- W empik go
Idol - ebook
Idol - ebook
Bohaterami powieści IDOL są: Kaja, Seba i Carlos. Ona jest projektantką wnętrz, oni właśnie zakończyli służbę wojskową w Legii Cudzoziemskiej. Kaja jest romantyczką, oni trzeźwo stąpają po ziemi. Jej idolem jest Yaman Kyrymly, boh. serialu EMANET. Przypomina jej Yamana nie tylko z wyglądu, ale i charakteru. Kiedy ona jest pochłonięta projektami, Sebę i Carlosa interesuje osiedlowy dealer narkotykowy. Czyżby ciągnęło wilka do lasu i mężczyźni chcą poczuć adrenalinę jak podczas misji w Kolumbii?
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-149-6 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wszystkie wydarzenia w tej książce są fikcją literacką i nigdy nie miały miejsca w rzeczywistości.
***
Tę książkę poświęcam Wszystkim twórcom serialu EMANET — DZIEDZICTWO: reżyserom, scenarzyście, autorowi oprawy muzycznej, a przede wszystkim aktorom za danie nam, jako widzom, duchowej strawy, dużej dawki adrenaliny i nadziei, że prawdziwa miłość jest w każdym z nas.
Musimy zdjąć z siebie tylko tę skorupę, którą wdziewamy na siebie jak ochronny pancerz w obawie przed odrzuceniem.
Od autorkiIDOL
Patrzę na jego skupioną twarz,
gdy siedzi przy fortepianie i gra,
pewnie nie widzi publiczności,
zatopiony w swojej melodii.
Kosmyk czarnych włosów
zasłonił jego piękną twarz,
nie widzę jego ust, tylko ciemny
zarost, w którym mu do twarzy.
Jego piękne dłonie i smukłe
palce delikatnie muskają
klawiaturę fortepianu
i po chwili rozlega się jego głos.
Jest kojący jak ciepły wiatr
wiejący znad pustyni, który chłodzi
rozgrzane słońcem ciało, i miękki
jak płynące po niebie obłoki.
Słowa piosenki się powtarzały
jak refren, słuchacze wstrzymali
oddech, nie chcą uronić ani jednej nuty,
która wydobywała się z ust ich Idola.
On oślepiony błyskiem świateł
rampy opuścił głowę i śpiewał
z uczuciem, jakby robił to dla ukochanej.
Kiedy skończył, ukłonił się publice.
Widownia zaczęła wiwatować
na jego cześć i klaskać jak szalona,
a z jego twarzy nie znikał uśmiech,
słychać było głośne brawa.
Popatrzył na widownię i w podzięce
złożył głęboki ukłon, nie za głośny
aplauz, ale za podziw, że go doceniono
jako wokalistę i muzyka.
Polska — Radom, dnia 05.11.2023 r. Krystyna Wanda Serdeczna
HALILOWI IBRAHIMOWI CEYHAN — W DOWÓD UZNANIARozdział 1
Kaja Nawrocka, dwudziestopięcioletnia dekoratorka wnętrz, była już znana na rynku pracy w swojej branży. Była dobra w tym, co robiła, polecali ją koledzy i koleżanki klientom, którzy byli bogaci, i znani w świecie biznesu. Miała swoje biuro i choć było ją stać na nowe mieszkanie w ekskluzywnym apartamencie, wybrała rodzinny dom, w którym mieszkała z matką w blokowisku osiedlowym. Kilka miesięcy temu umarł jej ojciec. Nie mogła zostawić matki samej. Ona nie mogła pogodzić się z jego śmiercią, a cóż miała powiedzieć matka, która przeżyła z ojcem blisko dwadzieścia pięć lat. Dlatego wybrała życie z matką, aby nie zostawiać jej pogrążonej w smutku, życie w końcu toczyło się dalej.
Kiedy wracała do domu zmęczona, jej wytchnieniem była telewizja. Nie przepadała za serialami, ale wpadła jej w oko reklama serialu tureckiego i od pierwszego odcinka uzależniła się od niego. Nosił tytuł Emanet, co po polsku znaczyło Dziedzictwo.
Muzyka, którą podłożyli realizatorzy filmu była wprost obłędna, była nie tylko artystyczną oprawą serialu, ale podkreślała emocje aktorów. Twórcy serialu: Ayhan Ozen, Serkan Mut, Taner Tunc oraz wspaniała obsada w roli głównej: Sila Turkoglu, Halil Ibrahim Ceyhan i Berat Ruzgar Ozkan, nie miały sobie równych. Byli nie tylko piękni, wrażliwi, ale wspaniale odgrywali swoje role. Pozostali aktorzy drugoplanowi, również byli kreatywni, dali pokaz wysokiego kunsztu aktorskiego i doświadczenia w swoim zawodzie.
Dzięki internetowi dowiedziała się, że serial ten cieszył się powodzeniem na całym świecie. Nic dziwnego, fabuła filmu była ciekawa i wzruszająca. Najpierw zginął od kuli ojciec pięcioletniego Yusufa, a potem zginęła tragicznie w rezydencji jego matka, siostra Seher, Kevser, do śmierci której przyczyniła się Ikbal, żona Ziyi, brata Yamana, którzy mieszkają w rezydencji. Opiekę nad małym osieroconym Yusufem Kevser na łożu śmierci powierzyła Seher, swojej siostrze, którą wezwali do szpitala. Kevser dała jej wtedy srebrny medalion, w którym była fotografia jej synka, mówiąc, że odtąd Yusuf jest jej dziedzictwem, o który ma zadbać i aby zabrała go z rezydencji. Ostatnia scena tego odcinka zupełnie ją rozkleiła.
Kaja siedziała przed telewizorem i płakała rzewnymi łzami, co jakiś czas ocierała chusteczką twarz. Odcinek 118 zupełnie ją roztroił emocjonalnie. Yaman Kyrimly, bogaty biznesmen na pozór twardy i bezlitosny, ponownie dał dowód swojej miłości i uratował Seher od fanatycznego nauczyciela muzyki Omera, który wziął ją za swoją nieżyjącą narzeczoną.
W takim stanie zastała ją matka, która zajęta była w kuchni gotowaniem obiadu. Nigdy nie dała się namówić córce na wspólne oglądanie tego serialu, ciągle wyszukiwała sobie jakąś pracę, powtarzała w kółko, że szkoda na to oczu.
— Dziecko, a ty znowu oglądasz to samo? — zapytała zdziwiona i usiadła obok córki, która zwinęła się w kłębek w rogu otomany i okutała ciepłym kocem. Miała zaczerwienione oczy i czerwony nos od ciągłego wycierania.
— Żałuj, że nie oglądałaś tego odcinka. Był porywający i przeraźliwie smutny — zaczęła córka i wyłączyła telewizor. Ostatnia scena, kiedy ranny Yaman wyniósł nieprzytomną Seher na rękach z domu Omera i sam w końcu upadł na ziemię obok niej nieprzytomny, była bardzo sugestywna. Kaja czuła jego ból i miłość do Seher, a ona jako fanka osobiście czuła złość na Selima, przyjaciela Seher z dzieciństwa, który się w niej podkochiwał za jego bezradność i głupotę, że śmiał marzyć o dziewczynie, która traktowała go jak siostra. Seher wiele razy dawała mu do zrozumienia, że traktuje go jak brata, ale on ignorował jej uwagi, i narzucał się jej przy każdej okazji.
— No, już dosyć się dzisiaj naoglądałaś, kochanie. Który to już był odcinek z kolei? — zapytała matka z ciekawością.
— Przecież wiesz, że nagrywam z całego tygodnia a oglądam, dopiero po pracy, kiedy mam wolny czas i nastrój — odparła córka, składając koc, który położyła w rogu kanapy.
— Zapraszam cię na obiad, kochanie. — Matka stanęła w drzwiach pokoju córki ze zdecydowanym wyrazem twarzy. Nie zamierzała jej pobłażać. Minęło kilka miesięcy od śmierci jej męża i jeszcze obie nie mogły dojść do siebie. Michał miał niecałe 50 lat, był dobrym człowiekiem i wspaniałym ojcem.
— Prawdę mówiąc, to nie jestem głodna — stęknęła żałośnie Kaja.
— Oczywiście, że jesteś, tylko przez te emocje serialowe, nawet nie czujesz głodu. Tak nie można, dziecko. Dzisiaj jest wolna sobota. Wyjdź na spacer, zadzwoń do którejś koleżanki. To siedzenie w domu i oglądanie seriali, nie wyjdzie ci na dobre — powiedziała matka, spoglądając na Kaję zatroskanym wzrokiem.
— Mamo, z kim to miałabym wyjść na spacer? No, może mi powiesz? Co? Wszystkie moje koleżanki z liceum i ze studiów wyszły za mąż albo wyjechały zagranicę za pracą. — Kaja stanęła przed matką z wojowniczym nastawieniem, aby powiedzieć coś dosadnego, ale widząc jej przygnębioną twarz, zmieniła w ostatniej chwili zdanie.
— No, już dobrze, mamuś. Przepraszam, ale czuję się taka rozbita. Najpierw tata, potem choroba i śmierć pani Wiesi, naszej sąsiadki, którą traktowałam jak babcię, jakoś nie mogę się pozbierać, dlatego wolę oglądać już mój ulubiony serial. Przynajmniej popatrzę na mojego idola. Jest taki przystojny — westchnęła rozmarzonym głosem.
— No, już cicho, maleńka. Ojciec miał już za sobą jeden zawał, wiedział, czym mu grozi następny, ale uparł się, aby jeszcze pracować, kiedy mógł pójść na rentę, jakbyśmy przymierali głodem, a Wiesia miała już swoje lata. Biedna nie mogła się doczekać przyjazdu prawnuka. Tak bardzo się cieszyła, że z nią zamieszka, ale śmierć przyszła tak niespodziewanie, że zaskoczyła nas wszystkie.
— Dobrze wiesz, że tata kochał nas i dbał, abyśmy żyli na jako takim poziomie — spróbowała bronić ojca.
— Wiem, córuś, ale właśnie ociec taki był, chciał więcej, niż potrzebowaliśmy. No i po co? — Matka szybko otarła łzę, która zakręciła się jej w oku i stanęła przy kuchni. — Nie warto zanadto przyzwyczajać się do rzeczy materialnych, przecież nie zabierzemy ich ze sobą, kiedy odchodzimy na tamten świat — dodała zrezygnowanym głosem. I choć wypłakała morze łez, na samo wspomnienie męża, zupełnie się rozklejała.
— Jak to kiedyś w wywiadzie powiedział pan Michał B.: że nie zależy mu na pieniądzach, bo trumna nie ma przecież kieszeni — powiedziała Kaja, aby poprawić matce samopoczucie.
Kobiety na ten żart piosenkarza roześmiały się głośno. Wesoły nastrój przerwał głośny rumor na klatce schodowej.
— Co to było? — zapytała Kaja z przestrachem w oczach.
— To pewnie Seba, prawnuk naszej Wiesi przywiózł swoje rzeczy — odparła matka, szybko ocierając twarz mokrą od łez.
Pierwsza dopadła do drzwi Kaja i otworzyła je na oścież. Przed nią stał wysoki, muskularny mężczyzna i trzymał w rękach pudło, z którego wypadła duża ilość książek. Nie sprawiał pozytywnego wrażenia. Miał mocno opaloną cerę, jakby wylegiwał się na Karaibach, a czarne, przydługie włosy i zarost nadawały jego twarzy ponury wygląd. Sprawiał wrażenie, jakby całe życie spędził na siłowni. Jego mięśnie jeszcze bardziej uwypuklała czarna koszulka.
— Zapomniałam ci powiedzieć, że będziemy mieć nowego sąsiada — powiedziała matka na widok mężczyzny, który patrzył na nich z zaciekawieniem.
— Przepraszam, jeśli przestraszyłem panie — odezwał się po raz pierwszy, chropowatym głosem, jakby po jego krtani ktoś przejechał papierem ściernym.
Mimo że nie sprawiał dobrego wrażenia, Kaja postanowiła mu pomóc. Schyliła się po leżące na posadzce książki i położyła je na szafce, która stała obok drzwi wyjściowych. Przetrzymywały w niej słoiki na przetwory a przy okazji, kiedy wracały z zakupów z pełnymi siatkami, zanim otworzyły drzwi z zasuwy, miały gdzie je położyć.
— Pomogę panu — zaofiarowała się z pomocą Kaja.
— Dziękuję. Nie trzeba. — Jego głos znowu zabrzmiał chropowato, jakby miał zapalenie gardła. Zamierzał ją wyminąć i wejść do domu, kiedy dno pudła całkowicie się rozpadło.
— Cholera! — zaklął siarczyście.
— Nie użył pan taśmy klejącej, dlatego pudło nie wytrzymało, a książki są przecież ciężkie. Teraz musi pan je pojedynczo zanieść do domu. Nie ma innego wyjścia — poradziła roztropnie.
— Chyba tak zrobię — mruknął pod nosem.
— Pomogę, tylko proszę wskazać miejsce, gdzie je mam położyć.
— Nie musi pani…
— Ale chcę. — Kaja ułożyła sobie na rękach mały stosik. — No, na co pan czeka?
Mężczyzna wziął na rękę kilkanaście woluminów i wszedł pierwszy do domu a ona podążyła za nim.
Kaja od dawna nie była w domu pani Wiesi. Trochę się tu zmieniło. Przede wszystkim prawnuk pomalował ściany na biało. Zniknęło stare złoto w małym pokoju a łososiowy w salonie. W oknach nie było już firan ani ciężkich zasłon, tylko ciemne rolety. Stare meble zostały. Blat stołu, biblioteka i masywne biurko świeciło czystością. Krzesła i kanapa zmieniły tapicerkę na ciemno brązową skórę, podłoga lśniła świeżością. Dopiero po chwili Kaja zauważyła, że mozaika została odnowiona i polakierowana, stąd ten błysk na drewnianej podłodze. Stary dywan w turecki wzorek, który pamiętał dawne czasy, został zmieniony na mały, czarny dywanik, na którym stał niewielki stolik a na nim olbrzymia, nocna lampa z ciemnym abażurem. W rogu królował fikus, duma pani Wiesi. Nowy właściciel domu zmienił mu tylko donicę, ze zwyczajnej glinianej na czarną kamionkę. Widać było, że mężczyzna miał upodobanie do ciemnych kolorów, ale musiała przyznać, jako dekoratorka wnętrz, że zrobił to z wyczuciem smaku i według swojego męskiego upodobania.
— O, jak się tu zmieniło… — powiedziała, rozglądając się po znajomych meblach, które nabrały nowego charakteru. — To pana zasługa? — zapytała, kładąc książki na stół.
— Taka mała metamorfoza — powiedział i zniknął znowu za drzwiami.
— Widać, że męska ręka dekorowała ten pokój — stwierdziła sama do siebie, ale musiała przyznać, że wnętrze wyglądało obecnie korzystniej i pasowało do tego mężczyzny. Było proste i praktyczne, ale i eleganckie.
Kaja pomogła wnieść mężczyźnie wszystkie książki, które gospodarz układał na półkach w biblioteczce.
— Ma pan jeszcze coś do wniesienia? — zapytała ochoczo.
— Dziękuję. Zostało już niewiele. Gramofon i płyty.
— Może jednak?
— No, dobrze. Skoro uparła się pani mi pomóc, to proszę za mną. Sebastian jestem, ale wszyscy mówią na mnie Seba — przedstawił się po drodze.
— A ja, Kaja.
Na półpiętrze podali sobie prawe dłonie. Poczuła moc jego siły, ale nie wyciągnęła ręki z jego muskularnej dłoni tak szybko, jak tego oczekiwał.
— Chyba nie chcesz mi jej złamać? — zapytała, unosząc wysoko głowę, aby spojrzeć mu prosto w oczy.
— Przepraszam, ciągle zapominam, że mam więcej siły niż inni.
— Chwalipięta — mruknęła.
— Mówiłaś coś? — zapytał, doganiając ją na schodach.
— Zdawało ci się — odparła z uśmiechem.
— Widzę, że lubisz się przekomarzać — zauważył, otwierając klapę samochodu.– Poradzisz sobie? — Sebastian wyciągnął pudło, w którym był gramofon. — Tylko uważaj, jest naprawdę ciężki.
— Podaj mi je. — Nie było tak lekkie, na jakie wyglądało, ale dała radę i zaniosła je do domu a potem zeszła ponownie po następne pudła.
— Myślałem, że żartujesz, a ty naprawdę mi sporo pomogłaś. Co chcesz w zamian? — zapytał, siadając w fotelu.
— No, wiesz? To była tylko sąsiedzka pomoc. Nie oczekuję żadnej zapłaty.
— Nie krępuj się, powiedz… — Jego głos zawisł na widok zmarszczonych brwi dziewczyny.
— Miałam cię za sympatycznego człowieka, ale widzę, że z ciebie materialista jak inni, nawet zwykłą uprzejmość chcesz przeliczyć na pieniądze — powiedziała i wyszła z podniesioną głową. Zamierzała użyć dosadniejszego słowa jak _dupek,_ ale w ostatniej chwili się powstrzymała, ze względu na dobrą pamięć jego babki.
— Kaju, zaczekaj…
Dziewczyna już nie słyszała jego prośby, zamknęła za sobą głośno drzwi. Kiedy wróciła do domu, matka od razu zauważyła jej zdenerwowanie.
— Co się stało, kochanie? Nie spodobał ci się nasz sąsiad?
Kaja przecząco pokręciła głową.
— Nie o to chodzi. Wiesz, że on chciał mi zapłacić?
— Za co? — zapytała matka zdziwiona.
— Za wniesienie kilku kartonów. Wyobraź sobie…
— Przyznaję, trochę przesadził — przyznała matka z lekkim uśmiechem.
— Trochę? Gdzie on do tej pory mieszkał, że nie zna podstawowych zasad grzeczności? — zapytała oburzona.
Matka celowo odwróciła się tyłem do córki, aby ta nie wyczytała z niej emocji, które nią zawładnęły. Znała historię prawnuka Wiesi. Siedział rok w więzieniu za pobicie łobuza ze skutkiem śmiertelnym. Otrzymał mniejszą karę, bo stanął w obronie drugiego człowieka. Potem najął się do wojska i przez pięć lat służył w Legii Cudzoziemskiej. Był twardzielem na zewnątrz, ale w środku był wciąż małym chłopcem, którego wcześnie opuścili rodzice i dziadkowie. Przez jakiś czas przebywał pod opieką swojej prababki, która szybko go rozszyfrowała. Miał dobre serce. Wiesia tylko jej ufała i kazała przysiąc, że nikomu nie wyjawi historii jej prawnuka. Pragnęła, aby ludzie poznali go takiego, jakim był obecnie.
— Nie dziw się, wiele lat służył w Legii Cudzoziemskiej, dlatego obce są mu zasady savoir vivre, dziecko — powiedziała matka, rozkładając talerze. — Idź po niego. Pewnie jest głodny.
— Jeszcze czego. Jeśli chcesz, sama go zaproś — odparła z hardą miną Kaja.
— No, idź po niego. Nie ociągaj się. Jeszcze nie raz on tobie pomoże. Sebastian sprawia tylko wrażenie groźnego macha a gruncie rzeczy to dobry chłopak. — Matka ciepło spojrzała na córkę.
— No, już dobrze. Robię to tylko ze względu na świętej pamięci panią Wiesię, którą bardzo lubiłam.
Kaja zapukała do drzwi nowego sąsiada, ale nikt nie odpowiadał. Nie były zamknięte na zasuwę, więc weszła do pokoju, skąd dochodziła cicha muzyka. Na skórzanej kanapie leżał Seba, sprawiał wrażenie, jakby spał. Kiedy zamierzała dotknąć jego ramienia, chwycił ją mocno za nadgarstek i natychmiast się podniósł.
— Nie zamierzałam cię przestraszyć… — wybąkała zaskoczona, że tak błyskawicznie zareagował.
— Nie przestraszyłaś, tylko zaskoczyłaś, a tego bardzo nie lubię — powiedział twardym głosem.
Kaja nie spuszczała z niego wzroku. Jego oczy były ciemne jak noc, pełne usta zaciśnięte, a nozdrza drgały jak u narowistego ogiera. W swojej złości wyglądał na niepokonanego bohatera, niczym Yaman Kyrymly. W tym momencie uśmiechnęła się do siebie na to porównanie.
— To wcale nie jest śmieszne. Masz szczęście, że nie miałem przy sobie noża ani innej broni — tłumaczył Seba, wypuszczając z uchwytu jej dłoń.
Musiała sobie rozetrzeć nadgarstek, aby nie został na nim siniak.
— Przepraszam, jeśli sprawiłem ci ból — powiedział cicho.
Kaja znowu się uśmiechnęła i skonstatowała w myśli, że Seba nie mógł być podobny do Yamana. Yaman nie przepraszał. Zbywał milczeniem wszystkie niuanse, jakiekolwiek miały miejsce w jego życiu. Uczył nawet małego Yusufa, aby był twardy i chodził zawsze z podniesioną głową, jak przystało na członka rodziny Kyrymly.
— Mama zaprasza cię na obiad — powiedziała łagodniejszym głosem. — I nie przyjmuje odmowy — dodała, wychodząc z jego domu.
— I co, przyjdzie? — zapytała matka, stawiając wazę z gorącą zupą na stole.
Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi.
— To pewnie on.
Niestety zamiast nowego lokatora w drzwiach stał sąsiad z drugiego piętra, Leszek Nowakowski, za którym nie przepadała od dzieciństwa, bo narzucał się jej przy każdej okazji z pomocą, której wcale nie potrzebowała.
— Słyszałyście ten hałas? Co to było? — zapytał podniesionym głosem.
— Nic szczególnego. Z szafki zrzuciłam niechcący zakupy. Wracaj do domu. No, na co czekasz? — zapytała Kaja ostrzejszym tonem i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Chłopak był dobrze zbudowany, ale daleko mu brakowało do sylwetki Seby. On była nalany a nie umięśniony. Nie lubiła go, bo nie szanował starszych sąsiadów, ani nie był zbyt elokwentny. Ukończył zawodówkę, ale nie pracował w swoim zawodzie jako malarz, który ostatnio był poszukiwanym i popłatnym zawodem. Wałęsał się po osiedlu wśród podejrzanych typów, którzy mieli za sobą niejeden wyrok, o czym świadczyły więzienne tatuaże i nieciekawe twarze.
— Kto to był? — zapytała matka, nalewając zupę do jej talerza.
— Ten spod szesnastki.
— Widzę, że nie zmieniłaś stosunku do Leszka? A on tak się biedny stara — zadrwiła matka z uśmiechem.
— Poczuł chyba twoją zupkę, dlatego przyleciał aż na czwarte piętro.
Kiedy Kaja sięgnęła po łyżkę, rozległ się dzwonek do drzwi.
— To z pewnością Sebastian. Idź, otwórz — poprosiła matka.
Kaja uśmiechnęła się na widok Seby. Musiał wziąć szybki prysznic i ogolił się, bo wyglądał teraz znaczniej korzystniej.
— A już myślałam, że zrezygnowałeś z domowego jedzonka.
— Chyba przyszedłem w samą porę, bo na klatce rozchodzą się takie zapachy, że palce lizać — powiedział, wchodząc do ich mieszkania.
— Proszę, usiądź. Przed chwilą wlałam ci zupę. Mam nadzieję, że będzie ci smakowała. Weź kromkę chleba, przypomnisz sobie przynajmniej, jak smakuje polski chleb i to od nie byle jakiego piekarza, bo od samego Wojcieszka. — Matka spojrzała na niego cieplejszym wzrokiem.
Kaja nie lubiła zbytniej poufałości a matka wszystko robiła, aby Seba czuł się jak u siebie w domu.
— Nie jadłem grzybowej od wieków — przyznał ochoczo i sięgnął po łyżkę, ale zanim spróbował zupy, pociągnął nosem, wdychając jej aromat.
— Słyszałam od twojej babci, że była to jedna z twoich ulubionych zup — zauważyła Maria i kiedy talerz był pusty, dolała mu jeszcze dwie chochle.
— Nie krępuj się, jedz. Potrzeba ci teraz dużo energii — uśmiechnęła się zachęcająco.
— Dziękuję. Nie odmówię, bo smakuje wybornie — powiedział uprzejmym tonem.
Maria z Kają obserwowały go z zainteresowaniem, matka ze zrozumieniem i troską matki, której prawie nie znał, a Kaja dziewczyny, która uciekała od spojrzeń podobnych do niego mężczyzn, którzy sporo mieli za uszami. Kiedy Sebastian zjadł, wstał od stołu, podziękował i włożył talerz do zlewozmywaka.
Kaja mimo woli spojrzała na jego brzuch, był płaski jak deska. Zdziwiła się, gdzie on to wszystko mieści, skoro tyle zjadł.
— Wpadaj do nas, gdy tylko zechcesz. Nie krępuj się, twoja babcia była naszą najbliższą sąsiadką. Traktowała mnie jak córkę a Kaję jak swoją wnuczkę. Choćby z tego względu muszę mieć na ciebie oko — powiedziała matka i pocałowała Sebę w policzek.
— Dziękuję jeszcze raz za pyszną zupę i dobre wspomnienie o babci — odparł i schylił się nad ręką Marii w głębokim ukłonie.
Kaja znowu utwierdziła się w przekonaniu, że Sebie daleko było do Yamana. On by nawet nie przyszedł do ich domu, ale w tej samej chwili przypomniała sobie, że Yaman w chwili wzburzenia zawsze udawał się do Arifa Baby i jemu się wyżalał ze swoich rozterek, a ten zawsze dawał mu mądre rady.
Doszła do wniosku, że musi zaakceptować nowego lokatora takim, jaki był.Rozdział 2
Kaja dyskretnie obserwowała z daleka nowego lokatora, ale nie chciała narzucać się już z pomocą, choć była bardzo ciekawa, jak sobie radzi w nowym domu i obcym otoczeniu. Kiedyś wpadał do domu swojej babci tylko na wakacje, teraz, kiedy otrzymał w spadku jej mieszkanie, dbał o nie i ciągle coś w nim ulepszał.
— Ciekawa jestem czy Seba znalazł sobie pracę? Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Jak myślisz, mamo? — myślała głośno podczas obiadu.
Maria spojrzała na córkę i uśmiechnęła się, bo zaskoczyło ją wypytywanie o sąsiada, który na ogół nikomu nie okazywał zainteresowania, a już najmniej jej córce. Był z natury samotnikiem. Bagaż przykrych doświadczeń osobistych i pięcioletnia służba w Legii Cudzoziemskiej zrobiła z niego twardziela i samotnego wilka.
— Wydaję mi się, że nie musiał jej szukać… — zaczęła matka niepewnym głosem, nie chcąc zdradzić planów Sebastiana.
— Rozmawiałaś z nim?
— Podczas ostatniej rozmowy wspomniał coś o pracy, ale nic konkretnego.
— No, cóż nie wygląda na gamonia i pewnie sobie poradzi — stwierdziła córka, nie drążąc tematu. — Dziękuję, mamuś. Obiad był pyszny jak zawsze a teraz idę na ucztę duchową.
— Och, ty niepoprawno romantyczko — zaśmiała się matka i odprowadziła córkę ciepłym spojrzeniem.
Dla Kai oglądanie serialu Emanet było wielką przyjemnością, mimo że najbliższe odcinki trochę się rozciągały, oglądała je z zapartym tchem, bo była ciekawa, jak się zakończy relacja głównych bohaterów, Seher i Yamana, jako ciotki i stryja, którzy wspólnie opiekowali się Yusufem. Seher zrozumiała, że kocha Yamana, nie dlatego że sama do tego doszła, bo poczuła mocniejsze bicie serca na jego widok czy tańczące w brzuchu motyle, ale uświadomił ją w tym Selim, zazdrosny o swojego rywala. Najpierw obrzucił Yamana obelgami, wyzywając go od morderców i gangsterów, a na końcu zadał Seher jedno pytanie: zakochałaś się w nim? Seher nie dała mu odpowiedzi, bo była zbyt oszołomiona i zaskoczona. Skąd mogła wiedzieć, jak wygląda miłość, skoro przedtem nikogo nie kochała. Kaja rozumiała dziewczynę i jej rozterki.
Kiedy Yaman z obstawą pojechał na akcję, aby rozprawić się ze swoimi wrogami, Seher dowiedziała się o tym od Zuhal, siostry Ikbal, i pojechała na teren opuszczonej fabryki. Weszła na plac z podniesioną głową pomiędzy strzelających, prosto pod kule nieprzyjaciela. Kiedy zobaczyła Yamana z pistoletem w ręku, szła w jego stronę, nie dbając, że któraś z kul ją dosięgnie. Yaman w porę ją zauważył i wciągnął w bezpieczne miejsce, a potem zostawił swoich ludzi, a sam wsiadł z Seher do samochodu. Był na nią wściekły, że tak lekkomyślnie się zachowała, nie dbając o swoje życie. Yaman wyszedł a właściwie wypadł z samochodu i podniesionym głosem zarzucił Seher, że źle zrobiła, przyjeżdżając za nim.
— Nie zastanawiałaś się, że któraś z kul mogła cię dosięgnąć? — zapytał, krzycząc.
— A gdyby ciebie trafiła? Zastanawiałeś się, jak bardzo byś unieszczęśliwił Yusufa? Jesteś tak samo dla niego ważny, jak on dla ciebie. Tak samo cierpiałby Ziya, ja… — i znowu niedopowiedzenie zawisło jak wielki znak zapytania. Selim siedząc w samochodzie, podglądał ich z daleka, zwijając się z zazdrości.
W następnym odcinku nie zmieniło się tempo akcji, Seher podnosiło się ciśnienie i tętno za każdym razem, kiedy Yaman stawał w pobliżu niej, co wykazał ciśnieniomierz, którym Yusuf się bawił.
Dla odprężenia i rozładowania emocji, pojechali na kofty do Arifa Baby, który w lesie prowadził jadłodajnię na swoim barakowozie. Kiedy siedzieli na prowizorycznych siedliskach, czekając na swoje kofty, Yusuf na widok małżeńskiej pary z synkiem, powiedział, patrząc na Yamana i Seher, że są dla niego jak mama i tata.
Yaman wysłuchał tę uwagę w milczeniu a Seher zaczerwieniła się, jakby nagle dostała temperatury. Pobiegła za barakowóz i odkręciła kurek z wodą, i obmyła twarz, która aż ją paliła od wypieków. Kiedy spojrzała w lusterko, ujrzała obok twarz Yamana, który obserwował ją z zainteresowaniem i zapytaniem w ciemnych oczach, i znowu się zaczerwieniła. Czy Yaman naprawdę się nie domyślał, jakie emocje targają Seher? On chyba także nigdy wcześniej nie był w nikim zakochany, stąd te pytające spojrzenia na zarumienioną ciotkę Yusufa.
— Czy ty się mnie boisz? — zapytał, widząc, że od kilku dni Seher dziwnie się zachowywała.
W tym momencie dziewczyna przypomniała sobie, jak brzydko traktował ją przed zamieszkaniem w rezydencji, zanim nie osłoniła go przed kulą nieprzyjaciela. Wtedy to ona została ranna. Yaman wówczas zrozumiał, że Seher kochała swojego siostrzeńca i gotowa była poświęcić życie, aby go uratować, bo Yusuf bardzo kochał stryja.
W tej samej chwili Yaman przypomniał sobie, gdy jego nieprzyjaciele porwali Seher i zakopali do głębokiego dołu. Oczywiście Yaman zrobił wszystko, aby ją uratować. Zdążył w ostatniej chwili. Dziewczyna na jego widok rzuciła mu się w ramiona. Do tej pory pamiętał mocny uścisk jej ramion i drżenie całego ciała, które przeniknął chłód ziemi i strach. On wtedy się też bał, że ją utraci.
— Kiedyś cię nie znałam, ale teraz znam — odpowiedziała na jego pytanie.
Kaja wyłączyła telewizor, była zdegustowana zakończeniem odcinka. Znowu nic się nie działo, co by podniosło jej adrenalinę. Brakowało jej emocji, nie myślała o strzelaninie, bo to było niebezpieczne dla nich obojga, ale myślała o uczuciach, ich spojrzeniach, drobnych gestach, które potwierdziłyby, że coś do siebie czują. Była rozczarowana biegiem wydarzeń, które miało tempo żółwia.
Miała ochotę na spacer na świeżym powietrzu, chciała odreagować. Zamierzała namówić matkę, aby wybrała się z nią do pobliskiego parku.
— Mamo, masz ochotę na spacer? — zapytała, zatrzymując się raptownie w progu kuchni na widok sąsiada, który siedział do niej tyłem.– Przepraszam, nie wiedziałam, że przyszedłeś?
— Cześć, Kajka! — odwrócił się do niej przodem i kiwnął głową na powitanie.
— Cześć, Seba. Co tam u ciebie słychać? Wszystko w porządku? — Kaja była ciekawa jego wrażeń na nową rzeczywistość, w jakiej się znalazł po kilku latach nieobecności w kraju, ale nie chciała być nachalna.
— Wszystko jest w najlepszym porządku. Czy nadal masz ochotę na spacer? — zapytał, wstając od stołu.
Kaja spojrzała zaskoczona na mężczyznę i uśmiechnęła się mimo woli.
— Czemu się uśmiechasz?
— Chodźmy. Z tobą będę przynajmniej bezpieczniejsza — powiedziała z uśmiechem.
— Ktoś ci groził?
— Sąsiad z drugiego piętra jest czasem namolny. Dlatego poprosiłam mamę do towarzystwa, ale skoro sam się zaofiarowałeś, to chodźmy.
— Załóż kurtkę, wieczory są już chłodne — poradził rozsądnie.
— A ty, dlaczego nie założyłeś żadnej kurtki czy bluzy?
Teraz Seba się uśmiechnął, zastanawiając, czy nie wyznać jej prawdy o sobie, aby miała jaśniejsze wyobrażenie o jego minionym życiu, które znacznie się różniło od przeciętnego obywatela.
— Służąc w Legii Cudzoziemskiej pewnie się zahartowałeś na specjalnych misjach, które nie zawsze były w Afryce. Mam rację? — ubiegła jego odpowiedź.
Seba był w dżinsach i bawełnianej koszulce z krótkim rękawkiem.
— Masz rację. Jestem odporny na chłód i mróz — odparł lakonicznie, jak zwykle był oszczędny w słowach.
— Było ciężko? — zapytała po długiej chwili milczenia.
— Nawet bardzo, dlatego trzeba było od pierwszego dnia służby złamać swoje zasady, przezwyciężyć strach i grać bohatera. Inaczej nie wyszedłbym cało z żadnej akcji. Odwaga i determinacja były moją zbroją.
Kaja spojrzała na mężczyznę. Miał blisko sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, był dobrze umięśniony, ale nieprzesadnie, z pewnością ważył blisko sto kilogramów. Jego ręce przypominały dwa małe bochenki chleba. Na przedramieniu miał widoczne blizny. Pod tatuażami ukrył te najgłębsze, okrągłe, domyśliła się, że te musiały być po kulach. Ciekawa była, ile jeszcze miał takich, i ile przeszedł akcji, w których ryzykował swoim życiem.
Spuściła oczy, aby nie poczuł skrępowania pod jej natarczywym spojrzeniem. Kiedy uniosła głowę, napotkała złowrogie spojrzenie sąsiada z drugiego piętra. Szedł chodnikiem w ich stronę i podejrzliwie na nich patrzył. Nie w smak mu była znajomość Kai z nowym sąsiadem, który przypominał kulturystę.
— Nie gniewaj się, że wezmę cię teraz pod rękę. Chciałabym dać temu gagatkowi do zrozumienia, że łączy nas coś więcej niż sąsiedzka znajomość. — Nie czekając na jego zgodę, Kaja ujęła go pod ramię i z uśmiechem minęli chłopaka, który, jak głosiła fama na osiedlu, miał styczność ze światkiem przestępczym i handlem narkotykami, dlatego omijała go szerokim łukiem.
Chłopak przeszedł obok nich w milczeniu, ale, gdy tylko go minęli, zatrzymał się i odwrócił, długo na nich spoglądał, dopóki nie zniknęli mu z pola widzenia.
— Rzeczywiście nie sprawia dobrego wrażenia. Gdyby cię zaczepiał, powiedz tylko, przypomnę mu, jak traktuje się kobiety — powiedział stanowczym głosem Seba.
— Chcesz być moim obrońcą? — zapytała z uśmiechem.
— A chciałabyś? — zapytał, ujmując jej dłoń, którą trzymała pod jego ramieniem.
— Nie masz innych zobowiązań? — zapytała, jakby od niechcenia.
— Czy widziałaś, abym sprowadzał do domu dziewczyny? Nie interesują mnie w tej chwili przelotne romanse. Najpierw chciałbym odpocząć psychicznie i fizycznie.
— Rozumiem. Ale kumplami możemy być?
— Oczywiście, tym bardziej że mieszkamy blisko siebie, więc będziemy się widywać każdego dnia. Zauważyłem, że pasjonują cię filmy.
— Owszem, ostatnio oglądam serial, który wciągnął mnie od pierwszego odcinka.
— O czym jest?
— Naprawdę interesuje cię fabuła serialu czy pytasz tylko z grzeczności?
— Opowiedz, mamy przecież czas.
— Fakt, mamy.– Kaja przez chwilę się zastanawiała od czego ma zacząć, ale po chwili zrezygnowała ze streszczenia filmu.
— Wiesz, mam pomysł. Ponieważ mam nagrany każdy odcinek, obejrzysz sobie kilka pierwszych i będziesz w temacie. Możemy zacząć od dzisiaj. Jeśli tylko masz ochotę, oczywiście?
— Prawdę mówiąc, nie planowałem nic na wieczór, kolacja i lulu.
— No, to idziemy do nas, ale przedtem mama nie daruje nam kolacji…
— Chyba nie muszę cię zapewniać, że kocham kuchnię twojej mamy — zaśmiał się chrapliwie.
— Zauważyłam już pierwszego dnia, że polubiłeś zupę grzybową — powiedziała, chcąc przełamać niechęć do Seby, nie dlatego, że lubił kuchnię jej mamy, ale zachowywał się zwyczajnie i zamierzał bronić ją przed natarczywym sąsiadem. To wystarczyło, aby zmienić o nim zdanie.
— Babcia Wiesia często mi ją gotowała, gdy byłem mały.
— Nie pamiętasz swoich rodziców?
— Jak przez mgłę, ale babcia Jagoda, matka mojego ojca, dała mi tyle ciepła, że niczego mi nie brakowało do szczęścia. Kiedy umarła, bardzo przeżyłem jej odejście. Wtedy zajęła się mną babcia Wiesia, babka mojej matki. Miała wielkie serce i duże poczucie humoru. Z wykształcenia był nauczycielką, wiele mnie nauczyła. Miała rozległą wiedzę na temat geografii i historii. Zaszczepiła we mnie miłość do polskiej literatury. To ona nauczyła mnie języka francuskiego. Kiedy wstąpiłem do Legii Cudzoziemskiej, nie musiałem się doszkalać jak inni, bo mówię i piszę po francusku poprawnie. Oczywiście, zauważono to, dlatego zostałem lektorem i prowadziłem kurs języka francuskiego dla początkujących rekrutów.
— To chyba dobrze?
— Wtedy się przekonałem, jak trudno być nauczycielem, kiedy ma się tępych uczniów. Musiałem wymyślać im różne ćwiczenia i zadania po służbie, aby wkuwali aż do znudzenia. Żadnemu nie przepuściłem. Musieli pokonać wstyd i zmęczenie. Czasem i ja miałem tego dosyć, ale w efekcie żmudnej pracy, nauczyli się nie tylko mówić z francuskim akcentem, ale i poprawnie pisać. Wszyscy zaliczyli testy wysiłkowe, biegi na długie dystanse na 10 kilometrów, pompki i pływanie oraz te najcięższe, to był test na wytrzymałość psychiczną w trudnych warunkach. Nie każdy zaliczył test za pierwszym razem. Powtarzał go tyle razy, że stał się szybki i sprawny jak maszyna. Jedyną rekompensatą była miesięczna zapłata 1500 euro a za specjalne misje, na przykład wyjazd do Ugandy, gdzie ścigano przestępców, którzy nieprawnie wydobywali złoto, otrzymywaliśmy dodatkową zapłatę.
— Wielu było Polaków?
— Było nas tylko dwóch. Przemek Walczak był z Warszawy, ja z Radomia.
— Dlaczego powiedziałeś o nim w czasie przeszłym?
— Zginął podczas akcji w amazońskiej dżungli — odparł twardym tonem.
— Był pewnie kimś więcej niż krajanem?
— Owszem, ale tam właśnie tak jest, jedziesz i nie wiesz, czy wrócisz z misji, do której cię przydzielono.
— Wtedy pieniądze są bez znaczenia.
— Tak, wtedy nie mają żadnej wartości. Najcenniejsze jest ludzkie życie, nawet, jeśli nie masz przed sobą żadnych perspektyw, jest nadzieja, że kiedyś się odmieni.
— Tak, nadzieja umiera ostatnia.
Doszli do domu w milczeniu.
***
Po kolacji Kaja namówiła matkę do oglądania z nimi serialu Emanet. Muzyka na wstępie filmu z widoczną na ekranie obsadą była przejmująca, najbardziej słychać było skrzypce, fortepian oraz inne instrumenty, które wprowadzały niesamowity nastrój. Kiedy serial się rozpoczynał, miała wrażenie, jakby przenosiła się do rezydencji i była w niej jednym z gości.
— Spójrzcie na obsadę. Główni bohaterowie są rewelacyjni, zresztą sami się o tym przekonacie. Już nie gadam, ale uprzedzam z góry, serial jest bardzo wciągający. Akcja jest bardzo wartka i wspaniała gra aktorów przyciąga widzów. Nie wspomnę o urodzie głównych bohaterów, Seher, Yaman a nawet mały Yusuf ujmują od razu za serce.
— Nie gadaj tyle, tylko siadaj przy nas, bo już zaczynają się dialogi — upomniała ją matka.
Kaja ukradkiem zerkała na matkę i Sebę, którzy z zainteresowaniem wpatrywali się w sceny przedstawiające aktorów w różnych sytuacjach.
Na pierwszym planie pokazana była Seher, która otrzymała ze szpitala wiadomość, że jej siostra, Kevser, która opuściła rodzinny dom bez błogosławieństwa ojca, bo wyszła bez jego zgody za bogatego biznesmena, jest umierająca i wzywa ją do szpitala. Kevser była wdową po bracie Yamana, błaga Seher, aby ta zajęła się jej pięcioletnim synkiem Yusufem, i aby zabrała synka z posiadłości Kyrymly. Wręczyła jej medalion, w którym była fotografia małego Yusufa. Odtąd Yusuf miał być ich dziedzictwem, o który mają zadbać z ojcem. Seher musiała jej to przyrzec. Kevser umarła. Ojciec Seher na pozór twardy mężczyzna, gdy dowiedział, że jego starsza córka nie żyje i pozostawiła po sobie Yusufa, ugina się pod ciężarem bólu, który skrywał przez wiele lat. Wyraża zgodę, aby Seher pojechała do rezydencji Yamana Kyrymly i poprosiła go, aby oddał jej siostrzeńca. Nie zastała Yamana, stryja Yusufa, przywitała ją Ikbal, żona Ziyi, brata Yamana. Pod pretekstem odwiedzin i aby Yusuf poznał dziadka, po którym otrzymał swoje imię, zabiera siostrzeńca z rezydencji do swojego domu. Pierwsze spotkanie z wnukiem było dużym przeżyciem dla starego człowieka. Chcąc mu zrobić przyjemność, wyszedł z domu, aby kupić wnukowi w pobliskim sklepie pomarańcze.
W międzyczasie do domu Seher przyjechał wściekły Yaman ze swoimi ludźmi i odbierają Yusufa przemocą. Stryjek Yusufa daje dowód swojej potęgi i władzy oraz braku wrażliwości na łzy ciotki, która z płaczem, tłumaczy, że Kevser, prosiła ją na łożu śmierci, aby to ona z ojcem zajęli się jej dzieckiem. Yaman nawet nie próbuje jej wysłuchać. Zabiera śpiącego Yusufa do samochodu i odjeżdżają spod ich domu. Na tę scenę nadchodzi ojciec Seher i widząc arogancką postawę bogatego biznesmena i rozpacz klęczącej na ulicy córki, dostaje ataku serca. Pomarańcze, które przyniósł dla wnuka wypadły mu z torby i poturlały się po ulicy. Seher z głośnym krzykiem dopadła do leżącego ojca, który wkrótce umiera w szpitalu. Po pogrzebie ojca, Seher znów próbuje dostać się do rezydencji Yamana Kyrymly, ale nie jest to łatwe. Po drugiej stronie ogrodzenia przy bramie stoją uzbrojeni w czarnych garniturach dwaj mężczyźni.
— Ależ z niego macho, tak się pastwić nad biedną dziewczyną! — wtrąciła matka, którą wzruszyła scena, kiedy Seher nie wpuszczono do rezydencji, usiadła więc pod bramą zziębnięta i głodna, czekała, aż Yaman zmieni zdanie i pozwoli spotkać się z jej siostrzeńcem.
— No, a ty Seba, co sądzisz o Yamanie? — zapytała Kaja, widząc, że serial go zainteresował.
— Mama ma rację. Straszny z niego macho, ale myślę, że to tylko jego pancerz, który chroni go przed jego wrogami — odparł Seba wyważonym tonem.
— Już po pierwszym odcinku to odgadłeś? — zdziwiła się Kaja, zaskoczona jego przenikliwością.
Maria spojrzała również na Sebastiana trochę zdziwiona, że jako mężczyzna potrafił wniknąć w serce bohatera, który grał twardziela i odgadł w tak krótkim czasie jego prawdziwe oblicze.
— Ma rację? — zapytała córkę.
— Mamo, nie tak szybko, emocje trzeba stopniować — zaśmiała się córka.– Obejrzyjcie sobie następny odcinek. Ja tymczasem zaparzę herbatę i przyniosę ciasteczka, aby przyjemniej wam się oglądało.
Weszła do pokoju z tacą, kiedy na ekranie pojawiła się Seher uwięziona w kotłowni na terenie rezydencji. Do jej pilnowania Yaman zostawił wielkiego psa, którego uwiązał do rury, jakby nie wystarczyło, że zamknął ją na klucz. Na odgłos szczekania i wołania o pomoc, do kotłowni dostaje się Yusuf. Po chwili w kotłowni wydobywa się dym, Seher i Yusuf zostają zaczadzeni. Yaman odkrywa skutki swojego złego postępowania, wynosi na rękach Yusufa i Seher, którzy po szybkiej interwencji lekarzy dochodzą do siebie. W szpitalu Yaman odkrył, że ręce ciotki Yusufa były poranione, domyślił się, że próbowała rękoma podkopać posadzkę tuż pod drzwiami, aby Yusuf mógł oddychać świeżym powietrzem. Zrobiła to, aby ratować własnego siostrzeńca.
— Co za drań z tego Yamana — powiedziała matka z irytacją w głosie.
— Innym razem, jego prawa ręka Nedim, próbuje nastraszyć Seher i spuszcza ją uwiązaną na linie ze statku do morza. Seher jednak się nie ugina i walczy o Yusufa. Jest młoda dziewczyną, ale ma dzielne serce — objaśniła im Kaja.
— Wiesz, zaciekawił mnie ten serial. Chyba będę oglądała go razem z tobą — powiedziała matka, zagryzając nerwowo ciasteczka.
— A widzisz, uprzedzałam, że cię wciągnie — zaśmiała się Kaja.
Film kończył się piękną i romantyczną muzyką, która była ważnym aspektem każdej akcji w serialu. Kaja słysząc ją, miała wrażenie, że znajduje się w filharmonii. Orkiestra była w komplecie, słyszało się fortepian, skrzypce, wiolonczelę i perkusję oraz wiele innych instrumentów, które w całości dawały istny nektar pożywki dla wrażliwego ducha.Rozdział 3
Najbliższe dni dla Kai były normą dnia codziennego, praca, spotykanie się z potencjalnymi klientami, czytanie książek, które kupowała w promocji w Taniej Książce na ulicy Focha i oczywiście oglądanie ulubionego serialu. Tę monotonię urozmaicały sobie smażeniem śliwek, na które był teraz sezon. Co przerobiły kilka kilogramów, matka dokupowała następne, tłumacząc, że takie piękne były, że nie mogła się im oprzeć, no i w miarę tanie, bo na pobliskim zieleniaku były po sześć złotych a ona zapłaciła za kilogram po trzy złote. Trudno było się dziwić matce, że szukała okazji, by zrobić zakupy taniej. Obecnie wszystko podrożało, artykuły spożywcze, przemysłowe, budowlane, czynsz, energia, gaz. Szukało się wszędzie oszczędności, na żywności najwięcej. Sama o tym wiedziała, kiedy szukała w sklepach oryginalnych eksponatów albo materiałów dekoracyjnych do domu klienta. Wszystko poszło w górę przynajmniej dwa razy, jeśli nie więcej.
— Mamo, Seba się nie odzywa od dwóch dni. Co z nim? Wyjechał gdzieś? — zapytała Kaja z ciekawości, kiedy usiadła do obiadu.
— Nie wspominał o żadnym wyjeździe. Sama byłam zdziwiona, że nie przyszedł wczoraj na obiad, mimo że go zaprosiłam.
— Może zajrzę do niego? — Nie czekając na zgodę matki, zapukała do drzwi sąsiada, ale nikt jej nie odpowiadał. Przez drzwi usłyszała jakby ciche westchnienie. Nacisnęła na klamkę, drzwi nie były zamknięte na zamek. W tej samej chwili poczuła mrowienie na całym ciele. Wbiegła do pokoju, przeczuwając, że stało się coś złego. Miała rację, Seba leżał na podłodze, kiedy przyklęknęła i dotknęła pulsu na szyi, z ulgą stwierdziła, że żył. Było słabo wyczuwalne tętno.
— Boże, co tu się stało? — rozejrzała się po salonie, w którym zawsze panował nieskazitelny porządek, na pozór wszystko leżało na swoim miejscu. Postanowiła pobiec po matkę.
— Dziecko, co się stało? — zapytała na widok mocno wystraszonej córki.
— Chodź szybko! Seba!
Matka nie zastanawiając się, rzuciła obieraczkę do warzyw na stół i pobiegła za nią. Seba leżał na brzuchu. Z rany na głowie, płynęła strużka krwi, która zdążyła skrzepnąć i zmienić barwę na brunatną.
— Boże! Co mu się stało? — zapytała wystraszona. — Dzwoń po karetkę! — rzuciła w stronę córki.
Kaja wyjęła z kieszeni spodni komórkę i wybrała numer 112. Po chwili odezwała się dyżurna pielęgniarka. Podała nazwisko i adres Seby. Nie potrafiła wytłumaczyć powodu zasłabnięcia sąsiada.
— Proszę pójść do łazienki i poszukać w apteczce leków. Może naprowadzą nas do postawienia właściwej diagnozy.
Kaja ze słuchawką przy uchu poszła do łazienki. Apteczka wisiała obok lustra nad umywalką, ale oprócz podstawowych medykamentów, jak: waciki, woda utleniona, plaster, Paracetamol, nie zauważyła nic więcej.
— Dobrze, za dziesięć minut, przyjedziemy.
Matka pochylona nad Sebą, oklepywała go lekko w policzki, prosząc, aby otworzył oczy.
— Seba, otwórz oczy — mówiła w miarę głośno. — Seba…
Mężczyzna po chwili otworzył oczy. Spojrzał na matkę a potem na Kaję.
— Seba, co ci jest? — zapytała matka, która dotknęła jego zimnej twarzy.
— Proszki na stole…
Kaja zauważyła, że na stole oprócz owocarki leżało pudełeczko, na którym była nazwa Arechin, pobiegła do kuchni po szklankę wody a potem wyjęła jedną ampułkę.
— Jedna wystarczy? — zapytała, wkładając mu do ust.
Zamknął powieki na potwierdzenie.
— Długo tu tak leżysz? — zapytała Kaja ze współczuciem.
— Jakiś czas… — powiedział w zwolnionym tempie i popił tabletkę wodą.
Zadzwonił domfon. Kaja otworzyła drzwi sanitariuszowi, za którym wszedł lekarz, wysoki i postawny mężczyzna. Przy nim ratownik wyglądał jak chuchro.
— Co my tu mamy? — zapytał lekarz, pochylając się nad leżącym mężczyzną.
— Malaria… — odparł Seba i usiłował wstać, ale lekarz mu zabronił.
— Gdzie pan się jej nabawił?
— W Afryce — odparł cicho.
— Sebastian służył pięć lat w Legii Cudzoziemskiej. Wrócił do domu kilka tygodni temu — uzupełniła matka jego wypowiedź, widząc, że mężczyzna był zupełnie bezsilny i miał ograniczoną koncentrację w mówieniu.
— Rozumiem. Co z głową? Rozbił ją pan podczas upadku? — Delikatnymi ruchami przekręcił mu głowę i badał ranę.
— Musiałem stracić przytomność.
— Nie musimy szyć, przygotuj tylko opatrunek. Nie ma pan zawrotów głowy? Jak ogólnie samopoczucie? Dreszcze minęły, widzę temperatura także — wypytywał lekarz, po czym usiadł przy stole i zaczął wypisywać receptę. — Proszę podać dane.
Sebastian spojrzał na lekarza nieco przytomniej, podał nazwisko i imię, adres oraz pesel. — Kończy mi się Arechin…
— Zauważyłem, dodatkowo wypisałem panu lek przeciwko zakażeniu i temperaturze. Widzę, że ma pan pomoc fachową. Proszę zmieniać opatrunek codziennie, przedtem należy ranę przemyć Rivanolem — zwrócił się do kobiet. — Może się pan podnieść?
Sebastian był silnym mężczyzną, ale malaria potrafiła złamać każdego człowieka, nawet tego najsilniejszego.
— Seba, gdzie rozłożyć ci posłanie? — zapytała Kaja.
— W pokoju obok.
Przy pomocy ratownika i lekarza Seba trafił do łóżka, na którym się położył. Dziewczyna starannie okryła go kołdrą.
— Proszę położyć się na boku i nie urażać rany, bo zacznie krwawić.
— Dziękuję — wyszeptał i zamknął oczy.
Maria z Kają patrzyły na niego z niepokojem.
— Zasnął. Sen dobrze mu zrobi. Musi odreagować stres, który przeszedł — powiedział lekarz.
— Stres?
— W jego przypadku, powrót do normalności będzie trwał jakiś czas. Kiedy się obudzi, pewnie będzie głodny. Porządnie go nakarmcie, ale czymś lekkostrawnym. Tu są recepty do zrealizowania.
— Jest ubezpieczony, mówię tak na wszelki wypadek — podpowiedziała Kaja.
— Tak, wiem. Jest w naszej bazie. Zaznaczyłem to na recepcie.
— Dziękuję.
— Gdyby coś się działo, proszę zadzwonić pod ten numer — podsunął jej karteczkę lekarz.
— Dziękujemy, panie doktorze.
Po wyjściu lekarza, Maria zajrzała do lodówki Sebastiana. Była prawie pusta.
— Czy on samym powietrzem żyje? — mruknęła pod nosem.
Po chwili dołączyła do niej Kaja.
— Co się stało? — zapytała matkę.
— Zostań z nim a ja pójdę do apteki i zrobię zakupy.
— Jeśli chcesz, ja mogę pójść.
— Ty lepiej zostań przy nim, na wszelki wypadek, gdyby się obudził.
Matka wstąpiła do domu, włożyła na siebie płaszcz, bo na dworze zaczynało być już trochę chłodniej, torbę i portmonetkę z pieniędzmi na zakupy i poszła do pobliskiej Biedronki.
***
Sebastian w malignie znalazł się w dżungli, choć mieli rozkaz odwrotu, ale przyjaciel, który trzymał się blisko niego, nagle zniknął. Wrócił po niego, był pewny, że został ranny. Nie mógł postąpić inaczej, honor mu na to nie pozwalał. Miał włączone radio. Słyszał poszczególnych kolegów z jego jednostki, dzięki którym wiedział, gdzie się kierują, ale on zawrócił i skierował się nad rzekę, tam, gdzie rozpoczęła się strzelanina o niewielki kawałek ziemi, na której stał dom, w którym ukrywali się zbiegli separatyści, którzy chcieli zagarnąć nieswoje ziemie. Wymordowali miejscową ludność, aby mogli swobodnie wydobywać dobra tej ziemi. Złoto.
Przemek leżał ciężko ranny na środku rozmokłej drogi. Był nieprzytomny i strasznie ubłocony, że nie widać było, gdzie trafiła go kula. Zarzucił go sobie na plecy i pobiegł drogą, która prowadziła do helikoptera, który czekał na obrzeżach dżungli. Zdążył. Kiedy usiadł a koledzy stwierdzili, że jego przyjaciel nie żyje, po raz pierwszy się załamał. Jego krzyk rozpaczy słychać było nad dżunglą jak wycie dzikiego zwierzęcia.
Kaja domyśliła się, że Seba ma znowu majaki. Krzyczał i wypowiadał niezrozumiałe dla niej słowa, szarpał i miętosił pościel, zaciskając pięści, jakby zamierzał z kimś walczyć.
— Seba. Seba, to tylko zły sen — mówiła cicho, odgarniając włosy, które przylgnęły mu do spoconego czoła.
Uspokoił się, teraz jego klatka piersiowa równomiernie się podnosiła i opadała wraz z jego oddechem. Sprawiał wrażenie, jakby znowu zasnął.
Kaja przysunęła sobie fotel, aby mieć go w zasięgu wzroku. Była już nieco spokojniejsza. Właśnie ten spokój i cisza utuliły ją do snu. Zwinęła się w fotelu w kłębek i zasnęła.
— Kaju, obudź się — szepnęła jej matka za uchem.
Kaja musiała mocno zasnąć, bo matka musiała potrząsnąć ją za ramię, aby ją obudzić.
— Co się stało? — zapytała wyrwana ze snu.
— Nic się nie stało. Seba się ocknął i zadzwonił po mnie. Kochanie, jest już późny wieczór.
— Gdzie on jest? — zapytała, zrywając się nagle z fotela.
— W łazience.
— Jak się czuje? Wszystko z nim w porządku? — zapytała z obawą w głosie.
— Tak, teraz już dobrze się czuje. Bierze prysznic — wyjaśniła matka. — Zaraz przyniosę mu obiad. Musisz coś cieplejszego na siebie włożyć, bo przemarzłaś. No, chodź do domu.
— Jesteś pewna, że możemy zostawić go samego?
— Seba pewnie nie jeden raz miał atak. Zna swój organizm i wie, co robić w takiej sytuacji.
— Jakby znał, to poczułby, że atak nadchodzi, a wtedy nie runąłby na podłogę i nie rozbiłby sobie głowy — tłumaczyła matce z niepokojem.
Maria spojrzała na córkę wyrozumiale.
— Wiem, że martwisz się o niego, ale musimy dać mu czas na dojście do siebie. Wracajmy do domu.
Tego dnia Kaja nie miała nastroju oglądać następnego odcinka swego ulubionego serialu. Postanowiła poczekać w domu na Sebę a potem zaniosła mu kolację naleśniki z białym serem i herbatę w termosie.