Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya wymowy w Polsce. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya wymowy w Polsce. Tom 3 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 491 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Okres czwar­ty. Epo­ka Je­zu­ic­ka.

Od po­ło­wy XVII wie­ka do re­for­my Ko­nar­skie­go.

I. Stan na­ro­du spo­łecz­ny i po­li­tycz­ny… 1

II. Oświa­ta na­uko­wa. Ję­zyk… 5

III. Wy­mo­wa (po­gląd ogól­ny)… 18

Roz­dział I . Hi­sto­rya wy­mo­wy po­li­tycz­nej… 66

Je­rzy Osso­liń­ski. Ja­kób So­bie­ski. Ste­fan Pac. Ste­fan Ro­kow­ski. Al­brecht Sta­ni­sław Ra­dzi­wiłł. Jan Mi­ko­łaj Da­ni­ło­wicz. Woj­ciech Wierz­bow­ski. Ale­xan­der Trze­biń­ski. Jan Lip­ski. An­drzej Ol­szow­ski. To­masz Za­moj­ski. Jan Sta­ni­sław Sa­pie­ha. Ka­zi­mierz Lew Sa­pie­ha. Pa­weł Pia­sec­ki. Adam z Wy­szy­ny Gro­dziec­ki. Ka­zi­mierz Iwań­ski. Jan Ka­rol Ko­no­pac­ki. Jan Sta­ni­sław Ja­bło­now­ski. Adam z Bru­si­ło­wa Ki­siel. Krzysz­tof Opa­liń­ski. Mi­ko­łaj Ostro­róg. Jan Wy­dżga. An­drzej Szoł­dr­ski. Fran­ci­szek Du­braw­ski. Bo­gu­sław Lesz­czyń­ski. Mi­ko­łaj Praż­mow­ski. Flo­ry­an Ka­zi­mierz Czar­to­ry­ski. Ję­drzej Trze­bic­ki. Sta­ni­sław Bie­niew­ski. Krzysz­tof Pac. Jan Za­moj­ski. Sta­ni­sław Skar­szew­ski. Ja­kób Szcza – wiń­ski. Pa­weł Po­toc­ki. An­drzej Ma­xy­mi­lian Fre­dro. Jan Sta­ni­sław Zbą­ski. An­to­ni Sta­ni­sław Szczu­ka. Sta­ni­sław He­ra­kliusz Lu­bo­mir­ski. Mi­chał Ra­dzie­jow­ski. An­drzej Łą­czyń­ski. Krzysz­tof Grzy­muł­tow­ski. Jan Krzyc­ki. Pie­nią­żek. Sta­ni­sław Ja­bło­now­ski. Za­rem­ba. An­drzej Morsz­tyn. An­drzej Chry­zo­stom Za­łu­ski. Krzysz­tof Za­wi­sza. Jó­zef So­snow­ski. Fe­lix Lip­ski. Ste­fan Po­toc­ki. An­to­ni Po­niń­ski. Piotr. So­kol­nie­ki. Jan Sa­pie­ha. An­to­ni Po­toc­ki. Adam Sta­ni­sław Gra­bow­ski. Jan Ale­xan­der Lip­ski. Jan Tar­ło… 101

Roz­dział II. Hi­sto­rya wy­mo­wy re­li­gij­nej… 223

Ja­kób Ol­szew­ski. Ja­cek Mi­ja­kow­ski. Ka­sper Druż­bic­ki. Fran­ci­szek Za­mo­ścic­ki. Je­rzy Trzeb­nic. Ja­kób Naj­ma­no­wicz. Ja­kób Ostrow­ski. Jan Jach­no­wicz. Ja­kób Ha­siasz. Hie­ro­nim Cy­rus. Dy­oni­zy Mo­siń­ski. Jan Ka­rol Ko­no­pac­ki. An­drzej Hączl Mo­kr­ski. Adam Ma­kow­ski. Ję­drzej Grądz­ki. Kon­stan­ty Szyr­wid. Waw­rzy­niec Su­sly­ga. Ja­cek Li­be­ry­usz. Ale­xan­der Lo­ren­co­wic. Ale­xan­der a Jesu (Ję­drzej Ko­cha­now­ski). Flo­ry­an Ka­zi­mierz Czar­to­ry­ski. To­masz Mło­dzia­now­ski. Jan Wy­dżga. Se­we­ryn Kar­wat (Wo­ki­cie­wież). An­drzej Trze­bic­ki. Jan Ry­woc­ki. Jan Do­mi­nik Ko­cieł­kow­ski. To­masz Fry­dry­cho­wicz. Jan Ma­ła­chow­ski. Fa­bian My­śli­sow­ski. Jan Kur­dwa­now­ski. Ad­ry­an Pi­kar­ski. Szy­mon Sta­ni­sław

Ma­kow­ski. Je­rzy Al­brecht Den­hoff. An­drzej Chry­zo­stom Za­łu­ski. Fran­ci­szek Ry­chłow­ski. Cy­pry­an (Scho­ber). Ka­zi­mierz Wo­łod­ko­wicz. Jan Za­moj­ski. Ale­xan­der Wol­ski. Ma­rycz (Kar­me­li­ta). Stra­dom­ski. Ja­cek Brau­lis. Pa­weł Ra­czyń­ski. Igna­cy Kow­nac­ki, Win­cen­ty Skni­łow­ski. Szem­bek (Kar­me­li­ta). Po­pław­ski. Ko­żu­chow­ski. Flo­ry­an Istu­bo­wicz. Ju­stus Sło­wi­kow­ski. Chry­zo­stom Go­łę­biow­ski. Sta­ni­sław Or­miń­ski. Wa­le­ry­an Gu­tow­ski. Wa­len­ty Pę­ski. Bo­ni­fa­cy Try­bo­wież, Flo­ry­an Stra­szyń­ski. Am­bro­ży Glin­kie­wicz. Mi­ka­łaj Su­cho­dol­ski. Jan Gaw­ło­wicz. Jan Alan Bar­dziń­ski. Fran­ci­szek Po­niń­ski. Cy­pry­an Sa­pec­ki. An­to­ni Szyr­ma. Pa­weł Fran­ci­szek Sa­pie­ha. Raj­mund Mo­jec­ki, An­to­ni Wę­grzy­no­wicz. Jó­zef Kle­czyń­ski. Ja­kób Fi­li­po­wicz. Ste­fan Po­niń­ski. Mar­cel­li Dzie­wul­ski. Je­rzy Dęb­ski. Krzysz­tof Szem­bek. Hen­ryk Rus­sy­an. Do­mi­nik An­to­ni Wrzeszcz, Ma­ry­an Kwiat­kow­ski. Ka­zi­mierz Wie­ru­szew­ski. Jan Zrzel­ski. Urban Mo­czy­dłow­ski. Woj­ciech Aloj­zy Za­biel­ski. Igna­cy Kan­ty Her­ka. Kle­mens Sta­ni­sław Her­ka. Sa­mu­el Wy­soc­ki… 232

Roz­dział III . Hi­sto­rya wy­mo­wy są­do­wej… 328

Roz­dział IV. Wy­mo­wa przy­god­na

1) Pa­ne­gi­ry­ki świec­kie i ko­ściel­ne… 340

2) Prze­mo­wy po­grze­bo­we… 345

3) Mowy świec­kie ob­rzę­do­we… 360

4) Ode­zwy ry­cer­skie… 378

5) Mowy na­uko­we, aka­de­mic­kie… 381

Roz­dział V . Szko­ła wy­mo­wy. Kra­so­mow­stwo… 383

Jan Kwiat­kie­wicz. Bar­tło­miej Du­czy­miń­ski. Cie­lec­ki. Cy­pry­an So­arius (So­arez). Sta­ni­sław Pap­czyń­ski. Mi­chał Ra­dau. Mi­chał Kraus. An­drzej Tem­ber-ski. Fau­styn Gro­dzie­ki. Adam Mal­czew­ski. Ka­zi­mierz Jan Wojsz­na­ro­wicz. Jan Pi­sar­ski. Jan Ostrow­ski Da­nej­ko­wiez, Sa­mu­el a S. Flo­ria­no (Wy­soc­ki)… 384

Mów­cy Ty­li­cy­ań­scy.

Jan Bro­scius. Bar­tło­miej Du­czy­miń­ski. Ja­kób Vi­tel­lius. Ja­kób Pio­tro­wic­ki. Jan Rach­ta­mo­wicz Cy­ner­ski. Sta­ni­sław Jur­kow­ski. Mi­ko­łaj Su­li­kow­ski. An­drzej Lip­nic­ki. Jan Rac­ki. Mar­cin Ośliń­ski. An­drzej Slecz­kow­ski… 400

Szko­ła ka­zno­dziej­ska.

Mac. War­szaw­czyk (Var­so­vien­sis). Piotr z Po­zna­nia (Po­sna­nien­sis). Zyg­munt Lau­xmin. Ka­zi­mierz Wi­juk Ko­ja­ło­wicz. Woj­ciech Tyl­kow­ski. Fran­ci­szek Anioł Ostro­róg. Sta­ni­sław Dą­brow­ski… 404PRZED­MO­WA.

W obec­nym To­mie III wy­łusz­czo­ne są dzie­je wy­mo­wy pol­skiej od schył­ku cza­sów Zyg­mun­tow­skich aż do po­ło­wy XVIII wie­ku. Je­st­to epo­ka w pi­śmien­nic­twie na­szem naj­mniej do­tąd zba­da­na i oce­nio­na. Więk­sza część imion, któ­re tu czy­tel­nik na­tra­fi, wcho­dzi po raz pierw­szy do li­te­ra­tu­ry: a cho­ciaż po­czet ten mógł­by być nie­rów­nie licz­niej­szy, nie szło tu prze­cież o za­so­by dla ży­cio­pi­sma i bi­blio­gra­fii, ale ra­czej wska­za­nie i uwy­dat­nie­nie zna­mion ce­chu­ją­cych ten okres pi­śmien­nic­twa. Obok mow­ców od­zna­cza­ją­cych się praw­dzi­wą war­to­ścią, wy­stę­pu­ją dzie­jo­wo i po­śled­niej­si w za­wo­dzie, któ­rzy prze­ma­wia­jąc w du­chu i sma­ku swe­go wie­ku, znacz­nej u spół­cze­snych uży­wa­li wzię­to­ści, a ztąd słu­żyć mogą za wy­obra­zi­cie­li epo­ki. Nie same wresz­cie wady ję­zy­ka i sty­lu są pa­nu­ją­cem ich zna­mie­niem: li­te­ra­tu­ra tego wie­ku mia­ła swo­je wła­ści­we pięt­no i uwa­gi god­ną ory­gi­nal­ność, dla któ­rej waż­ny i na­der cie­ka­wy sta­no­wi ustęp w hi­sto­ryi.

Za­mknie dzie­ło ni­niej­sze Tom IV. osta­tecz­nym po­glą­dem na dzie­je wy­mo­wy w epo­ce jej od­ro­dze­nia, któ­re bez zbyt­nie­go zwięk­sze­nia tej czę­ści po­miesz­czo­ne tu być nie mo­gły.I. STAN NA­RO­DU SPO­ŁECZ­NY I PO­LI­TYCZ­NY.

Z schył­kiem pa­no­wa­nia Zyg­mun­ta Wazy ściem­nia­ła gwiaz­da po­myśl­no­ści Pol­ski. Na­ród prze­isto­czył się mo­ral­nie i po­li­tycz­nie. Duch sła­bie­ją­cy spo­wo­do­wał od­mia­nę za­sad i wy­obra­żeń, a z nią spór burz­li­wy nie­zgod­nych i tra­wią­cych się wza­jem­nie ży­wio­łów, któ­re­go skut­kiem było ska­że­nie Rze­czy­po­spo­li­tej, po­ni­że­nie tro­nu, a w koń­cu otrę­twie­nie i zu­peł­na bez­wład­ność.

Okres ten przed­sta­wia upa­dek szla­chec­kie­go gmi­no­władz­twa pod gó­ru­ją­cą prze­wa­gą moż­nych – wpływ cu­dzo­ziem­ski nur­tu­ją­cy we wszyst­kich kie­run­kach, z ob­ra­zą na­ro­do­wych po­jęć i wy­obra­żeń – bu­rze i za­wi­ści uci­śnio­nych od­szcze­pień­ców ko­ścio­ła – współ­za­wod­nic­two wi­do­ków oso­bi­stych, stron­nictw, za­sad i na­mięt­no­ści.

Od pa­mięt­nej po­raż­ki ro­ko­szan, duch na­ro­do­wy draż­nio­ny ob­ce­mi ide­ami i ude­rza­ją­cą z góry na­pa­ścią na przy­wi­le­je i swo­bo­dy szla­chec­ke, zdo­by­wał się na za­rad­cze, czę­sto gwał­tow­ne i nie­od­po­wied­nie środ­ki, ku utrzy­ma­niu sta­rych, dłu­gim prze­cią­giem wie­ków uświę­co­nych za­sad. Groź­ny swo­jem kno­wa­niem ży­wioł mo­nar­chicz­ny zbu­dził na­przód po­dejrz­li­wość i nie­chę­ci, któ­re zgub­ny po­ło­żyw­szy prze­dział mię­dzy na­ro­dem a pa­nu­ją­cym, krzy­żo­wa­ły obu­stron­ne dzia­ła­nia,. nie­po­ko­jąc, ni­we­cząc i utrud­nia­jąc ob­ra­dy. Czyn­nie po­pie­ra­na za­sa­da pra­wo­wier­no­ści, po uda­rem­nie­niu przy­mie­rza z róż­no­wier­ca­mi, uzbro­iła się wyż­szo­ścią przy­wi­le­jów i pod­nio­sła prze­śla­do­wa­nie, któ­re ją­trzy­ło w ło­nie brat­niem nie­chę­ci, rwa­ło jed­ność ce­lów i zgo­dę, i z od­rzu­ceń­ców spo­łecz­ne­go cia­ła mno­ży­ło licz­bę nie­przy­ja­cioł oj­czy­zny. W mia­rę sła­bie­ją­cej de­mo­kra­cyi szlach­ty wzra­sta­ła wie­lo­wła­dza moż­nych, któ­rzy gar­nąc do sie­bie tłu­my zwo­len­ni­cze bra­ci młod­szej, za ich po­mo­cą po­się­gli do ste­ru po­li­ty­ki kra­jo­wej, trzą­sa­li ob­ra­da­mi, a w wza­jem­nem współ­ubie­ga­niu się i roz­ter­ce pod­sia­da­li dum­no­rad­cze try­bu – ny, przed któ­re­mi mil­czał zwierzch­ni urząd i pra­wa. Z dru­giej stro­ny, opór i prze­ciw­dzia­ła­nie słab­szych wy­bie­gać się mu­sia­ły do zdra­dziec­kich za­ma­chów i nad­użyć, obie­ra­jąc w miej­scu le­kar­stwa tru­ci­znę, i za­ostrza­jąc spól­ne cio­sy na zgu­bę Rze­czy­po­spo­li­tej. Na­sta­ły w ro­ze­rwa­nym na­ro­dzie zmo­wy bun­tow­ni­cze, związ­ki wojsk i kon­fe­de­ra­cye, a głos zba­wien­nej rady na sej­mach tłu­mi­ło anar­chicz­ne veto. Na­ród za­śle­pio­ny mnie­mał się bez­piecz­nym pod tą tar­czą wol­no­ści, nie ba­cząc, że ilu szlach­ty, tyla miał w ło­nie swo­jem de­spo­tów, gdy każ­dy jako po­seł mógł sa­mo­wol­nie za­my­kać usta ob­ra­dom, zno­sić uchwa­ły na­ro­du, i opie­rać się sta­now­czo jego dzia­ła­niom i woli.

W ta­kiem za­wi­kła­niu sto­sun­kow spo­łecz­nych ka­ził się cha­rak­ter na­ro­do­wy, za­ciem­nia­ło świa­tło, pso­wa­ły oby­cza­je. Nie­rząd pu­blicz­ny uka­zał się w ży­ciu do­mo­wem. Owe sta­ro­daw­ne, przy­ro­dzo­ne pra­wie cno­ty, któ­re utrzy­my­wa­ły tak dłu­go byt po­li­tycz­ny i dźwi­ga­ły na­ro­do­wą bu­do­wę, wy­ro­dzi­ły się stop­nio­wo w na­ro­do­we wady. Ry­cer­stwo prze­szło w but­ność ju­nac­ką, przy­wią­za­nie do swo­bód w nie­kar­ność i swa­wo­lę, po­boż­ność w szał fa­na­tycz­ny, wspa­nia­łość w mar­no­traw­ny prze­pych, szcze­ro­ta i jaw­ność cha­rak­te­ru w nie­oględ­ną ru­basz­ność tak w sło­wie jak i w czy­nie. Każ­dy, we­dług wy­ra­że­nia Reja, czuł się po­chop­nym do rady i do zwa­dy, do rzą­du i do pra­wa

Je­rzy Osso­liń­ski, kanc­lerz ko­ron­ny, w jed­nej z mów swo­ich na sej­mie wy­ra­ził: "Po­mie­sza­ła od nie­daw­ne­go cza­su tak pięk­ną cor­po­ris tej… za­cnej Rze­czy­po­spo­li­tej for­mę prze­klę­ta mię­dzy sta­na­mi dif­fi­den­cya. Już ba­czy­my na oko, że na ten czas nie są­śmy wię­cej con­sul­to­res, ale przy pro­po­zy­cyi pro­ści dec­la­ma­to­res, dwor­skim po­dob­ni ka­zno­dzie­jom, od któ­rych kon­cep­ty sub­tel­ne i sar­ka­zmy re­qu­irun­tur, na­uka i rada zba­wien­na con­tem­ni­tur. Przy kon­klu­zyi zaś bar­dziej na ne­go­tia­to­res po­szli­śmy, niż na se­na­to­res, po tej w póź­ną noc cur­si­tan­do gieł­dzie. Tu je­den przeda­je swo­ję nie­uważ­ną ku pry­wa­cie tyl­ko zwró­co­ną kon­tra­dyk­cyą, tu dru­gi fał­szy­we kon­tra­dy­cen­tów ha­mo­wa­nie, trze­ci zaś po­słusz­nych po­tęż­ną klien­tów fak­cyą osten­tat i nią stra­szy. O! świę­te nie­gdy du­sze Ole­śnic­kich, Tę­czyń­skich, Za­moj­skich, na któ­rych je­den głos nie tyl­ko c i rcum­stans no­bi­li­tas, ale i se­na­tus fre­qu­ens as­sur­ge­bat, pro­te­stu­jąc się, że co je­den mówi, to wszy­scy jego usta­mi mó­wią, ja­ko­śmy te­raz da­le­ko od wa­szej świą­to­bli­wej i sta­ro­pol­skiej cno­ty!" Cóż­kol­wiek bądź, sta­ła Pol­ska nie­rzą­dem – tkwił jesz­cze dłu­go w cha­rak­te­rze na­ro­du pier­wia­stek mo­ral­ny, któ­ry mu da­wał rę­koj­mię bytu i za­cho­waw­czą siłę, wśród ude­rza­ją­cych ze­wsząd prze­ciw­no­ści. Miał on do­syć siły i ener­gii do utrzy­ma­nia dzie­dzicz­nych swo­ich in­sty­tu­cyj, do­syć ży­wio­łu mo­ral­ne­go do wy­bu­ja­nia po­nad wła­sne sła­bo­ści i za­świe­ce­nia pięk­ne­mi czy­ny, wśród po­zor­ne­go za­rnom i zo­bo­jęt­nie­nia na do­bro po­wszech­ne i losy. Tla­ła w du­szy szla­chec­kiej na – mięt­na mi­łość swo­bód, żą­dza sła­wy, uczu­cie praw oso­bi­stych, pod­nie­sio­ne aż do za­pęd­nych urosz­czeń dumy i próż­no­ści. W woj­nach z po­gań­skiem to­czo­nych bar­ba­rzyń­stwem na­ród prze­jął się był za­pa­łem re­li­gij­nym – od­żył w nim duch ry­cer­ski daw­ne­go chrze­ściań­stwa. Ztąd wiek XVII wy­dał bo­ha­te­rów nad­zwy­czaj­nych, oka­zał buj­ne, na po­dziw czyn­ne i ru­chli­we ży­cie. Hi­sto­rya z ro­sko­szą uka­zu­je nam kil­ka ry­sów wy­so­kiej cno­ty, ro­zu­mu, bo­ha­ter­stwa, rzu­ca­ją­cych świet­ny ale już ostat­ni blask na dzie­je Rze­czy­po­spo­li­tej. Upa­dek jej po­czy­na się do­pie­ro za Sa­sów, gdy sta­now­cze w swych skut­kach błę­dy po­li­tycz­ne, po­gwał­ce­nie swo­bód, umniej­sze­nie i opu­sto­sze­nie kra­ju, w obec nie­czyn­ne­go zwąt­pie­nia i ze­psu­cia oby­cza­jów w na­ro­dzie, wy­ja­wi­ły jego bez­wład­ność,II. OŚWIA­TA NA­UKO­WA. JĘ­ZYK.

Po świet­nych cza­sach Zyg­mun­tow­skich niwa umy­sło­wa znacz­nie po­mierz­chła. Stan spo­łe­czeń­stwa nie mógł sprzy­jać po­stę­po­wi świa­tła. Wśród po­li­tycz­ne­go bez­ła­du, ro­ze­rwa­nia jed­no­ści, wtar­gnie­nia ob­cych po­jęć i wy­obra­żeń, na­uki utra­ciw­szy swój cel mo­ral­ny nik­czem­nia­ły stop­nia­mi i na­ko­niec upa­dły.

Wszyst­ka siła ży­wot­na na­ro­du zwró­co­na była na sej­my, dwo­ry i pa­le­strę, kędy roz­wi­ja­ła się wpraw­dzie nie­po­śled­nia czyn­ność i ener­gia; ale cho­ciaż w tyra zgieł­ku burz­li­wej i ha­ła­śli­wej pu­bli­ki po­wsta­wa­ło wie­lu mę­żów zna­ko­mi­tych, świa­tłych pra­wo­znaw­ców, po­li­ty­ków i mow­ców, głos ich tłu­mi­ły nie­zgo­dy pu­blicz­ne, stron­nic­twa i pie­niac­two.

Ukształ­ce­nie prak­tycz­ne, oby­wa­tel­skie, prze­sta­ło być rze­czą, wy­cho­wa­nia pu­blicz­ne­go. Mło­dzież szkol­na, na­uka­mi czcze­mi oba­ła­mu­co­na, wy­cho­dzi­ła na świat bez grun­tow­ne­go uspo­so­bie­nia, i do­pie­ro na dwo­rach pań­skich, w izbach urzę­do­wych i są­do­wej pa­le­strze do­wia­dy­wa­ła się o Rze­czy­po­spo­li­tej. Część jej wy­bie­ga­jąc daw­ny­ni zwy­cza­jem za gra­ni­cę, przy­wo­zi­ła z sobą obce wy­obra­że­nia, ze­psu­cie oby­cza­jów i głu­po­tę (1)

Do upad­ku nauk głów­nie przy­ło­ży­ły się dwie przy­czy­ny: bez­rząd i na­śla­do­wa­nie. Nie­ład w ży­ciu spo­łecz­nem spo­wo­do­wał ta­kiż sam nie­ład w ży­ciu umy­sło­wem – na­śla­do­wa ie złe­go przy­kła­du spro­wa­dzi­ło obcą za­ra­zę i ze­psu­cie.

Do­pó­ki na­ród za­cho­wy­wał ja­ką­kol­wiek po­stać rząd­no­ści, na­uki i wy­cho­wa­nie szły od­po­wied­nim to­rem, rząd­nie, ro­zu­mo­wo i za­sad­nie. Lecz gdy z zwich­nie­niem we­wnętrz­ne­go ładu i po­rząd­ku, a ra­zem ze­psu­ciem oby­cza­jów, bra­kło im tej mo­ral­nej pod­sta­wy, wszyst­kie wady pa­nu­ją­ce w ży- – (1) "Les étu­des eta­ient ne­gli­gées, et l'édu­ca­tion pu­bli­que, qu'on su­rve­il­la­it a pe­ine, n'ava­it plas as­sez d'éner­gie pour met­tre un fre­in a la li­cen­ce des mo­eurs, li­cen­ce, que fa­vo­ri­sa­ient en­co­re des gu­er­res fréqu­en­tes et qu­elqu­efo­is désa­streu­ses, qu­oique so­uvent ter­mi­nées a la glo­ire de l'Etat et du héros qui les gou­ver­na­it." (Mur­ray: de l'état des étu­des en Po­lo­gne p. 41.)

ciu spo­łecz­nem, zby­tek, nie­kar­no­ści cu­dzo­ziem­czy­zna, wtar­gnę­ły do pi­śmien­nic­twa. Zna­ne z owych cza­sów przy­sło­wie: Wol­no w Pol­sce jak kto chce, sta­ło się rów­nie go­dłem i za­sa­dą pi­szą­cych. Li­te­ra­tu­ra ów­cze­sna przed­sta­wia naj­wier­niej wzór swój, spo­łe­czeń­stwo: ta­kim bo­wiem od­zna­cza się nie­ła­dem, bra­kiem cią­głej my­śli, pstro­ci­zną, na­pu­szy­sto­ścią, tak wresz­cie od­da­na jest próż­nym spo­rom i wie­lo­mow­stwu z dwor­ne­mi po­chleb­stwy, jak na­ród sam w ży­ciu rze­czy­wi­stem. Wy­cho­dzą­ca ze szkół me­to­da dy­alek­tycz­na i ją­trzo­na ustaw­nie za­wiść ku róż­no­wier­com, za­szcze­pia­ły w pi­smach po­le­mi­kę zgub­ną dla nauk i do­bre­go sma­ku. Wy­gó­ro­wa­ne w na­ro­dzie po­ję­cia o szla­chec­twie i duma moż­no­wład­ców, pod­sy­ca­jąc du­cha pa­ne­gi­ry­zmu, ka­zi­ły pió­ra po­chleb­cze i wio­dły tą dro­gą styl do prze­sa­dy. Są to dwie pa­nu­ją­ce bar­wy pi­śmien­nic­twa owej epo­ki.

Nie u nas wszak­że mia­ły źró­dło, ani na­szej wy­łącz­nie li­te­ra­tu­rze wła­ści­we­mi były ów­cze­sne przy­wa­ry złe­go sma­ku. Upo­wszech­ni­li je pi­sa­rze Włoch, Fran­cyi, Hisz­pa­nii, Nie­miec, An­glii i Bel­gii. Wiek XVII, któ­ry w dru­giej po­ło­wie swo­jej pod­niósł tak za­szczyt­nie li­te­ra­tu­rę fran­cuz­ką, był prze­ciw­nie epo­ką upad­ku jej u Wło­chów. Szko­ła wło­ska, po­cząw­szy od więk­szej nie­co ży­wo­ści w pi­sa­niu, wy­bu­ja­ła stop­nia­mi w naj­nie­do­rzecz­niej­szą, przy­sa­dę. Wpły­nął prze­waż­nie na tę zmia­nę w pi­śmien­nic­twie je­den dow­cip­ny ale zdroż­ny pi­sarz, Ma­ri­ni, któ­ry za­prą – gnąw­szy stać się no­wym i ory­gi­nal­nym, i od­stą­piw­szy wzo­rów klas­sycz­nych sta­ro­żyt­nej szko­ły, za­ra­ził spół­cze­snych swo­im spo­so­bem pi­sa­nia (zwa­nym od jego imie­nia Ma­ri­ni­zmem). Po­le­ga­ła ta mnie­ma­na twór­czość i no­wość na uży­ciu śmia­łem naj­prze­sad­niej­szych me­ta­for, igra­niu z dow­ci­pem, na­dzie­wa­niu mowy apo­stro­fa­mi i pro­zo­po­pe­ja­mi, za­się­ga­niu po­rów­nań ze wszyst­kich dzie­dzin umie­jęt­no­ści, a zwłasz­cza mi­to­lo­gii, fi­zy­ki, hi­sto­ryi na­tu­ral­nej i astro­no­mii. Smak ten wy­lę­gły we Wło­szech po­zy­skał i w in­nych kra­jach na­śla­dow­ców, a wkrót­ce do­stał się i do Pol­ski, gdzie do tego ro­dza­ju wy­bred­no­ści umy­sły naj­wię­cej były uspo­so­bio­ne. Owa pa­nu­ją­ca idea szla­chec­kiej ro­do­wo­ści, prze­wa­ga moż­no­wład­ców, a ztąd dworsz­czy­zna wy­stę­pu­ją­ca we wszyst­kich for­mach ży­cia i oby­cza­ju, szu­ka­ły od­po­wied­nie­go sło­wa w kra­sor­now­stwie, szum­nej i wy­sad­nej de­kla­ma­cyi. Z daw­na przy­tem Po­la­cy na­wy­kli byli uwa­żać Wło­chy za sie­dli­sko oświa­ty i na­uko­we­go po­lo­ni – co­kol­wiek z Włoch a zwłasz­cza z Rzy­mu wy­cho­dzi­ło, mia­ło ce­chę tra­dy­cyj­nej po­wa­gi – ztąd i przy­wa­ry ta­mecz­nych pi­sa­rzy snad­no się u nas roz­go­ści­ły. Myl­nie prze­to twier­dzą nie­któ­rzy, że ta­kie­go ze­psu­cia, ja­kie w pi­śmie­nic­twie na­szem przed­sta­wia wiek XVII, nie było w żad­nym na­ro­dzie i żad­nym wie­ku – hi­sto­rya li­te­ra­tu­ry in­a­czej o tem prze­ko­ny­wa.

Je­zu­ici z po­tłu­mie­niem re­for­my skoń­czy­li już byli swo­ję mis­syą – od­tąd usi­ło­wa­nia ich inną przy­bra­ły dąż­ność. Na­uki nie za cel wy­łącz­ny ale za śro­dek do swych obie­ra­jąc wi­do­ków, po­rzu­ci­li daw­ną dro­gę grun­tow­nej i wła­ści­wej na­ro­do­wi oświa­ty. Opa­no­waw­szy ster i kie­ru­nek wy­cho­wa­nia w Pol­sce, wpro­wa­dzi­li do szkół scho­la­sty­kę śre­dnio­wiecz­ną, me­cha­nizm ro­zu­mo­wy, na­uki… czcze a mo­zol­ne, dys­pu­ty i pe­dan­tyzm. W ten spo­sób kła­dli głów­ną tamę po­stę­po­wi świa­tła. Obok je­zu­ic­kich wszyst­kie inne za­kła­dy na­uko­we, jak świec­kie tak du­chow­ne, upa­dły. Aka­de­mia kra­kow­ska w dłu­gich z Je­zu­ita­mi spo­rach unik­czem­nio­na, po­dzie­li­ła w koń­cu ich zdroż­ną na­ucza­nia me­to­dę. Mar­no­wa­no w szko­łach czas i zdol­no­ści na ła­ci­nie – z re­to­ry­ki na­ucza­no mow­czej przy­sa­dy, a z fi­lo­zo­fii wy­kręt­ne­go uda­wa­nia fał­szu za praw­dę. Ję­zyk oj­czy­sty, w po­wszech­nem za­nie­dba­niu i po­gar­dzie, na­peł­nił się ła­ci­ną i in­ne­mi ma­ka­ro­ni­zma­mi – styl zbli­żył się do po­twor­no­ści – szkol­na eru­dy­cya i czcza wy­bu­ja­łość za­ję­ła wszyst­kie pió­ra. Nie moż­na tych wad wy­łącz­nie przy­pi­sy­wać Je­zu­itom, ale to pew­na, że pe­dan­tycz­ną na­ucza­nia me­to­dą, po­chle­bia­niem na­ło­gom po­li­tycz­nym, dwo­rac­twem i do­ga­dza­niem psu­ją­ce­mu się sma­ko­wi, przy zu­peł­nem za­nie­dba­niu mowy kra­jo­wej, do ich upo­wszech­nie­nia głów­nie się przy­czy­ni­li – zkąd wiek ten prze­wa­gi je­zu­ic­kiej w Pol­sce słusz­nie epo­ką Je­zu­itów na­zwa­nym być moie.

Nie samo ato­li ze­psu­cie sma­ku, wady ję­zy­ka i sty­lu sta­no­wią, cha­rak­ter li­te­ra­tu­ry owej epo­ki. Mia­ła ona swo­je pięt­no wła­ści­we i uwa­gi god­ną ory­gi­nal­ność, któ­ra dla my­ślą­ce­go ba­da­cza pło­dy ów­cze­snych pi­sa­rzy nad­zwy­czaj czy­ni cie­ka­we­mi. Wiek XVII przy­rów­ny­wa­no u nas do wie­ży ba­bi­loń­skiej, gdzie za winę śle­po­ty i nie­rzą­du Bóg po­mie­szał lu­dziom ję­zy­ki. Głę­biej wsze­la­ko w rzecz wej­rzaw­szy, nie­po­dob­na za­prze­czyć, że wiek ten prze­cho­wy­wał w so­bie ży­wio­ły, któ­re nie do­zwa­la­ją uwa­żać go za prze­rwę wy­łącz­ną w umy­sło­wym po­stę­pie, step nie­uży­ty, mar­twy i bez­płod­ny. Za­pał re­li­gij­ny i po­li­tycz­ny, tak żywo od­bi­ja­ją­cy w pi­sa­rzach tej epo­ki – swo­bo­da w uży­ciu do­wol­nej for­my, oka­zu­ją­ca po­czu­cie się na wła­snych si­łach – zdu­mie­wa­ją­ca ob­fi­tość i fan­ta­zya, prze­ro­słe w nad­miar i wy­bu­ja­nie – oka­zu­ją, że mia­ły pod sobą grunt ży­wot­ny i płod­ny, któ­re­mu zby­wa­ło je­dy­nie na rząd­nem uży­ciu i ob­ro­bie­niu. Pod wie­lu wzglę­da­mi wiek ten zda­je się przed­sta­wiać cha­rak­ter i fi­zy­ono­mią wie­ków śred­nich: czem bo­wiem dla eu­ro­pej­skiej li­te­ra- – tury i cy­wi­li­za­cyi były cza­sy śred­nie, tem dla na­sze­go pi­śmien­nic­twa XVII stu­le­cie. Ten­że sam cha­otycz­ny za­męt i nie­spoj­ność pier­wiast­ków, taż sama ży­wio­łów mo­ral­nych fer­men­ta­cya, po­dob­ne bóle i wal­ki prze­si­le­nia, po­dob­na wresz­cie twór­czość i bu­ja­nie władz umy­sło­wych, ja­kie­mi od­zna­czy­ły się wie­ki śred­nie, zna­mio­nu­ją dzie­je pi­śmien­nic­twa tej epo­ki. Któż nie do­strze­że, jak pi­sa­rze nasi tego okre­su, uno­sząc mi­mo­wol­nie tra­dy­cye upły­nio­nej prze­szło­ści, usi­ło­wa­li jak­by prze­ro­bić w so­bie pier­wiast­ki wy­ro­dzo­nej na­tu­ry, i wy­do­być z nich siły do no­we­go ży­cia? Tą tra­dy­cyą dla li­te­ra­tu­ry był odzie­dzi­czo­ny z po­przed­nie­go stu­le­cia smak i for­my klas­sycz­ne, eru­dy­cya i ba­śnie mi­to­lo­gii, któ­re wiek XVII sa­mem nad­uży­ciem i zbli­że­niem do po­twor­no­ści zda­wał się wska­zy­wać nad od­rzu­ce­nie. Trze­ba bo­wiem było wy­czerp­nął to złe aż do dna, dojść do kre­su osta­tecz­ne­go ze­psu­cia, aby z prze­sy­tu i spra­wio­nej sa­mym nad­mia­rem od­ra­zy wy­pro­wa­dzić siłę od­wrot­ną, prze­twa­rza­ją­cą, któ­rą ge­niu­sze tego wie­ku pro­ro­czą dąż­no­ścią swo­ją przy­spo­so­bia­ły. Taką ko­lej prze­cho­dzi­ła li­te­ra­tu­ra pol­ska XVII stu­le­cia, zrzu­ca­ją­ca z sie­bie bez­kar­nie wię­zy przy­mu­su i uczo­nej na­ło­go­wo­ści. We­wnętrz­nem par­ta po­czu­ciem, bu­ja­ła sa­mo­pas, bez ste­ru i prze­wod­nic­twa, bez żad­nej za­cho­waw­czej mia­ry i mo­dły. Nie mo­gąc po­mie­ścić się w cia­snych, nie­wol­ni­czych for­mach klas­sycz­no­ści, ła­ma­ła mi­mo­wol­nie te pęta, sa­mem na uży­ciem swo­bo­dy, roz­stro­je­ni, wy­si­le­niem. Nie była to więc epo­ka wpro­wa­dza­nia no­wych za­sad, ale ra­czej bu­rze­nia – i szła wła­ści­wą so­bie dro­gą prze­czą­cą. Ja­koż w sty­lu i ca­łej li­te­ra­tu­rze ów­cze­snej wy­da­je się to cią­głe bo­jo­wa­nie. Z po­dob­ną bez­względ­no­ścią pi­sa­rze nasi wy­zwa­la­li się z po­jęć daw­nej szko­ły, jaką ob­ja­wiał na­ród w ży­ciu spo­łecz­nem, igra­jąc bez­kar­nie z swo­ją wol­no­ścią po­li­tycz­ną. Dla­te­go brzmią tak nie­sfor­nie ich dźwię­ki, ra­żąc ucho swym nie­do­bo­rem, dzi­ką i po­twor­ną wrza­wą. Próż­no szu­kał­byś tam zgo­dy, lo­icz­ne­go po­rząd­ku i ukła­du – wszę­dy my­śli bu­ja­ją­ce nad mia­rę, wszę­dy zbie­ra­na dru­ży­na róż­no­rod­nych i nie zno­szą­cych się z sobą przed­mio­tów. Nie był­to ja­ło­wy bez­smak, ale ra­czej wy­myśl­ność sma­ku – nie brak, lecz mar­no­traw­stwo sił i ży­cia. Nie zby­wa­ło twór­czo­ści, ale rzą­du i mia­ry – było po­do­stat­kiem tre­ści, bra­ko­wa­ło for­my i har­mo­nii. Moż­na o cha­rak­te­rze tego wie­ku po­wie­dzieć, co Rej (w swo­im Ży­wo­cie) wy­ra­ził o mło­dzień­cu: że po­sta­wa jego i spra­wy są jak piwo lub wino, któ­re kie­dy try­bu­je, wszyst­ko z sie­bie na wierzch wy­rzu­ca. Mo­gły z cza­rem ustać się i wy­tra­wić te męty – mo­gła li­te­ra­tu­ra w ten spo­sób wyjść z nie­ła­du, w jaki wy­dźwi­gnął się sam na­ród po­li­tycz­nie w przed­zgon­nej dzie­jów chwi­li. Pod gru­bą war­stwa ła­ci­ny i ob­cych na­le­cia­ło­ści, le­żał w po­go­to­wiu ję­zyk XVI wie­ku, czy­sty, kar­ny, uro­bio­ny, któ­ry dość otrzą­snąć było z tra­wią­cej go ze­wnętrz­nie ple­śni, aby po­słu­żył za na­rzę­dzie spo­sob­ne do naj­pięk­niej­szych i god­nych ge­niu­szu utwo­rów. Gdy­by li­te­ra­tu­ra na tej dro­dze da­lej była po­stę­po­wa­ła, mia­sto szu­ka­nia wzo­ru u ob­cych i pod­da­nia się no­wym wię­zom fran­cuz­kie­go klas­sy­cy­zmu, ry­chlej i pew­niej zdą­ży­ła­by była do sta­now­czej mety od­ro­dze­nia.

Na za­le­tę pi­sa­rzy tego okre­su wy­znać na­le­ży, że wła­snem kie­ru­jąc się po­czu­ciem, i pi­sząc pod wpły­wem ge­niu­szu swe­go cza­su, od­sło­ni­li pierw­si ową ro­man­tycz­ną stro­nę li­te­ra­tu­ry, tak zgod­ną z wy­obra­że­nia­mi i uczu­cia­mi no­wo­cze­snych. Byli oni po­wo­ła­ni do wy­po­wie­dze­nia w wła­ści­wym sma­ku i ję­zy­ku idei swo­jej epo­ki. Pod wzglę­dem du­cha na­ro­do­we­go i swoj­sko­ści wy­ra­żeń są rze­czy wi­ście mi­strza­mi swe­go cza­su. Mimo smak dzi­wacz­ny i zdroż­ny, nig­dy pi­śmien­nic­two na­sze nie było wier­niej­szem spo­łe­czeń­stwa i wie­ku swe­go wy­obra­że­niem – nig­dy ży­wioł na­ro­do­wy tak w niem sil­nie i miej­sco­wo się nie roz­wi­jał. Co­kol­wiek w spo­łe­czeń­stwie było ży­wot­nem, to znaj­do­wa­ło miej­sce wła­ści­we, wy­ra­ża­ło się i od­bi­ja­ło w li­te­ra­tu­rze. Wszę­dy po­ję­cia i wy­obra­że­nia pa­nu­ją­ce w na­ro­dzie i tkwią­ce w cha­rak­te­rze spo­łecz­nym, słu­żą za wzór i mo­dłę poj­mo­wa­nia, my­śle­nia, opo­wia­da­nia. Wszę­dy rzecz­po­spo­li­ta pol­ska z swo­ją szlach­tą, jej oby­cza­ja­mi, za­sa­da­mi i ję­zy­kiem zwy­czaj­nym, wy­stę­pu­je do dzie­ła. Obce na­wet rze­czy, mimo róż­ni­ce cza­su, miej­sca i cha­rak­te­ru, odzie­wa­ją się w po­stać i bar­wę miej­sco­wą. Pi­sarz nie krę­po­wa­ny żad­ne­mi wzglę­da­mi po­wa­gi, przy­zwo­ito­ści i sma­ku, roz­bi­jał wszech­stron­nie tę umy­sło­wą swo­bo­dę, i od­da­wał wszyst­ko w ten spo­sób, jak na­ród cały po swo­je­mu czuł, my­ślał i wy­ra­żał. Wi­dzisz tam nie­fo­rem­ność po­sta­wy, jaw­ność i szorst­kość cha­rak­te­ru, zdroż­ny i roz­wią­zły dow­cip – lecz obok tych wad, za­zwy­czaj wiel­ką siłę li­rycz­ną, męz­kie i praw­dzi­wie na­ro­do­we rze­czy uję­cie, a na­wet szcze­ro­tę i nie­win­ność. Po­słu­gu­je w tej mie­rze ję­zyk ca­łe­mu na­ro­do­wi wła­ści­wy, po­wsze­dni, to­wa­rzy­ski, pe­łen swo­bo­dy i ła­two­ści, acz nie strze­gą­cy sta­łych i ko­niecz­nych za­sad, praw ze­wnętrz­nej bu­do­wy, czy­sto­ści i har­mo­nii. Żad­ne tam sło­wo nie było wy­dzie­dzi­czo­ne – żad­na hie­rar­chia ję­zy­ko­wa nie od­dzie­la­ła wy­ra­zów gmin­nych, po­tocz­nych i ru­basz­nych, od wy­ra­zów szla­chet­niej­szej mowy, uczo­ne­go i książ­ko­we­go sty­lu. Wszyst­kie na­ro­do­we kształ­ty mó­wie­nia, przy­sło­wia, po­rów­na­nia, z ży­ją­ce­go słow­ni­ka wzię­te, we­szły do sty­lu ów­cze­snych pi­sa­rzy, i jak w epo­ce Reja, uży­wa­ły po­spo­łu praw rów­no­ści i oby­wa­tel­stwa. W po­ezyi, wy­mo­wie, dzie­jo­pi­śmie, i wszyst­kich zgo­ła ro­dza­jach li­te­ra­tu­ry, je­den wi­dzi­my ję­zyk, je­dyn styl – jed­nę we­wnętrz­ną ce­chę: na­ro­do­wość i po­pu­lar­ność. Do­syć po­rów­nać pa­mięt­ni­ki Pa­ska z rap­so­dy­ami Woj­ny Cho­eim­skiej, frasz­ki tłu­ma­cza Ar­ge­ni­dy z ka­za­nia­mi X. Bie­lie­kie­go, i t… p.

Taki stan rze­czy ob­ja­wiał się do koń­ca pra­wie XVII wie­ku. Czy­li to wresz­cie przy­pi­sze­my klę­skom dłu­go­let­nich wo­jen re­li­gij­nych w Niem­czech, czy do­zna­wa­nej od róż­no­wier­ców opie­ce rzą­du pol­skie­go, czy skłon­no­ści wro­dzo­nej Po­la­kom ku ob­cym przy­by­szom, to pew­na, że w tej epo­ce, a zwłasz­cza za pa­no­wa­nia Wła­dy­sła­wa IV, kraj za­lud­nił się na­pły­wem cu­dzo­ziem­ców i na­po­ił ży­wio­ła­mi ob­czy­zny, któ­ra ze wszyst­kich stron go­dzi­ła na osła­bie­nie na­ro­do­wo­ści, wno­sząc swój za­ród rów­nie do ży­cia spo­łecz­ne­go jak i pi­śmien­nic­twa.

Od sej­mu nie­me­go, przez cały już prze­ciąg pa­no­wa­nia Sa­sów, Pol­ska sko­ła­ta­na klę­ska­mi i na­chy­lo­na do zgu­by spo­czy­wa­ła snem le­tar­gicz­nym, w nie­czyn­no­ści, w nie­mo­cy. Gmin szlach­ty pa­trzał z otrę­twie­niem na ujmę god­no­ści na – ro­do­wej, upa­dek swo­bód po­li­tycz­nych i obce wpły­wy. Oświe­ce­nie wraz z li­te­ra­tu­rą do szczę­tu wy­ga­sło. Wśród ciem­no­ty po­wszech­nej mno­ży­ły się zdroż­ne prze­są­dy. W ca­łej Eu­ro­pie mnie­ma­no wte­dy o Pol­sce, że wró­ci­ła do tego sta­nu dzie­ciń­stwa, w ja­kim były nie­gdyś ludy bar­ba­rzyń­skie wie­ków śred­nich.

II. W wie­ku XVI, okre­sie roz­wi­nię­te­go wszech­stron­nie świa­tła, ję­zyk oj­czy­sty do­szedł był pory naj­wyż­szej swo­jej doj­rza­ło­ści i upra­wy. Na­ród wy­ro­bił w nim or­gan naj­sto­sow­niej­szy do wy­ra­ża­nia swo­ich my­śli, po­mno­żyw­szy znacz­nie jego bo­gac­two, i z ze­wnętrz­ną ogła­dą nadaw­szy mu po­praw­ność gram­ma­tycz­ną, czy­stość i wła­ści­wość. Po­łą­czy­ło się ku temu wie­le przy­ja­znych oko­licz­no­ści; któ­re gdy z po­cząt­kiem XVII stu­le­cia wpły­wać prze­sta­ły na jego ukształ­ce­nie, epo­ka ta stop­nio­wo prze­kwi­tać za­czę­ła, i dała po­pęd z daw­na w nim tkwią­cym za­ro­dom ze­psu­cia. Jak skwa­pli­wie pierw­si re­for­ma­to­ro­wie jęli się byli mowy kra­jo­wej, i upo­wszech­ni­li prze­zeń pi­sma dys­sy­denc­kie, przy­spo­sa­bia­jąc na­ród do re­for­my; tak od roku 1622 cen­zu­ra wstrzy­my­wa­ła gor­li­wie ich krą­że­nie, ści­ślej­sza co do dzieł wy­cho­dzą­cych po pol­sku, przez któ­re snad­niej wci­skać się mo­gły mnie­ma­nia in­no­wier­ców. Sami nie­mniej dys­sy­den­ci, wi­dząc bez­sku­tecz­ność swo­jej bro­ni, wy­mie­rzo­nej z po­cząt­ku na lud sta­le do wia­ry oj­ców przy­wią­za­ny, prze­nie­śli wal­kę w wyż­sze sfe­ry spo­łe­czeń­stwa, i tym ce­lem wró­ci­li zno­wu do ła­ci­ny. A tak ję­zyk kra­jo­wy, wy­py­cha­ny od uczeń­szych z pi­śmien­ne­go uży­cia, po szko­łach za­nie­dba­ny, i z ubyt­kiem świa­tła co­raz bar­dziej lek­ce­wa­żo­ny, nie do­zna­jąc zni­kąd sku­tecz­ne­go po­par­cia, ka­zić się po­czął i zwy­kłą, ko­le­ją na­chy­lać ku upad­ko­wi. Li­te­ra­tu­ra pol­ska była cał­kiem pra­wie Je­zu­itom obcą: uczy­li oni sa­mej wy­łącz­nie ła­ci­ny, któ­rą ich szko­ły upo­wszech­ni­ły bez mia­ry. Zby­tecz­ne unie­sie­nie się ku­mo­wie ła­ciń­skiej po­da­wa­ło w po­gar­dę pol­ską. Z daw­na, bo już w epo­ce XVI wie­ku, uwa­ża­no szko­dli­wy wpływ ła­ci­ny na pol­sz­czy­znę. W cza­sach ście­ra­nia się i rów­no­wa­że­nia tych dwóch ję­zy­ków na­stał był zdroż­ny zwy­czaj mie­sza­nia wy­ra­zów ła­ciń­skich z pol­skie­mi. Już Gór­nic­ki przy­ga­niał nie­któ­rym pi­sa­rzom tę przy­wa­rę cu­dzo­ziem­czy­zny. Jak się rzu­ci­ły, mia­no­wi­cie od cza­sów Ste­fa­na Ba­to­re­go, ła­ciń­skie ma­ka­ro­ni­zmy, tak nie było im po­tem mia­ry. Z cie­niów klasz­tor­nych i przy­byt­ków są­do­wych wada ta wci­ska­ła się na dwo­ry, i do pa­ła­ców kró­lew­skich, i w mury pra­wo­daw­czej świą­ty­ni. Pod karą ucho­dze­nia za ostat­nie­go nie­uka, trze­ba było kle­cić nie­sfor­ną mie­sza­ni­nę bar­ba­rzyń­skiej z ła­ci­ną pol­sz­czy­zny, i ka­zić nią za­rów­no oba ję­zy­ki. Tak w Rzy­mie za pa­no­wa­nia ce­sa­rzów, grec­cy ucze­ni po­mie­szaw­szy swój ję­zyk z ła­ci­ną, ska­zi­li mowę Tul­liu­szów, któ­ra od­tąd chwiać się, prze­twa­rzać, aż wresz­cie z wy­le­wem na pań­stwo rzym­skie bar­ba­rzyń­skich na­ro­dów upaśdź nie­po­wrot­nie mu­sia­ła. Cy­ce­ro i Ho­ra­cy wy­szy­dza­li grec­kie ma­ka­ro­ni­zmy. I u nas roz­sąd­niej­si pi­sa­rze po­wsta­wa­li prze­ciw temu ze­psu­ciu. "Więk­szą ohy­dę niż ozdo­bę (mó­wił Fre­dro) pol­ska wy­mo­wa bie­rze, gdy… ją gę­ste­mi ła­ciń­skiej mowy na­ty­ka­ją więc sło­wa­mi, ani­że­li kie­dy­by się swą wła­sną uda­wa­ła pol­skich słów wspa­nia­ło­ścią. Weź jeno tro­chę na­my­słu przed się Po­la­ku: nie tyl­koć do­star­czy, ale zby­wać nad­to bę­dzie słów pol­skich i wy­bo­ru."

Już też za Lu­dwi­ki Gon­za­gi kró­lo­wej po­czę­ły się były wci­skać do Pol­ski ję­zyk i oby­cza­je fran­cuz­kie Fran­cya w cza­sach Lu­dwi­ka XIV mia­ła spo­sob­ność, przez pod­nie­sie­nie nauk i po­li­tycz­ne­go zna­cze­nia na­ro­du do wy­so­kie­go stop­nia,. uczy­nić ję­zyk swój po­wszech­nym w Eu­ro­pie i pa­nu­ją­cym. U nas, związ­ki mał­żeń­skie Wła­dy­sła­wa IV, Jana Ka­zi­mie­rza, a po­tem Jana So­bie­skie­go z ro­dzi­ną fran­cuz­ką, po­mno­ży­ły znacz­nie sto­sun­ki z Fran­cyą i za­zna­jo­mi­ły na­ród z ję­zy­kiem fran­cuz­kim. Sa­kra­ment­ki na­przód i Wi­zyt­ki przy­ło­ży­ły się do jego upo­wszech­nie­nia. Od Lu­dwi­ki Ma­ryi, żony Jana Ka­zi­mie­rza, ję­zyk fran­cuz­ki staw­szy się dwor­skim, za­dał cios sta­now­czy pol­sz­czy­znie, od­tąd bo­wiem za­czę­to już u nas my­śleć po fran­cuz­ku. Gdy na­uki kra­jo­we były w upodle­niu, uda­wa­no się za nie­mi do Fran­cyi, zkąd co­raz prze­waż­niej cu­dzo­ziem­ska na­pły­wa­ła za­ra­za. Obok daw­nych la­ty­ni­zmów, we­szły do mowy szko­dliw­sze jesz­cze gal­li­cy­zmy. Upstrzo­na wy­ra­za­mi ła­ciń­skie­mi, wło­skie­mi, fran­cuz­kie­mi, pol­sz­czy­zna brzmia­ła wszę­dy dzi­ko i nie­zro­zu­mia­le. Naj­zna­ko­mit­si na­wet mow­cy świec­cy nie byli wol­ny­mi od tej przy­wa­ry. Na za­szczyt ka­zno­dziej­stwa wie­ku XVII wy­znać po­trze­ba, że mowę pol­ską tak po­wszech­nie ka­żo­ną sami tyl­ko mow­cy ko­ściel­ni ja­ko­kol­wiek chro­ni­li od ze­psu­cia, bądź to, że w prak­tycz­nem na­ucza­niu ludu pra­gnąc być po­wszech­nie zro­zu­mia­ły­mi, nie ra­dzi od­da­la­li się od po­spo­li­te­go spo­so­bu mó­wie­nia; bądź, że z sta­nu i po­ło­że­nia swe­go wy­bred­no­ściom zwy­cza­ju mniej przy­stęp­ni, do cu­dzo­ziem­czy­zny nie z taką ła­two­ścią na­wy­ka­li: ja­koż, z ust wie­lu ka­zno­dziei ów­cze­snych wy­cho­dzi­ła pol­sz­czy­zna wca­le czy­sta i pięk­na. Szlach­ta nie tyle jesz­cze przy­wią­za­na do fran­cuz­czy­zny, zaj­mo­wa­ła się wię­cej ła­ci­ną – uczeń­si, prócz wier­szo­pi­sów, wo­le­li tak­że pi­sać po ła­ci­nie.

Od po­cząt­ku zgo­ła XVII wie­ku, kie­dy ję­zyk wraz z li­te­ra­tu­rą oj­czy­stą stra­ci­ły daw­ną cenę, pol­sz­czy­zna upa­da­jąc stop­nia­mi przy­szła do ostat­nie­go pra­wie ska­że­nia. Nie stra­wił jej wpraw­dzie ani prze­two­rzył we­wnętrz­nie wpływ cu­dzo­ziem­ski, ale po­zba­wił ją wie­lu ro­dzi­mych i na­by­tych po­przed­nio za­let, zwłasz­cza czy­sto­ści, do­kład­no­ści i ze­wnętrz­nej ogła­dy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: