- W empik go
Histryoni tragedya w 5 aktach - ebook
Histryoni tragedya w 5 aktach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 211 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OSOBY:
DYOKLECYAN
MAKSYMINIAN Duumwirowie
VOPISCUS, budowniczy.
JULIA.,jego żona.
ANTONIUSZ, ich syn.
TRYBONIAŃ, edyl.
ZARES, dworzanin Maksyminiana.
PRETOR.
PLANCYUSZ, dworzanin Dyoklecyana.
KAJUS, biskup rzymski.
APOLIXARIS
Histryoni:
GENESYUSZ
KORBULO
RUFUS
EPONINA
DRUZILA
ZENOBIA, hetera.
KLODYON,SKANIUS, FESTUS, Niewolnicy.
TAURUS; sługa Dyoklecyana.
Niewolnicy, Żołnierze, Lud.
Scena w Rzymie.
AKT I,
Przed teatrem Marcellusa.
Scena przedstawia portyk teatru, wysunięty uko-
śnie z lewej–w głębi ciągnie się ulica i skręca
w prawo. Po lewej, na przodzie sceny, posąg Mel-
pomeny,
SCENA I
MAKSYMINIAN, GENESYUSZ, VOPISOUS, JULIA,
ANTONIUSZ PATllYCYUSZE stoją na stopniach teatru, poza nimi histryoni i niewolnicy. W mia-
rę akcyi zstępują ku przodowi. KLODYON.
MAKSYMINIAN.
Ho Genesyuszu!
GENESYUSZ.
Sługa twój, Cezarze.
MAKSYMILIAN.
Na Herkulesa i czysta Dyanę
Nową epokę otwierasz. Tyś mistrzem,
Boskiej Talii wybrańcem jedynym.
Teatr Marcella swięci dzień tryumfu,
Jakiego dotąd nie było w rocznikach.
Pragnę doń blasków rzucić dłonią hojną,
Twa komedyę niech grywają ciągiem w dni Nundianae, nie czokając święta,
By lud italski, spieszący do Rzymu
Ka targ za kupnem, mógł ją również wi-
[dzieć
I nazareńskim urągać prorokom.
Ho, Trybonianie! Każ przybić tablicę
I moja wolę w niej wyryj!
TEYBONIAN.
Stanie się.
MAKSYMINIAN.
Gdzie jest Vopiscus?
VOPISCUS.
Jam tu u stóp twoich.
MAKSYMINIAN,
On twój niewolnik aż dotąd, niech jutro
Wczesny brzask ranka wolność mu zgotuje
I nowe imię Markus, wraz z purpurą,
Włoży na barki.
GENESYUSZ.
o boski Cezarze!
MAKSYMINIAN.
Genesyusz Markus, komedyopisarz
Większy od Plauta, od Terencyusza,
Rzymu ozdoba, uczczony zostanie
Wieńcem ze złota w tryumfie, przez miasto.
GENESYUSZ.
Wielki Cezarze! przygniotłeś mnie brzemiem
Twych łask… źrenice wypalą mi blaski
Tylu zaszczytów.
MAKSYMINIAN.
Niech będą podnietą.
Nowych arcydzieł.
GENESYUSZ.
Bogowie wszechwładni.
Dla których w służbę oddałem się cały,
Niech mnie pogrążą w ohydne dno nędzy
I wszystkie klęski zleją na mą głowę,
Gdy nie dopełnię mych przysiąg, Cezarze.
Nazarejczyków nienawistną sektę
Pragnę wyszydzić i jeszcze ostrzejszy
Grot w dłonie wezmę. Pokażę wam, panie,
Przez jakie czary i wstrętne obrządki
Chwytają głupców. Jak im wszystko wrogie,
Co szczytne, piękne i co harmonii
Boskiej ma cechy. Zgraja nietoperzy,
Co w lochach ciemnych kryje się przed słońcem
I blady łachman nedzy ma na barkach
To, coś dziś widział, Cezarze, to próba,
To mała cząstka olbrzymiego planu,
Jaki mam w głowie.
KLODYON (w tłumie).
Nie słuchaj go, Chryste!
MAKSYMINIAN.
Kto mówi?
TRIBONIAN (wskazując).
To tam, w niewolników tłumie.
WSZYSCY (z oburzeniem).
Niewolnik mówi!
MAKSYMINIAN.
Czyj on?
TRYBONIAN.
Vopiscnsa.
MAKSYMINIAN.
Stawcie przedemną.
(Wloką Klodyona).
Cos ty mówił, podły?
KLODYON.
Do Boga-m mego mówił, do Chrystusa,
Aby nic słuchał tych przysiąg szaleńca.
MAKSYMINIAN.
Tyś chrześcijanin?
KLODYON
Rzekłeś panie.
MAKSYMINIAN.
Umrzej!
GENESYUSZ.
On moim ojcem.
MAKSYMINIAN.
Ojcem? Vopiscusie!
VOPISCUS.
Prawda Cezarze, ten niewolnik stary
Jest jego ojcem. Dziwnym to kaprysem
Fortuny nazwać. On już nazarejskim
Fałszom uwierzył, gdy z mej niewolnicy,
Z Dalmacyi rodem.. miał syna.
MAKSYMINIAN.
Bogowie!
Którym Genesyusz?
VOPISCUS.
Tak panie, Genesyusz.
Gdy miał lat dziesięć, ujrzał po raz pierwszy
W święto Saturna, W teatrze Marcela
Terencyusza, grano Eunucha,
Odtąd już Talia wzięła go w opiekę.
Chodził jak błędny, wciąż wiersze powtarzał.
Płakał, zaklinał, prosił, by go uczyć
Ka histryona. Oddałem go wreszcie.
A czem jest dzisiaj, Apolinaris zdziałał.
MAKSYMINIAN.
Zaiste cudownie.
VOPISCUS.
Oderwan od ojca,
Który go ochrzcił i fałszów nauczał,
Z czasem zapomniał i pogardził niemi.
JULIA.
Chowan był razem z moim Antoniuszem,
Wspólna nauka, wspólna ich zabawa
Łączyła zawsze. Lecz gdy mój syn stale
W księgach mądrości czerpał, Genezyusz
Muzom się oddał.
ANTONIUSZ.
Tak, boski Cezarze.
Jeden Minerwy, drugi Apollina
Uwielbiał dary. Lecz jednego wieńcem
Łaskawe bóstwo udarzyło, drugi
Pozostał w cieniu, zadumany smętnie
O znikomosci spraw ludzkich i głupszym
Dzis siebie sądzi, niżeli był wprzódy.
JULIA.
0 ty jedyny, tyś światła skarbnicą,
Nie racz mu wierzyć Cezarze, to skromność…
MAKSYMINIAN. i
Znam go Julio i cenię wysoko.
(Do Klodyona).
Czemuż ten nędznik bluźni Bogów łasce
I miast się korzyć, złorzeczy? Niech kara.
Dotknie go sroga.
GENESYUSZ.
Przebacz mu, Cezarze.
VOPISCUS.
Sądzę, Cezarze, że dosyć dlań kary,
Gdy do teatru pójść musi i patrzeć,
Jak tam syn własny wyszydza to wszystko:
Co on zwie świętem.
MAKSYMINIAN.
Tak, na Herkulesa!
To nam ożywi zabawę. To nowy
A tak nieznany przysmak nam zgotuje!
Ten nędznik stary z załzawionym wzrokiem
Na tryumf syna niech patrzy i płacze,
Niech mu złorzeczy, podczas gdy lud cały
Z jego boleści urągać się będzie,
A może siłą czarów błyśnie. Na Junonę,
Radbym podziwiać twe cuda, staruchu.
Ty robisz cuda?
KLODYON.
Bóg je zdziałać mocen,
Ten Bóg wszechmocny, co z wyżyny niebios
Patrzy nam w serca. Oh, dożyję chwili,
Gdy zaślepienie z oczu tego dziecka
Jak mgła opadnie i tryumf Chrystusa
Obchodzić będziem.
VOPISCUS.
Zamilcz, niewolniku!
MAKSYMINIAN (na stronie)
Siła nieznana mówi z tego starca,
Potężny demon wyziera mu z oczu.
Tego demona każdy z nich ma w sobie
I on tak mówił… ten.. któregom rybom
Dał na pożarcie. Te oczy błyszczały
Nie ziemskim ogniem… Widzę je.. Precz maro!
VOPISCUS.
Co Cezarowi?
TIIYBONIAN.
Krew do skroni bije,
Zwykła choroba.
MAKSYMTNIAN {do Klodyna).
Precz Nazarejczyku!
(Do Gencsynsza).
A ty ich nie szczędź Daj nam widowisko,
Wszak Dyoklecyan niebawem przybywa,
Niech się lud bawi… i gardzi… i szydzi
I plwa im w oczy… i biczuje {żegnając ich)Vale!
(Odchodzi z orszakiem).
SCENA II.
CIŻ, prócz MAKSYMINIANA.
VOPISCUS.
Ha, Klodyonie! nędzny Klodyonie!
Zatrułeś jadem tryumf syna.
KLODYON.
Syna?
Nigdyś mi synem zwać go nie pozwolił.
VOPISCUS.
Teraz tembardziej bronię. Wszak słyszałeś?
On dziś już wolny. Oblubieniec bogów.
Którym się szczyci Rzym cały, a Cezar
Do swych przyjaciół zalicza. Ty jeden,
Niecny żebraku, śmiesz w glos mu urągać,
Jakaż to miłość w twem sercu dlań tętni?
Toż jest wasz zakon, sławiony gorąco,
Że nad krew własną więcej wasze czary,
Fałsze, cenicie? On dzisiaj już wolny,
A tej wolności dostąpił talentem,
Co z łaski bogów nań spłynął. Gdzież siła,
Gdzie moc twych bogów, by z otchłani nędzy
Ciebie dźwignęły?
KLODYON.
Moc mego Boga nie z tego jest świata.
VOPISCUS.
Nie z tego świata? Wiec królestwo cleni I
Dzierżycie tylko? Precz, do ergastulum! I
Na chleb i wodę skazujęć, nędzniku,
Módl się do Boga cieniów.
GENESYUSZ.
Vopiscusie,
Pozwól mu zostać ze mną na tę chwilę.
VOPISCUS.
Co, chcesz z uim?…
GENESYUSZ.
Pozwól.
VOPISCUS.
Dobrze, niech zostanie.
Syn ci przebaczył, stary zaślepieńcze,
Lecz moja kara nie minie.
(Do Genesyusza)
Czekamy
Z wieczerzą ciebie, Genesyuszu.