Hormony rządzą. Jak hormony kształtują twoje życie od narodzin do śmierci - ebook
Hormony rządzą. Jak hormony kształtują twoje życie od narodzin do śmierci - ebook
W jaki sposób hormony pomagają na stres psychiczny? Jak hormony głodu i sytości wpływają na zachowanie nastolatków? Dlaczego czasem reagujemy złością, choć tego nie chcemy?
Hormony silnie wpływają na całe nasze życie, w tym na osobowość. Ich nierównowaga może wywrócić wszystko (dosłownie!) do góry nogami. To one w dużym stopniu decydują o naszym rozwoju.
Centrum dowodzenia hormonami mieści się w samym środku mózgu, zaraz za oczami. To tam znajdują się podwzgórze i przysadka – wielkości odpowiednio truskawki i ziarnka grochu – które niczym generałowie sterują naszym układem nerwowym i hormonalnym.
Wybierz się z Maxem Nieuwdorpem, doświadczonym internistą i endokrynologiem, w fascynującą podróż po świecie ludzkich hormonów. Odkryj związek twoich doświadczeń i samopoczucia z czynnikami hormonalnymi, którym dotychczas nie poświęcałeś uwagi. Przekonaj się, że hormony rządzą!
Dzięki tej książce zrozumiesz własny organizm i skutecznie poprawisz jego funkcjonowanie.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8135-610-7 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Byłam (i jestem) niepewna swojej relacji z własnym »ja« czy ze sobą samą z roku na rok. Profil hormonalny człowieka w dużej mierze decyduje o osobowości, jaką pokazuje światu. Kiedy układ endokrynny zaczyna szaleć, tracisz drogę do siebie. Kiedy zmienia się wzorzec wydzielania hormonów, przeobrażają się twoje myśli i uczucia. Jedno przesunięcie we wzorcu często prowadzi do kolejnego”.
Hilary Mantel, _Giving up the Ghost_1
Powyższe słowa Hilary Mantel o jej endometriozie, chorobie związanej z zaburzeniami hormonalnymi, podkreślają, w jakim stopniu zmiany w gospodarce hormonalnej wpływają na obraz własny osoby. Właśnie dlatego tak cenię sobie swój zawód – w gabinecie lekarskim mogę ujrzeć migawki z czyjegoś życia prywatnego i przekonać się, jak choroba wpływa na charakter.
Zostałem lekarzem, ponieważ wielu członków mojej rodziny pracowało w opiece zdrowotnej. I choć w szkole średniej nastawiałem się raczej na karierę dyplomaty czy historyka, los (i system losujący2) zdecydował, że zacząłem studiować medycynę w Utrechcie, podobnie jak wcześniej wielu moich bliskich.
Lata, które spędziłem na uczelni, były fantastyczne – to wtedy zawarłem trwające do dziś przyjaźnie i znalazłem miłość swojego życia. Co więcej, strzałem w dziesiątkę okazały się same studia. Odkryłem, że wbrew moim wcześniejszym przekonaniom zawód lekarza to dużo więcej niż przepisywanie leków i przeprowadzanie operacji. Nauczyłem się wykonywać testy laboratoryjne i zauważyłem coś bardzo inspirującego – to, jak lekarze za ich pomocą uzyskują wgląd w istniejące choroby i związane z nimi dolegliwości, które skłaniają pacjentów do wizyt w naszych gabinetach.
Wydział lekarski w Utrechcie oferował wiele więcej niż samą edukację biomedyczną. Ciepło wspominam na przykład wykłady profesora Sijmena Duursmy o medycynie i sztuce, na których pokazywał znane obrazy przedstawiające chorych.
Interakcje z pacjentami i zaciszna atmosfera gabinetu sprawiły, że pod koniec studiów zdecydowałem się zająć medycyną wewnętrzną. No i nauką – bo jeśli chodziło o hormony i bakterie jelitowe, było jeszcze bardzo wiele do odkrycia. Ponieważ niemal wszyscy członkowie mojej rodziny cierpią na tę czy inną chorobę endokrynologiczną, od cukrzycy po schorzenia tarczycy czy nawet guzy nadnerczy, postanowiłem wyspecjalizować się w endokrynologii, nauce o hormonach.
Zdecydowałem o napisaniu tej książki po przepracowaniu jako lekarz niemal dwudziestu lat. Zmotywowały mnie do tego pytania, które przez cały ten czas zadawali mi pacjenci, a na które nie zawsze potrafiłem odpowiedzieć. Chciałbym nieco przybliżyć zainteresowanym fascynujący układ hormonalny, ale także ukazać we właściwej perspektywie potęgę hormonów.
Tytuł _Hormony rządzą_ nawiązuje do faktu, że hormony dyrygują naszymi ciałami. Oczywiście odnoszę się także do fantastycznej książki mojego kolegi po fachu Dicka Swaaba _Wij zijn ons brein_ (Jesteśmy swoimi mózgami). Mózg odgrywa ważną rolę przy podejmowaniu decyzji i dokonywaniu wyborów, a z kolei hormony wpływają na funkcjonowanie mózgu (pamiętam na przykład pacjentkę, która z powodu nadczynności tarczycy wyzbyła się wszelkich zahamowań seksualnych i wskakiwała do łóżka każdego pacjenta, który był mężczyzną. Zaczęła powoli wracać do siebie dopiero po chirurgicznym usunięciu tarczycy). Nierównowaga hormonalna potrafi mocno zakłócić naszą osobowość i wywrócić do góry nogami codzienne funkcjonowanie.
Pisałem tę książkę porankami i wieczorami, ponieważ godziny pracy w całości poświęcałem opiece nad pacjentami, badaniom i zarządzaniu. Miałem także co robić w życiu osobistym: mam małe dzieci i żonę, która pracuje na cały etat jako położna. Mimo to pisanie okazało się doskonałym źródłem energii, której bardzo potrzebowałem na przykład podczas pandemii koronawirusa, kiedy w salach szpitalnych leczyłem pacjentów, ale też bywałem świadkiem ich odchodzenia.
_Hormony rządzą_ to połączenie szeroko rozumianej historii i medycyny. Nie chciałem napisać podręcznika medycznego, ale próbowałem rozprawić się z pseudonaukowymi zapewnieniami, jakoby wykorzystanie hormonów było odpowiedzią na często występujące dolegliwości. Absolutnie nie chcę twierdzić, że jesteśmy niewolnikami swoich hormonów (czy mózgu). Otoczenie, ciało i umysł zawsze wpływają na siebie nawzajem. Być może hormony potrafią zaburzyć naszą zdolność podejmowania decyzji, lecz nie zwalniają nas z odpowiedzialności za własne czyny.
Pisząc tę książkę, zyskałem jeszcze więcej szacunku dla naszego niesamowitego układu hormonalnego. Jako lekarze nie możemy za dużo przy nim majstrować, ale nie powinniśmy też siedzieć bezczynnie. Naszym zadaniem jest bezustanne dążenie do głębszego zrozumienia tych fascynujących związków chemicznych wydzielanych przez nasze ciała i ciągłe szukanie lepszych metod leczenia. Ponieważ, jak trafnie powiedział znany terapeuta Salvador Minuchin, „pewność jest wrogiem zmiany”.
Amsterdam, sierpień 2022 rokuWSTĘP
W 2001 roku pracowałem w słabo wyposażonym prowincjonalnym szpitalu położniczym w Pretorii w RPA. Ciężarne kobiety, u których zaczynały się skurcze porodowe, zjeżdżały się do niego z _townships_, ubogich dzielnic powstałych w czasach apartheidu. Rozkładały kartony na trawniku przed szpitalem i wstrzymywały skurcze aż do chwili, gdy mogły przenieść się z kartonu na niewygodne łóżko za szpitalną kotarką i zacząć rodzić. Opiekowałem się przeciętnie dwudziestoma kobietami jednocześnie. Każdej nocy rodziło się kilkoro maluchów, a ja biegałem od sali do sali. Jedno z dzieci, dziewczynka o imieniu Muna, wróciło po jakimś czasie do przychodni z powodu opóźnienia wzrostu. Muna niemal nie reagowała na próby nawiązania kontaktu, miała nieco napuchniętą twarz i opóźnienie reakcji. Poziom hormonu tarczycy w jej krwi był niewykrywalny, postanowiłem więc uzupełnić niedobór, podając jej natychmiast tabletki zawierające ten hormon.
Lata później, kiedy podczas konferencji w RPA odwiedziłem ten sam szpital, pielęgniarka opowiedziała mi, że Muna – z poważną niepełnosprawnością – mieszka w domu rodzinnym i pozostaje pod opieką babci. Pierwsze miesiące jej życia bez leczenia odcisnęły swoje piętno. Muna nigdy nie będzie w stanie żyć samodzielnie i jest narażona na przedwczesną śmierć z powodu zapalenia płuc albo odleżyn.
Historia Muny pokazuje, jak istotna jest rola hormonów w naszym rozwoju. Nie możemy się obyć bez tych wytwarzanych przez organizm substancji, które przez krwiobieg sterują narządami i tkankami, regulując najróżniejsze funkcje ciała. Początkowo płód jest zależny od hormonów matki, a dopiero po trzech miesiącach wykształca własne komórki i narządy potrzebne do prawidłowego wytwarzania hormonów. Tarczyca powstaje już w pierwszym trymestrze ciąży, co pokazuje, jak ważna jest dla naszego istnienia. Hormon tarczycy uczestniczy bowiem w wielu procesach w naszym organizmie.
Zakłócenie pierwszej fazy ciąży sprawiło, że Muna urodziła się bez tarczycy, co wywołało wrodzoną niedoczynność tarczycy. W Holandii na świat przychodzi rocznie około osiemdziesięciorga dzieci z tym zaburzeniem. Zdiagnozowanie go u noworodków nie jest łatwe, a jeśli dzieje się to stosunkowo późno, to – jak pokazuje historia Muny – skutki są poważne. Ta informacja sprawiła, że profesor doktor Hans Galjaard, emerytowany profesor genetyki ludzkiej na Uniwersytecie Erazma w Rotterdamie, uznał, że w Holandii możliwość badania przesiewowego pod kątem chorób wrodzonych powinna stać się kwestią polityczną. Dzięki jego staraniom od 1974 roku w holenderskich poradniach położne pobierają wszystkim niemowlętom krew z pięty. Galjaard rozpoczął zaciekłą walkę polityczną o takie badania (obejmujące obecnie już trzydzieści dwa schorzenia) z determinacją wynikającą po części z faktu, że jego starszy brat zmarł w dzieciństwie wskutek choroby wrodzonej3. Jak ujął to sam profesor: „Lepiej zapobiegać, niż nie móc leczyć”.
Dzięki temu tysiące dzieci uniknęło losu Muny. Przychodzą potem do przychodni jako tryskający energią trzydziestolatkowie, których życie odmieniło się na stałe dzięki jednej tabletce z hormonem tarczycy dziennie (i zdolności przewidywania profesora Galjaarda).
Krótka historia hormonów
Pojęcie „hormon” zostało użyte po raz pierwszy w 1902 roku. Posługiwali się nim Ernest Starling i jego szwagier William Bayliss, brytyjscy fizjologowie, którzy wspólnie badali działanie układu trawiennego i to, w jaki sposób żywność jest trawiona przez pewne substancje i wchłaniana w jelicie4.
Dwa lata później Iwan Pawłow otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny za badania nad układem pokarmowym5. Ten rosyjski fizjolog, który jest znany głównie z prac dotyczących warunkowania i który użyczył nazwiska słynnemu odruchowi Pawłowa (1897 rok), wykazał eksperymentalnie, że nasz układ nerwowy bierze udział w trawieniu.
Bayliss i Starling zauważyli jednak, że zwierzęta doświadczalne z uszkodzonym układem nerwowym także trawią pokarm przez wydzielanie z pobliskich gruczołów do krwi specjalnych substancji. Brytyjczycy nazwali jedną z nich sekretyną __ (od angielskiego słowa _to secrete_, wydzielać) – była to pierwsza z dużej grupy substancji, które nieuchwytnie, lecz znacząco regulują nasze życie.
To Bayliss i Starling zaproponowali pojęcie „hormon” – z greckiego „wprawiać w ruch”, „siła napędowa” – jako nazwę zbiorczą dla tego typu związków. Hormony to substancje sygnałowe wytwarzane w gruczołach endokrynnych (produkujących hormony). Poprzez krew i inne płyny ustrojowe trafiają do celu – odpowiednich komórek czy narządów – gdzie wykonują swoje zadanie. Większość hormonów pełni funkcję regulacyjną: mogą uruchamiać albo hamować dane procesy, a ponadto wpływają na siebie nawzajem.
Centrum dowodzenia naszej gospodarki hormonalnej mieści się w samym środku mózgu, zaraz za oczami. To tam znajdują się podwzgórze i przysadka, mające rozmiary odpowiednio truskawki i ziarnka grochu. Oba te gruczoły zbudowane z wyspecjalizowanych komórek wchodzą w skład naszego „mózgu emocjonalnego”, czyli układu limbicznego (więcej na ten temat piszę w rozdziale piątym). Sterują naszym układem nerwowym i endokrynnym jak generałowie, którzy bacznie strzegą wszystkich oddziałów.
Efekty działania tych ważnych substancji sygnałowych zauważono już pięćdziesiąt lat przed Starlingiem i Baylissem. W badaniu z 1849 roku niemiecki naukowiec Arnold Berthold porównał wykastrowane koguty (kapłony) z ich niewykastrowanymi braćmi i wykazał zmiany fizyczne i zmiany zachowania u tej pierwszej grupy6. Zdziwienie budził fakt, że przywrócenie kapłonom jąder (przez replantację albo przeszczep) – a tym samym ponowne uruchomienie produkcji testosteronu, odkrytego później hormonu – sprawiało, że koguty odzyskiwały zdolność piania. Podobne eksperymenty do dzisiaj pobudzają wyobraźnię pisarzy i naukowców, między innymi dlatego, że sugerują istnienie eliksiru wiecznej młodości.
Świetnym przykładem jest opera Aleksandra Raskatowa inspirowana opowiadaniem _Psie serce_ Michaiła Bułhakowa z 1925 roku7. Przedstawia ona losy bezdomnego psa Szarika, któremu przeszczepiono przysadkę mózgową i jądra znanego przestępcy. Pies zamienia się w bezwzględnego opryszka Szarikowa, a jego zachowanie i wybory są dyktowane przez popędy (sterowane przez hormony). Zwierzaka, który padł ofiarą testosteronu, ratuje dopiero kolejna operacja…
Wzmianki o hormonach pojawiają się także w dawniejszej literaturze, np. w Starym Testamencie. Choć w tamtych czasach nie dysponowano jeszcze techniką, która pozwoliłaby wykazać obecność hormonów we krwi, opisywano ich „siłę napędową” jako „życie ciała, jest we krwi” (Kpł 17,11). Niektóre postacie biblijne miały najprawdopodobniej wrodzone zaburzenia hormonalne – tak jak olbrzym Goliat i jego spory zapas hormonu wzrostu. Także niskorosłość egipskiego boga Besa i drażliwość oraz niesamowita energia Kleopatry mogły z powodzeniem wynikać z chorób tarczycy.
Wróćmy jednak do fascynacji męskim hormonem jako eliksirem wiecznej młodości. W 1889 roku francusko-maurytyjski neurolog Charles-Édouard Brown-Séquard zaczął eksperymentować z podawaniem sobie wyciągu z jąder zwierzęcych8. Miał wówczas siedemdziesiąt dwa lata. „Zastrzyki (które sam aplikowałem sobie pod skórę) zawierały wodnistą ciecz, a w niej trzy następujące wyciągi: po pierwsze, krew z naczyń krwionośnych jąder, po drugie, sperma, i po trzecie, płyn pochodzący z jądra odjętego niedługo wcześniej psu albo wieprzowi”. Choć profesor cieszył się dobrym zdrowiem jak na swój wiek, w okresie przed swoimi eksperymentami regularnie uskarżał się na zmęczenie po dniu intensywnej pracy i twierdził, że dokuczają mu zgaga oraz ból mięśni i stawów. To ostatnie wynikało zapewne ze zniszczeń spowodowanych często występującą u seniorów artrozą.
W maju i czerwcu tamtego roku Brown-Séquard robił sobie nawet do dziesięciu (!) takich zastrzyków dziennie. Niemal natychmiast wróciły mu siła życiowa i energia: lekarz poczuł się mocniejszy i znów potrafił wbiegać po schodach. Wyglądało na to, że wzrósł też obwód jego bicepsa, zniknęło poczucie zmęczenia, a wieść głosi także, że zapomniał o impotencji. Jednak testosteron (o którym piszę więcej w kolejnych rozdziałach) to hormon rozpuszczalny w tłuszczu, zatem – jako że zastrzyki Browna-Séquarda były na bazie wody – bardzo możliwe, że zadziałał efekt placebo9.
Ta i inne sprawy odpowiadają za ogromne zwiększenie naszej wiedzy o hormonach w ciągu ostatniego wieku. Dzięki postępom technicznym możemy wyizolować je z tkanek zwierzęcych, a następnie wstrzyknąć człowiekowi albo zwierzęciu i obserwować efekty. Poznaliśmy w ten sposób wiele ważnych faktów medycznych i naukowych, co owocowało licznymi Nagrodami Nobla w latach 1920–1930 za odkrycie najsłynniejszych obecnie hormonów, takich jak estrogen (hormon żeński), testosteron (hormon męski) czy progesteron (odgrywający istotną rolę przy zagnieżdżaniu się zarodka w błonie śluzowej macicy). Odkrycia miały także ogromny wpływ na społeczeństwo i gospodarkę. I tak wynalezienie tabletki antykoncepcyjnej w latach pięćdziesiątych XX wieku niesamowicie wspomogło emancypację i samostanowienie milionów młodych kobiet. Ponadto skuteczne kuracje hormonalne znacznie zmniejszyły obciążenie społeczne wieloma chorobami, co oznaczało ogromne możliwości dla branży farmaceutycznej.
Niestety nasi hormonalni pomocnicy nie zawsze pokazywali się od najlepszej strony. Od 1962 roku – kiedy amerykańska biolożka Rachel Carson opisała w swojej książce _Silent Spring_ (Milcząca wiosna) katastrofalny wpływ pestycydów na środowisko, jakość naszego pożywienia i na nasze ciała – wiemy więcej o tym, w jaki sposób te trujące substancje mogą rozregulowywać naszą gospodarkę hormonalną10. I tak na przykład zastrzyki z hormonem wzrostu pozyskanym z przysadek mózgowych z ludzkich zwłok miały fatalny efekt uboczny – niemałą liczbę pacjentów zarażono zakaźną, śmiertelną chorobą Creutzfeldta-Jakoba, znaną szerzej jako choroba szalonych krów11. Z kolei dietylostilbestrol (DES), syntetyczny estrogen, który w Holandii w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku powszechnie podawano ciężarnym kobietom, by zapobiegać poronieniom, miał – jak się okazało – wielki wpływ na zdrowie ich córek. Zwiększał prawdopodobieństwo nowotworu i bezpłodności; mógł wywoływać nieprawidłowości nawet u wnuków12.
Podobnie jak w przypadku małej Muny, u której brak hormonów tarczycy spowodował niepełnosprawność umysłową i fizyczną, zdrowie nasze i naszych dzieci jest ściśle zależne od równowagi hormonalnej. W tej książce opiszę kolejne fazy życia (od kołyski po grób), wpływ, jaki wywierają wtedy na nas poszczególne hormony, i ich wzajemne powiązania. Przyjrzę się dokładnie skutkom niedoboru i nadmiaru hormonów oraz temu, jak te potężne, wytwarzane przez organizm substancje oddziałują na nasz stan fizyczny i psychiczny (czasem niszcząco). Mam nadzieję, że uda mi się zarazić czytelników moją nieustającą fascynacją wielką rolą hormonów w naszym ciele i życiu.
Nasze gruczoły endokrynne i ich działanie
PRZYSADKA MÓZGOWA (łac. _hypophysis_), dyrygent naszego ciała; liczba: 1, rozmiary: 1 × 1 cm; wygląda jak ziarenko groszku. Wydziela hormon wzrostu, prolaktynę, lutropinę (LH), hormon folikulotropowy (FSH), hormon adrenokortykotropowy (ACTH) oraz magazynuje i uwalnia hormon antydiuretyczny (ADH), zwany także wazopresyną. Funkcja: stymulowanie innych gruczołów do wytwarzania hormonów.
SZYSZYNKA (łac. _corpus pineale_); liczba: 1, rozmiary: 0,5 × 0,5 cm; wygląda jak szyszka. Wytwarza melatoninę. Odpowiada za rytm dobowy i jakość snu, hamuje wydzielanie hormonów płciowych aż do okresu pokwitania.
TARCZYCA (łac. _glandula thyroidea_); liczba płatów: 2, rozmiary: 5 × 3 cm; wygląda jak skrzydełka motyla. Wytwarza tyroksynę (T4) i trójjodotyroninę (T3) (pod wpływem TRH uwalnianego z podwzgórza i TSH z przysadki mózgowej); reguluje metabolizm, rytm serca i temperaturę ciała.
PRZYTARCZYCE (łac. _glandulae parathyroideae_); liczba: 4, rozmiary: 0,5 × 0,5 cm; wyglądają jak ziarenka ryżu. Wytwarzają parathormon (PTH), ważny dla silnych kości i regulacji poziomu wapnia.
ŻOŁĄDEK (łac. _gastrum_); liczba: 1, rozmiary: 30 × 10 cm; wygląda jak odwrócona gruszka. Wytwarza grelinę (hormon głodu) i gastrynę. Funkcja: trawienie pożywienia.
TRZUSTKA (łac. _pancreas_); liczba: 1, rozmiary: 14 × 3 cm; wygląda jak płaska gruszka. Wytwarza insulinę i glukagon. Odpowiada za poziom cukru we krwi i metabolizm tłuszczów.
TKANKA TŁUSZCZOWA (łac. _textus adiposus_); rozmieszczona w całym ciele, w szczególności w okolicy brzucha, wymiary są zróżnicowane; wygląda jak grysik. Wytwarza leptynę i estradiol (z testosteronu). Odpowiada za zapas energii, elastyczność skóry.
NADNERCZE (łac. _glandula adrenalis_); liczba: 2, rozmiary: ok. 1 × 1 cm; wygląda jak naparstek. Pod wpływem kortykoliberyny (CRH) z podwzgórza i adrenokortykotropiny (ACTH) z przysadki wytwarza aldosteron, kortyzol, estrogen, DHEA (dehydroepiandrosteron) i testosteron. Odgrywa ważną rolę, jeśli chodzi o ciśnienie krwi, gospodarkę węglowodanową i wodno-elektrolitową, układ odpornościowy i libido. Rdzeń nadnerczy wytwarza (nor)adrenalinę, ważną przy reakcji na stres.
DWUNASTNICA (łac. _duodenum_); liczba: 1, rozmiar: 25 cm (szerokość dwunastu palców); wygląda jak dętka rowerowa. Wytwarza cholecystokininę (CCK), serotoninę, glukagonopodobny peptyd-1 (GLP-1). Funkcja: trawienie pożywienia.
JAJNIKI (łac. _ovaria_); liczba: 2, rozmiary: 5 × 3 cm; wyglądają jak klopsiki. Wytwarzają estrogen, progesteron i testosteron – pod wpływem GnRH (gonadoliberyny), folikulotropiny (FSH) i luteotropiny (LH) z przysadki mózgowej. Funkcja: cykl menstruacyjny, rośnięcie piersi, rozmnażanie, wpływ na masę i gęstość kości.
JĄDRA (łac. _testes_); liczba: 2, rozmiar: 4–5 cm; wyglądają jak jajeczka wielkanocne w torebce. Wytwarzają testosteron. Odgrywają ważną rolę, jeśli chodzi o produkcję plemników, rozmnażanie, pożądanie seksualne, masę mięśniową, zarost, masę i gęstość kości.1. NAJPIERW JAJKO, POTEM KURA
CIĄŻA I PORÓD
Dzisiaj w przychodni przyjmuję zadbaną trzydziestopięciolatkę. Anna przyszła z partnerem na konsultację, bo ciągle nie udaje jej się zajść w ciążę. Do tego od dwóch lat nie miała okresu, choć przez cały ten czas nie stosowała spirali. W okresie dojrzewania miesiączkowała normalnie, ale wszystko się posypało, kiedy zaczęła studiować prawo. Inni lekarze – w tym ginekolog – nie znaleźli żadnych nieprawidłowości, a psychiatra wykluczył anoreksję jako przyczynę problemów. Anna przyznaje z lekkim zażenowaniem, że należy do tak zwanych _high achievers_: jest perfekcjonistką o niskiej samoocenie. Nie potrzeba wiele, by poczuła się gorsza od innych kobiet, i kompensuje to pracą bez opamiętania. Od roku chodzi do psychologa, ale ma poczucie, że leczenie właściwie jej nie pomaga.
Anna opowiada, że w swojej pracy – jest adwokatką w Zuidas, biznesowej dzielnicy Amsterdamu – czuje „lekką presję”. Nieraz siedzi w biurze po dwanaście godzin, a w weekendy standardowo spędza jeden dzień w pracy. Nic dziwnego zatem, że źle sypia – tylko cztery–pięć godzin dziennie. Anna chce dobrze wyglądać, więc pod okiem trenera personalnego pięć razy w tygodniu katuje swoje wychudzone ciało treningiem w siłowni.
W badaniach nie wychodzą żadne nieprawidłowości, wszystko wygląda normalnie, zatem na następnej wizycie muszę niestety powiedzieć Annie, że nie mam planu leczenia braku miesiączki. Ale Anna i jej partner nie siedzieli z założonymi rękami. Po internetowych poszukiwaniach postanowili zgłosić się do kliniki leczenia niepłodności i zamrozić komórki jajowe Anny. Dzięki temu będą mogli jeszcze lepiej zaplanować ewentualną ciążę.
W świecie medycznym taki przypadek nazywamy niepłodnością idiopatyczną, czyli bez rozpoznanej przyczyny. Prawdopodobnie wywołuje ją stres psychospołeczny towarzyszący zachodniemu stylowi życia, który kładzie nacisk na sukcesy i wydajność. To źródło problemów wielu par, a rozwiązanie jest proste: więcej jeść (utrzymać normalną wagę ciała) i częściej się relaksować (zadbać o zmniejszenie poziomu stresu).
Sporo można o tym poczytać w sieci. W świecie zwierząt to zjawisko jest znane od dłuższego czasu. U samic ssaków, które mają w stadzie niską pozycję, może zatrzymać się owulacja1. Badania wykazały, że status takiej samicy i stres, jaki odczuwa z jego powodu, silnie wpływają na płodność. Szympansice, które stoją wysoko w hierarchii, mają więcej młodych, ale to nie wszystko – ich potomstwo ma także większą szansę na przeżycie, prawdopodobnie dzięki lepszemu dostępowi do dobrego pożywienia.
Amerykańska prymatolożka Sarah Blaffer Hrdy badała langury z północno-zachodnich Indii2. Te małpy, żyjące w ogrodach przy świątyniach, otrzymują od ludzi smakowite posiłki. Uprzywilejowane w porównaniu ze swoimi krewniakami z indyjskich dżungli małpy rodzą dwa razy więcej młodych, w tym zaskakująco dużo bliźniąt3. Jako że wydanie na świat potomstwa to kosztowne zajęcie, które wymaga wiele energii, natura pozwala na to tylko wtedy, gdy przez dłuższy czas można zdobyć wystarczająco dużo żywności. Tak jakby ten gatunek nieświadomie „nauczył się”, kiedy można bezpiecznie rodzić bliźniaki.
Ten temat jest mniej zbadany u ludzi. Wiemy jednak na przykład, że po okresie wysokiej śmiertelności kobiet na świat przychodzi nieco więcej dziewczynek niż chłopców. Choć nie znamy przyczyn tej nierównowagi płciowej, przypuszczalnie pewną rolę odgrywają tu warunki środowiskowe. I tak, ekonomiści już od jakiegoś czasu wiedzą, że podczas wojny rodzi się stosunkowo więcej chłopców, co prawdopodobnie ma odbudować równowagę między płciami4. Krótko mówiąc, relacje między środowiskiem, żywieniem, stresem (psychospołecznym) a działaniem naszych narządów rozrodczych są złożone. I choć wolałbym nie porównywać Anny do szympansicy, to także jej historia pokazuje, że nasze zdrowie fizyczne jest ściśle powiązane ze zdrowiem psychicznym. To dobry punkt wyjścia do pokazania, jak działają nasze hormony.
W tym rozdziale piszę o roli, jaką odgrywają hormony w trakcie ciąży i porodu: przy tworzeniu komórek jajowych i nasienia, przy zachodzeniu w ciążę, podczas determinowania płci dziecka i w układzie odpornościowym matki oraz fizycznym i psychicznym stanie podczas porodu, a także po nim. A na zakończenie – o zmianach hormonalnych u (przyszłych) ojców.
Hormony, rozmnażanie i otoczenie
Hormony odgrywają kluczową rolę w procesie tworzenia nowego życia. Prawdopodobnie to ich najważniejsza funkcja: bez nich nowe życie nie zaistnieje. W cudowny sposób współpracują ze sobą, tworząc złożoną siatkę substancji, które nawzajem się stymulują i hamują. Dzięki temu komórki jajowe i plemniki nie tylko istnieją, lecz także spotykają się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Cały ten proces nie rozgrywa się jedynie w podbrzuszu. Układ hormonalny – jak sieć komórkowa z kilkoma masztami nadawczymi – steruje naszym ciałem z głębi mózgu.
Rozmnażanie zaczyna się więc w mózgu. Przysadka i podwzgórze są ośrodkami regulującymi układ hormonalny (i nerwowy). Od okresu pokwitania podwzgórze u kobiet i mężczyzn wytwarza gonadoliberynę (GnRH, hormon uwalniający gonadotropiny)5, co skłania drugi gruczoł endokrynny, przysadkę, do produkcji hormonu folikulotropowego (FSH) i lutropiny (LH). Lutropina stymuluje owulację i umożliwia zapłodnionej komórce jajowej zagnieżdżenie się w macicy. Oba te hormony trafiają do krwiobiegu, a stamtąd do gonad (jąder i jajników). Tam stymulują wytwarzanie hormonów płciowych, dzięki którym możliwe jest zapłodnienie.
Jak to działa u mężczyzn? W jądrach – stacji końcowej – znajdują się komórki Leydiga. Gdy z przepływającą krwią trafia do nich lutropina, wytwarzają testosteron oraz niewielką ilość estradiolu, hormonu żeńskiego. Testosteron stymuluje z kolei komórki Sertolego, które także znajdują się w jądrach i przez siedemdziesiąt dni kontrolują proces dojrzewania plemników, a poprzez produkcję inhibiny B mogą regulować wytwarzanie testosteronu.
Podczas wytrysku uwalnia się około pięciu mililitrów (łyżeczka) spermy, która potrafi przeżyć w kobiecym ciele średnio dwa dni. Plemniki, którym się nie poszczęściło i nie zostały wypchnięte na zewnątrz podczas ejakulacji, trafiają do najądrza, gdzie mniej więcej po miesiącu zostają wchłonięte. Cały ten proces rozpoczyna się podczas pokwitania i trwa do końca życia. Dlatego mężczyźni mogą płodzić dzieci nawet w zaawansowanym wieku, co świetnie pasuje do biologicznego celu męskiego rozmnażania w przyrodzie: zapłodnić jak najwięcej płodnych kobiet bez szczególnej selekcji.
Dwunastowieczny mongolski władca Czyngis-chan potraktował tę strategię bardzo poważnie. Badania genetyczne nad chromosomem Y6 wskazują, że sześćdziesiąt pięć lat życia i liczne stosunki pozamałżeńskie wystarczyły, by poza czterema synami ze „szczęśliwego” małżeństwa Czyngis-chan doczekał się – na dzień dzisiejszy – aż szesnastu milionów potomków. Jak to możliwe? W tamtych czasach przyjętą nagrodą dla zwycięskich wojowników było gwałcenie kobiet podbitych ludów, a przywódca (Czyngis) miał prawo pierwszeństwa.
Kryzys spermy?
Rachel Carson przewidziała to już w latach sześćdziesiątych: nasz zachodni styl życia pełen modyfikowanej żywności, kontaktu z chemikaliami i zanieczyszczonym powietrzem zagraża naszemu istnieniu7. I rzeczywiście, minęło trzydzieści lat i pojawiły się pierwsze alarmujące doniesienia o spadającej ilości i jakości produkowanej spermy. Zakłada się, że ze względu na słabą jakość nasienia jeden na pięciu mężczyzn będzie w stanie począć dzieci wyłącznie metodą in vitro. Gdyby ten trend się utrzymał, w 2110 roku nastąpiłby koniec (męskiej) reprodukcji8. Choć taki wniosek należy traktować z przymrużeniem oka, to u mężczyzn na Zachodzie faktycznie obserwuje się silny spadek liczby plemników w ejakulacie. Podczas gdy około 2010 roku w łyżeczce nasienia wydzielanego przy wytrysku znajdowało się jakieś 47 milionów plemników, w 1973 roku było ich dwa razy tyle (niemal 99 milionów)9. Plemniki stają się także mniej ruchliwe10 – nie dość więc, że spada ich liczba, to w dodatku nasienie, które odpowiada za zapłodnienie, ma gorszą jakość. W kupie siła – a z tym może być krucho, bo od dawna wiadomo, że zaledwie 0,1 procent plemników z ejakulatu dociera do jajowodów, a jedynie kilkadziesiąt najwytrwalszych do komórki jajowej.
Ten czarny scenariusz warto jednak trochę rozjaśnić. Istnieją różne metody ustalania liczby plemników, przez co wyniki mogą być niedokładne. To samo dotyczy sposobu pomiarów ruchliwości plemników – metodyka staje się coraz lepsza, zatem nie zawsze można porównywać badania z różnych okresów.
Faktem pozostaje jednak, że mężczyzna i jego nasienie to słabe ogniwo ludzkiej reprodukcji. Nadwaga stanowi czynnik ryzyka: jako że w tłuszczu testosteron ulega przemianie w estrogen, współczesny mężczyzna w praktyce sam pozbawia się płodności11. To samo dotyczy rodzicielstwa w późniejszym wieku. Plemniki są wytwarzane na bieżąco (w przeciwieństwie do komórek jajowych, które istnieją już w chwili narodzin dziewczynki), ale podczas życia mężczyzny mocniej wpływają na nie czynniki środowiskowe. Zanieczyszczenie środowiska, kontakt z chemikaliami, promieniowanie jądrowe i plastyfikatory w plastiku sprawiają, że liczba i jakość plemników drastycznie spadają12. Skutkiem jest nie tylko niższa płodność mężczyzny, ale także większe prawdopodobieństwo, że jego dzieci będą miały cechy autyzmu.
Innymi słowy, nie ma dymu bez ognia. Podobne wiadomości bez wątpienia trzeba badać, aby zapobiec ewentualnemu kryzysowi spermy. Jeśli jako mężczyzna chcesz mieć dzieci, nie czekaj zbyt długo i pilnuj wagi.
Także u kobiet ostatnim przystankiem w procesie rozmnażania są narządy płciowe – jajniki. Od mniej więcej dziesiątego roku życia przysadka u dziewczynek zaczyna wydzielać hormon folikulotropowy (ang. _follicle-stimulating hormone_), który robi dokładnie to, co mówi jego angielska nazwa: stymuluje pęcherzyki jajnikowe. Pęcherzyki – zawierające niedojrzałe komórki jajowe – powstają w jajnikach, a następnie zaczynają produkować estrogen i progesteron, który ma wspomagać zagnieżdżenie się komórki jajowej w macicy.
Istnieje jedna ważna różnica w porównaniu z plemnikami: czas. Niedojrzałe komórki jajowe powstają jeszcze przed narodzinami, w chwili gdy ich posiadaczka sama znajduje się w macicy. Zarodek ma ich kilka milionów! Z nieznanych przyczyn większość komórek zanika przed narodzinami: w chwili przyjścia na świat pozostaje około miliona–dwóch. Dziewczynka zaczyna je „zużywać” dopiero jakieś trzynaście lat później, gdy rozpoczyna menstruować. Pozostaje ich wtedy około pięciuset tysięcy. Przy każdej owulacji obumiera kilka tysięcy komórek. Nieszczególnie dziwi zatem fakt, że kobiety są najpłodniejsze przed trzydziestką i że podobnie jak u mężczyzn szansa na rozmnożenie się spada z wiekiem. Póki nie braknie komórek, wszystko jest w porządku; gdy zapasy się wyczerpią, rozpoczyna się menopauza (zob. rozdział ósmy).
Płodność a czynniki środowiskowe
Zapasy nasienia u mężczyzn są ciągle odświeżane, ale w przypadku komórek jajowych sprawy mają się inaczej. Oznacza to, że (szkodliwe) czynniki zewnętrzne działające w czasie pobytu w brzuchu mamy i pierwszych dwudziestu lat życia ujawnią się dopiero podczas ewentualnej ciąży. A ponieważ komórka jajowa jest połową materiału genetycznego przyszłego pokolenia, konsekwencje mogą sięgać wielu generacji.
Założenie to po raz pierwszy sformułował zmarły w 2013 roku profesor David Barker z _University of Southampton_13. W latach sześćdziesiątych Barker pracował jako lekarz chorób tropikalnych w Ugandzie, gdzie leczył wiele niedożywionych kobiet z dziećmi. Wysunął wówczas hipotezę, że czynniki zewnętrzne, takie jak niedobór żywności i chroniczny stres w czasie ciąży, mogą mieć długotrwały wpływ na dzieci. Hipoteza Barkera pozostawała niepotwierdzona aż do czasu, gdy grupa holenderskich naukowców zdała sobie sprawę, że w Holandii także zdarzyła się straszna, lecz w pewnym sensie podobna sytuacja, która pozwala znaleźć dowód na potwierdzenie słów Barkera. Była to zimowa klęska głodu w 1944 roku. Kobiety, które zaszły w ciążę w ostatnim roku niemieckiej okupacji Holandii, były chronicznie niedożywione. Niemal wszystkie ich dzieci miały niską wagę urodzeniową.
Zespół badaczy pod kierownictwem profesorki Tessy Roseboom zagłębił się w archiwa szpitali w regionie Amsterdamu. Naukowcy zebrali dane dzieci urodzonych zimą 1944/1945 roku i wezwali je na dalsze badanie. O dziwo, okazało się, że te osoby są średnio mniej płodne i częściej cierpią na nadwagę i choroby serca oraz układu krążenia. Zaburzeniu uległa także ich gospodarka hormonalna. Co więcej, także ich dzieci i wnuki częściej miały nadwagę, cukrzycę i choroby serca oraz układu krążenia, mimo że urodziły się w lepszych warunkach, odpowiednio dwadzieścia i sześćdziesiąt lat po klęsce głodu14.
Na szczęście czasy głodu w większości świata należą już do przeszłości i żyjemy na Zachodzie we własnej wersji biblijnego raju. Jest tyle jedzenia, że niemal jedna trzecia dorosłych Holendrów waży za dużo. W USA koło 2030 roku będzie to prawie jedna na dwie osoby15. Ponadto obecnie nadwagę i cukrzycę ma dwa razy więcej ciężarnych kobiet niż jeszcze pięćdziesiąt lat temu. Nie trzeba szczególnie rozwiniętej wyobraźni, by stwierdzić, że ten nadmiar może szkodliwie wpływać na naszą płodność i gospodarkę hormonalną układu płciowego.
Podobny efekt obserwujemy u myszy. Karmienie matki niezdrową i niezbilansowaną żywnością, tzw. dietą kafeteryjną, w połączeniu z chronicznym stresem prowadzi do zwiększonego ryzyka cukrzycy, chorób serca i układu u jej potomstwa z późniejszych pokoleń16.
W jakim stopniu wyniki badań na zwierzętach odnoszą się do ludzi? Tak czy inaczej, jasno wskazują, że czynniki środowiskowe mogą wpływać na rozmnażanie i przewidywaną długość życia nie tylko naszego, lecz także naszych dzieci i wnuków. Na zajście w ciążę i wydanie na świat zdrowego dziecka wpływają najróżniejsze siły zewnętrzne i wewnętrzne. To niezwykle skomplikowana układanka czynników, które oddziałują na siebie nawzajem: nic dziwnego, że wiele par ma z tym większe problemy, niż zakładało – żeby wspomnieć Annę i jej chroniczny stres.
Cykl miesiączkowy: jak to było?
Cykl miesiączkowy kobiety składa się z dwóch faz trwających po około dwa tygodnie (zob. także ilustracja na s. 222).
_Faza 1: od menstruacji do owulacji_
Hormon folikulotropowy stymuluje jajnik do wyhodowania kilku pęcherzyków jajnikowych z płynem i niedojrzałą komórką jajową. Pęcherzyki wydzielają estrogen, a macica reaguje na to, przygotowując się do ciąży: błona ulega pogrubieniu o substancje odżywcze i inne, potrzebne do zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej.
Estrogen daje także sygnał przysadce, aby wyprodukowała więcej lutropiny. Nagły wzrost poziomu tego hormonu decyduje o tym, który pęcherzyk zwycięży. To z niego będzie pochodzić jajeczko do zapłodnienia.
_Faza 2: od owulacji do menstruacji_
Pęcherzyk jajnikowy pęka, komórka jajowa zostaje uwolniona i wędruje jajowodem do macicy. Pęknięty pęcherzyk (przekształcony w ciałko żółte) produkuje progesteron, dzięki któremu w macicy jest „ciepło i przytulnie”. Jeśli plemnik zapłodni komórkę jajową, ta zagnieździ się w ścianie macicy. Jeśli zaś plemnika nie będzie, pęcherzyk zacznie zanikać, poziom hormonów spadnie, a błona śluzowa macicy się złuszczy: dojdzie do menstruacji.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_PRZYPISY
Wstęp
1 H. Mantel, De geest geven, tłum. G. Baardman, A. Jongeling, Amsterdam 2016, oryg. ang. Giving up the Ghost, 2003.
2 W związku z dużą liczbą kandydatów na studia medyczne w Holandii do 2012 roku obowiązywał system losowania (przyp. tłum.).
3 Professor Galjaard neemt afscheid, https://www.trouw.nl/nieuws/professor-galjaard-neemt-afscheid~b513d97e/.
4 W.M. Bayliss, E.H. Starling, On the causation of the so-called “Peripheral Reflex Secretion” of the pancreas, „Proc Roy Soc” 1902, nr 69, s. 352–353; W.M. Bayliss, E.H. Starling, The mechanism of pancreatic secretion, „J Physiol” 1902, nr 28, s. 325–353.
5 The Nobel Prize in Physiology or Medicine 1904, https://www.nobelprize.org/prizes/medicine/1904/summary/.
6 A.A. Berthold, Transplantation der Hoden, „Archiv für Anatomie, Physiologie und Wissenschaftliche Medicin”, Berlin 1849.
7 Heart of a Dog, https://en.wikipedia.org/wiki/Heart_of_a_Dog.
8 A.J. Cussons i in., Brown-Séquard Revisited: A Lesson from History on The Placebo Effect of Androgen Treatment, „J Aust” 2002, nr 177(11–12), s. 678–679.
9 P.J. Knegtmans, Geld, ijdelheid en hormonen. Ernst Lacqueur (1880–1947), hoogleraar en ondernemer, Amsterdam 2014.
10 R. Carson, Dode lente, tłum. A.H. van Loon, Amsterdam 1962.
11 B. Rikken i in., Hypofysair groeihormoon en de ziekte van Creutzfeldt-Jakob in Nederland, „Ned Tijdschr Geneeskd” 1996, nr 140, s. 1163–1165.
12 voor DES-dochters, https://www.descentrum.nl/voor-des-dochters.
1. Najpierw jajko, potem kura. Ciąża i poród
1 P. Stockley, Female Competition and Its Evolutionary Consequences in Mammals, „Biological Reviews” 2011, nr 86(2), s. 341–366.
2 C. Van Schaik, J.B. Silk, Contributions of Sarah Blaffer Hrdy, „Evol Anthropol” 2013, nr 22(5), s. 200–201.
3 Cities, http://www.bbc.co.uk/mediacentre/mediapacks/planet-earth-ii/cities.
4 D. Bethmann i in., Why are More Boys Born During War? Evidence from Germany at Mid Century, „Ruhr Economic Papers” 2009, nr 154.
5 A.P. Abreu, U.B. Kaiser, Pubertal development and regulation, „Lancet Diabetes Endocrinol” 2016, nr 4(3), s. 254–264.
6 T. Zerjal i in., Genetic Legacy of The Mongols, „Am J Hum Genet” 2003, nr 72(3), s. 717–721.
7 R. Carson, Dode lente, Amsterdam 1962.
8 J. van Kasteren, De kwaliteit van het mannelijk zaad, https://www.nemokennislink.nl/publicaties/de-kwaliteit-van-het-mannelijk-zaad/.
9 E. Carlsen, N.E. Skakkebaek, Evidence for decreasing quality of semen during past 50 years, „BMJ” 1992, nr 305(6854), s. 609–13. DOI: 10.1136/bmj.305.6854.609.
10 A.W. Tiegs i in., Total Motile Sperm Count Trend Over Time: Evaluation of Semen Analyses From 119,972 Men From Subfertile Couples, „Urology” 2019, nr 132, s. 109–116.
11 C. Mammi i in., Androgens and adipose tissue in males: a complex and reciprocal interplay, „Int J Endocrinol” 2012: 789653.
12 H. Levine i in., Temporal trends in sperm count: a systematic review and meta-regression analysis, „Hum Reprod Update” 2017, nr 23(6), s. 646–659.
13 D.J.P. Barker i in., Resource Allocation in Utero and Health in Later Life, „Placenta” 2012, nr 33, (Suppl 2), s. e30–34.
14 L.H. Lumey, A.D. Stein, Offspring Birth Weights after Maternal Intrauterine Undernutrition: A Comparison within Sibships, „Am J Epidemiol” 1997, nr 146(10), s. 810–819.
15 Z.J. Ward i in., Projected U.S. State-Level Prevalence of Adult Obesity and Severe Obesity, „N Engl J Med.” 2019, nr 381(25), s. 2440–2450.
16 J. Han i in., Long-Term Effect of Maternal Obesity on Pancreatic Beta Cells of Offspring: Reduced Beta Cell Adaptation to High Glucose and High-Fat Diet Challenges in Adult Female Mouse Offspring, „Diabetologia” 2005, t. 48, s. 1810–1818; R.S. Gaspar i in., Maternal and offspring high-fat diet leads to platelet hyperactivation in male mice offspring, „Scientific Reports” 2021, t. 11, art. nr 1473; G.L. Rodríguez-González i in., Maternal Obesity and Overnutrition Increase Oxidative Stress in Male Rat Offspring Reproductive System and Decrease Fertility, „International Journal of Obesity” 2015, t. 39, s. 549–556.