- W empik go
Humory Hipolita Kabla - ebook
Humory Hipolita Kabla - ebook
Jamnik Hipolit Kabel jest wyjątkowo humorzasty. Bywa smutny, często dopada go chandra, zdarza mu się złościć, a raz wręcz eksplodował, na szczęście obyło się bez strat. Ktoś, kto jest jego przyjacielem, musi być wyjątkowo cierpliwy, łagodny i wyrozumiały. Czy jest ktoś taki? Owszem. Wierny druh kot Alojzy Kocioł zrobi dla Kabunia (jak go pieszczotliwie nazywa) wszystko. Ze stoickim spokojem zniesie każdą uszczypliwość, bez wahania odpowie na każdy desperacki sms, poszuka zaginionego dobrego humoru, przyniesie ulubione serdelki, a nawet odda własne marzenie.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7420-890-1 |
Rozmiar pliku: | 5,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Kocioł! Powiedz mi natychmiast, czy ja mam jakieś marzenie?!
– A skąd ja mam wiedzieć, na kocią litość – miauknął zaskoczony Kocioł. – A tak w ogóle, na co ci marzenie? Brakuje ci czegoś?
– Właśnie nie wiem. Dlatego potrzebne mi marzenie. Będę marzył o tym, czego mi brakuje – Kabel nerwowo przebierał krótkimi nóżkami.
– To wymyśl sobie jakieś – wzruszył ogonem Kocioł.
– Kiedy ja sam nie umiem. Pomóż mi! – Hipolit zamerdał i spojrzał na Alojzego.
– No dobra. Tylko nie rób już tych swoich psich oczu – Kocioł wskoczył na hamak zawieszony na werandzie. – W „Kocim Stylu” czytałem, że psy marzą o dwóch rzeczach: jedzeniu i rzucaniu piłeczką przez pana…
– No wiesz?! Mam marzyć o parówce? – obruszył się Kabel. – I nie chcę żadnego pana z jego głupią piłeczką! Kręciłby mi się tu tylko i przeszkadzał. I jeszcze musiałbym z nim wychodzić na spacer.
– To może… Może będziesz marzył o tym, żeby zostać bohaterem? Jak ten bernardyn z telewizji, pamiętasz? Odkopywał ludzi spod lawiny. Podobało ci się.
– Czy ja wiem? – skrzywił się Kabel. – Mam za krótkie łapki… Poza tym to męczące tak kopać i kopać.
– Hmmm… – Kocioł ruszył wąsami. – A może chciałbyś coś zmienić w swoim wyglądzie? Na przykład skrócić ogon? No wiesz, może chciałbyś być ładniejszy?
– Ładniejszy? – zaniepokojony Kabel podbiegł do lustra. – Ja się sobie bardzo podobam. A ty uważasz, że jestem brzydki? Że coś jest ze mną nie tak?
– Nie, skąd… Wszystko z tobą w porządku. To był tylko taki pomysł – Kocioł westchnął. – A może marzysz o podróżach? Chcesz odkrywać nieznane kraje?
– Nie, dziękuję, jestem domatorem – pokręcił głową Kabel.
– Basen, pamiętasz? Chciałeś mieć basen – przypomniał sobie Kocioł.
– Basen to zadanie, nie marzenie – skrzywił się Kabel.
– No to ja już naprawdę nie wiem, jak ci pomóc. Poddaję się! – jęknął Kocioł i wyciągnął wszystkie cztery łapy do góry.
– Słuchaj, Alojzy, a może ty oddasz mi swoje, co? Za wątrobiankę? – ożywił się Kabel i mlasnął zachęcająco.
– Marzenie mam ci oddać? Zwariowałeś? Marzeń się nie rozdaje. Marzenia się spełnia. A poza tym, nawet jak oddam, to ono i tak dalej będzie moje, nie twoje – Kocioł najwyraźniej nie miał ochoty na wymianę.
– Coś kręcisz. Jak mi dasz na zawsze, to już będzie moje – Kabel nie dawał za wygraną. – No… Bądź dobrym kolegą. Dodam kaszankę, co?
– Ale się uczepiłeś. Używane marzenia będziesz marzył… – Kocioł przełknął ślinkę. – No niech ci będzie. Dawaj tę kaszankę. I wątrobiankę. To ci opowiem.
– Używane lepsze niż żadne – mamrotał Kabel z nosem w lodówce i właśnie tam nagle go oświeciło. – Kocioł! Ja już nie chcę twojego marzenia! Ja mam własne!
– Serio? Było w lodówce? – zaintrygowany Kocioł wychylił się z hamaka.
– Nie, we mnie było! Moje własne marzenie. Nowiutkie! I w ogóle nieużywane.
– Ale jakie?! – niecierpliwił się Kocioł.
– Marzenie, że chcę mieć marzenie! – zawołał triumfalnie Hipolit Kabel.
– Fantastycznie. Że też sam na to nie wpadłem – ucieszył się Kocioł. – Problem z głowy. Możemy jeść!
– Zaraz! Najpierw mi powiedz, co teraz! Kiedy się spełni?
– Cierpliwości – miauknął Alojzy, ze wzrokiem zawieszonym na wątrobiance. – Marzenia nie spełniają się od razu. Na tym polega ich magia.
A potem obaj zgodnie zasiedli do kaszanki. I wątrobianki. Bo wiadomo, że podwieczorek jedzony na werandzie w ciepłe słoneczne popołudnie, w towarzystwie najlepszego przyjaciela, zawsze smakuje jak marzenie.