...I nigdy nie chodziłem do szkoły - ebook
...I nigdy nie chodziłem do szkoły - ebook
Książka …I nigdy nie chodziłem do szkoły André Sterna opowiada o szczęśliwym dzieciństwie, przepełnionym zaufaniem, wolnym od rywalizacji i ocen. To opowieść o dziecku, dla którego entuzjazm i zachwyt stanowiły naturalne i niewyczerpalne źródło inspiracji oraz motywacji do działania.
Stern dzieli się swoją historią – doświadczeniem człowieka, który nigdy nie uczęszczał do szkoły. Jego opowieść to niesamowita, pełna plastycznych opisów i interesujących anegdotek podróż do przeszłości. To również prawdziwe świadectwo dziecięcego entuzjazmu, który w odpowiednich warunkach, może stać się podstawą wszechstronnego rozwoju.
…I nigdy nie chodziłem do szkoły przeczy wcześniejszym poglądom, które życie z dala od szkoły utożsamiały z dzikimi, aspołecznymi analfabetami. Stern dowodzi, że zachwyt dziecka, niczym nieskrępowana możliwość podejmowania różnych aktywności oraz brak ograniczeń czasowych i presji stanowią sedno poznania świata.
Książka ta nie stanowi pochwały konkretnej metody, poradnika dla nonkonformistów, czy też krytyki szkoły. Jest świadectwem, źródłem inspiracji, zaproszeniem do różnorodności oraz wezwaniem do zachwytu.
To, o czym mówię, to nie metoda, tylko postawa życiowa. Postawa zaufania. Ukułem sobie takie pojęcie: ekologia dzieciństwa. To zaproszenie do stawiania pytań, ale zamiast pytać, czego ja mogę nauczyć dziecko, trzeba pytać, czego mogę nauczyć się od dziecka. Dzieci nie uznają hierarchii wartości, rasizmu, seksizmu, są otwarte na innych ludzi, nie patrzą na religię, stan posiadania, kolor skóry, nie trzeba ich uczyć tolerancji, bo nie wiedzą, co to jej brak. Otwartość, brak stereotypów – oto droga do lepszego świata. Dzieci są otwarte, szukają różnorodności, intuicyjnie czują, że to je wzbogaca, współpracują z innymi, umieją wykorzystywać wiedzę innych, by razem stworzyć to, czego w pojedynkę nie dadzą rady.
André Stern
Spis treści
Zachwyćmy się!
Przedmowa do wydania szóstego / 13
Zanim... / 21
Tata / 21
Mama / 26
Mama, Tata, Delphine i Eléonore / 29
W trakcie... / 31
Typowy tydzień / 32
Technika repusowania / 32
Powrót do typowego tygodnia / 37
Taniec / 38
Fotografia / 39
Improwizacja / 50
Literatura / 50
Powrót do improwizacji / 53
Lokomotywy / 57
Samochody / 60
Lego Technic / 62
Samochody, część druga / 68
Magiczne sztuczki / 72
Hieroglify / 75
Gitara, muzyka, budowa instrumentów i teatr / 81
Antonio Fenoy / 81
Muzyka / 84
Gra na gitarze / 94
Budowa instrumentów / 107
Teatr / 122
Dziennikarstwo i pisarstwo / 128
Podstawowe umiejętności / 138
Podstawowe zagadnienia z matematyki / 141
Pisanie / 143
Języki obce / 145
Wykształcenie „ogólne” / 151
Koniec w nieskończoności / 158
Po... / 161
Pytania / 169
Kompetencje społeczne i inne dzieci / 169
Pobudki kierujące moimi rodzicami / 170
Odcięcie pępowiny i kryzys dojrzewania / 176
Wejście w życie zawodowe / 178
Stosunek jakości do ceny / 179
Za i przeciw – dyplomy / 180
Marzenia rodziców / 183
To nie jest ścieżka dla każdego / 185
Garść błędnych opinii / 190
Możliwości wyboru / wykluczenie / 192
Przeciętna / 193
Natychmiastowa likwidacja obowiązku szkolnego dla wszystkich? / 196
Zakończenie / 199
O autorze / 201
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65532-02-2 |
Rozmiar pliku: | 4,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dzieci są uczniami z natury, a jednak tak wiele z nich męczy nauka w szkole. Jest tak między innymi dlatego, że nie współbrzmi ona z prawdziwym rytmem ich ciekawości. André Stern jest uosobieniem naturalnych procesów uczenia się i osiągnięć. …I nigdy nie chodziłem do szkoły to pełen pasji manifest, nawołujący do zmian w edukacji, których solidny fundament stanowią doświadczenie nauki bez szkoły André oraz cenne spostrzeżenia ze świata sztuki i nauki. André Stern – znany artysta, pedagog i kochający ojciec – pokazuje, jak każde dziecko może wzrastać i rozkwitać, kiedy zrozumiemy zarówno to, w jaki sposób się uczy, jak i co je motywuje oraz kiedy zapewnimy mu najlepsze warunki do rozwoju.
Ken RobinsonZACHWYĆMY SIĘ!
PRZEDMOWA DO WYDANIA SZÓSTEGO
Sporo się zmieniło od pierwszego wydania tej książki. Na świat przyszedł mój syn, wziąłem udział w przełomowych spotkaniach, zawarłem wspaniałe przyjaźnie, nawiązałem kontakty, które skutkują owocną współpracą. Odwiedziłem wiele miejsc ze swoimi wykładami i książkami, miałem też okazje do rozmów z wieloma osobami, które dzieliły się ze mną swoją tęsknotą za powiewem nowości, większą wolnością, zachętą i inspiracją.
W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że ktoś, kto nie chodzi do szkoły, musi wyrosnąć na nieokrzesanego analfabetę bez pracy i przyjaciół. Już od dawna odczuwałem potrzebę powiedzenia, że to nieprawda. Chciałem też przyczynić się do przełamania uprzedzeń i obaw. Wiedza o możliwości życia bez szkoły, która tylko początkowo sprawia wrażenie niedorzecznej, może pomóc w postrzeganiu własnej drogi jako ważnej i cennej, nawet jeśli nie mieści się ona w typowych ramach wyznaczonych przez społeczeństwo.
Ludzie, którzy usłyszeli moją historię, nie mogą już udawać, że nie wiedzą. Bez względu na to, w jakim stopniu zostali poruszeni tą opowieścią, mają już świadomość, że szkoła nie jest jedyną drogą edukacji i sukcesu. Cieszę się, gdy ludzie piszą do mnie, że przeczytali tę książkę i w efekcie podjęli świadomą decyzję, by nie posyłać dziecka do tradycyjnej szkoły – w takiej sytuacji naprawdę można mówić o podjęciu decyzji. Ci ludzie rozważyli przynajmniej dwie możliwości i wybrali tę, która im bardziej odpowiadała.
Jakiś czas temu od dawna towarzyszące mi przeczucie potwierdziło pewne odkrycie, wskazując mi tym samym odpowiedni kierunek. Z wykładu Geralda Hüthera, neurobiologa zajmującego się badaniem mózgu, dowiedziałem się o zasadniczej funkcji, jaką dla ludzkiego mózgu pełni zachwyt:
Małe dziecko osiąga stan maksymalnego zachwycenia od dwudziestu do pięćdziesięciu razy dziennie. W mózgu dochodzi wówczas do aktywacji ośrodków odpowiedzialnych za emocje. Znajdujące się tam komórki nerwowe mają długie wypustki sięgające innych części mózgu. Zakończenia tych wypustek uwalniają całą mieszankę neuroplastycznych substancji semiochemicznych. Substancje te sprawiają, że połączone skupiska komórek nerwowych prowadzą wzmożoną produkcję niektórych białek, wykorzystywanych do rozrostu nowych wypustek, wytwarzania nowych połączeń oraz utrwalenia i stabilizacji tych połączeń, które aktywizowane są w mózgu w celu rozwiązania jakiegoś problemu lub przezwyciężenia nowego wyzwania. Dlatego właśnie człowiek staje się coraz lepszy w tym, co robi z zachwytem. Każdy mały przypływ zachwytu prowadzi w pewnym sensie do powstania w mózgu swoistego autodopingu. W ten sposób produkowane są substancje wykorzystywane do wszystkich procesów rozwoju i przebudowy sieci neuronowych. Jest to nad wyraz proste: mózg rozwija się w zależności od tego, co i w jaki sposób stymuluje jego zachwyt¹.
Jak rozwija się dziecko w warunkach pożądanych z punktu widzenia wyników badań nad mózgiem? Nie można decydować o przyszłym kształcie procesu uczenia się bez udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Moja historia dostarcza długofalowych rozwiązań tego problemu.
Miałem bowiem to rzadkie szczęście (i nie jest to moja osobista zasługa, ale coś, co mi się po prostu przydarzyło!) dorastać właśnie w takich warunkach – nigdy nie chodziłem do szkoły.
Gdy miałem ochotę, mogłem codziennie przez sześć godzin uczyć się bez przerwy niemieckiego, i nikt nie mówił mi po czterdziestu pięciu minutach, że czas się skończył, a ja powinienem zabrać się za matematykę lub biologię.
Nigdy nie musiałem mierzyć się z pytaniem, z którego przedmiotu jestem słaby, żeby wiedzieć, co mam doskonalić – mogłem robić dokładnie na odwrót: mogłem doskonalić to, co mnie zachwycało, w czym już byłem dobry, a mogłem stać się jeszcze lepszy. Nie mam dzisiaj w związku z tym żadnych obaw co do ewentualnych braków, bo wiem, że czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nauczy się w poczuciu szczęścia.
Żyłem w przeświadczeniu, że każda przerwana czynność będzie kontynuowana od miejsca, w którym ją przerwałem. Nie musiałem opóźniać czasu pójścia do łóżka, żeby jeszcze trochę się pobawić, bo wiedziałem, że następnego ranka wrócę do zabawy i nie będę musiał nigdzie iść.
Nigdy nie byłem zainteresowany porównywaniem się z innymi pod względem wiedzy. Obchodzi mnie tylko to, co można osiągnąć w wyniku połączenia wiedzy mojej i innych. Partnerstwo zamiast rywalizacji. Sprawienie, by różne doświadczenia i trudności służyły wspólnie osiągnięciu wyższego celu.
Byłem bardzo zwykłym dzieckiem. Każde dziecko mogłoby przeżyć coś podobnego. Do tego nie jest potrzebne specjalnie przygotowane środowisko – wystarczy zachwyt. Niezbędne są też wolność, zaufanie, szacunek i czas. Nic więcej, ale też nic mniej. Wszystko to leży w zasięgu ręki, dostępne również dla rodziców pozbawionych środków i dla tak zwanych „grup niewykształconych”. Całą resztę wnosi dziecko. A to ogromnie ubogaca całą rodzinę.
Spotkanie z Gerardem Hütherem zmotywowało mnie o tyle, że zbudowało naukowe podwaliny doświadczeniu mojego dzieciństwa, przez co pozwoliło włączyć je w krajobraz edukacji, umożliwiło zajęcie stanowiska po stronie osób patrzących w przyszłość, reprezentowania wciąż zapominanych dzieci oraz przyłożenia ręki do niedoktrynalnej debaty na temat przyszłości uczenia się w Europie.
Oprócz mojej współpracy z uczelniami pedagogicznymi i uniwersytetami, doskonałą okazją ku temu stał się dialog na temat przyszłości zainicjowany przez niemiecką kanclerz. Moja propozycja nosiła tytuł: Zaproszenie, zachęta i inspiracja do entuzjazmu i zdobywania kompetencji poprzez stymulowaną praktykę i na etapie głosowania zajęła czwarte miejsce w kategorii Jak chcemy się uczyć?. Ostatecznie do dialogu zaproszeni zostali tylko kandydaci z bardziej popularnej kategorii Jak chcemy razem żyć?. Dziesięć propozycji, które zgromadziły największą liczbę głosów, należało właśnie do tej kategorii „wagi ciężkiej”, a tym samym temat kategorii „lekkiej” Jak chcemy się uczyć? wylądował koniec końców w szufladzie. Co prawda narzuca się pytanie, dlaczego stworzono aż trzy kategorie tematyczne, ale nie ma ono wpływu na fakt, że moja propozycja w kwestii Przyszłość uczenia się zajęła miejsce czwarte.
Poza tym Niemiecka Partia Piratów, której pełnomocnik ds. edukacji zaprosił mnie w tym samym czasie na wykład połączony z dyskusją panelową, uwzględniła już w swoim programie likwidację obowiązku szkolnego na rzecz obowiązku edukacji. Również inni politycy zwrócili uwagę na moje starania.
Rozmowa z reżyserem filmowym Erwinem Wagenhoferem dostarczyła mi jeszcze jednego powodu do podzielenia się swoją historią. Zwrócił mi uwagę na to, że ta opowieść ma szansę stać się zachętą dla wielu osób: gdyby całym pokoleniom doświadczającym niepowodzeń w szkole, które myślą, że nie mają żadnych szans na pomyślność, obwieścić, że z całą pewnością można odnosić sukcesy bez kwalifikacji, pomogłoby to uwolnić te osoby od towarzyszącego im strachu i powstałą przestrzeń wypełnić nadzieją.
Życie zachwytem ma skutek uboczny – jest nim rozwój kompetencji. Te z kolei generują sukces. Jaka to ulga dowiedzieć się, że istnieje możliwość uwolnienia się od atakującej nas ze wszech stron presji sukcesu na rzecz dostępnego dla wszystkich, osobistego zachwytu!
Wiosna w edukacji już nadeszła.
Zachwyćmy się!
André Stern
styczeń 2011Gdy byłem małym chłopcem, ludzie nieustannie zadawali mi jedno pytanie, którego w pewnym momencie miałem już dość. Dziwili się, że widzą mnie biegającego po podwórku, podczas gdy inne dzieci są w szkole. Dlatego też ułożyłem sobie krótkie zdanie, którym zawsze się przedstawiałem i które miało zapobiec dalszym pytaniom: „Dzień dobry, nazywam się André, jestem chłopcem, nie jadam cukierków i nie chodzę do szkoły!”.
To ostatnie stwierdzenie wzbudzało zwykle poruszenie; tak jest zresztą do dzisiaj.
W książce tej opowiadam swoją historię – historię dziecka, które nie chodziło do szkoły oraz historię dorosłego, którym to dziecko stawało się w sposób zupełnie swobodny.
Moim zamiarem nie jest ani zagrzewanie do nonkonformizmu, ani przedstawienie zbioru gotowych, opatentowanych pomysłów, ani napisanie biografii. Chodzi mi o podzielenie się własną historią. Moje przeżycia, sposób uczenia się oraz zdobywania zdolności i umiejętności są elementami całkowicie osobistego procesu rozwoju. Próba ich uogólnienia lub przeniesienia na inne osoby nie miałaby sensu. Podobnie niedorzecznie byłoby żywić nadzieję, że książka ta opisuje historię dziecka niezwykłego i obdarzonego ponadprzeciętnymi zdolnościami. Każde dziecko w podobnej sytuacji przemierzyłoby równie bogatą, barwną i niepowtarzalną ścieżkę rozwoju.
Celem niniejszej książki jest zatem wskazanie na różnorodność i odrębność zainteresowań oraz procesów nauki, jakie zaistnieć mogą, gdy edukacja dziecka nie przebiega według planu lekcji. Niech ta książka będzie okazją do konfrontacji z wizją człowieka, który nie uczęszczał do szkoły, oraz refleksji nad tym, czy siłą rzeczy należy mu współczuć i czy fakt ten automatycznie uczynił z niego analfabetę, osobę aspołeczną, prymitywną, zdziczałą i stroniącą od ludzi.TATA
Mój ojciec, Arno Stern, urodził się w 1924 roku w Kassel. Przyszedł na świat w rodzinie niemieckich przemysłowców jako syn Isidora i Marthy Sternów. Dziewięć pierwszych lat życia minęło mu nad wyraz beztrosko.
W wieku dziewiętnastu lat Isidor Stern dobrowolnie zaciągnął się do wojska (w miejsce swojego brata, który był już wtedy ojcem) i jako kawalerzysta został ranny na jednym z frontów I wojny światowej. Był człowiekiem zdecydowanym, hojnym i głęboko wierzącym. Po wojnie założył własną rodzinę i mimo trudnej sytuacji wywołanej przez światowy kryzys gospodarczy przez lata niestrudzenie troszczył się o szczęście rodzinne.
Ojciec bardzo dobrze zachował w pamięci swoje dzieciństwo i ciągle opowiadał nam a to o zabawach z mamą, a to o swojej kolekcji kaktusów, innym razem zaś o dziadku, który rankiem opuszczał dom trzymając w dłoni małą walizkę z codzienną wypłatą dla pracowników.
Kilka lat temu towarzyszyłem tacie w podróży sentymentalnej: w jednej z nielicznych dzielnic Kassel, które nie uległy zniszczeniu podczas bombardowań w czasie II wojny światowej, udało mu się odnaleźć mieszkanie, w którym spędził dzieciństwo. Mieszkanie przetrwało w niemal nienaruszonym stanie.
W latach trzydziestych dziadek z ogromnym zainteresowaniem śledził rozwój sytuacji politycznej, a dzięki licznym znajomym był zawsze dobrze poinformowany. Gdy w 1933 roku Hitler doszedł do władzy, dziadek wysłuchał jego orędzia do narodu, a następnie podjął decyzję o niezwłocznym opuszczeniu kraju.
Walczył o swój kraj, jego rodzina pochodziła z Niemiec, a jego bohaterskie czyny z czasów pobytu w wojsku powinny były zapewnić mu ochronę przed ewentualnym zagrożeniem. Jego decyzja była jednak nieodwołalna. Transport zorganizowany został w największej tajemnicy.
Mały Arno pedałował swoim czerwonym autkiem po podwórzu, gdy nagle usłyszał głos matki: „Arno, chodź tu szybko!”
Chciał jeszcze zaparkować samochodzik, ale Martha upierała się, by go zostawił i natychmiast z nią poszedł. Gdy po sześćdziesięciu siedmiu latach wróciliśmy na to podwórze, autka w tym miejscu już nie było.