- W empik go
Illustrowany skarbczyk polski: opowiadania z dziejów ojczystych wierszem i prozą ozdobione portretami królów polskich podług rysunków Jana Matejki z dodatkiem Geografii i Chronologii do r. 1795 - ebook
Illustrowany skarbczyk polski: opowiadania z dziejów ojczystych wierszem i prozą ozdobione portretami królów polskich podług rysunków Jana Matejki z dodatkiem Geografii i Chronologii do r. 1795 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 457 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Geografii i Chronologii do r. 1795
Wydanie nowe z upoważnienia Rodziny
Tekst prozą poprawiony przez J. Okszę przejrzał i uzupełnił
Stanisław Krzemiński
Warszawa 1909
Nakład i własność Jana Fiszera
New-York – The Polish Book Importing Co
"Skarbczyk" ukazał się poraź pierwszy w r. 1861 w Warszawie, nakładem Aleks. Nowoleckiego. Uzupełniły go melodye kompozycyi Moniuszki, w liczbie sześciu, współcześnie z zamiłowaniem śpiewane w domach polskich. Książka doczekała się ponownego nakładu w r. 1863 i przedruku, w lat wiele, w Poznaniu 1895, z tekstem prozą pióra Rawity. Wydanie obecne jest pierwszem pośmiertnem, dokonanem z upoważnienia Rodziny, według pierwotnego tekstu, z pomocą rękopisów zmarłej w r. 1896 służebniczki Narodu.
"Skarbczyk" nie jest książką robioną gwałtem dla dzieci, którym wyłącznie miał służyć w pierwszem swem wydaniu. Na parę lat już przed r. 1861, gdy zwolniała cenzura, zasłużona przewodniczka Kobiety Polskiej kształtowała myśli swe i czucia o przeszłości na wzór "Śpiewów" Niemcewicza. Szczera przyjaciółka Ludu i Dziecka Polskiego chciała im dać śpiewnik, zdolny zapalić do przeszłości, a przytem samą formą wierszowaną wbić lepiej w pamięć kontury wypadków i ludzi. Od Niemcewicza różni się Unicka większą częstokroć mocą – jak np. w Bolesławie Chrobrym, Stefanie Batorym, Czarnieckim – większą odwagą w ujawnianiu tego, co ubiegłe życie narodowe w państwie miało w sobie złego, poważniejszym doborem faktów na tworzywo pieśni, rzetelnością, nieraz surowością sądu – zachodzącego, zapewne, dalej niż sięgnąć może myśl dziecka, ale stojącego na poziomie pojęć człowieka dorosłego, który przy miernem nawet wykształceniu myśleć jednak już umie własną głową. Ten swoisty krytycyzm Unickiej był sam kwiatem zapału: nie ostudzał, nie mroził, bo go owiewała gorąca miłość Ojczyzny, religijna wiara w jej przyszłość. W miarę oddalania się od początków wiersze stawały się coraz poważniejszemi, gdy i sama rzeczywistość coraz głębiej szarpała serce. "Złotowłosy synek maleńki" miał prawo żądać piosenek; rzeczywisty czytelnik książki wyczuwał już z Chrobrego tentno bohaterskie, w Czarnieckim czcił wojownika – patryotę, w Sobieskiego i w Augustów wpatrywał się z jękiem i trwogą. Oschły ton wiersza o Stan. Auguście tłómaczy się naciskiem cenzury. Ostatecznie poezya "Skarbczyka" nosi na sobie ogólne znamiona tej siły literackiej, która ją wydała: jest głównie uczuciową poezyą myśli.
Marya Unicka jest autorką tylko wierszy "Skarbczyka"; opowieści o królach, bohaterach narodowych i panowaniach opracował do pierwszego wydania Józef Majewski, brat Karola, niegdyś współredaktor "Czytelni Niedzielnej", z powołania prawnik, przy schyłku sądownictwa polskiego w Królestwie sędzia apelacyjny, a przy schyłku lat swych od dłuższego czasu członek Redakcyi "Bibl. Warszawskiej". Już w tem pierwszem wydaniu prozę uzupełniały króciuchne zarysy geografii i chronologii.
W wydaniu obecnem, któreby za czwarte z rzędu uważać można, wszystko, co było wykładem, a nie pieśnią, p. Kisielewska (Oksza), autorka podręcznika do nauki historyi ojczystej, przerobiła, zaczynając tę pracę swą od wprowadzenia kategoryi Dziejów bajecznych, która ostrzega czytelnika, że pod kształtami wypadków i ludzi może i nawet musi być prawda, ale że samych tych kształtów za prawdę przyjmować nie wolno.
P. Kisielewska, korzystając z postępu wiedzy historycznej od czasu wydania "Skarbczyka", sprostowała niejeden błędny przekaz o epoce piastowskiej, uporządkowała, a w miejscach ważniejszych rozszerzyła wykład. Zasługą jej jest wprowadzenie do pracy Majewskiego głównych momentów rozwoju wewnętrznego. Staranną jej pracę widać i pod Jagiellonami i za elekcyi. Chronologię ułożyła p. Kisielewska nanowo; zwyczajowy podział na trzy okresy wyróżniczkowała na dwanaście podokresów, które jednak w układ panowań wejść nie mogły, gdyż byłyby tam nie na miejscu.
Po pracy p. Kisielewskiej przejrzałem tekst całkowity "Skarbczyka", aby go przyprowadzić do równowagi z koniecznemi normami przedmiotowemi. Skutkiem tego przejrzenia było przywrócenie i uzupełnienie dat czasu przy wypadkach – jeśli nie dla czytelnika, to dla nauczyciela, w tym zakresie nauki najczęściej uczącego się wespół z uczniem – były charakterystyki Zygm. Augusta, obu Sasów, Stan. Augusta, rzut oka na urządzenia Rzplitej czysto elekcyjnej, ukazanie powrotnej fali katolicyzmu z punktu widzenia swobody sumień, wreszcie nowe zarysy panowań Jana Kazimierza i Poniatowskiego.
"Skarbczyk" nie jest dla małych, jeszcze nierozwiniętych dzieci; dawać go wypada do rąk młodzi już podrosłej. Niewiele pieśni zrozumie i odczuje "Złotowłosy", ale po niedostępne dla niego z ochotą sięgnie dojrzalszy, a tekst prozą da najogólniejsze wyobrażenie i dorosłemu, łaknącemu pierwszej wiedzy. Zmieniła się metoda, zmieniły upodobania, samo nawet powietrze dziejowe, ale nie zmieniło się serce polskie: w starym czy młodym pragnie po dawnemu wiedzieć co swoje, kochać co wielkie, piękne i czyste: dla niego też jest ta książka.
Nauczyciel zbłądzi, jeżeli geografię Ziem Polskich utai przed uczniem, jeśli opowiadać mu ją będzie jak bajeczkę, lub wykładać zechce bez mapy. Niedość cenionym u nas czynnikiem wykształcenia narodowego jest jeszcze ciągle geografia historyczna.
Pragnąc, aby "Skarbczyk", jako dziek) Unickiej, wszedł w dom chłopski, mieszczański czy szlachecki, dostał się i pod dach pałacu, niezapowietrzonego jeszcze wynarodowieniem, i pod strzechę chaty, a może – może i za próg szkoły, kończę życzeniem, wypowiedzianem przez p. Kisielewską: "Oby pokolenia młode nauczyły się wspominać zmarłą autorkę "Skarbczyka" z taką wdzięcznością, z jaką czynią to posiwiali już dziadkowie".
Stanisław Krzemiński.
Solec sandomierski, d. 3 lipca 1908 r.
Do*
Mój złotowłosy synku maleńki,
Wiem ja, że bardzo lubisz piosenki,
Które ci nucę niekiedy:
O wiernych pieskach, o białych kotkach,
Jasnych aniołkach, małych sierotkach,
Które Bóg strzeże wśród biedy.
Ale są jeszcze piosenki inne,
Przy których dźwięku serce niewinne
Zadrży nieznanem wzruszeniem:
O starych czasach, o ludziach dawnych,
Królach, hetmanach, rycerzach sławnych,
Co śpią pod mogił kamieniem.
To dziady twoje, to ojce twoje!
W grób z sobą wzięli skrzydlate zbroje,
Wzięli święcone bułaty;
Lecz zostawili sławy puściznę,
A ten, kto taką ma ojcowiznę,
I tak dość jeszcze bogaty.
Lecz skarby swoje znać trzeba, dziecię,
By potem za nie kupić na świecie
Wszystko, co wielkie a święte;
Trzeba je, mówię, znać i szacować,
W synowskiem sercu z miłością chować,
By w proch nie padły strząśnięte.
Słuchaj więc, synku, co śpiewać będę,
Gdy cię do serca tuląc, usiędę
Pod Matki Boskiej obrazem;
Bo ta królowa tych, co śpią w grobie,
Pobłogosławi i mnie i tobie,
Kiedy westchniemy doń razem!…Podanie o Krakusie.
Nad Wisłą, w bliskości gór karpackich, mieszkał lud Chrobatów, a nad nim panował mądry książę Krakus. Lud ten trapiła straszna klęska: potworny smok usadowił się w jamie u stóp góry Wawelu, pożerał bydło i ludzi: trzeba mu było na zaspokojenie dawać ofiary. Książe Krak zgładził tego smoka zapomocą siarki podłożonej smokowi w baraniej skórze; na Wawelu zbudować kazał sobie zamek i założył miasto Kraków. Wdzięczny lud zbawcy swemu i dobremu księciu usypał po jego śmierci pod Krakowem wielką mogiłę, a na pamiątkę, że ziemię na ten kopiec znoszono rękami, odbywa się dotąd na kopcu Krakusa uroczystość zwana Rękawką".Podanie o Wandzie.
Po śmierci Krakusa panować miało dwóch jego synów, ale ci w bratobójczej zginęli walce, została tylko córka Krakusa Wanda. Piękna królowa rządziła mądrze i dobrze. Posłyszawszy o niej niemiecki książę Rytygier, postanowił zostać jej mężem, ale Wanda nie chciała Niemca, a widząc, że się wojownikom długo obronić nie zdoła – rzuciła się do Wisły i utonęła. Jej także lud usypał podobny jak ojcu kopiec, zwany mogiłą Wandy.Podanie o Popielu.
W Kruszwicy nad jeziorem Gopłem panował książęcy ród Popielów. Popiel II, dostawszy księstwo od ojca, nie chciał dzielić się panowaniem ze swymi stryjami, których było 12-tu. Za radą żony swej, niemki, zaprosił tedy stryjów na ucztę i potruł ich zdradziecko, a trupy kazał wrzucić do jeziora Gopła. Z ciał zabitych wylęgło się mnóstwo myszy, które Popielą wraz z całą jego rodziną wszędzie ścigały, aż schronił się na wieżę wśród jeziora, ale i tam dosięgły go i zagryzły.Piast.
Piast był rolnikiem, który poczciwie
Cichy wiódł żywot na ojców niwie;
Ale że w serca prostego wierze
Kraj swój i bliźnich miłował szczerze,
Bóg go więc łaską namaścił cudu
Na ojca Królów polskiego ludu.
I gdy raz z miodu wonnego zbiorem
Wracał do chaty cichym wieczorem,
Dwóch mu pielgrzymów drogę zachodzi;
A gdy kmieć polski, jako się godzi,
Plonem swej pracy częstuje gości,
Oni się mieniąc w blaskach światłości,
Bożej mu łaski zwiastują wolę:
Że z koronami złota na czole
Synowie jego staną przed światem,
Odziani chwały swej majestatem. Po śmierci Popielą zebrali się najstarsi ojcowie rodzin na naradę, aby obrać nowego księcia, ale nie mogli się zgodzić i tak długo radzili, że zabrakło im już żywności. W bliskości Kruszwicy mieszkał poczciwy, szanowany kmieć nazwiskiem Piast, który właśnie odprawiał uroczystość postrzyżyn swego syna i gościnnie przyjmował sąsiadów. Do domu Piasta zaszło dwóch pielgrzymów z dalekich stron; przyjął ich serdecznie, nakarmił i ugościł, a oni przez wdzięczność pobłogosławili mu syna sposobem nieznanym w tej stronie, to jest ochrzcili go, gdyż byli to apostołowie chrześcijańscy. Po ich odejściu Piast i żona jego Rzepicha niezmiernie się zdziwili, że im miodu i mięsa w czwórnasób przybyło, choć już wielu uczęstowali gości. Słysząc, że na wiecu za jeziorem ludzie głód cierpią, nabrał poczciwy Piast żywności i łodzią zawiózł na miejsce zebrania, a zgromadzenie ludowe, uważając to za dobrą wróżbę, obwołało go księciem. Odtąd przez kilka wieków ród Piasta panował w polskiej krainie.Ziemomysł.
Smutny Ziemomysł na stolicy
W posępnych dumach żywot toczy,
Bo syn, bo dziedzic tej ziemicy
Ślepotą tknięte dostał oczy. Jakżeż on sądzić ludy swoje
Pod świętych dębów cieniem siędzie?
Jakżeż z Niemcami toczyć boje
I ziemi ojców bronić będzie?
Lecz Mieszko siedem kończy latek,
Kapłan mu włosy strzyże złote:
Wtem jak blask słońca mgły ostatek
Nagły cud spędza precz ślepotę,
A z tłumu bije głos proroczy:
"Wielki to będzie mąż, zaiste!
Ciemne otworzą mu się oczy
Na prawdy światło wiekuiste".
Ziemomysł według podania martwił się tylko, że odebranej po ojcu spuścizny, powiększonej jeszcze własnemi podbojami i zdobyczami, nie będzie mógł w godne ręce oddać, bo jedyny syn jego Mieszek jakoby urodził się niewidomym. Ale w siódmym roku życia, kiedy, zwyczajem pogańskim, odbyły się jego postrzyżyny, to jest obrzęd pierwszego obcięcia włosów, Mieszko wzrok odzyskał. Był to znak, że kiedyś przejrzy on i duchowo, co też spełniło się, bo ów Mieszko, czyli, jak go później nazwano, Mieczysław, przyjął z całym narodem wiarę chrześcijańską i od niego zaczynają się dzieje prawdziwe.Mieczysław I.
(963-992).
Mieczysław w ciągłym z Niemcami boju
Znużył już serce i dłonie
I nieraz w ciężkich walk niepokoju
Strudzone pochylił skronie.
Wtedy Dąbrówka, pobożna żona,
Do stóp Chrystusa go wzywa:
"Ztąd, rzecze, wszelka moc, ztąd obrona,
Dla uciśnionych przybywa".
Więc kląkł Mieczysław, w niebo wzniósł ręce,
Obmył się świętym chrztu zdrojem,
A łaska Boża serce książęce
Męzkim przejęła pokojem.
Już odtąd Niemiec nie może ludu
Mordować, tępić bezkarnie;
Dokłada Mieszko pracy i trudu
Aż wiara naród ogarnie,
Bez krwi rozlewu czescy kapłanie
Miłości głoszą nowinę,
A pamięć Mieszka wiecznie zostanie,
Co polską ochrzcił krainę.
Mieszko I., syn Ziemomysła, był książęciem mądrym i roztropnym. Pokonany przez Niemców, którzy chcieli wszystkich Słowian wygubić, poznał, że państwo swoje zdoła od zatraty uchronić przez przyjęcie wiary chrześcijańskiej. Wziął sobie też za żonę księżniczkę czeską Dąbrówkę, chrześcijankę, z którą przybyło do Polski wielu księży czeskich dla nawracania ludu. Sam książę Mieszko z całym narodem przyjął chrzest w r. 966 i założył pierwsze biskupstwo w Poznaniu.
Główna zasługa Dąbrówki, że gorliwa o szerzenie się wiary chrześcijańskiej wspierała i podniecała usiłowania męża w nawracaniu całego narodu, sprowadziwszy z Czech licznych duchownych, którzy wiarę świętą opowiadali, lud chrzcili, a bałwany pogańskie obalali i niszczyli, w czem im sam książę przewodniczył, rozkazując w swojej obecności świątynie pogańskie burzyć, a na miejsce zwalonych bałwanów krzyż Zbawiciela wznosić.
Niemcy nie mogli odtąd nieustannie tępić Polaków jako pogan, pod pozorem, że ich chcą nawracać, a gdy jeden margrabia Hodo zdradziecko napadł na Polskę, to został przez wojska księcia Mieszka pobity pod Cydynem.
Mieszko miał kilku synów, z których najstarszego, Bolesława, do panowania nad innymi przeznaczył. Umarł w Poznaniu, i tam się grób jego znajduje.Bolesław I. Wielki (Chrobry).
(992-1025).
W nurtach Elby i Sali, wśród Dnieprowych wód fali
Kto te słupy żelazne tam bije?
I z za Karpat wyżyny, po Bałtyku głębiny
Czyje godła i znaki lśnią czyje?
To Bolesław, mąż chrobry, ludów swoich pan dobry,
Ale straszny na zdrajce i wrogi,
Złączył braci Lechitów i jak orzeł z błękitów
Precz daleko rozpuścił swe drogi.
Za trud ciężki, znój krwawy kupił bratnie Morawy,
Wydarł Niemcom Luzatów dziedziny;
Potem na Ruś daleką, gdzie gród stary nad rzeką,
Poszedł zbierać rycerskie wawrzyny.
Lecz choć w murach Kijowa tyle skarbów się chowa,
Drogie szaty i droższe klejnoty,
On nic nie wziął tym razem, tylko miecza żelazem,
Jak pan, wyciął po bramie ich złotej.
A gdy z wrogów pogromu wrócił wreszcie do domu
I do pochwy miecz schował zszczerbiony,
W nowej Gniezna świątyni biskup królem go czyni,
Czoło wieńcząc mu złotem korony.
Lata jeszcze żył potem, już nie miecza łoskotem,
Lecz mądrością swą głośny po świecie;
A gdy wreszcie legł w grobie, naród chodził w żałobie,
Niby smutne po ojcu swem dziecię.
Mieczysław przy śmierci dziedziny swoje między synów podzielił, ale najstarszy z nich, Bolesław, czując, że tylko obszerne i jedną całość stanowiące państwo, może być silnem i oprzeć się sąsiadom, którzy wówczas wszyscy, jak tylko mogli, słabszych podbijali, zajął pod swoją władzę całe państwo po ojcu pozostałe, braciom dając odpowiednie u swego dworu utrzymanie. Ale oni woleli kraj opuścić i na innych, obcych dworach szukali pomocy przeciw bratu. Bolesław nietylko sobie krzywdy nie dał zrobić, ale nadto napastnikom niejeden kawał ziemi odbił. I tak na Czechach zdobył Kraków, Śląsk i okolicę Gór Karpackich, a następnie podbił Pomorzan, pobratymczy Polakom lud, mieszkający nad brzegami morza Bałtyckiego, i sąsiadujących z nimi dzikich Prusów czyli Prusaków, z plemienia litewskiego (im to Krzyżacy, rabując wszystko i wzrósłszy tylko z rabunku, zrabowali ich imię i od imienia tego nazwali samych siebie i swoje państwo, gdy już jako Krzyżacy istnieć przestali). Chcąc te kraje nawrócić na wiarę świętą, posłał do Prus apostoła św. Wojciecha, biskupa czeskiego a swego przyjaciela. Ale pogańscy Prusacy zamordowali św. Wojciecha; tylko ciało jego na wagę złota wykupił Bolesław i złożył w katedrze gnieźnieńskiej. Słysząc o cudach dziejących się u grobu męczennika i pragnąc poznać bliżej kraj polski, wybrał się cesarz niemiecki Otton III. w r. 1000 na pobożną pielgrzymkę do Gniezna. Bolesław dla znakomitego gościa świetne przygotował przyjęcie. Wyjechał na jego spotkanie i w pośród licznego, zbrojnego rycerstwa do Gniezna go wprowadził, a tu całą drogę, aż do grobu św. Wojciecha, kosztownem suknem wysłać kazał, bo cesarz ślubował boso i pieszo tę pielgrzymkę odprawić. Przez trzy dni Bolesław wspaniale podejmował i częstował niemieckiego monarchę i tak go świetnością swego dworu, wielkiemi bogactw}', a nadewszystko gościnnością i otwartością serca ujął, że Otto swoją własną koronę na głowę mu włożył na znak, że uważa go za swego przyjaciela i darował królowi polskiemu cenny podarunek: włócznię św. Maurycego.
W czasie tych odwiedzin cesarskich założone zostało pierwsze polskie arcybiskupstwo w Gnieźnie.
Wkrótce potem zmarł Otton III., a Bolesław Chrobry rozpoczął wojnę z Niemcami, żeby się wyzwolić od zwierzchnictwa, jakie nowy cesarz niemiecki nad nim chciał rozciągnąć. W7 długich wojnach z Niemcami wywalczył Bolesław niepodległość Polski i zdobył na Niemcach dwie słowiańskie ziemie. Jedną z nich, Łużyce, zamieszkiwała ludność pokrewna Polakom, drugą Morawianie, blizcy Czechom. Po tych tryumfach zawarł wielki król pokój z Niemcami w Budziszynie na Łużycach (1018).
Zaledwie się z Niemcami załatwił, znalazło się nowe zajęcie. Książęta ruscy, waśniący się między sobą, niepokoili mu pograniczne ziemie. Wyprawił się na nich Bolesław (r. 1018), pobił ich najpierw nad Bugiem, potem do Kijowa, bogatego i wielkiego miasta, pociągnął: obiegł je i do poddania się zmusił, a gdy mu starszyzna klucze świetnego grodu z pokorą oddała, wjeżdżając na czele rycerstwa przez bramę nazwaną Złotą, mieczem w nią na znak władzy uderzył. Od tęgiego uderzenia miecz się wyszczerbił i stąd nazwany szczerbcem, zachowany został na pamiątkę w skarbcu królewskim i odtąd przy uroczystościach koronacyi następcy Bolesława miecz ten przypasywali do boku. Zwyciężeni Rusini nazwali Bolesława Chrobrym (to jest w ich języku walecznym, dzielnym), a król najpierw w Dnieprze, co pod Kijowem płynie, kazał słup żelazny postawić na pamiątkę swego tu pobytu. Długo utrzymywało się podanie, że podobneż słupy powbijał w innych rzekach, po które rozciągnął swoje panowanie, a to na znak granic swojej potęgi, ale uczeni przekonali się, że tak nie było.
Jak był dzielnym w boju, tak był mądrym i sprawiedliwym w rządach; kraj objeżdżał, spory godził, pokrzywdzonych wynagradzał, krzywdzących karał, na granicach silne zamki rycerstwem osadzał, zalecając dowódcom, żeby nieprzyjacielowi szarpać ziemi poskiej nie dali.
Dla szerzenia w kraju nauki chrześcijańskiej sprowadził zakonników Benedyktynów do Tyńca i na Łysą Górę, a przy klasztorach były pierwsze w kraju szkoły. Na krótko przed śmiercią, w r. 1025, kazał się Bolesław Wielki biskupom swoim uroczyście namaścić i ukoronować na Króla Polskiego. Kochał go bardzo cały naród i po jego śmierci cały rok nosił żałobę po wielkim królu.Mieszko II, przezwany niesłusznie "Gnuśnym"
(1025–1034).
Nieszczęście zwisło nad dzielnym mężem:
Wszystko, co ojciec zdobył orężem,
To syn utracił bez winy;
Bo choć się bronił mężnie, bez trwogi,
Wszystkie nań razem napadły wrogi,
Niszcząc Chrobrego krainy.
A gdy przedwczesnym legł wreszcie zgonem,
Nad małym synkiem, nad Polski tronem
Ryksie została opieka.
Lecz wkrótce buntu straszna pożoga
Wypędza Niemkę: do kraju wroga,
Do swoich Niemców ucieka; Ucieka,
Piastów unosi dziecię,
A gdy w klasztorze chowa je skrycie,
W Polsce zamieszki i zwady.
Szarpią nas Niemcy, szarpią Rusini,
Kapłan uciekać musi z świątyni
Przed pogańskiemi napady.
Tylko w Mazowszan spokojniej stronie,
Bo wódź ich Masław w kraju obronie
Z orężem stoi wzniesionym.
Tam też lud biedny ochrony szuka,
Lecz, na Chrobrego wspomniawszy wnuka,
Wzywa go głosem stęsknionym.
Za przykładem ojca, koronował się wybrany przez niego następcą, młodszy syn jego Mieczysław.
Starszemu, Bezbraimowi, ojciec wyznaczył jednę tylko zakarpacką krainę. Ze śmiercią Bolesława Wielkiego znikł urok jego potęgi; sąsiedzi, których ten dzielny król gromił i na wodzy trzymał, zaczęli próbować, czy im się teraz nie uda albo swoje ziemie odzyskać, albo co z Polski zarwać, a Pomorze zaczęło się burzyć. Mieczysław Pomorzan poskromił, napaści niemieckie odparł; ale gdy cesarz niemiecki porozumiał się z księciem ruskim Jarosławem i królem duńskim Kanutem, aby wspólnie z trzech stron na Polskę uderzyć, nieszczęśliwy Mieszko nie mógł się tylu wrogom obronić; musiał cesarzowi hołd złożyć i umarł w rozpaczy. Po śmierci jego w kraju straszne powstały zamieszki; z dwóch synów królewskich starszy został zamordowany, a z młodszym, Kazimierzem, matka jego, królowa Ryksa, schroniła się do Niemiec, zabierając z sobą podobno koronę Piastów. W kraju tymczasem źle się działo: poganie, których jeszcze nie brakło, wyrzynali księży i urzędników królewskich; wszystkie dzielnice, złączone już w całość, w braku wspólnego panującego, porozpadały się na części. Czesi aż pod Gniezno wtargnęli, łupiąc, biorąc liczny lud w niewolę, lub spędzając go z jego siedzib. Niedobitki chroniły się do Mazowsza, gdzie Masław pochwycił władzę zwierzchnią.
Nakoniec panowie przyzwali Kazimierza, syna Mieczysławowego, aby objął rządy i kraj do porządku przyprowadził. Zjechał też nowy król do Gniezna.Kazimierz I. Odnowiciel.
(1039-1058).
"Witaj! Witaj! Gospodynie!" –
Wołał naród głosem zgody,
Gdy w życzliwych mu drużynie
Wracał na tron Kazimierz młody.
Jeden tylko Masław, dumny,
Że się umiał wrogom bronić,
W ludu swego rzeszy tłumnej
Nie chciał przed nim czoła skłonić.
Aż zgromiony w bratnim boju
Gdzieś wśród obcych zginął marnie;
A król w szczęściu i pokoju
Wierny naród w koło garnie.
I prawego Boga czciciel
Już nie zbiega z krzyżem w lasy,
Bo król Kazimierz Odnowiciel
Wrócił dawne dobre czasy.
Naród garnął się do młodego króla, który zaraz koronował się i wyruszył przeciw Masławowi, co chciał zatrzymać sobie niezależną władzę na Mazowszu; pobił go i do posłuszeństwa zmusił. Wrocław z rąk Czechów odzyskał, ale się zobowiązał płacić za to daninę corocznie. Granice kraju ubezpieczył, wewnątrz ład i porządek zaprowadził, powagę władzy królewskiej ustalił i słusznie otrzymał przydomek Odnowiciela, niewłaściwie zaś nazywany był dawniej "Mnichem", gdyż nim nie był, przebywał tylko w klasztorze za granicą. Umierając, zostawił dwóch synów: Bolesława i Władysława.Bolesław II. Śmiały (Szczodry).
(1058-1079).
Bolesław Śmiały dzielnym był mężem,
Równie do boju jak rady;
Uciśnionego bronił orężem,
Kłótliwe godził sąsiady.
Lecz gdy hołdowne Rusi książęta
Szczerbcem Chrobrego rozbraja,
Wschodniego zbytku zgubna ponęta
Serce rycerza upaja.
A gniew i duma głosy zdradnemi
Zaczęte dzieło spełniły;
I zgasł jak tułacz na obcej ziemi
Mąż pełen męztwa i siły.
Bo gdy Stanisław, biskup krakowski,
Gromić go począł z ambony,
On, krwią kalając przybytek Boski,
Zabił go, gniewem szalony.
Ale po zbrodni przyszły wyrzuty,
W zapóźnej żalu godzinie:
I król pokutnik, z władzy wyzuty,
W obcej gdzieś umarł krainie.
Bolesław, mając dopiero lat ośmnaście, wstąpił na tron po ojcu i chlubnie rozpoczął panowanie: poskromił najpierw Czechów, którzy swego księcia Jaromira byli wygnali, osadził na tronie węgierskim Belę, którego także poddani przyjąć nie chcieli; a nakoniec przywrócił Ks. Kijowskie księciu ruskiemu Izasławowi. Żądny zwycięztw, potęgi i chwały, waleczny i szlachetny, podejmował umyślnie wyprawy w obronie książąt obcych, i tak nieraz jeszcze przychodził z pomocą Izasławowi, a przeciwko przywłaszczycielom na Węgrzech pośpieszył z wojskiem polskiem, aby prawowitego władcę Władysława, później świętego, na tronie osadzić. Zwycięzki jego oręż zabłysnął w tej wyprawie daleko poza Karpatami, aż ku Morzu Adryatyckiemu. Wyprawy Bolesława na Ruś, dla przywrócenia tronu Izasławowi, dały mu, gdy wracał, sposobność do zawojowania tak zwanych Grodów Czerwieńskich, czyli Czerwonej Rusi, od Przemyśla aż poza Chełm i Bug, na południe aż ku Haliczowi. Ale powodzenia w boju uczyniły króla niesłychanie dumnym i srogim dla poddanych: w bogatym Kijowie, gdzie długo bawił ze swem rycerstwem, nauczył się otaczać zbytkiem, przepychem i żądać ślepego posłuszeństwa na każde skinienie. Jest podanie, że w czasie pobytu rycerstwa na Rusi zaczęli się burzyć słudzy: zajmowali zamki panów, a nawet żenili się z paniami, sądząc, że mężowie ich poginęli na wojnie. Wtedy jedna bohaterska niewiasta, Małgorzata z Zembocina, jakoby zamknęła się na wieży ze swemi służebnicami i broniła się dzielnie wzburzonemu tłumowi aż do powrotu męża. Rycerze, słysząc co się dzieje w kraju, opuszczali samowolnie króla i wracali do domu, za co ich potem Bolesław srogo karał. Stojąc na szczycie potęgi, uroczyście w r. 1076 ukoronowany na króla, nie znosił Bolesław Śmiały najmniejszego oporu: to też ścierpieć nie mógł, że biskup krakowski Stanisław Szczepanowski otwarcie napominał go z kazalnicy, aby się poprawił i sprawiedliwiej zaczął rządzić. Gdy przestrogi nie pomagały, nieustraszony biskup rzucił na króla klątwę, która była straszną karą kościelną. Wtedy Bolesław, w uniesieniu ślepego gniewu, wpadłszy do kościoła na Skałce w Krakowie, zamordował świętego biskupa, przy ołtarzu mszę odprawiającego. Była jeszcze i inna przyczyna gniewu królewskiego, a mianowicie ta, że biskup zmawiał się z bratem Bolesława, Władysławem Hermanem, a nawet z Henrykiem IV., cesarzem niemieckim, przeciwko królowi. Bolesław, po spełnieniu strasznego czynu dręczony ciężkiemi wyrzutami sumienia, opuścił kraj polski i schronił się na dwór króla węgierskiego. Według podania zmarł jako pokutnik w klasztorze osyackim w Karyntyi, która dziś należy do Austryi. Był to człowiek bardzo zdolny, król mężny i pragnący widzieć Polskę potężną, ale popędliwością swoją i siebie zgubił i narodowi krzywdę wielką przez sam swój upadek wyrządził.