; czło­wiek pier­wot­ny nie wi­dzi róż­ni­cy mię­dzy sobą a na­tu­rą; nie umie nad nią pa­no­wać, ale są śród lu­dzi tacy, któ­rzy zna­ją tę ta­jem­ni­cę: to cza­row­ni­cy. Cza­row­nik "wiel­ka me­dy­cy­na", mag – to ka­płan. Jak zaś ten­że Lang w in­nem dzie­le (The ma­king of re­li­gion) wy­kła­da – cza­row­nik to ra­zem ma­gne­ty­zer i me­dy­um, któ­ry też od­po­wied­nie ma siły me­dy­umicz­ne; cza­row­nik nie jest to by­najm­niej oszust, a jego cza­ry – to po­pro­stu se­an­se spi­ry­ty­stycz­ne – któ­re są zu­peł­nie ta­kie same na wy­spach Fi­dżi czy w opi­sie Bi­blii czy za na­szych cza­sów. Zja­wi­ska me­dy­umicz­ne, jak­kol­wiek do dziś nie­wy­tłu­ma­czo­ne, sta­no­wią je­den z pierw­szych na­byt­ków wie­dzy ludz­kiej – i pod­ło­że za­rów­no ma­gii i wróż­biar­stwa z jed­nej stro­ny, ja­ko­też mi­sty­ki i re­li­gii z dru­giej. Nie zda­je się wy­klu­czo­ną moż­li­wość ta­kie­go przy­pusz­cze­nia: eks­ta­zy, sta­ny ka­ta­lep­syi i ja­sno­wi­dzeń hyp­no­tycz­nych – za­wsze i wszę­dzie jed­na­ko­we, są źró­dłem toż­sa­mo­ści lub ana­lo­gii wie­rzeń ludz­kich w roz­ma­itych koń­cach świa­ta. Po­nie­waż nie­raz wróż­by, za­klę­cia, za­ma­wia­nia, wy­kład snów, cu­dow­ne wy­le­cze­nia i t… p… rze­czy re­ali­zo­wa­ły się istot­nie, mo­gła po­wstać wia­ra w siły ma­gicz­ne nad­czło­wie­cze i w jed­nost­ki taką siłą ob­da­rzo­ne. Jed­nost­ki ta­kie two­rzy­ły kla­sę ka­płań­ską, któ­ra póź­niej roz­wi­nę­ła się w stan zor­ga­ni­zo­wa­ny, w teo­kra­cyę i t… d.

Wra­ca­jąc te­raz do kwe­styi świa­to­po­glą­du lu­dów dzi­kich, po­dług A. Lan­ga skła­da­ją go na­stę­pu­ją­ce pier­wiast­ki:

1) Dzi­cy uwa­ża­ją wszyst­kie ży­wio­ły za isto­ty ob­da­rzo­ne du­szą, za isto­ty ludz­kie.

2) Wszyst­kie te isto­ty łą­czy wę­zeł po­kre­wień­stwa – i każ­de ple­mię wy­pro­wa­dza swój ród od ja­kie­goś zwie­rzę­cia, któ­re jest jego zna­kiem (to­tem). Zwie­rzę­cia tego nie za­bi­ja się i nie jada, z oso­ba­mi te­goż zna­ku się nie żeni.

3) Cza­row­ni­cy mogą przy­bie­rać do­wol­nie for­my wszel­kich zwie­rząt, mogą też sta­wać się nie­wi­dzial­ni; pa­nu­ją nad słoń­cem i chmu­ra­mi, nad ży­ciem, zdro­wiem i śmier­cią in­nych lu­dzi i t… d.Ści­śle bio­rąc bó­stwo lu­dów dzi­kich jest to po­pro­stu cza­row­nik, po­więk­szo­ny i wy­ide­ali­zo­wa­ny.

Re­li­gia w każ­dym ra­zie nie jest do po­my­śle­nia poza spo­łe­czeń­stwem: jest ona wy­two­rem spo­łecz­nym i wią­za­dłem ży­cia spo­łecz­ne­go. I je­że­li W. Ja­mes pod­kre­śla "in­dy­wi­du­alizm uczu­cia re­li­gij­ne­go", to dla tego, że ma on za­wsze na oku go­to­wą re­li­gię po­zy­tyw­ną chrze­ści­jań­stwo – fe­no­men spo­łecz­ny, a w niem od­mia­ny nie­zli­czo­ne, gdyż ten fe­no­men po­wszech­ny w każ­dej jed­no­st­ce za­ła­mu­je się in­a­czej. Ale w re­li­gji nie­wąt­pli­wie jed­nost­ka jest pierw­szo­rzęd­nej wagi. So­ło­wiew tak okre­śla róż­ni­cę mię­dzy fi­lo­zo­fią, a re­li­gią: "Fi­lo­zo­fia jest wy­two­rem jed­nost­ki, re­li­gia – wy­two­rem na­ro­du" Aby jed­nak uka­zać się mógł Pla­ton, ko­niecz­nem było przed­tem ty­siąc lat pra­cy du­cho­wej ca­łe­go na­ro­du grec­kie­go. I na­odw­rót, aby mógł po­wstać myt czy le­gen­da, ko­niecz­nym był czło­wiek wy­jąt­ko­wy, czło­wiek wyż­szy, czło­wiek na­tchnio­ny. Żad­na bo­wiem za­sa­da re­li­gij­na, żad­na baśń bo­ska lub bo­ha­ter­ska – nie po­wsta­ła sama przez się, ale stwo­rzył ją ja­kiś cza­row­nik, mag, ri­szi, na­bhi, sło­wem jed­nost­ka wyż­sza, głę­bo­ko zresz­tą tkwią­ca w psy­chi­ce swe­go oto­cze­nia. Śród naj­dzik­szych ple­mion za­wsze i wszę­dzie mógł się uka­zać taki czło­wiek na­tchnio­ny, wieszcz, któ­ry swo­je na­tchnie­nia na­rzu­cił ple­mie­niu, pod­no­sząc je o je­den sto­pień wy­żej na ska­li du­cha. Ten, któ­ry stwo­rzył le­gen­dę po­li­ne­zyj­ską o Mau­im – był to swe­go ro­dza­ju He­zy­od. Roz­ma­wiał z Bo­giem – i Bóg po­wie­rzył mu swe ta­jem­ni­ce w od­po­wied­niej for­mie. Two­rzył ba­śni, opo­wia­dał swo­je sny i ja­sno­wi­dze­nia, bu­do­wał na­ród i spo­łecz­ność. Ba­śni jego utrwa­li­ły się na dłu­gie lata, a po­tem za­czę­ły się uogól­niać, oczysz­czać i do­sko­na­lić. Tak dzi­kie ba­śni o Jo­wi­szu prze­kształ­ca­ją się na głę­bo­kie my­śli Pla­to­na o ete­rze i bó­stwie. Sło­wem, aby po­wsta­ła mi­to­lo­gia, ko­niecz­ny był ini­cy­ator, wy­na­laz­ca, twór­ca bo­gów. Imię tego wy­na­laz­cy – naj­czę­ściej jest nie zna­ne: kto ob­ja­wił Egip­cy­anom lub Gre­kom ich re­li­gię? Sam bę­dąc wy­two­rem swe­go na­ro­du, sam go prze­twa­rzał. Tak ko­lej­no się to­czy wpływ jed­nost­ki na masę i masy na jed­nost­kę.

Czło­wiek na­tchnio­ny może mieć oczy­wi­ście roz­ma­ite stop­nie na­tchnie­nia: naj­wyż­szy jego sto­pień zo­wie się ob­ja­wie­niem. Ob­ja­wie­nie jest ta­jem­ni­cą, jak każ­da twór­czość: bądź jak bądź ob­ja­wi­ciel, uwa­ża­ny zwy­kle za awa­tar sa­me­go Boga, od­sła­nia rą­bek ta­jem­ni­cy bo­skiej – i na ty­siąc­o­le­cia rzu­ca świa­tło w du­sze ludz­kie. Ci któ­rzy po­szli za ob­ja­wi­cie­lem, ofia­ro­wa­li na jego oł­ta­rzu część swo­jej oso­bi­sto­ści – i two­rzą pew­ną or­ga­ni­za­cyę re­li­gij­ną. Naj­czę­ściej ta or­ga­ni­za­cya scho­dzi się z gra­ni­ca­mi na­ro­du: ta­kie były np. re­li­gie Egip­cy­an, Hin­dów, Gre­ków, Ży­dów: inne są re­li­gie po­wszech­ne, jak Bud­dyzm, Is­lam, Chrze­ściań­stwo.

Po za tą wiel­ką li­nią re­li­gij – mamy szcze­gó­ło­we zja­wi­ska po­je­dyn­czych wiar – i pew­ne nie­zmier­nie po­wszech­ne na zie­mi kon­struk­cyę my­ślo­we, któ­re świad­czą o jed­no­ści du­cha ludz­kie­go na ca­łej zie­mi. Gro­ma­dząc pe­wien typ jed­no­rod­nych fak­tów sród róż­nych lu­dów – ucze­ni naj­czę­ściej, ule­ga­jąc wła­ści­wej du­cho­wi ludz­kie­mu jed­no­stron­no­ści, na jed­nej wy­łącz­nej dro­dze szu­ka­ją ta­jem­ni­cy, któ­ra jest przed­mio­tem ich ba­dań. Tak po­wsta­ją tak zwa­ne "sys­te­my". Nie jest wy­klu­czo­nem, że każ­dy sys­tem za­wie­ra pew­ne ją­dro praw­dy, ale nie je­dy­ne i nie wy­łącz­ne. Bar­dzo być może, że wią­żąc wszyst­kie sys­te­my w jed­ność, znaj­dzie­my się na wła­ści­wej dro­dze. Ale tu za­miast two­rzyć jed­ność żywą, mo­że­my ła­two wpaść w me­cha­nicz­ny eklek­tyzm.

Roz­wa­ży­my tu po­krót­ce nie­któ­re sys­te­my. Jed­nym z pierw­szych był sys­tem Mak­sa Mül­le­ra, wy­pły­wa­ją­cy z ję­zy­ko­znaw­stwa, a tłu­ma­czą­cy for­ma­cyę po­ję­cia bo­gów – jako wy­nik spo­strze­żeń i do­świad­czeń nad zja­wi­ska­mi na­tu­ry, jak wschód i za­chód słoń­ca, księ­ży­ca i zo­rzy, bu­rza, wi­cher, deszcz – i po­łą­czo­na z nie­mi spra­wa roz­kwi­tu zbóż, owo­ców i zwie­rząt do­mo­wych. – Rze­czom tym czło­wiek nada­wał imię, to zna­czy okre­ślał je sło­wem; sło­wo z bie­giem cza­su za­tra­ca­ło swe pier­wot­ne zna­cze­nie, przy­bie­ra­ło cha­rak­ter oso­bo­wy, zmie­nia­ło się w du­cha i w boga. No­men-nu­men. Ety­mo­lo­gia jest sztu­ką tak gięt­ką, że na­da­je się do wszel­kich tłu­ma­czeń tego ro­dza­ju. Oka­za­ło się jed­nak, że pier­wot­ne na­zwy bo­gów są czy­sto me­ta­fi­zycz­ne, ode­rwa­ne od zja­wisk przy­ro­dzo­nych, jak Deva, Asu­ra, Bha­ga, Sa­vi­tar (1). Dla tego teo­rya Mak­sa Mül­le­ra nie – (1) Tak do­wo­dzą prze­ciw­ni­cy M. Mül­le­ra. Jest to po­pro­stu nie­po­ro­zu­mie­nie. Więk­szość imion sta­rych bo­gów ozna­cza świa­tło. P. Re­gnaud (Es­sa­is de lin­gu­isti­que evo­lu­lio­mi­ste) po­da­je cie­ka­wy sze­reg po­jęć, któ­re wy­pro­wa­dza z pier­wiast­ków ozna­cza­ją­cych świe­cić: san­skryt ma nie­prze­bra­ną ilość tych pier­wiast­ków, jak np. as. yas, aś, ak, aksz, vas, ark, arcz, id, ind, usz, sczand, czand, ghar, gharsz, dżwal, dżwaksz, łap, tidż, div, bha, bhradż, świt, śwet, rucz, lucs, śucz, sphur, varcs, svar, ag, arg, alg i t… d. Po­lo­wa słow­ni­ka da się stąd wy­pro­wa­dzić. Oto lin­ki me­ta­for, pły­ną­cych z idei blask: 1) świe­cić 2) pa­lić 3) piec 4) czuć go­rą­co 5) schnąc, być su­chym 6) kłuć 7) prze­ni­kać 8) spra­wiać ból, go­rącz­kę; 9) być nie­szczę­śli­wym; 10) być cho­rym; 11) być wstrzą­śnio­nym, wzbu­rzo­nym, roz­gnie­wa­nym; 12) być wzru­szo­nym, pod­nie­co­nym; 13) być czyn­nym, ener­gicz­nym; 14) być oży­wio­nym, ra­do­snym, we­so­łym; 15) być szyb­kim, pręd­kim, pę­dzić, spie­szyć, go­nić; 16) być zręcz­nym, umie­jęt­nym; 17) być pięk­nym, świet­nym; 18) być bo­skim; 19) mieć dany ko­lor; 20) być oświe­tlo­nym, oświe­co­nym, wi­dzieć; 21) roz­wa­żać, uwa­żać; 22) vide or, uka­zy­wać się, zda­wać się, być wi­dzial­nym, oczy­wi­stym; 23) być po­dob­nym; 24) mieć dany kształt; 25) ro­zu­mieć, wie­dzieć, znać; 26) prze­ni­kać my­ślą, my­ślić, wy­obra­żać, od­czu­wać, 27) czy­tać, li­czyć, uczyć się; 28) ce­nić, mie­rzyć i t… d. – Tak np. as (skąd as-mi je­stem) zna­czy pier­wot­nie toż co yas – ja­śnieć – i w owych to cza­sach pew­nie po­wsta­ły imio­na bo­skie Asu, Asu­ra to jest: ja­sny; aś, ak (skąd a ktu pro­mień) daje aś-man (po zendz­ku nie­bo i ka­mień, u gre­ków Ak­mon – oj­ciec Ura­no­sa, po skr. ka­mień), Aś-wi­nas (Ka­stor i Pol­luks to jest; ja­śni); po­dob­nież Deva, Bha­ga i t… d… są to wszyst­ko sy­no­ni­my na ozna­cze­nie świa­tła. Wi­dać stąd, że pier­wot­nym u Ary­ów był kult świa­tła. Jak­kol­wiek tak zwa­na me­to­da lin­gwi­stycz­na, nie dała wy­ni­ków, ja­kich od niej ocze­ki­wa­no, to jed­nak sta­ło się to za­pew­ne dla­te­go, że stu­dya były nie­na­le­ży­cie pro­wa­dzo­ne, I moż­na przy­pu­ścić, że do tej me­to­dy bę­dzie­my nie­raz wra­ca­li; za­pew­ne bez nad­uży­cia, gdyż nie ma ta­kie­go klu­cza, co by wszyst­kie zam­ki otwie­rał.

dała się utrzy­mać. Sys­tem fi­lo­lo­gów no­sił na­zwę na­tu­ra­li­zmu. Pew­ną jego od­mia­na jest, mod­ny przez pe­wien czas, sys­tem astral­ny któ­ry wszyst­kie re­li­gie tłu­ma­czy astro­lo­gią i wy­pro­wa­dza je z Ba­bi­lo­nu. Jest to oczy­wi­ście kon­stru­keya jesz­cze bar­dziej jed­no­stron­na, niż na­tu­ra­lizm. Wpro­wa­dza ona nad­to inny, bar­dzo upo­wszech­nio­ny daw­niej błąd, że wszyst­ko na ca­łym świe­cie zo­sta­ło za­po­ży­czo­ne z jed­ne­go punk­tu, albo też wo­gó­le wę­dro­wa­ło z kra­ju do kra­ju. Nie są wy­łą­czo­ne ta­kie po­życz­ki, ale bar­dzo wie­le po­jęć na róż­nych krań­cach po­wsta­ło sa­mo­ist­nie dzię­ki jed­no­rod­no­ści umy­słu ludz­kie­go.

II. Ani­mizm (szko­ła an­tro­po­lo­gicz­na) jest to teo­rya, któ­rą naj­bar­dziej wsła­wił się E. B. Ty­lor. Przy­pusz­cza on, że czło­wiek pod wpły­wem snów, ka­ta­lep­syj, cho­ro­by i tym po­dob­nych zja­wisk, w któ­rych wi­du­je sa­me­go sie­bie, umar­łych i nie­obec­nych – roz­wi­ja w so­bie wia­rę w du­chy, so­bo­wto­ry i t… d. Du­chy żyją w prze­strze­ni, a są dwo­ja­kie: du­chy przod­ków du­chy, któ­re nig­dy w żad­nem cie­le nie prze­by­wa­ły. Czło­wiek jest w za­leż­no­ści od tych du­chów – i wcho­dzi z nimi w ko­mu­ni­ka­cyę za po­mo­cą mo­dłów, ofiar i t… d. Po­nie­waż dla czło­wie­ka pier­wot­ne­go wszyst­ko jest oży­wio­ne i wszyst­ko ma w so­bie du­cha – prze­to wszyst­ko może być bo­giem etc. – Czy istot­nie moż­na przy­pu­ścić, że czło­wiek pier­wot­ny nie od­róż­nia snu od jawy? Jed­ną hy­po­te­zę wol­no po­sta­wić: że sen, ja­kie­goś ja­sno­wi­dza – cza­ro­dzie­ja mógł się stać dla nie­go i ple­mie­nia źró­dłem mytu? Skłon­ni je­ste­śmy za­wsze na­rzu­cać tak zwa­nym dzi­kim lu­dziom zbyt ogra­ni­czo­ną zdol­ność my­śle­nia: za­pew­ne, że czę­sto myśl ich jest dla nas nie­lo­gicz­na, ale nie­wąt­pli­wie mają też oni my­śle­nie czy­sto lo­gicz­ne, nie róż­ne od na­sze­go. A jed­nak, byle z ani­mi­zmu nie ro­bić je­dy­nej i wy­łącz­nej pod­sta­wy re­li­gii, za­wie­ra on wie­le da­nych praw­dzi­wych a któ­re wy­ja­śnia­ją nie je­den szcze­gół wie­rzeń lu­dów dzi­kich i pół­cy­wi­li­zo­wa­nych.

III. Fe­ty­szyzm – jest to wła­ści­wie nie sys­tem re­li­gij­ny, ale spo­sób czar­no­księz­ki, za­po­mo­cą któ­re­go dzi­ki sta­ra się za­kląć swo­ją for­tu­nę. Wy­bie­ra so­bie ja­kiś przed­miot, na ogół mar­twy, zresz­tą byle jaki (ka­wa­łek szkła, drze­wa, ka­mie­nia), w któ­rym zda­niem czci­cie­la mie­ści się duch, jego duch opie­kuń­czy. Sys­tem jest ogól­ny, ale sam fe­tysz po­je­dyn­czy jest ści­śle zwią­za­ny z da­nym osob­ni­kiem albo wresz­cie z ro­dem, gdyż by­wa­ją iei fe­ty­sze ro­do­we. Nie jest to zda­je się re­li­gia, ale ra­czej je­den z ro­dza­jów ma­gii. Uwa­żać go za pier­wot­ny sto­pień re­li­gii albo za jed­no z ko­niecz­nych sta­no­wisk ewo­lu­cyi re­li­gij­nej – zda­je się nie­wła­ści­we.

IV. To­te­mizm jest jed­nem z naj­cie­kaw­szych zja­wisk so­cy­al­no-re­li­gij­nych. Pi­sa­no o nim wie­le: A. Lang w pierw­szym swo­im okre­sie uwa­żał go za jed­ną z pod­staw my­śle­nia lu­dów dzi­kich. Czy to­te­mizm był bez­względ­nie na ca­łej zie­mi upo­wszech­nio­ny – nie da się to udo­wod­nić: ale był bar­dzo sze­ro­ko i da­le­ko prak­ty­ko­wa­ny – tak, że moż­na go uwa­żać za jed­no ze zja­wisk, pra­wie nie­unik­nio­nych w roz­wo­ju spo­łecz­no-re­li­gij­nym. To­te­mizm znaj­du­je się w związ­ku z zoo­la­tryą – i po­mi­mo róż­ny wy­kład jego ro­do­wo­du sta­le po­wta­rza on pew­ne na­ka­zy i za­ka­zy u wszyst­kich ple­mion, któ­re go upra­wia­ją. Jed­nak są też wiel­kie od­chy­le­nia: tak np. na­ogół czło­wiek da­ne­go zna­ku nie żeni się z ko­bie­tą te­goż zna­ku (eks­o­ga­mia), tym­cza­sem w Egip­cie bar­dzo po­spo­li­te było mał­żeń­stwo mię­dzy bra­tem a sio­strą, choć wła­śnie w Egip­cie naj­wię­cej na­po­ty­ka­my prak­tyk to­te­micz­nych.

V. Ma­gizm na­le­ży do nie­mniej, jak to­te­mizm, upo­wszech­nio­nych form re­li­gij­nych lub po­bocz­nych re­li­gii – Cza­row­nik jak wi­dzie­li­śmy jest to ka­płan, a bóg jest tyl­ko wy­ide­ali­zo­wa­nym cza­row­ni­kiem. Cza­row­nik jest to me­dy­um, ope­ru­ją­ce świa­do­mie si­ta­mi me­dy­umicz­ne­mi. Dla tego A. Lang w jed­nej ze swo­ich now­szych prac, w któ­rej wy­sta­wia dzia­ła­nie sza­ma­nów – do­cho­dzi do wnio­sku, że ich ope­ra­cye są zu­peł­nie szcze­re: są to bo­wiem po­pro­stu ope­ra­cye hip­no­tycz­ne, eks­ta­zy, ka­ta­lep­sye, ja­sno­wi­dze­nia. Po za­tem ma­gia ma cha­rak­ter wie­dzy, czę­sto tak zwa­nej ta­jem­nej – a przez uogól­nie­nia do­cho­dzi do pew­nej teo­zo­fii; isto­tą ma­gii jest pe­wien wy­kład przy­czy­no­wo­ści w na­tu­rze. Oczy­wi­ście mię­dzy sza­ma­nem a sza­ma­nem bywa róż­ni­ca: gra­ni­ca zresz­tą mię­dzy wiesz­czem a szar­la­ta­nem chwi­la­mi jest nie­wy­raź­na, jak to było w Rzy­mie, gdzie osta­tecz­nie au­gur czy hu­ru­spex sta­li się jak­by tem sa­mem. Fa­kir in­dyj­ski bywa świę­ty, ale bywa też i po­spo­li­ty ku­glarz jar­marcz­ny. Po­nie­waż, ope­ra­cye ma­gicz­ne od­dzia­ły­wa­ją na bo­gów i de­mo­nów, prze­to w ma­gii zna­leźć mo­że­my isto­tę wie­lu ob­rzę­dów: za­klęć, mo­dłów, ofiar i t… d., któ­re na­ogół mają cha­rak­ter ma­gicz­ny, jak nie­mniej roz­ma­ite prze­pi­sy, na­ka­zy i za­ka­zy, prze­są­dy, któ­re za­cho­wa­ły się u nas śród ludu wiej­skie­go albo któ­re na­po­ty­ka­my w Tal­mu­dzie, księ­dze w zna­ko­mi­tej czę­ści – czy­sto ma­gicz­nej.

VI. Szko­ła so­cy­olo­gicz­na, któ­rej przed­sta­wi­cie­lem głów­nym jest Dur­khe­im – uwa­ża re­li­gię w spo­sób, któ­ry naj­le­piej stresz­cza­ją sło­wa na­stę­pu­ją­ce te­goż Dur­khe­ima: "Ani czło­wiek, ani na­tu­ra nie mają sami z sie­bie cha­rak­te­ru i cech świę­to­ści, re­li­gij­no­ści, mu­szą je prze­to mieć ską­di­nąd. A więc p oza ludz­kiem in­dy­wi­du­um i poza na­tu­rą fi­zycz­ną musi być ja­kaś inna rze­czy­wi­stość, w sto­sun­ku do któ­rej ten pe­wien ro­dzaj de­li­rium, ja­kiem jest każ­da re­li­gia, na­bie­ra zna­cze­nia i oka­zu­je się czemś uza­sad­nio­nem".

Tą rze­czy­wi­sto­ścią po­za­ludz­ką jest spo­łe­czeń­stwo. W isto­cie po za spo­łe­czeń­stwem re­li­gia jest nie do po­my­śle­nia. Dla tego tak zwa­na szko­ła so­cy­olo­gicz­na – nie mało po­sia­da da­nych słusz­nych i lo­gicz­nych. – Nie bę­dzie­my tu wcho­dzić w szcze­gó­ły róż­nych in­nych od­cie­ni tych sze­ściu głów­nych sys­te­mów albo ich kom­bi­na­cyi i t… d. Moż­na dy­alek­tycz­nie każ­dy z nich uczy­nić za­sad­ni­czą isto­tą wszyst­kiej re­li­gii; moż­na wszyst­kie naj­su­ro­wiej oce­nić i od­rzu­cić, stwo­rzyw­szy ja­kiś nowy sys­tem; moż­na wresz­cie w każ­dym z nich zna­leźć ma­te­ry­ał praw­dzi­wy, byle go nie trak­to­wać jako je­dy­ną i wy­łącz­ną praw­dę, do cze­go lu­dzie mają skłon­ność.

Aug. Com­te po­dzie­lił my­śle­nie ludz­kie na trzy okre­sy: teo­lo­gicz­ny, mi­stycz­ny i po­zy­tyw­ny, roz­łą­czo­ne ja­skra­wo i nie­ubła­ga­nie. W isto­cie jed­nak lu­dzie w okre­sie teo­lo­gicz­nym umie­li my­śleć po­zy­tyw­nie o rze­czach, któ­re się tego do­ma­ga­ły – i dziś w okre­sie po­zy­tyw­nym po­tra­fią o rze­czach mi­stycz­nych my­śleć mi­stycz­nie. Wy­ni­ka stąd, że każ­dy z sys­te­mów pro­po­no­wa­nych przez szko­łę an­tro­po­lo­gicz­ną czy na­tu­ra­li­stycz­ną czy inną, ma wa­lor kon­struk­cyi nie­raz bar­dzo kunsz­tow­nej ale nie je­dy­nej. Na­le­ża­ło­by być może prze­pro­wa­dzić syn­te­zę tych róż­nych, nie jed­ne­go zresz­tą stop­nia, sys­te­mów, aby dojść do ja­kiejś teo­ryi nie­jed­no­stron­nej.

Tłu­macz fran­cu­ski dzie­ła pr. Chan­te­pie­go z ża­lem pod­kre­śla, że au­tor w dru­giej edy­cyi swe­go dzie­ła usu­nął tak zwa­ną fe­no­me­no­lo­gię re­li­gii. Fe­no­me­no­lo­gia obej­mu­je "fak­ta re­li­gij­ne", któ­re wła­ści­wie na­le­ża­ło­by stu­dy­ować przed wy­kła­dem po­je­dyn­czych sys­te­mów re­li­gij­nych, tak jak bio­lo­gia stu­dy­uje fak­ta bio­lo­gicz­ne przed ba­da­niem ży­cia. Szko­da istot­nie, zwłasz­cza, je­że­li roz­wa­ży­my ta­kie zja­wi­ska, jak prze­no­sze­nie się, szcze­pie­nie re­li­gii z na­ro­du do na­ro­du oraz jej za­cho­wa­nie się dzię­ki tra­dy­cyi. Prze­szcze­pia­nie i za­cho­wa­nie wy­twa­rza­ją cią­głość w roz­wo­ju re­li­gii i wią­żą w niej prze­szłość z przy­szło­ścią. Z dru­giej stro­ny idea re­li­gii jest po­naj­więk­szej czę­ści bar­dzo nie­ja­sno uj­mo­wa­na, a to dzię­ki mię­sza­niu róż­nych mo­men­tów re­li­gii, jak bó­stwo, świą­ty­nia, ka­płan, oł­tarz, mo­dli­twa, ofia­ra, za­rząd ko­ściel­ny i t… d… – rze­czy co­raz inne, ale któ­re w umy­śle prze­cięt­ne­go czło­wie­ka są po­łą­czo­ne w jed­ność.

Przed­mo­wa na­sza zbyt się roz­sze­rzy­ła, choć by­ło­by tu nie mało jesz­cze pro­ble­ma­tów. Po­da­my na za­koń­cze­nie kil­ka okre­śleń re­li­gii, z któ­rych jed­nak żad­ne – nie jest bez­względ­nie za­do­wa­la­ją­cem – i Dur­khe­im wszyst­kie su­ro­wo oce­nia. Maks Mül­ler po­wia­da: Re­li­gia jest to uzdol­nie­nie umy­słu, któ­re po­zwa­la ująć nie­skoń­czo­ność pod roz­ma­ite­mi imio­na­mi i w zmien­nych prze­bio­rach; bez tego uzdol­nie­nia żad­na re­li­gia by­ła­by nie­po­do­bień­stwem, na­wet na naj­niż­szym stop­niu sto­ją­cy kult bał­wa­nów i fe­ty­szów – i je­że­li tyl­ko przy­ło­ży­my ucho, w każ­dej re­li­gii usły­szy­my jęk du­cha, od­głos wy­sił­ku by po­jąć nie­po­ję­te, wy­po­wie­dzieć nie­wy­po­wie­dzia­ne, po­żą­da­nie lotu w nie­skoń­czo­ność". (Wstęp do Na­uki Re­li­gii).

M. A. Révil­le po­wia­da: "Re­li­gia jest to okre­śle­nie ży­cia ludz­kie­go uczu­ciem związ­ku, łą­czą­ce­go du­cha ludz­kie­go z du­chem ta­jem­ni­czym, któ­re­go pa­no­wa­nie nad świa­tem i nad sa­mym sobą czło­wiek uzna­je i z któ­rym osta­tecz­nie czu­je się zjed­no­czo­nym". (Pro­le­go­me­na do Hist. Re­li­gij).

Mor­ris Ja­strow w The stu­dy of Re­li­gion daje taką de­fi­ni­cyę: "Re­li­gia skła­da się z trzech ele­men­tów, któ­re nie za­le­żą od nas, a te są: 1) uzna­nie po­tę­gi lub po­tęg, nie­za­leż­nych od nas; 2) uczu­cie za­leż­no­ści od tej po­tę­gi lub po­tęg; 3) wej­ście w zwią­zek z tą po­tę­gą lub po­tę­ga­mi. Ta wia­ra (uzna­nie) i to uczu­cie po­wo­du­ją 1) pew­ną or­ga­ni­za­cyę; 2) akty spe­cy­ficz­ne; 3) urzą­dze­nie na­sze­go ży­cia w celu ukła­du sto­sun­ków życz­li­wych mię­dzy nami a tą po­tę­gą lub po­tę­ga­mi".

Ale te wszyst­kie nie­po­zna­wal­ne ta­jem­ni­ce wy­cho­dzą wła­ści­wie po za za­kres mo­ty­wów, sta­no­wią­cych treść Hi­sto­ryi Re­li­gij.

A. L.PRZED­MO­WA AU­TO­RA

DO EDY­CYI DRU­GIEJ.

W tem no­wem wy­da­niu na­sza Hi­sto­rya Re­li­gij mu­sia­ła uledz cał­ko­wi­tej prze­rób­ce.

Trze­ba było zmie­nić pian. Trze­ba było albo bar­dzo roz­wi­nąć fe­no­me­no­lo­gię albo ją cał­ko­wi­cie po­mi­nąć. Wy­bra­łem to dru­gie czę­ścio­wo w tym celu, aby zy­skać miej­sce, czę­ścio­wo dla­te­go, że fe­no­me­no­lo­gia jest na­uką po­śred­nią mię­dzy hi­sto­ryą a fi­lo­zo­fią. Z dru­giej stro­ny po­dział pier­wot­ny na część et­no­gra­ficz­ną i część hi­sto­rycz­ną – słusz­nie był kry­ty­ko­wa­ny; w tej no­wej edy­cyi róż­ne re­li­gie idą ko­lej­no w po­rząd­ku na­raz et­no­gra­ficz­nym i hi­sto­rycz­nym. W koń­cu po­sta­no­wi­łem do­dać roz­dział o re­li­gii ży­dow­skiej.

Nie było dla mnie po­do­bień­stwem sa­me­mu opa­no­wać całą ol­brzy­mią masę ma­te­ry­ałów, zgro­ma­dzo­nych w cią­gu ostat­nich lat dzie­się­ciu. Za­pew­ni­łem so­bie współ­pra­cow­nic­two spe­cy­ali­stów, któ­rzy dzię­ki zna­jo­mo­ści ję­zy­ków ob­cych – sta­li bli­żej źró­deł, niż ja. Oczy­wi­ście współ­pra­cow­ni­ków wy­bra­łem śród uczo­nych, zaj­mu­ją­cych się ba­da­niem re­li­gii. Dzię­ki temu współ­pra­cow­nic­twu uzy­ska­łem wy­nik po­trój­ny: 1) wszyst­kie czę­ści dzie­ła po­sta­wio­ne zo­sta­ły na wy­so­ko­ści na­uki współ­cze­snej i żad­na nie zo­sta­ła za­nie­dba­na; 2) hi­sto­rya ba­dań, zaj­mu­ją­ca zbyt wie­le miej­sca, zre­du­ko­wa­ną zo­sta­ła na ko­rzyść sa­me­go ba­da­nia re­li­gii; 3) każ­da re­li­gia sama przez się zba­da­ną zo­sta­ła le­piej, niż w edy­cyi pierw­szej. Książ­ka jest hi­sto­ryą re­li­gii, nie zaś hi­sto­ryą roz­wo­ju re­li­gii. Na­le­ża­ło wy­brać je­den z dwóch punk­tów wi­dze­nia, któ­rych prze­ci­wień­stwo sta­je się oczy­wi­stem przy ba­da­niu re­li­gij se­mic­kich. Kła­dzie­my te­raz na­cisk na to wszyst­ko, co każ­da z po­szcze­gól­nych cy­wi­li­za­cyi se­mic­kich przed­sta­wia od­ręb­ne­go. Tak re­li­gię Izra­ela ba­da­my nie jako re­li­gię se­mic­ką, ale jako fe­no­men sam w so­bie, wiel­kie­go zna­cze­nia w hi­sto­ryi po­wszech­nej.

Zresz­tą duch ogól­ny dzie­ła zo­stał nie­zmie­nio­ny. Ce­lem tej księ­gi nie jest po­szu­ki­wa­nie, ale przed­sta­wie­nie rze­czy; noty zre­du­ko­wa­no do mi­ni­mum a w bi­blio­gra­fii wska­zu­je­my wy­łącz­nie dzie­ła nie­odzow­ne i do­stęp­ne dla wszyst­kich, któ­rzy się chcą w tych stu­dy­ach zo­ry­en­to­wać. Dzię­ku­ję go­rą­co swo­im współ­pra­cow­ni­kom, że się tak życz­li­wie za­cho­wa­li wo­bec du­cha i pla­nu tej pra­cy.

Dzię­ki ich do­brej woli jed­ność dzie­ła nie po­nio­sła naj­mniej­sze­go uszczer­bu; nie ma to zna­cze­nia, że pod­dzia­ły księ­gi są nie­rów­ne; nie jest też złem, że ton zmie­nia się przy przej­ściu od jed­ne­go na­ro­du do dru­gie­go; ta­kie róż­ni­ce zna­la­zł­byś i wów­czas, gdy­by ta­kie dzie­ło pi­sał je­den czło­wiek. Ale od po­cząt­ku do koń­ca – nie ma w tej książ­ce sprzecz­no­ści Nie­wąt­pli­wie spe­cy­ali­ści wy­czy­ta­ją mię­dzy li­nia­mi róż­ni­ce u po­szcze­gól­nych au­to­rów. Już w pierw­szem wy­da­niu sta­ra­łem się za­cho­wać sta­no­wi­sko eklek­tycz­ne, bar­dzo roz­sąd­ne w każ­dym ra­zie. W obec­nej edy­cyi taż sama ostroż­ność. Uwa­żam za dwie pod­sta­wy pra­cy, bar­dzo płod­ne i ko­niecz­ne dla po­stę­pu na­uki – dwie teo­rye: mi­to­lo­gii po­rów­naw­czej i szko­ły an­tro­po­lo­gicz­nej. Ich zwo­len­ni­cy zwal­cza­ją się na­mięt­nie, ale przy­wód­cy szko­ły (któ­ry­mi są Max Mül­ler i E. Ty­lor) za­wdzię­cza­ją so­bie wza­jem bar­dzo wie­le. Hi­sto­ryk re­li­gij musi przy­jąć obie teo­rye, jak­kol­wiek trud­no zde­cy­do­wać jak i w ja­kich roz­mia­rach. Naj­więk­szy po­stęp osią­gnię­to w stu­dy­um re­li­gii we­dyc­kiej; mi­strzow­ski wy­kład Ol­den­ber­ga (patrz też Barth, Jo­ur­nal des Sa­vants, 1896) zro­bił już bi­lans re­zul­ta­tów uzy­ska­nych przez roz­ma­ite me­to­dy, przy­czem wy­ja­śnie­nie an­tro­po­lo­gicz­ne daje wy­ni­ki naj­lep­sze. Nie­wąt­pli­wie moi współ­pra­cow­ni­cy mają w tym przed­mio­cie – nie jed­no­rod­ne opi­nie. Po­nie­waż jed­nak po­prze­sta­ją na wy­kła­dzie fak­tów, po­nie­waż ża­den nie na­le­ży wy­łącz­nie do jed­nej szko­ły, jed­ność książ­ki nie ucier­pia­ła na­tem, Nie znaj­dzie­my też jed­no­li­te­go sys­te­mu, ści­śle prze­pro­wa­dzo­ne­go – w trans­kryp­cyi wy­ra­zów ob­cych. Trans­kryp­cya ści­śle na­uko­wa zmie­ni­ła­by do nie­po­zna­nia np. imio­na egip­skie; uni­ka­li­śmy nad­uży­cia zna­ków dy­akry­tycz­nych, ale czy­tel­nik za­uwa­ży wszę­dzie pod tym wzglę­dem skru­pu­ły na­uko­we, na któ­re mnie sa­me­mu nie po­zwa­la­ła moja nie­zna­jo­mość ję­zy­ków.

Więk­szość roz­dzia­łów ule­gła grun­tow­nej prze­rób­ce; nie­któ­re przej­rza­no i po­pra­wio­no po­waż­nie. Sta­ran­nie też przej­rza­łem re­dak­cyę mo­ich współ­pra­cow­ni­ków; zresz­tą co do nie­któ­rych dzię­ki uprzed­nie­mu po­ro­zu­mie­niu taka ko­rek­ta sta­ła się zby­tecz­ną. W ści­słem zna­cze­niu współ­pra­co­wa­łem tyl­ko z dwo­ma z tych pa­nów,

Jesz­cze parę słów. Kwe­stye ogól­ne były trak­to­wa­ne w spo­sób zwięź­lej­szy i skon­den­so­wa­ne w §§ 1 i 2. Nie wy­da­wa­ło mi się ko­niecz­nem zwra­cać się do spe­cy­ali­sty w spra­wie re­li­gij lu­dów dzi­kich. Stu­dy­um ogól­ne ich po­ło­że­nia, przed­hi­sto­rycz­ne­go do pew­ne­go stop­nia (na­wet je­że­li ono trwa do dziś) na­le­ży ra­czej do et­no­gra­fii i fe­no­me­no­lo­gii re­li­gij­nej. Nie po­dob­na omi­nąć tej rze­czy w Mato – ryi re­li­gij. Ale są­dzi­łem, że wy­star­czy, gdy sam prze­pro­wa­dzę w tym dzia­le re­wi­zyę mo­jej pierw­szej pra­cy.

Dr. Buc­kley, któ­ry dłu­gi czas był pro­fe­so­rem w Ja­po­nii pod­jął się na­pi­sać § 6 o Mon­go­łach oraz §§ 13 i 14 o Ja­poń­czy­kach co uzu­peł­nia lukę pierw­szej edy­cyi. Roz­dzia­ły o Chi­nach, prócz §' 12, o Tao­izmie zo­sta­ły nie zmie­nio­ne. Za­wdzię­czam jesz­cze temu uczo­ne­mu ame­ry­ka­ni­no­wi kil­ka szcze­gó­łów co do re­dak­cyi § 86 (za po­śred­nic­twem D-ra Leh­man­na).

Roz­dzia­ły o re­li­gii egip­skiej oraz o re­li­giach asy­ro-ba­bi­loń­shiej i syro-fe­nic­kiej do­pro­wa­dzo­no do sta­no­wi­ska naj­now­szej wie­dzy w tym przed­mio­cie. Co do pierw­szej, to pra­ce Ma­spe­ro po­zwa­la­ją nam dzi­siaj przed­sta­wić wy­ni­ki tych ba­dań; co do dru­gich, [o pro­ble­ma­ty do­ma­ga­ją­ce się roz­wią­za­nia są jesz­cze bar­dzo licz­ne a syn­te­za ma­te­ry­ałów gro­ma­dzą­cych się nie­ustan­nie jest być może przed­wcze­sna. Dzię­ki skła­dam po­mo­cy, jaką mi oka­za­li pp. O. H. Lan­ge oraz Dr. F. Je­re­mias, jak­kol­wiek od­mien­ne są ich wy­kła­dy.

Naj­trud­niej­szą dla zro­zu­mia­łych po­wo­dów rze­czą było zna­le­zie­nie spe­cy­ali­sty, któ­ry­by zgod­nie z moim pla­nem mógł roz­wa­żać re­li­gię Izra­ela. Tem bar­dziej wi­nien je­stem wdzięcz­ność pro­fe­so­ro­wi, Va­le­ton, memu przy­ja­cie­lo­wi i ko­le­dze od wie­lu lat; zgo­dził się pod­jąć to za­da­nie i wy­ko­nał je zna­ko­mi­cie. Nie do­wie­rzał­bym w tym przed­mio­cie ani apo­lo­ge­cie, lek­ce­wa­żą­ce­mu kry­ty­kę źró­deł sta­re­go Te­sta­men­tu, ani ra­cy­ona­li­ście, któ­ry­by za­po­zna­wał wy­jąt­ko­wy cha­rak­ter ob­ja­wie­nia izra­el­skie­go. Po­dzie­lam zu­peł­nie po­glą­dy ko­le­gi swe­go pra Va­le­ton, ale nig­dy nie był­bym w sta­nie urze­czy­wist­nić to, na co mu po­zwo­li­ło dwa­dzie­ścia lat pra­cy uni­wer­sy­tec­kiej. Daje on istot­nie hi­sto­ryę re­li­gii, nie za­głę­bia­jąc się w hi­sto­ryę po­li­tycz­ną albo kry­ty­kę źró­deł, choć czu­je­my, jak on je zna do­sko­na­le. Roz­dzia­ły na­pi­sa­ne przez pra Va­le­ton nie­ma­ło war­to­ści na­da­ją dzie­łu.

Nie­mniej dłu­żen je­stem wdzięcz­ność dru­gie­mu ko­le­dze memu z Utrech­tu, p-rowi Ho­ut­sma, któ­ry się za­jął Is­la­mem. Jako fi­lo­log in­te­re­so­wał się on hi­sto­ryą re­li­gii mu­zuł­mań­skie; od po­cząt­ku swej ka­ry­ery na­uko­wej. Do­świad­czo­na jego ręka prze­kształ­ci­ła je­den z naj­słab­szych roz­dzia­łów pierw­szej edy­cyi zna­łem tyl­ko ży­wot pro­ro­ka na je­den z naj­moc­niej wy­cio­sa­nych.

Od po­cząt­ku dr. Leh­mann był moim głów­nym współ­pra­cow­ni­kiem, od wie­lu lat je­stem z nim w sto­sun­ku na­uko­wym, czyn­nym i sym­pa­tycz­nym. Dłu­gie jego stu­dya z roz­ma­itych ga­łę­zi hi­sto­ryi re­li­gij, pod kie­row­nic­twem Faus­bo­elia, Geld­ne­ra, Er­ma­na, Jen­se­na i do­sko­na­ła jego zna­jo­mość bi­blio­gra­fii uczy­ni­ły go szcze­gól­nie zdol­nym do wy­kła­du nie­zmier­nie waż­nych w sze­re­gu wiel­kich re­li­gij – Hin­dyj­skiej i Per­skiej. Po­ma­gał mi też przy re­wi­zyi roz­dzia­łów o Gre­kach. Na­pi­sał w ca­ło­ści nie­mal §§ 103, 104, 105, 108, 109, 113 w któ­rych re­dak­cyi bra­łem udział. By­ło­by do ży­cze­nia, aby dr. Leh­mann, któ­ry, po swej w ję­zy­ku durt­skim na­pi­sa­nej książ­ce o cy­wi­li­za­cyi w Zend-Awe­ście uka­zu­je się tu jako hi­sto­ryk re­li­gij nie za­nie­dbał przy­spa­rzać swych tru­dów dla po­stę­pu na­szej na­uki.

Co do roz­dzia­łów o Rzy­mia­nach – po­prze­sta­łem na re­wi­zyi oso­bi­stej. Pa­ra­gra­fy 134 – 140 są zu­peł­nie nowe. Trze­ba było uzu­peł­nić luki, do­ty­czą­ce Sło­wian i Cel­tów. Co do § 134 o lu­dach Bał­tyc­kich i Sło­wia­nach, to za­wdzię­czam wie­le p-rowi Uhlen­bec­ko­wi, memu ko­le­dze Co do Ger­ma­nów to od­daw­na już przy­go­to­wu­ję dzie­ło ob­szer­niej­sze, któ­re sta­no­wić ma osob­ny tom w Hand bo­oks on the Hi­sto­ry of Re­li­gions (ogła­sza­nych przez prof. Ja­stro­wa w Fi­la­del­fii). Wiem tedy le­piej niż kto­bądż jak to trud­no dać stresz­czo­ny ob­raz da­ne­go przed­mio­tu. Ale po­nie­waż re­li­gia ger­mań­ska zaj­mo­wa­ła bar­dzo skrom­ne miej­sce w hi­sto­ryi ogól­nej – mu­sia­łem mó­wić krót­ko.

Obyż ta nowa edy­cya Hi­sto­ryi Re­li­gij, dla któ­rej nie oszczę­dzi­li­śmy żad­ne­go wy­sił­ku, mo­gła za­cho­wać daw­nych przy­ja­ciół i po­zy­skać no­wych. Jako wier­ne stresz­cze­nie fak­tów – książ­ko ta być może od­da­ła pew­ne usłu­gi. Dzię­ki mym współ­pra­cow­ni­kom, za­cho­wa też swe sta­no­wi­skoJA­PO­NIA.

(Nap… dr. Edm. Buc­kley z Chi­ca­go).

§ 13. UWA­GI WSTĘP­NE.

Ja­poń­czy­cy po­cho­dzą od dwóch hord mon­gol­skich, któ­re w VI – V oraz II – I w. przed Chr. wy­pły­nę­ły z Ko­rei dla opa­no­wa­nia Ja­po­nii. Dru­ga gro­ma­da pod­bi­ła pierw­szą, a pier­wot­ni miesz­kań­cy tych wysp, Aino­wie, ode­pchnię­ci na pół­noc wy­spy Yeso, wy­mie­ra­ją po­wo­li. Oprócz krwi aino­skiej w Ja­poń­czy­kach jest też nie­ma­ło krwi ma­laj­skiej, któ­ra za­le­wa­ła wy­spy od po­łu­dnia.

Od III w. po Chr. cy­wi­li­za­cya chiń­ska roz­sze­rzy­ła się stop­nio­wo po Ja­po­nii, a w V upo­wszech­nił się Bud­dyzm, któ­ry po­chło­nął sta­rą re­li­gię na­ro­do­wą Szin­to. Na­wró­ce­nie przy­spie­szy­ła sek­ta Ry­obu, któ­ra bo­gów Szin­to uwa­ża­ła po­pro­stu za roz­ma­ile prze­ja­wy wiecz­ne­go Bud­dy. Ry­obu pa­no­wa­ła w Jap… aż do r. 1700. W owym cza­sie na wzór chiń­czy­ka Tshu-ki, ucze­ni ja­poń­scy za­czę­li ba­dać sta­ro­żyt­ną re­li­gię na­ro­do­wą i w r. 1868 Szin­to zo­sta­ła przy­wró­co­na jako re­li­gia pań­stwo­wa.

Naj­star­sze do­ku­men­ta co do re­li­gii Szin­to za­wie­ra księ­ga sta­rych hi­sto­ryj, Ko­zi­ki. W r. 712 po Chr. zre­da­go­wa­no osta­tecz­nie tę księ­gę z ten­den­cyą utrwa­le­nia praw ce­sa­rza.

Oprócz Ko­zi­ki ist­nie­je też Ni­hon­gi. nie­co póź­niej opra­co­wa­ne, ale peł­ne wpły­wów chiń­skich, gdy Ko­zi­ki za­wie­ra tra­dy­cye czy­sto ja­poń­skie. Tu nie for­ma­lizm Szu­kin­gu, ale ma­low­ni­cza i na­iw­na w swej nie­przy­zwo­ito­ści pa­nu­je mi­to­lo­gia.

Po­dług K. na po­cząt­ku było nie­bo i zie­mia; po­tem na­ro­dzi­ły się trzy bó­stwa, na­stęp­nie dwa i jesz­cze dwa, wresz­cie pięć par. Imio­na tych dwa­na­ścior­ga świad­czą, że mamy tu wcie­le­nia abs­trak­cyj. Nie – któ­re tyl­ko mia­ły swój kult, ale i te od­daw­na są za­po­mnia­ne. Uczo­ny Kur­ne sta­rał się wy­ka­zać, że naj­wyż­szy z tych bo­gów byt iden­tycz­ny z chiń­skim Tien i że pier­wot­nie byt to je­dy­ny bóg ja­poń­ski: do­wo­dze­nia te są chy­bio­ne. Ostat­nia para bo­gów – Iza­na­gi i Iza­na­mi prze­trwa­ła w mi­to­lo­gii i w kul­cie. Wstrzą­snę­li oni wo­da­mi oce­anu za po­mo­cą włócz­ni (phal­lus); woda opa­da­jąc z ostrza stwo­rzy­ła pierw­szą wy­spę Ona­go­ro-phal­lu­so-kształt­ną. Para za­czę­ła wów­czas Krą­żyć do­ko­ła słu­pa nie­bie­skie­go (jesz­cze phal­lus) i stwo­rzy­ła resz­tę wysp ja­poń­skich – jako też i nie­zli­czo­ne bogi. Po śmier­ci swej mał­żon­ki Iza­na­gi od­wie­dza ją w pie­kle. Tu z le­we­go oka wy­do­by­wa on bo­gi­nię słoń­ca – Ama­te­ra­su, z pra­we­go zaś – boga księ­ży­ca, z nosa – Su­sa­no, boga desz­czu i bu­rzy. Su­sa­no nisz­czy kraj (wy­le­wy), Ama­te­ra­su ucho­dzi do ja­ski­ni (ciem­ność okre­su desz­czów). Po­czem Su­sa­no za­bi­ja bo­gi­nię Tsuyn (zie­mię), z cze­go ro­dzą się zbo­ża. Wresz­cie za­bi­ja smo­ka i z jego ogo­na robi miecz. Na­stęp­ca jego Oku-ni­muszt, bóg księ­ży­ca – umie­ra i zmar­twych­wsta­je (fazy księ­ży­ca): za­bi­ja swych 80 bra­ci (gwiaz­dy). Sa­ru­ta-hiko – bóg pio­ru­nów stał się bo­giem ulicz­nym i phal­licz­nym. Waka na Tama – du­chy od­ręb­ne wy­peł­nia­ją funk­cyę róż­nych zja­wisk zie­mi; Tsuyn (Zie­mia) naj­waż­niej­sza z tych bo­gi­nek. Wszę­dzie są po do­mach ma­lut­kie po­sąż­ki Zie­mi; zo­wie się ona tu­taj In­a­ri.

Zim­mu-Ten­no, pierw­szy ludz­ki ce­sarz ja­poń­ski, wy­pro­wa­dza swój ród od bo­gi­ni Ama­te­ra­su; wnuk bo­gi­ni przy­był z nie­ba (z Ko­rei) na wy­spę Kyu-syu. Izu­mo zaś, po­to­mek Su­smio, zwy­cię­żo­ny przez Mi­ka­da – ze­szedł w pod­zie­mia i zo­stał kró­lem świa­ta " rze­czy nie­wi­dzial­nych" t… j… ukry­tych przed kró­lem zie­mi. I w okre­sie Bud­dy­zmu Su­sa­no czczo­ny był jako bóg ży­cia przy­szłe­go. Prócz Mi­ka­da, nie­ma­ło ro­dów szla­chec­kich i ka­płań­skich, wią­za­ło swe po­cho­dze­nie z po­sta­cia­mi mi­to­lo­gii.

Tu Ko­zi­ki opusz­cza mity na­tu­ry i prze­cho­dzi do le­gend i po­dań dzie­jo­wych.

Prze­cho­wu­je się w róż­nych for­mach kult ognia; kult amu­le­tów sek­su­al­nych; kult nie­któ­rych drzew np. sa­ka­ki (cley­era ja­po­ni­ca); kult zwie­rząt jak np. ko­gu­ta – po­świę­co­ne­go słoń­cu, lisa – pośw. bo­gi­ni zie­mi, szczu­ra – pośw. bogu bo­gac­twa, W świą­ty­niach bywa ho­do­wa­ny bia­ły koń, a u wrót sto­ją psy ka­mien­ne; w kumo czczą węże. Nad­to ist­nie­ją cho­chli­ki zło­śli­we (Oni) i ge­niu­sze na­tu­ry (Teu­gu lub Tem­bu).

Kult przod­ków jest za­rów­no do­mo­wy jak i pu­blicz­ny, ale dzię­ki wpły­wom Bud­dy­zmu – mniej roz­wi­nię­ty niż w Chi­nach. Szer­szy na­to­miast kult bo­ha­te­rów: sły­nie tu Su­ku­na-Kiko – bóg cy­wi­li­za­tor, bóg me­dy­cy­ny. Ten­żin-Sti­ma jest bo­giem ka­li­gra­fii: je­st­to wła­ści­wie je­den z daw­nych mi­ni­strów. Ha­khi-Man-San jest bo­giem woj­ny (jest to ce­sarz Od­zi­ni. Czę­sto kult he­ro­icz­ny mię­szał się z mi­tem przy­rod­ni­czym np. w ro­dzie kró­lew­sko-ka­płań­skim Sen­gi, ży­ją­cy na­czel­nik ro­dzi­ny, któ­ra się wy­pro­wa­dza z Ama­te­ra­su i Su­sa­no, aż do r. 1868 uwa­ża­ny był za boga pod na­zwą Iki-gami t… j… bóg ży­ją­cy.

Niż­szych bo­gów li­czą koło 800 my­ry­ad; zo­wią się oni Kami to zna­czy "wyż­sze" (w sto­sun­ku do świa­ta): cia­ła nie­bie­skie, ka­mie­nie, ro­śli­ny, zwie­rzę­ta, ży­wio­ły, na­wet lu­dzie są kar­ni (złe czy do­bre) t j… du­chy, ge­niu­sze.

Ja­poń­czy­cy zo­wią swą re­li­gię Szin­to (wy­raz chiń­ski) albo też Ka­mi­no Mi­chi dro­ga Kami (ku od­róż­nie­niu od dro­gi Kon­fu­cy­usza i Bud­dy). W re­li­gii tej mamy kuli na­tu­ry, kult przod­ków, kult bo­ha­te­rów. Zresz­tą jed­no z dru­giem się mię­sza: bo­ha­te­ro­wie po­cho­dzą od ży­wio­łów, ży­wio­ły przy­bie­ra­ją kształt ludz­ki.

Dok­try­na kami uczy, że Ja­poń­czyk po­wi­nien słu­chać Mi­ka­da i iść za po­pę­dem swe­go ser­ca, a po­nie­waż ser­ce jest do­bre, daje do­bre rady.

§ 14. KULT I CE­RE­MO­NIAŁ.

Yen­gi­shi­ki czy­li ko­deks ce­re­mo­nia­łu – uło­żo­ny był po­dług sta­rych źró­deł w 927 r. na­szej ery. Jest tu ob­rzę­dów 27; cha­rak­ter ich bar­ba­rzyń­ski. Nie­ma tu wła­ści­wych mo­dlitw, ale li­tur­gia wska­zu­je po­bud­ki ofiar, zwy­kle w ce­lach ko­rzy­ści ziem­skich. Wy­ją­tek sta­no­wi oba­rai. ofia­ra wyż­sze­go stop­nia. Jest to ry­tu­ał naj­bar­dziej sza­no­wa­ny: tekst wy­li­cza róż­ne grze­chy i do­da­je, że gdy ka­płan wy­gła­sza pew­ną mo­dli­twę, wy­ko­ny­wa pe­wien ob­rzęd i skła­da pew­ną ofia­rę, Kami nie­ba i zie­mi go sły­szy, zaś Kami rze­ki, mo­rza i t… d… grzech uno­si. Ofia­ra po­le­ga na­tem, że roz­ci­na­ją trzci­nę, na cien­kie pa­ski i rzu­ca­ją je w są­sied­nią wodę.

Uro­czy­sto­ści re­li­gij­ne przy­pa­da­ją 1 – 3 Stycz­nia – na Nowy Rok; 4 Lu­te­go – mo­dli­twa o żni­wa; 15 Czerw­ca – świę­to du­chów po­krew­nych fa­mi­lii ce­sar­skiej; 15 Wrze­śnia – świę­to doj­rza­ło­ści zbóż; 23 Paźd… – świę­to żniw. Dwa razy do roku 30 Czerw­ca i 31 Grud­nia –

świę­to oczysz­cze­nia, na któ­rem czy­ta się oba­rai. Nad­to świę­ci się od cza­su do cza­su Ka­gu­ra, ce­re­mo­nia po­kut­na na cześć któ­re­goś z bo­gów. Przed­mio­tem ofia­ry są: ryt, ryby, dzi­czy­zna, piwo, owo­ce, ja­rzy­ny, woda.

Ka­pła­ni Szin­to mogą się że­nić i zmie­niać za­wód; funk­cyą ich za­zwy­czaj jest dzie­dzicz­na, a nie­któ­rzy wy­pro­wa­dza­ją swój ród od sta­rych bo­gów i bo­ha­te­rów. Ko­sty­um spe­cy­al­ny no­szą tyl­ko w cza­sie służ­by bo­żej. Jako ka­płan­ki słu­żą ich cór­ki, do­pó­ki nie wyj­dą za­mąż.Świą­ty­nie zda­je się pier­wot­nie na­le­ża­ły do kul­tu przod­ków; po­czem wnik­nął tu kult na­tu­ry. Wy­raz Miya zna­czy ra­zem: świą­ty­nia i pa­łac, jak Kami zna­czy bóg i ksią­żę. Świą­ty­nia do dziś prze­cho­wu­je for­my daw­ne­go domu bar­ba­rzyń­ców. Kolo sank­tu­ary­um jest sala dla wier­nych, cy­ster­na z wodą świę­co­ną, ka­plicz­ki dla róż­nych bo­gów, la­mus dla ofiar, plat­for­ma do tań­ca, staj­nia dla ko­nia świę­te­go i t… d. Świą­ty­nie zwró­co­ne są na wschód, wy­jąw­szy Oku – ni­nu­shi, zwró­co­nej na za­chód. Naj­sław­niej­sze są świą­ty­nie w Ise i Izu­mo. Sant­ku­ary­um skła­da się z dwóch izb: izba we­wnętrz­na jest za­mknię­ta i za­wie­ra "przed­sta­wi­cie­la dusz" t… j… miecz, zwier­cia­dło, or­na­ment ka­mien­ny (nta­ga­lanm) i inne rze­czy; cza­sa­mi po­dusz­ka, ile że ta izba uwa­ża się za miesz­ka­nie boga. Przed­po­kój jest otwar­ty i słu­ży dla Go­hei t… j… dla ob­la­cyj wyż­szych. Sym­bo­lem boga nie jest po­sąg, ale Go­hei. Go­hei robi się ze wstą­żek bia­łe­go pa­pie­ru, za­wie­szo­nych na żer­dzi. Pa­pier ten znów wy­obra­ża ofia­rę płót­na, któ­re za­wie­sza­no na drze­wie. Dzi­siaj jest to znak ab­so­lut­ne­go pod­da­nia się bó­stwu

(ha­ra­ibei – ofia­ra oczysz­cze­nia). W ostat­nim ra­zie Go­hei uwa­ża się jako sie­dzi­ba bó­stwa – shin­tai "cia­ło boże".

Każ­da ro­dzi­na ja­poń­ska po­sia­da ta­blicz­kę świę­tą, kur­ni, za wy­jąt­kiem pew­nych sekt bud­dyj­skich. Na ta­blicz­ce ma­leń­kie szu­flad­ki: w jed­nej amu­let pa­pie­ro­wy, sym­bol bó­stwa; w dru­giej – Go­hei; w trze­ciej małe li­gu­ryn­ki bo­gów szczę­ścia. Ta­blicz­ka otrzy­mu­je ofia­ry i co wie­czór pali siej przed nią lamp­ka.

Do obo­wiąz­ków ja­poń­czy­ka na­le­żą piel­grzym­ki do miejsc świę­tych: tą dro­gą zdo­by­wa on so­bie szczę­ście i po­wo­dze­nie.

W Ja­po­nii nie spo­ty­ka­my nic w ro­dza­ju chiń­skie­go Faig-Shui, coby po­wstrzy­my­wa­ło roz­wój na­ro­du i jego po­stęp. Prak­ty­ki ma­gicz­ne są sze­ro­ko upra­wia­ne. Amu­le­ty z pa­pie­ru i in­nych ma­te­ryj są po­wszech­nie no­szo­ne. Prak­ty­ku­je się cnvo­ute­ment; fi­gur­ki po­dob­ne uży­wa­ją się i w ob­rzę­dach oczysz­cze­nia. Zna­ne też są in­kan­ta­cye za­kli­naw­cze. Ryż i sól, Go­hei i Sake są uży­wa­ne przy oczysz­cze­niach zwy­kłych.

Me­to­dy wró­że­nia były roz­ma­ite: na spo­sób chiń­ski z łu­ski żół­wiej, z pa­lo­nych ło­pa­tek je­le­nia, ze słów prze­cho­dzą­cych na uli­cy ("wróż­by ulicz­ne"). W ra­zie bi­twy czy ło­wów pierw­sza wy­pusz­czo­na strza­ła była pro­ro­czą. Sen byt rów­nież mo­ty­wem wróżb i wy­kła­dów. Zdol­ność wró­że­nia zdo­by­wa­no dłu­giem ćwi­cze­niem w eks­ta­zie; wróż­bi­ta w sta­nie ka­ta­lep­syi uśpio­ny prze­ma­wia wów­czas, jak­by sam był Kami.

Daw­ne­mi cza­sy umar­łe­go 8 dni prze­trzy­my­wa­no w domu; da­wa­no mu ja­dło i na­pój; cho­wa­no go po nocy, twa­rzą na pół­noc. W gro­bow­cach miesz­czo­no żyw­ność, ubra­nie, róż­ne przy­rzą­dy, broń, ko­nia i słu­gę; za­miast ży­we­go ko­nia i nie­wol­ni­ka w póź­niej­szych cza­sach skła­da­no po­dob­ne fi­gu­ry z gli­ny wiel­ko­ści na­tu­ral­nej.

Ko­lo­ry świę­te są: czer­wo­ny i bia­ły. Licz­ba świę­ta – 8.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: