- W empik go
Historya serca i rozumu (uczucia i wiedzy): Część 1-2 rękopis pośmiertny. - ebook
Historya serca i rozumu (uczucia i wiedzy): Część 1-2 rękopis pośmiertny. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 596 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WIDOK ŚWIATA. ZASTANOWIENIE SIĘ NAD CZŁOWIEKIEM.
Patrzę dziś w dzieje; człowieczeństwa słowo
Dziwnie rozdarte na jąkań syllaby!
O święte dzieje wielkich chwil tych ludów,
Gdzie pierś człowiecza jako Boża księga
Odbija dzieje wszechmocnością cudów,
Gdzie Bóg i ludzkość jeden łańcuch sprzęga.
Jordan, fantazia drammatyczna p. An. Sowę.
Nie masz chwilki życia bez myśli, bo myśl, duch, Niestworzoność zawsze i wszędzie w stosunkach doczesnych się przebija. I w tej chwili kiedy to piszę nad wąwozem wśród krzewiny, gdy na łonie natury oddycham pełnemi piersiami, pełniejszą jeszcze myślą, uczuciem tchnie dusza moja. Przedemną obrazy, a we mnie myśli, tak odpowiednie tym obrazom, jak duch naturze. Przedemną w milowej przeszło dali, w głębi wąwozu, złocą się kopuły cerkwi, a na tych cerkwiach podwójne krzyże Carogrodu! Bieli się stolica Garów, i gmachy i wieże, a na tych wieżach, czarne, dwugłowe po Paleologach orły Carogrodu. Nad białym grodem, to słońce świeci, to się niebo chmurzy, bałwani, jakby się rozprute chmury porwały na szmaty, i znów się wypogadza, przejaśnia, a wełniste obłoki rozpostarte jak białe runo, jak płaszcz, z wilgoci tkany, spięły od wschodu dwie szmaragdowe chmurki na przecudnem tle błękitu. Białawe obłoczki spłakane deszczem, nabrzmiałe wilgocią, wyglądają jak wyspy białego piasku, jak śnieżne góry. To białe życie człowieka wezbrane winą. Ten nieskończony Ocean błękitu, to może tło wieczności ubarwione rozmaitością życia, życia stałego tylko na chwilę jak te chmury, obłoki, a z resztą zmiennego, nikłego, pełnego jednak wdzięku, nawet w swych rozpraszających się smugach chwilowego istnienia. O nie!… morze błękitu, to nie tło wieczności, bo cóżby to była za wieczność stworzona równo ze słońcem? czemże ta nieskończoność będzie kiedy zagaśnie słońce, a Duch Boży świat ożywiać przestanie, i barwić nieskończoność doczesnym błękitem?… To raczej świat, ludzkość, dzieła stworzenia, ujęte w odwiecznych prawach swojego bytu, na tle których tyle chmur nieszczęścia, obłoków dumy, tyle złego w chwilowem przejściu przez życie.
Wątpią o prawach odwiecznych ludzie małej wiary, słabej głowy, poglądając na ulotnione z ziemi wyziewy, na maleńki widnokrąg życia, co jest ledwie tysiączną, milionową cząstką, kropką, na widnokręgu ziemi, a i tu obłoki nabrzmiałe ziemską wilgocią, są najczęściej li częścią, i zalegają tylko nie wiele wzniesione nad padoł ziemski przestrzenie, zalegają dziś, jutro, a może się do jutra jeszcze wypogodzi. Dla czegóż podczas chmurnej jesieni, przebijając duchem zatoczone grubą mgłą niebo, domyślasz się wypogodzonego gdzie indziej błękitu, i tak ci luba, tak ponętna myśl: że w innej stronie jaśniejsze niebios przestrzenie? Dla czego? Bo miło przeczuwać, bo trzeba, i chce się wierzyć w stałe, niezmienne, odwieczne ustawy, wśród świata zjawisk. Gdy burza, kiedy chmury widnokrąg, w którym żyjemy, zatoczą, to konieczna wilgoć żywota, co wyparowała z łona ziemi, i unosi się nad nami, by deszczem, rosą nieba, piorunem wreszcie ożywić powietrze życia.
A to słońce? Nie patrzysz na nie, a oświeca cię. Zakryte nawet chmurami, rozlewa wszędzie światło i ciepło, swoje. Zwróć ku niemu oko, a olśni cię. Nie obraz-że to Boga jedynego, który wysoko jak to słońce, który głęboko jest, bo w naszej duszy, w rdzeniu wszechistnienia, w niebiosach! Obraz to zaiste, cień cienia, napomknienie dalekie. W życiu człowieka napomknień tyle, tyle pomysłów; budzą zjawiska przemijające, budzą tyle myśli nie z tego świata, a jednak dla świata. Bo i na cóżby je Bóg zesłał na ziemię? To zesłanki Nieba, biedne, osierocone, jak my na tej ziemi, a jednak konieczne dla tajemnego powabu, uroku, niewymownego wdzięku rozlanego w dziełach stworzenia, które Bóg rozpostarł jako podnóże swojej potęgi i chwały, po obszarach istnienia, rozwinął i porozwieszał w przestrzeni i czasie, jako szatę swoją, szatę niezszywaną.
Wzbijaj się myśli ku ogólności, by ogarnąć całość' stworzenia. Bujaj po niebie ducha, jak chmura oderwana od ziemi, dla skrapiania jej deszczem rzęsistym, lub ożywnym pokarmem rosy. Odrywaj się wolo! niech się i uczucie odrywa od namiętnostek samolubstwa i nikczemności; niechaj się nie przywiązują do złego, do prochu i pychy. Myśli moja! chmuro moja! przewodni obłoku Izraelitów na puszczy, obłoku mędrców w wędrówce do żłobu Boga-Człowieka, jasna i świetna gwiazdo zbawienia! myśli moja! duchu mój, tyś arką przymierza rozumu i wiary, zesłańcem Nieba, zwiastunem przyszłości, przeszłości prorokiem, prawdziwą muzą natchnienia.
Boże Natury! święte są prawa Twoje w najdoskonalszem dziele rąk Twoich, w najświętszej Księdze na ziemi. Błagam Cię Ojcze! jak dziecię o natchnienie prawdy na początku hymnu stworzenia i pieśni żywota; bo Stwórca tylko dla niestworzonego ducha, muzą natchnienia, najlepszym Ojcem Stworzenia.
Bóg życia tchnie życie w niezliczone twory,
Chce tylko jak Ojciec od dzieci pokory.
A za ich miłość daje im świat cały:
To słońce niebieskie, te pereł kobierce,
I szczęściem Aniołów napełnia ich serce,
I mieści przy tronach, czci wieków i chwały.
A. Zdziarski.
Piękny jest świat w dziełach Bożych rozwijający się coraz doskonalej, żywiej. Niebo i ziemia (mówi Pismo) chwalą Pana Zastępów przez niepojętą doskonałość swoją. Ale stokroć piękniejsze, doskonalsze życie, zajmujące się w człowieku, który z resztą, żyje, jak cała natura, żyć musi jak proch, roślina, zwierze. Ma on w sobie, potrzeby, przed sobą świat, a to go wprawia w ruch bezustanny od kolebki do grobu; jestto pęd wody unoszący nas ze sobą, jak ziemia w swym wiecznym obiegu, jak owa Wszechmocna siła ciążenia powszechnego, od której się nic nigdzie i nigdy wyłamać nie może. Są to prawa konieczne.
Gdyby Stwórca chciał nas mieć tylko wykonawcami prostymi tych odwiecznych praw świata, nie dałby nam wolnej woli w działaniu. Wszystkoby wtedy szło w dziejach ludzkości, jak w biegu świata fizycznego, gdzie wszystko jest konieczne. Kamień się kruszy i na dół spada, kwiat więdnieje i usycha, ciało słabnie i umiera. W bytach życia ludzkiego widać co innego! Duch dany człowiekowi z wysoka, ciągle go wznosi ku górze, czyni go małym Twórcą na ziemi, a raczej w kółku życia, gdzie na wzór wielkiego świata, wyrabia się świat mały. Twórczem narzędziem człowieka jest duch, odlewający się w całej pełności życia, przez rozumną i wolną wolę, i dla tego to w życiu ludzkiem widzimy wyższą potęgę stworzenia: tu konieczność i wolność, w grze walki składają niebieską muzykę, harmonię życia.
Za granicą tej harmonii rozciąga się tajemniczość niepojęta, przeczuwana jedynie całem życiem człowieka t… j… duchem niestworzonym, zawarowanym stworzeniem na polu ziemskiego żywota. Tajemniczość ta nazwana, lecz nie znana, ta konieczna pierwsza przyczyna świata i człowieka jest BÓG ON, alfą i omegą Stworzenia, początkiem i końcem wszystkiego, a to wszystko razem wzięte nie jest Nim jeszcze, to dzieło Jego nie jest Nim jeszcze, jak dzieło Autora nie jest Autorem, ale objawieniem Najwyższej Mądrości Bóstwa. Dla tego to człowiek, całostka odbijająca w sobie świat cały, poznawać tylko może, myśl Bożą w celowości świata, a przerabiając myśl w życie, za najwyższą zagadkę to na ziemi uważa. W największem wzniesieniu ducha, człowiek urzeczywistniając najśliczniej zesłannictwo swoje, obejmując całą ludzkość, świat cały, przeszłość i przyszłość, w zachwycie ducha, wie że sobie nie wystarcza. Od urodzenia walczy ze światem przedsobnym, podnosi się i upada na przemiany, a z tego dualizmu wznieść się pragnie do uznania w sobie jedności; na morzu życia, na tym Oceanie bez granic, nauka, doświadczenie jest dlań sternikiem, przed nim prawa natury i doświadczenie wieków, ogromne bogactwa natury, i niewyczerpane skarby ducha.
Szuka prawdy w naturze i wątpliwości toczą go, swawola kołysze, nauka jest tylko zaraniem prawdy, jutrzenką życia.
Szuka prawdy w myśli, i zamiast słońca, widzi czerwieniącą się łunę w dymie obłoków, bo nic samą myślą żyje człowiek.
Prawda leży w naturze i duchu, czyli naturze duchowej, w dziejach ludzkości, każde pytanie winno być rozwiązane na drodze tych dziejów, bo inaczej nie będzie słowem życia. Stwórca, objawił mądrość w ogóle Stworzenia, nietylko w naturze samej, lub w samej myśli. Myśl i natura jedno są, jak forma i tworzywo, jak duch i ciało – jednym człowiekiem. Prawdy więc ogólnej, powszechnej, a zatem koniecznej, potrzebnej dla wszystkich, szukać potrzeba w ogóle dla wszystkich dostępnym, objawionym, rozlanym wszędzie przez swoją pospolitość.
Inaczej prawda nie będzie ogólna, konieczna, dostępna; nie będzie to prawda, ale oman, cień prawdy…..
Natura jest szatą stworzenia, obłogiem myśli, smugiem, na którym się rozłożył duch, i unosi się jak mgła poranna, jak modlitwa poranna ku Stwórcy, przez co świat opływa namaszczeniem prawdy, dobra i piękna. Dla tego to sama ziemia, cząstka świata powszechnego, przedstawia widok wspaniały, przemawiający do duszy.
Człowiek z rozwiniętem uczuciem, widzi w niej myśl Bożą, wcieloną w ten szereg doskonałości, co się stopniowo zajmuje coraz wyższem życiem i unosi się, ulata coraz wyżej, niby wonne kadzidło, w świątyni bez granic, bez końca….. W tej to stopniowości, w tem to wzniesieniu się od prochu ziemi, do najpiękniejszych kształtów, barw i niepojętego ciał niebieskich ogromu, od siły ciężkości do siły żywotnej świata organicznego, tkwi pojęcie tej tajemniczej Mądrości i Wszechmocy, której wola rządzi światem, a niepojęte wyroki powodują dziejami ludzkości.
Jakaż tu wszędzie harmonia! Rośliny powstają, gdy już świat nieorganiczny przygotował dla nich ziemne łożysko ze swego ciała, pokarm ze swoich wnętrzności. Istoty żyjące, unoszą się po płynnych żywiołach ziemi, lub spoczywają na pięknym i miękkim roślin kobiercu, pod ich cieniem, pijąc to samo powietrze, tę samą wodę co i rośliny. Człowiek jako ulubione, najukochańsze dziecię natury, jest panem zwierząt, roślin i ziemi, jest głową widomą stworzenia. Treść to widomego świata; ciężki jak bryła ziemi, mieści w sobie życie roślinne i zwierzęce, a potem oddaje ciało ziemi, z której się począł, bo proch, jako niemy dobytek Stworzenia, jest własnością ziemi – czyn tylko własnością człowieka, ludzkości.
Dzieła Stworzenia od najprostszych wznoszą się do najbardziej złożonych: w roślinach i zwierzętach podziwiamy cudowną tkankę niepojętej delikatności, gdzie niewiada czemu dziwić się więcej, czy tej ślicznej całości cudnego organizmu, czy organom włoskowym, czy bułeczkom płynu, co we krwi naszej rozdrobniły się do nieskończoności, i giną jak atomy niepojętej małości, nawet przed uzbrojonem okiem. Lecz pocóż się puszczać w cały ogrom i rozmaitość Stworzenia? Wystawmy sobie naj – mniejszą okruszynkę odwianą od proszku, okruszynę, która się żadnym w świecie sposobem rozłożyć nie da, rozpaść nie może na nic drobniejszego. Jakiejże trzeba potęgi na jej Stworzenie? Nie pojmujemy tego, pojmujemy tylko, że się samo nic stworzyć nie mogło. Próżne jest podziwienie tych światów bez granic, bez końca, tych cudownych istot organicznych, i rozmaitości nieorganicznego świata. Kto mógł proch stworzyć z niczego, temu niczem wszystkie światy, dla tego wszystko co jest, jest jakby nie było. Wszystko przez Stwórcę jest, t… j… wyprowadzone zostało z niczego: jestto prosta, skromna, potulna wiara prostaczka i mędrca, nie mędrca wśród stosów ksiąg, i loicznych formułek sylogizmów, w pajęczej przędzy metafizyki; ale mędrca życia, męża ducha, t… j… uczucia, myśli i czynu. Byt stworzony t… j… najdoskonalsza harmonia ducha i tworzywa, jest wszystkim, a czy milionowych światów, czy jednego proszku, to mało znaczy dla siły, która to wszystko wydała, a której nic nie ogranicza. Pojęcie Boga t… j… koniecznej a najwyższej przyczyny wszystkiego, tak jest wysokie, że kto nie pojmuje Istoty Najwyższej najgodniej, t… j… najodpowiedniej naturze ludzkiej – bluźni.
Byt warunkowy t… j… zawarowany pierwszą przyczyną (stworzony) jest to nieskończoność wcielona, świat jest tryumfem, chwałą a przytem tajemnicą Stworzenia. Niebo i ziemia (mówi Pismo) są chwałą Pana zastępów. Wierzmy katechizmowej myśli, że Pan Bóg stworzył świat, dla tego, że mu się tak podobało, a co się podobało Najwyższej Istocie, było godne Najwyższej Mądrości Wszechświata, równie godne, jak owa niepojęta Niestworzoność, byt bezwarunkowy, co się odbija we wszystkich podaniach religijnych, w Chrześciańskiem pojęciu Boga.
Powstawanie na doczesność, materyą, jest przynajmniej takiem bluźnierstwem, jak bezbożność, jeżeli nie większem, zwracając uwagę na bezpośredniość, i że tak powiem, dotykalność, konieczność natury, wiarę w świat przemawiającą tak wyraźnie, dobitnie i jasno do naszego przekonania. Ta to właśnie konieczność, nadaje światli całą godność, a ciała, a żyjące stworzenia i ludzie dopełniają ślicznie przeznaczenia swego, wykonywając prawa konieczności. Konieczność nawet w biednem rozumowaniu człowieka, gra pierwszą i najważniejszą rolę, a co się tyczę pierwszych przyczyn, jest podobno alfą i omegą naszej mądrości. Wiara gra ważną rolę w rozwiązaniu najzawikłańszych, bo ostatecznych zagadnień życia. Konieczna w życiu każdego człowieka, wszystko tłomaczy, tłomaczy całem przekonaniem, rozumieniem całego ducha, wolą, życiem, tym najlepszym syllogizmem rozumowania ludzkiego. Kiedy człowiek zaspakaja potoczne, konieczne, najprawdziwsze, najpowszechniejsze potrzeby życia. W życiu człowieka jest konieczność, i działa wszędzie Żyje on na ziemi, która go wydała i karmi, zanurzony w powietrzu, które go ożywia, i środkuje w sobie siły organiczne świata, bo dostał od natury w udziale przymioty najdoskonalszej organizacyi zwierzęcej; jestto więc Stworzenie najdoskonalsze na ziemi, jestto natura w najwyższej życia organicznego potędze. Z tego, że jest najdoskonalszem stworzeniem, wypada, że powinienby iść za popędem natury, i zaspakajać, jak zwierzęta, wszystkie jej potrzeby.
Jestże tak w istocie? Nie! Człowiek, czy dziki czy ukształcony, w niczem nie zna granic, nie ma więc najpiękniejszego przymiotu zwierząt, a nawet istot nieorganicznych, prawa ograniczającego, instynktu, naturalnej granicy działania. Może nadużywać, i nadużywa. W samem nadużyciu jednak, jest zaród czegoś, czego nie ma w innych stworzeniach: potrzeba oznaczenia sobie granic, miary, oznaczenia się, ograniczenia się, umiarkowania. Rozumujmy sobie jak chcemy, a ograniczyć, umiarkować się koniecznie potrzeba. Czy człowiek to uczyni zaraz, czy aż wtedy, gdy do ostatecznego dojdzie wysilenia, musi się ograniczyć, i to właśnie dowodzi, że natura jego jest wyższa, uduchowniona, przez tę wyższą właściwą mu siłę. Wszystko woła o umiarkowanie chęci, zatem idzie kształcenie uczuć, rozwijanie myśli, uprawa woli. Kogo nie wstrzyma niesmak życia, nadwerężenie sił, ten doszedłszy do ostateczności, wyrzeka się dobrowolnie rozumu, i jest gorszy jak bezrozumne zwierze, bo dąży do samobójstwa zdolności swoich, z własną o tem wiedzą. Od samobójstwa, do pierwszej niespokojności, która wzrusza swem tchnieniem tonie naszego sumienia, przy nadwerężeniu drobiazgowem naszych powinności względem siebie i innych, jest pole dla popisu naszych zdolności.
Swawola więc, jest pierwszym pąkiem przekształcenia konieczności, która jest udziałem niemych stworzeń, powodujących się instynktem. Usposobienie wewnętrzne pokazuje nam, że możemy robić, co chcemy, możemy nawet iść wbrew naturze, zabić siebie. Wolność nieograniczona, jestto przymiot tak konieczny, że bez niego nie pojmujemy człowieka, jak ciała bez formy, bez ciężkości. Tym sposobem tylko człowiek może się wznieść nad zwierzęta, lub stać się istotą najpośledniejszą w świecie, gdy się unikczemnia przez niegodną rozpustę swawoli. Każdy z nas czuje: iż gdyby chciał, mógłby się zabić, a jednak przy zdrowych zmysłach nie zabija się, chociaż mu nikt tego nie broni. Rozumna wolność człowieka właściwie mówiąc leży nie w wyskoku swawoli, ale stosowaniu się do natury. Dla czegóż to? Bo natura wlała w nas chęć zachowania życia i szczęścia, dobrego bytu. Ograniczam się o tyle o ile wymaga konieczność, która prowadzi człowieka do wolności rozumnej, pokazując, że przeznaczeniem jego, niejest z resztą ani ślepa konieczność, ani bezrozumna wolność, czyli swawola. Naturą człowieka jest umiarkowanie, t… j… coś wyższego nad naturę, a nad naturę wyższem być nie może to, w czem się nie mieści natura, jako stopień, doba (moment) stadium rozwinięcia.
Jak siła żywotna w zwierzęciu przekształca magnetyzm i zwierzęcym go czyni, t… j… do wyższej potęgi go wznosi, tak i natura wznosi się, uduchownia, w naturze ludzkiej. Jestto prawda zawiasowa, o której nigdy zapominać nie trzeba, mówiąc o naturze w życiu człowieka.
Dziwna rzecz jak się cudownie kojarzy w życiu człowieka, jego wola z koniecznością natury. Człowiek może się ograniczyć do takiego stopnia, że umiera spokojnie, kiedy tego wymaga konieczność natury. Ileż tu walki? tak zaiste! bo nic przykrzejszego nad myśl stracenia życia dla człowieka. Człowiek rad nie rad, zgadza się jednak na śmierć, kiedy konieczność natury woła. Jestto tryumf wolności rozumnej, doskonała jej harmonia z koniecznością natury.
A kiedy się człowiek poświęca za to, co kocha i ceni więcej nad życie samo, za dobro bliźnich i własną godność, wtedy się wznosi nad samego siebie. Spokojna śmierć i poświęcenie, jest najdroższą ofiarą, bo w najwyższym stopniu ludzkiem, najdoskonalszem wyrażeniem się człowieka. Wtedyto duch nasz przeczuwa snać gorąco, żywo, byt wyższy, niezawarowany doczesnością, i dla godnego przejścia po ziemi, poświęca to, co ma najdroższego – samo życie. Między swawolą i poświęceniem leży pole życia umiarkowanego, ludzkiego.
Czy duch człowieka jest tylko uduchownionym instynktem zwierzęcym, jak instynkt uduchownionem prawem organizmu? Czy ta siła jest własnością materyi rozlaną, w świecie, jak siła żywotna, i wciela się w rozmaite ludzkie postacie? Nikt nie wić! Niepokoi nas myśl taka. I jaż to, co się odrębnym od wszystkich ciał czuję, od swego własnego nawet ciała, mam się rozlać, rozpłynąć po śmierci, w ten ogólny elektrofor życia, ziemię? Nie! to nie podobna. Duch mój jest indiwidualnym, (niepodzielnym) pierwiastkiem Boga, Najwyższej Istoty, a zatem oddzielić się od siebie nie może, jak części ciała, którego siła żywotna przejdzie, i spłynie w ziemię po śmierci, ciało robaki roztoczą, kość spruchnieje, i tarzać się będzie może po ziemi, jak te kości, co się walają pod naszemi… nogami. Na tę myśl, nieraz westchnieniem pierś się rozdyma, a wiara mówi, że duch jest nieśmiertelny, i zmartwychwstanie w doskonalszem wcieleniu, i człowiek odrodzi się w całej osobistości. Człowiek to samo przeczuwa, i nie może temu nie wierzyć, nawet wśród miotających nim wątpliwości. Bo i cóżby wyrażało poświęcenie, jeżeli nie ducha nieśmiertelnego, wyższego nad życie, i dlatego wznoszącego się nad nie w górne krainy, gdzie niestworzona Ojczyzna jego?
Dla człowieka jednak nie dość wiary, bo wiara zawsze jest tylko uczuciem, a uczucie się zmienia, dlatego Opatrzność dała nam rozum i doświadczenie życia. Aby sobie odpowiedzieć z pewnością na pytanie zajmujące nas tak żywo, pytanie najważniejsze i jedyne w życiu, trzeba życia tj. niedość ani rozumu, ani wiary, bo rozum nie poznaje pierwszych przyczyn, wiara bez uczynków jest martwa.
Życie, działanie, wprawienie w grę wszystkich władz naszych, przez harmonijne umiarkowanie ich – oto, co nam roztajemnicza zagadkę życia, prawdę myśli ludzkiej. Gdybyśmy z resztą nic nie mieli na dobie, prócz dopełnienia konieczności praw natury, żyć trzeba, a w życiu ograniczać się, miarkować. Mądrość ani wiara nie mogą być przeciwne naturze i sobie. Wszędzie harmonia przez życie. Żyjmy podług głosu natury, bo ta wzniosła konieczność, nie każe marnować rzeczywistych życia korzyści, ale; stosować siły na siły nasze dla ich gry, muzyki Stworzenia. Kiedy działać potrzeba, zostawmy w zawieszeniu Wątpliwości nasze i niezgodę rozumu z wiarą, co tylko chwilowo trwać może. Złóżmy z serca niepokoje i tłomaczrny przez konieczność rozumną wszystko, bo to najwznioślejsza Mądrość, głosząca prawdy życia, od chatki do tronu, i żyjmy! żyjmy dla zaspokojenia koniecznych potrzeb życia, bo za to odpowiedzialność największa i jedyna czeka nas.
Życie ludzkie – Wiara i wątpliwość – czyn.
Nie mądrość to: mądrym być albo wielkość świata,
Rozumem chcieć ogarnąć: krótkie ludzkie lata,
Gonić w nich wielkie rzeczy, a dać gotowemu
Upływać, podobne jest bardzo szalonemu.
Jan z Czarnolesia.
W życiu człowieka nie jedna władza, chociaż jedna myśl, jeden duch działa, w rozmaitej się jawiając u nas postaci.
To człowiek myśli, to chce czegoś, to czuje coś i tęschni sobie, albo się nudzi. To znów uczucie żywsze przelewa się w uczucie, a wiara je ustala, aby dać jakąś podstawę działaniu. Nieraz głowa pełna rojących się myśli, a jednak śród tego bogactwa i obfitości, człowiek czuje ubóstwo swoje bez uczucia, bo mu równie trudno żyć bez serca, jak bez myśli. Myśl i uczucie całkować się mocą, aby się zrosły i wylały w czyn, owoc woli człowieka. Lecz cóż, kiedy i sam czyn nie starczy do życia, bo to tylko wezbranie życia; co jak wzniesiona fala znowu opada, i znowu się człowiek o czemś zamyślił, zatęschnił do czegoś na nowo. I na cóż mu to życie? By wiecznie działać, myśleć i tęschnić, do uczuć myśli i czynów, by w tem wiecznem krążeniu uznać, że nie tu Ojczyzna jego, że tu tylko wędrówka, przejście do lepszego, doskonalszego, pełniejszego życia. Gdybyś nawet temu przyszłemu życiu nie chciał wierzyć na chwilę to i tak musisz żyć, miarkować chęci, czuć, myśleć i działać, aby dopełnić woli Tego co cię stworzył. Żyj tylko a nie zbłądzisz (1). Prawda jest wszechstronną, a zatem z kąd chcesz, gdzie tkniesz, wszędzie ją napotkasz w życiu, zewsząd ją wy- – (1) Życie, czyn, biorę tu wszędzie w nąjrozleglejszem znaczeniu wyrazu t… j… jako czyn, życie, wypełnione duchem. Ob. Prolegomena Cieszkowskiego str. 86. (Factum i Actum). Dalej na str. 111. pisze Autor: Myślenie absolutne musi wrócić do absolutnego bytu, nie oddzielając się jednak od siebie (nie wyosobniając się, t… j… nie tracąc swojej natury duchownej) i to będzie czyn, działanie obsolutne czyli doskonałe (Thun). "Dla tego (str. 128) zwiastujemy filozofii epokę nową, w której ona, nawet opuszczając właściwy swój pierwiastek i stanowisko (t… j… dobę rozwinięcia) niemniej przeto postępem (rozwinięciem, rozwikłaniem, dojrzałością) ducha się stanie. Filozofia musi się stać stosowną, a jak poezya sztuki zeszła do prozy myślenia, tak i filozofia z wysokości teoryi, na poziom praktyki spuścić się musi. Filozolia praktyczna, albo właściwiej mówiąc, filozofia praktyki – jej najpełniejsze dzia – prowadzisz, i dlatego nie zacieśniaj jej wyłącznością myślenia lub wiary. Żyj tylko, bo wszystko ci wolno; wolno wątpić, nie wierzyć, ale nie żyć nie wolno. Wszystko co nas otacza woła o życie, działanie, czyn, pracę; a najmocniejsze, bo najbliższe przekonanie, konieczność, zniewala do działania, i uświęca pracę. Ale kiedy wśród samego działania opadną ci ręce i mimowolnie nieraz się, zamyślisz o sobie, zatęschnisz, pamiętaj że ta myśl, to uczucie jest równie konieczne, równie rzeczywiste jak na- – łanie na życie i stosunki spółczesne – rozwinięcie prawdy, co najżywszej działalności, jest w ogóle przeznaczeniem filozofji w przyszłości." Przerabianie prawd rozumowych w czyny (das Uebersetzen der Wahrheit vom Denken in das Thun) miałem na dobie kreśląc uwagi nad pomysłami młodego naszego badacza filozofii, jednego z wydawców Przeglądu (Obacz Przeg. Naukowy z r. 1343 Tom I. o Filozofii samorodnej polskiej). Z powodu tychże uwag odebrałem kilka listów prywatnych, już to w obronie młodego filozofa, już przeciwko niemu. Przytaczam dosłownie obronę jego własną: "Jeżeli przez życie rozumiemy życie wyższe, to myśląc żyje się, par excellence, gdyż tam jest razem i uczucie, i wola, tylko ie myśl je owładnęła: Zdaje mi się: że Autor to samo rozumiał."
Redaktor Przeglądu Naukowego w przypisku do mojego rozbioru: Przygotowań P. Szczeniowskiego… wyrzekł także: "Życie bez myśli nie jest życiem," jakbym ja kiedy wyrzekł przeciwne zdanie. Odpowiedź moja zawiera w sobie dowód, że myśl i uczucie są składowemi częściami woli, a tylko prawdziwem, bo najpełniejszem, najpowszechniejszem, a powszechność jest wybitnem znamieniem prawdy. Zauważę tu, że myśl biorę w znaczeniu tylko myślenia, nie ducha w ogólności, a myślenie filozoficzne (Denken) odróżniam od poglądowego i przedstawialnego, czyli rozsądkowego (Anschanen, Vorstellen). Jeżeli tak zwana lewa strona Hegla, jest ostatecznością, przesileniem analizy spekulacyjnej, to filozofia objawienia, która jest żywą syntezą, uznaniem największego faktu w ludzkości, faktu ze znaczeniem światowem, znajduje się w najbliższym związku, z dążeniem życiowem praktycznem, którego Szelling zawsze był i jest podstawcą. Pojęcie bytu (mówi on) nic jest jeszcze bytem, potęgą, a filozofia nietylko jest nauką pojęć (quid sit? Was? Begrieff) ale bym samego zaczerpnięciem (quod sit? Dass. Existens). Czysta nauka rozumowa (die reine Vernunfts Wissenschaft) nie ogarnia jeszcze bytu, chociaż jego treść poznaje, przenika istotę, ztąd potrzeba objawienia.
tuła, co cię otacza, jak praca i umiarkowanie życia twojego. Duch to przemawia wtedy mową dobrze nam znaną, i to jest źródło najpłynniejsze, z którego mędrcy świata, mądrość swoją czerpali na pociechę rodu ludzkiego. Człowiek jest małym światkiem, i nic nad niego nie ma wyższego w całym świecie. Wszystkie władze jego, są to niby naczynia włoskowe rośliny, na prawdobranie (Wahrnehmung), t… j… wciąganie w siebie tej prawdy co jest rozlana w dziełach Stworzenia, jak siła żywotna ciało, ona utrzymuje duszę ludzką. Myśl więc każdy, kto uczuł potrzebę myślenia, a prawda, co już przez samo życie płynęła w ciebie, puści się nową strugą srebrnych wód myślenia, i uczynisz podwójną rozkosz twojego istnienia. Serce nasze pragnie zapełnić czczość uczuć, a rozum czczość wiedzy; skoro obudzi się głód myśli, potrzeba duchowego pokarmu. Zaspakajamy pragnienie serca, napawając się słodyczą bezpośredniego uczucia, bezpośredniego myślenia, dopełniając przeznaczenia naszego. Uznając na czem to dopełnienie zależy, karmiemy rozum. Pierwsza droga prostsza, ale tylko dla nieletnich lub zgrzybiałych, dla najniższych słojów społeczeństwa, tych wiecznych dzieci, w stanie małoletności umysłowej. W pokładach towarzystwa więcej wzniesionych, bardziej oddalono się od bezpośredniości uczucia, myślenia, więcej udeptano ścieszek nieprawości, a zatem z drogi prawdziwej zbić się łatwiej można, i myśl tu świadoma na pomoc idzie. Dziś człowiek, mniej więcej ukształcony, mieć musi przynajmniej ogólne, choć jakie takie pojęcie o przeznaczeniu swojem w spółeczeństwie, a w szczegółach (wyłącznie, specyalnie) poznać to, co mu w życiu potocznem potrzebne będzie. Ogół zawsze idzie mniej więcej za popędem natury, chwyta sercem to, co mu świat podaje, lub mysłem prawdobrania pierwszą lepszą z rzuconych mu prawd, wybiera na zapas do przystosowania, czyto w słowie czy w życiu. Nie każdy jednak przestać natem może i nie przestanie, kto się lubi zastanawiać nad sobą, szukać zasady uczucia w naturze rzeczy. Dla takich i ją to piszę, piszę i dla siebie samego. Nagroda pracy leży w słodkiem uczuciu wewnętrznem, że dopełniam przeznaczenia swojego, jak rolnik uprawiający niwę, jak ogrodnik szczepiący drzewa. Przystępuję do rozwagi natury ludzkiej, a w niej mianowicie do tego, co nas najbliżej obchodzi. W dobrej wierze, w poczciwem przekonaniu radzę, że mogę być pożytecznym i dla innych, a z resztą piszę dla siebie, jak tyle innych myśli, uwag i postrzeżeni Potrzebne to dla zaspokojenia ducha, jak chleb powszedni do życia. To jałmużna ubogiego, pieniążek wdowi, ofiara ciężko zapracowanego grosza, na ołtarzu prawdy i dobrą, powszechnego. Każdy powinien działać dla dobra ogółu, jak umie i przyczyniać się czem może, i ile go stanie, Czego nie możemy, tego ani Bóg, ani ludzie wymagać od nas nie będą.
W życiu to jest najistotniejsze, prawdziwe i wielkie, co konieczne, powszechne, co przenika wszystkie słoje społeczeństwa, co ożywia człowieka, i w głębokiem usamotnieniu śród obcych, i w domowem rodzinnem pożyciu, i śród pracy dla dobra towarzystwa, i śród towarzyskiej zabawy: myśli proste, jasne, uczucia szczere, wola chętna, O! gdybym mogł przelać we wszystkich tg myśl, że urzeczywistnienie dobra ludzkości, przeznaczenia świata, najlepiej się dokonywa przez najdokładniejsze wypełnianie obowiązków względem siebie samego! Rozmaite a najczęściej niezależne od nas położenie w świecie, usposobienie wrodzone, tysiączne myśli, wreszcie okoliczności przypadkowe skłaniają człowieka do zajęcia się tem lubowem. Ten buja w krainie myśli, ów uczuciem ożywia tysiące, ci w pocie czoła pracują na życie, a kiedy przyjdzie chwila Sądu ostatecznego, na dolinie własnego sumienia, nie z myśli, uczuć naszych, zdawać trzeba sprawę przed tym Sprawiedliwym Sędzią., ale z życia, z tego, czego po człowieku ma prawo wymagać sumienie. Wtedy to nie myśli oderwane, nie uczucia, nie praca na chleb, utrzymanie, ale to co jest czysto ludzkie, co tchnęło pobudki myślenia, uczucia i woli odpowiadać będzie, przed tym strasznym Sędzią żywych i umarłych. Nie każdy z nas ma jednakie pole uprawy, ale każdy jedne i te same siły, bo pielęgnuje bóstwo w rdzeniu swojego człowieczeństwa, i jak je piastował, pielęgnował, odpowie. O zaiste! wielki i ten na ziemi, kto żył choćby w swoim przechodzie przez życie nic dla świata nie zrobił; dość że pracował na siebie, a zatem na świat, bo uznał, bo wypieścił swoją duszę, to dziecię Boże, skazane na walkę a najczęściej, cierpienie od kolebki do grobu, na ten padół płaczu. Nasze zajęcia, a raczej położenie w życiu jest (niemożna tego zbyt często powtarzać) rzeczą przypadkową, i nie stanowi treści życia, ale jego szatę. Że ten lub ów zajmuje się uprawą roli, a inny uprawą nauki, nie jest to istotną różnicą; każda praca, każde powołanie w życiu, ugodnia człowieka. W prostaczku i uczonym duch jeden. Wszędzie można być człowiekiem, bo wszędzie otaczający nas świat zjawisk, rozdrażni potrzebami koniecznemi i obudzi siły duszy, a tem samem zaspakajać będzie wieczne dążenie człowieka: uznanie w sobie duchowości pierwiastku Bożego. Człowiek i ludzkość idzie na przód o własnej sile, nie o szczudłach nauki, nie podpiera się pożyczanym z ksiąg, i szkoły rozumem.
Nauka jest rzeczą piękną, ale nie konieczną dla każdego, owszem, każdy ile ma w sobie rozumu, tyle go w książkach znajdzie, powiedział Russo, i dobrze powiedział. Książka i szkoła rozumu nie uczy; daje tylko wiadomości; tak ziemia zdrowia nie da człowiekowi, tylko chleb i lekarstwa dla podtrzymania zdrowia i życia. Nauka jest tylko napomknieniem, a z resztą Opatrzność zostawia nas własnej naszej wielkości i siłom. To jest dążenie wprost życiowe. Z drugiej strony, wszystkie władze człowieka pojedynczo brane, mają byt udzielny, pragną się ostać same przez się, i w tej odrębnej samodzielności, potrzebują zaspokojenia tych nowych potrzeb. Rozum szuka prawdy, dla zaspokojenia wrodzonej mu ciekawości, uśmierzenia powstających wątpliwości, słowem, dla odszukania zasad stworzonego świata zjawisk. Kiedy potrzeba rozumu wzniosła niejako rusztowanie prawdy, uczucie pragnie świat odwzorować, wcielić zasady w doczesne postacie. Nauki więc i sztuki, wyłoniają się na zewnątrz, jak wyspy z oceanu wód morskich, jak nowe kłęby szerzącego się po żagwiach żywota ducha, a to dla zaspokojenia nowych potrzeb już wykształconego człowieka. Jak życie koniecznem było, bo tęschniła doń cała natura, i zająć się pragnęła tą pojętnością, coby ześrodkowała w sobie celowość świata, tak nauki i sztuki powstać musiały, bo tęschnił do nich rozum, tęschniło uczucie. Człowiek zawsze usiłuje się wyrazić na zewnątrz, wyrazić się w świecie dobytkiem cząstki jego (mienie), zasłużeniem na potwierdzenie, uświęcenie swoich działań w przekonaniu innych (imię). W nauce wylać pragnie myśli, wynurzyć uczucia dla dobra bliźnich. Natem stoi postęp i doskonalenie się, a raczej rozwijanie się, dojrzewanie, rozwój ludzkości.
Potrzebą więc ducha jest tworzyć, jak ciała pracować, a rodzaj pracy położenie oznacza. W każdym razie pracownik starać się powinien dopomódz, czy to naturze w wydaniu owoców i przekształcaniu surowego materyału, czy prawdzie w zdjęciu, zebraniu jej z drzewa życia t… j… wyświeceniu w naturze i wierze historycznej (dziejach ludzkości). Kmiotek i badacz tu równi; bo oba czują potrzebę nieodbitą, nieprzepartą pracy; konieczność ugodnia najwznioślejsze życie. Tu cel i środek, zamiar i koniec, zamykają i ciągle posuwają koło życia. Nie uważajmy nauki jedynie za środek jak ludzie proszku, grosza, nie ducha, poświęcenia; bo wtedy, wtedy myśl jałowa, żadnego płodu nie wyda. Nie pracujmy dla poklasków i sławy; bo dusza surowe niedojrzałe wyda tylko owoce, przedwczesny płód poroni, a w takim niedonoszonym płodzie nie utrzyma się duch, życie, będzie to jedynie trup, martwe dziecię erudycyi lub belletryzmu. Gorączka pisania jest właściwą chorobą młodości, sława namiętnością pięknej duszy. Jedna i druga źle kierowana, szkodzi, po-; wodowana rozsądkiem i umiarkowaniem doświadczenia, uświęca nasze działania, prowadzi do dobrego, i byt nasz umila, ubłoża. W ostatnim razie piśmiączka wierszem czy prozą podobna do gorączki i ziarnicy; jestto jedno z najniewinniejszych, niemniej szkodliwych głupstw na świecie, bo w najgorszym razie łechce w niezdarnym pismaku miłość własną, nadyma próżność, a że to jest uczucie stronne przechodowe, więc jako takie czasem zginąć musi. Nie zapominajmy zaś, że od dumy uczucia sił własnych zaczyna się uczucie własnej godności, i prawe ich użycie, a przez to samo obudzenie talentu, jeśli piszący był istotnie człowiekiem z sercem i duszą. W sztucznej atmosferze świata, sztuka życia natem zależy, aby człowiek na – był zręczności i wprawy chwytania się na każdym gorącym uczynku, złości, głupstwa i miłości własnej, a wtedy błogo mu! błogo! bo pędzi żywo z ognistym zapałem, po drodze postępu, a wiatr próżności rozdyma żagle życia, skierowane do zamierzonego celu. Nie będzie to świętoszek udany, nie mazgaj sentymentalny, nie utrapieniec pragnący się odznaczyć dziwactwem, wyosobnieniem, ale człowiek co się na wylot przegląda, zna co w nim jest dobrego i złego, słowem mąż, myśli, uczucia, woli mąż, czynu, życia.
Jeszcze jedna dla piszących uwaga; życie ludzkie to różno-wzore, pstre życie, a raczej duch odwieczny przeglądający się w kropelce czasu, życie utrzymujące się śmiercią i zniszczeniem, życie w którem wszystko jak piorun przekrąża i pali się jak błyskawica, najlepszym jest nauczycielem człowieka, lekarzem próżności. Nauczy ono żyć człowieka; zostawmy więc każdego, jak go Bóg zostawia sobie samemu, jego własnej wielkości i sile, a jeśli tylko nauczył się zastanawiać, błogo mu! Pozna on wtedy nawet śród przeciwności, nawet spełniając kielich goryczy, że samo cierpienie i nieszczęścia składają się na okazałość, majestatyczność owego życia, którego nasze potoczne życie i śmierć, są tylko dobami, jak dzień i noc dobami wieczności, gdzie nie ma dnia, nocy, ani słońca. Nie gardźmy sławą, nie gardźmy próżnością! Niechaj nie ginie ta iskra młodego wieku, której nie znajdziesz w zimnym popiele samochlebstwa. Pielęgnujmy ją! Zda się do życia pożytecznego, dla bliźnich. Niech przez całe życie pierś młoda gorącą będzie i nieobojętną na sławę. Z próżności samej korzystać trzeba w młodzieńczem wieku, korzystać trzeba z tego usposobienia duszy gorącej, zapałem prawdy, póki wulkan wrze i kipi, i ognistą lawą buchać usiłuje! bo któż zaręczy, że świat nie ostudzi zapału, obłożywszy nas jak w gorączce lodem przeciwności?… Może przyjdzie czas, kiedy wytrzymałą duszę przełamie trudna dola, troska ściśnie serce i spiecze je, wysuszy, a wtedy za całą prawdę stanie ciężkie westchnienie, wtedy dla pogodzenia się ze sobą i światem, a raczej wolą Bożą, łzami się tylko zalejesz, lecz nie zmyjesz gorzkiej żółci niedoli, nie strawisz cierpkości pochodzącej z zamiarów, co się nie udały, lub straconych przez własną winę, rzetelnych życia korzyści. Działajmy więc, bo, tak każe natura. Wierzmy, bo nie wierzyć trudno na ziemi, a kiedy mgła wątpliwości zadymi się w duszy, czemuż jej nie dać wolnego biegu, nie dopuścić swobodnego rozwijania się, po niebie myśli? Ale przedewszystkiem nie oglądając się na przemijające uczucia, słuchajmy głosu, który nam radzi umiarkowanie chęci, bo dobre, piękne życie, prawdę przeznaczenia naszego najlepiej okaże… człowiek nie oglądając się na zatrudnienia, położenie swoje, ma z sobą samym najwięcej do roboty. W sobie tylko znajdzie to, czego mu nie dadzą nauki. Ileż to ludzi żyje bez pomocy szkoły? Hołd zdrowemu rozsądkowi, co czyni człowieka prostym jak dziecię, a jednak z pełnem, Szczęśliwem uczuciem pewności w postępowaniu. Wszakże lud prosty, ta podstawa ludzkości, z takich a nie innych ludzi się składa, to co najogólniejsze, najlepsze jest, bo ma powszechność, a zatem prawdę po sobie; człowiek praktyczny, rozsądny, patrzy na usiłowania mędrców, jak na prace, co dopiero gdy wydadzą owoce, mają się przyczynić do ogólnego dobra, i zbogacić życie. Bo i cóż przyjdzie (myśli sobie) z badania: czy ciało jest myślące, czy duch skamieniały? Czyliż syllogizm naukowy stanie za przekonanie życia całego? Wartoż się sprzeczać, że jeden nazywa naturę. Bogiem, a drugi Boga naturą, kiedy najprostsze zastanowienie się mówi nam: że co innego Bóg, a co innego natura. Nie wiemy co jest siła, co tyle zjawisk nazwanych a nie znanych, a jakże pierwszą przyczynę, Stworzenia poddawać warunkom Stworzenia. Ten Boga wyrozumował, jak ideę myślenia, bóstwo konieczne, oderwane i bezwarunkowe. Deus ex mahina posępne bóstwo żywiołowego świata, ulotnione tylko, a z resztą martwe jak owa kłoda Jowisza. To cień, manidła, to nie przystaje do duszy – tej duszy ludzkiej, co w chwilach umilenia, ubłożenia, łaski, środkuje wszystkie siły świata. Są to jedyne w życiu chwile, bo w nich między Stworzeniem a Stwórcą urzeczywistnia się bezwarunkowość na obszarach względności. Bóg żywy udziela się człowiekowi, nie przez wyrozumowanie, ale przez jasny, bezpośredni pogląd gorącej wiary (kto tego nie doświadczył na sobie, może śmiało zaprzeczyć i bytności Boga, i boskiemu pochodzeniu człowieka). Rodzima to ojczysta wiara ducha, bo mu wystarcza w samotności, chociaż bez pociechy żyje, pracuje w pocie czoła. Najzawikłańsze zagadnienia filozofii na polu życia, rozwiązują się tak jasno, tak prosto. Wiara prowadzi ludzkość przez jej Zwyczaje i obyczaje, prawa, religię, ustanowienia społeczne; idźmy za tym głosem. Nauka ma być tylko rozszerzeniem życia dla ludzkości, by wszystkie jej władze wprowadzić w grę, a tym sposobem życie najpiękniejszą ile być może harmonię wydało. Udziałem ludzkiej doskonałości, a przynajmniej odwiecznem jej przeznaczeniem, jest wznieść się do harmonii ducha i jego formy, czyli odlewu (życia) t… j… zbogaciwszy się w duchu i prawdzie, żyć na łonie natury i potocznego życia korzyściami, mieniem rzeczywistem. Ludzkość jest zawsze jedna i ta sa – ma. Wzięta w ogóle dopełnia swego przeznaczenia w każdej dobie, w każdej chwili, bytu swojego od stworzenia do skończenia świata; bo to jest normalnie rozwijający się człowiek, który w ogóle błądzić nie może, błądzą tylko ludzie pojedynczy, a błądzą dla tego, że mają wolną wolą działania jak im się podoba. Opatrzności zaś nie zbywa na innych narzędziach ani czasie, dla urzeczywistnienia swego obrazu i podobieństwa na ziemi. Własną, nicością upada ten, kto nadużywa wolnej woli, a jeżeli Bóg cierpieć raczy nadużycia, to tylko zostawia złe, dla dopełnienia własnej miary, by samo przez się nieprawością, upadło, i zgruchotane na miazgę, rozproszone, zgniło, weszło z rozpusty, rozwiązania się, w skład dobrego. W przysłowiu, nie masz tego złego, coby na dobre nie wyszło, mieści się głęboka osnowa prawdy Stworzenia.
Dla życia dość żyć, wątpliwości zawsze rozprasza poddanie się woli wyższej, a prawdę uświęca spokój duszy, i przestawanie na zdaniu swojem bez najmniejszej chęci propogandy. Kto nie ma w sobie uczucia położenia względnego innych, ten nie przebył jeszcze wszystkich stopni prawdy względnej, i nie podniósł się do wszechwzględności, czyli bezwzględności, i na białe światło prawdy, bierze jeden z tęczowych bryzgów, na jakie pryzmat ludzkiej słabości i dumy, rozłożył promień odwiecznej prawdy stworzenia, przyświecającej jak słońce życiu człowieka. Na dumę mamy lekarstwo w pokorze, zaparciu się siebie samego, na rany błędów, balsam żalu i odrodzenia się w duchu i prawdzie, balsam lejący w serce pociechę, zażywający zranioną nadzieję, i nadwątloną wytrwałość. To ciągłe odradzanie się, jest chwałą ducha ludzkiego. Człowiek obraża Boga przez nadwerężenie praw natury, gwałcenie tego, co w nim, co w świecie jest dobrego. Wątpić więc, niejest gwałcić prawa natury, ale owszem ulegać tym prawom. Gdyby dogmata naszej wiary były opowiadane z miłością chrześcijańską w czasie kiedy wiara Chrystusa stała się Religią państw, nie byłoby tyle herezyj pozostało; a gdyby ich nie prześladowano, nie byłyby się pewno tak rozkrzewiły.
Niewiara lub urojenie osobistej wiary jest tylko stanem przechodowym; im piękniejsza dusza, tem prędzej stan ten przechodzi, bo się żywo rozwija, więdnie i opada. Lecz jeżeli człowieka w tem gorączkowem usposobieniu uciśnie, prześladowanie opinii fanatycznej (jak to było w śr. wiekach) a zaraz się stanie zatwardziałym w uporze. Któż z ludzi religijnych, głębiej zastanawiających się nad tem, co się w ich duszy dzieje, nie postrzegał w sobie zarodu wątpliwości, i nie był na chwilę, że tak powiem odstępcą, odszczepieńcem prawd wiary? O zaiste prawdziweby było nieszczęście, klęska rodzaju ludzkiego, gdyby nie było sił przeciwnych w życiu, gdyby nie było wątpliwości przy wierze.
Religia bez filozofii (obacz koniec Rozdziału 2) zostałaby stojącem oparzeliskiem, którego cuchnące wyziewy, zatrułyby narody fanatyzmem, jak tego liczne przykłady mamy dziś jeszcze na Wschodzie. Spojrzyjmy tylko na kapłanów wschodnich, na tych Magów, Braminów i Bonzów, którzy przygłuszyli prawdę w zarodzie, zabili, struli embryon rozwinięcia, i nie dopuścili go do życia. Straszne to spędzenie płodu, zabiło myśl brzemienną postępem, i zostawiło tylu ludom ślepą fanatyczną wiarę Wschodu. Na Zachodzie, w Europie, nowy świat, stare Jeruzalem, nowe miasto Apokalipsy, jest w naszem sercu, a miłość chrześciańska, braterstwo i poświęcenie dla dobra bliźnich, powinny się stać wszechogarniającym węzłem, religią duchową świata całego.