Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya Stanów Zjednoczonych. Tom 2 z dopełnieniami, Okres drugi – wybijanie się na niepodległość (1763-1782) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya Stanów Zjednoczonych. Tom 2 z dopełnieniami, Okres drugi – wybijanie się na niepodległość (1763-1782) - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 694 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ I. CZYN­NI­KI RE­WO­LU­CYI.

Dłu­gie przy­go­to­wy­wa­nie się prze­wro­tu z roku 1776 r. – Re­wo­lu­cya an­giel­ska 1688 r. do­nio­słość jej, a próż­ność na­ro­do­wa Fran­cu­zów. Stan osad i prze­wod­nia idea po­li­tycz­na od r. 1689. – Usto­sun­ko­wa­nie się ko­ścio­ła an­gli­kań­skie­go do ży­cia ogól­ne­go, na pół­no­cy – na po­łu­dniu. Swo­bo­da ko­ścio­łów, ich re­pu­bli­ka­nizm we­wnętrz­ny. – Zna­cze­nie pra­wo­znaw­stwa. – Po­li­tycz­ne wy­zna­nie wia­ry Ame­ry­ka­ni­na – Po­ję­cie o rzą­dzie. – Wła­sność ziem­ska, wpływ jej na po­rzą­dek po­li­tycz­ny, a tego zno­wu po­rząd­ku na roz­wój du­cha nie­pod­le­gło­ści. – Wcze­sne po­czu­cie od­ręb­no­ści od kra­ju ma­cie­rzy­ste­go. – Town­shend i Bar­re w par­la­men­cie an­giel­skim.

Dzień czwar­ty lip­ca 1776 roku, chwi­lę pod­nie­sie­nia sztan­da­ru nie­pod­le­gło­ści, na­zy­wa­ją po­spo­li­cie po­cząt­kiem re­wo­lu­cyi ame­ry­kań­skiej. W tym dniu rze­czy­wi­ście osa­dy Pół­noc­nej Ame­ry­ki ze­rwa­ły wszel­ką spój­nię z me­tro­po­lią i wy­po­wie­dzia­ły jej wal­kę. Lecz do tego ro­dza­ju osta­tecz­no­ści, jak uję­cie orę­ża, ludy dążą stop­nio­wo. Każ­dy prze­wrot gwał­tow­ny bywa wy­ni­kiem ca­łe­go sze­re­gu przy­czyn: źró­dło jego czę­sto­kroć na­der od­le­głe, i za­da­niem wła­śnie hi­sto­ryi jest ba­da­nie przy­czyn, wy­kry­wa­nie źró­deł, je­że­li chce­my na­le­ży­cie ro­zu­mieć wy­pad­ki dzie­jo­we. Re­wo­lu­cya an­giel­ska z r. 1688, była po­twor­ną za­gad­ką dla Bos­su­eta, któ­ry pro­te­stan­tyzm uwa­żał je­dy­nie jako cho­ro­bli­wa zbo­cze­nie umy­słu; wiel­ka re­wo­lu­cya fran­cuz­ka rów­nież sta­nie się nie­roz­wi­kła­ną ta­jem­ni­cą dla nie­obe­zna­ne­go z roz­wo­jem po­jęć za… dni Lu­dwi­ka XV: a woj­na do­mo­wa, któ­ra wstrzą­sa­ła przed nie­wie­lu laty Sta­na­mi Zjed­no­czo­ne­mi, mie­nić może swój po­czą­tek znacz­nie wcze­śniej­szym od epo­ki pre­zy­den­tu­ry Lin­col­na. Bu­rza ta za­po­wia­da­ła się już przed trzy­dzie­stu laty; każ­dy spo­strze­gaw­czy umysł ła­two ją mógł prze­po­wie­dzieć. Chan­ning, Par­ker i inni nie­ustan­nie gło­si­li w Ame­ry­ce, iż nie­wol­nic­two jest tru­ci­zną to­czą­cą or­ga­nizm pań­stwo­wy. Głos ich prze­brzmiał bez na­stępstw; nie słu­cha­no owych roz­sąd­nych na­wo­ły­wań. Mę­żo­wie sta­nu, po­li­ty­cy po­wsze­cza­sy by­wa­li krót­ko­wi­dzą­cy­mi, byli zwy­kle ludź­mi wy­łącz­nie chwi­li obec­nej; wi­dzą oni tyl­ko dobę dzi­siej­szą, upę­dza­ją się za drob­ne­mi środ­ka­mi i sta­ra­ją się nie­mi za­bliź­niać głę­bo­kie rany spo­łecz­ne, schle­bia­jąc na­mięt­no­ściom, za­wie­ra­jąc so­ju­sze ze spra­wa­mi nie­cne­mi, za­pra­co­wu­jąc w ten spo­sób na wiel­kie imię mą­drych sta­ty­stów, je­że­li uda im się zejść ze świa­ta przed ka­ta­stro­fą; gdy tym­cza­sem ich na­stęp­cy otrzy­mu­ją w spad­ku wszyst­kie klę­ski i trwo­gi re­wo­lu­cyi. Tak się rzecz mia­ła i z re­wo­lu­cyą 1776 r., a rów­nież i z woj­ną do­mo­wą 1861: jed­na i dru­ga były prze­wi­dzia­ne­mi na lat trzy­dzie­ści. Zrze­cze­nie się Ka­na­dy, w r. 1763, do­ko­na­ne przez Fran­cyę, przy­śpie­szy­ło wpraw­dzie nie­co od­pad­nię­cie osad za­atlan­tyc­kich, lecz prę­dzej lub póź­niej mu­sia­ło­by to na­stą­pić wo­bec po­li­ty­ki an­giel­skiej i wzro­stu ko­lo­nii. Garst­ka wy­chodź­ców może uznać zwierzch­nic­two me­tro­po­lii, ale trzech-mi­lio­no­we spo­łe­czeń­stwo nie­łac­no się pod­da­je kie­run­ko­wi rzą­du, któ­ry re­zy­du­je da­le­ko i wy­zy­sku­je je: spo­łe­czeń­stwo ta­kie nie zno­si ad­mi­ni­stra­cyi krę­pu­ją­cej roz­wój ma­te­ry­al­ny i wol­ność. Praw­da ta, dzię­ki prze­by­tym do­świad­cze­niom, nie jest już obcą dla An­glii. W In­dy­ach rzą­dzi się An­glia mi­li­tar­nie; wa­run­ki kli­ma­tycz­ne i re­li­gia uczy­ni­ły ta­mecz­ne spo­łe­czeń­stwo znie­wie­ścia­łem, od­ję­ły mu hart du­cha – prze­wa­ga mi­li­ta­ry­zmu sta­ła się tam prze­to po­nie­kąd ko­niecz­no­ścią; gdy tym­cza­sem Ka­na­da, Przy­lą­dek Do­brej Na­dziei. Au­stra­lia po­sia­da­ją au­to­no­mię: ich spój­nia z me­tro­po­lią przy­no­si ko­rzyść zo­bo­pól­ną, – wszel­kie od­cie­nia za­leż­no­ści tam znik­nę­ły, i osa­dy są je­dy­nie człon­ka­mi wiel­kiej rze­szy fe­de­ra­cyj­nej, któ­rej gra­ni­ce mogą się z cza­sem roz­sze­rzyć do nie­skoń­czo­no­ści.

Tego ro­dza­ju ustrój pań­stwo­wy za­li­cza­my do okryć no­wo­żyt­nej po­li­ty­ki, do zdo­by­czy cy­wi­li­za­cyi. Cześć prze­to An­glii, któ­ra jed­na tyl­ko zro­zu­mia­ła, iż spra­wie­dli­wość two­rzy trwal­sze ogni­wa so­ju­szu niż siła, iż wię­zy rów­no­upraw­nie­nia, wspól­ność in­te­re­sów i wza­jem­ne za­ufa­nie naj­ła­twiej ko­ja­rzą roz­pro­szo­ne i od­dzie­lo­ne mo­rza­mi ludy. W tem wła­śnie za­wie­ra się cała ta­jem­ni­ca mor­skiej po­tę­gi An­glii, ta­jem­ni­ca nie­dość jesz­cze zba­da­na przez Fran­cyę, któ­ra do­tąd sta­ra się sama spra­wo­wać rzą­dy Al­gie­ru i po tylu pró­bach chy­bio­nych nie zdo­ła­ła zro­zu­mieć, iż wol­ność sta­no­wi głów­ną dźwi­gnię roz­wo­ju osad.

Przy­pa­trz­my się te­raz ja­kim był stan ko­lo­nij ame­ry­kań­skich w przeded­niu za­ję­cia Ka­na­dy, oko­ło po­ło­wy ośm­na­ste­go wie­ku.

Pierw­si wy­chodź­cy – to­row­ni­cy osad­nic­twa w pół­noc­nej Ame­ry­ce – opu­ści­li An­glię w cią­gu siedm­na­ste­go stu­le­cia, w epo­ce, gdy re­for­ma­cya sil­nie wstrzą­sa­ła umy­sła­mi, a nie­na­wiść ku wła­dzy de­spo­tycz­nej gó­ro­wa­ła w dzie­dzi­nie uczuć. * Oprócz Geo­r­gii, osa­dy fi­lan­tro­pij­nej, któ­ra zo­sta­ła za­ło­żo­ną w r. 1732. wszyst­kie inne ko­lo­nie w licz­bie dwu­na­stu po­wsta­ły i za­lud­ni­ły się wy­chodź­ca­mi w okre­sie od 1520 do 1688 roku. Pod­czas kie­dy Hisz­pa­nów pę­dzi­ła do Me­xy­ku żą­dza zło­ta i do­sto­jeństw, gdy Fran­cu­zi dla tych­że wzglę­dów wy­no­si­li się na San-Do­min­go i do Ka­na­dy, po­bud­ki re­li­gij­ne lub po­li­tycz­ne za­lud­nia­ły pół­noc Ame­ry­ki ca­łe­mi tłu­ma­mi osad­ni­ków.

Fran­cu­zi, któ­rzy do­pie­ro w r. 1789 zdo­by­li so­bie swo­bo­dy po­li­tycz­ne, błęd­nie mnie­ma­ją, że inne ludy cze­ka­ły aż owej chwi­li pa­mięt­nej, aby dojść do po­zna­nia swych praw i się­gnię­cia po­nie. Był to prze­sąd. Wy­ja­śnia on nam jed­nak dla cze­go nie­któ­rzy pi­sa­rze fran­cuz­cy, ucho­dzą­cy na­wet za po­stę­po­wych, si­li­li się do­wieśdź… iż An­glia do­tąd jesz­cze cier­pi od urzą­dzeń fo­edal­nych. Draż­li­wość uczu­cia ich god­no­ści na­ro­do­wej nie po­zwa­la­ła im wy­znać, że naj­star­szy z na­ro­dów eu­ro­pej­skich jest par­we­niu­szem w dzie­dzi­nie wol­no­ści.

Praw­da gó­ro­wać za­wsze po­win­na nad próż­no­ścią na­ro­do­wą. Ubó­stwia­nie sie­bie pro­wa­dzi do przed­wcze­snej śmier­ci w osa­mot­nie­niu, wśród bez­owoc­ne­go bał­wo­chwal­stwa. Naj­lep­szym środ­kiem do­ści­gnię­cia przo­du­ją­cych na dro­dze po­stę­pu jest zmie­rze­nie od­le­gło­ści po­mię­dzy sobą i nimi. Nie bę­dzie to ani roz­pacz, ani za­wiść – jeno ro­zum­ne współ­za­wod­nic­two.

W roku 1621, wcza­sie emi­gra­cyi z Ply­mo­uthu; Izba Gmin do­ma­ga­ła się od kró­la Ja­kó­ba I. swo­bo­dy sło­wa "jako sta­ro­daw­ne­go, ni­czem nie­za­prze­czo­ne­go pra­wa, otrzy­ma­ne­go w spu­ściź­nie od przod­ków. **

Ja­kób I, god­ny na­stęp­ca Elż­bie­ty, od­po­wie­dział, iż nie znie­sie do­ma­gań się w po­dob­nym to­nie; by­ło­by dlań wszak­że po­żą­da­nem, aby Izba, za­miast mó­wić o daw­nych pra­wach, nie­za­prze­czo­nych zresz­tą, od­wo­ła­ła się o przy­wi­le­je do ła­ski mo­nar­chy. "

Rze­czo­ne wy­ra­zy uko­ro­no­wa­ne­go pe­dan­ta wska­zu­ją nam chwi­lę -

* Ram­say: Hist… of… the Ame­ri­can Re­vol. Fi­la­del, 1785, t. I. str. 26.

** Ram­say: I. 36. (Przy­pie­ki Aut)

wy­buch­nię­cia spo­ru, któ­ry przez siedm­dzie­siąt lat po­słu­gi­wał się pió­rem, sło­wem i mie­czem przed­niej­szych lu­dzi An­glii. Dla każ­de­go umy­słu, co zdol­ny był wznieść się nad po­ziom na­mięt­no­ści i pry­wa­ty, co roz­wi­kłał sieć wy­pad­ków, roz­róż­nia­jąc czy­ny od my­śli, któ­re je po­wo­ła­ły do ży­cia, dzie­je an­giel­skiej re­wo­lu­cyi stresz­cza­ją się w na­stę­pu­ją­cych paru py­ta­niach: czy kró­lo­wie otrzy­ma­li od Boga pra­wo rzą­dze­nia A: li­ka­mi jako sta­dem, i czy An­gli­cy mają pra­wo mó­wić, my­śleć, mo­dlić się i dzia­łać nie­za­leż­nie od woli swe­go władz­cy, za­sto­so­wu­jąc się je­dy­nie do praw uchwa­la­nych przez sa­mych sie­bie?

God­nem jest uwa­gi, że siedm­dzie­się­cio­let­ni okres re­wo­lu­cyi i kontr­re­wo­lu­cyi są współ­cze­sne­mi z wy­sie­dla­niem się do Ame­ry­ki. Cią­gnę­li tam prze­waż­nie wy­chodź­cy na­le­żą­cy do śred­niej war­stwy spo­łecz­nej, naj­bar­dziej nie­przy­ja­znej dla pre­ro­ga­tyw tro­nu. Na pu­sty­nie no­we­go świa­ta za­nie­śli oni po­ję­cia, za­sa­dy, pra­wa i przy­wi­le­je an­giel­skie, i, dzię­ki od­le­gło­ści, wpro­wa­dzi­li je w ży­cie.

W An­glii po ca­łym sze­re­gu prze­wro­tów, wśrod któ­rych wi­dzie­my re­wo­lu­cyę, kró­lo­bój­stwo, rzecz­po­spo­li­ta i kontr­re­wo­lu­cyę, wol­ność od­nio­sła zwy­cięz­two za dni księ­cia Opi­nii. W r. 1689 (w roku… któ­re­go dwie ostat­nie licz­by mia­ły rów­nież świet­nie o sto lat póź­niej uwiecz­nić się w pa­mię­ci na­ro­dów) pod­nie­sio­no do god­no­ści do­gma­tu za­sa­dę, któ­ra od­tąd nie ule­ga­ła za­prze­cze­niu. Brzmie­nie jej ta­kie: "Nie­da­ją­ce się ni­czem oba­lić pra­wo miesz­kań­ców An­glii za­le­ży na­tem, iż naj­mniej­sza na­wet cząst­ka ich mie­nia nie może być im od­ję­tą bez ich woli. Wy­łącz­nie tyl­ko Izba Gmin ma moc sza­lo­wa­nia gro­szem pu­blicz­nym, bo ona je­dy­nie jest przed­sta­wi­ciel­ką na­ro­du an­giel­skie­go. Po­da­tek jest do­bro­wol­ną ofia­rą skła­da­ną na rzecz rzą­dzą­cych przez na­ród. Mo­nar­cha uży­wa swej wła­dzy je­dy­nie dla do­bra swych pod­da­nych. Lu­do­wi słu­ży pra­wo ze­brań, pra­wo roz­pa­try­wa­nia i do­cho­dze­nia na dro­dze po­ko­jo­wej swych krzywd, pra­wo pro­sze­nia o ich usu­nię­cie, a wresz­cie lud mo­cen jest od­wo­łać się do siły… by od­zy­skać po­gwał­co­ne swe pre­ro­ga­ty­wy, gdy­by nie po­wścią­gnię­to krzywd nie­do­znie­sie­nia… gdy­by pe­ty­cye i uwa­gi były lek­ce­wa­żo­ne. "Za­bez­pie­czo­na wła­sność i wol­ność – oto ha­sło An­gli­ków. (Po­rów­nać Bill of ri­ghts za Wil­hel­ma III).

W obro­nie tych wła­śnie za­sad wy­stę­po­wał Loc­ke w swem dzie­le: "O rzą­dzie cy­wil­nym? nie są one jed­nak ode­rwa­ne­mi teo­ry­ami my­śli­cie­la, lecz two­rzą pod­sta­wo­we praw­dy, uświę­co­ne przez re­wo­lu­cyę 1688 r., a włą­czo­ne do pu­blicz­ne­go pra­wa an­giel­skie­go. Po­ję­cia rze­czo­ne moc­no nie­po­ko­iły obroń­ców daw­nej mo­nar­chii. Czy­ta­jąc Po­li­ty­kę Bos­su­eta, wi­dzie­my ol­brzy­mią prze­strzeń dzie­lą­cą po­zio­my po­jęć ów­cze­snej An­glii i Fran­cyi. Lecz za­sa­dy po­wyż­sze mia­ły przy­szłość przed sobą; rok 1789 naj­zu­peł­niej uspra­wie­dli­wił epo­kę 1689 roku.

Za­sa­dy owe cie­szy­ły się za­wsze wiel­ką wzię­to­ścią w Ame­ry­ce, od­po­wia­da­ły bo­wiem uczu­ciom nie­pod­le­gło­ści, któ­re wła­śnie wy­wo­ła­ły wy­chodź­two, naj­prze­cią­glej­sze zaś echo zna­la­zły w re­li­gij­nych uczu­ciach osad­ni­ków, gdyż we­dle ich po­jęć re­li­gia była źró­dłem wol­no­ści.

Pra­wie wszy­scy osad­ni­cy byli pro­te­stan­ta­mi, a pro­te­stan­tyzm, je­śli się tyl­ko nie prze­ista­cza w mar­twą for­ma­li­sty­kę, opie­ra się na za­sa­dach wol­no­ści i oso­bi­stej od­po­wie­dzial­no­ści każ­de­go ze swych wy­znaw­ców. Każ­dy tam idzie o wła­snych si­łach, dro­gą zba­wie­nia lub po­tę­pie­nia, sto­sow­nie do wła­sne­go uzna­nia, bio­rąc na swe bar­ki cała, od­po­wie­dzial­ność; ko­ściół tam nie po­śred­ni­czy, nie pro­wa­dzi ścież­ką zba­wie­nia, nie za­pew­nia nie­ba wza­mian za po­słu­szeń­stwo i re­zy­gna­cyę.

Na pół­no­cy Ame­ry­ki – w No­wej-An­glii – po­ję­cia re­li­gij­ne prze­obra­zi­ły się w pu­ry­ta­nizm, i ten wy­stą­pił pod roz­ma­ite­mi po­sta­cia­mi. Osad­ni­cy byli róż­no­wier­ca­mi to jest he­re­ty­ka­mi, co w An­glii po­cią­ga­ło za sobą po­li­tycz­ną nie­zdol­ność, za­wie­sze­nie praw oby­wa­tel­skich. Pod­pi­sa­nie Trzy­dzie­stu Dzie­wię­ciu ar­ty­ku­łów i uchwa­ły zna­nej pod imie­niem Test-Act utwo­rzy­ły tamę za­my­ka­ją­cą po­dwo­je Izb i ad­mi­ni­stra­cyi dla wszyst­kich nie­uzna­ją­cych się za człon­ków usta­no­wio­ne­go urzę­do­we­go Ko­ścio­ła. Wy­chodź­cy wie­dząc, że du­cho­wień­stwo pa­trzy na nich wro­go, nie ży­wi­li zbyt wiel­kiej mi­ło­ści ku me­tro­po­lii: oba­wia­li się jej nie­na­wi­ści re­li­gij­nej. Bi­sku­pi zaś an­gli­kań­scy uwa­ża­li róż­no­wier­ców ame­ry­kań­skich za sy­nów mar­no­traw­nych, któ­rych wpraw­dzie moż­na ja­kiś czas zno­sić na od­le­głych pu­sty­niach, ale bądź­co­bądź po­win­ny były kie­dyś wró­cić owe zbłą­ka­ne owiecz­ki na łono pań­stwo­we­go ko­ścio­ła An­glii. 'IV ma­rze­nia epi­sko­pa­tu wy­wo­ła­ły uwa­gę Whi­te­fiel­da, iż kle­ry­ka­lizm an­gli­kań­ski zbyt lek­ko­myśl­nie są­dzi, mnie­ma­jąc, ja­ko­by spo­łecz­ność, miast roz­sze­rza­nia ewan­ge­lii, go­to­wa była za­jąć się pro­pa­gan­dą epi­sko­pa­tu. * Było to zbyt śmia­łe złu­dze­nie. Rzecz się mia­ła bo­wiem in­a­czej; po­trze­ba było mieć do czy­nie­nia z ma­łe­mi gmi­na­mi re­li­gij­ne­mi, nie­pod­le­głe­mi, rzą­dzą­cy­mi się au­to­no­micz­nie, któ­re nie zno­si­ły żad­ne­go wda­wa­nia się, w ich na­uki i spra­wy – sta­no­wi­ły praw­dzi­wą osto­ję dla wol­no­ści oby­wa­tel­skiej a wy­bor­ną szko­łę rzą­du re­pu­bli­kań­skie­go.

Na po­łu­dniu gó­ro­wa­ła wpraw­dzie re­li­gia an­gli­kań­ska, lecz prze­cho­dząc za oce­an, zo­sta­wi­ła ona na sta­łym lą­dzie swą hie­rar­chię. Za­cho­wa­no li­tur­gię, com­mon pray­er. (wspól­ną mo­dli­twę), ale nie po­sia­da­no bi­sku­pów i nie chcia­no ich mieć. Do­pie­ro po od­dzie­le­niu się Sta­nów Zjed­no­czo­nych od daw­nej me­tro­po­lii, kie­dy znik­nę­ła oba­wa prze­wa­gi, uj­rza­no w Ame­ry­ce bi­sku­pów. Nie­zna­nym tam jest zu­peł­nie sys­te­mat two­rzą­cy z" re­li­gii na­rzę­dzie rzą­du. Fi­lia­cya hie­rar­chicz­na łą­czą­ca naj­niż­sze­go wi­ka­re­go z me­tro­po­li­tą, i pod­da­ją­ca ich obu -

* Hin­ton: Hist… of the U. S. str. 183 (Przyp Aut.)

pod za­leż­ność pań­stwo­wą, nig­dy tam nie ist­nia­ła. Każ­dy ko­ściół był był je­dy­nie zgro­ma­dze­niem wier­nych; wła­dza jego nie prze­kra­cza­ła po za mury świą­ty­ni; nie mógł ko­ściół taki ani pa­no­wać, ani też być pod­le­głym – nie był więc nig­dy ani pa­nem ani też słu­gą wła­dzy świec­kiej.

Po­mi­mo więc ta­kie­go mnó­stwa sekt… ja­kie w XVIII w. ro­iły się na ob­sza­rach Ame­ry­ki, to­le­ro­wa­ły się one wszyst­kie wza­jem­nie, je­den chy­ba tyl­ko ka­to­li­cyzm two­rzył smut­ny wy­ją­tek pod tym wzglę­dem.

Lo­gicz­nem na­stęp­stwem rze­czy, wszyst­kie te ko­ścio­ły – nie­pod­le­głe w spra­wach wia­ry – były re­pu­bli­kań­skie­mi w dzie­dzi­nie po­li­ty­ki; nie uzna­wa­ły teo­ryj skle­ca­nych przez bi­sku­pów-dwo­ra­ków, od­trą­ca­ły dok­try­nę bez­opor­no­ści i bier­ne­go po­słu­szeń­stwa. Osad­ni­cy po­czu­wa­li się do za­leż­no­ści wo­bec władz, ale je­dy­nie w za­kre­sie pra­wa i wza­jem­nej umo­wy. *

Wy­cho­wa­nie nie­ma­ło sprzy­ja­ło roz­wo­jo­wi po­dob­nych po­jęć. Ko­lo­nie bo­wiem wca­le nie sta­ły ni­żej w spra­wie wy­cho­wa­nia niż ląd eu­ro­pej­ski, acz po­zba­wio­ne były zbyt­ko­wych wy­two­rów jego cy­wi­li­za­cyi. Owszem, od cza­sów pierw­sze­go osie­dle­nia się Eu­ro­pej­czy­ków Ame­ry­ka już po­sia­da­ła szko­ły i uni­wer­sy­te­ty. Nie wi­dzie­my tam wpraw­dzie ar­ty­stów i po­etów – gdyż ów kwiat kul­tu­ry wy­ma­ga na­der sprzy­ja­ją­cej pory, by mógł się roz­wi­nąć – nie­mniej jed­nak osad­ni­cy szli rów­no­le­gle z po­stę­pem wie­dzy eu­ro­pej­skiej, a ra­czej an­giel­skiej i w Cam­brid­ge ame­ry­kań­skiem (w Mas­sa­chu­setts) nie go­rzej kształ­co­no niż w Cam­brid­ge an­giel­skiem lub w Oxfor­dzie.

Ze wszyst­kich ga­łę­zi wie­dzy pra­wo cie­szy­ło się tam naj­tro­skliw­szą upra­wą. Po­dob­nie jak An­gli­cy, jak ich pro­to­pla­ści Nor­ma­no­wie… sło­wem na wzór wszyst­kich lu­dów wol­nych, Ame­ry­ka­nie w szcze­gól­nej czci mie­li pra­wo i, nie wa­haj­my się po­wie­dzieć, nie gar­dzi­li pie­niac­twem.

We Fran­cyi ile­kroć go­dzą na pra­wa na­ro­du pod­da­je się on prze­zna­cze­niu i opie­wa rękę, któ­ra cios za­da­ła. W An­glii in­tel­li­gen­cya nie prze­sta­je się upo­mi­nać wy­trwa­le, do­pó­ki nie prze­cią­gnie na swą stro­nę opi­nii pu­blicz­nej i nie znu­ży sa­mej wła­dzy. Po­dob­nie dzia­ło się i w osa­dach: praw­ni­cy przo­do­wa­li tam na­ro­do­wi.

U Fran­cu­zów pra­wo­znaw­cy nie cie­szy­li się do­brą sła­wą: wła­dza bo­wiem kró­lew­ska, do­brze ro­zu­mie­jąc jak wiel­ką dźwi­gnią jest pra­wo, a przy­najm­niej to, co ma­ską jest pra­wa – le­ga­lizm, od bar­dzo daw­na pod swe­mi sztan­da­ry zgru­po­wa­ła praw­ni­ków. Ich dło­nią kró­lo­wie zjed­no­czy­li Fran­cyę i utrzy­my­wa­li w niej rów­no­wa­gę. W An­glii praw­ni­ków wi­dzie­my po­dzie­lo­nych na obo­zy, i ów to po­dział spra­wił, że tak do­brze się za­słu­ży­li spra­wie ludu… wła­ści­wiej rzec… spra­wie wol­no­ści. W Ame­ry­ce, gdzie wła­dza me­tro­po­lii nie mia­ła in­nych przed­sta­wi­cie­li prócz gu­ber­na­to­ra bez skar­bu i woj­ska, a opi­nia pu­blicz­na była -

* Ram­say… loc… cit. str. 29. Przyp. Aut)

wszech­wład­ną po­tę­gę, praw­ni­cy sta­ją się obroń­ca­mi wol­no­ści. Tłó­ma­czy nam to je­den z naj­wy­bit­niej­szych ry­sów re­wo­lu­cyi ame­ry­kań­skiej. Pod­czas gdy re­wo­lu­cya fran­cuz­ka wy­łącz­nie prze­ja­wia się w wal­ce – ame­ry­kań­ska jest pro­ce­sem. Tam dążą do celu stop­nio­wo, po­wo­li: wię­cej roz­pra­wia­ją i pi­szą niż wal­czą; nie jest to świet­nem, roz­gło­śnem, ale owo­ce tego ro­dza­ju pra­cy po­zo­sta­ją nad­łu­go trwa­łe­mi. Zwy­cięz­two otrzy­ma­ne na polu wal­ki daje naj­czę­ściej wy­ni­ki krót­ko­trwa­łe. Wła­dza, dziś po­ko­na­na, ju­tro wra­ca z krwa­wym od­we­tem: gdy tym­cza­sem uchwa­ła, uświę­co­na przez opi­nię po­wszech­ną, sta­je się pra­wem, ze­spa­la się z urzą­dze­nia­mi spo­łecz­ne­mi, a co wię­cej, z oby­cza­ja­mi ludu. Je­st­to jed­na z owych zdo­by­czy, któ­re two­rzą po­tęż­ną, acz nie­wi­dzial­ną dzie­dzi­nę wol­no­ści.

Nie­za­leż­nie od owej szko­ły ży­cia pu­blicz­ne­go, jaką były Sądy i Izby, do­dać po­win­ni­śmy, iż w Ame­ry­ce za­wsze wie­le czy­ta­no. Nie było tam ob­szer­nych bi­blio­tek, mało zaj­mo­wa­no się na­uką, eru­dy­cyę po­czy­ty­wa­no za rzecz zu­peł­nie zby­tecz­ną – bo przedew­szyst­kiem po­trze­ba było upra­wiać rolę i stwa­rzać ka­pi­tał na­ro­do­wy; wszyst­ko po­wo­ły­wa­ło do ży­cia czyn­ne­go: ale każ­dy dom po­sia­dał bi­blię, któ­rą w naj­bied­niej­szej na­wet le­pian­ce co­dzień czy­ty­wa­no a roz­my­śla­no nad nią ca­łe­mi wie­czo­ra­mi. Do owych od­czy­ty­wań bi­blii do­dać po­trze­ba czy­ta­nie in­nych ksiąg, świę­te­go cha­rak­te­ru, jak: hi­sto­rya pu­ry­tań­skich mę­czen­ni­ków i ich dłu­gich cier­pień, wspo­mnie­nia re­wo­lu­cyi an­giel­skiej, wresz­cie zaś bro­szu­ry i ulot­ne pam­fle­ty, przy­cho­dzą­ce w wiel­kich ilo­ściach zza mo­rza, pi­sa­ne w obro­nie wol­no­ści. Li­sty Ka­to­na, Wig nie­pod­le­gły * – bro­szu­ry dziś za­po­mnia­ne – wiel­kiej uży­wa­ły wzię­to­ści w Ame­ry­ce, gdzie wszyst­ko od­dy­cha­ło wol­no­ścią, mó­wi­ło tyl­ko o niej.

Stan kra­ju i oby­cza­je osad­ni­ków prze­waż­nie przy­czy­nia­ły się do utrzy­ma­nia du­cha nie­pod­le­gło­ści. Była to zie­mia ide­al­nej rów­no­ści: wszy­scy miesz­kań­cy zaj­mo­wa­li jed­na­ko­we sta­no­wi­sko spo­łecz­ne. Nie wi­dzie­my tam ani kró­lów, ani szlach­ty, ani bi­sku­pów, sło­wem ni­cze­go, coby przy­po­mi­na­ło dra­bi­nę spo­łecz­ną, na któ­rej spo­ty­ka­my lu­dzi za­leż­nych, płasz­czą­cych się przed wyż­szy­mi, któ­rzy ich ży­wią, i od­da­ją­cych niż­szym wszyst­kie upo­ko­rze­nia i całą po­gar­dę, jaką sami po­spo­li­cie od­bie­ra­li od swo­ich zno­wu zwierzch­ni­ków. Wspo­mnie­nia fe­oda­li­zmu, po­da­nia o zdo­by­tych waw­rzy­nach lub usłu­gach od­da­nych, nie za­kłó­ca­ją owej zu­peł­nej jed­no­li­to­ści spo­łecz­nej.

Po­li­tycz­ne wy­zna­nie wia­ry Ame­ry­ka­ni­na było na­der pro­ste. Czy­ta­my je na cze­le de­kla­ra­cyi ogła­sza­ją­cej nie­pod­le­głość i w wie­lu uchwa­łach kon­sty­tu­cyj­nych; przy­po­mi­na ono fran­cuz­kie De­kla­ra­cje praw, a szcze­gól­nie sław­ne za­sa­dy 1789 r, – dla tej pro­stej przy­czy­ny, iż kon­sty­tu­cye fran­cuz­kie za­po­ży­cza­ły aryn­gi swo­je od Ame­ry­ki, co -

* Ram­say, str. 80. (Przyp. Au­to­ra).

wresz­cie może po­nie­kąd i wy­ja­śnia nam dla cze­go u Fran­cu­zów wol­ność ist­nie­je tyl­ko na fron­to­nach tych gma­chów kon­sty­tu­cyj­nych. U Fran­cu­zów czcze i bez­płod­ne de­kla­ra­cye są je­dy­nie pro­te­ste­cy­ami prze­ciw­ko prze­szło­ści; u Ame­ry­ka­nów tym­cza­sem owe ze­zna­nia praw two­rzą na­der na­tu­ral­ny ob­jaw daw­nych po­jęć, któ­re po­wsta­ły w ło­nie spo­łe­czeń­stwa i nic nie mają wspól­ne­go z fi­lo­zo­fią XVIII wie­ku.

Po­li­tycz­ne wy­zna­nie wia­ry Ame­ry­ka­ni­na stre­ścić się da w na­stę­pu­ją­cych sło­wach:

"Bóg stwo­rzył pier­wot­nie wszyst­kich lu­dzi rów­ny­mi; On ob­da­rzył ich pra­wem do ist­nie­nia, do po­sia­da­nia na wła­sność i do uży­wa­nia wol­no­ści, o ile to jest moż­li­wem bez szko­dy bliź­nich. Wszel­ki rząd jest je­dy­nie in­sty­tu­cyą, usta­no­wie­niem po­li­tycz­nem, wy­pły­wa­ją­cem ze zo­bo­pól­nej umo­wy rów­nych z rów­ny­mi. Ta in­sty­tu­cya po­win­na słu­żyć ku po­żyt­ko­wi ca­łej spo­łecz­no­ści, lecz nie w celu wy­nie­sie­nia nad po­ziom spo­łecz­ny jed­ne­go lub kil­ku uprzy­wi­le­jo­wa­nych *". W ten spo­sób sta­je­my na sta­no­wi­sku ary­sto­te­le­so­we­go okre­śle­nia rzą­du, co nie po raz pierw­szy już wska­zu­je nam, że wol­ność po­li­tycz­na po­sia­da pew­ne za­sa­dy, pew­ne rdzen­ne wa­run­ki ist­nie­nia, któ­re z isto­ty rze­czy zbli­ża­ją no­wo­żyt­ną spo­łecz­ność do de­mo­kra­cyi Gre­cyi i Rzy­mu.

Po­ję­cia, wy­ra­żo­ne w owem krót­kiem a peł­nem pro­sto­ty wy­zna­niu wia­ry po­li­tycz­nej Ame­ry­ka­nów, two­rzy­ły dzie­dzi­nę my­śli, wśród któ­rej kształ­ci­ły się umy­sły ich mło­dzie­ży; spo­sób zaś ży­cia, jaki tam pro­wa­dzo­no, usta­lał owe pierw­sze ma­rze­nia.

Na ol­brzy­miej prze­strze­ni Ame­ry­ki, gdzie zie­mię moż­na było po­siąść dar­mo lub za­bez­cen, każ­dy był wła­ści­cie­lem ziem­skim, – bar­dzo ła­two mógł nim zo­stać. Po­sia­da­nie ka­wał­ka zie­mi i jej upra­wa, wraz z ad­wo­ka­tu­rą i że­glu­gą, je­dy­ne­mi były za­trud­nie­nia­mi do­stęp­ne­mi dla osad, gdyż za­wiść an­giel­ska krę­po­wa­ła im wszel­ki han­del i prze­mysł.

W An­glii wła­sność ziem­ska była w ręku ko­ścio­ła i moż­nych ro­dzin, a zie­mia­nin (far­mer) zo­sta­wał od nich w za­leż­no­ści; w Ame­ry­ce mia­no owo "far­mer" ozna­cza­ło i do­tąd ozna­cza wła­ści­cie­la ziem­skie­go, plan­ta­to­ra. W po­łu­dnio­wych stro­nach "far­mer" był pa­nem w ca­łem zna­cze­niu tego wy­ra­zu; jego za­gro­dę ota­cza­ły nie­zmie­rzo­ne okiem ob­sza­ry pól upra­wia­nych dło­nią płat­nych ro­bot­ni­ków, a dom za­peł­nia­li mu­rzy­ni i cze­ladź na­jem­na; na pół­no­cy wi­dzie­my go rol­ni­kiem, uzno­jo­nym mo­zol­ną pra­cą oko­ło niw świe­żo wy­trze­bio­nych, któ­re upra­wiał wła­sną dło­nią, li­cząc je­dy­nie na sie­bie, na wła­sne siły; ale przy­tem był on zu­peł­nie wol­nym od wszel­kich obaw ze­wnętrz­ne­go uci­sku.

Bę­dąc zu­peł­nym wła­ści­cie­lem swej po­sia­dło­ści, nie­za­leż­ny ze wzglę­du na swe sta­no­wi­sko, osad­nik urzą­dzał so­bie ży­cie we­dle wła­snych -

* Ram­say: I, 31. (Przyp. Au­to­ra).

swych upodo­bań, ni­czem się nie­krę­pu­jąc: po­lo­wał, ba­wił się ry­bo­łów­stwem, upra­wiał rolę jak chciał i umiał. Żad­ne opła­ty po­lo­we, (cham­parts) żad­ne dzie­się­ci­ny, ani też pra­wa ło­wiec­kie – któ­re aż do r. 1789 za­peł­nia­ły we Fran­cyi ga­le­ry uro­jo­ny­mi prze­stęp­ca­mi – żad­ne cię­ża­ry pu­blicz­ne i mo­no­po­le, któ­re jesz­cze dziś w An­glii, cho­ciaż znacz­nie zmniej­szo­ne, obar­cza­ją jed­nak­że rol­nic­two i krę­pu­ją po­nie­kąd pra­wa wła­sno­ści, nie da­wa­ły się uczuć osad­ni­ko­wi ame­ry­kań­skie­mu. Nie dość, iż sam osad­nik był wol­nym, ale całe jesz­cze jego oto­cze­nie znie­wa­la­ło go do uży­wa­nia wol­no­ści w jak­naj­więk­szym za­kre­sie. Po­trze­by jego na­der ma­lucz­kie­mi były, wła­sną zaś pra­cą naj­zu­peł­niej je za­spa­ka­jał. Rola go ży­wi­ła, odzie­wa­ła, nie szczę­dzi­ła dlań na­wet roz­ry­wek. Pie­nią­dze były rzad­ko­ścią. Mia­sta, mało za­lud­nio­ne, nie po­sia­da­ły ani han­dlu, ani rze­miosł; ilość kup­ców i rze­mieśl­ni­ków za­le­d­wie wy­no­si­ła pięt­na­stą część ogó­łu lud­no­ści. Było to spo­łe­czeń­stwo zło­żo­ne je­dy­nie z wła­ści­cie­li rol­ni­ków; był to lud, któ­ry z po­wo­du miej­sco­wych wa­run­ków wy­ro­bił w so­bie oby­cza­je i za­mi­ło­wa­nie wol­no­ści. Ustrój rzą­du po­tęż­nie się przy­czy­niał do usta­le­nia wśród tłu­mów du­cha nie­pod­le­gło­ści. Wszyst­kie osa­dy po­wsta­ły same przez się, bez udzia­łu rzą­du; swo­bo­dy zaś, któ­re­mi się cie­szy­ły, mia­ły swe źró­dło bądź w ak­cie nadaw­czym, udzie­lo­nym tej lub owej kom­pa­nii, bądź też w przy­wi­le­ju kró­lew­skim, któ­ry po­spo­li­cie tem szer­sze nada­wał pre­ro­ga­ty­wy, im mniej król mógł się trosz­czyć o da­le­kie nie­zna­ne pusz­cze.

Nie bę­dzie­my stresz­cza­li wszyst­kich owych kon­sty­tu­cyj obo­wią­zu­ją­cych w roz­ma­itych oko­li­cach krze­wią­ce­go się osad­nic­twa; gdyż wszyst­kie one po­wsta­ły we­dług jed­nej mo­dły, któ­rą dla nich była me­tro­po­lia. Wszę­dzie spo­ty­ka­my gu­ber­na­to­ra, radę, izbę de­pu­to­wa­nych; – wier­nie od­wzo­ro­wa­ny sys­te­mat an­giel­ski zło­żo­ny z kró­la, lor­dów i gmin; a za­ra­zem wzór dla póź­niej­sze­go kon­sty­tu­owa­nia się Sta­nów, w któ­rych wi­dzie­my pre­zy­den­ta, se­nat i kon­gres zło­żo­ny z przed­sta­wi­cie­li na­ro­du.

Ale jed­ność ustro­ju pań­stwo­we­go w me­tro­po­lii i w osa­dach była tyl­ko po­wierz­chow­ną, for­mal­ną: w tre­ści za­cho­dzi­ła rdzen­na róż­ni­ca. W An­glii król dzie­dzicz­ny, w osa­dach zaś wła­dza czę­sto się zmie­nia­ją­ca, – gu­ber­na­tor bez woj­ska, bez pie­nię­dzy; w me­tro­po­lii ary­sto­kra­cya ro­do­wa, w osa­dach kil­ku radz­ców, lu­dzi nie­zna­ne­go imie­nia. Ob­sło­na tyl­ko była i tu i tam jed­na­ko­wa, ale pod nią ukry­wa­ły się dwa róż­ne pier­wiast­ki: w An­glii moż­no­władz­two, w Ame­ry­ce – de­mo­kra­cya. Wy­bor­nie to ro­zu­miał je­den z ostat­nich gu­ber­na­to­rów kró­lew­skich w Mas­sa­chu­setts, Hut­chin­son, gdy pi­sał: *.

"Trud­no so­bie wy­sta­wić za­rząd, któ­ry­by, pod­le­ga­jąc in­ne­mu za­rzą­do­wi, był prze­zeń mniej kon­tro­lo­wa­nym ani­że­li rzą­dy osad. Każ­dej osa- -

* Hin­ton: str. 181. (Przyp. Au­to­ra)

dzie bo­wiem dano tam moc uchwa­la­nia praw od­dziel­nych i za­sto­so­wy­wa­nia ich do du­cha i uspo­so­bień miesz­kań­ców, do miej­sco­wych wa­run­ków i oko­licz­no­ści. Szcze­gól­niej uwy­dat­nia się to w Mas­sa­chu­setts, któ­ry się rzą­dzi pra­wa­mi na­der od praw an­giel­skich od­mien­ne­mi, acz­kol­wiek nie sprze­ci­wia­ją­ce­mi się im wręcz. Nie­dość, iż pra­wo kar­ne, pro­ce­du­ra cy­wil­na, prze­pi­sy pra­wa spad­ko­we­go róż­ni­ły się od an­giel­skich in­sty­tu­cyj i były sto­so­wa­ne we­dle woli osad­ni­ków i ku ich ko­rzy­ści, ale po­zwo­lo­no im jesz­cze za­pro­wa­dzić wła­sny ob­rzą­dek i kar­ność ko­ściel­ną, któ­re w An­glii to­le­ro­wa­ne­mi za­le­d­wie być mogą!"

In­ne­mi sło­wy, za­siew de­mo­kra­cyi tłu­mio­ny w An­glii przez ary­sto­kra­cyę ro­do­wą, ko­ściół an­gli­kań­ski i przy­wi­le­je grun­to­we, – kieł­ko­wać i roz­wi­jać się za­czął w Ame­ry­ce.

Zgro­ma­dze­nia przed­sta­wi­cie­li gmin, ist­nie­ją­ce w każ­dej osa­dzie, po­tęż­nie od­dzia­ły­wa­ły na ogół miesz­kań­ców, za­szcze­pia­jąc w każ­dym z oby­wa­te­li, bo­daj w naj­mniej­szym wśród ma­lucz­kich, upodo­ba­nia i na­wyk­nie­nia do pew­nych swo­bód. Zgro­ma­dze­nie uchwa­la­ło po­da­tek i ukła­da­ło jego roz­dział mię­dzy człon­ków gmin; ono rów­nież co­rocz­nie wy­zna­cza­ło pen­syę gu­ber­na­to­ro­wi, urzęd­ni­kom i sę­dziom. Przy­wi­le­je zgro­ma­dzeń wy­so­ce ce­nio­no; nie było ani jed­nej osa­dy, któ­ra­by nie sta­wia­ła opo­ru usi­ło­wa­niom An­glii zmie­rza­ją­cym do zu­peł­ne­go wy­swo­bo­dze­nia ad­mi­ni­stra­cyi z pod kon­tro­li ciał pra­wo­daw­czych.

Już na sto lat przed epo­ką re­wo­lu­cyi daje się spo­strze­gać w owym ustro­ju spo­łecz­nym pew­na za­po­wiedź prze­wro­tu. Osa­dy naj­zu­peł­niej były prze­ko­na­ne­mi, iż są na małą ska­lę par­la­men­ta­mi, iż two­rzą par­la­ment ko­lo­nial­ny; a za­tem par­la­ment an­giel­ski nie po­sia­da wca­le pra­wa wglą­da­nia w ich miej­sco­we spra­wy. Zresz­tą sama po­sta­wa, z jaką wy­stę­po­wa­ły osa­dy, od­pie­ra­jąc za­ma­chy wła­dzy kró­lew­skiej, wska­zu­je z jaką skrzęt­no­ścią ście­śnia­ły one atry­bu­cye tro­nu, zo­sta­wia­jąc dlań tyl­ko czcze mia­no wła­dzy zwierzch­ni­czej. Z wy­jąt­kiem więc han­dlu i że­glu­gi, któ­re­mi po­zwo­lo­no zaj­mo­wać się nadal me­tro­po­lii, wszel­kie inne spra­wy za­ła­twia­ją osad­ni­cy jako wszech­wład­ni pa­no­wie, od­trą­ca­jąc wszel­kie wda­wa­nia się wła­dzy kró­lew­skiej, a tem­bar­dziej par­la­men­tu.

Siła opo­ru, jaką roz­wi­nę­ły osa­dy w owych star­ciach z me­tro­po­lią, ztąd po­wsta­ła, iż pier­wot­nie osa­dy te były bar­dzo ma­lucz­kie­mi… żad­ne­go zna­cze­nia nie po­sia­da­ły; póź­niej przy­łą­czy­ła się do tej oko­licz­no­ści i sama od­le­głość. Przed za­sto­so­wa­niem pary do że­glu­gi, sko­mu­ni­ko­wa­nie się z Ame­ry­ką wy­ma­ga­ło nie­ma­ło cza­su. Upły­wa­ły całe mie­sią­ce za­nim roz­kaz wy­da­ny mógł zo­stać wy­ko­na­nym: zresz­tą i samo wy­da­nie roz­ka­zu ła­twem być nie mo­gło dla od­da­lo­nych a nie­obe­zna­nych z miej­sco­we­mi sto­sun­ka­mi.

Rząd na grun­cie ame­ry­kań­skim czuł się dziw­nie od­osob­nio­nym. Brak mu było owych po­tęż­nych środ­ków dzia­ła­nia, w ja­kie ob­fi­tu­je każ­dy rząd ste­ru­ją­cy pań­stwem daw­no uor­ga­ni­zo­wa­nem, gdzie od­le­głość na­wet zni­ka, gdyż do naj­dal­szych koń­czyn się­ga ty­sią­ce rąk cał­ko­wi­cie od­da­nych, bo do­brze płat­nych. Na dzie­wi­czym grun­cie Ame­ry­ki nie wi­dzie­my ani urzę­dów świet­nie upo­sa­żo­nych" ani do­sto­jeństw wy­so­kich, któ­re­mi­by rząd mógł sza­fo­wać dla zy­ska­nia so­bie współ­pra­cow­ni­ków, ani ty­tu­łów, owej zdaw­ko­wej mo­ne­ty próż­no­ści, któ­ra jest wiel­ka przy­nę­tą dla tłu­mów; nie po­sia­dał rząd ta­mecz­ny ani ar­mii, ani for­tec, ani zbroj­nej za­ło­gi; nie był mo­cen ani prze­ku­py­wać dla swych wi­do­ków ani też za­stra­szać miesz­kań­ców. Je­że­li zaś usu­nie­my bo­jaźń i na­dzie­ję, dwie dźwi­gnie ko­niecz­ne dla każ­de­go rzą­du pra­gną­ce­go na­brać trwa­ło­ści, po­zo­sta­nie tyl­ko mi­łość ludu, a tę osię­gnąć moż­na je­dy­nie przez pra­we po­stę­po­wa­nie.

Jako je­den z ostat­nich ry­sów uspo­so­bie­nia osad­ni­ków po­win­ni­śmy tu za­zna­czyć to, iż w głę­bi ich pier­si nie pa­łał wca­le ogień mło­ści ku oj­czyź­nie ich oj­ców. Po­czu­wa­li się oni do spój­ni z An­gli­ka­mi je­dy­nie w dzie­dzi­nie my­śli: po­ję­cia ich bo­wiem re­li­gij­ne, po­li­tycz­ne, na­uko­we były po­ję­cia­mi An­gli­ków: ale nic z nimi nie mie­li wspól­ne­go, gdy cho­dzi­ło o przy­wią­za­nie do rzą­du, z pod któ­re­go opie­ki ucie­kli ich przod­ko­wie i któ­ry był im zna­ny je­dy­nie jako źró­dło ich cier­pień.

W chwi­li wy­bu­chu re­wo­lu­cyi osad­ni­cy sta­no­wi­li już trze­cie, czwar­te a miej­sca­mi na­wet pią­te po­ko­le­nie wy­chodź­ców: trud­no przy­pu­ścić, by ci lu­dzie, któ­rych pra­dzia­do­wie zo­sta­li wy­pę­dze­ni z An­glii przez Ka­ro­la I lub Ja­kó­ba II. mo­gli ży­wić przy­wią­za­nie do domu ha­no­wer­skie­go lub me­tro­po­lii; skarb­ni­ca bo­wiem ich wspo­mnień oprócz prze­śla­do­wań nic in­ne­go nie mia­ła do prze­ka­za­nia po­tom­nym.

Po za­war­ciu po­ko­ju w 1763 r., kie­dy nie­po­ro­zu­mie­nia z Ame­ry­ką mno­żyć się za­czę­ły, mi­ni­ster sto­ją­cy u ste­ru za­rzą­du fi­nan­sów, Ka­rol Town­shend, koń­cząc mowę mia­na o opo­dat­ko­wa­niu osad, za­wo­łał z tem wy­la­niem się wzru­sza­ją­cem w ja­kich nie­kie­dy lu­bu­ją się mi­ni­stro­wie skar­bu, łą­cząc pa­try­otyzm z kwe­styą po­dat­ków:

"I czyż te­raz ci Ame­ry­ka­nie, osie­dle­ni na­szą pra­cą, wy­pia­sto­wa­ni na­szą po­błaż­li­wo­ścią, pod któ­rej osło­ną wzro­śli do tak nie­po­spo­li­te­go zna­cze­nia i po­tę­gi, ochra­nia­ni przy­tem na­szym orę­żem, i czyż ci Ame­ry­ka­nie, po­wta­rzam, ośmie­li­li­by się od­mó­wić nam swe­go gro­sza, aby zmniej­szyć brze­mię, któ­re nam bar­ki przy­tła­cza?"

Je­den z wy­mow­niej­szych obroń­ców Ame­ry­ki, puł­kow­nik Bar­re. (któ­re­go na­zwi­sko zdra­dza po­cho­dze­nie fran­cuz­kie), od­rzekł mu temi sło­wy:

Co? Mó­wisz pan, iż osad­ni­cy osie­dle­ni, zo­sta­li wa­szą pra­cą? Nie, to wasz ucisk za­lud­nił nimi Ame­ry­kę. Ści­ga­ni przez wa­szą ty­ra­nię, schro­ni­li się oni do głę­bi nie­go­ścin­nej pu­sty­ni: tam wy­sta­wi­li się na wszyst­kie klę­ski i nę­dze, ja­kie tyl­ko czło­wie­ka spo­tkać mogą, na wszyst­kie okru­cień­stwa dzi­kich: a jed­nak, oży­wie­ni praw­dzi­wą mi­ło­ścią wol­no­ści an­giel­skiej, chęt­nie zno­si­li to wszyst­ko ze­sta­wia­jąc twar­dy swój ży­wot w osa­dach z nie­do­lą do­świad­cza­ną we wła­snej oj­czyź­nie, z nie­do­lą otrzy­my­wa­ną z rąk lu­dzi, któ­rzy po­win­ni, byli być ich przy­ja­cioł­mi.

"Mó­wisz pan, że osad­ni­cy wy­pia­sto­wa­ni zo­sta­li pod osło­ną wa­szej po­błaż­li­wo­ści? Nie, my­lisz się. Oni wzro­śli dzię­ki wa­sze­mu nie­dbal­stwu. Je­że­li­ście ich opie­ką swą osła­nia­li, to ta opie­ka mia­ła na celu na­rzu­ca­nie im rząd­ców i gra­bież­ców. Po­sy­ła­no tam rze­czy­wi­ście kil­ku umo­co­wa­nych przez par­la­ment, ale cóż­to byli za jed­ni? Byli to lu­dzie, któ­rych po­stę­po­wa­nie wie­le­kroć ści­na­ło krew w ży­łach owym przy­ja­cio­łom wol­no­ści; byli to lu­dzie, co chęt­nie opusz­cza­li zie­mię an­giel­ską, by ujść za oce­an przed za­słu­żo­nym tu wy­ro­kiem spra­wie­dli­wo­ści. Mie­nisz pan osad­ni­ków ochra­nia­ny­mi wa­szym orę­żem? Prze­ciw­nie, oni-to wie­le­kroć, unie­sie­ni szla­chet­nym za­pa­łem, chwy­ta­li za oręż, by was bro­nić; oni-to, roz­wi­ja­jąc wśród nie­ustan­nych tru­dów swe męz­two, uży­wa­li go dla ochro­ny za­gro­żo­nych i krwią zbro­czo­nych gra­nic, pod­czas gdy w głę­bi kra­ju wszyst­ko po­świę­ca­no dla sku­tecz­ne­go przyj­ścia wam z po­mo­cą.

Wierz­cie mi, duch wol­no­ści, któ­ry oży­wiał ów lud od pierw­szych chwil jego ist­nie­nia, duch ten nie opu­ści go nig­dy * "

Puł­kow­nik Bar­re mó­wił praw­dę, ale go nie słu­cha­no. Duma an­giel­ska nie mo­gła ze­zwo­lić na le­gal­ny opór osad­ni­ków; lecz sło­wa po­wyż­sze po­zo­sta­ły na kar­cie dzie­jów, jako uspra­wie­dli­wie­nie re­wo­lu­cyi ame­ry­kań­skiej, i z tego wzglę­du uwa­ża­li­śmy za wła­ści­we przy­po­mnieć je w tem miej­scu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: