Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya włoscian i stosunków ich politycznych, społecznych i ekonomicznych, które istniały w Polsce od czasów najdawniejszych aż do drugiej połowy XIX wieku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya włoscian i stosunków ich politycznych, społecznych i ekonomicznych, które istniały w Polsce od czasów najdawniejszych aż do drugiej połowy XIX wieku - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 545 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

i sto­sun­ków ich po­li­tycz­nych, spo­łecz­nych i eko­no­micz­nych, któ­re ist­nia­ły w Pol­sce od cza­sów naj­daw­niej­szych aż do dru­giej po­ło­wy XIX wie­ku.

na­pi­sa­na przez

Wa­cła­wa Alek­san­dra Ma­cie­jow­skie­go .

Roz­pra­wa kon­kur­so­wa od To­wa­rzy­stwa Przy­ja­ciół Nauk Po­znań­skie­go uwień­czo­na na­gro­dą, któ­rą z wła­snych fun­du­szów Au­gust hr. Ciesz­kow­ski wy­zna­czył, a któ­ra to roz­pra­wa po­ja­wia się w dru­ku jako dru­gi ar­ty­kuł do­peł­nień do hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich.

War­sza­wa

Druk K. Ko­wa­lew­skie­go uli­ca Kró­lew­ska N. 23.

1874.

Дозволено Цензурою Варшава 2 (14) Февраля 1874.DO CZY­TEL­NI­KA BIO­RĄ­CE­GO DO RĄK ROZ­PRA­WĘ KON­KUR­SO­WĄ.

We­dług za­po­wie­dzi ogło­szo­nej w przed­mo­wie do pierw­sze­go ar­ty­ku­łu Do­peł­nień, miał dru­gi ar­ty­kuł tych­że ob­jąć roz­biór "Sta­ro­daw­nych pra­wa pol­skie­go po­mni­ków od Aug. Zygm. Helc­la wy­da­nych", a to­tem pew­niej, gdy w to­mie II. rze­czo­nych po­mni­ków umiesz­czo­na księ­ga pra­wa zwy­cza­jo­we­go pol­skie­go przo­do­wać po­win­na była ar­ty­ku­ło­wi hi­sto­ryą wło­ścian i t.d… przed­sta­wia­ją­ce­mu, gdyż się w niej na tę księ­gę nie raz po­wo­ły­wa­łem. Po­nie­waż ato­li nie zna­lazł się fun­dusz na to wy­daw­nic­two, na­le­ża­ło po­rzą­dek wy­dań zmie­nić i co w trze­cim ar­ty­ku­le stać mia­ło wy­su­nąw­szy na przód po­mie­ścić w dru­gim. Roz­biór więc Sta­ro­daw­nych pra­wa pol­skie­go po­mni­ków od­kła­da­jąc do cza­su aż się na ogło­sze­nie go dru­kiem znaj­dzie za­sób po­trzeb­ny, po­da­ję ci ła­ska­wy czy­tel­ni­ku na­gro­dą uwień­czo­ne dzie­ło, uprze­dza­jąc przy tem, że gdy się w niem roz­pa­trzysz, po­mó­wię z tobą raz jesz­cze o zrzó­dle, z któ­re­go wła­ści­wie wy­pły­nę­ła ludu pol­skie­go w hi – sto­ryi wło­ścian przed­sta­wio­na, a w hi­sto­rycz­nym szki­cu miast ma­ją­ca się da­lej przed­sta­wić dola i nie­do­la.

To po­wie­dziaw­szy nad­mie­niam, że pierw­szą kor­rek­tę dru­ku dzie­ła tego trzy­mał za­cny Zyg­munt Ko­mar­nic­ki, dru­gą ja, trze­cią sza­now­ny Jó­zef Przy­bo­row­ski. Za tę pi­smu wy­świad­czo­ną przy­słu­ge, skła­dam obu tym mę­żom po­win­ne dzię­ki.

Pi­sa­łem w War­sza­wie w mie­sią­cu Lu­tym r. 1874 r.WSTĘP.

I. ZA­DA­NIE KON­KUR­SO­WE.

To­wa­rzy­stwo przy­ja­ciół nauk po­znań­skie ogło­si­ło w roku 1858 kon­kurs na hi­sto­ryą wło­ścian i sto­sun­ków eko­no­micz­nych w daw­nej Pol­sce, żą­da­jąc: aże­by dzie­ło ta­kie, obej­mu­jąc hi­sto­ryą sta­nu wło­ściań­skie­go i wy­łusz­cza­jąc po­li­tycz­ne, spo­łecz­ne i praw­ne one­goż sto­sun­ki, opo­wie­dzia­ło też dzie­je go­spo­dar­stwa, szcze­gól­nie o ile stan i roz­wój jego wpły­wał na po­ło­że­nie wło­ścian. W pro­gra­mie uło­żo­nym do na­pi­sa­nia ma­ją­ce­go iść pod kon­kurs dzie­ła, wska­za­no szcze­gó­ło­wo, co ma być w jed­nej i dru­giej hi­sto­ryi przedew­szyst­kiem uwzględ­nio­ne. (1)

Po­nie­waż dzie­ło ta­kie nie na­de­szło, prze­to prze­dłu­ża­jąc To­wa­rzy­stwo kon­kurs raz dru­gi i trze­ci (2) oświad­czy­ło wresz- – (1) Rocz­ni­ki To­wa­rzy­stwa przy­ja­ciół nauk po­znań­skie­go, do­tąd w pię­ciu to­mach ogło­szo­ne dru­kiem r. 1860 – 69. Patrz L 618 – 20.

(2) Patrz II. 786. III. 621 te­goż pi­sma.

cie, ob­ja­wia­jąc po raz czwar­ty ży­cze­nie swe, że do na­gro­dy przyj­mo­wa­ne będą i mo­no­gra­fie, wcho­dzą­ce do hi­sto­ryi wło­ścian i sto­sun­ków eko­no­micz­nych. (1)

Po­sta­no­wiw­szy po­ku­sić się o na­pi­sa­nie ta­kie­go dzie­ła, za­sta­no­wi­łem się nad po­cho­dem rol­nic­twa ze wscho­du Eu­ro­py na za­chód i nad za­wiąz­kiem to­wa­rzy­skiej spo­łecz­no­ści rol­ni­ków, (któ­rą na­zwij­my gmi­ną) a do­strze­ga­jąc pierw­sze za­ro­dy in­sty­tu­cyi tej nad Du­na­jem, da­lej nad Łabą (Elbą) i t.d… śle­dzi­łem przej­ście jej ztąd do po­li­stych kra­jów, po­ło­żo­nych nad rze­ka­mi War­tą i Wi­słą. Roz­wój sto­sun­ków po­li­tycz­nych i eko­no­micz­nych gmi­ny tej, z ta­kim­że roz­wo­jem in­nej gmi­ny z nią są­sia­du­ją­cej po­rów­ny­wa­jąc, i do­strze­ga­jąc, że pierw­sza opie­ra­ła się na ta­kich za­sa­dach, ja­kie we­dług ska­zó­wek dzie­jów u Sło­wian, a dru­ga na ta­kich ja­kie u Teu­to­nów roz­wi­nę­ły się na­stęp­nie, wnio­słem ztąd, że ludy sło­wiań­skie­mi z po­stę­pem cza­su na­zy­wa­ne, twór­ca­mi były gmi­ny pierw­sze­go kształ­tu, a teu­toń­skie za­ło­ży­cie­la­mi gmi­ny kształ­tu dru­gie­go.

Cha­rak­te­ry­sty­ką gmi­ny kształ­tu pierw­sze­go jest wiej­skość, na wspól­nic­twie opar­ta, dla tego też gmi­nę tę na­zwa­li­śmy i bę­dzie­my na­zy­wać wiej­ską. Przed­sta­wia się ona jako wła­ści­ciel­ka roli w po­sia­da­nie wzię­tej, a człon­ko­wie jej jako spół­w­ła­ści­cie­le tej­że roli, po­dob­ni do dzi­siej­szych ak­cy­ona­ry­uszów w spół­kę ze­bra­nych.

Cha­rak­te­ry­sty­ką gmi­ny kształ­tu dru­gie­go jest dwor­skość (feu­dal­ność). Ta po­sia­da­jąc rolę na wła­sność, czę­ścio­wo, ją w po- – (1) Patrz V. 364. tam­że.

sia­da­nie od­da­je tym, któ­rych upod­da­niw­szy, lub z nimi umo­wę o po­sia­da­nie zie­mi za­warł­szy, zo­bo­wią­za­ła ich do wy­wza­jem­nie­nia się jej za to opła­tą, dat­kiem, ro­bo­ci­zną i t.p. Z człon­ków gmi­ny ta­kiej każ­dy żyje swym dwo­rem, pra­wo so­li­dar­no­ści nie wią­że ich wca­le.

Gmin kształ­tu pierw­sze­go ustrój przed­sta­wia się głów­nie nad Du­na­jem i Łabą, a ta­kiż ustrój dru­gie­go kształ­tu w Skan­dy­na­wii daje się spo­strze­gać w cza­sach naj­daw­niej­szych. Oba ustro­je wza­jem­nie z sobą ze­tknię­to spo­strze­ga­my na­stęp­nie w Ger­ma­nii, i w kra­jach przed nią i po za nią le­żą­cych. Wi­dzi­my je nad Dnie­prem, War­tą i Wi­słą, zkąd po­su­wa­jąc się da­lej na pół­noc i wschód, upo­wszech­ni­ła się we wszyst­kich kra­jach pia­stow­skiej, ja­gie­loń­skiej i t.d. Pol­ski. Po­wsta­ły ztąd dwo­ja­kie: wiej­skie i fol­warcz­ne gmi­ny i wa­ży­ły się wza­jem­nie w skła­dzie pań­stwa, zkąd po­li­tycz­ne i eko­no­micz­ne roz­wi­ja­jąc się sto­sun­ki, two­rzą epo­ki hi­sto­ryi lud­no­ści wiej­skiej ze­wnętrz­nej i we­wnętrz­nej. Zda­niem mo­jem jest ich pięć a nie czte­ry, jak pro­gram ogło­sił.

II. EPO­KI HI­STO­RYI WŁO­ŚCIAN.

Pierw­sza idzie od cza­sów naj­daw­niej­szych aż do upo­sa­że­nia do­bra­mi ziem­skie­mi du­cho­wień­stwa ka­to­lic­kie­go. Wie­dzę do wy­ro­zu­mie­nia tej epo­ki po­trzeb­ną, czer­piąc głów­nie ze sta­ro­żyt­nych grec­kich i rzym­skich pi­sa­rzów, opo­wia­da­ją­cych o po­li­stach (Po­la­nach), Swe­wach i Ger­ma­nach, ob­ja­śnia­my przez to po­da­nia na­szych kro­ni­ka­rzów, któ­rzy mó­wiąc o po­dzia­le ról mię­dzy człon­ków gmin na po­wi­ślu za­miesz­ka­łych, sze­ro­kie koło wie­dzy pier­wot­nej Pol­ski roz­ta­cza­ją. Dzie­je te na­le­ża­ło w osob­nem dzie­le wy­łusz­czyć, co się tez uczy­ni­ło. (1) Jest ono uzu­peł­nie­niem wszyst­kie­go co się w pierw­szej epo­ce hi­sto­ryi wło­ścian i t.d… po­wie­dzia­ło i po­win­no było opo­wie­dzieć czy­tel­ni­ko­wi przed przy­stą­pie­niem do roz­wa­że­nia tej­że hi­sto­ryi.

"O epo­ce dru­giej" cza­sy Pia­stów obej­mu­ją­cej czer­pie­my wie­dzę z dy­plo­ma­tów za­kład­ni­czych, wy­da­nych dla ar­cy­bi­skupstw, bi­skupstw, opactw, klasz­to­rów. Do­szły nas one nie w - ory­gi­na­łach lecz od­pi­sach. Lubo się do­ro­zu­mie­wa­my i słusz­nie, że są od prze­pi­sy­wa­czów moc­no po­ka­le­czo­ne (2), nie wą­cha­my się jed­nak­że we­dług nich stan rol­ni­czej lud­no­ści pol­skiej za Pia­stów opo­wie­dzieć, gdy dy­plo­ma­ta te po­dob­nie stan ów przed­sta­wia­ją, jaki pa­no­wał od­wiecz­nie w ca­łej Eu­ro­pie, gdzie obok wła­ści­cie­li Upra­wia­li rolę czyn­szow­ni­cy i pod­da­ni. Z tych ostat­nich nie­któ­rzy zbli­żyw­szy się za po­śred­nic­twem du­cho­wień­stwa do dru­gich, sta­no­wi­li osob­ny ro­dzaj lu­dzi od cu­dzej woli za­leż­nych, a wiel­ce się od pod­da­nych, jacy byli u Teu­to­nów a po­nie­kąd i u Rzy­mian, róż­nią­cych. Bo pod­da­ni rzym­scy byli dzie­dzi­ca­mi (he­re­des) zie­mi na któ­rej sie- – (1) Patrz Do­peł­nie­nia hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich dru­kiem prze­zem­nie ogło­szo­ne. Ar­ty­kuł pierw­szy. War­sza­wa 1872.

(2) Czy­taj co o wia­ro­god­no­ści od­pi­sów ich po­wie­dział Le­le­wel w Pols. śr. wie­ków (wy­da­nia z r. 1859) III str. 118 – 120 w przyp., a co Hel­cel w Bibl. Osso­lińsk. VI. 332 – 80.

dzie­li, ale do niej przy­ku­ci wiecz­nie (gle­bae ad­scrip­ti), i nie było wol­no panu sprze­dać ich in­a­czej jak z rolą. Z pol­skich pod­da­nych je­dy­nie jeń­cy wo­jen­ni te­goż sa­me­go losu do­zna­wa­li; ci zaś któ­rzy swo­bod­ny­mi po­ro­dzi­li się ludź­mi, sie­dząc na roli za kon­trak­tem, mo­gli po skoń­cze­niu go udać się gdzie chcie­li. Z nich zno­wu ci, któ­rzy na nie­miec­kiem pra­wie sie­dzie­li, zbli­żyw­szy się przez woj­sko­wą służ­bę do ry­cer­stwa, rów­no­wa­gę mię­dzy nią a lu­dem pol­skim utrzy­my­wa­li przez czas nie mały.

"Epo­ka trze­cia" roz­wi­ja da­lej co po­przed­nia już roz­po­czę­ła. Ozna­czy­ła gna gra­ni­cę, któ­rą usta­wa mię­dzy szlach­tą a lu­dem po­ło­ży­ła. Epo­ka ta przy­pa­da na cza­sy pa­no­wa­nia Ka­zi­mi­rza Wiel­kie­go, Wła­dy­sła­wa Ja­gieł­ły i jego sy­nów. Po­sia­da ona naj­waż­niej­sze zrzó­dła, dla po­zna­nia wszel­kich sto­sun­ków rol­ni­czej lud­no­ści. Zrzó­dła te, nie­gdyś mało komu do­stęp­ne, sto­ją dziś otwo­rem dla każ­de­go co je zgłę­biać ze­chce. Wy­czer­py­wać też roz­po­czę­to już jed­ne (1), a do wy­czer­py­wa­nia dru­gich (2) przy­stą­pio­no wła­śnie. Rze­czo­ne zrzó­dła upew­ni­ły mnie w mnie­ma­niu daw­no, bo już w pierw­szem wy­da­niu hi­sto­ryi pra­wo­dawstw po­wzię­tem, że wy­obra­że­nie – (1) "Li­ber be­ne­fi­cio­rum" Dłu­go­sza, z czy­ta­nia któ­re­go zda­łem spra­wę w Bibl. War­szaw, r. 1834. III. 106 – 28.

(2) Sta­ro­daw­na pra­wa pol­skie­go po­mni­ki pracz Ant. Zyg­mun­ta Helc­la w dwóch to­mach w r. 1850 – 70 dru­kiem ogłu­szo­ne. Naj­waż­niej­szem dla nas zrzó­dłem w dzie­le tem są uryw­ki z ksiąg są­do­wych, któ­re licz­ba­mi są ozna­czo­ne: gdzie do Nr. (nu­me­ru) nie do­da­no licz­by rzym­skiej wska­zu­ją­cej na tom, ra­czy się czy­tel­nik do­my­śleć] że ury­wek zo­stał z dru­gie­go tomu wy­ję­ty.

o szla­chec­twie po­le­ga­jąc na­przód na za­słu­gach dla kra­ju pod­ję­tych a ztąd na po­zy­ska­nej w oby­wa­tel­stwie wzię­to­ści, na­stęp­nie zaś na wła­sno­ści i po­sia­dło­ści zie­mi opie­ra­ją­ce się, mu­sia­ło ustą­pić wy­obra­że­niom z Nie­miec po­wzię­tym, na uro­dze­niu rze­czo­ne szla­chec­two uza­sad­nia­ją­cym. Ta no­wość jak zwich­nę­ła sto­sun­ki wło­ściań­skie­go sta­nu po­li­tycz­ne, spo­łecz­ne i praw­ne, tak też stan i roz­wój go­spo­dar­stwa wiej­skie­go w stro­nę gmin fol­warcz­nych za­cząw­szy kie­ro­wać, przy­go­to­wy­wa­ła upod­da­nie­nie kmie­ci, na co w "epo­ce czwar­tej"sejm byd­go­ski (r. 1520) rzecz na­kie­ro­wał, przez na­rzu­ce­nie tym­że kmie­ciom przy­mu­so­wych dni ro­bo­czych. Prze­ciw­ko ta­kie­mu bez­pra­wiu, rów­nie za­sa­dom to­wa­rzy­skiej spo­łecz­no­ści jak i po­li­ty­ce kra­ju szko­dli­we­mu, po­wsta­jąc pi­sa­rze nasi, świec­cy i du­chow­ni, któ­rzy w dru­giej po­ło­wie XVI wie­ku żyli, i tak pod­dań­stwo jak i ro­bo­ci­znę na­rzu­co­ną uchy­lić ra­dząc, prze­ko­na­li wresz­cie sejm, że się do zda­nia kró­lów za wło­ściań­skim sta­nem za­wsze ob­sta­ją­cych na­chy­liw­szy, za­pra­gnął szcze­rze wy­rwać go z nie­do­li.

War­to za­po­znać się z tymi pi­sa­rza­mi i oce­nić ich zda­nia, war­to po­znać pra­wo sej­mo­we w r. 1776 uchwa­lo­ne, a przez wy­sa­dzo­ne­go od sej­mu na to by­łe­go Wiel­kie­go Kanc­le­rza An­drze­ja Za­moj­skie­go za­pro­jek­to­wa­ne, i wy­wnio­sko­wać ztąd, co przez to pra­wo do­bre­go dla Pol­ski po­wstać, roz­krze­wić się, i bło­go na całą lud­ność w pań­stwach jej za­miesz­ka­łą wpły­nąć mo­gło.

III. ROZ­SZE­RZE­NIE W JED­NEJ A ŚCIE­ŚNIE­NIE W DRU­GIEJ CZĘ­ŚCI ZA­DA­NIA KON­KUR­SO­WE­GO.

Chcąc wszyst­kie te szcze­gó­ły jak na­le­ży zgłę­bić, po­trze­ba prze­kro­czyć gra­ni­cę przez pro­gram To­wa­rzy­stwa dla kon­kur­so­wej pra­cy za­kre­ślo­ną.

We­dług uzna­nia roz­pi­su­ją­cych kon­kurs, win­na być hi­sto­rya wło­ścian do koń­ca po­dzia­łu Pol­ski do­pro­wa­dzo­na. Mo­jem zda­niem nie na­le­ży jej koń­czyć na­tem, bo wte­dy by­ło­by dzie­ło tyl­ko do po­ło­wy do­pro­wa­dzo­ne. Wła­śnie al­bo­wiem kie­dy pro­jekt An­drze­ja Za­moj­skie­go czę­ścią za­wie­sił do cza­su pod­dań­stwo, czę­ścią go usu­nął na za­wsze (a co kon­sty­tu­cya na dniu 3 Maja r. 1791 za­pa­dła, za­mie­rzy­ła na­stęp­nie na cały lud roz­cią­gnąć); wła­śnie wte­dy rzą­dy ościen­nych państw, któ­re się kra­ja­mi Pol­ski po­dzie­li­ły, oka­za­ły się mniej względ­ne­mi dla ludu, al­bo­wiem ża­den z nich nie zniósł pod­dań­stwa; i owszem tych na­wet wło­ścian, któ­rym swo­bo­dę przy­znał Za­moj­ski, przy­wią­zał do roli. Ro­sya uczy­nić tego w ów czas nie mo­gła; wsze­la­ko sko­ro tyl­ko za­nio­sło się na to, że ona obej­mie rzą­dy kró­lew­skie, po­spie­szy­ła, (r. 1814) z pro­jek­tem oczyn­szo­wa­nia ludu. Pru­sy i Au­strya wstą­pi­ły póź­niej w jej śla­dy. Mnie­mam prze­to, że do wy­żej okre­ślo­nych epok hi­sto­ryi wło­ścian na­le­ży do­dać epo­kę pią­tą, i roz­po­cząw­szy ją z trze­cim roz­bio­rem Pol­ski, do­pro­wa­dzić do roku 1861.

W roku tym To­wa­rzy­stwo rol­ni­cze w Kró­le­stwie Pol­skiem ukaz wiel­kie­go mo­nar­chy (Ce­sa­rza Mi­ko­ła­ja) z r. 1846 oczyn­szo­wać wło­ścian w ca­łym kra­ju na­ka­zu­ją­cy speł­nić przed­się­bio­rąc, ura­dzi­ło r. 1861 nie czyn­szo­wać już ale uwłasz­czyć wło­ścian: przez co zro­bi­ło krok do zo­by­wa­telsz­cze­nia ludu wiej­skie­go i zrów­na­nia go ze szlach­tą. Gdy uchwa­ła ta, dla za­szłych w kra­ju roz­ru­chów, nie przy­szła do skut­ku, wy­ko­nał ją sam rząd po owym roku.

Tyle o roz­sze­rze­niu za­da­nia kon­kur­so­we­go, we­dług mego na rzecz po­glą­du. O ście­śnie­niu go, roz­wio­dę się szcze­gó­ło­wo, koń­cząc swą pra­cę. Tam, idąc za zda­niem rnę­ża, w hi­sto­ryi rol­nic­twa pol­skie­go dziś naj­bie­glej­sze­go (Ed­mun­da Sta­wi­skie­go), wy­ka­żę, w czem To­wa­rzy­stwo ogła­sza­jąc za­da­nie, rzecz ob­my­śli­ło do­brze, a w czem mi­nę­ło się z praw­dą, żą­da­jąc od sta­wa­ją­ce­go do kon­kur­su, aże­by wy­ko­nał, co na te­raz jest jesz­cze do wy­ko­na­nia nie mo­żeb­nem.

IV. ZRZÓ­DŁA

Po­nie­waż hi­sto­rya wło­ścian i sto­sun­ków ich jest jed­nym z tych szcze­gó­łów hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich, któ­ry na wiel­ki ile było moż­na roz­miar ob­ro­bić za­mie­rzy­łem, aże­by we­dług środ­ków na po­do­rę­czu bę­dą­cych uczy­nić za­do­syć nie tyl­ko To­wa­rzy­stwu, któ­re po­jaw tej pra­cy wy­wo­ła­ło, lecz i tym co mi­łu­jąc praw­dę ba­da­li ją sami; a przy­tem za­we­zwa­li mnie, aże­bym wej­rzał w rzecz głę­biej niż to w pierw – szem wy­da­niu hi­sto­ryi pra­wo­dawstw uczy­ni­łem (1): prze­to po raz trze­ci (dru­gie wy­da­nie tej­że hi­sto­ryi bio­rę w ra­chu­bę pra­cy) na­tę­ża­jąc swe siły na ob­ro­bie­nie po­żą­da­ne­go przed­mio­tu, uwa­żam przy­tem, że trud­no po­stą­pić da­lej w tych ba­da­niach, gdy nie do­sta­je wię­cej zrzó­deł… opra­co­wa­nych, po­dob­nie jak to An­to­ni Zyg­munt Hel­cel uczy­nił w zna­ko­mi­tem swem, wy­żej przy­wie­dzio­nem dzie­le, któ­re­by mi pra­cę te uła­twia­jąc, do­po­mo­gły na wyż­szą ją na­stro­ić stru­nę. Co się więc na ten raz dało zro­bić, zro­bi­łem. Przej­rza­łem raz jesz­cze zrzó­dła kwe­styę wło­ściań­ską w hi­sto­ryi pra­wo­dawstw wy­da­nia dru­gie­go wy­łusz­cza­ją­cą, roz­wa­ży­łem nowo po­ja­wio­ne dy­plo­ma­ta­ry­usze tu­dzież daw­ne­go pra­wa pol­skie­go ko­dy­fi­ka­cye we­dług moż­no­ści zgłę­bi­łem. Wzią­łem też na uwa­gę pra­ce pi­sa­rzów zna­ko­mi­tych i pi­sar­ków. Zgo­ła zro­bi­łem co było w moż­no­ści zro­bić, aże­by wnik­nąć w rzecz jak moż­na naj­głę­biej.

Przed­sta­wię hi­sto­ryę wło­ścian i sto­sun­ków ich na ten sam spo­sób, ja­kie­go się trzy­ma­łem przy roz­wo­ju pra­wo­dawstw sło­wiań­skich, to jest, że samą hi­sto­ryę przej­dę epo­ko­wo, a te szcze­gó­ły jej, któ­re dro­bia­zgo­wo przed­sta­wić uznam za ko­niecz­ną po­trze­bę, ode­szlę do sze­ściu do­dat­ków.

–- (1) Uwa­gę tę zro­bił za­cny Li­twin, ro­dem z Tyl­ży, Ksa­we­ry Oskar Bru­eg­ge­ney – Ha­sen Kamp… w roz­pra­wie ha­bi­li­ta­cyj­nej "De Ru­sti­co­rum re­gni Po­lo­niae XIV – XVI con­di­tio­ne" Re­gio­mon­ti Prus­so­rum 1858, w ćwiart­ce o stron­ni­cach 38 wy­da­nej. Po­równ… str 6. – 7.Epo­ka I.

Od cza­sów naj­daw­niej­szych aż do upo­sa­że­nia do­bra­mi ziem­skie­mi du­cho­wień­stwa ka­to­lic­kie­go.

1. Z NA­RO­DO­WO­ŚCI LU­DÓW NA ZIE­MIACH SŁO­WIAŃ­SKICH PRZED NA­STA­NIEM POL­SKI ZA­MIESZ­KA­ŁYCH, NAJ­LE­PIEJ SIĘ OD­GA­DU­JE RÓŻ­NI­CA WSI A FOL­WAR­KU.

Dom i pa­nu­ją­ce w nim wy­obra­że­nia o pra­wach ro­dzi­ny, a po za do­mem za­cho­wy­wa­ne z są­sia­dem sto­sun­ki, są naj­lep­szą w dzie­jach wska­zów­ką, tak umo­ral­nie­nia jak i uoby­cza­je­nia ludu, któ­ry za­wię­zu­je spo­łecz­ność ro­dzin­ną, gmin­ną, pań­stwo­wą. Ła­twiej się i bez­piecz­niej związ­ki ta­kie ro­bią w kra­jach, któ­re w rolę pod orkę zdat­ną ob­fi­tu­ją, niż w tych gdzie jej ską­po i gdzie ją do­pie­ro przez osu­sze­nie ba­gien lub trze­bie­nie la­sów zdo­by­wać po­trze­ba. W pierw­szym przy­pad­ku znaj­du­ją­cy się rol­nik, mile wi­dzi gdy przy­bysz w są­siedz­twie jego osia­da, pew­ny bę­dąc, że mu nie uszczu­pli po­sia­dło­ści, gdyż jest roli do­syć do wzię­cia, i tu­sząc so­bie, że bę­dzie miał od nie­go po­moc w cza­sie na­pa­du nań wro­ga. Im wię­cej są­siedztw ma za­miesz­ki­wa­na od ta­kie­go go­spo­da­rza oko­li­ca, tem licz­niej­sza po­wsta­je ztąd gmi­na; al­bo­wiem nie sami osia­da­ją w niej rol­ni­cy, lecz i ora­cze, czy­li lu­dzie nie po­sia­da­ją­cy fun­du­szu, na przy­bo­ry do za­ło­że­nia so­bie go­spo­dar­stwa po­trzeb­ne­go, i dla tego służ­bą lub wy­rob­nic­twem za­ra­biać so­bie na ży­cie zmu­sze­ni. Za po­śred­nic­twem oko­licz­no­ści tych ro­śnie na­dzie­ja lep­sze­go na przy­szłość po­wo­dze­nia spo­łe­czeń­stwa, któ­re się w gro­ma­dę ze­bra­ło: snad­niej bo­wiem o radę gdy o nią wie­lu po­py­tać moż­na; snad­niej o wy­rok są­do­wy gdy się spra­wa przed zgro­ma­dze­nie wy­to­czy są­sia­dów; snad­niej­sza ochro­na od nie­przy­ja­cie­la, gdy wszy­scy sta­ną do wal­ki jako je­den mąż, pro­wa­dze­ni do boju przez tego, kogo so­bie spo­łecz­ność wy­bra­ła na wo­dza.

Wszyst­ko dzie­je się na opak w kra­ju, gdzie ską­po o rolę. Za­miesz­ku­ją­cy go go­spo­darz nie­chęt­nie wi­dzi w po­bli­żu sie­bie osia­da­ją­ce­go przy­by­sza, trwoż­ny aże­by mu nie wy­darł upra­wio­nej przez sie­bie i gra­ni­cą tro­skli­wie opa­trzo­nej roli. W mia­rę jak się ich wię­cej w oko­ło osie­dla, zwięk­sza się jego bo­jaźń o utra­tę już nie tyl­ko ma­jąt­ku ale i wol­no­ści. W celu oca­le­nia obu go­spo­darz taki za­wie­ra so­jusz z są­sia­da­mi i chęt­nie się pod­da­je wła­dzy tego, któ­ry się oka­że naj­zdol­niej­szy do wy­peł­nie­nia wa­run­ków, ja­kich spo­łecz­ność od wy­bra­nych do kie­ro­wa­nia jej spra­wa­mi wy­ma­ga.

Od­le­głej sta­ro­żyt­no­ści, bo aż wo­jen Per­sów z Gre­ka­mi za cza­sów Kserk­se­sa pro­wa­dzo­nych, się­ga­ją­cy Pe­ono­wie sło­wiań­scy (1), dwo­ja­ko sie­dzi­by swe za­kła­da­li; sta­wia­jąc je na spo­sób osad ma­ją­cych za­bu­do­wa­nia sku­pio­ne, lub cha­łup xαλύβη roz­pro­szo­no sto­ją­cych. Jed­ne i dru­gie wsia­mi sło­wiań­ska mowa na­zy­wa (2), ro­zu­mie­jąc pod tym wy­ra­zem zbiór osad au­to­no­micz­nych.

Inny był po­czą­tek wsi teu­toń­skich. Wy­raz ve­ihs (An­glo­sa­xo­no­wie wy­ma­wia­li go "vie"), zna­czy w ję­zy­ku Go­tów osa­dę i pole (3). Lud ro­bo­czy do wła­ści­cie­la za­pew­ne owej osa­dy na­le­żą­cy, scho­dząc się na to pole dla ob­ro­bie­nia go, sta­wiał so­bie cha­ty. Jed­no i dru­gie, czy­li lud i jego bu­dyn­ki, tłu­mem (Dorp, Dorf) czy­li za­ścian­ko­wą osa­dą dziś i nie­gdyś fol­war­kiem po­wszech­nie zwa­ną, mia­nu­je mowa nie­miec­ka (4).

Na­der więc wiel­ka za­cho­dzi­ła róż­ni­ca mię­dzy wsią sło­wiań­ską a fol­war­kiem. Pierw­sza skła­da­ła się z chat, dru­gi mógł się skła­dać z jed­nej na­wet cha­ty, osa­dę two­rzą­cej, a tłum oka­la­ją­cy tę cha­tę swo­je­mi zno­wu cha­ta­mi przy­dat­kiem był dla niej. Wsi tam­tej osad­ni­cy two­rzy­li to­wa­rzy­stwo lu­dzi wol­nych, wsi tej miesz­kań­cy prze­ciw­nie sta­no­wi­li zwią­zek lu­dzi nie­wol­nych i wol­nych (czyn­szow­ni­ków). Co­kol­wiek się w gra­ni­cach wsi sło­wiań­skiej znaj­du­jąc było ści­śle z zie- – (1) O Pe­onach na­po­my­ka Sa­afa­rzyk w Sta­roż. 382. (ztąd po­praw. hist… pra­wo­daw. V. § 128. w przyp). O nich już He­ro­dot V. 13 – 16 wspo­mi­na i opi­su­je ich twier­dze sta­wia­ne na wo­dach.

(2) W's' (wieś) w Mi­klos. Le­xi­con, z któ­rym wy­ra­zy w'sak, w'sako, w'sie­ko zo­sta­ją w związ­ku.

(3) Go­thi­sches Glos­sar von Erast Schul­ze str. 423.

(4) Deut­se­hes WrÖter­buch von Ja­cob Grimm und Wil­helm Grimm p… w.

mią spo­jo­ne, jak las, łąka, woda i t.p… wszyst­ko to jej przy­na­le­ży­to­ścią (per­ti­nen­tiae) bę­dąc na­le­ża­ło pra­wem wła­sno­ści do ca­łej osa­dy. Na od­wrót też same przy­na­leż­no­ści fol­warcz­ne były wła­sno­ścią pana fol­war­ku, a wol­ni osad­ni­cy byli z jego ła­ski uży­wal­ni­ka­mi owych, przy­na­le­ży­to­ści, za co sio jemu wy­wdzię­cza­li dat­kiem i ro­bo­ci­zną.

Pierw­sze śla­dy wsi sło­wiań­skich wska­zu­je hi­sto­rya w stre­fie Eu­ro­py po­łu­dnio­wej, a, fol­war­ków teu­toń­skich w stre­fie pół­noc­nej. Obu osad ro­dza­je sta­ły na zie­miach pol­skich od cza­sów nie­pa­mięt­nych. Za­miesz­ki­wa­ła je wła­sno­ścią i po­sia­dło­ścią opa­trzo­na lud­ność, Ob­raz jej po raz pierw­szy przed­sta­wi­ło pra­wo zwy­cza­jo­we, któ­re A. Z. Hel­cel w dru­gim to­mie Sta­ro­daw­nych pra­wa polsk… po­mni­ków umie­ścił, a ja roz­wa­żę go szcze­gó­ło­wo w osob­nem… dzie­le.

2. PO­LI­TYCZ­NE STO­SUN­KI LU­DÓW NA ZIE­MIACH POL­SKICH W ZA­MIERZ­CHŁEJ STA­RO­ŻYT­NO­ŚCI.

Pier­wot­na cy­wi­li­za­cya Eu­ro­py dzi­siej­szej szła przed wie­ka­mi dwo­ja­kim prą­dem, po­łu­dnio­wym i pół­noc­nym; tam­te­go przed­sta­wi­cie­la­mi byli rol­ni­cy, tego wo­ja­cy. Oba te prą­dy ze­tknę­ły się w środ­ko­wej Eu­ro­pie, po­ro­zu­mia­ły się z sobą i zno­si­ły wza­jem­nie. Wy­ni­kiem tego po­ku­ma­nia się by­wa­ły związ­ki, z któ­rych wy­ni­ka­ły sto­sun­ki po­li­tycz­ne i eko­no­micz­ne ów­cze­snych na­ro­dów, i tak się przez ty­sią­ce lat za­ko­rze­ni­ły w umy­śle ich, że w nie­ma­łej czę­ści trwa­ją na­wet obec­nie. (1) Z nich ob­cho­dzi mnie szcze­gól­nie zwią­zek za­war­ty w daw­nej Ger­ma­nii, a dzi­siej­szych Niem­czech przez Sło­wia­no-Swe­wów i Teu­to­no-Ger­ma­nów, któ­ry po­nie­waż wiel­ce się przy­czy­nił do utwo­rze­nia i ukon­sty­tu­owa­nia pier­wot­nej Pol­ski, i dłu­go wpły­wał na jej póź­niej­sze urzą­dze­nia po­li­tycz­ne i eko­no­micz­ne, prze­to za­ją­łem się zba­da­niem go z całą na jaką zdo­być się mo­głem usil­no­ścią.

Po­czą­tek i za­sa­dy szcze­gó­łu tego przed­sta­wi­łem w ar­ty­ku­le pierw­szym zmian­ko­wa­nych wy­żej Do­peł­nień. Po­nie­waż ar­ty­kuł ten zo­sta­je w cią­głym związ­ku z pier­wot­ną hi­sto­ryą wło­ścian, co tam­że wy­ka­za­łem, prze­to za­nim da­lej w jej opo­wia­da­niu pój­dę, stresz­czę rze­czo­ny ar­ty­kuł jak moż­na naj­kró­cej.

Po nad brze­ga­mi Bo­ry­ste­nu (Dnie­pru) i rze­ka­mi wpa­da­ją­ce­mi do nie­go, mówi He­ro­dot IV. 17. 18., le­ża­ły osa­dy ora­czy άρo­τηρες i rol­ni­ków γεωργοι . Roz­róż­nia hi­sto­ryk jed­nych od dru­gich (2), mó­wiąc że pierw­si "sie­wa­li zbo­że, nie dla zu­ży­cia go przez sie­bie, ale na sprze­daż". przez co wska­zu­je, że dru­dzy spo­ży­wa­li sami co z pola ze­bra­li. Wnio­sek ztąd oczy­wi­sty, że ci rol­ni­cy, któ­rzy od ni­ko­go nie za­le­że­li sia­li zbo­że dla sie­bie, a ora­cze by­najm­niej bo byli za­leż­ni, sta­no­wiąc ro­dzaj – (1) Die Ge­höfer­scha­ftan (Er­br­ge­nos­sen­scha­ften) im Re­gi­rungs­be­zik. Trier von G. Hans­sen. Ber­lin 1863. Jest to od­bit­ka od­czy­tu, któ­ry miał au­tor w kró­lew­sko-pru­skiej aka­de­mii, z rocz­ni­ków tej­że aka­de­mii zro­bio­na. Ni­żej szcze­gó­ło­wo o tre­ści jej bę­dzie.

(1) Tło­macz He­ro­do­ta pol­ski (An­to­ni Bro­ni­kow­ski) jed­nych od dru­gich nic od­róż­nia.

tak dziś jesz­cze na­zy­wa­nych ra­ta­jów, czy­li tych, któ­rzy go­spo­dar­stwo za­kła­da­jąc, gdy nie po­sia­da­li sprzę­tu po­trzeb­ne­go do upra­wy roli, mie­li ta­ko­wy od rol­ni­ków, za opła­tą zbo­żem uisz­cza­ną, udzie­la­ny. Na­cisk wy­wie­ra­ny na tych rol­ni­ków nie­wo­lił ich do wy­chodź­twa. Na­ci­ska­li ich na­przód Scy­to­wie, co po­wo­do­wa­ło rol­ni­ków rze­czo­nych; że z nad Dnie­pru ucho­dzi­li na za­chód i nad Du­na­jem osie­dli. Tu ich za­zna­ła hi­sto­rya pod na­zwą po­li­stów czy­li lu­dzi pra­cu­ją­cych w polu. Ale i tu uci­skał rol­ni­ka wo­jak, zna­ny w dzie­jach pod na­zwą Tra­ka, któ­ry we­dług He­ro­do­ta (V. 6.), uwa­żał próż­no­wa­nie za rzecz naj­pięk­niej­szą, a upra­wia­nie zie­mi po­czy­ty­wał za naj­sro­mot­niej­sze z ludz­kich za­trud­nień.

Zno­si­li ten ucisk jed­ni z po­li­stów, dru­dzy ucie­ka­li w kra­je Da­ków. Lecz gdy i od tych ta­kie­goż do­zna­li uci­sku, więc i tych po­li­stów część wiel­ka po­dą­ży­ła ku za­cho­do­wi, trzy­ma­jąc się brze­gów rzek Du­na­ju i Łaby. Pod wła­sną ich a daw­ną po­li­stów na Po­lan póź­niej prze­kształ­co­ną na­zwą za­zna­ła hi­sto­rya we Wło­szech, Fran­cyi i w Grer­ma­nii pier­wot­nej. Te prze­to kra­je na­zwa­no z bie­giem cza­su Pol­ską i Wiel­ko­pol­ską (1) a na­zwa­no oczy­wi­ście od sie­dzib rze­czo­nych po­li­stów.

–- (1) Du-Can­ge p… w. Cam­pa­nia. Ułam­ki kro­nik w Pier­wot­nych dzie­jach Pol­ski i Li­twy v War­sza­wie 1846 prze­zem­nie wy­da­nych. (Patrz na str. 31 – 2 w przy­pi­skach 2 – 3 rze­czo­ne­go dzie­ła), a mia­no­wi­cie Bo­gu­chwa­ła, mó­wiąc o Pol­sce i Wiel­ko­pol­sce w Mon. Bie­lowsk: II. 481. wy­ra­ża się: a cam­po­rum ma­gni­tu line Ma­gna­po len­ses (Me­klen­bur­cza­nie) nun­cu­pan­tur.

Po­mnąc na to że wy­raz pole z żad­ne­go się ję­zy­ka prócz sło­wiań­skie­go źró­dło­sło­wo­wo wy­ro­zu­mieć nie da, nie bę­dzie­my się ani na chwi­lę wa­chać, aże­by uznać rze­czo­nych po­li­stów za tych Po­lan, któ­rzy zrze­szyw­szy się w pier­wot­nej Ger­ma­nii z Teu­to­na­mi, pod swo­jem ro­do­wem mia­nem (Swe­wów) za­sły­nę­li w dzie­jach Ger­ma­nii pier­wot­nej. To­czo­ne od nich boje z Rzy­mia­na­mi uwiecz­ni­ły ich pa­mięć. O tych Swe­wach ode­mnie i od jed­ne­go z naj­uczeń­szych Niem­ców od Ja­kó­ba Gry­ma (Grimm) nie­daw­no zmar­łe­go, sta­now­czo za Sło­wian uzna­nych, opo­wie­dzia­łem w pierw­szym ar­ty­ku­le Do­peł­nień, a o spo­krew­nio­nych z nimi Szwa­bach w pierw­szym się do­dat­ku do tego dzie­ła w ustę­pie 10 roz­wio­dę. Rzecz sze­ro­ko wy­ło­żyw­szy tam­że, nie wi­dzę po­trze­by mó­wić tu da­lej o nich. Na­po­mknę tyl­ko k' woli Pol­ski o sto­sun­ku jaki z owe­go związ­ku swe­wo-teu­to­no-ger­mań­skie­go wy­nik­nąw­szy, wpły­nął na roz­wój gmi­ny sło­wiań­skiej w po­li­tycz­nym, spo­łecz­nym i eko­no­micz­nym wzglę­dzie.

Wy­żej na­po­mknąw­szy, że się róż­ni­ła wiel­ce wieś od fol­war­ku, na­le­ży w dal­szym roz­wo­ju róż­ni­cy obu osad rol­ni­czych przy­po­mnieć czy­tel­ni­ko­wi, że pierw­szą za­miesz­ki­wa­li lu­dzie wol­ne­go sta­nu rów­ni so­bie w ob­li­czu pra­wa, a dru­ga była sie­dli­skiem nie­wol­ni­ków i pod­da­nych, czy­li lu­dzi czy­nią­cych po­słu­gi w domu a ro­bo­tu­ją­cych na polu (1).

Z kra­jów w rolę ską­pych, ze Skan­dy­na­wii, prze­sie­dle­ni do Ger­ma­nii Nor­ma­na­mi na­zy­wa­ni też Teu­to­no­wie, wiel­ką.

–- (1) Patrz w do­dat­ku I. ar­ty­kuł "Chłop i pod­da­ny".

w sta­no­wi­sku rol­ni­ków zpo­wo­do­wa­li zmia­nę. Pra­sta­ry po­emat skan­dy­naw­ski pod na­zwą Eddy słyn­ny gło­si: że pra­ca w roli jest rze­czą czło­wie­ka sta­nu śred­nie­go (Karl), któ­ry ją wy­ko­ny­wa przy po­mo­cy pa­rob­ka (Träl), i że oba nie dzier­żą zie­mi na wła­sność, lecz dzier­ży ją ry­cer­skie­mu za­wo­do­wi od­da­ją­cy się mąż (Jarl), któ­ry za­wo­jo­wa­ną wy­pusz­cza pierw­szym na czyn­sze. Nie po­dob­na ozna­czyć la­ta­mi cza­su, w któ­rym się ten sto­su­nek lud­no­ści rol­ni­czej upo­wszech­nił w Ger­ma­nii. To ato­li pew­no, że już przed Ta­cy­tem, jak w pierw­szym ar­ty­ku­le Do­peł­nień opo­wie­dzia­łem, były w niej mo­nar­chi­je i kró­lów nie­zna­ją­ce gmi­ny. Pierw­sze we­dług ska­zó­wek ja­kie hi­sto­rya daje, mia­ły ustrój skan­dy­naw­ski, dru­gie swew­ski. W obu był stan po­li­tycz­ny i eko­no­micz­ny róż­ny. Tam była szlach­ta, tu jej nie było; tam były fol­war­ki, tu wsi; tam prócz osad­ni­ków nikt nie pra­co­wał w roli, tu zie­mię udzie­la­ną so­bie od gmi­ny człon­ko­wie tej­że gmi­ny upra­wia­li.

3. STO­SUN­KI EKO­NO­MICZ­NE WSKROŚ PRZE­NIK­NĄĆ DAJĄ STAN ROL­NI­KÓW WOL­NYCH I NIE­WOL­NYCH.

Ju­liusz Ce­zar, któ­ry bo­ju­jąc ze Swe­wa­mi, dał ich pierw­szy po­znać świa­tu, opo­wia­da: że ich kraj ze stu po­wia­tów zło­żo­ny za­miesz­ki­wa­li lu­dzie wol­ni i nie­wo­li­li. Pierw­si byli to oby­wa­te­le (in­ge­nui), któ­rych jed­na część wo­jo­wa­ła za gra­ni­cą, dru­ga zaś ba­wiąc w domu i zaj­mu­jąc się upra­wą roli szła w roku na­stęp­nym na woj­nę, a wo­ja­cy roku ze­szłe­go pil­no­wa­li roli, upra­wia­jąc ją sami przy po­mo­cy nie­wol­ni­ków (se­rvi). Rol­ni­ka­mi w ca­łem zna­cze­niu byli oby­wa­te­le gmi­ny a… nie­wol­ni­cy – pa­rob­ko­wa­li.

Swew­ska rze­sza prze­to, mówi cią­gnąc da­lej swą opo­wieść Ce­zar, wo­jacz­ką na­prze­mian i rol­nic­twem się trud­ni­ła. Opo­wia­da też że star­szy­zna gmin­na dzie­li­ła co­rocz­nie role mię­dzy swych gro­mad­ni­ków, i że to było we zwy­cza­ju wszyst­kich zgo­ła Ger­ma­nów; a ja do­da­ję, na za­sa­dzie tego co mó­wią grec­cy i rzym­scy pi­sa­rze, że toż samo wcze­śniej było u Gre­tów, Da­ków, Dal­ma­tów i t.d. Stra­bo ze­zna­je, że Dal­ma­to­wie wy­ja­ło­wiw­szy wzię­tą pod orkę rolę, bio­rą inną w po­sia­da­nie i z nią po­stą­piw­szy so­bie po­dob­nie, po­rzu­ca­ją na­stęp­nie.

Jak dłu­go trwał ten zwy­czaj nie wia­do­mo: wia­do­mo zaś że ci Nor­ma­no­wie, któ­rzy gal­lo – frań­skie w pół­noc­nej Fran­cyi i Bel­gii za­ło­ży­li pań­stwo, tar­gnę­li się pierw­si na ten zwy­czaj sku­tecz­nie, bo zgod­nie z ży­cze­niem miej­sco­wej lud­no­ści. Al­bo­wiem nad­szedł już czas, w któ­rym rol­nic­two no­we­go ob­ro­tu za­po­trze­bo­wa­ło, w któ­rym rola do­tąd po­sia­da­na tyl­ko, mu­sia­ła przejść na wła­sność, aże­by wie­czy­sty jej po­sia­dacz, na­wo­żąc ją wy­do­by­wał z niej plon od do­tych­cza­so­we­go więk­szy. Co więc od wie­ków ist­nia­ło w Skan­dy­na­wii toż samo za­czę­ło od­tąd ist­nieć w Grer­ma­nii za spra­wą Fran­ków. Ci też, przy koń­cu czwar­te­go lub na po­cząt­ku pią­te­go po Chry­stu­sie wie­ku, przez usta­wę sa­lic­ką (lex sa­li­ca) wy­rze­kli: że ma­ją­tek ziem­ski wol­no jego po­sie­da­czo­wi jako swą oj­co­wi­znę (alo­dis) prze­ka­zać swym spad­ko­bier­com, ale tyl – ko płci męz­kiej, żeń­ska al­bo­wiem dzie­dzi­czyć zie­mi nie ma wca­le.

Ze­tknię­te przez Fran­ków sta­ro-swew­skie sto­sun­ki eko­no­micz­ne ze skan­dy­naw­skie­mi wciąż się krzy­żo­wa­ły wza­jem­nie. Po­tom­ko­wie sta­ro – daw­nych Swe­wów po­zo­sta­li dłu­go przy spól­no­ści ról, la­sów i t.d… i do­tąd ist­nie­ją nad Re­nem spół­ki rol­ni­cze, w kra­ju daw­nych Tre­wi­rów, z rol­nic­twa słyn­nych (1). Szcze­gó­ło­wo po­wie­my w na­stęp­nej epo­ce o tych spad­kach, któ­re z prze­ką­sem na­zy­wa­ne od uczo­nych Niem­ców "pol­sko – re­pu­bli­kań­skiem go­spo­da­ro­wa­niem", są dla nich jak sama ta re­pu­bli­ka nie­zro­zu­mia­le (2). Miej­sco­wa lud­ność lubi je i zmu­szo­na do tego przez rząd pru­ski, któ­ry ma ich w swem władz­twie, nie­chęt­nie roz­sta­ju się z nić­mi (3).

Rzuć­my raz jesz­cze okiem na sto­su­nek wza­jem­ny nor­mandz­kiej czy­li teu­toń­skiej i swew­skiej eko­no­mi­ki.

Nor­man bę­dąc w Ger­ma­nii przy­by­szem, mu­siał się zra­zu sto­so­wać do pa­nu­ją­ce­go w niej zwy­cza­ju. Brał swój udział od gmi­ny, któ­rej zo­stał człon­kiem; ale nie­zwy­czaj­ny pra­co­wać w roli pusz­czał ją na czynsz osad­ni­ko­wi (co­lo­nus). Kie­dy w wiel­kich i co­raz więk­szych na­pły­wa­jąc mas­sach po­czuł się na si­łach, za­czął so­bie po­czy­nać po skan­dy­naw­sku. Sta­wa­jąc na cze­le ochot­ni­ków do boju i za­bo­ru sko­rych, zdo­by­wał – (1) Wołu mie­li za go­dło, i wy­obra­że­nie jego kła­dli na mo­ne­tach. Patrz Le­le­we­la Etu­des nu­mi­sma­ti­qu­es str. 165, 360.

(2) Patrz dzie­ło p… n. "Ver­fas­sung der Re­pu­blik Po­lens von Hüp­pe". Ber­lin.

(3) Wy­żej po­wo­ła­ny Hans­sen mówi o tem na str. 83 swój roz­pra­wy.

i zdo­by­te dzie­lił mię­dzy swój lud (fylk dziś volk) (1), jak niósł skan­dy­naw­ski oby­czaj.

Tym spo­so­bem spół­ki owe usta­ły wszę­dzie, gdzie­kol­wiek się nor­mandz­kie usta­la­ło władz­two. Reszt­ki ich po­zo­sta­łe nad Re­nem zno­szą, dziś Pru­sa­cy.

Za­nim przej­dziem do Pol­ski, aże­by opo­wie­dzieć jak się tam­że wsi i fol­war­ki kształ­to­wać za­czę­ły, po­wiem co sami Niem­cy o po­cząt­ku swe­go rol­nic­twa ze­zna­li.

Sło­wia­nie mó­wią, ich pi­sa­rze, (2) pierw­si za­pro­wa­dzi­li w Ger­ma­nii rol­nic­two i skrzęt­nie pra­cu­jąc oko­ło nie­go, wpły­nę­li przez to na ze­tknię­tych z sobą Teu­to­nów, że i oni z po­stę­pem cza­su brać się za­czę­li na pięk­ne do upra­wy zie­mi. Od­dzia­ła­ło to bło­go na cy­wi­li­za­cyą ludu wy­łącz­nie się do­tąd wo­jacz­ką zaj­mu­ją­ce­go, i po­dob­nie się co wy­żej wspo­mnie­ni Tra­ko­wie na rol­nic­two za­pa­tru­ją­ce­go.

–- (1) Die nor­dish-ger­ma­ni­schen Völ­ker von P. A. Mun­di. Eine Ueber­set­zung von G. V. Claus­sen der be­iden er­sten Ab­sch­nit­te. Lübeck. 1853. Patrz str. 140 – 62.

(2) Vor­le­sung des Pro­fes­so­res Spren­gel im sech­sten Höfto er­sten Ban­des der Deut­schen Al­ter­thümer he­raus­ge­ge­ben von Friedr. Kru­se. Hal­le 1826 – Sla­ven uad Tent­sch­thum von Vic­tor Ja­co­bi. Han­no­ver. 1856. str. 14 – 5.

POL­SKA I PIER­WOT­NEJ LUD­NO­ŚCI JEJ STO­SUN­KI PO­LI­TYCZ­NE I EKO­NO­MICZ­NE.

Swe­wia na wschód i pół­noc aż do zrzó­deł i uj­ścia – Wi­sły do mo­rza się­ga­jąc, obej­mo­wa­ła nie­tyl­ko po­li­ste lecz i gó­rzy­ste (mówi Ta­cyt) zie­mi prze­strze­nie. Z nich, że się tak wy­ra­żę, naj­po­list­sze zaj­mo­wa­li le­chic­cy Po­la­nie. To też kraj ich naj­wię­cej za­słu­gi­wał na imię Pol­ski. Słusz­nie prze­to imie­niem tem na­zy­wa­no oj­czy­znę na­szą od cza­sów naj­daw­niej­szych, któ­re to cza­sy la­ta­mi w swych Rocz­ni­kach i kro­ni­kach ozna­czy­łem. Nie tyl­ko sło­wiań­ska lecz i obca nie­miec­ka i ła­ciń­ska mowa, gło­si­ła to mia­no (1). Było ono lu­do­wem, a Le­chii, przez czas krót­ki da­wa­na jej, na­zwa po­zo­sta­ła książ­ko­wą.

Za­miesz­ki­wał Pol­skę lud zło­żo­ny z kmie­ci i chło­pów. Od szó­ste­go po Chr. wie­ku, po­cząw­szy, przy­by­wa­ją­cy do niej Le­chy dali z po­stę­pem cza­su po­czą­tek szlach­cie. Po­wsta­ła więc ona po za gra­ni­ca­mi Pol­ski, ale po­wsta­ła z ży­wio­łu sło­wiań­skie­go. Dużo się o niej tu­dzież o kmie­ciach i chło­pach ze­tknię­tych ze szlach­tą na­roz­pra­wiaw­szy w dzie­łach po­przed­nio przez nas wy­da­nych, i ma­jąc jesz­cze mó­wić nie mało o nich, uprze­dzam, czy­tel­ni­ka, że owo ze­spo­le­nie nie na­stą- – (1) Pu­li­na­land w Pier­wotn… dzie­jach Pol­ski i Li­twy str. 32. Cam­pa­nia… wy­ra­ża się pod r. 12 "kro­ni­karz Ge­rva­sius w Le­ib­ni­ca Scrip­to­res re­rum Brun­svi­cen­sium".

piło mocą pod­bo­ju, lecz wza­jem­ne­go się po­ro­zu­mie­nia. Z po­stę­pem cza­su, a oso­bli­wie od­kąd się w Pol­sce za­czę­li roz­sia­dać nie­miec­cy osad­ni­cy, wy­ni­kła po­trze­ba okre­ślić pra­wa­mi roz­wi­nię­ty sto­su­nek, któ­ry na­stą­pił mię­dzy szlach­tą a kmieć mi i chło­pa­mi, tu­dzież nowo u nas po­ja­wio­ne­mi Soł­ty­sa­mi. Sto­su­nek ten w każ­dej się epo­ce, na ja­kie dzie­ło na­sze po­dzie­li­li­śmy, uwy­dat­ni ile to być może do­kład­nie. Ztąd oka­że się sama przez się róż­ni­ca, któ­ra za­cho­dzi mię­dzy wsią a fol­war­kiem, we­dług prze­pi­sów pol­skie­go i upo­wszech­nio­ne­go u nas mag­de­bur­skiem zwy­kle na­zy­wa­ne­go pra­wa (1).

Kwo­li sto­sun­ków eko­no­micz­nych, któ­re we­dług mego zda­nia, za po­śred­nic­twem rze­czo­nych Le­chów nowo wpro­wa­dzo­ne zo­sta­ły do Pol­ski, mu­szę nad­mie­nić to jesz­cze, że z na­czel­nych kro­ni­ka­rzy na­szych, ja­kie­mi są Gal­lus, Ma­te­usz we­spół z Win­cen­tym i Bo­gu­chwa­ła, trze­ci mówi o tem, co mia­ło być przed przy­by­ciem do nas owych Le­chów, a pierw­szy opo­wia­da co za­szło po ich przy­by­ciu. We­dług Bo­gu­chwa­ły gmi­na roz­da­wa­ła rolę mię­dzy wsi miesz­kań­ców, uwzględ­nia­jąc i przy­by­sza je­że­li się oka­zał tego być god­nym. Na tej za­sa­dzie miał być upo­sa­żo­ny udzia­łem roli Kra­kus, na tej zgo­ła wszy­scy Le­chi­ci, z któ­rych ci co się we­dług wy­ra­że­nia bi­blii sza­rosz­pa­tac­kiej i kro­ni­ki Bo­gu­chwa­ło­wej wzbo­ga­ci­li i oszlach­ci­li (di­scre­cio­res et lo­cu­ple­cio­res mówi – (1) Patrz w do­dat­ku pierw­szym ar­ty­ku­ły i ar­ty­ku­li­ki pod licz­ba­mi 1 – 4 "Chłop i pod­da­ny. Wie­śnia­nin i miesz­cza­nin Kmie­ciem. Szlach­cic". Dzie­ło Fran­cisz­ka Czer­ne­go, rze­czo­na kro­ni­ka) wy­bie­ram byli do rzą­dze­nia kra­jem i spra­wo­wa­nia są­dów, bez żad­ne­go ze stro­ny rzą­dzo­nych i są­dzo­nych wy­na­gro­dze­nia. Czy udzia­ły swe bra­li kmie­cie i Le­chi­ci w po­sia­da­nie jak nie­gdyś by­wa­ło za i przed Kar­pa­ta­mi we­dług świa­dec­twa Ce­za­ra, Stra­bo­na i Ta­cy­ta, nie mówi, o tem kro­ni­karz ten­że (Bo­gu­chwa­ła); ale mówi pierw­szy, (Gal­lus), na­po­my­ka­jąc, że u Le­chi­ty – Po­pie­la, pa­nu­ją­ce­go w Gnieź­nie był ora­czem (ara­tor) Piast a ten był sta­nu chłop­skie­go. Daje on znać przez to, że ten co uzna­wał nad sobą wła­dzę pana uwa­żał się za jego pod­da­ne­go, (ru­sti­cus du­cis), al­bo­wiem pra­cu­jąc na nie­go, przy­no­sił mu dań, po­tem swe­go czo­ła wy­do­by­tą z zie­mi. Za po­ja­wie­niem się więc u Po­lan La­chów na­sta­ły fol­war­ki, zwa­ne też dwor­skie­mi go­spo­dar­stwa­mi, i od­tąd obok go­spo­darstw wiej­skich, po­wszech­nie na­zy­wa­nych wsia­mi, ist­nia­ły one i aż po dziś, czy­li do cza­su uwłasz­cze­nia wło­ścian ist­nie­ją, w tej nie­mal po­sta­ci, jaką mia­ły pier­wot­nie. Dziś obok dwo­ra czy­li pań­skie­go po­miesz­ka­nia, żyją w osob­no na to wy­sta­wio­nych bu­dyn­kach pa­rob­cy. Inni, za wie­dzą wła­ści­cie­la roli, sta­wia­ją so­bie cha­ty, i albo ro­bo­tu­ją dla dwo­ru, albo opła­ca­ją się mu za po­byt w jego do­brach pie­niędz­mi lub zbo­żem. Są to czyn­szow­ni­cy zwa­ni za cza­sów Ga­lia miesz­kań­ca­mi (1), róż­ni od go­spo­da­rzów, któ­rzy osa­dy swe do­sta­li w udzia­le (per sor­tes) od gmi­ny. Ci, w ca­łem wy­ra­zu tego zna­cze­niu, wła­ści­cie­la­mi – (1) Gal­lus III. rozdz. 24: na­zy­wa ich "ha­bi­ta­to­res', co we­dług Dju­kan­ża, p… w. ha­bi­ta­to­res he­re­di­ta­rii, ozna­cza czyn­szow­ni­ków.

swych ma­jąt­ków bę­dąc, po­sia­da­li i po­sia­da­ją je dzie­dzicz­nie.

Sta­ło się to wów­czas, gdy gmi­na uzna­ła po­trze­bę po­dzie­lić się orną rolą, a ugo­ry i wszel­kie przy­na­le­ży­to­ści po­sia­dać wspól­nie.

Dzie­dzicz­nie też po­sia­da­li i po­sia­da­ją czyn­szo­wą rolę miesz­kań­cy ról fol­warcz­nych, ale ich dzie­dzicz­ność na umó­wio­nym opie­ra­ła się i opie­ra pra­wie (1). Że dań pła­ci­li wła­ści­cie­lom roli, to by­najm­niej nie uwła­cza­ło ich pra­wom oby­wa­tel­stwa, (wszak Zie­mo­wit, syn Pia­sta, bę­dą­ce­go rol­ni­kiem u Po­pie­la, po­siadł naj­wyż­sza, u Po­lan wła­dzę); ale uwła­cza­ło gdy się praw swych po­zby­wa­li sami, ob­dłu­ża­jąc się i tak swo­bod­ny swój stan na szwank wy­sta­wia­jąc. Toż samo się sta­ło z po­stę­pem cza­su z czyn­szow­ni­ka­mi, któ­rzy od dwo­ru bra­li za­po­mo­gi.

Róż­ne prze­szli ko­le­je czyn­szow­ni­cy, upa­da­li aż upa­dli gdy nie było komu bro­nić ich od uci­sku, któ­ry z róż­nych po­wsta­wał przy­czyn; a sami, sto­jąc na niz­kim stop­niu oświa­ty, bro­nić się nie umie­li. Toż samo na­stą­pi­ło z rol­ni­ka­mi we wszyst­kich kra­jach Eu­ro­py za­chod­niej. Tam na­wet dzie­dzi­ców – chło­pów, czy­li tych co wła­sność zu­peł­ną po­sia­da­li, spo­tkał los ten­że, sko­ro naj­wyż­sza wła­dza kra­jo­wa opie­ko­wać się nie­mi za­prze­sta­ła. Jak się to i przez co sta­ło, opo­wie dzie­ło na­sze szcze­gó­ło­wo.

–- (1) Gal­lus mówi tam­że, "per sor­tes he­re­di­ta­rias ru­ri­co­lis et ha­bi­ta­to­ri­bus di­sper­ti­ta (ter­tia)".
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: