- W empik go
Ifigenia w Taurydzie - ebook
Ifigenia w Taurydzie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 209 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Scena I
IFIGENIA
Do was, pod wasze wiecznie drżące cienie,
Świętego gaju czcigodne wierzchołki,
Wychodzę co dzień z uczuciem przestrachu.
Z tym samym lękiem wchodzę do świątyni,
Jak gdybym pierwszy raz próg przekraczała.
A przecież już nie jeden minął rok,
Jak z woli bogów, której się poddaję,
Przebywam tu, ukryta w waszym cieniu.
Lecz obca jestem wciąż, jak w pierwszym dniu,
A morze mnie oddziela od najbliższych.
Na brzeg wychodzę i tu spędzam dni,
Krainy Greków duszą wypatrując.
Niestety, moim westchnieniom odpowiedź
Niosą jedynie głuche dźwięki fal!
O, biada temu, kto z dala od swoich
Samotnie żyje! Takiemu cierpienie
Zatruje żółcią każdej smak radości,
A jego myśl uciekać będzie wciąż
Do domu ojców, tam gdzie niegdyś słońce
Pierwszy raz niebo przed nim rozpostarło,
Gdzie w rówieśników gronie, wśród zabawy,
Poznawał związki najczystsze na ziemi.
Nie mnie, śmiertelnej, z bóstwem toczyć spór,
A jednak los najgorszy jest dla kobiet!
Mężczyzna rządzi w domu i na wojnie,
I na obczyźnie zawsze znajdzie radę;
On włada mieniem, jego wieńczy laur,
I śmierć chwalebna jego jest udziałem.
Kobiety szczęście wszystko ogranicza:
Srogiego męża odgadywać myśl
Jest powinnością, nawet jest pociechą,
Bo jakaż nędza, gdy okrutny los
Rzuci ją gdzieś we wrogie, obce strony!
I mnie król Toas trzyma tu w niewoli,
W zaszczytnej, prawda, w miejscu poświęconym
Bogini. Diano! O, jak zawstydzona
Wyznaję, że z tajoną służę ci
Niechęcią, moja zbawczyni, choć wiem,
Że całe życie winnam ofiarować.
Zawsze z ufnością myślałam o tobie
I dziś ci ufam, bo przyjęłaś mnie
W łagodny, święty uścisk twoich ramion,
Mnie – biedną córkę największego z królów,
Mnie – odepchniętą… O córko Jowisza,
Jeśli mój ojciec, boski Agamemnon,
Który ci córkę oddał na żądanie
I przed twój ołtarz przyniósł ją w ofierze –
Jeśli powrócił, przez ciebie wiedziony
Spod Troi do ojczyzny, w chwale – jeśli
Pod twą opieką czas przetrwało wojny
Rodzeństwo moje, by powitać ojca:
Mała Elektra i Orestes, brat,
I moja matka, jego skarb największy –
Jeśli ich wszystkich ocaliłaś, Pani,
Jeśli mnie samą od śmierci zbawiłaś –
Uratuj teraz mnie od tego życia,
Które się stało dla mnie drugą śmiercią.
Scena II
Ifigenia, Arkas
ARKAS
Król mnie przysyła, by kapłance Diany
Przekazać swoje życzenia i hołd.
Dzień nastał, kiedy za nowe zwycięstwa
Tauryda złoży dary swej bogini.
Spieszyłem, by przed królem i przed wojskiem
Zdążyć i donieść, że już są, że idą.
IFIGENIA
My już czekamy. Przyjmiemy ich godnie.
Bogini nasza najłaskawszym wzrokiem
Spojrzy na miłe jej Toasa dary.
ARKAS
O, gdyby także i wzrok jej kapłanki,
Kapłanki miłej i czcigodnej wzrok
– Gdyby nam zechciał żywiej i radośniej
Zajaśnieć – na świąteczną, dobrą wróżbę!
Lecz twoje serce, pani, ciągle jeszcze
Powleka jakaś tajemnicza troska,
Na próżno wszyscy czekamy od lat
Na szczersze słowo. Bo przecież od czasu
Jak cię pamiętam tutaj – twe spojrzenie
Dreszcz budzi we mnie i czuję, że twoja
Dusza żelaznym wędzidłem spętana.
IFIGENIA
Tak jak wygnance, sierocie – wypada.
ARKAS
Więc tu wygnanie dla ciebie, sieroctwo?
IFIGENIA
Czy może być ojczyzną obcy kraj?
ARKAS
Dla ciebie obcą stała się ojczyzna.
IFIGENIA
I właśnie to rozjątrza w sercu ból.
W latach dziecięctwa, gdy ledwie poznałam
Serdeczne więzy, które łączą z ojcem,
Z matką, z rodzeństwem – gdy w milej gromadce
Zielone pędy ze starego szczepu
Już zaczynały ku niebu się piąć,
Wówczas, niestety, cudza klątwa spadła
Na moją głowę i od mych najbliższych
Mnie oddzieliła, rwąc węzły rodzinne
Jakby żelazną pięścią. Przeminęły
Słodkie radości pierwszych moich lat.
Choć ocalałam, dziś już tylko cień
Pozostał ze mnie i już radość życia
Powietrza nie ma, aby znów zakwitnąć.
ARKAS
Ty pragniesz się nazywać nieszczęśliwą,
Ja raczej ci niewdzięcznej miano dam.
IFIGENIA
Mą wdzięczność – macie.
ARKAS
Nie tę wdzięczność czystą,
Dla której człowiek spełnia dobry czyn;
Nie twarz pogodną, która pokazuje
Dla gospodarzy cześć i radość życia.
Kiedy cię losu wyrok tajemniczy
Przed laty przywiódł tu, do tej świątyni,
Sam nasz król Toas wyszedł ci naprzeciw,
By z czcią serdeczną przyjąć Diany dar.
Przyjaźń dla ciebie zakwitła na naszych
Brzegach, dla obcych zwykle pełnych grozy,
Przed tobą bowiem nie znalazł się nikt,
Kto by tu przybył jak obcy i nie padł,
Według zwyczaju, na stopniach ołtarza,
Jako ofiara krwawa dla bogini.
IFIGENIA
Oddychać – to nie znaczy jeszcze żyć.
Cóż to za życie, które, niby cień
Krążący wokół swej mogiły, pędzę
W tym świętym miejscu, okryta żałobą?
I czy radosna jest świadomość życia,
Gdy każdy dzień w marzeniach próżnych mija
I zbliża nas do owych szarych dni,
Które posępna gromada umarłych
Świętuje nad brzegami Lety? Życie
Bezużyteczne to przedwczesny zgon:
Tak – kobiet los jest przede wszystkim moim.
ARKAS
Szlachetną dumę, że wciąż sięgasz wyżej,
Wybaczam ci, choć bardzo cię żałuję:
Ona ci kradnie wszelką radość życia.
Czy myślisz, że nic u nas nie zdziałałaś?
A kto rozjaśnił chmurne myśli króla?
I kto potrafił swoją łagodnością
Odkładać z roku na rok egzekucję
Srogich, prastarych zwyczajów, co każą,
By przed ołtarzem Diany szli pod miecz
Przybysze obcy; kto od śmierci zbawiał
Więźniów i często odsyłał do domu?
Czy może Diana, zamiast się rozgniewać,
Że już tradycja krwawych ofiar gaśnie,
Nie wysłuchała twoich wdzięcznych próśb?
Czy już zwycięstwa lot upajający
Nie towarzyszy naszym wojskom? Raczej:
Czy nie wyprzedza często naszych wojsk?
I czy nie zelżał los każdego z nas,
Od kiedy król, co dzielnie i rozumnie
Przewodził nam przez tyle, tyle lat,
Przy tobie też łagodność zaczął cenić,
Przez co nam dziś – łatwiej go ślepo słuchać?
Nie widzisz więc pożytku w tym, że ludziom
Jak balsam jesteś? Że ten cały lud,
Któremu bóstwo dobre cię zesłało,
Odnalazł w tobie nowe szczęścia źródło,
Że obcym niesiesz zbawienie od śmierci
Na tym ponurym, niegościnnym brzegu?
IFIGENIA
Drobiazgi łatwo uchodzą spojrzeniu,
Gdy widzisz to, co jeszcze nie spełnione.
ARKAS
Przechwalasz się, że gardzisz tym, co robisz?
IFIGENIA
Gardzi się tymi, co swe czyny chwalą.
ARKAS
I zbytek dumy, gdy się lekceważy
Szczere wartości, i próżność, co uczy
Zbyt je przeceniać – na pewno są złe.
Uwierz, ja szczerze jestem ci oddany:
Gdy król dziś będzie mówić z tobą, chciej
Ułatwić mu, co ma do powiedzenia.
IFIGENIA
Każde twe słowo budzi lęk. Ja nieraz
Z trudem uniknąć mogłam jego wyznań.
ARKAS
Pomyśl, co czynisz i w czym znajdziesz zysk.
Od czasu, gdy królowi zginął syn,
Już on nielicznym ufa ze swych dworzan,