Ikabog - ebook
Ikabog - ebook
Ikabog - oryginalna książka autorstwa J.K. Rowling to prezent od Autorki dla dzieci dotkniętych skutkami lockdownu w czasie pandemii koronawirusa na całym świecie. Autorka napisała tę baśń przed dekadą: Pomysł na Ikaboga powstał dawno temu, gdy czytałam tę historię moim dzieciom wieczorami do poduszki – rozdział po rozdziale, na bieżąco, w tym samym czasie, gdy ją pisałam.
Poznajcie zatem tę niezwykłą baśń, w której nadzieja i przyjaźń potrafią uratować świat.
Nadchodzi Ikabog! Przez tego legendarnego potwora królestwo znajdzie się w niebezpieczeństwie, a dwoje dzieci będzie musiało wykazać się nie lada odwagą. Poznaj historię o mocy nadziei i przyjaźni opowiedzianą przez jedną z najlepszych pisarek na świecie.
Coniemiara była niegdyś najszczęśliwszym królestwem. Nie brakowało tam bowiem złota, król miał najpiękniejsze wąsy na świecie, a specjały serwowane przez rzeźników, cukierników i serowarów to było niebo w gębie!
Wszystko w tym pięknym kraju było idealne – wszystko poza mglistymi Błotami na północy. Legenda głosiła, że mieszka tam potworny ikabog. Każdy rozsądny człowiek wiedział jednak, że ikabog nie istnieje, a wymyślono go tylko po to, by straszyć nim niegrzeczne dzieci. Z legendami tak jednak bywa, że czasami zaczynają żyć własnym życiem.
Czy legenda może pozbawić tronu uwielbianego króla? Albo doprowadzić do upadku szczęśliwy kraj? Czy legenda może nieoczekiwanie rzucić dwoje dzieci w sam środek przygody?
Dowiesz się tego ze stronic tej książki, jeśli tylko nie zabraknie ci odwagi…
Ikabog J.K. Rowling to pięknie wydana baśń i idealny prezent nie tylko dla dzieci. Dodatkową atrakcją są kolorowe ilustracje autorstwa młodych zwycięzców konkursu.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8008-959-4 |
Rozmiar pliku: | 7,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ikaboga pisałam z przerwami, a pracę nad nim rozpoczęłam między kolejnymi książkami o Harrym Potterze. Nigdy nie wprowadziłam istotnych modyfikacji. Opowieść zawsze zaczynała się od śmierci biednej pani Lelek i niezmiennie kończyła się... Nie powiem jak, bo być może czytacie ją pierwszy raz!
Kiedy dwójka moich najmłodszych dzieci była jeszcze bardzo mała, czytałam im tę bajkę na głos, ale nigdy jej nie ukończyłam, ku nieopisanej frustracji Mackenzie, która szczególnie ją sobie upodobała. Po zakończeniu pracy nad serią o Harrym Potterze zrobiłam sobie pięcioletnią przerwę, a gdy zdecydowałam, że nie opublikuję następnej książki dla dzieci, niedokończony Ikabog trafił na strych. Spędził na nim ponad dziesięć lat i pewnie nadal by tam tkwił, gdyby nie pandemia COVID-19, przez którą miliony dzieci utknęły w domach, nie mogąc chodzić do szkoły ani spotykać się z przyjaciółmi. Właśnie wtedy podjęłam decyzję o nieodpłatnym udostępnieniu Ikaboga w Internecie i zwróceniu się do dzieci z prośbą o zilustrowanie książki.
Znieśliśmy ze strychu bardzo zakurzone pudło z kartkami zapisanymi zarówno maszynowo, jak i odręcznie, po czym zabrałam się do pracy. Kiedy całość była już prawie na ukończeniu, moje dzieci, obecnie nastolatki, pierwsi odbiorcy Ikaboga, co wieczór siadały i wysłuchiwały jednego rozdziału. Raz na jakiś czas pytały mnie, dlaczego wyrzuciłam coś, co kiedyś lubiły, a ja, rzecz jasna, przywracałam wszystko, czego im brakowało. Nie przestaje mnie zdumiewać, jak dużo zapamiętały z pierwszego czytania.
Pragnę podziękować za ogromne wsparcie najbliższym, a także wszystkim, którzy pomogli mi tak szybko opublikować Ikaboga w sieci. Na szczególną i ogromną wdzięczność zasłużyli: moi redaktorzy Arthur Levine i Ruth Alltimes, James McKnight z Blair Partnership, Rebecca Salt, Nicky Stonehill i Mark Hutchinson z mojego zespołu zarządzającego, a także mój agent literacki Neil Blair. To przedsięwzięcie doszło do skutku dzięki ich gigantycznemu wysiłkowi. Chciałabym też podziękować wszystkim dzieciom (a czasami także dorosłym osobom!), które nadesłały konkursowe ilustracje. Przeglądanie prac to dla mnie wielka radość i nie ja jedna szczerze podziwiam talent ich autorów. Chcę wierzyć, że Ikabog da przyszłym malarzom i ilustratorom szansę na pierwszą publiczną prezentację.
Powrót do Coniemiary i dokończenie opowieści sprzed lat było jednym z najbardziej satysfakcjonujących doświadczeń w moim życiu zawodowym. Rzecz jasna, mam nadzieję, że czytając Ikaboga, bawiliście się równie dobrze jak ja, kiedy go pisałam!
J.K. Rowling
lipiec 2020
Dawno, dawno temu było sobie maleńkie państewko o nazwie Coniemiara. Od wieków władała nim dynastia płowowłosych królów. W czasach, o których piszę, na tronie zasiadał król Alfred Arcydzielny. Sam sobie nadał ten przydomek rankiem w dniu koronacji, bo Arcydzielny nieźle brzmiało w zestawieniu z imieniem Alfred, a poza tym kiedyś zdołał zatłuc osę, i to bez niczyjej pomocy, jeśli nie liczyć pięciu lokajów i pazia.
Król Alfred Arcydzielny przejął władzę na fali wielkiej popularności. Miał cudne żółte loki, eleganckie sumiaste wąsy i wspaniale się prezentował w obcisłych bryczesach, aksamitnych kaftanach i koszulach z żabotem noszonych wówczas przez zamożnych panów. Alfred uchodził za wspaniałomyślnego władcę, chętnie się uśmiechał i machał ręką każdemu, kto na niego spojrzał, a do tego niesłychanie korzystnie wyglądał na portretach, które rozwożono po całym królestwie i wieszano w ratuszach. Mieszkańcy Coniemiary żyli szczęśliwie pod jego rządami i wielu uważało, że okaże się jeszcze lepszym królem od swojego ojca, Ryszarda Rycerskiego, który cechował się (o czym za jego życia niechętnie wspominano) nader krzywym uzębieniem.
Król Alfred poczuł w duchu ulgę, kiedy się przekonał, jak łatwe jest władanie Coniemiarą. Prawdę powiedziawszy, kraj właściwie rządził się sam. Niemal wszyscy mieli jedzenia w bród, kupcy zarabiali góry złota, a doradcy Freda rozwiązywali nawet najbłahsze problemy. Królowi pozostawało jedynie obdarzać poddanych promiennym uśmiechem, gdy jeździł powozem lub pięć razy w tygodniu wyruszał konno na polowania w towarzystwie dwóch najlepszych przyjaciół, lorda Fujpluja i lorda Oklapa.
Fujpluj i Oklap mieli na wsi wielkie posiadłości, ale doszli do wniosku, że znacznie taniej i przyjemniej mieszka się w pałacu z królem, bo można go objadać, polować na jego jelenie, a do tego pilnować, żeby za bardzo nie polubił którejś z pięknych dam dworu. Nie chcieli bowiem, żeby Fred się ożenił, gdyż królowa mogłaby popsuć im zabawę. Przez pewien czas król wydawał się zainteresowany lady Eslandą, w przeciwieństwie do niego ciemnowłosą, lecz równie piękną, jak on był przystojny. Fujpluj przekonał jednak Freda, że dama jest zbyt poważna i za dużo czyta, a taka królowa nie przypadłaby poddanym do gustu. Król nie wiedział, że lord Fujpluj od dawna żywi urazę do lady Eslandy, gdyż dała mu kosza, kiedy poprosił ją o rękę.
Lord Fujpluj był bardzo chudy, przebiegły i sprytny. Jego przyjaciel Oklap miał rumianą twarz i tyle sadła, że aż sześciu chłopa musiało go sadzać na potężnego kasztanowego konia. Choć nie dorównywał bystrością Fujplujowi, i tak swoją inteligencją znacznie przewyższał króla.
Obaj lordowie, pochlebcy jakich mało, często udawali zdumienie, że Fred tak dobrze sobie radzi ze wszystkim, od jazdy konnej po grę w pchełki. Fujpluj dysponował szczególnym darem przekonywania króla do swoich racji, a Oklap z niezwykłym talentem wmawiał Fredowi, że nikt na świecie nie jest równie lojalny wobec niego jak oni, jego dwaj najlepsi przyjaciele.
Alfred uważał Fujpluja i Oklapa za byczych gości. Namawiali go do urządzania wystawnych przyjęć, wymyślnych pikników i sutych bankietów, jako że Coniemiara słynęła w świecie z jedzenia. Każde z miast w tym kraju było znane z takiej czy innej potrawy, która nie miała sobie równych.
Stolica Coniemiary, Eklerona, leżała na południu kraju, w otoczeniu hektarów sadów, pól pełnych rozmigotanej złotem pszenicy i szmaragdowozielonych łąk, na których pasły się śnieżnobiałe mleczne krowy. Śmietana, mąka i owoce trafiały z prowincji do wybornych eklerońskich cukierników, oni zaś piekli z nich ciasta.
Przypomnijcie sobie, proszę, najpyszniejsze ciasto albo ciastko, jakie w życiu jedliście, a powiem wam, że cukiernicy w Ekleronie spaliliby się ze wstydu, gdyby mieli podać coś takiego w swoim mieście. Jeśli smak któregoś z eklerońskich ciast nie wyciśnie łez zachwytu u dorosłego mężczyzny, uznaje się je za niewypał i skazuje na wieczne zapomnienie. W witrynach cukierni w Ekleronie piętrzyły się stosy smakołyków, takich jak marcepanienki, puszek wróżek czy też najsłynniejsze z nich wszystkich skrawki nieba, tak wyborne, zniewalająco cudowne, że serwowano je wyłącznie na szczególne okazje, a wtedy ludzie płakali ze szczęścia. Król Porfirio z sąsiedniej Plurytanii wystosował do króla Alfreda list, w którym proponował mu rękę dowolnie wybranej córki w zamian za dożywotnie dostawy skrawków nieba. Fujpluj doradził jednak Fredowi, by w odpowiedzi wyśmiał ambasadora Plurytanii.
– Córki króla musiałyby być duuużo ładniejsze, żeby dostał za nie skrawki nieba, najjaśniejszy panie! – oświadczył Fujpluj.
Na północ od Eklerony również rozpościerały się zielone łąki. Nad skrzącymi się rzekami hodowano kruczoczarne krowy oraz szczęśliwe różowe świnie – krowy dla Serwaty, świnie zaś dla Baleronburga, połączonych łukowatym kamiennym mostem miast leżących po sąsiedzku na dwóch brzegach Plumy, głównej rzeki Coniemiary. Po wodzie sunęły różnokolorowe barki, które przewoziły towary z jednego krańca królestwa na drugi.
Serwata słynęła z serów: wielkich białych kręgów, zwartych pomarańczowych gomółek, dużych kruchych baryłek z niebieskimi żyłkami i gładszych niż aksamit malutkich kremowych twarożków.
Baleronburg wielbiono za wędzone i pieczone w miodzie szynki, a także za bekon, pikantne kiełbasy, delikatne befsztyki i pasztety z sarniny.
Smakowity dym unoszący się nad kominami pieców z czerwonej cegły w Baleronburgu mieszał się z wonnym, cierpkim zapachem dochodzącym z obejść serwatańskich sprzedawców sera. W promieniu sześćdziesięciu kilometrów każdemu, kto wdychał te smakowite aromaty, ciekła do ust ślinka.
Kilka godzin drogi na północ od Serwaty i Baleronburga rozpościerały się rozległe winnice, które obfitowały w wielkie niczym jaja, a do tego słodkie i soczyste winogrona. Na koniec dnia podróży docierało się do granitowego miasta Karafa, słynącego z produkcji win. Powiadano, że wystarczy pospacerować po ulicach Karafy, żeby się upić samym powietrzem. Trunki z najlepszych roczników przechodziły z rąk do rąk za grube tysiące złotych monet, a karafiańscy handlarze wina należeli do najbogatszych ludzi w królestwie.
Nieco na północ od Karafy działo się jednak coś dziwnego. Było tak, jakby magicznie żyzne ziemie Coniemiary wyjaławiały się po wydaniu z siebie najlepszej trawy, najlepszych owoców i najlepszej pszenicy na świecie. Północny kraniec królestwa zajmowały Błota, gdzie rosły jedynie pozbawione smaku gumowate grzyby i cienka, sucha trawa, która nadawała się tylko dla nielicznych wyliniałych owiec.
Każde z miast w tym kraju było znane z takiej czy innej potrawy, która nie miała sobie równych.
JEREMI KARCZMARSKI, 12 LAT
Wypasający je Błotniacy nie byli zażywnymi, schludnymi elegantami jak karafianie, baleronburżanie, serwatczycy czy eklerończycy, lecz mizernymi obdartusami. Ich niedożywione owce nigdy nie osiągały wysokich cen, ani w Coniemiarze, ani za granicą, więc jedynie nieliczni Błotniacy mieli okazję skosztować przepysznych coniemiarskich win, serów, wołowiny lub ciast. Na Błotach najczęściej jedzono tłusty rosół na baraninie, ugotowany z mięsa zbyt starych na sprzedaż owiec.
Reszta mieszkańców Coniemiary uważała Błotniaków za gburowatych dziwaków, brudnych i zrzędliwych. Przedrzeźniali ich chrapliwe głosy, udając ochrypłe beczenie starych baranów, a po całym królestwie krążyły dowcipy o braku manier i prostactwie Błotniaków. Dla ogółu Coniemiarczyków tylko jedno na Błotach było godne uwagi – legenda o ikabogu.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Photo by Debra Hurford Brown
J.K. Rowling jest autorką siedmiotomowej, bestsellerowej serii o Harrym Potterze wydanej w latach 1997-2007.
Łączny nakład przygód Harry’ego, Rona i Hermiony w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie przekroczył pół miliarda egzemplarzy. Tłumaczenia serii ukazały się w ponad 80 językach, a wytwórnia Warner Bros. nakręciła na jej podstawie osiem bijących rekordy oglądalności filmów. Z myślą o działalności dobroczynnej autorka napisała trzy książki towarzyszące serii: Quidditch przez wieki, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, a także Baśnie barda Beedle’a. Fantastyczne zwierzęta stały się później inspiracją do serii filmów, a J.K. Rowling zadebiutowała jako scenarzystka.
J.K. Rowling kontynuowała historię dorosłego Harry’ego w sztuce teatralnej Harry Potter i przeklęte dziecko. Część pierwsza i druga, którą napisała wraz ze scenarzystą Jackiem Thorne’em i reżyserem Johnem Tiffanym i która święciła sukcesy na deskach teatrów w Europie, Ameryce Północnej i Australii.
Za swoją twórczość pisarka otrzymała szereg nagród i zaszczytów. Wspiera wiele inicjatyw poprzez swój fundusz Volant i jest założycielką fundacji Lumos, która walczy o świat, w którym nie ma sierocińców i domów dziecka, a dzieci mają rodziny, których potrzebują.
Odkąd J.K. Rowling sięga pamięcią, pragnęła zostać pisarką i jest najszczęśliwsza, kiedy może dać upust wyobraźni. Mieszka z rodziną w Szkocji.
Ikabog to od czasu serii o Harrym Potterze jej pierwsza książka dla dzieci. Najpierw została opublikowana online, żeby umilić czas rodzinom zamkniętym w domach w 2020 roku. Teraz ukazuje się drukiem, wzbogacona kolorowymi ilustracjami autorstwa młodych zwycięzców Konkursu na Ilustracje Ikabog.